HomeStandard Blog Whole Post (Page 124)

Dzisiaj, 16 stycznia, po kilkakrotnych przeniesieniach, w Sądzie Obwodowym Grodna ruszył proces dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – Andrzeja Poczobuta.

Naszemu koledze grozi do 12 lat pozbawienia wolności za działalność dziennikarską oraz społeczną, prowadzoną w interesach polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

W działalności tej reżim Aleksandra Łukaszenki dopatruje się między innymi takich „zbrodni”, jak nazywanie przez Andrzeja napadu ZSRR na Polskę w 1939 roku agresją. Reżim nie może darować dziennikarzowi także publicznych wystąpień w obronie prześladowanej na Białorusi polskiej mniejszości narodowej, artykułów, opisujących antyreżimowe protesty powyborcze z 2020 roku, a nawet tekstu, opublikowanego przez Andrzeja Poczobuta siedem lat temu w  czasopiśmie Związku Polaków na Białorusi „Magazyn Polski” i opowiadającego o Anatolu Radziwoniku „Olechu”, jednym z przywódców polskiego podziemia antykomunistycznego na powojennej Grodzieńszczyźnie.

Żeby ukryć absurdalność stawianych Andrzejowi Poczobutowi oskarżeń władze postanowiły zrobić jego proces niedostępnym dla publiczności.

Wszystko, o co reżim Łukaszenki oskarża Andrzeja Poczobuta tak czy inaczej wiąże się z jego działalnością jako polskiego dziennikarza i patrioty.

A była to działalność niezwykle obszerna i obfita. Jej przeglądu dokonali, oczekując na proces swojego kolegi, redaktorzy gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik. W tym celu we współpracy z Fundacją „Wolność i Demokracja” przygotowali oni wystawę fotograficzną pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ”.

Wystawę tę  w postaci pliku PDF udostępniamy wszystkim zainteresowanym w celu zapoznania się, a jeśli ktoś posiada odpowiednie możliwości poligraficzne – także do wydrukowania i pokazania na planszach w lokalnych społecznościach, które zaniepokojone są tematem prześladowania Polaków  przez reżim Aleksandra Łukaszenki.

Przygotowując tę wystawę myśleliśmy  w sposób szczególny o środowiskach polonijnych, do których apelujemy o nagłośnienie sprawy prześladowania Andrzeja Poczobuta w krajach ich zamieszkania.

 

Pobierz wystawę w PDF

Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik

Dzisiaj, 16 stycznia, po kilkakrotnych przeniesieniach, w Sądzie Obwodowym Grodna ruszył proces dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi – Andrzeja Poczobuta. Naszemu koledze grozi do 12 lat pozbawienia wolności za działalność dziennikarską oraz społeczną, prowadzoną w interesach polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. W działalności tej

10 stycznia opublikowano podpisaną przez Aleksandra Łukaszenkę nowelizację ustawy „O obywatelstwie Republiki Białorusi”. Wprowadza ona m.in. możliwość odebrania obywatelstwa osobie zamieszkującej za granicą i skazanej prawomocnym wyrokiem za działalność „ekstremistyczną” lub inne czyny zagrażające bezpieczeństwu państwa. Nowe przepisy wejdą w życie 10 czerwca, a o pozbawieniu obywatelstwa będzie decydował osobiście Łukaszenka. Jak wyjaśniła inicjatorka poprawek – deputowana Lilia Ananicz –ustawodawca chciał w ten sposób prawnie napiętnować osoby prowadzące „działalność antypaństwową” poza granicami kraju.

Najprawdopodobniej 17 stycznia rozpocznie się zaoczny (tryb ten wprowadziła nowelizacja prawa karnego z lipca 2022 roku) proces liderów białoruskiej emigracji politycznej, m.in. Swiatłany Cichanouskiej i Pawła Łatuszki. W akcie oskarżenia znalazły się m.in. zarzuty dążenia do nielegalnego przejęcia władzy, organizowania masowych zamieszek oraz tworzenia struktur antypaństwowych i terrorystycznych. Z kolei 10 stycznia grupa kilkudziesięciu byłych białoruskich więźniów politycznych oraz członków rodzin osadzonych wystąpiła z publicznym apelem do społeczności międzynarodowej o bardziej zdecydowane kroki – włącznie z podjęciem dialogu z reżimem – na rzecz zwolnienia więźniów politycznych (obecnie jest ich ponad 1400).

Komentarz

  • Możliwość odebrania obywatelstwa ma przede wszystkim znaczenie propagandowe, a cel nowelizacji to dalsza dyskredytacja emigracji politycznej. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych miesięcy jej czołowi przedstawiciele zostaną skazani w trybie zaocznym na wieloletnie kary pozbawienia wolności, czemu towarzyszyć będzie zapewne – nagłośniona w państwowych mediach – decyzja Łukaszenki o pozbawieniu ich obywatelstwa. Reżim zademonstruje w ten sposób konsekwencję w zwalczaniu oponentów, prezentowanych w państwowych środkach masowego przekazu jako grupa sfrustrowanych i oderwanych od białoruskich realiów uciekinierów niezdolnych do uzyskania jakiegokolwiek wpływu na sytuację w kraju czy podważenia realnej władzy Łukaszenki. Zmiana w prawie to też kolejny sygnał świadczący o tym, że Mińsk w żadnym wypadku nie rozpatruje środowisk demokratycznych w kategoriach siły politycznej, z którą mógłby prowadzić jakiekolwiek negocjacje, również przy ewentualnym pośrednictwie Zachodu.
  • Mechanizm odbierania obywatelstwa może znacząco skomplikować sytuację prawną, a co za tym idzie – także bytową części białoruskich emigrantów, mieszkających m.in. w krajach UE. Staną oni bowiem przed koniecznością uregulowania na nowo swojego statusu prawnego, co w niektórych przypadkach (choć nie liderów opozycji) może prowadzić do składania wniosków o obywatelstwo państwa przyjmującego. Problem ten stanie się szczególnie zauważalny, jeśli reżim zastosuje znowelizowane przepisy szerzej i obejmie nimi nie tylko grupę kilkudziesięciu najbardziej rozpoznawalnych działaczy.
  • Nowelizacja kolejny raz pokazuje, że reżim zamierza nadal zaostrzać represje. W ostatnich tygodniach doszło m.in. do skazania na karę pozbawienia wolności od 13 do 23 lat grupy tzw. partyzantów kolejowych, czyli osób oskarżanych o niszczenie lub uszkadzanie infrastruktury kolejowej w reakcji na współudział Białorusi w agresji Rosji na Ukrainę. W miarę wprowadzania następnych radykalnych form szykanowania emigrantów politycznych i w przypadku kontynuowania polityki represji coraz częściej pojawiać się będą apele o podjęcie dialogu z Łukaszenką. Opublikowany 10 stycznia br. list otwarty w tej sprawie świadczy o frustracji przynajmniej części środowisk opozycyjnych, narastającej ze względu na niską – w ich ocenie – skuteczność zachodniej presji sankcyjnej oraz brak jakichkolwiek oznak normalizacji sytuacji wewnętrznej na Białorusi po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 r.

Znadniemna.pl za Kamil Kłysiński/Osrodek Studiów Wschodnich

10 stycznia opublikowano podpisaną przez Aleksandra Łukaszenkę nowelizację ustawy "O obywatelstwie Republiki Białorusi". Wprowadza ona m.in. możliwość odebrania obywatelstwa osobie zamieszkującej za granicą i skazanej prawomocnym wyrokiem za działalność "ekstremistyczną" lub inne czyny zagrażające bezpieczeństwu państwa. Nowe przepisy wejdą w życie 10 czerwca, a o

Obwodowa Rada Deputowanych Grodna wprowadza opłaty za przekraczanie granicy państwowej pojazdami na przejściach granicznych na Grodzieńszczyźnie.

Decyzja zapadła 29 grudnia, a 13 stycznia została opublikowana w Krajowym Portalu Prawnym.

Opłata za przekraczanie granicy państwowej została wprowadzona jeszcze w czerwcu 2021 roku, ale 1 stycznia 2023 roku poprzednia decyzja wygasła. Teraz deputowani uzgodnili, że stawka na myto będzie obowiązywała do stycznia 2025 roku. Decyzja wejdzie w życie 1 lutego. Oznacza to, że w styczniu z Grodzieńszczyzny będzie można wyjechać i wjechać za darmo.

Stawka opłaty to nadal równowartość jednej kwoty bazowej, teraz to 37 rubli, czyli ok. 64 zł. Opłata jest dokonywana za jeden pojazd, który ma co najmniej cztery koła i waży do pięciu ton, niezależnie od liczby pasażerów. Opłatę uiszcza kierowca.

Z opłat zwolnieni są:

  • wyżsi urzędnicy, deputowani, członkowie rady ministrów, delegacje rządowe;
  • zagraniczni politycy i urzędnicy, którzy przybyli na Białoruś na zaproszenie organów państwowych;
  • dyplomaci, pracownicy organizacji międzynarodowych i edukacji międzyrządowej oraz ich rodziny;
  • ludzie, którzy udają się na pogrzeb bliskich krewnych;
  • opiekunowie szczątków zmarłego;
  • kombatanci II wojny światowej;
  • osoby niepełnosprawne, inwalidzi I i II grupy oraz ich opiekunowie;
  • uczestnicy likwidacji skutków katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu;
  • ci, którzy udają się na leczenie do sanatorium;
  • uczestnicy wydarzeń sportowych, kulturalnych, edukacyjnych.

Rada Obwodu Grodzieńskiego dodatkowo zwolniła z opłaty za wyjazd z kraju następujące kategorie:

  • przedstawiciele organów państwowych Białorusi podróżujący w celach służbowych;
  • cudzoziemcy i bezpaństwowcy, którzy przybyli na Białoruś na zaproszenie organów państwowych i organizacji państwowych;
  • Białorusini wyjeżdżający za granicę w celu uzyskania pomocy medycznej oraz osoby im towarzyszące – jeżeli istnieje decyzja komisji przy Ministerstwie Zdrowia o skierowaniu obywatela Białorusi na leczenie za granicę;
  • towarzyszący dzieciom udającym się na leczenie do sanatorium;
  • cudzoziemcy i bezpaństwowcy podróżujący na podstawie dokumentów potwierdzających stopień inwalidztwa;
  • cudzoziemcy, którzy przybyli na Białoruś na pogrzeb bliskich i wracają do domu (podobnie jak w innych przypadkach wymagane jest potwierdzenie w formie dokumentu);
  • deportowanych lub wydalonych.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl za svaboda.org

Obwodowa Rada Deputowanych Grodna wprowadza opłaty za przekraczanie granicy państwowej pojazdami na przejściach granicznych na Grodzieńszczyźnie. Decyzja zapadła 29 grudnia, a 13 stycznia została opublikowana w Krajowym Portalu Prawnym. Opłata za przekraczanie granicy państwowej została wprowadzona jeszcze w czerwcu 2021 roku, ale 1 stycznia 2023 roku poprzednia

Na Białorusi aresztowanym Polakom przez Główny Zarząd do Walki z Przestępczością Zorganizowaną  odbierane są i niszczone Karty Polaka. Do masowych aresztowań dochodzi od dwóch lat. Oprawcy biją i torturują zatrzymanych. Do społeczności międzynarodowej wystosowano apel o zdecydowane działania w sprawie uwolnienia więźniów politycznych.

Zabrane Karty Polaka trafiają do niszczarek. Funkcjonariusze sprawdzają telefony komórkowe zatrzymanych i aresztują tych, którzy mają zdjęcia z akcji protestu. Świadectwa byłych więźniów politycznych publikuje Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Pretekstem do represji stały się masowe protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku. Do tej pory nieznana jest liczba represjonowanych Polaków, obywateli Białorusi.

Więźniowie polityczni na Białorusi

Portal Belsatu informuje, że krewni więźniów politycznych wystosowali do społeczności międzynarodowej apel o zdecydowane działania w sprawie ich uwolnienia. Podpisało się pod nim 29 osób, w tym byli więźniowie polityczni i bliscy aresztowanych.

Wśród autorów listu otwartego są m.in.: mąż Iryny Słaunikawej – Alaksandr Łojka, siostra Maryi Kalesnikawej – Tacciana Chomicz, żona Uładzimira Mackewicza – Swiatłana.

Według nich represje na Białorusi osiągnęły bezprecedensową skalę, a obrońcy praw człowieka uznało ok. 1,5 tys. osób za więźniów politycznych. Jak wynika z paragrafów politycznych, w białoruskim więzieniu może przebywać znacznie więcej osób.

„Obrońcy praw człowieka nie są w stanie zebrać całej informacji o represjach, a sami więźniowie i ich rodziny często nie chcą mówić o tym, co się z nimi dzieje, bo obawiają się zemsty służb mundurowych” – wskazują autorzy listu.

Białoruski reżim podał, że od 2020 roku wszczęto ponad 11,5 tys. spraw związanych z protestami i polityką.

„Za kratami więźniowie polityczni spotykają się ze znęcaniem się, poniżaniem i szantażem. Ogranicza się im korespondencję, pozbawia wizyt i paczek, wtrąca do karceru. Żółte metki na ubraniach i ciężka przymusowa praca w koloniach karnych to kara za niezgodę i chęć życia w wolnym społeczeństwie” – napisano w apelu.

Znadniemna.pl/IAR/Belsat

Na Białorusi aresztowanym Polakom przez Główny Zarząd do Walki z Przestępczością Zorganizowaną  odbierane są i niszczone Karty Polaka. Do masowych aresztowań dochodzi od dwóch lat. Oprawcy biją i torturują zatrzymanych. Do społeczności międzynarodowej wystosowano apel o zdecydowane działania w sprawie uwolnienia więźniów politycznych. Zabrane Karty Polaka

W ubiegłym roku represje na Białorusi dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów.

Na Białorusi nie ustają prześladowania księży. Jeśli dwa lata wcześniej milicja i KGB na Białorusi represjonowały ludzi, którzy protestowali po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku, to obecnie zatrzymania, kary grzywny i więzienia grożą tym wszystkim, którzy sprzeciwiają się wojnie na Ukrainie i sojuszowi reżimu Łukaszenki z rosyjskim agresorem. W ubiegłym roku represje dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów, w tym połowę stanowili księża z Kościoła katolickiego obrządków łacińskiego i bizantyjskiego.

Prześladowania duchownych

Według inicjatywy Christian Vision, która na bieżąco monitoruje prześladowania chrześcijan na Białorusi, w ubiegłym roku represje dotknęły co najmniej 24 duchownych różnych Kościołów: 8 rzymskokatolickich, 3 greckokatolickich, 6 prawosławnych i 7 protestanckich. Jednak liczba ta jest zapewne większa.

Najczęstszą przyczyną zatrzymania przez milicję było wyrażanie przez księży solidarności z Ukrainą po wybuchu wojny. Wzywano ich na przesłuchania za wpisy w mediach społecznościowych, umieszczanie np. flagi ukraińskiej na swoim FB (ks. rzymskokatolicki Aleksander Baran), „polubienia” na stronach internetowych uznawanych przez reżim za ekstremistyczne. Kapłana greckokatolickiego Wasilija Jegorowa ukarano grzywną za naklejkę na swoim samochodzie z napisem „Ukraino, przebacz”, księży prawosławnych: Władysława Bogomolnikowa – za zbiórkę pieniędzy dla uchodźców z Ukrainy, Michaiła Marugo – za powitanie ich z kwiatami na dworcu w Mińsku.

Kapłan Kościoła katolickiego ks. Andrzej Bulczak, pracujący w Postawach w północno-zachodniej Białorusi, po wybuchu wojny przygotował z młodzieżą filmik, w którym białoruska dziewczynka wypowiada się przeciwko wojnie, pisząc list do swoich rówieśników. Padają w nim słowa: „My nie chcemy wojny, modlimy się za Ukrainę, zbieramy pieniądze dla dzieci, które tam cierpiały. Pragnę, aby ten list był krzykiem mojego serca: Nigdy więcej wojny!”. Za zamieszczenie tego filmiku w mediach społecznościowych ks. Bulczak został wezwany na milicję i ukarany grzywną. Musiał opuścić Białoruś po 14 latach posługi i obecnie pracuje duszpastersko w Gdańsku.

Księża traktowani jak kryminaliści

Na Białorusi można zatrzymać osobę w tymczasowym areszcie na 72 godziny. Niektórzy księża podczas aresztowań traktowani są dość brutalne jak kryminaliści: po przewiezieniu do więzienia są ustawiani tyłem do ściany, z rękami w górze, rewizji towarzyszą ujadające psy i wyzwiska. Ksiądz Aleksander Baran, który w więzieniu przesiedział łącznie przeszło miesiąc, wspominał, że warunki w izolatce były jak w średniowieczu: „Zrozumiałem, co przeżywali księża podczas represji stalinowskich w latach 30. ubiegłego wieku, których wsadzano za kraty”.

Poza tym milicja i KGB naciskają na biskupów, wzywając ich na rozmowy na temat „niepokornych” księży, którzy krytykują działania reżimu i łamanie praw człowieka.

Kościół katolicki na Białorusi od wielu lat był pod presją rządzących. Księżom z Polski, którzy pracowali w tym kraju, często odmawiano przedłużenia wizy. Pod koniec sierpnia 2020 roku nie wpuszczono na Białoruś metropolity mińsko-mohylewskiego abp. Tadeusza Kondrusiewicza, gdy wracał z Polski. Szykany były związane z jego apelami o pokojowe rozwiązanie kryzysu politycznego po wyborach i o niestosowanie przemocy wobec protestujących. W końcu metropolitę wpuszczono, ale wkrótce złożył dymisję z urzędu, formalnie ze względu na wiek (ukończył 75 lat).

We wrześniu ubiegłego roku władze zamknęły w Mińsku świątynię katolicką pw. św. Szymona i Heleny, tzw. „Czerwony kościół”, po pożarze, który wybuchł w zakrystii, ale nie wyrządził szkód wewnątrz świątyni. Wiele wskazuje na to, że było to umyślne podpalenie. „Czerwony kościół” znajduje się na ul. Sowieckiej koło Placu Niepodległości w Mińsku, w bezpośrednim sąsiedztwie Domu Rządu, władz miejskich i dwóch uniwersytetów. Na Placu odbywały się główne protesty 2020 roku, a uczestnicy chronili się w katolickiej świątyni przed OMON-em. Obecnie władze miasta nie wyraziły zgody na ponowne otwarcie kościoła, wyłączyły w nim i na plebanii wszystkie media, a księżom nakazano opuszczenie budynków parafialnych.

Kary za chrzest na otwartej przestrzeni

Również protestantom różnych wyznań od wielu lat utrudnia się prowadzenie działalności duszpasterskiej, np. baptyści są karani grzywną za przeprowadzanie – zgodnie z ich tradycją – chrztów w wodzie na otwartej przestrzeni, np. w jeziorze czy rzece; dla władz białoruskich są to „nielegalne zgromadzenia”. W stolicy zamknięto zbór użytkowany przez protestanckie wspólnoty „Jan Chrzciciel” i „Nowe Życie” pod pretekstem nieuregulowanej sytuacji prawnej świątyni. Za odprawianie nabożeństw na zewnątrz zamkniętego zboru są wymierzane wysokie kary finansowe. O niektórych przypadkach w zborach protestanckich brak informacji, gdyż parafie mają problemy z uzyskaniem rejestracji prawnej swojej wspólnoty.

Ale w ostatnim czasie także duchowni prawosławni podlegają szykanom i represjom. Najdłuższy wyrok pozbawienia wolności otrzymał proboszcz z miejscowości Stepanki w diecezji brzeskiej ks. Siergiej Riezanowicz. Skazano go na 16 lat kolonii karnej o wzmocnionym reżimie. Uznawany jest za więźnia politycznego.

Niektórzy represjonowani księża postanowili opuścić Białoruś, zwłaszcza posługujący tam polscy duchowni katoliccy, a także Białorusini. Swoją ojczyznę opuściło m.in. 7 księży prawosławnych. Teraz poza granicami swojego kraju opiekują się duszpastersko swymi rodakami-emigrantami.

Znadniemna.pl/KAI

W ubiegłym roku represje na Białorusi dotknęły co najmniej 24 duchownych z różnych Kościołów. Na Białorusi nie ustają prześladowania księży. Jeśli dwa lata wcześniej milicja i KGB na Białorusi represjonowały ludzi, którzy protestowali po sfałszowanych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku, to obecnie zatrzymania, kary grzywny

Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 roku w rodzinnym majątku Kałużyce położonym nieopodal Mińska na Białorusi. Imię dostał po ojcu, powstańcu styczniowym, który zmarł w roku urodzenia się syna. Matka, Maria ze Szwoynickich, zmarła trzy lata później.

Melchior Wańkowicz (ok. 1911)

Przyszły pisarz wychowywał się na Kowieńszczyźnie w majątku babki. Ten czas, wczesnego dzieciństwa, odtworzył potem w jednej z najpiękniejszych w polskiej literaturze opowieści o schyłku ziemiańskiego życia, pt. „Szczenięce lata”, która ukazała się w 1934 roku.

Wańkowicz studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim

W 1914 został powołany do wojska rosyjskiego, skąd udało mu się zwolnić na podstawie sfałszowanego świadectwa zdrowia.

Wańkowicz i Wielka Wojna

Zofia i Melchior Wańkowiczowie, zdjęcie z końca lat 40 z powojennej emigracji w Londynie. Fot.: Muzeum Literatury/East News

W latach I wojny światowej był pełnomocnikiem Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego do ewakuacji Polaków z terenów Rosji.

Zofia i Melchior Wańkowiczowie w Sopocie, 1958 rok. Fot.: Culture Avenue

W czasie wojny – w 1916 roku – Wańkowicz ożenił się z Zofią z Małagowskich, koleżanką z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Niedługo po ślubie wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego, formowanego w rejonie Mohylewa. Na początku 1918 roku jako żołnierz Korpusu walczył z bolszewikami, a za udział w walkach został odznaczony Krzyżem Walecznych. W maju 1918 roku brał udział w buncie przeciwko zawarciu porozumienia z Niemcami. Postawiony przed sądem polowym, został uniewinniony. Swoje przeżycia opisał w „Strzępkach epopei”

Po wojnie 1920 roku Wańkowicz kontynuował w Warszawie przerwane studia prawnicze, ukończył je w 1923 roku i rozpoczął pracę na stanowisku naczelnika Wydziału Prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

W 1924 roku założył Towarzystwo Wydawnicze Rój, którego był współwłaścicielem i redaktorem naczelnym aż do 1939 roku. Rój publikował m.in. Tuwima, Gombrowicza, Parnickiego, tam „Ładem serca” debiutował Jerzy Andrzejewski, tam wreszcie ukazały się pierwsze wydania „Sklepów cynamonowych” i „Sanatorium pod klepsydrą” Bruno Schulza.

Wańkowiczowie w Jastarni, 1927 rok. Od prawej: Melchior Wańkowicz, Marietta (żona brata pisarza), Zofia, żona Melchiora, opiekunka dzieci, Jurek, Hania, Romek (dzieci Witolda) oraz Krystyna i Marta, córki pisarza. Fot.: East News

„Cukier krzepi” Wańkowicza

W okresie międzywojennym Wańkowicz poświęcił się pracy dziennikarskiej i literackiej, publikując między innymi w „Kurierze Warszawskim”, „Wiadomościach Literackich” i „Kurierze Porannym”. Był między innymi doradcą reklamowym Związku Cukrowników Polskich i to on właśnie wymyślił słynne hasło: „Cukier krzepi”.

„Dostałem, jak przypuszczam, najwyższe honorarium na świecie za dwa słowa, +Cukier krzepi+ – 5000 zł przedwojennych, czyli na ówczas 500 przedwojennych dolarów za słowo. Tak cenne mogą być słowa” – opowiadał pisarz Krzysztofowi Kąkolewskiemu w wywiadzie „Wańkowicz krzepi”. Pisarz zwyciężył też 50 lat później w konkursie na hasło reklamowe LOT-u: „LOT-em bliżej”.

Przez ostatnie lata przedwojenne pisarz wraz z rodziną – żoną i dwiema córkami, Krysią i Martą – mieszkał w Warszawie na Żoliborzu, w słynnym „Domeczku” przy ulicy Dziennikarskiej, o którym wzruszająco pisał w „Zielu na kraterze”.

Przed wojną największe powodzenie miał tom „Na tropach Smętka” – reportaż z podróży kajakowej po Prusach Wschodnich. Wańkowicz pokazywał ścieranie się żywiołu polskiego i niemieckiego na tych terenach, toczącą się tam walkę o polską tożsamość obywateli.

Był mistrzem opowieści reportażowej, w której fakty łączył z elementami fikcji fabularnej. Posługiwał się barwną polszczyzną wyrosłą z tradycji gawędy szlacheckiej. „Mnie interesuje prawda syntetyczna, a nie dokumentalna, z każdego losu biorę, co w nim jest szczególnego, to wyjątkowe, gęste, mocne inaczej byłoby to szare, nijakie” – powiedział w wywiadzie „Wańkowicz krzepi”.

Wańkowicz i Monte Cassino

Starsza córka pisarza Krysia zginęła w szóstym dniu Powstania Warszawskiego, była łączniczką w batalionie „Parasol”. Fot.: Muzeum Literatury/East News

Młodsza córka Wańkowiczów, Marta, zwana przez rodzinę Tili, po wojnie wyjechała do USA. Portret z 1941 roku. Fot.: Muzeum Literatury/East News

W chwili wybuchu II wojny światowej Wańkowicz wyjechał do Rumunii, a latem 1940 roku przedostał się na południe Europy, przebywał na Cyprze, potem w Palestynie. Od 1943 roku był korespondentem wojennym 2 Korpusu Wojska Polskiego, podróżował po Bliskim Wschodzie. W maju 1944 roku uczestniczył w bitwie pod Monte Cassino, za co odznaczony został Krzyżem Walecznych.

Melchior Wańkowicz po bitwie o Monte Cassino na szczycie „Widma”; w tle Monte Cairo; maj 1944

Po wojnie Melchior Wańkowicz zamieszkał w Londynie. Uznał, że do Polski nie ma po co wracać – jego starsza córka Krysia, żołnierz „Parasola”, zginęła w Powstaniu Warszawskim, żoliborski „Domeczek” został zburzony. W Londynie współpracował m.in. z „Wiadomościami” oraz z „Dziennikiem Polskim”.

Zaraz po wojnie Wańkowicz zaczął pracować nad swoją największą i najbardziej znaczącą książką, która rozrosła się do trzech tomów ukazujących się kolejno w latach 1945-47 w Rzymie, pod tytułem „Bitwa o Monte Cassino”.

Melchior Wańkowicz z wnuczkami Ewą i Anią, Monachium 1958 rok. Fot.: Muzeum Literatury/East News

W 1949 roku Wańkowicz przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie osiadła jego druga córka – Marta. Pisarz nie odnalazł się jednak w amerykańskiej rzeczywistości, w maju 1958 roku powrócił do Polski.

Proces Wańkowicza

W 1964 roku Wańkowicz podpisał „List 34”, adresowany do ówczesnych władz PRL i zawierający protest przeciwko polityce kulturalnej państwa.

Władze rozpoczęły nagonkę na pisarza. Oskarżono go o to, że przekazuje za granicę materiały godzące w Polskę i współpracuje z Radiem Wolna Europa. Wańkowiczowi wytoczono proces i skazano go na trzy lata więzienia. W procesie przeciwko pisarzowi zeznawał Kazimierz Koźniewski, niegdyś narzeczony córki Wańkowicza, wieloletni przyjaciel domu i, jak się okazało, współpracownik UB. Wańkowicz w areszcie spędził pięć tygodni. Władze chciały, aby pisarz zwrócił się z prośbą o ułaskawienie. Kiedy tak się nie stało, wstrzymano wykonanie wyroku ze względu na wiek i stan zdrowia aresztanta. Dopiero w 1990 roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok i pośmiertnie uniewinnił Wańkowicza.

Grób Melchiora Wańkowicza na Powązkach. Fot.: Wikimedia Commons

Melchior Wańkowicz zmarł w Warszawie 10 września 1974 roku w wieku 82 lat. Do końca był niepokorny. Władze zaproponowały jego córce Marcie Erdman pochowanie ojca na koszt państwa. Ta jednak odmówiła, zgodnie z wolą pisarza, który przed śmiercią powiedział: „Nie życzę sobie, by oni fotografowali się nad moją trumną”. Pisarz pochowany został na Powązkach.

Znadniemna.pl za PAP

Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 roku w rodzinnym majątku Kałużyce położonym nieopodal Mińska na Białorusi. Imię dostał po ojcu, powstańcu styczniowym, który zmarł w roku urodzenia się syna. Matka, Maria ze Szwoynickich, zmarła trzy lata później. [caption id="attachment_59464" align="alignnone" width="480"] Melchior Wańkowicz (ok. 1911)[/caption] Przyszły

Każdego dnia działamy na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych na Białorusi – zapewnił dzisiaj, 9 stycznia, wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński.

Wiceminister Jabłoński w Programie I Polskiego Radia został zapytany o zbliżający się na Białorusi proces działacza polskiej mniejszości i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Proces Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi, został kolejny raz przełożony i ma się rozpocząć 16 stycznia – poinformowało w ub. tygodniu niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ). Proces był pierwotnie zaplanowany na 28 listopada 2022 roku. Następnie BAŻ powiadomiło, że odbędzie się 9 stycznia.

„Andrzej Poczobut cały czas jest ofiarą prześladowań, działań kompletnie sprzecznych z prawem, nie tylko z prawami człowieka w rozumieniu ogólnym, ale także z prawem białoruskim. To jest działanie wbrew przepisom, które sam Łukaszenka powinien przestrzegać zgodnie ze swoim wewnętrznym porządkiem” – mówił Jabłoński.

Podkreślił, że strona polska nieustannie domaga się uwolnienia Poczobuta. „Podejmujemy też pewne działania, o których nie mogę mówić publicznie; te działania były podejmowane także wobec innych osób przetrzymywanych bezprawnie na Białorusi i te działania w przypadku wielu osób okazały się skuteczne ” – dodał.

„Zapewniam, że każdego dnia działamy na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych na Białorusi” – powiedział Jabłoński.

Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi (ZPB) i znany dziennikarz, przebywa w areszcie od 25 marca 2021 roku. Został oskarżony o „podżeganie do nienawiści” i „rehabilitację nazizmu”, a także wzywanie do wprowadzenia sankcji. W październiku 2022 roku Poczobuta wpisano na białoruską „listę terrorystów”.

Aresztowane wraz z Poczobutem zostały także Andżelika Borys, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska z ZPB, a także Anna Paniszewa, działaczka mniejszości z Brześcia.

Prezes ZPB Andżelika Borys została w marcu 2022 roku wypuszczona z aresztu, lecz wciąż jest objęta sprawą karną, a jej status nie jest jasny – według niezależnych mediów może być objęta aresztem domowym.

Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zdołały w ubiegłym roku opuścić Białoruś dzięki staraniom polskich władz. Nie mają jednak możliwości powrotu do kraju, którego są obywatelkami.

Poczobut miał być namawiany do skierowania do Łukaszenki prośby o ułaskawienie, jednak odmówił. Obecnie przebywa w areszcie w Grodnie.

14 listopada 2022 roku działacze ZPB powiadomili o rewizjach w mieszkaniach aktywistów ZPB, m.in. Ireny Waluś i Renaty Dziemiańczuk. Nie wiadomo, czy kobiety zostały zatrzymane. Według dostępnych informacji władze wszczęły postępowanie karne za „działalność w imieniu niezarejestrowanej organizacji”.

Prokuratura generalna Białorusi powiadomiła, że prokuratura obwodowa w Grodnie skierowała do sądu wniosek o likwidację spółki, na bazie której działał ZPB. Wszczęto postępowanie karne, dotyczące „nielegalnego organizowania działalności stowarzyszenia społecznego”.

Związek Polaków na Białoruś został zdelegalizowany przez władze w 2005 roku. Demokratyczna opozycja uznała Andrzeja Poczobuta i Andżelikę Borys za więźniów politycznych.

Znadniemna.pl za Polskie Radio

Każdego dnia działamy na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych na Białorusi - zapewnił dzisiaj, 9 stycznia, wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński. Wiceminister Jabłoński w Programie I Polskiego Radia został zapytany o zbliżający się na Białorusi proces działacza polskiej mniejszości i dziennikarza Andrzeja Poczobuta.

Jerzy Derfel to znakomity pianista, kompozytor wielu piosenek, muzyki do filmów i spektakli teatralnych, którego wielu z nas kojarzy przede wszystkim z postacią Wojciecha Młynarskiego – są to skojarzenia jak najbardziej słuszne, bo duet ten zagrał wspólnie wiele koncertów i recitali. 

Jerzy Derfel. Fot.: vod.tvp.pl

Jerzy Derfel urodził się 9 stycznia 1941 roku w Lidzie na terenie dzisiejszej Białorusi. Dzięki szacunkowi i sympatii powszechnej u mieszkańców miasta, jakimi cieszył się jego ojciec, rodzina została ostrzeżona w porę przez radzieckiego pułkownika i zdołała uciec, zanim zdecydowano o aresztowaniach i wywózce rodzin polskich w głąb ZSRR.

Po zakończeniu II wojny światowej ojciec zdecydował, że rodzina osiedli się w Gdańsku. Jerzy wspierany przez matkę, która kochała muzykę, ukończył Liceum Muzyczne w Sopocie, a potem już po jej śmierci, PWSM w Warszawie.

Jeszcze w Trójmieście założył swój pierwszy zespół jazzowy Flamingo, z którym grywał w klubach studenckich. Współpracował ze Studenckim Teatrem Satyryków, tworzył muzykę do tekstów m.in. Agnieszki Osieckiej, Jonasza Kofty i Jeremiego Przybory oraz Wojciecha Młynarskiego, z którym wiele lat współpracował jako akompaniator.

Jak sam opowiada, to właśnie spotkanie z Młynarskim było kluczowe w jego życiu. Z recitalami zjechali cały świat, występowali na wszystkich kontynentach. Jak opowiada Derfel, Młynarski z wykształcenia polonista był jedynym ze znynych mu tekściarzy, który tak mocno wojował z cenzurą. Jako cenzorzy pracowali jego byli koledzy z wydziału, potrafił godzinami dyskutować z nimi, broniąc każdej linijki swojego tekstu.

Jego utwory śpiewali m.in. Alicja Majewska, Halina Kunicka, Irena Santor czy Danuta Rinn. Skomponował muzykę do takich filmów jak: „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” (reż. S. Bareja), „Bez znieczulenia” (reż. A. Wajda), „Rozmowy przy wycinaniu lasu” (reż. S. Tym) oraz „Miś” (reż. S. Bareja).

Jerzy Derfel skomponował m.in.: „Sonatę e moll” na saksofon altowy i kwintet smyczkowy, „Preludia” na klarnet i fagot z orkiestrą smyczkową, „Małą mszę radosną d moll” czy „Hymn o miłości”.

Jest laureatem lauru „Solidarności” wspólnie z Wojciechem Młynarskim za program „Róbmy swoje” (1988), Grand Prix KFPP w Opolu za piosenkę „Bywają takie dni” (1975) oraz Grand Prix KFPP w Opolu „Za całokształt twórczości” (2012). Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2004), Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2005).

Znadniemna.pl/Opr.IT-P

 

Jerzy Derfel to znakomity pianista, kompozytor wielu piosenek, muzyki do filmów i spektakli teatralnych, którego wielu z nas kojarzy przede wszystkim z postacią Wojciecha Młynarskiego – są to skojarzenia jak najbardziej słuszne, bo duet ten zagrał wspólnie wiele koncertów i recitali.  [caption id="attachment_59445" align="alignnone" width="480"] Jerzy

W Mińsku za zamkniętymi drzwiami rozpoczyna się proces dziennikarzy do niedawna najpopularniejszego białoruskiego portalu, TUT.BY. Serwis został zlikwidowany w 2021 roku po naciskach władz i zatrzymaniu jego pracowników oraz dziennikarzy.

Od lewej: Ludmiła Czekina i Maryna Zołatawa. Fot.: sputnik.by

Redaktor naczelna TUT.BY Maryna Zołatawa będzie sądzona z trzech artykułów:

art. 243 cz. 2 dotyczący uchylania się od podatków na szczególnie dużą skalę. Grozi za to do 7 lat pozbawienia wolności;

art. 130, cz. 3 mówiący o nawoływaniu do wrogości lub nienawiści rasowej, narodowej, wyznaniowej, językowej lub innej nienawiści społecznej. Tutaj ewentualna kara wynosi aż do 12 lat więzienia;

art. 361 cz. 3 o podżeganiu do działań mających na celu wyrządzenie szkody bezpieczeństwu narodowemu popełnionym za pomocą środków masowego przekazu lub internetu. Przewidywana kara to nawet pięć lat pozbawienia wolności.

Generalna dyrektor TUT.BY Media Ludmiła Czekina będzie także sądzona z trzech artykułów kodeksu karnego Białorusi dotyczących uchylania się od płacenia podatków, podżegania do wrogości oraz apelowania o działania mające na celu wyrządzenie szkody bezpieczeństwu narodowemu Białorusi.

Ludmiła Czekina i Maryna Zołatawa są przetrzymywane w areszcie tymczasowym od momentu zatrzymania w Mińsku 18 maja 2021 roku. KGB umieściło je na liście „osób zaangażowanych w działalność terrorystyczną”. Obie kobiety zostały uznane za więźniów politycznych.

W sprawie oskarżeni są również redaktor Wołha Łojka, dziennikarka Alena Tałkaczowa oraz prawniczka Kaciaryna Tkaczenka. Odpowiadają one z wolnej stopy, choć początkowo także przebywały w areszcie. Zarzuty nie zostały jednak wycofane.

Przed sfałszowanymi przez reżim Aleksandra Łukaszenki wyborami prezydenckimi w sierpniu 2020 roku portal TUT.BY był największym, niezależnym medium na Białorusi. Jego dziennikarze aktywnie relacjonowali protesty społeczne, pisali o nadużyciach i zbrodniach popełnionych przez białoruskie służby.

W marcu 2021 roku na pół roku więzienia została skazana Kaciaryna Barysewicz, która napisała artykuł o tym, że zabity przez zwolenników Łukaszenki opozycjonista Raman Banderenka był trzeźwy. Reżim uzasadniał jego śmierć tym, że był pijany.

W maju 2021 roku Komitet Kontroli Państwowej wszczął sprawę karną o niepłacenie przez portal TUT.BY podatków, gdy działał on w Parku Wysokich Technologii. Miał wówczas korzystać z ulg, do których nie miał prawa. Do aresztu śledczego trafiło wtedy 15 pracowników firmy. Część została później zwolniona.

Dziennikarze TUT.BY opuścili Białoruś i założyli za granicą portal Zerkało.

Znadniemna.pl za Alena Ruwina/belsat.eu

W Mińsku za zamkniętymi drzwiami rozpoczyna się proces dziennikarzy do niedawna najpopularniejszego białoruskiego portalu, TUT.BY. Serwis został zlikwidowany w 2021 roku po naciskach władz i zatrzymaniu jego pracowników oraz dziennikarzy. [caption id="attachment_59438" align="alignnone" width="480"] Od lewej: Ludmiła Czekina i Maryna Zołatawa. Fot.: sputnik.by[/caption] Redaktor naczelna TUT.BY Maryna

Rosyjska armia przerzuca na terytorium Białorusi stary sprzęt wojskowy ze swoich magazynów, by szkolić na nim swoich żołnierzy – poinformował dzisiaj, 9 stycznia, Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.

„Znaczna część” uzbrojenia i sprzętu wojskowego, kierowanego z Rosji na Białoruś do szkolenia żołnierzy przeciwnika, to sprzęt zdjęty z konserwacji w magazynach, który wymaga serwisowania – przekazano w komunikacie Sztabu.

Na Białorusi przebywają już i są nadal kierowani rosyjscy żołnierze, w tym także rezerwiści zmobilizowani w trwającej od września tzw. częściowej mobilizacji. Na terytorium Białorusi odbywają się – według informacji władz – szkolenia tych żołnierzy.

Władze Rosji i Białorusi informują również regularnie, że na terytorium rosyjskiej sojuszniczki odbywają się przedsięwzięcia, które mają zwiększyć zgranie i interoperacyjność wojsk obu krajów w ramach tzw. Regionalnego Zgrupowania Wojskowego Państwa Związkowego.

W ostatnich tygodniach białoruskie władze częściej donosiły o przerzucaniu na terytorium tego kraju rosyjskiego sprzętu wojskowego i żołnierzy. 8 stycznia zapowiedziano, że od 16 stycznia do 1 lutego na Białorusi odbędą się wspólne z Rosją manewry lotnictwa. W tym celu, jak podano, przemieszczono tam już rosyjskie samoloty.

Chociaż siły białoruskie nie wsparły armii Rosji w inwazji na Ukrainę, Aleksander Łukaszenka udostępnił terytorium państwa na potrzeby Kremla. Pod koniec lutego z Białorusi wojska rosyjskie przeprowadziły natarcie na północ Ukrainy, w tym na obwód kijowski. Jednostki rosyjskie dokonywały też z Białorusi ostrzałów rakietowych ukraińskich miast, w tym obiektów cywilnych.

Na początku października Łukaszenka zapowiedział utworzenie na Białorusi wspólnie z Rosją regionalnego zgrupowania wojsk. Na terytorium tego kraju przebywają siły rosyjskie z uzbrojeniem i innym sprzętem wojskowym, szkoleni są świeżo zmobilizowani rezerwiści.

Według władz Ukrainy oraz ekspertów wojskowych nie można wykluczyć, że Rosja podejmie kolejną próbę ataku na Ukrainę z Białorusi przy użyciu swoich sił lub wspólnie z wojskiem białoruskim.

Znadniemna.pl za PAP/Justyna Prus

Rosyjska armia przerzuca na terytorium Białorusi stary sprzęt wojskowy ze swoich magazynów, by szkolić na nim swoich żołnierzy – poinformował dzisiaj, 9 stycznia, Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. "Znaczna część" uzbrojenia i sprzętu wojskowego, kierowanego z Rosji na Białoruś do szkolenia żołnierzy przeciwnika, to sprzęt zdjęty

Przejdź do treści