Kwiaty i płonące znicze pojawiły się 2 lutego na Cmentarzu Lotników w Lidzie – na symbolicznym grobie ppor. Jerzego Bokłażca, dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej i zastępcy legendarnego akowskiego dowódcy ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”.
Na drugi dzień lutego przypadła 77. rocznica publicznej kaźni przez powieszenie polskiego patrioty, syna Ziemi Lidzkiej Jerzego Bokłażca, który jako młody człowiek po wybuchu II wojny światowej przystąpił do polskiej konspiracji, aby zostać żołnierzem Armii Krajowej przyjąć pseudonim „Pazurkiewicz” i wraz z legendarnym ppor. Czesławem Zajączkowskim „Ragnerem” organizować pod Lidą w okolicach kolonii Falkowicze oddział partyzancki, który latem 1944 roku, przed wymarszem na Wilno w ramach operacji „Ostra Brama”, osiągnął siłę batalionu i stał się mocną jednostką, podległą dowództwu 77. Pułku Piechoty AK.
Dowodzonemu przez „Ragnera” IV Batalionowi 77. Pułku Piechoty AK, w którym Jerzy Bokłażec dowodził jedną z kompanii, nie było pisane dotrzeć do Wilna. W czasie marszu jednostka została rozproszona przez przeważające wojska sowieckie, intensywnie zajmujące tereny Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej, wobec czego „Ragner” z „Pazurkiewiczem” postanowili wracać do lidzkich lasów, aby podjąć walkę zbrojną z nowym okupantem.
W walce tej chodziło głównie o obronę sterroryzowanych przez Sowietów mieszkańców polskich wsi. Nękana przez polskich partyzantów nowa władza okupacyjna nie miała spokoju ani w dzień ani w nocy, co powodowało ciągłe obławy i zasadzki rozstawiane na akowców przez speców z NKWD, SMIERSZ-a i innych sowieckich formacji zbrojnych, powołanych do walki z ludnością sprzeciwiającą się instalowaniu na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną sowieckiej władzy.
W grudniu 1944 roku w okolicach chutoru Jeremicze pod Niecieczą został osaczony i poległ w boju dowódca IV Batalionu, ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. W tym samym czasie NKWD wpadło na trop „Pazurkiewicza”. Został okrążony w domu teściów, w Filukowiczach koło Taboły. Usiłował bronić się, ale ze względu na bezpieczeństwo rodziny (u teściów gościła jego żona wraz z dzieckiem) zaniechał tego i się poddał.
Osadzony został w więzieniu w Lidzie, aby 2 lutego 1945 roku zostać straconym poprzez powieszenie na oczach spędzonych przez Sowietów mieszkańców Lidy, którzy oglądając śmierć swojego obrońcy mieli się przekonać, iż sprzeciw wobec nowej władzy jest bezsensowny.
Młode lidzianki palą znicze na symbolicznym grobie Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza”
Tablica na symbolicznym grobie ppor. Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza” na Cmentarzu Lotników w Lidzie
Cmentarz Lotników w Lidzie – luty 2022 rok
Cmentarz Lotników w Lidzie – luty 2022 rok
Oto, jak na podstawie wspomnień naocznych świadków egzekucji opisali tę scenę lidzcy krajoznawcy Aleksander Kołyszko i śp. Aleksander Siemionow:
Streszczenie wspomnień, opracowane przez śp. Aleksandra Siemionowa:
„Sowieci uczynili wszystko, by lidzianie dowiedzieli się o kaźni i byli obecni na niej. Miała mieć ona efekt propagandowy – bolszewicy chcieli złamać opór lidzkich Polaków którzy mieli zrozumieć, kto jest teraz panem i nowym gospodarzem na Ziemi Lidzkiej. Szubienica została postawiona prawie w samym centrum miasta – na skrzyżowaniu ulic 3-go Maja i Ks. Falkowskiego (obecne ulice Łomonosowa i Leninskaja). Mieszkańcy Lidy od rana zbierali się w pobliżu szubienicy. O godzinie dziesiątej pojawili się NKWD-ziści z psami, którzy otoczyli cały teren. Przybyło również wielu żołnierzy i milicjantów. Ogółem, zgromadziło się blisko 1500 osób. Ludzie wiedzieli, że w tłumie znajdują się agenci NKWD, dlatego też przykładając palec do ust, zwracali uwagę znajomym, by milczeli. O godzinie jedenastej, pod szubienicę podjechała ciężarówka. Stał na niej w otoczeniu funkcjonariuszy NKWD Jerzy Bokłażec. Był w swoim polskim mundurze, bez czapki. Zmarnowana twarz, zsiniała dodatkowo od mrozu. Samochód podjechał pod samą szubienicę. Wszedł na niego sędzia wojskowy i odczytał wyrok. W tym czasie kaci trzymali pod ręce oskarżonego. Władze sowieckie zarzucały „Pazurkiewiczowi” współpracę z Niemcami i walkę przeciwko nowej władzy. Zarzucanie Bokłażcowi działalności agenturalnej było oczywistym kłamstwem. Po odczytaniu wyroku, gdy zaczęto mu zakładać na szyję sznur, spojrzał z pogardą na katów, wyprężył się i krzyknął: „Niech żyje Polska!”. Słowa „Polska” już nie dokończył. Jeden z katów uderzył go w twarz, a drugi wybił stołek, na którym stał „Pazurkiewicz”. Jerzy Bokłażec zawisł na szubienicy. Ludzie bezsilnie płakali, żegnali się i szeptali słowa modlitwy. Stało się to w dniu 2 lutego 1945 r., w święto Matki Boskiej Gromnicznej.
Po pewnym czasie NKWD-ziści odeszli, pozostawiając jednego strażnika. Ludzie podeszli bliżej szubienicy. Był wśród nich jeden z żołnierzy „Pazurkiewicza”, kapral Jan Szurmiej – „Struś”. Dłonią objął but swojego dowódcy. Tak samo pożegnali się z nim inni jego podkomendni, którzy wiedząc o kaźni swojego dowódcy, przyszli pożegnać się. Jerzy Bokłażec z pewnością widział ich w tłumie, stojąc na ciężarówce pod szubienicą. Oprócz „Niech żyje Pol…” nie mógł nic im powiedzieć na pożegnanie.
Nocą, Sowieci zdjęli z powieszonego buty. Szubienica z ciałem „Pazurkiewicza” stała w centrum Lidy przez trzy dni. Potem, zwłoki zdjęto i spalono. Gdzie zakopano szczątki Jerzego Bokłażca, nie wiadomo do dzisiaj. Obawiam się, że już nigdy tego nie dowiemy się. Mimo, że nie znamy grobu naszego krajana, pozostaje on w naszych sercach i pamięci”.
Lidzianin, Mieczysław Pujdak, w czasie wojny również żołnierz AK, noszący pseudonim „Krak”, poświęcił ppor. Jerzemu Bakłażcowi „Pazurkiewiczowi” jeden ze swoich wierszy:
Pokazano Go jeszcze ludowi przed kaźnią,
Pokazano Go miastu, znajomym ulicom,
Gdy wstępował na deski odważnie,
Wtedy patrzy na sznur szubienicy.
Widział w gruzach, rozwalone domy,
Widział ludzi w smutku pogrążonych.
Jak bandytę żołnierza sądzono,
Lecz jak Polak postanowi skonać.
Nie drgnął, czując, jak powróz oplata
Szyję, która nigdy się nie zgięła
Przed najeźdźcą i wykrzyknął światu
Słowa: „Jeszcze Polska nie zginęła!”
Zakołysał się trup Bohatera,
Który nie legł w otwartej potyczce,
Lecz podstępnie schwytany umiera
Nad deskami zwykłej szubienicy.
Streszczenie wspomnienia, opracowanego przez Aleksandra Kołyszkę:
Stracenie „Pazurkiewicza”
(Wspomnienie pani Łucji Boboryk)
„Był to luty, Gromnica, czwartek – dzień targowy w Lidzie. Mama wraz z sąsiadem pojechała do Lidy sprzedać cielaka. Przyjeżdżają do miasta, a tu ulice pełne Sowietów, łapunów (pewnie chodzi o tajniaków, którzy wyłapywali w tłumie podejrzane osoby – red.), jak ich u nas nazywali.
Nie pozwolili im dojechać do rynku. Mama zsiadła z sań i pomyślała, że albo odbiorą cielaka, albo zabiorą konia. Nie wiadomo co się dzieje. Kazano im iść na rynek. Przychodzi mama z sąsiadem na rynek, a tu moc ludu i taka cisza. Nikt nie rozmawia i nic się nie sprzedaje. Jedna kobieta powiedziała po polsku „Będą wieszać naszych partyzantów”. Patrzy mama, a dalej szubienica stoi, niejedna, a trzy. Zaraz też podjechał wielki czarny samochód i przywiózł trzech chłopców. Wszyscy młodzi, wygoleni, czyściutcy. NKWD-ziści gadali, każdy co chciał. Mówili, że ten „Pazurkiewicz” dużo szkody dla Sowietów zrobił i dlatego musi być powieszony. Ludzie milczeli, kobiety płakały, mężczyźni palili, kto co miał, wszyscy patrzyli w ziemię. A na samochodzie-platformie stało trzech młodych mężczyzn. Dwóch jednak NKWD-ziści zabrali, został tylko „Pazurkiewicz”. Miał związane z tyłu ręce. Odczytali wyrok, że został skazany na powieszenie. Włożyli linę na szyję i powiedzieli, że może powiedzieć ostatnie zdanie. I ten bardzo ładny, przystojny mężczyzna, mający 24-25 lat, krzyknął nie więcej jak: „Niech żyje Polska i Umieram za nią!” Maszyna ruszyła, a on zawisł. Widok był straszny.
Dla wielu to było, jak ukrzyżowanie Pana Jezusa. Biedny, miał ciężką śmierć, bo długo męczył się, nie od razu skonał. Kręcił się w kółko, nogi to podkurczał, to wyprostowywał. Miał czyściutkie skarpetki, bielutki sweterek. Czy to tylko jej się tak zdawało, że tak długo żył. Kilka razy zamykała oczy, modliła się, a on ciągle żył i żył… Gdy skonał, rozkazano wszystkim się rozejść.
Mama wróciła do domu bardzo zdenerwowana. Cały dzień płakała i opowiadała mi, nie mogła zapomnieć o tym strasznym dniu do końca życia. Sama pamiętam każdy szczegół jej opowiadania, jakbym sama tam była.
Tej samej nocy powieszono dziesięciu sowietów (tak mówili ludzie) i na każdym pozostawiono taki napis „Za Pazurkiewicza. Jeżeli będziecie wieszać naszych, to za jednego naszego będzie zawsze dziesięciu waszych. Nas jest więcej. Nie będą Sowieci wieszać Polaków, jak Niemcy Żydów”. Chociaż na rynku mówiono, że w następny czwartek będą wieszać drugiego, a w kolejny trzeciego, to jednak „Pazurkiewicz” był jedynym, którego Sowieci stracili publicznie w Lidzie.”
Znadniemna.pl
Kwiaty i płonące znicze pojawiły się 2 lutego na Cmentarzu Lotników w Lidzie - na symbolicznym grobie ppor. Jerzego Bokłażca, dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej i zastępcy legendarnego akowskiego dowódcy ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”.
Na drugi dzień lutego przypadła 77. rocznica