HomeStandard Blog Whole Post (Page 245)

Ministerstwo Zdrowia Białorusi poinformowało o 12 208 zarejestrowanych przypadkach koronawirusa w kraju. Oznacza to, że w ciągu doby liczba zakażonych wzrosła o 919 przypadków i przewyższyła liczbę zakażeń w Polsce (12 089 przypadków).

Stosunek zakażonych do ogólnej liczby mieszkańców wynosi – jeden zakażony na około 800 mieszkańców. W Polsce zaś ten wskaźnik wynosi – jeden zakażony na ponad 3 tys. mieszkańców.

Oficjalne statystyki białoruskie podają wprawdzie, że mimo tak wielkiej koncentracji zakażeń, liczba przypadków śmiertelnych jest stosunkowo nieduża – 79 zgonów (w Polsce odnotowano ich 570).

Część białoruskiego społeczeństwa jest przekonana jednak, że liczba przypadków śmiertelnych jest świadomie zaniżana przez białoruskie władze, które pomimo zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia nie zrezygnowały z organizacji imprez masowych i nie wprowadzają kwarantanny.

Białoruski matematyk z Witebska Paweł Maksimau, który analizuje statystykę zachorowań koronawirusem na świecie w wywiadzie dla rozgłośni Radio Racyja zwraca uwagę na to, że liczba zgonów na COVID-19 rośnie na Białorusi nieproporcjonalnie do wzrostu liczby zachorowań i w wyglądzie graficznym codzienny przyrost zgonów na Białorusi wygląda jako linia prosta w tym czasie kiedy grafik zachorowań pnie się w górę. Paweł Maksimau kwestionuje także prognozę Ministerstwa Zdrowia Białorusi o tym, że szczyt zachorowań w kraju zostanie osiągnięty na przełomie kwietnia i maja. Badacz prognozuje, że 9 maja, kiedy na Białorusi odbędzie się masowe show pod nazwą „Defilada Zwycięstwa z okazji 75. rocznicy zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” liczba zachorowań na COVID-19 na Białorusi przekroczy 20-tysięczny próg.

Znadniemna.pl na podstawie belta.by/gov.pl/racyja.com

Ministerstwo Zdrowia Białorusi poinformowało o 12 208 zarejestrowanych przypadkach koronawirusa w kraju. Oznacza to, że w ciągu doby liczba zakażonych wzrosła o 919 przypadków i przewyższyła liczbę zakażeń w Polsce (12 089 przypadków). Stosunek zakażonych do ogólnej liczby mieszkańców wynosi – jeden zakażony na około 800

Podczas gdy Białoruś szykuje się do obchodów 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej, w Twierdzy Brzeskiej, symbolu niemieckiego ataku na ZSRR, dokonano nieoczekiwanego odkrycia. Przypadkowy turysta znalazł szczątki polskiego żołnierza poległego w 1939 roku, podczas pierwszej, nieznanej na Białorusi obrony twierdzy. Kim był i kim będzie dla naszych stosunków nieznany obrońca, rozmawiał z dr Iharem Mielnikawem Piotr Jaworski/belsat.eu

Dr Ihar Mielnikau

Panie doktorze, co już wiadomo o polskim żołnierzu, którego szczątki odnaleziono ostatnio w Twierdzy Brzeskiej?

– Nie ma na razie za dużo informacji. Zostały odnalezione jego szczątki i wyposażenie, ale niestety bez nieśmiertelnika. Można z tego wnioskować, że ten żołnierz był wcześniej powołany z rezerwy. Od samego początku wojny z III Rzeszą w Twierdzy Brzeskiej stawiło się bardzo wielu rezerwistów. W związku z tym, że front szybko ruszył na wschód, zmobilizowani żołnierze nie trafili gdzieś daleko, ale zostali w Brześciu.

Możemy uznać, że był to człowiek już niemłody. Miał też przy sobie dość dużo pieniędzy, więc podejrzewam, że poszedł walczyć prosto z ulicy. Dostał dużą ilość amunicji – znaleziono przy nim resztki ładownic z nabojami do mausera, a wokół sporo wystrzelonych łusek. Czyli przez jakiś czas prowadził ostrzał, dzielnie walczył z Niemcami.

Gdyby był na przykład paszport, czy inny dokument, to można by coś o nim znaleźć. Na przykład podczas ekshumacji w Kobryniu, przy jednym z ciał, znaleziono legitymację adwokacką – prawnik ten pracował w Warszawie, ale trafił na Białoruś, gdzie rozstrzelała go bojówka komunistyczna. A tu wiadomo jedynie, że ten człowiek walczył i zginął w dole strzeleckim, gdzie został pogrzebany.

Ciekawostką jest to, że w 1941 roku [podczas drugiej obrony – przyp. red.] twierdza bardzo mocno ucierpiała, na jej terenie zostało zniszczonych wiele budynków, polegli liczni żołnierze radzieccy. A mimo to dalej odnajdywane są ślady pierwszej obrony z września 1939 roku.

Czy to pierwsze takie odkrycie?

– Nie, takie znaleziska były już wcześniej. W latach 60. odnaleziono szczątki dwunastu żołnierzy Wojska Polskiego, którzy zginęli podczas bombardowania twierdzy. Pochowano ich na cmentarzu garnizonowym w grobie z inskrypcją po rosyjsku. Zakłada się, że byli Białorusinami, jednym z nich był Paweł Pancewicz.

Tutaj mamy do czynienia z przypadkowym znaleziskiem, ale uważam, że gdyby przeprowadzono szersze badania, to odnaleziono by jeszcze wielu żołnierzy WP. W 1939 roku, po przyłączeniu Zachodniej Białorusi do ZSRR, nie przeprowadzono badań i ekshumacji. Oczywiście szczątki ludzkie, które leżały na powierzchni, zostały pogrzebane.

W przypadku tego żołnierza przypuszczam, że został on zasypany w wyniku wybuchu i potem już nikt nie zwrócił na niego uwagi. Jego szczątki odkryto dopiero 75 lat po zakończeniu wojny.

Mam nadzieję, że to będzie bodziec dla władz Brześcia, by przeprowadziły szersze badania terenów związanych z pierwszą obroną twierdzy. Chętnie robią wykopaliska miejsc, w których na przykład rozstrzeliwano czerwonoarmistów w 1941 roku, ale te wcześniejsze, polskie ślady nie bardzo je interesują.

Ekwipunek odnalezionego żołnierza. Fot: zarya.by

Dlaczego tę sprawę bada Komitet Śledczy [prokuratura – przyp. belsat.eu], a nie archeolodzy?

– Oni zajmują się wszystkimi pochówkami, mają swoich archeologów i specjalistów medycyny sądowej. Gdy ktoś znajdzie kości, na miejsce zawsze przyjeżdża milicja, a wraz z nią Komitet Śledczy. Sprawdzają wiek szkieletu, czy nie jest to nowy pochówek i przekazują swoje wnioski historykom.

Może uda im się więc ustalić przyczynę śmierci. Ja nie wiem, jak zginął ten żołnierz, bo nie pokazano jego kości – na zdjęciach było tylko wyposażenie. Słyszałem, że czaszka jest pęknięta po uderzeniu odłamkiem, ale nie mogę tego potwierdzić.

Co się teraz stanie ze szczątkami tego żołnierza? Trafią na półkę w Komitecie Śledczym Białorusi?

– Nie jestem rzecznikiem Twierdzy Brzeskiej, a na razie nie ma żadnych informacji, ale logicznym byłby pogrzeb na cmentarzu garnizonowym, gdzie już są kwatery żołnierzy polskich. Z jednej strony to był żołnierz Wojska Polskiego, z drugiej – zginął na terenie dzisiejszej Białorusi. W interesie zarówno Polski, jak i Białorusi, jest pochowanie tego żołnierza w Brześciu.

Mamy teraz epidemię Covid-19, a problem polega na tym, że warto było by pochować go z wartą honorową zarówno polską, jak i białoruską. Nie tylko z udziałem skromnej reprezentacji polskiego konsulatu, jak to było w Dołhinowie w 2017 roku, ale z szerszą delegacją władz Białorusi.

Ale zależeć to będzie od stosunków dwustronnych, głównie relacji ekonomicznych. Między innymi od tego, czy Polska wpuści Białorusinów, którzy chcą wrócić do pracy. Z drugiej strony na Białorusi bardzo dobrze odebrany został konwój humanitarny, który przyjechał z zachodu, z Polski, a nie z Rosji.

Bo jest to dobra okazja by pokazać, że II wojna światowa na terenie Białorusi trwała od samego jej początku [pierwsze bombardowanie Brześcia miało miejsce 2 września – przyp. belsat.eu]. Ten żołnierz zginął broniąc terenów dzisiejszej Białorusi przed Niemcami.

A gdyby zginął w walce z Armią Czerwoną, to podejście władz Białorusi byłoby inne?

– To już jest gdybanie, bo nie możemy do końca ustalić, czy zginął w walce z Niemcami, czy czerwonymi. Na kuli czy odłamku, który go zabił, nie będzie napisane “sdiełano w SSSR”. Faktem jest, że człowiek ten zginął w mundurze Wojska Polskiego, a nie Wehrmachtu czy Armii Czerwonej. I w ten sposób stał się artefaktem potężnych walk o Brześć we wrześniu 1939 roku.

Każdy taki ślad, poczynając od odnalezienia szczątków obrońców Kobrynia w 2008 roku, przez znalezienie w 2017 roku w Dołhinowie załogi strażnicy KOP Pohost, do odkrycia tego żołnierza jest bardzo ważny. Bo pokazuje, że wojna na Białorusi zaczęła się już w 1939 roku. A Białorusini od jej pierwszych dni byli zarówno ofiarami, jak i bohaterami walczącymi z nazizmem.

Kapitan Wacław Radziszewski ze swoim batalionem bronił się w twierdzy przez 10 dni od opuszczenia jej przez resztę sił polskich. Zginął w Katyniu. Fot: Wikipedia

Jestem przekonany, że wszystkie znalezione przy nim przedmioty trafią do muzeum Twierdzy Brzeskiej. Oni mają tam w depozytach m.in. archiwum kapitana Wacława Radziszewskiego, ostatniego obrońcy twierdzy, który walczył już z Armią Czerwoną, a potem został zamordowany w Katyniu. Mają zdjęcia z czasów II RP i kolekcję polskich militariów. Więc wystawa o polskiej obronie już jest, niewielka, choć w magazynach jest tego więcej.

W jakim stopniu Białorusini zdają sobie sprawę z pierwszej obrony Twierdzy Brzeskiej? Bo o walkach z 1941 roku wiedzą z pewnością wszyscy.

– To bardzo dobre pytanie, bo w ostatnim czasie, dzięki pracy większej liczby mieszkańców Brześcia, prawda o pierwszej obronie wychodzi na jaw. Wraca do świadomości współczesnych mieszkańców. Ale mówimy tylko o Brześciu, gdzie wiele osób starszych pamięta jeszcze walki i przekazanie miasta Sowietom przez Niemców 22 września.

Brama Chełmska Twierdzy Brzeskiej wciąż nosi ślad po polskim orle. Fot.: Szeder László, Wikipedia

Gdy nagrywałem film o obronie Twierdzy Brzeskiej dla ONT [białoruskiej telewizji państwowej – przyp.red.], znaleźliśmy człowieka, którego ojciec tam walczył. Mówił, że gdy leżał w rowie strzeleckim przed jedną z bram, zobaczył, że zaczynają ich już bombardować samoloty z czerwonymi gwiazdami. Ten fragment nie znalazł się w filmie, ale o udziale Armii Czerwonej w zdobyciu twierdzy i miasta trzeba mówić. Przecież obrońcy opuścili twierdzę, gdy już wiedzieli, że Sowieci weszli w granice Polski i dalsza obrona nie ma sensu.

Natomiast reszta Białorusi przez długi czas pamiętała jedynie o tej obronie w 1941 roku. Takim widocznym znakiem chęci zniszczenia pamięci o polskich walkach było skucie Orła Białego z jednej z bram Twierdzy Brzeskiej. Jeszcze w latach 70. XX wieku polskie godło było nad bramą, a teraz pozostała po nim dziura. Powszechnie uważa się, że to zniszczenia czasów wojny, ale mam radziecki album z lat 70., w którym jest zdjęcie bramy z polskim orłem.

I choć o obronie w 1939 roku mało się mówi, to jednak wspomina się o niej w podręcznikach. I wciąż pojawiają się nowe, ciekawe fakty z jej przebiegu. Na przykład niedawno oddałem artykuł o starciu polskich czołgów Renault FT z niemiecką 10 Dywizją Pancerną. Polscy obrońcy mieli 16 starych maszyn i 14 września wyprowadzili je przeciwko nacierającym 77 czołgom niemieckim. Wszystkie zostały rozbite, ale powstrzymały niemiecki atak. I dla Białorusinów to jest ciekawostka, o której się nie mówi.

Polskie czołgi Renault FT unieruchomione w bramie Twierdzy Brzeskiej. Fot: Bundesarchiv

Obrona Twierdzy Brzeskiej to jeden z elementów zachowania pamięci o kampanii wrześniowej na Białorusi w ogóle. A w szczególności o Białorusinach w Wojsku Polskim, którzy od 1 września 1939 roku walczyli przeciwko Niemcom. Mówiąc o walkach w 1939 roku na Białorusi, mówi się głównie o 17 września, a data ta jest dla nas dwuznaczna. A z kolei walki przeciwko Niemcom nie da się kwestionować.

Jest to też dobry powód do tego, by przypominać, że w okresie międzywojennym Białoruś była podzielona. Wiedzą o tym mieszkańcy zachodnich obwodów, których dziadkowie mieszkali jeszcze w inny państwie. Ale dla młodego pokolenia ze wschodu kraju nie jest to oczywiste. I z takimi śladami, jak szczątki tego żołnierza, wraca prawda.

 W białoruskich mediach pojawiło się przypuszczenie, że odnaleziony żołnierz służył w 33. Pułku Piechoty z Łomży. Czy rzeczywiście można to ustalić?

Na tym odcinku obrony rzeczywiście walczył 33. PP, ale byli tu też żołnierze z innych jednostek. Równie dobrze mógł to być rezerwista przydzielony do garnizonu Twierdzy Brzeskiej, a nie konkretnego pułku.

Uważa pan, że był to miejscowy rezerwista. Czy w takim razie mógł to być Białorusin?

– Oczywiście można przypuszczać, że to był Poleszuk, tutejszy. Ale dla mnie jako dla obywatela Białorusi nie jest ważne, jakiej był narodowości, ale że bronił Brześcia przed nazizmem.

To bardzo ważne, by to podkreślać, bo żołnierze wrześniowi są niestety wyrzucani z kontekstu II wojny światowej. „To byli jacyś tam Polacy, walczyli za Orła Białego, a w ogóle to nasza wojna zaczęła się w 1941 roku”. I ja zawsze podkreślam, że nie ważna jest narodowość, ale to, że był bohaterem. On zginął w walce z bardzo silnym przeciwnikiem, a nie poddał się i został rozstrzelany. Znaleziono przy nim łuski, więc musiał zaciekle strzelać.

Był więc bohaterem, walczył przeciwko Niemcom od pierwszych dni II wojny światowej i uczynił pierwszy krok ku zwycięstwu w maju 1945 roku.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Podczas gdy Białoruś szykuje się do obchodów 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej, w Twierdzy Brzeskiej, symbolu niemieckiego ataku na ZSRR, dokonano nieoczekiwanego odkrycia. Przypadkowy turysta znalazł szczątki polskiego żołnierza poległego w 1939 roku, podczas pierwszej, nieznanej na Białorusi obrony twierdzy. Kim był i kim

Ponad 2 700 osób podpisało już petycję z apelem o dymisję ministra oświaty Ihara Karpienki. Główny zarzut dotyczy tego, że dzieci w czasie epidemii koronawirusa muszą chodzić do szkoły, a Białoruś nie jest przygotowana do nauki zdalnej.

„Nie sprostał wyzwaniom, które pojawiły się z powodu pandemii koronawirusa” – napisali autorzy petycji, zamieszczonej 25 kwietnia na stronie Petitions.by. Inicjatorem kampanii był białoruski opozycjonista Ihar Barysou. We wtorek rano pod petycją było ponad 2 700 podpisów.

Krytycy ministra zarzucają mu przede wszystkim, że nie zapewnił dzieciom w czasie epidemii systemu nauki zdalnej oraz że nie zdołał zagwarantować bezpieczeństwa uczniom i nauczycielom.

Na Białorusi dzieci chodzą do szkoły (chociaż ferie wiosenne w związku z epidemią były wydłużone o dwa tygodnie). Dzieci mogą pozostać w domu, jednak system nauki zdalnej nie jest zorganizowany i oznacza dodatkowe zadania dla nauczycieli, którzy powinni wykonywać podwójną pracę – najpierw z tymi, którzy przyszli do szkoły, a potem zdalnie z pozostałymi uczniami. Obciąża on jednak głównie rodziców, którzy pomagają dzieciom uczyć się w domu.

W poniedziałek Karpienka powiedział w telewizji Biełaruś 1, że platforma do nauki zdalnej może być gotowa pod koniec 2020 r. Według ministra nie jest ona w stanie zastąpić nauczania tradycyjnego.

Minister bronił też powrotu dzieci do szkoły po feriach od 20 kwietnia. Argumentował m.in., że w szkole stosowane są przepisy bezpieczeństwa sanitarnego.

Internetowa petycja to nie jedyna akcji opozycji skierowana do ministra edukacji. Kilka dni temu aktywistka Wolha Kawalkawa przekazała szefowi ministerstwa karton jajek.

„Przekazujemy ministrowi jaja, których mu brakuje” – oświadczyła Kawalkawa.

Ministerstwo zdrowia Białorusi wyjaśniało wcześniej, że nie rekomenduje zamykania szkół, ponieważ dzieci nie są grupą ryzyka, jeśli chodzi o koronawirusa. Wskazywano przy tym, że rodzice, by móc pracować, będą wysyłać dzieci do dziadków, zwiększając ryzyko zakażenia dla starszych osób.

17 kwietnia – jeszcze w trakcie trwania przedłużonych ferii – prezydent Aleksander Łukaszenko oświadczył, że dzieci powinny wrócić do szkoły.

Według relacji mediów niezależnych z powodu obaw przed epidemią frekwencja w szkołach jest zróżnicowana, ale w miastach nie przekracza 30-40 proc. We wsiach i małych miejscowościach jest wyższa i w niektórych miejscach – jak wynika z kolei z relacji mediów oficjalnych – przybliża się do stuprocentowej.

Znadniemna.pl za PAP/Justyna Prus z Mińska

Ponad 2 700 osób podpisało już petycję z apelem o dymisję ministra oświaty Ihara Karpienki. Główny zarzut dotyczy tego, że dzieci w czasie epidemii koronawirusa muszą chodzić do szkoły, a Białoruś nie jest przygotowana do nauki zdalnej. "Nie sprostał wyzwaniom, które pojawiły się z powodu pandemii

Z okazji zbliżającego się Dnia Polonii i Polaków za Granicą oraz Święta Flagi Polski redakcja portalu Znadniemna.pl zachęca uczniów Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego („Batorówki”) do wzięcia udziału w akcji pt. „Dbam o zdrowie – myślę o Polsce!”

Akcja ma uwrażliwić Czytelników na potrzebę dbania o zdrowie w warunkach epidemii koronawirusa i pokazać, że Polacy są narodem odpowiedzialnym i dbającym o zdrowie swoje oraz innych.

W ramach akcji proponujemy uczniom „Batorówki” przyjść do redakcji w maseczce ochronnej, zawierającej polskie graficzne elementy patriotyczne np.: biało-czerwoną flagę, białego orzełka w koronie, napis „Polska”, „Poland”, bądź „Польша”, „Польшча” itp.

Redaktorzy portalu zrobią uczniowi w maseczce zdjęcie portretowe, które zostanie opublikowane na portalu Znadniemna.pl, a Czytelnikom portalu zostanie zaproponowane wybranie najbardziej pomysłowej i kreatywnie wykonanej maseczki ochronnej. Posiadacze najlepszych maseczek ochronnych, w ocenie Czytelników, otrzymają od redakcji nagrody i upominki.

Do redakcji można przyjść codziennie, od 28 kwietnia do 1 maja, od godz. 10.00 do 15.00.

Można też wysłać samodzielnie wykonane zdjęcie portretowe w maseczce i wysłać je na adres: [email protected].

Każdy uczestnik akcji powinien podać swoje imię i nazwisko oraz klasę, w której się uczy.

Redakcja Znadniemna.pl

Z okazji zbliżającego się Dnia Polonii i Polaków za Granicą oraz Święta Flagi Polski redakcja portalu Znadniemna.pl zachęca uczniów Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego („Batorówki”) do wzięcia udziału w akcji pt. „Dbam o zdrowie – myślę o Polsce!” Akcja ma uwrażliwić Czytelników na potrzebę

Prawosławny Białorusin, Saper Wojska Polskiego II RP, uczestnik wojny obronnej 1939 roku, kolejarz, więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego, żołnierz Armii Czerwonej, komunista, który ochrzcił wszystkie swoje dzieci i do końca życia szczycił się zdjęciem w mundurze polskiego żołnierza  – to wszystko o naszym dzisiejszym bohaterze Aleksandrze Żuku, którego do akcji „Dziadek w polskim mundurze” zgłosiła jego wnuczka i nasza czytelniczka z Grodna Marina Własowa.

Aleksander Żuk w czasie pełnienia zasadniczej służby wojskowej. Zdjęcie z 1936 roku

O Aleksandrze Żuku gazeta ZPB „Głos znad Niemna” pisała jeszcze w 1995 roku, niedługo po śmierci bohatera. Wówczas artykuł o nim ukazał się pod tytułem „Weteran dwóch wojen”. Właśnie na tej publikacji oraz na wspomnieniach wnuczki Aleksandra Żuka, a także na udostępnionych przez nią fotografiach i dokumentach  bazowaliśmy, sporządzając biogram dzisiejszego bohatera.

ALEKSANDER ŻUK, urodził się w 1913 roku we wsi Strzelcy, niedaleko Skidla, w prawosławnej rodzinie białoruskiego chłopa Tymoteusza.

Dzieciństwo Aleksandra było typowe dla chłopskich dzieci z okresu II RP. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości musiał ukończyć przynajmniej kilka klas szkoły podstawowej, gdyż umiał biegle czytać i pisać.

Od dzieciństwa nasz bohater pomagał ojcu na gospodarstwie. Po osiągnięciu wieku poborowego musiał jednak opuścić rodzinną wieś, gdyż  w roku 1934 został powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Poborowy Aleksander Żuk został przez dowództwo oceniony, jako żołnierz, który powinien zdobyć kwalifikacje saperskie.

Aleksander Żuk w Wojsku Polskim. 1935 rok

Po odbyciu służby zasadniczej zwolniony do rezerwy młody saper wrócił do rodzinnego domu i podjął pracę na roli w rodzinnym gospodarstwie. Niedługo przed wybuchem II wojny światowej Aleksander poślubił dziewczynę o imieniu Wiera z domu Kaszczej.

W ramach mobilizacji 1939 roku Aleksander Żuk został skierowany do jednostki saperskiej formowanej w Czerwonym Borze niedaleko Zambrowa. Nasz bohater pozostawił w domu młodą żonę, która w tym samym roku urodziła mu córeczkę Lidię.

Jednostka, w której Aleksander Żuk walczył podczas kampanii wrześniowej, toczyła boje z Niemcami wycofując się w kierunku Brześcia. Jak czytamy w artykule „Głosu znad Niemna” z października  1995 roku Aleksander Żuk wspominał, że żołnierzom jego jednostki w pewnym momencie udało się zająć stanowiska wzdłuż szosy Brześć – Warszawa. Tutaj stawili zacięty opór Niemcom.  Siły wroga były jednak znacznie większe i polscy żołnierze musieli cofnąć się bardziej na południe z zamiarem dotarcia do granicy z Rumunią. Według naszego bohatera w jednej z potyczek z Niemcami Polacy stoczyli z wrogiem bój na bagnety. W walce wręcz Polacy okazali się sprawniejsi od wroga i chwilowo mieli nawet wrażenie, że odnieśli zwycięstwo. Niemcy jednak szybko sprowadzili posiłki i ruszyli do ataku, rozbijając polską jednostkę. Wielu polskich żołnierzy trafiło wówczas do niemieckiej niewoli, ale części udało się ukryć w lesie. Wśród tych ostatnich okazał się nasz bohater. Ocalali żołnierze stwierdzili, że powinni się rozejść i wracać do domów. „Przekradaliśmy się tajnymi ścieżkami, aby nie trafić w ręce hitlerowców. Mnie się powiodło. Dotarłem do domu” – wspominał Aleksander Żuk. Tereny rodzinne naszego bohatera zostały okupowane przez Sowietów. Aleksander ukrył fakt przynależności do Wojska Polskiego i jako Białorusin wykazał się lojalnością wobec nowej władzy. Pozwoliło mu to podjąć pracę na kolei w Grodnie. Praca kolejarza pozwoliła na utrzymanie żony i małej  córeczki. Niecałe dwa lata później w czerwcu 1941 roku wybuchła wojna między byłymi sojusznikami – Niemcami i ZSRR. Aleksander znalazł się pod okupacją niemiecką. Być może przed napaścią Niemiec na ZSRR nasz bohater zdążył wstąpić do Partii Komunistycznej Białoruskiej SRR, gdyż Niemcy uznali go za wrogi element i aresztowali. Aleksander Żuk trafił do jednego z niemieckich obozów pracy przymusowej  w okolicach Królewca. Wspominał, że warunki utrzymania więźniów w obozie były fatalne i być może nie przeżyłby, gdyby w 1944 roku nie nadeszła Armia Czerwona. Po wyzwoleniu więźniów  obozu Aleksandra zapytano: „Będziesz bić faszystów?” „Będę!” – odpowiedział. Został wcielony do Armii Czerwonej, z którą dotarł do Piławy, nad którą spotkało go zakończenie wojny.

Do żony i córeczki Lidii wrócił w październiku 1945 roku, a już rok później Wiera urodziła Aleksandrowi synka Mikołaja – ojca naszej czytelniczki Mariny i córeczkę Lubę. W ZSRR Aleksander był szanowanym obywatelem, weteranem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, członkiem Partii Komunistycznej ZSRR, kierującym brygadą budowniczych w kołchozie.

Aleksander Żuk. Zdjęcie powojenne

Przynależność do Partii Komunistycznej nie przekładało się na karierę Aleksandra. Nie awansował w strukturach partyjnych i sowieckich. Wołał spokojne rodzinne życie i prowadzenie drobnego przydomowego gospodarstwa, w którym hodował króliki.  Jak twierdzi nasza czytelniczka Marina, mimo tego, że dziadek formalnie był komunistą wszystkie swoje dzieci ochrzcił w wierze prawosławnej, a jedną z najcenniejszych pamiątek z przedwojennego życia było dla Aleksandra jego zdjęcie w mundurze polskiego żołnierza z 1936 roku, kiedy odbywał służbę zasadniczą w Wojsku Polskim.  – To zdjęcie wisiało u niego w domu na ścianie  – wspomina wnuczka bohatera.

W latach 90. minionego stulecia Aleksander Żuk otrzymał rekompensatę od rządu Niemiec za lata pracy w obozie pod Królewcem. Miał odznaczenia radzieckie za epizod walki z Niemcami w szeregach Armii Czerwonej w ostatnich miesiącach wojny. W styczniu 1994 roku naszego bohatera znalazła także nagroda za wojnę obronną 1939 roku.

Medal „Za udział w wojnie obronnej 1939” został  uroczyście wręczony Aleksandrowi Żukowi w Sali Aktowej siedziby władz rejonu grodzieńskiego przez ówczesnego I sekretarza Ambasady RP w Mińsku Krzysztofa Dłużewskiego.

Legitymacja Medalu „Za udział w wojnie obronnej 1939”, nadanego Aleksandrowi Żukowi we wrześniu 1993 roku

Saper Aleksander Żuk, obrońca Polski w 1939 roku, więzień obozu niemieckiego i żołnierz Armii Czerwonej  zmarł w sierpniu 1995 roku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie materiałów udostępnionych przez wnuczkę bohatera Marinę Własową

Prawosławny Białorusin, Saper Wojska Polskiego II RP, uczestnik wojny obronnej 1939 roku, kolejarz, więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego, żołnierz Armii Czerwonej, komunista, który ochrzcił wszystkie swoje dzieci i do końca życia szczycił się zdjęciem w mundurze polskiego żołnierza  – to wszystko o naszym dzisiejszym bohaterze Aleksandrze

Ze względu na sytuację epidemiologiczną w trybie on-line, za pomocą komunikatora internetowego, realizowany jest II etap IV Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą. W miniony piątek, 24 kwietnia w godzinach popołudniowych do egzaminu przystąpiło m.in. dwoje uczniów z Polskiej Szkoły Społecznej im. Króla Stefana Batorego przy ZPB w Grodnie – Agnieszka Komincz i Dymitr Sieliło.

Screenshot ekranu komputera z członkami Komisji egzaminacyjnej II etapu IV Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą

Uczniowie „Batorówki” przedstawili prezentacje o wybranych postaciach zasłużonych dla kultury polskiej oraz odpowiadali na pytania z historii Polski i ze znajomości wybranych lektur. Egzamin przeprowadzała komisja, w skład której wchodzili pracownicy naukowi Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i prezes Fundacji Wolność i Demokracja – Robert Czyżewski. Tego samego dnia komisja egzaminowała także pozostałych uczestników Olimpiady z Białorusi, uczniów Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Mińsku i „Strihińskiej średniej szkoły” z agromiasteczka Strihiń (obwód brzeski).

Screenshot ekranu komputera z uczennicą „Batorówki” Agnieszką Komincz (u góry po lewej)

Screenshot ekranu komputera z uczniem „Batorówki” Dymitrem Sieliło (u góry po lewej)

W II etapie Olimpiady uczestniczy 90 uczniów z Ukrainy, Białorusi, Litwy, Niemiec, Austrii, Holandii, Belgii, Francji i Grecji. Egzaminy w normalnej formie udało się przeprowadzić jedynie w Niemczech, Austrii i na Litwie. W pozostałych krajach, w związku z pandemią, rywalizacja prowadzona jest zdalnie. W ubiegłym tygodniu dwie komisje: z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego z Olsztyna, sprawdziły wiedzę młodzieży z Grecji, Ukrainy i Białorusi. Lista uczniów zakwalifikowanych do finału IV Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą „W drodze do Niepodległości” zostanie ogłoszona po zakończeniu egzaminów on-line w pozostałych polskich placówkach oświatowych.

Nagrodą główną dla laureatów Olimpiady Historii Polski są studia w Polsce na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytecie Opolskim oraz Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Dla wszystkich uczestników III etapu przewidziane są nagrody rzeczowe, w tym kilkudniowy pobyt w Polsce – na co liczą organizatorzy Olimpiady, mając nadzieję, że sytuacja epidemiologiczna ulegnie normalizacji…

Olimpiada Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą jest inicjatywą Polskiego Towarzystwa Historycznego organizowaną przez Fundację Wolność i Demokracja. W skład Komitetu Głównego Olimpiady wchodzą członkowie PTH oraz przedstawiciele Fundacji. Partnerami Olimpiady są: Departament Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą, przy wsparciu placówek MSZ i IPN.

Znadniemna.pl

Ze względu na sytuację epidemiologiczną w trybie on-line, za pomocą komunikatora internetowego, realizowany jest II etap IV Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą. W miniony piątek, 24 kwietnia w godzinach popołudniowych do egzaminu przystąpiło m.in. dwoje uczniów z Polskiej Szkoły Społecznej im.

Przekazać sprzęt medyczny na Białoruś pomogła ambasada w Warszawie i konsulat w Białymstoku.

Fot.: poland.mfa.gov.by

W ramach ruchu #ByCovid19 przedstawiciele białoruskiej diaspory z Polski i innych państw UE kupili 93 termometry bezdotykowe i 280 pulsoksymetrów. Wszystkie trafiły do mińskiego Centrum Organizacji Reagowania Medycznego przy białoruskim resorcie zdrowia.

Dostarczeniem zakupionego sprzętu do kraju zajęła się ambasada Białorusi w Polsce przy pomocy konsulatu w Białymstoku.

Przedwczoraj 25 tysięcy masek i 7,5 tony płynu dezynfekującego przywieźli do Grodna polscy strażacy. Jeszcze większa partia pomocy humanitarnej dotarła tego samego dnia do Mińska i innych białoruskich miast. Transport złożony z sześciu ciężarówek wyruszył poprzedniego dnia z Warszawy. To pomoc polskiego rządu dla białoruskich szpitali. Konwój zorganizowała Fundacja Solidarności Międzynarodowej przy logistycznym wsparciu Państwowej Straży Pożarnej.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Przekazać sprzęt medyczny na Białoruś pomogła ambasada w Warszawie i konsulat w Białymstoku. [caption id="attachment_45636" align="alignnone" width="480"] Fot.: poland.mfa.gov.by[/caption] W ramach ruchu #ByCovid19 przedstawiciele białoruskiej diaspory z Polski i innych państw UE kupili 93 termometry bezdotykowe i 280 pulsoksymetrów. Wszystkie trafiły do mińskiego Centrum Organizacji Reagowania Medycznego

Konwój ciężarówek Państwowej Straży Pożarnej z pomocą humanitarną, mającą pomóc białoruskim medykom w walce z koronawirusem, dotarł na Białoruś. Pierwszy rozładunek odbył się w Grodnie.

Rano, 24 kwietnia, jedna z sześciu jadących w konwoju ciężarówek została rozładowana na terenie Grodzieńskiego Obwodowego Klinicznego Szpitala Chorób Zakaźnych. Rozładunek ciężarówki z pomocą, przeznaczoną dla służby zdrowia obwodu grodzieńskiego, odbywał się w obecności konsula generalnego RP w Grodnie Jarosława Książka i dużej liczby dziennikarzy z białoruskich mediów państwowych oraz niepaństwowych.

Jak powiedział dziennikarzom kierownik konwoju – kapitan Państwowej Straży Pożarnej Jakub Siczek -przekroczenie granicy przez konwój w punkcie granicznym Kuźnica Białostocka-Bruzgi przebiegł sprawnie i bez zakłóceń. – Bardzo dobrze współpracujemy ze stroną białoruską, na prośbę której Polska przekazała dostarczaną przez nas pomoc – mówił oficer na dziedzińcu szpitala zakaźnego w Grodnie. Dodał, że w Grodnie wyładowano 7 500 litrów płynów do dezynfekcji oraz 25 tysięcy maseczek chirurgicznych.

Ta pomoc zostanie rozdzielona między placówkami służby zdrowia w obwodzie grodzieńskim, a jej część jeszcze dzisiaj trafi do Werenowa, będącego stolicą rejonu, zamieszkałego w ponad 80-ciu procentach przez obywateli białoruskich narodowości polskiej. Przedstawiciele służby zdrowia rejonu werenowskiego byli obecni podczas rozładunku w Grodnie pomocy humanitarnej z Polski.

– Polska i Białoruś są sąsiadami. Możemy po sąsiedzku się z czymś nie zgadzać i nawet się spierać, ale, jak wiadomo, dobrego sąsiada, podobnie jak przyjaciela, poznaje się w biedzie. Polska chce być dobrym sąsiadem dla Białorusi, dlatego, jako pierwsza, natychmiastowo, zareagowała na apel strony białoruskiej, skierowany do krajów Unii Europejskiej o udzielenie pomocy w walce z epidemią koronawirusa – powiedział mediom konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek.

Dyplomata wytłumaczył, że udział w akcji humanitarnej Państwowej Straży Pożarnej jest związany z tym, że to właśnie strażacy okazali się najlepiej przygotowani od strony technicznej, organizacyjnej i logistycznej do szybkiego wykonania tego typu zadania. Podmiotem zaś, który zgromadził i przekazał dostarczoną na Białoruś pomoc jest Fundacja Solidarności Międzynarodowej, będąca fundacją Skarbu Państwa, powołaną do niesienia pomocy innym krajom.

Jeszcze dzisiaj reszta konwoju z polską pomocą humanitarną ma dotrzeć do Mińska, gdzie zostaną rozładowane pozostałe pięć ciężarówek, wiozące białoruskim medykom płyny do dezynfekcji, maseczki chirurgiczne oraz lek Arechin.

 

Znadniemna.pl

Konwój ciężarówek Państwowej Straży Pożarnej z pomocą humanitarną, mającą pomóc białoruskim medykom w walce z koronawirusem, dotarł na Białoruś. Pierwszy rozładunek odbył się w Grodnie. Rano, 24 kwietnia, jedna z sześciu jadących w konwoju ciężarówek została rozładowana na terenie Grodzieńskiego Obwodowego Klinicznego Szpitala Chorób Zakaźnych. Rozładunek

Pandemia koronawirusa ogranicza aktywność oddziałów Związku Polaków na Białorusi, ale nie zwalnia z obowiązku dbania o miejsca pamięci. Wiedzą o tym członkowie Oddziału ZPB w Wołkowysku. Z zachowaniem bezpiecznego dystansu, z maseczkami ochronnymi na twarzach, wysprzątali oni Cmentarz Wojenny 1920 roku w swoim mieście.

Robienie wiosennych porządków na rozsianych po Białorusi polskich nekropoliach wojennych jest tradycyjnym zadaniem terenowych oddziałów ZPB. Oddział ZPB w Wołkowysku opiekuje się jednym z największych cmentarzy z okresu wojny polsko-bolszewickiej na Białorusi i z roku na rok utrzymuje tę nekropolię we wzorowym stanie.

Przed nadejściem świąt majowych Polacy Wołkowyska na czele z prezes miejscowego oddziału ZPB Marią Tiszkowską postanowili zrobić porządki w miejscu wiecznego spoczynku żołnierzy z okresu wojny z czerwonym najeźdźcą, żeby nawet przypadkowy przechodzień mógł się przekonać, że miłość do Ojczyzny, jej bohaterów i dbanie o ich pamięć jest wśród Polaków mocniejsza od każdej zarazy.

Znadniemna.pl, fot.: facebook.com

Pandemia koronawirusa ogranicza aktywność oddziałów Związku Polaków na Białorusi, ale nie zwalnia z obowiązku dbania o miejsca pamięci. Wiedzą o tym członkowie Oddziału ZPB w Wołkowysku. Z zachowaniem bezpiecznego dystansu, z maseczkami ochronnymi na twarzach, wysprzątali oni Cmentarz Wojenny 1920 roku w swoim mieście. Robienie wiosennych

Polska na prośbę strony białoruskiej wysłała do swojego wschodniego sąsiada konwój z pomocą humanitarną, która ma wesprzeć białoruską służbę zdrowia w walce z koronawirusem. Ciężarówki przekroczą polsko-białoruską granicę 24 kwietnia rano i rozładują część darów w Grodnie, po czym pojadą do Mińska.

Pomoc dostarczana z Polski białoruskim medykom to środki ochrony osobistej oraz leki, m.in.: 77 590 litrów płynów do dezynfekcji, 100 000 maseczek chirurgicznych, 1000 opakowań leku Arechin.

Konwój z pomocą wyruszył dzisiaj z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 8 Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie i jest kierowany do Krajowego Centrum Organizacji Reagowania Medycznego w Mińsku.

Akcję humanitarną Polski skomentował na facebooku minister-członek Rady Ministrów RP, wykonujący zadania szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP, Michał Dworczyk:

„W dobie pandemii, która okazuje się dla wszystkich wielkim egzaminem, potrzebna jest nam sąsiedzka solidarność. W ramach interwencyjnej pomocy Polska wysyła na Białoruś transport płynu do dezynfekcji, maseczek i leków – ich znaczna część trafi do Polonii w Obwodzie Grodzieńskim” – napisał polityk, będący przyjacielem Związku Polaków na Białorusi, a także mężem zaufania ZPB.

Znadniemna.pl

Polska na prośbę strony białoruskiej wysłała do swojego wschodniego sąsiada konwój z pomocą humanitarną, która ma wesprzeć białoruską służbę zdrowia w walce z koronawirusem. Ciężarówki przekroczą polsko-białoruską granicę 24 kwietnia rano i rozładują część darów w Grodnie, po czym pojadą do Mińska. Pomoc dostarczana z Polski

Przejdź do treści