HomeStandard Blog Whole Post (Page 69)

Prezes Fundacji Dom Białoruski  w Warszawie Aleś Zarembiuk opowiedział  Polskiej Agencji Prasowej o tym jak reżim Łukaszenki inwigiluje Białorusinów, których większość, jak twierdzi opozycjonista, nie popiera polityki dyktatora.

Według Zarembiuka odbywające się na Białorusi codzienne aresztowania są efektem nieustannej obserwacji i podsłuchiwania Białorusinów, a także skutkiem donosicielstwa, które ma na Białorusi mocną tradycję jeszcze z czasów ZSRR.

Wszechobecne kamery wideo

Prezes Fundacji Dom Białoruski twierdzi, że w jego kraju inwigilacja obywateli odbywa się na różne sposoby. Jednym z nich jest stworzony w ostatnich latach system wideo monitoringu za pomocą dziesiątków tysięcy kamer. Monitorują one przestrzeń miejską, ale nie tylko.

Według Zarembiuka na system wideo monitoringu składa się sieć zamontowanych przy drogach i chodnikach kamer przemysłowych. To nagrania z tych urządzeń są wykorzystywane w sądach przeciwko protestującym, jako „dowód popełnienia przestępstwa czy aktu terroryzmu”.

Białoruski działacz opozycyjny mówi, że małe kamery są specjalnie montowane w miejscach, co do których władze podejrzewają, że mogą się tam spotykać osoby nielojalne wobec reżimu. Jeśli służby dostają, na przykład, informację, że w jakimś zakładzie prywatnym bywają przedstawiciele opozycji, to naprzeciwko wejścia do zakładu montują kamerę, która rejestruje tych, którzy wchodzą do zakładu po godzinie 17:00 albo nie należy do grona stałych pracowników. „W taki sposób zbiera się informacje, a później wszczynana jest sprawa np. w sprawie niepłacenia podatków, co jest oczywistą nieprawdą. I ludzie odpowiedzialni – księgowa, prezes czy jego zastępca – są wsadzani do więzienia” opowiada Aleś Zarembiuk.

Białoruski opozycjonista mówi, że w jego kraju stworzono system rozpoznawania osób po głosie. Potrzeba zastosowania takiej technologii tłumaczy się tym, że opozycjoniści oraz przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego próbowali ominąć łukaszenkowski system podsłuchów telefonicznych, komunikując się między sobą, za pomocą różnych numerów telefonów.

Białoruskie służby w śledzeniu współobywateli nie ograniczają się do wykorzystania rozwiązań wysokotechnologicznych. Jeszcze z czasów ZSRR na Białorusi rozpowszechniona jest tradycja donosicielstwa., którą służby wcale nie gardzą, a wręcz pochwalają aktywność tzw. „czujnych obywateli”, którzy „uprzejmie donoszą” na swoich sąsiadów, opisując w szczegółach, który z nich kiedy i z kim się spotyka. Donosicielstwo na sąsiadów było jednym z głównych sposobów identyfikowania obywateli, współczujących protestom powyborczym jesienią 2020 roku. Obecnie, kiedy mijają już trzy lata od opisywanych wydarzeń w społeczeństwie panuje powszechny strach przed  ujawnianiem poglądów na wydarzenia społeczno-polityczne nie tylko we własnym kraju, ale także za granicą.

„Doszło już do tego, że w zakładach pracy – nieważne, prywatnych czy państwowych – nikt nie odważa się rozmawiać na tematy związane z polityką, wojną w Ukrainie czy wszelkimi sprawami społeczno-politycznymi, bo nie wiadomo, czy są podsłuchy – a raczej są – albo czy ktoś z kolegów, z którymi ma się dobre relacje, nie został zwerbowany i nie poinformuje jutro o twoich poglądach odpowiednich organów i zostaniesz aresztowany” – podkreśla w rozmowie z PAP Aleś Zarembiuk.

Białorusin twierdzi, że poprzez system inwigilacji reżim zbiera informacje działającym na Białorusi mimo wszystko antyłukaszenkowskim podziemiu. „Bo jest na Białorusi podziemie, struktury funkcjonują i reżim wie, że większość społeczeństwa mimo starań władz nie popiera Łukaszenki. Dlatego trwają codzienne aresztowania. Tylko w taki sposób mogą utrzymać władzę” – zapewnia Zarembiuk.

Jak komunikować się z Białorusinami, inwigilowanymi przez reżim

Utrzymywanie kontaktów z mieszkańcami Białorusi jest obecnie niezwykle gdyż grozi niebezpieczeństwem tym, którzy na co dzień zmuszeni są do funkcjonowania w sąsiedztwie wszechobecnych służb i aparatu przemocy. Tym niemniej według Zarembiuka swobodna komunikacja z zakładnikami reżimu Łukaszenki wciąż jest możliwa. Działacz opozycyjny mówi, że obecnie można to robić tylko poprzez szwajcarski system ProtonMail, oferujący usługę szyfrowania wiadomości e-mail, oraz przez komunikator Signal. – „Społeczeństwo obywatelskie, dziennikarze pracują za ich pomocą. Dzięki temu podziemie białoruskie ma stały kontakt z kolegami czy partnerami w Polsce oraz na Litwie” – podkreśla Zarembiuk.

Dodaje, że osoby po drugiej stronie granicy kasują otrzymane wiadomości od razu po ich otrzymaniu, a ze względów bezpieczeństwa likwidują często nawet całą aplikację i instalują ją ponownie. – „Tak wygląda życie. Ludzie przez wiele lat żyją bez kart SIM, bo nie mają pewności, czy przypadkiem nie są nagrywani przez swój telefon – nawet gdy nie prowadzą żadnej rozmowy, a ich aparat tylko leży obok” – opisuje zachowania rodaków białoruski opozycjonista.

Pytany, gdzie na Białorusi można bezpiecznie rozmawiać, wskazuje, że można to robić tylko w lesie z dala od miasta, nie mając przy sobie telefonów czy nowoczesnych zegarków. „Oczywiście ludzie rozmawiają w kuchniach, w domach, ale muszą bardzo uważać” – zaznacza.

Podkreśla też, że w każdej instytucji jest przedstawiciel ds. ideologicznych, czyli osoba, która „ma pilnować nastrojów społecznych”. Na uczelniach, na przykład, są tematy, które można badać, i takie, których drążyć nie warto. „Jeśli student zaproponuje temat, który nie odpowiada linii ideologicznej, nigdy nie zostanie on zaakceptowany” – mówi rozmówca PAP. – „A ideologia opiera się na tym, że Białoruś, Rosja i Ukraina zwyciężyły w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak jest nazywana II wojna światowa. Nie mówi się na przykład o naszej wspólnej historii w I Rzeczypospolitej czy o Wielkim Księstwie Litewskim, o naszych wspólnych bohaterach, którzy walczyli w powstaniu listopadowym i styczniowym” – opowiedział szef Domu Białoruskiego.

Podkreślił, że system ten sankcjonują uległy reżimowi wymiar sprawiedliwości. „Nie ma sądów i sędziów, którzy wydają uczciwe wyroki. Ten system działa doskonale dla reżimu” – mówi Zarembiuk i dodaje, że „od 1996 roku, kiedy został rozwiązany demokratycznie wybrany parlament, nie było na Białorusi ani jednego wyroku uniewinniającego w przypadku kogokolwiek z działaczy opozycji, dziennikarzy, przedstawicieli organizacji pozarządowych czy przedstawicieli mniejszości polskiej”.

 Znadniemna.pl na podstawie PAP, Niezalezna.pl, zdjęcie: Facebook.com/zarembiuk

Prezes Fundacji Dom Białoruski  w Warszawie Aleś Zarembiuk opowiedział  Polskiej Agencji Prasowej o tym jak reżim Łukaszenki inwigiluje Białorusinów, których większość, jak twierdzi opozycjonista, nie popiera polityki dyktatora. Według Zarembiuka odbywające się na Białorusi codzienne aresztowania są efektem nieustannej obserwacji i podsłuchiwania Białorusinów, a także skutkiem

Kraje bałtyckie i Polska omawiają możliwość całkowitego zamknięcia granic z Białorusią, a ostateczne ustalenia w tej sprawie mają zapaść jeszcze w tym miesiącu w Warszawie – poinformowała 16 sierpnia dziennikarzy minister spraw wewnętrznych Litwy Agnė Bilotaitė.

– Chciałabym podkreślić, że decyzja o zamknięciu przejść granicznych wiąże się również z problemem przemytu, ponieważ nie wszędzie mamy sprzęt rentgenowski – powiedziała Agnė Bilotaitė podczas konferencji prasowej, dotyczącej zamknięcia przejść granicznych Szumsk i Twerecz. Minister poinformowała, że wszystkie samochody zostaną przekierowane do tych przejść, w których dostępny jest niezbędny sprzęt, bo 37 proc. całego przemytu korzysta z przejść granicznych.

Agnė Bilotaitė dodała, że wcześniejsza decyzja o zamknięciu kolejowego przejścia granicznego w Stasiłach przyniosła efekty. – Nastąpił drastyczny spadek liczby przypadków przemytu, do siedmiu zamiast wcześniejszych 30 proc. – stwierdziła minister.

Drugim powodem zamknięcia tych przejść granicznych są istniejące zagrożenia ze strony Białorusi, gdzie przebywają najemnicy Grupy Wagnera.

– Jesteśmy gotowi, jeśli to możliwe, podjąć decyzję o zamknięciu całej granicy z Białorusią, upewniając się, że jest to decyzja regionalna – oświadczyła minister Agnė Bilotaitė.

Bilotaitė poinformowała, że 28 sierpnia w Warszawie spotkają się ministrowie spraw wewnętrznych krajów bałtyckich i Polski. Zostanie omówione zamknięcie granicy z Białorusią w tym samym czasie.

Z kolei kierownik Państwowej Straży Granicznej Rustam Liubajew policzył, że codziennie przez punkty kontroli granicznej Twerecz i Szumsk przejeżdża ponad 2 000 osób. Przejście w Twereczy przekracza dziennie około 600 osób. W tym czasie w Szumsku – około 1 600 osób.

Znadniemna.pl/LRT.lt, BNS, ELTA/Fot.: J. Stacevičius/LRT

Kraje bałtyckie i Polska omawiają możliwość całkowitego zamknięcia granic z Białorusią, a ostateczne ustalenia w tej sprawie mają zapaść jeszcze w tym miesiącu w Warszawie – poinformowała 16 sierpnia dziennikarzy minister spraw wewnętrznych Litwy Agnė Bilotaitė. - Chciałabym podkreślić, że decyzja o zamknięciu przejść granicznych wiąże

15 sierpnia, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w lesie pod Nowogródkiem doszło do interwencji funkcjonariuszy milicji w obozie katolickich skautów  – poinformowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”.

Obóz katolickich skautów w lesie pod Nowogródkiem

Katolicka młodzież została przepędzona z miejsca biwakowania po „rozmowie profilaktycznej”. Jednym z powodów interwencji milicjantów stała się symbolika Federacji Skautingu Europejskiego (FSE), widniejąca na mundurkach uczestników obozu.

O tym ,że „nastolatkowie” stanęli obozem w lesie niedaleko Nowogródka donieśli na milicję pracownicy reżimowych mediów propagandowych. Ich podejrzenie wzbudziła między innymi obecność wśród skautów księży katolickich z białoruskiej stolicy. Propagandystom nie spodobały się też skauckie szewrony. Niektóre z nich były biało-czerwone i miały kształt lilijki (Lilijka jest symbolem Federacji Skautingu Europejskiego – red.).

Mundurki skautów z szewronem na których widnieje lilijka w biało-czerwonych barwach. Ten symbol wzbudził podejrzenia państwowych propagandystów

Po odbyciu „rozmowy profilaktycznej” z milicjantami skauci i ich duchowni opiekunowie zdecydowali się na zwinięcie obozu, przerwanie zaplanowanych zajęć  i opuszczenie miejsca biwakowania.

Sądząc po zdjęciach ubrań skautów, które opublikowały reżimowe kanały propagandowe, przepędzeni skauci mogli należeć do drużyn skautowych, które już funkcjonują w Grodnie, Mińsku, Iwieńcu oraz Połocku, albo powstają przy parafiach katolickich w innych białoruskich miejscowościach.

Historia katolickiego skautingu na Białorusi sięga okresu II Rzeczypospolitej. Wówczas, w latach 20. minionego stulecia, katolicka młodzież masowo wstępowała do harcerstwa polskiego. Po wojnie, w czasach sowieckich,  harcerstwo oraz skauting były na Białorusi zabronione. Miała je zastąpić oparta na ideologii komunistycznej organizacja sowieckich pionierów. Jej spadkobierczyni w łukaszenkowskiej Białorusi to Białoruska Republikańska Pionierska Organizacja (BRPO). Do BRPO przymusowo zapisywani są uczniowie wszystkich funkcjonujących w kraju szkół państwowych.

Odrodzenie się skautingu i harcerstwa na Białorusi zaczęło się dopiero wraz z upadkiem ZSRR.  W latach 90. na Białorusi zostało nawet zarejestrowane  Republikańskie Społeczne Zjednoczenie „Harcerstwo”. Po przyjściu do władzy w kraju Aleksandra Łukaszenki w kraju nasilił się jednak renesans ideologii sowieckiej i powrót do bolszewickich metod wychowania młodzieży. Doprowadziło to do zaniku w aktywności organizacji, wzorujących się na działalności zagranicznych organizacji młodzieżowych, między innymi polskich – Związku Harcerstwa Polskiego, czy Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

W dniu dzisiejszym o ruchu skautowym na Białorusi można mówić jedynie w  kontekście skautingu katolickiego, rozwijającego się przy parafiach katolickich. Najbardziej prężne ośrodki katolickiego skautingu funkcjonują na Białorusi: w Grodnie, Mińsku, Iwieńcu oraz Połocku. Od lat głównym zadaniem białoruskich skautów katolickich jest dostarczanie na Białoruś przed Świętami Bożego Narodzenia Betlejemskiego Światła Pokoju oraz przekazywanie go do parafii katolickich w całym kraju.

 Znadniemna.pl na podstawie belarus2020.churchby.info, catholic-scouts.by, Zdjęcia: T.me/s/novnashgorod

15 sierpnia, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w lesie pod Nowogródkiem doszło do interwencji funkcjonariuszy milicji w obozie katolickich skautów  - poinformowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”. [caption id="attachment_62165" align="alignnone" width="480"] Obóz katolickich skautów w lesie pod Nowogródkiem[/caption] Katolicka młodzież została przepędzona z miejsca biwakowania po „rozmowie profilaktycznej”.

W Bitwie Warszawskiej 1920 roku zwyciężył naród, który od utraty państwowości w 1795 roku konsekwentnie poddawany był polityce wynaradawiania – w przesłaniu z okazji 103. rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku podkreślił prezydent RP Andrzej Duda.

– Obchody Święta Wojska Polskiego i 103. rocznicy Bitwy Warszawskiej są okazją do mówienia o nauce płynącej ze zwycięstwa, którego skutki ukształtowały świadomość pokoleń Polaków. Obok tryumfu militarnego w sierpniu 1920 roku dokonał się drugi wielki tryumf w sercach i umysłach obywateli odrodzonej Rzeczypospolitej – wskazano w przesłaniu zamieszczonym we wtorek na stronie Kancelarii Prezydenta RP.

– Polscy i zagraniczni historycy często wskazują, że rozbicie bolszewików pod Warszawą uratowało Europę przed ich najazdem na inne państwa kontynentu. Dla nas jednak, poza jego doniosłym znaczeniem geopolitycznym, sierpień 1920 roku był bezprecedensowym doświadczeniem wspólnoty i solidarności narodowej – był doświadczeniem polskości dla narodu, któremu przez 123 lata wmawiano, że polskości już nie ma – dodał prezydent.

Duda podkreślił, że Bitwę Warszawską wygrali ochotnicy, którzy wyszli do walki wprost ze swoich wsi i miasteczek. – Wszyscy oni urodzili się pod zaborami. Wielu walczyło na frontach I wojny światowej. Wszyscy poznali jej oblicze. Znali smak niewoli, dlatego widząc nadchodzące od wschodu zagrożenie utraty niedawno odzyskanej wolności, chwycili za broń – zaznaczył.

– Wkrótce wieść o ich zwycięstwie trafiała pod strzechy domów rodzinnych. Stała się tematem rozmów, kazań, artykułów. Napawała ich bliskich dumą, przywracała godność, stała się częścią tożsamości pokolenia, które wkrótce miało doświadczyć koszmaru totalitarnych ideologii niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu – dodał.

Prezydent RP podkreślił, że w Bitwie Warszawskiej 1920 roku zwyciężył naród, który od utraty państwowości w 1795 roku konsekwentnie poddawany był polityce wynaradawiania. – Zaborcy walczyli z naszą kulturą, językiem, religią. Dwukrotnie stawaliśmy w zbrojnym oporze, w listopadzie 1830 roku i w styczniu 1863 roku. Ocalałych z powstańczych pól bitewnych spotykały wówczas nieznośne represje, które miały ostatecznie zniszczyć nasze umiłowanie wolności. Mimo to kolejne pokolenia Polaków wychowywane w niewoli przekazywały swoim dzieciom najcenniejszy dar – polskość. Taki właśnie naród, tacy Polacy w sierpniu 1920 roku pokonali bolszewików, zatrzymując ich pochód na zachód Europy – zaznaczył.

– Dziś nie sposób mówić o bohaterach Bitwy Warszawskiej bez opisu tła, które ich ukształtowało. Każdy z nich, podejmując decyzję o wyjściu na pole bitwy, niósł w sobie bagaż doświadczeń rodziców i dziadków, wychowanych w cieniu 1795, 1830 i 1863 roku. Każdy z nich, stając oko w oko z czerwoną zarazą i pokonując ją, napisał nową kartę historii. Jej tytuł to „sierpień 1920”, a treść to nasza duma, chwała oręża i niezłomność – oświadczył Duda.

Na zdjęciu: Prezydent RP Andrzej Duda/fot.: PAP/Piotr Nowak

Znadniemna.pl/PAP

W Bitwie Warszawskiej 1920 roku zwyciężył naród, który od utraty państwowości w 1795 roku konsekwentnie poddawany był polityce wynaradawiania - w przesłaniu z okazji 103. rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku podkreślił prezydent RP Andrzej Duda. - Obchody Święta Wojska Polskiego i 103. rocznicy Bitwy Warszawskiej są

15 sierpnia obchodzimy Święto Wojska Polskiego. Robimy to na pamiątkę zwycięskiej bitwy pod Warszawą, stoczonej w tym dniu 103 lata temu z Sowietami przez naszych przodków. Do historii ta operacja wojskowa przeszła pod nazwą „Cudu nad Wisłą”.

Bitwa Warszawska jest uznawana za 18. przełomowe starcie zbrojne w dziejach ludzkości, które zdecydowało o przetrwaniu cywilizacji europejskiej, opartej na wartościach chrześcijańskich i zasadach humanizmu oraz poszanowania praw człowieka.  Żyjemy w czasach, kiedy wszystkie  wymienione wartości są wystawiane na próbę przez panujący na Białorusi reżim polityczny. Polacy, mieszkający za wschodnią granicą Polski, pamiętają jednak o znaczeniu daty 15 sierpnia i specjalnie do niej postanowili w znacznej mierze po kryjomu, nie afiszując tej aktywności, posprzątać i uporządkować polskie nekropolie żołnierskie do Święta Wojska Polskiego.

Do naszej redakcji dotarły zdjęcia z Lidy i okolic, gdzie miejscowi Polacy przed 15 sierpnia oddali hołd obrońcom Ojczyzny z okazji ich święta, porządkując żołnierskie groby.

Feliksowo. Zbiorowa mogiła żołnierzy, poległych podczas Bitwy Niemeńskiej w 1920 roku

Przed akcją sprzątania

Nieciecz. Kwatera żołnierzy I i IV batalionów 77. Pułku Piechoty AK

Przed akcją sprzątania

Mogiły żołnierzy Armii Krajowej w Żyrmunach

Groby żołnierzy Armii Krajowej na cmentarzu w Bielicy

Przed akcją sprzątania

Cmentarz Lotników w Lidzie

Teren cmentarza nie został wykoszony, gdyż nekropolia znajduje się w centrum miasta i każda aktywność na jej terenie grozi interwencją milicyjną. Poza tym na terenie Cmentarza Lotników od ponad dwóch lat  leżą nagrobki, przywiezione tutaj w celach zastąpienia zużytych w ramach renowacji nekropolii, rozpoczętej przez Fundację Pomoc Polakom na Wschodzie.  Miejscowi Polacy nie wiedzą, kto ma prawo do zarządzania tym mieniem, które po kilku kolejnych sezonach jesienno-zimowych ulegnie zniszczeniu i przestanie być przydatne do wykorzystania.

Znadniemna.pl

15 sierpnia obchodzimy Święto Wojska Polskiego. Robimy to na pamiątkę zwycięskiej bitwy pod Warszawą, stoczonej w tym dniu 103 lata temu z Sowietami przez naszych przodków. Do historii ta operacja wojskowa przeszła pod nazwą "Cudu nad Wisłą". Bitwa Warszawska jest uznawana za 18. przełomowe starcie zbrojne

W niedzielę, 13 sierpnia, w Pierwomajsku w rejonie szczuczyńskim został zatrzymany przez milicję proboszcz miejscowej parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, ksiądz Antoni Adamowicz. O zatrzymaniu duchownego poinformowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”.

Milicjanci przyszli po księdza prosto do kościoła, w którym jednak, jak to w niedzielę, znajdowali się wierni. To oni nie pozwolili mundurowym wyprowadzić duchownego ze świątyni. Funkcjonariusze skorzystali więc z pauzy, aby przeprowadzić rewizję na pobliskiej plebanii.

Ksiądz Antoni Adamowicz, proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Pierwomajsku, fot.: Chrześcijańska Wizja

Po wyjściu księdza Antoniego Adamowicza ze świątyni duchowny okazał się we władzy czekających na niego milicjantów, którzy zawieźli go do najbliższego tymczasowego aresztu.

Zatrzymanie księdza Antoniego odbyło się niedługo po jego wizycie w miejscowym sielsowiecie (odpowiednik Rady Gminy – red.). Tam duchowny był przesłuchiwany, a jego telefon zabrany „do kontroli”. Wszystko wskazuje na to, że wyniki „kontroli”  telefonu stały się podstawą do zatrzymania proboszcza i będą figurować jako „dowód” w prowadzonym przeciwko niemu postępowaniu.

Ksiądz Antoni Adamowicz pochodzi z Grodzieńszczyzny. Po ukończeniu Seminarium Duchownego w Grodnie, w 2009 roku przyjął święcenia kapłańskie.

Inicjatywa „Chrześcijańska Wizja” szacuje, że w ciągu trzech lat, które minęły po wyborach prezydenckich z sierpnia 2020 roku, sfałszowanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki, na Białorusi od represji reżimowego aparatu przemocy ucierpiało blisko 60 duchownych, należących do różnych wyznań chrześcijańskich. Księża katoliccy są najliczniejszą grupą wśród prześladowanych przez władze kapłanów.

Znadniemna.pl na podstawie Belarus2020.churchby.info, na zdjęciu: kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w Pierwomajsku, fot.: planetabelarus.by

W niedzielę, 13 sierpnia, w Pierwomajsku w rejonie szczuczyńskim został zatrzymany przez milicję proboszcz miejscowej parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, ksiądz Antoni Adamowicz. O zatrzymaniu duchownego poinformowała inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”. Milicjanci przyszli po księdza prosto do kościoła, w którym jednak, jak to w niedzielę, znajdowali się

5 sierpnia z Portugalii, gdzie odbywały się Światowe Dni Młodzieży z udziałem papieża Franciszka, napłynęły niesamowite wieści. Media na całym świecie rozpisywały się o 16-letniej Hiszpance Jimenie, która nagle po modlitwie miała odzyskać wzrok. Informację tę podał przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii, kardynał Juan Jose Omella, tłumacząc, że do ozdrowienia nastolatki doszło w niewytłumaczalny sposób.

16-latka twierdzi, że odzyskała wzrok

Dziewczyna od dwóch lat prawie nic nie widziała, zmagając się z krótkowzrocznością. Pozostawało jej tylko 5 proc. widzenia, obraz był rozmazany. Jak twierdzi młoda uczestniczka Światowych Dni Młodzieży, po modlitwie do Matki Bożej Śnieżnej i przyjęciu komunii wszystko nagle się zmieniło.

— Siedziałam w ławce i płakałam, bo chciałam się wyleczyć, a to był ostatni dzień nowenny do Matki Bożej Śnieżnej, której święto obchodzone jest 5 sierpnia. Kiedy otworzyłam oczy, nagle wszystko zobaczyłam wyraźnie, perfekcyjnie. Na ŚDM zwrócono się do młodzieży, aby wyprosili moje uzdrowienie i dziś widzę doskonale. Nie wiem, jak to wyjaśnić. Jestem szczęśliwa. To moje nowe urodziny — relacjonowała Jimena.

„Pojawiły się błędne informacje”

Początkowo podawano, że do cudownego ozdrowienia doszło w Sanktuarium w Fatimie, w którym przebywał wówczas Ojciec Święty. Informacje te sprostował właśnie ks. Ivo Santos, proboszcz parafii w Evora de Alcobaca. To właśnie na jej terenie Jimena miała odzyskać wzrok.

— W niedzielę w mediach pojawiły się błędne informacje, że do uzdrowienia uczestniczki ŚDM miało dojść w sanktuarium fatimskim. Nie wiem, skąd one się wzięły. Być może wynikało to z faktu, że nasza miejscowość znajduje się stosunkowo blisko Fatimy, gdzie wówczas przebywał papież Franciszek — powiedział ks. Santos.

Proboszcz parafii w Evora de Alcobaca sprecyzował, że do uzdrowienia 16-latki z Hiszpanii o imieniu Jimena doszło w sobotę przed wyruszeniem grup pielgrzymów na wieczorne czuwanie do Lizbony odbywające się w ramach Światowych Dni Młodzieży.

W parafii modlono się o uzdrowienie Jimeny

Dodał, że niecodzienne zdarzenie miało miejsce pod koniec sobotniej mszy. Dziewczyna, jak wyjaśnił, odzyskała wzrok krótko po przyjęciu komunii świętej.

— Nastolatka przybyła do naszej miejscowości wraz z młodymi mieszkańcami kilku regionów Hiszpanii — powiedział portugalski duchowny, potwierdzając, że w czasie ŚDM modlono się w jego parafii o uzdrowienie młodej Hiszpanki.

Uważane za cudowne odzyskanie wzroku przez nastolatkę miało miejsce w dniu Matki Bożej Śnieżnej, która jest zarówno patronką osób dotkniętych chorobami oczu, jak też Światowych Dni Młodzieży, w których brała udział Jimena.

Znadniemna.pl/PAP

5 sierpnia z Portugalii, gdzie odbywały się Światowe Dni Młodzieży z udziałem papieża Franciszka, napłynęły niesamowite wieści. Media na całym świecie rozpisywały się o 16-letniej Hiszpance Jimenie, która nagle po modlitwie miała odzyskać wzrok. Informację tę podał przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii, kardynał Juan Jose Omella,

Film dokumentalny „To on cię znalazł”, który opowiada historię poszukiwań śladów św. Maksymiliana Kolbe przez mieszkańca ziemi oświęcimskiej opiekującego się miejscami pamięci związanymi z KL Auschwitz, został udostępniony w internecie. To wydarzenie towarzyszy 82. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz.

– W filmie św. Maksymilian nie jest przedstawiony tylko jako postać z minionej epoki. Idzie za tym prawda, że święci są obecni tu i teraz. Bohater filmu, osoba niewierząca, która na co dzień żyje z dala od religii, potrafi do wielu spraw przejść bez zbędnego lukrowania. Ale też umie zadziwić się dobrem, którego doświadcza – mówi KAI Gabriela Mruszczak, reżyserka filmu.

Św. Maksymilian Kolbe

Wielki święty kościoła katolickiego o. Maksymilian Kolbe jest na tyle rozpoznawalną postacią, że niejednokrotnie słyszał o nim Dagmar Kopijasz, mieszkaniec miejscowości nieopodal Oświęcimia. Bardzo przejął się tym, kiedy do jego rąk trafiła zniszczona fotografia świętego. I choć sam dystansuje się od wiary, wyrusza w podróż ze starą fotografią o. Kolbe, by odkryć, dlaczego ten święty pojawił się w jego życiu. Ale czy to odkryje?

– Zdjęcia do filmu trwały ponad rok. Mogliśmy pozwolić sobie na to, aby nie „zaliczać” kolejnych nagrań w jak najkrótszym czasie, lecz dać wybrzmieć emocjom po każdym kolejnym spotkaniu z osobami, dla których o. Kolbe jest ważny – opowiada Gabriela Mruszczak, która towarzyszyła bohaterowi w jego poszukiwaniach. Ekipa filmowa odwiedziła m.in. Niepokalanów, Zduńską Wolę, Stare Bystre, Kalwarię Pacławską, Bielsko-Białą, Kraków, Babice, Oświęcim i Harmęże.

W filmie udało się zarejestrować rozmowę z nieżyjącym już franciszkaninem, o. Ignacym Rejchem, który jeszcze przed wybuchem II wojny światowej osobiście spotkał się z Maksymilianem Kolbe. On to pozostawił twórcom filmu przesłanie, aby „zawsze z uśmiechem do życia podchodzić”.

Pojawił się też wątek związany z pomocą bezinteresowną pomocą udzielaną więźniom obozu przez aptekarkę z Brzeszcz, Marię Bobrzecką. – Na jednym ze strychów znalazłem przedwojenne wydania „Rycerza Niepokalanej”, które pani Bobrzecka prenumerowała. Lektura tego pisma, którego twórcą był o. Kolbe, bez wątpienia wpłynęła na jej późniejszą bohaterską postawę w czasie okupacji – mówi Kopijasz.

Świadectwo

Swoim świadectwem działania św. Maksymiliana w życiu podzielili się również m.in. aktor Marcin Kwaśny, przedsiębiorcy Piotr Gacek, Maciej Gnyszka, Jan Walaszek, córka legendarnego boksera „Teddy” Pietrzykowskiego – Eleonora Szafran oraz krewne z rodziny o. Kolbe.

Dagmar Kopijasz na co dzień opiekuje się miejscami pamięci związanymi z historią KL Auschwitz-Birkenau i ocala od zapomnienia i zniszczenia artefakty związane z funkcjonowaniem niemieckiego obozu koncentracyjnego. Czasem w jego ręce trafiają przedmioty, które nie są dla niego oczywiste – obozowe różańce, szkaplerze, okulary. Staje on przed pytaniami, na które trudno mu odpowiedzieć. – Brat mojego pradziadka był księdzem. Dostał się do obozu za to, że odprawiał procesje o polsku. Zginął w Auschwitz zabity zastrzykiem fenolu – mówi Kopijasz.

Twórcom filmu przyświecały słowa św. Maksymiliana wypowiedziane w KL Auschwitz do więźnia z pierwszego transportu, Eugeniusza Niedojadło (nr 213): „Właśnie tutaj w Auschwitz nie wolno nam nienawidzić. Należy kochać. Należy kochać nawet swoich wrogów, nawet tych, którzy nas prześladują”.

Konsultantem merytorycznym filmu jest franciszkanin o. Piotr Cuber, który przez wiele lat związany był z Centrum św. Maksymiliana w Harmężach koło Oświęcimia, a obecnie jest gwardianem bazyliki franciszkanów w Krakowie.

Produkcja filmu

W produkcji zostały wykorzystane archiwalne nagrania byłych więźniów KL Auschwitz-Birkenau, Władysława Lewkowicza, który przebywał w obozie z o. Maksymilianem oraz Stanisława Szpunara, świadka pamiętnego apelu, na którym o. Kolbe zdecydował się pójść na śmierć za innego współwięźnia.

Film otrzymał III nagrodę na Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów „Niepokalana” 2022, gdzie miał swój premierowy pokaz.

50-minutowy dokument można zobaczyć na stronie internetowej filmu: https://maksymiliankolbefilm.blogspot.com

Wersja pełnometrażowa filmu została zrealizowana przez Fundację Forum Rozwoju Inicjatyw Lokalnych dzięki wsparciu darczyńców. Natomiast krótki metraż powstał w ramach programu „Filmoteka Małopolska” realizowanego przez Małopolskie Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu i finansowanego z budżetu Województwa Małopolskiego.

Znadniemna.pl za KAI

Film dokumentalny "To on cię znalazł", który opowiada historię poszukiwań śladów św. Maksymiliana Kolbe przez mieszkańca ziemi oświęcimskiej opiekującego się miejscami pamięci związanymi z KL Auschwitz, został udostępniony w internecie. To wydarzenie towarzyszy 82. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz. – W

Więzień polityczny, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości na Białorusi Andrzej Poczobut był przez 30 dni w karcerze – napisała w sobotę na Facebooku jego żona Oksana, która wcześniej informowała, że od 3 tygodni nie dostaje od męża listów.

Wcześniej Oksana Poczobut już informowała, że  po przybyciu do kolonii karnej w Nowopołocku jej mąż trzykrotnie był wsadzany do karceru na dziesięć dni. Teraz małżonka dziennikarza otrzymała potwierdzenie tej informacji od samego Andrzeja.

„Przyszedł list. 30 dób Andrzej Poczobut był w karcerze, gdzie trafił prosto z kwarantanny. Mimo lata było tam tak chłodno, że budził się z zimna” – napisała Oksana.

Do miejsca odbywania kary – kolonii karnej w Nowopołocku na północy Białorusi – Andrzej Poczobut został przewieziony około półtora miesiąca temu. Tutaj  ma odsiadywać wyrok ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, który ogłosił 8 lutego sędzia Grodzieńskiego Sądu Obwodowego Dzmitryj Bubienczyk.

W uznanym za polityczny procesie, który trwał od 16 stycznia, władze zarzuciły Poczobutowi, obywatelowi Białorusi i działaczowi polskiej mniejszości „podżeganie do nienawiści”, a jego działaniom, polegającym na kultywowaniu polskości i publikowaniu artykułów w mediach, przypisano znamiona „rehabilitacji nazizmu”. Poczobut był również oskarżony o wzywanie do działań na szkodę Białorusi. W maju Sąd Najwyższy odrzucił apelację Poczobuta i utrzymał wyrok w mocy.

Organizacje praw człowieka uznają Poczobuta za więźnia politycznego, a postępowanie wobec niego – za motywowane politycznie. Polskie władze domagają się uwolnienia Poczobuta i oczyszczenia go z politycznie motywowanych, nieprawdziwych zarzutów. MSZ RP wielokrotnie zapewniało, że stale prowadzi działania na rzecz uwolnienia Poczobuta.

Znadniemna.pl na podstawie PAP, fot.: Belta.by

 

Więzień polityczny, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości na Białorusi Andrzej Poczobut był przez 30 dni w karcerze – napisała w sobotę na Facebooku jego żona Oksana, która wcześniej informowała, że od 3 tygodni nie dostaje od męża listów. Wcześniej Oksana Poczobut już informowała, że  po

Lekkoatletka białoruskiego pochodzenia Kryscina Cimanouska, która w zeszłym roku otrzymała polskie obywatelstwo, może już rywalizować w zawodach międzynarodowych pod biało-czerwoną flagą. Federacja World Athletics zniosła jej trzyletni okres oczekiwania na angaż do reprezentacji narodowej, obowiązujący sportowców po zmianie obywatelstwa.

Cimanouska musiała wystąpić o obywatelstwo Polski po tym, jak w trakcie Igrzysk Olimpijskich w Tokio, skrytykowała władze sportowe Białorusi. Białoruscy urzędnicy sportowi zemścili się na sportsmence, odsuwając ją od rywalizacji na Igrzyskach. Dzięki szybkiej interwencji Ambasady RP w Tokio lekkoatletka uzyskała wizę humanitarną i uniknęła powrotu na Białoruś, znajdując schronienie w Warszawie. Nieco ponad rok później otrzymała polskie obywatelstwo.

Nie było to jednak jednoznaczne z tym, że od razu będzie mogła startować w biało-czerwonych barwach na arenach międzynarodowych. World Athletics w przypadku zmiany przez sportowca obywatelstwa może nałożyć na zawodnika okres karencji, wynoszący nawet trzy lata. W przypadku Białorusinki byłaby ona liczona od igrzysk olimpijskich w Tokio, czyli od 2021 roku.

W poniedziałek, 7 sierpnia poinformowano jednak, że międzynarodowa federacja skróciła ten czas i 26-letnia Cimanouska już od niedzieli jest oficjalnie reprezentantką Polski.

„Wyraża się zgodę na zniesienie trzyletniego okresu oczekiwania, począwszy od daty złożenia wniosku (12.06.2023), na podstawie tego, że zawodniczka ostatnio reprezentowała Białoruś 30 lipca 2021 r. podczas igrzysk olimpijskich w Tokio i od dwóch lat nie startowała w zawodach międzynarodowych” – można przeczytać w oświadczeniu World Athletics, cytowanym przez Reutersa.

Taka decyzja oznacza, że pochodząca z Białorusi sprinterka będzie mogła wystąpić w zbliżających się Mistrzostwach Świata w Lekkiej Atletyce w Budapeszcie.

„Jestem bardzo szczęśliwa, chociaż przeżywam dziwne emocje, bo to wszystko stało się tak szybko. Tydzień temu powiedziano mi, że być może będę mogła wystąpić w igrzyskach olimpijskich, a wczoraj polska federacja otrzymała oficjalne pismo, że została mi zniesiona karencja i mogę reprezentować polską drużynę narodową od 6 sierpnia. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi w tej trudnej sytuacji i, mam nadzieję, do zobaczenia w Budapeszcie” – napisała lekkoatletka na Instagramie.

Cimanouska to jedna z najlepszych sprinterek pochodzących z Białorusi. Zajęła szóste miejsce w 2015 roku na 100 m w mistrzostwach Europy juniorów w Eskilstunie. Dwa lata później zdobyła srebrny medal na młodzieżowych ME w Bydgoszczy. Jej największym sukcesem było zwycięstwo w biegu na 200 m podczas Uniwersjady w Neapolu w 2019 roku.

Pod koniec lipca sportsmenka wystartowała w mistrzostwach Polski w Gorzowie Wielkopolskim. Wywalczyła dwa srebra – na dystansie 200 m przegrała tylko z Natalią Kaczmarek, natomiast na 100 m z Ewą Swobodą.

Na mistrzostwach w Budapeszcie Białorusinka została zgłoszona jako reprezentantka Polsk w biegu na dystansach 100 i 200 metrów. Zakwalifikowała się także do polskiej sztafety 4×100 metrów.

Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w Budapeszcie rozegrane zostaną już niebawem – w dniach 19-27 sierpnia.

 Znadniemna.pl na podstawie polskieradio24.pl, Twitter.com, fot.: Facebook.com/bssfbel (Białoruska Fundacja Solidarności Sportowej)

Lekkoatletka białoruskiego pochodzenia Kryscina Cimanouska, która w zeszłym roku otrzymała polskie obywatelstwo, może już rywalizować w zawodach międzynarodowych pod biało-czerwoną flagą. Federacja World Athletics zniosła jej trzyletni okres oczekiwania na angaż do reprezentacji narodowej, obowiązujący sportowców po zmianie obywatelstwa. Cimanouska musiała wystąpić o obywatelstwo Polski po

Skip to content