HomeStandard Blog Whole Post (Page 511)

Dziennik “Rzeczpospolita”, podobnie jak nasz portal patronujący powstaniu filmu o obronie Grodna przed Sowietami we wrześniu 1939 roku, opublikował tekst, w którym o powstającym filmie opowiada Robert Miękus, scenarzysta przyszłego dokumentu pod roboczym tytułem Grodno 1939.

Grodno 1939 coraz bliżej

Wkrótce ruszą zdjęcia do filmu dokumentalnego o obronie Grodna w 1939 r. przed Sowietami, powstającego pod patronatem „Rz”.

Grodno w 1938 roku, fot.: Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication

Grodno w 1938 roku, fot.: Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication

Jak już pisaliśmy, realizowany przez Fundację Joachima Lelewela film (adres jego fanpage’a to http://klubprzyjaciolfilmugrodno1939.wordpress.com/), który powstanie m.in. przy współpracy Związku Polaków na Białorusi, poprzedza stworzenie filmu fabularnego o bohaterskiej, ale i dramatycznej walce z przeważającymi siłami sowieckimi.

– Jak czyta się wspomnienia z momentu wejścia Armii Czerwonej do Polski, to we wszystkich dominuje zwątpienie, poczucie klęski, przerażenie, strach i zdziwienie, zarówno samym faktem wejścia, jak i wyglądem czerwonoarmistów – opowiada autor scenariusza filmu Robert Miękus.

Jak podkreśla, te wspomnienia są dość do siebie podobne. – Sporo tego przeczytałem, przygotowując materiał do filmu o rzeziach na Kresach. A w wypadku Grodna jest zupełnie inaczej. Jest jakaś niesamowita energia, entuzjazm, wielka chęć walki z wrogiem. Pojawił się czołg, to dawaj, rozwalimy go – opowiada.

Jak podkreśla, są i opisy dramatyczne, tragiczne wręcz, jak historia Tadzika Jasińskiego, młodego chłopca, który zginął przywiązany do sowieckiego czołgu. – I chyba dlatego warto o tym zrobić film, o ludziach, którzy nie byli bohaterami, przynajmniej tak się nie czuli. Ale do ich miasta podszedł wróg, to trzeba było się bronić. I tyle – opowiada Miękus.

Wskazuje przy tym, że jest to historia wciąż mało znana szerokiej opinii w Polsce, o zagranicy nie wspominając. – Szkoda, żeby pamięć o tych ludziach zanikła – mówi. I wskazuje na niezwykły wprost przypadek oficera wysokiego rangą, faktycznego organizatora obrony, majora Benedykta Serafina, o losach którego wiadomo bardzo niewiele. Dowodził wojskiem w Grodnie, udało mu się wydostać z miasta wraz z większością polskich oddziałów, brał jeszcze udział w walkach nad granicą litewską – i potem ślad po nim zaginął.

W filmie niektóre wydarzenia zostaną pokazane dzięki inscenizacjom z udziałem grup rekonstrukcyjnych. Kilka już zapowiedziało swoją obecność na planie. Organizatorzy wciąż szukają sponsorów, chcąc, by obraz powstał do 17 września, czyli na 75 rocznicę sowieckiej agresji na Polskę.

Znadniemna.pl za Rp.pl

Dziennik “Rzeczpospolita”, podobnie jak nasz portal patronujący powstaniu filmu o obronie Grodna przed Sowietami we wrześniu 1939 roku, opublikował tekst, w którym o powstającym filmie opowiada Robert Miękus, scenarzysta przyszłego dokumentu pod roboczym tytułem Grodno 1939. Grodno 1939 coraz bliżej Wkrótce ruszą zdjęcia do filmu dokumentalnego o

W minionym tygodniu Polska Szkoła Społeczna przy ZPB  w Grodnie zakończyła kolejny rok szkolny. Z blisko trzystu uczniów placówki, prawie osiemdziesięciu opuściło ją na zawsze, kończąc klasę maturalną.

Zdjęcie pamiątkowe absolwentów, nauczycieli i gości uroczystego zakończenia Roku Szkolnego 2013/2014

Zdjęcie pamiątkowe absolwentów, nauczycieli i gości uroczystego zakończenia Roku Szkolnego 2013/2014

Przed rozpoczynającymi się wakacjami uczniowie przygotowali program artystyczny, na który zaprosili swoich nauczycieli, rodziców, przyjaciół i wszystkich chętnych.

zdjecie_pamiatkowe_absolwentow

– W tym roku mieliśmy aż cztery klasy maturalne, które ukończyło 77 osób – opowiada Helena Dubowska, dyrektor Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB, a zarazem wiceprezes organizacji ds. oświaty. Według działaczki polskiej około połowa absolwentów klas maturalnych przystąpi w tym roku do egzaminów wstępnych na polskie uczelnie wyższe.

Absolwenci demonstrowali zdolności aktorskie

Absolwenci demonstrowali zdolności aktorskie

Pytana o najbardziej popularne wśród młodzieży kierunki studiów, Helena Dubowska zauważyła, że z roku na rok zauważalna jest tendencja zmniejszenia popularności kierunków humanistycznych i wzrostu popytu na studiowanie nauk ścisłych i przyrodniczych. – To na pewno wynika ze specyfiki rynku pracy, na którym kwalifikacje, zdobyte na studiach humanistycznych, są poszukiwane rzadziej i opłacane gorzej niż zawody informatyków, inżynierów i innych tego typu specjalistów – mówi wiceprezes ZPB.

Przedstawienie taneczne w wykonaniu absolwentów

Przedstawienie taneczne w wykonaniu absolwentów

Mówiąc o aktywności i kreatywności młodzieży w trakcie zajęć w Polskiej Szkole Społecznej przy ZPB, Helena Dubowska podkreśla, iż najlepiej pod tym względem wypadają uczniowie klas maturalnych, którzy uczęszczali na zajęcia przez, co najmniej, kilka lat. Oni też będą mieli najlepsze szanse dostania się na polskie uczelnie wyższe i otrzymania stypendium Rządu RP dla młodych Polaków ze Wschodu.

Znadniemna.pl

W minionym tygodniu Polska Szkoła Społeczna przy ZPB  w Grodnie zakończyła kolejny rok szkolny. Z blisko trzystu uczniów placówki, prawie osiemdziesięciu opuściło ją na zawsze, kończąc klasę maturalną. [caption id="attachment_4618" align="alignnone" width="480"] Zdjęcie pamiątkowe absolwentów, nauczycieli i gości uroczystego zakończenia Roku Szkolnego 2013/2014[/caption] Przed rozpoczynającymi się wakacjami

Grodzieński operator sieci telewizji kablowej Centrum „Garant” twierdzi, że, mimo nieoficjalnej zgody ze strony Telewizji Polsat, polski nadawca zwleka z oficjalnym zawarciem porozumienia, umożliwiającego przywrócenie audycji Polsatu do grodzieńskiej sieci kablowej.

polsat_logo

O wytłumaczenie przyczyn zniknięcia z oferty „Garanta ”programu Telewizji Polsat, ostatniej do września ubiegłego roku odbieranej w Grodnie telewizji po polsku, poprosili grodzieńskiego operatora kablowego działacze polscy z Grodna Wiesław Kiewlak i Natalia Soroka.

W odpowiedzi na zapytanie grodnian dyrektor Centrum „Garant” odpisał, że jego firma chętnie przywróci emisję audycji Telewizji Polsat, pod warunkiem, że Telewizja Polsat podpisze z „Garantem” porozumienie, niezbędne do rozpoczęcia retransmisji Polsatu i przekaże dokumenty potrzebne do uzyskania przez „Garant” pozwolenia na retransmisję Polsatu od białoruskiego ministerstwa informacji.

Odpowiedź dyrektora Centrum „Garant” (w języku rosyjskim)

Według dyrektora „Garantu” z oficjalnymi zapytaniami o przekazanie niezbędnych dokumentów jego firma zwracała się do Telewizji Polsat już niejednokrotnie, ale – jak dotąd – bez skutku.

Sytuacja ta jest o tyle zadziwiająca, że po naszej interwencji u rzecznika Telewizji Polsat Tomasza Matwiejczuka tuż po zniknięciu Polsatu z grodzieńskiej sieci kablowej, uzyskaliśmy odpowiedź, iż polski nadawca będzie się starał zażegnać problem, a w kontaktach z operatorami sieci kablowych Białorusi, zwłaszcza z największym operatorem telewizji kablowej Grodna i Grodzieńszczyzny – Centrum „Garant”, będzie się starać „przede wszystkim brać pod uwagę dobro polskiej mniejszości na Białorusi”.

Przypomnijmy, iż do początku września ubiegłego roku, dla mieszkańców Grodna Polsat pozostawał jedynym polskim kanałem telewizyjnym po wyłączeniu przez władze Białorusi w 2005 roku retransmisji kanału publicznego polskiego nadawcy TVP1.

Problem braku możliwości odbioru jakiejkolwiek telewizji z Polski w języku polskim przez polską mniejszość na Białorusi, nasza redakcja podnosiła niejednokrotnie przy różnych okazjach i przed różnymi gremiami, między innymi podczas Konferencji „Media Polskie na Wschodzie”, która odbyła się w Senacie RP we wrześniu ubiegłego roku.

Znadniemna.pl

Grodzieński operator sieci telewizji kablowej Centrum „Garant” twierdzi, że, mimo nieoficjalnej zgody ze strony Telewizji Polsat, polski nadawca zwleka z oficjalnym zawarciem porozumienia, umożliwiającego przywrócenie audycji Polsatu do grodzieńskiej sieci kablowej. O wytłumaczenie przyczyn zniknięcia z oferty „Garanta ”programu Telewizji Polsat, ostatniej do września ubiegłego roku

Kapitan Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB, 10 czerwca stanie przed sądem w Grodnie za rzekomy przemyt przez granicę pomocy żywnościowej dla członków swojego Stowarzyszenia – kombatantów Armii Krajowej i ich rodzin.

2013 rok, Kpt. Weronika Sebastianowicz po ogłoszeniu decyzji sądu w Szczuczynie za postawienie krzyża Anatolowi Radziwonikowi ps. "Olech"

2013 rok, Kpt. Weronika Sebastianowicz po ogłoszeniu decyzji sądu w Szczuczynie za postawienie krzyża Anatolowi Radziwonikowi ps. „Olech”

Sprawę administracyjną przeciwko 83-letniej działaczce polskiej na Białorusi skierował do sądu Urząd Celny Grodna. 2 kwietnia ta sama instytucja zabrała z domu, mieszkającej w Skidlu prezes Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB, około 70. paczek świątecznych, przeznaczonych dla kombatantów AK na Białorusi.

Kpt. Weronika Sebastianowicz wśród towarzyszy broni, członków Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB

Kpt. Weronika Sebastianowicz wśród towarzyszy broni, członków Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB

Pomoc dla polskich kombatantów na Białorusi, była zbierana w Polsce w ramach akcji charytatywnych, prowadzonych między innymi przez wrocławskie Stowarzyszenie ODRA-NIEMEN. Z posiadanego przez redakcję postanowienia o pociągnięciu Weroniki Sebastianowicz do odpowiedzialności administracyjnej wynika jednak, iż zdaniem Urzędu Celnego niezidentyfikowana osoba z Polski nabyła i rozdawała niezidentyfikowanym osobom w Polsce partię produktów żywności i upominków, ocenionych przez celników na łączną kwotę równowartości blisko 4 tys. złotych. Potem ta, najpierw rozproszona wśród niezidentyfikowanych osób i przemycana drobnymi partiami na Białoruś, partia towaru znalazła się w domu Weroniki Sebastianowicz w Skidlu. Zdaniem Urzędu Celnego prezes Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB miała koordynować cały ten przemyt, popełniając wykroczenie administracyjne, zagrożone karą grzywny wysokości od 5 do 30 tzw. stawek bazowych (od ok. 250 do 1400 złotych) w przypadku osoby fizycznej.

Zdaniem Urzędu Celnego, w toku dochodzenia administracyjnego wobec 83-letniej kobiety nie znaleziono okoliczności ani obciążających, ani łagodzących.

– Nie boje się tego sądu, bo już nie takie rozprawy przeżyłam – komentuje w rozmowie z nami całą sprawę Pani Kapitan. Przypomnijmy, iż za działalność w szeregach Armii Krajowej w 1952 roku Weronika Sebastianowicz ps. „Różyczka” była skazana przez Trybunał Wojsk MGB Obwodu Grodzieńskiego na 25 lat łagrów i pozbawienie praw publicznych na 5 lat. Wyrok odsiadywała między innymi w Workucie na północy Rosji oraz w łagrach na Syberii. Po śmierci Stalina trafiła pod amnestię i wróciła w rodzinne strony. – Nie dostajemy, żadnej pomocy od państwa białoruskiego. Nie mamy wejścia do żadnego urzędu, gdyż te dwie litery AK wciąż bardzo denerwują urzędników. Do dziś nazywają nas bandytami – opowiadała nam prezes Stowarzyszenia ŻAK przy ZPB o stosunku władz białoruskich do kombatantów Armii Krajowej.

O tym, że ten stosunek się nie wiele zmienił z czasów radzieckich świadczy nie tylko wyznaczony na 10 czerwca proces sądowy przeciwko prezes Stowarzyszenia ŻAK za niesienie pomocy najczęściej schorowanym i przykutym do łóżek kombatantom Armii Krajowej. W ubiegłym roku Weronika Sebastianowicz stanęła przed sądem w Szczuczynie za postawienie krzyża, upamiętniającego dowódcę oddziału połączonych sił AK Lida-Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech” oraz innych żołnierzy AK, poległych pod wsią Raczkowszczyzna w walkach z NKWD w 1949 roku. Została wówczas skazana na grzywnę wartości ok. 800 złotych.

Znadniemna.pl

Kapitan Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB, 10 czerwca stanie przed sądem w Grodnie za rzekomy przemyt przez granicę pomocy żywnościowej dla członków swojego Stowarzyszenia - kombatantów Armii Krajowej i ich rodzin. [caption id="attachment_616" align="alignnone" width="480"] 2013 rok, Kpt. Weronika Sebastianowicz po ogłoszeniu

W samym centrum Lidy przy ulicy Sowieckiej, przy wsparciu miejscowego oddziału Związku Polaków na Białorusi, został otwarty sklepik katolicki, którego właściciele wzięli sobie za patrona świętego Jana Pawła II.

Sklepik katolicki w centrum Lidy

Sklepik katolicki w centrum Lidy

Asortyment sklepiku

Asortyment sklepiku

W sklepiku, który jest czynny codziennie oprócz niedzieli od godz. 12.00 do 18.00, nabyć można krzyżyki, łańcuszki, różańce, święte obrazy, modlitewniki i Pismo Święte, a także periodyki katolickie w językach polskim i białoruskim. Opiekę nad sklepikiem sprawują działacze Oddziału ZPB w Lidzie, którzy wrócili właśnie z pielgrzymki po Polsce śladami Jana Pawła II.

Pielgrzymi z Lidy na pielgrzymce  po Polsce śladami Jana Pawła II

Pielgrzymi z Lidy na pielgrzymce po Polsce śladami Jana Pawła II

Personel sklepiku katolickiego pw. św. Jana Pawła II w Lidzie obsługuje zwiedzających w języku polskim i białoruskim. W sklepiku można złożyć ofiarę na rzecz ludzi potrzebujących. Na ten cel planowane jest też przekazywanie dochodu sklepiku, prowadzonego jako przedsięwzięcie charytatywne.

Irena Biernacka z Lidy

W samym centrum Lidy przy ulicy Sowieckiej, przy wsparciu miejscowego oddziału Związku Polaków na Białorusi, został otwarty sklepik katolicki, którego właściciele wzięli sobie za patrona świętego Jana Pawła II. [caption id="attachment_4600" align="alignnone" width="480"] Sklepik katolicki w centrum Lidy[/caption] [caption id="attachment_4601" align="alignnone" width="480"] Asortyment sklepiku[/caption] W sklepiku, który jest

Rzesze wiernych przybyły w obchodzonym przez diecezję grodzieńską w pierwszą niedzielę czerwca Dniu Ojca do sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce.

Pielgrzymi przybywają do sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce

Pielgrzymi przybywają do sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce

Wierni przybyli do sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej na Wzgórzu Nadziei, zwanego też białoruską Jasną Górą, w pieszej pielgrzymce z Grodna i okolic Kopciówki.

Celebrowaną przez księdza biskupa Józefa Staniewskiego Mszę świętą poprzedziły, poprowadzone przez księdza Jerzego Lewińskiego nabożeństwo Koronki do Miłosierdzia Bożego oraz Droga Krzyżowa, podczas której rozważaniami dzielił się z wiernymi ksiądz Jerzy Martinowicz.

Mszę świętą celebrował ksiądz biskup Józef Staniewski

Mszę świętą celebrował ksiądz biskup Józef Staniewski

Podczas uroczystej Mszy świętej ksiądz biskup wygłosił homilię na temat odpowiedzialnego ojcostwa. Nabożeństwu towarzyszył prześliczny śpiew chóru pod kierownictwem organisty Brunona Termiona.

Większość pielgrzymów, przybyłych w Dniu Ojca do świątyni w Kopciówce, stanowiły kobiety i dzieci. Nie zabrakło w kościele też mężczyzn, których udział w podobnych uroczystościach wciąż jest, niestety nieliczny.

Kobieta nadal czuje się bardziej odpowiedzialna za swoje rodzicielstwo, więcej czasu spędza na modlitwie i bardziej się troszczy o duchowy rozwój swoich dzieci.

Wierni podczas nabożeństwa

Wierni podczas nabożeństwa

Na wielki szacunek zasługują więc rodziny, przybyłe na uroczystość w pełnym składzie: poważny ojciec – głowa rodziny, strażniczka ogniska domowego – matka i otaczająca ich gromadka ślicznych dzieci. Na widok takich rodzin serce się raduje, że jednak są w naszej diecezji prawdziwe rodziny katolickie, którym nie jest obojętny duchowy rozwój naszych dzieci, którzy czują odpowiedzialność za ich stan duszy, którzy, mimo różnych zajęć i codziennych znalazły czas na modlitwę, na wspólną modlitwę, w gronie nieznajomych sobie ludzi. Takie uroczystości podnoszą na duchu, jednoczą ludzi, dodają wiary, siły i otuchy.

Ks. biskup Józef Staniewski, głosząc kazanie, zwrócił uwagę na duchową obecność ojca w rodzinie w procesie wychowania dzieci. Mówił, że ojciec to nie tylko postać fizyczna, że rodzina potrzebuje nie tylko zapewnienia bytu materialnego, ale też duchowości głowy rodziny. Obecność i rola w rodzinie ojca, przykład jego życia religijnego, często wywierają na dzieci ogromny wpływ.

Dzisiaj, w epoce szybkiego rozwoju technologii, rodzina jest zagrożona. – Dlatego wspólna modlitwa z dziećmi w obecności obojga rodziców jest ogromnym skarbem – podkreślał ks. biskup.

Pozostając pod wrażeniem przepięknej, poświęconej głowom rodzin, uroczystości religijnej, jako matka i katoliczka, pragnę zwrócić się z apelem do was, mężczyźni i ojcowie:

Kochani mężczyźni, ojcowie! Na was dużymi oczami patrzą wasze dzieci. Wy jesteście dla nich przykładem i wzorem do naśladowania. Nie zapominajcie pięknych, polskich tradycji katolickich, kiedy to niedzielnym porankiem ojciec ubrany w piękny garnitur brał za ręce dzieci i prowadził je do świątyni Pana. Uważani jesteście za mocną połowę ludzkości, więc bądźcie nią! Odwagi! Sursum corda!

Karolina Ignatowicz z Kopciówki, zdjęcia Catholic.by

 

Rzesze wiernych przybyły w obchodzonym przez diecezję grodzieńską w pierwszą niedzielę czerwca Dniu Ojca do sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce. [caption id="attachment_4595" align="alignnone" width="480"] Pielgrzymi przybywają do sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej na Wzgórzu Nadziei w Kopciówce[/caption] Wierni przybyli do sanktuarium Matki

Dorota Jaworska, redaktor naczelna czasopisma mniejszości polskiej na Ukrainie „Krynica”, została wybrana na prezesa zarządu nowo powołanego Stowarzyszenia „Federacja mediów polskich na Wschodzie”, zrzeszającego dziennikarzy polskich z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_02

Dorota Jaworska, prezes Stowarzyszenia „Federacja mediów polskich na Wschodzie”

Wybory władz Stowarzyszenia oraz uchwalenie Statutu organizacji odbyły się 30 maja w Warszawie podczas konferencji „Polskie media na Wschodzie”, zainicjowanej przez Komisję Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, Fundację „Wolność i Demokracja” oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_019

Andrzej Person, przewodniczący Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą wita uczestników konferencji

Zgromadzeni w Senacie RP uczestnicy dziennikarskiego forum wybrali także skład Zarządu „Federacji mediów polskich na Wschodzie” i Radę Programową organizacji. Od Białorusi we władzach nowo powstałego Stowarzyszenia znaleźli się reprezentanci redakcji Związku Polaków na Białorusi. Irena Waluś od „Magazynu Polskiego na uchodźstwie” oraz Iness Todryk-Pisalnik od „Głosu znad Niemna na uchodźstwie” weszły w skład 9-osobowej Rady Programowej. Natomiast redaktor portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik wszedł w skład pięcioosobowego Zarządu Stowarzyszenia „Federacja mediów polskich na Wschodzie”.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_07

Przemawia Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_06

Irena Waluś, redaktor naczelny „Magazynu Polskiego na uchodźstwie”

W konferencji „Polskie media na Wschodzie” i zebraniu założycielskim Stowarzyszenia „Federacja mediów polskich na Wschodzie” udział wzięło ponad 30 dziennikarzy z Ukrainy Białorusi, Litwy i Łotwy.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_08

Podczas konferencji

Powołując do życia nową organizację dziennikarską jej założyciele zadeklarowali, iż będzie ona działać na rzecz rozwoju mediów polskich na Wschodzie, a także reprezentować interesy tych mediów wobec instytucji polskich, jak i krajów, w których działają.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_09

Korzystając z obecności pokaźnej reprezentacji mediów polskich na Wschodzie uczestnicy konferencji i założyciele Stowarzyszenia „Federacja mediów polskich na Wschodzie”, sformułowali postulaty do Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, przydzielającego środki na rozwój mediów w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą”. Dziękując za uwzględnienie przez resort postulatów, zgłoszonych podczas konferencji mediów polskich ze Wschodu z września ubiegłego roku tym razem redaktorzy mediów poprosili, aby środki finansowe, przyznawane na rozwój mediów były przekazywane w styczniu każdego roku, a nie jak obecnie w maju. Kolejnym postulatem stała się propozycja o utworzenie dodatkowego funduszu, przeznaczonego na realizację nowych inicjatyw medialnych oraz rozszerzenie już realizowanych.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_020

Jacek Junosza-Kisielewski

Podczas konferencji dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jacek Junosza-Kisielewski przedstawił strategię resortu w zakresie opieki nad mediami polskimi na Wschodzie. Omówiono także sytuację mediów polskich na Ukrainie, Białorusi, Litwie i Łotwie.

Znadniemna.pl

Konferencja przyciągnęła uwagę największych mediów w Polsce . Niżej proponujemy Państwa uwadze relację z konferencji, która ukazała się w dzienniku „Rzeczpospolita”:

Sojusz polskich dziennikarzy

Wpływ rosyjskiej propagandy na mniejszość polską w krajach b. ZSRR to problem tamtejszych polskich mediów.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie

Uczestnicy konferencji

Kilkadziesiąt polskich redakcji zza wschodniej granicy powołało Federację Mediów Polskich na Wschodzie. Na razie są w nich media z Ukrainy, Litwy, Białorusi i Łotwy. Wszystkie korzystają z pomocy finansowej z Polski. Wydawcy części z nich obserwują z niepokojem, że dla mniejszości polskiej głównym źródłem informacji stają się media rosyjskie.

Lekcja krymska

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_05

Zygmunt Klonowski

– Po wydarzeniach na Ukrainie propaganda rosyjska jest zagrożeniem dla Polaków mieszkających w krajach między Rosją a Polską. Są tacy, którzy próbują rozgrywać mniejszość polską po myśli Moskwy. W przejęciu Krymu prawie bez wystrzału pomogła przecież propaganda. Część Polaków jest na nią podatna. Media polskie muszą temu przeciwdziałać, Federacja będzie się i tym zajmowała – mówi „Rz” Zygmunt Klonowski, wydawca „Kuriera Wileńskiego”, jedynej polskiej gazety codziennej na Wschodzie.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_016

Michał Dworczyk

Na Litwie znajomość języka polskiego wśród Polaków i tak jest lepsza niż w innych krajach regionu, bo są tam dziesiątki polskich szkół. Ale i tak, jak mówi nam Michał Dworczyk, prezes pomagającej rodakom ze Wschodu Fundacji Wolność i Demokracja, poza stolicą, Wilnem, najpopularniejsza jest prasa rosyjskojęzyczna. Wykazały to badania przeprowadzone przez socjologów z Uniwersytetu Warszawskiego siedem lat temu na Wileńszczyźnie.

Do tego dochodzą rosyjskie kanały telewizyjne, znacznie atrakcyjniejsze od tego, co można tam obejrzeć po polsku. Są zresztą coraz popularniejsze i wśród Litwinów.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_04

Janusz Skolimowski, prezes Zarządu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie opowiada o sytuacji mediów na Litwie

Wsparcie z Polski

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyznaje rocznie 5,5 mln złotych na media polskie na Wschodzie. Trafiły one do ponad 40 redakcji, przedstawiciele większości z nich zebrali się w piątek w gmachu Senatu RP i powołali do życia Federację Mediów Polskich na Wschodzie. Na przewodniczącą wybrano Dorotę Jaworską, naczelną kwartalnika „Krynica” wychodzącego w Kijowie.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_01

Przemawia Dorota Jaworska

Największą polską gazetą na Ukrainie jest „Kurier Galicyjski”, dwutygodnik wydawany we Lwowie i Iwano-Frankiwsku (dawnym Stanisławowie). Ukazuje się w nakładzie 8 tys. egzemplarzy, w znacznym stopniu dzięki pomocy polskiej, bo władze ukraińskie w ogóle nie wspierają wydawnictw mniejszości narodowych. Część czytelników to Ukraińcy.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_03

Mirosław Rowicki

– Polski na zachodniej Ukrainie nie jest językiem egzotycznym. Wbrew rozpowszechnionym opiniom w życiu codziennym nie spotykamy się z problemami, na ogół Polacy są przyjmowani we Lwowie i okolicach pozytywnie, a w ostatnich miesiącach szczególnie pozytywnie – podkreśla w rozmowie z „Rz” Mirosław Rowicki, wydawca i redaktor naczelny „Kuriera Galicyjskiego”. Rowicki pochodzi z Polski, na Ukrainie mieszka od 14 lat. Zaczynał tam od handlu śrubami.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_018

Rafał Dzięciołowski z Fundacji „Wolność i Demokracja” opowiada o sytuacji mediów na Ukrainie

Nielegalnie na Białorusi

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_010

Najtrudniej polskim dziennikarzom pracuje się na Białorusi. Tam wszystkie gazety wychodzą nielegalnie z wyjątkiem „Słowa Życia”, dwutygodnika diecezji grodzieńskiej, bo jak uważa jeden z tamtejszych Polaków, Aleksander Łukaszenko chce żyć dobrze z Kościołem, także katolickim.

Andrzej_Pisalnik

Andrzej Pisalnik

– Powstanie Federacji, organizacji działającej ponad granicami, daje nam nadzieję, że gdyby jakaś przykrość nas spotkała, to koledzy z Ukrainy czy Litwy nas wesprą – mówi Andrzej Pisalnik, naczelny portalu Znadniemna.pl, przedtem przez kilkanaście lat współpracownik „Rz” na Białorusi.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_014

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_013

Nielegalnie wydawane miesięczniki „Głos znad Niemna” i „Magazyn Polski” są rozwożone samochodem nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi z Grodna do oddziałów do Lidy, Iwieńca czy Szczuczyna i tam rozdawane przez miejscowych działaczy.

Konferencja_Polskie_Media_na_Wschodzie_017

Marek Bućko z Fundacji „Wolność i Demokracja” opowiada o sytuacji mediów na Białorusi

Na Białorusi wpływy rosyjskiej propagandy są największe, z moskiewskimi mediami przegrywają nawet media Łukaszenki. Nie ma mowy o zagrożeniu białorutenizacją Polaków (tak jak istnieje zagrożenie lituanizacją na Litwie). Tam i Polacy, i Białorusini są poddawani rusyfikacji.

Jerzy Haszczyński, „Rzeczpospolita”

Dorota Jaworska, redaktor naczelna czasopisma mniejszości polskiej na Ukrainie „Krynica”, została wybrana na prezesa zarządu nowo powołanego Stowarzyszenia „Federacja mediów polskich na Wschodzie”, zrzeszającego dziennikarzy polskich z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy. [caption id="attachment_4567" align="alignnone" width="480"] Dorota Jaworska, prezes Stowarzyszenia "Federacja mediów polskich na Wschodzie"[/caption] Wybory władz

Do spotkania działaczy Związku Polaków na Białorusi z oddziałów w Brześciu i Pińsku doszło w ostatnich dniach maja w sercu Polesia, międzyrzeczu Prypeci i Prostyru, na terenie mieszczącego się tu rezerwatu przyrody.

Spotkanie_dzialaczy_Pinska_i_Brzescia_02

Uczestnicy spotkania

W charakterze gospodarza spotkania wystąpił Piński Oddział ZPB na czele z Władysławem Nikanowem. Jak podkreśla działacz polski z Pińska zorganizowane przez niego spotkanie z rodakami z Brześcia ma zaowocować ścisłą współpracą przedstawicieli polskiej społeczności Pińska z Polakami ze stolicy obwodu brzeskiego na rzecz wspierania polskości na białoruskim Polesiu.

Goście spotkania, działacze Oddziału ZPB w Brześciu, przybyli do rodaków z Pińska nie z pustymi rękami. Przywieźli w darze książki i podręczniki w języku polskim, które ułatwią Polakom z Pińska organizację w ich środowisku nauki języka polskiego.

Spotkanie_dzialaczy_Pinska_i_Brzescia_01

Józef Bielawski, wiceprezes Oddziału ZPB w Brześciu i Wiaczesław Nikonow, prezes Oddziału ZPB w Pińsku

Podczas spotkania wśród przepięknych krajobrazów Polesia, Polacy z Brześcia i Pińska wspominali o bogatym kulturalnym i historycznym dziedzictwie, pozostawionym im przez wybitnych, pochodzących z tej ziemi, synów Polski: Ryszarda Kapuścińskiego, Adama Naruszewicza, Piotra Olewińskiego, Mateusza Butrymowicza i wielu innych.

Igor Sołowiej z Pińska

Do spotkania działaczy Związku Polaków na Białorusi z oddziałów w Brześciu i Pińsku doszło w ostatnich dniach maja w sercu Polesia, międzyrzeczu Prypeci i Prostyru, na terenie mieszczącego się tu rezerwatu przyrody. [caption id="attachment_4561" align="alignnone" width="480"] Uczestnicy spotkania[/caption] W charakterze gospodarza spotkania wystąpił Piński Oddział ZPB na

Debata pt. „Polacy ze Wschodu najlepsi na kryzys demograficzny?” odbyła się 9 maja w Warszawie z inicjatywy Fundacji „Dla Polonii”.

powrot_do_polski_debata

Podczas debaty, fot.:fundacjadlapolonii.blogspot.com

Owocem dyskusji, w której uczestniczyli eksperci z dziedziny demografii, edukacji, Polonii, Wschodu i biznesu stała się kampania społeczna „Powrót do Polski” , której celem jest zwrócenie uwagi Rodaków w kraju na problem ze sprowadzaniem Polaków ze Wschodu do Macierzy.

Autorzy kampanii apelują do wysyłania listów do premiera RP z wyrazami poparcia dla sprowadzania do Polski i osiedlania w niej Polaków, mieszkających obecnie w byłych republikach radzieckich. Zdaniem inicjatorów tego pomysłu Polska stoi w obliczu katastrofy demograficznej i jest obecnie jednym z najbardziej wyludniających się krajów Europy. Według prognoz Komisji Europejskiej już w 2050 roku, liczba mieszkających w Polsce obywateli zmniejszy się o 6 milionów, a za kilka dekad polski system emerytalny ulegnie zachwianiu.

Wobec takiej perspektywy, rząd Polski, zdaniem autorów akcji „Powrót do Polski”, powinien prowadzić mądrą politykę migracyjną. Zamiast sprowadzać do Polski ludność z krajów obcych Polakom kulturowo, najlepiej by było zapewnić warunki osiedlania się w Polsce osobom polskiego pochodzenia z Białorusi, Ukrainy, Litwy i innych republik byłego ZSRR. „Wyrośli oni w bliskim nam kręgu kulturowym, a ponadto utożsamiają się z ojczyzną swoich przodków” – piszą autorzy kampanii w liście do premiera Donalda Tuska, który proponują podpisać Polakom, aby udowodnić rządowi, iż popierają oni idee masowej repatriacji Polaków ze Wschodu do Macierzy.

„Chcemy zwrócić uwagę Pana Premiera na wymierne korzyści, które będą efektem działań na rzecz powrotu Polaków zza wschodniej granicy. Wyraź swoje poparcie dla tych działań i wyślij list do Premiera!” – apelują autorzy do współobywateli na stronie internetowej kampanii, zamieszczając wzór listu, który zostanie skierowany do Sekretariatu Prezesa Rady Ministrów RP i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP.

Jak szacują autorzy kampanii, obecnie za wschodnią granicą Polski mieszka ok. 800 tysięcy Polaków. Prawie połowa z nich mieszka na Białorusi (nawet według białoruskich danych oficjalnych – red.). Dodajmy, iż poza tym, że kultura białoruska jest ściśle związana z kulturą polską, absolutna większość Polaków na Białorusi dorastała lub dorasta we właściwej dla Rodaków w Macierzy rzymsko-katolickiej tradycji religijnej.

Na aspekt religijny i kulturowy zwracała uwagę podczas debaty w Warszawie między innymi rektor Uczelni Łazarskiego w Warszawie, prof. Krystyna Iglicka-Okólska. Odwołując się do doświadczeń swojej uczelni, na której studiują między innymi Polacy ze Wschodu, prelegentka zauważyła, iż tacy studenci są jedyną grupą, doskonale odnajdującą się w Polsce. – Czy jesteśmy przygotowani na obcych nam kulturowo muzułmanów? – pytała retorycznie pani profesor.

O tym, że pomysł sięgnięcia po potencjał, jaki stanowią Polacy na Wschodzie, nie jest nowy przypominali inni uczestnicy debaty. Były prezes Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie Wiesław Turzański zauważył, iż projekt nowej ustawy repatriacyjnej promował jeszcze śp. Marszałek Maciej Płażyński, po tragicznej śmierci którego dyskusja na ten temat właściwie zgasła. Wprawdzie trudu dokończenia dzieła ojca podjął się jego syn Jakub, rejestrując kilka tygodni po śmierci taty, 31 maja 2010 roku, w Kancelarii Sejmu komitet obywatelski „Powrót do Ojczyzny”, mający na celu wprowadzić projekt nowej ustawy repatriacyjnej pod obrady Sejmu. Obecnie Jakub Płażyński wspiera akcję „Powrót do Polski”, której idea pokrywa się z jego działalnością na rzecz Polaków za wschodnią granicą Polski.

Wśród popierających akcję ludzi polskiej polityki i życia publicznego są także między innymi: były wiceminister spraw zagranicznych Polski Paweł Kowal oraz posłowie na Sejm RP Adam Kwiatkowski , Artur Górski i Jacek Żalek.

Znadniemna.pl na podstawie Witajciewdomu.pl

Debata pt. „Polacy ze Wschodu najlepsi na kryzys demograficzny?” odbyła się 9 maja w Warszawie z inicjatywy Fundacji „Dla Polonii”. [caption id="attachment_4554" align="alignnone" width="480"] Podczas debaty, fot.:fundacjadlapolonii.blogspot.com[/caption] Owocem dyskusji, w której uczestniczyli eksperci z dziedziny demografii, edukacji, Polonii, Wschodu i biznesu stała się kampania społeczna „Powrót do

Za portalem Kresy.pl zamieszczamy reportaż lwowskiej publicystki Marii Pyż o dramatycznej walce Polaków ze Lwowa o zwrot katolickiej wspólnocie Lwowa XVII-wiecznego kościoła pw. św. Marii Magdaleny.

Odebrany katolikom w 1962 roku przez władze radzieckie kościół władze niezależnej Ukrainy przerobiły na salę muzyki organowej i kameralnej. W świątyni, która stoi przy przedwojennej ulicy Leona Sapiehy, obecnie noszącej imię zbrodniarza Stepana Bandery, miejscowa wspólnota katolicka może się gromadzić pod warunkiem odpłatnego wynajmu pomieszczenia.

Relacja Marii Pyż ukazała się w serii „Pokażę Ci Lwów…”

Lwow_kosciol_010

Kościół św. Marii Magdaleny we Lwowie

Witaj,

Pozostało we Lwowie trochę spraw wołających o natychmiastową pomoc i grom z niebios.

Powiedz mi taką rzecz, czy byłeś we Lwowie? Jeśli tak to nie zmarnowałeś życia, bo „nie ma takiego jak Lwów”, a jeśli nie, to być może moje listy zachęcą Cię do odwiedzenia tego miasta. O tym, że to miasto jest niezwykłe i wyjątkowe nie trzeba nikogo przekonywać, ani długo o tym pisać, a zresztą nie po to to publikuję.

Czy lubisz słuchać muzyki? No, chyba tak, bo ludzie przeważnie to lubią i każdy słucha innej. A czy pójdziesz, aby jej posłuchać np. do sali organowej? I tu zaczyna sie najbardziej aktualna historia lwowska. Sala organowa…

Ponad 20 lat istnieje niepodległe państwo – Ukraina. I ponad 20 lat istnieje we Lwowie sala organowa… w kościele św. Marii Magdaleny. Kościół, który zbudowano jeszcze w XVII w. niepodległe państwo przerabia na salę organową, bo… są tam jedne z najlepszych organów na świecie. Fakt, organy fajne. To dobrze. Ale czy w związku z tym muszą tam urządzać salę organową?

A teraz po kolei

11 marca 2011 roku władza miasta Lwowa na nieodpłatnych zasadach przekazuje „budynek” do dyspozycji sali muzyki organowej i kameralnej na kolejne 20 lat. To nic, że od lat modlą się tam ludzie i ponad 3 wieki istniał kościół. I bez znaczenia jest fakt, że na dachu „budynku” są krzyże. Po co się przemęczać i wymyślać sobie kolejne problemy? Mer Lwowa A. Sadowyj twierdzi, że ludzie się i tak modlą, więc problemu nie widzi. A to, że w XXI w. ludzie głodują w obronie kościoła i świecą komórką podczas mszy św. to nic nie znaczy. I nie ważny jest fakt, ze na „budynku” są tabliczki z napisem „sala organowa”  i główne wejście jest zamurowane. Przecież można wejść bocznym. I jeszcze mniej znaczące jest to, że aby uczynić znak krzyża wodą święconą przy wejściu do kościoła to można pozachwycać się napisem w dwóch językach. A rzeczą wogóle bez znaczenia są afisze koncertowe i zdjęcia Bandery obok samego wejścia aby się pomodlić.

Lwow_kosciol_01

Tablica z napisem „Budynek Muzyki Organowej i Kameralnej”

Lwow_kosciol_02

Boczne wejście do kościoła, gdyż główne jest zamurowane

Lwow_kosciol_03

Aby uczynić znak krzyża wodą święconą przy wejściu do kościoła można pozachwycać się napisem „Kasa biletowa”

Lwow_kosciol_04

Afisze koncertowe i zdjęcie Bandery przy wejściu do świątyni

Wiesz co? Byłam dzisiaj na mszy w kościele. Być może ludzie w Polsce nie wiedzą, że kościół poza granicami naszej Ojczyzny miał nieco inne znaczenie. Była to jedyna ostoja Polskości, dlatego ludzie tak o nią walczą. Czy nikogo z turystów we Lwowie nie zadziwia fakt, ze ksiądz, aby przejść do ołtarza musi obejść pół kościoła i po mszy św. zasłonić ten ołtarz? Tak, tak. Zasłonić. Może nikt w życiu by się nie domyślił, ale o tym świadczy mało widoczna szara zasłona z prawej strony ołtarza. Czy ten oto ołtarz świadczy o tym, że akurat tu znajduje się sala organowa?

Lwow_kosciol_05

Mało widoczna szara zasłona z prawej strony od ołtarza

Lwow_kosciol_06

Ołtarz główny

Człowieku, zatrzymaj się na chwilę. Przecież zaraz te ławki zostaną przerzucone na inną stronę dzięki specjalnemu mechanizmowi, tak aby nie niszczyć podłogi w sali organowej i będziesz mógł usiąść tyłem do ołtarza i wysłuchać koncertu. Zastanów się, być może warto? Aha, i jeszcze jedno. Gdy dopadnie Cię nagła potrzeba, możesz skorzystać tu z toalety. Ale tylko pod zamalowanymi freskami Rozena. I abyś nie miał złudzeń i mógł obejrzeć starą chrzcielnicę, świadczy o niej tylko ten nie do końca zamalowany krzyż na ścianie w obecnej toalecie (foto nr 9).

Lwow_kosciol_07

Ławki przeznaczone do potrzeb sali organowej

Lwow_kosciol_08

Podczas koncertu publiczność siedzi tyłem do ołtarza

Lwow_kosciol_09

Krzyż na ścianie w obecnej toalecie

A więc zapraszam Cię. Tylko we Lwowie… I tylko w tym miejscu, bo zapewniam Cię, że „ani oczy nie widziały ani uszy nie słyszały” tego co tu sie dzieje.

W środę 21 maja księża po raz kolejny przegrali sprawę w sądzie w Kijowie. Mają 10 dni, aby podać apelację. To znaczy, że mają prawo. Tylko, że kaucja teraz jest wyższa. Jakieś 38 tysięcy hrywien. Poprzednia wynosiła dwadzieścia parę. Ale to nic. Jak tak dalej pójdzie to może zostawią wreszcie salę organową w spokoju? Ale ludzie mają jeszcze kilka dni… Raz parafianie zebrali, to drugi raz też sobie poradzą. Pytanie brzmi – co dalej? Aha, no i jeszcze powiedz mi, ten budynek (foto nr 10) wygląda zupełnie jak sala organowa, czy nie tak? I krzyż u góry tez musi być!

A teraz kochany, zdrowo myślący człowieku, apeluję i proszę. Pomóż nam, Polakom we Lwowie, wesprzyj nasze starania. Przyczyń się do tego, aby taka ekstremalna „wycieczka” przez kościół więcej nie miała miejsca.

Znadniemna.pl za Kresy.pl, 

Konto Delegatury w Polsce:

Prowincja Misjonarzy Oblatów M. N. Delegatura

Prowincjalna na Ukrainie ul. Ostatnia 14; 60-102

Poznań, POLAND Bank: PEKAO SA II o/Poznań 61-767

Poznań, ul. Masztalarska 8a SWIFT CODE: PKOPPLPW

Nr konta: 64124017631111000018132416 (PLN)

69124017631978000018132432 (EUR)

77124017631787000018132429 (USD)

Wpłat można dokonywać z dopiskiem – koszty sądowe

Lwow_kosciol_parafialny

Rzymskokatolicki kościół p.w. św. Marii Magdaleny we Lwowie usytuowany jest u zbiegu ulic Leona Sapiehy (dziś: Bandery) i Sykstuskiej (dziś: Doroszenka).

Genezą sięga wieku XVII. Fundatorką najstarszej części świątyni, stanowiącej obecnie prezbiterium, była Polka – Anna Pstrokońska w 1600 roku. Natomiast nowszy fragment tworzący nawę główną i dwie boczne, został wzniesiony przez Zakon OO. Dominikanów pod koniec XVII stulecia. Konsekracja miała miejsce w 1758 r. Pod względem architektury dominuje styl renesansowy oraz barokowy. Fronton kościoła wieńczą dwie wieże zdobią figury dominikańskich świętych. Wewnątrz wybudowano ołtarz główny i dziewięć ołtarzy bocznych. W absydzie kościoła znajduje się ścienna nastawa ołtarzowa pokryta sztukaterią z ok. 1608 r., przedstawiająca sceny z życia św. Marii Magdaleny. Na przełomie lat 20. i 30. XX wieku wzniesiono na podwyższeniu nową mensę ołtarzową z marmuru i alabastru według projektu prof. Tadeusza Obmińskiego, z rzeźbami aniołów dłuta Janiny Reichert-Tothowej.

Od samego początku OO. Dominikanie byli gospodarzami zarówno kościoła, jak i przylegającego doń klasztoru. Uległ on kasacie w 1784 r., w dobie rozbiorów Polski. Gmach przeszedł na własność państwowego Funduszu Religijnego, który z kolei w 1841 r. sprzedał zabudowania galicyjskiemu Funduszowi Policyjnemu na dom poprawy i pracy przymusowej, przekształcony później na więzienie dla kobiet. Sam kościół oddano do dyspozycji archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego; odtąd pełnił on funkcje świątyni parafialnej. Wskutek przejęcia przez państwo zabudowań klasztornych, na koszt miasta wzniesiono w sąsiedztwie kościoła plebanię. Jednocześnie władze austriackie zajęły najstarszą część prezbiterium kościoła, odgradzając ją prowizoryczną ścianą od reszty i tworząc tym samym wewnętrzną kaplicę więzienną.

Znaczne zmiany przyniosła dopiero epoka II Rzeczypospolitej. W 1923 r. zlikwidowano więzienie w gmachu poklasztornym, przekazując pomieszczenia Politechnice Lwowskiej. Jednocześnie otwarto całość prezbiterium kościoła. W 1927 r. powołano do życia Komitet Odnowy Kościoła św. Marii Magdaleny w celu przeprowadzenia niezbędnych prac konserwatorskich. Dzięki temu niebawem powstała m.in. wspomniana już mensa ołtarzowa oraz nowe baptysterium ozdobione freskami Jana Henryka Rosena. W okresie międzywojennym parafia p.w. św. Marii Magdaleny promieniowała nie tylko na Lwów nowymi inicjatywami duszpastersko-liturgicznymi, wprowadzanymi przez znanego prekursora odnowy liturgii w Polsce ks. dr. Gerarda Szmyda (1885-1938).

Kościół pełnił funkcje sakralne do 1945 r. Po ekspatriacji ze Lwowa duchowieństwa i części wiernych w granice powojennej Polski świątynia przez krótki czas pozostawała zamknięta. Władze sowieckie otworzyły jej podwoje we wrześniu 1946 r., powierzając funkcję duszpasterza kapelanowi wojskowemu ks. ppłk. Zygmuntowi Truszkowskiemu (1876-1949), zwolnionemu z lwowskiego więzienia. Po jego śmierci 6 XI 1949 r. duszpasterstwo prowadził w latach 1949-1950 redemptorysta o. Marcin Karaś (1910-2003). Kiedy Sowieci usunęli go ze Lwowa, pieczę nad kościołem przejął w latach 1950-1955 proboszcz lwowskiej Bazyliki Metropolitalnej o. Rafał Kiernicki OFM Conv. (1912-1995). Lepsze czasy nastały z chwilą powrotu z łagrów do Lwowa w 1955 r. kanclerza Kurii Metropolitalnej ks. prałata Zygmunta Hałuniewicza (1889-1974). Już 12 VII 1955 r. objął on obowiązki proboszcza kościoła św. Marii Magdaleny; doraźną pomocą służyli w razie potrzeby kapłani katedralni: o. Kiernicki oraz ks. Karol Jastrzębski (1882-1966).

Na początku lat 60. XX wieku władze sowieckie podjęły zabiegi w kierunku zamknięcia świątyni, w marcu 1962 r. zakazując ks. Hałuniewiczowi celebrowania nabożeństw. Przez kilka miesięcy udało się jeszcze utrzymać normalny tryb pracy duszpasterskiej, ale już 22. X. 1962 r. definitywnie odebrano parafii kościelne klucze, kładąc tym samym kres jej istnieniu. W świątyni przekazanej Politechnice Lwowskiej urządzono klub młodzieżowy, a następnie salę organową, funkcjonującą do chwili obecnej.

Bogate wyposażenie kościoła pozostawione po 1945 r. (ołtarze boczne, obrazy, rzeźby, ambonę, konfesjonały, klęczniki i ławki) zostało przejęte przez władze sowieckie; część bezpowrotnie zniszczono, inne obiekty zasiliły magazyny lwowskich muzeów. Baptysterium przebudowano na sanitariaty, funkcjonujące zresztą do chwili obecnej. Wieże kościelne pozbawiono krzyży, usuwając zarazem z placu przykościelnego figurę Matki Bożej i dewastując kapliczkę z 1580 r., wkomponowaną w ogrodzenie plebanii. Jedyną pozostałością po dawnej świetności jest ołtarz główny, organy i część ograbionych z elementów dekoracyjnych epitafiów.

Pewne nadzieje na odzyskanie świątyni dla celów sakralnych przyniosły zmiany społeczno-polityczne zw. „pieriestrojką”, a po rozpadzie ZSRR narodziny niepodległej Ukrainy. Na fali odwilży zarejestrowano w urzędach lwowskiej administracji państwowej w 1991 r. statut parafii św. Marii Magdaleny, ale nie uzyskano zwrotu świątyni. Na Wielkanoc tegoż roku celebrowano w użyczonym wnętrzu kościoła pierwszą Mszę św. Formalna nominacja pierwszego stałego duszpasterza w osobie ks. dra Leona Małego nastąpiła we wrześniu 2000 r.

Pomimo nieustannych starań, parafia dotąd nie odzyskała dla wyłącznych celów sakralnych zabranego 42 lata temu kościoła. Nadal więc korzysta odpłatnie w niedziele, święta i niektóre inne dni z możliwości gromadzenia się w nim na modlitwę. Pomimo dotychczasowych niepowodzeń zarówno katolicy świeccy, jak i Zgromadzenie Sióstr Józefitek zaangażowanych w miejscowym duszpasterstwie, duchowieństwo oraz liczne grono przyjaciół z różnych stron świata niezachwianie wierzą, iż w przyszłości dane im będzie cieszyć się przywróconym do pierwotnych funkcji kościołem św. Marii Magdaleny.

mariamagdalena.lviv.ua

Za portalem Kresy.pl zamieszczamy reportaż lwowskiej publicystki Marii Pyż o dramatycznej walce Polaków ze Lwowa o zwrot katolickiej wspólnocie Lwowa XVII-wiecznego kościoła pw. św. Marii Magdaleny. Odebrany katolikom w 1962 roku przez władze radzieckie kościół władze niezależnej Ukrainy przerobiły na salę muzyki organowej i kameralnej. W

Skip to content