HomeStandard Blog Whole Post (Page 489)

Mamy ogromną przyjemność zaprezentować Państwu pierwszego, jak dotąd, w naszej akcji Żołnierza Wyklętego z Kresów Wschodnich II RP, uczestnika operacji „Ostra Brama”, walczącego w 8. Oszmiańskiej Brygadzie Armii Krajowej w stopniu starszego sierżanta – Bronisława Szuliniewicza pseudonimy – „Wąs”, „Węgorz”.

Bronislaw_Szuliniewicz_portret

Bronisław Szuliniewicz

Pamięć o bohaterze walk o polskość na Kresach Wschodnich pielęgnuje obecnie wnuk Bronisława Szuliniewicza – mieszkający w Elblągu Dariusz Szuliniewicz. Pan Dariusz dostarczył do redakcji przechowywane w jego rodzinie materiały o dziadku, który przez całe życie powojenne w Polsce Ludowej musiał ukrywać swoją przynależność do Armii Krajowej, gdyż ujawnienie tego faktu wiązałoby się z groźbą represji ze strony Służby Bezpieczeństwa zarówno w stosunku do samego AK-owca, jak i do jego bliskich.

Bronislaw_Szuliniewicz

Bronisław Szuliniewicz z żoną i z synkiem Adamem w Radomno przed wojną

Ale o wszystkim, co wiemy, po kolei:

BRONISŁAW SZULINIEWICZ urodził się 19 sierpnia 1906 roku we wsi Powiaże (w II Rzeczpospolitej – gmina wiejska Kucewicze, powiat oszmiański województwa wileńskiego, obecnie – sielsowiet Nowosiołki, rejon oszmiański obwodu grodzieńskiego).

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne_harcerze

Bronisław Szuliniewicz, szósty od lewej w drugim rzędzie od góry jako harcerz I. Oszmiańskiej Drużyny Harcerskiej im. Władysława Syrokomli

Już podczas nauki w Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Oszmianie wykazał się nie tylko jako gorliwy uczeń, lecz także patriota. Dołączył do szeregów I Oszmiańskiej Drużyny Harcerskiej im. Władysława Syrokomli.

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne_03

Oszmiańskie dzieci w okresie międzywojennym. Zdjęcia z archiwum Dariusza Szuliniewicza

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne_04

Z harcerstwem Bronisław Szuliniewicz był związany także później. Jako podoficer Straży Granicznej w latach 30. minionego stulecia prowadził zajęcia z harcerzami.

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne

Bronisław Szuliniewicz, pierwszy od lewej w trzecim rzędzie jako wychowawca polskich harcerzy

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne_01

W Straży Granicznej nasz bohater służył na ówczesnej granicy polsko-niemieckiej w miejscowości Pszczółki koło Tczewa i w Radomno. Podczas służby w Straży Granicznej Bronisław Szuliniewicz rodzinę, którą zostawił w Oszmianie, odwiedzał w czasie urlopów. Jego żona przed wojną urodziła mu synka Adama i córeczkę Ewę. Niestety, zmarli w dzieciństwie.

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne_08

Żołnierze Straży Granicznej na ówczesnej granicy polsko-niemieckiej w miejscowości Pszczółki koło Tczewa

Wybuch wojny Bronisław Szuliniewicz spotkał na zachodzie Polski. Udało mu się przedrzeć przez cały kraj do rodziny – na Wileńszczyznę. Po 17 września, kiedy na wschodnie tereny II RP wkroczyła Armia Czerwona, ukrywał swoją tożsamość przed władzą sowiecką, a później, po wybuchu wojny między Niemcami i ZSRS, wstąpił do szeregów Armii Krajowej.

Od marca 1942 roku za działalność konspiracyjną przez rok był przetrzymywany przez Gestapo w wileńskim więzieniu na Łukiszkach. Stamtąd został skierowany do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Na szczęście transport, którym go przewożono, został napadnięty przez oddziały AK, a więźniowie, w tym nasz bohater – wypuszczeni.

Bronislaw_Szuliniewicz_wspolne_02

Podczas pogrzebu kolegi ze Straży Granicznej w Radomno przed wojną

Oswobodzony przez towarzyszy broni Bronisław Szuliniewicz wstąpił do oddziału, dowodzonego przez por. Witolda Turonka ps. „Tur”. Uczestniczył w operacjach dywersyjnych i ochronie polskiej ludności przed okupantem niemieckim.

10 kwietnia 1944 roku, działający na ziemi oszmiańskiej, podporządkowany Okręgowi Wilno AK, oddział „Tura” został przemianowany na 8. Oszmiańską Brygadę Armii Krajowej. Starszy sierżant Bronisław Szuliniewicz, posługujący się pseudonimami „Wąs” (według Wikipedii – red.) i „Węgorz”(według posiadanych przez nas dokumentów – red.) objął w nowo powstałej, liczącej około 300 żołnierzy, jednostce AK funkcję szefa sztabu.

8. Oszmiańska Brygada AK weszła w skład 3. Zgrupowania AK pod dowództwem majora Czesława Dębickiego ps. „Jarema”. Wiosną i latem 1944 roku jednostka naszego bohatera nękała akcjami dywersyjnymi Niemców i kolaborujących z nimi Litwinów oraz Białorusinów, tocząc zwycięskie boje z oddziałami kolaboranckiej formacji policyjnej litewskiego generała Plechawicziusa, między innymi pod Graużyszkami i Adamowszczyzną, a później – pod Murowaną Oszmianką.

Zwycięstwa, odnoszone przez 8. Oszmiańską Brygadę AK w walce z kolaborantami, napawały strachem współpracujących z hitlerowcami Litwinow i Białorusinów. Oto, co czytamy w Wikipedii o skutkach zwycięskiej passy jednostki, w której walczył nasz bohater:

„Bezpośrednio po bitwie pod Murowaną Oszmianką brygada podjęła forsowny marsz w kierunku Kucewicz i Nowosiółek z zadaniem rozbicia ostatniej z grup Plechawicziusa w powiecie oszmiańskim. Na wiadomość o zbliżaniu się oddziałów AK Litwini wycofali się do Oszmiany. Kilka dni później internowali (AK-owcy – red.) pozostałości formacji litewskich kolaborantów. Od 1 czerwca do 5 lipca brygada kwaterowała w Dziewieniszkach z zadaniem osłony sztabu polowego Komendy Okręgu AK. Kontynuowała też działalność bojową. Ważniejsze akcje tego okresu to: działania przeciw grupom partyzantów sowieckich w lasach klewickich, zajęcie Holszan i próba rozbicia tamtejszej załogi policyjnej, zasadzki na szosie Wilno – Oszmiana oraz na trakcie Oszmiana – Wołożyn, przechwytywanie niemieckich pojazdów samochodowych, wyparcie kompanii białoruskiej formacji policyjnej w Malinowszczyźnie, w pobliżu traktu wołożyńskiego. Z taborów porzuconych przez Białorusinów zabrano dużą ilości amunicji do broni produkcji francuskiej, zdobytej w Graużyszkach i Murowanej Oszmiance”.

Doskonale, jak na warunki partyzanckie, uzbrojona jednostka Armii Krajowej, przyczyniła się do zapisania jednej z najbardziej bohaterskich i dramatycznych kart historii polskiego podziemia zbrojnego, uczestnicząc w operacji „Ostra Brama”.

Bronislaw_Szuliniewicz_z_zona

Bronisław Szuliniewicz z małżonką

Po wiarołomnej decyzji władz sowieckich o rozbrojeniu, wyzwalających Wilno polskich żołnierzy, 8 Oszmiańska Brygada AK, zachowując jedną trzecią składu osobowego (około stu żołnierzy) jeszcze przez miesiąc trwała pod bronią.

Oto jak Wikipedia opisuje ostatni okres istnienia 8. Oszmiańskiej Brygady AK:

„Działała w bagnistych lasach i zaroślach nad Mereczanką, jej patrole prowadziły intensywną działalność rozpoznawczą, usiłując określić możliwość przebicia się ku Wiśle. Około połowy sierpnia 1944 „Tur” podjął decyzję powrotu ostatniego oddziału brygady do konspiracji.
Ostatni akord w dziejach 8. Brygady AK „Tura” przypada na grudzień 1944 i styczeń 1945. W połowie grudnia „Tur” zmobilizował tych, co ocaleli z aresztowań, wywózek i wcielenia do armii (Armii Berlinga – red.) . Sam przybrał nowy pseudonim – „Tumry”. W ten sposób powstał Oddział Partyzancki „Tumrego” . Przyszło mu działać w zupełnie innych uwarunkowaniach polityczno-militarnych”.

Nie wiemy, niestety, czy nasz bohater walczył w oddziale „Tumrego”. Wiemy że, tak jak tysiące innych AK-owców ze Wschodnich Kresów, przedostał się z rodziną na zachód – za linię Curzona, czyli – na teren przyszłej Polskiej Republiki Ludowej.

Osiadł z rodziną pod Elblągiem, w miejscowości Pomorska Wieś.

Bronislaw_Szuliniewicz_portret_03

Bronisław Szuliniewicz po wojnie

Po wojnie Bronisławowi Szuliniewiczowi urodziło się czterech synów: śp. Jerzy, śp. Krzysztof i pielęgnujący pamięć o bohaterskim ojcu – Grzegorz(tata Dariusza Szuliniewicza, który opowieział nam o swoim dziadku) i Ryszard.

Bronislaw_Szuliniewicz_krzyzAK

Wszystkich synów żołnierz AK, wyklęty przez komunistyczną władzę, wychował na polskich patriotów, wpajając im miłość do Kresów Wschodnich, zwłaszcza do swojej małej ojczyzny – Oszmiańszczyzny.

Bronislaw_Szuliniewicz_legitymacja

O swoim szlaku bojowym podczas II wojny światowej Bronisław Szuliniewicz nie opowiadał, żeby nie narażać siebie i członków rodziny na represje ze strony Służby Bezpieczeństwa PRL. Znajomi naszego bohatera Zygmunt Witkiewicz oraz Czesław Lewin musieli nawet pisać oświadczenie na jego korzyść do odpowiednich organów bezpieczeństwa PRL, w którym zeznawali, że ich znajomy podczas wojny walczył przeciwko Niemcom, był więziony i skierowany na zagładę, której uniknął dzięki partyzantom. Że potem wyzwalał Wilno spod okupacji niemieckiej, był ranny i kontuzjowany, po czym leczył się w szpitalu oraz u prywatnych lekarzy. W powyższym oświadczeniu jego autorzy rozsądnie nie wspomnieli o tym, w jaki sposób z Wilna Bronisław Szuliniewicz przedostał się do Polski.

Bronislaw_Szuliniewicz_legitymacja_01

– O tym, że walczył w AK, ale nie ujawniając szczegółów, żeby przypadkiem nikt się nie wygadał, znała tylko najbliższa rodzina – opowiada wnuk bohatera.
W czasach PRL-u Bronisławowi Szuliniewiczowi udało się objąć posadę księgowego w elbląskim wydziale oświaty. Nie był, oczywiście, uznany przez władzę ludową za weterana II wojny światowej.

Bronislaw_Szuliniewicz_zaswiadczenie

Natomiast zasługi Bronisława Szuliniewicza ps. „Węgorz” w walkach o niepodległą Polskę zostały docenione przez Rząd RP na uchodźstwie. Nasz bohater był nawet przedstawiony do odznaczenia Virtuti Militari V klasy za wykazane bohaterstwo podczas walk pod Graużyszkami, Murowaną Oszmianką, Ostrowcem oraz podczas wyzwolenia Wilna. Odznaczenia, które mu przyznano to: Krzyż Walecznych, Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami, Medal Wojska oraz Krzyż Armii Krajowej.

Zmarł Bronisław Szuliniewicz – Żołnierz Niezłomny, choć wyklęty przez komunistów – w Elblągu 19 marca 1980 roku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Dariusza Szuliniewicza i przekazanych przez niego do redakcji dokumentów dziadka

Mamy ogromną przyjemność zaprezentować Państwu pierwszego, jak dotąd, w naszej akcji Żołnierza Wyklętego z Kresów Wschodnich II RP, uczestnika operacji „Ostra Brama”, walczącego w 8. Oszmiańskiej Brygadzie Armii Krajowej w stopniu starszego sierżanta – Bronisława Szuliniewicza pseudonimy - „Wąs”, „Węgorz”. [caption id="attachment_6997" align="alignnone" width="480"] Bronisław Szuliniewicz[/caption] Pamięć

Andrej Chadanowicz, poeta, bard, tłumacz poezji, szef białoruskiego Pen Clubu, zaprezentował wczoraj, 17 listopada, w Sali Kinowej Konsulatu Generalnego RP w Grodnie swoją najnowszą płytę piosenek pt. „Mury: Chadanowicz śpiewa Kaczmarskiego”, będących tłumaczeniem na język białoruski utworów legendy polskiej poezji śpiewanej i barda antykomunistycznej opozycji w Polsce Ludowej.

Franek Wiaczorka otwiera prezentację albumu satyrycznych obrazków i wierszy

Franek Wiaczorka otwiera prezentację albumu satyrycznych obrazków i wierszy

Aleksy Znatkiewicz

Aleksy Znatkiewicz

Koncert białoruskiego barda poprzedziła prezentacja albumu satyrycznych malunków i wierszy pt. „(Nie:)wesołe obrazki”, który ukazał się w cyklu wydawniczym rozgłośni „Radio Swaboda” – „Biblioteka Swabody”. Album malunków autorstwa rysownika, ukrywającego się pod pseudonimem DeLos i wierszy poety, piszącego jako DoŁez (niektórzy podejrzewają, że za tym pseudonimem kryje się sam szef białoruskiego Pen Clubu, ale Chadanowicz odcina się od tych spekulacji – red.), zaprezentował współpracownik „Radia Swaboda”, który dokonał wyboru wierszy i malunków do albumu „(Nie:)wesołe obrazki” – Aleksy Znatkiewicz. Pomagał mu w tym znany białoruski działacz opozycyjny Franek Wiaczorka. Panowie zaproponowali zgromadzonym na prezentacji narysować, podczas występu Andreja Chadanowicza, swoje wyobrażenie o „białoruskim raju”.

Wręczanie nagród za obrazki "białoruskiego raju"

Wręczanie nagród za obrazki „białoruskiego raju”

Każdy, kto po koncercie oddał organizatorom rysunek „białoruskiego raju”, otrzymał w nagrodę egzemplarz albumu „(Nie:)wesołe obrazki”. Autor najlepszej, zdaniem organizatorów konkursu, pracy, otrzymał dodatkową nagrodę – tzw. „wyszywankę”, czyli koszulkę z wyhaftowanym ludowym wzorem białoruskim.

Andrej Chadanowicz czyta wierswze poety DoŁeza, którego podobno zna osobiście

Andrej Chadanowicz czyta wierswze poety DoŁeza, którego podobno zna osobiście

Najbardziej oczekiwaną częścią spotkania był jednak występ Andreja Chadanowicza, który zaśpiewał kilka piosenek Kaczmarskiego we własnej interpretacji, między innymi „Zbroję”, „Mury”, „Naszą Klasę” i inne . Tego, że tłumaczenia szeroko znanych utworów polskiego artysty w tłumaczeniu Chadanowicza różnią się od oryginału nie tylko językiem , lecz także często wybranym przez tłumacza doborem słów i znaczeń, nie ukrywa sam tłumacz. -Przekładałem w taki sposób, żeby ten tekst czepiał mnie, a więc także białoruskiego słuchacza – tłumaczy zastąpienie w niektórych tekstach Kaczmarskiego zrozumiałych Polakom aluzji do polskiej historii i dzieł literackich odpowiednikami białoruskimi. Na przykład, w „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” w interpretacji Chadanowicza można usłyszeć cytaty z Natalli Arsienniewej, białoruskiej poetki z minionego stulecia.

Podczas koncertu

Podczas koncertu

Chadanowicz nie jest pierwszym białoruskim artystą, którego zainspirowała twórczość Kaczmarskiego. Przed nim tytułową piosenkę prezentowanego albumu – legendarne „Mury”, tłumaczyli na język białoruski między innymi – klasyk białoruskiej poezji Ryhor Baradulin oraz legenda białoruskiej sceny rockowej Lawon Wolski. Ten ostatni, zresztą, zrezygnował ze śpiewania swojej wersji „Murów”, ustępując rolę ich popularyzatora Chadanowiczowi. Według Chadanowicza tłumaczenie „Murów”, zrobione przez Wolskiego, jest bliskie temu, które zrobił on sam, natomiast interpretacja Baradulina – jest dosyć dokładna, ale źle pasuje do melodii piosenki, gdyż klasyk tłumaczył utwór Kaczmarskiego nie słysząc go w wersji śpiewanej przez autora.

O swoim stosunku do autorstwa „Murów” oraz historii „kulturalnej migracji” tej piosenki Chadanowicz opowiedział tuż przed jej wykonaniem we własnej interpretacji. Przypomniał, że sam Kaczmarski napisał „Mury” na podstawie piosenki „L’Estaca” (Słup), napisanej w 1968 roku, w okresie walki katalończyków z dyktaturą generała Franco o autonomię Katalonii, przez katalońskiego pieśniarza Lluisa Llacha. – Uważam, że wersja Kaczmarskiego wcale nie jest gorsza od wersji Llacha i nie może być uważana za wtórną – oświadczył białoruski poeta. Z pokorą zaznaczył, że nie pretenduje do tego, aby jego – białoruskojęzyczną – wersje „Murów” postrzegano w taki sam sposób.

Andrej Chadanowicz zachęca do krytyki swoich tłumaczeń tekstów Jacka Kaczmarskiego

Andrej Chadanowicz zachęca do krytyki swoich tłumaczeń tekstów Jacka Kaczmarskiego

Wręcz przeciwnie, prezentując płytę „Mury: Chadanowicz śpiewa Kaczmarskiego”, szef białoruskiego Pen Clubu zwrócił uwagę na to, że do pudełka z płytką CD załączona jest książeczka, w której teksty wszystkich nagranych na płytce utworów opublikowane są w dwóch wersjach językowych – polskiej i białoruskiej. – Gorąco zachęcam, porównujcie z oryginałem i krytykujcie – z pokorą powiedział Chadanowicz.

Jednak zamiast krytyki białoruski bard zbierał oklaski publiczności oraz podziękowania za odwagę sięgnięcia po tak odpowiedzialny i nieprosty do interpretacji i tłumaczenia materiał, jakim jest twórczość Jacka Kaczmarskiego.

Organizatorem grodzieńskiej prezentacji albumu „(Nie:)wesołe obrazki” i płyty „Mury: Chadanowicz śpiewa Kaczmarskiego” była inicjatywa wydawnicza „Biblioteka Grodzieńska”.

Znadniemna.pl

Andrej Chadanowicz, poeta, bard, tłumacz poezji, szef białoruskiego Pen Clubu, zaprezentował wczoraj, 17 listopada, w Sali Kinowej Konsulatu Generalnego RP w Grodnie swoją najnowszą płytę piosenek pt. „Mury: Chadanowicz śpiewa Kaczmarskiego”, będących tłumaczeniem na język białoruski utworów legendy polskiej poezji śpiewanej i barda antykomunistycznej opozycji

Okazję obejrzeć film o obronie Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku będą mieli w najbliższą środę, 19 listopada, mieszkańcy Białegostoku.

Scena zatrzymania przez czerwonoarmistów gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego z filmu "Krew na bruku. Grodno 1939", fot.: LunarSix

Scena zatrzymania przez czerwonoarmistów gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego z filmu „Krew na bruku. Grodno 1939”, fot.: LunarSix

Pokaz odbędzie się w Centrum Edukacyjnym „Przystanek Historia” Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku o godzinie 16.30.

Białostocka premiera, zrealizowanego przez warszawską Fundację Joachima Lelewela we współpracy ze Związkiem Polaków na Białorusi i firmą producencką LunarSix, filmu o bohaterskiej obronie Grodna przed Armią Czerwoną będzie już piątym publicznym pokazem dokumentu inscenizowanego „Krew na bruku. Grodno 1939”.

Publiczność podczas premiery w Klubie Kultury Saska Kępa

Publiczność na premierze filmu w Klubie Kultury Saska Kępa, fot.: J.A. Baczewski

Wcześniej film dwukrotnie mieli okazję obejrzeć mieszkańcy Warszawy – 24 września w Klubie Kultury Saska Kępa i 28 października w warszawskim Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia”.

Panel dyskusyjny po pokazie filmu w warszawskim "Przystanku Historia", fot.: Fundacja Joachima Lelewela

Panel dyskusyjny po pokazie filmu w warszawskim „Przystanku Historia”, fot.: Fundacja Joachima Lelewela

Dwa publiczne pokazy, zorganizowane przez Związek Polaków, odbyły się także na Białorusi: premierowy – 30 września – w Grodnie oraz wołkowyska premiera, do której doszło 4 listopada.

Widownia na grodzieńskiej premierze filmu

Publiczność na grodzieńskiej premierze filmu

Publiczność w Wołkowysku

Publiczność w Wołkowysku

Razem podczas czterech pokazów w Polsce i na Białorusi, film obejrzało około pół tysiąca ludzi. Widzowie zarówno w Polsce, jak i na Białorusi, jednym głosem mówią, że film im się bardzo podoba i że jest niezwykle potrzebny, gdyż z pamięci społecznej Polaków patriotyczny zryw grodnian wobec wiarołomnej agresji ZSRS przeciw Polsce we wrześniu 1939 był przez dziesięciolecia panowania komunistów konsekwentnie wymazywany.

Właśnie potrzebą przywrócenia pamięci o bohaterach, którzy desperacko walczyli o Polskę w sytuacji z góry skazanej na klęskę i złożyli na ołtarzu Ojczyzny swoje życia – tłumaczą ideę nakręcenia filmu jego twórcy.

Po białostockiej premierze, planowane są premiery filmu „Krew na bruku. Grodno 1939” także w innych miastach Polski. Jeśli chodzi o Białoruś, to w najbliższym czasie ZPB planuje zorganizować pokaz filmu w drugim, co do wielkości, mieście Grodzieńszczyzny – Lidzie.

Znadniemna.pl

Okazję obejrzeć film o obronie Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 roku będą mieli w najbliższą środę, 19 listopada, mieszkańcy Białegostoku. [caption id="attachment_6766" align="alignnone" width="480"] Scena zatrzymania przez czerwonoarmistów gen. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego z filmu "Krew na bruku. Grodno 1939", fot.: LunarSix[/caption] Pokaz odbędzie się w Centrum

Obchody 10-lecia Ośrodka „Ojczyzna” im. Reginy C. Elandt-Johnson i Normana L. Johnsona, działającego przy Sanktuarium Matki Bożej Pojednania w Hodyszewie, odbyły się w minioną sobotę, 15 listopada.

Andżelika Borys, Izabela Półtorak, Maria Żeszko i ks.  Józef Lasak SAC, przełożony warszawskiej Prowincji Księży Pallotynów

Andżelika Borys, Izabela Półtorak, Maria Żeszko i ks. Józef Lasak SAC, przełożony warszawskiej Prowincji Księży Pallotynów

W uroczystościach uczestniczyła przewodnicząca Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, a na program kulturalny obchodów złożyła się między innymi wystawa obrazów o tematyce religijnej autorstwa członków Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB.

Andżelika Borys i Maria Żeszko na wystawie  Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Andżelika Borys i Maria Żeszko na wystawie Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

– Ośrodek „Ojczyzna” jest dla nas miejscem szczególnym, gdyż powstał dzięki zaangażowaniu najbliższego partnera ZPB na Podlasiu – Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” – mówi Andżelika Borys. Otwarty we wrześniu 2004 roku ośrodek ufundowało, w porozumieniu z ówczesnym kierownictwem Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” – prezes Marią Żeszko i jej zastępczyni Izabelą Półtorak i przy ich wsparciu, małżeństwo Reginy C. Elandt-Johnson i Normana L. Johnsona.

– Naszemu Oddziałowi fundatorzy zlecili dobór miejsca i partnerów do budowy Ośrodka – wspominała Maria Żeszko, dodając, iż wybór miejsca padł na Hodyszewo między innymi ze względu na gospodarzy tutejszego Sanktuarium Matki Bożej Pojednania  -Księży Pallotynów, którzy wygospodarowali część środków na budowę i wyposażenie Ośrodka.

Zgodnie z wolą śp. fundatorki, urodzonej na Podlasiu Reginy Elandt-Johnson, Ośrodek „Ojczyzna” ma służyć Polonii i Polakom ze Wschodu i Zachodu.

I taką funkcję pełni. Polacy z Białorusi, na przykład, są częstymi gośćmi w Hodyszewie. Organizowane tu są zloty harcerskie z udziałem harcerzy z Białorusi. Artyści z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB organizowali w Hodyszewie plenery malarskie, mieszkając w Ośrodku, który ofiaruje swoim gościom 60 miejsc noclegowych, sale wykładowe, bibliotekę, zaplecze kuchenne itp.

W Ośrodku „Ojczyzna” w Hodyszewie organizowane są także kolonie dla dzieci, szkolenia, konferencje, w których niejednokrotnie brali udział Polacy z Białorusi.

Znadniemna.pl

Obchody 10-lecia Ośrodka „Ojczyzna” im. Reginy C. Elandt-Johnson i Normana L. Johnsona, działającego przy Sanktuarium Matki Bożej Pojednania w Hodyszewie, odbyły się w minioną sobotę, 15 listopada. [caption id="attachment_6979" align="alignnone" width="480"] Andżelika Borys, Izabela Półtorak, Maria Żeszko i ks. Józef Lasak SAC, przełożony warszawskiej Prowincji Księży

Wiosną 2015 roku Polska chce otworzyć we wszystkich miastach obwodowych i dwóch miastach regionalnych Białorusi centra wizowe – poinformował w czwartek ambasador RP na Białorusi Leszek Szerepka.

25-lecie_ZPB_Dyplomaci

Anna Nowakowska, konsul generalny RP w Brześciu, Andrzej Chodkiewicz, konsul generalny RP w Grodnie i Leszek Szerepka, ambasador RP w Mińsku

W najbliższym czasie strona polska ogłosi przetarg dla firm zainteresowanych obsługą centrów outsourcingu wizowego, które zostaną uruchomione w Mińsku, Mohylewie, Homlu, Brześciu, Baranowiczach, Pińsku, Grodnie i Lidzie – informuje agencja Interfax..

Jak powiedział Leszek Szerepka wartość uzyskania wizy poza konsulatem będzie „nieco wyższa”, ale jak zauważył dyplomata, po skalkulowaniu kosztów przejazdu, np. z Mohylewa do Mińska w celu uzyskania wizy, oraz biorąc pod uwagę istniejące dziś praktyki pośrednictwa, wizy są dziś dla Białorusinów kosztowne.

„Biorąc pod uwagę fakt, że centra wizowe będą otwarte we wszystkich miastach regionalnych, to dla potencjalnych klientów, być może będzie to wariant tańszy”- powiedział dyplomata.

Według Leszka Szerepki, od początku tego roku, strona polska wydała około 325 tysięcy wiz Schengen dla obywateli Białorusi.

Od 1 października 2014 roku obywatele Białorusi mogą się ubiegać w polskiej placówce dyplomatycznej o dwuletnie wizy turystyczne, pod warunkiem, że wnioskodawca posiadał co najmniej dwie wizy Schengen w ciągu ostatnich 3 lat (jedna z nich musi być polska), które zostały wydane do celów turystycznych.

Od sierpnia tego roku, opłaty konsularne za wizę w Wydziale Konsularnym Ambasady RP odbywają się oddziałach Idea Banku w Mińsku przy ulicach Kropotkina 84-122, Kirowa 1, Lenina 9, oraz przy prospekcie Pobieditelej 65 (CH Zamek).

Polski MSZ oczekuje, że system wydawania wiz za pośrednictwem 8 centrów outsourcingowych sprawi, że uzyskanie wiz przez obywateli Białorusi będzie łatwiejsze, a przede wszystkim skończą się problemy z systemem informatycznym umożliwiającym elektroniczną rejestrację w celu zapisania się na termin złożenia wniosku wizowego do polskich konsulatów.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl/interfax.by

Wiosną 2015 roku Polska chce otworzyć we wszystkich miastach obwodowych i dwóch miastach regionalnych Białorusi centra wizowe – poinformował w czwartek ambasador RP na Białorusi Leszek Szerepka. [caption id="attachment_6975" align="alignnone" width="480"] Anna Nowakowska, konsul generalny RP w Brześciu, Andrzej Chodkiewicz, konsul generalny RP w Grodnie i

29 września na granicy polsko-białoruskiej zatrzymani zostali Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz, liderzy Związku Polaków na Białorusi. Kilka godzin spędzonych w towarzystwie białoruskich celników skutkowało nie tylko upokarzającą rewizją osobistą, ale również (a może przede wszystkim) kserowaniem przez białoruskie służby celne wszystkich dokumentów, jakie mieli ze sobą przedstawiciele ZPB. Łącznie z fakturami i materiałami dotyczącymi działalności polskich szkół sobotnio – niedzielnych.

Michal_Dworczyk_01

Michał Dworczyk, historyk, w latach 2005 – 2010 Doradca Premiera, a następnie Prezydenta RP ds. Polonii i Polaków za Granicą, współtwórca ustawy o Karcie Polaka i Rządowego Programu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą 2007- 2012, założyciel i Prezes Fundacji Wolność i Demokracja.

– Ta akcja była związana najprawdopodobniej z naszą inicjatywą zbierania podpisów na Białorusi w obronie polskich szkół — komentowali potem Borys i Jaśkiewicz.

Bo faktycznie, pod koniec wakacji władze w Mińsku przygotowały ustawę oznaczającą de facto likwidację nauczania języka polskiego w szkołach w Grodnie i Wołkowysku, które powstały i wciąż są dofinansowywane z pieniędzy polskich podatników. Wśród kserowanych materiałów były dokumenty potwierdzające przekazywanie środków na wspieranie nauki języka polskiego.

Zasadne jest pytanie, czy ten incydent na granicy polsko-białoruskiej nie będzie miał swojej karnej kontynuacji. Czy skopiowane przez białoruskich celników dokumenty nie posłużą wkrótce do tego, by postawić przedstawicielom ZPB oraz nauczycielom języka polskiego zarzutów. I tym samym powtórzyć scenariusza zastosowanego w przypadku Alesia Bialackiego (spędził ponad 3 lata w kolonii karnej m.in. za „oszustwa” podatkowe, bo datki zagraniczne na obronę praw człowieka Mińsk zaliczył mu jako osobisty dochód).

A przecież nie tak dawno, polski MSZ ogłosił kolejną (którą to już w ostatnim czasie?) „odwilż” w stosunkach białoruskich. Problem polega na tym, że kiedy Zachód zaczyna traktować reżim Łukaszenki po partnersku, a polska dyplomacja zaklina rzeczywistość przekonując o kolejnej poprawie relacji na linii Mińsk-Warszawa, Białorusini cynicznie dokręcają śrubę polskiej mniejszości. Niestety, zazwyczaj przy biernej postawie polskiego rządu. Ba, zdarzało się tak, że w tej kampanii antypolskiej nasz MSZ szedł na rękę Mińskowi! Tak było w 2010 roku, kiedy wyrzucono z pracy w Konsulacie RP szefa mińskiego oddziału Związku Polaków na Białorusi. Wtedy też, na finiszu rozmów polsko-białoruskich o małym ruchu granicznym, zabrano Dom Polski w Iwieńcu, praktycznie bez żadnej reakcji naszego MSZ. W dniu podpisywania samej umowy przez b. szefa MSZ Radosława Sikorskiego, Mieczysław Jaśkiewicz – jeden z liderów, a dziś Prezes ZPB – został zatrzymany na całodniowe przesłuchanie przez KGB.

Polska w relacjach z Białorusią nie jest rozgrywająca tylko niestety rozgrywana. Politycy oraz urzędnicy MSZ powinni pamiętać, że im bardziej na wschód od Bugu, tym bardziej zyskuje na znaczeniu zasada: jeśli sam siebie nie szanujesz, nie oczekuj szacunku od nas. Warszawa twardo walcząca z Mińskiem w sprawach praw mniejszości polskiej mogłaby ugrać zdecydowanie więcej dla dobra sprawy niż Polska chwiejna i odwracająca wzrok od losów swoich Rodaków oddanych na łaskę i niełaskę reżimu Łukaszenki.

Znadniemna.pl za wpolityce.pl

29 września na granicy polsko-białoruskiej zatrzymani zostali Andżelika Borys i Mieczysław Jaśkiewicz, liderzy Związku Polaków na Białorusi. Kilka godzin spędzonych w towarzystwie białoruskich celników skutkowało nie tylko upokarzającą rewizją osobistą, ale również (a może przede wszystkim) kserowaniem przez białoruskie służby celne wszystkich dokumentów, jakie mieli

II Nagrodę w Przeglądzie Pieśni Patriotycznej „VIVA POLONIA”, który odbył się 9 listopada w podwarszawskim Legionowie, zdobyła śpiewaczka z Mińska, organizatorka wielu przedsięwzięć kulturalnych w stolicy Białorusi, między innymi – Festiwalu Anny German „Eurydyka”, Nadzieja Brońska.

O wrażeniach z konkursu w Legionowie rozmawiała z laureatką, po jej powrocie do Mińska Ludmiła Burlewicz.

Wywiad_Bronska

Nadzieja Brońska

Jak Pani dowiedziała się o Przeglądzie Pieśni Patriotycznej „VIVA POLONIA” i jaki repertuar zaprezentowała Pani pod ocenę jury?

– O konkursie dowiedziałam się z Internetu. Znam dużo pieśni patriotycznych, ale w konkursie zaprezentowałam dwie: „Polsko moja” na muzykę i słowa naszej mińskiej autorki Heleny Abramowicz oraz „Balladę o Katyniu”, na słowa Feliksa Konarskiego z jego książki „Ref-Ren”, które połączyłam z muzyką mojej koleżanki z duetu „Wspólna Wędrówka” Maryny Towarnickiej. Te właśnie utwory zaprezentowałam podczas Przeglądu Pieśni Patriotycznej „VIVA POLONIA”.

Jak dużo artystów rywalizowało o nagrody, czy poza Panią byli jeszcze artyści z Białorusi?

– Przegląd Pieśni Patriotycznej „VIVA POLONIA” jest konkursem ogólnopolskim, więc zgłosili się do udziału w nim soliści oraz zespoły muzyczne z całej Polski. Razem w konkursie wystąpiło 13 solistów, duet, zespół wokalno- instrumentalny oraz dziewięć chórów z orkiestrami i bez. Z Białorusi byłam tylko ja. Była jeszcze śpiewaczka z Ukrainy, która od 15 lat mieszka w Warszawie.

Wywiad_Bronska_04

Zdobycie II Nagrody potwierdza, że było warto. Proszę opisać Pani wrażenia.

– Są jak najbardziej pozytywne. Trochę się obawiałam, iż będę jedyną dojrzałą artystką wśród nastolatków. I rzeczywiście w większości artyści byli młodsi ode mnie. Na szczęście atmosfera, organizatorzy i konkursanci okazali się na tyle życzliwi i demokratyczni, że zapomniałam ile mam lat. Jest to na pewno zasługa kierowniczki projektu i prowadzącej konkurs pani Doroty Bonisławskiej, a także członków jury i wolontariuszy – harcerzy, którzy sprzyjali tworzeniu przyjaznej i świątecznej atmosfery wśród uczestników.

Czy w jury konkursu zasiadali jakieś ważne osobistości?

– Przewodniczącym jury był znany i ceniony nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami artysta Dariusz Biernacki, baryton. Jest człowiekiem poważnym i bardzo kompetentnym w swoim fachu. W jury zasiadała też pochodząca z naszych stron, grodnianka Halina Krasińska. Po moim występie konkursowym pani Halina podeszła do mnie ze łzami w oczach i bardzo ciepło mnie uściskała, nic nie mówiąc.

Wywiad_Bronska_02

Wywiad_Bronska_03

Potem był koncert galowy, na którym występ Pani zrobił furorę.

– Dopiero wtedy zrozumiałam, że wzbudziłam wśród jury i publiczności najmocniejsze emocje. Po tym jak skończyłam śpiewać widownia nagrodziła mnie brawami na stojąco. Dużo komu z oczu płynęły łzy, przy czym nie tylko ludziom starszym, skłonnym do sentymentalnego traktowania Polaków ze Wschodu, lecz także ludziom młodym. Kiedy jedna z pań powiedziała mi, że w moim głosie dostrzega intonacje głosowe Anny German – poczułam się szczęśliwa. Kierownicy zespołów z Polski, którzy po raz pierwszy słyszeli wykonane przeze mnie utwory – podchodzili do mnie z prośbą o podzielenie się słowami i nutami, żeby włączyć piosenki „Polsko moja ” i „Ballada o Katyniu” do swojego repertuaru. Na piosenkę „Polsko moja”, co z przyjemnością przekazuje jej autorce Helenie Abramowicz, usłyszałam taką recenzję: „Wiemy, że w Polsce są piękne lasy, błękitne jeziora, rozśpiewane ptaki…, ale dzięki pani doceniliśmy piękno naszej Ojczyzny na nowo”.

Gratuluję doskonałego występu w Legionowie i życzę dalszych sukcesów twórczych!

– Dziękuję bardzo.

Rozmawiała Ludmiła Burlewicz, zdjęcia z archiwum Nadziei Brońskiej

II Nagrodę w Przeglądzie Pieśni Patriotycznej „VIVA POLONIA”, który odbył się 9 listopada w podwarszawskim Legionowie, zdobyła śpiewaczka z Mińska, organizatorka wielu przedsięwzięć kulturalnych w stolicy Białorusi, między innymi - Festiwalu Anny German „Eurydyka”, Nadzieja Brońska. O wrażeniach z konkursu w Legionowie rozmawiała z laureatką, po

Białoruski poeta Andrej Chadanowicz, będący szefem białoruskiego PEN Clubu, zaprezentuje w najbliższy poniedziałek, 17 listopada, swoją najnowszą płytę poezji śpiewanej. Na najnowszy album białoruskiego poety i barda złożyły się przetłumaczone przez niego na język białoruski piosenki barda „Solidarności” śp. Jacka Kaczmarskiego.

mury_str

Album Andreja Chadanowicza nazywa się „Mury” od nazwy najważniejszej na płycie piosenki, będącej w latach 80. minionego stulecia nieoficjalnym hymnem polskiego podziemia antykomunistycznego. „Mur chutka ruchnie, ruchnie, ruchnie – i pachawaje swiet stary” – po raz pierwszy po białorusku zaśpiewał piosenkę Kaczmarskiego Chadanowicz jeszcze 19 grudnia 2010 roku, przed tłumem protestujących przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi.

Wówczas, żeby jego głos był lepiej słyszany – wspiął się na stojący obok siedziby białoruskiego rządu pomnik Lenina. Chwilę potem manifestacja opozycji została brutalnie spacyfikowana przez białoruski OMON (odpowiednik ZOMO w PRL-u).

Twórczość Jacka Kaczmarskiego wydała się białoruskiemu poecie na tyle aktualna dla współczesnych realiów białoruskich, że postanowił przetłumaczyć i nagrać cały album, składający się z utworów polskiego artysty, skomponowanych w okresie walki z komunistyczną dyktaturą w Polsce.

W Polsce prezentacja albumu Chadanowicza „Mury” odbyła się wiosną tego roku. Z recenzji, które ukazały się w polskiej prasie wynika, że w białoruskojęzycznym brzmieniu piosenki Kaczmarskiego nie tylko nie tracą, lecz mają wartość dodatnią:
„Tysiące ludzi nauczyły się rosyjskiego za sprawą Galicza i Okudżawy. Teraz mamy niepowtarzalną okazję złapania bodaj podstaw języka, znienawidzonego przez co najmniej dwóch dyktatorów. Nic trudnego, wystarczy zanucić pod nosem, melodię już przecież znamy:, „Raskażi, szto z naszim kłasam? – pisza Pawal z Tel Awiwa…”.” – pisał w kwietniu dziennik „Rzeczpospolita”.

Grodnianie mają okazję poznać białoruskiego popularyzatora i interpretatora twórczości Jacka Kaczmarskiego – Andreja Chadanowicza, w najbliższy poniedziałek, 17 listopada. Wystarczy przyjść na godzinę 18.30 do Sali Kinowej Konsulatu Generalnego RP w Grodnie przy ul. Budionnego 48a. Organizatorem prezentacji jest inicjatywa wydawnicza „Biblioteka Grodzieńska”.

Znadniemna.pl

Białoruski poeta Andrej Chadanowicz, będący szefem białoruskiego PEN Clubu, zaprezentuje w najbliższy poniedziałek, 17 listopada, swoją najnowszą płytę poezji śpiewanej. Na najnowszy album białoruskiego poety i barda złożyły się przetłumaczone przez niego na język białoruski piosenki barda „Solidarności” śp. Jacka Kaczmarskiego. Album Andreja Chadanowicza nazywa się

Takie było życzenie uczestników wczorajszej, zorganizowanej przez Konsulat Generalny RP w Grodnie, prezentacji najnowszej książki prof. Grzegorza Motyki pt. „Na Białych Polaków Obława – wojska NKWD w walce z polskim podziemiem 1944-1953”.

Prezentacja_ksiazki_Grzegorza_Matyki_02

Andrzej Chodkiewicz i autor ksiązki prof. Grzegorz Motyka (siedzi)

Uczestnicy prezentacji książki, uważanej za pierwszą syntezę sowiecko-polskiej partyzanckiej wojny, obejmującej ziemie obecnej Rzeczypospolitej oraz Kresów Wschodnich – od akcji „Burza” po lata pięćdziesiąte XX wieku, mieli okazję wysłuchać rozmowy dwóch doskonale znających się kolegów – prof. Jerzego Milewskiego z Oddziału IPN w Białymstoku oraz autora prezentowanej książki prof. Grzegorza Motyki, a potem zadać pytania temu ostatniemu.

Prezentacja_ksiazki_Grzegorza_Matyki

Teza o tym, że Białorusini oraz inni mieszkańcy byłych krajów Związku Sowieckiego, mają niezwykle blade pojęcie o tym, czym był polski ruch oporu wobec niemieckiego agresora w okresie II wojny światowej oraz polskie podziemie antykomunistyczne w schyłkowym okresie wojny i tuż po niej, padła w trakcie rozmowy historyków na temat jakości szkolnych podręczników z historii najnowszej w krajach byłego ZSRR. – Muszę powiedzieć, że na Białorusi treść podręczników z historii, minimalnie się różni od treści podręczników, które obowiązywały w czasach sowieckich – mówił prof. Milewski, który zawodowo interesuje się tym tematem, gdyż jest członkiem, nie spotykającej się od lat, polsko-białoruskiej komisji ds. podręczników szkolnych.

Prezentacja_ksiazki_Grzegorza_Matyki_01

Prof. Jerzy Milewski i prof. Grzegorz Motyka

Zdaniem prof. Motyki temat polskiego ruchu oporu w czasach wojny i tuż po niej jest dosyć dobrze zbadany przez naukowców w Polsce, choć temat polskiego podziemia niepodległościowego na terenie krajów, obejmujących obecnie terytorium byłych wschodnich województw II Rzeczypospolitej, wciąż wymaga ogromnej pracy badawczej.

Profesor Grzegorz Motyka, zbierający materiał do prezentowanej książki w moskiewskich archiwach, zapewnił, iż udało mu się dotrzeć tylko do niewielkiej części dokumentów. Wiele z nich jest bowiem wciąż objęta klauzulą tajności. – W największym stopniu problem ten dotyczy Białorusi, w której dostęp do archiwów jest niezwykle utrudniony – skarżył się naukowiec, zapewniając, iż dokumenty, przechowywane w białoruskich archiwach, pozwoliłyby badaczowi zrekonstruować przebieg wydarzeń z interesującego go okresu miesiąc po miesiącu. – Już teraz zazdroszczę kolegom, którzy, może za kilkanaście lat, otrzymają możliwość wglądu do dokumentów, przechowywanych w białoruskich archiwach – mówił prof. Motyka. Zaznaczył, że traktuje swoją publikację, jako zachętę do szerszych badań nad tematem polskiego podziemia niepodległościowego na byłych Kresach Wschodnich. – Mam nadzieję, że za jakiś czas ktoś z kolegów zbada ten temat głębiej i napisze lepszą niż ja książkę. I tego szczerze swoim kolegom życzę – przyznał autor ponad 400-stronicowej pracy „Na Białych Polaków Obława – wojska NKWD w walce z polskim podziemiem 1944-1953”.

– Zastanawiam się, czy polskie MSZ, na przykład, nie powinno wydać po białorusku, napisanej w formie popularnej książki na temat, który bada kolega profesor Motyka – mówił prof. Milewski, kierując swoją sugestię do obecnych na prezentacji przedstawicieli Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na czele z szefem placówki Andrzejem Chodkiewiczem. Konsul generalny, z kolei, potwierdził, że wiedza o opisanych przez prof. Motykę wydarzeniach historycznych jest na Białorusi wciąż za mała.

Po zakończeniu prezentacji każdy chętny mógł otrzymać od autora książki jej egzemplarz z autorską dedykacją.

Znadniemna.pl

Takie było życzenie uczestników wczorajszej, zorganizowanej przez Konsulat Generalny RP w Grodnie, prezentacji najnowszej książki prof. Grzegorza Motyki pt. „Na Białych Polaków Obława – wojska NKWD w walce z polskim podziemiem 1944-1953”. [caption id="attachment_6943" align="alignnone" width="480"] Andrzej Chodkiewicz i autor ksiązki prof. Grzegorz Motyka (siedzi)[/caption] Uczestnicy prezentacji

Białoruskie organa dochodzeń finansowych nękają działaczy Związku Polaków na Białorusi. Działacze ZPB są wzywani na rozmowy, które są filmowane. Działaczom nie stawia się zarzutów, choć są szczegółowo przepytywani na temat tego, jak funkcjonuje niezależny od władz w Mińsku Związek Polaków na Białorusi i jak wygląda wspieranie organizacji ze strony Polski.

Illustr.: cartoonbank.ru

Illustr.: Cartoonbank.ru

Sygnały o wezwaniach na rozmowy kierownictwo ZPB otrzymuje od działaczy z różnych miejscowości, między innymi z obwodu brzeskiego oraz grodzieńskiego. Historie wszędzie są podobne: ktoś dzwoni na prywatny telefon osoby, przedstawia się na przykład funkcjonariuszem Departamentu Dochodzeń Finansowych i prosi o przyjście na spotkanie do instytucji, której pracownikiem się przedstawił.

Działacze bardziej doświadczeni i posiadający wiedzę o swoich prawach, najczęściej odmawiają stawienia się na rozmowę po telefonicznym wezwaniu. Zgodnie z przewidzianą ustawodawstwem procedurą, żądają dostarczenia im wezwania na piśmie, z którego mogliby się dowiedzieć: czy są wzywani w związku z jakimś oficjalnie wszczętym dochodzeniem oraz czy figurują w nim w charakterze świadka, a może oskarżonego?

Funkcjonariusze, wzywający działaczy ZPB na rozmowy, najczęściej przekonują, że chodzi o rozmowę do niczego nie zobowiązującą. Ci, którzy dali się zmanipulować i odbyli taką rozmowę, opowiadają, że de facto trafili na przesłuchanie, z którego został sporządzony protokół. Na dodatek, w Brześciu na przykład, przesłuchania były rejestrowane na kamerę wideo.

O treści przesłuchań wiadomo nam, że funkcjonariusze pokazują wzywanym przez nich działaczom kopie dokumentów, na których figurują podpisy kierownictwa Związku Polaków, między innymi podpis przewodniczącej Rady Naczelnej ZPB Andżeliki Borys. Działaczy próbuje się przekonać, że są okłamywani przez Związek Polaków, od którego należą im się jakieś spore kwoty pieniężne za ich aktywność w lokalnych środowiskach polskich. Mówią także, że „jeszcze dopadną Borys i zrobią z nią porządek”.

– To na pewno jest manipulowanie dokumentami, których kopie, pod moją nieobecność, robili celnicy, kiedy trzymali nas z prezesem Mieczysławem Jaśkiewiczem na przejściu granicznym w Bruzgach 29 września tego roku – mówi Andżelika Borys. Według niej dokumenty, kopiowane przez celników, dotyczyły działalności oświatowej Związku Polaków na Białorusi. – Być może te dziwne wezwania naszych działaczy na przesłuchania również mają związek z działalnością oświatową ZPB i z moją aktywnością, między innymi z tym, że prowadzę akcję zbierania podpisów przeciwko dyskryminującym mniejszość polską poprawkom do Kodeksu „O edukacji” w Republice Białoruś – przypuszcza Andżelika Borys, dodając, iż nie wyklucza, że trwa zbieranie rzekomo kompromitujących ją materiałów , które wkrótce w formie kolejnego paszkwilu mogą się ukazać w białoruskich mediach państwowych.

Znadniemna.pl

Białoruskie organa dochodzeń finansowych nękają działaczy Związku Polaków na Białorusi. Działacze ZPB są wzywani na rozmowy, które są filmowane. Działaczom nie stawia się zarzutów, choć są szczegółowo przepytywani na temat tego, jak funkcjonuje niezależny od władz w Mińsku Związek Polaków na Białorusi i jak wygląda

Skip to content