HomeStandard Blog Whole Post (Page 149)

Kolejna, jedenasta już, miesięcznica uwięzienia prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i jej kolegi z zarządu ZPB Andrzeja Poczobuta przez reżim Łukaszenki po raz pierwszy będzie miała wymiar międzynarodowy.

W najbliższą sobotę, 26 lutego, adresatami akcji na rzecz uwolnienia więzionych na Białorusi Polaków staną się rosyjskie placówki w Warszawie, Sydney, Chicago, Berlinie i Gdańsku.

Wszystkie manifestacje rozpoczną się o  godzinie 12:00 miejscowego czasu, a ich uczestnicy zażądają uwolnienia  Polaków, prześladowanych na Białorusi przez reżim Aleksandra Łukaszenki, który jest wspierany przez rosyjskiego przywódcę Wladimira Putina. Stąd wybór miejsc do przeprowadzenia pikiet – placówki rosyjskie.

Międzynarodowy wymiar przypominania o losie Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta w 11. miesięcznicę ich uwięzienia  stał się możliwy za sprawą Fundacji Łączy nas Polska, współpracującej z mieszkającymi w Sopocie redaktorami mediów ZPB. Działaczom Fundacji udało się przekonać  do udziału w szlachetnej idei przypominania o tragicznym losie, więzionych na Białorusi Polaków  środowiska polonijne, zjednoczone wokół Klubów Gazety Polskiej w: Stanach Zjednoczonych Ameryki (Chicago), Australii (Sydney) i  Niemczech (Berlin). Ponadto pikietę na rzecz uwolnienia  Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta zorganizuje w Warszawie stołeczny Klub Gazety Polskiej.

Organizowana przez Fundację Łączy nas Polska pikieta rozpocznie się w najbliższą sobotę o godz. 12:00 przy Konsulacie Generalnym Federacji Rosyjskiej w Gdańsku, który znajduje się  w Gdańsku-Wrzeszczu przy ul. Stefana Batorego 15.

 Obejrzyj wideo zapowiedź wydarzenia:

„Andżelika Borys i Andrzej Poczobut od 11. miesięcy są więzieni przez reżim Łukaszenki za to, że są Polakami. Ci dzielni ludzie płacą ogromną cenę za swoje przywiązanie do polskości i do wolności. Są w więzieniu, bo bronią języka swoich przodków, naszej kultury, chwalebnej historii. Są wiezieni, bo kochają wolność” – czytamy w publikacji, anonsującej obchody 11. miesięcznicy uwięzienia Polaków na Białorusi na stronie Fundacji Łączy nas Polska .

Znadniemna.pl na podstawie polskalaczy.pl

Kolejna, jedenasta już, miesięcznica uwięzienia prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i jej kolegi z zarządu ZPB Andrzeja Poczobuta przez reżim Łukaszenki po raz pierwszy będzie miała wymiar międzynarodowy. W najbliższą sobotę, 26 lutego, adresatami akcji na rzecz uwolnienia więzionych na Białorusi Polaków staną się

Smutne wiadomości dochodzą do nas z Lidy. Dwóch tygodni nie dożył do 94. rocznicy swoich urodzin. Jako znanemu w Lidzie polskiemu patriocie społeczność polska Lidy zadbała, aby trumna  śp. Kazimierza Szukiela w czasie pogrzebu była nakryta biało-czerwoną flagą.

Kazimierz Szukiel urodził się 2 marca 1928 roku w powiecie święciańskim, województwa wileńskiego II Rzeczypospolitej. Do wybuchu II wojny światowej i okupowaniu wschodnich Kresów II Rzeczpospolitej przez  ZSRR 11-letni Kazik ukończył 4 klasy szkoły powszechnej.

Po tym, kiedy Hitler w 1941 roku zaatakował swojego sojusznika Stalina trzynastoletni wówczas Kazik zauważył, że jego starszy brat zaczął znikać z domu na dłuższe chwile. Okazało się, że przystąpił do polskiej konspiracji zbrojnej, która z czasem przekształciła się w Armię Krajową. W Armii Krajowej brat Kazimierza pełnił funkcję łącznika, a mały Kazik często pomagał mu w doręczaniu wiadomości uczestnikom siatki konspiracyjnej.

Przynależność braci Szukielów do AK nie została wykryta, ani przez Niemców, ani przez Sowietów po wypędzeniu przez tych drugich niemieckiego okupanta w 1944 roku. Kazimierz tymczasem dorastał do wieku poborowego. Władze sowieckie ludność z zajętych terenów polskich traktowały jednak z nieufnością i zamiast do Armii Czerwonej kierowały młodych mężczyzn w wieku poborowym na roboty przymusowe.

Kazimierz Szukiel trafił do kopalni węgla na Donbasie. Nie pracował tam jednak długo i uciekł. Został schwytany i postawiony przed sądem za uchylanie się od odbywania służby wojskowej. Wyrok sądu brzmiał: 5 lat łagrów. Z nich Kazimierz Szukiel odsiedział półtora roku, pracując przy wyrębie lasu, na tartaku i wykonując inne prace. Więzienna wędrówka zaprowadziła Kazimierza Szukiela aż do Kazachstanu, skąd po wypuszczeniu z więzienia wrócił on do rodzinnych stron, które zostały już zupełnie opanowane przez nową władzę, a mieszkańcy zostali zapędzeni do kołchozów.

Kazimierz Szukiel zauważył, że wielu z jego znajomych przestało przyznawać się do polskiej narodowości i zaczęło mówić o sobie, jako o Białorusinach. Urzędnicy sowieccy zapisali jako Białorusina także Kazimierza Szukiela. Na nic się zdały protesty, że czuje się Polakiem, a polskie pochodzenie potwierdza m.in. świadectwo urodzenia, w którym oboje rodzice są zapisani jako Polacy. Kazimierz Szukiel walczył z sowieckimi urzędami o wpisanie do paszportu narodowości polskiej do 1958 roku. Skutecznie.

Po upadku  władzy ludowej w Polsce i rozpadzie ZSRR 63-letni emeryt Kazimierz Szukiel poinformował o swoich przygodach wojennych, związanych z pomaganiem Armii Krajowej oraz o  więziennej tułaczce odpowiednie urzędy w odrodzonej demokratycznej Polsce. Zostało mu przyznane prawo do otrzymywania świadczeń sybirackich, a sam Kazimierz Szukiel wstąpił do działającego przy Związku Polaków na Białorusi  Stowarzyszenia Polaków – Ofiar Represji Politycznych (Sybiraków).

Jako działacz ZPB i Sybirak Kazimierz Szukiel brał aktywny udział w życiu Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie. Był też aktywny, jako członek katolickiej wspólnoty parafialnej, w której udzielał się przez wiele lat śpiewając  w kościelnym chórze.

W ostatnich latach  życia Kazimierz Szukiel mógł poruszać się tylko o kulach. Tym nie mniej starał się  być obecny na większości uroczystości poświęconych upamiętnianiu Sybiraków i żołnierzy Armii Krajowej.

O drodze życiowej  śp. Kazimierza Szukiela wiemy z jego własnych wspomnień, którymi się podzielił m.in. w maju 2014 roku podczas pobytu w Ośrodku Wypoczynkowo-Rekreacyjnym „Skowronek” w Głuchołazach na Opolszczyźnie.

17 lutego 2022 roku serce Kazimierza Szukiela, działacza miejscowego oddziału ZPB, znanego w Lidzie polskiego patrioty, przestało bić…

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl

Smutne wiadomości dochodzą do nas z Lidy. Dwóch tygodni nie dożył do 94. rocznicy swoich urodzin. Jako znanemu w Lidzie polskiemu patriocie społeczność polska Lidy zadbała, aby trumna  śp. Kazimierza Szukiela w czasie pogrzebu była nakryta biało-czerwoną flagą. Kazimierz Szukiel urodził się 2 marca 1928 roku

Minister spraw zagranicznych Białorusi Władimir Makiej tłumaczy, dlaczego reżim w Mińsku więzi liderów Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta i Andżelikę Borys. Jak przekonywał na konferencji prasowej, władze białoruskie chciały uwolnić Polaków, ale zawiniła Polska.

Andżelika Borys, przewodnicząca zdelegalizowanej przez reżim organizacji Polaków z Białorusi, i szef Rady Naczelnej ZPB, dziennikarz Andrzej Poczobut, od 25 marca 2021 roku przebywają w więzieniu. Są oskarżeni o „podżeganie do waśni na tle narodowościowym” i „rehabilitację nazizmu”. Przetrzymywani są w areszcie śledczym w Żodzino, gdzie panują nieznośne warunki.

Jak powiedział 16 lutego na konferencji prasowej Makiej, dotarły do niego niepokojące sygnały o stanie zdrowia uwięzionych Polaków, ale organy ścigania zapewniły go, że zdrowie Borys i Poczobuta nie jest zagrożone.

Odnosząc się do kwestii uwolnienia liderów polskiej mniejszości, minister oświadczył, że na istniały pewne umowy na lini służb specjalnych dotyczące przedstawicieli mniejszości polskiej, zatrzymanych za rzekome naruszenie prawa.

Szef białoruskiego MSZ przypomniał, że zwolniono trzy kobiety – Irenę Biernacką, Annę Paniszewą, Marię Tiszkowską, i były plany, że w ten sam sposób zapadnie decyzja o losach Borys i Poczobuta.

„Jednak strona polska postanowiła wykorzystać to jako okazję informacyjną i szeroko reklamowała w mediach uwolnienie tych osób i starała się to wykorzystać dla swoich celów ideowych” – powiedział szef białoruskiej dyplomacji.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/svaboda.org

Minister spraw zagranicznych Białorusi Władimir Makiej tłumaczy, dlaczego reżim w Mińsku więzi liderów Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta i Andżelikę Borys. Jak przekonywał na konferencji prasowej, władze białoruskie chciały uwolnić Polaków, ale zawiniła Polska. Andżelika Borys, przewodnicząca zdelegalizowanej przez reżim organizacji Polaków z Białorusi, i

Protokół o popełnieniu wykroczenia administracyjnego, polegającego na nielegalnej organizacji w Grodnie imprezy dla słuchaczy działającego przy ZPB Uniwersytetu Trzeciego Wieku, spisali przeciwko wiceprezes ZPB Renacie Dziemiańczuk grodzieńscy milicjanci, którzy dzisiaj porwali polską działaczkę spod klatki schodowej bloku, w którym mieszka.

O zatrzymaniu  wiceprezes ZPB zaalarmowali nas działacze ZPB z Grodna. Oni też poinformowali o wypuszczeniu Renaty Dziemiańczuk i o tym, że teraz grozi jej rozprawa sądowa albo za organizację jeszcze jesienią ubiegłego roku dla seniorów z ZPB gry intelektualnej pt. „Co? Gdzie? Kiedy?”, albo za prowadzenie działalności, jako organizacja, niemająca państwowej rejestracji.

Mamy też dobrą wiadomość, dotyczącą działacza ZPB z Mołodeczna Aleksandra Kapuckiego. Wypuszczono go dzisiaj z aresztu administracyjnego w Mołodecznie po 60-ciu dniach odsiadki.

Zakładnikami reżimu Łukaszenki wciąż pozostają więzieni od prawie jedenastu miesięcy i przebywający w więzieniu śledczym w Żodzinie prezes ZPB Andżelika Borys i jej kolega z Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut.

Znadniemna.pl

Protokół o popełnieniu wykroczenia administracyjnego, polegającego na nielegalnej organizacji w Grodnie imprezy dla słuchaczy działającego przy ZPB Uniwersytetu Trzeciego Wieku, spisali przeciwko wiceprezes ZPB Renacie Dziemiańczuk grodzieńscy milicjanci, którzy dzisiaj porwali polską działaczkę spod klatki schodowej bloku, w którym mieszka. O zatrzymaniu  wiceprezes ZPB zaalarmowali nas

Wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Renata Dziemiańczuk została schwytana w Grodnie przez funkcjonariuszy nieznanej formacji mundurowej.

W tej chwili Renata Dziemiańczuk jest czwartym, ze znanych nam działaczy ZPB, znajdującym się w niewoli Łukaszenki obok więzionych od prawie 11 miesięcy prezes ZPB Andżeliki Borys i członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta oraz przetrzymywanego od grudnia minionego roku w areszcie administracyjnym Mołodeczna działacza miejscowego Oddziału ZPB Aleksandra Kapuckiego.

Według naocznych świadków zatrzymania Renaty Dziemiańczuk, wśród których byli działacze ZPB, wiceprezes organizacji została schwytana dzisiaj ok. godz. 18:300 czasu białoruskiego przy klatce schodowej bloku, w którym mieszka. Zatrzymania dokonywali mężczyźni, ubrani w mundury bliżej nieznanej formacji mundurowej, którzy wciągnęli polską działaczkę do nieoznakowanego busa.

 Znadniemna.pl

Wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Renata Dziemiańczuk została schwytana w Grodnie przez funkcjonariuszy nieznanej formacji mundurowej. W tej chwili Renata Dziemiańczuk jest czwartym, ze znanych nam działaczy ZPB, znajdującym się w niewoli Łukaszenki obok więzionych od prawie 11 miesięcy prezes ZPB Andżeliki Borys i członka Zarządu

Papierowe, kartonowe, styropianowe serduszka z cytatami na temat miłości, adresowanymi więzionym przez reżim Aleksandra Łukaszenkę liderom polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andżelice Borys, Andrzejowi Poczobutowi oraz innym więźniom politycznym na Białorusi…

Takie walentynki robili swoimi rękami do obchodzonego dzisiaj Święta Zakochanych polskie dzieci i młodzież z Lidy, a także wszyscy chętni, którzy dowiedzieli się o akcji walentynkowej, zainicjowanej przez członkinię Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi Irenę Biernacką.

Wśród skrzydlatych fraz poświęconych miłości, które na walentynkach  zamieścili ich autorzy przeważają cytaty polskich świętych i błogosławionych męczenników Kościoła Katolickiego, m.in. św. Jana Pawła II, św. Faustyny Kowalskiej i bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

Trafiają się też sentencje wypowiedziane, napisane, bądź wyśpiewane przez literatów, działaczy społecznych, myślicieli oraz muzyków, m.in. Adama Mickiewicza, Alberta Camusa, czy popularny w latach 80. minionego stulecia polski zespół rockowy Chłopcy z Placu Broni.

Wszystkie wykonane w ramach akcji walentynkowej serduszka zostały przez ich autorów włożone do kopert i wysłane do wybranych więźniów politycznych, których aktualne adresy znajdziecie Państwo pod NINIEJSZYM LINKIEM.

Wybrane walentynki, wykonane w ramach akcji na rzecz więźniów politycznych:

Znadniemna.pl

Papierowe, kartonowe, styropianowe serduszka z cytatami na temat miłości, adresowanymi więzionym przez reżim Aleksandra Łukaszenkę liderom polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andżelice Borys, Andrzejowi Poczobutowi oraz innym więźniom politycznym na Białorusi

Kwiaty i płonące znicze pojawiły się 2 lutego na Cmentarzu Lotników w Lidzie – na symbolicznym grobie  ppor. Jerzego Bokłażca, dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej i zastępcy legendarnego akowskiego dowódcy ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”.

Na drugi dzień lutego przypadła 77. rocznica publicznej kaźni przez powieszenie polskiego patrioty, syna Ziemi Lidzkiej Jerzego Bokłażca, który jako młody człowiek po wybuchu II wojny światowej przystąpił do polskiej konspiracji, aby zostać żołnierzem Armii Krajowej przyjąć pseudonim „Pazurkiewicz” i wraz z legendarnym ppor. Czesławem Zajączkowskim „Ragnerem” organizować pod Lidą w okolicach kolonii Falkowicze oddział partyzancki, który latem 1944 roku, przed wymarszem na Wilno w ramach operacji „Ostra Brama”, osiągnął siłę batalionu i stał się mocną jednostką, podległą dowództwu 77. Pułku Piechoty AK.

Dowodzonemu przez „Ragnera” IV Batalionowi 77. Pułku Piechoty AK, w którym Jerzy Bokłażec dowodził jedną z kompanii, nie było pisane dotrzeć do Wilna. W czasie marszu jednostka została rozproszona przez przeważające wojska  sowieckie, intensywnie zajmujące tereny Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej, wobec czego „Ragner” z „Pazurkiewiczem” postanowili wracać do lidzkich lasów, aby podjąć walkę zbrojną z nowym okupantem.

W walce tej chodziło głównie o obronę sterroryzowanych przez Sowietów mieszkańców polskich wsi. Nękana przez polskich partyzantów nowa władza okupacyjna nie miała spokoju ani w dzień ani w nocy, co powodowało ciągłe obławy i zasadzki rozstawiane na akowców przez speców z NKWD, SMIERSZ-a i innych sowieckich formacji zbrojnych, powołanych do walki z ludnością sprzeciwiającą się instalowaniu na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną sowieckiej władzy.

W grudniu 1944 roku w okolicach chutoru Jeremicze pod Niecieczą został osaczony i poległ  w boju dowódca IV Batalionu, ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. W tym samym czasie NKWD wpadło na trop „Pazurkiewicza”. Został okrążony w domu teściów, w Filukowiczach koło Taboły. Usiłował bronić się, ale ze względu na bezpieczeństwo rodziny (u teściów gościła jego żona wraz z dzieckiem) zaniechał tego i się poddał.

Osadzony został w więzieniu w Lidzie, aby 2 lutego 1945 roku zostać straconym poprzez powieszenie na oczach spędzonych przez Sowietów mieszkańców Lidy, którzy oglądając śmierć swojego obrońcy mieli się przekonać, iż sprzeciw wobec nowej władzy jest bezsensowny.

Młode lidzianki palą znicze na symbolicznym grobie Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza”

Tablica na symbolicznym grobie ppor. Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza” na Cmentarzu Lotników w Lidzie

Cmentarz Lotników w Lidzie – luty 2022 rok

Cmentarz Lotników w Lidzie – luty 2022 rok

Oto, jak na podstawie wspomnień naocznych świadków egzekucji opisali tę scenę lidzcy krajoznawcy Aleksander Kołyszko i śp. Aleksander Siemionow:

Streszczenie wspomnień, opracowane przez śp. Aleksandra Siemionowa:

„Sowieci uczynili wszystko, by lidzianie dowiedzieli się o kaźni i byli obecni na niej. Miała mieć ona efekt propagandowy – bolszewicy chcieli złamać opór lidzkich Polaków którzy mieli zrozumieć, kto jest teraz panem i nowym gospodarzem na Ziemi Lidzkiej. Szubienica została postawiona prawie w samym centrum miasta – na skrzyżowaniu ulic 3-go Maja i Ks. Falkowskiego (obecne ulice Łomonosowa i Leninskaja). Mieszkańcy Lidy od rana zbierali się w pobliżu szubienicy. O godzinie dziesiątej pojawili się NKWD-ziści z psami, którzy otoczyli cały teren. Przybyło również wielu żołnierzy i milicjantów. Ogółem, zgromadziło się blisko 1500 osób. Ludzie wiedzieli, że w tłumie znajdują się agenci NKWD, dlatego też przykładając palec do ust, zwracali uwagę znajomym, by milczeli. O godzinie jedenastej, pod szubienicę podjechała ciężarówka. Stał na niej w otoczeniu funkcjonariuszy NKWD Jerzy Bokłażec. Był w swoim polskim mundurze, bez czapki. Zmarnowana twarz, zsiniała dodatkowo od mrozu. Samochód podjechał pod samą szubienicę. Wszedł na niego sędzia wojskowy i odczytał wyrok. W tym czasie kaci trzymali pod ręce oskarżonego. Władze sowieckie zarzucały „Pazurkiewiczowi” współpracę z Niemcami i walkę przeciwko nowej władzy. Zarzucanie Bokłażcowi działalności agenturalnej było oczywistym kłamstwem. Po odczytaniu wyroku, gdy zaczęto mu zakładać na szyję sznur, spojrzał z pogardą na katów, wyprężył się i krzyknął: „Niech żyje Polska!”. Słowa „Polska” już nie dokończył. Jeden z katów uderzył go w twarz, a drugi wybił stołek, na którym stał „Pazurkiewicz”. Jerzy Bokłażec zawisł na szubienicy. Ludzie bezsilnie płakali, żegnali się i szeptali słowa modlitwy. Stało się to w dniu 2 lutego 1945 r., w święto Matki Boskiej Gromnicznej.

Po pewnym czasie NKWD-ziści odeszli, pozostawiając jednego strażnika. Ludzie podeszli bliżej szubienicy. Był wśród nich jeden z żołnierzy „Pazurkiewicza”, kapral Jan Szurmiej – „Struś”. Dłonią objął but swojego dowódcy. Tak samo pożegnali się z nim inni jego podkomendni, którzy wiedząc o kaźni swojego dowódcy, przyszli pożegnać się. Jerzy Bokłażec z pewnością widział ich w tłumie, stojąc na ciężarówce pod szubienicą. Oprócz „Niech żyje Pol…” nie mógł nic im powiedzieć na pożegnanie.

Nocą, Sowieci zdjęli z powieszonego buty. Szubienica z ciałem „Pazurkiewicza” stała w centrum Lidy przez trzy dni. Potem, zwłoki zdjęto i spalono. Gdzie zakopano szczątki Jerzego Bokłażca, nie wiadomo do dzisiaj. Obawiam się, że już nigdy tego nie dowiemy się. Mimo, że nie znamy grobu naszego krajana, pozostaje on w naszych sercach i pamięci”.

Lidzianin, Mieczysław Pujdak, w czasie wojny również żołnierz AK, noszący pseudonim „Krak”, poświęcił ppor. Jerzemu Bakłażcowi „Pazurkiewiczowi” jeden ze swoich wierszy:

Pokazano Go jeszcze ludowi przed kaźnią,

Pokazano Go miastu, znajomym ulicom,

Gdy wstępował na deski odważnie,

Wtedy patrzy na sznur szubienicy.

 

Widział w gruzach, rozwalone domy,

Widział ludzi w smutku pogrążonych.

Jak bandytę żołnierza sądzono,

Lecz jak Polak postanowi skonać.

 

Nie drgnął, czując, jak powróz oplata

Szyję, która nigdy się nie zgięła

Przed najeźdźcą i wykrzyknął światu

Słowa: „Jeszcze Polska nie zginęła!”

 

Zakołysał się trup Bohatera,

Który nie legł w otwartej potyczce,

Lecz podstępnie schwytany umiera

Nad deskami zwykłej szubienicy.

Streszczenie wspomnienia, opracowanego przez Aleksandra Kołyszkę:

Stracenie „Pazurkiewicza”

(Wspomnienie pani Łucji Boboryk)

„Był to luty, Gromnica, czwartek – dzień targowy w Lidzie. Mama wraz z sąsiadem pojechała  do Lidy sprzedać cielaka. Przyjeżdżają do miasta, a tu ulice pełne Sowietów, łapunów (pewnie  chodzi o tajniaków, którzy wyłapywali w tłumie podejrzane osoby – red.), jak ich u nas nazywali.

Nie pozwolili im dojechać do rynku. Mama zsiadła z sań i pomyślała, że albo odbiorą cielaka, albo zabiorą konia. Nie wiadomo co się dzieje. Kazano im iść na rynek. Przychodzi mama z sąsiadem na rynek, a tu moc ludu i taka cisza. Nikt nie rozmawia i nic się nie sprzedaje. Jedna kobieta powiedziała po polsku „Będą wieszać naszych partyzantów”. Patrzy mama, a dalej szubienica stoi, niejedna, a trzy. Zaraz też podjechał wielki czarny samochód i przywiózł trzech chłopców. Wszyscy młodzi, wygoleni, czyściutcy. NKWD-ziści gadali, każdy co chciał. Mówili, że ten „Pazurkiewicz” dużo szkody dla Sowietów zrobił i dlatego musi być powieszony. Ludzie milczeli, kobiety płakały, mężczyźni palili, kto co miał, wszyscy patrzyli w ziemię. A na samochodzie-platformie stało trzech młodych mężczyzn. Dwóch jednak NKWD-ziści zabrali, został tylko „Pazurkiewicz”. Miał związane z tyłu ręce. Odczytali wyrok, że został skazany na powieszenie. Włożyli linę na szyję i powiedzieli, że może powiedzieć ostatnie zdanie. I ten bardzo ładny, przystojny mężczyzna, mający 24-25 lat, krzyknął nie więcej jak: „Niech żyje Polska i Umieram za nią!” Maszyna ruszyła, a on zawisł. Widok był straszny.

Dla wielu to było, jak ukrzyżowanie Pana Jezusa. Biedny, miał ciężką śmierć, bo długo męczył się, nie od razu skonał. Kręcił się w kółko, nogi to podkurczał, to wyprostowywał. Miał czyściutkie skarpetki, bielutki sweterek. Czy to tylko jej się tak zdawało, że tak długo żył. Kilka razy zamykała oczy, modliła się, a on ciągle żył i żył… Gdy skonał, rozkazano wszystkim się rozejść.

Mama wróciła do domu bardzo zdenerwowana. Cały dzień płakała i opowiadała mi, nie mogła zapomnieć o tym strasznym dniu do końca życia. Sama pamiętam każdy szczegół jej opowiadania, jakbym sama tam była.

Tej samej nocy powieszono dziesięciu sowietów (tak mówili ludzie) i na każdym pozostawiono taki napis „Za Pazurkiewicza. Jeżeli będziecie wieszać naszych, to za jednego naszego będzie zawsze dziesięciu waszych. Nas jest więcej. Nie będą Sowieci wieszać Polaków, jak Niemcy Żydów”. Chociaż na rynku mówiono, że w następny czwartek będą wieszać drugiego, a w kolejny trzeciego, to jednak „Pazurkiewicz” był jedynym, którego Sowieci stracili publicznie w Lidzie.”

 Znadniemna.pl

Kwiaty i płonące znicze pojawiły się 2 lutego na Cmentarzu Lotników w Lidzie - na symbolicznym grobie  ppor. Jerzego Bokłażca, dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej i zastępcy legendarnego akowskiego dowódcy ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”. Na drugi dzień lutego przypadła 77. rocznica

W Białymstoku biegacze po raz czwarty, pięciokilometrowym biegiem uczcili pamięć polskich obywateli wywiezionych na Sybir. Na starcie stanęło ponad 600 osób.

Ponad 80 lat temu, 10 lutego 1940 roku, doszło do pierwszej z czterech masowych deportacji przeprowadzonych przez władze sowieckie, podczas których wywieziono na Sybir setki tysięcy obywateli polskich. Ku czci ofiar tych wydarzeń Muzeum Pamięci Sybiru i Fundacja Białystok Biega już po raz czwarty zorganizowały Bieg Pamięci Sybiru.

Przemawia prof. dr hab. Wojciech Śleszyński, dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru

W sobotę (12.02), o godzinie 17.00, z placu manewrowego 18. Białostockiego Pułku Rozpoznawczego, ruszyła pierwsza grupa biegaczy.

Na liczącej 5 km trasie biegnącej przez Las Solnicki, na uczestników wydarzenia czekały efekty wizualne, świetlne i dźwiękowe.

Ci, którzy nie uczestniczyli w biegu stacjonarnym, od 12 do 28 lutego mogą wziąć udział w biegu wirtualnym. Szczegóły, w tym informator uczestnika, mapa z trasą biegu, dostępne są na stronie www.biegpamiecisybiru.pl

  1. Zasady biegu wirtualnego

Chcesz wziąć udział w Wirtualnym Biegu Pamięci Sybiru, ale nie wiesz jakie są zasady? A może się wahasz, bo nie jesteś pewien, czy dasz radę pokonać wymagany dystans?

Właśnie teraz rozwiejemy wszystkie wątpliwości!

Wirtualny Bieg Pamięci Sybiru jest dla każdego, kto chce w aktywny, zdrowy i sportowy sposób uczcić pamięć Sybiraków. Bez względu na to czy biegasz, czy nie – możesz śmiało dołączyć!

  1. Po pierwsze musisz zarejestrować się do wydarzenia.
  2. Wyzwanie trwa od 12 aż do 28 lutego i w tym czasie możesz biegać lub maszerować dowolną ilość razy! Możesz pokonać dystans raz, dwa razy, a nawet codziennie. To zależy tylko od Ciebie.
  3. Jednorazowo pokonaj dystans minimum 5 km. Górnej granicy nie ma. Nie martw się, że nie dasz rady! Tutaj nie ma limitu czasu. Możesz swój dystans przebiec lub przemaszerować – to zależy wyłącznie od Ciebie!
  4. Aby ułatwić sobie zadanie, zaplanuj wcześniej trasę swojego biegu / marszu.
  5. Swoją aktywność zarejestruj na smartphonie lub zegarku (tak, abyśmy widzieli pokonany dystans i czas).
  6. Pamiętaj, aby wysłać do nas swój wynik.

Proste prawda?

Możesz biegać i maszerować w dowolnym miejscu na świecie! Dołącz do Biegu !

Znadniemna.pl za poranny.pl/ fot.: Wojciech Wojtkielewicz

W Białymstoku biegacze po raz czwarty, pięciokilometrowym biegiem uczcili pamięć polskich obywateli wywiezionych na Sybir. Na starcie stanęło ponad 600 osób. Ponad 80 lat temu, 10 lutego 1940 roku, doszło do pierwszej z czterech masowych deportacji przeprowadzonych przez władze sowieckie, podczas których wywieziono na Sybir setki

Gimnazjum nr 6 w Grodnie nosi teraz imię Feliksa Dzierżyńskiego. Informację o tym poinformował państwowy kanał Grodno Plus.

Żaden Polak nie przyczynił się do śmierci tylu ludzi, co „Krwawy Feliks”. Był synonimem bolszewickiego terroru, który stworzył najbardziej złowrogą formację na świecie. Jego tajna policja polityczna — Wszechrosyjską Nadzwyczajna Komisja do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, potocznie zwaną CzeKą, ma na sumieniu miliony ludzkich istnień, w tym Białorusinów.

Ale reżim Łukaszenki nie widzi w tym problemu. Dziś pomniki Feliksa Dzierżyńskiego rozsiane są po całej Białorusi. W stolicy kraju góruje na centralnym skwerze przed budynkiem KGB.

Gimnazjum nr 6 w Grodnie nazwano właśnie na cześć Feliksa Dzierżyńskiego. Przy wejściu do gimnazjum wzniesiono popiersie organizatora „czerwonego terroru”.

Białoruskie media zwracają uwagę, że podobnych przypadków będzie teraz na Białorusi więcej, bo „szkoły, gimnazja i licea od czterech miesięcy pracują nad koncepcją nazwania i stworzenia własnej, wyróżniającej się marki”.

Feliks Dzierżyński, to polski szlachcic, pochodzący z dzisiejszego rejonu Wołożyńskiego, znany jest jako rosyjski rewolucjonista i sowiecki mąż stanu, założyciel CzeKA, szczerze nienawidzący Rosjan, który wymordował ich miliony, zdziesiątkował całą rosyjską inteligencję. Jest jednym z twórców i przywódców krwawego Czerwonego Terroru, który rozwinął się podczas rosyjskiej wojny domowej. Liczbę jego ofiar szacuje się na 1,2-2 mln osób.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/nashaniva.com

Gimnazjum nr 6 w Grodnie nosi teraz imię Feliksa Dzierżyńskiego. Informację o tym poinformował państwowy kanał Grodno Plus. Żaden Polak nie przyczynił się do śmierci tylu ludzi, co „Krwawy Feliks”. Był synonimem bolszewickiego terroru, który stworzył najbardziej złowrogą formację na świecie. Jego tajna policja polityczna —

80 lat temu, 14 lutego 1942 r., Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz o przekształceniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. AK jest uważana za najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej przez Niemców Europie. Latem 1944 r. jej struktury liczyły ok. 400 tys. żołnierzy.

Armia Krajowa była kontynuacją zawiązanej w nocy z 26 na 27 września 1939 r. przez grupę wyższych rangą oficerów z gen. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim, przy współudziale prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, konspiracyjnej organizacji Służba Zwycięstwu Polski. Stała się ona zalążkiem struktur cywilnych i wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego.

Utworzona 27 września 1939 r. SZP została przekształcona najpierw w 1940 r. w Związek Walki Zbrojnej, a następnie rozkazem Naczelnego Wodza w Armię Krajową, w której skład weszło ok. 200 organizacji wojskowych, zarówno spod okupacji niemieckiej, jak i sowieckiej.

Decyzja o powstaniu AK była podyktowana koniecznością scalenia polskich konspiracyjnych oddziałów zbrojnych i podporządkowania ich rządowi RP w Londynie, któremu podlegały Siły Zbrojne RP. W zamierzeniach rządu miała być organizacją ogólnonarodową, ponadpartyjną, a jej Komendant Główny jedynym, upełnomocnionym przez rząd dowódcą krajowej siły zbrojnej. Głównym zadaniem AK było prowadzenie walki o odzyskanie niepodległości przez organizowanie i prowadzenie samoobrony oraz przygotowanie armii podziemnej na okres powstania, które miało wybuchnąć na ziemiach polskich w okresie militarnego załamania Niemiec.

Formalna zmiana nazwy nie oznaczała, że przez kolejne dwa lata Armia Krajowa ujawniała się i używała oficjalnie swojej nowej nazwy; zastępowano ją kryptonimem PZP, stosowanym od kwietnia 1942 aż do maja 1944 r. Dopiero w czasie realizacji planu „Burza” i nadawania ujawniającym się oddziałom podziemnej armii nazw dywizji i pułków Wojska Polskiego z 1939 r. zaczęto używać określenia Armia Krajowa.

W prasie podziemnej i codziennym działaniu mówiono o „Polsce Walczącej” lub „Polsce podziemnej”. O tym, jak należy rozumieć te pojęcia, pisał autor „Kamieni na szaniec”, szef Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Warszawskiego AK Aleksander Kamiński, w „Biuletynie Informacyjnym” z września 1943 r.: „W walce jest dziś drukarz tajnej drukarni i młody chłopak wiejski wywieziony do Niemiec na roboty, i matka jedynego syna męczonego w kaźni obozowej: w walce jest łączniczka niosąca pocztę i chłop zamojski niszczony w dziki sposób; w walce jest uczestnik akcji bojowej, w walce jest wreszcie żona rezerwisty w niewoli, która bohatersko zmaga się o byt swoich dzieci. Polska Walcząca – to my wszyscy”. Żołnierzami Armii Krajowej byli zaś ci, którzy składali przysięgę na „wierność Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza”. Jej rotę ustalono ostatecznie w grudniu 1942 r. Padające w niej sformułowania miały na celu podkreślenie, że Armia Krajowa jest działającą w kraju integralną częścią Sił Zbrojnych. „Przyjmuję cię w szeregi Armii Polskiej walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny” – stwierdzał przyjmujący przysięgę.

Gen. Stefan Rowecki ps. Grot, pierwszy dowódca Armii Krajowej. Fot. PAP-CAF

Kolejnymi dowódcami AK byli generałowie: Stefan Rowecki ps. Grot – do 30 czerwca 1943, Tadeusz Komorowski ps. Bór – do 2 października 1944, Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek – do 19 stycznia 1945 r. Dwóch spośród trzech dowódców Armii Krajowej za swoją działalność zapłaciło najwyższą cenę. 30 czerwca 1943 r. na skutek zdrady został aresztowany gen. Rowecki. Następnie przewieziono go do Berlina, gdzie odrzucił niemiecką propozycję współdziałania. W połowie lipca 1943 r. umieszczono go w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen w budynku dla ważnych więźniów. Dokładne okoliczności jego śmierci i miejsce pochówku do dziś nie są znane. Prawdopodobnie został zamordowany w sierpniu 1944 r., tuż po otrzymaniu przez władze niemieckie informacji o wybuchu powstania w Warszawie.

27 marca 1945 r. gen. Okulicki został podstępnie aresztowany przez drugiego z okupantów. Wraz z nim Sowieci aresztowali piętnastu innych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Zatrzymanych działaczy podziemia niepodległościowego przewieziono do Moskwy, a następnie, 21 czerwca 1945 r., osądzono w tzw. procesie szesnastu przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRS. Gen. Okulicki został skazany na dziesięć lat więzienia; zmarł półtora roku po procesie, 24 grudnia 1946 r., na Łubiance.

Komendant Główny AK podlegał Naczelnemu Wodzowi Polskich Sił Zbrojnych. Organem dowodzenia AK była Komenda Główna (KG), w której skład wchodziły oddziały, piony organizacyjne i samodzielne służby – oddziały: I Organizacyjny, II Informacyjno-Wywiadowczy, III Operacyjno-Szkoleniowy, IV Kwatermistrzostwa, V Łączności Operacyjnej, VI Biura Informacji i Propagandy oraz VII Finansów i Kontroli, a także Kierownictwo Dywersji.

Terenowa struktura organizacyjna AK odpowiadała zasadniczo przedwojennemu podziałowi administracyjnemu kraju. Na terenie województw tworzono okręgi, w powiatach – obwody, w gminie lub kilku gminach – placówki. Tworzone były także obszary będące jednostkami strukturalnymi, obejmującymi kilka okręgów. Na początku 1944 r. Komendzie Głównej AK podlegały 4 obszary i 8 samodzielnych okręgów. W skład AK wchodziły też jednostki strukturalne, działające poza granicami kraju: Samodzielny Wydział ds. Kraju Sztabu Naczelnego Wodza, tzw. Oddział VI, oraz Oddziały AK na Węgrzech („Liszt”) i w Niemczech (Komenda Okręgu Berlin „Blok”).

AK od początku była organizacją masową, zwiększającą szeregi przez werbunek ochotników i kontynuowanie akcji scaleniowej, rozpoczętej przez Związek Walki Zbrojnej. W latach 1940–1944 do ZWZ i AK przystąpiły m.in. Tajna Armia Polska, Polska Organizacja Zbrojna „Znak”, Gwardia Ludowa PPS-WRN, Tajna Organizacja Wojskowa, Konfederacja Zbrojna, Socjalistyczna Organizacja Bojowa, Polski Związek Wolności oraz częściowo Narodowa Organizacja Wojskowa, Bataliony Chłopskie i Narodowe Siły Zbrojne.

Liczba zaprzysiężonych żołnierzy AK wynosiła na początku 1942 ok. 100 tys., a latem 1944 r. już ok. 400 tys., w tym: ok. 10,8 tys. oficerów, 7,5 tys. podchorążych i 87,9 tys. podoficerów. Kadra AK rekrutowała się z oficerów i podoficerów armii przedwrześniowej oraz z absolwentów tajnych Zastępczych Kursów Szkoły Podchorążych Rezerwy i Zastępczych Kursów Podoficerów Piechoty, a także przerzucanych do kraju oficerów, tzw. cichociemnych. Od 1943 r. w jednostkach podporządkowanych Komendzie Głównej AK tworzono kompanie i bataliony, od 1944 r. – pułki, brygady, dywizje, zgrupowania pułkowe i dywizyjne.

Potrzeby finansowe, materiałowo-sprzętowe i w zakresie uzbrojenia były zabezpieczane przez rząd RP i uzupełniane w drodze akcji bojowych i innych działań, mających na celu zaopatrzenie w broń, mundury, sprzęt i środki finansowe (m.in. zakupy broni i własna, tajna produkcja broni strzeleckiej: pistoletów maszynowych, granatów i materiałów wybuchowych).

AK realizowała swoje cele przez prowadzenie walki bieżącej i przygotowywanie powstania powszechnego. Walka bieżąca prowadzona była głównie przez akcje małego sabotażu, akcje sabotażowo-dywersyjne, bojowe i bitwy partyzanckie z siłami policyjnymi oraz regularnym wojskiem niemieckim. Specjalne miejsce w działalności bojowej Armii Krajowej zajmowały akcje odwetowe i represyjne w stosunku do SS i policji oraz zdrajców i prowokatorów.

Zadaniem AK, podobnie jak struktur cywilnych Polskiego Państwa Podziemnego, było udzielanie pomocy zbrojnej organizacjom żydowskim tworzonym w gettach i niemieckich obozach koncentracyjnych. W listopadzie 1942 r. komendant główny Armii Krajowej gen. Stefan Rowecki wydał rozkaz nawiązania kontaktu między Komendą Główną AK a członkami żydowskich formacji bojowych w warszawskim getcie. W grudniu Armia Krajowa po raz pierwszy przekazała broń konspiracji żydowskiej w getcie warszawskim. Kilka miesięcy później w ramach akcji „Getto” próbowano udzielić bezpośredniej pomocy żydowskim bojownikom walczącym w powstaniu.

Przygotowaniem i wykonaniem akcji sabotażowo-dywersyjnych i specjalnych zajmowały się autonomiczne piony wydzielone z KG AK: Związek Odwetu, „Wachlarz” i Kierownictwo Dywersji, pod nadzorem Kierownictwa Walki Konspiracyjnej, a następnie Kierownictwa Walki Podziemnej. Innymi formami walki bieżącej były: organizowana na szeroką skalę akcja propagandowa wśród społeczeństwa polskiego (prowadzona przez Biuro Informacji i Propagandy), wydawanie prasy, np. „Biuletynu Informacyjnego”.

Częścią działań Armii Krajowej było prowadzenie wojny psychologicznej. W ramach Akcji „N” dążono do dezinformowania przeciwnika oraz osłabianie jego morale przez podważanie wiary w potęgę III Rzeszy. Jednym z najbardziej pomysłowych działań Samodzielnego Podwydziału „N” było wydanie fałszywego obwieszczenia władz niemieckich nakazującego wszystkim Niemcom w Generalnym Gubernatorstwie natychmiastową ewakuację do Rzeszy. W Warszawie rozrzucano również ulotki mające przekonać Niemców, że samoloty alianckie są w stanie bombardować obszar okupowanej Polski. Tworzono też fikcję istniejącego potężnego ruchu antynazistowskiego w ramach Wehrmachtu. Jeszcze w latach sześćdziesiątych wśród badaczy II wojny światowej panowało przekonanie, że wypuszczane przez Armię Krajową ulotki nie są mistyfikacją. AK zorganizowała także zamachy bombowe na dworcach kolejowych w Berlinie w lutym i kwietniu 1943 r.

Kulminacją wysiłku zbrojnego AK była akcja „Burza” rozpoczęta rozkazem gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” w listopadzie 1943 r. Działania zbrojne w ramach planu tej akcji rozpoczęły się 15 stycznia 1944 r. na Wołyniu wraz z przekroczeniem przez Armię Czerwoną granic RP ustalonych Traktatem ryskim. Mimo wspólnej walki z Niemcami NKWD rozbrajało i internowało polskie oddziały. Taki los spotkał m.in. oddziały AK walczące o wyzwolenie Wilna w lipcu 1944 r. Polacy byli aresztowani, rozbrajani, a często nawet rozstrzeliwani. Aresztowanych żołnierzy przymusowo wcielano do armii Berlinga lub wywożono do obozów w głąb ZSRS.

Do planu akcji „Burza” włączono Warszawę. 1 sierpnia 1944 r. do walki przystąpiło 40–50 tys. powstańców. Jednak zaledwie co czwarty z nich mógł liczyć na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku. Trwające 63 dni Powstanie Warszawskie było największym zrywem podziemia w okupowanej Europie. Po jego klęsce jednostki AK na terenach zajętych przez Armię Czerwoną zostały zdemobilizowane. 19 stycznia 1945 r. Komendant Główny gen. Okulicki wydał rozkaz o rozwiązaniu AK. Straty Armii Krajowej wyniosły ok. 100 tys. poległych i zamordowanych żołnierzy, ok. 50 tys. zostało wywiezionych do ZSRS i uwięzionych.

Wobec represji sowieckich i polskich służb bezpieczeństwa nie wszystkie oddziały AK podporządkowały się rozkazowi o demobilizacji. Powstały nowe organizacje konspiracyjne, m.in.: Ruch Oporu Armii Krajowej i Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Resztki podziemia akowskiego walczyły z okupacją sowiecką do początku lat pięćdziesiątych. Ostatnim żołnierzem WiN poległym z bronią w ręku był Józef Franczak ps. Laluś, który zginął od kul milicji 21 października 1963 r.

Żołnierze AK byli prześladowani przez władze komunistyczne, zwłaszcza w okresie stalinizmu, wielu z nich skazano na karę śmierci lub wieloletniego więzienia. Dopiero po odwilży roku 1956 mogli wstępować do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, jedynej istniejącej w PRL organizacji kombatanckiej.

Żołnierze Armii Krajowej aktywnie włączyli się w ruch „Solidarności”, który postrzegali jako kontynuatora idei Polskiego Państwa Podziemnego. W latach osiemdziesiątych wysiłek Armii Krajowej został po raz pierwszy upamiętniony w przestrzeni publicznej. Po upadku komunizmu żołnierze AK otrzymali możliwość nieskrępowanego upamiętniania swoich towarzyszy broni. Ważnymi miejscami żywej pamięci o Armii Krajowej stały się warszawskie Muzeum Powstania Warszawskiego oraz krakowskie Muzeum Armii Krajowej.

Znadniemna.pl za PAP/Michał Szukała

 

80 lat temu, 14 lutego 1942 r., Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz o przekształceniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. AK jest uważana za najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej przez Niemców Europie. Latem 1944 r. jej struktury liczyły ok. 400 tys.

Skip to content