HomeStandard Blog Whole Post (Page 162)

„Pozwólcie mi odejść do domu Ojca” – prosił św. Jan Paweł II w ostatnich chwilach swojego ziemskiego życia.

JPII

Zdjęcie zrobione przez SB przed katedrą we Włocławku na 1000-lecie Chrztu Polski – kardynał Karol Wojtyła, prymas Stefan Wyszyński i biskup włocławski Jan Zaręba.

2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37 zmarł papież Jan Paweł II. Odszedł człowiek, z którym emocjonalnie związane były co najmniej trzy pokolenia Polaków i chrześcijan na całym świecie. W tym roku rocznica śmierci świętego Jana Pawła II ma wymiar szczególny.

31 stycznia świat obiegł komunikat Stolicy Apostolskiej. Zapowiadane na ten dzień audiencje zostały odwołane. Papież zachorował na grypę. 1 lutego stan zdrowia Ojca Świętego uległ pogorszeniu. Lekarze uznali, że w związku z zapaleniem krtani i skurczami tchawicy konieczna jest hospitalizacja. Według raportu watykańskiego Biura Prasowego o 22.50 papieża zawieziono karetką do kliniki Gemelli.

Po zabiegach udrażniających drogi oddechowe stan pacjenta ustabilizował się, jednak nie na tyle, żeby mógł On opuścić klinikę. Pobyt w szpitalu przedłużał się. W Środę Popielcową papież, podczas mszy w swoim apartamencie w klinice Gemelli, poświęcił popiół, którym głowę posypał mu arcybiskup Stanisław Dziwisz.

Przed kliniką koczowali dziennikarze. Informacje o stanie zdrowia Ojca Świętego nie schodziły z pierwszych stron gazet. 10 lutego o godzinie 19.40 Jan Paweł II powrócił do Watykanu. Kolejne dni przynosiły coraz gorsze informacje. Papież czuł się źle. Każdego wieczora powracały duszności i ataki kaszlu. Dawało o sobie znać zwężenie krtani. 24 lutego lekarze podjęli decyzję o ponownym umieszczeniu papieża w szpitalu.

JPII_4

Wieczorem watykański rzecznik poinformował, że Ojciec Święty przeszedł zabieg tracheotomii. Stan pacjenta był dobry i już w kilkadziesiąt godzin później można było rozpocząć ćwiczenia oddechowe i mowy. 6 marca, w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, Jan Paweł II odprawił mszę świętą w kaplicy przylegającej do szpitalnego apartamentu. Z wielkim wysiłkiem, słabym jeszcze głosem udzielił wiernym błogosławieństwa z okna kliniki.

13 marca o godzinie 18.40 Ojciec Święty powrócił do Watykanu. W prywatnych apartamentach stanęła kompletna aparatura medyczna a w sąsiednich pokojach czuwał zespół dziesięciu lekarzy i czterech pielęgniarzy. Wydawało się, że kryzys minął. Papież wracał do zdrowia, miał jedynie kłopoty z przełykaniem i mówieniem. Źle odżywiany organizm słabł.

20 marca w Niedzielę Palmową a także w Wielką Środę Ojciec Święty ukazał się w oknie prywatnej biblioteki. Jedynie ruchem rąk pobłogosławił wiernych. Jan Paweł II nie uczestniczył w obrzędach Wielkiego Tygodnia. 27 marca w niedzielę Wielkanocną orędzie „Urbi et Orbi” odczytał za niego sekretarz stanu kardynał Angelo Sodano

Ojciec Święty był jednak przez cały czas obecny, stał w oknie swojego apartamentu, trzymając kartki z tekstem orędzia. Tej niedzieli cały świat modlił się o zdrowie dla papieża. Szczególnie brzmiała modlitwa polskich żołnierzy stacjonujących w Iraku. Gdy w małej, drewnianej kaplicy w bazie Echo, w Diwaniji zabrzmiało: „(…) i prośmy Boga o zdrowie dla papieża Jana Pawła II” – na placu Świętego Piotra Ojciec Święty usiłował wymówić słowa błogosławieństwa „Urbi et Orbi”.

JPII_1

30 marca Stolica Apostolska opublikowała komunikat informujący o konieczności odżywiania papieża poprzez sondę żołądkową. Tego samego dnia Jan Paweł II po raz ostatni pokazał się publicznie. Z okna apartamentu jedynie gestami pobłogosławił zgromadzonych wiernych. Następnego dnia, według relacji Jego najbliższego otoczenia, Ojciec Święty czuł się źle. Miał dreszcze a temperatura ciała podskoczyła do prawie 40 stopni Celsjusza.

– Nastąpił silny szok septyczny połączony z zapaścią sercowo–naczyniową spowodowaną infekcją dróg moczowych – tak brzmiał kolejny komunikat medyczny. Tym razem Jan Paweł II nie zgodził się na wyjazd do kliniki Gemelli. Jego wolą było aby, bez względu na stan zdrowia pozostać w Watykanie. Niemal wszystkie stacje radiowe i telewizyjne stopniowo zawieszały emisję cyklicznych audycji. Koncentrowano się na informacjach z Pałacu Apostolskiego.

Rankiem 1 kwietnia, około 6.00, Jan Paweł II w swoich prywatnych apartamentach koncelebrował mszę. Około 7.15 wysłuchał czternastu stacji drogi krzyżowej. Jak mówią świadkowie: „(…) przy każdej czynił znak krzyża”. Następnie poprosił o przeczytanie przedpołudniowej modlitwy brewiarzowej i fragmentów Pisma Świętego.

W piątkowe popołudnie zdementowano wiadomość jednej z włoskich telewizji jakoby Jan Paweł II pozostawał w śpiączce. Tymczasem do Rzymu przybył wikariusz generalny dla diecezji Rzymu – Camillo Ruini. Cel jego wizyty w Watykanie nie został ujawniony, ale zgodnie z prawem kanonicznym, to właśnie On miał poinformować wiernych o śmieci papieża.

JPII_3

Tego dnia Radio Watykańskie podało, że Jan Paweł II, mimo złego stanu zdrowia, pobłogosławił dwie pary złotych koron dla jasnogórskiego wizerunku Matki Boskiej. Jedną z nich kardynał Marian Jaworski ukoronował nazajutrz mozaikę Matki Boskiej Częstochowskiej w podziemiach Watykanu. Druga była jubileuszowym darem dla klasztoru na Jasnej Górze w 350. rocznicę zwycięskiej obrony sanktuarium przed Potopem Szwedzkim.

Korony to dar wdzięczności za opiekę nad Kościołem, ojczyzną i Janem Pawłem II. Na wieść o chorobie papieża odwołano festyny kończące we Włoszech kampanię wyborczą do samorządów. Późnym popołudniem, przy łóżku chorego odprawiono mszę świętą – podały światowe agencje prasowe. Papież koncelebrował mszę z przymkniętymi oczami. W momencie przeistoczenia otwierał szerzej oczy i podnosił dwukrotnie rękę: nad chlebem i winem. Na „Baranku Boży” uderzył się w piersi.

Kardynał Marian Jaworski udzielił mu namaszczenia chorych a o 19.17 Ojciec Święty przyjął komunię. Tego wieczora po raz pierwszy świat zaczął wątpić w witalne siły papieża. W kościołach na całym świecie gromadzili się wierni. Na placu Świętego Piotra przybywało Polaków: „(…) modlimy się o to, żeby spełniła się do końca Wola Boża w życiu Ojca Świętego” – mówili.

„Modlimy się, żeby do końca dał świadectwo: wiary, nadziei i miłości. Całą noc będziemy się modlić może jeszcze raz się podniesie z choroby. Jest silny. Ma matkę Teresę, ojca Pio i ma swoją Maryję”. Za Jana Pawła II modlił się również korpus dyplomatyczny akredytowany przy Stolicy Apostolskiej.

Mszy w polskim kościele świętego Stanisława w Rzymie przewodniczył arcybiskup Edward Nowak. „To była inicjatywa serca” – powiedziała po mszy ambasador Hanna Suchocka. „Zadzwoniło do mnie parę pań ambasadorów z pytaniem, co możemy wspólnie zrobić dla Ojca Świętego. Początkowo myślałam o modlitwie różańcowej, ale później wydało mi się, że ten polski kościół jest takim właściwym miejscem w tym momencie. Musimy mieć do końca nadzieję, bo gdybyśmy ją stracili to byłoby nam bardzo ciężko a w przypadku tego Ojca Świętego, jak mówili niektórzy ambasadorowie, możemy oczekiwać nawet cudu”.

JPII_5

Niezwykle wzruszony inicjatywą korpusu dyplomatycznego był arcybiskup Edward Nowak, który powiedział Radiu Watykańskiemu: „Bardzo mnie uderzyła ta inicjatywa, żeby zebrać się razem, żeby wspólnie pomodlić się za Ojca Świętego. Naprawdę był to moment bardzo wzruszający. Nawet w pewnych chwilach brakowało mi głosu”.

W Polsce odprawiano msze w intencji zdrowia papieża. Młodzież organizowała akcje łączności duchowej z Janem Pawłem II. „My, jeśli kogoś kochamy, a w odniesieniu do Ojca Świętego wielu tę miłość wyznaje, to trwamy w przeświadczeniu, że On będzie żył wiecznie” – te słowa księdza doktora Wojciecha Szukalskiego, wypowiedziane na antenie Polskiego Radia Pomorza i Kujaw, trafnie oddały nastroje milionów Polaków.

Kolejne komunikaty medyczne niestety nie były optymistyczne. Wciąż pogłębiała się niewydolność sercowo-naczyniowa, nerkowa i oddechowa. Około 20.31 świat na kilka minut zamarł. Jedna ze stacji telewizyjnych podała wiadomość o śmierci papieża. Wszyscy wstrzymali oddech. Przez dwadzieścia minut ton relacji radiowo-telewizyjnych sugerował, że to się właśnie dokonało.

Około 20.48 usłyszałem: „To nie jest prawda! Ojciec Święty żyje!” Te słowa wykrzyczał mi do słuchawki telefonu ojciec Konrad Hejmo, stojący pod oknami papieskich apartamentów. Wszyscy, którzy wówczas pełnili ze mną dyżur w redakcji, a także nasi słuchacze, odetchnęli z ulgą.

„Jeśli przeżyje noc, będzie żył” – usłyszeliśmy od jednego z tych, którzy telefonicznie składali papieżowi życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Tego wieczora, po raz kolejny plac Świętego Piotra wypełnił się ludźmi.

JPII_2

W kościołach odprawiano nabożeństwa w intencji Jana Pawła II. Wierni nie szli do domów. Chcieli, chociaż symbolicznie, być z papieżem. W sobotę 2 kwietnia około 7.30, podczas mszy, Karol Wojtyła zaczął tracić przytomność. Gwałtownie wzrosła temperatura ciała. Oddech stał się płytki.

Około 15.30 papież wypowiedział po polsku ostatnie słowa swojego pontyfikatu: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. Przed 19.00 stracił przytomność. Kolejne komunikaty medyczne Stolicy Apostolskiej nie przynosiły nic nowego. „Jest silny. Wyjdzie z tego” – mówili wierni zgromadzeni na placu Świętego Piotra.

„Jesteśmy tu dziś, będziemy i jutro. Zostaniemy z Tobą całą noc” – powtarzali Ci, którzy zamierzali przez noc czuwać pod papieskimi oknami i w kościołach na całym świecie. Tymczasem, jak wynika z raportu Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Ojciec Święty odchodził.

Na monitorze widać było oznaki stopniowego zaniku funkcji życiowych organizmu. Zgodnie z polską tradycją półmrok pokoju, w którym powoli gasł papież, rozświetlała niewielka gromnica. O godzinie 20.00, przy łóżku umierającego rozpoczęła się msza z niedzieli Miłosierdzia Bożego. Liturgii przewodniczył arcybiskup Stanisław Dziwisz. Koncelebrowali z nim kardynał Marian Jaworski, arcybiskup Stanisław Ryłko i ksiądz Mieczysław Mokrzycki.

Polskie pieśni kościelne mieszały się z dobiegającymi zza okien śpiewami młodzieży modlącej się na placu Świętego Piotra. O godzinie 21.37 Jan Paweł II zasnął w Panu. Oficjalnie śmierć papieża stwierdził lekarz Renato Buzzonetti. Zgodnie z watykańskimi przepisami elektrokardiogram wyłączono dopiero po dwudziestu minutach.

Papież Polak, Jan Paweł II, odszedł. Na placu Świętego Piotra zapadła głucha cisza. Łzy płynęły po policzkach tych, którzy towarzyszyli Ojcu Świętemu w ostatniej drodze. Mrok rozświetlały tysiące świec, z którymi wierni przyszli pożegnać papieża.

Około 23.00 rozdzwoniły się dzwony we wszystkich kościołach świata. W miejscach związanych z osobą Jana Pawła II palono znicze. Pod ścianami świątyń, gdzie wisiały tablice upamiętniające Jego pobyt, pod pomnikami, szkołami i szpitalami noszącymi Jego imię płonęły ognie.

Tej nocy kilkukilometrowe szpalery świec zobaczyć można było wzdłuż ulic noszących imię Jana Pawła II.

Maciej Jastrzębski, IAR

"Pozwólcie mi odejść do domu Ojca" - prosił św. Jan Paweł II w ostatnich chwilach swojego ziemskiego życia. [caption id="attachment_15655" align="alignnone" width="500"] Zdjęcie zrobione przez SB przed katedrą we Włocławku na 1000-lecie Chrztu Polski - kardynał Karol Wojtyła, prymas Stefan Wyszyński i biskup włocławski Jan Zaręba.[/caption] 2

Ksiądz Andrzej Bulczak, przez ostatnie 14 lat proboszcz parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem Jezusa Miłosiernego w Postawach, został oskarżony przez władze białoruskie o działalność ekstremistyczną.

Ksiądz Andrzej w czasie swojej posługi na Białorusi wybudował dwa kościoły – w Czasznikach i Postawach. Ale ostatnio zainteresowali się nim funkcjonariusze milicji. Powodem było wideo zamieszczone na początku marca na kanale YouTube, którego gospodarzem jest kapłan wraz z młodzieżą z parafii.

Chodzi o krótki film zatytułowany „List”, w którym młoda Białorusinka Natalia pisze poruszający list do Polek i Polaków, tłumacząc, że jej rodacy naprawdę są przeciwko wojnie i nie należy postrzegać Białorusinów przez pryzmat łukaszenkowskiego reżimu.

Tłem dla słów Natalii są fragmenty materiałów z logo Biełsatu i historycznej biało-czerwono-białą flagi, która na reżim działa jak płachta na byka.

To właśnie ten film stał się podstawą wszczęcia sprawy administracyjnej, która wprawdzie jeszcze nie trafiła do sądu – skierowano ją do rewizji, ale ksiądz Bulczak wolał nie czekać na zkończenie procesu i wyrok.

I stanął przed wyborem: więzienie, albo wyjazd  Białorusi.

Wybrał ten drugi wariant. 29 marca opuścił Białoruś. Tym bardziej, że w połowie maja miało wygasnąć zezwolenie ks. Andrzeja na posługę  na Białorusi. W takich okolicznościach wolał nie ryzykować i wyjechać  Białorusi, gdzie spędził połowę swojego kapłańskiego życia.  

Ma nadzieję, że to tylko na jakiś czas i wkrótce wróci do swoich parafian.
Film „List”:

Znadniemna.pl za Kresy24.pl Na zdjęciu: ksiądz Andrzej Buczak, fot.: katolik.life

Ksiądz Andrzej Bulczak, przez ostatnie 14 lat proboszcz parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem Jezusa Miłosiernego w Postawach, został oskarżony przez władze białoruskie o działalność ekstremistyczną. Ksiądz Andrzej w czasie swojej posługi na Białorusi wybudował dwa kościoły – w Czasznikach i Postawach. Ale ostatnio zainteresowali się nim funkcjonariusze milicji. Powodem było wideo zamieszczone na początku marca

Irena Biernacka, członkini Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, wywieziona do Polski z białoruskiego więzienia bez możliwości powrotu do rodzinnej Lidy, na zasadach wolontariackich podjęła się funkcji dyrektora Ośrodka Polska 360 Konstancin-Jeziorna, prowadzonego  dla uchodźców wojennych z Ukrainy przez Fundację Polska 360.

Ośrodek, którym zarządza działaczka ZPB, stał się tymczasowym domem dla 32 Ukraińców, uciekających przed bombami i rakietami, zrzucanymi na ich wsie i miasta przez rosyjskich agresorów, wykonujących rozkazy zbrodniarza wojennego, jakim stał się Putin, kiedy zdecydował się na mordowanie ludności cywilnej w napadniętym przez siebie kraju.

Poprosiliśmy Irenę Biernacką, żeby  opowiedziała o swojej obecnej działalności.

Stanowisko dyrektora kojarzy się z gabinetem, zespołem podwładnych i dobrą płacą. Czy  dyrektor Ośrodka Polska 360 Konstancin-Jeziorna ma to wszystko zapewnione?

– Nasz ośrodek powstał, jako społeczna inicjatywa Fundacji Polska 360, w której udzielam się jako wolontariusz. Na wolontariackich zasadach prowadzę także ten ośrodek, który 17 marca przyjął pierwszych uchodźców, a w chwili obecnej ma komplet mieszkańców – 32 osoby. Jako osoba, której powierzono prowadzenie ośrodka, staram się zapewnić wszystkim moim podopiecznym maksymalnie komfortowe warunki pobytu w ośrodku. Jak już wspomniałam, prowadzę ośrodek, jako wolontariusz. Muszę więc wykombinować sobie dodatkowy czas, aby zarobić na spłacenie czynszu za mieszkanie komunalne, które otrzymałam od władz Białegostoku.

Z czego zatem utrzymuje się ośrodek i jego mieszkańcy?

– Z darowizn. Od ludzi dobrej woli i wielkiego serca otrzymujemy nieodpłatnie produkty spożywcze, z których razem z mieszkającymi w ośrodku paniami z Ukrainy przygotowujemy posiłki dla wszystkich mieszkańców ośrodka. Ludzie przynoszą nam także środki higieny, chemię gospodarczą i inne rzeczy codziennego użytku.  Niemal każdego dnia znajduje się jakiś dobry i hojny człowiek, bądź firma i kupuje nam jakieś niezbędne do życia sprzęty. A wczoraj, na przykład, spotkała nas wielka radość, bo ze zbiórki pieniężnej, przeprowadzonej przez mieszkańców Osiedla Cegielnia Oborska w Konstancinie, zakupiono dla naszego Ośrodka wspaniałą pralko-suszarkę marki Beko.

Czy ludzie, trafiający do Ośrodka chcą tylko przeczekać tutaj wojnę i wrócić do swoich domów?

– Większość moich podopiecznych tak właśnie planuje swoją przyszłość. Trafiają się jednak także tacy, którzy opuszczają Ośrodek, gdyż chcą być samodzielni i samowystarczalni, a więc znajdują pracę w innym regionie Polski, albo w innym kraju i nas opuszczają. Na każde zwalniające się miejsce szybko zgłasza się kolejny potrzebujący.

Mówisz, że w wolnym od prowadzenia ośrodka czasie musisz dorabiać na spłacenie czynszu za mieszkanie. Po co zgodziłaś się na to nieodpłatne dyrektorstwo, skoro sama potrzebujesz pomocy?

– Siedziałam w łukaszenkowskim więzieniu i wiem, jak to jest, kiedy ludzie są w potrzebie. Mieszkańcy naszego Ośrodka, uciekając do Polski przed rakietami i bombami, stracili wszystko. Mnie też wyrzucili z Białorusi za graniczny szlaban bez niczego. Na Białorusi zostawiłam duży dom i dobytek całego życia. Wciąż mnie boli, że wszystko straciłam, więc pomagając innym, pomagam też sobie. Robiąc to, zapominam o swoich problemach i czuje się lepiej. Poza tym moje wolontariackie dyrektorstwo ma niebawem zamienić się w normalną opłacaną pracę. Fundacja Polska 360 i jej prezes Artur Kondrat, z którym od wielu lat współpracuję, postanowił stworzyć dla mnie w Ośrodku legalne odpłatne miejsce pracy. Sprawdza się zatem zasada, że jeśli pomagasz innym, to obowiązkowo znajdzie się ktoś, kto pomoże tobie.

Na budynku Ośrodka Polska 360 Konstancin-Jeziorna wiszą flagi Ukrainy, Polski oraz wolnej i niepodległej Białorusi. Ten ostatni został zawieszony ze względu na dyrektor Ośrodka i symbolizuje solidarność okupowanego przez Rosję narodu Białorusi z walczącym z rosyjskim okupantem narodem Ukrainy

Irena Biernacka (po prawej)

Codziennie do Ośrodka przybywają darczyńcy

Ośrodek otrzymał w darze wymarzoną pralko-suszarkę

 

Znadniemna.pl

Irena Biernacka, członkini Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, wywieziona do Polski z białoruskiego więzienia bez możliwości powrotu do rodzinnej Lidy, na zasadach wolontariackich podjęła się funkcji dyrektora Ośrodka Polska 360 Konstancin-Jeziorna, prowadzonego  dla uchodźców wojennych z Ukrainy przez Fundację Polska 360. Ośrodek, którym zarządza działaczka

Przetrzymywany w białoruskim więzieniu dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut został w czwartek, 31 marca, laureatem Wiktora – nagrody przyznawanej przez Akademię Wiktorów w kategorii dziennikarz roku. Gala wręczenia nagród za rok 2021 właśnie odbywa się w Warszawie.

„W roku 2021 patrzyliśmy na to, co dzieje się na Białorusi, ludzie trafiali do więzień tylko za to, że odważyli się zaśpiewać piosenkę przed swoim domem (…) potrzebujemy jedności” – mówiła dziennikarka Arleta Bojke, która ogłosiła, że nagrodę otrzymuje przetrzymywany w białoruskim więzieniu Andrzej Poczobut.

Nominowani w tej kategorii byli także: Przemysław Babiarz, Elżbieta Jaworowicz, Piotr Kraśko oraz Bogdan Rymanowski.

Poczobut w marca 2021 roku został zatrzymany w związku ze sprawą karną o „podżeganie do nienawiści”. Do tej pory przebywa w białoruskim więzieniu.

Wiktor dla sportowca roku trafił natomiast do Roberta Lewandowskiego. Statuetkę odebrała matka polskiego piłkarza. Nawiązując do decyzji o nie rozgrywaniu meczu z Rosją prowadząca powiedziała: „Reprezentacja Polski opowiedziała się po stronie wartości i wygrała”. W tej kategorii nominowani byli również Róża Kozakowska, Dawid Kubacki i Iga Świątek i Anita Włodarczyk.

Pomysłodawcą konkursu jest dziennikarz i producent telewizyjny Józef Węgrzyn. Po raz pierwszy Wiktory wręczono 23 grudnia 1985 roku. Na swoich ulubieńców z małego ekranu głosowali widzowie Kuriera Warszawskiego i czytelnicy „Życia Warszawy”. W 1992 roku powołano do życia, na wzór Hollywood, Akademię Telewizyjną składającą się z dotychczasowych laureatów poprzednich edycji. W 2005, na dwudziestolecie Wiktorów, nazwę Akademii Telewizyjnej zamieniono na Akademię Wiktorów.

Statuetka Wiktora przyznawana jest w dziesięciu kategoriach, przy czym laureatów dziewięciu z nich typuje gremium złożone z dotychczasowych zdobywców tego wyróżnienia, dziesiątego zaś przyznaje publiczność, głosując na wybraną osobę za pomocą SMS-ów. W tym roku Wiktory zostały przyznane po 7-letniej przerwie.

 Znadniemna.pl za PAP

Przetrzymywany w białoruskim więzieniu dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut został w czwartek, 31 marca, laureatem Wiktora - nagrody przyznawanej przez Akademię Wiktorów w kategorii dziennikarz roku. Gala wręczenia nagród za rok 2021 właśnie odbywa się w Warszawie. "W roku 2021 patrzyliśmy na

Andżelika Borys przebywa w areszcie domowym. Odpoczywa i próbuje nabrać sił po tym, co ją spotkało – powiedział we wtorek rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina. – Niestety nie mogę powiedzieć nic pozytywnego w kwestii Andrzeja Poczobuta – dodał. – Staramy się zrobić wszystko – i nie tylko my – aby połączył się ze swoją rodziną – podkreślił.

W piątek prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys – po rocznym pozbawieniu wolności – opuściła areszt. Borys została zatrzymana w Grodnie 23 marca ubiegłego roku, najpierw za organizację imprezy kulturalnej Grodzieńskie Kaziuki, którą władze uznały za nielegalną. Została za to skazana na 15 dni aresztu, ale dodatkowo zarzucono jej podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz sianie niezgody na tle narodowym, religijnym i językowym. Według prokuratury, Borys miała działać na rzecz „rehabilitacji nazizmu”. Grozi za to od pięciu do dwunastu lat więzienia. Dwa dni po zatrzymaniu Borys zatrzymano również aktywistę ZPB i dziennikarza Andrzeja Poczobuta.

Rzecznik MSZ: Andżelika Borys w areszcie domowym próbuje nabrać sił

Rzecznik MSZ Łukasz Jasina zapytany na wtorkowej konferencji prasowej o stan zdrowia Andżeliki Borys oraz o to, co dalej z Andrzejem Poczobutem powiedział, że „był fake news” w sprawie Poczobuta. – Chociaż serce przez chwilę zabiło nam mocniej, że może Andrzej też jest wolny, nawet w tak niedoskonały sposób jak Andżelika Borys, która znajduje się w areszcie domowym – przyznał.

Mówił, że po tym co Borys wycierpiała, znacznie lepiej przebywać „choćby w areszcie domowym, w domu u swojej mamy niż w kobiecym więzieniu, bardzo trudnym i bardzo surowym”. – Andżelika Borys w tej chwili znajduje się w domu. Odpoczywa i próbuje nabrać sił po tym, co ją spotkało. Liczymy, że nabierze ich na tyle, aby była bardziej obecna we wszystkim, co jest możliwe – powiedział rzecznik MSZ.

– Niestety nie mogę państwu powiedzieć nic pozytywnego w kwestii Andrzeja Poczobuta – zaznaczył. – Choć staramy się zrobić wszystko – i nie tylko my – aby połączył się ze swoją rodziną – dodał Jasina.

– Taki to już jest reżim, wszyscy wiemy, jaki on jest. Ten łut szczęścia, jakim jest wyjście Andżeliki Borys nie powinien nam przesłonić, że istota białoruskiego reżimu się całkowicie nie zmieniała i że jest on okrutny nawet wobec tych, którzy do niego przystali dobrowolnie, jak choćby pan Emil Czeczko – powiedział rzecznik MSZ.

Znaadniemna.pl za PAP

Andżelika Borys przebywa w areszcie domowym. Odpoczywa i próbuje nabrać sił po tym, co ją spotkało - powiedział we wtorek rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina. - Niestety nie mogę powiedzieć nic pozytywnego w kwestii Andrzeja Poczobuta - dodał. - Staramy się zrobić wszystko -

Wiceprezes ZPB Marek Zaniewski opowiada o uwolnieniu z więzienia prezes ZPB Andżeliki Borys.

Aleksander Roman

Wiceprezes ZPB Marek Zaniewski opowiada o uwolnieniu z więzienia prezes ZPB Andżeliki Borys. [video width="1280" height="720" mp4="https://glosznadniemna.pl/wp-content/uploads/2022/03/Marek-Zaniewski_-Andzelika-Borys-zostala-uwolniona-z-wiezienia.mp4"][/video] Aleksander Roman

Ofiarom wojny na Ukrainie i Polakom, więzionym na Białorusi przez reżim Aleksandra Łukaszenki, będącego pachołkiem zbrodniarza wojennego Władimira Putina, poświęcili ostatnie, z 24 marca, spotkanie, uczestnicy Wrocławskiego Salonu Jacka Kaczmarskiego.

Gośćmi marcowego spotkania istniejącej od ponad piętnastu lat inicjatywy, upamiętniającej barda „Solidarności”, byli: białoruski bard, dziennikarz i pisarz Zmicier Bartosik oraz duet Judyty i Michała Wilgockich, związanych z  Wrocławskim Salonem Jacka Kaczmarskiego.

Założyciel i gospodarz Wrocławskiego Salonu Jacka Kaczmarskiego, poeta, gitarzysta i kompozytor Szymon Podwin, witając publiczność, przybyłą do wrocławskiej przestrzeni kulturalnej Stary Klasztor, przypomniał, że ostatnie poprzednie spotkanie w ramach Salonu odbyło się 23 lutego, przed samym rozpoczęciem wojny na Ukrainie.  – Ten koncert dedykujemy zatem wszystkim ofiarom tej katastrofy oraz więźniom politycznym na Białorusi, a szczególnie naszym rodakom Andżelice Borys i Andrzejowi Poczobutowi – oznajmił Szymon Podwin.

Nascenie organizator wydarzenia Szymon Podwin

Na program koncertowy Zmiciera Bartosika złożyły się piosenki rosyjskich bardów, przetłumaczone na język białoruski przez klasyka białoruskiej poezji Ryhora Baradulina. Były to białoruskojęzyczne wersje nieśmiertelnych utworów  m.in.: Bułata Okudżawy, Włodzimierza Wysockiego i Aleksandra Wertyńskiego. Publiczność niezwykle ciepło przyjęła białoruskojęzyczną interpretację „Modlitwy” Okudżawy oraz jego antywojenny „Omen”, Poruszyło obecnych także autorskie, w przypadku Zmiciera Bartosika, wykonanie piosenki pt. „Harodnia 1795” oraz „Sztormu” Włodzimierza Wysockiego.

Gra i śpiewa Zmicier Bartosik

W wykonaniu  Judyty i Michała Wilgockich publiczność usłyszała utwory Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego.

Duet Judyty i Michała Wilgockich

Michał Wilgocki, pomimo tego, że jest artystą, pracuje, jako dziennikarz dla „Gazety Wyborczej”, a więc jest kolegą Andrzeja Poczobuta, o którym wiele słyszał, chociaż nigdy nie spotkał.

Andrzejowi Poczobutowi i jego korespondowaniu z żona Oksaną Michał Wilgocki poświęcił wykonanie piosenki Jacka Kaczmarskiego pt. „Listy”. Przed jej wykonaniem powiedział: „Oksana Poczobut napisała, że przestała dostawać listy od męża. Wiemy, że chorował na covid, wiemy, że ma problemy z sercem, wiem, że wskutek zbliżenia tych dwóch paskudnych dyktatorów (Łukaszenki i Putina – red.) w ostatnim czasie reżim w więzieniach białoruskich, choć to trudne jest do wyobrażenia, może być jeszcze gorszy i cięższy. I dlatego nawet w beznadziei zagramy piosenkę „Listy”…”.

Michał Wilgocki występował w koszulce z portretem Andrzeja Poczobuta

„Podziwiam to, co robił i co robi teraz Związek Polaków na Białorusi. Mam nadzieję, że wszyscy więźniowie polityczni wyjdą na wolność i spotkamy się w wolnej Białorusi. A nagroda dziennikarska (w grudniu 2021 Andrzej Poczobut został Dziennikarzem Roku) czeka na Andrzeja w redakcji na Czerskiej”-  powiedział między występami Michał Wilgocki, który specjalnie na koncert włożył koszulkę z portretem Andrzeja Poczobuta.

Koncert zakończył się wspólnym wykonaniem przez biorących w nim udział artystów legendarnych „Murów” Jacka Kaczmarskiego, które zabrzmiały w trzech językach:, po polsku, białorusku i ukraińsku, stając się przesłaniem solidarności dla sąsiadów, za wschodnią granicą Polski.

Dochód z koncertu, który odbył się w ramach Wrocławskiego Salonu Jacka Kaczmarskiego został przeznaczony na pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia

Ofiarom wojny na Ukrainie i Polakom, więzionym na Białorusi przez reżim Aleksandra Łukaszenki, będącego pachołkiem zbrodniarza wojennego Władimira Putina, poświęcili ostatnie, z 24 marca, spotkanie, uczestnicy Wrocławskiego Salonu Jacka Kaczmarskiego. Gośćmi marcowego spotkania istniejącej od ponad piętnastu lat inicjatywy, upamiętniającej barda „Solidarności”, byli: białoruski bard, dziennikarz

Kilkudziesięciu mieszkańców Trójmiasta zgromadziło w sobotę, 26 marca, przy Konsulacie Federacji Rosyjskiej w Gdańsku, żeby trzeci raz w tym roku protestować w miesięcznicę uwięzienia na Białorusi polskich działaczy – prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys oraz jej kolegi z Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta.

Podczas akcji, którą tradycyjnie  zorganizowała Fundacja Łączy nas Polska przy wsparciu redaktorów mediów ZPB zgromadzeni mogli się cieszyć z wypuszczenia 25 marca z celi więziennej Andżeliki Borys i żądać wypuszczenia z aresztu Andrzeja Poczobuta oraz już drugi miesiąc z rzędu solidaryzować się z narodem Ukrainy, stawiającym bohaterski opór zbrodniczej inwazji na ich kraj ze strony Rosji, kierowanej przez mordującego ludność cywilną zbrodniarza wojennego Władimira Putina.

– Zbieramy się pod Konsulatem Generalnym Federacji Rosyjskiej, ponieważ to on tak naprawdę jest przedstawicielstwem reżimu Łukaszenki, który jest wiernym sługą Putina – mówiła pod konsulatem Natalia Nitek-Płażyńska, prezes Fundacji Łączy nas Polska.

– Za to, że pielęgnowali polskość oraz za to, że umiłowali sobie wolność, zostali zamknięci w więzieniu razem z najgorszymi białoruskimi recydywistami. Ale wczoraj stała się rzecz wspaniała. Dowiedzieliśmy się, że pani Andżelika Borys została uwolniona i przebywa obecnie w domu rodzinnym na wsi, gdzie prawdopodobnie odbywa areszt domowy. Liczymy na to, że szybko wróci do zdrowia i nadal będzie przekazywać nam wolę walki o to, co jest elementarne, czyli polskość, wolność oraz godność – mówiła Natalia Nitek-Płażyńska. – Niestety, nadal czekamy na podobną informacje, dotycząca pana redaktora Andrzeja Poczobuta, który od roku jest więziony przez reżim Łukaszenki pod absurdalnym zarzutem – dodała.

O losie więzionych przez reżim Łukaszenki Polakach opowiadał zgromadzonym ich kolega z ZPB, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik. Podkreślał, że wielomiesięczna presja na białoruskie władze, wymuszana na polskim rządzie przez działaczy ZPB i inne organizacje społeczne, przyniosła wymierne korzyści.

– To, że Andżelikę Borys udało się wyrwać z okropnego aresztu w Żodzinie, może świadczyć o tym, że reżim Łukaszenki zaczął zastanawiać się nad swą perspektywą, nad swoim losem. W kontekście toczącej się wojny, w której Łukaszenka, niestety jest sojusznikiem Putina, można powiedzieć że białoruski dyktator zaczął wysyłać jakieś gesty pojednawcze do Zachodu, do Polski, która stała się krajem niezwykle wpływowym w naszej części Europy. Łukaszenka robi to na wszelki wypadek, aby ostatecznie powiedzieć, że tak naprawdę w konflikcie z Ukrainą nie do końca był po stronie Rosji. Oby był to znak, że losy wojny rozstrzygną się na korzyść Ukrainy i spowodują uwolnienie się spod rosyjskiego jarzma także Białorusi, która, niestety, wciąż znajduje się pod rosyjską okupacją- mówił Pisalnik.

Temat wojny w Ukrainie, był, obok uwięzienia Polaków na Białorusi, głównym tematem wystąpień uczestników akcji pod rosyjskim konsulatem. Mówili oni  m.in. o zbrodniczych działaniach Putina, spełniających przesłanki ludobójstwa.

Przy tej okazji radni Prawa i Sprawiedliwości poinformowali zgromadzonych i przybyłe na akcję media o złożeniu interpelacji do władz Gdańska z apelem o dokończenie procesu dekomunizacji przestrzeni publicznej oraz usunięcie wszelkich symboli nawiązujących do Związku Radzieckiego i Armii Czerwonej.

Wedle zapowiedzi organizatorów i uczestników akcji za miesiąc zbiorą się przy Konsulacie Federacji Rosyjskiej w Gdańsku ponownie, żeby, jak mówili do siebie z nadzieją, świętować wypuszczenie na wolność Andrzeja Poczobuta i zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z akcji protestacyjnej przy rosyjskim konsulacie w Gdańsku:

Przemawia Natalia Nitek-Płażyńska, prezes Fundacji Łączy nas Polska

Przemawia Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Przemawia Elżbieta Krzemińska, przewodnicząca Oddziału Pomorskiego i gdańskiego koła Związku Ukraińców w Polsce

Znadniemna.pl

Kilkudziesięciu mieszkańców Trójmiasta zgromadziło w sobotę, 26 marca, przy Konsulacie Federacji Rosyjskiej w Gdańsku, żeby trzeci raz w tym roku protestować w miesięcznicę uwięzienia na Białorusi polskich działaczy – prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys oraz jej kolegi z Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta. Podczas

Decyzja o uwolnieniu prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys z więzienia nie była wyłącznie dobrym gestem ze strony reżimu Alaksandra Łukaszenki, tylko jest związana z pewnymi naszymi działaniami – oświadczył w piątek premier Mateusz Morawiecki.

W piątek po południu rzecznik MSZ Łukasz Jasina poinformował, że prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys został zwolniona z białoruskiego więzienia.

„Ta decyzja nie wzięła się z niczego, nie była wyłącznie dobrym gestem ze strony reżimu (Alaksandra) Łukaszenki, tylko związana jest z pewnymi naszymi działaniami” – powiedział premier Mateusz Morawiecki, pytany o tę sprawę podczas konferencji w Brukseli.

Andżelika Borys została zatrzymana w Grodnie 23 marca ub.r. najpierw za organizację imprezy kulturalnej Grodzieńskie Kaziuki, którą władze uznały za „nielegalną”. Została skazana na 15 dni aresztu, jednak na wolność już nie wyszła, bo władze szybko postawiły jej zarzuty z art. 130. p.3 białoruskiego kodeksu karnego.

Zarzucono jej działania mające na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz siania niezgody na gruncie przynależności narodowej, religijnej, językowej. Według prokuratury Borys miała działać na rzecz „rehabilitacji nazizmu”. Ze wskazanego artykułu na Białorusi grozi za to kara pozbawienia wolności od pięciu do 12 lat.

Dwa dni po zatrzymaniu Borys zatrzymano również aktywistę ZPB i dziennikarza Andrzeja Poczobuta.

Znadniemna.pl za PAP

Decyzja o uwolnieniu prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys z więzienia nie była wyłącznie dobrym gestem ze strony reżimu Alaksandra Łukaszenki, tylko jest związana z pewnymi naszymi działaniami - oświadczył w piątek premier Mateusz Morawiecki. W piątek po południu rzecznik MSZ Łukasz Jasina poinformował, że

Jurij Woskriesienskij, były opozycjonista, współpracujący z reżimem Aleksandra Łukaszenki, poinformował w mediach społecznościowych, że z więzienia w Żodzinie została wypuszczona prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys!

Z informacji pochodzących z twz. „drugiej ręki” wiemy , że została zwolniona, gdyż zastąpiono jej środek zapobiegawczy w postaci aresztu na areszt domowy i pozwolono czekać na proces w domu rodzinnym, czyli w domu mamy Pani Prezes.

Oznacza to, że śledztwo przeciwko prezes ZPB wciąż się toczy, ale przed sądem, jeśli do takiego dojdzie, będzie ona mogła odpowiadać z wolnej stopy. Drugim poszlakowym potwierdzeniem, że Pani Prezes odzyskała wolność i jest na Białorusi jest wiadomość od Polki z Baranowicz, która poinformowała nas, że otrzymała swój list do Andżeliki z więzienia w Żodzinie z napisem: „Adresat nie jest obecny”. Takie napisy na odsyłanych z powrotem listach piszący do więźniów dostają zazwyczaj wówczas, gdy więzień opuścił już zakład karny.

Nie nawiązaliśmy jeszcze niestety kontaktu z samą Andżeliką Borys.  Wiemy tylko, że przebywa razem ze swoją mamą, na której prośbę, napisaną do Aleksandra Łukaszenki  Andżelika Borys wyszła z więziennej celi.

Znadniemna.pl

Jurij Woskriesienskij, były opozycjonista, współpracujący z reżimem Aleksandra Łukaszenki, poinformował w mediach społecznościowych, że z więzienia w Żodzinie została wypuszczona prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys! Z informacji pochodzących z twz. "drugiej ręki" wiemy , że została zwolniona, gdyż zastąpiono jej środek zapobiegawczy w postaci

Przejdź do treści