HomeStandard Blog Whole Post (Page 95)

Wielu wydawało się to niewiarygodnym, ale znakomity białoruski bard polskiego pochodzenia Wiktor Szałkiewicz w swojej wieloletniej karierze do połowy marca tego roku nie zagrał ani jednego solowego koncertu w Białymstoku, mieście leżącym od jego małej ojczyzny – miasteczka Porozów, tak samo daleko, jak Grodno, w którym mieszka artysta.

W piątek, 17 marca, Wiktor Szałkiewicz naprawił nieporozumienie, przykre dla wielbicieli jego talentu ze stolicy Podlasia i zagrał wielki koncert pt. „Kulminacja” w sali Podlaskiego Instytutu Kultury.

„Koncert kresowego barda Wiktora Szałkiewicza zgromadził tłumy” – tak ocenili organizatorzy zainteresowanie wydarzeniem kulturalnym ze strony mieszkańców Białegostoku. Sala koncertowa rzeczywiście była wypełniona po brzegi, a sam artysta mógł się czuć ze zgromadzoną w niej publicznością prawie jak w rodzinnym Grodnie. Dostrzegł bowiem na sali wielu starych znajomych i przyjaciół, kochających i doskonale znających twórczość kresowego menestrela. Byli tutaj: Aleksander Milinkiewicz z małżonką Iną Kulej i wielu innych, którzy w ostatnich latach musieli opuścić Grodzieńszczyznę i Białoruś, między więzieniem i tułaczką wybierając los emigranta.

Słuchając „Smutnego Białoruskiego Bluesa” oraz „Bluesa o dwóch narodach”  wielu widzów na sali  przeżyło katharsis – ktoś dyskretnie ronił łzy, a ktoś ledwo je powstrzymywał. Dłonie same układały się do oklasków, a usta otwierały się synchronicznie z ustami artysty, kiedy ten śpiewał „Hankę z Pahulanki”, albo „Krótką Historię Białorusi”. Wykonywanie poszczególnych piosenek  autor  przeplatał jak zawsze anegdotami i historyjkami z życia, wywołującymi u publiczności uśmiech, a nawet wybuchy śmiechu.

Koncert „Kulminacja” zawierał wszystko najlepsze, co stworzył kresowy menestrel za swoją ponad trzydziestoletnią sceniczną karierę.

Wiktor Szałkiewicz urodził się 9 lutego 1959 r. w Porozowie na Białorusi. Białoruski aktor, poeta, bard i showman, wyrosły na pograniczu kultur białoruskiej, polskiej i żydowskiej. W 1980 roku ukończył Białoruski Państwowy Instytut Teatralno-Artystyczny. Koncertował na Białorusi, Litwie, w Czechach, Francji, Niemczech, Polsce, Rosji, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

Wiktor Szałkiewicz jest kawalerem Orderu Uśmiechu, zdobywcą Grand Prix festiwalu „Basowiszcza 1992”, Grand Prix festiwalu „Jesień Bardów 1992”, laureatem Festiwalu Pieśni Autorskiej OPPA i zdobywcą nagrody w nominacji „Wydarzenie festiwalu”, zdobywcą Grand Prix Ogólnopolskiego Konkursu „Przybycie Bardów 2005”.

Znadniemna.pl, fot.: Facebook.com/pikpodlaskie

Wielu wydawało się to niewiarygodnym, ale znakomity białoruski bard polskiego pochodzenia Wiktor Szałkiewicz w swojej wieloletniej karierze do połowy marca tego roku nie zagrał ani jednego solowego koncertu w Białymstoku, mieście leżącym od jego małej ojczyzny – miasteczka Porozów, tak samo daleko, jak Grodno, w

Polskie służby rozpoczęły kontrolę ponad 60-ciu firm transportowych z kapitałem  białoruskim i rosyjskim w całej Polsce. Wcześniej polscy przewoźnicy skarżyli się na białoruskich kolegów o nieuczciwą konkurencję. O problemie od kilku tygodni pisze „Rzeczpospolita”.

We wtorkowym wydaniu gazeta cytuje głównego inspektora transportu drogowego Alvina Gajadhura, który ujawnia, że na podstawie informacji zgromadzonych w dostępnych jego podwładnym bazach danych, wytypowane zostały adresy, gdzie w grę może wchodzić m.in. prowadzenie wirtualnej działalności transportowej. – Wytypowano firmy, które prawdopodobnie dysponują kapitałem białoruskim lub rosyjskim. Dziś rozpoczęliśmy działania kontrolne – to pierwszy etap tak szeroko zakrojonej akcji – zapewnia rozmówca „Rzeczpospolitej”. Podkreśla, że jego służba współpracuje „ramię w ramię z innymi służbami”.  W założeniu kontrolerów dzięki współpracy kilku służb, zakres kontroli podejrzanych firm będzie miał  charakter wieloaspektowy, co pozwoli zlikwidować nielegalne praktyki w branży transportowej i wyeliminuje zagrożenia dla polskich przewoźników, skarżących się na nieuczciwą, bo opartą na nielegalnych schematach, konkurencję ze strony białoruskich kolegów z branży.

O tym, że białoruskie firmy międzynarodowego transportu drogowego stanowią coraz większy problem dla polskich przedsiębiorców „Rzeczpospolita” pisała jeszcze w lutym tego roku.

– Przychodzą do banku z torbami pieniędzy, nikt nie pyta o ich pochodzenie, nie interesuje to nawet Komisję Nadzoru Finansowego – mówił  gazecie o praktykach stosowanych przez białoruskich konkurentów jeden z polskich przewoźników. Rozżalony zaznaczył, że banki nawet zabiegają o te pieniądze, reklamując brak prowizji przy wpłacie nowych środków. A są one niemałe. – Spółka z jedną licencją, osobą odpowiedzialną za transport i osobą zarządu wyceniana jest na 300-400 tys. zł – wtórował cytowanemu wyżej koledze prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD) Jan Buczek.

Szef ZMPD niepokoi się, że wiedza o tym co jest przewożone samochodami może trafić w niepowołane ręce. Według niego trafiają się ładunki, których uczciwi przedsiębiorcy nie chcą przewozić. Są to na przykład ładunki, których dostarczenie wiąże się z koniecznością wymiany na granicy listu przewozowego CMR. – Takie zlecenia będą brane bez skrupułów przez firmy z kapitałem rosyjskim czy białoruskim – przypuszcza  w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przewoźniczka z Kujaw Ewa Korfanty.

Z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że zarejestrowanych w Polsce firm międzynarodowego transportu drogowego z kapitałem ukraińskim jest blisko 2,1 tys., z białoruskim niemal 0,9 tys. i niecałe 0,2 tys. z rosyjskim. W ostatniej dekadzie w Polsce obcy kapitał zarejestrował ponad 4,2 tys. firm transportu drogowego.

Polskie Ministerstwo Infrastruktury stwierdza, że obserwuje zjawisko rejestracji firm przez kapitał ze wschodu. – Problem narasta od drugiej połowy 2022 roku – przyznaje dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury Renata Rychter.

Znadniemna.pl na podstawie rp.pl, fot.: ZMPD

Polskie służby rozpoczęły kontrolę ponad 60-ciu firm transportowych z kapitałem  białoruskim i rosyjskim w całej Polsce. Wcześniej polscy przewoźnicy skarżyli się na białoruskich kolegów o nieuczciwą konkurencję. O problemie od kilku tygodni pisze „Rzeczpospolita”. We wtorkowym wydaniu gazeta cytuje głównego inspektora transportu drogowego Alvina Gajadhura, który

W miasteczku Raduń (rejon werenowski w obwodzie grodzieńskim) na bramie kościoła parafialnego pw. Matki Bożej Różańcowej przez pewien czas wisiał szyld w językach białoruskim oraz polskim, ze wskazaniem adresu świątyni. W wersji polskojęzycznej ulica, przy której stoi kościół, nazwana została „ulicą Kościelną”. W języku białoruskim figurowała natomiast nazwa oficjalna – „ulica Lenina”.

Polskojęzyczna wersja nazwy jednej z centralnych ulic miasteczka oburzyła mieszkańców o poglądach prołukaszenkowskich.  Samowolną próbę zmiany nazewnictwa ulicy potraktowali, jako dywersję ideologiczną, rozpętując nagonkę na księży katolickich w mediach społecznościowych.

Ich wpisy zawierały pejoratywne określenia, kierowane pod adresem księży katolickich oraz nawoływały do nienawiści wobec duchownych.

„K**wa. Od dawna wiadomo, że księża – to wrogowie naszego kraju, prawie wszyscy protestowali (przeciwko władzy – red.) w 2020 roku, dlaczego zatem te ścierwa do tej pory działają na Białorusi?! (…) Z czasów średniowiecza wiadomo, że katolicyzm na naszych z pradawna rosyjskich prawosławnych terenach jest złem! Księża zawsze nas – Rosjan nienawidzili. Czyż nie przyszła pora na wypędzenie tej propolskiej i prolitewskiej swołoczy ze świątyń i wpuszczenia do nich Białorusinów, tzn. Rosjan z pochodzenia?” – głosi jeden z najpopularniejszych wpisów oburzonego szyldem internauty.

W środę, 15 marca, budzący emocję szyld z „ulicą Kościelną” zniknął z bramy świątyni. Zastąpiony został innym, rosyjskojęzycznym, mówiącym o tym, że kościół stoi przy ulicy Lenina.

Prołukaszenkowscy aktywiści, zwalczający „propolskich” i „prolitewskich” księży, natychmiast odtrąbili zwycięstwo: „Imię Włodzimierza Iljicza Lenina wróciło na swoje prawowite miejsce!”

Znadniemna.pl na podstawie inicjatywy Chrześcijańska Wizja

W miasteczku Raduń (rejon werenowski w obwodzie grodzieńskim) na bramie kościoła parafialnego pw. Matki Bożej Różańcowej przez pewien czas wisiał szyld w językach białoruskim oraz polskim, ze wskazaniem adresu świątyni. W wersji polskojęzycznej ulica, przy której stoi kościół, nazwana została „ulicą Kościelną”. W języku białoruskim

Parlament Europejski potępił białoruskie władze za prześladowanie polskiej mniejszości oraz za skazanie krytyków reżimu Łukaszenki, w tym polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta oraz laureata nagrody Nobla Alesia Białackiego. W przyjętej w tej sprawie  rezolucji Europosłowie wezwali władze w Mińsku do natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych.

Europarlament przegłosował dziś specjalną rezolucję w sprawie politycznych represji na Białorusi. Znalazł się w niej apel do instytucji unijnych o nałożenie na Białoruś takich samych sankcji, jak na Rosję. Europosłowie skrytykowali także MKOl za dopuszczenie do igrzysk białoruskich i rosyjskich sportowców.
Według europosłów polityczne represje reżimu Łukaszenki muszą spotkać się ze zdecydowaną reakcją ze strony Unii Europejskiej – w tym przede wszystkim z sankcjami wobec osób i podmiotów wykonujących polecenia Mińska. Deputowani wyrazili ubolewanie, że Białoruś nie została włączona do dziesiątego pakietu sankcji – ich zdaniem kraj ten również bierze udział w napaści na Ukrainę.

W ocenie Parlamentu Europejskiego presja na Rosję i Białoruś powinna być odczuwalna na każdym polu, również sportowym, dlatego europosłowie skrytykowali MKOl za to, że dopuścił sportowców z tych krajów do igrzysk pod neutralną flagą. Społeczność międzynarodowa powinna naciskać na komitet olimpijski by wycofał się ze swojej decyzji – napisano w rezolucji.

Szczególną uwagę europarlamentarzystów przyciągnął los naszego kolegi – dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andrzeja Poczobuta. Na początku lutego sąd w Grodnie skazał go na osiem lat więzienia, rzekomo za podejmowanie działań „na szkodę Białorusi” i za „wzniecanie nienawiści”. W ocenie polskich władz to jaskrawy przejaw prześladowania mniejszości polskiej w tym kraju. Andrzej Poczobut jest publicystą, blogerem oraz działaczem Związku Polaków na Białorusi. W swoich artykułach wielokrotnie krytykował reżim Aleksandra Łukaszenki.

W tekście rezolucji Parlamentu Europejskiego obok Andrzeja Poczobuta z imienia i nazwiska wymieniony został  także białoruski działacz społeczny Aleś Bialacki. W ubiegłym roku został on laureatem pokojowej nagrody Nobla, wspólnie z rosyjskim Stowarzyszeniem Memoriał i ukraińskim Centrum Wolności Obywatelskich. 3 marca białoruski sąd skazał  noblistę Alesia Bialackiego na 10 lat pozbawienia wolności.

 Znadniemna.pl na podstawie IAR/ polskieradio.pl, fot.: Europarl.europa.eu

Parlament Europejski potępił białoruskie władze za prześladowanie polskiej mniejszości oraz za skazanie krytyków reżimu Łukaszenki, w tym polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta oraz laureata nagrody Nobla Alesia Białackiego. W przyjętej w tej sprawie  rezolucji Europosłowie wezwali władze w Mińsku do natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Europarlament przegłosował

Po nieudanej próbie sprzedaży znajdującej się w centrum Grodna siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) na Białorusi, zlikwidowanej w ramach zwalczania przejawów polskości w tym kraju, władze podejmują kolejne podejście.  Druga w tym roku licytacja obiektu, wzniesionego w 2011 roku za środki pochodzące między innymi z kieszeni polskiego podatnika, odbędzie się 23 marca.

Przypomnijmy, że poprzednia próba sprzedaży siedziby PMS nie powiodła się, gdyż do wyznaczonej na 3 lutego tego roku licytacji obiektu nie zgłosił się żaden kupiec. Wówczas cena wywoławcza budynku wynosiła nieco ponad 2 miliony 129 tysięcy rubli białoruskich (prawie 850 tysięcy dolarów USA). Jak na nieruchomość  w historycznym centrum Grodna o powierzchni 1053,7 metrów kwadratowych i przylegającej do obiektu działki o powierzchni prawie 12 arów, cena nie wydawała się wygórowana. Tym bardziej, że sam budynek przebywa w idealnym stanie. Przed likwidacją Polskiej Macierzy Szkolnej i konfiskatą wszystkich jej aktywów w budynku PMS mieściło się  biuro tej polskiej organizacji oświatowej oraz prowadzona przez nią największa na świecie polska szkoła społeczna, czyli –  Liceum Społeczne im. Elizy Orzeszkowej przy SZ „Polska Macierz Szkolna”.

Podjazd do byłej siedziby PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Schody na piętro w byłej siedzibie PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Korytarz w byłej siedzibie PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Umeblowane pomieszczenie w byłej siedzibie PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Kolejna licytacja siedziby PMS w Grodnie jest wyznaczona na 23 marca tego roku. Jak czytamy w ogłoszeniu aukcyjnym na portalu Bankrottorg.by po pierwszej nieudanej próbie sprzedaży nieruchomości władze znacząco obniżyły cenę wywoławczą obiektu. Obecnie wynosi ona 1 384 269 rubli białoruskich, czyli około pół miliona dolarów USA. Na moment niniejszej publikacji chęć kupna siedziby PMS w Grodnie nie zgłosił na portalu aukcyjnym żaden kupiec.

Oprócz grodzieńskiej siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej na Białorusi, po likwidacji polskiej organizacji oświatowej, władze puściły pod młotek także inne jej mienie. W Pińsku, na przykład, próbowano sprzedać za 18 701 rubli białoruskich (niecałe 7,5 tysiąca dolarów USA) należące do PMS pomieszczenie przy jednej z centralnej ulic miasta. Wcześniej mieściła się w nim Polska Szkoła Społeczna im. R. Kapuścińskiego przy PMS. Próba sprzedaży tej nieruchomości okazała się nieudana, gdyż nie znalazło się chętnych do jej nabycia.

W tej pińskiej kamienicy mieściła się Polska Szkoła Społeczna im. R. Kapuścińskiego przy PMS, fot.: Bankrottorg.by

Sala w byłej Polskiej Szkole Społecznej im. R. Kapuścińskiego przy PMS w Pińsku, fot.: Bankrottorg.by

Korytarz w byłej Polskiej Szkole Społecznej im. R. Kapuścińskiego przy PMS w Pińsku, fot.: Bankrottorg.by

Jedynym dokonanym przypadkiem państwowego paserstwa, jeśli chodzi o mienie PMS, okazała się sprzedaż na aukcji szkolnych tablic – czterech kredowych, jednej korkowej, jeszcze jednej białej (do pisania mazakami), a także tablicy informacyjnej. Nabycie wszystkich kosztowało jedynego uczestnika licytacji zaledwie 143 rubla i 83 kopiejki.

Sprzedana za bezcen trzysekcyjna tablica kredowa, fot.: Bankrottorg.by

Sprzedana za bezcen tablica kredowa, fot.: Bankrottorg.by

Sprzedana za bezcen tablica korkowa, fot.: Bankrottorg.by

Sprzedana za bezcen tablica biała, fot.: Bankrottorg.by

Znadniemna.pl na podstawie Bankrottorg.by

Po nieudanej próbie sprzedaży znajdującej się w centrum Grodna siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) na Białorusi, zlikwidowanej w ramach zwalczania przejawów polskości w tym kraju, władze podejmują kolejne podejście.  Druga w tym roku licytacja obiektu, wzniesionego w 2011 roku za środki pochodzące między innymi z

Akademia Zdrowia Publicznego w Ostródzie serdecznie zaprasza na szkolenie „Intensywny kurs języka polskiego medycznego dla pielęgniarek i położnych”, które odbędzie się w dniach 30.03.2023 – 01.04.2023 r. w Ostródzie.

Na szkolenie zapraszamy osoby polskiego pochodzenia z każdego kraju świata, które chciałyby poznać polski język medyczny z zakresu pielęgniarstwa i położnictwa.

Warsztaty poprowadzi Katarzyna Kot – lektor języka polskiego jako obcego.

W ramach szkolenia zapewniamy:

  • zakwaterowanie i wyżywienie 30/31.03 i 31.03/01.04.2023
  • pełne wyżywienie
  • warsztaty
  • certyfikat uczestnictwa.

Aby zapisać się na szkolenie, należy wypełnić formularz zgłoszeniowy do dnia 18.03.2023 r.

20.03.2023 r. odezwiemy się do osób zakwalifikowanych. W razie rezygnacji osób zakwalifikowanych, będziemy przyjmować osoby z listy rezerwowej.

FORMULARZ

Znadniemna.pl za wspolnota-polska.org.pl

Akademia Zdrowia Publicznego w Ostródzie serdecznie zaprasza na szkolenie "Intensywny kurs języka polskiego medycznego dla pielęgniarek i położnych", które odbędzie się w dniach 30.03.2023 – 01.04.2023 r. w Ostródzie. Na szkolenie zapraszamy osoby polskiego pochodzenia z każdego kraju świata, które chciałyby poznać polski język medyczny z

104 lata temu, w połowie marca 1919 roku, w Nieświeżu wybuchło antybolszewickie powstanie ludności polskiej. Mieszkańcy Nieświeża na wieść o przybycie wojsk polskich podjęli decyzję o wywołaniu powstania i oswobodzeniu miasta z rąk sowieckich. Nie mieli jednak szans w walkach z regularnym wojskiem, a wojsko polskie nie przybyło. 19 marca Nieśwież znów był w rękach sowieckich. Przywódcy powstania w Nieświeżu zostali pojmani i osadzeni w klasztorze Benedyktynów, który w tym czasie pełnił funkcję więzienia. Wszyscy oni zostali rozstrzelani 24 marca 1919 roku.

Publikujemy trzy wspomnienia świadków tamtych tragicznych wydarzeń, które ukazały się w książce „Nieświeskie Wspomnienia”, wydanej w 1999 roku przez Stowarzyszenie Nieświeżan.

Możliwe, że bolszewicy nie opanowaliby Nieświeża, gdyby doszło do bardziej zdecydowanej reakcji dowództwa polskiej armii. Fot.: Domena publiczna

Pomnik powstańców nieświeskich

Widoczny usunięty napis „Pomordowani przez Bolszewików” na pomniku

Relacja Kazimierza Draczyńskiego

W wojnie polsko-bolszewickiej Nieśwież też nie pozostał w tyle i chwycił za broń, by z murów swoich wypędzić bolszewików. Gdy coraz częściej zaczęły dochodzić wieści o legionach Piłsudskiego, w Nieświeżu zawiązał się Polski Komitet, którego celem była walka o niepodległą Polskę. W roku w Nieświeżu do tajnej organizacji wojskowej należała też młodzież, na której czele stał profesor Gimnazjum im. Władysława Syrokomli – Mieczysław Wełnisty.

Na początku marca 1919 roku front polsko-bolszewicki chwilowo zatrzymał się na linii dawnych okopów niemieckich w rejonie Baranowicz. Pogłoski o ofensywie na Nieśwież i o ukazaniu się polskiej kawalerii w Swojatyczach wywołały popłoch wśród bolszewików, którzy pospiesznie zaczęli szykować się do ewakuacji z Nieświeża. Dnia 15 marca roku w godzinach rannych rozległy się w Nieświeżu strzały i rozgorzała walka między powstańcami nieświeskimi a bolszewikami. W czasie tej walki zabitych zostało kilku komisarzy bolszewickich. Bolszewicy w popłochu opuścili miasto, a nad ratuszem załopotał biało-amarantowy sztandar. Powstańcy rozbroili oddziały bolszewickie, zdobyli przeszło pięćdziesiąt karabinów i uwolnili więźniów politycznych.

Na drugi dzień w godzinach rannych wpadł do miasta goniec z Rudawki z wiadomością o zbliżającym się oddziale piechoty bolszewickiej. Bolszewicy, otrzymawszy posiłki, postanowili z powrotem odebrać Nieśwież Powstańcom. Rozgorzała na nowo walką która trwała do godziny trzeciej po południu. Powstańcy bohatersko bronili miasta. Bolszewicy, wspomagani ogniem karabinów maszynowych, otoczyli miasto ze wszystkich stron. Wobec braku amunicji, powstańcy ostrzeliwując się wycofali się na przedmieście Nowe Miasto. Tam stoczyli jeszcze krwawy bój, a nie mogąc dać rady przeważającym liczebnie i dobrze uzbrojonym bolszewikom, wycofali się do okolicznych lasów, przedarli się przez front i wstąpili do polskiego wojska. W ręce bolszewików wpadli: komendant obwodowy – Mieczysław Wełnisty, Stanisław Iwanowski, Józef Januszkiewicz, Konstanty Szydłowski i Polikarp Kolenda, którzy 24 marca 1919 roku w barbarzyński sposób zostali zamordowani.

Bohaterowie ci i męczennicy walki o niepodległość Polski spoczywają we wspólnym grobie na cmentarzu nieświeskim. Okazały pomnik w 1926 roku ufundowała młodzież Gimnazjum nieświeskiego. Na pomniku tym został wyryty napis następującej treści: A jeśli komu otwarta droga do nieba – tym, co służą Ojczyźnie. Zamordowani przez bolszewików. Ta ostatnia część napisu została po 1945 roku skuta przez Sowietów.

Do roku 1939 przed ratuszem nieświeskim stał pomnik wystawiony w 1931 roku na cześć powstańców nieświeskich. Powstało również Koło Związku Powstańców miasta Nieświeża.

W czerwcu 1938 roku Gimnazjum obchodziło dwudziestolecie swego istnienia. Absolwenci zorganizowali zjazd koleżeński. W pierwszym dniu zjazdu absolwenci złożyli hołd nieświeskim bojownikom o niepodległość, składając wspólnie z młodzieżą szkolną wieniec na grobie bohaterów Powstania Nieświeskiego 1919 roku, nazywanym w Nieświeżu grobem Pięciu Poległych.

Relacja Mieczysława Borysewicza

Był marzec 1919 roku. Wobec polskiej ofensywy na Wilno, bolszewicy po zajęciu Baranowicz przez Wojsko Polskie, szykowali się do opuszczenia Nieświeża. Widząc to, szlachta z Kaczanowicz z panem Kościukiewiczem na czele, opanowała komitet bolszewicki zabijając jednego bolszewickiego komisarza; inni uciekli.

Tak zaczęło się powstanie. Trzeba było zorganizować samoobronę, którą prowadził profesor łaciny gimnazjum nieświeskiego, Mieczysław Wołnisty. Do samoobrony zgłosili się uczniowie gimnazjum i dużo innej polskiej młodzieży. Tak opanowany był przez nas Nieśwież przez jeden dzień. Polskie Wojsko doszło jednak tylko do Snowia i tam się zatrzymało. Bolszewicy sprowadzili z Mińska oddziały Czeka (komisja zajmująca się zwalczaniem kontrrewolucji) i opanowali z powrotem Nieśwież.

Zaczęły się aresztowania. Dyrektor Marian Massonius był w celi z nami, to jest z ojcem moim Ludwikiem Borysewiczem i moimi braćmi, Józefem i Stanisławem i ze mną. Profesora Wełnistego zatrzymali opuszczającego miasto. Zatrzymani również zostali panowie Mikuć i Kolenda oraz moi koledzy: Stanisław Lipiństó, Kazimierz i Jan Smoliczowie. Zamknięci byliśmy wszyscy w jednej celi, w której było tak ciasno, że nie można było usiąść.

Ignacy Urbanowicz ukrywał się na wsi przez parę miesięcy. Matka jego, pani Urbanowiczowa, poszła do bolszewików z prośbą by zaprzestali jego poszukiwań i powiedziała: „On się ujawni, jeżeli nie będzie aresztowany”. Bolszewicy na to się zgodzili, nie dotrzymali jednak swego słowa. Jak się Ignacy Urbanowicz ujawnił, zaraz jego i matkę aresztowali i wywieźli do Moskwy. Wrócili dopiero w 1921 roku.

Wołnistego, Mikucia, Kolendę i dwóch innych obywateli rozstrzelali. Dyrektora Massoniusa zwolnili po dwóch tygodniach, mnie po dziesięciu dniach, Józefa Borysewicza po dwóch tygodniach, a Stanisława Borysewicza po dwóch miesiącach. Ojciec mój, Ludwik Borysewicz, zwolniony został z Mińska, dokąd był wywieziony, w lipcu 1919 roku.

Gimnazjum Państwowe im. Władysława Syrokomli, 1927 rok

Gimnazjum Państwowe im. Władysława Syrokomli, 1927 rok

Na początku maja bolszewicy zgodzili się na otwarcie Gimnazjum. W sierpniu zaś 1919 roku zaczęła się ofensywa polska. Nieśwież został zajęty przez 10 Pułk Ułanów w sierpniu; do tego pułku wstąpił ochotniczo mój brat Józef. Wojsko Polskie zajęło Mińsk, Słuck, Bobrujsk, Borysów. Front ustalił się na Berezynie.

Ojciec z bratem Stanisławem wrócili do dworu Stary Świerżeń, dzierżawionego od Radziwiłłów, starali się zorganizować gospodarstwo. Jesienią wróciliśmy z matką do Nieświeża. Tu dalej uczyliśmy się w Gimnazjum. Tak spokojnie przeżyliśmy do wakacji.

W maju 1920 roku Wojsko Polskie zajęło Kijów. Na początku lipca bolszewicy od północy zorganizowali ofensywę i zajęli Mińsk. Musieliśmy uciekać końmi od bolszewików razem z rodziną Jankowskich i innymi ziemianami z sąsiedztwa. Na początku sierpnia przeprawiliśmy się przez Wisłę w Górze Kalwarii. Skierowano nas do dworu Piekary państwa Kalkszteinów. Siostra pana Kalkszteina, Izabela, przełożona Sióstr Zmartwychwstanek, zabrała moją siostrę – Zofię i umieściła w seminarium nauczycielskim prowadzonym przez siebie.

We wrześniu 1920 roku my i rodzina Jankowskich wróciliśmy w rodzinne strony. Na początku listopada dotarliśmy do majątku Jankowskich Podlesie, trochę tylko zniszczonego przez bolszewików. U nas, w Starym Świerżniu, bolszewicy spalili prawie wszystko, została oficyna, serowarnia i spichrz. Ojciec budynki te naprawił i sprowadził matkę z synami – Zygmuntem, Stefanem i Tadeuszem. W lutym 1921 roku Gimnazjum w Nieświeżu zostało otwarte. Ukończyłem je w 1923 roku.

Relacja Józefa Smolicza

Po okupacji niemieckiej Nieśwież, Kleck i Snów znalazły się w 1918 roku pod panowaniem bolszewików. Wybierano miejscowe władze miejskie i gminne. Zwierzchnikiem miasta Nieśwież został lekarz Feliks Borowski, pomagał mu felczer Hromyko. Gorliwy i zagorzały komunista Andrej Prokopczuk z Łani wraz ze swoimi poplecznikami angażuje krasnoarmiejców, których cała gromada rusza na Nieśwież. Doktora Borowskiego wsadzono do klasztoru PP Benedyktynek, zamienionego na więzienie. Radę miejską rozpędzono.

Przybysze wraz z miejscowymi komunistami zorganizowali miejski Komitet Rewolucyjny – Rewkom. A oto najgorliwsi z nich, którzy byli bezlitośni w stosunku do mieszkańców Nieświeża: komisarze Wojenkomu – Fajnberg, Rozenblum i Grynblat, komisarz i naczelnik Czeka – Tatur oraz szewc Stykuć. Czeka zaczęła aresztować i więzić mieszkańców miasta i okolic bez żadnych poważnych powodów. Mnożyły się anonimowe doniesienia.

Potajemnie zawiązana została wówczas organizacja z profesorem Gimnazjum nieświeskiego Mieczysławem Wołnistym na czele. Złożona była z czterech drużyn, utworzonych przeważnie z uczniów starszych klas gimnazjum i młodych mieszkańców miasta. Drużyny te nie mogły mieć, oczywiście, normalnego i jednakowego uzbrojenia. Dysponowały starą rosyjską bronią i myśliwskimi dwururkami, o miejscu przechowywania których wiedział woźny magistratu Polikarp Kolenda. Czekano tylko na odpowiedni moment powstania.

W tym samym czasie, gdzieś około 15 marca 1919 roku, w okolicach Snowia pokazał się podjazd kawaleryjski Wojska Polskiego majora Dąbrowskiego. Lotem błyskawicy rozeszła się wiadomość dokoła, że Polacy już są w Snowiu, około siedemnaście kilometrów na południowy zachód od Nieświeża. W całym mieście wybuchło podniecenie, a w gimnazjum zawrzało jak w ulu.

W nocy z 15 na 16 marca 1919 roku, niespodzianie dla bolszewików, rozpoczęło się powstanie. Powstańcy na czele z profesorem Mieczysławem Wołnistym opanowali magistrat. Zaczęła się walka z Komitetem Rewolucyjnym miasta. Obcy przybysze – komuniści – uciekli z miasta. W czasie walk zostali zabici z Zarządu Komitetu Rewolucyjnego: komisarze Fajnberg, Rozenblum i Grynblat, naczelnik Czeka Tatur. Szewc Stykuć zdążył uciec. Miasto Nieśwież zostało całkowicie oswobodzone.

W tym samym czasie major Dąbrowski ze swoimi ułanami, po szybkim przejrzeniu terenu między Snowiem i Siniawką, wrócił z powrotem do głównych sił Wojsk Polskich, które jeszcze nie nadciągnęły w okolice Nieświeża. Powstańcy zostali, więc, sami, bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz.

Zbiegli komuniści uciekli w stronę stacji kolejowej Horodziej i zatrzymali się w majątku Rudawce, około dwa kilometry od Nieświeża. Jeden z nich ze stacji Horodziej zatelefonował do Mińska i prosił mińskiego komisarza Krywoszeina o pomoc, zawiadamiając go o tym, co się stało w Nieświeżu. Komisarz w Mińsku natychmiast wysłał pociągiem do Horodzieja kompanię krasnoarmiejców. Komuniści w Rudawce, po nadejściu pomocy, ruszyli razem z nimi na miasto.

Garstka młodych powstańców nie miała szans na zwycięstwo, ale kilka godzin trzymała się mężnie w mieście. W końcu większość z nich ruszyła do Alby Radziwiłłów, a stamtąd dalej na zachód w celu połączenia się z nadchodzącym Wojskiem Polskim. Inni zaś rozproszyli się w terenie, by się ukryć.
Ponownie więc Komitet Rewolucyjny usadowił się w Nieświeżu i jeszcze z większą gorliwością zaczął rządzić miastem. Z pewnością był to dzień 17 marca 1919 roku. Gimnazjum zostało zamknięte, bo nie było już kogo uczyć. Nie wiadomo był, jaka liczba dzieci została zabita i ranna.

I tak przyszedł dzień 18 marca tegoż roku. Nowi władcy Nieświeża dowiedzieli się od miejscowych pobratymców, kto ze starszych mieszkańców brał udział w powstaniu i w jakim charakterze. W nocy więc po kolei zaczęli wdzierać się do domów tych ludzi i zabierać ich z łóżek w samej tylko nocnej bieliźnie. I tak zabrano: Mieczysława Wołnistego – profesora gimnazjum, który był przywódcą powstania, Polikarpa Kolendę – woźnego magistratu miasta Nieświeża, któremu zarzucono, że wydał powstańcom broń z piwnic magistratu, Stanisława Iwanowskiego – buchaltera Zarządu Dóbr książąt Radziwiłłów, Józefa Januszkiewicza, który służył na Zamku Radziwiłłowskim i Konstantego Szydłowskiego.

Wszystkich aresztowanych doprowadzono do więzienia w klasztorze PP Benedyktynek w Nieświeżu, gdzie się nad nimi znęcano – bijąc ich. Potem odwieziono ich na egzekucję, prawie zupełnie nagich, do Krzyżackiego lasu (około dwa kilometry na wschód od Nieświeża) i tam ich rozstrzelano. Ciała pomordowanych zostały wrzucone do wspólnego dołu. Było to 24 marca 1919 roku.

Po około dwóch tygodniach Nieśwież został zajęty przez Polaków. Po skończonej polsko-bolszewickiej wojnie 1920 roku, gdy Nieśwież został na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, Zarząd miasta Nieświeża przeniósł zwłoki powstańców na cmentarz, gdzie wystawiono im na wspólnym grobie okazały pomnik, na którym wymienione zostały ich imiona i nazwiska. Ponadto Zarząd Miasta wystawił im przed ratuszem pomnik. Przed tym pomnikiem odbywały się manifestacje mieszkańców miasta oraz jego młodzieży w czasie uroczystych świąt państwowych. 27 Pułk Ułanów, który stacjonował w Nieświeżu, salutował swego dowódcę po Mszy Świętej przed tym pomnikiem w dniu 11 listopada, oddając jednocześnie cześć powstańcom. Składano wieńce, przemawiano.

W sali rekreacyjnej Gimnazjum została uroczyście odsłonięta pamiątkowa marmurowa tablica z wizerunkiem profesora Mieczysława Wołnistego, na której pod portretem zostało wyryte zdanie: Umarłeś dla Ojczyzny – ucz nas dla niej żyć.

Znadniemna.pl

104 lata temu, w połowie marca 1919 roku, w Nieświeżu wybuchło antybolszewickie powstanie ludności polskiej. Mieszkańcy Nieświeża na wieść o przybycie wojsk polskich podjęli decyzję o wywołaniu powstania i oswobodzeniu miasta z rąk sowieckich. Nie mieli jednak szans w walkach z regularnym wojskiem, a wojsko

Studium Europy Wschodniej ogłasza XXIII doroczny konkurs na STYPENDIA WSCHODNIE – STUDIA MAGISTERSKIE II STOPNIA. Stypendia umożliwiają realizację 2-letnich, magisterskich „Studiów Wschodnich UW” w okresie od 1.X.2023 r. do 30.VI.2025 r. Stypendia przeznaczone są dla kandydatów z Europy Wschodniej, Bałkanów, Kaukazu i Azji Środkowej.

Celem utworzenia „Stypendiów Wschodnich”, pochodzących z funduszy budżetowych RP, jest kształcenie młodych specjalistów z innych krajów. W ogłaszanych dotąd  konkursach stypendialnych wystartowało łącznie prawie 1000 kandydatów z 22 krajów. Od kandydatów ubiegających się o stypendium oczekuje się: wiek do 35 lat; ukończenia wyższych studiów humanistycznych w swoim kraju (dyplom magistra lub specjalisty); dobrej, ogólnej orientacji w problematyce Europy Wschodniej, Europy Środkowej, Rosji, Azji Środkowej i Kaukazu, zwłaszcza okresu XIX–XX w. i zagadnień  współczesności, szczególnie lat 1980-tych i po 1991 r.; znajomości języka polskiego oraz języka angielskiego na poziomie gwarantującym rozumienie wykładów i korzystanie z literatury.

Preferowane są kandydatury osób mogących już wykazać się osiągnięciami naukowymi lub aktywnością organizacyjną. Program studiów obejmuje zagadnienia historii i współczesności Europy Środkowo-Wschodniej, Rosji i całego obszaru postkomunistycznego, skupia się na historii, sprawach narodowościowych i politologicznych, ale zawiera także elementy historii sztuki, literatury, kultury, socjologii, geografii, demografii, prawa, ekonomii i in. Program obejmuje także naukę 1 języka regionalnego.

Termin przyjmowania zgłoszeń – do 10 kwietnia 2023 r.

Oprócz tego ogłoszono nabór do Wschodniej Szkoły Letniej na rok 2023

Wschodnia Szkoła Letnia organizowana jest od 1992 r. przez Studium Europy Wschodniej UW. Gromadzi corocznie młodych badaczy z różnych dziedzin nauk humanistycznych. Uczestnicy Szkoły nie mogą pochodzić z Polski. Wykłady prowadzi zmieniająca się grupa wybitnych specjalistów, pochodzących z Polski, Europy Zachodniej i Ameryki. Na program Szkoły składają się: seria wykładów, seminaria (kilka bloków tematycznych do wyboru), objazdy naukowe oraz prezentacje instytutów, bibliotek i archiwów.

Zgłoszenia można nadsyłać do 20 maja 2023 r. na adres: [email protected]

WARUNKI UCZESTNICTWA

  1. Wschodnia Szkoła Letnia odbędzie się w dniach 30 czerwca – 17 lipca 2023 r. w Warszawie.
  2. Szkoła przeznaczona jest dla słuchaczy z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, Bałkanów, Azji Środkowej i Kaukazu.
  3. Pełnoprawnymi uczestnikami Szkoły mogą być wyłącznie cudzoziemcy, absolwenci studiów wyższych, prowadzący własne badania naukowe, którzy nie przekroczyli 35. roku życia.
  4. Od kandydatów wymaga się znajomości dwu języków wykładowych Szkoły: polskiego i angielskiego, obu w stopniu pozwalającym na rozumienie i korzystanie z wykładów.
  5. Preferowane będą kandydatury osób specjalizujących się w różnorodnych zagadnieniach historii i współczesności Europy Wschodniej, zwłaszcza XIX-XXI w., kultury, literatury, sztuki, a także transformacji krajów regionu.
  6. Program Szkoły składa się z serii wykładów i seminariów (jedno seminarium do wyboru – wedle tematów własnych, naukowych zainteresowań i badań uczestników Szkoły) oraz objazdów naukowych z zakresu historii sztuki i kultury, zawiera także w sobie prezentacje instytutów, archiwów i bibliotek naukowych. Słuchacze, którzy wypełnią wszystkie przewidziane programem wymagania otrzymają dnia 17 lipca 2023 r. „Dyplom Wschodniej Szkoły Letniej”.
  7. Kandydaci spełniający merytoryczne warunki pełnego uczestnictwa mogą ubiegać się o dofinansowanie kosztów pobytu w Szkole (hotel, wyżywienie, wykłady, materiały, objazdy naukowe, itd.).

Kandydaci proszeni są o pisanie do organizatorów konkursów pod adresy: [email protected] (Wschodnia Szkoła Letnia), albo [email protected]

Znadniemna.pl na podstawie studium.uw.edu.pl, oprac. Marta Tyszkiewicz 

Studium Europy Wschodniej ogłasza XXIII doroczny konkurs na STYPENDIA WSCHODNIE – STUDIA MAGISTERSKIE II STOPNIA. Stypendia umożliwiają realizację 2-letnich, magisterskich „Studiów Wschodnich UW” w okresie od 1.X.2023 r. do 30.VI.2025 r. Stypendia przeznaczone są dla kandydatów z Europy Wschodniej, Bałkanów, Kaukazu i Azji Środkowej. Celem

W ostatnim dziesięcioleciu w Polsce pojawił się bardzo dobry zwyczaj – ważne rocznice i święta Polacy coraz częściej obchodzą na sportowo, organizując masowe biegi. Ich uczestnicy dedykują pokonywanie różnych dystansów bohaterom z przeszłości, a nawet historycznym wydarzeniom: Bieg Pamięci Sybiru, Bieg Niepodległości, Bieg z Konstytucją i niedawna XI już edycja Biegu Tropem Wilczym pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Wszystkim tym przedsięwzięciom patriotycznym towarzyszy swoja rozpoznawalna estetyka, symbolika oraz atrybuty.

Dzisiaj chcemy Państwu opowiedzieć o skrzypcach, jednym z symboli Biegu Pamięci Sybiru, który po raz pierwszy w tym roku zawitał do Wrocławia. Wizerunek skrzypiec widnieje na medalach pamiątkowych, które otrzymali wszyscy uczestnicy Biegu we Wrocławiu. W jego uroczystym otwarciu i ceremonii dekoracji zwycięzców wzięła udział Barbara Derbisz, wnuczka zesłańca Józefa Jąkały. To należący do niego instrument jest przechowywany w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku i stał się  jednym z symboli przedsięwzięcia sportowego, upamiętniającego Polaków, wywożonych przez Sowietów na nieludzką ziemię z podstępnie zajętych  przez Stalina w 1939 roku Kresów II Rzeczypospolitej.

Medal Biegu Pamięci Sybiru z wizerunkiem skrzypiec Józefa Jąkały

Barbara Derbisz ze wzruszeniem ogląda medale Biegu Pamięci Sybiru z wizerunkiem skrzypiec jej dziadka

Barbara Derbisz zgodziła się opowiedzieć naszej korespondentce we Wrocławiu historię swojego dziadka oraz skrzypiec, uwiecznionych na medalu Biegu Pamięci Sybiru.

Dziadek pani Barbary Józef Jąkała był osadnikiem we wsi Góra koło miasteczka Bełz w województwie lwowskim. Był dzieckiem, gdy ojciec podarował mu skrzypce i nauczył na nich grać. Zgodnie z tradycją rodzinną Józef także uczył grać na skrzypcach swoje dzieci. Instrument był więc rzeczą ważną dla całej rodziny. Gdy 10 lutego 1940 roku po Jąkałów przyszli Sowieci, skrzypce znalazły się wśród spakowanych rzeczy.

Oto jak opowiada o tym wydarzeniu Barbara Derbisz: „Trzeba powiedzieć, że mój dziadziu miał więcej czasu na wyjazd, bo został poinformowany przez dobrego sąsiada, Wasyla Śliwińskiego, że będzie wywieziony na Syberię. Mój tatuś Stanisław bawił się z synami Śliwińskiego, dlatego Wasyl traktował sąsiadów jak rodzinę. Dziadziu miał całą noc na przygotowanie prowiantu. Zabił świnię i dzięki temu jego rodzina – żona, teściowa i szóstka dzieci – przeżyła trzytygodniową podróż w bydlęcym wagonie. Nigdy nie miałam okazji pojechać w strony, gdzie mieszkał dziadek z rodziną.  Z opowieści rodzinnych wiem, że zastanawiał się, czy wziąć skrzypce ze sobą na Syberię. O tym, że instrument tam trafił przeważyło to, że dziadek korzystał z niego zarobkowo. Jako góral z Podkarpacia miał nawet swoją orkiestrę. Do skrzypiec, odziedziczonych po ojcu, był szczególnie przywiązany. Ponadto wiadomo, że dla muzyka instrument jest najlepszym przyjacielem w biedzie. Dziadek stwierdził  zatem, że skrzypce mu się przydadzą.”

Józefa Jąkałę z żoną Ludwiką i dziećmi deportowano 10 lutego 1940 roku. Nie wiedzieli, dokąd jadą. Wraz z innymi wywiezionymi z okolic Bełza, trafili do miejscowości Czary, położonej w głębi syberyjskiej tajgi, w Kraju Zabajkalskim. Dzięki skrzypcom rodzina Jąkałów mogła opuścić syberyjską tajgę wraz z pierwszym transportem, przyłączając się do Armii, sformowanej przez generała Władysława Andersa.

„Gdy w 1941 roku, wśród zesłańców rozeszła się wiadomość, że jest możliwość powrotu do Polski, moja chrzestna, Marysia, wtedy 12-letnia dziewczyna, która przeżyła na zesłaniu koszmar głodu i pracy w tajdze przy zbieraniu żywicy, powiedziała do ojca: „Tato, musimy jak najszybciej wracać do Polski. Pójdziemy z mamą do naczelnika i oddamy to, co najcenniejsze – te skrzypce i poprosimy wysłać nas stąd z pierwszym transportem”. Dziadek był wówczas  chory na gruźlicę, bo niedojadał, aby wyżywić dzieci. Jednym bochenkiem chleba musiał nakarmić całą rodzinę. Z ciężkim sercem, ale zlitował się  nad dziećmi i zgodził się oddać skrzypce. Wyruszyli,  nie wiem ile kilometrów, do naczelnika.  W imieniu rodziny przemawiała Marysia: „Panie naczelniku, niech pan weźmie te skrzypce mojego taty i zapisze nas na pierwszy transport do Polski”.  Naczelnik wyglądał na zaskoczonego taką prośbą, ale wszyscy mówili, że był dobrym człowiekiem. Powiedział do babci: „Ma pani dzielną córkę”. Pogłaskał Marysię po głowie i powiedział: „Zabierajcie te skrzypce, pojedziecie w pierwszym transporcie”. I tak się stało.”

Rodzina Jąkałów skorzystała z możliwości ewakuowania się ze Związku Sowieckiego z Armią generała Andersa.

Rozpoczęła się długa wędrówka przez świat. Przemierzyli Pahlevi, Teheran, Indie, Tanganikę. W Teheranie pochowali dwójkę dzieci, ich groby znaleźli przez Internet dzieci pani Barbary. 3 lipca 1947 roku rodzina wróciła do Polski i osiedliła się w Strzelinie koło Wrocławia.

„Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką, dziadziu często grał na tych skrzypcach. Nie podobało mi się to jego granie, wydawało się jakieś nieprofesjonalne. Nie wiedziałam, że górale tak grają” – kontynuuje swoją opowieść Barbara Derbisz.

„Dziadziu odszedł, skrzypce przez lata leżały, trochę grałam na nich w liceum i w szkole muzycznej, ale  moim podstawowym instrumentem był fortepian, młodszy syn też gra na fortepianie, skrzypce były zatem bardziej pamiątką rodzinną. Nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, jak wielką mają wartość ze względu na ich historię, wyjazd na Syberię i powrót stamtąd. Cieszę się, że teraz są w Muzeum Pamięci Sybiru. Choć to był przypadek, że usłyszałam audycję z dyrektorem muzeum prof. Wojciechem Śleszyńskim. Dodzwoniłam się do audycji jako ostatnia i zadeklarowałam, że oddam skrzypce do muzeum. Pan dyrektor obiecał mi z kolei, że zostaną wystawione w gablocie na wystawie stałej. Wtedy już była pandemia i ciężko mi było te skrzypce przekazać, ale pracownicy muzeum przyjechali  po nie aż z samego Białegostoku – taką wartość historyczną miał dla nich ten instrument. Muzeum Pamięci Sybiru to miejsce, z którego całe niebo moich Sybiraków się cieszy. Młodzież powinna wiedzieć o tamtej tragedii. Bo historia lubi się powtarzać. Oby się nie powtórzyła. Jestem pełna nadziei na dobro, które te skrzypce niosą.”

Barbara Derbisz z tomikiem poezji swojego autorstwa, którym obdarowani zostali uczestnicy Biegu Pamięci Sybiru we Wrocławiu

Podczas dekoracji zwycięzców Biegu Pamięci Sybiru we Wrocławiu pani Barbara wraz z medalem ze skrzypcami wręczała zwycięzcom tomik swojej poezji „Światło życie” z autografem i takimi wzruszającymi słowami:

Zagrajcie pierwsze skrzypce, zagrajcie

Historię Syberii na strunie E.

Dzieciom jak bajkę opowiadajcie

To prawda, to nie był zły sen.

 

Zapłaczcie pierwsze skrzypce, zapłaczcie,

Nad mogiłami na strunie A.

Zlećcie się duchy i wszystko wybaczcie,

Ten ogrom cierpienia i ogrom zła.

Barbara Derbisz ze swoimi dziećmi i wnukiem

Masowe deportacje Polaków w głąb Związku Sowieckiego, ta brutalna forma zbiorowych represji ze strony bolszewickiego okupanta, dotknęły setki tysięcy polskich obywateli. Cztery deportacje z lat 1940–1941 miały doprowadzić do zniszczenia śladów polskiej państwowości na zajętych przez Sowietów Kresach II RP. Ale jak pokazuje historia, nawet w nieludzkich warunkach Polacy zachowywali swoją tożsamość i potrafili przekazać to swoim potomkom.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, zdjęcia autorki

W ostatnim dziesięcioleciu w Polsce pojawił się bardzo dobry zwyczaj – ważne rocznice i święta Polacy coraz częściej obchodzą na sportowo, organizując masowe biegi. Ich uczestnicy dedykują pokonywanie różnych dystansów bohaterom z przeszłości, a nawet historycznym wydarzeniom: Bieg Pamięci Sybiru, Bieg Niepodległości, Bieg z Konstytucją

Paniom, więzionym z powodów politycznych przez reżim Aleksandra Łukaszenki oraz białoruskim więźniom politycznym płci męskiej, zadedykowali koncert z okazji 8 marca  we wrocławskim Klubie Muzyki i Literatury artyści polskiego pochodzenia z Mińska, mieszkający i pracujący w stolicy Dolnego Śląska.

Koncert z okazji Dnia Kobiet zagrali młodzi muzycy z Mińska, tworzący zespół Alba Music Trio (Daria Jelisiejewa – flet, Anastazja Bouria – fortepian, Edward Radzwilowicz – wiolonczela).

Alba Music Trio jest zespołem założonym przez profesjonalnych muzyków-wirtuozów już we Wrocławiu. Znaleźli się tutaj gdyż sami musieli uciekać przed represjami z Białorusi. Wszyscy są absolwentami Białoruskiej Państwowej Akademii Muzycznej, laureatami międzynarodowych konkursów muzyki kameralnej i przeciwnikami panującego na Białorusi dyktatorskiego reżimu.

Podczas „Romantycznego wieczoru z Alba Music Trio” zabrzmiały utwory  autorstwa kompozytorów z różnych zakątków świata:  Fryderyka Chopina, Edwarda Elgara, Camille’a Saint-Saënsa, Astora Piazzolli, Henry’ego Manciniego.

Oprócz muzyki publiczność słuchała poezji Wisławy Szymborskiej, Leopolda Staffa i innych polskich poetów ale także poezji białoruskiej – w oryginale oraz w tłumaczeniu na język polski. Niezwykle aktualnie w kontekście dedykacji koncertu białoruskim więźniom politycznym zabrzmiały słowa  klasyka poezji białoruskiej Maksima Bahdanowicza: „Po cóż na Ziemi swary i zwady, ból i gorycz, kiedy wszyscy razem lecimy ku gwiazdom?”

Z okazji Dnia Kobiet polscy artyści z Białorusi koncertowali na Dolnym Śląsku nie tylko we Wrocławiu. 8 marca – Środa Śląska, 10 marca – Ujazd Górny, a 11 marca – Legnica witały Grażynę Komincz (Lida), Nadzieję Brońską (Mińsk), Marinę Towarnicką, Witalija Oleszkiewicza oraz Aleksandra Kamedulskiego w muzycznym spektaklu „Pod niebem Paryża”.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, Na zdjęciu: Alba Music Trio podczas koncertu, fot.: facebook.com/wroclaw.na.jezykach.swiata

Paniom, więzionym z powodów politycznych przez reżim Aleksandra Łukaszenki oraz białoruskim więźniom politycznym płci męskiej, zadedykowali koncert z okazji 8 marca  we wrocławskim Klubie Muzyki i Literatury artyści polskiego pochodzenia z Mińska, mieszkający i pracujący w stolicy Dolnego Śląska. Koncert z okazji Dnia Kobiet zagrali młodzi

Skip to content