HomeStandard Blog Whole Post (Page 338)

75 lat temu, 11 kwietnia 1943 r. niemiecka Agencja Transocean poinformowała o „odkryciu masowego grobu ze zwłokami 3.000 oficerów polskich” w Katyniu, a dwa dni później informacje te ogłoszono oficjalnie na konferencji w Berlinie. Dzień 13 kwietnia to dziś symboliczna rocznica Zbrodni Katyńskiej.

Były premier Polski Leon Kozłowski w czasie identyfikacji zwłok polskich oficerów. Katyń, 04.1943 r. Fot. PAP/CAF/Arch.

Po sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 r. w niewoli sowieckiej znalazło się około 250 tys. polskich jeńców, w tym ponad 10 tys. oficerów.

Ekshumacja zwłok polskich oficerów zamordowanych w Katyniu, 1943 rok. Fot. PAP/CAF/Archiwum

Już 19 września 1939 r. Ławrientij Beria powołał Zarząd do Spraw Jeńców Wojennych i Internowanych przy NKWD oraz nakazał utworzenie sieci obozów.

Na początku października 1939 r. władze sowieckie zaczęły zwalniać część jeńców-szeregowców. W tym samym czasie podjęto decyzję o utworzeniu dwóch „obozów oficerskich” w Starobielsku i Kozielsku oraz obozu w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy policji, KOP i więziennictwa.

Pod koniec lutego 1940 r. we wspomnianych obozach więziono 6 192 policjantów i funkcjonariuszy wyżej wymienionych służb oraz 8 376 oficerów. Wśród uwięzionych znajdowała się duża grupa oficerów rezerwy, powołanych do wojska w chwili wybuchu wojny. Większość z nich reprezentowała polską inteligencję – lekarze, prawnicy, nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci, dziennikarze, działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi, ziemianie. Obok nich w obozach znaleźli się również kapelani katoliccy, prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego.

Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz.

Podjęło ją 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) na podstawie pisma, które ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Stalina. Szef NKWD, oceniając w nim, że wszyscy wymienieni Polacy „są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”, wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, „z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelanie”. Dodawał, że sprawy należy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia.

Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz.
Formalnie wyroki miały być wydawane przez Kolegium Specjalne NKWD, w składzie: Iwan Basztakow, Bogdan Kobułow i Wsiewołod Mierkułow. Powyższe wnioski przedstawione przez Berię zostały w całości przyjęte, a na jego piśmie znalazły się aprobujące podpisy Stalina – sekretarza generalnego WKP(b), Klimenta Woroszyłowa – marszałka Związku Sowieckiego i komisarza obrony, Wiaczesława Mołotowa – przew. Rady Komisarzy Ludowych, komisarza spraw zagranicznych i Anastasa Mikojana – wiceprzew. Rady Komisarzy Ludowych i komisarza handlu zagranicznego, a także ręczna notatka: „Kalinin – za, Kaganowicz – za”. (Michaił Kalinin – przew. Prezydium Rady Najwyższej ZSRS – teoretycznie głowa państwa sowieckiego; Łazar Kaganowicz – wiceprzew. Rady Komisarzy Ludowych i komisarz transportu i przemysłu naftowego).

Po trwających miesiąc przygotowaniach, 3 kwietnia 1940 r. rozpoczęto likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Przez następnych sześć tygodni Polacy wywożeni byli z obozów grupami do miejsc kaźni.

Z Kozielska 4 404 osób przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3 896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6 287 osób z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób.

Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. wymordowano również około 7 300 Polaków przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do Związku Sowieckiego: na Ukrainie rozstrzelano 3 435 osób (ich groby prawdopodobnie znajdują się w Bykowni pod Kijowem), a na Białorusi około 3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie w Kuropatach pod Mińskiem). Większość z nich stanowili aresztowani działacze konspiracyjnych organizacji, oficerowie nie zmobilizowani we wrześniu 1939 r., urzędnicy państwowi i samorządowi oraz „element społecznie niebezpieczny” z punktu widzenia władz sowieckich.

Spośród jeńców z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa ocalała grupa 448 osób (według innych źródeł 395). Byli to ci, których przewieziono do utworzonego przez NKWD obozu przejściowego w Pawliszczew Borze, a następnie przetransportowano do Griazowca.

W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., a więc w czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRS przeprowadzonej przez władze sowieckie. Decyzję o jej zorganizowaniu Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Według danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. osób, głównie do Kazachstanu.

Informację o odkryciu masowych grobów w Katyniu Niemcy podali oficjalnie na konferencji prasowej w Berlinie 13 kwietnia 1943 r. Dziś to symboliczna rocznica zbrodni.

15 kwietnia 1943 r. w odpowiedzi Sowieckie Biuro Informacyjne ogłosiło, że polscy jeńcy byli zatrudnieni na robotach budowlanych na zachód od Smoleńska i „wpadli w ręce niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 r., po wycofaniu się wojsk sowieckich z rejonu Smoleńska”. Komunikat stwierdzał: „Niemieckie zbiry faszystowskie nie cofają się w tej swojej potwornej bredni przed najbardziej łajdackim i podłym kłamstwem, za pomocą którego usiłują ukryć niesłychane zbrodnie, popełnione, jak to teraz widać jasno, przez nich samych”.

Tego samego dnia, rząd RP na uchodźstwie polecił swojemu przedstawicielowi w Szwajcarii zwrócić się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o powołanie komisji do zbadania odkrytych grobów.

17 kwietnia 1943 r. strona polska złożyła w tej sprawie oficjalną notę w Genewie, dowiadując się jednocześnie, iż wcześniej również Niemcy zwrócili się do MCK o wszczęcie dochodzenia.

Działania władz niemieckich zmierzające do sprowokowania konfliktu pomiędzy aliantami miały wywołać wrażenie, że postępowanie Berlina i polskiego rządu są ze sobą koordynowane.

Joseph Goebbels zanotował w swoim dzienniku: „Sprawa Katynia przeradza się w gigantyczną polityczną aferę, która może mieć szerokie reperkusje. Wykorzystujemy ją wszelkimi możliwymi sposobami”.

Moskwa bardzo ostro zareagowała na propozycję dochodzenia prowadzonego przez MCK. 19 kwietnia 1943 r. sowiecki dziennik „Prawda” opublikował artykuł zatytułowany „Polscy pomocnicy Hitlera”. Przeczytać w nim można było m.in.: „Oszczerstwo gwałtownie się szerzy. Zanim wysechł atrament na piórach niemiecko-faszystowskich pismaków, ohydne wymysły Goebbelsa i spółki na temat rzekomego masowego mordu na polskich oficerach dokonanego przez władze sowieckie w 1940 r. zostały podchwycone nie tylko przez wiernych hitlerowskich służalców, ale co dziwniejsze, przez ministerialne kręgi rządu generała Sikorskiego (…). Polscy przywódcy w niewybaczalny sposób poszli na lep chytrej prowokacji Goebbelsa i w rzeczywistości podtrzymali nikczemne kłamstwa i oszczercze wymysły katów narodu polskiego. Wobec tego trudno się dziwić, że Hitler też zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z propozycją przeprowadzenia +dochodzenia+ na miejscu zbrodni, przygotowanej rękoma jego mistrzów w sztuce zabijania”.

Ujawnienie zbrodni przez Niemców posłużyło Sowietom za pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z rządem polskim w Londynie.

21 kwietnia 1943 r. Stalin wysłał tajne i jednobrzmiące depesze do prezydenta Roosevelta i premiera Churchilla, w których zarzucał rządowi gen. Sikorskiego prowadzenie w zmowie z Hitlerem wrogiej kampanii przeciwko Związkowi Sowieckiemu. „Wszystkie te okoliczności – pisał Stalin – zmuszają Związek Sowiecki do stwierdzenia, że obecny rząd polski (…) faktycznie zerwał sojusznicze stosunki z ZSRS i zajął pozycję wroga wobec Związku Sowieckiego”.

Formalne zerwanie stosunków dyplomatycznych przez Moskwę z polskim rządem na uchodźstwie nastąpiło w nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. Był to pierwszy krok sowieckiego dyktatora w kierunku stworzenia własnej marionetkowej ekipy do rządzenia Polską.

W sprawie katyńskiej Polacy nie uzyskali wsparcia ze strony przywódców mocarstw zachodnich, którzy w imię trwałości sojuszu ze Stalinem, okazywali mu pomoc w ukrywaniu prawdy o tej zbrodni.

Wobec zablokowania przez Sowietów przeprowadzenia śledztwa w sprawie katyńskiej przez MCK, Niemcy zorganizowali własne dochodzenie. 28 kwietnia 1943 r. na miejsce zbrodni na zaproszenie władz niemieckich przyjechała grupa międzynarodowych ekspertów medycyny sądowej i kryminologii. Przewodniczącym zespołu został doktor Ferenc Orsos, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej w Budapeszcie. Eksperci jednomyślnie podpisali sprawozdanie, w którym stwierdzali, iż egzekucje na polskich jeńcach wykonano w marcu i kwietniu 1940 r.

Po zajęciu Smoleńska pod koniec września 1943 r. przez Armię Czerwoną władze sowieckie powołały specjalną komisję do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie Katynia pod przewodnictwem prof. dr. Nikołaja Burdenki.

24 stycznia 1944 r., po ekshumacji 925 odpowiednio spreparowanych ciał polskich oficerów, wspomniana komisja ogłosiła, że zbrodni na Polakach dokonali Niemcy między wrześniem a grudniem 1941 r.

W 1945 r. w trakcie procesu zbrodniarzy nazistowskich w Norymberdze Sowieci wprowadzili do aktu oskarżenia zarzut odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Trybunał norymberski w wydanym w 1946 r. wyroku pominął jednak sprawę zamordowania polskich oficerów z powodu braku dowodów.

Dr Witold Wasilewski z IPN, oceniając charakter zbrodni katyńskiej, napisał: „Skala represji i zbiorowy profil ofiar, motywy podjęcia decyzji i sposób jej przeprowadzenia – kwalifikują ją do uznania za zbrodnię ludobójstwa. Ofiary łączyła przynależność do elity polskiego społeczeństwa, z tej przyczyny zostały skazane przez komunistów na zagładę, stając się ofiarami klasycznego ludobójstwa, w którym nie konkretne i udowodnione w przewodzie sądowym czyny decydują o śmierci, lecz przynależność do grupy narodowej, etnicznej, rasowej, religijnej, politycznej lub społecznej. W przypadku ofiar zbrodni katyńskiej o ich zagładzie zadecydowało kryterium polskości – fakt, że jeńcy Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa byli Polakami. Wyróżnik społeczny (…) był dodatkowym motywem zagłady. Kontekst zbrodni katyńskiej stanowiło wymierzone we wszystkie warstwy społeczne niszczenie polskości na obszarze sowieckiej okupacji, obejmujące m.in. deportację setek tysięcy Polaków w głąb ZSRS w celu etnicznego +wyczyszczenia+ ziem polskich” (W. Wasilewski „Katyń 1940 – sowieckie ludobójstwo na Polakach”, Biuletyn IPN, Nr 1-2 [72-73] 2007).

Znadniemna.pl za PAP/Mariusz Jarosiński

75 lat temu, 11 kwietnia 1943 r. niemiecka Agencja Transocean poinformowała o "odkryciu masowego grobu ze zwłokami 3.000 oficerów polskich" w Katyniu, a dwa dni później informacje te ogłoszono oficjalnie na konferencji w Berlinie. Dzień 13 kwietnia to dziś symboliczna rocznica Zbrodni Katyńskiej. [caption id="attachment_30147" align="alignnone"

Spotkanie wielkanocne dla ponad 200 osób zorganizował 9 kwietnia w białoruskiej stolicy przy wsparciu Ambasady RP w Mińsku i mińskiego Studium Języka Polskiego „Pan Profesor” Mikołaj Rykowski, założyciel Fundacji „Wolne miejsce”. Dzień później opowiadał on o swojej fundacji i organizowanych przez nią spotkaniach dla ludzi najczęściej samotnych, ubogich, wzgardzonych przez innych i czujących się wyrzutkami społeczeństwa.

Brat Mikołaja – Adrian Rykowski – przeprowadził z kolei warsztaty kulinarne, podczas których uczył przygotowywać tradycyjne polskie dania wielkanocne.

Adrian Rykowski

Spotkanie z braćmi Rykowskimi zorganizowała 10 kwietnia Ambasada RP na Białorusi wspólnie z Instytutem Polskim w Mińsku.

Adrian Rykowski jest zadowolony – wszyscy pracują

Mikołaj Rykowski opowiedział o tym, jak powstała jego Fundacja „Wolne miejsce”, o tym jak doszło do tego, że organizuje ona po całym świecie spotkania z okazji świąt nie tylko z okazji Wielkiej Nocy, lecz także Bożego Narodzenia, organizując przy okazji warsztaty gotowania polskich potraw wielkanocnych i wigilijnych.

Adrian Rykowski udowodnił, że kuchnia to miejsce magiczne

Idea założenia Fundacji „Wolne Miejsce” pojawiła się wskutek tego, że pewnego razu Mikołaj Rykowski, będący właścicielem restauracji „Wioska Rybacka” w Katowicach, wraz z żoną zgodnie z tradycją pozostawienia jednego wolnego miejsca przy stole wigilijnym zaprosił na to wolne miejsce osobę samotną. Z biegiem lat liczba samotnych osób zasiadających przy stole wigilijnym z rodziną Rykowskich rosła, aż zmusiła państwo Rykowskich do przeniesienia wieczerzy wigilijnej z domu najpierw do prowadzonej przez Rykowskich restauracji, a potem do hali wystawienniczej w Parku Śląskim w Katowicach.

Gotowanie z polską piosenką dodawało smaku

Tak powstała Fundacja „Wolne Miejsce”, swoją nazwą nawiązująca do tradycji pozostawienia wolnego miejsca przy stole wigilijnym dla zbłąkanego samotnego wędrowca, który w święta nie powinien zostać sam. Za lata działalności Fundacja „Wolne Miejsce” potrafiła zorganizować spotkania świąteczne dla potrzebujących w wielu polskich miastach, a także poza granicami Polski.

Królika trzeba dobrze wymieszć w przyprawach

Świąteczne spotkania Fundacji odbywały się już w Łodzi, Wrocławiu, Kołobrzegu, Radomiu, Tarnowie i innych miastach Polski.

Królik w sosie był palce lizać

W Chorzowie w 2013 roku w spotkaniu wzięło udział tysiąc osób. W 2014 roku na kijowskim Majdanie wolontariusze Fundacji rozdali ponad 6 tysięcy talerzy wielkanocnego żuru. W 2015 roku Fundacja „Wolne Miejsce” przygotowała Śniadanie Wielkanocne dla Samotnych na 2000 osób w Warszawie na pl. Defilad przy Pałacu Kultury i Nauki. W 2017 roku aż 3200 gości zjawiło się na wieczerzy wigilijnej w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach – była to największa Wigilia w Polsce. W tym roku, 1 kwietnia, takie spotkanie odbyło się w Koszalinie.

Przypraw nie może być za dużo

Fundacja dociera ze swoją inicjatywą również do Polonii i Polaków, mieszkających w Kanadzie, Irlandii, Gruzji, na Białorusi, Ukrainie oraz w Brazylii.

Prawdziwa biała kiełbasa

Pyszny żurek

Mikołaj Rykowski nie wątpi, że granice można i trzeba pokonywać. Opowiadając o działalności swojej Fundacji zaznacza, że organizowane spotkania kierowane są do osób samotnych i niezamożnych. Wszyscy pracujący przy organizacji takich spotkań robią to nieodpłatnie i bezinteresownie. W gotowaniu potraw na stół pomagają wolontariusze. Fundacja nie otrzymuje żadnej dotacji, działa głównie dzięki hojności sponsorów i darczyńców.

Mikołaj Rykowski i  Helena Zdobnikowa z Instytutu Polskiego w Mińsku

– Samotne, bezdomne osoby często wstydzą się przebywać wśród ludzi, bo boją się, że są inne. Ale kiedy zapraszamy je do wspólnego stołu, czują się lepiej, widzą, że jest więcej takich osób, że ktoś wyciąga do nich rękę. To może być bodźcem do zmian w życiu samotnej, odrzuconej przez społeczeństwo osoby – opowiada o ludziach, będących grupą docelową działalności Fundacji „Wolne Miejsce” Mikołaj Rykowski.

Przemawia Mikołaj Rykowski

Głównym specjalistą od gotowania potraw, a także od warsztatów kulinarnych jest w Fundacji brat Mikołaja – Adrian Rykowski. Jest on właścicielem jednej z warszawskich restauracji, a także twórcą strony www.kulinarnatv.pl. Gotowanie jest jego życiową pasją.

Irena Rykowska, mama Mikołaja i Adriana

W Mińsku mistrz Adrian zaproponował w ramach warsztatów ugotować tradycyjny wielkanocny żurek z kiełbasą i jajkiem oraz królika w sosie. – Żur wielkanocny musi być z białą kiełbasą, nie dyskutujemy z tradycją. Jakimś cudem udało nam się znaleźć w Mińsku panią, która wiedziała, jak trzeba zrobić białą kiełbasę i zamówiła ją według swojej receptury w zakładzie mięsnym. Jest pyszna – opowiadał, przystępując do dzieła, szef kuchni.

Smacznego!

Ze znalezieniem innych składników do zaproponowanych do przygotowania dań na szczęście nie było i uczestnicy warsztatów pod czujnym okiem mistrza przystąpili do gotowania.

Nasza korespondent w czasie trwania warsztatów potrafiła zadać kilka pytań Adrianowi Rykowskiemu.

W jakim wieku Pan zaczął gotować?

– Chyba kiedy miałem piętnaście lat i podrywałem dziewczynę (śmieje się). A kiedy miałem siedemnaście, pojechałem autostopem do Hiszpanii. Nowe smaki, przyprawy, owoce morza – zafascynowało to mnie, zakręciło w głowie- musiałem coś z tym zrobić, więc zacząłem gotować.

Kto jest według Pana jest lepszy w kuchni, kobieta czy mężczyzna?

– Kuchnia jest miejscem magicznym, twórczym. Teraz u nas pojawiła się nawet moda na gotowanie. Dlatego nie ważne kto gotuje – kobieta czy mężczyzna, każdy może być twórcą. Ważne, żeby to była pasja.

Pana ulubione danie?

– Nie mam ulubionego dania. Jestem człowiekiem inspiracji, podróżuję po całym świecie, inspirują mnie różne kuchnie, uwielbiam ryby i owoce morza – to jest moja specjalizacja.

Ile kalorii jest w dzisiejszych daniach?

– Nigdy nie liczę kalorii. Zjemy dużo, smacznie i kalorycznie, a potem bieganie, siłownia, aktywny tryb życia. Ja tak robię.

Pan jest właścicielem restauracji, która specjalizuje się w daniach z ryb i owoców morza. W filmach zwykle pokazują, że szef kuchni sam robi zakupy. Czy to jest prawda?

– Tak. Oczywiście mam zaufanych dostawców, ale staram się samodzielnie wybierać produkty dla swoich dań.

Dokąd Pan jedzie dalej z Mińska, czy zamierza Pan wrócić?

– Przez całą zimę prowadziłem warsztaty w Alpach, mam teraz dużo spraw w Warszawie, ale planuję latem wrócić na Białoruś – mam zaproszenie od Ambasady RP w Mińsku na bardzo ciekawą imprezę. To będzie niespodzianka dla wszystkich.

W kuchni restauracji „Restorannyj Praktikum”, gdzie odbywały się zajęcia, panowała twórcza atmosfera. Czasem brzmiała polska piosenka. Dlatego wynik warsztatów zachwycił wszystkich – wyśmienity żurek z białą kiełbasą i jajkiem oraz królik w sosie z przyprawami, czosnkiem i białym winem. Uczestnicy warsztatów oczywiście sami spróbowali przygotowane przez siebie dania i zapakowali kilka porcji dla charge d’affaires a.i. Ambasady RP w Mińsku Michała Chabrosa i dla Kierownika Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Mińsku Marka Pędzicha, którzy byli zaproszeni na warsztaty, ale nie mieli możliwości na nie przybyć.

Idea „wolnego miejsca”, która zainspirowała założycieli Fundacji „Wolne Miejsce”, otwiera ludzkie serca. Bo chodzi w niej o drugiego człowieka i to nie tylko w święta, lecz w ogóle w naszym życiu. Chodzi o to, czy dostrzegamy obok siebie człowieka w potrzebie, czy też nie dostrzegamy innych patrząc na świat przez pryzmat własnego „ja”. Dobro rodzi dobro – ta prawda jest zawsze aktualna. I to właśnie czyni Fundacja „Wolne Miejsce”.

Polina Juckiewicz z Mińska, zdjęcia autorki

Spotkanie wielkanocne dla ponad 200 osób zorganizował 9 kwietnia w białoruskiej stolicy przy wsparciu Ambasady RP w Mińsku i mińskiego Studium Języka Polskiego „Pan Profesor” Mikołaj Rykowski, założyciel Fundacji „Wolne miejsce”. Dzień później opowiadał on o swojej fundacji i organizowanych przez nią spotkaniach dla ludzi

W centrum Mińska naprzeciw siedziby KGB znajduje się budynek, na którego szczycie po wojnie zainstalowano zegar. Połączony z mechanizmem dzwon, który wybijał godziny, okazał się być dawno temu ufundowany na cześć polskich żołnierzy.

Dookoła szczytu dzwonu umieszczono napis „Ku pamięci żywych” oraz „Polsce ku chwale”, Fot.: tut.by

Po wojnie do Mińska jako łup wojenny przywieziono 100-letni mechanizm zegarowy z niemieckiego Koenigsbergu (Królewca – obecnie Kaliningradu – Belsat.eu). Zainstalowano go na wieżyce socrealistycznego budynku na ówczesnym prospekcie Lenina (dziś Niepodległości – Belsat.eu). Na jego parterze nawet powstał sklep nazywany „Pod zegarem”. Zegar na początku lat 50 ub.w. został odłączony od dzwonu, gdyż jego zbyt silny dźwięk przeszkadzał mieszkańcom, a być może i funkcjonariuszom KGB urzędującym naprzeciwko.

W 2007 r. roku o istnieniu milczącego od 50 lat dzwonu przypadkiem dowiedziała się dziennikarz agencji Biełapan Wasil Siamaszka. Okazało się, że znajduje się na nim napis po polsku: „Dzwon ufundowany staraniem Mińskiego Pułku Strzelców ku czci bohaterów poległych w obronie ziemi mińskiej”. Oddział będący częścią I Dywizji Litewsko-Polskiej uczestniczył w walkach z bolszewikami w latach 1919-20. Potem gdy na podstawie Traktatu Ryskiego Mińsk przypadł Rosji Sowieckiej – Miński Pułk przemianowano na 88. Pułk Piechoty i rozmieszczono w Mołodeczenie – kilkanaście kilometrów od sowieckiej granicy.

Nie wiadomo do dziś, gdzie dzwon był zawieszony. W wywiadzie dla portalu TUT.by „odkrywca dzwonu” Wasil Siamaszka twierdzi, że mógł on zostać umieszczony w łuku triumfalnym w Mołodecznie. Konstrukcję tę zburzono po II wojnie światowej. Z napisów na dzwonie można się dowiedzieć, że nadano mu imię Irena, a powstał w słynnej odlewni braci Felczyńskich z Przemyśla. Umieszczono na nim też wizerunek zabitego żołnierza i wznoszącą się nad nim Matkę Bożą, a także postaci kilku żołnierzy stojących pod wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Dookoła szczytu dzwonu umieszczono napis „Ku pamięci żywych” oraz „Polsce ku chwale”.

Reportaż „Komu milczy dzwon” o niecodziennym znalezisku kilka lat temu wyprodukowała również TV Biełsat.

W środę dzwon został zdemontowany i przekazany do Muzeum Historii Mińska. Operację poprzedziły spory na temat, dokąd powinien trafić. Artefaktem zainteresowali się najpierw księża z Czerwonego Kościoła w Mińsku. Białoruscy historycy wiedli też gorący debaty w sieciach społecznościowych – czy powinien on wrócić do Mołodeczna, czy jednak zostać mieście gdzie wisiał od 60 lat. Ostatecznie władze Mińska przychyliły się do drugiej koncepcji.

Znadniemna.pl za belsat.eu

W centrum Mińska naprzeciw siedziby KGB znajduje się budynek, na którego szczycie po wojnie zainstalowano zegar. Połączony z mechanizmem dzwon, który wybijał godziny, okazał się być dawno temu ufundowany na cześć polskich żołnierzy. [caption id="attachment_30122" align="alignnone" width="480"] Dookoła szczytu dzwonu umieszczono napis „Ku pamięci żywych” oraz

Program „Polskie Powroty”, mający na celu zachęcenie do powrotu do Polski polskich naukowców, mieszkających w różnych krajach świata, ogłosiła Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA).

Pomysłodawcy Programu „Polskie Powroty” zakładają, że jego beneficjenci wzmocnią potencjał polskich ośrodków naukowo-badawczych, poprzez stworzenie warunków, umożliwiających podjęcie przez nich pracy w polskich uczelniach lub jednostkach naukowych.

„Optymalne warunki prowadzenia w Polsce badań naukowych lub/i prac rozwojowych na światowym poziomie, wynagrodzenie odpowiadające europejskim standardom oraz możliwość stworzenia Grupy Projektowej to główne założenia Polskich Powrotów” – czytamy w materiałach promujących Program.

Dzięki niemu, w założeniu pomysłodawców, polskie uczelnie i jednostki naukowe mają szansę pozyskać do współpracy specjalistów posiadających międzynarodowe doświadczenie oraz wiedzę z zakresu najnowszych trendów badawczych w swojej dyscyplinie naukowej.

Program otwarty jest dla wnioskodawców reprezentujących wszystkie dziedziny naukowe. Z wnioskiem w programie mogą występować poniższe ośrodki, które planują zatrudnić naukowca powracającego z zagranicy:

• uczelnie,

• jednostki naukowe (instytuty badawcze lub naukowe PAN).

Naukowiec musi być zatrudniony przez okres co najmniej 2 lat poprzedzających termin złożenia wniosku w zagranicznych uczelniach publicznych lub niepublicznych bądź w zagranicznych instytutach badawczych i naukowych, bądź też w działach badawczych zagranicznych przedsiębiorstw mających siedzibę poza granicami Polski (pod warunkiem, że pobyt ten nie był finansowany z polskich środków budżetowych).

Do zadań Powracającego Naukowca należą:

• stworzenie własnej Grupy Projektowej i aplikowanie o granty do polskich i zagranicznych instytucji finansujących badania,

• prowadzenie i upowszechnianie tych badań w renomowanych czasopismach naukowych lub prowadzenie prac rozwojowych/wdrożeniowych.

Powracający Naukowiec będzie mógł także wesprzeć instytucję goszczącą, łącząc prace badawcze z pełnieniem funkcji kierowniczych, dydaktycznych czy mentorskich.

Ze szczegółowymi informacjami, dotyczącymi zasad i warunków rekrutacji do udziału w Programie „Polskie Powroty” można zapoznać się na stronie NAWA .

UWAGA! Termin przyjmowania zgłoszeń do udziału w Programie „Polskie Powroty” upływa 31 maja 2018 roku!

 

Znadniemna.pl za nawa.gov.pl

Program „Polskie Powroty”, mający na celu zachęcenie do powrotu do Polski polskich naukowców, mieszkających w różnych krajach świata, ogłosiła Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA). Pomysłodawcy Programu „Polskie Powroty” zakładają, że jego beneficjenci wzmocnią potencjał polskich ośrodków naukowo-badawczych, poprzez stworzenie warunków, umożliwiających podjęcie przez nich pracy w

We środę, 11 kwietnia, do Belwederu, na spotkanie z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą, przyjechali wolontariusze opieki paliatywnej z hospicjów z Białorusi, Litwy, Mołdawii oraz Ukrainy. Na spotkaniu byli obecni także reprezentanci Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes ZPB Andżeliką Borys.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników spotkania z Pierwszą Damą RP, fot.: Grzegorz Jakubowski/KPRP

– Państwo na co dzień wypełniają posłannictwo miłości bliźniego wobec najbardziej potrzebujących – powiedziała Pierwsza Dama, zwracając się do przedstawicieli hospicjów oraz organizacji pozarządowych, którzy dzięki wsparciu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” kształcą się w Polsce w zakresie opieki paliatywnej. Wśród nich znaleźli się wolontariusze Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie, które Pierwsza Dama odwiedziła w lutym tego roku podczas wizyty Pary Prezydenckiej w Republice Litewskiej.

Jak zauważył Prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” oraz współgospodarz warszawskiego spotkania, Mikołaj Falkowski, szkolenie „I Ty możesz pomóc” jest pierwszym wydarzeniem, w ramach którego spotyka się siedem instytucji charytatywnych niosących pomoc społeczną na Wschodzie. – Ogromną dumą napawa fakt, że humanitarna idea hospicyjna jest zasiewana przez Polaków: polskich duchownych i siostry. Stanowi to piękną realizację dziedzictwa i duchowego testamentu, który pozostawił nam Papież Polak Jan Paweł II – zaznaczyła Małżonka Prezydenta.

Przemawia prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Mikołaj Falkowski, fot.: Grzegorz Jakubowski/KPRP

Placówki świadczą szeroką pomoc m.in. rodzinom niepełnosprawnych i ciężko chorych dzieci, osobom starszym, rodzinom wielodzietnym znajdującym się w trudnej sytuacji, ofiarom klęsk żywiołowych i wojen oraz uchodźcom. – To wymaga bardzo specyficznego rodzaju empatii, życzliwości, serdeczności, a także zrozumienia szczególnych potrzeb tych osób – powiedziała Pierwsza Dama. Dodała, że ze względu na rosnącą liczbę zachorowań w starzejącym się społeczeństwie oraz postęp medycyny, wyrażający się m.in. w terapiach eksperymentalnych, opieka paliatywno-hospicyjna jest ogromnym wyzwaniem współczesności.

W pierwszym rzędzie na spotkaniu z Pierwszą Damą RP siedzą (od lewej): Andżelika Borys, prezes ZPB, Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego ZPB, Marek Zaniewski, wiceprezes ZPB, Maria Tiszkowska, członkini Zarządu Głównego ZPB, fot.: Grzegorz Jakubowski/KPRP

Agata Kornhauser-Duda mówiła także o pożyteczności prowadzenia szkoleń wolontariackich, co potwierdzili goście zebrani w Belwederze. Podczas spotkania, dzieląc się swoimi doświadczeniami, wolontariusze zwracali uwagę na potrzebę tworzenia ruchu społecznego propagującego pomoc potrzebującym. Jak wyznała jedna z uczestniczek spotkania, osoby niepełnosprawne, chore oraz ich rodziny dają wolontariuszom „głęboką wiarę, przykład prawdziwej miłości oraz nadziei mimo wszystko”. – Miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do drugiego człowieka, zwłaszcza dla tego, dla którego los okazał się mniej łaskawy – podkreśliła Pierwsza Dama.

Znadniemna.pl na podstawie PREZYDENT.PL

We środę, 11 kwietnia, do Belwederu, na spotkanie z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą, przyjechali wolontariusze opieki paliatywnej z hospicjów z Białorusi, Litwy, Mołdawii oraz Ukrainy. Na spotkaniu byli obecni także reprezentanci Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes ZPB Andżeliką Borys. [caption id="attachment_30105"

W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., w tym samym czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców wojennych i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRR. Według danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. obywateli polskich, głównie do Kazachstanu.

Pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich z ziem wschodnich RP, zaanektowanych przez ZSRR w wyniku agresji rozpoczętej 17 września 1939 r., władze sowieckie przeprowadziły 10 lutego 1940 r. Według danych NKWD do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono wówczas około 140 tys. ludzi.

Decyzję o kolejnej wielkiej wywózce Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Akcję wysiedlania władze sowieckie rozpoczęły w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. Jej ofiarami stały się głównie rodziny polskich jeńców rozstrzeliwanych właśnie przez NKWD w Katyniu, Charkowie i Kalininie (Twer) oraz najbliżsi mordowanych w tym samym czasie polskich obywateli, przetrzymywanych w więzieniach sowieckich.

Przebieg deportacji tak przedstawiała wywieziona wówczas z Białegostoku polska nauczycielka:

Dom otaczały jednostki o wyglądzie zbirów, komunistyczny element polski, z miejskiego proletariatu, do wnętrza wchodzili funkcjonariusze NKWD. Po stwierdzeniu tożsamości (mocno podkreślano narodowość, obawiano się brać Niemców) kierujący +branką+ odczytywał decyzję (…) skazującą daną jednostkę na +przesiedlenie+. Robiono ścisłą rewizję (…). Do pakowania pozostawiano godzinę lub 30, a nawet 15 minut. Nie zwracano uwagi na ciężko, nawet obłożnie chorych, małe dzieci, które matki pragnęły zostawić u swoich lub znajomych, kobiety w ostatnim stadium ciąży, starców. Wszystkich zabierano pomimo łez, rozpaczy i oświadczeń lekarzy o niemożliwości zniesienia podróży”. („+W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali+. Polska a Rosja 1939-1942” – Janina G.)

Wspominając niezwykle ciężkie warunki panujące w czasie transportu kilkunastoletni chłopiec deportowany ze Lwowa wraz z matką pisał:

Załadowano nas do wagonów po 30 osób i więcej do jednego. Od razu wagony zostały zamknięte i zadrutowane. (…) Dwa dni staliśmy na dworcu oglądając przez zakratowane okienka nieszczęśników zwożonych bezustannie autami. W wagonach były straszne warunki bytu. Kobiety razem z mężczyznami, ubikacja w kształcie rury drewnianej, wystawiona na zewnątrz wagonu. Ścisk, brak chleba, wody i gorąco doprowadzały ludzi do szału, już w drugim dniu jazdy zwariowały dwie kobiety i zostały umieszczone w specjalnym wagonie. Przejeżdżając przez granicę Polsko-rosyjską zapanował smutek i płacz. Wiedzieliśmy, że wjeżdżamy w kraj biedy, nędzy i głodu, mając małe nadzieje na wydostanie się stąd. Jazda ta trwała 17 dni, po drodze zostawialiśmy trupy starców i dzieci, którzy nie przetrzymali tej jazdy”. („+W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali+. Polska a Rosja 1939-1942” – Wiesław R.)

Zdecydowaną większość deportowanych skierowano do Kazachstanu, gdzie zesłańców czekała niewolnicza praca, nędza, choroby i głód.

Dwunastoletnia dziewczynka wywieziona w kwietniu 1940 r. ze Lwowa do Kustanajskiej obłasti tak opisywała swoje doświadczenia z Kazachstanu:

W kołchozie pracowaliśmy razem z bratem bo mamusia moja chorowała i choć pędzili nie szła do roboty. W naszym kołchozie był tzw. predsidatiel od jego humoru zależało nasze życie, gdy chciał dać mąkę, to dał a jak nie to nic nie można było zrobić. Niedał i koniec. Gdy musiałam pójść do szkoły niedługo chodziłam, bo niedawano mi chodzić nazywano nas bandytami i jeszcze inaczej więc nie mogłam tego słuchać i znieść wolałam się nie uczyć i niejeść chleba, a nie słyszeć. (…) Gdy przyszły Święta Bożego Narodzenia u nas nic nie było ani nawet okruszynki chleba. Choć nie wiedziałam jak to się żebrze ale spróbowałam. Poszłam po chatach i śpiewałam noi coś przyniosłam do domu upokarzałam sie bardzo ale trudno iść trzeba bo tam w biednej kibitce zgłodu umiera mamuśa i brat. Gdy przyszła wiosna pracowałam wszędzie, (…) miałam wtedy 12 lat byłam jeszcze bardzo mała siły moje niepozwalały mi na taki wysiłek ale trudno trzeba. Nazywali nas jak mogli najgorzej wogole teraz nie mamy słów do opisania tego co przeszliśmy”. („+W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali+. Polska a Rosja 1939-1942” – Danuta G.; zachowano oryginalną pisownię tekstu)

W sumie w wyniku deportacji dokonanej w kwietniu 1940 r. z ziem wschodnich RP wywieziono około 61 tys. obywateli polskich. Wśród nich Polacy stanowili 68 proc., Białorusini 13,4 proc., Ukraińcy 12,3 proc., Żydzi 4,3 proc.. Kolejne deportacje zostały przeprowadzone przez władze sowieckie w czerwcu 1940 r. i pod koniec maja 1941 r. Łącznie według danych NKWD we wszystkich czterech wywózkach zesłano około 330-340 tys. osób.

Celem sowieckich deportacji była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności, miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą. Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana.

Prof. Andrzej Paczkowski odnosząc się do tej kwestii pisał: „Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach – od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową – ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób”.(„Czarna księga komunizmu” – A.Paczkowski „Polacy pod obcą i własną przemocą”).

Związek Sowiecki, uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze Polski, zajął w 1939 r. obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln osób. Wśród nich było około 5 milionów Polaków, pozostali to Ukraińcy, Białorusini i Żydzi.

Znadniemna.pl za PAP

W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., w tym samym czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców wojennych i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRR. Według danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. obywateli

Jak co roku w Niedzielę Miłosierdzia Bożego – pierwszą niedzielę po Wielkanocy – w Indurze z inicjatywy miejscowego oddziału ZPB odbyła się wystawa i konkurs ozdób wielkanocnych, robionych przez miejscowe rodziny.

Kościół parafialny w Indurze pw. Trójcy Przenajświętszej – miejsce przeprowadzenia dorocznej Wystawy Stroików i Koszyków Wielkanocnych

Tegoroczna wystawa

Tradycja wystawiania przez indurzan przy swoim kościele parafialnym ozdób wielkanocnych w pierwszą niedzielę po Wielkiej Nocy sięga już dwudziestu czterech lat, czyli została zapoczątkowana jeszcze zanim papież Jan Paweł II w 2000 roku ustanowił, że w pierwszą niedzielę po Wielkiej Nocy Kościół Rzymskokatolicki będzie obchodził Święto Miłosierdzia Bożego.

W tegorocznej, XXIV już, edycji Wystawy Stroików i Koszyków Wielkanocnych w Indurze, udział wzięło około trzydziestu miejscowych rodzin. Jak każdego roku prace prezentowali najmłodsi przedstawiciele rodzin. To dla nich Zarząd Główny Związku Polaków na Białorusi przygotował słodkie prezenty, które dostarczyła do Indury wiceprezes ZPB i redaktor naczelna „Magazynu Polskiego na uchodźstwie” Irena Waluś. Na prośbę prezes Oddziału ZPB w Indurze Anny Słomy Irena Waluś wytypowała także zwycięzców tegorocznego Konkursu Stroików i Koszyków Wielkanocnych.

Według jurorki na miano zwycięskich zasłużyły ex aequo prace trzech rodzin: Lenartowiczów, Malewickich oraz Ignatowiczów.

– Typując zwycięzców, brałam pod uwagę przede wszystkim, jak dużo w prezentowanym stroiku bądź koszyku jest pracy ręcznej. Plus mieli u mnie także rodziny, wykorzystujący w swoim warsztacie tradycyjne techniki zdobnictwa oraz takie, których prace najpełniej odzwierciedlały tradycję wielkanocną – powiedziała nam Irena Waluś.

Fotorelacja Ireny Waluś z XXIV Wystawy Stroików i Koszyków Wielkanocnych w Indurze:

Znadniemna.pl

Jak co roku w Niedzielę Miłosierdzia Bożego - pierwszą niedzielę po Wielkanocy - w Indurze z inicjatywy miejscowego oddziału ZPB odbyła się wystawa i konkurs ozdób wielkanocnych, robionych przez miejscowe rodziny. [caption id="attachment_30082" align="alignnone" width="500"] Kościół parafialny w Indurze pw. Trójcy Przenajświętszej - miejsce przeprowadzenia dorocznej

Ostatni ułan Rzeczypospolitej z 1. Szwadronu Tatarskiego 13. Pułku Ułanów Wileńskich porucznik Stefan Mustafa Abramowicz zmarł 9 kwietnia w wieku 103 lat – poinformowała w komunikacie przedstawicielka ułana i jego rodziny Xenia Jacoby.

Stefan Mustafa Abramowicz

Stefan Mustafa Abramowicz urodził się 20 stycznia 1915 r. w Klecku k. Nieświeża (woj. nowogródzkie na Kresach Wschodnich) w rodzinie polskich Tatarów. W Klecku spędził swoje młodzieńcze lata i tam uczęszczał do szkoły. We wrześniu 1937 r. został powołany do odbycia czynnej służby wojskowej i skierowany do 1. Szwadronu Tatarskiego 13. Pułku Ułanów Wileńskich w Nowej Wilejce, gdzie zastał go wybuch II wojny światowej.

W trakcie Kampanii Wrześniowej nie walczył w otwartym polu z Niemcami, ale wsławił się innym bohaterskim czynem. W czasie przebijania się jego oddziału ku granicy litewskiej uratował przed aresztowaniem, a w konsekwencji ocalił życie przed Katyniem swego dowódcy por. Zygmunta Barcickiego. Sam nie zdążył przedrzeć się na Litwę. 27 września 1939 r. został aresztowany przez Sowietów i wywieziony do obozu w Kozielsku, gdzie ostatni raz widział polskich oficerów, straconych później w dołach Katynia. Z Kozielska trafiał do kolejnych obozów i podobozów jako jeniec gułagu przymusowej pracy dla Sowietów. W ciągu dwóch lat przebywał w dziewięciu obozach, m.in. w Kozielsku, Krzywym Rogu i Starobielsku.

W 1941 r. po tzw. amnestii odzyskał wolność. Jako rekrut z uformowanym na terenie ZSRS wojskiem Polskich Sił Zbrojnych z Krasnowodzka dopłynął statkiem do Pahlavi w Iranie. Trafił pod dowództwo Brytyjskiej Armii, a po szkoleniach wojskowych jako czołgista amerykańskiego czołgu Sherman został przydzielony do 1. Pułku Ułanów Krechowieckich w 2. Warszawskiej Dywizji Pancernej 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Przez sześć lat służył u boku kawalerii Kampanii Wrześniowej. Brał udział w Kampanii Włoskiej, oswobadzając Italię i walcząc m.in. o Monte Cassino. W drodze na Anconę, podczas ofensywy został ranny w czołgu i trafił do szpitala polowego, oczekując na nowy czołg, by dalej walczyć.

Po oswobodzeniu Bolonii w maju 1945 r. alianci rozbroili polskie oddziały. Po demobilizacji w czerwcu 1946 r. w stopniu starszego ułana dopłynął okrętem do Liverpoolu w Anglii, by trafić do kolejnych obozów na terenie Wielkiej Brytanii.

Po wojnie Stefan Mustafa Abramowicz jako andersowiec nie mógł powrócić do Ojczyzny. Zamieszkał w Manchesterze w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował zarobkowo i w 1949 r. założył rodzinę. Stefan Mustafa Abramowicz miał dwie córki – Mary i Janet.

W 2000 r. został awansowany na stopień podporucznika. W lipcu 2016 r. Stefan Mustafa Abramowicz został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, przyznawanym za wybitne zasługi dla obronności kraju i za wspaniałą postawę. Jednocześnie wręczono mu awans oficerski, który został przyznany 27 stycznia 2016 r. przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Dodatkowo szef MON podarował mu ryngraf z grawerowaną dedykacją i sentencją rozkazu marszałka Józefa Piłsudskiego: „Dla dobrego żołnierza nie ma położenia, z którego z honorem wyjść nie można”. Wręczenie awansu na wyższy stopień odbyło się przy asyście zastępcy attache obrony z Ambasady w Londynie płk. Doroty Kaweckiej oraz urzędującego wówczas konsula RP Łukasza Lutostańskiego.

W 2016 r., dzięki staraniom Xeni Jacoby, ukazała się w Polsce książka zawierająca wspomnienia ostatniego ułana Rzeczypospolitej pt. „Droga mojego życia”. Pozycja została wydana przez Związek Religijny w RP.

W styczniu 2017 r. w Ministerstwie Obrony Wielkiej Brytanii Stefanowi Mustafie Abramowiczowi przyznano odznaczenie wojenne Her Majesty’s Armed Forces Veterans Badge. Wyróżnienie to przysługuje weteranom II wojny światowej walczącym u boku Brytyjskiej Armii Wojsk Sprzymierzonych, ze szczególnym wyróżnieniem za udział w bitwie pod Monte Cassino.

Pogrzeb Stefana Mustafy Abramowicza odbędzie się w Manchesterze. Ostatni ułan Rzeczypospolitej spocznie w rodzinnej mogile przy swojej żonie Halinie.

Znadniemna.pl za 

Xenia Jacoby, Martin Jones, informacje i zdjęcia: zbiory prywatne autora, Manchester 2018

Ostatni ułan Rzeczypospolitej z 1. Szwadronu Tatarskiego 13. Pułku Ułanów Wileńskich porucznik Stefan Mustafa Abramowicz zmarł 9 kwietnia w wieku 103 lat - poinformowała w komunikacie przedstawicielka ułana i jego rodziny Xenia Jacoby. [caption id="attachment_30074" align="alignnone" width="480"] Stefan Mustafa Abramowicz[/caption] Stefan Mustafa Abramowicz urodził się 20 stycznia

Msze święte w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej w Grodnie, Mińsku i Brześciu, spotkania Polaków przy Krzyżach Katyńskich i oddawanie hołdu poległej osiem lat temu w drodze do Katynia elicie Państwa Polskiego na czele z Parą Prezydencką oraz ofiarom zbrodni katyńskiej, a także lokalne uroczystości żałobne w oddziałach ZPB – tak wyglądały obchody VIII rocznicy katastrofy smoleńskiej i 78. rocznicy zbrodni katyńskiej, organizowane przez ZPB i polską dyplomację na terenie Białorusi.

Grodno

W Grodnie Msze św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej odprawiono 10 kwietnia w dwóch miejscowych kościołach – w Bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego z inicjatywy Konsulatu Generalnego RP w Grodnie oraz w Kościele Znalezienia Krzyża Świętego z inicjatywy Związku Polaków na Białorusi.

Reprezentacja Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na Mszy św. w katedrze grodzieńskiej

Modlitwę za dusze ofiar katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej pracujący w Grodnie polscy dyplomaci na czele z konsulem generalnym Jarosławem Książkiem wspólnie ze składającą się z około stu osób grupą działaczy ZPB na czele z prezes Andżeliką Borys odmówili także przy Krzyżu |Katyńskim na cmentarzu garnizonowym. Konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek podzielił się ze zgromadzonymi wspomnieniem o poległych osiem lat temu pod Smoleńskiem członkach polskiej delegacji, których znał osobiście. O potrzebie pielęgnowania pamięci o ofiarach katastrofy lotniczej i zbrodni popełnionej 78. lat temu przez NKWD na polskich oficerach mówiła przy Krzyżu Katyńskim w Grodnie także Andżelika Borys.

Przy Krzyżu Katyńskim w Grodnie modliło się około stu miejscowych Polaków

Przemawia konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek

Przemawia prezes ZPB Andżelika Borys

Mińsk

W stolicy Białorusi Msza św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej z inicjatywy Ambasady RP w Mińsku odbyła się w Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny. Nabożeństwo było celebrowane przez ks. prałata Andrzeja Steckiewicza, a udział w nim wzięli miejscowi Polacy na czele z wiceprezes ZPB i prezes Oddziału ZPB w Mińsku Heleną Marczukiewicz oraz akredytowani w białoruskiej stolicy polscy dyplomaci, m.in.: charge d’affaires a.i. Ambasady RP w Mińsku, radca Michał Chabros, kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady, I radca Marek Pędzich i rzecznik Ambasady, I radca Marcin Wojciechowski.

Ks. prałat Andrzej Steckiewicz głosząc kazanie cytował Prezydenta RP Andrzeja Dudę, który podczas warszawskich uroczystości żałobnych z okazji ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej mówił: „8 lat temu dotknęła Polskę straszliwa tragedia, najgorsza od II wojny światowej. Nie tylko dlatego, że w katastrofie zginęło 96 Polaków. Ale dlatego, że państwo polskie, nasza Polska, dopiero co tak niedawno odrodzona, znów po latach zniewolenia, Polska która wyrwała się zza żelaznej kurtyny, znowu straciła swoją elitę”.

Mszę św. w Archikatedrze Najświętszej Maryi Panny w Mińsku celebrował ks. prałat Andrzej Steckiewicz

Refleksją na temat tragicznych wydarzeń sprzed ośmiu lat podzielił się ze zgromadzonymi w Archikatedrze po zakończeniu nabożeństwa szefujący polskiej ambasadzie w Mińsku, radca Michał Chabros. „Mimo upływu ośmiu lat żyjemy w cieniu tragedii smoleńskiej. Musimy dążyć do wyciągnięcia wniosków po obu tragediach i tej sprzed ośmiu i tej sprzed 78. lat” – mówił dyplomata. Przypomniał, że uczestnicy lotu prezydenckiego TU-154M mieli w Katyniu oddać hołd 22 tysiącom polskich oficerów – jeńców wojennych – zamordowanych wiosną 1940 roku przez sowieckie NKWD. – Wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku wstrząsnęły milionami Polaków w kraju oraz za granicą, a także międzynarodową opinią publiczną. Do dziś Polska oczekuje na zwrot przez władze rosyjskie wraku rządowego samolotu oraz czarnych skrzynek, co pozwoliłoby na uzyskanie pełnej wiedzy o przyczynach tej tragedii – zauważył Michał Chabros.

Przemawia charge d’affaires a.i. Ambasady RP w Mińsku, radca Michał Chabros

Po Mszy św. w mińskiej Archikatedrze odbył się zorganizowany przez Instytut Polski w Mińsku koncert żałobny w wykonaniu polskiego organisty Mateusza Rzewuskiego i białoruskiego chóru „Capella Sonorus” pod kierownictwem dyrygenta Aleksandra Humały.

Na organach gra Mateusz Rzewuski

Chór „Capella Sonorus”

W programie koncertu znalazły się utwory żałobne i religijne kompozytorów z Polski i Białorusi: „Strefa ciszy” Olgi Podgajskiej, „Stabat Mater” w aranżacji Konstantego Jaśkowa, „Lux Aeterna” Wiktora Kiścienia, „Requiem” Mateusza Rzewuskiego, „Sekwens” Mariana Sawy i „Msza Góralska” Tadeusza Maklakiewicza.

Z inicjatywy Konsulatu Generalnego RP w Brześciu Msza św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, w której obok polskich konsulów uczestniczyli przedstawiciele polskiej społeczności, została odprawiona także w mieście nad Bugiem.

Modlitwą, złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy przy portrecie śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego postawionym obok Krzyża Katyńskiego, hołd ofiarom katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej oddali Polacy Lidy.

Polacy Lidy przy Krzyżu Katyńskim i portrecie śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego

Podczas tej lokalnej uroczystości, zorganizowanej przez Oddział ZPB w Lidzie miejscowa działaczka polska Swietłana Worono odczytała niewygłoszone przemówienie śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, które Głowa Państwa Polskiego miała wygłosić 10 kwietnia 2010 roku w Katyniu. Działacz Oddziału ZPB w Lidzie Aleksander Siemionow z kolei przypomniał zgromadzonym o historii zbrodni katyńskiej i o okolicznościach, w których doszło do katastrofy rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie Tu-154M w Smoleńsku zginęli wszyscy pasażerowie i załoga samolotu – w sumie 96 osób, w tym Prezydent RP Lech Kaczyński i jego Małżonka, a także ostatni Prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, przedstawiciele polskich elit politycznych, wojskowych i kościelnych oraz środowisk pielęgnujących pamięć o zbrodni katyńskiej.

Polina Juckiewicz z Mińska, Andrzej Pisalnik z Grodna, IAR, Facebook.com

Msze święte w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej w Grodnie, Mińsku i Brześciu, spotkania Polaków przy Krzyżach Katyńskich i oddawanie hołdu poległej osiem lat temu w drodze do Katynia elicie Państwa Polskiego na czele z Parą Prezydencką oraz ofiarom zbrodni katyńskiej, a także lokalne uroczystości żałobne

Szanowni Czytelnicy, jak dowiedzieliśmy się od organizatorów XX Festiwalu Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy 2018”, termin przyjmowania zgłoszeń do udziału w konkursie festiwalowym zodstał wydłużony o dwa tygodnie.

Oznacza to, że wypełnione przez kandydatów do udziału w konkursie Formularze Uczestnika Festiwalu „Malwy 2018” można wysyłać na adres e-mailowy organizatora ([email protected]) nie do 15 kwietnia, jak podawaliśmy wcześniej, lecz do 1 maja!

Szczegółowo o warunkach udziału w XX Festiwalu Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy 2018” informowaliśmy już wcześniej.

 Znadniemna.pl

Szanowni Czytelnicy, jak dowiedzieliśmy się od organizatorów XX Festiwalu Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy 2018”, termin przyjmowania zgłoszeń do udziału w konkursie festiwalowym zodstał wydłużony o dwa tygodnie. Oznacza to, że wypełnione przez kandydatów do udziału w konkursie Formularze Uczestnika Festiwalu „Malwy 2018” można wysyłać na adres

Skip to content