Z wykształcenia filolog, z zamiłowania podróżniczka, z zawodu nauczycielka i dziennikarka. O pracy z obrazem i o tym, co inspiruje ją w procesie twórczym opowiada nam Paulina Juckiewicz, która 17 lutego w Dworze Strzyżew koło Żelazowej Woli miała swoją pierwszą wystawę fotograficzną w ramach koncertu walentynkowego pt. „To właśnie miłość”.
Otwarciu wystawy towarzyszył koncert, w którym jednym z elementów były Pani fotografie. Skąd pomysł na zrealizowanie takiego przedsięwzięcia?
– To pomysł moich przyjaciół, Ewy i Kazimierza Żarskich, których poznałam siedem lat temu podczas festiwalu poezji śpiewanej na Białorusi. Ewa jest pedagogiem i polonistką, Kazimierz doktorem nauk technicznych, poetą, tłumaczem, kompozytorem, gitarzystą i pieśniarzem. Właśnie oni w 2021 roku zdecydowali wydać tomik moich wierszy w języku polskim, prezentacja którego odbyła się w zabytkowym Dworze Strzyżew koło Żelazowej Woli. Ewa i Kazimierz są bardzo zaangażowani w życie kulturalne regionu, organizują nie tylko koncerty i wystawy, ale także plenery artystyczne. Robią to często własnym kosztem. Miałam przyjemność brać udział w kilku takich koncertach i plenerach jako piosenkarka i poetka. W końcu zeszłego roku opowiedziałam państwu Żarskim o tym, że niektóre z moich zdjęć zostały wyróżnione w mediach społecznościowych, a trzy z nich stały się cover photo (zdjęcie, które jest zamieszczane w tle, za zdjęciem profilowym, na przykład w grupach tematycznych w social mediach – red.) w międzynarodowych grupach fotografików. Wtedy Ewa i Kazimierz Żarscy zaproponowali mi zrobienie wystawy fotograficznej w tym samym odrestaurowanym z dużym pietyzmem i dbałością, przepięknym XVIII-wiecznym Dworze Strzyżew, stanowiącym swego czasu rezydencję ziemiańską. Jestem zachwycona tym, jak państwo Żarscy przygotowali moją pierwszą wystawę, gdyż moim zadaniem było jedynie wydrukowanie 25 zdjęć i wysłanie ich do nich.
Na wystawie można było zobaczyć zdjęcia przyrody wykonane przez Panią w Polsce. Dlaczego właśnie polska przyroda okazała się dla Pani tak inspirująca?
– Dla mnie przyroda jest tym, co daje mi siły witalne, pozytywną energię, uczy cieszyć się chwilą – „carpe diem”, jest czymś stałym, tym, co zawsze było i zawsze będzie, a jednocześnie nigdy nie jest takie same, ciągle się zmienia i budzi zachwyt swoją doskonałością.
Niezmiennie wzruszają mnie wschody i zachody słońca, krople rosy na pajęczynie, lot ptaków, taniec motyli. Miłość do natury towarzyszyła mi od dziecka, ale właśnie w Polsce przyroda stała się lekarstwem na wszystkie smutki. Tu, w Polsce, pokochałam góry, staram się wyjeżdżać w Karkonosze albo Góry Stołowe, byłam oczywiście także w Tatrach, Beskidach, Bieszczadach. To niesamowite miejsca. Uwielbiam również las. Kiedy bywam pod Warszawą, staram się więcej czasu spędzać w Puszczy Kampinoskiej.
Jakie miejsca, z tych które fotografowała Pani uważa Pani za najpiękniejsze, bądź najważniejsze?
– Każde jest piękne. Staram się trzymać telefon pod ręką. Mam aparat fotograficzny, ale najczęściej fotografuję telefonem. Nie jest jakiś ekskluzywny i drogi, ale ma dobrą kamerę. Czasami bywa, że wyskoczysz do sklepu, a tu – tęcza, w lutym. Albo idziesz na dworzec w Warszawie i widzisz Pałac Kultury i Nauki z „głową w chmurach”. Są także miejsca, do których lubię wracać i mogę je fotografować bez końca. Są to, na przykład, skały w okolicach Polanicy-Zdroju, w którym spędziłam pierwszy dzień tego roku – na szczęście. Bardzo lubię też Krucze Skały w Karpaczu i widok na Śnieżkę, kocham Wrocław i jego wprost magiczne zakątki.
Z którymi zdjęciami wiążą się najmilsze wspomnienia?
– Z tymi, które robiłam zwiedzając z moimi synami. Te same skały i góry, lasy i miasta wyglądają inaczej kiedy odkrywasz je w towarzystwie bliskich. Niestety spotykamy się bardzo rzadko. W zeszłym roku wspólnie zwiedziliśmy Pragę, Karpacz, weszliśmy na Śnieżkę.
Może przeżyłaś jakąś szczególnie ciekawą przygodę podczas tzw. polowania na dobre zdjęcie?
– Nie wiem, czy można to nazwać przygodą, ale w zeszłym roku po raz pierwszy byłam w Beskidzie Niskim. Bardzo mnie interesują historia i kultura Łemków, ich tragiczny los. Fotografowałam przydrożne kapliczki, cmentarze, pozostałości po domach i cerkwiach, piwnice. W jednej z takich piwnic chciałam zrobić zdjęcie nieba i lasu przez niedużą dziurę w ścianie, spędziłam tam dość dużo czasu, nie wiedziałam, że się zaczął sezon meszki i takich miejsc, jak piwnice, lepiej unikać. Za kilka godzin cała byłam w śladach po ponad stu ugryzieniach, przez trzy tygodnie się męczyłam, bo okazało się, że mam uczulenie. Ale kadr wyszedł bardzo dobry. Z Beskidem Niskim związana jest także przygoda trochę mistyczna. Co rano o świcie chodziłam robić zdjęcia nad zalew w Krempnej. Wtedy bardzo tęskniłam za domem, który pozostał w Mińsku… Prosiłam wodę zabrać mój smutek, gdyż przeczytałam, że tak robili nasi przodkowie. Kiedy na trzeci dzień przyszłam nad zalew, wody nie było. Oczywiście wytłumaczyli mi, że tak zwykle robią tutaj pod koniec lata, bo to zbiornik wody i jest zapora, ale ten zbieg okoliczności zrobił na mnie niesamowite wrażenie.
W jaki sposób można ciekawie pokazywać przyrodę?
– Każdy widzi przyrodę po swojemu. Wiem, że niektórzy lubią panoramiczne fundamentalne zdjęcia, zachwycają się zdjęciami z dronów. Są niesamowite. Ale dla mnie bardziej ciekawe są szczegóły, drobiazgi oraz umiejętność dostrzeżenia piękna w czymś zwykłym, obok czego wszyscy chodzą, ale nie wszyscy zauważają. Na przykład – stary platan w centrum Warszawy przypomina hipopotama, a w kroplach deszczu na stolikach ulicznej kawiarenki można ujrzeć odbicie Zamku na wodzie w Wojnowicach, a nad idealnym lustrem jeziora spostrzec jak patrzy wieczność.
Co jest potrzebne, aby robić dobre zdjęcia przyrodnicze?
– Miłość do natury. I cierpliwość. Żeby zrobić wyjątkowe zdjęcie z malutkim ślimaczkiem na płatkach kwiatów, musiałam cierpliwie czekać aż uda mu się wspiąć. A potem z dziesiątków kadrów wybrać jeden.
Jakie są plenery Pani marzeń?
– Jestem szczęściarą, zawsze mam plenery moich marzeń obok siebie. Nie muszę wyjeżdżać daleko, żeby znaleźć wyjątkowe ujęcia. Są wokół nas. Warto przyjrzeć się i wtedy da się
Dziękuję za rozmowę!
Paulina Juckiewicz urodziła się w Kijowie. Ukończyła Białoruski Uniwersytet Państwowy w Mińsku (filologia słowiańska) oraz Uniwersytet w Białymstoku – kierunek kulturoznawstwo. Jest dziennikarką, tłumaczką, poetką, podróżniczką, nauczycielką języka polskiego, współzałożycielką Polskiej Szkoły Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Przez dziesięć lat była dyrektorem tej szkoły. Za swoją działalność oświatową w 2017 roku otrzymała medal Komisji Edukacji Narodowej. Śpiewała w polonijnych zespołach i chórach. Współpracowała z mediami polonijnymi, pisała o edukacji, historii, kulturze, realizowała wywiady ze znanymi Polakami: pisarzami Januszem Leonem Wiśniewskim, Dorotą Masłowską, artystami Dorotą Miśkiewicz, Mieczysławem Szcześniakiem, historykiem Zdzisławem Juliuszem Winnickim i innymi. Od marca 2021 roku mieszka w Polsce.
Znadniemna.pl
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania podróżniczka, z zawodu nauczycielka i dziennikarka. O pracy z obrazem i o tym, co inspiruje ją w procesie twórczym opowiada nam Paulina Juckiewicz, która 17 lutego w Dworze Strzyżew koło Żelazowej Woli miała swoją pierwszą wystawę fotograficzną w ramach koncertu