HomeStandard Blog Whole Post (Page 152)

W zimowy, mroźny dzień, 16 lutego 1939 roku, w niewielkiej białoruskiej wiosce na należącej wtenczas do Polski Grodzieńszczyźnie, urodził się chłopiec, który na stałe zapisał się w historii europejskiej muzyki. Śpiewał i grał przez całe życie. Odszedł na zawsze 17 stycznia 2004 roku w Warszawie.

Czesław Juliusz Wydrzycki, później znany jako Niemen, urodził się we wsi Stare Wasiliszki niedaleko Lidy i Szczuczyna, pobliżu Grodna. Jego ojciec, Antoni, miał, jak twierdzą ludzie jeszcze pamiętający go, przysłowiowe złote ręce. Umiał nastroić fortepian, organy, potrafił naprawić maszynę do pisania, rower czy nawet zegarek. Pan Antoni Wydrzycki był organistą w miejscowym kościele, śpiewał. To właśnie on, żołnierz Armii Krajowej, zaszczepił młodemu Cześkowi zainteresowanie muzyką, które pielęgnowała w nim także matka, Anna z Markiewiczów, śpiewająca w kościelnym chórze.

W domu państwa Wydrzyckich stał fortepian, patefon, stale rozbrzmiewała muzyka. A ich syn pierwsze bardziej profesjonalne kroki stawiał w szkole muzycznej w Grodnie. Później uczył się już w gdańskiej szkole muzycznej w klasie fagotu.

Niedługo po skończeniu 19 lat, w maju 1958 roku, Czesław Wydrzycki ożenił się z Maria Klauzunik z tychże Wasiliszek, z zawodu pielęgniarką. W ramach masowych przesiedleń Polaków z Kresów Wschodnich rodzina Wydrzyckich wyjechała w tym samym roku z Białorusi. Powodem, może nawet głównym, był oczekujący Czesława pobór w szeregi Armii Czerwonej, jak również zaproszenie byłego przywódcy polskich socjalistów Władysława Gomułki do osiedlania się w nowej ojczyźnie.

Młode małżeństwo zamieszkało najpierw w Świebodzinie, a następnie przeniosło się do Białogardu i Kołobrzegu. Wydrzyccy osiedli w Sopocie i tu w 1960 roku przyszła na świat córeczka Maria, którą tata nazywał Misią. Rodzice Misi rozwiedli się jednak w 1971 roku.

Czesław, gdy miał tylko możliwość, odwiedzał rodzinną wieś, choć niezbyt często. Po śmierci pana Antoniego i jego żony Anny, ich dom w Starych Wasiliszkach pozostawał niezamieszkany. Starsza o 13 lat siostra Czesława – Jadwiga, po wyjściu za mąż też wyjechała z rodzinnej miejscowości. Taki stan rzeczy trwał aż do śmierci wielkiego artysty. Dopiero potem lokalna społeczność postanowiła ocalić od zapomnienia ten stary drewniany dom. W miejscowym kościele pojawiła się tablica pamiątkowa ku czci sławnego mieszkańca Wasiliszek.

Na początku 2011 roku w rodzinnym domu Czesława Niemena otworzone zostało niewielkie muzeum. Są tam właściwie tylko trzy małe pomieszczenia. Dwa pokoje i malutka kuchnia. Wystrój wnętrz pozostaje taki, jak wtedy, gdy mieszkali w nich jeszcze rodzice Czesława. Czuje się tam atmosferę lat 60-70. ubiegłego stulecia. A po pomieszczeniach oprowadza i opowiada o nich pan Władimir, emerytowany urzędnik z Nowych Wasiliszek, który osobiście znał autora „Snu o Warszawie”.

Ale przede wszystkim wspomina on tego, z którym, według wielu kochających Niemena, pod względem popularności w tamtych czasach można porównywać tylko zespół „The Beatles”. Na ścianach, na meblach mnóstwo fotografii z różnych okresów życia Niemena i jego bliskich, ale przede wszystkim z czasów jego pobytu jeszcze w Starych Wasiliszkach. Na szafie wysłużony akordeon, na etażerce takaż sama gitara, na których grał Czesiek, na stole patefon z winilowymi płytami. Stół, przy którym siadał, krzesła, jego łóżko, przedmioty codziennego użytku, posłania. No i wszędzie dużo płyt najsłynniejszego mieszkańca Wasiliszek, książek o nim.

W 1963 roku w okresie występów w paryskiej Olympii Czesław Wydrzycki, za radą krytyków muzycznych, zaczął używać artystycznego pseudonimu Niemen, jako bardziej atrakcyjnego marketingowo i łatwiejszego do wymówienia przez cudzoziemców. Po pewnym czasie artysta oficjalnie już zmienił nazwisko na Niemen-Wydrzycki.

– Za każdym razem – wspomina pan Władimir Siniuta – jak tylko Niemen występował w Związku Radzieckim, a później w Rosji – czy to w Moskwie, czy w byłym Leningradzie – zamawiał taksówkę i przyjeżdżał do nas setki kilometrów. Rozmawiał, śpiewał, spacerował po okolicy. Gdy żyła jeszcze jego pierwsza żona, też tu przyjeżdżała wraz z córką. Teraz bywa u nas, choć rzadko, już tylko Misia, czyli Maria Gutowska. Przyjeżdża do dalszej rodziny matki.

– Mamy nadzieję – konkluduje znajomy autora „Pod papugami” – że zawita kiedyś do nas także wnuczka Niemena, Julia Balczunas, która uczy się w tej samej, co i jej dziadek, szkole muzycznej w Gdańsku. Czesiek świetnie znał język rosyjski, a oprócz muzyki, pasjonował się malarstwem, pisał poezje, artykuły krytyczne poświęcone współczesnej muzyce. Grał na wielu instrumentach, a nawet na czymkolwiek, co wcale instrumentu nie przypominało. On do końca był oddany muzyce…

Największym przebojem Czesława Niemena bez wątpienia jest „Dziwny jest ten świat”.

Niemen wystąpił z tą piosenką na 5. KFPP w Opolu. Dostał za nią nagrodę Polskiego Radia. W grudniu 1968 roku odebrał złotą płytę.

Drugim wielkim przebojem Niemena jest „Sen o Warszawie”. Piosenka od 2004 roku jest nieoficjalnym hymnem kibiców Legii Warszawa. Słowa do hitu napisał Marek Gaszyński, niedawno zmarły dziennikarz muzyczny.

W 1975 roku Czesław Niemen poślubił Małgorzatę Krzewińską. Miał dwie córki –  Natalię i Eleonorę. Latem 1976 roku odebrał Złoty Krzyż Zasługi. Z pierwszego małżeństwa z Marią Klauzunik, Niemen miał córkę Marię. W latach 70 przeszedł na wegetarianizm.

Czesław Niemen zmarł 17 stycznia 2004 roku w Warszawie. Miał nowotwór układu chłonnego i długo walczył o życie. Będąc już w szpitalu, przeszedł zapalenie płuc. Został pochowany na cmentarzu Powązkowskim.

Leszek Mikrut

Znadniemna.pl za lublin.naszemiasto.pl/culture.pl

W zimowy, mroźny dzień, 16 lutego 1939 roku, w niewielkiej białoruskiej wiosce na należącej wtenczas do Polski Grodzieńszczyźnie, urodził się chłopiec, który na stałe zapisał się w historii europejskiej muzyki. Śpiewał i grał przez całe życie. Odszedł na zawsze 17 stycznia 2004 roku w Warszawie. Czesław

W Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat represji wobec opozycji białoruskiej, w tym Andrzeja Poczobuta. – Białoruś Łukaszenki to podręcznikowa dyktatura. Dysydenci są wrogami państwa, należy ich zniszczyć – mówił litewski eurodeputowany Petras Austrevicius. Europosłanka PiS Anna Fotyga podkreśliła, że „to nie czas na negocjacje z Łukaszenką”. – Trzeba wzmocnić sankcje – dodała.

Deputowana Europejskiej Partii Ludowej Sandra Kalniete przekonywała, że „wszystkie sankcje dotykające Rosję, powinny dotknąć też Białoruś”. – Izolacja polityczna i dyplomatyczna Rosji powinna zostać rozszerzona o Białoruś. Wszelkie dochodzenia i sprawy przeciwko Rosji w trybunałach międzynarodowych powinny też uwzględnić rolę Białorusi – powiedziała Łotyszka.

– Białoruś Łukaszenki to podręcznikowa dyktatura. Dysydenci są wrogami państwa, należy ich zniszczyć. W przeciwnym razie niezależne i krytyczne głosy stają się zagrożeniem dla monopolu władzy – powiedział Petras Austrevicius, litewski deputowany frakcji Renew Europe.

Eurodeputowana Zielonych Viola von Cramon-Taubadel wymieniła białoruskich opozycjonistów, w tym Alesia Bialackiego oraz Andrzeja Poczobuta. – Oni walczą o inną Białoruś, o demokratyczną Białoruś. Każde złe imperium kiedyś upada, a każdy dyktator poniesie konsekwencje tego, co zrobił – dodała.

Anna Fotyga z PiS zaznaczyła, że „społeczeństwo Białorusi kocha pokój, wolność i demokrację”. – To nie czas na negocjacje z Łukaszenką. Trzeba wzmocnić sankcje – dodała.

Dyktatorzy Rosji i Białorusi: Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka, fot.: kremlin.ru

– Andrzej Poczobut to wieloletni symbol walki o prawa Polaków na Białorusi, prześladowanych od wielu lat przez reżim. Wolność dla Poczobuta, to walka o przyszłość Europy, dlatego ważne jest, aby presja polityczna i gospodarcza Unii Europejskiej wobec reżimów Łukaszenki i Putina była nieugięta – ocenił europoseł PO Tomasz Frankowski.

Andrzej Poczobut skazany

W środę 8 lutego sąd obwodowy w Grodnie skazał Poczobuta, działacza niezależnego Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza, na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Polskie MSZ ten polityczny wyrok nazwało „haniebnym”.

Andrzej Poczobut w czasie sfingowanego procesu sądowego, fot.: belta.by

Zgodnie z białoruską praktyką w przypadku zaskarżenia wyroku, a do niego najpewniej dojdzie, Poczobut pozostanie do czasu rozpatrzenia apelacji w areszcie przy więzieniu nr 1 w Grodnie, swoim rodzinnym mieście. Przebywa tam od października. Wcześniej był przetrzymywany w aresztach w Żodzinie i w Mińsku. Za kratami spędził już niemal dwa lata – od zatrzymania w marcu 2021 roku. Ponieważ proces toczył się przed sądem obwodowym, instancją apelacyjną jest białoruski Sąd Najwyższy.

Przez ponad 660 dni przebywania w areszcie Poczobut ani razu nie miał możliwości spotkania z bliskimi i mógł się spotykać jedynie z adwokatami. 16 stycznia przez kilkanaście minut pierwszej rozprawy (później proces został utajniony) mogła go zobaczyć na sali sądowej najbliższa rodzina – żona Oksana oraz rodzice. Pozostałe osoby, które przyszły do sądu, mogły jedynie zajrzeć do sali przez uchylone na krótko drzwi, gdy ktoś wchodził lub wychodził.

Ogłoszenie wyroku było drugą możliwością zobaczenia Poczobuta. Tym razem na salę sądową wpuszczono żonę i córkę oraz rodziców Andrzeja Poczobuta. Nieliczne miejsca w pomieszczeniu zajęli dziennikarze państwowych mediów. W czasie śledztwa i procesu bliscy aktywisty nie otrzymali ani jednej zgody na widzenie. Teraz, po ogłoszeniu wyroku, sąd powinien wydać zgodę na takie spotkanie, do którego dojdzie na terenie aresztu.

Organizacje praw człowieka uznają Poczobuta za więźnia politycznego, a postępowanie wobec niego za motywowane politycznie. Władze Polski oraz społeczność międzynarodowa apelują do władz Białorusi o uwolnienie aktywisty oraz zaprzestanie represji przedstawicieli mniejszości.

Polski MSZ twierdzi, że niedemokratyczne władze Białorusi przetrzymują Poczobuta jako „zakładnika relacji polsko-białoruskich”. Polski resort dyplomacji zapewnia, że podejmuje działania – jawne i niepubliczne – na rzecz jego uwolnienia.

Znadniemna.pl na podstawie TVN24, PAP

W Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat represji wobec opozycji białoruskiej, w tym Andrzeja Poczobuta. - Białoruś Łukaszenki to podręcznikowa dyktatura. Dysydenci są wrogami państwa, należy ich zniszczyć - mówił litewski eurodeputowany Petras Austrevicius. Europosłanka PiS Anna Fotyga podkreśliła, że "to nie czas na

Od 16 lutego Litwa wstrzymuje ruch pociągów towarowych przez przejście kolejowe z Białorusią Stasiły-Bieniakonie. Zostanie tu zainstalowany stacjonarny system kontroli rentgenowskiej, co ma usprawnić walkę z przemytem – informuje Państwowa Służba Graniczna (VSAT).

Od jutra ruch pociągów towarowych z Białorusi będzie organizowany wyłącznie przez kolejowe przejście graniczne w Kienie, które jest już wyposażone w system kontroli rentgenowskiej.

Ruch pociągów towarowych przez przejście graniczne w Stasiłach zostanie wznowiony po zainstalowaniu tu takiego samego systemu, który ma usprawnić walkę z przemytem – planuje się to zrobić do końca 2024 roku.

Jak podano w komunikacie, środki te są podejmowane ze względu na duże potoki kontrabandy, przewożonej koleją z Białorusi, i wynikające z tego zwiększone zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Litwy.

Według VSAT, w ostatnich latach znacznie wzrosła ilość przemytu, przewożonego z Białorusi w wagonach towarowych przez kolejowe przejście graniczne Staniły-Bieniakonie. W 2022 roku odnotowano 28 przypadków przemytu papierosów, przechwycono 2 540 669 paczek. Stanowi to 87,6 proc. ogółu przechwyconych w ubiegłym roku papierosów, przewożonych koleją.

Średnio w ciągu doby z Białorusi przez kolejowe przejście graniczne Staniły-Bieniakonie wjeżdżały na Litwę dwa pociągi towarowe.

Od czasu wprowadzenia w Kienie systemu kontroli rentgenowskiej przemytnicy zaczęli unikać przewożenia przez ten punkt nielegalnych towarów.

Podobne systemy kontroli rentgenowskiej wkrótce pojawią się na kolejowych przejściach granicznych w Stasiłach i Kibartach.

Znadniemna.pl za L24.lt, fot. BNS/ Kęstutis Vanagas

Od 16 lutego Litwa wstrzymuje ruch pociągów towarowych przez przejście kolejowe z Białorusią Stasiły-Bieniakonie. Zostanie tu zainstalowany stacjonarny system kontroli rentgenowskiej, co ma usprawnić walkę z przemytem – informuje Państwowa Służba Graniczna (VSAT). Od jutra ruch pociągów towarowych z Białorusi będzie organizowany wyłącznie przez kolejowe przejście

Redakcje zrzeszone w Federacji Mediów Polskich na Wschodzie stanowczo potępiają wyrok wydany 8 lutego 2023 r. przez sąd w Grodnie wobec Andrzeja Poczobuta, polskiego i białoruskiego dziennikarza, który został skazany na osiem lat więzienia pod fikcyjnymi zarzutami „rozniecania nienawiści” i „działania na szkodę państwa”.

Zarówno proces, jak i wyrok skazujący są elementami terroru reżimu Aleksandra Łukaszenki, wymierzonego w wolność słowa, dziennikarstwo oraz polską mniejszość narodową. Proces Andrzeja Poczobuta ma charakter polityczny, jest pokazową rozprawą z człowiekiem, którego reżim poddaje praktykom, uznawanym za tortury.

Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od 25 marca 2021 r., gdzie znacząco pogorszył się jego stan zdrowia. Uniemożliwia mu się kontakt z bliskimi, a w trakcie procesu, który trwał za zamkniętymi drzwiami, pozbawiono go możliwości publicznej obrony przed stawianymi absurdalnymi zarzutami, dziennikarze nie mieli wstępu na salę rozpraw.

Równocześnie reżim Aleksandra Łukaszenki prowadzi szeroką kampanię eksterminacji polskiej kultury na Białorusi — zamknął polskie szkoły i znacjonalizował domy polskiej kultury, buldożerami zrównał z ziemią historyczne polskie cmentarze. Uwięziona jest również prezes Związku Polaków na Białorusi, Andżelika Borys. Zwalczani są także niezależni dziennikarze, dziesiątki których przebywają w uwięzieniu.

FMPnW wyraża protest przeciw skazaniu Andrzeja Poczobuta i apeluje do władz Białorusi o jego niezwłoczne uwolnienie. Apelujemy także do społeczności międzynarodowej o podjęcie wszelkich możliwych kroków na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów sumienia, a także ukrócenia łamania praw człowieka i prześladowania polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

Znadniemna.pl, redakcja zrzeszona w Federacji Mediów Polskich na Wschodzie

 

Redakcje zrzeszone w Federacji Mediów Polskich na Wschodzie stanowczo potępiają wyrok wydany 8 lutego 2023 r. przez sąd w Grodnie wobec Andrzeja Poczobuta, polskiego i białoruskiego dziennikarza, który został skazany na osiem lat więzienia pod fikcyjnymi zarzutami „rozniecania nienawiści” i „działania na szkodę państwa”. Zarówno proces,

Dziś mija 224 rocznica urodzin Walentego Wilhelma Wańkowicza, herbu Lis, polskiego malarza, twórcy znanego portretu Adama Mickiewicza, przedstawiciela klasycyzmu i romamtyzmu, członka wileńskiej szkoły malarskiej.

Przyszedł na świat 14 lutego 1799 roku w majątku Kałużyce koło Ihumenia (gub. mińska, obecnie Białoruś), jako syn zamożnego ziemianina i przedstawiciela dobrze znanego na Litwie szlacheckiego rodu, sędziego mińskiego Melchiora. Jego matką była wojszczanka wileńska Scholastyka z Goreckich, siostra poety i bajkopisarza Antoniego Goreckiego (1787–1861), teścia Marii Mickiewiczówny (1835–1922), córki poety Adama (1798–1855). Brat Walentego, Karol (ur. 1800), był dziadkiem Melchiora Wańkowicza (1892–1974), znanego powieściopisarza i reportażysty. Młodsza siostra, Stanisława Wańkowiczówna, wyszła za Wincentego Hornowskiego, właściciela Lewidan pod Wilnem.

Dzieciństwo spędził Wańkowicz w rodowych Kałużycach i Ślepiance pod Mińskiem. W 1811 roku został wysłany do kolegium jezuickiego w Połocku, gdzie miał się zainteresować sztuką, poznając szkolną kolekcję obrazów, wśród których znajdował się m.in. zbiór płócien pędzla Szymona Czechowicza (1689–1775).

W 1817 roku uczestniczył wraz z ojcem i braćmi w sejmiku elekcyjnym w Mińsku, na którym wybierano urzędników lokalnego samorządu szlacheckiego. Nie miał jednak zamiaru poświęcać się życiu ziemiańskiemu czy urzędniczemu i już w kolejnym roku wstąpił (zapewne za zgodą rodziny) na oddział literatury i sztuk wyzwolonych na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie znajdowała się katedra malarstwa, sztycharstwa i rzeźby. Tam należał do grona uczniów Jana Rustema (1762–1835), następcy Franciszka Smuglewicza (1745–1807). Ponadto studiował również nauki przyrodnicze. Miał ponoć zachwycić Rustema poziomem rysunków, które wykonywał na samym początku studiów. Swoim talentem pozyskał przychylność profesora, który pozwolił mu – jak i reszcie swoich najzdolniejszych uczniów – malować w swojej pracowni. Tam m.in. kopiował dzieła Rustema, poznał również dobrze technikę malarstwa olejnego, co pozwoliło mu malować z natury (z początku portrety krewnych i bliskich znajomych). Wańkowicz miał wiele czasu poświęcać nie tylko na doskonalenie się w warsztacie malarskim, ale i na edukację poszerzającą jego horyzonty intelektualne. W 1820 roku za wyniki na studiach otrzymał nagrodę w wysokości 100 rub. srebrnych.

Należał do Towarzystwa Filaretów i zapewne właśnie w tym środowisku zetknął się po raz pierwszy bliżej z Adamem Mickiewiczem – w roku 1821 powstał jego rysowany kredką portret w mundurze nauczyciela, a w 1823 roku kolejny, który poeta sprezentował przyjacielowi, późniejszemu szwagrowi Franciszkowi Malewskiemu (1800–1870). W latach 20. XIX w. portretował Mickiewicza jeszcze kilkakrotnie.

Portret Adama Mickiewicza na Judahu skale – portret olejny Adama Mickiewicza namalowany przez Walentego Wańkowicza w latach 1827–1828; od 1925 obraz znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie

Studia malarskie w Wilnie Wańkowicz ukończył w 1822 roku. Zanim to jednak nastąpiło, jeszcze jako student wziął udział w wystawie publicznej i zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na olejną kompozycję Filoktet i Neoptolemon na wyspie Lemnos – temat zadany przez dziekana oddziału literatury i sztuk pięknych, filologa klasycznego Godfryda Ernesta Groddecka (1762–1825). Jego płótno spotkało się również z pozytywnymi ocenami krytyki. Ten sukces z pewnością pomógł w wyjednaniu dla Wańkowicza stypendium uniwersyteckiego na studia w petersburskiej ASP, o które Rustem poczynił starania dwa lata później. Warunkiem było przesyłanie co roku po jednej kopii jakiegoś słynnego obrazu (dzieła miały wzbogacić galerię uniwersytecką), jak również, już po powrocie, podjęcie minimum sześcioletniej pracy na Uniwersytecie. Do nowej uczelni udał się w roku 1825. Tam już na samym początku miał pozyskać sobie względy profesorów – Aleksieja J. Jegorowa (ok. 1776–1851) i Wasilija K. Szebujewa (1777–1855) – którzy, widząc jego rysunki, od razu zaproponowali, aby malował wprost z natury. Już na pierwszym roku studiów Wańkowicz za jedną ze swoich prac otrzymał srebrny medal drugiego stopnia (2 maja 1825). W następnym zaś roku (2 października) uzyskał srebrny medal pierwszego stopnia. W kolejnym (1827) wyróżniono go aż dwoma srebrnymi medalami, jak również małym złotym medalem (14 września), który Wańkowicz zdobył wspólnie ze starszym kolegą z Wilna, Wincentym (?) Smokowskim (1797–1876), za pracę na konkursowy temat Czyn młodego Kijowianina.

Portret pianistki Marii Szymanowskiej, 1828

Znany ze swojej pracowitości młody malarz miał bardzo dużo czasu poświęcać na pracę malarską, raczej stroniąc od zbyt intensywnego życia towarzyskiego w stolicy Rosji. Mieszkając na Wyspie Wasiljewskiej, gdzie miał też pracownię, często bywał u Aleksandra Orłowskiego (1777–1832) i u zaprzyjaźnionego z nim Kaspra (Gaspara) Żelwietra (ok. 1780–1856), jak również utrzymywał znajomość z innymi polskimi artystami, m.in. Ksawerym Janem Kaniewskim (1805–1867). Znał także czołowych petersburskich literatów: Wasilija A. Żukowskiego (1783–1852), księcia Piotra A. Wiaziemskiego (1792–1878) i Aleksandra S. Puszkina (1799–1837), którego sportretował (portret w Ślepiance, zaginął po 1863 roku w wyniku popowstaniowej konfiskaty dóbr jego syna – Jana Edwarda). Tam też miała się rozwinąć w Wańkowiczu skłonność ku mistycyzmowi, pod wpływem bliskiej znajomości z lekarzem Ferdynandem Guttem (1790–1871), mistykiem, z którym miał już kontakt w Wilnie – przez niego poznał Andrzeja Towiańskiego (1799–1878), późniejszego przywódcę i ideologa Koła Sprawy Bożej. Czytał wówczas prace osiemnastowiecznego francuskiego filozofa Louisa Claude’a de Saint Martina (1743–1803), interesował się również współczesnymi teoriami socjalistycznymi Henri de Saint-Simona (1760–1825) i Charles’a Fouriera (1772–1837). W tym czasie powstał bodaj najbardziej znany obraz Wańkowicza – Portret Adama Mickiewicza na Judahu skale (MNW), który został zaprezentowany na wystawie akademii petersburskiej w 1828 roku, spotykając się z bardzo pozytywnym odbiorem. W okresie petersburskim Wańkowicz portretował ponadto m.in. pianistkę Marię Szymanowską (1789–1831), w której salonie często bywał, oraz polskiego oficera armii rosyjskiej (późniejszego generała) Stanisława Chomińskiego (1804–1886). Ze względu na duże postępy akademia petersburska zdecydowała się w 1829 roku wysłać go na stypendium do Włoch (po raz pierwszy myślano już ponoć o tym dwa lata wcześniej). Do jego wyjazdu jednak nie doszło.

Portret Andrzeja Towiańskiego, około 1830

Kobieta kładąca pasjansa, 1829

Zapewne jeszcze przed wyjazdem do Petersburga malarz ożenił się z Anielą Rostocką, panną z ziemiańskiej rodziny, blisko skoligaconą z zamożnymi rodzinami Krasickich i Skirmuntów, a także najprawdopodobniej krewną Medarda Rostockiego, którego Mickiewicz był wychowankiem. W czasie pobytu Wańkowicza w Petersburgu, w październiku 1827 roku na Litwie urodził mu się syn Adam Wincenty (zm. 1895) – w latach 1831 i 1834 przyszli na świat jeszcze dwaj kolejni: Kazimierz Adam (zm. 1891), później żonaty z Karoliną Ortyńską (1860–1945), i Jan Edward (1838–1899), uczestnik powstania 1863 roku. Według Heleny Szymanowskiej (1811–1861) Franciszkowej Malewskiej oprócz mieszkania na Wyspie Wasiljewskiej rodzina Wańkowiczów posiadała też letnią daczę w podmiejskim wówczas Pargołowie nad Zatoką Fińską.

Portret Wojciecha Pusłowskiego, przed 1833

Po wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku Wańkowicz zdecydował się wrócić na Litwę, być może w celu przyłączenia się do walczących. Od tego pomysłu miał go jednak odciągnąć sam Towiański, który skierował jego myśli w kierunku rozwoju duchowego. W 1832 roku Wańkowicz pomagał Towiańskiemu w nieudanym pozyskaniu dla jego działalności znanego ze swojej przychylności wobec Polaków gubernatora wojennego mińskiego Siergieja S. Stroganowa (1794–1882) – w tym celu namalował wizerunek Chrystusa, który Towiański podarował Stroganowowi. W tym samym roku petersburska ASP rozpatrywała kandydaturę Wańkowicza na jej członka. Malarz mieszkał już wówczas w majątku Ślepianka Mała pod Mińskiem, oraz w samym Mińsku, gdzie miał pracownię. Zajmował się tam malowaniem obrazów alegorycznych, zwłaszcza tych inspirowanych przez Gutta i Towiańskiego. Pozostawał w bliskich stosunkach towarzyskich z mieszkającym w Mińsku malarzem Janem Damelem (1780–1840), a także z młodym Stanisławem Moniuszką (1819–1872) – rodziny Wańkowiczów i Moniuszków były spowinowacone. Bywał również często w Wilnie, gdzie odwiedzał Towiańskiego – zapewne właśnie z tego okresu pochodzi znany portret tego ostatniego.

Napoleon przy ognisku, 1834

Około 1840 roku Wańkowicz zdecydował się przeprowadzić do Paryża, zapewne pod wpływem Towiańskiego, który wyjechał mniej więcej w tym samym czasie. Jak domyślała się badaczka życiorysu malarza, Zofia Ciechanowska, ważną rolę odgrywała tutaj również chęć poszerzenia horyzontów artystycznych, choć może do pewnego stopnia także względy rodzinne (na emigracji popowstaniowej przebywał chociażby brat matki A. Gorecki). Na Litwie zostawił Wańkowicz dobrze zabezpieczone pod względem materialnym żonę i dzieci. Po drodze zatrzymał się na rok w Dreźnie, gdzie często odwiedzał Galerię Drezdeńską i intensywnie zajmował się kopiowaniem dzieł dawnych mistrzów. Był również w Berlinie i Monachium. W Paryżu szybko wszedł w konflikt z wujem Goreckim, ze względu na jego negatywny stosunek do Towiańskiego. Zamieszkał wówczas u Mickiewicza przy rue d’Amsterdam 1, pracował już jednak mało ze względu na zły stan zdrowia fizycznego i (co było w znacznej mierze winą jego duchowego „mistrza”) psychicznego. Z tego okresu pochodzi m.in. słynny wizerunek Napoleona I (1769–1821) nad rozdartą mapą „w welonie i kirasjerskich butach” (wg słów Zygmunta Krasińskiego), jak również kopia obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, która zawisła w paryskim kościele Saint Severin, stanowiąc przedmiot adoracji towiańczyków. W grudniu 1841 roku do chorego Wańkowicza zgłosił się ks. Aleksander Jełowicki (1804–1877) z prośbą o pośrednictwo w kontakcie z Towiańskim.

Malarz zmarł z powodu „choroby płucowej” 12 maja 1842 roku w paryskim mieszkaniu Mickiewicza. Jego ostatnią wolę spisał sam poeta, którego uczynił jednym ze spadkobierców (oprócz żony z dziećmi i Towiańskiego). Jego ciało, „złożone”, jak pisano w jednym z nekrologów, w „obcej, lecz przyjaznej ziemi”, pochowano 14 maja na cmentarzu Montmartre, po czym w 1846 roku przeniesiono do jednego grobu z działaczem emigracyjnym Ludwikiem Zambrzyckim (1803–1834), mężem ciotki Rozalii z Goreckich. To ona najpewniej wzniosła istniejący do dziś pomnik nagrobny w kształcie wysokiego obelisku.

W 2000 roku w Mińsku na Białorusi otwarto muzeum malarza, które znajduje się w jego dawnym domu, przy obecnej ul. Internacjonalnej 33a. Obok znajduje się również jego pomnik.

Wańkowicz wywodził się z kręgu wileńskich klasycystów, choć w jego pracach widać wyraźnie wpływ stylistyki romantycznej, dającej o sobie znać zarówno w portretach, jak i scenach alegorycznych. Pod względem ilościowym był przede wszystkim portrecistą, zwłaszcza w najdłuższym okresie litewskim. Jako przedstawiciel zamożnego ziemiaństwa odznaczał się swoim społecznym pochodzeniem wśród artystów tego czasu, którzy należeli z reguły do zdeklasowanej szlachty albo mieszczaństwa. Nie traktował zresztą malarstwa jako źródła utrzymania – był pod tym względem przede wszystkim właścicielem majątku ziemskiego. Uczniem malarza miał być jego brat cioteczny Tadeusz Gorecki (1825–1868), zięć Mickiewicza.

Znadniemna.pl za Mikołaj Getka-Kenig/polskipetersburg.pl

Dziś mija 224 rocznica urodzin Walentego Wilhelma Wańkowicza, herbu Lis, polskiego malarza, twórcy znanego portretu Adama Mickiewicza, przedstawiciela klasycyzmu i romamtyzmu, członka wileńskiej szkoły malarskiej. Przyszedł na świat 14 lutego 1799 roku w majątku Kałużyce koło Ihumenia (gub. mińska, obecnie Białoruś), jako syn zamożnego ziemianina i

Na wniosek eurodeputowanej Anny Fotygi więźniowie polityczni reżimu Łukaszenki znajdą się w centrum uwagi deputowanych do Parlamentu Europejskiego w najbliższą środę 15 lutego.

Debata w Parlamencie Europejskim będzie dotyczyła także naszego kolegi – dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej Andrzeja Poczobuta, skazanego przez reżim Łukaszenki na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

O debatę, której uwieńczeniem stanie się uchwalenie w przyszłym miesiącu przez PE odpowiedniej rezolucji, wnioskowała polska eurodeputowana Anna Fotyga.

– W trakcie zbrodniczej agresji wojennej przeciwko Ukrainie, rozpętanej przez Federację Rosyjską, dyktator Białorusi Aleksander Łukaszenka rozpoczął kolejną falę okrucieństw przeciwko społeczeństwu, w szczególności skazując bardzo ważnego przedstawiciela opozycji i wybitnego dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Usłyszał on wyrok po 690 dniach pobytu w więzieniu – argumentowała wniosek o debatę i rezolucję polska deputowana.

Anna Fotyga wspomniała też o trwającym w Mińsku procesie sądowym białoruskiego noblisty Alesia Białackiego. Prokuratura zażądała dla niego kary 12 lat łagru o zaostrzonym rygorze. Dla jego trzech kolegów z Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” oskarżyciel zażądał kar od 9 do 11 lat łagru. Wszyscy zostali aresztowani latem 2021 roku.

Znadniemna.pl na podstawie PAP/polskieradio24.pl

 

Na wniosek eurodeputowanej Anny Fotygi więźniowie polityczni reżimu Łukaszenki znajdą się w centrum uwagi deputowanych do Parlamentu Europejskiego w najbliższą środę 15 lutego. Debata w Parlamencie Europejskim będzie dotyczyła także naszego kolegi - dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej Andrzeja Poczobuta, skazanego przez reżim Łukaszenki

„Polskie serce pękło. Katyń 1940”. Konkurs o takiej nazwie już po raz czwarty ogłosiła Marszałek Sejmu RP Elżbieta Witek.

Zainteresowani udziałem w Konkursie „Polskie serce pękło. Katyń 1940” mają czas do 24 marca aby zgłosić pracę konkursową w jednej z czterech kategorii: Kategoria plastyczna, Kategoria literacka, Kategoria tekst piosenki oraz Kategoria scenariusz lekcji.

Marszałek Sejmu RP Elżbieta Witek, ogłaszając IV edycję Konkursu, opublikowała specjalny list, zachęcający do udziału w nim. Potrzebę kontynuowania konkursu o tematyce katyńskiej wytłumaczyła m.in. szerokim zainteresowaniem młodzieży szkolnej i studentów jego trzema poprzednimi edycjami.

Konkurs jest skierowany wprawdzie do młodzieży, pobierającej naukę w Polsce, ale w ostatnich latach w polskich liceach, gimnazjach, a także na wyższych uczelniach znacznie wzrosła liczba uczniów i studentów pochodzących z Kresów, m.in. z Białorusi i z Ukrainy.

Dlatego zachęcamy młodych kresowian, wypędzonych z Białorusi przez reżim Łukaszenki i z Ukrainy przez zbrodniczy reżim Putina, do wzięcia udziału w Konkursie „Polskie serce pękło. Katyń 1940”. Szczegółowy opis wszystkich kategorii konkursowych oraz aplikację, umożliwiającą zgłoszenie pracy konkursowej znajdziecie Państwo TUTAJ.

Znadniemna.pl na podstawie Sejm.gov.pl

"Polskie serce pękło. Katyń 1940". Konkurs o takiej nazwie już po raz czwarty ogłosiła Marszałek Sejmu RP Elżbieta Witek. Zainteresowani udziałem w Konkursie "Polskie serce pękło. Katyń 1940" mają czas do 24 marca aby zgłosić pracę konkursową w jednej z czterech kategorii: Kategoria plastyczna, Kategoria literacka,

Ponad 800 osób pobiegło w 5. Biegu Pamięci Sybiru, który odbył się w sobotę 11 lutego 2023 roku w Białymstoku. Nocny bieg na 5 km przypomina o ofiarach sowieckich deportacji, które zaczęły się 10 lutego 1940 roku.

Mimo niesprzyjającej pogody – zimna i mżawki – na linii startu w białostockim Lesie Turczyńskim stawiło się ponad 800 biegaczy, którzy chcieli uczcić pamięć ofiar sowieckich represji, a wielu z nich – także rozpocząć sezon biegowy.

Otwierając Bieg, Dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru prof. Wojciech Śleszyński zwrócił uwagę na datę: „Jest 11 lutego. Tego dnia 83 lata temu pociągi były już w drodze na wschód…”.

Tuż przed startem uczestnicy imprezy uczcili minutą ciszy zmarłego 8 lutego Tadeusza Chwiedzia, Sybiraka, wieloletniego prezesa Zarządu Głównego Związku Sybiraków oraz prezesa Oddziału Związku Sybiraków w Białymstoku. Chwilę potem wystartowała pierwsza grupa biegaczy. W lesie, na 5-kilometrowej trasie, czekały na nich aranżacje przygotowane przez Muzeum Pamięci Sybiru oraz instalacja artystyczna „Ślad Pamięciowy” autorstwa prof. Izabeli Łapińskiej. Biegacze powracający na linię mety podkreślali, jak silne wrażenie robiły na nich oświetlenie i wyświetlane obrazy. „Poczułem aż dreszcz, niesamowite przeżycie” – wspominał po biegu Marcin.

Liczni biegacze i biegaczki zdecydowali się na zadedykowanie swojego wysiłku pamięci konkretnej osoby lub rodziny. Na etapie zgłoszenia mogli wybrać Sybiraka lub Sybiraczkę z listy zaproponowanej przez Muzeum Pamięci Sybiru lub wpisać znaną sobie osobę doświadczoną dramatem deportacji. „Pobiegnę dla mojego prapradziadka, który zmarł w Republice Komi. To mój pierwszy Bieg Pamięci Sybiru. To w ogóle mój pierwszy bieg!” – mówił przed startem pan Zbigniew.

Wzruszenia nie ukrywali obecni na biegu Sybiracy: „To chwalebna inicjatywa, uczczenie pamięci nas wszystkich, którzy byliśmy wywiezieni. I to bardzo ciekawy sposób przekazania informacji i utrwalenia historii” – przyznaje sekretarz Oddziału Związku Sybiraków w Białymstoku, Jolanta Hryniewicka.

Bieg ukończyło 268 kobiet i 549 mężczyzn. Najlepsze wyniki wśród mężczyzn osiągnęli Andrzej Leończuk (17:50), Marek Olszyński (18:01) i Pavel Kulesh (18:20). Wśród kobiet najszybciej na metę przybiegły: Volha Kolb (21:40), Agnieszka Oksztul (22:56) i Joanna Cieśluk-Rusiłowicz (23:28).

Na białostockiej imprezie nie kończy się 5. Bieg Pamięci Sybiru, imprezy organizowanej przez Muzeum Pamięci Sybiru i Fundację Białystok Biega. Dokładnie za tydzień – w sobotę 18 lutego – odbędzie się wrocławska odsłona biegu, w Lesie Osobowickim. To pierwsza w historii impreza poza Białymstokiem. Równolegle od 11 do 28 lutego trwa bieg wirtualny, dzięki któremu w 5. Biegu Pamięci Sybiru mogą wziąć wszyscy zainteresowani, niezależnie od miejsca, w którym mieszkają, i od kondycji – wystarczy, że najpóźniej 28 lutego zgłoszą swój udział i przebiegną lub przejdą dystans przynajmniej 5 kilometrów. Poprzednie edycje wirtualnego biegu zgromadziły biegaczy i biegaczki z całego świata.

Uczestnicy wszystkich odsłon biegu otrzymują pamiątkowy medal. W tym roku przedstawia on skrzypce rodziny Jąkałów. Instrument ten został przez deportowanych zabrany z rodzinnego domu, towarzyszył im w niedoli i szczęśliwie powrócił do Polski ze swoimi właścicielami. Jest dziś jednym z eksponatów na wystawie stałej Muzeum Pamięci Sybiru.

Znadniemna.pl na podstawie materiałów prasowych organizatorów Biegu/Fot.: PAP/Artur Reszko / Muzeum Pamięci Sybiru

Ponad 800 osób pobiegło w 5. Biegu Pamięci Sybiru, który odbył się w sobotę 11 lutego 2023 roku w Białymstoku. Nocny bieg na 5 km przypomina o ofiarach sowieckich deportacji, które zaczęły się 10 lutego 1940 roku. Mimo niesprzyjającej pogody – zimna i mżawki – na

Napoleon Mateusz Tadeusz Orda urodził się 11 lutego 1807 roku w rodzinnym majątku Worocewicze na Polesiu Brzeskim. Pochodził ze średnioszlacheckiej rodziny, syn Michała i Józefy z Butrymowiczów, ojciec był marszałkiem powiatu kobryńskiego. Imię Napoleon otrzymał na cześć Napoleona Bonaparte.

Szkołę średnią ukończył w Świsłoczy. Od 1823 roku studiował matematykę na Uniwersytecie Wileńskim. Studiów nie ukończył z powodu aresztowania za działalność w nielegalnej organizacji studenckiej i więziony był przez ponad rok. Uczestnik powstania listopadowego. Za udział w nim został odznaczony Złotem Krzyżem Virtuti Militari i awansowany do stopnia kapitana.

W 1833 roku, zmuszony do emigracji, zamieszkał w Paryżu, gdzie dotarł pieszo po upadku powstania. Przyjaźnił się z Fryderykiem Chopinem. U niego oraz u Franciszka Liszta pobierał nauki gry na fortepianie i kompozycji. Komponował później, pozostając pod wyraźnym wpływem mistrza, dość konwencjonalne polonezy, mazurki, walce i nokturny. W 1833 roku rozpoczął również naukę rysunku u pejzażysty Pierre’a Girarda. Odbywał liczne podróże, podczas których malował i rysował weduty (pejzaże architektoniczne) miast i innych obiektów architektonicznych Francji, Anglii, Szkocji, Belgii, Holandii, Nadrenii, Hiszpanii, Portugalii i północnej Afryki.

Ożenił się z Francuzką Ireną Bougle. W Paryżu prowadził Dom Komisowy (Maison de Commission). Od 1847 roku był dyrektorem paryskiej Opery Włoskiej do czasu jej zamknięcia w okresie rewolucji lutowej (1848). Brał aktywny udział w życiu Wielkiej Emigracji. Od 1839 roku był członkiem Towarzystwa Historyczno – Literackiego, a od 1848 roku również Komitetu Emigracji Polskiej.

Gdy w 1856 roku car Aleksander II ogłosił amnestię dla powstańców, Napoleon Orda wrócił do rodzinnych Worocewicz. W 1862 roku zamieszkał w Wierzchowni na Ukrainie jako guwerner w domu generała Adama Rzewuskiego. W 1860 utrwalił na papierze rodzinne Worocewicze i od tej pory jego pasją stało się rysowanie polskich Kresów.

W 1872 roku zaczął realizować dzieło swego życia. Podczas corocznych, odbywanych w lecie podróży, systematycznie utrwalał zabytkowe miejsca. W latach 1872–1874 Wołynia, Podola i Ukrainy. W latach 1875–1877 Litwy, Żmudzi, Inflant i Białorusi. W latach 1878–1879 rysował zabytki Galicji, Poznańskiego, Prus Królewskich. W 1880 roku sportretował tereny Królestwa Polskiego. Jego przedstawiające zabytkowe miejsca na ziemiach polskich akwarele i rysunki są często jedynym źródłem dokumentującym wygląd setek rezydencji i innych budowli. Orda sygnował i opisywał swoje prace.

Wykształcił własny rozpoznawalny styl, oddający charakter polskich krajobrazów.

Za jego życia ukazało się osiem serii rysunków i akwarel w ramach albumu zatytułowanego Album widoków historycznych Polski poświęcony Rodakom. Zawierały one 260 litografowanych rysunków i akwarel spośród ponad tysiąca wykonanych przez autora.

Napoleon Orda zmarł 26 kwietnia 1883 roku w Warszawie. Został pochowany w Janowie koło Kobrynia. Znajduje się tam w kościele też własnoręcznie wykonany przez Ordę krzyż, odnaleziony w 1995 w podziemiach katedry pińskiej. Cmentarz w Janowie został doszczętnie zniszczony po 1980 roku przy budowie szkoły. Miejsce pochówku upamiętnia jedynie stara morwa, górna połowa płyty nagrobnej znajduje się w Muzeum Polesia w Pińsku. W 1997 na rynku w Janowie został odsłonięty pomnik Napoleona Ordy autorstwa Igora Gołubiewa przedstawiający artystę na pniu drzewa ze szkicownikiem, na rozstaju dróg do Worocewicz stanął zaś kamień z płaskorzeźbioną lirą i paletą.

Duża część jego prac przechowywana jest w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie i Krakowie.

Spójrzmy na nasze miasta i miejsca razem oczami Napoleona Ordy i fotografa Siergieja Plytkevicha, który je uchwycił, ale w XXI wieku, i porównajmy.

Zamek w Krewie

Zamek w Lidzie

Zamek w Nowogródku

Kościół św. Michała w Gnieźnie

Kościół Świętej Trójcy w Iszkoldi 

Cerkiew Borysa i Gleba na Kołoży w Grodnie

Kościół i klasztor bernardynów w Grodnie

Kościół katedralny św. Franciszka Ksawerego w Grodnie 

Witebsk

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Sarze 

Kościół św. Piotra i Pawła w Borunie

Mir

Nieśwież

Pałac Sapegów w Rużanach

Znadniemna.pl/wilniuki.lt/Fot.: pl.planetabelarus.by

 

 

Napoleon Mateusz Tadeusz Orda urodził się 11 lutego 1807 roku w rodzinnym majątku Worocewicze na Polesiu Brzeskim. Pochodził ze średnioszlacheckiej rodziny, syn Michała i Józefy z Butrymowiczów, ojciec był marszałkiem powiatu kobryńskiego. Imię Napoleon otrzymał na cześć Napoleona Bonaparte. Szkołę średnią ukończył w Świsłoczy. Od 1823

Nasz Rodak Andrzej Ancuta (ps. Coeur lub Kier) był polskim reżyserem, operatorem filmowym i fotografem. Nakręcił jeden z pierwszych powojennych filmów polskich i był prorektorem Łódzkiej Filmówki.

Andrzej Ancuta urodził się w Mińsku Litewskim 10 lutego 1919 roku. Według rodzinnej legendy, niewiele brakowało, by poród odbył się w operze, którą małżeństwo Ancutów regularnie odwiedzało. Matka przyszłego operatora filmowego, Olimpia miała zamiłowanie do sztuki, była absolwentką Konserwatorium w Petersburgu (w klasie harfy), sztukę wokalną zaś kształciła w Mediolanie. Ojciec Eugeniusz po ukończeniu studiów w Kijowie powrócił na Białoruś i założył w Mińsku kancelarię adwokacką. Niestety nie pozostało żadnych wspomnień rodzinnych o życiu w czasach Białoruskiej Republiki Ludowej.

Ancuta to starodawny tatarski ród szlachecki, któremu to przywileje szlacheckie nadał sam król Władysław Jagiełło. Była to nagroda za udział w Bitwie pod Grunwaldem.  Protoplasta rodu, Leon Ancuta przybył do Wielkiego Księstwa Litewskiego na zaproszenie księcia Witolda. Matka Andrzeja pochodziła z innego znanego rodu – Baczyżmalskich, który posiadał liczne majątki ziemskie na Białorusi. Zresztą takie same panieńskie nazwisko miała matka wybitnego polskiego pisarza i dziennikarza Melchiora Wańkowicza, który to w swojej książce „Szczenięce lata” opisał zwyczaje i tradycje znajdujących się na Białorusi dworów kresowych. Jest tam fragment opisujący przygody stryja naszego bohatera o imieniu Lolo.

Ucieczka do Polski

Ancutom udało się uciec przed bolszewikami do Polski. Przez granicę przebijali się wozem drabiniastym, na który udało się załadować jedynie niewielką część posiadanych rzeczy. Później rodzice z uśmiechem wspominali, że przed wyjazdem w popłochu szukali kawałka plandeki, by przykryć „skarb”. Choć zamiast tego mogliby użyć do tego celu luksusowe dywany, które na zawsze pozostały w Mińsku…

W Warszawie Eugeniuszowi Ancucie przyszło rozpocząć wszystko od zera. Jednak adwokacki biznes szybko zaczął przynosić niezły dochód. Rodzina kupiła mieszkanie w jednym z najbardziej prestiżowych miejsc w stolicy – u zbiegu ulicy Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich, wyposażając je w drogie meble oraz obrazy – autorami niektórych z nich byli renesansowi mistrzówie.  Mieszkanie było miejscem spotkań warszawskiej elity, które aranżowała pani Olimpia.

Powstańcy traktowali pracę operatorów jako zabawę…

Andrzej Ancuta podczas powstania warszawskiego. Źródło: wikipedia.pl

Nasz bohater  od dziecka fascynował się fotografią, jednak zdobył zawód architekta. W pierwszym roku wojny został wyprowadzony z domu i wywieziony do Oświęcimia. Dopiero po roku matce udało się go wykupić, sprzedając rodzinną biżuterię. Schorowany, chudy jak kościotrup po pewnym czasie jednak doszedł do siebie. I od razu przyłączył się do ruchu oporu przeciwko okupantom.

Jeszcze podczas wojny, wspólnie z przyjacielem Antonim Bohdziewiczem w Pałacu Staszica na Nowym Świecie otworzyli zakład fotograficzny, gdzie oprócz wykonania zwyczajnych zamówień, podrabiano dokumenty dla walczących z niemieckim okupantem działaczy podziemia.

Antoni Bohdziewicz był kierownikiem Referatu Filmowego w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej Związki Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. To z jego namaszczenia Andrzej Ancuta został jednym z tych, kto uwiecznił na taśmie bezcenny materiał: przebieg  Powstania Warszawskiego.

Kadr z powstańczej kroniki filmowej Andrzeja Ancuta: Widok na Krakowskie Przedmieście z Pałacu Staszica pokazujący dwa niemieckie pojazdy pancerne asekurujące Goliata (SdKfz 301 – Borgward B IV). W lewym dolnym rogu fragment Pomnika Mikołaja Kopernika

Powstańcy nie byli jednak zachwyceni obecnością operatorów, praca których była traktowana w kategoriach zabawy. Dlatego zaczynać przyszło od kręcenia scenek z życia cywilów: pieczenia chleba, pracy zakładów naprawiających broń, ceremonii ślubu itd. I tu też pojawiały się protesty przedstawicielek płci pięknej, bo które nie chciały zostać uwiecznione w byle jakim ubraniu, bez fryzury i makijażu?!  Antoni Bohdziewicz kierował swymi podwładnymi z punktu dowodzenia w kawiarni przy ul. Szpitalnej.

Andrzej Ancuta później wspominał: „Nie było to łatwe, ponieważ nie można było przewidzieć rozwoju wydarzeń i nie zawsze udawało się dostać tam, gdzie działo się coś ciekawego”.

Zresztą Janina Ancuta (wówczas jeszcze Hryckiewicz) była łączniczką w powstaniu, jednak ze swoim przyszłym mężem wtedy się nie spotkała.

Egzaminował Romana Polańskiego

Po klęsce powstania Andrzej Ancuta trafił do obozu  jeńców wojennych w Austrii.  Po uwolnieniu przez wojska amerykańskie samolotem został przetransportowany do Włoch, gdzie dołączył do II Korpusu Polskiego Armii generała Andersa. Po wojnie wrócił do Polski i od 1950 do 1996 roku wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, gdzie był m.in. dziekanem i prorektorem.  W 1954 roku egzaminował Romana Polańskiego. Był też autorem podręczników sztuki operatorskiej. W 1998 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w działalności artystycznej i zasługi w pracy dydaktycznej.

Andrzej Ancuta nie mógł pamiętać życia na Białorusi . ”Coś go jednak tam ciągnęło”– mówi pani Janina Ancuta, która wśród papierów męża zobaczyła kiedyś wycinek z gazety i artykuł o tym, że na ziemiach należących kiedyś do rodziny Baczyżmalskich teraz jest Berezyński Park Narodowy.

Zmarł 14 lutego 2009 roku w Warszawie.

Znadniemna.pl/belsat.eu/filmpolski.pl

Nasz Rodak Andrzej Ancuta (ps. Coeur lub Kier) był polskim reżyserem, operatorem filmowym i fotografem. Nakręcił jeden z pierwszych powojennych filmów polskich i był prorektorem Łódzkiej Filmówki. Andrzej Ancuta urodził się w Mińsku Litewskim 10 lutego 1919 roku. Według rodzinnej legendy, niewiele brakowało, by poród odbył

Przejdź do treści