HomeStandard Blog Whole Post (Page 119)

Mieszkańcy ulicy Elektrycznej w Białymstoku protestują przeciwko przemianowaniu ich ulicy na ulicę „Wolnej Białorusi”.

Wskazują przy tym  że dotychczasowa nazwa „Elektryczna” jest nazwą historyczną, a spowodowana zmianą nazwy zamiana i wyrobienie nowych dokumentów spowoduje wiele zamieszania i koszty, których nie chcą ponosić z powodu decyzji radnych Białegostoku, którzy, jak twierdzą protestujący przemianowali  ich ulicę bez konsultacji z jej mieszkańcami.

Jak donoszą białostockie media o przemianowanie fragmentu Elektrycznej zabiegali mieszkający w Białymstoku Białorusini. Miejsce wybrali nieprzypadkowo – przy ulicy mieści się Konsulat Generalny Republiki Białorusi w Białymstoku, odbywają się tu demonstracje przeciw reżimowi Łukaszenki., a więc Białorusini chcieli w ten sposób dać przysłowiowego „pstryczka” dyktatorowi, inicjując nazwanie miejsca, w którym rezyduje jego przedstawiciel tak, aby przypominało o nieginącym duchu sprzeciwu wobec dyktatury, który wciąż jest obecny wśród prześladowanych w ojczyźnie i wypieranych na emigrację Białorusinach.

– Białoruska opozycja i jej sympatycy spotykają się przed łukaszystowskim konsulatem regularnie. To dla nich miejsce symboliczne. Jeśli myślimy o Wolnej Białorusi, to uszanowanie takiego symbolu byłoby bardzo potrzebne – argumentował Paweł „Stana” Stankiewicz, szef zrzeszającej podlaskich Białorusinów i wspierającej białoruską opozycję Fundacji Tutaka.

Miejscy radni przyznali mu kilka tygodni temu rację i nadali nową nazwę części Elektrycznej – między Warszawską a Branickiego. Druga część ulicy, za Branickiego – pozostała przy starej nazwie.

Części mieszkańców ulicy zmiana się jednak nie podoba. Podkreślają, że ich sprzeciw nie ma nic wspólnego z dążeniami Białorusinów do wolności. – Jesteśmy za ludźmi, którzy walczą z reżimem. Demonstracje nam nie przeszkadzają. Zgadzamy się na wywieszanie banerów na naszych płotach. Ale ulica Elektryczna jest historią, której się nie powinno burzyć, której się nie powinno zmieniać – podkreśla jedna z przeciwniczek przemianowania ulicy.

Przypomina, że Elektryczna jest ulicą, w której dalszej części mieści się zakład energetyczny i blisko której znajdowała się pierwsza w mieście elektrownia. – Dostała swoją nazwę jeszcze przed drugą wojną światową – argumentuje mieszkanka Elektrycznej.

Opór mieszkańców budzą też kwestie administracyjne, związane ze zmianą nazwy. Będą musieli chociażby wymienić dokumenty w których figuruje adres zameldowania, a nawet zaktualizować akty notarialne, w których adres także jest podawany i powinien być aktualny, aby dokument był uznawany za ważny.

Protestujących przeciwko zmianie nazwy ulicy mieszkańców Elektrycznej wspiera białostocki radny Zbigniew Klimaszewski. Zaklina Radny zaklina się, że nie ma nic przeciwko wolnej Białorusi, ale potwierdza, że zmiany dokonano bez uzgodnienia z najbardziej zainteresowanymi, czyli mieszkańcami ulicy.

Zachęceni m.in. przez  życzącego im dobrze radnego mieszkańcy przemianowanego odcinka Elektrycznej skierowali skargę na decyzję Rady Miasta Białegostoku do wojewody podlaskiego . Zaznaczyli w skardze, iż radni złamali przepisy  o samorządzie i domagają się od wojewody , aby ten w trybie nadzoru uchylił decyzję radnych i przywrócił przemianowanej części ulicy starą nazwę. Ulicę „Wolnej Białorusi”, jak zapewniają sygnatariusze skargi, pod którą widnieje już ponad 70 podpisów, oni chętnie widzieliby w Białymstoku, ale gdzie indziej. Ich zdaniem rozsądnym rozwiązaniem było na przykład nadanie nazwy Wolnej Ukrainie jednemu z rond w stolicy Podlasia. Takie rozwiązanie nie budzi kontrowersji, gdyż przy rondach nie bywa żadnych adresów.

 Znadniemna.pl na podstawie. miasta.tok.fm.pl/Poranny.pl/ddb24.pl, Na zdjęciu: Mieszkańcy ulicy Elektrycznej w Białymstoku, protestujący przeciwko zmianie nazwy ich ulicy bez ich zgody, fot.: ddb24.pl

Mieszkańcy ulicy Elektrycznej w Białymstoku protestują przeciwko przemianowaniu ich ulicy na ulicę "Wolnej Białorusi". Wskazują przy tym  że dotychczasowa nazwa "Elektryczna" jest nazwą historyczną, a spowodowana zmianą nazwy zamiana i wyrobienie nowych dokumentów spowoduje wiele zamieszania i koszty, których nie chcą ponosić z powodu decyzji

Dzisiaj, 20 października na stronie internetowej parafii św. Szymona i Heleny chyrvony.by opublikowane zostało sprawozdanie z posiedzenia komitetu kościelnego parafii. Z publikacji wynika, że komitet postanowił jednogłośnie, iż podejmie zabiegi mające na celu przekazanie budynku świątyni na bilans parafii.

Uzasadniając swoje postanowienie parafianie Czerwonego Kościoła napisali, że „komitet kościelny kategorycznie nie zgadza się z natychmiastowym skasowaniem umowy wynajęcia”. Ponadto nie do przyjęcia dla komitetu kościelnego okazało się żądanie władz o natychmiastowym wyniesieniu się z całym ruchomym mieniem z pomieszczeń kościelnych.

Dostępu na teren świątyni wciąż nie uzyskał proboszcz Parafii pw. św. Szymona i Heleny ksiądz Władysław Zawalniuk

W opinii komitetu kościelnego powinien on otrzymać możliwość administrowania kompleksem kościelnych budynków i mieć wgląd do dokumentacji sporządzonej przez władze po przeglądzie kościelnych pomieszczeń.

Katalog pretensji do władz komitet kościelny Czerwonego Kościoła sformułował w dziewięciu punktach, które w języku białoruskim opublikował na stronie internetowej parafii.

Przypomnijmy, że sytuacja kryzysowa wokół Czerwonego Kościoła w Mińsku została spowodowana zdarzeniem, do którego doszło w nocy na 26 września. Wówczas w dziwnych okolicznościach w kościele doszło do niewielkiego pożaru. Tego samego dnia, administracja rejonu moskiewskiego Mińska podjęła decyzję o wstrzymaniu użytkowania budynku. Kościół został odłączony od wszystkich komunikacji. Stołeczne władze uznały ponadto, że właściciel obiektu, czyli przedsiębiorstwo komunalne „Mińskie Dziedzictwo”, nie może w tej sytuacji wywiązać się z zobowiązań, przewidzianych w umowie najmu, zawartej z parafią św. Szymona i Heleny.

Na tej podstawie umowę najmu natychmiast skasowano, a parafianom oraz klerowi, pracującemu w świątyni i mieszkającemu w należących do kompleksu kościelnego budynkach, kazano zwolnić wszystkie pomieszczenia i zabrać z nich całe mienie ruchome.

Wypędzenie wiernych i księży z najbardziej rozpoznawalnej w świecie świątyni katolickiej białoruskiej stolicy wywołało konflikt między katolikami Mińska, a władzami miasta.  Konflikt spróbowano zażegnać w drodze negocjacji między przedstawicielami Kościoła Katolickiego, a władzami miasta Mińska. Do spotkania doszło 14 października

Efektem negocjacji stała się deklaracja ich dalszego kontynuowania. Komitet kościelny Parafii św. Szymona i Heleny najwyraźniej uznał jednak, że pomimo rozpoczętych rozmów parafianie powinni sformułować osobne postulaty i domagać się jak najszybszego przywrócenia sobie i księżom dostępu do zabranej im świątyni.

Marta Tyszkiewicz

Dzisiaj, 20 października na stronie internetowej parafii św. Szymona i Heleny chyrvony.by opublikowane zostało sprawozdanie z posiedzenia komitetu kościelnego parafii. Z publikacji wynika, że komitet postanowił jednogłośnie, iż podejmie zabiegi mające na celu przekazanie budynku świątyni na bilans parafii. Uzasadniając swoje postanowienie parafianie Czerwonego Kościoła napisali,

59 327 – tyle obywateli Białorusi przebywa na stałe w Polsce według stanu na 30 września 2022 roku. Najnowsze dane, dotyczące liczby migrantów z Białorusi, którym udało się zalegalizować pobyt w Polsce, publikuje, powołując się na Urząd do Spraw Cudzoziemców, Centrum Białoruskiej Solidarności (CBS).

Według CBS, poczynając od roku 2019 Białorusini stanowią drugą co do liczebności grupą obcokrajowców przebywających w Polsce, ustępując pod tym względem tylko obywatelom Ukrainy, walczącej ze zbrojną agresją Rosji.

Urząd do Spraw Cudzoziemców poinformował CBS, iż w ostatnich latach odnotowane zostały dwie najliczniejsze fale emigracji Białorusinów do Polski. Pierwsza przypadła na okres po sfałszowanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki wyborach prezydenckich 2020 roku i rozpętaną przez białoruskiego dyktatora bezprecedensową w najnowszej historii Białorusi falę państwowego terroru wobec krytyków reżimu. Druga fala migracji rozpoczęła się po 24 lutego 2022 roku, kiedy Federacja Rosyjska  przy wsparciu reżimu Łukaszenki rozpoczęła zbrojną inwazję na Ukrainę. Nie jest wykluczone, że  wobec groźby mobilizacji na wojnę z Ukrainą, do czynnego udziału w której zmusza Łukaszenkę jego najbliższy sojusznik – rosyjski satrapa Władimir Putin, Białorusini, już w najbliższych dniach znowu zaczną masowo emigrować ze swojego kraju i szukać schronienia w Polsce.

Z dotychczas przybyłych do Polski obywateli Białorusi największą grupę, liczącą 29 226 osób, stanowią migranci, którym udało się otrzymać prawo do stałego pobytu w kraju nad Wisłą. Druga pod względem liczebności grupa mieszkających w Polsce obywateli Białorusi – 24 279 – zalegalizowała się, otrzymując pobyt tymczasowy.  3 337 Białorusinów zwróciło się do władz Polski po dodatkową ochronę. 898 otrzymało status długoterminowego rezydenta Unii Europejskiej, 590 skorzystało z prawa do tymczasowej ochrony, 343 – otrzymało status uchodźcy i jeszcze 654 legalnie przebywa na terenie Polski na innej podstawie, na przykład  – na podstawie ważnej wizy długoterminowej.

Z danych udostępnionych przez Urząd do Spraw Cudzoziemców Centrum Białoruskiej Solidarności wynika, że absolutna większość (99,5 proc.) wniosków, dotyczących udzielenia ochrony  i legalizacji pobytu, została w przypadku obywateli Białorusi rozpatrzona pozytywnie. Negatywnie w latach 2021 i 2022 zostało zaopiniowanych zaledwie 20 wniosków.

Od momentu rozpoczęcia pierwszej fali masowej migracji Białorusinów do Polski, datowanej sierpniem 2020 roku, obywatelom Białorusi zostało wydanych 39 709 wiz humanitarnych. 53 154 osób otrzymało z kolei wizy polskie w ramach programu relokacyjnego „Business Harbour”.

Według statystyk obywatele Białorusi najchętniej osiedlają się w Polsce w województwach mazowieckim, pomorskim oraz podlaskim.

 Znadniemna.pl na podstawie t.me/cbs_help

59 327 – tyle obywateli Białorusi przebywa na stałe w Polsce według stanu na 30 września 2022 roku. Najnowsze dane, dotyczące liczby migrantów z Białorusi, którym udało się zalegalizować pobyt w Polsce, publikuje, powołując się na Urząd do Spraw Cudzoziemców, Centrum Białoruskiej Solidarności (CBS). Według CBS, poczynając

14 października odbyło się spotkanie przedstawicieli Kościoła z reprezentantami władz państwowych i samorządowych, na którym omówiono aktualną sytuację parafii św. Szymona i św. Heleny w Mińsku (tzw. Czerwony Kościół) – poinformowała archidiecezja mińsko-mohylewska.

W spotkaniu wzięli udział komisarz ds. religii i narodowości Aleksander Rumak, zastępca przewodniczącego Komitetu Wykonawczego Miasta Mińska Artem Tsuran, dyrektor Mińskiego Dziedzictwa Aleksander Kochan oraz inni urzędnicy państwowi. Kościół reprezentował na spotkaniu Nuncjusz Apostolski w Republice Białorusi abp Ante Jozić, Metropolita Mińsko-Mohylewski abp Józef Staniewski, sekretarz prasowy archidiecezji mińsko-mohylewskiej ks. kanonik Jurij Sanko.

Wyrażono wdzięczność za możliwość spotkania i nadzieję na konstruktywny dialog.

Dyrektor „Mińskiego Dziedzictwa” nakreślił plan pracy mający na celu wyeliminowanie skutków pożaru w „Czerwonym Kościele” oraz przeprowadzenie napraw na dużą skalę, aby zapobiec podobnym incydentom w przyszłości. Zdaniem Aleksandra Kochana, ponieważ prace są zaplanowane w całej świątyni, przebywanie w niej jest niemożliwe. Obecnie sanktuarium jest odcięte od wszelkich mediów, co również uniemożliwia korzystanie z niego.

Komisarz Rumak podkreślił, że „jest to kościół i tak pozostanie, a teraz musimy konstruktywnie pracować nad przeprowadzeniem remontów”.

Arcybiskup Staniewski wyraził zaniepokojenie nie tylko wyglądem rzeczy ruchomych, ale także miejscem ich przechowywania. Hierarcha zwrócił się także do właściwych władz z prośbą o wydzielenie w parafii pomieszczenia, w którym możliwe byłoby czasowe odprawianie nabożeństw i organizowanie życia parafialnego.

Zwrócono się o włączenie przedstawiciela Kościoła do komisji mającej zbadać szkody spowodowane przez pożar i przeprowadzenia prac naprawczych. Zaproponowano powołanie dwustronnej rady wysokiego szczebla, która zajmowałaby się i omawiała kwestie związane z naprawą i odbudową.

Na zakończenie spotkania wyrażono chęć kontynuowania współpracy – czytamy w komunikacie.

Znadniemna.pl/KAI/catholic.by

14 października odbyło się spotkanie przedstawicieli Kościoła z reprezentantami władz państwowych i samorządowych, na którym omówiono aktualną sytuację parafii św. Szymona i św. Heleny w Mińsku (tzw. Czerwony Kościół) – poinformowała archidiecezja mińsko-mohylewska. W spotkaniu wzięli udział komisarz ds. religii i narodowości Aleksander Rumak, zastępca przewodniczącego

Emeryk Zachariasz Mikołaj Seweryn hrabia Hutten-Czapski herbu Leliwa urodził się 17 października 1828 roku, jako trzecie dziecko Karola i Fabianny Obuchowiczówny, w Stańkowie na Białorusi. Znakomicie wykształcony, znający siedem języków, spadkobierca potężnej fortuny, był wysokim urzędnikiem w administracji carskiej.

Emeryk Hutten Czapski fotografia wykonana w Krakowie, na krótko przed śmiercią. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Emeryk hrabia Hutten-Czapski był drugim pokoleniem Czapskich związanym z majątkiem w Stańkowie, bowiem Czapscy wywodzili się z Pomorza. Pierwsze wiadomości o tej rodzinie związane są z nadaniem wsi Czaple przez Zygmunta I w latach 20. XVI wieku. Z czasem zamożna rodzina szlachecka dzięki swojej zapobiegliwości, udziałowi w kampaniach wojennych, udanym mariażom uzyskała znaczny majątek i liczne godności, aż po senatorskie. Pod koniec XVI wieku rodzina podzieliła się na trzy linie: na Będkowie, Smętowie i Swarożynie. Przodkowie Emeryka wywodzą się z linii będkowskiej.

Pałac Czapskich według Napoleona Ordy, 1876

Odmiana hrabiowska herbu Leliwa nadana Emerykowi w Rosji w 1874 roku

Dziad Emeryka, wojewoda chełmiński, Franciszek Stanisław Kostka (1730-1802) pojął za żonę Weronikę Radziwiłłównę, której przyrzeczonym wianem był Wiazyń i Stańków koło Mińska Litewskiego oraz kwota 3 tysięcy złotych. Zobowiązanie to zostało zrealizowane dopiero w stosunku do synów Franciszka Stanisława Kostki: Karola (1777/8-1836) i Stanisława (1779-1845).

Stańków Pałac Czapskich 1918 Kresy Mińsk Białoruś. Archiwum Allegro.

Syn Karola, Emeryk Hutten-Czapski otrzymał bardzo staranne wykształcenie, które zakończył zdobyciem tytułu kandydata nauk po studiach przyrodniczych na Uniwersytecie Moskiewskim. Znał biegle poza językiem polskim, francuski, rosyjski, niemiecki, angielski, a także grekę i łacinę. Pełnił wysokie stanowiska w administracji carskiej, co wiązało się z licznymi podróżami.

Ruchliwy tryb życia, zamożność, liczne kontakty z kolekcjonerami i szczęśliwy traf pomogły mu w zebraniu znakomitego zbioru monet, medali banknotów. Na wstępie dorosłej działalności kolekcjonerskiej Czapski, nabył w 1854 roku, kolekcję Michała Tyszkiewicza, zniechęconego do zbieractwa licznymi ujawnionymi wówczas fałszerstwami. Także później nie zaniedbywał Czapski żadnej okazji nabycia kolekcji, gdy właściciel lub spadkobiercy postanowili ją spieniężyć. W ten sposób pozyskał zbiory Zygmunta Czarneckiego, Natalii Kickiej, Leona Skórzewskiego, Kazimierza Stronczyńskiego, Leona Zwolińskiego, Władysława Morsztyna. Uzupełniał też swój zbiór dzięki zażyłości i bliskim kontaktom z Sanguszkami i Józefem Weyssenhoffem.

Szczególnego rodzaju okazja trafiła się Czapskiemu pod koniec lat pięćdziesiątych. Przeprowadzano wówczas inwentaryzację i porządkowanie zbiorów numizmatycznych Ermitażu. Czapski ofiarował swoje bezinteresowne usługi, których plonem był rękopiśmienny Catalogue de la collection de l´Ermitage monnaies et médailles polonaises obejmujący 3184 obiekty. Wyłonione dublety po raz pierwszy w historii Ermitażu pozwolono sprzedać, a wśród osób posiadających prawo pierwokupu znalazł się oczywiście Emeryk Czapski. Nie zaniedbywał także kontaktów z kolekcjonerami i antykwariuszami z Krakowa i Warszawy, a także z najważniejszymi domami aukcyjnymi w Europie. Przy okazji swoich licznych podróży sporo nabywał osobiście.

Szybko powiększający się zbiór Czapski opracowywał własnoręcznie na kartkach katalogu rękopiśmiennego. Katalog – 19 oryginalnych pudełek pokrytych cielęcą skórą zawiera ponad 11 tysięcy kartek formatu 9×11 cm, białych dla srebra, żółtych dla złota, pomarańczowych dla miedzi i fioletowych dla innych metali. Katalog kartkowy był podstawą dla drukowanych tomów Catalogue de la Collection des Médailles et Monnaies Polonaises, przy czym tom I i II powstał najpierw jako interfoliowany Spis medalów i monet polskich.

Rękopis tomów III i IV opracował Czapski nanosząc uzupełnienia na na interfoliowanych tomach I i II drukowanego katalogu. Tomu V Czapski sam nie skończył. Zachowało się 85 stron zapisanych jego lub żony ręką. Do wydania tomu V doszło dopiero w 1916 roku. W tym też roku zmarła Elżbieta Czapska, wierna współpracowniczka i kontynuatorka działalności męża.

Numizmatyka była najważniejszą, ale nie jedyną pasją zbieracką Czapskiego. Systematycznie gromadził księgozbiór w tym starodruki, ryciny, autografy, mapy. Kolekcje te z czasem nabywał Czapski jako źródło informacji o numizmatach, dokumenty przybliżające władców i możnych widniejących na medalach, sceny, bitew, czy widoki miast. W czasie kiedy Czapski gromadził swoją kolekcję, czynił to niejeden magnat, opracowanie powierzając opłacanemu znawcy, lub traktując zbiór jako chwilową kosztowną rozrywkę. Czapski zajmował się zbiorem osobiście z wielką skrupulatnością określając i systematyzując posiadane obiekty. Poza przygotowaniem i wydaniem pięciu tomów (ostatni został doprowadzony do końca przez Mariana Gumowskiego) katalogu numizmatów polskich i z Polską związanych, wydał katalog monet rosyjskich, w czasie pracy w Ermitażu przygotował wspomniany rękopis monet polskich, opracował katalog zebranych książek co posłużyło Feliksowi Koperze do wydania Spisu druków epoki Jagiellońskiej. Rękopiśmienny katalog rycin analogiczny do numizmatycznego pozwolił na wydanie Spisu Rycin Przedstawiających Portrety Przeważnie Polskich Osobistości w Zbiorze hrEmeryka HuttenCzapskiegoz rękopisu ECzapskiego opracFKopera. Budzi podziw benedyktyńska pracowitość a przede wszystkim konsekwencja koncepcji.

Sytuacja polityczna i po trosze także rodzinna skłoniły Czapskiego do opuszczenia Stańkowa. Na miejsce swojego stałego pobytu obrał Kraków. W 1894 roku zakupił zbudowany 10 lat wcześniej przez arch. Siedeka pałacyk przy ul. Wolskiej z zamiarem umieszczenia w dobudowywanym doń pawilonie przywiezionych zbiorów. Ukoronowaniem poczynań Czapskiego miało być wystawienie i udostępnienie zebranych zabytków. Emeryk Czapski nie doczekał spełnienia swoich zamierzeń. Zmarł 23 lipca 1896 roku. Żona kontynuowała dzieło jego życia i doprowadziła przy pomocy Feliksa Kopery do otwarcia Muzeum.

Z żoną Elżbietą Karoliną von Meyendorff (1833-1916) hrabia Emeryk miał czwórkę dzieci: Zofię, Karola (1860 – 1904), prezydenta Mińska, Jerzego (1861- 1930) i Elżbietę. Wnukami Emeryka Czapskiego byli Józef Czapski i Maria Czapska oraz poseł Emeryk August Hutten-Czapski, prawnukiem – Janusz Przewłocki.

Grób Emeryka Hutten-Czapskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie

Elżbieta Czapska pozostająca w cieniu wielkości swego męża, wydaje się być osobą nie w pełni docenioną przez pamięć numizmatyków. A przecież to właśnie dzięki jej jasnemu i zdecydowanemu stanowisku doszło do otwarcia w 1901 muzeum. Po przekazaniu w 1903 Muzeum Czapskich miastu, a także po wcieleniu do Muzeum Narodowego wspomagała instytucję swoją troską i finansami.

Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego w Krakowie

Dar Elżbiety Czapskiej i obu jej synów Karola i Jerzego, którzy przekazali w 1903 roku funkcjonujące Muzeum gminie miasta Krakowa był darem bezprzykładnym. Miasto otrzymało budynek muzealny (dobudowany do pałacyku pawilon) wraz z całym wyposażeniem i zabytkami pod jedynym warunkiem, „że zbiory te będą nosiły po wieczne czasy nazwę Muzeum imienia hr. Emeryka Hutten-Czapskiego” . Nikt wówczas nie podliczył materialnej wartości darowizna, obejmującej poza 11 tysięczną pierwszej klasy kolekcją numizmatyczną również wspaniałą bibliotekę, zbiór rycin, autografów, odznaczeń, rzemiosła artystycznego, pasów i innych tkanin, militariów (m. in. panoplia zdobiące sale). Równie wielka i niemożliwa do oszacowania była „społeczna” rola darowizny. Sława i ranga kolekcji wpłynęła na prestiż Muzeum Narodowego (wówczas miejskiej instytucji, która przejęła opiekę nad Muzeum Czapskich), przyciągnęła następnych ofiarodawców, którzy pomnażali nie tylko zbiór numizmatyczny ale także hojnie wspierali instytucję. Wielki gest dał wielkie efekty.

Denar „GNEZDVN CICITAS” Bolesława Chrobrego z około 1000 roku; średnica 18.5 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Brakteat z czasów Mieszka III (1173-1202) Popiersie, gałązka oliwna i hebrajski napis „BRAHA” (błogosławieństwo); średnica 17.5 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Dukat Władysława Łokietka z około 1330 roku; średnica 21.4 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Grosz krakowski z około 1360 roku; średnica 28 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Denar „Triod Cwietnaja” Drukarnia Szwajpolta Fiola, Kraków 1491 rok. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Talar koronny medalowy Zygmunta I Starego z 1533 roku; średnica 37 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Steven von Herwijck, Medal Bony Sforzy; średnica 87.5 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Giovanni Maria Padovano, Medal Zygmunta Augusta; średnica 67 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Donatywa gdańska 7-dukatowa Stefana Batorego (niedatowana); średnica 41 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Talar koronny Stefana Batorego z 1580 roku; średnica 41.5 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Donatywa gdańska 10-dukatowa Władysława IV z 1635 roku; średnica 41.9 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Talar koronny Stanisława Augusta z 1765 roku; średnica 42.5 mm. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Na zdjęciu: Emeryk Hutten Czapski miedzioryt z akwafortą, W. A. Bobrow, 1876. Muzeum im. Emeryka Hutten Czapskiego – Muzeum Narodowe w Krakowie

Bogumiła Haczewska/czapscy.org

Znadniemna.pl

 

Emeryk Zachariasz Mikołaj Seweryn hrabia Hutten-Czapski herbu Leliwa urodził się 17 października 1828 roku, jako trzecie dziecko Karola i Fabianny Obuchowiczówny, w Stańkowie na Białorusi. Znakomicie wykształcony, znający siedem języków, spadkobierca potężnej fortuny, był wysokim urzędnikiem w administracji carskiej. [caption id="attachment_58508" align="alignnone" width="291"] Emeryk Hutten Czapski

Reżim Łukaszenki wymyślił nowy sposób walki z pamięcią o polskich bohaterach ziemi białoruskiej. Z płyty nagrobnej jednego z nich – dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej ppor. Jerzego Bokłażca szlifierką wycięto fragment inskrypcji, mówiący o tym, że upamiętniony bohater walczył w szeregach Armii Krajowej i został powieszony w Lidzie przez NKWD.

Łukaszenkowscy wandale, burzący całe akowskie cmentarze i osobnie stojące mogiły, tym razem postanowili działać subtelniej. Z tekstu inskrypcji, informującej o żołnierzu, którego upamiętniono  symbolicznym nagrobkiem na lidzkim Cmentarzu  Lotników, zniknęła środkowa część tekstu. Jego całość brzmiała: „JERZY BAKŁAŻEC/NAUCZYCIEL Z LIDY/ps. „PAZURKIEWICZ” por./zgrupowanie nadniemeńskie AK/powieszony w Lidzie przez NKWD/2 luty 1945/CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!”.

Tablica na symbolicznym grobie Jerzego Bokłażca przed „ocenzurowaniem” przez wyznawców łukaszenkowskiej wersji historii

Tak wygląda tablica po interwencji łukaszenkowskich cenzorów

Obecnie z ocenzurowanej treści inskrypcji dowiadujemy się jedynie o tym, że Jerzy Bakłażec to nauczyciel z Lidy oraz widzimy datę jego śmierci, która nastąpiła w nieznanych okolicznościach, ale fundatorzy pomnika czczą nauczyciela z Lidy pożegnaniem żołnierskim „Cześć Jego Pamięci!”

Ocenzurowana przez nieznanych sprawców treść inskrypcji na pomniku nagrobnym polskiego bohatera jest naocznym przykładem tego, jak reżim Aleksandra Łukaszenki wyobraża sobie narzucaną siłą społeczeństwu białoruskiemu i mieszkającym na Białorusi Polakom „prawdę historyczną”. W łukaszenkowskiej wersji historii nie ma miejsca na informację o prawdziwych okolicznościach, w jakich doszło do wybuchu II wojny światowej, będącej efektem porozumienia i współpracy dwóch najbardziej zbrodniczych reżimów politycznych XX stulecia – hitleryzmu i stalinizmu. Łukaszenka i jego historycy wstydliwie ukrywają fakt tego, że to Polacy zorganizowali w czasie wojny największy i najbardziej skuteczny ruch oporu wobec niemieckim okupantom. Propaganda reżimu z radością usprawiedliwiają zbrodnie sowieckie na polskiej ludności, która znalazła się pod okupacją sowiecką po zajęciu przez Stalina wschodnich terenów II Rzeczypospolitej. Prawda opowiadana na pomnikach miejscowych Polaków nie pasuje do ich wypaczonej wersji historycznych wydarzeń. Mówi bowiem o tym, że przedstawiciel lidzkiej inteligencji, szanowany przez miejscową społeczność nauczyciel, mając do wyboru udział w partyzantce radzieckiej i polskiej, które w czasie wojny działały przecież na tych terenach, wolał partyzantkę polską, gdyż to ona skutecznie broniła interesów miejscowej ludności  i skutecznie przeciwstawiała się okupantowi. Wybór właściwego, wspieranego przez miejscową ludność, ruchu oporu został potraktowany przez reżim stalinowski i oprawców z NKWD jako działanie wrogie – stąd publiczna kaźń przez powieszenie polskiego patrioty, walczącego  w czasie wojny z niemieckim nazizmem.

Łukaszenkowscy kłamcy w swojej propagandowej narracji, mającej na celu zohydzenie Armii Krajowej w oczach Białorusinów, kłamliwie przypisują jej kolaborację z Niemcami, ośmieszając się tym samym w oczach uczciwych historyków i badaczy dziejów Armii Krajowej na całym świecie. Wycięcie z płyty nagrobnej Jerzego Bokłażca informacji o jego przynależności do Armii Krajowej budzi nie tyle złość, co poczucie pogardliwej litości wobec bezsilności łukaszenkowskich propagandystów, nie zdających chyba sobie sprawy z tego, że pokolenia mieszkających na tych ziemiach Polaków od wieków bardziej ufają temu, co jest napisane na mogiłach polskich patriotów, aniżeli temu, do czego próbują przekonywać ich kolejne okupacyjne reżimy ze Wschodu.

Ocenzurowanie inskrypcji na nagrobku Jerzego Bokłażca ma nam wszystkim przypomnieć o paskudnej i podstępnej istocie okupacyjnych reżimów, do których niewątpliwie należy reżim Aleksandra Łukaszenki, będącego marionetką duchowego spadkobiercy zbrodni NKWD i powielacza kłamstw sowieckiej oraz wielkomocarstwowej rosyjskiej historiografii – władcy moskiewskiego Kremla Władimira Putina.

Znadniemna.pl

Reżim Łukaszenki wymyślił nowy sposób walki z pamięcią o polskich bohaterach ziemi białoruskiej. Z płyty nagrobnej jednego z nich - dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej ppor. Jerzego Bokłażca szlifierką wycięto fragment inskrypcji, mówiący o tym, że upamiętniony bohater walczył w

17 października 1865 roku w Oszmianie urodził się Lucjan Żeligowski – żołnierz I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej. Zasłynął jednak buntem, który – na polecenie Józefa Piłsudskiego – wywołał w Wilnie w 1920 roku. Rewolta doprowadziła do powstania nowego państwa – Litwy Środkowej, a w konsekwencji do przyłączenia Wileńszczyzny do Polski.

Weteran wielu wojen

Gen. Lucjan Żeligowski. Źródło: NAC

Generał Lucjan Żeligowski przyszedł na świat w rodzinie szlacheckiej 17 października 1865 roku w Oszmianie, mieście obecnie leżącym w granicach Białorusi. Rodzina Żeligowskiego wywodzi się ze szlachty oszmiańskiej h. Belina, która według rodzinnych przekazów od 12 pokoleń zamieszkiwała w Oszmiańskiem i w Nowogródzkiem.

Po ukończeniu szkoły wiejskiej w Żupranach oraz gimnazjum klasycznego w Wilnie i uzyskaniu matury, rozpoczął w roku 1888 naukę w Oficerskiej Szkole Piechoty w Rydze. W następnych latach służył w armii rosyjskiej, m.in. w 136 pułku piechoty. W randze kapitana brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej (1904-1905). Od 1912 r. był członkiem tajnego Związku Walki Czynnej w Rosji. Po wybuchu I wojny światowej od 1915 r. walczył w szeregach Brygady Strzelców Polskich, sformowanej przy wojsku rosyjskim, dowodząc batalionem, a następnie po uzyskaniu w 1917 r. stopnia pułkownika pułkiem piechoty.

Od stycznia 1917 r. do maja 1918 r. w I Korpusie Polskim gen. Dowbór – Muśnickiego w Rosji, m.in. jako dowódca Dywizji Strzelców. Po rozbrojeniu I KP przedostał się na Kubań, gdzie w lipcu 1918 r. został dowódcą polskiej 4 Dywizji Strzelców. Awansowany do stopnia generała. Na czele podległych mu oddziałów toczył boje z Armią Czerwoną i zajął Odessę. Następnie przedostając się przez austriacki kordon, poprzez Rumunię w kwietniu 1919 r. dotarł do Polski, zajmując Tarnopol.

Od kwietnia 1919 r. do kwietnia 1920 r. pełnił funkcję dowódcy grupy operacyjnej w rejonie Mińska na Białorusi.

Gen. Lucjan Żeligowski w towarzystwie biskupa Władysława Bandurskiego wśród żołnierzy w 1920 roku.

Bunt Żeligowskiego

Latem 1920 roku Litwa złamała zasadę neutralności i nie tylko pozwoliła wojskom bolszewickim na przejście przez ich tereny, lecz także czynnie zaangażowała się w walki przeciwko Polakom.

– Kiedy tylko Litwini wyczuli, że Armia Czerwona odnosi zupełnie wyraźne powodzenia, ich stanowisko neutralności natychmiast zmieniło się na wrogie w stosunku do Polski. Oddziały litewskie uderzyły na polskie siły, zajmując Nowe Troki i st. Landwarowo – pisał w swojej książce „Pochód za Wisłę” dowódca bolszewickiego Frontu Zachodniego Michaił Tuchaczewski.

W zamian za swoją postawę Litwa dostała od Armii Czerwonej zajętą przez nią Wileńszczyznę. Sytuacja uległa zmianie po zwycięstwie Polaków w Bitwie Warszawskiej – od tego momentu przez kolejnych kilka tygodni Wojsko Polskie pozostawało w permanentnej ofensywie, wypierając bolszewików ze swoich terenów. Mimo apeli Wodza Naczelnego Józefa Piłsudskiego, wojska litewskie nie zgodziły się jednak na opuszczenie Wileńszczyzny.

– Ze względu na ewentualność rozlicznych komplikacji międzynarodowych, marszałek Piłsudski nie mógł sobie pozwolić w tym czasie na zajęcie spornego obszaru. Ale zrezygnować ze swojego miłego miasta o bezsprzecznie litewskich korzeniach historycznych, lecz równie bezsprzecznie zamieszkanego przez większość polską, nie mógł i nie chciał – mówił historyk Janusz Osica.

Tymaczasowa Komisja Rządząca Litwy Środkowej utworzona w 12 października 1920 roku. Członkowie TKR wraz z ich autografami.

Wódz Naczelny postanowił posłużyć się podstępem. Wezwał do siebie Żeligowskiego i polecił mu przygotowanie się do wywołania buntu i przejęcia władzy w Wilnie. Według planu wojskowy – w asyście kilkunastu tysięcy żołnierzy pochodzących z 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej – miał ruszyć na Wileńszczyznę i z pomocą miejscowej ludności usunąć wojska litewskie. Powstanie miało pokazać państwom zachodnim, że miasto jest w większości zamieszkane przez Polaków, którzy nie chcą być obywatelami Litwy, czy Rosji, lecz Rzeczpospolitej.

Tak też się stało – 9 października 1920 roku oddziały Żeligowskiego wkroczyły do Wilna. Po krótkich walkach zajęły miasto.

Wkrótce Żeligowski powołał do życia nowe państwo – Litwę Środkową, która nieformalnie była zależna od Polski. Zaczął również formułować nowy rząd, czyli Tymczasową Komisję Rządzącą. Kraj ponadto posiadał między innymi własną armię, pocztę oraz flagę narodową z Orłem Białym i Pogonią.

Gen. Lucjan Żeligowski w Wilnie podczas mszy dziękczynnej po zajęciu miasta przez oddziały polskie. 10 października 1920 roku

Gdy informacje o buncie Żeligowskiego przedostały się na zachód, Rzeczpospolita oficjalnie zaprzeczyła, że miała cokolwiek wspólnego z powstaniem. Walki na terenie Litwy Środkowej trwały do końca listopada – rozejm pomiędzy Litwą Środkową a Litwą został zawarty 29 listopada 1920 roku.

Gen. Lucjan Żeligowski przed frontem kompanii honorowej w Wilnie 10 października 1920 roku

Misja Żeligowskiego zakończyła się na początku 1922 roku, gdy Sejm wileński przegłosował przyłączenie terenów do Polski.

Z Polski do Wielkiej Brytanii

W latach 20. Żeligowski rozwijał swoją karierę polityczną i wojskową. Od 1921 do 1926 roku był Inspektorem Armii w Warszawie, jednocześnie od 25 listopada 1925 roku do 10 maja 1926 roku pełnił funkcję ministra Spraw Wojskowych w rządzie Aleksandra Skrzyńskiego.

Latem 1927 roku Żeligowski przeszedł w stan spoczynku. Nie zrezygnował jednak z uczestnictwa w polskim życiu społecznym i gospodarczym – między innymi zasiadał w składzie Kapituły Orderu Odrodzenia Polski.

Po wybuchu II wojny światowej, jako cywil współpracował z dowództwem Frontu Południowego generała Kazimierza Sosnkowskiego.

Po kapitulacji Lwowa pod koniec września 1939 roku uciekł przez Rumunię do Francji. Po 1940 roku mieszkał w Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł w 1947 roku. Został pochowany na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim.

Żeligowski był odznaczony między innymi Krzyżem Komandorskim i Krzyżem Srebrnym Orderu Wojskowego Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości z Mieczami i Krzyżem Walecznych.

Znadniemna.pl za polskieradio24.pl

17 października 1865 roku w Oszmianie urodził się Lucjan Żeligowski - żołnierz I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej. Zasłynął jednak buntem, który - na polecenie Józefa Piłsudskiego - wywołał w Wilnie w 1920 roku. Rewolta doprowadziła do powstania nowego państwa - Litwy Środkowej, a w

15 października 1817 roku, czyli 205 lat temu, zmarł Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej.

Zespół badawczy pod kierownictwem dr. IGC PAN prof. Michała Witta i prof. dr. hab. Tadeusza Dobosza z UM we Wrocławiu przeprowadził badania, rzucające światło na prawdziwe przyczyny śmierci bohatera narodowego kilku krajów w tym Polski, USA, a jak uważa spora część Białorusinów, także – Białorusi.

O najnowszych wynikach badań DNA nad przyczyną śmierci Tadeusza Kościuszki poinformował Instytut Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu.

Instytut przypomniał, że serce Tadeusza Kościuszki spoczywa w Zamku Królewskim w Warszawie. Badanie pobranych wcześniej próbek zostało wykonane na przełomie 2021 i 2022 roku przez zespół ekspertów z Poznania i Wrocławia.

„Próbki DNA wyizolowanego ze skrawków wosku, drewnianej płytki oraz z płótna lnianego, które miały kontakt z sercem Tadeusza Kościuszki, poddano sekwencjonowaniu. Zespół prof. M. Witta i prof. T. Dobosza na podstawie przeprowadzonych badań postawił zupełnie nową hipotezę, że analizowane próbki mogą odzwierciedlać obecność bakterii w pierwotnej tkance serca Kościuszki, i że proces infekcji Cutibacterium acnes postępował wewnątrz narządu (zapalenie wsierdzia), a nie na jego powierzchni (zapalenie osierdzia), co spowodowało szybkie pogorszenia stanu zdrowia i ostatecznie śmierć” – podał Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu.

Tadeusz Kościuszko zmarł 15 października 1817 roku w wieku 71 lat. Instytut przypomniał, że zabalsamowane ciało Kościuszki zostało sprowadzone do Polski w 1819 roku i spoczęło w sarkofagu w narodowym panteonie na Wawelu. Jak podano, zgodnie z tradycją epoki romantyzmu, „serce Kościuszki wyjęte przez obducentów, zgodnie z wolą zmarłego, zostało owinięte w czarną jedwabną tkaninę, umieszczone na drewnianym talerzu, zamknięte w słoju wypełnionym etanolem i przekazane pod opiekę Emilii Zeltner, córki Franciszka Zeltnera, w którego domu Kościuszko mieszkał i dokonał żywota. Serce przez ponad rok przebywało w kuli na obelisku przy grobie Naczelnika. W 1819 Emilia Zeltner, po swoim zamążpójściu, zabrała serce do Vezii, a w 1829 r. do Varese we Włoszech. W 1895 urna z sercem została przekazana do Muzeum Polskiego w Rapperswilu”.

„Dr Zygmunt Laskowski, profesor Akademii Lekarskiej w Genewie, znany specjalista w dziedzinie konserwacji zwłok i preparatów anatomicznych, przełożył serce Kościuszki do nowego płynu konserwującego swojego pomysłu (3 proc. fenol w glicerolu). Serce przewieziono do Warszawy w 1927 roku. W 1944 roku, po upadku Powstania Warszawskiego metalowy sejf z sercem, noszący ślady ognia i prób wyłamania wieka, został porzucony w ruinach Katedry św. Jana w Warszawie, gdzie leżał pod gołym niebem, przez dwa lata, bez żadnej opieki” – dodano.

Instytut przypomniał, że znaleziony w trakcie odgruzowywania ruin Katedry, od 1947 do 1961 roku pojemnik z sercem przebywał w kościele Karmelitów przy Krakowskim Przedmieściu, a proboszcz kościoła, po zapadnięciu decyzji o przekazaniu serca z powrotem do Archikatedry Warszawskiej, aby zlikwidować „ostry, dokuczliwy, chemiczny odór fenolu wydobywający się z otwartego pojemnika, zalał go do pełna roztopionym woskiem z ogarków świec kościelnych”. Do 1983 pojemnik z sercem zamknięty w szwajcarskim sejfie, przebywał w skarbcu Archikatedry Warszawskiej, a od 13 czerwca 1983 jest przechowywany w kaplicy odbudowanego Zamku Królewskiego w Warszawie.

W 2017 roku, po uzyskaniu zgody opiekunów serca, podjęto czynności konserwacyjne. Specjaliści z Instytutu Mechaniki Precyzyjnej przez kilka godzin otwierali zabytkowy zamek szwajcarskiego sejfu, ponieważ klucz do niego zaginął. „Podczas tej operacji, z majolikowej wazy znalezionej wewnątrz sejfu, pobrano porcję wosku i drewnianej płytki, które wcześniej pozostawały w bliskim kontakcie z tkanką serca, a obecnie posłużyły do analizy genetycznej. Trzecia próbka została wyizolowana nieniszczącą metodą z przechowywanego w Muzeum Miejskim w Poznaniu tkaniny, którą przetarto serce Kościuszki w 1897 r. po wyjęciu z etanolu; jak głosi dokumentacja muzealna: +(…) kawałek ręcznika, którym dr Laskowski osuszał serce po wyjęciu tegoż z urny ze spirytusem (…)+”.

Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu podał, że zarówno w próbkach wosku, jak i drewna, pośród kilku, wykryto obecność genomu bakterii Cutibacterium acnes jako jedynej o potencjalnym znaczeniu klinicznym.

„Warto zauważyć, że w badanym materiale nie zidentyfikowano sekwencji Salmonella enterica Typhi, przyczyny tyfusu, która według niektórych źródeł była odpowiedzialna za śmiertelną chorobę Kościuszki. Sekwencje C. acnes zidentyfikowane w DNA wyizolowanym z analizowanych próbek mogą odzwierciedlać obecność bakterii w oryginalnej tkance serca. Zespół badawczy wykluczył możliwość późniejszego zanieczyszczenia obiektu bakteriami z zewnątrz: według protokołu z sekcji zwłok, serce Kościuszki po wyjęciu zostało natychmiast umieszczone w etanolu, co zapobiegło zakażeniu zewnętrznemu. Po 78 latach w etanolu serce zostało przeniesione bezpośrednio do nowego płynu konserwującego zawierającego 3 proc. fenol, który jest bardzo silnym środkiem bakteriobójczym” – podkreślono.

Dodano również, że C. acnes – znany jako czynnik sprawczy trądziku skórnego – może być jednak również związany z infekcjami dotyczącymi różnych organów, w tym serca.

„Co ciekawe, rok śmierci Kościuszki, 1817 zapisał się w historii medycyny, gdyż sprzyjał pojawieniu się braku równowagi immunologicznej spowodowanej ciężką awitaminozą D3. Był to bowiem słynny, drugi z rzędu europejski +rok bez lata+, związany z emisją pyłów po erupcji wulkanu Mount Tambora w Indonezji” – wskazano.

Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu podkreślił, że przedstawione dane potwierdzają hipotezę zespołu badawczego prof. Michała Witta i prof. Tadeusza Dobosza, że „proces infekcji C. acnes w sercu Kościuszki postępował wewnątrz narządu (zapalenie wsierdzia), a nie na jego powierzchni (zapalenie osierdzia)”, co – jak zaznaczono – jest zgodne z kanoniczną wersją zapalenia płuc będącego rzekomą przyczyną śmierci Kościuszki.

„W XIX wieku nie było dostępnej diagnostyki różnicowej ciężkiego zapalenia płuc, ostrego zapalenia wsierdzia i zakrzepicy zatorowej. W rzeczywistości jedno nie wyklucza drugiego, ponieważ udar mózgu i/lub choroba zakrzepowo-zatorowa płuc mogą stanowić powikłanie po zapaleniu wsierdzia wywołanym np. przez C. acnes. Zapadalność na bakteryjne zapalenie wsierdzia w erze przed antybiotykowej wynosiła aż 1:250, w naszych czasach spadła do 1:18 000. Obraz kliniczny choroby obejmuje gorączkę, dreszcze, duszność, złe samopoczucie, tachykardię, arytmię, opłucnowy ból w klatce piersiowej, duszność i obrzęk kończyn dolnych. Takie właśnie niespecyficzne, ale ostre objawy, które mogą przypominać bakteryjne zapalenie płuc, wystąpiły u Kościuszki w okresie poprzedzającym jego śmierć” – podano.

Prof. dr hab. n. med. Michał Witt zaznaczył, że „jest wysoce prawdopodobne, że do ciężkiego przebiegu choroby i ostatecznie do śmierci Tadeusza Kościuszki mogło przyczynić się w szczególności ostre zapalenie wsierdzia, będące wynikiem wcześniejszego zakażeniem bakterią C. acnes”.

„Zaskakujące jest, że teoretycznie bardzo niewinna bakteria, jaką jest C. acnes, zwykle odpowiedzialna za stosunkowo banalne problemy skórne, stała się prawdopodobną przyczyną śmierci Kościuszki, człowieka przyzwyczajonego do wieloletnich trudów i znojów życia na froncie wojennym” – dodał.

Wyniki badań nad przyczyną śmierci Tadeusza Kościuszki przeprowadzone przez zespół badawczy pod kierownictwem prof. dr. hab. n. med. Michała Witta, dyrektora Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu i prof. dr. hab. Tadeusza Dobosza z Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu publikuje renomowane czasopismo międzynarodowe Microbial Cell Factories.

 Znadniemna.pl za Naukawpolsce.pl/PAP

15 października 1817 roku, czyli 205 lat temu, zmarł Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej. Zespół badawczy pod kierownictwem dr. IGC PAN prof. Michała Witta i prof. dr.

30 lat temu, 14 października 1992 r., prezydent Rosji Borys Jelcyn przekazał Polsce część dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Wśród nich była decyzja nakazująca wymordowanie polskich oficerów. W kolejnych latach Rosja stopniowo rezygnowała z prób wyjaśniania ludobójstwa z 1940 r.

Kopie odtajnionych na polecenie prezydenta Rosji Borysa Jelcyna dokumentów katyńskich wręczył w Belwederze prezydentowi RP Lechowi Wałęsie przewodniczący Komitetu ds. Archiwów Państwowych w Rosji prof. Rudolf Pichoja. Przekazane archiwalia pochodziły z tzw. teczki specjalnej nr 1 przechowywanej w archiwum sowieckiej partii komunistycznej.

„Wśród przekazanych dokumentów znalazły się m.in. kopie notatki Ławrientija Berii w której proponował wymordowanie polskich jeńców oraz kopia dokumentu z 5 marca 1940 r. Politbiura KC WKP(b), która była dla nich wyrokiem śmierci. Dzięki ujawnieniu tego ostatniego dokumentu strona polska uzyskała potwierdzenie kto był prawdziwym sprawcą tej zbrodni” – zauważa prof. Mariusz Wołos, historyk dyplomacji z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie i Instytutu Historii PAN. Dodał, że działania Jelcyna była dopełnieniem decyzji Gorbaczowa, który w kwietniu 1990 r., a więc w pięćdziesiątą rocznicę mordu, zgodził się na wydanie oświadczenia, że mord na Polakach był „jedną z najcięższych zbrodni stalinizmu”. Tego samego dnia prezydent ZSRS Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu kopie części dokumentów archiwalnych, w tym listy więźniów skierowanych w kwietniu i maju 1940 r. z obozu jenieckiego w Kozielsku do Smoleńska oraz z obozu w Ostaszkowie do Kalinina, a także wykaz akt ewidencyjnych jeńców wywiezionych z obozu NKWD w Starobielsku.

Badacz dziejów sprawy katyńskiej dr Witold Wasilewski z IPN w rozmowie z PAP zauważył, że „przewrotnym potwierdzeniem wielkiej wagi odtajnionych wówczas dokumentów jest to, że ich treści nie mogą podważyć kłamcy katyńscy i uznawać, że ich treść nie odnosi się do tej zbrodni”. Ich jedyną strategią pozostaje więc twierdzenie, że te archiwalia zostały sfałszowane. „Wcześniej, przed 1992 r., zbrodnia nie ulegała wątpliwości, ale odtajnione dokumenty pokazały, że decyzję o jej dokonaniu podjęły najwyższe władze ZSRS. Była to zbrodnia państwowa, a nie czyn NKWD” – podkreślił dr Wasilewski. Jako zbrodnię dokonaną przez NKWD określali wymordowanie Polaków przedstawiciele władz PRL w ostatnich miesiącach swojej władzy. W marcu 1989 r. rzecznik rządu Jerzy Urban stwierdził, że zbrodnię popełniło „stalinowskie NKWD”. Ten sposób określania sowieckiej zbrodni utrzymano również podczas wizyty premiera Tadeusza Mazowieckiego w ZSRS w listopadzie 1989 r.

Skutkiem ujawnienia w 1990 r. pierwszych dokumentów katyńskich było także rozpoczęcie we wrześniu tego roku śledztwa prowadzonego przez Główną Prokuraturę Wojskową (GPW) ZSRS. W 1991 r. grupa dochodzeniowa GPW wspólnie z ekspertami z Polski przeprowadziła ekshumacje w masywie leśnym koło Charkowa, na terenie dawnego osiedla letniskowego NKWD w Miednoje koło Tweru.

W czasie śledztwa strona polska domagała się ujawnienia i przekazania kopii całości archiwaliów dotyczących Zbrodni Katyńskiej. „Rodzi się pytanie dlaczego nie przekazano wszystkich dokumentów. Można przypuszczać, że w dokumentacji ze śledztwa pojawiają się nazwiska odpowiedzialnych za mordowanie Polaków, takich jak choćby jeden z największych katów w dziejach ludzkości gen. Wasilij Błochin. To jednak tylko domniemanie” – podkreślił prof. Mariusz Wołos.

Śledztwo w sprawie katyńskiej zostało zakończone już w 1994 r. Prowadzący śledztwo Anatolij Jabłokow umorzył je z powodu śmierci winnych. W decyzji stwierdził, że Stalin i jego bliscy współpracownicy oraz bezpośredni wykonawcy egzekucji są winni zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennej, zbrodni przeciwko ludzkości oraz ludobójstwa obywateli polskich. Za winnych uznano także dopuszczających się fałszerstw członków Komisji Burdenki, która udowadniała, że Zbrodnię Katyńską popełnili Niemcy w 1941 r. oraz twórców fałszywego aktu oskarżenia przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, a także wszystkich ukrywających zbrodnię. Przeciwko decyzji prowadzącego śledztwo Anatolija Jabłokowa zaprotestowała Główna Prokuratura Wojskowa i Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej. Śledztwo przejął prokurator, który uznał że Stalin i jego otoczenie dopuścili się „nadużycia władzy”. Jabłokow odszedł z prokuratury. Pracował jako adwokat, a także angażował się w działalność Stowarzyszenia Memoriał. W 2009 r. na łamach niezależnego od reżimu kremlowskiego dziennika „Nowaja Gazieta” opublikował artykuł o mordzie katyńskim w którym nazwał Stalina „krwiożerczym ludojadem”. Artykułem poczuł się obrażony wnuk Józefa Stalina Jewgienij Dżugaszwili, który złożył pozew przeciw Jabłkowowi. Ostatecznie sąd oddalił argumenty krewnego dyktatora.

Rosjanie wręczyli Polakom także kopię tzw. notatki Szelepina – ściśle tajnego, napisanego odręcznie dokumentu z 3 marca 1959 r. autorstwa szefa KGB Aleksandra Szelepina, w którym proponował Nikicie Chruszczowowi zniszczenie 21857 teczek personalnych Polaków zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 r. Jak powiedział w rozmowie z PAP prof. Mariusz Wołos teczki wymienione w notatce Szelepina mogły zawierać zeznania polskich oficerów przed funkcjonariuszami NKWD, którzy przyjeżdżali do obozów jenieckich. „Być może w tych archiwaliach odkrylibyśmy odpowiedź na pytanie o mechanizm selekcji i dowiedzielibyśmy się, dlaczego nie zamordowano około 400 polskich oficerów” – wyjaśnia. Powołując się na rozmowy z rosyjskimi historykami, którzy zastrzegali anonimowość, zakłada, że zalecenie zniszczenia teczek nie zostało zrealizowane i dokumenty te znajdują się w tajnym archiwum. Część rosyjskich historyków uważa, że to najtajniejsze archiwum znajduje się na Uralu. Zdaniem prof. Wołosa dostęp do tych archiwów będzie możliwy jedynie w wypadku głębokich zmian politycznych w Rosji. „Mam nadzieję, że za mojego życia dokona się II rewolucja archiwalna. Niestety pierwsza, za czasów prezydentury Jelcyna, nie została wykorzystana przez polskich historyków” – podkreślił.

Zdaniem dr Witolda Wasilewskiego dostępne dokumenty nie wskazują na zniszczenie dokumentów wymienionych przez Szelepina. „Nie mamy dokumentu potwierdzającego ich zniszczenie. Być może jednak nie wiemy o istnieniu takiego dokumentu. Dopóki nie zajrzy do rosyjskich archiwów to nie będziemy mieli pewności co do losów tych dokumentów” – wyjaśnia dr Wasilewski. Jego zdaniem dostęp do tych archiwaliów prawdopodobnie pozwoliłby na wyjaśnienie nieznanych dotąd szczegółów mordu z 1940 r. „Nie możemy dziś jednak liczyć na ujawnianie kolejnych dokumentów dotyczących Zbrodni Katyńskiej lub innych istotnych zagadnień dotyczących stosunków polsko-sowieckich. Archiwalia ujawnione w latach dziewięćdziesiątych mają więc szczególne znaczenie” – podsumowuje historyk.

Dr Witold Wasilewski przypomina, że wśród dokumentów ujawnionych w roku 1992 szczególnie interesujące są także te dotyczące reakcji Biura Politycznego na działania Komisji Maddena Kongresu USA, która w latach pięćdziesiątych badała okoliczności sowieckiej zbrodni. „W przekazanych wówczas archiwaliach jest także dokument dotyczący reakcji na działania polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii, która pragnęła upamiętnić pomordowanych” – dodaje historyk.

Jak zauważa prof. Mariusz Wołos, mimo tych bezprecedensowych w ZSRS wysiłków, już w czasie prezydentury Gorbaczowa rozpoczęto działania na rzecz „zrównoważenia” Zbrodni Katyńskiej wydarzeniem, które mogłoby zostać uznane za zbrodnię wymierzoną w obywateli sowieckich. Przypomina, że część historyków uważa, że to sam architekt pierestrojki wydał polecenie przeprowadzenia operacji „anty-Katynia”. Kremlowska propaganda Rosjanie sformułowała fałszywe oskarżenie mówiące, że w obozach dla sowieckich jeńców wziętych do niewoli podczas wojny polsko-bolszewickiej pozbawiono życia dziesiątki tysięcy Rosjan. Początkowo rosyjscy historycy pisali o wymordowaniu kilkunastu tysięcy bolszewików, potem mówiono już o 50 tys., a nawet o 150 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, mimo że tylu nie znalazło się w polskiej niewoli. „Badania polskich historyków pokazały, że sowieccy jeńcy umierali na choroby zakaźne. Według obliczeń prof. Zbigniewa Karpusa w obozach jenieckich zmarło około 16-18 tysięcy czerwonoarmistów. Katyń ma swoją drugą stronę, która obnaża politykę historyczną Związku Sowieckiego gładko przejętą przez Rosję w czasach Jelcyna” – podkreśla prof. Mariusz Wołos.

Na zdjęciu: Na polecenie prezydenta Borysa Jelcyna naczelny archiwista państwowy Rosji, Rudolf Pichoja przekazał prezydentowi RP Lechowi Wałęsie kopie dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej . Nz. Rudolf Pichoja (L), poeta Czesław Miłosz (C), Lech Wałęsa (2P) i rzecznik prasowy prezydenta RP Andrzej Drzycimski (P). Fot. PAP/J. Mazur

Znadniemna.pl za PAP

30 lat temu, 14 października 1992 r., prezydent Rosji Borys Jelcyn przekazał Polsce część dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Wśród nich była decyzja nakazująca wymordowanie polskich oficerów. W kolejnych latach Rosja stopniowo rezygnowała z prób wyjaśniania ludobójstwa z 1940 r. Kopie odtajnionych na polecenie prezydenta Rosji Borysa

Na dzisiaj, 13 października przypada 175 rocznica urodzin fundatora kościoła pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza.

Z tej okazji duchowieństwo i werni katoliccy Mińska oraz pobliskich dekanatów wyrażają solidarność w modlitwie z wiernymi parafii św. Szymona i Heleny oraz ich proboszczem księdzem Władysławem Zawalniukiem, którym władze białoruskiej stolicy w sposób podstępny i wiarołomny odebrały ich świątynię – ufundowany przez Edwarda Woyniłłowicza kościół, zwany potocznie Czerwonym Kościołem.

Czerwony Kościół, jak czytamy w specjalnym komunikacie wydanym przez wikariusza biskupiego mińskiego regionu księdza kanonika Jana Kremisa,  „jest miejscem spotkań człowieka z Bogiem, które ma istotne znaczenie religijne, zarówno dla jego społeczności parafialnej, jak też dla wszystkich mieszkańców Mińska”.

W celu pomyślnego zakończenia kryzysu, wywołanego odebraniem kościoła wiernym, oraz w celu jak najszybszego wznowienia korzystania z niego przez parafię św. Szymona i Heleny, jako miejsca odprawienia kultu religijnego, metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski pobłogosławił pomysłowi wyrażenia solidarności w  modlitwie z pozbawionymi świątyni  parafianami Czerwonego Kościoła.

Akcja modlitewnej solidarności  ma się odbyć w dniu maryjnym, 13 października,  i upamiętnić  między innymi jubileusz 175-lecia dnia urodzin fundatora kościoła pw. Św. Szymona i Heleny, Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza. W tym dniu we wszystkich parafiach regionu mińskiego ma odbywać się w intencji odzyskania kościoła przez wiernych wspólna modlitwa różańcowa, a także ma być odmawiana modlitwa o beatyfikację Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza.

W katedrze katolickiej Mińska, kościele pw. Najświętszej Maryi Panny, dzisiaj o godzinie 18:30 czasu miejscowego w intencji jubilata oraz w intencji odzyskania ufundowanego przez niego kościoła przez wiernych Mszę świętą odprawi wikariusz generalny archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej ksiądz biskup Jerzy Kosobucki.

Z okazji 175-lecia urodzin Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza pragniemy przypomnieć sylwetkę fundatora Czerwonego Kościoła w Mińsku:

Edward Woyniłłowicz

urodził się 13 października1847 roku w Ślepiance Wielkiej (dzisiaj w granicach Mińska). Należał do herbu Syrokomla, a jego dziadkowie ze strony matki to Michalina z Moniuszków i Edward Wańkowiczowie. Matecznikiem rodziny od 1661 r. były Sawicze – kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Nieświeża. Ze strony ojca rodzina miała powiązania z Radziwiłłami.

Od 1888 r. Edward Woyniłłowicz był prezesem Koła Polskiego w Radzie Państwa w Dumie Państwowej Rosji, czyli w parlamencie Imperium Rosyjskiego, wiceprezesem Mińskiego Towarzystwa Rolniczego. Premier Piotr Stołypin nazwał go „Mińskim Bismarckiem”. Po rodzinnym dramacie utraty dwójki swoich dzieci – syna Symeona (Siemki) i córki Heleny, Edward dla ich uczczenia postanowił wybudować w Mińsku kościół katolicki pod wezwaniem św. Szymona i św. Heleny (1910), który cudem przetrwał czasy II wojny światowej i okres walki z kultem religijnym w ZSRR (mieścił się w nim Dom Kina, restauracja, sala projekcyjna do zamkniętych pokazów filmowych dla partyjnej nomenklatury).

Woyniłłowicz znany jest także jako fundator pierwszego białoruskiego wydawnictwa „Zahlanie sonca i u nasza vakonca”, czasopism „Łuczynka” i „Sacha” oraz gazety „Nasza Niwa”. Był przeciwny postanowieniom Traktatu Ryskiego, na którym zapadła decyzja o aneksji części Białorusi w skład ZSRR.  Rozczarowany utratą rodzinnego Mińska Woyniłłowicz wyjechał z małej ojczyzny. W roku 1921 osiadł w Bydgoszczy. Zmarł tutaj w 1928 roku.

Na jego grobie widniał bolesny w wymowie napis: „Traktatem ryskim z swej ziemi wygnany, deptać musiałem obce łany”.

W 2006 roku, za zgodą władz kościelnych, ministerstwa spraw zagranicznych Białorusi i Polski doczesne szczątki polskiego ziemianina z Kresów zostały sprowadzone z Bydgoszczy do Mińska. 11 czerwca 2006 roku w kościele św. Szymona i Heleny na Placu Niepodległości w Mińsku odbył się uroczysty pogrzeb. W 2016 roku na Białorusi ogłoszono rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Edwarda Woyniłłowicza.

 Znadniemna.pl/Marta Tyszkiewicz/Catholic.by

Na dzisiaj, 13 października przypada 175 rocznica urodzin fundatora kościoła pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza. Z tej okazji duchowieństwo i werni katoliccy Mińska oraz pobliskich dekanatów wyrażają solidarność w modlitwie z wiernymi parafii św. Szymona i Heleny oraz ich proboszczem

Skip to content