HomeStandard Blog Whole Post (Page 125)

17 października 1865 roku w Oszmianie urodził się Lucjan Żeligowski – żołnierz I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej. Zasłynął jednak buntem, który – na polecenie Józefa Piłsudskiego – wywołał w Wilnie w 1920 roku. Rewolta doprowadziła do powstania nowego państwa – Litwy Środkowej, a w konsekwencji do przyłączenia Wileńszczyzny do Polski.

Weteran wielu wojen

Gen. Lucjan Żeligowski. Źródło: NAC

Generał Lucjan Żeligowski przyszedł na świat w rodzinie szlacheckiej 17 października 1865 roku w Oszmianie, mieście obecnie leżącym w granicach Białorusi. Rodzina Żeligowskiego wywodzi się ze szlachty oszmiańskiej h. Belina, która według rodzinnych przekazów od 12 pokoleń zamieszkiwała w Oszmiańskiem i w Nowogródzkiem.

Po ukończeniu szkoły wiejskiej w Żupranach oraz gimnazjum klasycznego w Wilnie i uzyskaniu matury, rozpoczął w roku 1888 naukę w Oficerskiej Szkole Piechoty w Rydze. W następnych latach służył w armii rosyjskiej, m.in. w 136 pułku piechoty. W randze kapitana brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej (1904-1905). Od 1912 r. był członkiem tajnego Związku Walki Czynnej w Rosji. Po wybuchu I wojny światowej od 1915 r. walczył w szeregach Brygady Strzelców Polskich, sformowanej przy wojsku rosyjskim, dowodząc batalionem, a następnie po uzyskaniu w 1917 r. stopnia pułkownika pułkiem piechoty.

Od stycznia 1917 r. do maja 1918 r. w I Korpusie Polskim gen. Dowbór – Muśnickiego w Rosji, m.in. jako dowódca Dywizji Strzelców. Po rozbrojeniu I KP przedostał się na Kubań, gdzie w lipcu 1918 r. został dowódcą polskiej 4 Dywizji Strzelców. Awansowany do stopnia generała. Na czele podległych mu oddziałów toczył boje z Armią Czerwoną i zajął Odessę. Następnie przedostając się przez austriacki kordon, poprzez Rumunię w kwietniu 1919 r. dotarł do Polski, zajmując Tarnopol.

Od kwietnia 1919 r. do kwietnia 1920 r. pełnił funkcję dowódcy grupy operacyjnej w rejonie Mińska na Białorusi.

Gen. Lucjan Żeligowski w towarzystwie biskupa Władysława Bandurskiego wśród żołnierzy w 1920 roku.

Bunt Żeligowskiego

Latem 1920 roku Litwa złamała zasadę neutralności i nie tylko pozwoliła wojskom bolszewickim na przejście przez ich tereny, lecz także czynnie zaangażowała się w walki przeciwko Polakom.

– Kiedy tylko Litwini wyczuli, że Armia Czerwona odnosi zupełnie wyraźne powodzenia, ich stanowisko neutralności natychmiast zmieniło się na wrogie w stosunku do Polski. Oddziały litewskie uderzyły na polskie siły, zajmując Nowe Troki i st. Landwarowo – pisał w swojej książce „Pochód za Wisłę” dowódca bolszewickiego Frontu Zachodniego Michaił Tuchaczewski.

W zamian za swoją postawę Litwa dostała od Armii Czerwonej zajętą przez nią Wileńszczyznę. Sytuacja uległa zmianie po zwycięstwie Polaków w Bitwie Warszawskiej – od tego momentu przez kolejnych kilka tygodni Wojsko Polskie pozostawało w permanentnej ofensywie, wypierając bolszewików ze swoich terenów. Mimo apeli Wodza Naczelnego Józefa Piłsudskiego, wojska litewskie nie zgodziły się jednak na opuszczenie Wileńszczyzny.

– Ze względu na ewentualność rozlicznych komplikacji międzynarodowych, marszałek Piłsudski nie mógł sobie pozwolić w tym czasie na zajęcie spornego obszaru. Ale zrezygnować ze swojego miłego miasta o bezsprzecznie litewskich korzeniach historycznych, lecz równie bezsprzecznie zamieszkanego przez większość polską, nie mógł i nie chciał – mówił historyk Janusz Osica.

Tymaczasowa Komisja Rządząca Litwy Środkowej utworzona w 12 października 1920 roku. Członkowie TKR wraz z ich autografami.

Wódz Naczelny postanowił posłużyć się podstępem. Wezwał do siebie Żeligowskiego i polecił mu przygotowanie się do wywołania buntu i przejęcia władzy w Wilnie. Według planu wojskowy – w asyście kilkunastu tysięcy żołnierzy pochodzących z 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej – miał ruszyć na Wileńszczyznę i z pomocą miejscowej ludności usunąć wojska litewskie. Powstanie miało pokazać państwom zachodnim, że miasto jest w większości zamieszkane przez Polaków, którzy nie chcą być obywatelami Litwy, czy Rosji, lecz Rzeczpospolitej.

Tak też się stało – 9 października 1920 roku oddziały Żeligowskiego wkroczyły do Wilna. Po krótkich walkach zajęły miasto.

Wkrótce Żeligowski powołał do życia nowe państwo – Litwę Środkową, która nieformalnie była zależna od Polski. Zaczął również formułować nowy rząd, czyli Tymczasową Komisję Rządzącą. Kraj ponadto posiadał między innymi własną armię, pocztę oraz flagę narodową z Orłem Białym i Pogonią.

Gen. Lucjan Żeligowski w Wilnie podczas mszy dziękczynnej po zajęciu miasta przez oddziały polskie. 10 października 1920 roku

Gdy informacje o buncie Żeligowskiego przedostały się na zachód, Rzeczpospolita oficjalnie zaprzeczyła, że miała cokolwiek wspólnego z powstaniem. Walki na terenie Litwy Środkowej trwały do końca listopada – rozejm pomiędzy Litwą Środkową a Litwą został zawarty 29 listopada 1920 roku.

Gen. Lucjan Żeligowski przed frontem kompanii honorowej w Wilnie 10 października 1920 roku

Misja Żeligowskiego zakończyła się na początku 1922 roku, gdy Sejm wileński przegłosował przyłączenie terenów do Polski.

Z Polski do Wielkiej Brytanii

W latach 20. Żeligowski rozwijał swoją karierę polityczną i wojskową. Od 1921 do 1926 roku był Inspektorem Armii w Warszawie, jednocześnie od 25 listopada 1925 roku do 10 maja 1926 roku pełnił funkcję ministra Spraw Wojskowych w rządzie Aleksandra Skrzyńskiego.

Latem 1927 roku Żeligowski przeszedł w stan spoczynku. Nie zrezygnował jednak z uczestnictwa w polskim życiu społecznym i gospodarczym – między innymi zasiadał w składzie Kapituły Orderu Odrodzenia Polski.

Po wybuchu II wojny światowej, jako cywil współpracował z dowództwem Frontu Południowego generała Kazimierza Sosnkowskiego.

Po kapitulacji Lwowa pod koniec września 1939 roku uciekł przez Rumunię do Francji. Po 1940 roku mieszkał w Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł w 1947 roku. Został pochowany na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim.

Żeligowski był odznaczony między innymi Krzyżem Komandorskim i Krzyżem Srebrnym Orderu Wojskowego Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości z Mieczami i Krzyżem Walecznych.

Znadniemna.pl za polskieradio24.pl

17 października 1865 roku w Oszmianie urodził się Lucjan Żeligowski - żołnierz I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej. Zasłynął jednak buntem, który - na polecenie Józefa Piłsudskiego - wywołał w Wilnie w 1920 roku. Rewolta doprowadziła do powstania nowego państwa - Litwy Środkowej, a w

15 października 1817 roku, czyli 205 lat temu, zmarł Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej.

Zespół badawczy pod kierownictwem dr. IGC PAN prof. Michała Witta i prof. dr. hab. Tadeusza Dobosza z UM we Wrocławiu przeprowadził badania, rzucające światło na prawdziwe przyczyny śmierci bohatera narodowego kilku krajów w tym Polski, USA, a jak uważa spora część Białorusinów, także – Białorusi.

O najnowszych wynikach badań DNA nad przyczyną śmierci Tadeusza Kościuszki poinformował Instytut Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu.

Instytut przypomniał, że serce Tadeusza Kościuszki spoczywa w Zamku Królewskim w Warszawie. Badanie pobranych wcześniej próbek zostało wykonane na przełomie 2021 i 2022 roku przez zespół ekspertów z Poznania i Wrocławia.

„Próbki DNA wyizolowanego ze skrawków wosku, drewnianej płytki oraz z płótna lnianego, które miały kontakt z sercem Tadeusza Kościuszki, poddano sekwencjonowaniu. Zespół prof. M. Witta i prof. T. Dobosza na podstawie przeprowadzonych badań postawił zupełnie nową hipotezę, że analizowane próbki mogą odzwierciedlać obecność bakterii w pierwotnej tkance serca Kościuszki, i że proces infekcji Cutibacterium acnes postępował wewnątrz narządu (zapalenie wsierdzia), a nie na jego powierzchni (zapalenie osierdzia), co spowodowało szybkie pogorszenia stanu zdrowia i ostatecznie śmierć” – podał Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu.

Tadeusz Kościuszko zmarł 15 października 1817 roku w wieku 71 lat. Instytut przypomniał, że zabalsamowane ciało Kościuszki zostało sprowadzone do Polski w 1819 roku i spoczęło w sarkofagu w narodowym panteonie na Wawelu. Jak podano, zgodnie z tradycją epoki romantyzmu, „serce Kościuszki wyjęte przez obducentów, zgodnie z wolą zmarłego, zostało owinięte w czarną jedwabną tkaninę, umieszczone na drewnianym talerzu, zamknięte w słoju wypełnionym etanolem i przekazane pod opiekę Emilii Zeltner, córki Franciszka Zeltnera, w którego domu Kościuszko mieszkał i dokonał żywota. Serce przez ponad rok przebywało w kuli na obelisku przy grobie Naczelnika. W 1819 Emilia Zeltner, po swoim zamążpójściu, zabrała serce do Vezii, a w 1829 r. do Varese we Włoszech. W 1895 urna z sercem została przekazana do Muzeum Polskiego w Rapperswilu”.

„Dr Zygmunt Laskowski, profesor Akademii Lekarskiej w Genewie, znany specjalista w dziedzinie konserwacji zwłok i preparatów anatomicznych, przełożył serce Kościuszki do nowego płynu konserwującego swojego pomysłu (3 proc. fenol w glicerolu). Serce przewieziono do Warszawy w 1927 roku. W 1944 roku, po upadku Powstania Warszawskiego metalowy sejf z sercem, noszący ślady ognia i prób wyłamania wieka, został porzucony w ruinach Katedry św. Jana w Warszawie, gdzie leżał pod gołym niebem, przez dwa lata, bez żadnej opieki” – dodano.

Instytut przypomniał, że znaleziony w trakcie odgruzowywania ruin Katedry, od 1947 do 1961 roku pojemnik z sercem przebywał w kościele Karmelitów przy Krakowskim Przedmieściu, a proboszcz kościoła, po zapadnięciu decyzji o przekazaniu serca z powrotem do Archikatedry Warszawskiej, aby zlikwidować „ostry, dokuczliwy, chemiczny odór fenolu wydobywający się z otwartego pojemnika, zalał go do pełna roztopionym woskiem z ogarków świec kościelnych”. Do 1983 pojemnik z sercem zamknięty w szwajcarskim sejfie, przebywał w skarbcu Archikatedry Warszawskiej, a od 13 czerwca 1983 jest przechowywany w kaplicy odbudowanego Zamku Królewskiego w Warszawie.

W 2017 roku, po uzyskaniu zgody opiekunów serca, podjęto czynności konserwacyjne. Specjaliści z Instytutu Mechaniki Precyzyjnej przez kilka godzin otwierali zabytkowy zamek szwajcarskiego sejfu, ponieważ klucz do niego zaginął. „Podczas tej operacji, z majolikowej wazy znalezionej wewnątrz sejfu, pobrano porcję wosku i drewnianej płytki, które wcześniej pozostawały w bliskim kontakcie z tkanką serca, a obecnie posłużyły do analizy genetycznej. Trzecia próbka została wyizolowana nieniszczącą metodą z przechowywanego w Muzeum Miejskim w Poznaniu tkaniny, którą przetarto serce Kościuszki w 1897 r. po wyjęciu z etanolu; jak głosi dokumentacja muzealna: +(…) kawałek ręcznika, którym dr Laskowski osuszał serce po wyjęciu tegoż z urny ze spirytusem (…)+”.

Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu podał, że zarówno w próbkach wosku, jak i drewna, pośród kilku, wykryto obecność genomu bakterii Cutibacterium acnes jako jedynej o potencjalnym znaczeniu klinicznym.

„Warto zauważyć, że w badanym materiale nie zidentyfikowano sekwencji Salmonella enterica Typhi, przyczyny tyfusu, która według niektórych źródeł była odpowiedzialna za śmiertelną chorobę Kościuszki. Sekwencje C. acnes zidentyfikowane w DNA wyizolowanym z analizowanych próbek mogą odzwierciedlać obecność bakterii w oryginalnej tkance serca. Zespół badawczy wykluczył możliwość późniejszego zanieczyszczenia obiektu bakteriami z zewnątrz: według protokołu z sekcji zwłok, serce Kościuszki po wyjęciu zostało natychmiast umieszczone w etanolu, co zapobiegło zakażeniu zewnętrznemu. Po 78 latach w etanolu serce zostało przeniesione bezpośrednio do nowego płynu konserwującego zawierającego 3 proc. fenol, który jest bardzo silnym środkiem bakteriobójczym” – podkreślono.

Dodano również, że C. acnes – znany jako czynnik sprawczy trądziku skórnego – może być jednak również związany z infekcjami dotyczącymi różnych organów, w tym serca.

„Co ciekawe, rok śmierci Kościuszki, 1817 zapisał się w historii medycyny, gdyż sprzyjał pojawieniu się braku równowagi immunologicznej spowodowanej ciężką awitaminozą D3. Był to bowiem słynny, drugi z rzędu europejski +rok bez lata+, związany z emisją pyłów po erupcji wulkanu Mount Tambora w Indonezji” – wskazano.

Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu podkreślił, że przedstawione dane potwierdzają hipotezę zespołu badawczego prof. Michała Witta i prof. Tadeusza Dobosza, że „proces infekcji C. acnes w sercu Kościuszki postępował wewnątrz narządu (zapalenie wsierdzia), a nie na jego powierzchni (zapalenie osierdzia)”, co – jak zaznaczono – jest zgodne z kanoniczną wersją zapalenia płuc będącego rzekomą przyczyną śmierci Kościuszki.

„W XIX wieku nie było dostępnej diagnostyki różnicowej ciężkiego zapalenia płuc, ostrego zapalenia wsierdzia i zakrzepicy zatorowej. W rzeczywistości jedno nie wyklucza drugiego, ponieważ udar mózgu i/lub choroba zakrzepowo-zatorowa płuc mogą stanowić powikłanie po zapaleniu wsierdzia wywołanym np. przez C. acnes. Zapadalność na bakteryjne zapalenie wsierdzia w erze przed antybiotykowej wynosiła aż 1:250, w naszych czasach spadła do 1:18 000. Obraz kliniczny choroby obejmuje gorączkę, dreszcze, duszność, złe samopoczucie, tachykardię, arytmię, opłucnowy ból w klatce piersiowej, duszność i obrzęk kończyn dolnych. Takie właśnie niespecyficzne, ale ostre objawy, które mogą przypominać bakteryjne zapalenie płuc, wystąpiły u Kościuszki w okresie poprzedzającym jego śmierć” – podano.

Prof. dr hab. n. med. Michał Witt zaznaczył, że „jest wysoce prawdopodobne, że do ciężkiego przebiegu choroby i ostatecznie do śmierci Tadeusza Kościuszki mogło przyczynić się w szczególności ostre zapalenie wsierdzia, będące wynikiem wcześniejszego zakażeniem bakterią C. acnes”.

„Zaskakujące jest, że teoretycznie bardzo niewinna bakteria, jaką jest C. acnes, zwykle odpowiedzialna za stosunkowo banalne problemy skórne, stała się prawdopodobną przyczyną śmierci Kościuszki, człowieka przyzwyczajonego do wieloletnich trudów i znojów życia na froncie wojennym” – dodał.

Wyniki badań nad przyczyną śmierci Tadeusza Kościuszki przeprowadzone przez zespół badawczy pod kierownictwem prof. dr. hab. n. med. Michała Witta, dyrektora Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu i prof. dr. hab. Tadeusza Dobosza z Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu publikuje renomowane czasopismo międzynarodowe Microbial Cell Factories.

 Znadniemna.pl za Naukawpolsce.pl/PAP

15 października 1817 roku, czyli 205 lat temu, zmarł Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej. Zespół badawczy pod kierownictwem dr. IGC PAN prof. Michała Witta i prof. dr.

30 lat temu, 14 października 1992 r., prezydent Rosji Borys Jelcyn przekazał Polsce część dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Wśród nich była decyzja nakazująca wymordowanie polskich oficerów. W kolejnych latach Rosja stopniowo rezygnowała z prób wyjaśniania ludobójstwa z 1940 r.

Kopie odtajnionych na polecenie prezydenta Rosji Borysa Jelcyna dokumentów katyńskich wręczył w Belwederze prezydentowi RP Lechowi Wałęsie przewodniczący Komitetu ds. Archiwów Państwowych w Rosji prof. Rudolf Pichoja. Przekazane archiwalia pochodziły z tzw. teczki specjalnej nr 1 przechowywanej w archiwum sowieckiej partii komunistycznej.

„Wśród przekazanych dokumentów znalazły się m.in. kopie notatki Ławrientija Berii w której proponował wymordowanie polskich jeńców oraz kopia dokumentu z 5 marca 1940 r. Politbiura KC WKP(b), która była dla nich wyrokiem śmierci. Dzięki ujawnieniu tego ostatniego dokumentu strona polska uzyskała potwierdzenie kto był prawdziwym sprawcą tej zbrodni” – zauważa prof. Mariusz Wołos, historyk dyplomacji z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie i Instytutu Historii PAN. Dodał, że działania Jelcyna była dopełnieniem decyzji Gorbaczowa, który w kwietniu 1990 r., a więc w pięćdziesiątą rocznicę mordu, zgodził się na wydanie oświadczenia, że mord na Polakach był „jedną z najcięższych zbrodni stalinizmu”. Tego samego dnia prezydent ZSRS Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu kopie części dokumentów archiwalnych, w tym listy więźniów skierowanych w kwietniu i maju 1940 r. z obozu jenieckiego w Kozielsku do Smoleńska oraz z obozu w Ostaszkowie do Kalinina, a także wykaz akt ewidencyjnych jeńców wywiezionych z obozu NKWD w Starobielsku.

Badacz dziejów sprawy katyńskiej dr Witold Wasilewski z IPN w rozmowie z PAP zauważył, że „przewrotnym potwierdzeniem wielkiej wagi odtajnionych wówczas dokumentów jest to, że ich treści nie mogą podważyć kłamcy katyńscy i uznawać, że ich treść nie odnosi się do tej zbrodni”. Ich jedyną strategią pozostaje więc twierdzenie, że te archiwalia zostały sfałszowane. „Wcześniej, przed 1992 r., zbrodnia nie ulegała wątpliwości, ale odtajnione dokumenty pokazały, że decyzję o jej dokonaniu podjęły najwyższe władze ZSRS. Była to zbrodnia państwowa, a nie czyn NKWD” – podkreślił dr Wasilewski. Jako zbrodnię dokonaną przez NKWD określali wymordowanie Polaków przedstawiciele władz PRL w ostatnich miesiącach swojej władzy. W marcu 1989 r. rzecznik rządu Jerzy Urban stwierdził, że zbrodnię popełniło „stalinowskie NKWD”. Ten sposób określania sowieckiej zbrodni utrzymano również podczas wizyty premiera Tadeusza Mazowieckiego w ZSRS w listopadzie 1989 r.

Skutkiem ujawnienia w 1990 r. pierwszych dokumentów katyńskich było także rozpoczęcie we wrześniu tego roku śledztwa prowadzonego przez Główną Prokuraturę Wojskową (GPW) ZSRS. W 1991 r. grupa dochodzeniowa GPW wspólnie z ekspertami z Polski przeprowadziła ekshumacje w masywie leśnym koło Charkowa, na terenie dawnego osiedla letniskowego NKWD w Miednoje koło Tweru.

W czasie śledztwa strona polska domagała się ujawnienia i przekazania kopii całości archiwaliów dotyczących Zbrodni Katyńskiej. „Rodzi się pytanie dlaczego nie przekazano wszystkich dokumentów. Można przypuszczać, że w dokumentacji ze śledztwa pojawiają się nazwiska odpowiedzialnych za mordowanie Polaków, takich jak choćby jeden z największych katów w dziejach ludzkości gen. Wasilij Błochin. To jednak tylko domniemanie” – podkreślił prof. Mariusz Wołos.

Śledztwo w sprawie katyńskiej zostało zakończone już w 1994 r. Prowadzący śledztwo Anatolij Jabłokow umorzył je z powodu śmierci winnych. W decyzji stwierdził, że Stalin i jego bliscy współpracownicy oraz bezpośredni wykonawcy egzekucji są winni zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennej, zbrodni przeciwko ludzkości oraz ludobójstwa obywateli polskich. Za winnych uznano także dopuszczających się fałszerstw członków Komisji Burdenki, która udowadniała, że Zbrodnię Katyńską popełnili Niemcy w 1941 r. oraz twórców fałszywego aktu oskarżenia przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, a także wszystkich ukrywających zbrodnię. Przeciwko decyzji prowadzącego śledztwo Anatolija Jabłokowa zaprotestowała Główna Prokuratura Wojskowa i Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej. Śledztwo przejął prokurator, który uznał że Stalin i jego otoczenie dopuścili się „nadużycia władzy”. Jabłokow odszedł z prokuratury. Pracował jako adwokat, a także angażował się w działalność Stowarzyszenia Memoriał. W 2009 r. na łamach niezależnego od reżimu kremlowskiego dziennika „Nowaja Gazieta” opublikował artykuł o mordzie katyńskim w którym nazwał Stalina „krwiożerczym ludojadem”. Artykułem poczuł się obrażony wnuk Józefa Stalina Jewgienij Dżugaszwili, który złożył pozew przeciw Jabłkowowi. Ostatecznie sąd oddalił argumenty krewnego dyktatora.

Rosjanie wręczyli Polakom także kopię tzw. notatki Szelepina – ściśle tajnego, napisanego odręcznie dokumentu z 3 marca 1959 r. autorstwa szefa KGB Aleksandra Szelepina, w którym proponował Nikicie Chruszczowowi zniszczenie 21857 teczek personalnych Polaków zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 r. Jak powiedział w rozmowie z PAP prof. Mariusz Wołos teczki wymienione w notatce Szelepina mogły zawierać zeznania polskich oficerów przed funkcjonariuszami NKWD, którzy przyjeżdżali do obozów jenieckich. „Być może w tych archiwaliach odkrylibyśmy odpowiedź na pytanie o mechanizm selekcji i dowiedzielibyśmy się, dlaczego nie zamordowano około 400 polskich oficerów” – wyjaśnia. Powołując się na rozmowy z rosyjskimi historykami, którzy zastrzegali anonimowość, zakłada, że zalecenie zniszczenia teczek nie zostało zrealizowane i dokumenty te znajdują się w tajnym archiwum. Część rosyjskich historyków uważa, że to najtajniejsze archiwum znajduje się na Uralu. Zdaniem prof. Wołosa dostęp do tych archiwów będzie możliwy jedynie w wypadku głębokich zmian politycznych w Rosji. „Mam nadzieję, że za mojego życia dokona się II rewolucja archiwalna. Niestety pierwsza, za czasów prezydentury Jelcyna, nie została wykorzystana przez polskich historyków” – podkreślił.

Zdaniem dr Witolda Wasilewskiego dostępne dokumenty nie wskazują na zniszczenie dokumentów wymienionych przez Szelepina. „Nie mamy dokumentu potwierdzającego ich zniszczenie. Być może jednak nie wiemy o istnieniu takiego dokumentu. Dopóki nie zajrzy do rosyjskich archiwów to nie będziemy mieli pewności co do losów tych dokumentów” – wyjaśnia dr Wasilewski. Jego zdaniem dostęp do tych archiwaliów prawdopodobnie pozwoliłby na wyjaśnienie nieznanych dotąd szczegółów mordu z 1940 r. „Nie możemy dziś jednak liczyć na ujawnianie kolejnych dokumentów dotyczących Zbrodni Katyńskiej lub innych istotnych zagadnień dotyczących stosunków polsko-sowieckich. Archiwalia ujawnione w latach dziewięćdziesiątych mają więc szczególne znaczenie” – podsumowuje historyk.

Dr Witold Wasilewski przypomina, że wśród dokumentów ujawnionych w roku 1992 szczególnie interesujące są także te dotyczące reakcji Biura Politycznego na działania Komisji Maddena Kongresu USA, która w latach pięćdziesiątych badała okoliczności sowieckiej zbrodni. „W przekazanych wówczas archiwaliach jest także dokument dotyczący reakcji na działania polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii, która pragnęła upamiętnić pomordowanych” – dodaje historyk.

Jak zauważa prof. Mariusz Wołos, mimo tych bezprecedensowych w ZSRS wysiłków, już w czasie prezydentury Gorbaczowa rozpoczęto działania na rzecz „zrównoważenia” Zbrodni Katyńskiej wydarzeniem, które mogłoby zostać uznane za zbrodnię wymierzoną w obywateli sowieckich. Przypomina, że część historyków uważa, że to sam architekt pierestrojki wydał polecenie przeprowadzenia operacji „anty-Katynia”. Kremlowska propaganda Rosjanie sformułowała fałszywe oskarżenie mówiące, że w obozach dla sowieckich jeńców wziętych do niewoli podczas wojny polsko-bolszewickiej pozbawiono życia dziesiątki tysięcy Rosjan. Początkowo rosyjscy historycy pisali o wymordowaniu kilkunastu tysięcy bolszewików, potem mówiono już o 50 tys., a nawet o 150 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, mimo że tylu nie znalazło się w polskiej niewoli. „Badania polskich historyków pokazały, że sowieccy jeńcy umierali na choroby zakaźne. Według obliczeń prof. Zbigniewa Karpusa w obozach jenieckich zmarło około 16-18 tysięcy czerwonoarmistów. Katyń ma swoją drugą stronę, która obnaża politykę historyczną Związku Sowieckiego gładko przejętą przez Rosję w czasach Jelcyna” – podkreśla prof. Mariusz Wołos.

Na zdjęciu: Na polecenie prezydenta Borysa Jelcyna naczelny archiwista państwowy Rosji, Rudolf Pichoja przekazał prezydentowi RP Lechowi Wałęsie kopie dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej . Nz. Rudolf Pichoja (L), poeta Czesław Miłosz (C), Lech Wałęsa (2P) i rzecznik prasowy prezydenta RP Andrzej Drzycimski (P). Fot. PAP/J. Mazur

Znadniemna.pl za PAP

30 lat temu, 14 października 1992 r., prezydent Rosji Borys Jelcyn przekazał Polsce część dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Wśród nich była decyzja nakazująca wymordowanie polskich oficerów. W kolejnych latach Rosja stopniowo rezygnowała z prób wyjaśniania ludobójstwa z 1940 r. Kopie odtajnionych na polecenie prezydenta Rosji Borysa

Na dzisiaj, 13 października przypada 175 rocznica urodzin fundatora kościoła pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza.

Z tej okazji duchowieństwo i werni katoliccy Mińska oraz pobliskich dekanatów wyrażają solidarność w modlitwie z wiernymi parafii św. Szymona i Heleny oraz ich proboszczem księdzem Władysławem Zawalniukiem, którym władze białoruskiej stolicy w sposób podstępny i wiarołomny odebrały ich świątynię – ufundowany przez Edwarda Woyniłłowicza kościół, zwany potocznie Czerwonym Kościołem.

Czerwony Kościół, jak czytamy w specjalnym komunikacie wydanym przez wikariusza biskupiego mińskiego regionu księdza kanonika Jana Kremisa,  „jest miejscem spotkań człowieka z Bogiem, które ma istotne znaczenie religijne, zarówno dla jego społeczności parafialnej, jak też dla wszystkich mieszkańców Mińska”.

W celu pomyślnego zakończenia kryzysu, wywołanego odebraniem kościoła wiernym, oraz w celu jak najszybszego wznowienia korzystania z niego przez parafię św. Szymona i Heleny, jako miejsca odprawienia kultu religijnego, metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski pobłogosławił pomysłowi wyrażenia solidarności w  modlitwie z pozbawionymi świątyni  parafianami Czerwonego Kościoła.

Akcja modlitewnej solidarności  ma się odbyć w dniu maryjnym, 13 października,  i upamiętnić  między innymi jubileusz 175-lecia dnia urodzin fundatora kościoła pw. Św. Szymona i Heleny, Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza. W tym dniu we wszystkich parafiach regionu mińskiego ma odbywać się w intencji odzyskania kościoła przez wiernych wspólna modlitwa różańcowa, a także ma być odmawiana modlitwa o beatyfikację Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza.

W katedrze katolickiej Mińska, kościele pw. Najświętszej Maryi Panny, dzisiaj o godzinie 18:30 czasu miejscowego w intencji jubilata oraz w intencji odzyskania ufundowanego przez niego kościoła przez wiernych Mszę świętą odprawi wikariusz generalny archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej ksiądz biskup Jerzy Kosobucki.

Z okazji 175-lecia urodzin Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza pragniemy przypomnieć sylwetkę fundatora Czerwonego Kościoła w Mińsku:

Edward Woyniłłowicz

urodził się 13 października1847 roku w Ślepiance Wielkiej (dzisiaj w granicach Mińska). Należał do herbu Syrokomla, a jego dziadkowie ze strony matki to Michalina z Moniuszków i Edward Wańkowiczowie. Matecznikiem rodziny od 1661 r. były Sawicze – kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Nieświeża. Ze strony ojca rodzina miała powiązania z Radziwiłłami.

Od 1888 r. Edward Woyniłłowicz był prezesem Koła Polskiego w Radzie Państwa w Dumie Państwowej Rosji, czyli w parlamencie Imperium Rosyjskiego, wiceprezesem Mińskiego Towarzystwa Rolniczego. Premier Piotr Stołypin nazwał go „Mińskim Bismarckiem”. Po rodzinnym dramacie utraty dwójki swoich dzieci – syna Symeona (Siemki) i córki Heleny, Edward dla ich uczczenia postanowił wybudować w Mińsku kościół katolicki pod wezwaniem św. Szymona i św. Heleny (1910), który cudem przetrwał czasy II wojny światowej i okres walki z kultem religijnym w ZSRR (mieścił się w nim Dom Kina, restauracja, sala projekcyjna do zamkniętych pokazów filmowych dla partyjnej nomenklatury).

Woyniłłowicz znany jest także jako fundator pierwszego białoruskiego wydawnictwa „Zahlanie sonca i u nasza vakonca”, czasopism „Łuczynka” i „Sacha” oraz gazety „Nasza Niwa”. Był przeciwny postanowieniom Traktatu Ryskiego, na którym zapadła decyzja o aneksji części Białorusi w skład ZSRR.  Rozczarowany utratą rodzinnego Mińska Woyniłłowicz wyjechał z małej ojczyzny. W roku 1921 osiadł w Bydgoszczy. Zmarł tutaj w 1928 roku.

Na jego grobie widniał bolesny w wymowie napis: „Traktatem ryskim z swej ziemi wygnany, deptać musiałem obce łany”.

W 2006 roku, za zgodą władz kościelnych, ministerstwa spraw zagranicznych Białorusi i Polski doczesne szczątki polskiego ziemianina z Kresów zostały sprowadzone z Bydgoszczy do Mińska. 11 czerwca 2006 roku w kościele św. Szymona i Heleny na Placu Niepodległości w Mińsku odbył się uroczysty pogrzeb. W 2016 roku na Białorusi ogłoszono rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Edwarda Woyniłłowicza.

 Znadniemna.pl/Marta Tyszkiewicz/Catholic.by

Na dzisiaj, 13 października przypada 175 rocznica urodzin fundatora kościoła pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, Sługi Bożego Edwarda Woyniłłowicza. Z tej okazji duchowieństwo i werni katoliccy Mińska oraz pobliskich dekanatów wyrażają solidarność w modlitwie z wiernymi parafii św. Szymona i Heleny oraz ich proboszczem

Wiadomość o zaproszeniu, które skierował ksiądz Władysław Zawalniuk, proboszcz parafii pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, do wiernych pragnących pożegnać się ze swoim kościołem parafialnym publikuje na Telegramie kanał „Chrześcijańska Wizja”.

Według „Chrześcijańskiej Wizji” pożegnalne nabożeństwo odbędzie się jeszcze dzisiaj wieczorem o godzinie 19:00 mińskiego czasu w Domu Parafialnym parafii pw. Św. Szymona i Heleny.

We wpisie czytamy, że 12 października, czyli dzisiaj, upływa termin ultimatum, dotyczącego wyprowadzenia się parafii ze świątyni oraz z zabudowań wokół niego.

Dzisiaj  parafię św. Szymona i Heleny w Mińsku odwiedzili hierarchowie Kościoła Katolickiego na Białorusi – emerytowany metropolita mińsko-mohylewski,  ksiądz arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz oraz ksiądz biskup Kazimierz Wielkosielec .

Według świadków wizyty hierarchów emerytowany metropolita arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz podczas wizytacji parafii nie mógł powstrzymać łez z powodu bezsilności wobec zaistniałej wokół świątyni sytuacji.

Znadniemna.pl za t.me/christianvision

Wiadomość o zaproszeniu, które skierował ksiądz Władysław Zawalniuk, proboszcz parafii pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, do wiernych pragnących pożegnać się ze swoim kościołem parafialnym publikuje na Telegramie kanał „Chrześcijańska Wizja”. Według „Chrześcijańskiej Wizji” pożegnalne nabożeństwo odbędzie się jeszcze dzisiaj wieczorem o godzinie 19:00 mińskiego

Deputowani parlamentu Białorusi,  posłusznego dyktatorowi Alaksandrowi Łukaszence, w pierwszym czytaniu uchwalili nowelizację ustawodawstwa regulującego zasady opuszczania Republiki Białorusi  przez jej obywateli.

Na mocy nowego prawa KGB Białorusi otrzymał możliwość ograniczania podróżowania Białorusinów za granicę na okres półroczny, jeśli „wchodzi to w sprzeczność z interesami bezpieczeństwa narodowego Republiki Białorusi”.

Ponadto opuszczanie kraju zostanie zabronione tym, przeciwko komu toczy się postępowanie  administracyjne, wszczęte  na podstawie kodeksu wykroczeń i nie zakończone werdyktem sądowym.   Oznacza to zablokowanie podróżowania za granicę wielu, pozostającym na wolności białoruskim opozycjonistom.

Do kategorii osób, którym opuszczanie terenu Białorusi zostanie ograniczone, trafią wszyscy potencjalni poborowi, a także rezerwiści. Ich wyjazd za granicę może być regulowany przez komisariaty wojskowe, do których są oni przypisani.

Pozwolenie na wyjazd za granicę będą musieli otrzymywać u swojego kierownictwa pracownicy resortów siłowych, zarówno mundurowi, jak też tak zwana obsługa cywilna tych resortów. W niektórych przypadkach kierownictwo resortu może zażądać od swoich pracowników oddania na przechowanie posiadanych przez nich dokumentów tożsamości., umożliwiających przekraczanie granicy państwowej.

Do kategorii obywateli, dla których wyjazd za granicę może zostać ograniczony trafią także państwowi urzędnicy wszystkich szczebli. Ich prawo do opuszczania Białorusi zostanie uregulowane przez instrukcje rządowe.

Zgodnie z nowym prawem wszyscy Białorusini, mieszkający poza granicami Białorusi, powinni zgłosić swój pobyt w tym czy innym kraju w odpowiednim białoruskim konsulacie.

Znadniemna.pl na podstawie Nashaniva.com, Belta.by

Deputowani parlamentu Białorusi,  posłusznego dyktatorowi Alaksandrowi Łukaszence, w pierwszym czytaniu uchwalili nowelizację ustawodawstwa regulującego zasady opuszczania Republiki Białorusi  przez jej obywateli. Na mocy nowego prawa KGB Białorusi otrzymał możliwość ograniczania podróżowania Białorusinów za granicę na okres półroczny, jeśli „wchodzi to w sprzeczność z interesami bezpieczeństwa narodowego

Milicja udaremnia wszystkie próby zorganizowania modlitwy przed kościołem, podejmowane przez wiernych parafii św. Szymona i Heleny w Mińsku w intencji odzyskania odebranej im przez władze świątyni parafialnej, zwanej potocznie Czerwonym Kościołem. Na stronie internetowej parafii opublikowany został list otwarty do białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, opowiadający o problemach wspólnoty katolickiej.

Wczoraj po południu katolicy, pragnący się modlić przy wejściu do odebranej im  świątyni zostali rozpędzeni przez milicję. Mundurowi usiłowali zakłócić także modlitwę proboszcza parafii księdza Władysława Zawalniuka. Ten jednak, zachowując stoicki spokój, nie zważał na żądania milicjantów i odmawiał modlitwę klęcząc na schodach przy wejściu do świątyni,  dostępu do której katolicy Mińska domagają się już ponad dwa tygodnie od chwili budzącego liczne kontrowersje niewielkiego, szybko ugaszonego zresztą, pożaru który zdarzył się w nocy 26 września na terenie kościelnej zakrystii.

Proboszcz parafii św. Szymona i Heleny ks. Władysław Zawalniuk wbrew żądaniom milicji modlił się o odzyskanie świątyni przez wiernych, klęcząc na jej schodach wejściowych i zachowując stoicki spokój, fot.: Katolik.life

Po „pożarze”, który nosi oznaki prowokacji w celu uprzykrzenia życia katolickiej wspólnocie, władze nie pozwalają wiernym i kapłanom wejść do kościoła „ze względów bezpieczeństwa”. Z kolei Miejskie Przedsiębiorstwo Komunalne „Mińska Spadczyna” wymówiło parafii dzierżawę budynku i usunięcie z niego wyposażenia. Formalnie jest to związane z naliczonym wspólnocie ogromnym podatkiem od gruntu, którego parafianie jest w stanie spłacić.

O swoich problemach parafia pw. św. Szymona i św. Heleny napisała w liście otwartym do samozwańczego prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, który opublikowany został na stronie parafii. Wierni proszą dyktatora o zwrócenie wiernym kościoła, zamkniętego po „pożarze” w świątyni.

Przypomnijmy, pod koniec września nieznani sprawcy włamali się do budynku i podpalili jedno z pomieszczeń. Zniszczenia były śladowe, ale i tak władze zerwały współpracę z parafią.

„Czerwony Kościół” otrzymał także pismo z żądaniem opuszczenia plebanii, czyli budynku przylegającego do świątyni, w którym mieszkają księża.

Wspólnota zauważa, że od czasu „pożaru” nie miała dostępu do Czerwonego Kościoła, aby zbadać zniszczone konstrukcje i przeprowadzić inwentaryzację mienia.

W liście do dyktatora proboszcz kościoła, ksiądz Władysław Zawalniuk w imieniu wspólnoty zaznacza, że po pożarze konieczna jest inspekcja i oględziny pomieszczeń z udziałem przedstawicieli wspólnoty parafialnej.

„Oględziny lokalu, identyfikacja ewentualnych szkód w mieniu, mogły i powinny być przeprowadzone z udziałem upoważnionych przedstawicieli wspólnoty (zarząd i służby techniczne odpowiedzialne za działanie). Ścisłe przestrzeganie takiej procedury, określonej prawem, jest obowiązkowe i zapewnia zarówno interesy wspólnoty, jak i państwa jako właściciela nieruchomości” – czytamy w liście.

Wspólnota podkreśla, że pożar w odosobnionym pomieszczeniu nie może doprowadzić do zaprzestania działalności w całym obiekcie.

Parafia zwróciła uwagę, że otrzymała ultimatum na opróżnienie budynku kościoła z mienia ruchomego do 12 października. Wierni wskazują, że to żądanie jest nieuzasadnione. Tak samo, jak nieuzasadnioną i nieadekwatną reakcją na tzw. „pożar” jest m.in. zamiar usunięcia ze świątyni świętych relikwii.

W liście do dyktatora, nazywanego z szacunkiem Aleksandrem Ryhorawiczem, wspólnota parafialna zauważa, że Kościół rzymskokatolicki ma wielowiekowe doświadczenie w prowadzeniu prac remontowych i renowacyjnych bez zamykania kościoła. Autorzy listu wyrażają zatem nadzieję, że razem ze specjalistami z „Fundacji Mińska Spadczyna” będą mogli dokonać oględzin mienia w kościele i kontynuować nabożeństwa.

Przypomnimy, że 26 września w nocy doszło do włamania i niewielkiego pożaru w kościele. Tego samego dnia Administracja rejonu Moskiewskiego w Mińsku podjęła decyzję o czasowym zakazie korzystania ze świątyni.

Miejski Komitet Wykonawczy w Mińsku stwierdził, że właściciel budynku, „Fundacja Mińska Spadczyna”, nie może wywiązać się ze swoich zobowiązań umownych i zażądał od wspólnoty  opróżnienia budynku z mienia ruchomego w celu przeprowadzenia prac remontowych i renowacyjnych.

Czerwony Kościół był duchowym sercem dla społeczności katolickiej białoruskiej stolicy. Codziennie odbywało się w nim 6-8 Mszy świętych, funkcjonowała szkoła niedzielna, odbywały się spotkania młodzieżowe.

Czerwony Kościół jest jedną z najważniejszych świątyń katolickich na Białorusi, jak też symbolem oporu wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki. Stoi on przy Placu Niepodległości (dawny Plac Lenina) w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Rządu, siedziby władz miasta, Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego i Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego.

Podczas antyreżimowych protestów w 2020 roku demonstranci wielokrotnie chronili się w nim przed OMON-em. To także tam odprawiane były Msze za ojczyznę i demonstrantów, zabitych przez milicję.

 Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu, Chyrvony.by, Kresy24.pl

Milicja udaremnia wszystkie próby zorganizowania modlitwy przed kościołem, podejmowane przez wiernych parafii św. Szymona i Heleny w Mińsku w intencji odzyskania odebranej im przez władze świątyni parafialnej, zwanej potocznie Czerwonym Kościołem. Na stronie internetowej parafii opublikowany został list otwarty do białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, opowiadający

– Cóż za piękny symbol. Polacy, którzy chcą walczyć u boku Armii Sowieckiej, walczą z Niemcami i giną w bitwie, w miejscowości o symbolicznej nazwie Lenino – mówił prof. Paweł Wieczorkiewicz, sięgając pamięcią do wydarzeń z 12 października 1943 roku.

79 lat temu, 12 października 1943 roku, rozpoczęła się bitwa pod Lenino, określana jako chrzest bojowy I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki oraz pułku czołgów 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte.

Porażka przerobiona na sukces

Bitwę pod Lenino w okresie PRL przedstawiano jako jedno z największych zwycięstw w dziejach polskiego oręża. Starcie żołnierzy polskich z Niemcami u boku Armii Czerwonej przez lata gloryfikowano, wmawiając społeczeństwu, że było wielkim zwycięstwem. 12 października był od 1950 do 1992 roku świętowany jako Dzień Wojska Polskiego. Tymczasem z militarnego punktu widzenia bitwa pod Lenino zakończyła się klęską żołnierzy dowodzonych przez gen. Zygmunta Berlinga.

Mówił o tym prof. Paweł Wieczorkiewicz w audycji „Postacie i wydarzenia II wojny światowej”, nadanej w marcu 2005 roku.

– Trudno propagandowo wyobrazić sobie lepsze rozpoczęcie wiekopomnego braterstwa broni polsko-sowieckiego – powiedział historyk. – Nieszczęśni ci żołnierze I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, przekształconej potem w Ludowe Wojsko Polskie, bo to byli ludzie, którzy nie trafili, nie zdążyli do armii gen. Władysława Andersa.

Kościuszkowcy

– Ludzie, którzy docierali w łachach, na bosaka, wynędzniali, ginący z głodu – dodał prof. Wieczorkiewicz. – Docierali do wojska, które niekoniecznie było ich wojskiem. Walczyło niekoniecznie w ich sprawie, ale była to jedyna szansa wyrwania się z nieludzkiej sowieckiej ziemi.

1 września 1943 roku, zaledwie 5 miesięcy po rozpoczęciu formowania, 1. Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki została włączona w skład Frontu Zachodniego i podporządkowana 33. Armii pod dowództwem gen. płk. Wasilija Gordowa. Żołnierze polscy nie byli zgrani i przeszkoleni, brakowało im doświadczenia.

Pole bitwy

Teren, na którym mieli niebawem walczyć Polacy, też nie sprzyjał natarciu. Przed oddziałami polskimi rozpościerała się szeroka dolina, środkiem której płynęła niewielka rzeka Miereja. Jej dno było muliste, brzegi wprawdzie płaskie, ale o podmokłym, bagiennym podłożu. Zachodnia strona, na której znajdowały się wojska niemieckie, górowała nad wschodnią, co sprawiało, że atakujący byli widoczni dla przeciwnika jak na dłoni. Bagienny teren utrudniał użycie czołgów. Piechota niemiecka była solidnie okopana. Niemcy mieli do dyspozycji ok. 18 tys. żołnierzy. Przełamanie tak silnej obrony było niezwykle trudnym zadaniem. Sprawę pogarszał fakt, że dowódca I Dywizji Piechoty, gen. Zygmunt Berling nie uczestniczył wcześniej w walkach frontowych, nie dowodził też związkiem taktycznym.

– Bitwa pod Lenino, przedstawiana jako wielkie zwycięstwo oręża polskiego w gruncie rzeczy była porażką polskiej dywizji – stwierdził prof. Paweł Wieczorkiewicz. – Tak zresztą została zaplanowana. Dywizja miała dokonać samodzielnego natarcia, ponieść maksymalnie wielkie straty, okryć się sławą i dać dowód propagandowy, że Wojsko Polskie zorganizowane u boku Stalina bije się chętnie i dobrze z Niemcami.

Natarcie

Szturm rozpoczął się o godz. 10.30. Początkowo, głównie na skutek zaskoczenia, Niemcy nie byli w stanie odeprzeć polskiego ataku. Po pierwszych sukcesach kościuszkowcy ruszyli do kolejnego szturmu. Zostali jednak omyłko ostrzelani przez radziecką artylerię. Natarcie zostało wyhamowane. Na podmokłych terenach ugrzęzły czołgi. Żołnierze niemieccy prowadzili nieprzerwany ostrzał, Rosjanie zaś praktycznie nie angażowali się w walkę. Polacy pozbawieni wsparcia artyleryjskiego byli skazani na porażkę.

Danina krwi

Straty dywizji kościuszkowskiej poniesione w dwudniowej bitwie pod Lenino były bardzo duże. Z jej szeregów ubyło ponad 3 tys. żołnierzy, z czego 510 poległych, 1776 rannych, ponad 650 zaginęło bez wieści, a 116 dostało się do niemieckiej niewoli.

– Nie wszyscy bili się chętnie – powiedział prof. Paweł Wieczorkiewicz. Szacuje się, że od 200 do 600 żołnierzy I Dywizji Piechoty przeszło na stronę niemiecką. – Przeszli, bo wiedzieli, co to jest Związek Sowiecki i woleli od tego niewolę niemiecką – stwierdził historyk.

Na zdjęciu żołnierze I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki sformowanej w ZSRR. Lenino, 12.10.1943. Foto: PAP/CAF/WAF

Znadniemna.pl za polskieradio24.pl

- Cóż za piękny symbol. Polacy, którzy chcą walczyć u boku Armii Sowieckiej, walczą z Niemcami i giną w bitwie, w miejscowości o symbolicznej nazwie Lenino - mówił prof. Paweł Wieczorkiewicz, sięgając pamięcią do wydarzeń z 12 października 1943 roku. 79 lat temu, 12 października 1943

Obchody stulecia przybycia do grodu nad Niemnem jednego z najbardziej znanych męczenników XX stulecia i pierwszego po II wojnie światowej Polaka, wyniesionego na ołtarze, szykują w Grodnie ojcowie franciszkanie.

Uroczystości na cześć setnej rocznicy przybycia do Grodna św. Maksymiliana Kolbego potrwają  od 13 do 16 października w kościele pw. Matki Bożej Anielskiej (Franciszkańskim), w którym święty pełnił posługę.

Ojciec Maksymilian Kolbe przybył do Grodna 20 października 1922 roku i do 1927 roku pełnił tutaj posługę duszpasterską, wydając równolegle dzieło swojego życia, jakim było założone przez niego czasopismo katolickie „Rycerz Niepokalanej”.

W grodzieńskim okresie sprawowania posługi kapłańskiej ojciec Maksymilian Kolbe zrobił z  „Rycerza Niepokalanej” popularny periodyk, który czytano w całej Polsce. Nakład miesięczny wydawanego w Grodnie katolickiego czasopisma sięgał  nawet 70 tysięcy egzemplarzy.

Oprócz działalności wydawniczej o. Maksymilian sprawował w Grodnie tradycyjną dla księdza posługę duszpasterską. Ochrzcił  w grodzie nad Niemnem 58 osób, udzielił pięciu ślubów małżeńskich i 26 pogrzebów. Jednocześnie prowadził katechizację w szkole w Łosośnie koło Grodna – dzisiaj teren nowej parafii pw. Błogosławionej Marianny Biernackiej, której proboszcz ks. Jerzy Martinowicz wraz z wiernymi wznosi obecnie nową grodzieńską świątynie katolicką, o której pisaliśmy, prosząc o darowizny na ten szczytny cel.

Setna rocznica przybycia św. Maksymiliana Kolbego do Grodna to nie jedyna okrągła data, przypominająca nam o męczenniku, który z oddał swoje życie za bliźniego. Na 10 października przypada 40. rocznica kanonizacji Maksymiliana Kolbego, której w 1982 roku dokonał papież Jan Paweł II – również święty Kościoła Katolickiego .

Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.

Ojciec Maksymilian Kolbe.1939 rok. Fot.: wikimedia.org

We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem 28 maja 1941 r. do Auschwitz. Pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. Franciszkanin wyraził chęć pójścia na śmierć za niego. Esesman zgodził się. O. Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.

Kilka tygodni przed śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”.

Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów. Spośród ok. 140-150 tys. deportowanych do obozu Polaków zginęła niemal połowa.

 Znadniemna.pl na podstawie Grodnensis.by oraz PAP, na zdjęciu u góry: Kościół pw. Matki Bożej Anielskiej (Franciszkański) w Grodnie, w którym w latach 1922-1927 sprawował posługę duszpasterską przyszły święty Kościoła Katolickiego o. Maksymilian Kolbe, fot.: grodnensis.by

Obchody stulecia przybycia do grodu nad Niemnem jednego z najbardziej znanych męczenników XX stulecia i pierwszego po II wojnie światowej Polaka, wyniesionego na ołtarze, szykują w Grodnie ojcowie franciszkanie. Uroczystości na cześć setnej rocznicy przybycia do Grodna św. Maksymiliana Kolbego potrwają  od 13 do 16 października

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej wydało oświadczenie, w którym odradza obywatelom polskim wszelkie podróże do Republiki Białorusi. „Obywatelom RP pozostającym na terytorium Republiki Białorusi rekomendujemy opuszczenie jej terytorium dostępnymi środkami” – czytamy w oświadczeniu.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w poniedziałek wydało oświadczenie w sprawie wyjazdów Polaków na Białoruś. „Ze względu na wzrost napięcia, wydarzenia wojenne w regionie, a także powtarzające się przypadki aresztowań obywateli polskich Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza obywatelom polskim wszelkie podróże do Republiki Białorusi. W razie drastycznego pogorszenia sytuacji bezpieczeństwa, zamknięcia granic czy innych nieprzewidzianych sytuacji ewakuacja może okazać się znacznie utrudniona lub nawet niemożliwa” – czytamy na stronie MSZ.

Polacy, którzy przebywają na Białorusi, powinni z niej wyjechać – przekonuje ministerstwo. Przypomina przy tym, że obecnie działają dwa przejścia graniczne z Polską dla ruchu osobowego: Bobrowniki-Berestowica oraz Terespol-Brześć.

„Osoby przebywające w Białorusi powinny bezwzględnie: zarejestrować się w systemie Odyseusz oraz na bieżąco śledzić informacje MSZ na profilach placówek RP w mediach społecznościowych oraz na stronach internetowych” – przestrzega MSZ.

 Znadniemna.pl za Gov.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej wydało oświadczenie, w którym odradza obywatelom polskim wszelkie podróże do Republiki Białorusi. "Obywatelom RP pozostającym na terytorium Republiki Białorusi rekomendujemy opuszczenie jej terytorium dostępnymi środkami" - czytamy w oświadczeniu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w poniedziałek wydało oświadczenie w sprawie wyjazdów Polaków na

Skip to content