HomeStandard Blog Whole Post (Page 86)

Emigracyjna liderka sił demokratycznych Białorusi Swiatłana Cichanouska spotkała się 12 lipca w Wilnie z amerykańskim prezydentem Joe Bidenem.

Jak dowiedzieli się korespondenci Radia Swaboda, po przemówieniu Joe Bidena na Uniwersytecie Wileńskim ekipa prezydenta USA zabrała Swiatłanę Cichanouską do pokoju, w którym przywódca USA oczekiwał na nią.

Cichanouska była jedyną osobą, która weszła do pokoju.

Na potwierdzenie faktu spotkania z prezydentem USA Cichanouska zamieściła wpis na swoim oficjalnym kanale Telegram.

„Jestem bardzo wdzięczna prezydentowi za to spotkanie. Przekazałam mu nasze stanowisko, powiedziałam, że Białorusini nadal walczą o wyzwolenie swojego kraju. Cieszę się, że udało nam się porozmawiać prywatnie o tym, co jest dla nas naprawdę ważne. Białorusini mogą liczyć na wsparcie USA” – skomentowała wydarzenie emigracyjna liderka białoruskich sił demokratycznych.

Przemawiając 12 lipca na Uniwersytecie Wileńskim po szczycie NATO prezydent USA Joe Biden wyraził m.in. poparcie dla mieszkańców Białorusi, Mołdawii, Gruzji i „wszystkich krajów, w których nadal walczą o wolność”.

„Pewnie pamiętacie – wielu z was pamięta – jak cenna jest nasza wolność. Jest cenna dla wszystkich ludzi, dla wszystkich, nie tylko dla ludzi na Ukrainie, Białorusi, Mołdawii, Gruzji i we wszystkich krajach, w których nadal walczą o wolność i o to, by ich głos był słyszany. Więc mówię wam wszystkim: kontynuujcie! Tak trzymajcie!” powiedział Joe Biden.

 Znadniemna.pl za Kresy24.pl, Svaboda.org, fot.: t.me/tsikhanouskaya

Emigracyjna liderka sił demokratycznych Białorusi Swiatłana Cichanouska spotkała się 12 lipca w Wilnie z amerykańskim prezydentem Joe Bidenem. Jak dowiedzieli się korespondenci Radia Swaboda, po przemówieniu Joe Bidena na Uniwersytecie Wileńskim ekipa prezydenta USA zabrała Swiatłanę Cichanouską do pokoju, w którym przywódca USA oczekiwał na nią. Cichanouska

Błogosławiona Marianna Biernacka 13 lipca 1943 roku oddała życie za będącą w zaawansowanej ciąży synową. Kobietę, która uratowała synową i nienarodzone dziecko ceną własnego życia, w 1999 roku wyniósł na ołtarze papież Jan Paweł II.  

Marianna Biernacka z domu Czokało urodziła się w 1888 roku w Lipsku nad Biebrzą. Jej rodzina osiedlona tam od pokoleń najprawdopodobniej była wyznania grekokatolickiego. Nie zachowała się metryka chrztu błogosławionej, ale w tym czasie wielu unitów było chrzczonych bez kapłana i nie sporządzano przy tym stosownej dokumentacji. O tym, że Marianna była ochrzczona i wierząca świadczy fakt zawarcia przez nią sakramentu małżeństwa w kościele katolickim w Krasnymborze. Wyszła za mąż za miejscowego chłopa Ludwika Biernackiego.

Marianna i Ludwik byli jedną z bogatszych rodzin w okolicy. Mieli prawie 20 hektarów dobrej, urodzajnej ziemi, hodowali bydło. Doczekali się sześciorga dzieci, ale przeżyło tylko dwoje z nich. Gdy dzieci dorośli, Biernaccy podzielili gospodarstwo na pół. Tak, by i córka i syn mieli z czego żyć.

Marianna, po śmierci męża, zamieszkała u syna Stanisława. Ten ożenił się z Anną, młodą dziewczyną, pochodzącą z lipskiej kolonii.

– Żyliśmy bardzo skromnie, jedliśmy z jednej miski, ale nigdy nie kłóciliśmy się – wspominała nieżyjąca już Anna. – Teściowa była bardzo religijną kobietą, dużo się modliła.

Rodzinną sielankę przerwały wojenne zawieruchy. Za czasów sowieckiej okupacji Stanisław był oskarżony, na podstawie zeznań sąsiada, o nielegalny wywóz drewna. Na próżno tłumaczył, że zabrał je ze swego lasu i tylko tyle, co było można. Stanisława skazano na dwa lata robót w głębi Rosji. Przed wywózką uratowała go Marianna. Kobieta zebrała i oddała niemal wszystkie oszczędności dla sowieckiego adwokata, błagając, by ratował syna. Było warto. Stanisław wrócił do domu.

Epizod ze skazaniem Stanisława Biernackiego nie był najtragiczniejszym wydarzeniem, jakie napotkało jego rodzinę.

Pierwszego lipca 1943 roku w Lipsku nad Biebrzą Niemcy rozpoczęli aresztowania ludności cywilnej według wcześniej przygotowanej listy. Był to odwet za działalność partyzantów w Puszczy Augustowskiej i zabicie przez nich niemieckiego policjanta. Na liście widniało nazwisko syna i synowej Marianny Biernackiej.

Gdy z rana Niemcy zaczęli się dobijać do drzwi rodziny Biernackich, synowa Marianny, Anna, będąca w zaawansowanej ciąży, tuliła dwuletnią córeczkę. Syn Stanisław próbował bezskutecznie uciec przez okno. Podczas aresztowania Marianna padła do nóg esesmana i błagała go, aby pozwolił jej pójść do więzienia zamiast ciężarnej synowej: „Panie, a gdzie ona pójdzie? Ulitujcie się, tu jedno dziecko, a drugie za dwa tygodnie na świat ma przyjść – pójdę za nią”.

Niemiec zgodził się na tę zamianę. Wszystkich aresztowanych, wśród których był również syn Marianny Stanisław, załadowano do ciężarówek i wywieziono do więzienia w Grodnie.

Marianna przekazała z więzienia zaszyty w rękawie list, w którym prosiła, aby przysłać jej poduszkę i różaniec. Nie wiadomo, czy ta przesyłka do niej trafiła; córka Marianny próbowała się zobaczyć z bratem i matką w więzieniu, ale jej się to nie udało.

W dniu 13 lipca 1943 roku Niemcy rozstrzelali Mariannę Biernacką i jej syna Stanisława razem z pozostałymi 48 mieszkańcami Lipska, wyznaczonymi na zagładę w ramach odwetu za śmierć policjanta. Egzekucji dokonano na fortach za wsią Naumowicze pod Grodnem. Córka Leokadia, która wraz z towarzyszką udała się, aby odnaleźć miejsce kaźni, stała się mimowolnym świadkiem kolejnych niemieckich zbrodni. Ukryte w zbożu, widziały wyprowadzanych z ciężarówek więźniów, mordowanych później pojedynczym strzałem.

Historia męczeńskiej śmierci poniesionej za synową i jej nienarodzone dziecko, stała się znana Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, który w 1999 roku wyniósł Mariannę Biernacką, na ołtarze, ogłaszając błogosławioną męczennicą Kościoła Katolickiego.

Ojciec Święty, w homilii wygłoszonej podczas uroczystości beatyfikacyjnej w Warszawie, mówił: „Świętujemy zwycięstwo tych, którzy w naszym stuleciu oddali życie dla Chrystusa, oddali życie doczesne, aby posiąść je na wieki w Jego chwale. Słusznie zatem prosimy, abyśmy za ich przykładem wiernie podążali za Chrystusem”.

Beatyfikacja przyniosła wzrost zainteresowania jej życiem nie tylko w diecezji ełckiej, ale także w całej Polsce i poza jej granicami. Coraz więcej kobiet, zwłaszcza wdów, teściowych i synowych, zwraca się do niej, jako do swej patronki i orędowniczki.

Kult Marianny Biernackiej już dawno wyszedł poza jej rodzinną miejscowość – Lipsk nad Biebrzą, a nawet poza diecezję ełcką, która od kilku lat organizuje w lipcu, w rocznice śmierci Błogosławionej Marianny Biernackiej, w jej rodzinnej miejscowości diecezjalny zjazd teściowych. Od końca 2019 roku w Grodnie na Białorusi działa parafia pw. Błogosławionej Marianny Biernackiej.

Tak ma wyglądać budowany obecnie w Grodnie kościół pw. Błogosławionej Marianny Biernackiej, fot.: Zrzutka.pl

A obecnie w grodzie nad Niemnem trwa budowa kościoła parafialnego pod wezwaniem Błogosławionej Męczennicy. Prowadzący budowę proboszcz parafii pw. Błogosławionej Marianny Biernackiej, ks. Jerzy Martinowicz prosi ludzi dobrej woli o wsparcie tego przedsięwzięcia wpłatami darowizn na platformie Zrzutka.pl, albo w każdej innej formie po nawiązaniu kontaktu z samym proboszczem:

tel.: +375 29 78 40 572 (ks. Jerzy Martinowicz)

e-mail: [email protected]

 Znadniemna.pl na podstawie Parafia.lipsk.pl, Zrzutka.pl, na zdjęciu obraz Błogosławionej Marianny Biernackiej w ołtarzu, fot: diecezjaelk.pl

Błogosławiona Marianna Biernacka 13 lipca 1943 roku oddała życie za będącą w zaawansowanej ciąży synową. Kobietę, która uratowała synową i nienarodzone dziecko ceną własnego życia, w 1999 roku wyniósł na ołtarze papież Jan Paweł II.   Marianna Biernacka z domu Czokało urodziła się w 1888 roku

Głowa państwa zwróciła się dzisiaj do organizatorów i uczestników obchodów Dnia Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej.

Dzień ten obchodzony jest na mocy ustawy Sejmu RP z 9 lipca 2015 r. Został on ustanowiony – jak podkreślono w ustawie – „w hołdzie Ofiarom Obławy Augustowskiej z lipca 1945 roku – bohaterom antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, którzy nie pogodzili się z nową sowiecką okupacją, zamordowanym z rozkazu Stalina na terenie północno-wschodniej Polski w czasie pokoju po kapitulacji hitlerowskich Niemiec”.

Prezydent RP Andrzej Duda z okazji rocznicy tragedii sprzed 78 lat opublikował specjalne przesłanie do organizatorów i uczestników obchodów Dnia Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej ze specjalnym przesłaniem. Tekst presłania zamieszczamy w całości za witryną PREZYDENT.PL:

12 lipca 2023

Organizatorzy i Uczestnicy obchodów

Dnia Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej

Szanowni Państwo!

Obchodzimy dzisiaj święto państwowe – Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Łączę się z Państwem w hołdzie dla naszych rodaków poległych za wierność Ojczyźnie. Składam też wyrazy uznania wszystkim dbającym o historyczną prawdę i przyczyniającym się do jej upowszechniania.

Wydarzenia 12 lipca 1945 roku nazywa się często „małym Katyniem”, bo tragedia, jaka się wtedy rozegrała, przywołuje wspomnienie sowieckiej zbrodni na oficerach Wojska Polskiego z 1940 roku. Podobieństwa nasuwają się same. Tacy sami byli sprawcy – funkcjonariusze NKWD i Armii Czerwonej; takie same ofiary – polscy patrioci; i taka sama, jak po zbrodni katyńskiej – walka z pamięcią o zabitych. Jest jednak pewna różnica między tymi mordami. Dołów śmierci w lasach augustowskich do dziś nie znaleziono. Nie ustalono pełnej listy i miejsca spoczynku większości ofiar. Wiemy, że byli to działacze konspiracji niepodległościowej i ludzie wspierający podziemie antykomunistyczne na Suwalszczyźnie. Ustalono, że w efekcie obławy do aresztów trafiło ponad 7 tysięcy osób, spośród których około tysiąca nigdy nie wróciło do domów. Ślad po nich zaginął w leśnych ostępach polsko–białoruskiego pogranicza.

Losu, jaki spotkał wywiezionych w ostatnich dniach ich życia, możemy się dziś jedynie domyślać na podstawie ustaleń historyków dokumentujących podobne wydarzenia. Łączę się w bólu z rodzinami i bliskimi ofiar. Wiem, że niepełna wiedza o tym, przez co przeszli po aresztowaniu, oraz brak mogił jest dla wielu z Państwa źródłem głębokiego cierpienia. Mam nadzieję, że prawda o losie ofiar obławy augustowskiej ujrzy światło dzienne i ukoi ból w sercach ich rodzin.

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przez dziesięciolecia – nawet jeszcze przed 1989 rokiem – pielęgnowali pamięć o augustowskiej zbrodni. Wyrażam uznanie mieszkańcom gminy Giby, bliskim ofiar, pracownikom Instytutu Pamięci Narodowej i wielu innym osobom dążącym do poznania losu zaginionych 78 lat temu mieszkańców Suwalszczyzny. Pamięć o nich jest naszą patriotyczną powinnością i racją stanu Rzeczypospolitej. Wierzę, że pewnego dnia będziemy mogli uczcić ich także godnym pochówkiem i zapaleniem znicza na mogiłach.

Cześć ich pamięci!

Z wyrazami szacunku

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Andrzej Duda

Znadniemna.pl za PREZYDENT.PL, na zdjęciu: Warta honorowa przy pomniku w Hołdzie Ofiarom Obławy Augustowskiej podczas uroczystego odsłonięcia pomnika w lipcu 2018 roku, fot.: Podlaski.strazgraniczna.pl 

Głowa państwa zwróciła się dzisiaj do organizatorów i uczestników obchodów Dnia Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Dzień ten obchodzony jest na mocy ustawy Sejmu RP z 9 lipca 2015 r. Został on ustanowiony – jak podkreślono w ustawie – "w hołdzie Ofiarom Obławy Augustowskiej z lipca 1945

Katarzyna Mikhal i Michaił Krywonosow oraz Bożena Worono to są imiona laureatów VI. Polonijnego Festiwalu Polskiej Piosenki Opole 2023, którzy reprezentowali na tej prestiżowej muzycznej imprezie społeczność polską z Białorusi.

Festiwal odbywał się na scenie Filharmonii Opolskiej i oprócz Białorusi gościł artystów polonijnych z różnych stron świata, między innymi ze Szwecji, Australii oraz Kanady.

Nagrodę Radia Opole z rąk prezesa rozgłośni Piotra Wojtowicza odebrał Jan Sitek, śpiewak pochodzący z Tarnowa Opolskiego, który 40 lat temu wyemigrował do Niemiec. Oprócz pucharu laureat otrzymał sesję nagraniową w studiu muzycznym Radia Opole wraz z czterodniowym pobytem w Opolu.

Nagroda Marszałka Województwa Opolskiego dla Bożeny Worono, fot.: facebook.com

Jedną z laureatek festiwalu została także Bożena Worono z Białorusi. Wraz z Michałem Krywonosowem wykonała ona utwór Władysława Broniewskiego pt. „Listopady”.

Śpiewa Bożena Worono, fot.: facebook.com

– Broniewski jest przez wielu kojarzony jako autor utworów patriotycznych i niektórzy myśleli nawet, że ,,Listopady” będą w klimacie patriotycznym, ale utwór ten jest bardzo poetycki. Cieszę się, że udało mi się z lekkością przekazać ten tekst – oceniła swój występ Bożena Worono.

Oprócz tegorocznych laureatów, na scenie filharmonii wystąpili również laureaci z poprzednich edycji festiwalu, między innymi zespół ,,Stan zawieszenia”, który w 2022 roku otrzymał Nagrodę Grand Prix.

– Cieszymy się, że znowu mogliśmy wystąpić w Opolu. Mamy sentyment do tego miasta – mówił Wojciech Sowiński, pianista grupy. – W 2019 roku byliśmy po raz pierwszy na festiwalu w Opolu i wówczas otrzymaliśmy nagrodę prezesa Radia Opole, która wiązała się sesją nagraniową – dodał.

Zespół na koncercie laureatów wykonał trzy utwory: ,,Już zachodzi czerwone słoneczko”, „Wielka woda” i „Lipka”.

Oto imiona laureatów VI. Polonijnego Festiwalu Polskiej Piosenki Opole 2023:

Nagroda burmistrza Brzegu – Andrzej Szpak ze Sztokholmu (Szwecja);

Nagroda Prezydenta Opola – Katarzyna Mikhal z Białorusi;

Nagroda Burmistrza Korfantowa – Artur Wojtyczka z Niemiec;

Nagroda Marszałka Województwa Opolskiego – Bożena Worono i Michał Krywonosow z Białorusi;

Nagroda Radia Opole – Jan Sitek z Niemiec;

Nagroda Opolskiego Oddziału Stowarzyszenia ,,Wspólnota Polska” – Duet Rodzinny ,,Stokrotki” z Żytomierza (Ukraina);

Nagroda Grand Prix – Wioletta Falba z Brukseli (Belgia).

Organizatorem Polonijnych Festiwali Piosenki Polskiej jest Opolski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” na czele z prezes Haliną Nabrdalik, dziennikarką Radia Opole oraz pomysłodawczyni Festiwalu.

Znadniemna.pl na podstawie radio.opole.pl i wspolnotapolska.org.pl, na zdjęciu: Laureaci Nagrody Marszałka Województwa Opolskiego Bożena Worono i Michał Krywonosow (po prawej), fot: Facebook.com/bozenaworono

Katarzyna Mikhal i Michaił Krywonosow oraz Bożena Worono to są imiona laureatów VI. Polonijnego Festiwalu Polskiej Piosenki Opole 2023, którzy reprezentowali na tej prestiżowej muzycznej imprezie społeczność polską z Białorusi. Festiwal odbywał się na scenie Filharmonii Opolskiej i oprócz Białorusi gościł artystów polonijnych z różnych stron

O śp. Alesiu Puszkinie wspominają jego znajomi i przyjaciele, których dzięki swojej aktywności artystycznej i otwarciu na innych ludzi, artysta miał sporo w rożnych krajach, również w Polsce.

Nad Wisłą wybitny białoruski patriota i malarz przyjaźnił się między innymi z rodziną polityka oraz działacza polskiej wspólnoty chrześcijańskiej Bogusława Rogalskiego, prezesa Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin i byłego posła do Parlamentu Europejskiego.

Rodzina Bogusława Rogalskiego z przyjacielem z Białorusi, pracującym nad kopią ikony Matki Bożej Gietrzwaldzkiej – śp. Alesiem Puszkinem, fot.: Facebook.com

Polityk, gdy dowiedział się o śmierci Alesia Puszkina, zamieścił na Facebooku wzruszające wspomnienie o zmarłym przyjacielu:

„W nocy z poniedziałku na wtorek w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł Przyjaciel mojej rodziny Aleś Puszkin, artysta, malarz, białoruski opozycjonista.

Przebywał w więzieniu w Grodnie, skazany przez reżim Łukaszenki za patriotyzm. Przyjeżdżał do Gietrzwałdu, miejsca Objawień NMP, gdzie malował obrazy i napisał kopię ikony Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, która wisi w kaplicy w Pałacu Prezydenckim w Warszawie.

Skromny, wielkiej Wiary w Boga, kochający Maryję, patriota, wielki artysta, zaprzyjaźniliśmy się, na zdjęciu Aleś ze mną, moją żoną i córką w trakcie pisania ikony dla prezydenta…

Odszedł tak, jak odchodzili Niezłomni, jak Bohater miłujący wolność…

Śpij Przyjacielu, niech Ci się Twoja wolna Ojczyzna przyśni. Matko Boża Gietrzwałdzka miej Go w swej Matczynej opiece…”

Przy swoim wpisie Bogusław Rogalski zamieścił zdjęcia oraz filmik, na którym śp. Aleś Puzskin został uwieczniony podczas pracy nad kopią ikony Matki Bożej Gietrzwaldzkiej.

Oto to nagranie:

Znadniemna.pl za  Facebook.com 

O śp. Alesiu Puszkinie wspominają jego znajomi i przyjaciele, których dzięki swojej aktywności artystycznej i otwarciu na innych ludzi, artysta miał sporo w rożnych krajach, również w Polsce. Nad Wisłą wybitny białoruski patriota i malarz przyjaźnił się między innymi z rodziną polityka oraz działacza polskiej wspólnoty

Korespondentka PAP Justyna Prus dostała wydany przez KGB Białorusi zakaz wjazdu do tego kraju na okres pięciu lat. Dziennikarka pracowała na Białorusi od 2016 roku.

Dokument informujący o zakazie wjazdu na okres 5 lat wręczyły Justynie Prus białoruskie służby graniczne podczas podjętej przez nią próby wyjazdu na Białoruś. Dziennikarka pracowała jako współpracowniczka, a następnie korespondentka PAP na Białorusi od 2016 roku (z kilkumiesięczną przerwą po czasowym anulowaniu akredytacji na przełomie lat 2020 i 2021). Justyna Prus relacjonowała wydarzenia polityczne i społeczne w tym kraju, opisywała też działalność polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, informując między innymi o represjach wobec mieszkających na Białorusi Polaków.

Prus była na Białorusi w czasie masowych protestów wyborczych w 2020 roku, obserwowała też inspirowany przez władze w Mińsku kryzys migracyjny w 2021 roku.

Reporterka PAP przez cały okres swojej pracy na Białorusi regularnie przedłużała akredytację MSZ w Mińsku, której wymagają od zagranicznych dziennikarzy białoruskie przepisy.

W dokumentach przekazanych Prus nie wskazano konkretnej przyczyny odmowy wjazdu do kraju. Powołano się jedynie ogólnie na artykuł ustawy, regulujący przebywanie obywateli zagranicznych na Białorusi.

Jak informowaliśmy, 1 lipca białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka podpisał ustawę, umożliwiającą zakaz pracy na Białorusi mediów z krajów, które podjęły „nieprzyjazne działania” wobec mediów białoruskich, czyli mediów propagandowych, obsługujących panującą w kraju dyktaturę.

Organizacje dziennikarskie wskazują, że Białoruś jest jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc pracy dla dziennikarzy. Po masowych protestach z lat 2020-21 władze zlikwidowały białoruskie media niezależne, a większość niezależnych dziennikarzy wyemigrowała z kraju.

W aresztach i więzieniach pod różnymi zarzutami (niepłacenie podatków, organizacja protestów, ekstremizm) przebywa obecnie 35 białoruskich reporterów.

W przypadku mediów zagranicznych wymogiem do pracy na Białorusi jest posiadanie akredytacji MSZ Białorusi.

Znadniemna.pl na podstawie PAP, fot.: facebook.com/justyna.pruswojciechowska

Korespondentka PAP Justyna Prus dostała wydany przez KGB Białorusi zakaz wjazdu do tego kraju na okres pięciu lat. Dziennikarka pracowała na Białorusi od 2016 roku. Dokument informujący o zakazie wjazdu na okres 5 lat wręczyły Justynie Prus białoruskie służby graniczne podczas podjętej przez nią próby wyjazdu

W nocy z 10 na 11 lipca na wydziale intensywnej terapii jednego z grodzieńskich szpitali współpracujących z Więzieniem nr 1 w Grodnie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach więzień polityczny reżimu Łukaszenki, znany białoruski artysta performer i malarz Aleś Puszkin.

O śmierci więźnia Łukaszenki poinformowała na facebooku jego żona Janina Demuch.

Wdowa po znanym białoruskim artyście nie podaje żadnych szczegółów związanych ze śmiercią 57-letniego mężczyzny. Tymczasem dziennikarzom z niezależnego białoruskiego portalu Mediazona.by udało się potwierdzić fakt śmierci więźnia politycznego w Więzieniu nr 1 Grodna, w którym Aleś Puszkin był przetrzymywany.

Aleś Puszkin to jeden z najbardziej zjawiskowych białoruskich artystów z okresu niepodległości Białorusi. Jest znany jako artysta, zdobiący wnętrza chrześcijańskich świątyń, zarówno prawosławnych, jak też katolickich.  W malarstwie olejnym zasłynął z cyklu portretów bohaterów białoruskiego odrodzenia narodowego. Za publiczną demonstrację podobizny jednego z nich, wojownika białoruskiego podziemia niepodległościowego z czasów II wojny światowej Jauhiena Żyhara, w marcu 2022 roku został skazany na pięć lat kolonii karnej za rzekomą „rehabilitację nazizmu”.

Publiczna demonstracja portretu Jauhiena Żyhara miała miejsce w grodzieńskim Centrum Życia Miejskiego, które prowadził znany dziennikarz Pawał Mażejka. Dzisiaj Mażejka wraz adwokatką Julią Jurgilewicz, (broniła m.in. Alesia Puszkina) jest  sądzony za „informowanie organizacji ekstremistycznych” o szczegółach działalności zawodowej adwokatki, między innymi – procesu sądowego Puszkina.

Zmarły malarz był też jednym z pierwszych białoruskich artystów, który odważył się na publiczną demonstrację niezgody z dyktatorską polityką Aleksandra Łukaszenki.  Najsłynniejszym aktem obywatelskiego sprzeciwu artysty był zrealizowany przez niego performance pt.  „Wózek gnoju dla Łukaszenki”. Akcja polegała na tym ,że artysta wysypał na dziedzińcu Administracji Prezydenta Republiki Białorusi  wózek z obornikiem.

Autorowi niniejszego tekstu poszczęściło się poznać osobiście śp. Alesia Puszkina.  Gościłem u niego w domu we wsi Bóbr, zbierając materiał do reportażu o tym, jak artysta namalował w miejscowej cerkwi fresk ze sceną Sądu Ostatecznego, w której jeden grzeszników, idących do piekła, do złudzenia przypomina Aleksandra Łukaszenkę.

Fragment fresku ze sceną Sądu Ostatecznego w cerkwi w Bobrze. W kolejce grzeszników, idących do piekła, widać mężczyznę, przypominającego białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę, fot.: facebook.com

Aleś Puszkin, wbrew opinii, że jako  białoruski nacjonalista, jest  nietolerancyjny wobec przedstawicieli innych narodowości, okazał się niezwykle otwartym i empatycznym człowiekiem.

Po tamtym spotkaniu przy każdej okazji przekazywaliśmy sobie nawzajem pozdrowienia, a kiedy redagowałem w podziemiu gazetę prześladowanego Związku Polaków na Białorusi „Głos znad Niemna na uchodźstwie”, artysta bez zastanowienia przesłał do publikacji  w zakazanej przez reżim gazecie słowa poparcia dla Polaków, prześladowanych przez reżim Łukaszenki.

Niech Dobry Bóg przyjmie śp. Alesia Puszkina do Swojego Królestwa!

 Andrzej Pisalnik/Znadniemna.pl, fot.: https://www.facebook.com/ales.pushkin

W nocy z 10 na 11 lipca na wydziale intensywnej terapii jednego z grodzieńskich szpitali współpracujących z Więzieniem nr 1 w Grodnie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach więzień polityczny reżimu Łukaszenki, znany białoruski artysta performer i malarz Aleś Puszkin. O śmierci więźnia Łukaszenki poinformowała na facebooku jego

80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu. Była to kulminacja trwającej już od początku 1943 roku fali zbrodni na Polakach, w wyniku której  na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. osób.

Zbrodnia wołyńska jest jednym z najbardziej dramatycznych epizodów II wojny światowej. W przeciwieństwie do mordów dokonywanych przez okupantów niemieckich i sowieckich ludobójstwo na Wołyniu było często popełniane przez sąsiadów ofiar, których przodkowie przez wiele dziesięcioleci zamieszkiwali wraz z Polakami te same wsie i osady.

Rzeź wołyńska nie była jednak spontanicznym wybuchem nienawiści, lecz skutkiem długotrwałego oddziaływania ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, który za główny cel stawiał sobie stworzenie niepodległej, jednolitej etnicznie Ukrainy przez wymordowanie i wypędzenie Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości. Plan ten próbowano realizować już we wrześniu 1939 roku, gdy na Ukrainie zachodniej  doszło do pierwszych mordów na Polakach i ataków na polskie dwory. Sowiecka okupacja Zachodniej Ukrainy, która nastąpiła po 17 września 1939 roku, powstrzymała realizację planów ukraińskich nacjonalistów.

Sprawcami rzezi wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) – frakcja Stepana Bandery – i podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Po niemieckiej agresji na ZSRR w czerwcu 1941 roku zwolennicy Stepana Bandery próbowali powołać rząd kolaborujący z Niemcami. Nowy okupant zachodniej Ukrainy zareagował na to aresztowaniem Bandery i jego najbliższych współpracowników. Zezwolono jedynie na tworzenie ukraińskich formacji pomocniczych, które w kolejnych dwóch latach brały udział w dokonywaniu zbrodni Holokaustu.

„Nacjonaliści ukraińscy byli świadkami Shoah (zagłady ludności żydowskiej – red.), w którym aktywnie uczestniczyła ukraińska policja pomocnicza, i zaczęli coraz mocniej wierzyć, że warunkiem zyskania wielkości jest gotowość do popełnienia masowych zbrodni” – zauważa historyk prof. Grzegorz Motyka, autor monografii „Wołyń ’43”.

W latach 1941-1942 na Wołyniu wymordowano 150-200 tys. Żydów. Z punktu widzenia ukraińskich nacjonalistów wyobrażalne stało się także wymordowanie ok. 350 tys. Polaków. Swoistą fikcją propagandową spreparowaną przez kierownictwo UPA było stworzenie wrażenia spontanicznego powstania ludowego przeciwko Polakom, sowieckiej partyzantce oraz Niemcom.

Klęski Niemiec na froncie wschodnim skłoniły OUN do przyspieszenia realizacji swoich planów. Na początku 1943 roku na Wołyniu powstała pierwsza sotnia UPA, a na czele całości sił ukraińskich na Wołyniu stanął Dmytro Kłaczkiwski „Kłym Sawur”.

Pierwszy masowy mord na ludności polskiej na Wołyniu został dokonany 9 lutego 1943 roku przez oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii, który w polskiej kolonii Parośla I zamordował 173 Polaków. Zbrodni dokonano w sposób wyjątkowo podstępny. Oddział Hryhorija Perehijniaka „Dowbeszki-Korobki” wszedł do Parośli, przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Mieszkańców przekonano, by położyli się na podłodze w swoich domach i pozwolili się związać. Dzięki temu mieliby uniknąć podejrzenia i zemsty Niemców za „dobrowolne” goszczenie partyzantów.

Wpływ na nasilenie się fali zbrodni miało porzucenie w marcu i kwietniu 1943 roku przez kilka tysięcy ukraińskich policjantów niemieckich formacji pomocniczych i przejście w szeregi UPA. Wielu z tych policjantów brało wcześniej udział w zagładzie Żydów.

Jednego z największych mordów ukraińscy nacjonaliści dokonali w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku. Wówczas UPA spaliła osadę Janowa Dolina i zamordowała ok. 600 Polaków.

Szczególne nasilenie zbrodni nastąpiło w lipcu 1943 roku. Zamordowano wtedy 10-11 tys. Polaków.  Natpomiast 11 i 12 lipca tegoż roku UPA dokonała skoordynowanego ataku na Polaków w 150 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim oraz łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. Doszło do mordów w świątyniach, m.in. w Porycku (dziś Pawliwka) i Kisielinie. Około 50 kościołów katolickich na Wołyniu zostało spalonych i zburzonych. 16 lipca 1943 roku oddziały UPA we wsi i w majątku Pułhany (pow. Horochów) zamordowały ok. 120 Polaków, a w Kupowalcach (pow. Horochów) ok. 150 mieszkańców polskiego pochodzenia. Związanych Polaków zabito siekierami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Z rzezi ocalało zaledwie 12 rannych osób.

Zbrodnie na Polakach były niejednokrotnie dokonywane z niebywałym okrucieństwem, ludzi palono żywcem, wrzucano do studni, używano siekier i wideł, ofiary wymyślnie torturowano przed śmiercią, gwałcono kobiety. „Marzyłam, żeby umrzeć od kuli, a nie od siekiery. Pamiętam to dobrze, ojciec nas uczył – nie dajcie się złapać. Biegnijcie. Nie kłaść się, nie zatrzymywać. Kto się zatrzyma, będą go torturować” – wspominała Sabina Czapiga, siostra kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego, cudownie ocalałego, jako dziecko, z rzezi wołyńskiej.

W latach 1943-1945 zbrodni na Polakach dokonano w 1865 miejscach na Wołyniu. Do największych masakr doszło w Woli Ostrowieckiej, gdzie zamordowano 628 Polaków, w kolonii Gaj – 600, w Ostrówkach – 521, Kołodnie – 516.

Ogólne szacunki dotyczące liczby zamordowanych Polaków na Wołyniu są bardzo rozbieżne. Pionierzy badań nad ludobójstwem wołyńskim Ewa i Władysław Siemaszkowie szacowali liczbę znanych z nazwiska ofiar na blisko 36 tys. oraz do 23 tys. ofiar, których okoliczności śmierci nie są znane. Podobną liczbę wymienia w swoich pracach prof. Grzegorz Motyka.

Liczba ofiar na terenach Galicji Wschodniej wynosi ok. 20 tys. Kilka tysięcy z nich zginęło na terenie dzisiejszej Polski, na zachód od granicy ustanowionej w 1944 r. Jak zauważa m.in. Timothy Snyder, terror UPA dotknął także przedstawicieli innych narodowości, m.in. Żydów, Czechów, Rosjan, Ormian i samych Ukraińców, którzy zdobyli się na sprzeciw wobec terroru lub ratowali Polaków. Wydana przez IPN „Kresowa Księga Sprawiedliwych”, w opracowaniu Romualda Niedzielki, podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 z nich zapłaciło życiem.

Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły swoje domy, uciekając do miast kontrolowanych przez Niemców. Zbrodnia wołyńska spowodowała polski odwet, w którego wyniku zginęło 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Państwowe obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej

Przedstawiciele rządu i parlamentu, w tym m.in. premier Mateusz Morawiecki, szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, minister kultury Piotr Gliński, złożyli we wtorek, 11 lipca 2023 roku, kwiaty na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza, w ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.

„Krwawa niedziela” 11 lipca 1943 roku jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945.

W wyniku ludobójczych działań na Wołyniu zginęło ok. 100 tysięcy Polaków.

Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu  o masowym mordzie na Polakach ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz.

 Znadniemna.pl za Dzieje.pl, PAP, fot.: Gov.pl

80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu. Była to kulminacja trwającej już od początku 1943 roku fali zbrodni na Polakach, w wyniku której  na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło

Na dzisiaj, 8 lipca 2023 roku, przypada 115 rocznica śmierci urodzonego w Mińsku Litewskim  wybitnego polskiego działacza oświatowego przełomu XIX i XX stuleci – Konrada Prószyńskiego, posługującego się pseudonimem Kazimierz Promyk. 15 lat temu, w 100. rocznicę śmierci naszego wybitnego krajana, jego wnuk Mieczysław Prószyński uruchomił stronę internetową  konradproszynski.pl, poświęconą znamienitemu dziadkowi.

Pragnąć upamiętnić wybitnego Polaka z Kresów i popularyzować jego spuściznę, zamieszczamy poniżej krótki rys biograficzny Konrada Prószyńskiego i zachęcamy Państwa do odwiedzania strony jego imienia stworzonej przez wdzięcznego potomka: KLIKNIJ, ABY PRZEJŚĆ NA KONRADPROSZYNSKI.PL.

Konrad Prószyński urodził się 19 lutego 1851 roku w Mińsku Litewskim, w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Był synem Stanisława Antoniego Prószyńskiego i Pelagii z domu Kułak.

Ojciec naszego bohatera prowadził w Mińsku zakład fotograficzny. Był to jeden z pierwszych w Polsce zakładów, świadczących usługi w nowopowstałej i modnej branży (założony w 1839 roku).

Ojciec Konrada był także polskim działaczem patriotycznym, którego carskie władze wraz z małżonką i dziećmi zesłały do Tomska w zachodniej Syberii. W sformułowanym przeciwko ojcu oskarżeniu o działalność patriotyczną, znalazł się argument, że umieszczał on symbole narodowe Polski i Litwy na robionych przez siebie fotografiach rodzinnych.

Konrad Prószyński zawdzięczał zesłaniu znajomość ze Stanisławem Witkiewiczem, późniejszym historykiem sztuki i krytykiem literackim oraz synem Ignacego Witkiewicza, zesłanego do Tomska za udział w powstaniu styczniowym. Wraz ze Stanisławem Witkiewiczem nasz bohater w wieku 17 lat przedostał się do kraju i po kilkuletnich staraniach, w 1873 roku, uzyskał zwolnienie z zesłania także swoich rodziców oraz rodzeństwa.

Patriotyzm polski okazał się cechą dziedziczną Prószyńskich. W 1875 roku Konrad założył tajne Towarzystwo Oświaty Narodowej, mające na celu szerzenie oświaty wśród ludu. Jako działacz oświatowy Konrad Prószyński opracowywał elementarze do nauki języka polskiego. Był autorem m.in. pierwszego nowoczesnego elementarza (rok wydania – 1875) oraz wydanej w 1879 roku „Obrazkowej nauki czytania i pisania”. Praca ta w roku 1893 odniosła zwycięstwo na międzynarodowej wystawie Londyńskiego Towarzystwa Pedagogicznego.

Konrad Prószyński propagował nauczanie indywidualne metodą samokształcenia; położył też wielkie zasługi w upowszechnianiu czytelnictwa na wsi, wydając od 1881 roku tygodnik dla chłopów pt. „Gazeta Świąteczna”. Był zwolennikiem pracy organicznej i solidaryzmu narodowego. W 1878 roku nasz bohater założył w Warszawie Księgarnię Krajową, zajmującą się rozpowszechnianiem literatury popularnej oraz popularnonaukowej.

Za swoje osiągnięcia i zasługi na niwie szerzenia oświaty polskiej otrzymał tytuł członka honorowego Towarzystwa Szkoły Ludowej.

Był także członkiem Ligi Narodowej, tajnej polskiej organizacji politycznej, działającej na terenie wszystkich trzech zaborów.

Konrad Prószyński był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa miał czworo dzieci, a w drugim związku urodziło ich się aż siedmioro.

Synem najmłodszego z synów Konrada Prószyńskiego był Marek Józef Prószyński, ojciec Mieczysława Prószyńskiego, ps. Bimon, człowieka o różnorodnych zdolnościach i zainteresowaniach. Podobnie jak jego wybitny dziadek Mieczysław Prózsyński ma zasługi i osiągnięcia jako wydawca. Jest też znanym i cenionym astrofizykiem, alpinistą, a nawet skoczkiem spadochronowym.

To właśnie wnukowi zawdzięczamy istnienie strony internetowej o urodzonym mińszczaninie Konradzie Prószyńskim (ps. Kazimierz Promyk), który zmarł 115 lat temu w Warszawie i został pochowany na cmentarzu Powązkowskim (kwatera T-1-15/16).

Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.pl oraz Konradproszynski.pl, na zdjęciu Konrad  Prószyński, ps. Kazimierz Promyk w 1875 roku, fot.: commons.wikimedia.org

Na dzisiaj, 8 lipca 2023 roku, przypada 115 rocznica śmierci urodzonego w Mińsku Litewskim  wybitnego polskiego działacza oświatowego przełomu XIX i XX stuleci – Konrada Prószyńskiego, posługującego się pseudonimem Kazimierz Promyk. 15 lat temu, w 100. rocznicę śmierci naszego wybitnego krajana, jego wnuk Mieczysław Prószyński

79 lat temu  w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku, oddziały Armii Krajowej okręgów wileńskiego i nowogródzkiego rozpoczęły operację Ostra Brama, która polegała na podjęciu walki o wyzwolenie Wilna spod niemieckiej okupacji. Kilkudniowe zmagania prowadzone wspólnie z Armią Czerwoną doprowadziły do oswobodzenia Wilna, w czym żołnierze Armii Krajowej mieli swój znaczący udział. 

Okręgi Wileński i Nowogródzki AK wystawiły do walki o Wilno ok. 10 tys. żołnierzy, wyłącznie piechoty i kawalerii. Całością operacji dowodził „Gen. Wilk”, ppłk Aleksander Krzyżanowski. Niemcy wprowadzili do walki, oprócz piechoty i artylerii w sile ok. 17 tys. żołnierzy, także broń pancerną i siły lotnicze.

Rozkaz o operacji „Ostra Brama” podpisał 26 czerwca ppłk Krzyżanowski. Dokument określał kierunki natarcia poszczególnych zgrupowań AK na niemieckie linie obronne. Polacy mieli zaatakować Wilno zanim dotrze tam Armia Czerwona.

13 lipca żołnierze AK o świcie wywiesili na Górze Zamkowej biało-czerwoną flagę, jednak po kilku godzinach żołnierze sowieccy zastąpili ją czerwonym sztandarem. Wraz z upływem dnia siły niemieckie kurczyły się. Najcięższe walki trwały w okolicach Góry Bouffałowej, w Ogrodzie Botanicznym i w rejonie więzienia na Łukiszkach. Gdy 13 lipca walka o Wilno dobiegła końca, Polacy w mieście (ponad połowa mieszkańców Wilna mówiła po polsku) przeżyli radosną chwilę wolności. Zdaniem historyków straty poszczególnych stron w operacji są trudne do oszacowania. Podaje się jednak, że Rosjanie, w ciągu kilku dni, stracili ok. 5 tys. osób, Niemcy – ok. 3-4 tys., a Polacy co najmniej 550 żołnierzy.

Bitwa o Wilno miała istotne znaczenie dla Polaków, Rosjan i Niemców. Polacy chcieli odzyskać jedno z najważniejszych miast dawnej Rzeczpospolitej; Rosjanie chcieli utrzymać zagarnięte miasto – w 1939 roku przekazali je Litwie, ale już rok później Litwa, wraz Łotwą i Estonią, weszła w skład ZSRR; dla Niemców Wileńszczyzna była ważnym ośrodkiem miejskim, leżącym w pobliżu Prus Wschodnich.

Historycy oceniają, że w starciach na Wileńszczyźnie Armia Krajowa dała dowód swojej obecności i determinacji, jednak z militarnego punktu widzenia operacja „Ostra Brama” okazała się działaniem nie w pełni udanym. Operacja „Ostra Brama” rozpadła się na kilka, nieskoordynowanych w czasie, odrębnych działań. Oddziały AK nie były militarnie tak silne jak regularne oddziały armii niemieckiej i sowieckiej – i dlatego starcie pomiędzy tymi dwiema rozstrzygnęło o ostatecznym rezultacie walki.

Dzień po wyzwoleniu miasta Sowieci zgodzili się na utworzenie z oddziałów AK Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego samodzielnej jednostki. Miała ona, pod dowództwem polskim, wchodzić w skład 3. Frontu Białoruskiego. Armia Czerwona obiecała też Polakom zapewnić uzbrojenie, wyposażenie i wyżywienie. Wkrótce sztab 3. Frontu Białoruskiego zaprosił ppłk. Krzyżanowskiego na odprawę w Boguszach. Tam też strony miały uzgodnić szczegóły utworzenia z oddziałów AK nowej jednostki. Po przybyciu na miejsce „Wilk” został jednak aresztowany i uwięziony. Wkrótce podobnie postąpiono z innymi żołnierzami i oficerami AK – część z nich trafiła do więzień, a część na Syberię.

 Znadniemna.pl, na zdjęciu:  Wspólny patrol żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Krajowej w Wilnie, w lipcu 1944 roku, źródło: Commons.wikimedia.org

79 lat temu  w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku, oddziały Armii Krajowej okręgów wileńskiego i nowogródzkiego rozpoczęły operację Ostra Brama, która polegała na podjęciu walki o wyzwolenie Wilna spod niemieckiej okupacji. Kilkudniowe zmagania prowadzone wspólnie z Armią Czerwoną doprowadziły do oswobodzenia Wilna,

Przejdź do treści