HomeStandard Blog Whole Post (Page 369)

Polscy naukowcy ekshumują jesienią żołnierzy KOP zabitych w walkach z czerwonoarmistami.

Ekshumacja na Ukrainie, fot.: IPN

Instytut Pamięci Narodowej otrzymał zgodę władz białoruskich na przeprowadzenie poszukiwań na terenie tego kraju. Prace rozpoczną się 4 września, zostaną przeprowadzone w pobliżu strażnicy Korpusu Ochrony Pogranicza w miejscowości Pohost (rejon wilejski na północny zachód od Mińska).

– Będziemy poszukiwali szczątków kilkunastu żołnierzy. Jeżeli zostaną odnalezione, przeprowadzona zostanie ich ekshumacja – mówi nam dr Leon Popek, naczelnik Wydziału Kresowego IPN.

Szczątki zostaną przeniesione do kwatery polskich żołnierzy. Z relacji historyków wynika, że zginęli oni 17 września 1939 roku w czasie potyczki z Armią Czerwoną, która tego dnia zaatakowała Polskę. Nie ma jednak pewności, czy polegli w walce, czy np. zostali rozstrzelani po wzięciu do niewoli. To będzie wiadomo po zakończeniu oględzin szczątków. Zwłoki żołnierzy zostały pochowane przez miejscową ludność. Dzisiaj w tym miejscu jest pole.

Polskim naukowcom w czasie ekshumacji pomogą białoruscy żołnierze ze specjalnego batalionu. Prace powinny zostać zakończone do końca września.

Wyrażenie zgody władz białoruskich na przeprowadzenie tych prac określane jest przez naszych historyków i dyplomatów jako przełom. Od kilkunastu lat na terenie Białorusi nie prowadzono podobnych prac.

Warto jednak przypomnieć, że jeszcze rok temu białoruska prokuratura nie wyraziła zgody na przeprowadzenie badań na terenie przygranicznym, w okolicach jeziora Szlamy i wsi Kalety. Prokurator IPN z Białegostoku chciałby sprawdzić, czy znajdują się tam szczątki ofiar obławy augustowskiej. Do dzisiaj nie wiadomo bowiem, co stało się z zatrzymanymi latem 1945 roku przez Sowietów i polską bezpiekę w okolicach Suwałk ok. 600 żołnierzami podziemia niepodległościowego. Jedna z hipotez mówi, że mogą być pochowani w pasie przygranicznym.

Naukowcy IPN niedawno zakończyli prace poszukiwawcze na Ukrainie. Na zbiorową mogiłę natrafili w Jabłonce. W trzech jamach grobowych archeolodzy znaleźli szczątki dziewięciu legionistów poległych w 1915 roku. Do prac, których głównym organizatorem była Chorągiew Łódzka ZHP, zaprosiła ekspertów Instytutu ukraińska firma archeologiczna Wołyńskie Starożytności. Podczas pobytu polskich ekspertów na Ukrainie odnaleziono również cmentarz legionowy z 1916 roku w miejscowości Gaj (obecnie Kaszówka), gdzie znajduje się 25 mogił legionistów.
Wcześniej podobne prace zostały przeprowadzone na Litwie. Tam naukowcy IPN poszukiwali grobów żołnierzy AK. W miejscowości Michnokiemie ekshumowali szczątki kaprala Edwarda Buczka ps. Grzybek, który zginął 1 lipca 1944 roku w walce z oddziałem strzelców górskich Wehrmachtu. Kolejne odnalezione przez IPN szczątki należą prawdopodobnie do por. Wojciecha Stypuły „Bartka”; ekshumowano je na tzw. Długiej Wyspie w Puszczy Rudnickiej. Porucznik Stypuła zginął 22 lipca 1944 roku nad rzeką Wisińczą w walce z Sowietami. W miejscowości Wersoczka odnaleziono też prawdopodobnie szczątki Stanisława Masiuka ps. Mróz, który zginął w ataku na posterunek NKWD w Ejszyszkach.

Prace na Litwie będą kontynuowane jesienią i w przyszłym roku.

Znadniemna.pl za rp.pl

Polscy naukowcy ekshumują jesienią żołnierzy KOP zabitych w walkach z czerwonoarmistami. [caption id="attachment_24784" align="alignnone" width="670"] Ekshumacja na Ukrainie, fot.: IPN[/caption] Instytut Pamięci Narodowej otrzymał zgodę władz białoruskich na przeprowadzenie poszukiwań na terenie tego kraju. Prace rozpoczną się 4 września, zostaną przeprowadzone w pobliżu strażnicy Korpusu Ochrony Pogranicza

Niezwykle miło jest nam zaprosić Państwa do zapoznania się z historią życia kolejnego bohatera, który nosił polski mundur – Włodzimierza Antiporuka, polskiego obywatela białoruskiej narodowości i wyznania prawosławnego, którego los zaprzecza hasłom radzieckiej propagandy, mówiącym o straszliwym prześladowaniu chłopów białoruskich i ich nieludzkim wyzyskiwaniu przez reżim polityczny II RP.

Włodzimierz Antiporuk jako żołnierz Wojska Polskiego

Autorem nadesłanego do redakcji biogramu Włodzimierza Antiporuka jest jego prawnuk, proboszcz prawosławnego Soboru Opieki Matki Bożej w Grodnie, protojerej Georgij Roj, który, udostępniając redakcji materiał tekstowy i fotograficzny, wyraził chęć udziału w naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze”.

A oto historia życia naszego dzisiejszego bohatera:

Włodzimierz Antiporuk, urodził się 22 lipca 1900 roku we wsi Zosimy (w Imperium Rosyjskim – w podoleskiej wołosti, kobryńskiego ujezdu, gubernii grodzieńskiej, w II RP – w gminie wiejskiej Podolesie, powiatu kobryńskiego, województwa poleskiego, obecnie – w buchowickim sielsowiecie, rejonu kobryńskiego, obwodu brzeskiego Republiki Białoruś) w rodzinie zamożnych chłopów Parfiona i Anastazji Antiporuków.

Rodzice Włodzimierza zdecydowali, aby, jako najmłodszy z pięciorga rodzeństwa, pobierał naukę w cerkiewnej szkole parafialnej, którą mały Włodek ukończył 13 czerwca 1913 roku, o czym świadczy zachowane Świadectwo ukończenia szkoły z wizerunkami panującej wówczas w Imperium Rosyjskim carskiej rodziny na czele z ostatnim Samodzierżcą Wszechrusi Mikołajem II.
Wybuch I wojny światowej sprawił, że rodzina Antiporuków musiała opuścić rodzinną wieś i podjąć tułaczkę, aby uchronić się przed śmiertelnym niebezpieczeństwem, niesionym przez wojnę.

Świadectwo ukończenia przez Włodzimierza Antiporuka cerkiewnej szkoły parafialnej

W rodzinne strony Antiporukowie wrócili już wówczas, kiedy ich mała ojczyzna znalazła się na terenie II Rzeczypospolitej Polskiej. Przynależność do narodowości niepolskiej i wyznawanie wiary prawosławnej nie przeszkodziło rodzicom naszego bohatera, jemu samemu, a także jego braciom i siostrom w nabyciu polskiego obywatelstwa.

Włodzimierz Antiporuk (po prawej), w czasie odbywania zasadniczej służby w Wojsku Polskim

Jako obywatel II RP po osiągnięciu wieku poborowego, czyli prawdopodobnie w roku 1921, Włodzimierz Antiporuk został powołany do odbycia służby zasadniczej w Wojsku Polskim. Na podstawie munduru, w którym nasz bohater pozuje do zdjęcia ze swoimi kolegami z wojska, nie udało nam się niestety wywnioskować w jakiej konkretnie jednostce służył Włodzimierz Antiporuk. Z pewnością możemy stwierdzić tylko, że typem wojska, w którym służył, była piechota.

Po powrocie z wojska Włodzimierz Antiporuk zaczyna myśleć o ożenku. Jako młody przystojny kawaler z rodziny dobrej i zamożnej, jak na wiejskie standardy, nasz bohater cieszy się powodzeniem u miejscowych dziewczyn. Z jedną z nich Włodzimierz zamierza się nawet ożenić, ale rezygnuje w ostatniej chwili. Wkrótce po tym, podczas jednej z wiejskich potańcówek, nasz bohater zwraca uwagę na to, jak pięknie tańczy jedna z dziewczyn i zakochuje się w niej. Wybranką Włodzimierza Antiporuka okazała się Uliana Straczuk, córka Andreja, mieszkająca z rodzicami w sąsiadującej z Zosimami wsi Minianka. Uliana odwzajemniła uczucia adoratora z Zosimów i wkrótce stali się oni małżeństwem.

W tzw. pańskiej Polsce rodzina Antiporuków, wyznających prawosławie i nie będących Polakami, potrafiła nabyć na własność niemały kawałek dobrej i urodzajnej ziemi. Starszy brat Włodzimierza Dzmitry wyjechał do Ameryki, żeby pomóc rodzinie w budowie nowego domu. Starsze siostry naszego bohatera powychodziły za mąż i opuściły ojczysty dom, w którym pozostali sędziwi schorowani rodzice z dwoma najmłodszymi synami – Tymoteuszem i Włodzimierzem oraz ich żonami. Bracia Tymoteusz i Włodzimierz byli bardzo zżyci ze sobą i postanowili razem zarządzać rodzinnym gospodarstwem oraz budować wspólny nowy dom na dwie rodziny.

Bracia Włodzimierz i Tymoteusz Antiporukowie

Obaj bracia od małego dobrze znali się na sprawach rolniczych i umieli wszystko zrobić w gospodarstwie. Oprócz tego Włodzimierz zaczął się uczyć hodowli pszczół i zatrudnił się jako pszczelarz u miejscowego właściciela ziemskiego – pana Bosiackiego, mieszkającego w folwarku Mołodcza.

Zawodowa działalność Włodzimierza i jego stosunki z panem Bosiackim układały się nadzwyczaj dobrze. Za sumienną i dobrą pracę pan Bosiacki bardzo szanował swojego pszczelarza i nie tylko hojnie wynagradzał go pieniędzmi, lecz także wspierał go w przeróżnych sprawach.

Zarobione pieniądze, pomoc od brata Dzmitryja z Ameryki i od pana Bosiackiego, rodzinna zgoda, a także zamiłowanie do pracy i porządku pomogły braciom wybudować duży solidny dom, którego dach nakryto blachą, co wówczas na wsi uważane było za przejaw nadzwyczajnego luksusu. Z czasem we wspólnym gospodarstwie przybywało ziemi, pojawił się własny las, hodowla ryb, łąki, pastwiska, owocowy sad.

Lata 30. XX stulecia. Spotkanie sołtysów gminy Jeremicze, powiatu kobryńskiego. Włodzimierz Antiporuk stoi drugi od prawej

Włodzimierz wyróżniał się nadzwyczajną oszczędnością i duchem przedsiębiorczości. Jako aktywniejszy od brata powoli zaczął samodzielnie reprezentować prowadzone wspólnie z bratem gospodarstwo, które przez kilka lat z rzędu było uznawane za najlepsze gospodarstwo rolne w okolicy. Mimo tego, że Włodzimierz był człowiekiem młodym, mieszkańcy Zosimów wybrali go na swojego sołtysa. Wkrótce, za wzorowe prowadzenie gospodarstwa, Włodzimierz Antiporuk został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi po raz pierwszy z uzasadnieniem: „za zasługi na polu pracy zawodowej”.

Akt nadania Włodzimierzowi Antiporukowi Brązowego Krzyża Zasługi po raz pierwszy za „zasługi na polu pracy zawodowej”

W małżeństwie Włodzimierza i Uliany Antiporuków urodziły się cztery córki: Stefanida (babcia naszego czytelnika – protojereja Georgija Roja – red.), Katarzyna, Nadzieja i Maria.

Problemy rodziny zaczęły się w momencie przyjścia komunistów w 1939 roku. Jako posiadacze jednego z najmocniejszych we wsi gospodarstw, rodzina Antiporuków mogła łatwo stać się ofiarą rozkułaczania (metoda brutalnych represji wobec chłopów, będących właścicielami gospodarstw rolnych – red.). Do tego niezwłocznie by doszło gdyby nie wybuch wojny między Niemcami, a ZSRR w czerwcu 1941 roku.

Niemieckie władze okupacyjne na starostę wsi Zosimy wyznaczyły Włodzimierza Antiporuka, pełniącego funkcję sołtysa w czasach II RP. Wioska Zosimy była ze wszystkich stron otoczona lasem. A podczas wojny – gdzie las, tam też partyzanci. Była to okoliczność , która w dużym stopniu zwiększała ryzyko dla miejscowej ludności. Zachowanie życia nie było w takich warunkach zadaniem łatwym. Na Białorusi wiele takich właśnie wiosek, otoczonych lasem, zostało spalonych przez Niemców w okresie wojny. Żeby uniknąć tragicznego losu mieszkańcy Zosimów musieli ze szczególną czujnością przestrzegać bilansu stosunków, układających się z jednej strony z partyzantami, a z drugiej – z Niemcami.

Wśród kierowników ruchu partyzanckiego w okolicach Zosimów nie brakowało krewnych Włodzimierza Antiporuka. Jako starosta wsi Włodzimierz organizował więc pomoc żywnościową dla partyzantów i, rzecz jasna, zmuszony był do żywienia Niemców. Zadanie to komplikował fakt, że na początku wojny partyzanci bardziej przypominali pospolitych bandytów, a nie walczących z wrogiem żołnierzy zbrojnego podziemia. Niektóre grupy miejscowych „partyzantów” bezkarnie rabowali i zabijali niewinnych cywilów. Wedle niektórych świadectw zabili także grupę sowieckich spadochroniarzy, których zrzucono na tyły wroga, aby organizowali partyzancki opór przeciwko nieprzyjacielowi. Dopiero z biegiem czasu sowiecka partyzantka stała się siłą w miarę zorganizowaną i zdyscyplinowaną.

Po doznaniu przez starszą córkę Stefanidę kontuzji kolana, Włodzimierz w 1942 roku razem z chorą często przebywał w Kobryniu. Wykonywał przy tej okazji funkcję partyzanckiego łącznika i nabywał leki dla partyzantów. Leśni bojownicy byli mu wdzięczni za to wsparcie, a jednocześnie ta działalność Włodzimierza nie została zauważona przez Niemców.

Pomoc partyzantom sowieckim jednak nie uratowała Włodzimierza przed aresztem po tym, jak na ziemię kobryńską powróciła Armia Czerwona. Nie pomogło naszemu bohaterowi także wstawiennictwo partyzantów, którym on pomagał podczas okupacji niemieckiej.

W 1945 roku Włodzimierz Antiporuk de facto bez śledztwa sądowego otrzymał wyrok 10-ciu lat łagrów. Miejscem odbycia kary stała się Autonomiczna Radziecka Socjalistyczna Republika Komi i leżący na jej północy obóz pracy przymusowej Uchtaiżemłag. Jak wspominał Włodzimierz Antiporuk – najgorsze było dotarcie do miejsca odbywania kary. Na okres kilku dni więźniowie zostawali całkowicie pozbawieni jedzenia i picia. Po przybyciu pociągu do obozy pracy, tuż po tym jak otwierały się drzwi bydlęcych wagonów, ludzie rzucali się na śnieg i jedli go całymi garściami, żeby chociaż jakoś uśmierzyć nieznośne pragnienie. Wielu nie wytrzymywało drogi i umierało z głodu, wycieńczenia i mrozu.

Włodzimierz Antiporuk. Zdjęcie powojenne.

Niezwykle ciężkie były pierwsze lata niewoli. Waga solidnie zbudowanego, przy kości, Włodzimierza sięgała zaledwie 45 kilogramów. Ale, poczynając mniej więcej od roku 1949, sytuacja zaczęła się zmieniać na lepsze. Więźniom polepszono warunki utrzymania i zaczęto płacić za ich trud jakieś pieniądze. Nawet z tych mizernych zarobków Włodzimierz potrafił pomagać rodzinie i wysyłać do żony i dzieci pieniądze i paczki. W ostatnich latach niewoli Włodzimierza za to, że był niezwykle sumienny skierowano do pracy w kuchni. Ta okoliczność niewątpliwie sprzyjała temu, aby więzień zaczął lepiej się odżywiać.

Podczas pobytu Włodzimierza w łagrze jego żonie Ulianie w wychowaniu czterech dzieci i prowadzeniu gospodarstwa pomagali starszy brat Tymoteusz z żoną Ksenią. Ale również nad nimi ciągle wisiała groźba rozkułaczania i zesłania na Syberię bądź Kazachstanu. Mianowicie wobec tej groźby stali się oni czy nie pierwsi we wsi, kto przekazał całe swoje mienie do kołchozu, po czym przez dłuższy okres czasu przymierali głodem.

Wyzwolenie Włodzimierza z łagru i jego powrót do domu nastąpił dopiero po śmierci Stalina w 1953 roku. Po powrocie na ojczyznę Włodzimierz zatrudnił się jako cieśla na jednym z przedsiębiorstw miasta Kobrynia. Równolegle do tego zabrał się aktywnie za prowadzenie domowego gospodarstwa, szczególnym zamiłowaniem darząc hodowlę pszczół.

W swojej rodzinie był uznawany za autorytet absolutny, zarówno przez żonę, jak i przez dzieci oraz wnuków. Życie rodziny Włodzimierza Antiporuka budowało się na prawdziwych patriarchalnych zasadach i wartościach. Swoich potomków Włodzimierz uczył bezwarunkowej pracowitości i głębokiej sumienności i uczciwości. Zawsze powtarzał, że w najtrudniejszych okolicznościach jego życie ratowały uczciwość i pracowitość.

Ciekawa była jedna z metod wychowania, którą stosował dziadek Włodzimierz. Zawczasu kładł do jakiegoś zakątku niedużą monetkę, a potem kazał umyć podłogę. W momencie, kiedy sprzątający raportował o wykonaniu zadania, dziadek pytał się, czy została znaleziona monetka. Jeśli nie została, to znaczyło, że jakość wykonanej pracy jest niewystarczająca i podłogę trzeba umyć na nowo. Jeśli monetka była znaleziona i schowana – też niedobrze. W takim postępowaniu dziadek dostrzegał skłonność do przywłaszczania cudzego. Winowajca musiał wysłuchać długie pouczenie o tym, że w żadnych okolicznościach nie wolno dotknąć cudzej własności. Nawet, jeśli przypadkowo znalazłeś grosik, czy jakąś rzecz – poszukaj do kogo należy.

Wychodziły za mąż córki, rośli i dorośleli wnukowie, rodzili się prawnukowie. Dom Włodzimierza i Uliany był prawdziwym azylem dla każdego członka rozrastającej się rodziny. Osobisty przykład, mądre rady ojca i dziadka, pomagały młodym samodzielnie radzić sobie w życiu, nie zdradzając ludzkich i chrześcijańskich wartości i zasad.

Włodzimierz Antiporuk w latach 70. minionego stulecia

Uliana Antiporuk z domu Straczuk, żona Włodzimierza i jego najwierniejsza towarzyszka życia

Ciekawy fakt z życia Włodzimierza i Uliany – obaj urodzili się 22 lipca i obaj umarli 20 listopada. Uliana – w 1981 roku, a Włodzimierz rok później – w 1982. Pochowani obaj są na starym cmentarzu miejskim w Kobryniu.

Cześć Ich Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie materiałów i opracowań, udostępnionych przez protojereja Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej Georgija Roja, prawnuka Włodzimierza Antiporuka

Niezwykle miło jest nam zaprosić Państwa do zapoznania się z historią życia kolejnego bohatera, który nosił polski mundur – Włodzimierza Antiporuka, polskiego obywatela białoruskiej narodowości i wyznania prawosławnego, którego los zaprzecza hasłom radzieckiej propagandy, mówiącym o straszliwym prześladowaniu chłopów białoruskich i ich nieludzkim wyzyskiwaniu przez

Rosyjska policja próbowała w środę, 23 sierpnia, zakłócić wizytę delegacji białoruskich środowisk niezależnych w Katyniu. Jak powiedział Juraś Hubarewicz, lider opozycyjnego ruchu Za Wolność, dziennikarze Biełsatu przez ponad godzinę byli de facto zatrzymani przez policję.

Juraś Hubarewicz (po lewej) radzi się z kolegami jak najlepiej usytuować przywiezione do Katynia wieńce i kwiaty

Około 50-osobowa delegacja Białorusinów była w środę w Katyniu, by z okazji obchodzonego 23 sierpnia Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych i Autorytarnych uczcić pamięć ofiar represji.

– W pewnym momencie policja zaczęła legitymować dwójkę dziennikarzy Biełsatu – Lubou Łuniową i Alesia Silicza. Najpierw chcieli ich odwieźć na posterunek do Smoleńska, potem czekali na przełożonych. Ostatecznie ich wypuszczono, ale przez około godzinę byli de facto zatrzymani – mówił Hubarewicz w rozmowie z PAP.

Delegacja pod nadzorem

Jak dodał, praktycznie przez cały czas trwania środowej wizyty, delegacja była obserwowana, konwojowana lub wprost nachodzona przez funkcjonariuszy policji, w tym z sił specjalnych OMON.

Rosyjscy policjanci sprawdzają dokumenty białoruskich opozycjonistów

– Zaczęło się to już pod smoleńskim lotniskiem, gdzie chcieliśmy oddać hołd ofiarom katastrofy prezydenckiego samolotu z kwietnia 2010 r. Później nasz autokar był konwojowany w drodze do Katynia, nie pozwolono nam wysiąść z niego w centrum miasta – wyjaśnił opozycjonista.

Na cmentarzu wojennym w Katyniu, jak mówił, gościom zabroniono używać symboliki niezależnej Białorusi, czyli biało-czerwono-białych flag.

Rosyjski policjant legitymuje członka białoruskiej delegacji, znanego białoruskiego malarza Alesia Puszkina (sięga do wewnętrznej kieszeni marynarki po dokument)

– Pracownicy zespołu memorialnego i policjanci przerywali także nasze wystąpienia podczas uroczystości upamiętniających ofiary represji, żądając, byśmy przestali przemawiać – dodał.

Pikieta rosyjskich komunistów z antypolskimi hasłami

Rosyjscy komuniści uważają Polaków za niewdzięczników, plujących w twarz swoim wyzwolicielom

– Zupełnie przypadkowo obok odbywała się demonstracja rosyjskich komunistów, którzy trzymali w rękach transparenty z antypolskimi hasłami – oświadczył Hubarewicz.

Jak podało białoruskie Radio Swaboda, 21 sierpnia na lokalnym portalu readovka.ru ukazał się artykuł zapowiadający „prowokację białoruskich radykałów”.

Podczas modlitwy na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu

Przy kamieniu z tablicą, upamiętniającą ofiary katastrofy prezydenckiego Tu-154M, do której doszło 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem

Europejski Dzień Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych i Autorytarnych jest obchodzony w rocznicę podpisania przez ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima von Ribbentropa oraz ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesława Mołotowa w obecności Stalina niemiecko-sowieckiego Białoruśpaktu o nieagresji (wraz z tajnym protokołem dodatkowym), dokonującego podziału Europy Środkowej i Wschodniej na strefy wpływów między III Rzeszą i ZSRR. Jego konsekwencją był czwarty rozbiór Polski.

Znadniemna.pl za PAP/IAR, fot. Facebook.com

Rosyjska policja próbowała w środę, 23 sierpnia, zakłócić wizytę delegacji białoruskich środowisk niezależnych w Katyniu. Jak powiedział Juraś Hubarewicz, lider opozycyjnego ruchu Za Wolność, dziennikarze Biełsatu przez ponad godzinę byli de facto zatrzymani przez policję. [caption id="attachment_24758" align="alignnone" width="500"] Juraś Hubarewicz (po lewej) radzi się z

Dział Kultury Związku Polaków na Białorusi ogłasza eliminacje do udziału w 24. Festiwalu Kultury Kresowej, który odbędzie się w Mrągowie w 2018 roku.

Scena amfiteatru w Mrągowie podczas koncertu galowego tegorocznego 23. Festiwalu Kultury Kresowej

Do udziału w eliminacjach Dział Kultury ZPB zaprasza: kapele ludowe, ludowe zespoły śpiewacze, zespoły pieśni i tańca oraz grupy wokalne, które w swojej twórczości odwołują się do kultury polskiej i dziedzictwa kulturalnego Kresów Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej.

O udziale kandydata  w 24. Festiwalu Kultury Kresowej w Mrągowie Dział Kultury ZPB zdecyduje po obejrzeniu i wysłuchaniu trwającej do 20 minut artystycznej prezentacji. O czasie i miejscu prezentacji kandydat powinien poinformować Dział Kultury ZPB w terminie do 1 listopada br.

Dział Kultury ZPB w zaprezentowanym przez kandydata występie będzie oceniał:

– wykonanie instrumentalne (dobór i brzmienie instrumentów);

– stroje, ruch sceniczny oraz układ taneczny;

– akompaniament zespołu śpiewaczego i tanecznego;

– ogólny wyraz artystyczny.

O wynikach eliminacji i kandydatach, którzy zakwalifikują się do udziału w 24. Festiwalu Kultury Kresowej w Mrągowie, Dział Kultury ZPB poinformuje zainteresowanych w terminie do 10 stycznia  2018 roku.

Zgłoszenia do udziału w eliminacjach, zawierające informację o kandydacie oraz czasie i miejscu, w którym odbędzie się jego prezentacja artystyczna, należy kierować pod adresem: [email protected]

Renata Dziemiańczuk, wiceprezes ZPB ds. Kultury

Dział Kultury Związku Polaków na Białorusi ogłasza eliminacje do udziału w 24. Festiwalu Kultury Kresowej, który odbędzie się w Mrągowie w 2018 roku. [caption id="attachment_24532" align="alignnone" width="500"] Scena amfiteatru w Mrągowie podczas koncertu galowego tegorocznego 23. Festiwalu Kultury Kresowej[/caption] Do udziału w eliminacjach Dział Kultury ZPB zaprasza:

Prezes TVP Jacek Kurski napisał do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że będzie musiał zlikwidować kanał dla Białorusi, jeśli resort nie wznowi współpracy przy jego tworzeniu.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski i prezes TVP Jacek Kurski / Polska Agencja Prasowa / Paweł Supernak

Kurski stwierdził w liście do ministra Witolda Waszczykowskiego, że chociaż widzi potrzebę emisji kanału dla Białorusi, to Telewizja Polska nie może go utrzymywać sama. I bez wsparcia resortu będzie musiała z Biełsatu zrezygnować. – To nie jest ultimatum, tylko próba ratowania tej stacji – mówi prezes TVP.

Współpraca MSZ z nadawcą publicznym przy tworzeniu Biełsatu dobiega końca. Ministerstwo wypowiedziało bowiem telewizji porozumienie w tej sprawie, zawarte w kwietniu 2007 r. Jak nas informuje biuro prasowe MSZ, wypowiedzenie nabierze mocy prawnej 31 grudnia br. Czyli od 2018 tylko na TVP spoczywałby obowiązek utrzymania kanału. Czy będzie go wtedy nadawać?

– Nie – odpowiada Jacek Kurski. – Nie chcę być prezesem, za którego kadencji wygaszono Biełsat, ale emisja programu dla odbiorców za granicą nie jest statutową działalnością TVP. Robiliśmy to na zlecenie MSZ. Dlatego zwróciłem się do ministra Waszczykowskiego z pytaniem, czy nie zmieni zdania – dodaje Kurski.

MSZ dofinansowywał Biełsat na podstawie corocznych aneksów do porozumienia z TVP. W tym roku – aneks z 28 czerwca – resort dał tylko 5,6 mln zł. Tylko, bo w poprzednich latach Biełsat dostawał z budżetu państwa kilka razy więcej. W latach 2014–2016 było to 17 mln zł rocznie. – Byłem tą redukcją zaskoczony, ale liczyliśmy, że to przejściowe, i finansowaliśmy Biełsat, jakby nic się nie stało – mówi prezes TVP.

W ub.r. cały budżet stacji wyniósł 26,3 mln zł: TVP wpłaciła 8,4 mln zł, 0,9 mln zł pochodziło z dotacji zagranicznych, a reszta z MSZ. Teraz Biełsat nie ma nawet całorocznego budżetu. – Działamy w oparciu o kwartalne prowizoria zatwierdzane przez radę nadzorczą TVP – mówi dyrektor stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy. Obecne prowizorium obowiązuje do końca sierpnia. Trzymiesięczne umowy mają też współpracownicy kanału i jego kontrahenci. – 4 września powinniśmy wystartować z jesienną ramówką, ale najpierw trzeba podpisać nowe umowy. Od początku działamy w warunkach partyzanckich, ale tym razem sytuacja jest szczególnie trudna – stwierdza Romaszewska-Guzy.

Stacja bywała już w takich kłopotach, że wyglądało to na jej koniec. Z braku pieniędzy musiała np. znacznie skracać dzienny czas emisji i ograniczać programy na żywo. W czerwcu ub.r. atmosfera odwilży w stosunkach Polski z Białorusią skłoniła białoruskich intelektualistów do wystąpienia w obronie kanału, który nie pasował do modelu zbliżenia z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką. Listy napisali m.in. noblistka Swietłana Aleksijewicz i obrońca praw człowieka Aleś Bialacki, który stwierdził, że Biełsat to przykład „solidarności demokratycznej Polski z narodem białoruskim i białoruską społecznością demokratyczną, która znajduje się pod presją autorytarnych władz”. Po tym, jak minister Waszczykowski w grudniu ub.r. powiedział serwisowi wPolityce.pl, że Biełsat „nie jest tak atrakcyjny, jak być powinien”, i że zamiast emitować ten kanał, można by rozszerzyć na całą Białoruś zasięg TVP Polonia, list do prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło w obronie stacji podpisali m.in. Aleksijewicz, Bialacki i były szef białoruskiego parlamentu Stanisław Szuszkiewicz.

– Biełsat to czołowe medium niezależne w kraju – mówi mieszkający na Białorusi dziennikarz Andrzej Poczobut. – Jest szczególnie ważne dla mieszkańców wsi i małych miast, którzy nie korzystają z internetu i nie mają dostępu do innych źródeł informacji niż białoruskie media państwowe i media rosyjskie, które są tu bardzo silne. Bez Biełsatu zostanie im tylko propaganda – stwierdza Poczobut.

O istnieniu Biełsatu wie co trzeci dorosły mieszkaniec Białorusi, a co dziesiąty stację ogląda – jest to ponad 750 tys. osób. Prawie 43 proc. oglądających mieszka w małych miejscowościach. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego dla stacji przez pracownię Civitta Group Satio w dniach 20–31 maja tego roku na próbie 3004 osób powyżej 18. roku życia.

Ministerstwo na ultimatum z TVP jeszcze nie odpowiedziało. Co z finansowaniem Biełsatu w 2018 r.? Biuro prasowe MSZ twierdzi, że będzie mogło o tym poinformować dopiero „po przygotowaniu i przesłaniu odpowiedzi do prezesa zarządu TVP”, nad którą „trwają prace”.

Pismo z TVP przekazano też do wiadomości premier Beaty Szydło. Jej kancelaria nie odpowiedziała nam w tej sprawie.

Tymczasem w TVP są już symptomy planowanej likwidacji Biełsatu. Kanał miał się przeprowadzić z placu Powstańców Warszawy do głównej siedziby nadawcy przy ul. Woronicza. Wykonano już wstępne czynności związane z adaptacją pomieszczeń na newsroom. Teraz prace stanęły.

Znadniemna.pl za dziennik.pl

Prezes TVP Jacek Kurski napisał do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że będzie musiał zlikwidować kanał dla Białorusi, jeśli resort nie wznowi współpracy przy jego tworzeniu. [caption id="attachment_24713" align="alignnone" width="480"] Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski i prezes TVP Jacek Kurski / Polska Agencja Prasowa / Paweł Supernak[/caption] Kurski stwierdził

Jeszcze nieco ponad miesiąc, do 28 września, potrwają zapisy do udziału w tegorocznej, szóstej już, edycji Festiwalu im. Anny German „Eurydyka” w Mińsku, w ramach którego odbywa się jeden z najbardziej prestiżowych na Białorusi konkursów piosenkarskich dla artystów, wywodzących się ze środowiska polskiej mniejszości narodowej.

Poniżej zamieszczamy informację prasową, otrzymaną od organizatorów Festiwalu, przypominającą o  jego znaczeniu, historii i warunkach udziału w tym wydarzeniu artystycznym:

VI Festiwal im. Anny German „ Eurydyka”, Mińsk 2017

  • Termin: 7-8.10.2017
  • Organizatorzy:

Ambasada RP w Mińsku

Partner: duet WitaM (Maryna Towarnicka i Witalij Aleszkiewicz)

  • Zgłoszenia do udziału w Festiwalu: przyjmowane są do 28.09.2017 r.,pod adresem [email protected]
  • Strona internetowa wydarzenia: annagerman.by
  • Koncert galowy laureatów Festiwalu i zaproszonych artystów: 8 października br. o godz. 17.00, Mała Scena Pałacu Republiki (Pl. Październikowy 1).
  • Bezpłatne wejściówki na Koncert Galowy do odbioru w dniach 4-6 października 2017 r.,
    w godz. 9.00-16.00, w okienku nr 3 (informacyjnym) w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku (ul. Krapotkina 91a). Ilość biletów ograniczona.

Już po raz szósty z inicjatywy Ambasady RP w Mińsku i duetu wokalnego WitaM (Maryna Towarnicka i Witalij Aleszkiewicz) w Mińsku odbędzie się Festiwal Piosenki im. Anny German. Festiwal przybliża postać i twórczość tej wybitnej piosenkarki oraz promuje młodych, utalentowanych muzycznie ludzi, wywodzących się ze środowisk polskich na Białorusi. Festiwal cieszy się dużym zainteresowaniem i sympatią muzyków amatorów, profesjonalistów oraz publiczności. Ponadto wielojęzyczna twórczość Anny German pozwala na spotkanie z kulturą, która jest bliska dla Polaka i dla Białorusina. To zapewne  jest jeden z powodów, dla którego tak dawno zarejestrowane piosenki wciąż cieszą się żywym zainteresowaniem i przyciągają grono młodych słuchaczy i wykonawców. Warto dodać, że poziom artystyczny poprzednich edycji został przez profesjonalne jury oceniony bardzo wysoko, a laureaci mieli okazję prezentować wykonania piosenek Anny German podczas długiej trasy koncertowej
w Polsce.

Działania festiwalowe obejmują dwa dni. W pierwszym dniu przeprowadzony zostanie konkurs
w 3 kategoriach: soliści 15-26 lat, soliści powyżej 26 lat, zespoły. Każdy zaprezentuje dwa utwory – jeden w języku polskim, drugi w dowolnym języku. Po konkursie jury, w skład którego wejdą artyści białoruscy i przedstawiciele świata muzycznego z Polski) ogłosi listę osób zaproszonych do koncertu galowego. W drugim dniu imprezy, podczas finałowego koncertu przedstawione zostaną wyniki, wręczone nagrody i nastąpi część artystyczna, przewidująca prezentację piosenek laureatów oraz zaproszonych gości.

Młodzi wokaliści zainteresowani występem mogą jeszcze przesyłać swoje zgłoszenia do 28 września br. na adres [email protected] .  Formularz zgłoszeniowy i regulamin Festiwalu został zamieszczony na stronie internetowej www.annagerman.by.

Miłośnicy talentu Anny German, którzy chcieliby wziąć udział w tym święcie muzyki mogą otrzymać bezpłatne wejściówki na Koncert Galowy Festiwalu. Są one do odbioru w dniach 4 do 6 października 2017 r., w godz. 9.00-16.00, w okienku nr 3 (informacyjnym) w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Mińsku (ul. Krapotkina 91a). Koncert odbędzie się na Małej Scenie Pałacu Republiki (Pl. Październikowy 1) w dniu 8 października br. o godz. 17.00. Wezmą w nim udział laureaci Festiwalu i znamienici zaproszeni goście, m.in. Marek Ravski- doskonały polski nauczyciel śpiewu i emisji głosu a także piosenkarz, Piotr Elfimow znany białoruski piosenkarz, kompozytor, reżyser, laureat Międzynarodowego Festiwalu im. Anny German „Tańczące Eurydyki” w Zielonej Górze, Tatiana Starczenko, pianistka, solistka Białoruskiej Państwowej Filharmonii, twórca i kierownik artystyczny „Salonu Muzycznego”, Grigorij Poliścik – solista wiodących austriackich agencji muzycznych oraz laureat międzynarodowych konkursów, Nadzieja Brońska – członkini Białoruskiego Związku Działaczy Muzycznych, działaczka polonijna, laureatka Międzynarodowego Festiwalu im. Anny German „Tańczące Eurydyki” w Zielonej Górze.

Znadniemna.pl

Jeszcze nieco ponad miesiąc, do 28 września, potrwają zapisy do udziału w tegorocznej, szóstej już, edycji Festiwalu im. Anny German „Eurydyka” w Mińsku, w ramach którego odbywa się jeden z najbardziej prestiżowych na Białorusi konkursów piosenkarskich dla artystów, wywodzących się ze środowiska polskiej mniejszości narodowej. Poniżej zamieszczamy

Pięćdziesięcioosobowa grupa młodzieży szkolnej z Grodna, Mińska, Witebska, Szczuczyna, Słonimia, Porzecza, Świsłoczy i Gudogaja z opiekunami skorzystała z zaproszenia prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, skierowanego do Związku Polaków na Białorusi, i w dniach 16-20 sierpnia zwiedziła Gdańsk, Sopot oraz okolice Trójmiasta.

W Gdańsku, w trzecim dniu pobytu w Trójmieście, młodych Polaków z Białorusi w sali obrad Rady Miasta Gdańska w Nowym Ratuszu przywitał, wspólnie z przewodniczącym Rady Miasta Bogdanem Oleszkiem, osobiście prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

Zdjęcie pamiątkowe z prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem

Jak relacjonowały gdańskie media, podczas spotkania z prezydentem Gdańska, goście z Białorusi „zasypali go gradem pytań”. – Chodziło między innymi o umożliwienie zwiedzenia Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego w Oliwie i skorzystanie z innych miejscowych atrakcji turystycznych, co wymagało korekty wcześniej ustalonego planu pobytu grupy – opowiada, reprezentująca w Gdańsku Zarząd Główny ZPB wiceprezes organizacji ds. kultury Renata Dziemiańczuk. Działaczka mówi, że pan prezydent z uwagą wysłuchał życzeń gości i z radością zgodził się na korektę, dzięki której młodzież z Białorusi zwiedziła ZOO i odbyła rejs statkiem z Gdańska do Sopotu. – Sporo pytań podczas spotkania zadawał naszej młodzieży sam pan prezydent, którego rodzina po stronie matki ma korzenie na Białorusi – zaznacza Renata Dziemiańczuk.

Polska młodzież z Białorusi w sali obrad Rady Miasta Gdańska

Goście z Białorusi, przebywający w Gdańsku na zaproszenie prezydenta Pawła Adamowicza, to młodzi Polacy z białoruskich miast i wsi, uczący się języka polskiego i traktujący wyjazd do Polski jako okazję do odbycia pozalekcyjnej praktyki językowej, poznania polskiej kultury, historii i obyczajów. Ich pobyt w Gdańsku miał zatem wymiar nie tylko wypoczynkowy, lecz przede wszystkim edukacyjny.

Zdjęcie pamiątkowe w w Europejskim Centrum Solidarności

Sprzyjała temu między innymi wizyta w Europejskim Centrum Solidarności, w którym młodzi ludzie mieli okazję spotkać legendę opozycji antykomunistycznej w Polsce, laureata Pokojowej Nagrody Nobla i pierwszego prezydenta RP po upadku komunizmu – Lecha Wałęsę. Pan prezydent z radością przywitał rodaków zza wschodniej granicy Polski i chętnie zgodził się pozować do zdjęcia pamiątkowego z nieplanowanego spotkania z polską młodzieżą z Białorusi.

Z pierwszym prezydentem RP po upadku komunizmu Lechem Wałęsą w Europejskim Centrum Solidarności

Oprócz Europejskiego Centrum Solidarności polska młodzież z Białorusi zdążyła zwiedzić także Centrum Nauki Hewelianum, pospacerować po Parku Oliwskim oraz ulicami głównego Miasta Gdańska, wstąpić do Konkatedralnej Bazyliki Mariackiej, wejść na molo w Sopocie i poznać wiele innych atrakcji Gdańska i Trójmiasta.

W Katedrze w Oliwie

W ostatnim dniu pobytu, korzystając ze słonecznej ciepłej pogody młodzież spędziła na plaży w Brzeźnie, gdzie można było nie tylko się poopalać, lecz przede wszystkim zanurzyć się w morzu.

Kąpiel w morzu w miejscowości Brzeźno pod Gdańskiem

– Pobyt 50-osobowej grupy młodzieży w Gdańsku na zaproszenie prezydenta Pawła Adamowicza to skutek wieloletniej współpracy między Związkiem Polaków na Białorusi, a władzami Miasta Gdańska i osobiście panem prezydentem Adamowiczem, któremu, korzystając z okazji, za tę współpracę w imieniu Zarządu Głównego ZPB i swoim własnym pragnę serdecznie podziękować – mówi nam prezes ZPB Andżelika Borys.

Znadniemna.pl

Pięćdziesięcioosobowa grupa młodzieży szkolnej z Grodna, Mińska, Witebska, Szczuczyna, Słonimia, Porzecza, Świsłoczy i Gudogaja z opiekunami skorzystała z zaproszenia prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, skierowanego do Związku Polaków na Białorusi, i w dniach 16-20 sierpnia zwiedziła Gdańsk, Sopot oraz okolice Trójmiasta. W Gdańsku, w trzecim dniu pobytu

Działacze Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Smorgoniach składali niedawno urodzinowe życzenia swojemu najstarszemu koledze, którym jest pan Czesław Kieżun.

90-letni Jubilat – Czesław Kieżun, działacz Oddziału ZPB w Smorgoniach

Swój 90-letni jubileusz pan Czesław obchodził w dobrym humorze i zdrowiu, w otoczeniu licznej rodziny i, jak mówił, ma zamiar nadal brać czynny udział w życiu Oddziału ZPB w Smorgoniach.

Podczas spotkań z kolegami z ZPB najstarszy działacz organizacji w Smorgoniach zawsze ma co opowiedzieć, potrafi doradzić w razie potrzeby oraz dodać otuchy wesołym polskim dowcipem i piosenką. Jak długo go znam, zawsze podkreśla, że jest kresowym Polakiem, a cała jego rodzina zawsze twardo trzymała się swej polskości.

Nigdy, nawet w czasach ZSRR, nie należał do Partii Komunistycznej, chociaż od tego zależał jego awans zawodowy. W 1996 roku, podczas założenia Oddziału ZPB w Smorgoniach Czesław Kieżun był jednym z kandydatów na prezesa, ale postanowił ustąpić miejsce przedstawicielowi młodego pokolenia miejscowych Polaków.

Pamiętam dobrze to zebranie założycielskie. Zapamiętałam wtedy pana Kieżuna dzięki bardzo wyrazistej postawie społecznej, a także artystycznemu śpiewaniu polskich piosenek (później zdarzyło się, że zaśpiewał u mnie w domu, i miałam wrażenie, jakby zawitał do mnie bliski krewny, który przez śpiew obdarzył mnie zaufaniem i miłością).

Jak układał się los pana Czesława?

Urodził się w 1927 roku w rodzinie rolnika, w zaścianku Woronka gminy Worniany powiatu Wileńsko-Trockiego, dzisiaj leżącym na terenie rejonu ostrowieckiego. Przodkowie ojca pana Czesława wywodzili się ze żmudzi, dziadek był komendantem carskiej policji w mieście Kiejdany. Pradziadek zaś był starostą gminy i został ukarany pozbawieniem tytułu szlacheckiego za pomoc powstańcom z 1863 roku.

Czesław był piątym z ośmiorga rodzeństwa. Został, jak mówi, urodzony w polu podczas żniw i już 3 dni po urodzeniu się przebywał w polu – zawinięty w chustę przy piersi pracującej matki. Obecnie jest trudno w coś takiego uwierzyć.

Podczas II wojny światowej Czesław był jeszcze wyrostkiem, a jego starszy brat Karol już walczył w oddziale AK, a w lipcu 1944 roku brał udział w operacji „Ostra Brama”. Karol otrzymał od Sowietów wyrok dziesięciu lat więzienia, zdołał uciec, chował się po lasach, bunkrach, ale w 1947 roku został ujęty i wysłany na Sybir.

Ciekawym faktem opowiedzianym mi przez pana Czesława jest to, że w gminie Worniany w czasie wojny prowadzone było tajne nauczanie dzieci w języku polskim, i prowadził tę naukę stryj naszego bohatera Jan Kieżun, przedwojenny nauczyciel z Lebiediewa koło Mołodeczna, który wraz z początkiem wojny wrócił do krewnych do Woronki. Dzięki stryjowi i prowadzonym przez niego zajęciom Czesław w 1944 r. miał ukończone 7 klas polskiej szkoły, co w owych czasach świadczyło o bardzo dobrym wykształceniu. Nie było jednak mowy o kontynuowaniu nauki. Czesław musiał iść do jakiejkolwiek pracy. Na początku zdecydował się na pracę wiejskiego listonosza.

Tymczasem krążyły wieści, że wkrótce Sowieci będą organizować kołchozy. Kiedy w Woronce powstał kołchoz Czesław, będący jeszcze młodym chłopcem, jako najbardziej wykształcony we wsi został wybrany na księgowego. Jak mówi pan Czesław, za miesiąc pracy otrzymywał wtedy 3 rubli i 45 kilo zboża.

Życie na wsi było nudne i trudne, i nie stwarzało żadnych persperktyw. Przyjaciel Czesława, pracujący wtedy sekretarzem sielsowietu (odpowiednik rady gminy w ZSRR – red.), pomógł mu wyrobić zaświadczenie, że kołchoz pozwala chłopakowi na otrzymanie dokumentu tożsamości i zmianę miejsca zamieszkania.

I chłopiec z błogosłowieństwa rodziców niezwłocznie opuścił wioskę i najpierw zatrudnił się w gospodarstwie leśnym we wsi Kotłowka, a potem dostał się na studia krawieckie, na których nauczył się szyć damskie i męskie kożuszki, mundury i nawet modne wtedy spodnie galife.

Pan Czesław z uśmiechem wspomina, że również dla siebie uszył dwa garnitury, w jednym z których brał ślub w 1953 roku. Słuchając opowiadań pana Czesława przypomniało mi się, jak wielką wartością była odzież dla moich rodziców i dla nas samych jeszcze do niedawna. Współczesna młodzież z trudem potrafi to zrozumieć.

No i właśnie ta niemiła sercu Czesława praca krawca zmusiła go do szukania innego zawodu. Wkrótce znalazł pracę księgowego w państwowych zakładach składowania siana. Aby pracować musiał ukończyć kursy starszych księgowych w Mińsku i od tej pory zawsze pracował na stanowisku głównego księgowego w zbożowych zakładach Podświla, Łyntup i Woropajewa.

Wraz z wybudowaniem w Smorgoniach zakładu karm kombinowanych pan Czesław otrzymał propozycję przeniesienia się do Smorgoń i objęcia posady głównego księgowego. Latem 1977 r. rozpoczął pracę w Smorgoniach i stąd właśnie, z zakładu karm kombinowanych, przeszedł na emeryturę.

Żona pana Czesława, z zawodu ekonomista, towarzyszyła mu przez całe życie, co prawda w Smorgoniach pracowała w innym niż on przedsiębiorstwie.

Państwo Kieżunów wychowali dwóch synów – Tadeusza i Henryka. Obaj z rodzinami mieszkają w Smorgoniach i są w stałym kontakcie z ojcem. Pan Czesław jest bogatym dziadkiem i pradziadkiem: ma czterech wnuków i sześciu prawnuków. Jeden z wnuków zamieszkał na stałe w Polsce.

Pan Czesław ze śmiechem mówi, że za największą swoją zasługę uważa zdolność owocnej pracy w otoczeniu samych kobiet, jak to zwykle zdarza się w biurach.

W czasach swojej pracy potrafił on uspokoić emocjonalne pracowniczki poprzez stawianie wymogu przestrzegania dyscypliny w pracy. Sam za rzetelną pracę otrzymał dużą ilość nagród i wyróżnień, i na pewno z tego powodu w dniu Jubileuszu urodzin pana Czesława zawitali do niego koledzy z zakładu karm kombinowanych, którym towarzyszył korespondent smorgońskiej gazety rejonowej.

Ale nie tylko dziesięciolecia pracy pana Czesława w zakładzie karm kombinowanych były przyczyną wizyty jego byłych współpracowników. Pan Czesław należy do ludzi, którzy pozostawiają głęboki ciepły ślad w duszy. Z takimi ludźmi po prostu chce się być i chce się im odwdzięczać za ludzkie traktowanie, konsekwencję i wytrwałość.

Czesław Kieżun okryty kocem, podarowanym mu przez Oddział ZPB w Smorgoniach

Jako koledzy pana Czesława z Oddziału ZPB w Smorgoniach bardzo chcieliśmy zrobić dla niego Jego Jubileusz świętem wyjątkowym i niezapomnianym. Zdecydowaliśmy więc, że wydelegujemy do naszego kolegi dwie kobiety w przebraniach, symbolizujące ziemię ojczystą Jubilata, czyli Ostrowiecczyznę oraz ziemię, na której przeżył ostatnie 40 lat, czyli Smorgońszczyznę. Ta pierwsza, jak sama opowiadała o sobie, ma „ciepłe matczyne oczy i dłonie. Wyróżnia się polską kresową mową i wytrwałą wiarą. Jest i będzie zawsze Jubilatowi pamiętna mimo tego, że jest trochę zbiedzona i nie ma na sobie drogich szat oraz klejnotów, bo dopiero przetrwała wojnę, a przed wojną – prześladowania, areszty i wywózki Polaków z kraju ojczystego. To Ostrowiecczyzna wychowała swoich obrońców – żołnierzy Armii Krajowej, a później tragicznie ich pożegnała. Po wojnie żyła trudnym życiem kołchozowym, śmiała się i płakała nad swoim losem, marząc o lepszej przyszłości dla swoich dzieci”. Pani Ostrowiecczyzna zwróciła się z przemówieniem do pana Tadeusza i stwierdziła, że pamięta jego pierwsze kroki i jego dziecięcą miłość do matki i całego świata, pierwsze sukcesy i niepowodzenia. Złożyła mu najlepsze życzenia i otuliła jubilata ciepłym kocem – prezentem od Związku Polaków na Białorusi. Smorgońszczyzna zaś (jej rolę wykonała Teresa Pietrowa, prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach) opowiedziała o zawodowej i społecznej działalności pana Kieżuna, podkreśliwszy że zawsze obok Niego szła jego polskość, ludzka godność, wytrwałość w życiowych wypróbowaniach i katolicka wiara. A także piosenka.

Jubilat słucha laudacji na swoją cześć, odcztywanej przez prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach Teresę Pietrową, występującą w roli Smorgońszczyzny

W związku z ostatnią okolicznością towarzyszący Ostrowiecczyźnie i Smorgońszczyźnie artyści zespołu „Głos znad Wilii” wykonali dla Jubilata jedną z jego najulubieńszych piosenek – akowską kołysankę „Dziś do ciebie przyjść nie mogę…”, po czym wręczyli mu swoje prezenty.

Czesław Kieżun w otoczeniu bliskich i przyjaciół

Po oficjalnym złożeniu życzeń długo jeszcze byliśmy razem, śpiewaliśmy i rozmawialiśmy o sprawach prywatnych i społecznych, o wydarzeniach dawnych i niedawnych oraz o przyszłości Związku Polaków na Białorusi i społeczności polskiej w kraju, w którym mieszkamy.

Redakcja Znadniemna.pl i Zarząd Główny ZPB łącza wyrazy uznania dla Jubilata, szanownego Pana Kieżuna i życzą mu jeszcze stu lat życia w zdrowiu i szczęściu oraz aktywnej działalności na rzecz pielęgnowania polskości na Ziemi Smorgońskiej!

Tatiana Kleszczonok ze Smorgoni

Działacze Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Smorgoniach składali niedawno urodzinowe życzenia swojemu najstarszemu koledze, którym jest pan Czesław Kieżun. [caption id="attachment_24691" align="alignnone" width="500"] 90-letni Jubilat - Czesław Kieżun, działacz Oddziału ZPB w Smorgoniach[/caption] Swój 90-letni jubileusz pan Czesław obchodził w dobrym humorze i zdrowiu, w otoczeniu

Starania na rzecz odnowienia kolumny ku czci Konstytucji 3 Maja w Leonpolu przy granicy białorusko-łotewskiej podjęła ambasada RP w Mińsku. W Leonpolu zachowały się także ruiny majątku Łopacińskich i drewniany budynek polskiej szkoły z lat 20. XX wieku.

Kolumna ku czci Konstytucji 3 Maja w Leonpolu, fot.: tomkad.livejournal.com

Dziewięciometrowa kolumna ku czci Konstytucji 3 Maja stoi w lesie, tuż przy biegnącej po rzece Dźwinie granicy Białorusi i Łotwy.

Na pomniku znajdują się liczne ślady po kulach, zaś jego zwieńczenie, gdzie znajdował się orzeł, jest prawie całkowicie zniszczone.

„Na tle innych podobnych obiektów ona jest najwyższa, najokazalsza i w najlepszym stanie, ale wymaga poważnej renowacji” – mówiła podczas rozmowy w Mińsku Elżbieta Iniewska, która w polskiej ambasadzie odpowiada za sprawy kultury i nauki.

Ufundował ją w swoim majątku około 1792 roku Jan Nikodem Łopaciński – poseł na Sejm I RP, założyciel manufaktury tkackiej w Leonpolu, mecenas sztuki.

Kolumna jest oznaczona jako obiekt zabytkowy chroniony przez państwo białoruskie. Obok niej znajduje się również dwujęzyczna białorusko-angielska tablica informacyjna sporządzona w ramach projektu transgranicznego Białorusi, Litwy i Łotwy, wspartego przez UE.

Kolumna ku czci Konstytucji 3 Maja w Leonpolu, fot.: tomkad.livejournal.com

Kolumny i kapliczki upamiętniające uchwalenie Konstytucji 3 Maja to – jak mówiła Iniewska – jedne z ciekawszych poloników na terenie dzisiejszej Białorusi. „Od 2015 roku, kiedy się o nich dowiedzieliśmy, prowadzimy prace nad ich skatalogowaniem; następnie będziemy zabiegać o ich restaurację. Obecnie znamy lokalizacje 17 kolumn” – wyjaśniała Iniewska.

Szacuje się, że na Białorusi może być nawet do 300 takich obiektów. Kolumna w Leonpolu ma być odnawiana w pierwszej kolejności.

By do niej dotrzeć, należy odjechać około 50 km od Brasławia w obwodzie witebskim, przy czym ostatni odcinek tej drogi to już tereny strefy nadgranicznej, gdzie zabudowania i ludzi spotyka się niezwykle rzadko.

W Leonpolu pozostały już tylko pojedyncze zamieszkane domy, pozostałe stoją zamknięte – na kłódkę lub zabite deskami. Pośród starych drewnianych budowli wyróżnia się polska szkoła, zbudowana w dwudziestoleciu międzywojennym.

Kolumna ku czci Konstytucji 3 Maja w Leonpolu na obrazie pędzla A. Aniskowicza pt. „Za Dzwiną inne państwo”,  fot.: tomkad.livejournal.com

Oznaczona jako miejsce znajdujące się pod ochroną państwa, szkoła jest jednak również szczelnie zamknięta. Nieopodal znajduje się drewniana cerkiew prawosławna (niegdyś grecko-katolicka).

Zachowały się tu również ruiny majątku rodziny Łopacińskich – zarówno pałacu, jak i zabudowań folwarcznych. Wszystkie budynki są jednak w opłakanym stanie i podupadają. Jeszcze kilka lat temu do Leonpola dojeżdżał ksiądz z niedalekich Mior, by raz w tygodniu odprawiać mszę św. w pałacu, ale odkąd zawalił się dach, zaprzestano tej praktyki. Na mszy w niedzielę pojawiało się zazwyczaj około 10 osób.

Znadniemna.pl za PAP/Justyna Prus, zdjęcia tomkad.livejournal.com

Starania na rzecz odnowienia kolumny ku czci Konstytucji 3 Maja w Leonpolu przy granicy białorusko-łotewskiej podjęła ambasada RP w Mińsku. W Leonpolu zachowały się także ruiny majątku Łopacińskich i drewniany budynek polskiej szkoły z lat 20. XX wieku. [caption id="attachment_24685" align="alignnone" width="500"] Kolumna ku czci Konstytucji

Msza św. w intencji śp. pierwszej damy RP Marii Kaczyńskiej z okazji 75. rocznicy jej urodzin odprawiona została w kościele parafialnym w Naroczy, w obwodzie mińskim. W 1942 r. Maria Kaczyńska, z domu Mackiewicz, została w tym kościele ochrzczona.

Śp. Pierwsza Dama RP Maria Kaczyńska

Msza św. została odprawiona za pokój duszy Marii Kaczyńskiej dokładnie w przeddzień 75. rocznicy jej urodzin. We Mszy św. uczestniczyli m.in. ambasador RP Konrad Pawlik i dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku Mateusz Adamski.

„Maria Mackiewicz urodziła się 21 sierpnia 1942 r. w leśniczówce w Machowie w dawnej gminie Kobylnik, czyli w dzisiejszej Naroczy. Została ochrzczona w tym kościele” – powiedział odprawiający Mszę św. proboszcz parafii św. Andrzeja Apostoła w Naroczy.

Jak powiedzieli PAP opiekujący się kościołem w Naroczy księża, nie zachowały się księgi parafialne świątyni z 1942 r.

„Udało nam się potwierdzić w parafii św. Bernarda w Sopocie, gdzie śp. prezydent Lech Kaczyński i Maria Kaczyńska brali ślub, że jako miejsce chrztu Maria Kaczyńska podała właśnie parafię Kobylnik na terytorium dzisiejszej Białorusi” – poinformował Mateusz Adamski. Chrzest miał miejsce we wrześniu 1942 r.

Niedługo potem rodzina Mackiewiczów wraz z malutką Marią wyjechała z Kobylnika do Wilna, a w 1945 r. do Człuchowa. Historię tę opisuje Barbara Stanisławczyk w książce „Ostatni krzyk. Od Katynia do Smoleńska…”.

„Będziemy zabiegać o to, by w kościele w Naroczy dokonać upamiętnienia śp. Marii Kaczyńskiej przez umieszczenie tu tablicy pamiątkowej” – powiedział ambasador Konrad Pawlik.

Niektórzy spośród wiernych uczestniczących w odprawianej w języku polskim porannej Mszy św. mówili w rozmowie z PAP, że już wcześniej wiedzieli, iż żona polskiego prezydenta pochodziła właśnie z ich miejscowości. Kilka lat temu, już po tragicznej śmierci pary prezydenckiej w katastrofie pod Smoleńskiem, artykuł na ten temat opublikowała rejonowa gazeta w Naroczy. Starsi mieszkańcy mówili jednak, że znali tę historię znacznie wcześniej.

Leśniczówka Mackiewiczów w Machowie nie przetrwała do czasów obecnych. Na miejscu tego domu w lesie pod Naroczą zachowały się jedynie bardzo zniszczone fragmenty schodów i piwnicy.

Znadniemna.pl za PAP/Radio Maryja

Msza św. w intencji śp. pierwszej damy RP Marii Kaczyńskiej z okazji 75. rocznicy jej urodzin odprawiona została w kościele parafialnym w Naroczy, w obwodzie mińskim. W 1942 r. Maria Kaczyńska, z domu Mackiewicz, została w tym kościele ochrzczona. [caption id="attachment_24680" align="alignnone" width="500"] Śp. Pierwsza Dama

Skip to content