HomeStandard Blog Whole Post (Page 118)

155 lat temu, 5 grudnia 1867 r., urodził się Józef Piłsudski. „Odwołując się do Słowackiego, uważał, że bez marzeń niemożliwe jest realizowanie wielkich celów. Takim marzeniem było doprowadzenie do niepodległości Polski, traktowane przez dużą część społeczeństwa jako fanaberia” – mówił prof. Andrzej Chojnowski z Instytutu Historycznego UW.

„Przez jednych uwielbiany, przez innych zajadle zwalczany, był niewątpliwie marszałek główną postacią w dziejach Polski międzywojennej. Jego wieloletnia bezkompromisowa walka o niepodległość, czołowa rola, jaką odegrał w odrodzeniu Polski, a później jako Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny w wojnie z Rosją Radziecką, stanowiły zasługi, których nikt nie mógł kwestionować” – pisał o Józefie Piłsudskim historyk prof. Wojciech Roszkowski. Postać naczelnika, marszałka i twórcy Legionów Polskich wciąż stanowi jeden z głównych punktów odniesienia w polskiej pamięci historycznej.

Sylwetka Piłsudskiego

Józef Klemens Piłsudski urodził się 5 grudnia 1867 r. w Zułowie w powiecie święciańskim. Przyszły marszałek wywodził się ze starego rodu litewskiej szlachty. Jego matka, Maria z Billewiczów (1842–1884), należała do jednej z najstarszych rodzin szlachty żmudzińskiej. Jego ojciec Józef Wincenty brał udział w Powstaniu Styczniowym, pełniąc urząd lokalnego komisarza Rządu Narodowego. Zagrożony aresztowaniem wyjechał ze Żmudzi i wraz z żoną zamieszkał w należącym do niej Zułowie na Wileńszczyźnie.

Ze wspomnień Piłsudskiego wyłania się obraz domu rodzinnego, w którym pielęgnowano tradycje patriotyczne, szczególnie pamięć o Powstaniu Styczniowym. „Matka, nieprzejednana patriotka, nie starała się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodów z powodu upadku powstania, owszem, wychowywała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem ojczyzny. Od najwcześniejszego dzieciństwa zaznajamiano nas z utworami naszych wieszczów, ze specjalnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczono historii polskiej, kupowano książki wyłącznie polskie” – pisał w 1903 r. w artykule „Jak stałem się socjalistą?”. Matka zmarła po ciężkiej chorobie 2 września 1884 r.

Józef był czwartym w kolejności dzieckiem. Tuż po przeniesieniu się rodziny do Zułowa, w 1864 r., urodziła się Helena, w 1865 – Zofia, a w 1866 – Bronisław Piłsudski, jeden z największych etnografów, badający ludy Dalekiego Wschodu. Piłsudski miał również młodsze rodzeństwo – Adama (1869), Kazimierza (1871), Marię (1873), Jana (1876), Ludwika (1879), Kacpra (1881) oraz bliźnięta Piotra i Teodora (zmarli, gdy mieli półtora roku, w lutym 1884 r.).

Nieudane inwestycje ojca sprawiły, że majątek w Zułowie podupadł. W 1877 r. Józef został uczniem I Gimnazjum Rządowego w Wilnie, uzyskując w nim w 1885 r. maturę. Od 1882 r. był członkiem tajnego kółka uczniowskiego „Spójnia”.

W 1885 r. podjął studia medyczne na Uniwersytecie w Charkowie. W tym czasie należał do studenckiego kółka samokształceniowego, będącego pod wpływem walczącej z caratem „Narodnej Woli”. W marcu 1886 r. za udział w studenckich demonstracjach został ukarany kilkudniowym aresztem. Latem tego roku po zakończeniu sesji egzaminacyjnej powrócił do Wilna z zamiarem przeniesienia się na Uniwersytet w Dorpacie. Przebywając w Wilnie, związał się z konspiracyjną grupą, która współdziałała z frakcją terrorystyczną „Narodnej Woli”. Nie mając świadomości, iż planuje ona zamach na cara Aleksandra III, został zamieszany w jego przygotowanie.

Wyrok i zesłanie

Aresztowany 22 marca 1887 r., przewieziony został do twierdzy pietropawłowskiej w Petersburgu. 20 kwietnia w trybie administracyjnym skazano go na 5 lat zesłania do wschodniej Syberii. Na miejsce zesłania wyruszył pod koniec maja i na początku października dotarł do Irkucka. Tam 1 i 2 listopada doszło do buntu więźniów, podczas którego został ciężko pobity przez strażników. Oskarżony o stawianie oporu więziennej służbie skazany został na pół roku więzienia w ramach pięcioletniego zesłania. „Straszna monotonia, brak działalności i dawniejszego życia, brak szerszych zainteresowań i spraw obecnie, pomimo woli rodzą w człowieku apatię umysłową i chorobliwą drażliwość” – pisał w jednym z listów z początków zesłania.

Od 23 grudnia 1887 do lipca 1890 r. przebywał na zesłaniu w Kireńsku, gdzie odbył też wspomnianą karę więzienia. W sierpniu 1890 r. został przeniesiony do wsi Tunka, położnej ok. 200 km na południowy-zachód od Irkucka. „Najtrudniej było w zimie, trwającej tu prawie dziewięć miesięcy, gdy dzień trwał zaledwie parę godzin, a długie wieczory przy nędznym oświetleniu dobijały monotonią” – wspominał Piłsudski. Po zakończeniu kary powrócił 1 lipca 1892 r. do Wilna. Biografowie Piłsudskiego podkreślali, że zesłanie było jednym z kluczowych wydarzeń jego życia, decydującym o przyszłych wyborach politycznych. „Zobaczył inne życie, zetknął się z ludźmi czynnej walki. Przysłuchując się ich dyskusjom, żyjąc z nimi razem przez owe lata, poznał środowisko odmienne zupełnie od tych, z którymi stykał się dotychczas” – pisał prof. Andrzej Garlicki, biograf Piłsudskiego.

Kontakty z okresu zesłania wzmocniły zainteresowanie Piłsudskiego ideami socjalistycznymi. W 1893 r. wstąpił do Sekcji Litewskiej Polskiej Partii Socjalistycznej, szybko stając się jednym z jej liderów. „Program PPS był dlań jasny i zrozumiały. Był zgodny z niepodległościową tradycją dzieciństwa i młodości” – podkreślał prof. Garlicki. W lutym 1894 r. wszedł w skład Centralnego Komitetu Robotniczego PPS. W tym samym roku rozpoczął wydawanie nielegalnego pisma „Robotnik”, będącego organem PPS, w którym pełnił również funkcję redaktora. Początkowo drukowano je w Lipniszkach, a od 1895 r. w Wilnie. W tym czasie przyjął pseudonim Wiktor.

W grudniu 1894 r. wziął udział w zjeździe Związku Zagranicznych Socjalistów Polskich, który odbywał się w Genewie. W 1896 r. przebywał w Londynie, uczestnicząc m.in. w Kongresie II Międzynarodówki. W tym okresie w swoich wystąpieniach akcentował konieczność współpracy ze wszystkimi ugrupowaniami antycarskimi w Imperium Rosyjskim. „W ogóle w stosunkach międzynarodowych w Rosji, którym ja, zdaje się, większą niż my wszyscy nadaję wagę, trzymam się zasady, że centrum polityki wewnętrznej w Rosji stanowczo przerzucić trzeba z Newy nad Wisłę i najwyraźniej to przeniesienie uwidocznić dla całego świata. […] Musimy być gospodarzami nie tylko u siebie w domu, lecz i w całym państwie cara. Słowem: polskaja intryga musi oplatać całego kolosa” – pisał w 1895 r.

Kolejne aresztowanie

Jesienią 1899 r. przeniósł się wraz z drukarnią „Robotnika” do Łodzi, gdzie 22 lutego 1900 r. został aresztowany. 17 kwietnia 1900 r., po wstępnym śledztwie, przewieziony został do warszawskiej Cytadeli i osadzony w celi nr 39 X Pawilonu. Symulując obłęd, uzyskał w grudniu przeniesienie do petersburskiego Szpitala Mikołaja Cudotwórcy, skąd 15 maja 1901 r. zbiegł i przedostał się do Galicji. Od 1902 do 1905 r. ponownie był członkiem CKR PPS.

Po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej, reprezentując PPS, wyjechał wraz z Tytusem Filipowiczem do Tokio, gdzie w lipcu 1904 r. prowadził rozmowy z przedstawicielami japońskiego Sztabu Generalnego. W ich rezultacie Japończycy zobowiązali się do wspomagania PPS w nabywaniu broni. Odrzucili jednak złożone im propozycje, ażeby w zamian za informacje wywiadowcze pomogli utworzyć polski legion walczący po stronie japońskiej z Rosją oraz podjęli na arenie międzynarodowej działania na rzecz sprawy polskiej. Piłsudski zapewnił również, że PPS będzie przekazywało Japonii informacje o sytuacji politycznej i wojskowej w Rosji w zamian za środki na zakup broni.

Po wybuchu rewolucji w Rosji w 1905 r. powstańcze koncepcje grupy, której przewodził, tzw. starych, spotykały się ze zdecydowaną krytyką części działaczy PPS, tzw. młodych, będących zwolennikami prowadzenia walki z caratem w ramach ogólnorosyjskiej rewolucji. W październiku 1905 r. został szefem Wydziału Spiskowo-Bojowego, kierującego Organizacją Bojową PPS. Bardzo szybko liczba bojowców PPS wzrosła do 2 tys. Wśród ich zadań było dokonywanie zamachów na funkcjonariuszy carskich, urzędników oraz pociągi przewożące pieniądze. Do najsłynniejszych akcji OB PPS należą: uwolnienie 10 więźniów z Pawiaka zagrożonych karą śmierci i tzw. krwawa środa, gdy dokonano zamachów na funkcjonariuszy carskich w dziewiętnastu miastach Królestwa Polskiego.

W listopadzie 1906 r. na IX Zjeździe PPS w Wiedniu doszło do rozłamu w partii. W jego wyniku wraz ze swoimi zwolennikami Piłsudski utworzył PPS-Frakcję Rewolucyjną. Nie wszedł początkowo do jej władz, koncentrując się na działalności OB PPS.

26 września 1908 r. dowodził akcją bojową na wagon pocztowy w Bezdanach pod Wilnem, podczas której zdobyto ponad 200 tys. rubli. „Moneta! Niech ją diabli wezmą, jak nią gardzę, ale wolę ją brać jak zdobycz w walce, niż żebrać o nią u zdziecinniałego z tchórzostwa społeczeństwa polskiego… Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest życie, żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz! – ubliża mi jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą. Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką…” – pisał w przeddzień zamachu do swojego przyjaciela Feliksa Perla. Po akcji pod Bezdanami Piłsudski wyjechał do Galicji.

Związek Walki Czynnej

Z jego inicjatywy w czerwcu 1908 r. Kazimierz Sosnkowski założył tajny Związek Walki Czynnej, mający szkolić oficerów i podoficerów. Piłsudski był współtwórcą Związku Strzeleckiego we Lwowie i Towarzystwa „Strzelec” w Krakowie, powołanych w 1910 r. Od czerwca 1912 r. sprawował nad nimi dowództwo jako Komendant Główny ZWC. W tym samym roku doprowadził do utworzenia Polskiego Skarbu Wojskowego. 1 grudnia 1912 r. Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych wybrała go na stanowisko komendanta głównego polskich sił wojskowych. W tym czasie publikował również opracowania poświęcone rozmieszczeniu wojsk rosyjskich w Królestwie Polskim.W obliczu wybuchu wojny pomiędzy Austro-Węgrami i Rosją Piłsudski podporządkował sobie wszystkie najważniejsze polskie organizacje paramilitarne w Galicji. Zakładał, że wkroczenie na ich czele do Królestwa Polskiego zaowocuje wybuchem zrywu przeciwko Rosji.

6 sierpnia 1914 r. z krakowskich Oleandrów w kierunku Królestwa Polskiego wyruszyła I Kompania Kadrowa. W przemówieniu do jej żołnierzy Piłsudski mówił: „Wszyscy, co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. […] Jedynym waszym znakiem jest odtąd orzeł biały”.

12 sierpnia wydał odezwę, w której ogłaszał się komendantem wojsk polskich, podległych utworzonemu w Warszawie „Rządowi Narodowemu”. Instytucja ta nie istniała, ale jej „proklamowanie” miało wzmocnić pozycję Piłsudskiego. „Wybiła godzina rozstrzygająca! Polska przestała być niewolnicą i sama chce stanowić o swoim losie, sama chce budować swą przyszłość, rzucając na szalę wypadków własną siłę orężną” – stwierdzał w odezwie.

Według opinii prof. Tomasza Nałęcza, „już pierwsze godziny akcji przyniosły zapowiedź politycznej klęski. Królestwo nie uznało podkomendnych Piłsudskiego za +czołową kolumnę wojska polskiego idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny+ (J. Piłsudski „Pisma zbiorowe”). Do kadrowych kompanii nie napłynęli oczekiwani ochotnicy. Wobec załamania nadziei na wybuch powstania oraz sprzeciwu Wiednia 16 sierpnia Piłsudski przystąpił do powstałego cztery dni wcześniej Naczelnego Komitetu Narodowego i z podległych sobie oddziałów utworzył 1. pułk piechoty Legionów Polskich. Po roku Legiony Polskie liczyły ok. 25 tys. żołnierzy. 15 listopada 1914 r. Piłsudski mianowany został przez dowództwo austriackie brygadierem.

Polska Organizacja Wojskowa

W sierpniu 1914 r. z jego inicjatywy rozpoczęto tworzenie w Królestwie Polskim tajnej organizacji zbrojnej w oparciu o członków Związku Walki Czynnej i Polskich Drużyn Strzeleckich. W październiku 1914 r. przyjęła ona nazwę Polskiej Organizacji Wojskowej. We wrześniu 1914 r. na ziemiach Królestwa Polskiego, zajętych przez wojska niemieckie, Piłsudski powołał Polską Organizację Narodową, która nie podlegała Naczelnemu Komitetowi Narodowemu.

W trakcie ofensywy na Dęblin został ranny w bitwie pod Laskami (23 X). W listopadzie 1914 r. w brawurowy sposób przeprowadził podległe mu oddziały przez Ulinę Małą do Krakowa, omijając wojska rosyjskie. „Sam oglądam się na eskapadę ulińską zawsze z uczuciem dumy i radości. Radości dlatego, że rzadko podczas wojny przeżyłem tyle wrażeń i że już nigdy nie postawiłem na kartę dla osiągnięcia celu tak dużo, jakem zaryzykował 9-go listopada. Nie chcę być źle zrozumianym. Nie idzie tu o ryzyko dla ryzyka, o rozkoszowanie się ryzykanctwem, idzie o to, że wojna i wszystkie zjawiska wojenne są połączone z ryzykiem nie fizycznem jedynie, związanem ze śmiercią — jest to ryzyko żołnierskie, lecz ryzykiem przegranej, ryzykiem nie osiągnięcia zamierzonego celu — jest to ryzyko każdego dowódcy” – pisał o tej bitwie Piłsudski w broszurze „Moje pierwsze boje”.

W grudniu 1914 r. po przekształceniu 1. pułku w I Brygadę Piłsudski objął nad nią dowództwo. Na jej czele osłaniał linię kolejową Sucha-Mszana Dolna. Od marca 1915 r. do ofensywy majowej pozostawał nad Nidą, następnie walczył w bitwach pod Konarami i Ożarowem. Obie bitwy były jedną z podstaw rodzącej się w 1915 r. legendy legionowej. Wielki wpływ miała na nią opisująca jej przebieg relacja legionisty, pisarza Juliusza Kadena-Bandrowskiego, wydana w Krakowie kilka miesięcy po bitwie.

Intensywne boje I Brygady rozpoczęły się 16 maja 1915 r. i trwały przez kolejne dni. Pomimo ogromnej przewagi Rosjan legioniści wytrzymywali kolejne ataki i odzyskiwali utracone wcześniej tereny. Piłsudski chwalił szczególnie żołnierzy III batalionu. „Rozkazem niniejszym wyrażam wszystkim oficerom i żołnierzom tego batalionu głęboką wdzięczność w imieniu całego oddziału za dowód, że w najcięższych warunkach żołnierz polski, jeśli nie może wygrać boju, to honoru swego bronić potrafi” – pisał Piłsudski tuż po zakończeniu walk. Według różnych szacunków w walkach w okolicy Konar zginęło ponad 150 legionistów, a rannych zostało ponad 600.

 Szturm legionistów na pozycje Rosjan

Już kilka tygodni później dowodzone przez Piłsudskiego oddziały walczyły na Lubelszczyźnie. Pod Jastkowem koło Lublina szturm legionistów na pozycje Rosjan o świcie 31 lipca 1915 r. Było to jedno z pierwszych działań Legionów prowadzone niezależnie od dowództwa austro-węgierskiego. W walce brały udział odziały I Brygady Legionów Polskich dowodzone przez Józefa Piłsudskiego, oraz 4. pułk piechoty z III Brygady, dla których bitwa pod Jastkowem była chrztem bojowym. Krwawe walki trwały cztery dni. 3 sierpnia Rosjanie opuścili umocnienia i wycofali się w kierunku Krasienina. Legioniści wkroczyli do Jastkowa, ponieśli jednak znaczne straty – poległo ok. 100 żołnierzy, a 300 zostało rannych. Bitwa jest znana również za sprawą walczących w niej żołnierzy, którzy później odegrali wielką rolę polityczną, społeczną i kulturalną w historii dwudziestolecia międzywojennego, II wojny światowej i czasów reżimu komunistycznego. Byli wśród nich między innymi pisarz Władysław Orkan, przyszły minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki, pisarz Władysław Broniewski, kolaborujący z sowietami, dowódca LWP Zygmunt Berling, pisarz Karol Bunsch, dowódca Kedywu AK i organizacji „NIE” August Emil Fieldorf „Nil” i premier II RP we wrześniu 1939 r. Felicjan Sławoj Składkowski.

W lipcu 1916 r. I Brygada toczyła ciężkie boje pod Kostiuchnówką. Trzydniowy bój pod miasteczkiem na Wołyniu urósł do rangi symbolu walki Legionów Polskich. Wówczas to Legioniści pomimo huraganowego ognia i ciągłych ataków Rosjan przez kilka dni utrzymali linię frontu. Wycofali się dopiero po załamaniu frontu na flankach bronionych przez Węgrów i Czechów. „Dumny jestem z zachowania się I Brygady w tych bojach pod Kostiuchnówką, chcę zaś wierzyć, że każdy z nas, jak to prawemu żołnierzowi przystoi, wyniósł z tych dni dużo doświadczenia i nauki, gdy tyle dla siebie nowych rzeczy widział, w tylu nowych formach boju brał udział. W kilka dni takiego boju rekrut staje się starym wiarusem, który ma co wspominać i czego uczyć drugich” – napisał w rozkazie z 11 lipca 1916 r. Józef Piłsudski. Dzięki opisanemu Piłsudskiemu poświęceniu żołnierzy front nie został przerwany, a wojska austro-węgierskie wycofały się, unikając okrążenia nad Styrem. W bitwie zginęło, odniosło rany lub zaginęło bez wieści ok. 2 tys. legionistów, w tym wielu oficerów.

Wobec bezczynności państw centralnych w sprawie polskiej w lipcu 1916 r. Piłsudski zdecydował się na rezygnację ze stanowiska dowódcy I Brygady, która została przyjęta we wrześniu przez dowództwo austriackie. „Żołnierz, o ile nie jest najemnikiem, dla którego treścią jest kontrakt najemny, musi posiadać za sobą rząd, który mu wyznacza cele i metody, wyznacza wodzów i kierowników” – pisał w liście z listopada 1916 r. do rektora Uniwersytetu Warszawskiego Józefa Brudzińskiego. 20 września 1916 r. Legiony przeformowano w Polski Korpus Posiłkowy.

„Legiony były dla niego środkiem walki o Polskę. Po akcie 5 listopada 1916 roku – gdy proklamowane zostało przez cesarzy niemieckiego i austro-węgierskiego Królestwo Polskie – Piłsudski zaangażował się w jego tworzenie. Domagał się jednak gwarancji, że to Polacy będą decydowali przede wszystkim o jego losach” – podkreślał w rozmowie z PAP prof. Tomasz Nałęcz.

 Dymisja

15 stycznia 1917 r. Piłsudski został referentem Komisji Wojskowej i członkiem Wydziału Wykonawczego Tymczasowej Rady Stanu. 2 lipca 1917 r. podał się do dymisji. Po kryzysie przysięgowym w Legionach 22 lipca 1917 r. został aresztowany. Od końca sierpnia 1917 r. więziony był w twierdzy magdeburskiej. Za odmowę złożenia przysięgi na wierność władcom państw centralnych około 3300 Polaków z Królestwa internowano, a ok. 3500 żołnierzy z Galicji przeniesiono do armii austro-węgierskiej i wysłano na front włoski.

Po wybuchu rewolucji w Niemczech w listopadzie 1918 r. Piłsudskiego uwolniono. 10 listopada 1918 r. wrócił do Warszawy. Następnego dnia Rada Regencyjna przekazała mu władzę wojskową i naczelne dowództwo nad siłami zbrojnymi. 14 listopada 1918 r. przejął od Rady Regencyjnej również władzę cywilną. Dwa dni później jako naczelny dowództwa armii Piłsudski wystosował do prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz rządów: brytyjskiego, francuskiego, włoskiego, japońskiego i niemieckiego oraz do rządów wszystkich państw wojujących i neutralnych telegram, w którym poinformował o istnieniu niepodległej Polski. „Opierając się na Armii Polskiej pod moją komendą, mam nadzieję, że odtąd żadna armia obca nie wkroczy do Polski, nim nie wyrazimy w tej sprawie formalnej woli naszej. Jestem przekonany, że potężne demokracje Zachodu udzielą swej pomocy i braterskiego poparcia Polskiej Rzeczypospolitej Odrodzonej i Niepodległej” – pisał Piłsudski.

22 listopada 1918 r. na podstawie dekretu „o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej” objął urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa, zachowując naczelne dowództwo Wojska Polskiego. „W zasadzie wszystkie ugrupowania polityczne akceptują objęcie przez niego funkcji Naczelnika Państwa, którego nazwa nawiązywała do stanowiska Tadeusza Kościuszki” – zaznaczał w rozmowie z PAP prof. Grzegorz Nowik. Cztery dni później wraz z nowo powołanym rządem Jędrzeja Moraczewskiego Piłsudski ogłosił ordynację wyborczą i zapowiedział wybory do Sejmu Ustawodawczego. W styczniu 1919 r. powołał nowy rząd Ignacego Jana Paderewskiego, który zyskał uznanie mocarstw zachodnich.

26 stycznia 1919 r. odbyły się wybory do Sejmu Ustawodawczego. Zwyciężył w nich Związek Ludowo-Narodowy. 20 lutego 1919 r. Sejm powierzył Piłsudskiemu dalsze sprawowania urzędu Naczelnika Państwa. Uchwała ta określana jest „Małą Konstytucją”.

 Kolejne wyprawy

W czasie wojny polsko-bolszewickiej osobiście kierował wyprawą wileńską (IV 1919), wyprawą kijowską (IV-V 1920), operacją warszawską (VIII 1920) oraz w trakcie bitwy nad Niemnem (IX 1920). 19 marca 1920 r. mianowany został Marszałkiem Polski.

Próbował wykorzystać wojnę z bolszewikami do realizacji swoich idei stworzenia federacji obejmującej Polskę i inne kraje wyzwolone spod panowania Rosji. 21 kwietnia 1919 r., w wyniku rozpoczętej kilka dni wcześniej operacji wileńskiej, żołnierze Wojska Polskiego po zaciętych walkach z Armią Czerwoną opanowali Wilno, które od stycznia tego roku znajdowało się w rękach sowieckich. 22 kwietnia obecny w wyzwolonym Wilnie Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wydał odezwę „Do Mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”: „Wojsko Polskie, które z sobą przyprowadziłem, dla wyrzucenia panowania gwałtu i przemocy, dla zniesienia rządów krajem wbrew woli ludności – wojsko niesie Wam wszystkim wolność i swobodę. Chcę dać Wam możność rozwiązania spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych, tak jak sami tego sobie życzyć będziecie, bez jakiegokolwiek gwałtu lub ucisku ze strony Polski”.

Fundamentem federacji miał być sojusz z Ukrainą. „Jest to eksperyment. Rzecz się tak przedstawia, skoro ja – że się tak wyrażę – jestem tym, który Polskę wciągnąłem w to przedsięwzięcie, to mogę powiedzieć, że daję teraz Ukraińcom możliwości. Jeśli im się uda, to się uda, nie osiągną sukcesu, to nie będą go mieć. Są dwa sposoby, by nauczyć ludzi pływania. Wolę sposób rzucania ich na głęboką wodę i zmuszania, by pływali. To właśnie robię z Ukraińcami” – mówił w maju 1920 r. w wywiadzie dla angielskiej gazety „Daily News”. Jednocześnie wykluczał jakiekolwiek porozumienia z bolszewikami lub białymi. „Zarówno bolszewikom, jak i Denikinowi jedno jest do powiedzenia – jesteśmy potęgą, a wyście trupy. Mówiąc inaczej, językiem żołnierskim: dławcie się, bijcie się, nic mnie to nie obchodzi, o ile interesy Polski nie są zahaczone” – zwracał uwagę w jednej z instrukcji dla polskich negocjatorów w rozmowach z sowietami pod koniec 1919 r.

„Po raz kolejny jednak, tym razem w szczególnie ważnym momencie, okazało się, iż koncepcje federacyjne Piłsudskiego nie znajdują zrozumienia ani w Polsce, ani na Litwie, ani też wśród polityków Ententy. Mimo iż były one w Paryżu odbierane znacznie lepiej niż wypowiedzi inkorporacjonistów, generalnie Ententa ustosunkowała się negatywnie do polskich planów federacyjnych, sprzecznych z jej dążeniem do przywrócenia powojennej równowagi poprzez odbudowę mocarstwowej Rosji” – stwierdzał prof. Wojciech Materski w książce „Tarcza Europy. Stosunki polsko-sowieckie 1918-1939”.

Sukces Armii Czerwonej

Sowiecka ofensywa została powstrzymana na przedpolach Warszawy dzięki zaskakującemu dla Armii Czerwonej, przygotowanemu w polskim sztabie, ofensywnemu manewrowi z południa. W wyniku Bitwy Warszawskiej straty strony polskiej wyniosły: ok. 4,5 tys. zabitych, 22 tys. rannych i 10 tys. zaginionych. Straty zadane Sowietom nie są znane. Przyjmuje się, że ok. 25 tys. żołnierzy Armii Czerwonej poległo lub było ciężko rannych, 60 tys. trafiło do polskiej niewoli, a 45 tys. zostało internowanych przez Niemców. Bitwa Warszawska określana „cudem nad Wisłą” i uznawana za 18. przełomową bitwę w historii świata zadecydowała o niepodległości Polski i uratowała Europę przed bolszewizmem.

Ostatnim wielkim epizodem wojny z bolszewikami była operacja niemeńska (20-26 IX 1920). „Celem tego uderzenia będzie szybkie i możliwie silne rozbicie nieprzyjaciela oraz ewentualne odrzucenie go od głównych linii komunikacji bądź na północ, bądź na południe” – pisał Piłsudski w rozkazie zapowiadającym rozpoczęcie ofensywy przesądzającej ostatecznie o losach wojny.

„Żołnierze! Zrobiliście Polskę mocną, pewną siebie i swobodną, możecie być dumni i zadowoleni ze spełnienia swojego obowiązku. Kraj co w dwóch latach potrafił wytworzyć takiego żołnierza, jakim wy jesteście, może spokojnie patrzeć w przyszłość. Dziękuję Wam raz jeszcze” – pisał Piłsudski w ostatnim w tej wojnie rozkazie wydanym w dniu wejścia w życie rozejmu 18 października 1920 r. Toczące się w kolejnych miesiącach negocjacje pokojowe zakończone pokojem w Rydze oznaczały przekreślenie idei federalistycznych Józefa Piłsudskiego.

W październiku 1920 r. Piłsudski wydał gen. Lucjanowi Żeligowskiemu rozkaz zajęcia okupowanego od sierpnia przez Litwę Wilna. „Litwa wyszła z dotychczasowej neutralności i wzięła udział po stronie Sowietów” – napisał marszałek w książce pt. „Rok 1920”. Piłsudski posłużył się fortelem. Oddziały złożone głównie z Polaków pochodzących z Litwy podjęły „bunt” przeciw dowództwu w Warszawie i wyruszyły na Wilno, aby wesprzeć tamtejszych Polaków. Efektem planu Piłsudskiego było powstanie efemerycznego państwa kontrolowanego przez oddziały Żeligowskiego – Litwy Środkowej i wcielenie jej do Polski w marcu 1922 r.

Wycofanie się z polityki

Po wyborach prezydenckich 14 grudnia 1922 r. Piłsudski złożył władzę Naczelnika Państwa na ręce prezydenta Gabriela Narutowicza. Od 17 grudnia 1922 r. pełnił funkcję szefa Sztabu Generalnego. W związku z powołaniem gabinetu Wincentego Witosa 9 czerwca 1923 r. złożył dymisję. 2 lipca 1923 r. zrezygnował również z przewodniczenia Ścisłej Radzie Wojennej. Wycofał się z życia politycznego i zamieszkał w Sulejówku, skąd obserwował polską scenę polityczną.

12 maja 1926 r. dokonał zbrojnego zamachu stanu, w którego wyniku przejął władzę w państwie. Dzień wcześniej w wywiadzie dla la „Kuriera Porannego” mówił: „I staję do walki, tak jak poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści”. Wciąż dyskusje wzbudza pytanie, czy Piłsudski planował zbrojne przejęcie władzy, czy jedynie pokaz siły. „Piłsudski nie planował zbrojnego obalenia rządu; walki jednak nie udało się uniknąć, tym bardziej że wojskowi popierający rząd dążyli do stłumienia wystąpienia Marszałka siłą” – wyjaśniał Marek Gałęzowski w książce „Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989”.

Zdaniem prof. Andrzeja Chojnowskiego o powodzeniu działań marszałka Piłsudskiego zdecydowała polityczna odpowiedzialność przywódców obozu rządowego. „Wincenty Witos podjął decyzję o nieprzedłużaniu walk ze względu na ryzyko rozpadu państwa” – podkreślił. Zdaniem historyka z UW „Polska była podzielona. Gdyby te dwie Polski starły się jeszcze mocniej, to wynik tej konfrontacji nie byłby przesądzony. Poza tym wojna domowa zagrażała samemu bytowi państwa”.

15 maja Piłsudski został ministrem spraw wojskowych, pełniąc tę funkcję do śmierci.

 Piłsudski nie zostaje prezydentem

31 maja 1926 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało go na urząd Prezydenta RP. Stanowiska jednak nie przyjął. Piłsudski wyznaczył Ignacego Mościckiego do roli prezydenta, chcąc po dramatycznych wydarzeniach przewrotu majowego doprowadzić do złagodzenia nastrojów. „W tym celu chciano pokazać, że władzy nie przejął obóz fanatycznych ideologów o skonkretyzowanych poglądach, które prowadziłyby do ostracyzacji dużej części społeczeństwa, ale ludzie uczciwi, kompetentni, nieskompromitowani aferami” – stwierdzał w rozmowie z PAP prof. Chojnowski.

Od 28 sierpnia 1926 r. Piłsudski był Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych i Naczelnym Wodzem w wypadku wojny. Dwukrotnie, od 2 października 1926 do 27 czerwca 1928 r. i od 25 sierpnia do 4 grudnia 1930 r., sprawował urząd premiera.

W wyborach parlamentarnych w 1928 r. stworzony przez piłsudczyków Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem zwyciężył, uzyskując ok. 25 proc. głosów, otrzymując 130 mandatów w Sejmie i 46 w Senacie.

Podjęte w 1930 r. przez marszałka Piłsudskiego działania represyjne wobec opozycji były reakcją na coraz większą aktywność stronnictw tzw. Centrolewu. Powstałą w 1929 r. antysanacyjną koalicję tworzyły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”, Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”, Stronnictwo Chłopskie oraz Narodowa Partia Robotnicza.

Dowodem konsolidacji wspomnianych ugrupowań był zorganizowany przez przywódców Centrolewu 29 czerwca 1930 r. w Krakowie Kongres Obrony Prawa i Wolności Ludu. Jego uczestnicy w przyjętej rezolucji zapowiadali „usunięcie dyktatury Józefa Piłsudskiego” i ostrzegali władze, że na każdą próbę zamachu stanu odpowiedzą „najbardziej bezwzględnym oporem”, a na każdą próbę terroru siłą fizyczną.

 Rozwiązanie parlamentu

Odpowiedź Piłsudskiego na mobilizację sił opozycyjnych była zdecydowana. 25 sierpnia stanął na czele nowego rządu. Cztery dni później, na posiedzeniu Rady Ministrów postawił wniosek o rozwiązanie parlamentu. 30 sierpnia na mocy decyzji prezydenta Ignacego Mościckiego parlament został rozwiązany. Wybory wyznaczono na 16 listopada (Sejm) i 23 listopada (Senat).

„Gdy Sejm jest rozwiązany, to posłów nie ma – nie istnieją – każdemu wolno sądzić, że o ile chcą zatrzymać swe uprawniania, to muszą być uważani, jak to podkreślam, za zwyczajne ścierwo, które musi zatruwać swoim istnieniem powietrze” – mówił 7 września 1930 r. w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” marszałek Piłsudski.

W tym czasie prowadzono już przygotowania do aresztowania byłych parlamentarzystów. Lista obejmująca ok. 100 osób była gotowa już w sierpniu. 1 września 1930 r. przedstawił ją Piłsudskiemu szef MSW gen. Felicjan Sławoj Składkowski. Marszałek, jak opisuje prof. Garlicki, „zielonym ołówkiem zaznaczył nazwiska tych, którzy mieli być aresztowani i osadzeni w twierdzy brzeskiej”. W nocy z 9 na 10 września przez żandarmerię wojskową i policję aresztowani zostali: Norbert Barlicki, Adam Ciołkosz, Stanisław Dubois, Herman Lieberman, Mieczysław Mastek i Adam Pragier z PPS; Kazimierz Bagiński i Józef Putek z PSL „Wyzwolenie”; Władysław Kiernik i Wincenty Witos z PSL „Piast”; Karol Popiel z Narodowe Partii Robotniczej; Aleksander Dębski i Jan Kwiatkowski ze Stronnictwa Narodowego; Adolf Sawicki ze Stronnictwa Chłopskiego oraz pięciu posłów ukraińskich: Włodymyr Celewycz, Osip Kohut, Jan Leszczyński, Dymytro Palijiw i Aleksander Wisłocki. 26 września, po rozwiązaniu Sejmu Śląskiego, do grupy tej dołączył Wojciech Korfanty.

Proces brzeski rozpoczął się w Warszawie 26 października 1931 r. Byłych posłów oskarżono o przygotowanie zamachu stanu mającego na celu obalenie władzy. 13 stycznia 1932 r. zapadły wyroki. Byli posłowie zostali skazani na kary więzienia od 1,5 roku do 3 lat.

„Gdy w 1926 r. Piłsudski objął władzę w Polsce, wyraził przekonanie, że Polska znajduje się w położeniu relatywnie korzystnym, tzn. może liczyć na kilka lat spokoju. Ta przepowiednia okazała się prawdziwa. Z wyboru marszałka szefem resortu spraw zagranicznych kierował wówczas ostrożny i zachowawczy polityk – August Zaleski” – mówił prof. Marek Kornat.

Zarówno on, jak i Józef Beck – „prawą ręka” marszałka, szef gabinetu ministra spraw wojskowych (był nim właśnie Piłsudski), a od końca 1930 r. wiceminister spraw zagranicznych – nie różnili się w poglądach na strategię polityczną Polski – obaj byli wyznawcami tezy, że Polska musi się trzymać doktryny równowagi między Niemcami a Rosją. Innymi słowy: niemożliwa była współpraca z Rosją przeciwko Niemcom i odwrotnie.

25 lipca 1932 r. poseł Stanisław Patek i zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych Nikołaj Kriestinskij podpisali w Moskwie polsko-sowiecki pakt o nieagresji. W 1934 r. podpisano polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy.

Uwieńczeniem budowy systemu władzy po zamachu majowym było uchwalenie nowej konstytucji. 23 kwietnia 1935 r. na Zamku Królewskim w Warszawie prezydent RP Ignacy Mościcki podpisał nową konstytucję. Nowa ustawa zasadnicza przyznawała prezydentowi nadrzędną pozycję wobec innych organów państwa, czyniąc go odpowiedzialnym za jego losy wobec Boga i historii. W uroczystości tej ze względu na stan zdrowie nie uczestniczył marszałek Piłsudski, choć jego podpis, jako ministra spraw wojskowych, znalazł się również pod ustawą zasadniczą.

Od końca lat dwudziestych stan zdrowia Piłsudskiego systematycznie się pogarszał. Pod koniec 1934 r. był już bardzo zły. 21 kwietnia 1935 r. Piłsudski, po długich namowach, zgodził się wreszcie na przybycie z Wiednia prof. Karla Wenckebacha, znanego specjalisty od chorób nowotworowych. Diagnoza nie pozostawiała nadziei: nowotwór złośliwy wątroby nienadający się do operowania. Informację tę przekazano gen. Składkowskiemu, który o wyniku badań poinformował prezydenta i premiera.

W następnych dniach marszałek Piłsudski spisał swoją ostatnią wolę: „Nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie gdzie leżą moi żołnierze co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili”.

Śmierć naczelnika

Marszałek Piłsudski zmarł 12 maja 1935 r. o godz. 20.45 w Belwederze. Wykonana ze srebra trumna z ciałem wystawiona była w Belwederze 13 i 14 maja. Katafalk przybrany był w purpurowe sukno z godłem Rzeczypospolitej.

17 maja wieczorem pociąg wiozący ciało Piłsudskiego ruszył do Krakowa, na jego trasie zgromadziły się tysiące ludzi, aby oddać zmarłemu hołd.

Pociąg żałobny dotarł do Krakowa w sobotę rano 18 maja. Na dworcu na jego przyjazd oczekiwali prezydent RP, rząd, generalicja, korpus dyplomatyczny oraz różnego rodzaju delegacje. Ośmiu generałów, z Juliuszem Rómmlem na czele, przeniosło trumnę z platformy na lawetę armatnią. Po odprawieniu modłów przez metropolitę krakowskiego arcybiskupa Adama Sapiehę kondukt ruszył na Wawel. Na czele pochodu szedł oddział doboszy z werblami, następnie postępowała orkiestra wojskowa, poczty sztandarowe przysłane przez wszystkie pułki Wojska Polskiego oraz duchowieństwo. Po nich szedł okryty kirem koń Piłsudskiego. Za nim jechała laweta z trumną, ciągnięta przez sześć karych koni. Otaczało ją 12 adiutantów z obnażonymi szablami.

Po dotarciu na wzgórze wawelskie przemówienie ze stopni katedry wygłosił prezydent Mościcki, który żegnając marszałka, mówił m.in.: „Cieniom królewskim przybył towarzysz wiecznego snu. Skroń jego nie okala korona, a dłoń nie dzierży berła. A królem był serc i władcą doli naszej. Półwiekowym trudem swego życia brał we władanie serce po sercu, duszę po duszy, aż purpurą królestwa swego ducha zagarnął niepodzielnie całą Polskę”. Następnie generałowie, przy dźwiękach dzwonu Zygmunta, wnieśli trumnę do katedry. Po mszy pontyfikalnej, którą celebrował metropolita Sapieha, generałowie znieśli ciało Marszałka do krypty św. Leonarda. Na zakończenie uroczystości ustawione na wawelskim wzgórzu działa oddały 101 strzałów armatnich. W całym kraju zapanowała trzyminutowa cisza. Szacuje się, że w pogrzebie w Krakowie wzięło udział ok. 100 tys. osób, kondukt ciągnął się przez kilka kilometrów.

Wspominając atmosferę panującą po śmierci marszałka, Stanisław Cat-Mackiewicz pisał: „Piłsudski miał fanatycznych wielbicieli, którzy go kochali więcej niż własnych rodziców, niż własne dzieci, ale było wielu ludzi, którzy go nienawidzili, miał całe warstwy ludności, całe dzielnice Polski przeciwko sobie, potężną nieufność do siebie. I oto nie znać było tego w dniu pogrzebu. Przeciwnie, można stwierdzić jako fakt i prawdę, że w dniach jego pogrzebu, że na wieść o jego śmierci, strach i zalęknienie, co stanie się teraz z Polską, kiedy Jego zabrakło, przeleciał od Bałtyku poprzez Poznańskie i Śląsk i od Karpat do Dźwiny. Po całej wielkiej ojczyźnie, którąśmy cztery lata po jego śmierci stracili”.

Piłsudski był żonaty od 1899 r. z Marią z Koplewskich Juszkiewiczową, działaczką PPS, nazywaną przez członków partii „piękną panią”. Juszkiewiczowa należała do Kościoła ewangelicko-augsburskiego, więc Piłsudski dokonał konwersji.

Pierwsza żona Piłsudskiego zmarła w 1921 r. Piłsudski od lat był związany z działaczką PPS i POW Aleksandrą Szczerbińską, z którą wziął ślub 25 października 1921 r. w Belwederze. Z tego związku Marszałek miał dwie córki. Wanda Piłsudska (1918–2001) była lekarzem psychiatrą, w latach 1939–1990 mieszkała w Wielkiej Brytanii. Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska (1920–2014) była architektem, żoną porucznika pilota Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii i RAF.

Znadniemna.pl za Michał Szukała/PAP  Na zdjęciu: Józef Piłsudski w pierwszych latach nauki w gimnazjum wileńskim, jako 20 latek i w 1914 r. 

 

 

155 lat temu, 5 grudnia 1867 r., urodził się Józef Piłsudski. „Odwołując się do Słowackiego, uważał, że bez marzeń niemożliwe jest realizowanie wielkich celów. Takim marzeniem było doprowadzenie do niepodległości Polski, traktowane przez dużą część społeczeństwa jako fanaberia” – mówił prof. Andrzej Chojnowski z Instytutu

3 grudnia 1944 roku poległ wraz ze swoim oddziałem jeden z legendarnych dowódców Armii Krajowej, działającej na ziemiach współczesnej Białorusi – ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner”, żołnierz niezłomny,  budzący postrach w Sowietach i zwany przez nich „czortem w okularach”.

3 grudnia 1944 r. niespełna 30-osobowy oddział ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”, został otoczony potrójnym pierścieniem Wojsk Wewnętrznych NKWD. W operacji pomiędzy Niecieczą i Cackami (na terenie dzisiejszej Białorusi) wzięło udział ok. 1400 Sowietów, wspieranych przez artylerię i czołgi. Podczas nierównej walki większość partyzantów zdołała się wydostać. Jeden dostał się do niewoli a kilku poległo, w tym dowódca ppor. „Ragner” i jego brat Leon Zajączkowski „Drzewica”. Ich ciała zakopano w nieznanym miejscu.

Czesław Zajączkowski przed wojną był urzędnikiem w Lidzie. We wrześniu 1939 r. walczył w kompanii łączności 19. Dywizji Piechoty. W konspiracji niepodległościowej początkowo pełnił funkcję szefa łączności Obwodu Lida krypt. „Bór”. Na wiosnę 1943 r., po otrzymaniu zgody dowództwa, dołączył do innych ochotników w rejonie Bielicy i Niecieczy. Stanął na czele oddziału partyzanckiego nr 312, przemianowanego następnie na IV batalion pp AK.

Już w listopadzie 1943 r., niedaleko wsi Buciły, „Ragner” udowodnił, że jest skutecznym obrońcą Kresów. Zaatakował tylną straż Zgrupowania Białostockiego (ok. 800 ludzi) zadając wrogowi dotkliwy cios – poległo ok. 200 Sowietów. Polacy stracili dwóch zabitych i kilku rannych. Wkrótce „ragnarowcy” stali się najliczniejszą jednostką Okręgu Nowogródek, która walczyła zarówno z Niemcami jak i partyzantką radziecką, rabującą polską ludność.

W maju 1944 r. batalion liczył ok. 700 żołnierzy, w skład którego wchodził m.in. zwiad konny i kompania samochodowa. Tego samego miesiąca, w zasadzce zastawionej przez Brygadę im. Kirowa w rejonie Olchówki, jego zdecydowane natarcie przeprowadzone wraz z mjr. Kalenkiewiczem „Kotwiczem” (dowodzącym Zgrupowaniem „Południe”), ocaliło jednostkę przed całkowitym rozbiciem. Na początku lipca 1944 r. jego oddział został rozbrojony przez frontowe jednostki Armii Czerwonej, uniemożliwiając mu wzięcie udziału w operacji „Ostra Brama”.

 Znadniemna.pl za facebook.com/muzeumzolnierzywykletych

3 grudnia 1944 roku poległ wraz ze swoim oddziałem jeden z legendarnych dowódców Armii Krajowej, działającej na ziemiach współczesnej Białorusi – ppor. Czesław Zajączkowski ps. „Ragner”, żołnierz niezłomny,  budzący postrach w Sowietach i zwany przez nich „czortem w okularach". 3 grudnia 1944 r. niespełna 30-osobowy oddział

Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej – Polak z Kresów, który po 36 latach wyprowadził biało-czerwonych z rozgrywek grupowych Mundialu do fazy play off. Za portalem football.by opowiadamy o tym, co wiąże Czesława Michniewicza z jego małą ojczyzną – Brzozówką koło Lidy.

Według białoruskiego portalu urodzony w Brzozówce 12 lutego 1970 roku Czesław Michniewicz swoje miejsce urodzin zawdzięcza dziadkowi, którego mieszkająca na polskim Pomorzu mama selekcjonera polskiej reprezentacji odwiedzała w Brzozówce. Dziadek Czesława Michniewicza osiadł po powrocie z łagrów stalinowskich w rodzinnej Brzozówce pięć lat po śmierci Stalina. Mama selekcjonera polskiej reprezentacja wyjechała na polskie Pomorze w ramach powojennej repatriacji, a jej ojciec został w rodzinnych stronach.

Portal football.by pisze, że w Brzozówce, słynącej z działającej do dzisiaj Huty Szkła „Niemen”, dziadek Czesława Michniewicza zajmował przed wojną jedno z kierowniczych stanowisk. Po powrocie z łagrów Michniewicz senior nie wyjechał do Polski ze względu na słabe zdrowie.

Jego córka starała się go jednak odwiedzać w rodzinnej Brzozówce regularnie. Podczas jednego z pobytów, będąca w zaawansowanej ciąży kobieta poczuła się gorzej i ojciec kazał jej zostać. Tak na świat 12 lutego 1970 roku pojawił się mały Czesio Michniewicz.

Selekcjoner polskiej reprezentacji w piłce nożnej wspominał, że w dzieciństwie każde wakacje letnie spędzał u dziadka w Brzozówce, a na początku bieżącego stulecia zawiózł w rodzinne strony także swoich synów. Czesław Michniewicz zastrzega, że nie uważa Białorusi za swoją drugą ojczyznę. Potwierdza jednak, że doskonale rozumie ludzi, mieszkających na Białorusi i w Rosji.

Regularne pobyty na totalnie zrusyfikowanej Sowieckiej Białorusi sprawiły, że Czesław Michniewicz w dobrym stopniu opanował język rosyjski, a wśród ulubionych lektur wymienia „Zbrodnię i Karę” Fiodora Dostojewskiego, którą potrafi czytać w oryginale.

 Znadniemna.pl na podstawie Football.by, fot: facebook.com

 

Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej – Polak z Kresów, który po 36 latach wyprowadził biało-czerwonych z rozgrywek grupowych Mundialu do fazy play off. Za portalem football.by opowiadamy o tym, co wiąże Czesława Michniewicza z jego małą ojczyzną – Brzozówką koło Lidy. Według białoruskiego

Archidiecezja mińsko-mohylewska mianowała nowym administratorem, zamkniętego Kościoła pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku, powszechnie znanego jako Czerwony Kościół, księdza Jurija Sańko, który zastąpił księdza Władysława Zawalniuka.

Nowy administrator będzie odpowiedzialny za zarządzanie sprawami administracyjnymi, m.in. przeprowadzenie remontu świątyni oraz za negocjacje z przedstawicielami reżimowych władz.

Proboszczem parafii pozostaje 72-letni ksiądz kanonik Władysław Zawalniuk, który niedawno został dozorcą przy Czerwonym Kościele.

26 września na terenie kościoła doszło do „zagadkowego”, jak określiły to media niezależne, pożaru w jednym z pomieszczeń świątyni. Wcześniej miało tam zostać wybite okno.

Zniszczenia nie były poważne, jednak specjalna komisja municypalna, odpowiedzialna za bezpieczeństwo pożarowe, uznała, że konieczne jest wprowadzenie zakazu działalności świątyni do momentu sprawdzenia i remontu wszystkich instalacji przez odpowiednich specjalistów.

Czerwony Kościół jest jedną z głównych katolickich świątyń w Mińsku i dotychczas pełnił rolę ważnego miejsca spotkań dla wiernych w tym mieście. Neoromańska świątynia z czerwonej cegły, stojąca obok rządowych gmachów z lat 30., należy do najbardziej charakterystycznych zabytków miasta. Ufundował ją na początku XX w. polski i białoruski ziemianin i działacz społeczny Edward Woyniłłowicz wraz z żoną Olimpią, by upamiętnić przedwcześnie zmarłe dzieci: Szymona i Helenę.

Formalnie świątynia stanowi własność władz Mińska, a zarząd sprawuje organizacja Minskaja Spadczyna. Parafia korzystała z niej na zasadzie nieodpłatnego użytkowania.

Znadniemna.pl

Archidiecezja mińsko-mohylewska mianowała nowym administratorem, zamkniętego Kościoła pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku, powszechnie znanego jako Czerwony Kościół, księdza Jurija Sańko, który zastąpił księdza Władysława Zawalniuka. Nowy administrator będzie odpowiedzialny za zarządzanie sprawami administracyjnymi, m.in. przeprowadzenie remontu świątyni oraz za negocjacje z przedstawicielami reżimowych władz. Proboszczem

Po około miesiącu od rozpoczęcia rejestracji, do udziału w Światowych Dniach Młodzieży 2023 w Lizbonie zgłosiło się już około 200 tys. młodych ludzi. Dotychczas swój udział zapowiedziały duże grupy, zwłaszcza z Włoch, Brazylii, Hiszpanii i Francji – ogłosił na konferencji prasowej biskup pomocniczy archidiecezji Lizbony Americo Aguiar, który jest także prezesem Fundacji Światowych Dni Młodzieży – poinformowała agencja informacyjna Ecclesia.

Okazją do tego była prezentacja programu duszpasterskiego w sanktuarium maryjnym w Fatimie, 120 kilometrów na północ od stolicy Portugalii, które – zdaniem biskupa – odegra ważną rolę podczas ŚDM.
„Światowe Dni Młodzieży, które po raz pierwszy odbędą się w Portugalii między 1 a 6 sierpnia przyszłego roku, będą ściśle współpracować z Fatimą, ponieważ miejsce pielgrzymkowe jest jedynym miejscem w kraju, która ma już doświadczenie w radzeniu sobie z dużymi rzeszami ludzi”, powiedział bp Aguiar. Fatima będzie nie tylko centralnym punktem dla młodych pielgrzymów ŚDM, ale także dla papieża Franciszka, który jako pierwszy zgłosił się 26 października i już obiecał, że „bardzo chciałby” przyjechać także do Fatimy. Franciszek uczestniczył już w ŚDM w Rio de Janeiro (2013), Krakowie (2016) i Panamie (2019).
Odnosząc się do programu międzynarodowego spotkania młodych, którego hasłem są słowa „Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem” (Łk 1,39), bp Aguiar zapowiedział, że rolę odegra również synodalność. „Młodzi ludzie będą mieli możliwość wypowiedzenia się na spotkaniu przed przygotowaniem dokumentu, który kilka miesięcy później zostanie przedstawiony również na Synodzie Biskupów obradującym w Rzymie” – powiedział hierarcha. Według bp. Jose Ornelasa de Carvalho, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Portugalii, temat pokoju będzie również głównym punktem spotkania ze względu na wojnę w Ukrainie.

Znadniemna.pl za ekai.pl

Po około miesiącu od rozpoczęcia rejestracji, do udziału w Światowych Dniach Młodzieży 2023 w Lizbonie zgłosiło się już około 200 tys. młodych ludzi. Dotychczas swój udział zapowiedziały duże grupy, zwłaszcza z Włoch, Brazylii, Hiszpanii i Francji – ogłosił na konferencji prasowej biskup pomocniczy archidiecezji Lizbony

Dzisiaj przypada rocznica urodzin Zbigniewa Chmielewskiego, który przyszedł na świat 1 grudnia 1926 roku w miejscowości Słonim (dzisiejsza Białoruś). Jako nastolatek został wywieziony do Norylska w Krasnojarskim Kraju, był więźniem łagrów NKWD. Absolwent Wydziału Reżyserii Łódzkiej Filmówki, terminował u najlepszych – był drugim reżyserem przy filmach Kazimierza Kutza i Tadeusza Konwickiego. Przede wszystkim jednak znalazł swoje miejsce w telewizji jako reżyser kilku znanych, bardzo popularnych w latach 70. i 80. seriali, m.in. „Dyrektorów”, „Daleko od szosy”, „Śladu na ziemi”, „Blisko, coraz bliżej”, które zdobywały nagrody na festiwalach twórczości telewizyjnej i zwyciężały w plebiscytach widzów.

W 1956 r. ukończył studia na wydziale reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Najbardziej znanymi filmami, które wyreżyserował są seriale: „Daleko od szosy” (1976) oraz „Blisko, coraz bliżej” (1983).

Karierę filmową rozpoczął pracą drugiego reżysera na planach filmów Kazimierza Kutza „Krzyż Walecznych” (1958), „Nikt nie woła” (1960), „Ludzie z pociągu” (1961), „Milczenie” (1963) i „Upał” (1964). Był także drugim reżyserem m.in. u Tadeusza Konwickiego, przy jego filmie „Zaduszki” (1961).

„Był niesłychanie skromnym człowiekiem, pracowitym, lojalnym i niekonfliktowym, pozbawionym próżności. Nie nadawał się do zgiełku, nigdy nie pchał się na pierwszy plan. Starał się być właściwie niewidocznym zza kamery. To stanowiło o jego wartości i wdzięku. Bardzo go lubiłem” – mówi o Chmielewski Kazimierz Kutz.

Jako samodzielny reżyser Zbigniew Chmielewski zadebiutował w 1967 r. filmem telewizyjnym „Piękny był pogrzeb, ludzie płakali” z Barbarą Ludwiżanką i Edmundem Fettingiem w obsadzie.

W reżyserskim dorobku Chmielewski miał też m.in. filmy „Tabliczka marzenia” (1968) – wg powieści Haliny Snopkiewicz, „Twarz anioła” (1970) – w którym opowiedział o gehennie dzieci więzionych w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Łodzi, oraz „Operacja Himmler” (1979).

Zrealizował też kilka znanych seriali, m.in.: „Dyrektorzy” (1975), którego akcja rozgrywa się w latach 1957-1972 w zakładzie produkcyjnym Fabel; niezapomniany, wzruszający i kultowy już dziś serial „Daleko od szosy” (1976) z Krzysztofem Stroińskim w głównej roli Leszka Góreckiego, gdzie tematami przewodnimi była migracja ze wsi do miasta, awans społeczny młodego chłopaka i wielka miłość; „Ślad na ziemi” (1978) – o ludziach zatrudnionych na budowie wielkiego zakładu przemysłowego; „Blisko, coraz bliżej” (1983) – sagę rodzinną obejmującą losy śląskiej rodziny na przestrzeni lat 1863-1922, zamieszkałej w małej wiosce pod zaborem pruskim, w miejscu gdzie stykają się granice trzech mocarstw (tzw. trójkąt trzech cesarzy), która mimo postępującej germanizacji potrafi zachować swą tozsamość narodową.

Starał się być niewidoczny zza kamery i to stanowiło o jego wartości i wdzięku – mówi Kazimierz Kutz o zmarłym reżyserze Zbigniewie Chmielewskim.

Był rzadko spotykanym typem reżysera, zaprzeczeniem wielu jakby oczywistych cech reżyserskich, nie pchał się na pierwszy plan, nie lubił zgiełku, był skromny, niekonfliktowy – dodał Kutz.

„Można powiedzieć, że on wyszedł spod mojej ręki, ponieważ u mnie zaczynał. Potem, gdy już się usamodzielnił, radziłem mu, żeby – biorąc pod uwagę jego typ osobowości – nie starał się wchodzić do reżyserii kinowej, lecz żeby zajął się serialami. Uważałem, że w serialach lepiej ujawnią się jego temperament i osobowość. I tak też się stało” – opowiadał Kutz.

W pamięci Kutza Chmielewski zapisał się też jako człowiek, który niezwykle mało mówił innym o swoim życiu osobistym. „Właściwie bardzo trudno było dowiedzieć się, gdzie on żyje, jak żyje, czy jest mu dobrze, czy źle. Zawsze był jakby oddalony, wyciszony” – opowiadał reżyser. „Bardzo go lubiłem” – powiedział Kutz.

Uczciwy, rzetelny i wzbudzający szacunek – mówią o zmarłym reżyserze Zbigniewie Chmielewskim aktorzy, którzy zagrali w jego słynnym serialu „Daleko od szosy”, Krzysztof Stroiński i Andrzej Wichrowski.

Jerzy Woźniak – były, wieloletni rektor łódzkiej „filmówki” – wspomina natomiast niesłychaną skromność Chmielewskiego.

Krzysztof Stroiński, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie, odtwórca głównej roli – Leszka Góreckiego – w wyreżyserowanym przez Chmielewskiego serialu „Daleko od szosy”, powiedział, że bardzo wiele zawdzięcza reżyserowi. Dodał, że zawsze był i jest pełen szacunku dla niego.

Z kolei Andrzej Wichrowski, aktor Teatru Jaracza w Łodzi, który w „Daleko od szosy” zagrał brata Leszka – Włodka, wspomina Chmielewskiego jako konkretnego, rzetelnego i uczciwego człowieka. „Praca na planie odbywała się bez zbędnych napięć” – powiedział Wichrowski.

Jerzy Woźniak podkreślił że Zbigniew Chmielewski cieszył się ogromnym szacunkiem kolegów. „Był niesłychanie skromnym człowiekiem, w środowisku specjalnie się nie wyróżniał, bo taka była jego dewiza życiowa” – powiedział. Według Woźniaka, Chmielewski „nie należał do tych artystów, którzy niewiele w życiu zawodowym zdziałali, natomiast potrafili wiele o tym mówić”.

Grób reżysera Zbigniewa Chmielewskiego na Starym Cmentarzu w Łodzi/fot.:wikipedia.org

Zbigniew Chmielewski zmarł 25 lutego 2009 w Łodzi.

Filmografia

* 1988  RODZINA KANDERÓW – reżyseria,
* 1982-1986  BLISKO, CORAZ BLIŻEJ – reżyseria,
* 1979  OPERACJA HIMMLER – reżyseria,
* 1978  ŚLAD NA ZIEMI – reżyseria,
* 1976  DALEKO OD SZOSY – reżyseria oraz scenariusz,
* 1975  DYREKTORZY – reżyseria,
* 1973  PROFESOR NA DRODZE – reżyseria oraz scenariusz,
* 1972  OGŁOSZENIE MATRYMONIALNE – reżyseria oraz scenariusz,
* 1970  TWARZ ANIOŁA – reżyseria oraz scenariusz,
* 1968  TABLICZKA MARZENIA – reżyseria,
* 1967  PIĘKNY BYŁ POGRZEB, LUDZIE PŁAKALI – reżyseria oraz scenariusz,
* 1966  CIERPKIE GŁOGI – drugi reżyser,
* 1965  GORĄCA LINIA – drugi reżyser,
* 1964  UPAŁ drugi – reżyser,
* 1964  OBOK PRAWDY – drugi reżyser,
* 1963  MILCZENIE – drugi reżyser,
* 1962  CZERWONE BERETY – drugi reżyser,
* 1961  ZADUSZKI – drugi reżyser,
* 1961  LUDZIE Z POCIĄGU – drugi reżyser,
* 1960  NIKT NIE WOŁA – drugi reżyser,
* 1958  KRZYŻ WALECZNYCH – drugi reżyser,
* 1958  HISTORIA JEDNEGO MYŚLIWCA – współpraca reżyserska,
* 1958  BAZA LUDZI UMARŁYCH – współpraca reżyserska

Znadniemna.pl za emazury.com/sybiracy/Foto: TVP

Dzisiaj przypada rocznica urodzin Zbigniewa Chmielewskiego, który przyszedł na świat 1 grudnia 1926 roku w miejscowości Słonim (dzisiejsza Białoruś). Jako nastolatek został wywieziony do Norylska w Krasnojarskim Kraju, był więźniem łagrów NKWD. Absolwent Wydziału Reżyserii Łódzkiej Filmówki, terminował u najlepszych – był drugim reżyserem przy

Sto rubli, czyli równowartość 178 złotych – tyle kosztowało biznesmena z Rosji nabycie dawnego pałacu Radziwiłłów w białoruskim Zdzięciole w obwodzie grodzieńskim.

Nieruchomość została sprzedana po licytacji, zorganizowanej przez władze obwodu grodzieńskiego, które od wielu lat poszukiwały nabywcę niszczejącego pałacu. Żadna  poprzednich licytacji nie kończyła się sukcesem, więc podczas ostatniej, do której doszło 29 listopada, cenę wywoławczą ustanowiono na trzy  tak zwane jednostki bazowe, co wynosi 96 rubli białoruskich.

Do licytacji pałacu Radziwiłłów nie zgłosił się żaden kandydat oprócz biznesmena z Rosji, który, aby formalności stało się zadość, podbił cenę wywoławczą za pałac o 4 rubli i zapłacił za wybudowany 270 lat temu obiekt architektoniczny dokładnie 100 rubli białoruskich.

Nabyty przez rosyjskiego biznesmena pałac był własnością rejonu zdzięciolskiego. Całkowita powierzchnia dwukondygnacyjnego budynku w stylu barokowym wynosi 1527 metrów kwadratowych. Główny budynek kompleksu architektonicznego jest podpiwniczony i posiada cztery budynki gospodarcze. Powierzchnia samej działki wokół obiektu wynosi 41 arów. Nabywca pałacu wydzierżawił tę ziemię na 50 lat.

Nabywca pałacu – to biznesmen z Rosji. On sam nie mógł uczestniczyć w aukcji, więc jego interesy reprezentowała Białorusinka Swietłana. Jak powiedziała mediom, jej klient nie urodził się na Białorusi ani nigdy tam nie mieszkał, ale kilkakrotnie odwiedzał ten kraj w celach turystycznych. Podobno ceni sobie historię i „pragnie zachować dziedzictwo kulturowe dla obecnych pokoleń”.

– To, co dokładnie tam się pojawi po renowacji, jest obecnie ustalane i dyskutowane. Jednak z całą pewnością mogę stwierdzić, że pałac będzie miał wyłącznie charakter społeczny, nie ma mowy o komercjalizacji obiektu. Skoro kiedyś był tam szpital, być może powstanie ośrodek rehabilitacyjny lub inna instytucja pomagająca ludziom – zaznaczyła Swietłana.

Według niej, mimo tego że budynek stał pusty przez ostatnie sześć lat, zachował się w przyzwoitym stanie.

Znadniemna.pl na podstawie Kresy24.pl/nashaniva.com, fot.: 34travel.me

Sto rubli, czyli równowartość 178 złotych - tyle kosztowało biznesmena z Rosji nabycie dawnego pałacu Radziwiłłów w białoruskim Zdzięciole w obwodzie grodzieńskim. Nieruchomość została sprzedana po licytacji, zorganizowanej przez władze obwodu grodzieńskiego, które od wielu lat poszukiwały nabywcę niszczejącego pałacu. Żadna  poprzednich licytacji nie kończyła się

Białoruska prokuratura przekazała sprawę noblisty Alesia Bialackiego do sądu. Przebywającemu za kratami słynnemu obrońcy praw człowieka grozi do 12 lat więzienia. Białoruska opozycja nie ma złudzeń, że sprawa jest kolejną odsłoną politycznych represji reżimu Łukaszenki.

Alesiowi Bialackiemu i dwóm innym białoruskim obrońcom praw człowieka Walancinowi Stefanowiczowi i Uładzimirowi Łabkowiczowi, reżimowa prokuratura zarzuca rzekome działania naruszające porządek publiczny. Mieli się tego dopuścić m.in. organizując pomoc osobom represjonowanym. Data rozprawy nie jest jeszcze znana.

O tym, że Bialacki i jego koledzy, podobnie jak tysiące białoruskich więźniów politycznych nie ma szansy na sprawiedliwy proces jest przekonana Natalia Radzina – białoruska dziennikarka, redaktor naczelna portalu Charter’97. W rozmowie z Polskim Radiem zaznacza, że odpowiedź Zachodu może być tylko jedna – sankcje, bo nic innego nie może wpłynąć na białoruski reżim.

Jak dodaje, należy domagać się uwolnienia zarówno Alesia Bialackiego, ale też wszystkich białoruskich więźniów politycznych, a jest ich około pięć tysięcy. Natalia Radzina podkreśla, że jednocześnie należy pamiętać, iż Łukaszenka to tak naprawdę rosyjska marionetka i dlatego sankcje wobec Rosji ze strony Unii Europejskiej i USA powinny być zsynchronizowane z sankcjami wobec białoruskiego reżimu.

Aleś Bialacki przebywa w areszcie od lipca 2021 roku. Za kratami dowiedział się o przyznanej mu tegorocznej pokojowej Nagrodzie Nobla, którą otrzymał wspólnie z rosyjskim Centrum Obrony Praw Człowieka „Memoriał” oraz ukraińskim Centrum Wolności Obywatelskich.

 Znadniemna.pl za Polskieradio24.pl,na zdjęciach: Aleś Bialacki, Walancin Stefanowicz i Uładzimir Łabkowicz, fot.: hpravy.org

Białoruska prokuratura przekazała sprawę noblisty Alesia Bialackiego do sądu. Przebywającemu za kratami słynnemu obrońcy praw człowieka grozi do 12 lat więzienia. Białoruska opozycja nie ma złudzeń, że sprawa jest kolejną odsłoną politycznych represji reżimu Łukaszenki. Alesiowi Bialackiemu i dwóm innym białoruskim obrońcom praw człowieka Walancinowi Stefanowiczowi

Już trzy miesiące minęły od chwili uwięzienia w mińskim areszcie Akrescina prawosławnego księdza Władysława Bogomolnikowa, który zgodnie z sumieniem chrześcijańskim spełnił swój kapłański obowiązek i odprawił nabożeństwo żałobne za duszę jednej z ofiar łukaszenkowskiej dyktatury – Ramana Bandarenki, zamordowanego 11 listopada 2020 roku.

Ojciec Władysław modlitwą i czynem wspierał także innych prześladowanych na Białorusi opozycjonistów. Prowadził na przykład strajk głodowy na znak solidarności z białoruskim więźniem politycznym Iharem Łosikiem.

31 sierpnia 2022 roku reżim łukaszenkowski postanowił rozprawić się z prawosławnym duchownym i wrzucił ojca Władysława Bogomolnikowa za kraty w areszcie Akrescina. Kapłanowi co 15 dni w sfingowanych posiedzeniach sądowych przedłużają pobyt w areszcie, w którym ojciec Władysław przebywa bez normalnego jedzenia i dostępu do leków oraz opieki medycznej, pokutując od warunków antysanitaryjnych oraz szykan ze strony administracji aresztu i ochroniarzy.

W jednej celi z ojcem Władysławem przebywał przez pewien czas znany białoruski naukowiec Siarhiej Garanin.

Po wyjściu na wolność uczony zaczął bić na alarm, dając świadectwo nieludzkiemu traktowaniu prawosławnego księdza przez łukaszenkowskich oprawców. Według Siarhieja Garanina stan zdrowotny ojca Władysława Bogomolnikowa jest stanem skrajnego wycieńczenia.

„Władysław jest człowiekiem odważnym i trzyma się z godnością, mocno. Wspiera innych.

ONI nie mogą mu niczego zrobić. Nie mogą o nic oskarżyć. To, że odprawił nabożeństwo za Ramana Bandarenkę jest jego obowiązkiem duszpasterskim…

Dlatego ONI GO UNICESTWIAJĄ. Fizycznie.

Zrozumiałem to i napisałem.

Zacząłem krzyczeć z przerażenia i bólu!” – takimi słowami sytuację księdza prawosławnego Władysława Bogomolnikowa opisał na facebooku były współwięzień duchownego Siarhiej Garanin, dodając dla tych, kto mógłby mieć wątpliwości co do sensu jego świadectwa:

„Prawosławnego duchownego Władysława Bogomolnikowa mordują na Akrescina. Jestem tego świadkiem! Słyszycie? Poświadczam to!” – dopisał Siarhiej Garanin, zwracając się do zwierzchnictwa Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej i całego prawosławnego duchowieństwa i apelując o ratowanie ojca Władysława, gdyż każdy, również prawosławny metropolita Beniamin, może za chwilę znaleźć się na jego miejscu.

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com

Już trzy miesiące minęły od chwili uwięzienia w mińskim areszcie Akrescina prawosławnego księdza Władysława Bogomolnikowa, który zgodnie z sumieniem chrześcijańskim spełnił swój kapłański obowiązek i odprawił nabożeństwo żałobne za duszę jednej z ofiar łukaszenkowskiej dyktatury – Ramana Bandarenki, zamordowanego 11 listopada 2020 roku. Ojciec Władysław modlitwą

Wschodnie tereny I Rzeczypospolitej, w wyniku rozbiorów wcielone do Imperium Rosyjskiego, określane jako ziemie zabrane, brały udział w kolejnych polskich narodowych powstaniach przeciwko państwu carów. Tak było i w czasie Powstania Listopadowego w latach 1830–1831. Szczególne znaczenie dla jego przebiegu miały działania na Litwie, będącej główną arterią komunikacyjną między Petersburgiem i Królestwem Polskim. Na dzisiejszy dzień przypada 192. rocznica zrywu narodowego.

Dodajmy, że pod pojęciem Litwy rozumiemy obszar przedrozbiorowego Wielkiego Księstwa Litewskiego Rzeczypospolitej Obojga Narodów, połączonego z Polską w jeden mechanizm państwowy Konstytucją 3 maja 1791 r. Jest więc tu Litwa pojęciem szerokim, obejmującym także Wileńszczyznę i dzisiejszą Białoruś.

Vernet Horacy – Polski Prometeusz 1831, Wikimedia Commons

Władze powstania, czyli dyktator gen. Józef Chłopicki i Rada Administracyjna, początkowo nie zamierzały rozszerzać ruchu powstańczego na ziemie zabrane. Dopiero w styczniu 1831 r. wysłano z Warszawy jako emisariusza pochodzącego z Litwy Jakuba Grotkowskiego (uczestnika wojen napoleońskich) z zadaniem porozumienia się z godnymi zaufania obywatelami i przekazania im instrukcji dla Litwy. W swej najważniejszej części brzmiała ona następująco: „Zapewnić osoby, któreby mogły przewodniczyć zbrojnemu działaniu, podzielić kraj na okręgi, te na mniejsze części, naznaczyć wszędzie organizatorów, obliczyć siły i środki, ułożyć wcześniej listę urzędów rewolucyjnych; słowem w trzech guberniach: wileńskiej, grodzieńskiej, mińskiej i przynajmniej w połowie guberni witebskiej, tak przygotować cały dramat zbrojnego powstania, aby w dobrym czasie pozostawało tylko odkryć zasłonę”.

Misja Grotkowskiego zbiegła się z inicjatywami podejmowanymi przez kresowe elity, które – jak się okazało – przeceniały możliwości ośrodka decyzyjnego w Warszawie i sądziły, że wkrótce wojska powstańcze wejdą na Litwę, by przepędzić z niej Moskali. Już na początku lutego 1831 r. zawiązał się w Wilnie tajny związek obejmujący patriotycznie nastawioną szlachtę, elity miejskie i środowisko wileńskich akademików (był wśród nich młody prof. Wincenty Pol, późniejszy poeta i literat). Wspomniana grupa spiskowców sformowała tajny Komitet Główny, który miał kierować ruchem niepodległościowym na Litwie.

Poruszenie na Litwie

Polskie przygotowania do wystąpienia zbrojnego przeciwko Rosji trafiły na podatny grunt, gdyż katolicki lud litewski i znaczna część unickiej ludności dzisiejszej Białorusi także okazywały przychylność dla sprawy polskiej. Składało się na to wiele czynników. W grę wchodziło przywiązanie do idei państwa polskiego, jak też okoliczność, że system władzy carskiej okazał się niezwykle uciążliwy. Co więcej, na koniec marca 1831 r. zapowiedziano pobór rekruta do wojska rosyjskiego. Mieszkańców Litwy ogarnęło gorączkowe oczekiwanie. Wierzono, że walka rozpoczęta w Królestwie Polskim zakończy się zwycięstwem. Powszechne stawało się przekonanie, że „co Polak zaczął – dokończą Litwini”. Nikt poważnie myślący nie zakładał jednak, że Litwa może podjąć samodzielną akcję zbrojną, bez uprzedniego wkroczenia na jej teren wojsk polskich. Śmiała koncepcja płk. Wojciecha Chrzanowskiego, który proponował szybkie uderzenie przez Białystok na rosyjski Korpus Litewski, co w konsekwencji mogło przenieść działania powstańcze za Niemen, została jednak odrzucona przez dyktatora powstania – gen. Chłopickiego.

W pierwszych miesiącach polskiego powstania władze rosyjskie zaprowadziły na Litwie stan wojenny; wielu co znaczniejszych obywateli wywieziono w głąb imperium pod zarzutem podejrzenia o udział w spisku. Na ludność wiejską spadł ciężar wyżywienia i obsługi wojsk rosyjskich przewalających się przez Litwę do Królestwa Polskiego. Mieszkańcom odbierano wszelką broń, nawet myśliwską. Prowokacja przeprowadzona przez Nikołaja Nowosilcowa, kuratora wileńskiego okręgu szkolnego, doprowadziła do zdekonspirowania spisku w Wilnie (spiskowcy wraz z prowokatorem Wincentym Kudrewiczem zostali ujęci i straceni). Zdarzenie to nie przerwało jednak rozszerzania się sieci organizacji podziemnej.

Do pierwszego wystąpienia doszło w lutym 1831 r. w powiecie telszewskim, gdzie wieśniacy prowadzeni przez szlachcica Borysewicza i włościanina Giedryma powstali zbrojnie przeciwko Rosjanom. To nieprzygotowane i przedwczesne wystąpienie musiało zakończyć się porażką. Powstańców zaatakowały rosyjskie siły wojskowo-policyjne, które wyparły ich do Prus, gdzie zostali rozbrojeni i przekazani władzom carskim.

„Dla otrzymania swobody”

Datę wybuchu powstania na Litwie zdeterminował wspomniany już pobór do armii rosyjskiej, wywołujący wrzenie wśród włościan. Nie bez znaczenia było to, że większość sił rosyjskich została przesunięta do Królestwa Polskiego. Silny, kilkutysięczny garnizon znajdował się tylko w Wilnie, załogi w miastach powiatowych były stosunkowo słabe.

Cezary Plater, wódz powstańców żmudzkich

Pierwsza powstała Żmudź. W trzeciej dekadzie marca 1831 r. powstanie wybuchło w pięciu powiatach żmudzkich i szybko rozszerzyło się na inne tereny. Powstańcy opanowali Rosienie 26 marca i zdobyli transport broni pod Janiszkami, 28 marca wkroczyli do Telszy, Szawli i Poniewieża, 2 kwietnia – do Janowa Trockiego i Upity. Wincenty Matuszewicz na czele uzbrojonych chłopów zdobył Troki 3 kwietnia, a 7 kwietnia w rękach powstańców znalazł się Wiłkomierz. Opanowali oni też Bejsagołę. Pierwsze uderzenie powstańcze na Połągę zostało odparte przez Rosjan, ale już 5 kwietnia to ważne nadmorskie miasto zostało zdobyte – tyle że przejściowo. Wszędzie rozbrajano rosyjskie garnizony. W Dusiatach koło Jeziorosów sztandar powstania podniosła Emilia Plater, skupiając wokół siebie licznych ochotników (później stała się zmitologizowanym symbolem powstania na Litwie).

Emilia Plater

4 kwietnia 1831 r. powstał powiat oszmiański – garstka spiskowców po krótkim starciu przełamała opór garnizonu rosyjskiego w Oszmianie (zdobyto trzysta karabinów). Na początku kwietnia do powstania przystąpił powiat wileński; zdobyto tu prawie wszystkie miasteczka. 11 kwietnia ruszył do boju powiat święciański – zdobyto Święciany (podczas walki poległ ks. Onufry Łabuć, kapelan powstańczy). W tym też czasie podniósł się do boju powiat brasławski. Powstanie rozpoczęło się również w guberni mińskiej, gdzie 15 kwietnia zdobyto Wilejkę, a w kilka dni później Mołodeczno i Radoszkowice, 25 kwietnia zaś – Głębokie.

Tak początek ruchu powstańczego charakteryzował rosyjski historyk wojskowości, Aleksandr Puzyrewski: „Przykład Rosień znalazł naśladowców w innych miejscowościach Żmudzi, a powstanie niebawem szerzyć się zaczęło z powiatu do powiatu, dopóki na koniec nie owładnęło Litwą. Wszędzie uwalniano rekrutów i więźniów, urzędników ruskich brano do niewoli, niektórych pozbawiano życia, zabierano broń i kasy, pojawiły się kokardy trójkolorowe, proklamacye itp. […]
Do rozwoju powstania przyczynił się nadto błąd administracji miejscowej [rosyjskiej], która nie rozumiała jego znaczenia, nie przedsięwziąwszy żadnych środków zapobiegawczych, zabrała się od razu do srogości, upatrując jedynie w niej ratunek i nie wprowadzając odpowiedniego zarządu w powiatach”.

Przystąpiono do intensywnych prac organizacyjnych. Na Żmudzi utworzono lokalny rząd powstańczy kierowany przez Włodzimierza Gadona, weterana Powstania Kościuszkowskiego. Funkcję naczelnika żmudzkich sił zbrojnych powierzono Onufremu Jacewiczowi. Zarządzono pobór (jeden piechur z dwóch dymów, kawalerzysta – z dziesięciu dymów). Jednak znaczną część powstańczego wojska stanowili ochotnicy. Oficerowie powstańczy wspominali później, że liczni włościanie wstępujący w szeregi powstańcze domagali się, by w wykazach odnotowano, że do powstania przystąpili dobrowolnie (w grę mogły wchodzić tu zarówno odczucia patriotyczne, jak i słuszne przekonanie, że ochotnicy otrzymają na własność ziemię od władz polskich po zwycięskim zakończeniu walk). W krótkim czasie przez szeregi powstańcze przewinęło się ponad 20 tys. ludzi, dla których brakowało jednak broni.

Znaczna część uczestników ruchu powstańczego szła do boju jedynie z pikami lub kosami osadzonymi na sztorc. W wyposażeniu strzelców przeważała broń myśliwska. Brakło jednolitej organizacji zmobilizowanych sił i umundurowania. Dzisiejszych badaczy ekscytują specyficzne mundury różnych elitarnych grupek w rodzaju „Desperatów”, „Huzarów Kupścia”, „Złotej Chorągwi” czy „Gerylasów”, jednak większość powstańców była umundurowana w swe codzienne, cywilne – samodziałowe i lniane stroje, kożuchy, sukmany itp. W miarę rozwoju działań zastępowano je niekiedy zdobycznymi mundurami rosyjskimi.

Tak rozwój ruchu powstańczego, o dziwo – na ogół zgodnie z rzeczywistością – opisał historyk rosyjski: „[…] oddziały tworzyły się zwykle u obywateli, w ich majątkach; ksiądz występował z mową, w której wzywał parafian do zbrojenia się przeciw Moskalom – słuchacze zaś, po większej części posiadacze ziemscy, wraz z dworskimi swymi chwytali broń i tym sposobem wytwarzało się jądro partyi, do której następnie przyłączali się i wieśniacy, bądź dobrowolnie, bądź pod przymusem [sic!], a udział tego wiejskiego żywiołu w litewskim powstaniu czynił je poważniejszym i obszerniejszym, niż powstania na Wołyniu i Podolu, których uczestnikiem była wyłącznie prawie szlachta z niewielkim mieszczaństwa współudziałem”.

Idee przyświecające powstańczym dowódcom i panujące wśród nich nastroje oddają wytworzone wówczas podstawowe dokumenty i proklamacje. Nader charakterystyczna w tym względzie jest Uchwała powiatu rosieńskiego:

W imię Boga Wszechmogącego, Amen.

My obywatele i wszyscy Mieszkańcy Powiatu Rosieńskiego ciemiężeni, równie z dalszymi współrodakami, jarzmem niewoli niesprawiedliwego i wiarołomnego rządu imperatorsko-rosyjskiego, jęliśmy się oręża w duchu jedności z Królestwem Polskim. – Po stoczeniu walk wielokrotnych z napastniczemi zastępami samowładcy, chcąc utrzymać porządek i bezpieczeństwo wewnętrzne, i działaniom dalszej obrony skuteczniejszy nadać kierunek, oświadczamy i stanowimy co następuje:

Nie mamy żadnej nienawiści do Rosjan, których i owszem znając pałających, tak jako i My, żądzą wolności, kochamy jako jednoplemienne z nami pokolenie i osiągnięcia tejże wolności im życzymy.

Walczymy i walczyć do upadłego będziemy przeciwko samowładztwu Rosji, jedynie dla skruszenia kajdan niewoli Naszej, i dla otrzymania swobody żyć i umierać pod panowaniem prawa i sprawiedliwości, służących dla wszystkich Stanów, Wyznań i Mieszkańców ziemi Naszej.

Walcząc w duchu zupełnej jedności życzeń i zamiarów ze Współbraćmi Królestwa Polskiego, rząd tegoż Królestwa, jaki istnieje od czasu Jego powołania, uznajemy za wspólny dla Nas i temuż Rządowi całkowitą oświadczamy uległość.

W połowie kwietnia 1831 r. ruch powstańczy na Litwie objął dziesięć powiatów guberni wileńskiej i dwa mińskiej – aż pod Witebsk. Powstańcy przerwali komunikację między Petersburgiem i Berlinem. Powstanie na Litwie wstrzymało dowóz zaopatrzenia dla walczącej w Królestwie armii Iwana Dybicza i związało znaczne siły rosyjskie (prawie 40 tys. żołnierzy). W kwietniu i maju Rosjanie nie byli w stanie przesunąć do Królestwa ani jednego batalionu „zablokowanego” na Litwie. W ten sposób powstanie litewskie, jak oceniali to niektórzy historycy, stawało się groźniejsze dla carskiego imperium aniżeli działania na głównym teatrze wojny w Królestwie. Największe skupiska sił powstańczych znajdowały się na Żmudzi (Onufry Jacewicz, Ezechiel Staniewicz, Włodzimierz Gadon), w Kowieńskiem (Karol Załuski, Gabriel Ogiński, Maurycy Prozor, Hipolit Łabanowski), na lewym brzegu Niemna na południe od Kowna (Karol Szon i Antoni Puszet), w rejonie Trok (Wincenty Matuszewicz, akademicy wileńscy Gerarda Gronostajskiego), w Oszmiańskiem (Karol Przeździecki), Dzisneńskiem (Walenty Brochocki) i Mińskiem (Stanisław Radziszewski).

Ezechiel Staniewicz, wódz powstańców rosieńskich

Przesilenie

Po chwilowym zaskoczeniu Rosjanie wprowadzali do walki nowe siły. Powstańcy – przepełnieni duchem bojowym, lecz niewyszkoleni i słabo uzbrojeni – mieli szanse na zwycięstwa jedynie w działaniach typowo partyzanckich. Natomiast w otwartej konfrontacji w polu ulegali regularnej armii rosyjskiej. Pierwsze porażki poniosły siły powiatu rosieńskiego już 30 marca 1831 r. pod Ejragołą i 8 kwietnia pod Widuklami (w pierwszej z wymienionych walk o ich klęsce przesądził ogień artylerii rosyjskiej już na początku bitwy). Więcej szczęścia miały siły powiatu rosieńskiego liczące ok. 2 tys. ludzi, odbijając 10 kwietnia ponownie Rosienie z rąk Rosjan, i 13 kwietnia, gdy pod Poświęciem pokonały oddział znanego z brutalności płk. Bartholomey i wyparły go za granicę z Prusami.

Niepomyślnie potoczyła się natomiast walka 5 kwietnia 1831 r. nad Szyrwintą w Wiłkomierskiem, skąd licząca półtora tysiąca bagnetów rosyjska kolumna zdołała przedrzeć się do Wilna (polski dowódca, wspomniany Łabanowski, zawierzywszy Moskalom podczas pertraktacji, wpadł w ich ręce i został stracony w Wilnie). Następnego dnia atak na Kowno kilku tysięcy powstańców – podzielonych na trzy kolumny dowodzone przez księcia Ogińskiego, Maurycego Prozora, Karola Szona i Antoniego Puszeta – przeprowadzony w sposób nieskoordynowany i chaotyczny, zakończył się całkowitą porażką i odwrotem. Taki sam finał miały działania Szona i Puszeta na południowym brzegu Niemna, którzy, choć początkowo odnosili drobne sukcesy, zostali rozbici. Atak ich oddziałów, liczących 4 tys. ludzi, podjęty 22 kwietnia 1831 r. na Mariampol, zakończył się klęską (ranny Szon dostał się w ręce Rosjan i wraz z dwoma swymi oficerami został stracony).

Przesilenie na niekorzyść strony polskiej nastąpiło w drugiej połowie kwietnia 1831 r. Kolejna operacja znacznych sił powstańczych pod komendą Prozora, mająca na celu opanowanie Kowna, zakończyła się klęską w boju pod Korniałowem. 16 kwietnia wysłana z Wilna kolumna płk. Werzylina po krótkiej utarczce z powstańczą strażą tylną zajęła Oszmianę, w której oddziały kaukaskie i kozackie dokonały rzezi ludności cywilnej, mordując nawet wiernych zgromadzonych w kościele. Historyk rosyjski tak opisał owo tragiczne zdarzenie: „Krwawy bój nie trwał długo i w godzin kilka bunt w Oszmianie był uśmierzony. W szale bojowym rzadko kto oszczędzonym został; spokój osiągnięto kosztem 350 trupów powstańczych [sic!], wszelako przywódcy, rzuciwszy wszystko na pastwę, sami się uratowali. Szczątki powstańców, rozbiegłszy się po kraju, szerzyły wszędzie popłoch i trwogę; odtąd wyraz »czerkies« wywierał przerażający wpływ na wichrzycieli”.

Rzeczywiście, siły powiatu oszmiańskiego, liczące 2,5 tys. ludzi, po części uległy rozproszeniu lub zostały rozpuszczone do domów przez dowódcę – Karola Przeździeckiego. Pozostałą w polu część sił oszmiańskich rozgromił płk Owsianienko pod Wiszniewem. Tylko część oszmiańczyków przedarła się do Puszczy Nalibockiej, gdzie połączyła się z oddziałami mińskimi. W kwietniu 1831 r. walczono też, na ogół bez specjalnego szczęścia, w wielu innych miejscach. Oddziały powstańcze ścierały się m.in. pod Wilejką, Mariampolem, Rumem, Burbiszkami i Ejszyszkami.

Karol Załuski, naczelnik powstania litewskiego

Niepowodzeniem skończyła się najpoważniejsza operacja powstańcza, mająca na celu opanowanie Wilna. Zamiast spodziewanych 30 tys. ludzi, zgromadzono 17 kwietnia 1831 r. zaledwie 7 tys. żołnierzy, nad którymi komendę objął Karol Załuski, wybrany na naczelnika całego powstania litewskiego (stawiły się m.in. oddziały Ogińskiego, Matuszewicza i Franciszka Bilewicza). W koncentracji tej nie wzięły udziału oddziały żmudzkie i zgromadzone siły okazały się zbyt słabe dla zmierzenia się ze wzmocnionym garnizonem Wilna. Nowemu wodzowi zbrakło też zdolności i determinacji niezbędnych dla realizacji powierzonej mu misji. Doszło jedynie do pomniejszych walk pod Owsianiszkami i Lipówką. Nie osiągnąwszy żadnych sukcesów, zgrupowanie Załuskiego zostało rozbite 4 maja 1831 r. pod Prestowiczami przez korpus gen. Mikołaja Sulimy. Tego samego dnia gen. Safianow pokonał powstańców pod Wilejką. Niepomyślny przebieg miały też majowe starcia pod Kruszanami, Janiszkami i Worniami. Do nielicznych sukcesów odniesionych w tym czasie można zaliczyć bój pod Dzisną, stoczony przez oddział Brochockiego.

Włodzimierz Gadon, wódz powstanie telszewskiego

Najsprawniej zorganizowały się siły powstania żmudzkiego. Zgromadzone tu oddziały liczyły do 6 tys. ludzi. W powiecie telszewskim w Worniach uruchomiono ludwisarnię, w Retowie wytwórnię prochu, a w Telszach wytwórnię oporządzenia. Zorganizowano kursy oficerskie i podoficerskie. Powstańcy żmudzcy bili się m.in. w Dorbianach (miasteczko zostało spalone przez Rosjan), pod Kretyngą i Kiejdanami. Ciężkie walki o ponownie zajętą przez Rosjan Połągę toczyły się od 10 do 13 maja 1831 r. Jej zdobycie i utrzymanie miało poważne znaczenie dla planów strony polskiej, w tym nadmorskim mieście miano bowiem oczekiwać na spodziewaną morską wyprawę z zapasami broni, wysłaną z Anglii przez emisariuszy władz powstańczych. Onufry Jacewicz, jeden z najzdolniejszych dowódców powstania na Litwie, stojący na czele oddziałów liczących ok. 4 tys. ludzi, musiał jednak po czterech dniach zarządzić odwrót spod Połągi, zagrożony przez nowe siły rosyjskie pod wodzą gen. Piotra Pahlena.

W maju 1831 r. siły powstańcze na Litwie znalazły się w defensywie, inicjatywę operacyjną uzyskały zaś wojska rosyjskie. Plan rosyjski zakładał zgromadzenie znacznych sił w Wilnie, oczyszczenie traktu petersburskiego i działanie ruchomymi kolumnami wysyłanymi przeciwko siłom poszczególnych powiatów powstańczych. Powstańcy ponieśli wiele dotkliwych porażek. W toku działań siły rosyjskie zdołały oczyścić trakt petersburski z powstańców i wznowić komunikację między Petersburgiem i wojskami w Królestwie Polskim. Reakcją carską na powstanie było wydanie srogich ukazów przeciwko „buntownikom”. Dowódcy powstańczy byli niezwłocznie rozstrzeliwani, uczestnicy powstania ujęci z bronią także byli karani śmiercią, ich rodziny poddawano represjom (dzieci oddawano do kolonii wojskowych), chłopów oraz nieszlachtę chłostano i wysyłano w głąb imperium do batalionów kaukaskich i syberyjskich. Majątki „buntowników” rząd carski konfiskował. W czasie działań wojska rosyjskie stosowały zbiorowe represje wobec ludności, mordując bez sądu cywilów, paląc dwory i wsie sprzyjające powstaniu.

W końcu maja 1831 r. powstanie w Oszmiańskiem i Kowieńskiem upadło niemal całkowicie. Partie powstańcze utrzymały się w rejonie Upity, Wiłkomierza i Dzisny. Walczyły także oddziały powstańcze pod komendą Radziszewskiego w Mińszczyźnie, choć 13 tego miesiąca poniosły dotkliwą porażkę w rejonie Głębokiego. Schroniły się w Puszczy Nalibockiej, gdzie zasilili je rozbitkowie powstania oszmiańskiego. Po klęsce pod Mariampolem powstanie na lewym brzegu Niemna, w Augustowskiem, utraciło dynamikę. Kolejna klęska Puszeta połączonego z oddziałem Prozora 28 maja 1831 r. nad Białą Hańczą pod Lejpunami stała się poważnym ciosem dla powstania litewskiego na lewym brzegu Niemna.

Oddziały dzisneńskie pod naporem moskiewskim opuściły swój macierzysty teren i połączyły się z powstaniem wiłkomierskim. Anonimowemu pamiętnikarzowi zawdzięczamy opis wyglądu dzisneńskich powstańców przed ich połączeniem się z regularnymi wojskami polskimi wysłanymi na Litwę: „W obozie nie było już owej wesołości hałaśliwej, jaka oznaczała pierwsze chwile powstania, tylko wytrwałość, tylko rezygnacja dawała się spostrzegać w jednostajnych, cichych ruchach całej różnokolorowej masy. Kilkunastu podchorążych dyneburskich utrzymywało szczególniej porządek militarny. W krótkich, szarych, z grubego sukna ubiorach, z pistoletami za pasem, okryci z tegoż sukna szerokimi kołnierzami, pod gołym niebem dzieląc z poczciwym chłopstwem prosty pokarm i wszystkie niewygody, spędzali oni cały dzień na przeglądach posterunków i ćwiczeniu niezgrabnego żołnierza. Wieczorem, skoro z wieży odezwał się głos dzwonów zwołujący na pacierze, poruszały się od ognisk obozowych tłumy i ciągnęły do kościoła. […] w ogóle te parę tysięcy z dworów, chatek i miasteczek nagle jakby czarodziejską laską wywołanych wojowników, przedstawiało oku dziwnie pstrą i różnokształtną gromadę. Harcowali jeźdźcy na dzielnych spasłych koniach i tuż obok sunęli się na wychudłych szkapach albo domagali kłusem na drobnych chłopskich konikach. Każdy był ubrany i uzbrojony jak mógł, jak przypadek zdarzył lub jak fantazja doradziła. W surdutach, we frakach, w kapotach, w kurtkach, w czamarach, w mundurach swojego pomysłu, w togach pąsowych, w butach i bez butów, przy ostrogach i w łapciach, ruszało razem bractwo powstańców. Ten obwieszał się dwiema parami pistoletów i zatknął jeszcze krócicę za pas, ów ledwo zdobył się na kusą szabelkę. Jedni mieli stare karabele i rapiery, inni tureckie, francuskie pałasze, lance, piki, kordelasy itd. Dopieroż ciągnęła się kolumna piesza z karabinami, dubeltówkami, muszkietami i biedna hołota niosąca na ramieniu kosy, siekiery, rydle, motyki. Kto tego nie widział, nie potrafi pojąć, jak wielkie było poświęcenie się przy tak nędznych środkach”.

Obiektem operacji rosyjskich stały się też oddziały żmudzkie, dowodzone przez Jacewicza. Rosjanie skoncentrowali w Szawlach ok. 8 tys. żołnierzy, co pozwoliło im na odzyskanie kolejnych miast powiatowych i podjęcie wypraw przeciwko lokalnym ośrodkom oporu. Większość sił powstańczych osaczona w bagnach nad rzeką Szunią utrzymała się wprawdzie w polu, tendencje kapitulanckie pojawiające się wśród ich kadry dowódczej skutecznie powstrzymał bowiem znany nam już Włodzimierz Gadon. Zgrupowanie podzielono jednak na mniejsze oddziałki, zdolne jedynie do prowadzenia lokalnych działań partyzanckich. Oddziały rosieńskie odparły atak rosyjski pod Zadwojnią, poniosły jednak dotkliwą klęskę pod Jurborkiem.

Odosobnionym przebłyskiem gasnącego powstania na terenach Białej Rusi było zdobycie 20 maja 1831 r. miasteczka Lepel (na południe od Połocka) przez partię braci Odachowskich. Jednak już kilka dni później oddział ten został zniesiony przez Rosjan. Partie Wincentego Bortkiewicza, Brochockiego i Radziszewskiego liczące 1,2 tys. ludzi wyparły Rosjan z Koczergiszek pod Święcianami, pomyślny przebieg miały też starcia w Korcianach i Lepławkach.

Waleczny Chłapowski, nieudolny Giełgud

Tymczasem na litewskiej scenie działań wojennych pojawiły się wreszcie oczekiwane od dawna oddziały Wojska Polskiego. 18 maja 1831 r. ówczesny naczelny wódz, gen. Jan Skrzynecki, ulegając naciskowi opinii publicznej, zdecydował się na wysłanie na Litwę oddziału pod wodzą gen. Dezyderego Chłapowskiego, liczącego zaledwie osiemset szabel i bagnetów (zadanie tej grupy polegało na dostarczeniu instruktorów dla litewskiego powstania). W trzeciej dekadzie maja 1831 r. Chłapowski przekroczył granicę Królestwa Polskiego. Idąc na wschód, rozbroił rosyjskie garnizony w Brańsku i Bielsku Podlaskim, a w okolicach Hajnówki rozbił silny oddział gen. Aleksandra Lindena. Połączywszy się z oddziałami powstańczymi z Puszczy Białowieskiej, ruszył dalej na Litwę, pokonując po drodze kolejne rosyjskie oddziały pod Hrynkami i po przekroczeniu Niemna – pod Lidą. Wkrótce osiągnął rejon Trok, gdzie dołączyły do niego oddziały Matuszewicza i Józefa Zaliwskiego liczące blisko 2 tys. ludzi. Chłapowski, który jeszcze w trakcie marszu na Litwę przystąpił do formowania nowych pułków z miejscowych ochotników, kontynuował to przedsięwzięcie podczas pobytu w rejonie Trok, przeznaczając do tego 2 tys. karabinów zdobytych we wcześniejszych walkach z Moskalami. Ochotników nie brakło, sformowano dwa nowe pułki piechoty i cztery kawalerii. Siły korpusu Chłapowskiego szybko wzrosły do 5 tys. żołnierzy. Po dwóch tygodniach swego litewskiego rajdu, opromieniony sławą zwycięzcy, był on postrzegany przez miejscowych powstańców jako przyszły wódz wszystkich sił insurekcyjnych na Litwie.

Stało się jednak inaczej. W pierwszych dniach czerwca 1831 r. Niemen przekroczył silny korpus polski dowodzony przez gen. Antoniego Giełguda, liczący 12 tys. szabel i bagnetów. Jego ruch na Litwę nie wynikał jednak z przemyślanych planów operacyjnych strony polskiej, lecz z niemożności dołączenia do sił głównych po przegranej batalii ostrołęckiej. W efekcie Skrzynecki wysłał wspomniany korpus z zadaniem wsparcia powstania litewskiego. Giełgud, wyznaczony przez naczelnego wodza na dowódcę wszystkich sił polskich na Litwie, traktował swą misję jako istny dopust boży. 7 czerwca 1831 r. oba zgrupowania, Chłapowskiego i Giełguda, połączyły się w Żejmach w powiecie kowieńskim z miejscowymi oddziałami powstańczymi – akademikami wileńskimi pod wodzą prof. Gronostajskiego i partią księcia Ogińskiego. Wkrótce potem w rejonie Kiejdan dołączyły oddziały Prozora, Załuskiego, Leona Potockiego, Brochockiego i Bortkiewicza, liczące kilka tysięcy ludzi uzbrojonych w kosy i strzelby myśliwskie. W Kiejdanach sformowano rząd dla Litwy i Żmudzi, na czele którego stanął hr. Józef Tyszkiewicz.

Chłapowski starał się zachęcić Giełguda do podjęcia jak najszybszej operacji mającej na celu zdobycie Wilna. Ten jednak, powolny w decyzjach, do tego fizycznie ociężały i wygodnicki, zupełnie nie miał predyspozycji na wodza dźwigającego odpowiedzialność za losy całej kampanii. Do tego od samego początku wyprawy na Litwę zniechęcił do siebie żołnierzy i oficerów, wśród których zupełnie nie miał autorytetu. Czas naglił, słabe dotychczas siły rosyjskie w Wilnie zostały znacząco wzmocnione. 12 czerwca do miasta wszedł korpus gen. Fabiana Sackena, tego samego, którego Giełgud zdołał pokonać we wcześniejszej bitwie pod Rajgrodem. Od południa maszerował w stronę Wilna gen. Dymitr Kuruta, od północy z Dyneburga gen. Piotr Tołstoj, a od wschodu, od Smoleńska – gen. Jarema Sawoini. Gdy wreszcie Giełgud zdecydował się na podjęcie działań, uczynił to tak nieudolnie, że powodzenie akcji stało się problematyczne. Mając do dyspozycji 20 tys. wojska, w tym blisko połowę niewyszkolonych powstańców litewskich, rozdrobnił swe siły, wydzielając oddziały dla różnych nie najpilniejszych misji w taki sposób, że zostało mu zaledwie 11 tys. ludzi, w tym tylko 6 tys. regularnego wojska i 27 dział. Tymczasem Rosjanie zgromadzili w Wilnie 24 tys. żołnierzy i 72 działa. Dysproporcja sił sprawiała, że otwarta konfrontacja stawała się lekkomyślnością. Giełgud jednak zdecydował się na zaatakowanie Wilna. Bitwa, mająca zacięty charakter, rozegrała się 19 czerwca 1831 r. na Wzgórzach Ponarskich. Atak polski, prowadzony bez ładu i składu przez nieudolnego Giełguda, przyniósł straty sięgające 2 tys. ludzi i w końcu się załamał. Odwrót polski o mało nie zamienił się w całkowitą klęskę, gdy Rosjanie rzucili w pościg 35 świeżych szwadronów kawalerii. Ruch ten został powstrzymany przez polskich ułanów pod komendą Chłapowskiego. Dowodzący wojskami rosyjskimi gen. Sacken został panem placu boju i powetował sobie niedawną klęskę rajgrodzką, zadaną przez Giełguda.

Po przegranej batalii wileńskiej Giełgud znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji, wymagającej błyskawicznych decyzji. Mógł albo podjąć próbę ratowania swych sił polegającą na wycofaniu się do Królestwa, albo, podzieliwszy korpus na kilka silnych grup, starać się podtrzymywać powstanie litewskie, osłaniając działania na głównym teatrze wojny – za Niemnem i Bugiem. To ostatnie rozwiązanie proponował mu gen. Chłapowski. Giełgud jednak odrzucił jego plan i postanowił działać całym korpusem, ruszyć na Żmudź, żeby tam organizować powstanie i w dalszej perspektywie zdobyć Połągę, by w niej oczekiwać na iluzoryczną wyprawę morską z pomocą z Anglii. Statek z bronią pojawił się jednak już po klęsce Giełguda. Kilkanaście walk i potyczek stoczonych w czerwcu 1831 r. przez lokalne siły powstańcze nie miało znaczenia dla rozwoju ogólnej sytuacji wojennej. Wlokące się za korpusem Giełguda olbrzymie polskie tabory zostały zagarnięte przez kozaków. W szeregach powstańczych dominował pojawiający się już od dawna pesymizm. Oficerowie chcieli złożyć z dowództwa Giełguda i przekazać komendę Chłapowskiemu. Ten jednak, zasłaniając się dyscypliną wojskową, odmówił przyjęcia funkcji powierzanej w tak szczególnych warunkach. Nie tylko oficerów, lecz i litewskich rekrutów ogarnęło poczucie nieuchronnej klęski. Tak wspominał panujące wśród nich nastroje oficer 1. pułku ułanów: „[…] miasto tego życia gwarnego, wojacko-junackiego, miasto owych wesołych śpiewek, konceptów, i tej nieustającej gawędy ogniskowej, w czem nasz polski wiarus jest niezrównanym – gdyś zaszedł do baraku Litwinów, toś ich zastał albo leżących pokotem w głębokiej zadumie, albo skrzętnie ale milcząco warzących sobie jadło, lub wreszcie, co najczęściej, siedzących kupkami z różańcami w ręku i śpiewających po litewsku grobowo-ponurym głosem jakąś pieśń pobożną albo litanię”.

Przesunąwszy się na Żmudź, gen. Giełgud postanowił 8 lipca 1831 r. zdobyć Szawle. Rosyjski garnizon liczący 4 tys. żołnierzy piechoty, 300 jazdy i 8 dział, dowodzony przez gen. Kriukowa, odparł jednak po zaciętej walce polskie ataki, zadając powstańcom straty sięgające tysiąca ludzi. Po stronie polskiej właściwie nikt nie dowodził. Kolejne dramatyczne narady przyniosły podział głównych sił polskich na trzy części. Generał Henryk Dembiński miał ruszyć do Kurlandii, Chłapowski miał pójść w kierunku Jurborka, Giełgud zaś miał kontynuować ruch do Połągi. Ten plan mógł przedłużyć powstanie litewskie, jednak Giełgud samowolnie zmienił jego realizację. Poszedł za oddziałami Chłapowskiego. Ruch w bezpośredniej bliskości pruskiej granicy tak znacznych sił polskich ściągnął na nie kontrakcję rosyjską. Oddziały Chłapowskiego i Giełguda zostały przyparte do granicy. Dowódcy polscy nie zdecydowali się na przyjęcie bitwy i w dniach 13–15 lipca 1831 r. kolejne oddziały przechodziły do Prus, składając broń na żądanie miejscowych władz. Giełgud zginął wówczas z ręki jednego z rozgoryczonych oficerów. Jak wspominał Ignacy Radziejowski: „Grupa złożona z naszych generałów, oficerów wyższych i sztabowych, pruskiego generała i adiutantów stała radząc, gdy wtem wciska się pomiędzy nich konno z pistoletem w ręku kapitan [Stefan] Skulski, adiutant 7. pułku, wzywa o zrobienie mu miejsca dla pomówienia z generałem Giełgudem. Krótko coś przemówił, strzelił z pistoletu i Giełgud padł na ziemię. Skulski groził pistoletem generałowi Chłapowskiemu, jako szefowi sztabu Giełguda”. Z innych opisów poczynionych przez współczesnych, m.in. Ignacego Domejkę, wiadomo, że Skulski zarzucił Giełgudowi zdradę.

Spośród trzech polskich wodzów wysłanych na Litwę – Giełguda, Dembińskiego i Chłapowskiego – tylko ten ostatni wykazał się zdolnościami potrzebnymi dowódcy powstania na tym terenie, lecz to nie jemu powierzono komendę. Generał Dembiński miał wprawdzie chwilę triumfu, zdołał bowiem wraz z powierzonymi sobie siłami, liczącymi niespełna 4 tys. żołnierzy, przedrzeć się na teren Królestwa Polskiego. Wielokrotnie bił Rosjan, rozbrajając napotykane po drodze mniejsze załogi (w Meszkuciach, Poniewieżu, Podbrodziu i Dereczynie) i próbujące zatrzymać go siły przeciwnika (pod Malatami, Iwjem, Zbójskiem i Słonimiem). Okazał się świetnym partyzantem, lecz wcześniejsze wydarzenia wykazały, że jako doradca gen. Giełguda, bo taką pełnił funkcję, zupełnie się nie sprawdził. Na początku sierpnia był już za Bugiem, na lewobrzeżnym Podlasiu. Wejście korpusu Dembińskiego do Warszawy wywołało entuzjazm wśród ludności i wojska, tak jakby jego przybycie do stolicy wiązało się ze zwycięstwem, a nie z klęską.

A był to rzeczywisty koniec powstania na Litwie. Jakieś niedobitki snuły się wprawdzie jeszcze po Żmudzi i trzymały się w polu oddziały w Puszczy Białowieskiej i Nalibockiej, ale także one podjęły w końcu odwrót do Królestwa. Oddziały nalibockie pod komendą Michała Giedroycia dotarły tam już po kapitulacji Warszawy i dołączyły do garnizonu Modlina, kapitulując wraz z nim. Niewiele wiemy o ostatnich chwilach dopalającego się powstania na Litwie. „Wprawdzie te drobne poczynania nie miały żywszego wpływu na ogólny bieg wydarzeń, ale też zainteresowanie, jakie budzą, oparte jest przede wszystkim na pobudkach natury uczuciowej; nie chodzi tu już o rezultaty czynów, lecz jedynie o uchylenie rąbka tajemnicy ducha tych śmiałków, którzy Ojczyźnie kładli swe życie w ofierze, chociaż nie mogli mieć żadnej nadziei na zwycięstwo. Co dziać się musiało w ich duszach, zbytecznem byłoby tłumaczyć czytelnikowi polskiemu” – pisał jeden z autorów.

Bilans zrywu

Powstanie 1831 r. na Litwie stało się świadectwem jedności i całości przedrozbiorowych ziem Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Powstańcy litewscy walczyli nie o niepodległość Litwy jako odrębnego tworu państwowego, lecz o wolność i całość Rzeczypospolitej w jej przedrozbiorowym kształcie. Co więcej, mieli do tego poparcie wszystkich mieszkańców tego terenu, nie tylko Polaków, ale też Litwinów oraz rusińskich unitów (dzisiejszych Białorusinów, zmuszonych przez rząd carski do przejścia na prawosławie). Dopiero powstałe na przełomie XIX i XX w. nacjonalizmy przekreśliły ten charakterystyczny dla opisywanej epoki sposób myślenia i działania.

Klęska powstania zniweczyła dotychczasowe zdobycze społeczności polskiej na ziemiach zabranych. Spadły na nią srogie represje władz carskich. Przekreślony został dorobek miejscowych władz samorządowych, zniszczone zostało szkolnictwo. Wielu wybitnych mieszkańców tych ziem poległo w walkach lub znalazło się na emigracji. Organizatorom i uczestnikom ruchu niepodległościowego konfiskowano majątki, stawiano ich przed komisjami śledczymi. Na rzecz rządu carskiego na ziemiach zabranych skonfiskowano majątek 2899 osób, w tym 353 dobra ziemskie. Zapadały srogie wyroki – śmierci, zsyłki, wcielenia do rot aresztanckich itp. Polski stan posiadania, zarówno materialny, jak i duchowy, uległ ogromnemu osłabieniu.

W 113 lat po opisywanych wydarzeniach prawnukowie wileńskich powstańców podjęli, w szeregach brygad i batalionów AK, próbę wyzwolenia Wilna z rąk niemieckich w operacji „Ostra Brama”. Potomkowie partyzantów nalibockich w sile tysiąca ludzi, dowodzeni przez cichociemnego por. Adolfa Pilcha „Górę”, „Dolinę” – przybyli do Puszczy Kampinoskiej i w sierpniowe oraz wrześniowe dni powstania 1944 r. ginęli w podwarszawskich lasach i na ulicach stolicy. W kresowych dziejach nie brak tego rodzaju symboli. Włodzimierz Gadon spowodował, że opór powstańców żmudzkich w czerwcu 1831 r. nie wygasł i trwał nadal. Po latach, gdy kresy północno-wschodnie II RP zostały anektowane przez ZSRS, wśród polskich oddziałów samoobrony stawiających opór zaborcy była Joanna Gadon-Lelewska „Rusałka” (zginęła z rąk NKWD w 1946 r.). Dziś bohaterowie walk o wolność i całość Rzeczypospolitej – ci ze zrywu 1831 r. i ci, którzy walczyli w 1944 r. i w latach późniejszych – są niemal zupełnie zapomniani.

„Biuletyn IPN” nr 11 (144), 2017 r.

Znadniemna.pl za Kazimierz Krajewski ipn.gov.pl/„Biuletyn IPN” nr 11 (144), 2017 r.

Wschodnie tereny I Rzeczypospolitej, w wyniku rozbiorów wcielone do Imperium Rosyjskiego, określane jako ziemie zabrane, brały udział w kolejnych polskich narodowych powstaniach przeciwko państwu carów. Tak było i w czasie Powstania Listopadowego w latach 1830–1831. Szczególne znaczenie dla jego przebiegu miały działania na Litwie, będącej

Skip to content