HomeStandard Blog Whole Post (Page 301)

Białoruś zamierza wraz z Rosją walczyć z „fałszowaniem historii” – powiedział we wtorek na wspólnym posiedzeniu MSZ Białorusi i Rosji szef białoruskiej dyplomacji Uładzimir Makiej. Wcześniej jeden z deputowanych zapowiedział utworzenie białoruskiego IPN.

„Białoruś i Rosja nie po raz pierwszy podejmują kroki na rzecz przeciwdziałania pewnym siłom, które próbują zmniejszać wkład ZSRR w uwolnienie Europy i Azji od faszyzmu” – mówił Makiej, otwierając w Mińsku środowe posiedzenie, w którym uczestniczył też rosyjski minister Siergiej Ławrow.

Gospodarz spotkania wskazał, że dzisiaj ten temat nabiera szczególnego wydźwięku w związku ze zbliżającymi się jubileuszami: w roku 2019 przypada 75. rocznica wyzwolenia Białorusi „z rąk najeźdźców niemiecko-faszystowskich”, a w 2020 roku „75-lecie Wielkiego Zwycięstwa”.

Minister Ławrow wskazał, że oprócz „niebezpiecznych tendencji, związanych z wypaczaniem historii wojny”, niepokojąca jest również „narastająca rusofobia, która w pewnych krajach europejskich wynoszona jest wręcz do rangi oficjalnej ideologii”. „W tych warunkach naszym wspólnym zadaniem jest kontynuowanie wysiłków na rzecz przeciwdziałania tym destrukcyjnym planom przy wykorzystaniu wszelkich dostępnych instrumentów politycznych i prawnych” – zaznaczył.

Prezydencka gazeta „Biełaruś Siegodnia” opublikowała w ostatnich dniach artykuł deputowanego Ihara Marzaluka, który apeluje, by Białoruś utworzyła własny instytut pamięci narodowej.

Instytucja ta powinna być jego zdaniem centrum koordynacyjnym i eksperckim, które pozwoli – jak to ujął – „wyraźnie i precyzyjnie określać priorytety Białorusi i obiektywny obraz przeszłości, stale monitorować politykę historyczną sąsiadów i oponentów, operatywnie reagować na próby zafałszowywania i wypaczania historii Białorusi”.

Zdaniem Marzaluka najważniejszym problemem jest „fragmentaryczne i rozproszone podejście do historii państwa, państwowości”. Dlatego też wezwał on do zwołania kongresu historyków białoruskich, którzy mieliby zmierzyć się z tym problemem.

Publicysta Alaksandr Kłaskouski w rozmowie z PAP zwrócił uwagę na to, że choć słowa ministra Makieja i inicjatywa Marzaluka mieszczą się w pojęciu „polityki historycznej”, to mają różne zabarwienie.

„Wypowiedź Makieja należy umieścić w odpowiednim kontekście – to formalne potakiwanie Ławrowowi, trudno oczekiwać innych słów w czasie takiego spotkania” – ocenił ekspert. „Zwłaszcza że dla Rosji są to tematy ważne, bolesne, a z różnych stron padały pod adresem Białorusi zarzuty, oczywiście nie ze strony oficjalnej, tylko w mediach, że oddala się od rosyjskiego traktowania pamięci o roli ZSRR” – wskazał komentator.

Kłaskouski uważa, że w ostatnich latach pod wpływem działań Rosji na Ukrainie można dostrzec pewne ostrożne próby Mińska „wzmacniania białoruskich nut w podejściu do historii”. „Wynika to z obawy, że ktoś pewnego dnia powie: skoro mamy wspólną historię, to dlaczego nie mielibyśmy być jednym państwem” – ocenił komentator. „Właśnie w tym kontekście widziałbym inicjatywę posła Marzaluka. Raczej jest to na razie taki balon próbny, ale w +Sowieckiej Białorusi+ (do niedawna taka była nazwa prezydenckiej gazety) nic nie drukuje się przypadkowo” – wskazał Kłaskouski.

„Deputowany Marzaluk z całą pewnością ma wiedzę historyczną, ale nie jest to człowiek daleki od władzy, dlatego pomysł ten wzbudził pewne kontrowersje. W środowiskach niezależnych mówi się o tym, by najpierw oddzielić to, co jest rzeczywiście +narodowe+, od +sowieckiego+ i +rosyjskiego+” – podkreślił rozmówca PAP.

Znadniemna.pl za Justyna Prus/PAP

Białoruś zamierza wraz z Rosją walczyć z „fałszowaniem historii” – powiedział we wtorek na wspólnym posiedzeniu MSZ Białorusi i Rosji szef białoruskiej dyplomacji Uładzimir Makiej. Wcześniej jeden z deputowanych zapowiedział utworzenie białoruskiego IPN. "Białoruś i Rosja nie po raz pierwszy podejmują kroki na rzecz przeciwdziałania pewnym

Niezwykłą, rękopiśmienną mapę Rzeczypospolitej pochodzącą z drugiej połowy XVII w. odnaleźli w Paryżu historycy z Uniwersytetu w Białymstoku – dr Wojciech Walczak i dr hab. Karol Łopatecki.

Źródło: archiwum prywatne dr. Wojciecha Walczaka

Na znalezisko naukowcy trafili podczas badań i kwerend we Francuskim Archiwum Państwowym. Mapa ma wymiary – 198 na 183 cm, objęty nią obszar zaprezentowany jest w skali ok. 1 do 880 000. Mapa jest w dobrym stanie, zachowały się nawet oryginalny drzewiec z fragmentami złoceń oraz fragment drewnianej ramy, w której była oprawiona – poinformowała uczelnia PAP.

Ta wielkoformatowa, narysowana ręcznie mapa zatytułowana jest: CARTE ET DESCRIPTION GÉNÉRALE DES ESTATS DE LA COURONNE DE POLOGNE OÙ SONT LE ROYAUME DE POLOGNE, LES DUCHÉS DE PRUSSE, MAZOVIE, RUSSIE NOIRE, LE GRAND DUCHÉ DE LITHUANIE, LES PROVINCES DE VOLHYNIE, PODOLIE, UKRAINE OU PAYS DES COSAQUES, DIVISÉS EN LEURS PALATINATS, SUBDIVISÉS EN CHASTELLENIES (Mapa i opis generalny ziem Rzeczypospolitej, przedstawiający Królestwo Polskie, Księstwo Pruskie, Mazowsze, Ruś, Wielkie Księstwo Litewskie, Wołyń, Podole, Ukrainę i ziemie Kozackie, podzielony na województwa z zaznaczonymi kasztelaniami).

Jej autorem był prawdopodobnie wybitny geograf i kartograf z XVII wieku Guillaume Sanson, który sporządził ją na podstawie prac szczegółowych swojego ojca Nicolasa (1600-1667), zwanego „ojcem francuskiej kartografii”.

Na trop szerzej nieznanej wcześniej mapy badacze wpadli w 2016 roku. Wówczas, w zamku Kondeuszy we francuskim w Chantilly, badali rękopis opisujący ziemie Rzeczypospolitej.

„Był to wykonany przez Sansona opis geograficzny ziem Polski i Litwy wraz z mapami szczegółowymi Rzeczypospolitej. Zawierał charakterystykę tych terenów, a także bardzo obszerny indeks miejscowości wraz z podanymi współrzędnymi geograficznymi – relacjonuje dr Wojciech Walczak, cytowany w materiale przekazanym przez UwB. – Dzieło to opierało się przede wszystkim na informacjach sporządzonych wcześniej przez innego kartografa, Guillaume’a de Vasseur Beauplana, ale zawiera dodatkowe obiekty, które uszczegóławiają obraz Rzeczypospolitej. Praca ta świadczyła o tym, że musiała powstać rękopiśmienna mapa generalna Rzeczypospolitej różniąca się od innych znanych wersji, drukowanych”.

I właśnie ten obiekt odnaleźli i rozpoczęli nad nim badania historycy z Wydziału Historyczno-Socjologicznego UwB. Według ich wstępnych ustaleń, podobnie jak atlas z Chantilly, odnaleziona w Paryżu mapa została przygotowana przez G. Sansona na zlecenie książąt Condé.

Jak przypominają naukowcy, już w 1660 r. pojawiła się koncepcja wybrania nowego króla za życia władcy (elekcja vivente rege). Kandydatem popieranym przez Jana Kazimierza Wazy był syn Ludwika Burbona, zwanego Wielkim Kondeuszem (1621-1686) – Henryk Juliusz de Burbon (1643-1709), książę de Condé. Plany te nie zostały zrealizowane, ale kolejna okazja nadarzyła się po śmierci Jana III Sobieskiego. Wówczas wysunięto kandydaturę Franciszka Ludwika Burbon-Conti, który był bratankiem Wielkiego Kondeusza. Z tymi postaciami należy wiązać powstanie opisu i mapy ziem Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego. W przygotowaniu do sprawowania władzy w Rzeczypospolitej miał pomóc szczegółowy opis geograficzny ziem Polski i Litwy. Zadanie to przypadło obu Sansonom – wyjaśnia dr hab. Karol Łopatecki. – Ani Henryk Juliusz de Burbon, ani Franciszek Ludwik Burbon-Conti nie objęli tronu polskiego, dlatego i powstałe dzieło nigdy nie zostało wydane drukiem. Na szczęście zachowały się dwie rękopiśmienne kopie atlasu przechowywane w Bibliotece i Archiwum Zamku w Chantilly.

„Źródła te wymagają jeszcze badań szczegółowych, które potwierdzą okoliczności powstania. Mamy nadzieję, że w 2019 r. sfinalizujemy swoje badania wydaniem monografii na ten temat” – dodaje dr W. Walczak.

Badania nad rękopiśmiennymi mapami przedstawiającymi ziemie Rzeczypospolitej białostoccy historycy prowadzą od 2008 r., w ramach międzynarodowego projektu realizowanego pod kierownictwem dr. Wojciecha Walczaka z UwB oraz prof. Andrew Pernala z Uniwersytetu w Calgary (Kanada). W skład zespołu wchodzą też dr hab. Mariusz Drozdowski (UwB) oraz Dennis F. Essar z Uniwersytetu w Edmonton (Kanada). Przedsięwzięcie zostało wsparte przez Instytut Polonika. Publikacja zawierająca tłumaczenie opisu ziem Rzeczypospolitej wraz z mapami Sansona zostanie wydana w 2019 r.

Mapy i plany rękopiśmienne Rzeczypospolitej z okresu nowożytnego były już przedmiotem opracowania dr. W. Walczaka i dr. hab. K. Łopateckiego. Efektem wcześniejszych kwerend była publikacja pt. Mapy i plany Rzeczypospolitej XVII w. znajdujące się w archiwach w Sztokholmie, T. I i II (Warszawa 2011), wydana przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w języku polskim i angielskim.

Znadniemna.pl za PAP

Niezwykłą, rękopiśmienną mapę Rzeczypospolitej pochodzącą z drugiej połowy XVII w. odnaleźli w Paryżu historycy z Uniwersytetu w Białymstoku – dr Wojciech Walczak i dr hab. Karol Łopatecki. [caption id="attachment_34845" align="alignnone" width="480"] Źródło: archiwum prywatne dr. Wojciecha Walczaka[/caption] Na znalezisko naukowcy trafili podczas badań i kwerend we Francuskim

„Turniej Niepodległości-2018” w piłce nożnej halowej, zorganizował 17 listopada Polski Klub Sportowy „Sokół” przy Związku Polaków na Białorusi, a w Lachowiczach miejscowemu oddziałowi ZPB 13 listopada udało się wynająć pomieszczenie, w którym odbył się koncert pt. „Niepodległa, Niepokorna”, przygotowany siłami miejscowych artystów.

„Turniej Niepodległości-2018”

Odprawa przed rozpoczęciem turnieju

Doroczny „Turniej Niepodległości” w piłce nożnej halowej dla chłopców do 12 roku życia już od pięciu lat z rzędu jest organizowany przez Polski Klub Sportowy „Sokół” przy wsparciu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w dniu Święta Niepodległości Polski. W tym roku miało być tak samo, a zawody miały stać się elementem centralnych obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, organizowanych przez Związek Polaków w Grodnie. Turniej odbył się jednak w Lidzie sześć dni po centralnych obchodach, gdyż w dniu 11 listopada kierownictwu PKS „Sokół”, w ostatniej chwili odmówiono dostępu do hali sportowej w Grodnie, zawczasu zarezerwowanej i opłaconej.

Odpowiedni do przeprowadzenia turnieju obiekt udało się wynająć w Lidzie dopiero tydzień po tradycyjnym terminie zawodów.

Mimo utrudnień, czynionych organizatorom turnieju, udział w nim wzięło osiem drużyn piłkarskich: po jednej z Iwia i Słonimia  oraz po dwie z Lidy, Werenowa i Wołkowyska.

Rozgrywki odbyły się w dwóch grupach po cztery drużyny systemem „każdy z każdym”, po czym po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy zmierzyły się między sobą o prawo zagrania w finale turnieju. Drużyny, które odpadły w półfinałach, rozegrały między sobą prawo o wejście na trzeci stopień podium.

Ostatecznie miejsca na podium zostały wywalczone przez następujące zespoły piłkarskie:

I miejsce i Nagrodę Specjalną – prawo udziału w piłkarskim „Turnieju Solidarności-2018”, który w dniach 1-2 grudnia zorganizuje w Warszawie Uczniowski Klub Sportowy „Żagle” – wywalczył drugi skład reprezentacji „Sokoła”- Lida. Przegranymi meczu finałowego i zdobywcami II miejsca na podium okazali się piłkarze z drużyny  „Sokół” – Werenowo II, a zamknęli trójkę najlepszych drużyn turnieju piłkarze pierwszego składu reprezentacji „Sokoła” – Wołkowysk.

Trofea „Turnieju Niepodległości-2018”

Zdobywcy trzech pierwszych miejsc otrzymali od organizatorów puchary i medale. Sklad sędziowski turnieju przyznał także nagrody indywidualne:

Najlepszym strzelcem turnieju, zaliczając siedem celnych strzałów do bramki rywali, został Wadim Adamowicz  z „Sokoła” – Wołkowysk I.

Za najbardziej wartościowego gracza rozgrywek uznany został Aleksy Kłoczko z „Sokoła” – Werenowo II.

Tytuł najlepszego bramkarza przyznano z kolei Władysławowi Walukiewiczowi z „Sokoła”– Lida II.

Koncert „Niepodległa, Niepokorna” w Lachowiczach

Bez komplikacji udało się zorganizować lokalne obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości w Oddziale ZPB w Lachowiczach.

Śpiewa dziecięcy chór „Srebrny kamerton”

Prezes oddziału Janina Prudnikowa wynajęła pomieszczenie, do którego w dniu 13 listopada licznie przybyli miejscowi Polacy oraz mieszkańcy Lachowicz innych narodowości, pragnący obchodzić ze swoimi polskimi sąsiadami ich narodowe święto.

Program uroczystości, na które złożył się dwugodzinny koncert patriotyczny pt. „Niepodległa, Niepokorna ”, został przygotowany siłami działaczy ZPB w Lachowiczach oraz uczniów ośrodka nauczania języka polskiego, działającego przy miejscowym Oddziale ZPB. Na scenę wychodzili m.in.: miejscowy zespół wokalny  „Przyjaźń”, chór dziecięcy „Srebrny kamerton”, a także młodzi artyści z zespołu „Księżyc”.

Zespół „Przyjaźń”

Organizator uroczystości  z okazji 100-lecia Niepodległości Polski Janina Prudnikowa po zakończeniu koncertu oceniła, że uroczystość bardzo się podobała mieszkańcom Lachowicz, również tym, którzy nie mają polskich korzeni. Powiedziała, że nawet jej znajomi, którzy wcześniej byli nastawieni do mieszkających w Lachowiczach Polaków  sceptycznie, nazywając ich spolszczonymi Białorusinami, przyznawali po koncercie, że nie mieli racji i w Lachowiczach Polacy rzeczywiście są.

Marek Zaniewski z Lidy, Janeczka Przybylska z Lachowicz

„Turniej Niepodległości-2018” w piłce nożnej halowej, zorganizował 17 listopada Polski Klub Sportowy „Sokół” przy Związku Polaków na Białorusi, a w Lachowiczach miejscowemu oddziałowi ZPB 13 listopada udało się wynająć pomieszczenie, w którym odbył się koncert pt. „Niepodległa, Niepokorna”, przygotowany siłami miejscowych artystów. „Turniej Niepodległości-2018” [caption id="attachment_34832" align="alignnone"

W dniach 16-17 listopada w Brześciu odbył się IX Turniej Koszykówki Mężczyzn o Puchar Konsula Generalnego RP w Brześciu. W zawodach wzięły udział drużyny z Polski (z Białej Podlaskiej i Sochaczewa), Białorusi (z Brześcia – zawodnicy z polskich środowisk zrzeszeni w klubie Razem i obwodu brzeskiego), Rosji (z Moskwy i Kaliningradu), Ukrainy (z Łucka) i Litwy (z Wilna).

Przemawia konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz

Turniej rozegrano w dwóch kategoriach wiekowych 35+ i 50+. Przyznano następujące miejsca – w grupie 50+: I miejsce – „Projekt 44” Moskwa, II miejsce – „SK ENERGETIKAS” Wilno, III miejsce – „Va bank” Kalinigrad, IV miejsce – „Razem” Brześć, V miejsce – Obwód Brzeski. Królem strzelców został zawodnik z drużyny „Projekt 44” z Moskwy Walerij Karicszyn. W grupie 35+: I miejsce – „Bialczanie z Białej Podlaskiej”, II miejsce – „Razem” Brześć, III miejsce – „BM Group” LUCK, IV miejsce – MOSIR basket Sochaczew. Królem strzelców został zawodnik z drużyny „Razem” – Walerij Szpilczuk.

Przemawia Alina Mickiewicz, prezes Stowarzyszenia „Razem do sukcesu”

Zwycięskie drużyny (miejsca: I-III) – oraz królowie strzelców w obu kategoriach wiekowych – otrzymali dyplomy i medale wręczone przez Piotra Kozakiewicza, konsula generalnego RP w Brześciu.

W wydarzeniu oprócz uczestników wzięli udział m.in.: Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi, Alina Mickiewicz, prezes Stowarzyszenia „Razem do sukcesu” oraz Stanisława Karpol, prezes Polskiego Towarzystwa Twórców Ludowych z Brześcia.

Relacje z otwarcia turnieju, a także zakończenia przekazały regionalne telewizje oraz TV Polonia.

Znadniemna.pl za brzesc.msz.gov.pl

W dniach 16-17 listopada w Brześciu odbył się IX Turniej Koszykówki Mężczyzn o Puchar Konsula Generalnego RP w Brześciu. W zawodach wzięły udział drużyny z Polski (z Białej Podlaskiej i Sochaczewa), Białorusi (z Brześcia – zawodnicy z polskich środowisk zrzeszeni w klubie Razem i obwodu

Koncert jazzowy w ramach projektu PIANO.PL w wykonaniu wokalistki Doroty Miśkiewicz, kwartetu smyczkowego Atom String Quartet i wybitnego pianisty Dominika Wani odbył się wczoraj wieczorem w Białoruskiej Filharmonii Narodowej.

Imprezę zorganizował Instytut Polski w Mińsku w ramach obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.

„Stęskniliśmy się za polskim jazzem, a dzisiejszy koncert jest atomowy – i to nie tylko ze względu na nazwę” – mówił otwierając wieczór białoruski znawca jazzu Dzmitry Padbiareski.

„Można powiedzieć, że jest to skrócona sesja wyjazdowa niesamowitego projektu PIANO.PL, który zapoczątkowany został słynnym koncertem w 2016 r. Wraz z Dorotą Miśkiewicz i zespołem Atom String Quartet wystąpili w nim najwybitniejsi polscy pianiści jazzowi” – dodał.

Podczas koncertu w Mińsku artyści wykonali jazzowe aranżacje znanych polskich utworów.

„Jestem szczęśliwa, że mogliśmy wystąpić w Mińsku dla publiczności, wśród której zapewne większość osób nas nie znało. Cieszy mnie, że można przyjechać do Mińska, zagrać piosenki polskich kompozytorów i że to jest tak wspaniale przyjmowane” – powiedziała PAP Dorota Miśkiewicz, która w Mińsku występowała po raz pierwszy.

Podkreśliła, że zarówno Dominik Wania, jak i improwizujący kwartet smyczkowy to wyjątkowi, wybitni artyści. „Ja jestem szczęśliwa, że mogę z nimi grać i że mogliśmy ich pokazać białoruskiej publiczności” – dodała.

Dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku Cezary Karpiński powiedział, że entuzjastyczna reakcja publiczności świadczy o tym, że warto prezentować na Białorusi polski jazz.

Znadniemna.pl za Justyna Prus/PAP

Koncert jazzowy w ramach projektu PIANO.PL w wykonaniu wokalistki Doroty Miśkiewicz, kwartetu smyczkowego Atom String Quartet i wybitnego pianisty Dominika Wani odbył się wczoraj wieczorem w Białoruskiej Filharmonii Narodowej. Imprezę zorganizował Instytut Polski w Mińsku w ramach obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. „Stęskniliśmy się za polskim

Uroczystość ślubowania uczniów, pobierających naukę języka polskiego w Polskiej Szkole Społecznej, działającej przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, odbyła się w sobotę, 17 listopada.

Szkoła w Lidzie od niedawna ma własne pomieszczenie, w którym odbyła się pierwsza w tym roku szkolna uroczystość, na którą licznie przybyli rodzice i dziadkowie młodych lidzkich Polaków. Pierwsze święto szkolne, odbywające się we własnych murach stało się okazją do zaprezentowania przez uczniów szkoły swoich talentów artystycznych.

Na zorganizowany z okazji ceremonii ślubowania uczniów koncert złożyły się występy taneczne, recytacja wierszy, popisy wokalne uzdolnionych muzycznie młodych solistów, a także występy działających przy miejscowym oddziale ZPB zespołów – dziecięcego „Młode pokolenie”, oraz zespołu młodzieżowego „Brawo”.

Na uroczystość ślubowania uczniów Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Lidzie z upominkami dla nich przybyli goście z współpracujących z miejscowym oddziałem ZPB instytucji i organizacji. Obecny był m.in. konsul w Konsulacie Generalnym RP w Grodnie Andrzej Raczkowski oraz prezes zarejestrowanej w Warszawie Fundacji Pamięci Historii i Kultury Polskiej na Białorusi Denis Zwonik.

Obaj panowie złożyli uczniom szkoły i gronu pedagogicznemu życzenia z okazji szkolnego święta, a także wręczyli prezenty i upominki.

Uroczystość zakończyła się wspólną modlitwą w intencji pomyślnego rozwoju szkoły i poświęceniem jej pomieszczeń, którego dokonał ks. Jan Gawecki.

Funkcjonujący od niedawna przy Oddziale ZPB w Lidzie ośrodek oświatowy liczy około 70-ciu uczniów.

Irena Biernacka z Lidy

Uroczystość ślubowania uczniów, pobierających naukę języka polskiego w Polskiej Szkole Społecznej, działającej przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, odbyła się w sobotę, 17 listopada. Szkoła w Lidzie od niedawna ma własne pomieszczenie, w którym odbyła się pierwsza w tym roku szkolna uroczystość, na którą

Refleksje po zerwanych mińskich obchodach 100-lecia Niepodległości Polski.

Przed rozpoczęciem uroczystości nic nie wskazywało na to, że dojdzie do prowokacji. Tłumnie przybyli na koncert Polacy spokojnie zajmowali miejsca na sali

Skandaliczne zerwanie przez administratora pomieszczenia w Mińsku obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, zorganizowanych przez miejscowy oddział Związku Polaków na Białorusi to jeden z głównych tematów, omawianych przez mieszkających na Białorusi Polaków.

Większość opinii, wypowiadanych na forach internetowych i w serwisach społecznościowych, sprowadza się do tego, że zerwanie uroczystości, na której był obecny m.in. Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Białorusi Artur Michalski, jest przejawem wrogiego traktowania przez miejscowe władze polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i aktem nieprzyjaznym wobec Państwa Polskiego.

Do zgromadzonych na uroczystości zwrócił się ambasador RP na Białorusi Artur Michalski

O incydencie poinformowaliśmy Państwa wczoraj wieczorem.

Prezes ZPB Andżelika Borys, ambasador RP na Białorusi Artur Michalski i jego zastępca Marcin Wojciechowski są zaskoczeni decyzją administratora sali

Spróbujmy dzisiaj zastanowić się, jak i dlaczego  doszło do incydentu, i jakie on może mieć następstwa?

Oczywiście wypędzenie po pół godzinie z sali kilkuset ludzi, przybyłych na dwugodzinny koncert, może być przejawem zwyklej głupoty i braku odpowiedzialności ze strony administratora pomieszczenia.

Doświadczenie podpowiada jednak, że stanowiska odpowiedzialne (a takie niewątpliwie jest stanowisko każdego administratora) piastują zazwyczaj ludzie odpowiedzialni, działający zgodnie z wytycznymi, które otrzymują od swoich przełożonych.

Przypomnijmy, że  sala, w której rozpoczął się uroczysty koncert, zorganizowany z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, było czwartym pomieszczeniem, po trzech odmowach, które otrzymali w różnych miejscach, próbujący wynająć salę Polacy Mińska.

Administracja sali, którą pierwotnie zarezerwowano jako miejsce zorganizowania uroczystości, mimo tego, że pomieszczenie zostało wynajęte i opłacone zgodnie z przepisami, wycofała zgodę na przeprowadzenie koncertu w ostatniej chwili.

Podobnie zachowali się włodarze dwóch kolejnych pomieszczeń, do których z prośbą o wynajęcie zwrócili się organizatorzy obchodów Święta Niepodległości Polski.

Dopiero administracja czwartego z rzędu pomieszczenia, mogącego pomieścić kilkaset ludzi, pragnących wysłuchać koncert z okazji polskiego święta narodowego, wyraziła zgodę i wpuściła do środka, „koczujący” po białoruskiej stolicy listopadowym wieczorem tłum miejscowych Polaków .

Otwierając drzwi do pomieszczenia odświętnie ubranym ludziom, wśród których byli m.in. polscy dyplomaci i ubrani w sceniczne kostiumy artyści, administracja sali nie mogła nie dostrzec, że nie są to bezdomni, którzy tłumnie przybyli, aby przez pół godziny się ogrzać.

Komu zatem administrator sali otworzył drzwi?

Odświętnie ubrane polskie dzieci z Mińska nie zdążyły zaśpiewać przed licznie przybyłą na koncert publicznością

Być może o tym, kogo wpuścił zorientował się wówczas, kiedy na sali w wykonaniu połączonych chórów Oddziału ZPB w Mińsku zabrzmiał „Mazurek Dąbrowskiego”, inaugurujący uroczystość?

Co do tego, że wpuścił do sali Polaków, odpowiedzialny za pomieszczenie musiał ostatecznie się przekonać, kiedy po hymnie Polski artyści zaśpiewali kilka polskich piosenek patriotycznych.

Jak się zachował administrator, mając już świadomość tego, że gości w swoim obiekcie Polaków? Odpowiedź znamy – zaczął gasić światło i wypraszać obecnych z pomieszczenia, sugerując, że jeżeli się nie podporządkują, to do akcji wkroczy milicja.

Czy zachowanie administratora można interpretować jako działanie, zmierzające do sprowokowania kilkuset ludzi do otwartego protestu, a nawet stawienia oporu milicji, która mogłaby za chwilę wkroczyć?

Właśnie jako prowokację odebrała żądanie administratora sali obecna na uroczystości prezes ZPB Andżelika Borys.

Prezes ZPB Andżelika Borys prosi o niepoddawanie się na prowokację administratora sali, odśpiewanie „Roty” i rozejście się po domach

Pragnąc zapanować nad sytuacją i nie dopuścić do otwartego konfliktu z milicją na tle narodowościowym, liderka polskiej społeczności na Białorusi zabrała głos i zaproponowała zgromadzonym zakończyć uroczystość odśpiewaniem „Roty”, będącej hymnem Związku Polaków na Białorusi, a potem spokojnie opuścić pomieszczenie nie poddając się na prowokacje.

Autorytet Andżeliki Borys okazał się wystarczająco duży, aby zgromadzeni postąpili zgodnie z jej propozycją i spokojnie się rozeszli po domach.

Kiedy już tam dotarli, to przeżyty incydent zaczęli omawiać na forach internetowych i w serwisach społecznościowych.

Proponujemy Państwu zapoznać się z treścią niektórych wpisów, które świadczą o tym, że kolejna prowokacja, wymierzona w polską społeczność na Białorusi, pokojowo manifestującą swoją przynależność narodową, nie przysporzy, delikatnie mówiąc, białoruskim władzom sympatii ze strony mieszkających na Białorusi Polaków, a także Rodaków, mieszkających w Polsce i innych krajach świata:

Czesław (mieszkaniec Mińska): Dzisiaj, podczas uroczystości z okazji 100-lecia odnowienia Niepodległości Polski, moje dzieci powinny były zaśpiewać „Serce w plecaku”, ale Polacy zostali wypędzeni z sali. Udało się tylko odśpiewać „Rotę”. Śpiewałem „Rotę” i płakałem… Zrozumiałem bowiem, że radzieckie czasy, w których Polakom na Kresach nie było łatwo, mogą wrócić w każdej chwili.

Ludmiła (mieszkanka Mińska): A jeszcze tydzień temu (na przyjęciu wydanym przez Ambasadora RP na Białorusi – red.) wiceminister spraw zagranicznych Białorusi Oleg Krawczenko powiedział m.in., że Niepodległość to najwyższe osiągnięcie narodu i, że droga Polaków do Niepodległości nie bywa łatwa. Przypomniał wówczas także o tym, że Białorusini i Polacy to bratnie narody i mają ze sobą dużo wspólnego…  Czy dzisiejszy incydent nie przeczy, słowom, wygłoszonym publicznie przez białoruskiego wiceministra?

Michał (mieszkaniec Mińska): To jest po prostu poza granicami dobra i zła! (…) Dziękuję Związkowi Polaków za to, że ludzie w Mińsku mieli okazję się przekonać – kto jest kim w relacjach polsko-białoruskich, a Polacy z Polski –  mogli zobaczyć, jak wygląda przestrzeganie praw konstytucyjnych białoruskich obywateli. Polacy przetrwali 123 lata zaborów, więc jedną zgniłą sowiecką specsłużbę, także przetrwają.

Maja (urodzona w Mińsku mieszkanka Polski): Smutne to bardzo, ale nie wolno się poddawać i wspaniale, że Pani Andżelika tak ciężko pracuje dla naszej wspólnej Biało-Czerwonej. Mój Tata znał i współpracował z Panią Andżeliką i gdyby żył – na pewno byłby na tych uroczystościach. Gratuluję wszystkim rodakom na Białorusi miłości do Naszej Niepodległej i życzę wytrwałości!!!

 Znadniemna.pl, zdjęcia Anny Worobiowej

Refleksje po zerwanych mińskich obchodach 100-lecia Niepodległości Polski. [caption id="attachment_34792" align="alignnone" width="500"] Przed rozpoczęciem uroczystości nic nie wskazywało na to, że dojdzie do prowokacji. Tłumnie przybyli na koncert Polacy spokojnie zajmowali miejsca na sali[/caption] Skandaliczne zerwanie przez administratora pomieszczenia w Mińsku obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości,

Deputowany z Białorusi, przewodniczący białoruskiej Komisji Parlamentarnej ds. Edukacji, Kultury i Nauki doktor nauk historycznych Igor Marzaliuk opublikował na łamach organu prasowego rządu „SB. Białarus sewodnia” tekst, poświęcony białoruskiej wizji patriotyzmu.

Igor Marzaliuk

Marzaliuk zwraca uwagę na główny problem, przed którym stoi białoruskie społeczeństwo. Według niego jest to fragmentaryczne i rozproszone podejście do historii Białorusi i państwowości kraju.

Uważa on, że jak najszybciej należy rozwijać naukową koncepcję historii narodowej.

Jaka powinna być jej istota?

„Należy zrozumieć i zaakceptować zarówno bohaterski, jak i tragiczny los naszego kraju, nauczyć się słuchać i słyszeć się nawzajem, nie zapominając o najważniejszym – radykalne upolitycznienie przeszłości historycznej jest obarczone poważnymi kataklizmami społecznymi” – pisze Marzaliuk.

Deputowany proponuje zorganizowanie kongresu białoruskich historyków, poprzedzone pracami nad wypracowaniem wspólnych stanowisk.

Ponadto, zdaniem Marzaliuka, istnieje konieczność powołania Instytutu Pamięci Narodowej, które będzie pełnić funkcję „centrum koordynacyjnego i eksperckiego, pozwalającego wyraźnie i stanowczo określić nasze priorytety i obiektywny obraz naszej przeszłości, będzie stale monitorować politykę historyczną naszych sąsiadów i przeciwników i szybko reagować na próby fałszowania i wypaczania historii Białorusi”.

„I oczywiście potrzebujemy nowych podręczników i pomocy do historii Białorusi dla szkolnictwa wyższego. Niestety, takiej syntetycznej, podsumowującej, konkurencyjnej pracy na światowym poziomie dziś nie mamy”- napisał Igor Marzaliuk.

W październiku ubiegłego roku przewodniczący białoruskiej Komisji Parlamentarnej ds. Edukacji, Kultury i Nauki Igor Marzaliuk udzielił wywiadu Radiu Svaboda, w którym oświadczył, że Polska powinna przeprosić za swoje winy wobec Białorusinów.

Igor Marzaliuk stwierdził, że Polska w celu ustanowienia normalnych międzypaństwowych relacji, powinna przeprosić Białoruś za grzechy przeszłości, w tym za zbrodnie Romualda Rajsa „Burego”.

Marzaliuk odniósł się przede wszystkim do tematu czczenia żołnierzy AK na Białorusi. Jego zdaniem jest to sprawa problematyczna.

„Polska wymaga od naszych liderów upamiętniania Armii Krajowej. Gdyby oni zgodnie walczyli z nami przeciw Hitlerowi, to czemu nie. Ale fakty mówią inaczej. Oni plądrowali i niszczyła nasze wsie. Dochodziło do otwartych ludobójstw Litwinów i Białorusinów, na przykład, w obwodzie grodzieńskim” – mówił białoruski parlamentarzysta.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Deputowany z Białorusi, przewodniczący białoruskiej Komisji Parlamentarnej ds. Edukacji, Kultury i Nauki doktor nauk historycznych Igor Marzaliuk opublikował na łamach organu prasowego rządu „SB. Białarus sewodnia” tekst, poświęcony białoruskiej wizji patriotyzmu. [caption id="attachment_34788" align="alignnone" width="480"] Igor Marzaliuk[/caption] Marzaliuk zwraca uwagę na główny problem, przed którym stoi białoruskie

Władze Polski wiedziały o okrutnych represjach z lat 30. wobec Polaków w ZSRS, niestety nic z tą wiedzą nie zrobiły – wynika z badań historyka Roberta Kuśnierza, opublikowanych w książce „Nas, Polaków, nie ma kto bronić”. Panowało dyplomatyczne milczenie – podkreślił badacz.

„Polacy, którzy żyli w Sowietach w latach 30., a więc w czasie, gdy byli prześladowani na masową skalę, byli przekonani, że państwo polskie o nich zapomniało, nie interesowało się nimi, a ich los nikogo nie obchodził. Niestety, badając dokumenty z tego okresu, muszę stwierdzić, że polskie władze nie zrobiły nic, żeby ratować rodaków zza wschodniej granicy. W tej sprawie panowało dyplomatyczne milczenie” – powiedział PAP dr hab. Robert Kuśnierz, sowietolog, znawca dyplomacji i wywiadu wojskowego w II RP, który kieruje Instytutem Historii i Politologii w Akademii Pomorskiej w Słupsku.

Obojętność II Rzeczypospolitej wobec represji stosowanych na masową skalę przez funkcjonariuszy NKWD sięgała najwyższych władz. W styczniu 1938 r., czyli w szczycie masowych represji w ZSRS, w Sejmie odbyła się dyskusja na temat sytuacji Polaków w tym państwie. „Na wystąpienie posła Jana Walewskiego, w którym m.in. poruszył temat przesiedleń Polaków mówiąc, że sytuacja rodaków +pozostaje poniżej cywilizowanych standardów+, Józef Beck odpowiedział, że nie jest to jedyny problem w relacjach polsko-sowieckich i nie ma nadziei na skuteczną akcję dyplomatyczną” – przypomniał Kuśnierz.

Szef MSZ już wcześniej, bo w styczniu 1936 r., przejawiał bierny stosunek do tragicznego losu Polaków na Wschodzie, mówiąc w swoim expose o szykanowaniu rodaków, ale wyłącznie w Czechosłowacji. „O nieporównywalnym wprost traktowaniu mniejszości polskiej przez reżim komunistyczny nie wspomniał ani słowem” – podał historyk.

Mimo, że władze II RP wiedziały o brutalnej przemocy wobec Polaków to jednak nie miały informacji o najgorszym, czyli o masowym mordowaniu Polaków w ramach tzw. operacji polskiej NKWD. W jej wyniku w latach 1937-38 sowieccy funkcjonariusze strzałem w tył głowy zamordowali – według ustaleń IPN – co najmniej 111 tys. Polaków (inne szacunki badaczy mówią nawet o 200 tys. ofiar).

Polacy byli pierwszą grupą ludności w Związku Sowieckim, którą Stalin skazał na zagładę z powodów narodowych. Operacja kosztowała życie niemal jedna piątą wszystkich Polaków, którzy po traktacie ryskim znaleźli się w granicach Związku Sowieckiego.

„Informacje, które dzięki polskim wywiadowcom z placówek dyplomatycznych posiadały władze II Rzeczypospolitej dotyczyły głównie wsadzania do więzień i deportacji. Pamiętajmy, że kulminację zbrodni, czyli operację NKWD, poprzedziły w latach 1935-36 deportacje ludności polskiej, zamieszkałej na Ukrainie i Białorusi. Z graniczących z Polską obwodów polskie rodziny były wysyłane na wschód Ukrainy lub w głąb ZSRS – do Kazachstanu albo na Syberię” – powiedział historyk.

Sytuacja Polaków w państwie bolszewików – jak wynika z dokumentów – nie była jednak priorytetowa dla władz polskich. Świadczy o tym również opracowana latem 1936 r. przez polski MSZ „Instrukcja prawno-konsularna dla urzędów konsularnych RP w ZSRS”. „Polskim konsulom zabroniono kierować się względami humanitarnymi przy rozpatrywaniu spraw repatriacyjnych. W próbujących uciekać z Sowietów przed represjami Polakach widziano tylko zdemoralizowaną warunkami państwa komunistycznego biedotę, której przybycie do Polski było wręcz +szkodliwe i niedopuszczalne+” – wyjaśnił Kuśnierz.

W publikacji Kuśnierza można także przeczytać o analizie szefa wywiadu wojskowego na Wschód kpt. Jerzego Niezbrzyckiego, w którego ocenie Polacy w ZSRS nie mieli „nic i nikogo, co by ich łączyło z Polską”, zarówno pod względem materialnym i uczuciowym. „To z kolei miało świadczyć, że choć dalecy byli od sprzyjania władzy sowieckiej, stawali się jednak rzekomo podatnym gruntem dla komunistycznej propagandy nastawiającej ich negatywnie do +pańskiej+ Polski” – tłumaczył Kuśnierz.

Chlubnym wyjątkiem od reguły był dyplomata Jan Karszo-Siedlewski, który w Związku Sowieckim pracował od 1931 r. – na początku w poselstwie RP w Moskwie, a następnie na Ukrainie. W latach 1932-34 był kierownikiem konsulatu RP w Charkowie, a następnie do końca 1937 r. w Kijowie. „Nie tylko opisywał to, co dzieje się w Sowietach, ale również przekonywał Warszawę, że Polacy na sowieckiej Ukrainie są patriotami, którzy zasługują na pomoc. Mimo że sam był wyznawcą kalwinizmu bronił Kościoła Katolickiego, który wówczas był tam jedyną instytucją scalającą polskość” – powiedział Kuśnierz.

Polski dyplomata nie tylko protestował u sowieckich władz, ale – widząc, że to nic nie daje – w marcu 1935 r. spotkał się z szefem NKWD na Ukrainie Wsewołodem Balickim. Analizując sowieckie państwo Karszo-Siedlewski napisał: „Mamy na Ukrainie do czynienia z wrogiem, który się maskuje, ale faktycznie nas nienawidzi i stara się gdzie może, niszczyć u siebie resztki polskości – z bezceremonialnym chamem, który liczy się jedynie z brutalną siłą”.

Problem stosunku polskich władz II RP wobec sowieckiej przemocy wobec polskiej ludności w latach 30 u. wieku był tematem niedawnego spotkania w IPN w Warszawie. W debacie „Piekło Polaków w Sowietach. Co II RP wiedziała o Operacji Polskiej NKWD 1937-1938?” wziął udział prof. Nikołaj Iwanow – wieloletni badacz historii Polaków w ZSRS i autor książki „Zapomniane ludobójstwo. +Operacja polska 1937-1938+”. „Polska nie zrobiła nic, ale czy mogła coś zrobić? To jest pytanie, na które nie ma odpowiedzi. Raczej skłaniam się ku temu, że nie mogła nic zrobić, dlatego że ambasada, konsulaty polskie wyglądały w latach 30. jak oblężone twierdze. Wysyłanie dyplomatów na wschód było traktowane jak wysyłanie na wojnę” – powiedział Iwanow.

Tytuł książki „Nas, Polaków, nie ma kto bronić” pochodzi z listu Jana Paciórkowskiego z marca 1936 r. do kierownika Konsulatu Generalnego RP w Kijowie. „Panie Konsulu! (…) Obrazy spalili, poniszczyli krzyże, a księży gnoją w tiurmach i my nie mamy prawa się modlić. Wydaje mi się, że jest tu jakaś podłość ze strony naszych polskich przedstawicieli, inaczej być nie może. Pisaliśmy do Moskwy do naszego Ambasadora, który nie odpowiedział na list. Myślimy, że wszyscy się zaprzedaliście i nas, Polaków, nie ma kto bronić” – napisał zrozpaczony Paciórkowski, z którego listem o pomoc można zapoznać się w wydanych właśnie dokumentach.

Inny badany dokument, odsłaniający metody sowieckiej przemocy, to list Juliana Wesołego do żony, napisany z więzienia w Lgowie w lutym 1938 r., czyli w samym szczycie dokonywanych zbrodni na Polakach. „Kasiu. Przede wszystkim trzymaj się mocno i nie choruj, ponieważ jeżeli ciebie nie będzie, to i mi niczego nie trzeba, i nie będzie do kogo i do czego wracać. Napisz do Konsulatu, że zmuszono mnie do napisania oświadczenia, że zostałem zaciągnięty do organizacji szpiegowskiej w 1928 roku podczas wydawania mi paszportu. Trzy doby zmuszali mnie do stania na nogach i nie dawali spać. Opuchły mi nogi, ból nie do wytrzymania, i ja nie wytrzymałem, i napisałem, żeby otrzymać czasową ulgę” – czytamy w liście.

Publikację „Nas, Polaków, nie ma kto bronić” opublikowało Wydawnictwo LTW we współpracy z Fundacją Rodacy ’37.

Poza obszernym komentarzem historycznym autora książka przedstawia 116 dokumentów, które – jak podkreśla Wydawnictwo LTW – dają odpowiedź na następujące pytania: jaką wiedzę polska służba dyplomatyczno-konsularna i wywiad wojskowy miały w sprawie sytuacji mniejszości polskiej w okresie bezprecedensowych represji reżimu z końca lat 30.; jaki był stosunek rządu RP do Polaków w ZSRS; jak zachowywali się przedstawiciele II Rzeczypospolitej na terenie sowieckim w obliczu prześladowania Polaków; jak Polacy w ZSRS postrzegali stosunek do nich ze strony Warszawy.

Znadniemna.pl za Norbert Nowotnik (PAP)

Władze Polski wiedziały o okrutnych represjach z lat 30. wobec Polaków w ZSRS, niestety nic z tą wiedzą nie zrobiły - wynika z badań historyka Roberta Kuśnierza, opublikowanych w książce „Nas, Polaków, nie ma kto bronić”. Panowało dyplomatyczne milczenie - podkreślił badacz. "Polacy, którzy żyli w

Białorusini pokazali, czym jest siła społeczeństwa obywatelskiego. Dzięki pospolitemu ruszeniu obywateli, ruiny zamku w Krewie, gdzie ponad 630 lat temu dokonało się dzieło mające wpływ na dzieje Europy, zostaną odbudowane.

Przypomnijmy, że Krewo to jedno z najważniejszych miejsc w historii Polski, Białorusi, Litwy. W obliczu zagrożenia jakie dla Polski i Litwy stwarzał na przełomie XIV i XV wieku zakon krzyżacki, w murach zamku w roku 1385 podpisano akt Unii Krewskiej, regulujący stosunek Korony Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim, w wyniku rok później Litwę włączono do Królestwa Polskiego.

Rekonstrukcja zamku w Krewie, rozpoczęła się w zeszłym roku pod ścisłym nadzorem historyków z Akademii Nauk Republiki Białoruś. Zderzyli się oni jednak z nieoczekiwanym problemem. Zabrakło kamieni do odbudowy murów i wież.

Kiedy informacja o problemach rekonstruktorów dotarła do działacza społecznego Gleba Labadzenko, zainicjował on w sieci akcję „Kamienie dla Krewa”. Reakcja społeczeństwa była nieoczekiwana. Pewnie wpływ na odzew Białorusinów miał autorytet inicjatora, który jest organizatorem sprawnie działającego od 2014 roku na całej Białorusi cyklu kursów języka białoruskiego dla Białorusinów „Mowynanowa”.

Bez względu na motyw darczyńców, w ciągu tygodnia zebrano środki na 20 ciężarówek tego budulca. Na wezwanie odpowiedzieli też ludzie, którzy własnym transportem przywozili kamienie.

„Za pozyskane fundusze, począwszy od poniedziałku, każdego dnia pod zamek zostanie dowiezione 10-20 ton kamieni. Prawdopodobnie tego wystarczy, aby budowlańcy ukończyli zaplanowany na ten rok zachodni mur, – pisze Labadzenko. – W przyszłym roku przyznano finansowanie państwowe, w którym są środki na kamienie. Ale będziemy trzymać rękę na pulsie na bieżąco – i jeśli to konieczne, znowu się zmobilizujemy. Aby odbudować wszystkie mury zamku, potrzebna jest setki ton kamieni. Dlatego prawdopodobnie, trzeba nam będzie jeszcze się przyłączyć do akcji. Ogólnie rzecz biorąc, to jest siła społeczeństwa obywatelskiego: wczoraj przekazaliśmy pieniądze, a dziś kamienie przyjechały do zamku, i praca poszła dalej! – pisze Labadzenko.

Chętni do przyłączenia się do akcji, mogą skontaktowanie się z Glebem, pisząc na adres: [email protected].

„Kto zechce przywieźć do Krewa kilka głazów – napiszcie, podpowiem skąd wziąć, by z daleka nie wieźć. – Pomyśl tylko: przyjedziesz kiedyś do Krewa, pod odbudowany zamek z wnukami, i opowiesz im: w tych murach są też moje kamienie”.

Zamek budowany jest w znacznym stopniu z kamienia, jego ruiny szczególnie mocno ucierpiały w trakcie I wojny światowej. W jednej ze zrujnowanych wież zamku można zobaczyć wystające zbrojenia żelazne i płyty betonowe. W toku działań wojennych zamek znalazł się we władaniu Niemców. Żeby rozbić nieprzyjaciela, rosyjska artyleria ostrzeliwała zamek. Na czele rosyjskich wojsk na tamtym odcinku frontu stał dowódca zachodniego frontu generał Denikin – w przyszłości słynny dowódca Białej Gwardii.

Zamek w Krewie był poddany pracom konserwatorskim w okresie gdy ziemie te należały do II Rzeczypospolitej.

W dwudziestoleciu międzywojennym, gdy Krewo leżało w granicach Polski, władze polskie rozpoczęły tam prace konserwatorskie.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Białorusini pokazali, czym jest siła społeczeństwa obywatelskiego. Dzięki pospolitemu ruszeniu obywateli, ruiny zamku w Krewie, gdzie ponad 630 lat temu dokonało się dzieło mające wpływ na dzieje Europy, zostaną odbudowane. Przypomnijmy, że Krewo to jedno z najważniejszych miejsc w historii Polski, Białorusi, Litwy. W obliczu zagrożenia

Skip to content