HomeStandard Blog Whole Post (Page 90)

Opozycyjny białoruski Zjednoczony Gabinet Przejściowy poinformował 20 kwietnia br., że został zarejestrowany jako osoba prawna w Polsce. 

Rejestracja Gabinetu jako osoby prawnej jest niezbędna dla jego działalności, a także dla przedstawicieli i ekspertów.

W Polsce została zarejestrowana fundacja wspierająca działania Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego. Przewodniczącym rady fundacji został Alaksandr Azarau. Paweł Łatuszka, Waler Kawaleuski, Waler Sachaszczyk, Alina Kouszyk i Wolha Garbunowa zostaną członkami rady.

Liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska będzie odpowiedzialna za całościowe kierowanie Gabinetem.

Utworzony przez Cichanouską tymczasowy organ wykonawczy opozycji ogłosił się w ubiegłym roku białoruskim rządem na uchodźstwie. W jego skład wchodzą m.in. przedstawiciele (ministrowie) do spraw bezpieczeństwa narodowego, obronny, kultury i odrodzenia narodowego. Z Gabinetem współpracuje większość opozycyjnych ruchów i organizacji powstałych po sfałszowaniu przez reżim Alaksandra Łukaszenki wyborów na Białorusi.

Celem Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego białoruskiej opozycji jest przejęcie władzy po upadku reżimu Łukaszenki, zachowanie niepodległości Białorusi i doprowadzenie do nowych, demokratycznych wyborów.

Na zdjęciu: Spotkanie z członkami Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego w Białoruskim Młodzieżowym Hubie w Warszawie. Od lewej: Waler Sachaszczyk, Paweł Łatuszka, Swiatłana Cichanouska, Alina Kouszyk i Waler Kawaleuski. 23.01.2023 roku. Fot.: belsat.eu

Znadniemna.pl za belsat.eu/

Opozycyjny białoruski Zjednoczony Gabinet Przejściowy poinformował 20 kwietnia br., że został zarejestrowany jako osoba prawna w Polsce.  Rejestracja Gabinetu jako osoby prawnej jest niezbędna dla jego działalności, a także dla przedstawicieli i ekspertów. W Polsce została zarejestrowana fundacja wspierająca działania Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego. Przewodniczącym rady fundacji został

O pozyskaniu praw do wydawania dzieł „króla horrorów” przez działające na uchodźstwie w Polsce białoruskie wydawnictwo „Januszkiewicz” pochwalił się na facebooku  jego właściciel Andrej Januszkiewicz.

„Teraz światowej sławy pisarz jest naszym autorem” – napisał wydawca, zdradzając, iż wydawnictwo „Januszkiewicz” podpisało kontrakt  z pisarzem i planuje wydać po białorusku zarówno dzieła Stephena Kinga, będące klasyką jego dorobku literackiego, jak też najnowsze utwory mistrza.

„Wydanie białoruskich tłumaczeń jest szczególnie ważne, gdyż autor zabronił wydawania swoich dzieł na terenie Rosji” – podkreśla białoruski wydawca, przypominając, że Stephen King w ten sposób zareagował na rosyjską agresję zbrojną na Ukrainie.

Pierwsza książka Stephena Kinga po białorusku ukaże się nakładem wydawnictwa „Januszkiewicz” jeszcze w tym roku. Wydawca zapowiedział, że zdradzi nazwę utworu podczas 10. Targów Książki i Festiwalu Literackiego “Na pograniczu kultur”, które rozpoczną się jutro i potrwają do niedzieli na Stadionie Miejskim przy ul. Słonecznej 1 w Białymstoku.

Stephen Edwin King to światowej sławy pisarz amerykański. Jego twórczość zawiera elementy horroru, thrilleru, fantastyki, fantasy, mistyki, dramatu i kryminału. Autor ma przydomek „króla horrorów”. Na świecie sprzedano ponad 350 milionów egzemplarzy jego książek, na podstawie których nakręcono mnóstwo filmów fabularnych, seriali, spektakli telewizyjnych, a także namalowano sporą ilość komiksów. Stephen King opublikował 60 powieści i około 200 opowiadań. W 2014 roku został odznaczony  przez Kongres USA Narodowym Medalem Sztuki. Jest znany z jednoznacznego poparcia dla Ukrainy w jej walce z rosyjską agresją. Agresja Rosji przeciwko Ukrainie stała się przyczyną dla której Stephen King zabronił wydawania swoich książek na terenie kraju agresora.

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com/andrej.januskevic, na zdjęciu: Stephen King w koszulce z napisem „I stand with Ukraine” (Jestem po stronie Ukrainy), fot.: Twitter.com

O pozyskaniu praw do wydawania dzieł „króla horrorów” przez działające na uchodźstwie w Polsce białoruskie wydawnictwo „Januszkiewicz” pochwalił się na facebooku  jego właściciel Andrej Januszkiewicz. „Teraz światowej sławy pisarz jest naszym autorem” – napisał wydawca, zdradzając, iż wydawnictwo "Januszkiewicz" podpisało kontrakt  z pisarzem i planuje wydać

Po likwidacji struktur organizacyjnych polskiej mniejszości narodowej, białoruskie władze zabrały się za niszczenie organizacji, reprezentujących działającą na Białorusi mniejszość litewską. Na 28 kwietnia w Grodzieńskim Sądzie Obwodowym  wyznaczona została rozprawa o likwidacji Zjednoczenia Społecznego Litwinów „Gimtine” (Ojczyzna) z siedzibą we wsi Pielesa (rejon werenowski).

O likwidacji organizacji, która od trzydziestu lat działała na rzecz pielęgnowania litewskich tradycji kultury i języka w regionie zwarcie zamieszkałym przez mniejszość litewską, informuje grodzieński portal niezależny  Hrodna.life.

Redakcja przypomina, że „Gimtine” prowadziła w Pielesie między innymi szkołę z litewskim językiem wykładowym, którą swoim rodakom na Białorusi ufundował rząd Republiki Litewskiej. Placówka ta w świetle zmian, dokonanych przez władze w Mińsku w białoruskim prawie oświatowym, ma ulec całkowitej rusyfikacji, a zarządzanie szkołą ma przejąć rejonowe kuratorium oświaty. Wobec perspektywy rusyfikacji szkoły w Pielesie istnienie organizacji, będącej jej prawowitym administratorem, zostało uznane przez panujący na Białorusi reżim za niepotrzebne, więc  Grodzieński Obwodowy Urząd Sprawiedliwości skierował do sądu wniosek o likwidacji  Zjednoczenia Społecznego Litwinów „Gimtine”.

Organizacja mniejszości litewskiej, prowadząc szkołę z litewskim językiem wykładowym w Pielesie, regularnie zapraszała na szkolne uroczystości i obchody świąt litewskich przedstawicieli litewskiej dyplomacji oraz urzędników z sąsiedniej Litwy. Musiało się to nie podobać władzom białoruskim.

Zjednoczenie Społeczne Litwinów „Gimtine” działa w Pielesie od 1993 roku i jest najstarszą na Białorusi organizacją litewskiej mniejszości narodowej. Według oficjalnych danych organizacja liczyła  w 2022 roku stu pięćdziesięciu zarejestrowanych członków – o 13 mniej, niż rok wcześniej.

Przypomnijmy, że reżim białoruski już doprowadził do likwidacji i wyprzedania mienia największej w kraju organizacji oświatowej polskiej mniejszości narodowej, jaką było Zjednoczenie Społeczne „Polska Macierz Szkolna”.

W marcu tego roku władze po zaniżonej cenie  zlicytowały grodzieńską siedzibę tej polskiej organizacji  w centrum miasta. W siedzibie Polskiej Macierzy Szkolnej działało największe w świecie społeczne liceum z polskim językiem wykładowym. Każdego roku mury placówki opuszczało nawet pól tysiąca absolwentów. Większość z nich  po zdaniu egzaminów maturalnych wyjeżdżała na studia do Polski.

W ciągu dwóch ostatnich lat zrusyfikowane zostały działające w państwowym systemie oświaty Białorusi i wybudowane za środki polskiego podatnika Szkoły Polskie w Grodnie i Wołkowysku.

Od listopada ubiegłego roku w procesie likwidacji znajduje się firma „Klerigata”, prowadzącą  w Grodnie Polską Szkołę Społeczną im. Króla Stefana Batorego. Placówkę tę założył niezarejestrowany Związek Polaków na Białorusi, którego prezesem jest Andżelika Borys, oczyszczona niedawno z zarzutów karnych po roku spędzonym w areszcie i jeszcze roku przebywania na wolności pod nadzorem służb białoruskich.

Znadniemna.pl na podstawie Hrodna.life/inf. wł., na zdjęciu: Przedstawiciele mniejszości litewskiej na Festiwalu Kultur Narodowych w Grodnie, fot.: sb.by

Po likwidacji struktur organizacyjnych polskiej mniejszości narodowej, białoruskie władze zabrały się za niszczenie organizacji, reprezentujących działającą na Białorusi mniejszość litewską. Na 28 kwietnia w Grodzieńskim Sądzie Obwodowym  wyznaczona została rozprawa o likwidacji Zjednoczenia Społecznego Litwinów „Gimtine” (Ojczyzna) z siedzibą we wsi Pielesa (rejon werenowski). O likwidacji

Niższa izba białoruskiego parlamentu uchwaliła w drugim czytaniu projekt ustawy, ograniczającej prawo wyjazdu za granicę określonym kategoriom obywateli.

Projekt nowego prawa wpłynął pod obrady parlamentu prawie rok temu i pierwotnie przewidywał wprowadzenie ograniczeń względem osób, wobec których toczy się postępowanie administracyjne, bądź takich których wyjazd za granicę zablokuje KGB.

Po wniesieniu poprawek przez „parlamentarzystów” lista objętych ograniczeniem została poszerzona o pracowników organizacji i urzędów państwowych, którzy mogą mieć dostęp do informacji, stanowiących tajemnicę państwową.

Wyjątek od tej zasady zostanie zastosowany wobec pracowników resortów siłowych, którym wyjazd za granicę będzie dozwolony przez okres dwóch miesięcy od momentu wejścia nowego prawa w życie.

Być może powyższy wyjątek od zasady wiąże się z potrzebą dyskretnego obsadzenia wykwalifikowaną kadrą działających za granicą białoruskich placówek wywiadowczo-dywersyjnych?

Projekt ustawy przewiduje zresztą, iż typowaniem Białorusinom, których dotknie ograniczenie podróżowania za granicę „ze względów interesów bezpieczeństwa państwa”, zajmie się specsłużba o ponurej reputacji i niechlubnych tradycjach, czyli – KGB Białorusi.

Nowe prawo zacznie obowiązywać po zatwierdzeniu projektu ustawy przez izbę wyższą białoruskiego parlamentu i podpisaniu przez białoruskiego dyktatora.

Znadniemna.pl na podstawie malanka.media, fot.:  pravovedus.ru

Niższa izba białoruskiego parlamentu uchwaliła w drugim czytaniu projekt ustawy, ograniczającej prawo wyjazdu za granicę określonym kategoriom obywateli. Projekt nowego prawa wpłynął pod obrady parlamentu prawie rok temu i pierwotnie przewidywał wprowadzenie ograniczeń względem osób, wobec których toczy się postępowanie administracyjne, bądź takich których wyjazd za

Getto Warszawskie liczące w swoim szczytowym okresie prawie pół miliona ludzi, było największym w Europie. Od lipca do września 1942 roku wywieziono do niemieckiego obozu zagłady w Treblince około 300 tysięcy Żydów. Wielu zmarło w getcie z głodu i wycieńczenia. Część została uratowana. Ci, którzy pozostali, 19 kwietnia 1943 roku zorganizowali Powstanie w Getcie Warszawskim – czytamy w informacji Centrum Relacji Katolicko-Żydowskich Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. Abrahama J. Heschela z okazji 80. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim.

W getcie warszawskim liczącym pod koniec 1942 roku około 60 tys. mieszkańców przygotowywano się do walki. Powstały dwie organizacje żydowskie, które postawiły sobie za cel walkę zbrojną. Była to Żydowska Organizacja Bojowa oraz Żydowski Związek Wojskowy. Podczas próby deportacji Żydów w styczniu 1943 roku nastąpiło starcie zbrojne, które dowiodło zdolności Żydów do przeciwstawienia się niemieckim okupantom.

Strategia Żydowskiego Związku Wojskowego przewidywała możliwość ratunku poprzez walkę. Przedstawiono ją w odezwie w następujących słowach: „Gotujcie się do czynu! Czuwajcie! Powstajemy do walki! Jesteśmy tymi, którzy za cel stawią sobie obudzenie narodu. Chcemy rzucić społeczeństwu nasze hasło: Zbudź się i walcz! Nie trać nadziei w możliwość ratunku! Wiedz, że ratunek leży nie w bezwolnym, jak u stada owiec, pójściu na śmierć. Leży on w znacznie czymś wyższym: W walce!” (Odezwa Żydowskiego Związku Wojskowego wzywająca do walki zbrojnej, Warszawa, Styczeń 1943)

Żydowska Organizacja Bojowa przewidywała całkowitą zagładę wszystkich Żydów, dlatego wzywała ona do walki całe społeczeństwo w sposób czynny lub bierny.

„Dnia 22 stycznia upłynęło 6 miesięcy od początku wysiedlenia w Warszawie. Wszyscy doskonale pamiętamy owe potworne dni, kiedy to 300 tysięcy naszych braci i sióstr okrutnie wymordowano w obozie śmierci w Treblince. […] Ludu żydowski! Zbliża się godzina! Musicie być gotowi do stawiania oporu, by nas nie wyrżnięto jak owce! Niechaj żaden Żyd nie idzie do wagonu! Ci, co nie mogą okazać oporu czynnego, niech się bronią biernie, niech się ukryją!” – brzmiała treść Odezwy Żydowskiej Organizacji Bojowej nawołująca do walki zbrojnej, Warszawa, styczeń 1943.

Powstanie w Getcie Warszawskim rozpoczęło się w 19 kwietnia 1943 roku, gdy siły policji niemieckiej wzmocnionej oddziałami policji pomocniczej wkroczyły na teren getta. Spotkała ich fala ognia ze strony bojowników żydowskich, powodując wycofanie się sił niemieckich.

Po przejęciu dowodzenia przez gen. Jürgena Stroopa przyjęto strategię spalonej ziemi, czyli bezwzględnej walki wszystkimi dostępnymi środkami. Gen. Jürgen Stroop nie chciał drugiego Stalingradu i walki o każdy dom. Wprowadził do getta wozy opancerzone, artylerię i miotacze ognia. Odcięto dopływ wody i elektryczności, każdy dom powinien być doszczętnie spalony, a wszystkie kryjówki i bunkry niszczono granatami i gazem. Po kilku dniach walki obszar getta stał się jednym wielki pożarem, domy były wypalane, a nad gettem unosiły się chmury ognia i dymu, niepozwalające nawet oddychać.

„Oddziały wyposażone w najnowocześniejszą broń maszynową ruszyły do ataku na garstkę wymęczonych, obdartych i niemal bezbronnych powstańców żydowskich, którzy woleli godną śmierć na polu bitwy niż w komorach gazowych… Armaty, czołgi, bomby, granaty, precyzyjne aparaty podsłuchowe, psy gończe. Esesmani podpalali systematycznie ulicę za ulicą, dom za domem. I mordowali złapanych lub znalezionych w kryjówkach ludzi – powstańców i nie powstańców, wszystkich Żydów, kobiety, starców, dzieci. Do bunkrów bali się wchodzić, wrzucali tam bomby duszące albo zalewali je wodą. Hitlerowscy bandyci wysadzali w powietrze nawet ruiny spalonych domów, aby w gruzach nikt już nie mógł się schować” – wspominała Halina Birenabaum.

Niewielkie siły powstańców, pozbawione zapasów broni i amunicji, nie były w stanie walczyć przez dłuższy czas, pomimo to walki trwały wiele dni, a Niemcy bali się wchodzić w zaułki, wąskie ulice, do piwnic, gdzie czekały ich zasadzki i walka wręcz. Bojownicy żydowscy stosowali taktykę walki miejskiej, przemieszczając się kanałami, poprzez piwnice domów, pojawiając się w niespodziewanych miejsca i atakując. Dopiero po zniszczeniu większości sił bojowników żydowskich i wypaleniu terenu getta, odkrywano bunkry, wypędzano ukrywających się Żydów.

„Kiedy nas zawlekli na Umschlagplatz, zapadał zmierzch. Spalone ulice getta, domy, w których rodziliśmy się, wzrastali, żyli wśród swoich, wychowywaliśmy się, uczyli być ludźmi, domy, w których piwnice i strychy były długo świadkiem naszych upokorzeń, strachu, cierpień i tęsknoty za wolnością – wszystko, co kochaliśmy dawniej w tym rodzinnym mieście, zostawiliśmy za sobą. I większość spośród nas – na zawsze” – tak opisano tragedię mieszkańców getta, którzy przeżyli w ukryciu i zostali deportowani do obozów

Demonstrując likwidację getta w Warszawie, 16 maja 1943 roku, dowódca sił niemieckich gen. Jürgen Stroop wysadził w powietrze Wielką Synagogę na Tłumackim. Jednak to nie do niego należało zwycięstwo – zwycięstwo ducha, odwagi, poświęcenia życia – lecz do bojowników żydowskich, przywódców powstania, którzy prawie bezbronni, stawili opór przeciwko niemieckim nazistom, którzy chcieli wymordować cały naród żydowski i zniszczyć wszelki ślad po nim.

To młodzi ludzie, jak na przykład Mordechaj Anielewicz, Paweł Frenkel, Marek Edelman jako przywódcy powstania, stawili czoła całej potędze niemieckiej. Mordechaj Anielewicz, przywódca Żydowskiej Organizacji Bojowej, poświęcił życie dla swojego Narodu.

„Najważniejsze, że marzenie mojego życia spełniło się. Dane mi było zobaczyć żydowską obronę w getcie – w całej jej wielkości i chwale” – pisał w swoim ostatnim liście Mordechaj Anielewicz do Icchaka Cukiermana o pierwszych walkach w getcie.

Ponad rok później wybuchło powstanie obejmujące całą Warszawę. I w nim również uczestniczyli Żydzi. Całe miasto zostało spalone.

To właśnie dzisiaj wspominamy tych, którzy pomimo braku szans na zwycięstwo, a nawet na przeżycie, potrafili podjąć nierówną walkę o godną śmierć z bronią w ręku.

Znadniemna.pl/Centrum Heschela KUL/radiomaryja.pl/Na zdjęciu: Po powstaniu Niemcy zrównali teren getta z ziemią, fot.:Facebook/Mikołaj Kaczmarek – Kolor Historii

Getto Warszawskie liczące w swoim szczytowym okresie prawie pół miliona ludzi, było największym w Europie. Od lipca do września 1942 roku wywieziono do niemieckiego obozu zagłady w Treblince około 300 tysięcy Żydów. Wielu zmarło w getcie z głodu i wycieńczenia. Część została uratowana. Ci, którzy

Na dzisiaj, 18 kwietnia, przypada 91. rocznica urodzin Lesława Skindera, urodzonego w Grodnie legendarnego polskiego sportowego dziennikarza radiowego, któremu było dane relacjonować przebieg trzynastu igrzysk olimpijskich.

Najbardziej cenionym przez samego Lesława Skindera jego wyczynem nie były jednak osiągnięcia zawodowe. Największą dumą i troską grodnianina do ostatnich lat życia stało się funkcjonowanie w jego rodzinnym Grodnie Polskiej Szkoły, która powstała w mieście nad Niemnem z inicjatywy dziennikarza i od 1996 do ubiegłego roku, kiedy za sprawą dyktatorskiego reżimu Łukaszenki nastąpiła  totalna rusyfikacja tej placówki oświatowej, kształciła młodych grodnian polskiego pochodzenia w duchu miłości i szacunku dla ojczyzny ich przodków – Polski.

Urodzony 18 kwietnia 1932 roku w Grodnie Lesław Skinder karierę dziennikarską zaczynał w wieku 18 lat, podejmując jako student Politechniki Szczecińskiej, współpracę z „Kurierem Szczecińskim”. Po ukończeniu studiów, od 1968 roku związał się z Rozgłośnią Polskiego Radia i Ośrodkiem Telewizyjnym w Szczecinie. W latach 1973-1976 był redaktorem naczelnym Redakcji Programów Sportowych Telewizji Polskiej. Dla Polskiego Radia sprawozdawał z kilkunastu letnich i zimowych igrzysk olimpijskich oraz z wielu mistrzostw świata i Europy w lekkoatletyce.

Lesław Skinder był laureatem wielu nagród, zarówno branżowych, jak też państwowych. Otrzymał m.in.: Medal Komisji Edukacji Narodowej oraz tytuły „Zasłużony Działacz Kultury” i „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej”. Od kolegów z branży dziennikarskiej Lesław Skinder otrzymał: Nagrodę Prezesa PR i TV, „Złote Pióro 1969” Klubu Publicystów dla Zagranicy SDP,  a od Polskiego Komitetu Olimpijskiego „Honorowy Wawrzyn 75-lecia PKOL”.

Ponadto grodnianin został odznaczony: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi.

W 2009 roku Lesław Skinder otrzymał Honorowy Złoty Mikrofon za, jak napisano w uzasadnieniu nagrody, „niezwykłe wzruszenia, wspaniałą umiejętność malowania słowem relacji sportowych oraz za stworzenie od fundamentów polskiej szkoły na Białorusi i za bezustanne czuwanie, aby uczącym się tam dzieciom nigdy niczego nie zabrakło”.  Za to ostatnie osiągnięcie dzieci przyznały dziennikarzowi z Polski, który o nie się troszczył „Order Uśmiechu”.

Wyróżniając swojego pracownika Złotym Mikrofonem redakcja Polskiego Radia doceniła drugą poza uprawianym zawodem pasję Lesława Skindera – jego miłość do Kresów i rodzinnego Grodna, w którym z inicjatywy dziennikarza powstała w 1996 roku pierwsza od dziesięcioleci na Białorusi szkoła z polskim językiem wykładowym. Placówka ta stała się oczkiem w głowie legendarnego dziennikarza, a jego redakcja objęła ją stałym patronatem, organizując pomoc w wyposażeniu klas oraz szkolnej infrastruktury sportowej, której „dobry duch Polskiej Szkoły w Grodnie”, jak nazywano Lesława Skindera, był wybitnym znawcą.

 Lesław Skinder zmarł 23 czerwca 2020 roku. Miał 88 lat.

***

Postać Lesława Skindera, jego zawodowa oraz kresowa pasje, zostały doskonale opisane we wspomnieniach jego kolegów, które ukazały się po śmierci dziennikarza w „Przeglądzie Sportowym”. Zamieszczamy fragment wspomnień, dotyczący Polskiej Szkoły w Grodnie, największej pasji i misji realizowanej przez legendarnego redaktora do końca jego dni:

Szkoła w rodzinnym Grodnie

– Moje pierwsze wspomnienia z Leszkiem są związane z autobusem – wspomina redaktor Henryk Urbaś, także wieloletni szef sportu w Polskim Radiu pochodzący ze Szczecina. – Gdy Pogoń grała spotkania ligowe, w mieście uruchamiano wtedy specjalną linię autobusową. Często go spotykałem, kiedy jechał na mecz. Byłem uczniem II LO im. Mieszka I przy ulicy Henryka Pobożnego, taka sobie dość dziwna konfiguracja, a on był już wtedy świetnym komentatorem. Oczywiście jeszcze w ogóle mnie nie znał, ja na niego patrzyłem i podziwiałem. Nigdy bym sobie nie wyobraził, że po latach spotkamy się w tej samej redakcji, w której zostanę szefem, a on moim zastępcą. Tymczasem najpierw on, a później także ja wyemigrowaliśmy do Warszawy i nasze losy znów się zaczęły splatać. Tyle razy mi pomagał, tyle razy mogłem na niego liczyć. Miał niewyczerpane pokłady życzliwości. Wspierał mnie choćby w Moskwie, gdzie pojechałem na kurs językowy, a on na Spartakiadę Narodów przed igrzyskami w 1980 roku. Miał tam pracować jako attache prasowy, to był dla niego test. Tak życzliwe, pozytywnie nastawione do ludzi osoby naprawdę spotyka się rzadko. Współpracowaliśmy bardzo długo, z przerwą na jego wyjazd do Pragi. Na komentatorską emeryturę przeszedł dopiero w wieku 72 lat – opowiada.

Sport wciągał, ale dla red. Skindera liczyła się też historia. Miał misję, której za nic nie chciał odpuścić. – Po igrzyskach w Atlancie wróciliśmy do kraju, a Leszek został w Stanach Zjednoczonych i zebrał tam 200 tys. dolarów na polską szkołę w Grodnie. Pamiętamy, co potem działo się w redakcji. Tysiące telefonów, fabryka mebli giętkich, takich, innych, ciągłe zastanawianie się, jak tę placówkę wyposażyć. W pracowniach przy biurkach zamontowano na przykład kraniki. Jak na tamte czasy na Białorusi to było coś absolutnie rewolucyjnego – wspomina red. Gurjew.

– Zdobywał sprzęt komputerowy, od zera stworzył właściwie całą szkolną bibliotekę, potem planował, jak to wszystko przewieźć przez granicą. Trzeba było ściągnąć ćwiczenia do piątej klasy – ściągał. Załatwić coś z Polsportu – załatwiał. Kupić ławki – kupował. Polska szkoła w rodzinnych stronach była jego oczkiem w głowie – podkreśla red. Urbaś.

– Tak mocno pomagał, poświęcał tyle prywatnego czasu, robił to z taką pasją. My chcąc nie chcąc towarzyszyliśmy mu w tych wysiłkach i przyglądaliśmy się, jak wszystko pilotuje. To było jego rodzinne miasto, ale moim zdaniem zdecydowanie coś więcej. Z jednej strony stał się wielkim skarbem dziennikarstwa sportowego i ikoną Polskiego Radia, z drugiej przede wszystkim pozostawał skromnym i dobrym człowiekiem – zaznacza red. Gurjew.

– Radio objęło szkołę w Grodnie swoim patronatem. Leszkowi nie odmawiał żaden prezes. Każdego potrafił przekonać, by pomógł – podkreśla red. Urbaś.

 Znadniemna.pl na podstawie inf. wł. oraz przegladsportowy.onet.pl, fot.: PAP/Bartłomiej Zborowski

Na dzisiaj, 18 kwietnia, przypada 91. rocznica urodzin Lesława Skindera, urodzonego w Grodnie legendarnego polskiego sportowego dziennikarza radiowego, któremu było dane relacjonować przebieg trzynastu igrzysk olimpijskich. Najbardziej cenionym przez samego Lesława Skindera jego wyczynem nie były jednak osiągnięcia zawodowe. Największą dumą i troską grodnianina do ostatnich

Pierwszy Zjazd Katolików Białorusinów za Granicą odbył się 15 kwietnia w Warszawie.

Nie zagubić białoruskiej tożsamości i nie zgubić Chrystusa na emigracji to główne tematy naszego Zjazdu – podsumował znaczenie forum ks. Dzmitry Prystupa, kapłan z Białorusi, który prowadzi duszpasterstwo w Łodzi.

Jak informuje portal ekai.pl ks. Dzmitry Prystupa musiał opuścić swoją Ojczyznę w 2020 roku. Obecnie pracuje jako wikary w łódzkiej parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, a od października 2022 roku prowadzi tutaj duszpasterstwo dla Białorusinów.

– Moją propozycją, zgłaszaną tutaj podczas obrad było, byśmy wychodzili naprzeciw Kościoła w Polsce, dzieląc się naszą wiarą, naszym doświadczeniem. Szczególnie w Łodzi widzę, że to jest nasza misja. Zauważam, że niektóre nasze wspólnoty zamykają się w swojej białoruskości, dlatego podczas spotkania mówiłem o potrzebie otwartości. Ponieważ pracuję jako wikary, całe moje duszpasterstwo jest też skierowane na taką integrację Polaków i Białorusinów. Jednym z owoców bardzo konkretnych była ostatnio wspólna Wigilia Paschalna która odbywała się w dwóch językach po polsku i po białorusku, powiedziałbym, że pół na pół – zaznacza  mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej (KAI) ks. Prystupa.

Duchowny zauważa, że Polacy bardzo pozytywnie przyjmują Białorusinów: – Wspólnie się modlimy, nasz młodzieżowy chór często uczestniczy w różnych parafialnych uroczystościach, ubogacamy się wzajemnie – podsumowuje.

Pytany o problemy zgłaszane w czasie obrad Zjazdu duchowny wskazuje na brak księży, którzy poprowadziliby duszpasterstwa. – Księża, którzy znają język i naszą kulturę, bo na przykład pracowali na Białorusi czy w Rosji, najczęściej nie mają czasu na taką dodatkową pracę, która oczywiście nakłada pewne obowiązki. Wielu księży z entuzjazmem podejmuje posługę, ale po krótkim czasie z tego rezygnuje, powstaje problem z regularną Mszą świętą dla naszych wspólnot – relacjonuje  duchowny problemy, napotykane przez księży.

Inny uczestnik Zjazdu to  pochodzący ze stolicy Białorusi – Mińska ksiądz Eugeniusz Wintow. Kapłan  przebywa  w Warszawie  od kilkunastu lat, kontynuuje studia i pisze doktorat na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przy parafii św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży  duchowny prowadzi białoruskie duszpasterstwo młodzieżowe.  Rozmawiając z KAI ksiądz Eugeniusz opowiada: – Na zjeździe dzieliłem się swoim doświadczeniem w organizowaniu pielgrzymek. Nasi wierni są bardzo zainteresowani wyjazdami do polskich sanktuariów, najczęściej dwa dni po ogłoszeniu pielgrzymki, nasz 23-osobowy bus jest już zapełniony. Dotychczas byliśmy m.in. w Kalwarii Zebrzydowskiej, Niepokalanowie, mile wspominamy pobyt na Jasnej Górze, gdzie nas oprowadzał nasz rodak, diakon Sergiusz z zakonu paulinów. Postanowiliśmy, że będziemy organizować takie wspólne pielgrzymki z innymi białoruskimi duszpasterstwami – w najbliższym czasie planujemy wyjazd i spotkanie z grupą z Poznania w Licheniu. W planach mamy także ogólnopolską białoruską pielgrzymkę do Kodnia i Kostomłotów. Zeszłoroczna była bardzo udana – podkreśla ks. Wintow.

W Zjeździe Katolików Białorusinów za Granicą uczestniczyła pochodząca z Białorusi siostra Tatsiana Hmyza, eucharystka, która od trzech lat pracuje w Wilnie. Przyznaje ona, iż przyjechała na forum do Warszawy bardziej towarzysko, gdyż bardzo chciała się spotkać z ludźmi, z którymi kiedyś pracowała na Białorusi i utrzymuję kontakt przez media społecznościowe. Siostra Tatsiana uważa spotkanie za bardzo udane. Cieszy ją, że uczestnicy forum mogli wspólnie się pomodlić w ojczystym języku białoruskim. W programie Zjazdu znalazł się bowiem czas i na koronkę do Miłosierdzia Bożego i na Mszę świętą, odprawioną po białorusku.

Poza wspólną modlitwą uczestnicy zjazdu pracowali w czterech grupach warsztatowych, zatytułowanych: „Rada Duszpasterska”, „Skarbiec”, „Kierunki działania”, „Sieci społecznościowe”. Jednak najważniejszym owocem spotkania była możliwość poznania się, porozmawiania, podzielenia się doświadczeniem, wzajemnej inspiracji.

Organizatorzy  forum mają nadzieję, że Zjazd Białorusinów Katolików  za Granicą  zaktywizuje  białoruską społeczność katolicką przebywającą na emigracji w Polsce i pomoże w dalszym tworzeniu nowych ośrodków duszpasterskich, zwłaszcza w miastach, w których mieszka obecnie wiele osób z ostatniej fali emigracji.

Duszpasterstwa białoruskie, w których regularnie odprawia się Msza święta w ojczystym języku, znajdują się w dużych miastach Polski: w Białymstoku, w Gdańsku, Lublinie, Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu.

Zjazd Białorusinów Katolików za Granicą obradował w parafii św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży w Warszawie. Organizatorami byli przedstawiciele białoruskich duszpasterstw katolickich w Polsce.

Znadniemna.pl na podstawie ekai.pl, na zdjęciu: Kościół pw św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży w Warszawie. W tej świątyni działa katolickie duszpasterstwo Białorusinów w Polsce, fot.: Wikipedia.com

Pierwszy Zjazd Katolików Białorusinów za Granicą odbył się 15 kwietnia w Warszawie. Nie zagubić białoruskiej tożsamości i nie zgubić Chrystusa na emigracji to główne tematy naszego Zjazdu – podsumował znaczenie forum ks. Dzmitry Prystupa, kapłan z Białorusi, który prowadzi duszpasterstwo w Łodzi. Jak informuje portal ekai.pl ks.

Nasz apel o pisanie kartek do więzionego przez reżim Łukaszenki naszego kolegi Andrzeja Poczobuta z okazji Jubileuszu 50-lecia urodzin został twórczo potraktowany przez dzieci z rodzin działaczy Związku Polaków na Białorusi.

Dotyczy to zarówno dzieci z rodzin, które przeżywają ciężkie czasy na rządzonej przez nienawidzącego Polaków białoruskiego dyktatora jak też przez dzieci, które musiały opuścić Białoruś wraz z rodzicami, ratującymi się przed prześladowaniem dyktatorskiego reżimu.

Zamiast wysyłać zwyczajne kartki do Jubilata, dzieciaki, kochające rysować i malować, własnoręcznie wykonały dla Andrzeja unikatowe oryginalne kartki urodzinowe.

Zdjęcia „arcydzieł” małych Polaków znalazły się w posiadaniu redakcji. Z wdzięcznością dla małych artystów publikujemy je dla Państwa:

 Znadniemna.pl

Nasz apel o pisanie kartek do więzionego przez reżim Łukaszenki naszego kolegi Andrzeja Poczobuta z okazji Jubileuszu 50-lecia urodzin został twórczo potraktowany przez dzieci z rodzin działaczy Związku Polaków na Białorusi. Dotyczy to zarówno dzieci z rodzin, które przeżywają ciężkie czasy na rządzonej przez nienawidzącego

Członkowie Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński z całej Polski w dniach 15- 16 kwietnia przybyli do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze, na Jubileuszowy XX Zlot Gwiaździsty im. Ks. Ułana Zdzisława Peszkowskiego, aby modlitewnie rozpocząć sezon motocyklowy.  Na rozpoczęcie sezonu motocykliści zaprosili swoje przyjaciółki z Białorusi – Irenę  Biernacką oraz Annę Paniszewą – Polki, wypędzone przez reżim Łukaszenki z rodzinnego kraju po dwóch miesiącach  pobytu w więzieniu w ramach tak zwanej „sprawy Polaków”.

Sprawa ta zakończyła się haniebnym dla dyktatorskiego reżimu białoruskiego skazaniem na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, znanego dziennikarza, lidera polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andrzeja Poczobuta.

Tak się złożyło, że więziony przez reżim Łukaszenki polski dziennikarz, w dniach rozpoczęcia sezonu motocyklowego obchodził  w więzieniu grodzieńskim 50-lecie urodzin. Pamiętające o koledze i obecne w tych dniach na Jasnej Górze koleżanki Andrzeja Poczobuta, uzgodniły z członkami Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński, że podczas sobotniego Apelu Jasnogórskiego zostanie wyczytana intencja modlitewna o zdrowie dla uwięzionego kolegi i jak najszybsze odzyskanie przez niego wolności.

Intencja modlitewna o zdrowie dla Andrzeja Poczobuta i jak najszybsze odzyskanie przez niego wolności została wyczytana podczas Apelu Jasnogórskiego w sobotę 15 kwietnia, fot.: facebook.com

Następnego dnia, w Niedzielę Miłosierdzia Bożego i w dniu 50-tych urodzin Andrzeja Poczobuta, Polki z Białorusi, wspólnie z ponad trzydziestoma tysiącami motocyklistów z Rajdu Katyńskiego, modliły się podczas Mszy świętej, odprawionej na błoniach Jasnej Góry,  o jak najszybsze uwolnienie  Andrzeja Poczobuta z więzienia.

Podczas niedzielnej Mszy świętej na błoniach Jasnej Góry o uwolnienie Andrzeja Poczobuta modliło się ponad 30 tys. motocyklistów, fot.: facebook.com

Irenie Biernackiej i Annie Paniszewej podczas wspólnej z Rajdem Katyńskim modlitewnej wyprawy na Jasną Górę towarzyszyła m.in. wdowa po wybitnym przedstawicielu polskiej społeczności w Lidzie   śp. Aleksandrze Siemionowie, który blisko współpracował z Andrzejem Poczobutem w zakresie odnajdywania i pielęgnowania śladów bohaterów polskiego podziemia niepodległościowego na Ziemi Lidzkiej.

Znadniemna.pl, na zdjęciu: Irena Biernacka oraz Anna Paniszewa z przedstawicielami Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński, fot.: facebook.com

Członkowie Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński z całej Polski w dniach 15- 16 kwietnia przybyli do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze, na Jubileuszowy XX Zlot Gwiaździsty im. Ks. Ułana Zdzisława Peszkowskiego, aby modlitewnie rozpocząć sezon motocyklowy.  Na rozpoczęcie sezonu motocykliści zaprosili swoje przyjaciółki

Apolonia Raksa, szeroko znana jako Pola Raksa, od lat 90. unika kontaktów z dziennikarzami i prowadzi absolutnie niepubliczny tryb życia, mieszkając w prowincjonalnym Kłuszynie (w powiecie mińskim, województwie mazowieckim). Mimo tego kreacje aktorskie Poli Raksy wciąż pozostają niezapomniane, a ona sama uchodzi za jedną z najpiękniejszych polskich aktorek wszechczasów.

Składając naszej wybitnej krajance życzenia z okazji Dnia Urodzin pragniemy Państwu przypomnieć jej biografię.

Pola Raksa urodziła się 14 kwietnia 1941 roku w okupowanej przez ZSRR Lidzie, w rodzinie Edwarda Raksy. Ich dom stal przy ulicy, która przed wojną nazywała się Szeroka. Dzisiaj stałby na skrzyżowaniu ulic Truchanowa i Szewczenki.

Kiedy Pola była jeszcze małą dziewczynką, jej rodzice opuścili Lidę. Musieli wyjeżdżać po zakończeniu wojny w ramach jednej z repatriacji. Rodzinne gniazdo opuszczali w pośpiechu, gdyż domu nie sprzedali. Po prostu go opuścili i udali się na ziemie odzyskane, gdzie musieli zaczynać życie od początku. Pola, po ukończeniu szkoły średniej, krótko studiowała polonistykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Następnie zmieniła kierunek studiów i dostała się na Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Lodzi. Dyplom otrzymała w 1964 roku.

Pola rozpoczęła karierę w mediach jeszcze będąc studentka polonistyki. Wówczas reporter popularnego wtedy czasopisma „Dookoła swata” wypatrzył ją w … barze mlecznym. Zaproponował studentce sesję zdjęciową. Fotoportrety młodej kresowianki okazały się na tyle dobre, że została Dziewczyną Tygodnia czasopisma, w którym się ukazały. Jej uroda zrobiła wrażenie na szukających młode talenty filmowcach. Pola dostała zaproszenie na zdjęcia próbne do filmu „Szatan z siódmej klasy” (1960). Praca w tym filmie mogła okazać się decydująca w podjęciu przez naszą krajankę decyzji o zmianie kierunku studiów polonistycznych na aktorskie.

Jako studentka Pola Raksa zagrała m.in. Marynię w „Klubie kawalerów”, Krysię w „Rozwodów nie będzie”, Beatę Kłosowicz w „Beacie” i inne.

Pierwszy wielki sukces aktorka odniosła z rolą  tytułowej bohaterki w sowieckim melodramacie Władimira  Bogomołowa pt. „Zosia” (1967). Ta rola zdobyła nagrodę branżowego pisma  radzieckich filmowców „Sowietskij ekran”.

Znany polski krytyk filmowy Konrad Eberhardt uważał, że rola Zosi była najpełniejsza i najbardziej wykończona rola filmowa Poli Raksy. Filmoznawca pisał: „…Może właśnie fakt współpracy z zagraniczną ekipą sprawił, ze aktorka stworzyła postać tak bardzo polska; było w niej cos z Mickiewiczowskiej Zosi, ale także energia i upór dziewczyn, którym historia ostatnich dziesięcioleci kazała zdawać najtrudniejsze egzaminy. Była w niej poezja, ale także i siła charakteru. Był liryzm i miękkość, ale także rozsadek”.

W latach 70. w piśmie „Ekran” pojawiły się następujące słowa: „Krzywdzące byłoby przypuszczenie, iż to wyłącznie czarem uśmiechu i smukłością figurki zdobyła sobie Pola Raksa ciepłą przychylność widzów; i to widzów różnych pokoleń. Jest to aktorka, której niezaprzeczalny, choć może nie w pełni rozwinięty talent stanowi jedna z najrzadszych barw w naszym kinie, a jej warunki zewnętrzne świetnie tę barwę podkreślają. Oto wśród tłumu dziewczyn sfrustrowanych, wyzywających, nie rozumianych bądź nie rozumiejących, prawie bez reszty okupujących nasze ekrany, potrafi Pola Raksa być wiarygodna w swej uczuciowości i naturalności”.

Powyższa recenzja pojawiła się już po wyjściu na ekrany serialu „Czterej pancerni i pies”, w którym Pola Raksa zagrała sanitariuszkę Marysię – rolę najbardziej kultową w karierze aktorki, którą kresowianka z Lidy rozkochała w sobie połowę Polski o czym świadczy choćby hołd urodzie aktorki, wyśpiewany przez zespół Perfect w piosence pt. „Autobiografia”: „…poróżniła nas za jej Poli Raksy twarz każdy by się zabić dał…”.

Mieszkając od lat 90. w Kłuszynie,  z dala od świata filmowców i mediów, Pani Apolonia Raksa angażuje się w projekty z branży mody. Robi to dyskretnie, unikając rozgłosu.

Dzisiaj ikona polskiego kina, kresowianka Pola Raksa, obchodzi swoje 82. urodziny.

Szanowna Pani Apolonio, w imieniu kresowian, również Pani krajanów z Lidy, dumnych z Pani i szczycących się tym, że ich miasto wydało na świat tak wybitną osobę, portal Znadniemna.pl pragnie złożyć Pani najserdeczniejsze życzenia urodzinowe!

Pani osiągnięcia zawodowe wciąż są inspiracją dla młodzieży z Kresów, starającej się wyjechać na studia do Polski i marzącej o zrobieniu kariery w Polsce.

Znadniemna.pl na podstawie Pawet.net, na zdjęciu: Pola Raksa jako Marysia w serialu „Czterej pancerni i pies”, źródło: screenshot z Youtube.com

Apolonia Raksa, szeroko znana jako Pola Raksa, od lat 90. unika kontaktów z dziennikarzami i prowadzi absolutnie niepubliczny tryb życia, mieszkając w prowincjonalnym Kłuszynie (w powiecie mińskim, województwie mazowieckim). Mimo tego kreacje aktorskie Poli Raksy wciąż pozostają niezapomniane, a ona sama uchodzi za jedną z

Skip to content