HomeStandard Blog Whole Post (Page 188)

9 sierpnia w wielu polskich miastach Polacy i Białorusini wspólnie obchodzili pierwszą rocznicę największego zrywu narodowego Białorusinów pod rządami dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Najbardziej zauważalne akcje solidarności odbyły się w Gdańsku, Białymstoku i Warszawie.

We wszystkich miejscach, gdzie Białorusini i Polacy okazywali sobie solidarność, protestując przeciwko zamordyzmowi łukaszenkowskiej dyktatury, widoczni byli działacze Związku Polaków na Białorusi, którzy uchronili się w Polsce przed represjami i tutaj kontynuują walkę o uwolnienie swoich, uwięzionych przez Łukaszenkę kolegów – prezes ZPB Andżeliki Borys i członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta.

Zebraliśmy dla Państwa zdjęcia z akcji solidarności z narodem białoruskim, które odbywały się w Gdańsku, Warszawie i w Białymstoku:

Gdańsk

W Gdańsku Białorusini Trójmiasta, wspierani przez miejscowych samorządowców, m.in. prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz i prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, przeszli pochodem od fontanny Neptuna do placu Solidarności, niosąc zakazane przez Łukaszenkę biało-czerwono-białe białoruskie flagi narodowe. Na placu Solidarności do kilkusetosobowego tłumu uczestników akcji ze słowami poparcia dla wolnościowych dążeń narodu białoruskiego przemówili prezydenci Gdańska i Sopotu.

Aleksandra Dulkiewicz: „Na placu Solidarności – gdzie 51 lat temu polała się krew, gdzie 41 lat temu przy Historycznej Bramie nr 2 spotykali się codziennie mieszkańcy i mieszkanki, by wspierać strajkujących, gdzie w Sali BHP podpisano porozumienie, które było początkiem polskiej drogi do wolności – Wy Białorusini przypominacie nam Polakom, jak ważna jest wolność, solidarność, prawda, praworządność, rządy prawa, prawa człowieka, godność… Dziękuję Wam za to, jako prezydent Miasta Gdańsk i jako obywatelka Rzeczpospolitej Polskiej. Pamiętajcie, że jesteśmy z Wami i będziemy Was wspierać do końca walki o wolność i demokrację. Wierzę, że Białoruś będzie praworządnym krajem, w którym prawa człowieka będą szanowane i to Wy będziecie gospodarzami swojego kraju. Żywie Biełaruś!” – czytamy na facebooku odezwę pani prezydent do manifestujących Białorusinów.

Białystok

W białostockim marszu uczestniczyło ponad dwieście osób. Uczestnicy akcji podkreślali, że jest ona kolejnym wyrazem sprzeciwu wobec dyktatury Aleksandra Łukaszenki”. Podobnie jak w Gdańsku marsz odbył się pod biało-czerwono-białymi flagami, nieuznawanymi przez reżim Łukaszenki symbolami niezależnej Białorusi.

Na Białorusi obecnie jest więzionych ponad sześćset osób, uznanych za więźniów politycznych. Wśród nich są przedstawiciele polskiej mniejszości, m.in. prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i członek Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut, których portrety trzymali uczestnicy manifestacji w Białymstoku.

Fot.: Sylwia Krassowska/Polskie Radio Białystok

Fot.: Sylwia Krassowska/Polskie Radio Białystok

Fot.: Sylwia Krassowska/Polskie Radio Białystok

Fot.: Sylwia Krassowska/Polskie Radio Białystok

Warszawa

W stolicy Polski akcje rocznicowe, organizowane przez miejscowych Białorusinów, odbywały się zarówno 8 jak też 9 sierpnia.

W niedzielę, 8 sierpnia, przez Warszawę przeszedł marsz Białorusinów i wspierających ich przedstawicieli środowisk lewicowych. Pod hasłem „Białoruś będzie wolna” marsz przeszedł od pl. Defilad pod ambasadę Rosji (która wspiera Łukaszenkę), a następnie pod ambasadę Stanów Zjednoczonych.

W poniedziałek, 9 sierpnia, Warszawiacy i mieszkający w stolicy Białorusini, manifestowali przed Pałacem Kultury i Nauki solidarność z Białorusią. Minął już rok, odkąd rozpoczęły się tam regularne protesty i manifestacje przeciwko reżimowi Łukaszenki, ale też areszty, represje, przemoc oraz gehenna Białorusinów.

Swoją solidarność z Białorusinami wyraził też w poniedziałek prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

– Warszawa jest solidarna. Ta solidarność ma różne oblicza. Jest bardziej codzienna, przyziemna, kiedy wspieramy się na przykład w związku z pandemią. Ale jesteśmy też solidarni w sprawach trudniej uchwytnych, ale fundamentalnych – w obronie praw człowieka i zasad demokracji. Bo w trudnych czasach solidarność jest niezbędna. – napisał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w rozesłanym dziś komunikacie. Dodał, że solidarność to nie tylko pomniki i deklaracje. Podkreślił, że wiedzą o tym Białorusinki i Białorusini, którzy z narażeniem życia od roku solidarnie walczą o uczciwy, bezpieczny kraj dla siebie i swoich bliskich.

Wśród uczestników akcji, podobnie, jak w innych miastach polski, nie zabrakło Polaków z Białorusi, solidarnie z Białorusinami walczących o wolną od dyktatury, demokratyczną Białoruś.

Fot.: wyborcza.pl

Znadniemna.pl na podstawie racyja.com, radio.bialystok.pl, wyborcza.pl

9 sierpnia w wielu polskich miastach Polacy i Białorusini wspólnie obchodzili pierwszą rocznicę największego zrywu narodowego Białorusinów pod rządami dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Najbardziej zauważalne akcje solidarności odbyły się w Gdańsku, Białymstoku i Warszawie. We wszystkich miejscach, gdzie Białorusini i Polacy okazywali sobie solidarność, protestując przeciwko zamordyzmowi

Dochód ze sprzedaży książki „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki” przeznaczony zostanie na pomoc białoruskim dziennikarzom. „Informacja, że powstała taka książka, to dla kolegów wielkie moralne wsparcie” – powiedział PAP Andrzej Pisalnik, dziennikarz z Białorusi narodowości polskiej.

Autorzy książki „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki”, fot.: PAP/Paweł Supernak

Sekretarz Generalny International Association of Press Clubs Jarosław Włodarczyk powiedział podczas konferencji prasowej, która odbyła się 9 sierpnia w Warszawie, że „rok po sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborach ukazała się książka +Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki+, w której polscy dziennikarze opisują historie reporterów białoruskich”. Poinformował, że „pieniądze zebrane z książki przeznaczone zostaną na pomoc dziennikarzom na Białorusi – opłacenie adwokatów i sprzętu potrzebnego do pracy”.

Pomysłodawczyni książki Arleta Bojke wyraziła nadzieję, że ta „książka przyniesie coś dobrego”. „Bo dziennikarze białoruscy, z którymi rozmawialiśmy, powtarzają, że najważniejsze jest, aby mówić o Białorusi, mówić o nich, żeby wiedzieli, że to, co robili ma sens” – podkreśliła. „Kolejnym celem prowadzonej zbiórki będzie również tłumaczenie tej pozycji na inne języki, najpierw na angielski i niemiecki” – podała.

Redaktor książki Michał Potocki powiedział, że książka składa się z 20 rozdziałów. „Przez pryzmat sylwetek opisywanych dziennikarzy pokazujemy, co tak naprawdę te represje oznaczają dla losów poszczególnych osób i rodzin”. „Przez historie 20 białoruskich dziennikarzy, pokazano, co znaczy żyć i pracować w państwie autorytarnym, dyktatorskim, w którym ta spirala presji, dopiero zaczyna się rozkręcać, bo nie ma tygodnia, żebyśmy nie dowiedzieli się o kolejnych zatrzymanych, o kolejnych sprawach karnych, kolejnych dziennikarzach, którzy trafili na komisariat, do aresztu albo musieli wyjechać z kraju ze względu na własne bezpieczeństwo, czasami przenosząc ze sobą całe redakcje” – wyjaśnił.

Redaktorzy książki „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki” Michał Potocki i Arleta Bojke, pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia, fot.: PAP/Paweł Supernak

Andrzej Pisalnik, jeden z bohaterów książki, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl w rozmowie z PAP przyznał, że „prawo na Białorusi właściwie nie działa, albo jak powiedział Łukaszenka +czasem nie jest istotne prawo, trzeba uciszyć i spacyfikować naród+”. „Urzędowa pomoc adwokacka na Białorusi jest bardzo droga, ale adwokat to jedyna osoba, która ma dostęp do naszych kolegów, jest kurierem, pośrednikiem w komunikacji z nimi” – tłumaczył. „Gdyby nasi koledzy nie mieli adwokatów, nie wiedzieliby, co dzieje się na wolności, a informacja, że np. powstała taka książka jak „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki”, to dla nich wielkie moralne wsparcie”.

TUTAJ przeczytasz więcej na ten temat.

TUTAJ wspomożesz prześladowanych dziennikarzy białoruskich.

TUTAJ kupisz książkę, od której dochód zostanie przeznaczony pomaganie białoruskim dziennikarzom.

Znadniemna.pl na podstawie Dzieje.pl/PAP, facebook.com, tvn24.pl

Dochód ze sprzedaży książki „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki” przeznaczony zostanie na pomoc białoruskim dziennikarzom. „Informacja, że powstała taka książka, to dla kolegów wielkie moralne wsparcie” – powiedział PAP Andrzej Pisalnik, dziennikarz z Białorusi narodowości polskiej. [caption id="attachment_54161" align="alignnone" width="840"] Autorzy książki „Partyzanci. Dziennikarze na celowniku

Od początku roku do 31 lipca Polska przyznała ponad 90 tys. wiz obywatelom Białorusi, z czego prawie 9 tys. stanowią wizy humanitarne – poinformował polski resort spraw zagranicznych. Od początku kryzysu na Białorusi tego rodzaju wiz Polska wydała ponad 12 tys.

Protesty na Białorusi rozpoczęły się pod koniec maja 2020 r., jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Przeciwnicy prezydenta Aleksandra Łukaszenki protestowali na ulicach białoruskich miast, a po wyborach uznanych zarówno przez opozycję, jak i większość państw i organizacji międzynarodowych za sfałszowane fala manifestacji przetoczyła się przez cały kraj. Protesty były brutalnie tłumione, a tysiące spośród ich uczestników trafiło do więzień, było prześladowanych i represjonowanych przez reżim Łukaszenki.

Kilka programów wizowych

Podczas narastającej fali represji wobec białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego stworzono w Polsce kilka programów wizowych, w tym zmieniono przepisy dotyczące wizy humanitarnej. Osoby posiadające taką wizę mogą od grudnia ubiegłego roku bez dodatkowych zezwoleń podjąć legalnie pracę w Polsce. Wspomniane wizy wydawane są w celu przyjazdu ze względów humanitarnych, z uwagi na interes państwa lub zobowiązania międzynarodowe.

Według informacji MSZ od czerwca 2020 r. do końca lipca bieżącego roku polskie placówki przyznały łącznie 178 tys. 711 wiz dla Białorusinów, z czego 12 1190 stanowiły wizy humanitarne. Z kolei tylko w tym roku (do 31 lipca) Polska przyznała łącznie 90 tys. 11 wiz, z czego 8844 stanowią wizy humanitarne.

Dla porównania w całym roku 2019, przed rozpoczęciem protestów na Białorusi, polskie placówki przyznały 358 421 wiz, natomiast spośród nich tylko 7 stanowiły wizy humanitarne.

Sprawa białoruskiej biegaczki

Wspomnianą wizę otrzymała w tym tygodniu białoruska lekkoatletka Kryscina Cimanouska, która poinformowała w niedzielę, że w związku z krytyką działań władz sportowych swojego kraju została odsunięta od udziału w igrzyskach, a funkcjonariusze próbowali ją zmusić do wylotu na Białoruś przez Stambuł.

W poniedziałek biegaczka, która dzień wcześniej zgłosiła się na policję na lotnisku i w efekcie nie wyleciała z Tokio, otrzymała w ambasadzie RP polską wizę humanitarną. Polscy dyplomaci zaoferowali jej opiekę i pomoc w podróży do Polski. Jeszcze w niedzielę w Tokio pomocy udzielili jej pracownicy japońskiego MSZ, sprawą zajął się MKOl.

Znadniemna.pl za PAP

Od początku roku do 31 lipca Polska przyznała ponad 90 tys. wiz obywatelom Białorusi, z czego prawie 9 tys. stanowią wizy humanitarne - poinformował polski resort spraw zagranicznych. Od początku kryzysu na Białorusi tego rodzaju wiz Polska wydała ponad 12 tys. Protesty na Białorusi rozpoczęły się

Tablice, upamiętniające żołnierzy Armii Krajowej w kościele p.w. NMP Różańcowej w Sołach zostały usunięte ze świątyni przez władze rejonu smorgońskiego – napisała o tym gazeta „Świetlany szlak”, będąca organem prasowym władz rejonu smorgońskiego.

Uzasadniając prawomocność demontażu upamiętnienia żołnierzy Armii Krajowej, które zdobiło wnętrze kościoła od 1993 roku, czyli od blisko trzydziestu lat, autor artykułu w „Świetlanym szlaku” Natalia Czudakowskaja napisała, że tablice upamiętniające poległych żołnierzy Armii Krajowej „wchodziły w dysonans z obliczem historycznym” zabytkowego kościoła, „nie miały charakteru religijnego i były nieobecne na oficjalnej liście zabytkowych walorów obiektu”.

Zdemontowane przez władze w Smorgoniach, i zawieszone w kościele w Sołach w 1993 roku tablice upamiętniające poległych żołnierzy 9. Oszmiańskiej Brygaby, Armii Krajowej

Na razie nie wiadomo, czy demontowane tablice zostały w sposób należny zabezpieczone i przekazane na przykład Komitetowi Kościelnemu parafii pw. NMP Różańcowej w Sołach, od którego władze już kilka lat z rzędu żądały usunięcia upamiętnienia, ufundowanego w roku 1993 przez polskie środowiska kombatanckie.

Zdemontowane tablice wykonane zostały z drogiego metalu – brązu oraz mosiądzu – i polskie organizacje kombatanckie, kontynuujące działalność fundatorów tablic, mogłyby znaleźć godne miejsce do ich eksponowania poza terenem Białorusi, która prowadzi obecnie bezwzględną walkę z pamięcią o Armii Krajowej, jej żołnierzach i z pamięcią historyczną, pielęgnowaną w środowisku mieszkających na Białorusi Polaków.

Znadniemna.pl

Tablice, upamiętniające żołnierzy Armii Krajowej w kościele p.w. NMP Różańcowej w Sołach zostały usunięte ze świątyni przez władze rejonu smorgońskiego – napisała o tym gazeta „Świetlany szlak”, będąca organem prasowym władz rejonu smorgońskiego. Uzasadniając prawomocność demontażu upamiętnienia żołnierzy Armii Krajowej, które zdobiło wnętrze kościoła od 1993

Sąd odrzucił skargę Andrzeja Poczobuta na bezprawne pozbawienie go wolności. Po miesiącu kwarantanny z powodu zakażenia koronawirusem dziennikarz wrócił do celi ogólnej i ma prawo przesyłać rodzinie listy.

Jak informuje Wiktoria Bieliaszyn w tekście opublikowanym przez „Gazetę Wyborczą”, pod koniec lipca białoruski sąd odrzucił skargę Andrzeja Poczobuta, w której zwracał uwagę na bezprawne pozbawienie go wolności i przetrzymywanie w więzieniu Żodzino. W związku z tym Poczobut, oskarżony o rzekome „podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym i rehabilitację nazizmu”, pozostanie w więzieniu.

Po niemal miesiącu kwarantanny, którą dziennikarz odbywał z powodu zakażenia koronawirusem, jego bliscy znów zaczęli otrzymywać od niego listy. Żona Poczobuta – Oksana – przekazała „Gazecie Wyborczej”, że z jednego z pierwszych listów, które dostała, wynika, iż dziennikarz cały okres kwarantanny spędził w samotności, a nie, jak informowano wcześniej, w czteroosobowej celi z innymi chorymi. Nie przekazywano mu także listów.

Poczobut w listach do rodziny pisze, że nie odczuwa skutków ubocznych koronawirusa, zapewnia też, że nie traci optymizmu i pogody ducha. W jednym z listów opowiedział o radzeniu sobie z emocjami w więzieniu: „Kiedy już się do tego przyzwyczaisz, wiesz, że czasami musisz być bardzo twardym, a czasami po prostu nie zwracasz uwagi i żyjesz w przekonaniu, że czas mija i nikt nie może tego zatrzymać. Wszystko minie, to też”.

Andrzej Poczobut, współpracownik „Gazety Wyborczej” i członek zarządu Związku Polaków na Białorusi (ZPB), został aresztowany w Grodnie 25 marca br. Wraz z Poczobutem zatrzymano także Ireną Biernacką i Marię Tiszkowską. Poczobut jest przetrzymywany w białoruskim więzieniu od 131 dni. Grozi mu od pięciu do 12 lat więzienia.

 Znadniemna.pl za Press.pl

Sąd odrzucił skargę Andrzeja Poczobuta na bezprawne pozbawienie go wolności. Po miesiącu kwarantanny z powodu zakażenia koronawirusem dziennikarz wrócił do celi ogólnej i ma prawo przesyłać rodzinie listy. Jak informuje Wiktoria Bieliaszyn w tekście opublikowanym przez "Gazetę Wyborczą", pod koniec lipca białoruski sąd odrzucił skargę Andrzeja

Wystawę pt. „Dziadek w polskim mundurze”, będącą pokłosiem akcji o tej samej nazwie, prowadzonej przez dziennikarzy mediów Związku Polaków na Białorusi, otwarto 30 lipca w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie.

Wystawa opowiada o Kresowiakach, walczących o Polskę w różnych formacjach wojskowych, biorących udział w wojnach i konfliktach zbrojnych – począwszy od Powstania Styczniowego, przez wojnę bolszewicką, II wojnę światową aż do dnia dzisiejszego i jest hołdem dla działaczy, walczących o utrzymanie polskości na Białorusi także dzisiaj.

Chodzi o działaczy polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelikę Borys oraz członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta – więzionych już ponad cztery miesiące pod absurdalnym zarzutem „rehabilitacji nazizmu” przez reżim dyktatora Aleksandra Łukaszenki.

Polakom utrzymywanym w ciężkim więzieniu śledczym w miejscowości Żodzino jest poświęcona jedna z plansz wystawy, prezentowanej w Muzeum przy Rakowieckiej.

– Kiedy państwo Pisalnikowie zadzwonili do mnie i powiedzieli, że mają do zaprezentowania taką wystawę, to pomyślałem, że nie mogli znaleźć w Warszawie i w Polsce lepszego miejsca, niż Muzeum w którym jesteśmy – mówił podczas wernisażu Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. – To są historie tych pięknych Polaków, którzy najpierw wywalczyli sobie niepodległość w okresie II Rzeczypospolitej, budowali swoje małe ojczyzny, m.in. na Kresach Rzeczypospolitej, na których biło serce Polski, a potem musieli walczyć z barbarzyństwem sowieckim, broniąc swej Ojczyzny i muszą to robić do dnia dzisiejszego – dodał dyrektor Pawłowicz.

Obecny na wernisażu Pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą minister Jan Dziedziczak podkreślił, że prezentowana ekspozycja jest okazją do okazania solidarności więzionym przez reżim Łukaszenki. Jak dodał, obowiązkiem Polaków jest mówić o tym, co dzieje się na Białorusi i podkreślać, że nie jest to konflikt między Polakami i Białorusinami, lecz między obywatelami tego kraju, a reżimem Aleksandra Łukaszenki, między wolnym światem, a dyktaturą. Nawiązując do bohaterów sprzed lat Jan Dziedziczak dodał, że sytuacja polskiej mniejszości na Białorusi potwierdza, iż także dzisiaj aktualna postawa „nieobojętności na to, co nas otacza, brania odpowiedzialności za sprawy najwyższe”.

Nadzieję na to, że po dwutygodniowym pobycie w Muzeum przy Rakowieckiej wystawa będzie szeroko prezentowana w Polsce wyraził konsul generalny w Grodnie do marca 2021 roku Jarosław Książek. – Kresy to są takie konkrety, jak dziadkowie w polskich mundurach, którzy w czasach Powstania Styczniowego, aż po czasy powojennej partyzantki nosili, mniej lub bardziej kompletny mundur z orzełkiem i mówili, że jeszcze nie zginęła” – wyjaśniał dyplomata istotę kresowego patriotyzmu, którego ilustracją jest prezentowana ekspozycja.

Powstała z inicjatywy dziennikarzy mediów ZPB Iness Todryk-Pisalnik i Andrzeja Pisalnika wystawa będzie prezentowana w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie przez dwa tygodnie, po czym będzie wystawiana w różnych miastach Polski. Autorzy wystawy są już wstępnie umówieni na jej zaprezentowanie mieszkańcom i gościom Trójmiasta. W zamyśle autorów ekspozycja powinna „zawędrować” także do Wrocławia i Białegostoku, a być może też do innego miasta, którego władze zgłoszą zainteresowanie przyjęciem wystawy, opowiadającej o kresowych bohaterach, płacących często najwyższą cenę za przetrwanie polskości na Kresach i robiących to także w dniu dzisiejszym.

Gośćmi wernisażu wystawy „Dziadek w polskim mundurze” w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie obok ministra Jana Dziedziczaka oraz byłego konsula generalnego RP w Grodnie Jarosława Książka byli przedstawiciele organizacji pozarządowych, współpracujących z Polakami na Kresach: wiceprezes Zarządu Fundacji Wolność i Demokracja Maciej Krzysztof Dancewicz, prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska, prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej Artur Kondrat.  Historię swojej rodziny oraz tego, jak doszło do udziału w akcji mediów ZPB „Dziadek w polskim mundurze” opowiedziała obecnym na wernisażu potomkini jednego z bohaterów wystawy Feliksa Czesława Stolle – Danuta Stolle-Grosfeld.

O potrzebie nieustannej walki o wyzwolenie Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, uwięzionych przez reżim Łukaszenki, mówiły wyzwolone z białoruskiego więzienia przez władze Polski członkinie Zarządu Głównego ZPB Irena Biernacka i Maria Tiszkowska.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia fotorelacji z wernisażu wystawy „Dziadek w polskim mundurze” w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie:

W imieniu fundatora wystawy – Fundacji Wolność i Demokracja – przemawia wiceprezes Fundacji WiD Maciej Krzysztof Dancewicz

Przemawia Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL

Przemawia Andrzej Pisalnik, współautor wystawy i akcji pt. „Dziadek w polskim mundurze”

Przedstawicielki Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „”Wspólnota Polska. Po prawej – prezes oddziału Anna Kietlińska”

Przedstawiciele środowiska dziennikarskiego: Paweł Reszka, Marta Lau oraz Magdalena Rigamonti

Plansza, poświęcona Polakom współcześnie cierpiącym za przetrwanie polskości na Białorusi

Książka z biogramami bohaterów akcji „Dziadek w polskim mundurze”

Historię swojego udziału w akcji „Dziadek w polskim mundurze” opowiedziała Danuta Stolle-Grosfeld, wnuczka bohatrera akcji Feliksa Czesława Stolle

Danuta Stolle-Grosfeld, wnuczka Feliksa Czesława Stolle, bohatera akcji „Dziadek w polskim mundurze”

Przemawia minister  Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu RP do spraw Polonii i Polaków za Granicą

Przemawia konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek, współtwórca pierwszej edycji wystawy „Dziadek w polskim mundurze”, pokazywanej na terenie Białorusi. Obok – małżonka dyplomaty Elżbieta Książęk

Wyzwolone przez Polskę z białoruskiego więzienia Irena Biernacka i Maria Tiszkowska

Przemawia współautorka acji i wystawy „”Dziadek w polskim mundurze” Iness Todryk-Pisalnik

Irena Biernacka i Maria Tiszkowska, działaczki ZPB wyzwolone przez Polskę z białoruskiego więzienia

Maria Tiszkowska

Irena Biernacka

Przemawia Artur Kondrat, prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej

 

Znadniemna.pl

Wystawę pt. „Dziadek w polskim mundurze”, będącą pokłosiem akcji o tej samej nazwie, prowadzonej przez dziennikarzy mediów Związku Polaków na Białorusi, otwarto 30 lipca w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie. Wystawa opowiada o Kresowiakach, walczących o Polskę w różnych formacjach wojskowych, biorących

Związek Polaków na Białorusi oraz redaktorzy mediów ZPB Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik zapraszają na otwarcie wystawy pt. „Dziadek w polskim mundurze”, które odbędzie się w dniu 30 lipca 2021 roku o godzinie 16:00 w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.

Wystawa „Dziadek w polskim mundurze” jest pokłosiem akcji o tym samym tytule, którą redaktorzy mediów ZPB prowadzili w ciągu pięciu lat od roku 2014 do roku 2019, zbierając wśród swoich czytelników historie życia ich przodków, którzy w różnych okresach dziejowych wkładali mundury polskich formacji mundurowych, aby walczyć o Polskę, jej niepodległość i przetrwanie. Wszyscy bohaterzy akcji pochodzili z terenów współczesnych Białorusi,Litwy bądź Ukrainy, na Kresach Wschodnich II RP walczyli, albo byli z Kresami związani w inny sposób.

Ogółem, w ramach akcji, redaktorom mediów ZPB udało się upamiętnić blisko stu kresowych bohaterów. Część z nich trafiło na plansze wystawy, którazostanie zaprezentowana  wMuzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.

Wystawa „Dziadek w polskim mundurze” jest przez jej autorów dedykowana uwięzionym przez reżim dyktatorski Aleksandra Łukaszenki działaczom Związku Polaków na Białorusi, prezes ZPB Andżelice Borys i członkowi Zarządu Głównego ZPB Andrzejowi Poczobutowi.

W związku z tym plansze, opowiadające o bohaterach wystawy „Dziadek w polskim mundurze”, zostały uzupełnione o planszę poświęconą naszym więzionym przez reżim Łukaszenki kolegom.

Redaktorzy mediów ZPB zamieścili na tej specjalnej planszy następujący tekst:

„W «sanatorium», w którym przebywam, aklimatyzuję się tak, jakbym wróciła do czasów sprzed 80 lat” – napisała w jednym z listów z więzienia w białoruskim Żodzinie prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys. W ten sposób działaczka polska dała do zrozumienia, że czuje się podobnie, jak Polacy, masowo prześladowani przez władzę sowiecką na przełomie lat 30. i 40. minionego stulecia.

Przypomnijmy, że w okresie dziejowym, o którym wspomina w liście prezes Andżelika Borys, wybuchła II wojna światowa, a ZSRR w porozumieniu z hitlerowskimi Niemcami zaatakował Polskę, walczącą na zachodzie z niemieckim agresorem. Efektem sowieckiej okupacji, która dla wschodnich terenów II Rzeczypospolitej nastąpiła 17 września 1939 roku, stały się masowe represje na ludności polskiej, której winą było tylko to, że była to właśnie ludność polska, wierna wartościom oraz tradycjom narodowym i wierze katolickiej.

Wiele ofiar represji sprzed 80 lat, do których porównuje swoją obecną sytuację Andżelika Borys, stało się bohaterami akcji „Dziadek w polskim mundurze”. Są to m.in. zesłańcy i skazańcy polscy, którzy opuścili piekło GUŁAG-u, zaciągając się do Polskich Sił Zbrojnych, formowanych na terenie ZSRR w latach 1941-1942 pod dowództwem generała Władysława Andersa.

Winą Polaków, prześladowanych obecnie na Białorusi jest, podobnie jak tych, którzy byli ofiarami represji 80 lat temu to, że są Polakami i pozostają wierni narodowym wartościom oraz tradycjom.”

Znadniemna.pl

Związek Polaków na Białorusi oraz redaktorzy mediów ZPB Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik zapraszają na otwarcie wystawy pt. „Dziadek w polskim mundurze”, które odbędzie się w dniu 30 lipca 2021 roku o godzinie 16:00 w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL przy ul. Rakowieckiej

Dzisiaj, 27 lipca, w 31. rocznicę uchwalenia przez białoruski parlament Deklaracji Niepodległości Białorusi, Białorusini Białegostoku wspólnie z działaczami Związku Polaków na Białorusi (ZPB) pikietowali Konsulat Generalny Białorusi w stolicy Podlasia.

Gościem specjalnym akcji był ukrywający się w Polsce przed prześladowaniem ze strony reżimu Łukaszenki proboszcz katolickiej parafii w Rossonach (obwód witebski) ksiądz Wiaczesław Barok.

Duchowny, znany ze swojej krytycznej postawy względem prześladowania Białorusinów przez dyktatorski reżim, mówił o konieczności postawienia przed sprawiedliwym sądem przedstawicieli reżimu Łukaszenki, czyniących gwałt na współobywatelach.

Liczba uczestników akcji protestacyjnej wyniosła około 30 osób. Działacze ZPB stanowili nieco mniej niż połowę protestujących. Można było ich poznać po trzymanych w rękach portretach więzionych od czterech miesięcy przez Łukaszenkę liderów organizacji – prezes ZPB Andżeliki Borys oraz członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta.

Kolejną antyłukaszenkowską manifestacją Białorusinów i Polaków w Białymstoku będzie przemarsz ulicami miasta od pl. Kościuszki. Ta akcja jest zaplanowana na 8 sierpnia – rocznicę sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborów prezydenckich, po których na całej Białorusi wybuchły masowe protesty przeciwko dyktatorowi.

Znadniemna.pl na podst. Racyja.com, fot. : Racyja.com

Dzisiaj, 27 lipca, w 31. rocznicę uchwalenia przez białoruski parlament Deklaracji Niepodległości Białorusi, Białorusini Białegostoku wspólnie z działaczami Związku Polaków na Białorusi (ZPB) pikietowali Konsulat Generalny Białorusi w stolicy Podlasia. Gościem specjalnym akcji był ukrywający się w Polsce przed prześladowaniem ze strony reżimu Łukaszenki proboszcz katolickiej

Władze oświatowe Grodna upierają się przy pomyśle stworzenia w Polskiej Szkole w Grodnie pierwszej klasy białoruskojęzycznej, która ma powstać kosztem niesformowania dodatkowej pierwszej klasy dla dzieci, pragnących pobierać naukę w języku polskim.

Obecnie dyrekcja Polskiej Szkoły w Grodnie ma do zaakceptowania bądź odrzucenia podania od rodziców 29 dzieci, które w zbliżającym się roku szkolnym chciałyby zostać uczniami tej placówki edukacyjnej i pobierać naukę w języku polskim. Dwadzieścia dziewięć uczniów to liczba, która idealnie pasuje do stworzenia w Polskiej Szkole w Grodnie dodatkowej pierwszej klasy z polskim językiem nauczania, obok dwóch już sformowanych.

Oświatowe władze Grodna upierają się jednak przy wcześniej zgłoszonym pomyśle utworzenia w tym roku w Polskiej Szkole w Grodnie zamiast trzeciej pierwszej klasy z polskim językiem nauczania pierwszej klasy białoruskojęzycznej. Pomysł powołania klasy białoruskojęzycznej w jakiekolwiek szkole średniej Grodna jest pierwszym takim przypadkiem od wielu lat.

Z uwagi na to, że wskutek rusyfikacyjnej polityki władz Białorusi Białorusini utracili de facto znajomość własnego języka ojczystego, niechętnie się nim posługują w codziennym życiu i nie chcą w nim uczyć swoje dzieci, z nowatorskiej oferty edukacyjnej władz grodzieńskich w tej chwili postanowiło skorzystać zaledwie pięć grodzieńskich rodzin. – Tak naprawdę rodzice, którzy napisali podania do białoruskiej klasy, liczą na to, że po rozpoczęciu roku szkolnego klasa ta zostanie zlikwidowana z uwagi na małe zainteresowanie, a ich dzieci będą się uczyć w Polskiej Szkole po polsku – mówi nam przedstawicielka środowiska rodziców, domagających się powołania w Polskiej Szkole w Grodnie dodatkowej pierwszej klasy polskojęzycznej w miejsce niecieszącej się zainteresowaniem klasy białoruskojęzycznej.

Polacy Grodna, domagający się realizowania prawa swoich dzieci do pobierania nauki w języku ojczystym, zwracali się pisemnie do władz oświatowych Grodna, w którym wskazywali na to, że taka inicjatywa, jak utworzenie pierwszej klasy z nauczaniem w języku białoruskim może i powinna zostać zrealizowana w każdej innej szkole Grodna oprócz Polskiej Szkoły. „Ta szkoła powinna, bowiem służyć przede wszystkim interesom mieszkającej w Grodnie polskiej mniejszości narodowej, której przedstawicielami jesteśmy my, rodzice dzieci polskiego pochodzenia” – pisali rodzice.

Władze oświatowe Grodna w odpowiedzi na ich list napisały m.in., że w każdym ze szkolnych roczników, poczynając od klasy 2 i w klasach starszych, co jakiś czas zwalniają się miejsca, gdyż uczniowie z nich odchodzą do innych szkół. Jak ten argument ma się do zainteresowania nauczaniem w szkole ze strony rodziców pierwszoklasistów? – Na to pytanie przedstawicielka władz oświatowych nie potrafiła odpowiedzieć również podczas wizyty delegacji rodziców w Głównym Wydziale Edukacji władz obwodowych Grodna – mówi nam członkini delegacji rodziców, pragnąca zachować anonimowość. Nasza rozmówczyni dodaje, że podczas wizyty u władz oświatowych obwodu grodzieńskiego wice naczelnik Głównego Wydziału Edukacji Galina Kurganskaja poinformowała rodziców, że władze nie cofną swojej decyzji o powołaniu w zbliżającym się roku szkolnym w Polskiej Szkole w Grodnie tylko dwóch klas polskojęzycznych i, mimo braku zainteresowania, założą w tej szkole nauczanie białoruskojęzyczne.

Zainteresowanie nauczaniem dzieci w języku polskim w jedynej w Grodnie i jednej z dwóch istniejących na Białorusi – obok wołkowyskiej – Polskiej Szkole nie słabnie z roku na rok. Każdego roku w pierwszych dniach kampanii rekrutacyjnej rodzice ustawiają się w długich kolejkach, aby złożyć podanie o nauczanie swojego dziecka w pierwszej klasie szkoły z polskim językiem nauczania. Władze konsekwentnie wprowadzają sztuczne ograniczenia w zakresie liczby rekrutowanych do szkoły pierwszoklasistów. Tego lata, przyjmowanie dokumentów od rodziców zakończyło się po tym, jak przyjętych do szkoły zostało 60-ciu dzieciaków. Od pozostałych ponad trzydziestu kandydatów podania przyjęto ze wskazaniem, aby szukali innych szkół, bądź zapisywali się do tworzonej z inicjatywy władz w Polskiej Szkole klasy białoruskojęzycznej. Z tej możliwości skorzystali, jak dotąd rodzice pięciorga dzieci. Dwadzieścia dziewięć podań natomiast wciąż pozostaje bez odpowiedzi. – Jeśli sprawa się nie rozstrzygnie do końca sierpnia, to będę musiała oddać dziecko do pierwszej lepszej szkoły, w której znajdzie się wolne miejsce – skarży się w rozmowie z nami matka Polka z Grodna, pragnąca oddać swoją córkę do Polskiej Szkoły – do klasy z polskim, a nie białoruskim językiem nauczania.

Polska Szkoła w Grodnie, podobnie jak Polska Szkoła w Wołkowysku, została wybudowana za pieniądze polskiego podatnika i w Grodnie ma służyć interesom polskiej mniejszości narodowej. Obydwie placówki działają w białoruskim państwowym systemie edukacji, a ich dyrekcje są zależne od władz i im uległe, nawet jeśli szkodzi to interesom rodziców i narusza status samych placówek edukacyjnych.

 Znadniemna.pl

Władze oświatowe Grodna upierają się przy pomyśle stworzenia w Polskiej Szkole w Grodnie pierwszej klasy białoruskojęzycznej, która ma powstać kosztem niesformowania dodatkowej pierwszej klasy dla dzieci, pragnących pobierać naukę w języku polskim. Obecnie dyrekcja Polskiej Szkoły w Grodnie ma do zaakceptowania bądź odrzucenia podania od rodziców

W niedzielę, 25 lipca, minęły cztery miesiące od uwięzienia przez reżim Łukaszenki prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta. Z tej okazji z inicjatywy Zarządu Głównego ZPB w Sopocie, Warszawie i Białymstoku odbyły się pikiety z żądaniem uwolnienia członków Związku Polaków na Białorusi. We wszystkich miastach akcje rozpoczęły się o godzinie 14.

Sopot
W Sopocie akcja zgromadziła około pięćdziesięciu osób. Byli wśród nich m.in. członkowie Związku Polaków na Białorusi, którzy musieli uciekać przez represjami łukaszenkowskiego reżimu i w Polsce znaleźli możliwość osiedlenia się w Trójmieście. Ponadto w pikiecie wzięli udział przedstawiciele sopockiego samorządu, parlamentarzyści, reprezentujący Pomorze w obydwu izbach polskiego parlamentu: posłanka na Sejm RP Henryka Krzywonos-Strycharska i wicemarszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz oraz mieszkańcy Trójmiasta, nieobojętni na krzywdę, dziejącą się Polakom na Białorusi.
Uczestnicy akcji trzymali ogromny baner ze zdjęciami Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta na tle białoruskiej, biało-czerwono-białej, flagi narodowej i z hasłem „Siedzą, bo są Polakami”.
Jako pierwszy głos zabrał wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski.
– Naszym moralnym obowiązkiem jest upominać się o nich, o wolność dla ponad 500 więźniów politycznych, którzy siedzą w białoruskim więzieniu. Reżim Łukaszenki przekracza wszelkie granice. Taką granicą jest wzywanie dzieci z polskich szkół działających na Białorusi do komitetu śledczego na przesłuchania – mówił samorządowiec, przekazując informacje publikowane na portalu Znadniemna.pl. – Dzisiaj rolą Polski jest poruszenie tej sprawy na arenie międzynarodowej – zauważył Marcin Skwierawski.
Kolejnym mówcą, doskonale znającym uwięzionych przez reżim Łukaszenki Polaków i współpracującym z Andżeliką Borys jako Marszałek Senatu RP poczynając od 2005 roku, był piastujący obecnie funkcję wicemarszałka Senatu RP Bogdan Borusewicz.
– Świadomość Białorusinów, ale i Polaków mieszkających na Białorusi, się zmieniła – mówił polityk, podkreślając, że „Związek Polaków na Białorusi zajmuje się przede wszystkim kulturą polską, językiem polskim i powinien mieć możliwość działania”. – Można było się jednak spodziewać, że dojdzie do tego ataku. Niezależnie od tego, co będzie się działo na Białorusi, nie zapomnimy o więźniach politycznych w tym kraju. Będziemy się domagać ich uwolnienia – oświadczył Bogdan Borusewicz.
Słowa wsparcia dla Polaków na Białorusi i ich więzionych liderów brzmiały także w przemówieniach innych uczestników, wśród których znaleźli się m.in. przedstawiciele władz Gdańska, m.in. wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski.
Podczas akcji Bożena Grzywaczewska, działaczka opozycji demokratycznej z czasów PRL, wzywała obecnych do pisania i wysyłania listów do Polaków, osadzonych w białoruskim więzieniu.
Pikieta na pl. Przyjaciół Sopotu zakończyła się wspólnym zdjęciem oraz okrzykiem: „Niech żyje Wolna Białoruś!”.

Przemawia Andrzej Pisalnik, sekretarz Zarządu Głównego ZPB, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Przemawia Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu

Przemawia wicemarszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz

Przemawia Bożena Rybicka-Grzywaczewska, prezes Gdańskiej Fundacji Dobroczynności

Wiceprezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim

Przemawia wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski

Białystok

Z dużym banerem: „Siedzą, bo są Polakami”, stanęli pod konsulatem białoruskim w Białymstoku uczestnicy miejscowej pikiety solidarności z więzionymi przez reżim Łukaszenki liderami polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliką Borys oraz członkiem Zarządy Głównego ZPB Andrzejem Poczobutem uczestników akcji, wśród których były m.in. deportowane z Białorusi do Polski po dwóch miesiącach więzienia działaczki ZPB Irena Biernacka i Maria Tiszkowska, skandowało hasła, które musiały być słyszane w białoruskiej placówce konsularnej: „Wolność dla Andżeliki i Andrzeja!”, „Wolność dla Polaków na Białorusi!”, „Wolność dla Białorusinów na Białorusi!”.

Prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska

Irena Biernacka, członkini Zarządu Głównego ZPB, prezes Oddziału ZPB w Lidzie

Maria Tiszkowska, członkini Zarządu Głównego ZPB, prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku

Maria Żeszko, była prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” z córką Anną i wnukiem

Warszawa
Kilkanaście osób, zarówno Polacy, jak i Białorusini, rodziny z dziećmi i osoby, które w ostatnim roku wyjechały z Białorusi, wyszło pod Ambasadę Białorusi w Warszawę, aby protestować w czwartą miesięcznicę uwięzienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta.
W pewnym momencie demonstranci ustawili się na trawniku wzdłuż ulicy Wiertniczej, pokazywali kierowcom transparenty oraz długi baner z wizerunkiem Borys i Poczobuta na biało-czerwono-białym tle i hasłem: „Siedzą, bo są Polakami”. Przejeżdżające samochody trąbiły w geście solidarności.
– To ważne, by protestować nie tylko dzisiaj, ale zawsze – mówiła dziennikarzom Weronika Piłuta, która nie opuszcza żadnych akcji publicznych, organizowanych przez Związek Polaków na Białorusi. Jej matką jest Irena Biernacka, działaczka oddziału Związku Polaków w białoruskiej Lidzie, która była więziona przez białoruskie władze. Pod koniec maja reżim Łukaszenki uwolnił ją wraz z Marią Tiszkowską i Anną Paniszewą.
Weronika Piuta dodała także: – Przychodzimy po wolność, bo o nią walczymy i odzyskamy ją dla Białorusi. Nie jestem zadowolona z działań społeczności międzynarodowej, my protestujemy od sierpnia 2020 roku, a dopiero niedawno inne kraje zwróciły uwagę na dyktatorską, antyludzką wręcz, istotę reżimu Łukaszenki.

Weronika Piuta (po prawej), córka Ireny Biernackiej

Znadniemna.pl na podst. Wyborcza.pl/ Foto: Władysław Tokarski, Jerzy Bartkowski, Iness Todryk-Pisalnik i Agencja Gazeta

W niedzielę, 25 lipca, minęły cztery miesiące od uwięzienia przez reżim Łukaszenki prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta. Z tej okazji z inicjatywy Zarządu Głównego ZPB w Sopocie, Warszawie i Białymstoku odbyły się pikiety z żądaniem uwolnienia

Przejdź do treści