HomeStandard Blog Whole Post (Page 136)

W Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła, 29 czerwca, Ojciec Święty Franciszek poświęcił paliusze i wręczył je 44 arcybiskupom z całego świata – metropolitom mianowanym w ostatnim roku. Wśród nich był metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski.

To symboliczny gest, który wyraża jedność z Ojcem Świętym i przekazanie pasterskiej władzy. Paliusz to element stroju – wełniana wstęga z sześcioma czarnymi krzyżami, którą arcybiskup metropolita nakłada na ramiona – na ornat – w czasie sprawowania liturgii. Nowi arcybiskupi metropolici otrzymują paliusz z rąk Papieża w Rzymie, a następnie w ich archidiecezji odbywa się uroczyste nałożenie paliusza z udziałem nuncjusza apostolskiego.

Ojciec Święty rok temu, 29 września, powołał dotychczasowego sufragana diecezji grodzieńskiej biskupa Józefa Staniewskiego na urząd arcybiskupa mińsko-mohylewskiego, czyli zwierzchnika Kościoła katolickiego na Białorusi.

Arcybiskup Józef Stanewski urodził się 4 kwietnia 1969 roku we wsi Zaniewicze koło Grodna w rodzinie Romualda i Heleny Stanewskich. Po ukończeniu gimnazjum w Łucku w 1986 roku otrzymał świadectwo dojrzałości. W tym samym roku rozpoczął naukę w szkole wojskowo-technicznej, po czym w latach 1987-1989 służył w wojsku.

W 1990 roku był jednym z pierwszych kandydatów na studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Grodnie, założonym w tym samym roku przez bpa Tadeusza Kondrusiewicza. Święcenia na diakona przyjął 8 grudnia 1994 roku, a kapłana 17 czerwca 1995 roku z rąk biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza. Skierowano go do pracy duszpasterskiej w parafii św. Wacława w Wołkowysku, gdzie w latach 1995-1996 pełnił funkcję wikariusza.

W latach 1996-1999 studiował prawo kanoniczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie uzyskał tytuł magistra, broniąc rozprawy pt. „Prawa procesowe stron w przypadku rozwodu”. Od 2005 roku ks. Józef Staniewski pełnił funkcję rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie. W latach 2007-2013 odpowiadał za formację duszpasterską młodych księży w diecezji grodzieńskiej.

W 2012 roku papież Benedykt XVI mianował ks. Józefa Staniewskiego Kapelanem Jego Świątobliwości. 29 listopada 2013 roku papież Franciszek mianował prałata Józefa Staniewskiego biskupem pomocniczym diecezji grodzieńskiej oraz nadał tytuł biskupa tytularnego diecezji Tabaicara, znajdującej się w obecnej Algierii. 1 lutego 2014 roku został wyświęcony na biskupa. 3 czerwca 2015 roku Konferencja Biskupów Katolickich Białorusi wybrała biskupa Józefa Staniewskiego na swojego sekretarza generalnego.

Poprzednim zwierzchnikiem Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej był abp. Tadeusz Kondrusiewicz, który również pełnił funkcję przewodniczącego białoruskiego episkopatu. Duchowny po wybuchu masowych protestów na Białorusi w sierpniu 2020 roku wzywał publicznie do pokojowego rozwiązania kryzysu i zaprzestaniu stosowania przemocy wobec protestujących. Spotkało się to z krytyką Aleksandra Łukaszenki.

Abp Tadeusza Kondrusiewicz 31 sierpnia 2020 roku nie wpuścili na teren Białorusi, gdy powracał z Polski, pod pretekstem unieważnienia paszportu. Arcybiskup zamieszkał tymczasowo w Polsce, skąd zdalnie zarządzał Kościołem na Białorusi. Na Białoruś powrócił dopiero po interwencji papieża Franciszka oraz wizycie w Mińsku jego specjalnego wysłannika abp Claudio Gugerottiego, który 17 grudnia spotkał się z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką. W wyniku przed świętami Bożego Narodzenia hierarcha powrócił na Białoruś. Duchownym, który witał go na granicy, był właśnie bp Józef Staniewski.

Znadniemna.pl

 

W Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła, 29 czerwca, Ojciec Święty Franciszek poświęcił paliusze i wręczył je 44 arcybiskupom z całego świata - metropolitom mianowanym w ostatnim roku. Wśród nich był metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski. To symboliczny gest, który wyraża jedność z Ojcem Świętym i

Jego książki rozeszły się w 80 milionach egzemplarzy. Przetłumaczono je na ponad 20 języków, a wiele zyskało sobie status międzynarodowych bestsellerów. Żaden polski autor doby międzywojnia nie zdobył na świecie takiej sławy i popularności, jak Ferdynand Ossendowski. Dlaczego więc dzisiaj niemal nikt o nim nie pamięta?

Powieść Ossendowskiego pt. „Lenin”, demaskująca wodza bolszewickiej rewolucji i jej mroczne kulisy, w Rosji została wydana po raz pierwszy dopiero w 2006 roku nakładem wydawnictwa „Partyzant”, prowadzonego przez wybitnego białoruskiego i rosyjskiego dziennikarza śp. Pawła Szeremeta. Nasz redakcyjny kolega, redaktor portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik jest autorem tłumaczenia „Lenina” na język rosyjski.

Okładka rosyjskiego wydania „Lenina”

Oto jak Andrzej Pisalnik wspomina wydarzenia z 2006 roku, kiedy Paweł Szeremet zaproponował mu współpracę przy wydaniu  w Rosji wybitnego dzieła polskiego pisarza, podróżnika i antykomunisty:

To się zdarzyło wiosną 2006 roku. Zadzwonił do mnie z Moskwy Paweł Szeremet i powiedział, że chce wydać w Rosji książkę Ferdynanda Ossendowskiego „Lenin”. Zdaniem Pawła jej ukazanie się w Rosji mogło wywołać szok wśród rosyjskiej opinii publicznej, część której ubóstwia wodza bolszewickiej rewolucji. Kiedy odpowiedziałem Pawłowi, że znam tę książkę, bo przeczytałem ją podczas studiów w Warszawie, Paweł zapytał, czy wziąłbym się za jej przetłumaczenie na język rosyjski. Odparłem, że dla mnie taka praca byłaby niezwykłym zaszczytem i się zgodziłem. Tłumaczenie tomu, liczącego prawie pół tysiąca stron, zajęło mi około miesiąca. Była to niezwykła praca, gdyż musiałem nie tylko jeszcze raz dokładnie przeczytać fascynującą, czasem mrożącą krew w żyłach, powieść. Tłumacząc „Lenina” na język rosyjski musiałem się mentalnie „zanurzać” w opisywanej przez Mistrza Ossendowskiego epoce. Była to przygoda niezwykła, być może jedna z najciekawszych w moim życiu. W roku 130-lecia urodzin Ferdynanda Ossendowskiego jego, przetłumaczona na rosyjski powieść „Lenin”, po raz pierwszy znalazła się w rosyjskich księgarniach opowiedział nam Andrzej Pisalnik.

W papierowej wersji rosyjskojęzyczne tłumaczenie „Lenina” jest niedostępne. Ale można je znaleźć w Internecie, np. tutaj.

W życiorysie Ferdynanda Ossendowskiego bardzo trudno odróżnić fikcję od prawdy. Zadbał o to zresztą sam pisarz. Jedno jest pewne. Urodzony w 1878 roku potomek osiadłej w Inflantach polskiej szlachty był niezwykle płodnym autorem.

Ferdynand Antoni Ossendowski

Przekłady na ponad 20 języków

Swoją pierwszą powieść zatytułowaną „Chmury nad Gangesem” opublikował w 1899 roku, gdy jeszcze był na studiach. Sam twierdził, że przez całe życie napisał około 130 książek. Jak podaje Przemysław Słowiński w wydanej właśnie publikacji pt. „Książę przygody. Biografia Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego”:

„Łącznie ukazało się w Polsce siedemdziesiąt siedem książek jego autorstwa, które doczekały się blisko stu pięćdziesięciu przekładów na ponad dwadzieścia języków. (…)

W okresie międzywojennym czołowe wydawnictwa świata zabiegały, aby w pierwszej kolejności zakupić prawa wydawnicze do jego rękopisów. Zdarzało się, że niektóre książki Ossendowskiego najpierw ukazywały się po angielsku, francusku, włosku czy hiszpańsku, a dopiero później trafiały do czytelnika w Polsce.”

Na Zachodzie Ossendowskiego porównywano z takimi tuzami literatury, jak Rudyard Kipling, Jack London, a nawet Joseph Conrad. Przy tak dużej aktywności pisarskiej twórczość Polaka prezentowała bardzo różny poziom. Nie można jednak zaprzeczyć, że żaden autor znad Wisły tworzący w dwudziestoleciu międzywojennym nawet nie zbliżył się do międzynarodowej popularności Ossendowskiego.

Pierwszy międzynarodowy bestseller

Rozpoznawalność na świecie zapewniła mu wydana na początku 1922 roku w Nowym Jorku książka „Beasts, Men and God”. Był to fabularyzowany:

„(…) zapis niesamowitych przygód, jakie spotkały pisarza, gdy w czasie rosyjskiej wojny domowej uciekał przed bolszewikami przez Azję Centralną – Syberię i Mongolię – w kierunku brytyjskich posiadłości na południu Chin i dalej, do Japonii”.

Za oceanem publikacja rozeszła się w aż 300 tysiącach egzemplarzy. Jeszcze tego samego roku wydano ją również w Londynie. Później zaś „osiągnęła rekordową liczbę dziewiętnastu tłumaczeń na języki”.

Dzięki temu Ossendowski trafił „na listę pięciu najbardziej czytanych na świecie autorów”. Również nad Wisłą książka – opublikowana pod tytułem „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” – cieszyła się ogromną popularnością, doczekując się kilku wznowień.

Książka, która demaskowała Lenina

Okładka polskiego wydania „Lenina”

Ossendowski był prawdziwym mistrzem reportażu. Ludzie zaczytywali się w jego opisach podróży po Azji i Afryce. Jego kolejnym wielkim międzynarodowym bestsellerem okazała się wydana w 1930 roku powieść biograficzna pt. „Lenin”.

W założeniu miała ona pokazywać prawdziwe oblicze czerwonego zbrodniarza współodpowiedzialnego za śmierć milionów ludzi. Jak zauważa Przemysław Słowiński:

„Polak był jeżeli nie pierwszym, to z pewnością jednym z pierwszych, którzy ośmielili się uderzyć w mit, w symbol, w legendę, w bożyszcze, w idola milionów ogłupiałych z głodu i nędzy biedaków z całego świata.

Wielu ludzi na Zachodzie dawało się wówczas nabierać na serwowany przez Kreml propagandowy przekaz, w którym Lenin jawił się jako zbawca ludzkości. Polski pisarz w swojej książce zadał kłam takiemu wizerunkowi, ale nie tylko. Zdemaskował również metody, którymi posługiwali się bolszewicy, żeby oszukiwać cudzoziemców.”

Biografia przywódcy bolszewików została przetłumaczona na większość europejskich języków. Jej obszerne fragmenty drukowała prasa, a zagraniczni krytycy wypowiadali się o niej bardzo pochlebnie.

Książka wzbudziła za to prawdziwą wściekłość na Kremlu. Na żądanie władz w Moskwie Lenin został zasekwestrowany na terenie całych Włoch. Podobne działania komuniści podejmowali również w innych krajach. Rzekomo sam Stalin miał żądać głowy.

Skazany na zapomnienie

Pisarz jednak nigdy nie wpadł w łapy siepaczy z NKWD. Zmarł 3 stycznia 1945 roku w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim. Według zachowanych relacji po przekroczeniu Wisły przez Armię Czerwoną jego grób został rozkopany w celu sprawdzenia czy pisarz naprawdę nie żył.

Może i komuniści nie dostali w swoje ręce autora „Lenina”, ale skutecznie wymazali jego nazwisko ze świadomości Polaków. Jak czytamy w „Księciu przygody” najpierw utwory Ossendowskiego zostały ocenzurowane, a „od 1951 roku podlegały natychmiastowemu wycofaniu z bibliotek i wywiezieniu na przemiał bądź spaleniu w kotłowniach”.

Zaowocowało to tym, że chociaż po zmianie ustroju w 1989 roku:

„(…) jego prace mogą być w Polsce oficjalnie wydawane (wcześniej zdarzały się jedynie bezdebitowe samizdaty), nazwisko Antoni Ferdynand Ossendowski, przed wojną znane i popularne na całym świecie, nie mówi prawie nic przeciętnemu czytelnikowi zarówno młodego pokolenia, jak i temu w wieku średnim.”

Aż trudno uwierzyć, że wystarczyło zaledwie 45 lat rządów komunistów, aby nad Wisłą zapomniano o człowieku, którego książki rozeszły się na całym świecie w łącznym nakładzie około 80 milionów egzemplarzy.

Znadniemna.pl/Rafał Kuzak/wielkahistoria.pl

Jego książki rozeszły się w 80 milionach egzemplarzy. Przetłumaczono je na ponad 20 języków, a wiele zyskało sobie status międzynarodowych bestsellerów. Żaden polski autor doby międzywojnia nie zdobył na świecie takiej sławy i popularności, jak Ferdynand Ossendowski. Dlaczego więc dzisiaj niemal nikt o nim nie

Zamek w Krewie nadal zachwyca odkryciami naukowców. Pod koniec czerwca podczas restauracji Małej Wieży znaleziono tutaj starożytny tunel ze schodami z XIV wieku.

Oto, co naukowiec z Instytutu Historii Narodowej Akademii Nauk Oleg Dziernowicz, przez wiele lat prowadzący badania w Krewie powiedział dziennikarzowi gazety regionalnej:

– W Małej Wieży zamku w Krewie znaleziono tunel spotkań. Jest to bardzo rzadkie znalezisko, gdyż wiele elementów konstrukcji zamku zostało zniszczonych przez wojny, zwłaszcza I wojnę światową. Cud, że zachowały się podobne schody. Na stopniach są nawet odciski drewnianych belek, które leżą na cegłach spiętych wapienną zaprawą.

Naukowiec zauważa, że podobny tunel, ale nieco większy, istniał w Wieży Książęcej. Dlatego nowe znalezisko ma bardzo praktyczne znaczenie – pomóc konserwatorom w opracowaniu projektu rekonstrukcji Wieży Książęcej Zamku w Krewie.

Historia miasteczka Krewo

Krewo. Zamek. Rysunek Napoleona Ordy. XIX w.

Krewo to niewielkie miasteczko na Białorusi, w obwodzie grodzieńskim. Tam właśnie, 14 sierpnia 1385 roku, doszło do zawarcia unii pomiędzy Polską i Litwą znanej jako unia w Krewie.

Krewo znane już było od XIII wieku – najpierw jako stolica Nalszczan, a później, od początku XIV wieku jako stolica Księstwa Krewskiego. Następnie – od roku 1338, należało do wielkiego księcia litewskiego Olgierda, za którego czasów stał tam drewniany zamek (rozebrany po roku 1338). A w jego miejsce zbudowany został murowany.

Najstarszy murowany zamek

Zamek w Krewie, rekonstrukcja Siergiej Pryszczepa

Zamek w Krewie był pierwszym zamkiem w Wielkim Księstwie Litewskim zbudowanym w całości z kamienia. Wzniesiono go w XIV wieku z rozkazu Wielkiego Księcia Litewskiego Giedymina. Zbudowany został jako nieregularny czworobok, z 2 wieżami. Grubość murów zamkowych wynosiła ok. 2,5 metra, a wysokość prawie 13 metrów. W celu wytrzymania przez jego obrońców długotrwałego oblężenia zbudowano tam staw, aby przy odpowiednim zaopatrzeniu w wodę i żywność, zupełnie niemożliwe było zdobycie fortecy.

Według historyka i archeologa Igora Czerniawskiego, który wiele czasu spędził na wykopaliskach, są pośrednie dowody na to, że budowla powstała nie w XIV wieku, jak się powszechnie uważa, ale już w XIII. Uważa on, że fundamenty zamku są bardzo stare, a trud budowniczych był wręcz piekielny. Żeby postawić mury na bagiennej glebie, średniowieczni budowlańcy musieli wykopać 5-metrowe fundamenty, pozwalające na dojście do stabilnego gruntu.

Co więcej, architektura krewskiego zamku świadczy o tym, że Wieża Książęca jest pierwszym znanym w Wielkim Księstwie Litewskim donżonem (wieżą mieszkalną o właściwościach obronnych).

Z czego słynie zamek

Fragment obrazu upamiętniającego unię w Krewie (około 1861 rok)

Akt Unii w Krewie z 14 sierpnia 1385 roku. Oryginał aktu krewskiego jest przechowywany w archiwum katedralnym w Krakowie

Władysław Jagiełło na obrazie Michała Godlewskiego

W murach krewskiego zamku miały miejsce ważne wydarzenia historyczne. W roku 1382, na rozkaz Jagiełły, uduszono w nim pretendenta do tronu wielkiego księcia. Trzy lata później, w roku 1385, podpisano tam Unię Krewską – umowę o sojuszu dynastycznym między Wielkim Księstwem Litewskim a Królestwem Polskim. W jej wyniku Jagiełło, poślubiwszy polską królową Jadwigę, otrzymał tron Polski. Było to krokiem w kierunku chrztu ostatniego narodu pogańskiego w Europie – Żmudzinów.

Zamek był zdobywany przez Świdrygiełłę, Tatarów krymskich i wojska moskiewskie. W roku 1564 król Zygmunt August darował zamek kniaziowi Andriejowi Kurbskiemu, uczestnikowi wojny z Moskwą. Pod koniec XVIII wieku w zamek stracił militarne znaczenie i powoli niszczał. Szczególnie duże straty poniósł w czasie I wojny światowej, gdy przez miasto, przez 3 lata, przebiegała linia frontu, która podzieliła je na dwie części. Zamek znajdował się na terenie zdobytym przez Niemców, którzy budowali tam schrony i stanowiska obserwacyjne.

Po zawarciu traktatu pokojowego w Rydze w roku 1921 Krewo znalazło się ponownie w granicach państwa polskiego. Za czasów II Rzeczypospolitej miasteczko (do roku 1939) było siedzibą wiejskiej gminy. Po agresji zaś ZSRR wcielono ją do Białoruskiej SRR. Od roku 1991 Krewo znajduje się na terenie Białorusi.

Prace restauracyjne

W roku 2018 rozpoczęto pierwsze prace konserwatorskie Wieży Książęcej, a w latach 2019-2020 przeprowadzono prace konserwatorskie z odrestaurowaniem Ściany Płaczu. Na przełomie zaś roku 2020-2021 odnowiono Mur Północny wraz z bramą. U podnóża południowo-zachodniej ściany twierdzy przeprowadzono wykopaliska archeologiczne. Znaleziono tam m.in. fragmenty gotyckich półkolistych płytek z kolcami pochodzące z XIV wieku. W Wieży Książęcej, po jej renowacji, planowane jest otwarcie muzeum zamkowego. Latem 2021 roku na zamku zakończono konserwację dwóch murów i zainstalowano bramę. Teraz na dziedziniec można dostać się tylko ze zwiedzaniem, kupując bilet.

Znadniemna.pl

Zamek w Krewie nadal zachwyca odkryciami naukowców. Pod koniec czerwca podczas restauracji Małej Wieży znaleziono tutaj starożytny tunel ze schodami z XIV wieku. Oto, co naukowiec z Instytutu Historii Narodowej Akademii Nauk Oleg Dziernowicz, przez wiele lat prowadzący badania w Krewie powiedział dziennikarzowi gazety regionalnej: - W

Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą z okazji 15 miesięcznicy uwięzienia Andrzeja Poczobuta opowiedział o aktywności polskich władz  w sprawie prześladowań Polaków na Białorusi na forach międzynarodowych.

Aleksander Roman/Znadniemna.pl

 

Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą z okazji 15 miesięcznicy uwięzienia Andrzeja Poczobuta opowiedział o aktywności polskich władz  w sprawie prześladowań Polaków na Białorusi na forach międzynarodowych. [video width="1280" height="720" mp4="https://glosznadniemna.pl/wp-content/uploads/2022/06/Jan-Dziedziczak_-Sprawa-Andzeliki-Borys-i-Andrzeja-Poczobuta-poruszana-na-forach-miedzynarodowych.mp4"][/video] Aleksander Roman/Znadniemna.pl  

„Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie…” – tekst inwokacji jest znany nam wszystkim, w końcu to od tych słów zaczyna się „Pan Tadeusz”, epopeja narodowa Adama Mickiewicza. Dziś obchodzimy 188. rocznicę powstania „Pana Tadeusza”, właśnie tyle minęło od daty wydania, czyli 28 czerwca 1834 roku.

Co ciekawe, na miano epopei „Pan Tadeusz” musiał trochę poczekać i swoje odleżeć, jednak w końcu zajął należne mu miejsce w kanonie polskiej kultury, a także w kanonie lektur szkolnych.

Pierwsze wydanie i pierwodruk „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza

Od 2014 roku „Pan Tadeusz” znajduje się na Polskiej Liście Krajowej Programu UNESCO Pamięć Świata. Oryginalny rękopis można znaleźć zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.

„Pan Tadeusz” czyli Ostatni zajazd na Litwie przedstawia kilka barwnych wątków, w tym ten miłosny. Jednak sprawa polskiej niepodległości, mimo że jest w dużej części tłem dla działań bohaterów, to jest bardzo ważnym elementem patrząc pod kątem ówczesnej sytuacji Polaków.

Józef Grabowski, właściciel wsi Łukowo, twierdził, że to właśnie w tej miejscowości Adam Mickiewicz rozpoczął pracę nad utworem. Z kolei według słów przyjaciela autora pomysł na poemat powstał w 1831 roku w czasie pobytu w Wielkopolsce. Badacze jednak nie potwierdzają tych faktów. Prawdopodobnie napisanych zostało około sto kilkadziesiąt wersów o Soplicowie, a następnie prace nad utworem zostały przerwane aż do grudnia 1832 roku.

„Pan Tadeusz” został ukończony 13 lutego 1834 roku i od razu oddany do druku. Najstarsze wydanie „Pana Tadeusza” ukazało się 28 czerwca 1834 roku w Paryżu.

Z okazji 185. rocznicy wydania „Pana Tadeusza” specjalna grafika pojawiła się również w polskiej wersji wyszukiwarki Google, czyli tzw. Google Doodle.

Znadniemna.pl

„Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie…” – tekst inwokacji jest znany nam wszystkim, w końcu to od tych słów zaczyna się "Pan Tadeusz", epopeja narodowa Adama Mickiewicza. Dziś obchodzimy 188. rocznicę powstania "Pana Tadeusza", właśnie tyle minęło od daty wydania, czyli 28 czerwca 1834

Wczoraj, 26 czerwca, przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z prześladowanymi przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi – Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem.

W akcji solidarnościowej wzięło udział około dwudziestu osób, m.in. działacze ZPB oraz przedstawiciele białoruskiej opozycji. Organizatorem przedsięwzięcia był  Związek Polaków na Białorusi i Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, podlaski poseł Robert Tyszkiewicz podkreślił, że Borys i Poczobut są prześladowani za to, że są Polakami.

– Trzeba to mówić wprost i nazywać po imieniu. Są uwięzieni za polskość – zaznaczył Tyszkiewicz.

Robert Tyszkiewicz wyraził też solidarność z ponad 1,3 tys. więźniów politycznych na Białorusi, którzy „cierpią za to, że pragną wolności, że chcą być wolnymi Białorusinami”, zwrócił uwagę, iż w akcjach solidarnościowych biorą udział przedstawiciele diaspory białoruskiej w Białymstoku.

– Dziś Łukaszenka nie tylko więzi własny naród, także wpycha własny naród w objęcia wojny. To pokazuje najbardziej dobitnie, że nie ma czegoś takiego, jak pokojowa dyktatura, że każda dyktatura wcześniej czy później prowadzi do wojny – zauważył.

Prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska powiedziała, że działacze Związku poddawani są represjom przez białoruski reżim za to, że „chcą być przy języku polskim, przy polskiej edukacji, chcą upamiętniać polskie dziedzictwo i polską historię”.

Poinformowała, że od września dwie polskie szkoły na Białorusi tracą de facto ten status, bo język polski przestaje tam być wykładowym. W innych placówkach również samo nauczanie języka polskiego jest ograniczane.

– My tutaj w Polsce musimy głośno mówić, że prawa mniejszości narodowej, w tym wypadku naszych rodaków, są pogwałcone. To jest sytuacja absolutnie nieakceptowalna – dodała Kietlińska.

Zwróciła też uwagę, że działacze ZPB są prześladowani np. za wpisy w mediach społecznościowych, a media tej organizacji są uznawane przez władze za ekstremistyczne (chodzi o nasz portal – red.)

– To wszystko pokazuje, w jakich warunkach działa Związek Polaków na Białorusi. Ale on działa, to są ludzie, którzy mogą mieć ograniczone możliwości działania, ale póki trwają przy języku polskim, przy polskiej kulturze, to Związek działa i powinien odczuć naszą solidarność – podkreśliła.

Andrzej Poczobut jest w areszcie od piętnastu miesięcy, Andżelika Borys trzy miesiące temu wyszła z izolacji, ale jest w areszcie domowym. Oboje czekają na proces. Zarzuty im stawiane dotyczą gloryfikowania nazizmu i podżegania do nienawiści na tle narodowościowym, za co grozi do 12 lat więzienia. Obrońcy praw człowieka uznają Borys i Poczobuta za więźniów politycznych.

Znadniemna.pl/PAP

Wczoraj, 26 czerwca, przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z prześladowanymi przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi - Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem. W akcji solidarnościowej wzięło udział około dwudziestu osób, m.in. działacze ZPB oraz przedstawiciele białoruskiej opozycji. Organizatorem przedsięwzięcia był 

Nieznani sprawcy odsunęli płyty nagrobne i wykopali zwłoki ze zbiorowej mogiły, w której spoczywali dwaj polscy żołnierze, polegli podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz zabity 15 lipca 1944 roku żołnierz Armii Krajowej Adam Pacenko.

Zbezczeszczone groby żołnierzy polskich w Jodkiewiczach

Oba groby znajdują się  w polu nieopodal miejscowości Jodkiewicze w rejonie brzostowickim przed  ogrodzoną murowaną kapliczką. Oba pochówki były chronione przez leżące na nich betonowe płyty z inskrypcjami. Jedna z nich głosiła „ŚP. OBROŃCOM OJCZYZNY 1918-20 r.” Na tej płycie widnieje też data ufundowania upamiętnienia: „15 VIII-1989 r.” oznaczająca, że powstało jeszcze w czasach ZSRR staraniami najprawdopodobniej miejscowej ludności polskiej. Drugą płytę wandale, którzy zbezcześcili miejsce pamięci, gdzieś zabrali, a  leżała ona na grobie żołnierza Armii Krajowej Adama Pacenki, o którym inskrypcja informowała że „Adam Pacenko/ur. 1902/ZAGINOŁ OD RĘKI WROGA/15.VII. 1944”.

Stan grobów i upamiętnień przed dewastacją, zarejestrowany przez Mariusza Proskienia, znanego dokumentatora kresowych upamiętnień:

Kapliczka i zbiorowa mogiła żołnierzy w polu nieopodal Jodkiewicz

O zbezczeszczeniu mogił  żołnierzy Wojska Polskiego i Armii Krajowej dowiedzieliśmy się od naszego Czytelnika, twierdzącego, że zwyrodnialcy, którzy tego się dopuścili, powykopywali z mogił kości żołnierzy, a jedną nagrobną płytę, upamiętniającą żołnierzy poległych w 1920 roku odsunęli, pozostawiając otwarty grób. Płytę żołnierza AK natomiast zwyrodnialcy zabrali w nieznane miejsce.

Nasz Czytelnik udokumentował następstwa działalności zwyrodnialców, robiąc zdjęcie, które publikujemy wraz ze zdjęciami zrobionymi w tym miejscu pamięci w latach poprzednich, kiedy było ono doglądane i porządkowane przez miejscowych Polaków.

Znadniemna.pl

Nieznani sprawcy odsunęli płyty nagrobne i wykopali zwłoki ze zbiorowej mogiły, w której spoczywali dwaj polscy żołnierze, polegli podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz zabity 15 lipca 1944 roku żołnierz Armii Krajowej Adam Pacenko. [caption id="attachment_56862" align="alignnone" width="1024"] Zbezczeszczone groby żołnierzy polskich w Jodkiewiczach[/caption] Oba groby znajdują się  w

Bazylika Wniebowzięcia Matki Bożej w Budsławiu została otwarta dla wiernych bez uroczystości w piątek, 24 czerwca br. Świątynia była ponad rok zamknięta po pożarze, który zniszczył dach i osłabił konstrukcję ścian. Wierni zebrali na odbudowę prawie półtora miliona rubli (2 mln złotych).

O tym, że sanktuarium zostało ponownie otwarte poinformował kanał „Odbudujemy Budsław razem” w komunikatorze Telegram.

Pieniądze na odbudowę katolickiego sanktuarium narodowego Białorusi są dalej zbierane na stronie budslau.by. Do tej pory wierni przekazali prawie dwa miliony złotych. Potrzebne są jednak jeszcze środki na odnowienie malowideł naściennych.

Bazylika Wniebowzięcia Matki Bożej w Budsławiu to kościół parafialny, zabytek architektury o krajowym znaczeniu, nazywany jednym z „siedmiu cudów Białorusi”. Budynek w stylu późnego baroku został postawiony w 1783 roku, a pierwsza wzmianka o katolickiej kaplicy w tym miejscu pochodzi z 1504 roku.

11 maja 2021 roku na poddaszu sanktuarium pojawił się ogień. Pożar udało się ugasić – strażacy i mieszkańcy uratowali też największy skarb świątyni – obraz Matki Bożej Budsławskiej, do której co roku pielgrzymują tysiące wiernych. Jednak dach świątyni doszczętnie spłonął i musiał zostać rozebrany, a użyta przez strażaków woda naruszyła konstrukcję budynku. W dniu pożaru ogłoszono zbiórkę na odbudowę zabytku. Przy okazji budowla została zinwentaryzowana i zbadana przez konserwatorów zabytków. W pracach porządkowych i odbudowie pomagali także wolontariusze.

W dniach 1-2 lipca sanktuarium będzie gościć Budsławski Fest – najważniejszy odpust katolicki na Białorusi, który gromadzi pielgrzymów z całego kraju.

Budsławski Fest (Festyn Budsławski), czyli pielgrzymka i uroczystości religijne organizowane co roku w Sanktuarium Matki Boskiej Budsławskiej na Białorusi, został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Znadniemna.pl/belsat.eu

Bazylika Wniebowzięcia Matki Bożej w Budsławiu została otwarta dla wiernych bez uroczystości w piątek, 24 czerwca br. Świątynia była ponad rok zamknięta po pożarze, który zniszczył dach i osłabił konstrukcję ścian. Wierni zebrali na odbudowę prawie półtora miliona rubli (2 mln złotych). O tym, że sanktuarium

27 czerwca 1973 roku w Warszawie zmarł Stanisław Jasiukiewicz, aktor, żołnierz Armii Krajowej; wystąpił w filmach „Wolne miasto”, „Lunatycy”, „Krzyżacy”, „Matka Joanna od Aniołów”, „Hrabina Cosel”, „W pustyni i w puszczy”, „Potop”, a także w serialu „Czterej pancerni i pies”.

Stanisław Jasiukiewicz urodził się 14 maja 1921 roku w Postawach. Był synem Jana Jasiukiewicza i Michaliny z Sienkiewiczów. W 1928-39 uczęszczał do szkoły w Postawach.

Jako 18-latek zgłosił się do wojska i w 1939 roku wziął udział w kampanii wrześniowej. W czasie gdy przyszły aktor znajdował się w ogniu walki, jego rodzinne miasto zajęli Litwini. Później przejęli je Sowieci, a po 1941 roku Niemcy. Obecnie miejscowość Postawy znajduje się na terenach Białorusi.
Po powrocie do domu Jasiukiewicz imał się różnych zajęć, raz był robotnikiem, innym razem pracował w urzędzie. Niezmiennie działał jednak w Armii Krajowej, za co w 1944 roku został zesłany do Kaługi. Półtora roku później udało mu się dostać do Torunia.

Jasiukiewicz rozpoczął tam studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, ale szybko przeniósł się na wydział aktorski do Łodzi, gdzie znajdowała się wówczas filia warszawskiej PWST. Karierę zaczynał w teatrach, ale popularność przyniosły mu dopiero występy na wielkim ekranie.

Stanisław Jasiukiewicz był „przystojny, miał melancholijne spojrzenie, wyrazistą – trochę smutną twarz oraz piękną barwę głosu; kreował romantycznych bohaterów, a grając walecznych żołnierzy porywał widza swoją siłą i żarliwością”.

Jasiukiewicz grywał w Teatrze Dramatycznym we Wrocławiu i był związany z Teatrem Polskim w Warszawie. Pojawiał się najczęściej w repertuarze klasycznym. Wcielał się m.in. w Gustawa-Konrada w „Dziadach”, Don Juana w sztuce Moliera i Dymitra w „Braciach Karamazow” Dostojewskiego.
Szerokiej publiczności Jasiukiewicz jest jednak znany z ponad sześćdziesięciu ról telewizyjnych oraz kilkudziesięciu filmowych. Debiutował w „Celulozie” (1953) Jerzego Kawalerowicza, osiem lat później zagrał też w jego „Matce Joannie od Aniołów” (1961).

Do jego najważniejszych ról należą także występy w filmie „Jak daleko stąd, jak blisko” (1971) Tadeusza Konwickiego i w serialu „Czterej pancerni i pies”, który od czasu premiery nadal cieszy się ogromną popularnością.

Jasiukiewicza odznaczono m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski(1959) i Odznaką Zasłużonego Działacza Kultury (1968). Za jego największą rolę, obok niezapomnianej kreacji w „Krzyżakach”, uznaje się postać przeora Jasnej Góry ojca Augustyna Kordeckiego w „Potopie” (1974) Jerzego Hoffmana.

W celu wejścia w świat kreowanej przez siebie postaci, Jasiukiewicz zdecydował się na iście zakonne życie – zamieszkał w klasztornej celi, jadał z mnichami i uczestniczył w ich modlitwach.

Jasnogórski ojciec Eustachy Rakoczy, który opiekował się aktorem w trakcie jego przygotowań do roli, twierdzi, że Jasiukiewicz przeżył wielką przemianę w klasztorze. Spędził całą noc pod chórem, dzięki czemu zrozumiał ducha klasztoru i fenomen pielgrzymowania do obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.

Życiowa tragedia gwiazdy „Krzyżaków”

Zanim Jasiukiewicz zdążył zagrać kolejną niezapomnianą rolę w swoim życiu – Bogumiła Niechcica w „Nocach i dniach” (film obejrzało w kinach 22 mln widzów) – wykryto u niego raka trzustki.

W roli głównej Jerzy Antczak obsadził więc Jerzego Bińczyckiego. Jasiukiewicz nie mógł sobie poradzić z wizją przedwczesnego odejścia, ale nie udawał, że życie stoi przed nim otworem.

W swojej książce Antczak wspomina, że „niezwykła prawość i lojalność kazały Jasiukiewiczowi ustrzec go przed katastrofą, bo przecież mógłby odejść w czasie realizacji filmu […] podczas kręcenia ślubu Bogumiła i Barbary (Jasiukiewicz – przyp. red.) przyszedł do kościoła Wizytek. Stał cicho w nawie bocznej i płakał. Pamiętam, jak łzy płynęły mu po policzkach.”

Wielki aktor zmarł 27 czerwca 1973 roku. Miał 52 lata.

Grób Stanisława Jasiukiewicza na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie/Fot:wikipedia.org

Do dziś wspomina się, że „w jego artystycznych dokonaniach ważny był intelekt. Ceniono go za koleżeństwo, otwartość, urok osobisty i profesjonalizm. Stanisław Jasiukiewicz jak nikt inny potrafił przekazać tragizm granych przez siebie bohaterów”.

Znadniemna.pl/opr.IT-P/Fot.: Stanisław Jasiukiewicz ok. 1960 roku/wikipedia.org

27 czerwca 1973 roku w Warszawie zmarł Stanisław Jasiukiewicz, aktor, żołnierz Armii Krajowej; wystąpił w filmach „Wolne miasto”, „Lunatycy”, „Krzyżacy”, „Matka Joanna od Aniołów”, „Hrabina Cosel”, „W pustyni i w puszczy”, „Potop”, a także w serialu „Czterej pancerni i pies”. Stanisław Jasiukiewicz urodził się 14 maja

Polska złożyła protest w sprawie usunięcia flagi z cmentarza wojennego w Katyniu – poinformował w niedzielę doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Mucha. Podkreślił, że decyzja podjęta przez stronę rosyjską jest wymierzona w cały Zachód. Wcześniej o zdjęciu polskiej flagi poinformowały rosyjskie niezależne media, powołując się na wpis mera Smoleńska Andrieja Borisowa.

Rosyjskie media poinformowały o usunięciu polskiej flagi z cmentarza wojennego w Katyniu 24 czerwca. Przytoczyły wpis mera Smoleńska Andrieja Borisowa, który poinformował, że decyzję w tej sprawie podjęło ministerstwo kultury Rosji. „Na rosyjskich pomnikach nie może być polskich flag! A po otwartych antyrosyjskich wypowiedziach polskich polityków – tym bardziej. Myślę, że Ministerstwo Kultury Federacji Rosyjskiej podjęło jedyną słuszną decyzję – zdjęcie flagi Polski. Katyń to rosyjski pomnik, to rosyjska historia” – dowodził urzędnik na rosyjskim portalu społecznościowym VKontakte.

Borisow opublikował też zdjęcie dwóch masztów – jednego z flagą Rosji, drugiego – pustego, z podstawioną drabiną.

Zdjęcie masztów opublikowane przez Andrieja Borisowa, fot.: vk.com/wall-212312636_92

Również 24 czerwca rosyjskie media poinformowały, że polska flaga została zdjęta z cmentarza wojennego w miejscowości Miednoje (w obwodzie twerskim).

Szefowa Muzeum Współczesnej Historii Rosji Irina Wielikanowa, proszona przez portal RBK o opinię w tej sprawie, powiedziała, że decyzja o usunięciu polskich flag w Katyniu i Miednoje została spowodowana obecną sytuacją polityczną.

– Dwie flagi, rosyjska i polska, były symbolem przyjaźni między naszymi krajami. To, co się dzisiaj dzieje, nie ma nic wspólnego z przyjaźnią – dodała urzędniczka. Jak stwierdziła, statut muzeum (w Katyniu) i inne dokumenty nie reglamentują obowiązku umieszczania na pomnikach flag żadnego państwa, a obecność polskiej flagi była jedynie „gestem dobrej woli”. – W porozumieniu międzyrządowym z 1994 roku zagadnienie polskiej flagi na cmentarzach wojennych w Katyniu i Miednoje nie jest omawiane – dodała.

Reakcja Polski

26 czerwca doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Mucha powiedział w rozmowie z Polsat News, że Polska wyraziła protest w tej sprawie, a na miejscu był polski konsul. Mucha ocenił, tego typu działania wymierzone są w cały Zachód. – To są takie akty wrogości, które pokazują, że Rosjanie mają świadomość tego, że obrona Ukrainy nie byłaby możliwa w takim zakresie i w takim czasie, gdyby nie wsparcie Zachodu – powiedział.

25 czerwca wiceszef MSZ Marcin Przydacz przekazał w Polskim Radiu 24, że polski konsul w Smoleńsku potwierdził fakt zdjęcia polskiej flagi z memoriału w Katyniu. – Jednocześnie podjął interwencję u rosyjskich władz, u rosyjskich zarządców tego terenu, domagając się wyjaśnień i wskazując, że tego typu postępowanie jest absolutnie nieakceptowalne przez stronę polską, a jednocześnie świadczące o braku cywilizowanego podejścia do kwestii pamięci osób pomordowanych – powiedział Przydacz.

Dodał, że w Katyniu spoczywają polscy oficerowie pomordowani przez władze sowieckie, co zostało przyznane przez władze rosyjskie. – Obecność tam polskiej flagi, odpowiedni szacunek dla tego miejsca powinien być standardem cywilizacyjnym. Jeśli Rosja takiego standardu nie przestrzega, to tak naprawdę pokazuje to prawdziwe oblicze tej władzy – powiedział wiceszef MSZ.

Akt wrogości

„Usunięcie flag Polski z cmentarza w Katyniu i Miednoje to kolejny akt wrogości Federacji Rosyjskiej, a jednocześnie element antypolskiej kampanii, prowadzonej przez Kreml od wielu lat” – zareagował w rozmowie z PAP rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

W jego ocenie decyzje władz Rosji dowodzą, że Polska słusznie diagnozuje działania rosyjskie jako politykę celowej konfrontacji z krajami Zachodu. – Nasi partnerzy z NATO dostali kolejny dowód na słuszność naszych ocen. Rosja pozostaje krajem zainteresowanym dalszą eskalacją relacji z Zachodem – podkreślił Żaryn. Przypomniał, że działania Kremla są od lat wymierzone w Polskę za naszą aktywną postawę przy ukazywaniu prawdziwych celów Rosji.

– Bazując na własnych doświadczeniach, analizach bieżącej sytuacji oraz diagnozie polityki Moskwy, przestrzegamy naszych partnerów przed zagrożeniami rosyjskimi, podejmując działania neutralizujące rosyjskie wpływy w Polsce i całej Europie – powiedział. – Kraj taki jak Rosja jest i pozostanie wrogi wobec Europy. Ten ostatni akt wrogości tylko potwierdza to rozpoznanie – stwierdził rzecznik.

Znadniemna.pl/PAP/tvn24.pl

Polska złożyła protest w sprawie usunięcia flagi z cmentarza wojennego w Katyniu - poinformował w niedzielę doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Mucha. Podkreślił, że decyzja podjęta przez stronę rosyjską jest wymierzona w cały Zachód. Wcześniej o zdjęciu polskiej flagi poinformowały rosyjskie niezależne media, powołując się

Skip to content