HomeStandard Blog Whole Post (Page 378)

Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego informuje o wznowieniu naboru na rok akademicki 2017/18, a tym samym przywróceniu możliwości korzystania ze stypendium w ramach „Programu Stypendialnego Rządu RP im. Konstantego Kalinowskiego”. Jest on przeznaczony dla obywateli Białorusi, spełniających wymagania opisane w załączniku.

Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego prosi o kontakt osoby, które potrzebują takiego wsparcia na adres [email protected]

Dokumenty kandydatów powinny trafić do Biura Programu:

• bezpośrednio na adres mailowy

• poprzez placówki dyplomatyczne RP na Białorusi

• poprzez biuro Komitetu Obrony Represjonowanych „Solidarność” w Mińsku.

Program Stypendialny im. Konstantego Kalinowskiego jest największym w Europie programem pomocowym dla młodych Białorusinów nie mogących studiować na Białorusi ze względu na swoje polityczne poglądy.

19 marca 2006 roku wybory na Białorusi doprowadziły do masowych protestów, których konsekwencją były masowe areszty i represje wobec działaczy opozycyjnych, w tym studentów.

Program im. Kalinowskiego powstał dzięki szybkiej reakcji rządu Prawa i Sprawiedliwości, oraz władz polskich uczelni wyższych. 30 marca 2006 roku ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz i Aleksander Milinkiewicz, przedstawiciel Bloku Zjednoczonych Sił Demokratycznych na Białorusi oraz Rektorzy Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich (KRUP) i Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) podpisali list intencyjny na Uniwersytecie Warszawskim.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego informuje o wznowieniu naboru na rok akademicki 2017/18, a tym samym przywróceniu możliwości korzystania ze stypendium w ramach "Programu Stypendialnego Rządu RP im. Konstantego Kalinowskiego". Jest on przeznaczony dla obywateli Białorusi, spełniających wymagania opisane w załączniku. Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego

– Ludzie często mnie pytają, jak wyglądało u nas życie, kiedy tu Polska była. Dobrze czy źle nam było? A ja im mówię: sami oceńcie, ja wam tylko opowiem jak było; – mówi 87 – letni Władimir Józefowicz, który urodził się w tzw. Zachodniej Białorusi, czyli na Kresach, przeżył okupację niemiecką, 26 lat służył w armii sowieckiej, a obecnie cieszy się zdrowiem na emeryturze.

– A było tak: mój ojciec miał 5 hektarów użytków rolnych. Za tę ziemię musiał płacić podatki, i to wszystko. Co chcesz z nią robić – rób, co chcesz uprawiać – uprawiaj, czy jabłonie czy grusze. I za każde drzewo nie musiałeś podatku odprowadzać – opowiada pan Władimier, z którym rozmawiał dziennikarz portalu realbrest.by.

„Moja żona mieszkała w obwodzie Mohylewskim, tam Polski nie było. Ale tam trzeba było za każde drzewo podatek zapłacić… Nieważne, daje drzewo owoce, czy nie. Raz zapytałem ją: „Ile w waszej wiosce było rowerów?” Wzrusza ramionami: „Może jeden, może dwa. Ha, jeden-dwa! U nas w każdym domu był rower. A wiecie czym w tamtych czasach był rower? Rower znaczył więcej niż samochód teraz.

– W czasach gdy Polska tu była, można było posiadać broń – nie tylko na polowania, ale pozwalano mieć pistolety, rewolwery. Był taki jeden we wsi, miał pistolet. Chyba nie został dość dobrze poinformowany, czy coś w tym rodzaju, w każdym razie gdy do jego ogrodu weszły świnie sąsiada i zaczęły tam ryć, ten wyciągnął broń i zaczął strzelać. Ktoś doniósł policji, że strzela i może zabić dziecko, czy przypadkowego człowieka. Więc wezwała go ta policja, i za niewłaściwe użycie broni odebrała mu ją. A do polowania broń można było mieć.

Kiedy była tu Polska, za podatki płaciło się pieniędzmi i wszystko. Można było siać co się tylko chciało, można było posiadać krowy – ile się tylko chciało, i nie musiałeś płacić podatku od każdej krowy, nie trzeba było mleka oddawać, czy jajek. Niczego nie trzeba było oddawać. Jedyną rzeczą, jakiej żądali Polacy, to sześć dni pracy przy budowie i naprawie dróg w ciągu roku. I to wszystko. Ile chciałeś jabłoni czy grusz sadzić – mogłeś sadzić. Sami sobie teraz odpowiedzcie, dobrze czy źle było za Polski.

Pan Władimir opowiada o skutkach propagandy sowieckiej, która za pośrednictwem radia docierała do odbiorców po drugiej stronie granicy. Towarzysze z Kremla już 80 lat temu wiedzieli, do czego służą media;

– Gdy zaczynam o tym wszystkim mówić, ci którzy mnie słuchają, odpowiadają: „Ooo, to mieliście tu raj na ziemi”. A ja im na to; A myśmy tu myśleli, że to nam jest źle, a wy macie lepiej. A dlaczego? Bo jak się włączyło radio Moskwy, to tam śpiewali – „miałoby się skrzydła, poleciałoby się…”.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

– Ludzie często mnie pytają, jak wyglądało u nas życie, kiedy tu Polska była. Dobrze czy źle nam było? A ja im mówię: sami oceńcie, ja wam tylko opowiem jak było; – mówi 87 – letni Władimir Józefowicz, który urodził się w tzw. Zachodniej Białorusi,

Białoruska noblistka powiedziała, że jej słowa o możliwym scenariuszu wojny katolików na Białorusi należy traktować jedynie jako metaforę.

Swiatłana Aleksijewicz

W piątek, 9 czerwca, na antenie TV Dożdż Swietłana Aleksijewicz podkreśliła, że na Białorusi Rosja może rozpętać taką samą wojnę jak w Donbasie.

„Przekażcie na Białoruś czołgi i broń – tam katolicy zaczną zabijać prawosławnych, czy kogokolwiek” – powiedziała.

Jej słowa wywołały falę oburzenia w białoruskich sieciach społecznościowych. Zareagował nawet przywódca Kościoła katolickiego na Białorusi abp Tadeusz Kondrusiewicz.

„Z całą pewnością chcę podkreślić, że nawet nie można tego sobie wyobrazić na Białorusi, gdzie historycznie kształtują się dobre międzyreligijne i międzyetniczne relacje, które są naszym narodowym skarbem i dobrym przykładem dla całego świata.” – pokreślił duchowny w liście otwartym opublikowanym na portalu Catholic.by.

W odpowiedzi na krytykę, pisarka udzieliła wywiadu portalowi TUT.by i przypomniała sens swojego wywiadu.

„Gdy zadali mi pytanie o Ukrainę, powiedziałam, że Krym – to bez wątpienia przypadek okupacji, a jeżeli chodzi o Donbas, to wiadomo, że wojna ta została wywołana przez Putina. Taką wojnę można rozpalić w dowolnym miejscu. Można wysłać tam czołgi, parę samochodów z automatami. Jacyś idioci zawsze się znajdą. Można tak rozhuśtać też Białoruś. Powinnam powiedzieć, że na Ukrainie walczą nawet prawosławni z prawosławnymi. Nie chodziło o żadnych katolików, czy wojnę na Białorusi. Zdziwiłam się, że ktoś mógł to tak odczytać. To była metafora, nie [dosłownie] o tym, że katolicy będą walczyć z prawosławnymi” – wyjaśniła Aleksijewicz

Znadniemna.pl za belsat.eu

Białoruska noblistka powiedziała, że jej słowa o możliwym scenariuszu wojny katolików na Białorusi należy traktować jedynie jako metaforę. [caption id="attachment_23309" align="alignnone" width="480"] Swiatłana Aleksijewicz[/caption] W piątek, 9 czerwca, na antenie TV Dożdż Swietłana Aleksijewicz podkreśliła, że na Białorusi Rosja może rozpętać taką samą wojnę jak w Donbasie. „Przekażcie

Abp Tadeusza Kondrusiewicza zasmuciły słowa białoruskiej noblistki Swietłany Aleksijewicz, która w wywiadzie telewizyjnym powiedziała, że na Białorusi jeżeli ktoś z zewnątrz dostarczy broń „katolicy zaczną zabijać prawosławnych”.

Abp Tadeusz Kondrusiewicz

Swietłana Aleksijewicz podczas ostatniego wywiadu dla rosyjskiej TV Dożdz, powiedziała, że na Białorusi podobnie jak w Donbasie, jeżeli wmieszają się siły zewnętrzne może dojść do podobnego konfliktu. Sposób jakim w tym kontekście umieściła białoruskich katolików zaniepokoił katolickiego hierarchę.

„Z całą pewnością chcę podkreślić, że nawet nie można tego sobie wyobrazić na Białorusi, gdzie historycznie kształtują się dobre międzyreligijne i międzyetniczne relacje, które są naszym narodowym skarbem i dobrym przykładem dla całego świata.” – pokreślił abp Kondrusiewicz w liście otwartym opublikowanym na portalu Catholic.by.

Duchowny przypomniał też, że zarówno Kościół Katolicki jak i Kościół Prawosławny robią wszystko, co możliwe, żeby rozwijać kontakty między sobą i społeczeństwem.

„Nie chcemy, by Pani słowa jako laureata narody Nobla zostały uznane za wezwanie do międzywyznaniowej konfrontacji, ale na odwrót, będą wnosić pokój i sprzyjać konsolidacji naszego społeczeństwa.” – dodał.

Arcybiskup wyraził też nadzieję, że noblistka wypowiadając swoje słowa nie miała złych zamiarów.

Znadniemna.pl za belsat.eu/caholic.by

Abp Tadeusza Kondrusiewicza zasmuciły słowa białoruskiej noblistki Swietłany Aleksijewicz, która w wywiadzie telewizyjnym powiedziała, że na Białorusi jeżeli ktoś z zewnątrz dostarczy broń „katolicy zaczną zabijać prawosławnych”. [caption id="attachment_23303" align="alignnone" width="480"] Abp Tadeusz Kondrusiewicz[/caption] Swietłana Aleksijewicz podczas ostatniego wywiadu dla rosyjskiej TV Dożdz, powiedziała, że na Białorusi

Jak co roku na początku wakacji – w sobotę, 10 czerwca – Związek Polaków na Białorusi zorganizował uroczystość zakończenia roku szkolnego dla dzieci z Grodna i obwodu grodzieńskiego, uczących się języka polskiego w różnych formach.

Uroczystość tradycyjnie przybrała formę przeglądu artystycznego, podczas którego dzieci z Grodna i okolic mogły zaprezentować swoje zdolności artystyczne, między innymi recytując wiersze polskich poetów, śpiewając i grając na instrumentach muzycznych.

Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi

Gościem uroczystości z okazji zakończenia roku szkolnego i rozpoczęcia wakacji letnich był konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek z małżonką Elżbietą.

To właśnie oni po zakończeniu blisko godzinnego koncertu na prośbę organizator uroczystości – prezes ZPB Andżeliki Borys – wręczyli dyplomy z podziękowaniem za pracę najlepszym nauczycielom i kierownikom ośrodków nauczania języka polskiego, a także słodkie prezenty ich uczniom, przybyłym na uroczystość do Grodna.

Jarosław Książek, konsul generalny RP w Grodnie

– Dziękuję! To słowo powinno tu brzmieć pod Waszym adresem bez końca – mówił do zgromadzonych pedagogów i ich uczniów Jarosław Książek, szef Konsulatu Generalnego RP w Grodnie, życząc zarówno jednym, jak i drugim udanych wakacji.

Na uroczystość zakończenia roku szkolnego przybyli nauczyciele i uczniowie z różnych szkół Grodna, w których język polski jest wykładany w formie fakultatywnej. Nie zabrakło też grupy uczniów z Polskiej Szkoły w Grodnie oraz dzieci, uczących języka polskiego przy parafiach i w niedużych mniejszych edukacyjnych ośrodkach społecznych. Okolice Grodna były reprezentowane przez przedstawicieli między innymi Racicz, Porzecza, Adamowicz. Z dalszego terenu na święto zakończenia roku szkolnego dla dzieci uczących się języka polskiego na Grodzienszczyźnie w różnych formach przybyły reprezentacje między innymi z Radunia i z Oszmiany.

Znadniemna.pl

Jak co roku na początku wakacji – w sobotę, 10 czerwca - Związek Polaków na Białorusi zorganizował uroczystość zakończenia roku szkolnego dla dzieci z Grodna i obwodu grodzieńskiego, uczących się języka polskiego w różnych formach. Uroczystość tradycyjnie przybrała formę przeglądu artystycznego, podczas którego dzieci z Grodna

Od 2005 r. obserwujemy nieustanny regres oświaty polskiej w szkołach publicznych na Białorusi, powodowany przez tamtejsze władze; zmniejszony został m.in. zakres nauczania języka polskiego – mówił w środę, 7 czerwca, w Sejmie wiceszef MSZ Jan Dziedziczak.

Wiceszef MSZ Jan Dziedziczak

Dziedziczak informację na temat stanu polskiej oświaty na Białorusi przedstawił podczas środowych obrad sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą.

„Od 2005 roku trwa nieustanny regres oświaty polskiej w szkołach publicznych spowodowany działaniami władz białoruskich – zmniejszony został zakres nauczania języka polskiego, ostatnio m.in. zmniejszony nabór do szkół z polskim językiem nauczania” – powiedział wiceszef MSZ. W tym kontekście wymienił ponadto: likwidację jedynej grupy polskiej w przedszkolu nr 83 w Grodnie oraz znacznie ograniczoną liczbę nauczycieli delegowanych z Polski.

„Inne problemy, które możemy wymienić to brak podręczników, bariery dla dokształcania miejscowych nauczycieli języka polskiego lub wyjazdów edukacyjnych do kraju dzieci szkolnych” – dodał wiceminister spraw zagranicznych. Jak podkreślił, tylko częściowo rekompensuje to rozwój nauczania języka polskiego w szkołach i na kursach prywatnych.

Zdaniem Dziedziczaka największe zaniepokojenie MSZ budzą jednak „próby systemowego osłabienia szkolnictwa wyższego dla mniejszości narodowych” przez zmiany przepisów oświatowych. Jak mówił, wiosną tego roku powróciła sprawa bardzo niekorzystnych dla Polaków na Białorusi zmian w tamtejszym Kodeksie oświatowym. Projekt noweli przewiduje m.in. zdawanie matury w szkołach mniejszości narodowych w języku białoruskim lub rosyjskim oraz poszerza zakres przedmiotów nauczanych w tychże językach.

Wiceszef MSZ przypomniał, że tego typu pomysły pojawiły się już w 2014 r., jednak wówczas zostały wstrzymane po protestach władz polskich i środowisk polskich na Białorusi. „Obecnie władze białoruskie znowu dążą do zrealizowania zagrażającego rozwojowi szkół polskich planu zmian” – dodał Dziedziczak.

Poinformował, że od marca resort spraw zagranicznych podjął niezwłoczne działania wobec strony białoruskiej po raz kolejny wspierając protesty tamtejszych środowisk polskich. Na początku kwietnia m.in. ambasada RP w Mińsku przekazała MSZ Białorusi notę dyplomatyczną z polskim stanowiskiem w sprawie projektowanych zmian w edukacji, a w maju szefowa MEN Anna Zalewska w tej samej sprawie wystosowała pismo do swego białoruskiego odpowiednika Igora Karpienki.

Wiceszefowa MEN Marzena Drab mówiła z kolei podczas środowego posiedzenia komisji łączności z Polakami za granicą, że jeśli chodzi o nauczania języka polskiego na Białorusi, to z danych przekazanych resortowi przez Związek Polaków na Białorusi wynika, że w roku szkolnym 2016/2017 języka polskiego i w języku polskim uczyło się 11,3 tys. uczniów, w tym w szkołach publicznych, w systemie oświaty białoruskiej – 6,4 tys. uczniów, a w placówkach prowadzonych przez organizacje Polaków – 4,8 tys. uczniów.

Na Litwie – jak wskazują informacje uzyskane przez MEN od Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” – w kraju tym, w roku szkolnym 2016/2017, funkcjonowało 70 szkół z językiem polskim nauczania, w którym uczyło się 11,2 tys. osób. Do przedszkoli z polskim językiem nauczania uczęszczało natomiast 4,1 tys. dzieci.

Na Łotwie funkcjonują cztery szkoły dla polskiej mniejszości narodowej, które są częścią tamtejszego systemu oświaty. W roku szkolnym 2016/2017 uczyło się w nich ponad 1345 dzieci i młodzieży; w dwóch przedszkolach uczyło się z kolei 154 dzieci. Nauczanie prowadzi łącznie 167 nauczycieli.

Jeżeli chodzi o Ukrainę, to tam w roku 2016/2017, w systemie oświaty publicznej istniały szkoły z językiem nauczania polskim m.in. we Lwowie (2 placówki), w Gródku Podolskim, Mościskach, Szczelczyskach, Łanowicach. Według wiceminister Drab, uczyło się w nich 1215 uczniów. „Szkoły z klasami z językiem polskim nauczania – 600 uczniów, język polski jako obcy – 20 tys. uczniów, język polski nauczany fakultatywnie – 8 tys. uczniów, kółko z języka polskiego – uczestniczy w nich 1 tys. uczniów, pozaszkolne placówki – 20 tys. uczniów” – wyliczała wiceszefowa MEN.

Znadniemna.pl za Dzieje.pl/PAP

Od 2005 r. obserwujemy nieustanny regres oświaty polskiej w szkołach publicznych na Białorusi, powodowany przez tamtejsze władze; zmniejszony został m.in. zakres nauczania języka polskiego - mówił w środę, 7 czerwca, w Sejmie wiceszef MSZ Jan Dziedziczak. [caption id="attachment_16178" align="alignnone" width="500"] Wiceszef MSZ Jan Dziedziczak[/caption] Dziedziczak informację na

Brzeski Obwodowy Oddział Związku Polaków na Białorusi wspólnie z Polską Szkołą Społeczną im. I. Domeyki w Brześciu oraz kwartalnikiem „Echa Polesia” zapraszają młodzież szkolną – uczniów klas od 8 do 11 – do udziału w konkursie literacko-fotograficznym pt. „Historia w zwierciadle rodzinnej fotografii”.

Logo kwartalnika „Echa Polesia” – współorganizatora konkursu

Jak czytamy w rozpowszechnianych przez organizatorów materiałach informacyjnych konkursu „zadaniem uczniów będzie ukazanie w formie komentarza do wybranej fotografii rodzinnej – wydarzeń historycznych i klimatu epoki, mających bezpośredni związek z okresem historycznym, w którym zdjęcie zostało wykonane”.

Nadsyłane na konkurs fotografie i komentarze mogą dotyczyć szeroko rozumianej historii społecznej – polityki, religii, oświaty, sportu, obyczajowości, wojskowości itp., a także pochodzić z dowolnej epoki: I bądź  II wojny światowej, okresu II RP oraz lat powojennych. Komentarz do fotografii może przyjąć formę eseju, wypracowania bądź opowiadania.

Zakończenie terminu nadsyłania prac konkursowych organizatorzy konkursu wyznaczyli na 30 października 2017 roku.

Prace mają być nadsyłane drogą e-mailową na adres Polskiej Szkoły Społecznej im. I. Domeyki w Brześciu: [email protected] , bądź drogą pocztową na adres pocztowy redakcji „Ech Polesia”: 224023, Brześć, ul. Moskiewska 344-56 na imię Aliny Jaroszewicz.

Organizatorzy przypominają, żeby autorzy nadsyłanych prac nie zapominali podpisywać ich swoim imieniem i nazwiskiem oraz załączać dane kontaktowe w postaci adresu poczty e-mailowej i numeru telefonu.

Wyłonieni przez jury laureaci konkursu otrzymają atrakcyjne nagrody, a najlepsze prace konkursowe zostaną opublikowane w kwartalniku „Echa Polesia”.

Znadniemna.pl

Brzeski Obwodowy Oddział Związku Polaków na Białorusi wspólnie z Polską Szkołą Społeczną im. I. Domeyki w Brześciu oraz kwartalnikiem „Echa Polesia” zapraszają młodzież szkolną - uczniów klas od 8 do 11 - do udziału w konkursie literacko-fotograficznym pt. „Historia w zwierciadle rodzinnej fotografii”. [caption id="attachment_23261" align="alignnone"

Działacze Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wielkiej Brzostowicy rozpoczęli sezon letni dwudniowym spływem kajakowym po rzece Roś pt. „Kajakowa przygoda-2017”.

Organizatorzy „Kajakowej przygody-2017” posiadali tylko trzy własne kajaki, co dawało możliwość do wzięcia udziału w wydarzeniu sportowo-rekreacyjnym tylko kilku działaczom oddziału. W celu zwiększenia liczby uczestników spływu prezes Oddziału ZPB w Wielkiej Brzostowicy Leszek Poczobut pożyczył kolejne cztery kajaki w Klubie Turystycznym „Wilkołak”, działającym w miasteczku Roś.

Dzięki współpracy z klubem „Wilkołak” liczbę uczestników spływu udało się zwiększyć do 21 osób, na około 50 chętnych. W ten sposób około trzydziestu chętnych do udziału w spływie w pierwszym jego dniu musiało pozostać na lądzie. Ta okoliczność nie zniechęciła ich jednak i zgodzili się oni zająć zabezpieczeniem uczestników kajakowej przygody na lądzie, czyli przygotować obóz namiotowy i ugotować obiad w zaplanowanym punkcie wypoczynku spływających i uczestników zawodów w slalomie kajakowym, które zaplanowali organizatorzy spływu.

Uczestnicy spływu wsiedli do kajaków w miejscowości Choćkowce, znanej z tego, że mieściła się tutaj niegdyś siedziba znanego polskiego rodu szlacheckiego Jelskich. Obecnie o dworze Jelskich w Choćkowcach przypominają fragmenty zabytkowego parku, kamienne mury wodnego młyna oraz inne pozostałości po zabudowaniach gospodarczych.

Na czele grupy kajaków popłynęły dwie najbardziej doświadczone załogi. Ich zadaniem było torowanie drogi w zaśmieconych, zarośniętych i zwężających się miejscach rzeki. Trudności, między innymi konieczność wychodzenia z kajakami na brzeg w celu ominięcia niepokonywanych przeszkód na rzece, nie przeszkadzały uczestnikom wyprawy cieszyć się pięknem okolicznej przyrody. Nawet spotykani po drodze rybacy wykazywali się niesamowitą empatią względem spływających.

Odległość do miejsca postoju i zawodów w slalomie kajakowym liczyła kilkanaście kilometrów, co oznaczało kilka godzin wiosłowania. W pierwszym dniu spływu jego uczestnicy zaliczyli tylko jedną wywrotkę. Na szczęście zdarzenie zakończyło się tylko zmoczonymi spodniami członków załogi wywróconego kajaku oraz życzliwym śmiechem i żartami ze strony kolegów, mających więcej szczęścia.

O zbliżającym się przystanku spływających uprzedził zapach dymu i smażonych na grillu kiełbasek. Po wyjściu na ląd wszyscy członkowie wyprawy, pokonujący trasę drogą wodną, czuli się doświadczonymi kajakarzami.

Po kalorycznym obiedzie i krótkim odpoczynku jeden z organizatorów spływu Aleksander Bojarczuk, bedący także głównym sędzią zaplanowanych zawodów w slalomie kajakowym zaprosił chętnych do udziału w nich do rejestracji i otrzymania numerów.

Zawody zaplanowano przeprowadzić w dwóch kategoriach: załogi mieszane męsko-damskie oraz załogi męskie.

Główny sędzia zawodów Aleksander Bojarczuk

Po skompletowaniu załóg sędzia główny zaprosił pierwszą załogę na start.

Rywalizacja o ufundowane przez organizatorów spływu medale okazała się tak zacięta, a krzyki kibicujących na brzegu tak głośne, że było je słychać w samochodach, przejeżdżających przez znajdujący się obok most. Kierowca jednej z ciężarówek nawet zadzwonił do lokalnej rozgośni radiowej, aby poinformować na jej falach, że obserwuje jakąś imprezę sportową na rzece Roś.

 

Po pokonaniu trasy slalomu przez wszystkie zarejestrowane załogi kolegium sędziowskie udało się na naradę, aby podsumować wyniki rywalizacji i ogłosić zwycięzców. Ich dekoracja odbyła się przy improwizowanym podium, wchodzący na które otrzymywali z rąk prezesa Oddziału ZPB w Wielkiej Brzostowicy Leszka Poczobuta medale za zwycięstwo w swojej kategorii oraz za zajęcie drugiego i trzeciego miejsc. Wszystkie biorący udział w spływie dzieci także otrzymały nagrody za udział w wydarzeniu sportowo-rekreacyjnym „Kajakowa przygoda-2017”.

Medale, o które walczyli zawodnicy

Po zawodach w slalomie kajakowym nadszedł czas na aktywny odpoczynek, czyli grę w siatkówkę, badminton, dart i inne zabawy.

Po kolacji wszyscy zgromadzili się przy ognisku, aby przed snem posłuchać gry na gitarze i pośpiewać ulubione piosenki.

Następnego dnia rano wiosłujący poprzedniego dnia ustąpili miejsce w kajakach kolegom, którzy dzień wcześniej musieli podróżować wzdłuż Rosi po brzegu. Przed uczestnikami wyprawy był jeszcze cały dzień wiosłowania. Do mety trasy spływu jego uczestnicy dotarli dopiero o godzinie szóstej wieczorem.

Organizatorzy spływu „Kajakowa przygoda-2017” są wdzięczni za masowy udział w nim członkom Oddziału ZPB w Wielkiej Brzostowicy. – Chcę także podziękować panu Dymitrowi Getnerowi za ufundowanie uczestnikom spływu pysznej kolacji oraz właścicielom gospodarstwa agroturystycznego „Wilkołak” z Rosi, zawodowo zajmującym się organizacją spływów kajakowych nie tylko po rzece Roś, lecz także po innych rzekach Białorusi – mówi, podsumowując „Kajakową przygodę-2017”, jej organizator i prezes Oddziału ZPB w Wielkiej Brzostowicy Leszek Poczobut.

Znadniemna.pl, zdjęcia Leszka Poczobuta

Działacze Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Wielkiej Brzostowicy rozpoczęli sezon letni dwudniowym spływem kajakowym po rzece Roś pt. „Kajakowa przygoda-2017”. Organizatorzy „Kajakowej przygody-2017” posiadali tylko trzy własne kajaki, co dawało możliwość do wzięcia udziału w wydarzeniu sportowo-rekreacyjnym tylko kilku działaczom oddziału. W celu zwiększenia liczby

We wtorek, 6 czerwca, pod Ambasadą Republiki Białoruś w Warszawie odbyła się pikieta w obronie polskich szkół w Grodnie i Wołkowysku. W pikiecie, oprócz organizatorów – działaczy Fundacji Młode Kresy, udział wziął między innymi poseł na Sejm RP Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego.

Podczas pikiety

„Sytuacja jest bardzo poważna. Białoruska władza chce przeprowadzić nowelizację Kodeksu Oświatowego, co bezpośrednio uderzy w dwie polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku. Zgodnie z zamierzeniami Ministerstwa Edukacji Białorusi, część przedmiotów ma być wykładana w języku rosyjskim lub białoruskim – stwierdził rozpoczynając pikietowanie białoruskiej ambasady prezes Fundacji Młode Kresy Mirosław Kapcewicz. Dodał także, że „pozostała grupa przedmiotów może zostać zrusyfikowana przez lokalnych urzędników „na życzenie uczniów”.

„Litwę zamieszkuje około 160 tysięcy Polaków, na samej Wileńszczyźnie funkcjonuje blisko 100 polskich szkół. Dla porównania, na Białorusi, zgodnie z ostatnim spisem powszechnym, mieszka 295 tysięcy rodaków, a działają tam tylko dwie szkoły z polskim językiem nauczania. Zapotrzebowanie jest o wiele większe – oznajmił prezes Fundacji Młode Kresy.

Przemawia Mirosław Karcewicz, prezes Fundacji Młode Kresy. Drugi od prawej (pod krawatem) – Robert Winnicki, poseł na Sejm RP i prezes Ruchu Narodowego

Następnie głos zabrał poseł na Sejm RP, prezes Ruchu Narodowego, Robert Winnicki.

Przemawia Robert Winnicki, poseł na Sejm RP i prezes Ruchu Narodowego

Poinformował on uczestników pikiety, że w sprawie dyskryminacji polskiej mniejszości narodowej na Białorusi będzie ponadpartyjna zgoda w Sejmie. „Nie będzie dobrych relacji na linii Warszawa-Mińsk, jeżeli polska mniejszość nie będzie miała zagwarantowanych praw kulturalnych, językowych i oświatowych” – zapewnił poseł.

„Liczba szkół polskich szkół na Białorusi jest skandaliczna. Wszędzie tam, gdzie są liczne skupiska naszych rodaków, powinna znajdować się polska szkoła. Powinni oni mieć zapewnioną możliwość edukacji w swym ojczystym języku – oznajmił Winnicki.

Do Ambasady Republiki Białoruś został przekazany apel, podpisany przez prezesa Fundacji Młode Kresy i jego popleczników o następującej treści:

„Szanowni Państwo!

Jako spadkobiercy wspólnej historii i wieloletniej ścisłej współpracy pomiędzy naszymi Narodami, zwracamy się z gorącym apelem dotyczącym szkolnictwa polskiego na Białorusi. Głęboko wierzymy w Państwa dobrą wolę, w chęć ciągłego rozwoju wzajemnych stosunków białorusko- polskich. W ostatnim czasie udało nam się odnieść sporo wspólnych sukcesów w zakresie wzajemnego zrozumienia i polepszania jakości dialogu pomiędzy naszymi Narodami.

Jednak kontynuacja tejże tendencji nie będzie możliwa bez zwiększenia dostępności obywateli Republiki Białoruś legitymujących się narodowością Polską do szkolnictwa w języku polskim. Rodacy nasi, będący obywatelami Państwa kraju wielokrotnie deklarowali wierność Białorusi jako Państwu, niejednokrotnie z dumą podkreślając swoją białoruską przynależność państwową. Wierzymy, iż podejmiecie Państwo stosowne kroki jako Ambasada, zmierzające do naświetlenia problemu Władzom w Mińsku. Szkolnictwo i dostępność ojczystej kultury jest podstawą do dalszego pozytywnego kreowania i rozwoju wzajemnych stosunków w atmosferze przyjaźni i chęci ścisłej współpracy. Dotyczy to zarówno szkolnictwa białoruskojęzycznego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, jak i polskojęzycznego na Białorusi. Uważamy, iż jedynie zasada pełnej wzajemności, pozbawiona wszelkich roszczeń, pozwoli nam stopniowo poprawiać jakość relacji pomiędzy naszymi Narodami.

Gorąco wierzymy, iż zainteresujecie się Państwo sprawą i nadacie jej odpowiedni urzędowy tok, zmierzający do realizacji naszych postulatów. Jesteśmy przekonani, iż Państwo, jako przedstawiciele Republiki Białoruś na naszym terytorium rozumiecie istotę dostępu do edukacji lepiej niż ktokolwiek inny”.

Znadniemna.pl za Kresy.pl, zdjęcia Adama Zawalnii/Radio Racyja

We wtorek, 6 czerwca, pod Ambasadą Republiki Białoruś w Warszawie odbyła się pikieta w obronie polskich szkół w Grodnie i Wołkowysku. W pikiecie, oprócz organizatorów – działaczy Fundacji Młode Kresy, udział wziął między innymi poseł na Sejm RP Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego. [caption id="attachment_23229" align="alignnone" width="500"]

Rodzice dzieci, uczących się języka polskiego w Szkole Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, na zebraniu rodzicielskim postanowili na okres wakacji letnich wziąć pod swoją opiekę polskie nekropolie oraz miejsca pamięci, znajdujące się w ich mieście i w okolicach Lidy.

Sens wakacyjnej opieki nad miejscami pamięci polega na tym, aby w okresie wakacji letnich, kiedy polskie cmentarze i pomniki odwiedza dużo turystów, w tym rodaków z Polski, miejsca te prezentowały się jak najlepiej.

Jednym z takich miejsc jest kwatera wojennych lotników ze stacjonującego tutaj przed II wojną światową 5. Pułku Lotniczego, zajmująca część starego cmentarza katolickiego w Lidzie i nazywana Cmentarzem Lotników.

Doprowadzeniem do stanu reprezentacyjnego Cmentarza Lotników, będącego jedną z najbardziej odwiedzanych w Lidzie i okolicy polskich nekropolii wojskowych, w pierwszych dniach czerwca zajęły się rodziny państwa Ostrouch i państwa Baran. Dorośli pracowali razem z dziećmi, opowiadając najmłodszym przy tej okazji o polskich żołnierzach, spoczywających na cmentarzu i o tym, że kiedyś miasto, w którym mieszkają, znajdowało się w granicach Polski.

– Patriotyczne wychowanie dzieci i młodzieży poprzez wspólne z rodzicami opiekowanie się miejscami pamięci narodowej, to pomysł samych rodziców. Wydaje się, że tego typu wspólne spędzanie czasu posłuży zwiększeniu u młodych lidzian, motywacji do nauki języka polskiego oraz poznawania historii Polski po zakończeniu wakacji – mówi nam Irena Biernacka, prezes Oddziału ZPB w Lidzie.

Weronika Piuta z Lidy

Rodzice dzieci, uczących się języka polskiego w Szkole Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Lidzie, na zebraniu rodzicielskim postanowili na okres wakacji letnich wziąć pod swoją opiekę polskie nekropolie oraz miejsca pamięci, znajdujące się w ich mieście i w okolicach Lidy. Sens wakacyjnej opieki nad

Skip to content