HomeStandard Blog Whole Post (Page 485)

Zmniejsza się zakres nauczania języka polskiego w publicznych szkołach na Białorusi – wynika z informacji MSZ oraz wypowiedzi działaczy polonijnych z tego kraju. Ma równoważyć to szkolnictwo społeczne, sponsorowane w dużej mierze przez Polskę.

Polska_Szkola_w_Grodnie4

Rozpoczęcie roku szkolnego w Polskiej Szkole w Grodnie

We wtorek o oświacie polskiej na Białorusi dyskutowano na posiedzeniu senackiej komisji łączności z Polakami za granicą.

Jak mówiła podsekretarz stanu w MSZ Katarzyna Kacperczyk, sytuacja międzynarodowa oraz wewnętrzna polityka Białorusi nie sprzyja polskiej oświacie.

Kasperczyk przypomniała, że białoruskie ministerstwo oświaty przygotowywało reformę, wskutek której zmniejszyłby się zakres nauczania polskiego w szkołach z tym językiem jako wykładowym. Białoruski resort edukacji chciał, by w szkołach mniejszości narodowych nauczanie przedmiotów: historia Białorusi, historia powszechna, wiedza o społeczeństwie, geografia oraz człowiek i świat odbywało się w jednym z języków państwowych Białorusi, czyli po białorusku lub rosyjsku. Listę przedmiotów, których nauczanie powinno odbywać się w języku państwowym, można by poszerzyć „zgodnie z życzeniem uczniów i ich przedstawicieli prawnych decyzją miejscowego organu wykonawczego i regulacyjnego”. Oprócz tego projekt zakładał zdawanie egzaminów końcowych w którymś z języków państwowych. Według Kasperczyk wszystko to mogło prowadzić do zmiany polskojęzycznego profilu szkół. – W wyniku działań MSZ, a także dość powszechnych negatywnych reakcji środowisk polskich, ministerstwo edukacji Białorusi nieoficjalnie zdecydowało się przełożyć rozpatrywanie tego projektu na jesień przyszłego roku – powiedziała.

Jak zauważyła, w związku z tym ciężar szkolnictwa publicznego przesuwa się na szkoły społeczne. Podkreśliła, że MSZ stara się wspierać wszystkie typy szkół, gdzie uczy się języka polskiego lub w nim wykłada; finansuje zakup podręczników, refunduje koszty przejazdów do szkół uczniów i wykładowców, opłaca nauczycieli, nagradzając najlepszych.
Według niej pozytywną wiadomością jest to, że rośnie zainteresowanie nauką języka polskiego – w ramach nauki w szkołach społecznych.

Zaznaczyła, że MSZ łącznie przeznacza rocznie 1 mln 300 tys. zł na szkolnictwo polskie na Białorusi.

Niepokój dotyczący coraz trudniejszego dostępu do polskiej oświaty na Białorusi wyraziła prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys. Według niej białoruskie władze robią co mogą, by wyprzeć polski język ze szkół. Wskazywała, że co rok zmniejsza się liczba szkół, w której dzieci polonijne mogą uczyć się rodzimego języka.
Zaniepokojony jest także prezes Polskiej Macierzy Szkolnej Stanisław Sienkiewicz. Jak wskazywał, młodzież przede wszystkim chce się uczyć polskiego, bo chce studiować w Polsce, o wiele rzadziej – po to, by kultywować rodzinną tradycję. Według niego zadanie jest trudne, bo nauczyciele w publicznych placówkach są coraz gorzej wykształceni i dysponują przestarzałymi podręcznikami. – Nawet w kościołach coraz częściej język polski jest wypierany przez rosyjski czy białoruski – zaznaczył.

Z kolei senatorowie z komisji postulowali, by – w ramach upowszechniania polszczyzny – prowadzić naukę języka polskiego na antenie finansowanej także przez MSZ stacji telewizyjnej Biełsat.

Przypominali, że w 2015 r. do dyspozycji będzie także internetowy e-podręcznik do nauki języka polskiego.

Znadniemna.pl za PAP/agkm

Zmniejsza się zakres nauczania języka polskiego w publicznych szkołach na Białorusi - wynika z informacji MSZ oraz wypowiedzi działaczy polonijnych z tego kraju. Ma równoważyć to szkolnictwo społeczne, sponsorowane w dużej mierze przez Polskę. [caption id="attachment_5738" align="alignnone" width="480"] Rozpoczęcie roku szkolnego w Polskiej Szkole w Grodnie[/caption] We

Działacze Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku wraz z chórem „Polonez” całą minioną niedzielę spędzili na zwiedzaniu świątyń i zabytków Holszan, Borun i Krewa.

Wyjazd_choru_Polonez_02

Podróż autokarem zaczęła się z samego rana. Jej pierwszym punktem stały się Holszany, gdzie stołecznych pielgrzymów przyjął ks. Bogusław Wojtowicz, proboszcz miejscowej parafii św. Jana Chrzciciela.

Wyjazd_choru_Polonez_01

Kapłan poprosił artystów z chóru „Polonez” do uświetnienia śpiewem, przy organowym akompaniamencie miejscowej organistki Natalii Kaspierowicz, liturgii Mszy świętej. Po nabożeństwie chór „Polonez” miał okazję wystąpić przed głównym ołtarzem ze swoim tradycyjnym, składającym się z pieśni polskich, repertuarem. Publiczność, wypełniająca po brzegi holszański kościół niezwykle entuzjastycznie przyjęła występ stołecznych artystów zwłaszcza sztandarową piosenkę chóru pt. „Polsko moja”, do której słowa i muzykę napisała Helena Abramowicz.

Wyjazd_choru_Polonez_03

Po koncercie goście z Mińska mieli okazję porozmawiać z miejscowymi Polakami oraz wysłuchać historię parafii i kościoła w Holszanach, opowiedzianą przez ks. Bogusława Wojtowicza. Poza tym pielgrzymi zwiedzili ruiny zamku obronnego, wzniesionego na początku XVII stulecia w Holszanach, na malowniczym brzegu rzeki Olszanki, przez Pawła Stefana Sapiehę, koniuszego wielkiego litewskiego i podkanclerza litewskiego.

Z Holszan pielgrzymi z Mińska wyruszyli do Borun, gdzie zostali przyjęci przez kustosza miejscowego sanktuarium Matki Bożej Boruńskiej, księdza Lucjana Dąbrowskiego. W Borunach pielgrzymi z Mińska też mieli okazję zaśpiewać przed cudownym obrazem Matki Boskiej Boruńskiej oraz pomodlić się do Maryi, każdy w swojej intencji.

Wyjazd_choru_Polonez

Końcowym punktem pielgrzymki Polaków z Mińska po zabytkowych świątyniach rejonów oszmiańskiego i smorgońskiego stało się nawiedzenie kościoła pw. Przemienienia Pańskiego w Krewie, niegdyś stolicy Księstwa Krewskiego i miejsca podpisania Unii Krewskiej.

Szczęśliwi i pełni niezapomnianych wrażeń pielgrzymi wracali do Mińska już po zmierzchu.

Ola Jabłońska z Holszan, Borun i Krewa, zdjęcia Aleksandra Wasilenki

Działacze Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku wraz z chórem „Polonez” całą minioną niedzielę spędzili na zwiedzaniu świątyń i zabytków Holszan, Borun i Krewa. Podróż autokarem zaczęła się z samego rana. Jej pierwszym punktem stały się Holszany, gdzie stołecznych pielgrzymów przyjął ks. Bogusław Wojtowicz, proboszcz

Na przejściu granicznym w Kuźnicy harcerze z ZHP po raz 15 przekazali wczoraj, 17 grudnia, Betlejemskie Światło Pokoju polskim harcerzom z Białorusi. Z przejścia granicznego światełko zapalane od wiecznego ognia, płonącego w Grocie Narodzenia Pańskiego trafiło do katedry pw. Św. Franciszka Ksawerego w Grodnie, gdzie wieczorem tego samego dnia odbyła się msza powitalna.

Fot.: Kresy24.pl

Fot.: Kresy24.pl

W grodzieńskiej katedrze ogień z Jerozolimy pozostanie do 7 stycznia.

„Przez cały ten czas nasi parafianie, a także przedstawiciele innych parafii mogą zabierać ogień do swoich domów – powiedział portalowi Catholic.by proboszcz parafii ks. Jan Kuczyński. – 7 stycznia już tradycyjnie będziemy składać życzenia świąteczne naszym prawosławnym braciom w wierze i zaniesiemy im Betlejemskie światełko”.

Do archikatedry pw. Najświętszej Marii Panny w Mińsku ogień z Betlejem przyjedzie 21 grudnia. Uroczyste wniesienie ognia do świątyni nastąpi przed niedzielną mszą o godzinie 13.00. Prawdopodobnie w ceremonii udział weźmie metropolita mińsko–mohylewski abp Tadeusz Kondrusiewicz.

Betlejemski ogień to symbol m.in. jedności i pojednania, łączy mieszkańców różnych krajów i wyznań. Trafia zarówno do świątyń katolickich jak i prawosławnych. Akcję zapoczątkowały w 1986 Austriackie Radio i Telewizja w Linzu, jako działanie charytatywne na rzecz dzieci niepełnosprawnych i osób potrzebujących. Dzięki udziałowi w niej skautów, akcja obejmuje prawie całą Europę. Światło co roku przywożone jest samolotem z Betlejem do Wiednia. Po uroczystościach w katedrze wiedeńskiej przekazywane jest skautom z sąsiednich krajów. Następnie sztafetą trafia do najdalszych zakątków kontynentu. Tradycyjnie zapalają go dzieci, które mają jakąś szczególną historię życia. W tym roku był to 11–letni chłopiec Chader Bałut z chrześcijańskiej rodziny z Betlejem.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Catholic.by

Na przejściu granicznym w Kuźnicy harcerze z ZHP po raz 15 przekazali wczoraj, 17 grudnia, Betlejemskie Światło Pokoju polskim harcerzom z Białorusi. Z przejścia granicznego światełko zapalane od wiecznego ognia, płonącego w Grocie Narodzenia Pańskiego trafiło do katedry pw. Św. Franciszka Ksawerego w Grodnie, gdzie

Z przyjemnością prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki – szeregowego 1. Samodzielnego Pułku Łączności 1. Armii Wojska Polskiego Jana Zdziarskiego. Materiały i wspomnienia o swoim dziadku dostarczyła do redakcji Tatiana Zdziarska, działaczka Związku Polaków na Białorusi z Lidy.

Jan_Zdziarski

Jan Zdziarski

Szlak bojowy szeregowego Jana Zdziarskiego obejmuje zarówno kampanię wrześniową, jak i końcowy okres II wojny światowej. Dzięki temu, że w końcowym okresie wojny Jan Zdziarski walczył w 1. Armii Wojska Polskiego, toczącej walki z Niemcami obok Armii Czerwonej, ten ostatni okres szlaku bojowego naszego bohatera jest udokumentowany dosyć dobrze, a w jego rodzinie są przechowywane dokumenty i nagrody, którymi był wyróżniany przez dowództwo 1. Armii Wojska Polskiego, Ministerstwo Obrony Narodowej PRL oraz Prezydium Rady Najwyższej ZSRR.

Na podstawie posiadanych przez nas dokumentów Jana Zdziarskiego oraz faktów z jego biografii, zrelacjonowanych przez jego wnuczkę Tatianę Zdziarską, poniżej prezentujemy historię życia polskiego bohatera, szeregowego-łącznościowca.

JAN ZDZIARSKI, syn Konstantego i Józefy urodził się w 1904 roku w miejscowości Kamionka (obecnie w sielsowiecie holszańskim, rejonu oszmiańskiego). Pochodził z rodziny wielodzietnej i nie zbyt zamożnej, bo niemającej własnego przydziału ziemi, a więc zmuszonej uprawiać ziemię arendowaną u właściciela ziemskiego.
Rodzeństwo Jana to dwie siostry i czterej (a może i więcej) bracia. Dorastał Jan, pomagając ojcu w uprawie roli.

Po osiągnięciu przez Jana Zdziarskiego wieku poborowego został on powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej w Wojsku Polskim. Niestety nie wiemy, w jakiej jednostce służył. Wiemy tylko, że odbywało się to w latach 1925 – 1927 i była to jednostka piechoty. Po przejściu do rezerwy założył rodzinę i zamieszkał we wsi Hruszeńce (przed wojną – powiat wołożyński, województwa nowogródzkiego, obecnie – rejon iwiejski, obwodu grodzieńskiego).

W II wojnie światowej Jan Zdziarski walczył od samego początku, broniąc Polski przed agresją niemiecką. Z jego powojennych wspomnień, które zrelacjonowała nam wnuczka bohatera, wynika, że podczas kampanii wrześniowej jej dziadek trafił do niewoli niemieckiej.

Jak z niej się uwolnił? Przypuszczamy, że jako mieszkaniec Zachodniej Białorusi (wedle terminologii radzieckiej) znalazł się w gronie przekazanych w październiku 1939 roku Sowietom przez Niemców 13 757 jeńców polskich. Wielu z nich, jak wiadomo, trafiło potem do obozów sowieckich i wojny nie przeżyło, gdyż albo zginęli w tych obozach, albo zostali ofiarami zbrodni katyńskiej. Naszego bohatera uratowało prawdopodobnie to, że był ubogim chłopem, a więc nie nadawał się do miana „wroga klasowego władzy sowieckiej”.

Jan Zdziarski po uwolnieniu się z niewoli wrócił do żony i dzieci.

Przeżył okupację niemiecką, a po zajęciu Zachodniej Białorusi przez Armię Czerwoną – do września 1944 roku unikał mobilizacji do sowieckiego wojska, co na skalę masową robili Polacy, mieszkający na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej i żądający od komisarzy wojennych skierowania ich do polskich jednostek wojskowych. Naszemu bohaterowi udało się otrzymać skierowanie do sformowanego na terenie ZSRR Wojska Polskiego. Trafił do 1. Armii Wojska Polskiego, której dowództwo objął w grudniu 1944 roku gen. Stanisław Poplawski. Strzelec Jan Zdziarski został przydzielony do 1. Samodzielnego Pułku Łączności, w którego szeregach walczył między innymi w operacji warszawskiej, przełamaniu Wału Pomorskiego, walkach o Kołobrzeg oraz walkach o Berlin, kończąc wojnę nad Łabą.

Dowodztwo_1spl_1944

Dowództwo 1. Samodzielnego Pułku Łączności w 1944 roku, fot.: wikipedia

Jednostka naszego bohatera została odznaczona przez Radę Najwyższą ZSRR „Orderem Czerwonej Gwiazdy”, a on sam – medalem „Za Zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941 – 1945”.

Medal_za_zwyciestwo_ZSRR

Legitymacja uprawniająca do noszenia medalu „Za Zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941 – 1945”

Jan Zdziarski, na mocy rozkazu nr 71 z dnia 17 kwietnia 1945 roku, otrzymał też pisemne „Podziękowanie za udział w historycznym sforsowaniu przez jednostki 1-ej Armii W.P. rzeki ODRY, w przeniesieniu boju poza granice Odrodzonego Państwa Polskiego na terytorium Niemiec” od Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego generała broni Michała Roli-Żymierskiego.

podziekowanie

Ten sam dowódca rozkazem nr 141 przyznał szeregowemu Janowi Zdziarskiemu „za ofiarną walkę z faszyzmem i wierną służbę dla dobra Demokratycznej Polski”, prawo do otrzymania na własność „10 ha. ziemi wraz z domem i zabudowaniami gospodarskimi” na Ziemiach Odzyskanych w powiatach do wyboru: Chojnice nad Odrą, Gryfin, Gubin oraz Żuraw.

rozkaz_01

Jan Zdziarski nie skorzystał z hojności marszałka Żymierskiego i po wojnie wolał wrócić do domu w Hruszeńcach, gdzie zostawił żonę z dziećmi, czyli do ZSRR.

Zaswiadczenie

Przed zmianą miejsca zamieszkania i wyjazdem na Ziemie Odzyskane opierała się żona naszego bohatera. Motywowała swoją odmowę między innymi tym, że nie poradzą sobie na nowym miejscu ze starszym synem, który od urodzenia był inwalidą. Jan Zdziarski miał pięcioro dzieci, które w późniejszych latach nie raz wyrzucały mu, że nie wyjechał do Polski. On sam zresztą też tego później żałował, gdyż w ZSRR czekało na niego życie zwykłego sowieckiego kołchoźnika.

wojskowa_ksiazeczka

Sowiecka książeczka wojskowa Jana Zdiarskiego

foto

Jan Zdziarski po wojnie

Przez władzę sowiecką Jan Zdziarski był oczywiście uznawany za weterana wojennego, ale nawet w jego przypadku sowiecka biurokracja wojskowa nie zadbała o doręczenie mu w należnym terminie odznaczeń za udział w wojnie, przyznanych przez władze Polskiej Republiki Ludowej. W sprawie ustalenia czy Jan Zdziarski był odznaczany, musiał nawet interweniować w Moskwie komisarz wojskowy rejonu iwiejskiego.

Jak się okazało, poza medalem sowieckim „Za Zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941 – 1945”, Jan Zdziarski miał uprawnienia do noszenia, co najmniej czterech medali, nadanych mu przez władze Polski Ludowej, a mianowicie: „Medalu Zwycięstwa i Wolności 1945 r.”, „Medalu za Odrę, Nysę, Bałtyk” ,  „Medalu za udział w walkach o Berlin” oraz „Medalu za Warszawę 1939-1945”.

Medal_zwyciestwa i_wolnosci_1945

medal_za_Odre_Nyse_Baltyk

Medale_zwyciestwa_awers

Medale_zwyciescow

medal_za_udzial_w_walkach_o_Berlin
Medal_za_BerlinMedal_za_Berlin_awers

 

Medal_za_WarszaweMedal_za_Warszawe_awers

Na szczęcie Jan Zdziarski zdążył dowiedzieć się o powyższych odznaczeniach jeszcze za życia – w 1981 roku.

Zmarł Jan Zdziarski, żołnierz 1. Armii Wojska Polskiego, w 1982 roku.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie dokumentów przekazanych przez Tatianę Zdziarską oraz jej wspomnień o dziadku

Z przyjemnością prezentujemy Państwu kolejnego bohatera naszej rubryki – szeregowego 1. Samodzielnego Pułku Łączności 1. Armii Wojska Polskiego Jana Zdziarskiego. Materiały i wspomnienia o swoim dziadku dostarczyła do redakcji Tatiana Zdziarska, działaczka Związku Polaków na Białorusi z Lidy. [caption id="attachment_7461" align="alignnone" width="480"] Jan Zdziarski[/caption] Szlak bojowy szeregowego

Co jadali mieszkańcy Grodna w latach międzywojennych? Gdzie kupowali artykuły spożywcze, gdy nie było hipermarketów. Jakie dania cieszyły się popularnością w starych kawiarenkach i restauracjach i co z tych dawnych łakoci można byłoby przywrócić na stoły współczesnych Grodnian?

Kawiarnia_Katuskaga

Budynek przy ul. Sobornej 20, gdzie w 1915 roku otwarto kawiarnie Kotowskiego. Fot.: Feliksa Woroszylskiego

Za portalem harodnia.com wybierzemy się w wędrówkę po gastronomicznych osobliwościach starego miasta nad Niemnem.

Handel artykułami spożywczymi w Grodnie opierał się w latach międzywojennych na tzw. prywatnej inicjatywie, która konkurując ze sobą o klienta, zapewniała mieszkańcom każdej z dzielnic miasta niezliczoną liczbę świetnie zaopatrzonych sklepów i sklepików.

Było ich tak dużo, że każda grodzieńska gospodyni była w stanie nabyć niemal wszystkie artykuły spożywcze nie wychodząc ze swojej dzielnicy, i tylko po jakieś osobliwsze smakołyki trzeba było udać się nieco dalej. A smakowitości było dużo. W piekarni Kapłana na Drzewnym Rynku można było kupić najlepsze w Grodnie kajzerki, okrągłe bułeczki znane Grodnianom dziś tylko z supermarketów Białegostoku.

Świeża kajzerka kosztowała rano pięć groszy, a po południu jej cena spadała do 4 groszy. W piekarni Lubega przy ulicy 11 Listopada sprzedawano napoleonki (w kształcie czapki Napoleona) nadziewane makiem. Do kina „Pan” młodzież grodzieńska udawała się zakupiwszy uprzednio w cukierni Kieczkowskiego najsmaczniejsze w mieście pączki.

Wybór pieczywa był ogromny. Na przykład przy ulicy Bazyliańskiej w sklepie pana Śleszyńskiego kupowało się chleb „Wiejski” wypiekany w Grandziczach i przywożony do Grodna każdego ranka.

Kawiarnia_Szypouskaha

W centrum piętrowy budynek – kawiarnia Szypowskiego. Fot.: Aleksandra Jerszowa

Po całym mieście porozrzucanych było wiele sklepów mięsnych. Najznakomitszy był „Skład wędlin” na rogu Orzeszkowej i Bośniackiej w nieistniejącym teraz domku obok kina „Czerwona Gwiazda” (dawniej „Pan”). Zanim kupujący zdecydował się na wybór wędliny, mógł ją przed zakupem nie tylko obejrzeć ze wszech stron i powąchać, ale też skosztować – na ladzie wystawione były talerzyki z wędliną i musztarda.

W roku 1932 swój sklep mięsny otworzył przy ulicy Mickiewicza na Nowym Świecie niejaki Połudzień. Oprócz sklepu, w którym handlowano mięsem i wędlinami własnej produkcji, w budynku mieściła się była jeszcze lodziarnia (wyrób własny), a na piętrze mieszkała rodzina Południów.

Każdy wytwórca, nawet ten najmniejszy, starał się przyciągnąć klientów jakimś oryginalnym towarem. Pan Połudzień na przykład wyrabiał przepyszną kiełbasę cytrynową, do której wg. receptury dodawano skórkę cytrynową. Grodzieńskie rodziny, przede wszystkim stali klienci, którzy borykali się czasem z brakiem gotówki przed wypłatą, mogli liczyć zawsze na przychylność sklepikarzy. Ci wydawali towar „na zeszyt”. W kajeciuku skrupulatnie notowali kto i kiedy wziął towar, jaki i za jaką kwotę. Po wypłacie dług został oddawany, a wpis w zeszycie był wykreślany, a gdy w portfelu zabrakło gotówki, można zawsze było poprosić, żeby tak „na zeszyt”.

„Na zeszyt” można było wziąć także towar w sklepach kolonialnych gdzie sprzedawano czekoladę, pomarańcze, herbatę, kawę i bardzo często też śledzie, które ustawiano w beczkach tuż przy wejściu do sklepu.

Mieszkańcy Grodna jadali nie tylko w domu ale lubili wpaść do kawiarni, cukierni czy do restauracji. Ci najbiedniejsi chodzili „na owsa” (na piwo) w piątkowe wieczory, albo wybierali się do restauracji raz, czy dwa razy w roku, np. na Sylwestra. Bogatsi nie tylko jadali w restauracji obiady, ale i ubijali tam interesy. Włościanie z okolic Grodna opijali udane transakcję szklaneczką „krajowej czystej” (wódki) w sklepie Jabłońskiego przy Drzewnym Rynku, a bogaci kupcy zwłaszcza pochodzenia żydowskiego świętowali w najdroższej restauracji miasta w hotelu „Europa”, gdzie między innymi podawano najlepsze w Grodnie flaczki.

Kawiarnia_Szypowskiego_reklama

Ogłoszenie w gazecie. 1925 rok. Fot.: Wiktora Sajapina

Restauracji w Grodnie było wiele – o wiele więcej niż dziś; „Zacisze” przy Telegraficznej, „Royal” przy Horodniczańskiej, „Resursa Obywatelska” przy Akademickiej…

Wprawdzie w restauracjach nie tylko mile spędzano czas, ale były one tez miejscem, gdzie dochodziło do głośnych skandali i awantur, o których pisała miejscowa prasa.

Na przykład pewnego wieczoru do restauracji przy ulicy Orzeszkowej wpadł niejaki pan P. i kiedy kelner odmówił mu nowej porcji wódki (z powodu tego że był już dostatecznie pijany) rzucił w kelnera kieliszkiem. Kelner się uchylił – kieliszek trafił w butelki z drogim alkoholem, który pękły, a wylewający się alkohol zalał drogie papierosy. W rezultacie pan P. musiał zapłacić restauracji 430 złotych, co w tych czasach stanowiło miesięczna pensję majora Wojska Polskiego. Jak wszędzie, restauracje były też miejscem urzędowania złodziei i cinkciarzy.

InterjerKatouskaga

Wnętrze kawiarni Napoleona Kotowskiego. Lata 20.

Nie brakowało w mieście i kawiarni. Znane były kawiarnie „Ziemiańska”, „Europejska”, Śleczyńskiego, Szypowskiego ale najpopularniejsza była kawiarnia Kotowskiego na rogu Najdusa i Dominikańskiej. Jozef Napoleon Kotowski otworzył swoją kawiarnię jeszcze w latach Pierwszej Wojny Światowej i prowadził ją aż do śmierci w 1930 roku.

Interjer_Katouskaga_slider

Wnętrze kawiarni Napoleona Kotowskiego. Lata 20.

Jednak najsmaczniejszą kawę w Grodnie można było wypić w kawiarni „Stambuł”, nazywanej przez Grodnian „kawiarnią u Turka”. Właściciel tej zlokalizowanej na rogu Orzeszkowej i Wileńskiej kawiarni był prawdopodobnie emigrantem z Azerbejdżanu, ale kawiarnia była parzona według najlepszych tureckich tradycji.

kawawy_aparat

Ekspres do kawy „Ekspresso”. Lata 30. Fot.: barista.by

Jednym z najciekawszych napojów, popularnych w przedwojennym Grodnie, była buza (w Turcji i Bułgarii boza) – tradycyjny wśród narodów tureckich i Słowian południowych trunek wzmacniający. Napój ten był sprowadzony do Białegostoku jeszcze przed Pierwszą Wojną Światową przez emigrantów z Macedonii, i to właśnie w Białymstoku w roku 1913 otworzona została pierwsza w Polsce buźna (albo buziarnia). Przygotowywany z kaszy jaglanej lub płatków owsianych z dodatkiem drożdży i masła śmietankowego, gęsty o orzechowym kolorze niskoalkoholowy napój stał się bardzo popularny wśród mieszczan.

Grodno musiało poczekać na swoją buziarnie aż do połowy lat ’30, kiedy przy ulicy Dominikańskiej otwarzyła swoje podwoje cukiernia-buziarnia „Orient” (później „Buźna Macedońska” Mikołaja Wasilewicza). Oto jak wspominał o tej cukierni Georgiusz Moisiejew, który w tych czasach uczył się w jednym z grodzieńskich gimnazjów:

Kawiarnia_Orient

W tle kawiarnia „Orient” Mikołaja Wasilewicza. Lata 30. Fot.: Ireny Kaczan

„Przy zbiegu ulic Dominikańskiej i Wileńskiej, po prawej stronie mieściła się piekarnia, znana ze swych watruszek. Ojciec zawsze dla mnie je kupował, kiedy wracaliśmy z łaźni. Niedaleko od piekarni znajdowała się serbska buziarnia – cukiernia, gdzie zawsze kupowaliśmy buzę z chałwą. Buza – napój, podobny do kwasu, tylko gęsty. Zwyczajem przychodzono do buziarni „oblać” nowe zakupy albo po obejrzeniu dobrego filmu w kinie”.

Lodowata buza, podawana z orzechami lub chałwą, była ulubionym napojem i dzieci i osób starszych. Była grodzieńska gimnazjalistka Antonina Marcinkiewicz wspomina, że znaczną część swoich kieszonkowych dzieci przedwojennego Grodna przepuszczały w buziarni na buzę i smaczne nadziewane wafle.

Co ciekawe, w ostatnich latach w niektórych restauracjach Białegostoku znów można zamówić szklaneczkę buzy. Chyba nadszedł wreszcie czas, żeby i w Grodnie powstała buziarnia.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/harodnia.com

Co jadali mieszkańcy Grodna w latach międzywojennych? Gdzie kupowali artykuły spożywcze, gdy nie było hipermarketów. Jakie dania cieszyły się popularnością w starych kawiarenkach i restauracjach i co z tych dawnych łakoci można byłoby przywrócić na stoły współczesnych Grodnian? [caption id="attachment_7449" align="alignnone" width="480"] Budynek przy ul. Sobornej

Od 14 grudnia br., zamiast trzech pociągów na trasie Grodno – Kuźnica – Białystok, na trasę wyjeżdża tylko dwa. Zmiana ta wynika z decyzji strony białoruskiej. Według rzeczniczki spółki Przewozy Regionalne w Białymstoku Renaty Gerasimiuk przedstawiciele Białoruskich Kolei Państwowych doszli do wniosku, że nie opłaca się utrzymywać aż tylu połączeń – informuje radio Racyja.

grodno_kuznica

Fot.: Andrzej Pisalnik/”Rzeczpospolita”

– Do końca roku kursować będą dwa pociągi. Są to składy, za które odpowiada Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Mamy środki, aby realizować te połączenie do końca 2014 roku – powiedziała Gerasimiuk.

Według Piotra Popa, rzecznika prasowego ministerstwa, w 2015 roku na trasę Białystok – Grodno znów powrócą trzy składy pociągów. Środki na dalsze utrzymanie połączeń międzynarodowych zapewni strona polska.

Od 14 grudnia odwołano ostatni pociąg wyjeżdżający z Grodna o 17.55. Pozostają tylko połączenia o godzinie 7.01 i 12.23.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/racyja.com

Od 14 grudnia br., zamiast trzech pociągów na trasie Grodno – Kuźnica – Białystok, na trasę wyjeżdża tylko dwa. Zmiana ta wynika z decyzji strony białoruskiej. Według rzeczniczki spółki Przewozy Regionalne w Białymstoku Renaty Gerasimiuk przedstawiciele Białoruskich Kolei Państwowych doszli do wniosku, że nie opłaca

Piękne połówki polskich dyplomatów wzięły udział w tradycyjnym Świątecznym Jarmarku Charytatywnym, który odbył się w białoruskiej stolicy 13 grudnia z inicjatywy Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu, zrzeszającego małżonki, akredytowanych na Białorusi przedstawicieli zagranicznych misji dyplomatycznych.

Bazar_charytatywny_w Minsku_01

Na stoiskach poszczególnych krajów zwiedzający jarmark mieszkańcy stolicy Białorusi mogli nabyć ozdoby świąteczne, narodowe potrawy, wyroby ręczne, biżuterię, obrazy oraz inne towary pochodzące z różnych państw świata.

Bazar_charytatywny_w Minsku_06

Małżonki dyplomatów znad Wisły sprzedawały na swoim stoisku polskie słodkości oraz wypieki domowe własnej roboty. Poza tym Polki proponowały zwiedzającym jarmark nabyć wyroby z gliny, książki oraz inne pamiątki z Polski.

Bazar_charytatywny_w Minsku_04

Stoisko polskie

Bazar_charytatywny_w Minsku_05

Podczas jarmarku nie zabrakło też części artystycznej, w której akcent polski zawdzięczamy działającemu przy Czerwonym Kościele chórowi Cantus Cordis, bawiącemu gości jarmarku wykonaniem polskich piosenek. Oprawę muzyczną części koncertowej jarmarku zapewniała też znana w Polsce, dzięki wielokrotnym występom w festiwalach i przeglądach, Orkiestra Dęta „Gelikon” Dziecięcej Szkoły Muzycznej w Mińsku.

Bazar_charytatywny_w Minsku_02

Chór „Cantus Cordis”

Środki, które utargowały podczas jarmarku członkinie Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu zostaną przeznaczone na prezenty świąteczne dla stałych podopiecznych żon dyplomatów – wychowanków mińskich sierocińców nr1 i nr 2. Pomoc otrzymają też pensjonariusze internatu dla osób niepełnosprawnych i emerytów w miejscowości Drażnia oraz innych instytucji opiekujących się ludźmi w potrzebie.

Bazar_charytatywny_w Minsku_03

Orkiestra Dęta „Gelikon” Dziecięcej Szkoły Muzycznej w Mińsku

Jak zaznaczyła przewodnicząca Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu, małżonka ambasadora Indii Anamika Bharti, zgromadzone podczas jarmarku środki zostaną przeznaczone też na pomoc dla dzieci niepełnosprawnych oraz organizację spotkania świątecznego dla dzieci z chorobami nowotworowymi.

Ludmiła Burlewicz z Mińska

Piękne połówki polskich dyplomatów wzięły udział w tradycyjnym Świątecznym Jarmarku Charytatywnym, który odbył się w białoruskiej stolicy 13 grudnia z inicjatywy Mińskiego Międzynarodowego Żeńskiego Klubu, zrzeszającego małżonki, akredytowanych na Białorusi przedstawicieli zagranicznych misji dyplomatycznych. Na stoiskach poszczególnych krajów zwiedzający jarmark mieszkańcy stolicy Białorusi mogli nabyć ozdoby

„Podarujmy Dzieciom Święta” – akcję pod taką nazwą już piętnasty rok z rzędu realizuje białostocka Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. 13 grudnia stolicę województwa podlaskiego odwiedziła 40-osobowa grupa młodzieży z działającej przy Związku Polaków na Białorusi Polskiej Szkoły Społecznej w Grodnie.

Mikolajki_w_Fundacji_01

Przemawia Rafał Cierniak, prezes Fundacji na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny

Na program pobytu młodzieży złożyło się obejrzenie filmu o dawnym Białymstoku w Galerii im. Slendzińskich, w której uczniowie obejrzeli też wystawę prac malarza Jana Szewczyka. Kolejną atrakcją stało się spotkanie grodzieńskiej młodzieży z tradycją polskiej wojskowości, zwłaszcza o kawalerii, o której opowiedział młodym Polakom z Grodna uczestnik Grupy Historycznej Rekonstrukcji im. Brygady Kawalerii Plis Krzysztof Ejsmont. Opowieść znawcy historii polskiej konnej jazdy wojskowej była ciekawa i niezwykle przekonująca, gdyż sam on wystąpił w mundurze ułana z okresu II Rzeczypospolitej.

Mikolajki_w_Fundacji_02

W roli Mikołajów – Rafał Cierniak i Krzysztof Ejsmont

Podczas pobytu w Białymstoku młodzi Polacy z Grodna mieli także okazję pójść do kina i zrobić zakupy. Kulminacyjnym momentem ich wizyty w stolicy Podlasia stało się spotkanie z władzami Fundacji na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. Goście zostali obdarowani przez gospodarzy prezentami, ufundowanymi przez mieszkańców Białegostoku oraz miejscowe firmy i instytucję. Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, na przykład, przekazał polskiej młodzieży z Grodna gry edukacyjne i puzzle o tematyce historycznej.

Mikolajki_w_Fundacji_03

O wizycie dzieci polskich z Grodna w Białymstoku opowiedziały najważniejsze miejscowe media. – Realizujemy cele i założenia fundacji, czyli podtrzymywanie więzi z krajem dla Polaków, którzy tam zostali, nie wyjechali, tylko zostali przez kaprys historii – wyjaśniał w jednym z wywiadów sens akcji „Podarujmy Dzieciom Święta,” realizowanej przez Fundację na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny, jej prezes Rafał Cierniak. Z kolei opiekunka grupy grodzieńskiej młodzieży z Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB Grażyna Abramienko zaznaczyła, iż z około trzystu uczniów szkoły do wyjazdu zostali zakwalifikowani najlepsi. – Ci, którzy wykazali się postępami w nauce, otrzymali możliwość udziału w tym wyjeździe w ramach nagrody – mówiła.

Mikolajki_w_Fundacji_04

Zdjęcie pamiątkowe uczestników akcji

Tegoroczna edycja akcji „Podarujmy Dzieciom Święta” jest już piętnastą z rzędu. W jej ramach Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny obdarowuje z okazji Świąt Bożego Narodzenia polskie dzieci i rodziny nie tylko z Grodzieńszczyzny, lecz także z innych regionów Białorusi. W tym roku w ramach akcji do polskich rodzin na Białorusi trafi ponad 1500 paczek świątecznych.

Znadniemna.pl, fot.: facebook.com

„Podarujmy Dzieciom Święta” – akcję pod taką nazwą już piętnasty rok z rzędu realizuje białostocka Fundacja na rzecz Pomocy Dzieciom z Grodzieńszczyzny. 13 grudnia stolicę województwa podlaskiego odwiedziła 40-osobowa grupa młodzieży z działającej przy Związku Polaków na Białorusi Polskiej Szkoły Społecznej w Grodnie. [caption id="attachment_7427" align="alignnone" width="480"]

Stefan Batory, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podlaski, inflancki, a także książę siedmiogrodzki był za życia mocno związany z Grodnem i bardzo się przyczynił do rozkwitu grodu nad Niemnem.

Stefan Batory, portret pędzla Jana Matejki

Stefan Batory, portret pędzla Jana Matejki

Zasługi króla, który skonał w Grodnie 12 grudnia 1586 roku, do dzisiaj pamiętają wdzięczni grodnianie i pielęgnują pamięć o jednym z najwybitniejszych władców w XVI-wiecznej Europie.

Oto jakie wyznanie miłości do króla Stefana Batorego zamieszcza na swoim profilu na Facebooku znany białoruski działacz społeczny, urodzony w Grodnie Aleksander Fiaduta:

„Za życia ten wielki władca stworzył w Rzeczypospolitej Obojga Narodów współczesny system edukacji (włącznie z powołaniem Akademii Wileńskiej), ustabilizował polski grosz, ogłaszając go jedynym środkiem płatniczym na terenie królestwa i wielkiego księstwa, zrezygnował ze szlacheckiego pospolitego ruszenia, zastępując je zawodową armią najemników. Pskowa, co prawda, zdobyć nie potrafił, ale Smoleńsk i Czernihów przyłączył na długo – pisze Fiaduta.

Obraz Jana Matejki „Batory pod Pskowem”,upamiętniający sukces Polski w wojnie z Rosją o Inflanty w 1582 r.

Obraz Jana Matejki „Batory pod Pskowem”,upamiętniający sukces Polski w wojnie z Rosją o Inflanty w 1582 r.

„Może zabierzmy Smoleńsk?” – żartobliwie prowokuje autor wpisu i dodaje, że za życia Stefana Batorego Grodno zaczęło się stopniowo przekształcać w stolicę, ale król nie dożył czasu, kiedy mógłby to oficjalnie ogłosić.

Aleksander Fiaduta przypomina, że zgodnie z testamentem Stefana Batorego, jego ciało po śmierci zostało poddane sekcji, a wyniki autopsji zostały zadokumentowane. „Była to pierwsza zadokumentowana sekcja zwłok na terenie Europy Wschodniej” – przypomina autor wpisu i dodaje:

„Jak każdy grodnianin, kocham Batorego”.

Jako grodnianie podpisujemy się pod tym wyznaniem miłości do Wielkiego Władcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów i, żeby nie było nazbyt patetycznie (gdyż wierzymy, że król miał doskonałe poczucie humoru) zamieszczamy żart internautów z wykorzystaniem wizerunku Wielkiego Władcy:

Illustracja: Kresy24.pl

Illustracja: Kresy24.pl

Znadniemna.pl

Stefan Batory, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podlaski, inflancki, a także książę siedmiogrodzki był za życia mocno związany z Grodnem i bardzo się przyczynił do rozkwitu grodu nad Niemnem. [caption id="attachment_7417" align="alignnone" width="480"] Stefan Batory, portret pędzla

Niezwykle nas cieszy, że w naszej rubryce pojawiają się bohaterzy, należący do różnych formacji mundurowych II RP. Dzisiaj prezentujemy Państwu działacza Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny – Michała Uglanicę. Zdjęcie bohatera dostarczyła do redakcji jego prawnuczka Olga Uglanica i jej tata, wnuk Michała, Aleksander Uglanica .

Michal_Uglanica

Michał Uglanica

Potomkowie Michała Uglanicy, działacza Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny prawdopodobnie z Komendy Powiatowej w Pińsku, niestety, niewiele wiedzą o swoim przodku. Cieszymy się jednak, że zachowują jego zdjęcie w mundurze, które dobitnie świadczy o polskim patriotyzmie Michala Uglanicy oraz pozwala przypuszczać z wysokim stopniem prawdopodobieństwa, że mógł walczyć o niepodległość Polski na przykład podczas wojny polsko-bolszewickiej.

Ale o wszystkim, co wiemy i do czego się domyślamy, po kolei:

MICHAŁ UGLANICA (ew. UGLIANICA), urodził się w 1901 roku we wsi Górka obok miejscowości Zakoziel (w II RP w powiecie drohiczyńskim w województwie poleskim, obecnie – w rejonie drohiczyńskim w obwodzie brzeskim).

Ojciec Michała, Cyryl Uglanica, w 1914 roku wyjechał na zarobki do USA, zostawiając w Górce żonę Pelagię i dzieci. Fakt pozostawienia rodziny przez Cyryla Uglanicę pozwala przypuszczać, iż 13-letni wówczas Michał, był wystarczająco samodzielny, aby opiekować się matką i gospodarstwem.

Nasze kolejne przypuszczenie jest takie, iż osiągając wiek 19 lat Michał Uglanica mógł zaciągnąć się do polskiego wojska i brać udział w wojnie polsko-bolszewickiej, na przykład pod dowództwem generała Stanisława Bułak-Bałachowicza (od 1928 roku też działacz Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny). Po wojnie Michał Uglanica wrócił do rodzinnej wsi, gdzie się ożenił z Olgą z domu Łapajczyk.

Prowadząc wiejskie życie i pracując na własnym, odziedziczonym po ojcu, gospodarstwie rolnym Michał Uglanica utrzymywał kontakty ze swoimi kolegami broni, żeby po roku 1927 zacząć działać w powołanej właśnie Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny (FPZOO).

Korpusowka_F-Federacja_Polskich_Związków_Obrońców_Ojczyzny_str

Korpusówka Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, fot.: www.odkrywca.pl

Nie wiemy, jaką funkcję piastował Michał Uglanica w organizacji, skupiającej na zasadach federacyjnych związki byłych wojskowych o charakterze piłsudczykowskim. Tego jednak, że działał w niej, dowodzi zachowane przez jego potomków i przekazane nam zdjęcie naszego bohatera. Widzimy na nim Michała Uglanicę w mundurze, prawdopodobnie wzoru rosyjskiego, z korpusówkami na kołnierzu w kształcie koła z literą „F” w środku. Takimi korpusówkami zdobili swoje mundury właśnie działacze FPZOO.

Przynależność Michała Uglanicy do FPZOO oznacza, że działał w najbliższej do miejsca jego stałego zamieszkania Komendzie Powiatowej Federacji, czyli w Komendzie Powiatowej FPZOO w Pińsku.

Kolo_portowe_Zwiazku_Rezerwistow_RP_na_zbiorce_w_Pinsku_lata_1931-1939_ NAC

Zbiórka koła portowego Związku Rezerwistów RP (organizacji członkowskiej FPZOO) w Pińsku. Lata 1931-1939, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jako działacz FPZOO, zgodnie ze Statutem organizacji, Michał Uglanica musiał realizować najważniejsze zadanie Federacji w myśl zasady: „Wszystko dla Państwa, jego rozwoju i bezpieczeństwa”. W tym celu nie tylko sam szkolił się ideowo-obywatelsko oraz wojskowo, jako polski patriota i żołnierz rezerwy, lecz także dbał o wychowanie patriotyczno-wojskowe młodego pokolenia oraz swojego otoczenia.

Czytelników, którzy chcą zgłębić wiedzę na temat tego czym była, jakie cele stawiała i realizowała Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny odsyłamy do artykułu autorstwa Władysława Kołopoleskiego na witrynie www.jpilsudski.org.

Tyle możemy przypuszczać na temat tego, czym zajmował się Michał Uglanica w okresie II Rzeczypospolitej.

A teraz przedstawmy, jakie fakty jego biografii pozostały w pamięci jego potomków:

Olga Uglanica opowiada, że jej dziadek mieszkał na chutorze, posiadał własne gospodarstwo rolne i był budowniczym dróg, czyli, prawdopodobnie – inżynierem drogowym.
Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu ziemi pińskiej przez Sowietów Michał Uglanica został aresztowany przez NKWD. Przypuszczamy, że jako przedstawiciel polskiej inteligencji, a na dodatek działacz FPZOO, stał się jedną z tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej. Być może jego imię figuruje na wciąż nie odnalezionej i nieujawnionej Białoruskiej Liście Katyńskiej.

Rodzona siostra Michała Uglanicy Daria opowiadała jego wnukowi Aleksandrowi, że podczas aresztu Sowieci znaleźli w domu naszego bohatera między innymi odbiornik radiowy oraz pistolet.

Żonę Olgę i dzieci Michała Uglanicy – Nilę, Konstantego oraz Gennadiusza – Sowieci zesłali do Kazachstanu.

Olga Uglanica i jej tata marzą o tym, żeby dowiedzieć się o miejscu pochówku swojego przodka i pomodlić się nad jego grobem.

Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie relacji Aleksandra Uglanicy i jego córki Olgi, potomków bohatera

Niezwykle nas cieszy, że w naszej rubryce pojawiają się bohaterzy, należący do różnych formacji mundurowych II RP. Dzisiaj prezentujemy Państwu działacza Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny - Michała Uglanicę. Zdjęcie bohatera dostarczyła do redakcji jego prawnuczka Olga Uglanica i jej tata, wnuk Michała, Aleksander Uglanica

Skip to content