HomeStandard Blog Whole Post (Page 109)

Proces działacza Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta, więźnia politycznego przetrzymywanego w areszcie na Białorusi, zostanie wznowiony we wtorek – powiadomiono w sądzie obwodowym w Grodnie. Piątkowa rozprawa została odwołana.

W mijającym tygodniu, jak wynika z informacji przekazywanych przez kancelarię sądową w Grodnie, rozprawy odbywały się od poniedziałku do czwartku.

Andrzej Poczobut – członek Zarządu Głównego zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi i znany dziennikarz, współpracujący między innymi z „Gazetą Wyborczą” i TVP Polonia – od 25 marca 2021 roku przebywa w białoruskim areszcie. Jest oskarżony z dwóch artykułów kodeksu karnego Białorusi o „wzniecanie nienawiści” oraz wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Proces toczy się przed sądem obwodowym, jednak rozprawy odbywały się dotąd głównie w sądzie dzielnicy Oktiabrskiej – ze względu, jak tłumaczono, na brak wolnych sal.

Proces Poczobuta za zamkniętymi drzwiami

Rozpoczęty 16 stycznia proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, co oznacza, że ani bliscy, ani media nie mogą w nim uczestniczyć. Adwokaci nie mogą też udzielać informacji na temat przebiegu postępowania. W politycznym procesie Poczobut, jak podaje Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna (zdelegalizowane przez władze), jest oskarżany między innymi z powodu artykułów, które publikował w mediach.

Według prokuratury „przewiny” Poczobuta miały polegać na tym, że nazywał agresją napaść ZSRR na Polskę w 1939 roku, pisał artykuły o protestach na Białorusi i działaczach polskiego podziemia w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu oraz występował w obronie polskiej mniejszości w tym kraju.

Od października działacz polskiej mniejszości jest przetrzymywany w grodzieńskim areszcie przy więzieniu nr 1. Wcześniej Poczobut przebywał w aresztach w Żodzinie i w Mińsku.

MSZ: zarzuty wobec Poczobuta nieprawdziwe i motywowane politycznie

Po rozpoczęciu procesu polskie MSZ po raz kolejny zaapelowało o uwolnienie Poczobuta i powtórzyło, że jest on niewinny, a prowadzone przeciwko niemu postępowanie jest motywowane polityczne.

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem w dniu 16 stycznia br. Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od marca 2021 roku, a zarzuty formułowane wobec niego są nieprawdziwe i motywowane politycznie” – podano w komunikacie MSZ. Resort spraw zagranicznych zapewnia, że władze RP stale podejmują działania, w tym niepubliczne, na rzecz uwolnienia aktywisty polskiej mniejszości.

Poczobut został uznany za więźnia politycznego.

Znadniemna.pl za Justyna Prus/PAP

Proces działacza Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta, więźnia politycznego przetrzymywanego w areszcie na Białorusi, zostanie wznowiony we wtorek - powiadomiono w sądzie obwodowym w Grodnie. Piątkowa rozprawa została odwołana. W mijającym tygodniu, jak wynika z informacji przekazywanych przez kancelarię sądową w Grodnie, rozprawy

Autorka „Dewajtis” urodziła się 160 lat temu, 2 lutego 1863 roku. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej ” – pisał Czesław Miłosz o Marii Rodziewiczównie, szufladkowanej niekiedy jako autorka sentymentalnych romansów.

Maria Rodziwiczówna

Przyszła pisarka przyszła na świat we wsi Pieniucha na Grodzieńszczyźnie. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Jej rodzice za pomoc udzieloną powstańcom styczniowym zostali skazani na konfiskatę majątku i zesłanie na Syberię. Matce, będącej wówczas w ciąży z Marią, zezwolono na opóźnienie wyjazdu o kilka miesięcy.

Nieistniejący dwór Rodziewiczów w Hruszowej

Dziećmi Rodziewiczów, także malutką Marią, zajęli się krewni. W 1871 w wyniku amnestii Rodziewiczowie wrócili z zesłania i osiedli w Warszawie. Ich sytuacja materialne była bardzo trudna – ojciec został rządcą kamienicy, matka przez pewien czas pracowała w fabryce papierosów. Sytuacja poprawiła się gdy w 1875 roku Rodziewicz odziedziczył po swym bezdzietnym bracie majątek Hruszowa na Polesiu.

Maria Rodziewiczówna (pierwsza z lewej) z gośćmi na Polesiu

Maria Rodziewczówna uczyła się na pensji w Jazłowcu u sióstr niepokalanek. Ukończyła jednak naukę na piątej klasie, ponieważ w 1879 roku z powodu choroby ojca i braku pieniędzy na dalsze kształcenie musiała wrócić do domu. Po tym, jak w 1881 roku umarł ojciec Rodziewiczówny, 17-letnia Maria zajęła się gospodarowaniem w rodzinnym majątku i spłacaniem długów ojca i stryja. Prowadzenie 1600- hektarowego gospodarstwa było wyzwaniem, zwłaszcza że było zadłużone, trzeba tez było spłacać innych spadkobierców.

Maria Rodziwiczówna

W tym okresie pisarka obcięła krótko włosy i zaczęła ubierać się po męsku w grubą kurtkę z samodziału. Na zachowanych zdjęciach Rodziewiczówny widać, że miała męskie rysy twarzy i postawę. Jest prawdopodobne, że cierpiała na jakieś dolegliwości endokrynologiczne, bo na starość na jej twarzy pojawił się zarost. Nigdy nie wyszła za mąż. Krzysztof Tomasiuk pisze o niej: „Moje zainteresowanie Rodziewiczówną wzięło się stąd, że zobaczyłem jej zdjęcie i pomyślałem: to jest naprawdę transgresja. Najwięcej dla Marii Rodziewiczówny można by zrobić wydając album jej zdjęć. Zdjęcia mówią wszystko. Ciekawi mnie, jak ona była odbierana z tym swoim wyglądem?”

Maria Rodziwiczówna

Rodziewiczówna miała świadomość, że bycie kobietą w jakiś sposób ją ogranicza. W częściowo autobiograficznej powieści „Kądziel” napisała o bohaterce zarządzającej, jak ona sama majątkiem wiejskim: „Gdyby była mężczyzną, stałaby się luminarzem powiatu, ale że była kobietą, więc nie miała głosu ni w radzie, ni w sądzie, ni na zjazdach marszałkowskich – nigdzie. (…) Miała wszystkie ciężary obywatela, bez żadnych prerogatyw”.

Dąb Dewajtis w Hruszowej, zdjęcie z 1937 roku

Rodziewiczówna była dobrym gospodarzem, troszczyła się o chłopów, zapewniała im pomoc medyczną. W 1937 z okazji 50-lecia władania Hruszową (i 50-lecia pracy literackiej) hruszowscy chłopi podarowali Rodziewiczównie album z dedykacją: „Sprawiedliwej Pani i Matce za 50 lat wspólnej pracy”, kupili dzwony do jej kaplicy i za darmo zwieźli cegłę na budowany przez Rodziewiczówną w Antopolu katolicki kościół.

Z zapisków pozostawionych przez częstego bywalca domu Rodziewiczówny Henryka Skirmuntta można wnioskować, że pisarka lubiła życie spokojne, ale nie próżniacze. Ułożyła specjalny dekalog, który wisiał w sieni. Niektóre „przykazania” Rodziewiczówny to np. „Będziesz stale zajęty pracą według sił swych, zdolności i zamiłowania”, „Pamiętaj, abyś nie kaził myśli ni ust mową o złym, marności i głupstwie”.

W 1882 r. Maria Rodziewiczówna zadebiutowała drukując pod pseudonimem Mario w 3 i 4 numerze „Dziennika Anonsowego” dwie nowelki „Gamę uczuć” i „Z dzienniczka reportera”. Debiutem powieściowym Rodziewiczówny był „Straszny dziadunio”. W sumie opublikowała około 30 książek, które zdobyły wielką popularność, nazywano ją „Sienkiewiczem w spódnicy”. Podobnie jak autor „Trylogii” Rodziewiczówna pisała często „ku pokrzepieniu serc” – jej powieści afirmują polskość i ziemiańskie tradycje.

W jednej z najpopularniejszych jej książek „Między ustami a brzegiem pucharu” niemiecki hrabia próbuje zdobyć serce polskiej dziewczyny, ale przekonuje się, że droga do serca Polki prowadzi przez polskość. Pod wpływem ukochanej kobiety Wentzel – lekkoduch i utracjusz, dojrzewa i przemienia się w Wacława – polskiego patriotę, dobrego gospodarza i osobę godną szacunku. Inna popularna powieść Rodziewiczówny – „Dewajtis” – to historia walki o utrzymanie polskości na rusyfikowanych Kresach.

Rodziewiczówna krytykowana była często jako autorka sentymentalnych romansów, ale Czesław Miłosz ją doceniał. W książce „Szukanie Ojczyzny” pisał: „W moim powrocie do Rodziewiczówny ktoś może dopatrzeć się przekory czy nawet perwersji. Otóż nie. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej w drugiej połowie XIX wieku czy na początku wieku XX „. Wiele książek Rodziewiczówny nie wytrzymało próby czasu, ale „Lato leśnych ludzi” z 1920 roku wciąż pozostaje jedną z najbardziej lubianych polskich powieści dla młodzieży. Opis życia na łonie przyrody pisarka oparła na własnych przeżyciach. W kwietniu 1911 roku wraz z przyjaciółkami zamieszkały w malutkiej chatce w środku lasu. W powieści pod postaciami męskimi ukrywają się kobiety: Rosomak to Maria Rodziewiczówna, Żuraw – Jadwiga Skirmunttówna, a Pantera to Maria Jastrzębska.

Wybuch I wojny zastał Rodziewiczównę w Warszawie. Wzięła udział w organizacji szpitala wojskowego, pomagała także w organizowaniu tanich kuchni. W okresie wojny polsko-bolszewickiej pełniła obowiązki sekretarki w Komitecie Głównym PCK oraz została mianowana komendantką Kobiecego Komitetu Ochotniczej Odsieczy Lwowa na miasto Warszawę. Po zakończeniu działań wojennych wróciła do Hruszowej, gdzie zaangażowała się w działalność społeczną.

Maria Rodziewiczówna (siedzi czwarta z prawej) przed swoim domem w Hruszowie w otoczeniu nauczycieli i młodzieży z gimnazjum kupieckiego w Brześciu nad Bugiem.

Założyła kółko rolnicze, wybudowała łaźnię parową, odbudowała cheder w pobliskim Antopolu i zorganizowała tam Dom Polski. Po wybuchu II wojny światowej pisarka została wysiedlona z majątku w Hruszowej. Dwór został splądrowany. Na rozpalonym przed nim stosie spalono bibliotekę i rodzinne archiwum. Meble zostały rozkradzione przez okolicznych chłopów. Pisarka uciekła do Łodzi, potem przeniosła się do Warszawy, gdzie spędziła ostatnie lata życia w bardzo ciężkich warunkach materialnych wspomagana przez przyjaciół.

Marek Gordon wspomina epizod z okresu powstania warszawskiego, gdy Rodziewiczówna została przeniesiona na noszach z domu Wedla przy ul. Szpitalnej na Bracką pod nr 23 do mieszkania pani Zagórnej. „Wygląd Marii Rodziewiczówny był rzeczywiście niezwykły: na siwych kosmykach zwichrzonych włosów widniała wełniana szara czapeczka, a potem twarz, twarz, której nie zapomnę nigdy: pomarszczona jak białko, koloru ziemistego, a co było najdziwniejsze – okolona męskim zupełnie zarostem. Tak, Maria Rodziewicz miała brodę”.

Po upadku powstania Rodziewiczówna, kilka tygodni spędziła w Milanówku, następnie udała się do Żelaznej, majątku Aleksandra Mazarakiego. Umieszczona w pobliskiej leśniczówce, Leonowie, umarła na zapalenie płuc 6 listopada 1944 roku. Została pochowana w Żelaznej. Jej ciało przeniesiono do Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach 11 listopada 1948 roku.

Znadniemna.pl/PAP

Autorka "Dewajtis" urodziła się 160 lat temu, 2 lutego 1863 roku. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej " - pisał Czesław Miłosz o Marii Rodziewiczównie, szufladkowanej niekiedy jako autorka sentymentalnych romansów. [caption id="attachment_59696" align="alignnone" width="375"] Maria Rodziwiczówna[/caption] Przyszła pisarka przyszła

Nasza Czytelniczka z Polski Lidia Zawrot prosi o pomoc w odnalezieniu informacji o rodzinie Nosowicz, a konkretnie o Józefie i Wincentym, synach Franciszka Nosowicza i Józefy z Malewskich.
Oto treść listu, który trafił do redakcji:
Dzień dobry,
Szukam potomków Józefa i Wincentego Nosowiczów, synów Franciszka i Józefy z Malewskich.
Wincenty urodził się w 1885 w Posolczy, Józef w 1894 w Dziewgunach gmina Żyrmuny. 
Ostatnie znane miejsce zamieszkania Wincentego Nosowicza to Baranowicze ul. Słobódka w roku 1940.
Józef Nosowicz był urzędnikiem pocztowym w Łunińcu w 1934, a ostatni znany adres to Brześć nad Bugiem, ul. Żabia 1 w 1936. Brał udział w wojnie w 1918 w szeregach POW w Lidzie.
Poszukiwania prowadzę dla potomków brata Adama, który z wojskiem gen. Andersa trafił do Anglii.
Kontakt do Lidii Zawrot: [email protected]
Znadniemna.pl, na zdjęciu: Zamek w Lidzie, fot.: travelbay.pl

Nasza Czytelniczka z Polski Lidia Zawrot prosi o pomoc w odnalezieniu informacji o rodzinie Nosowicz, a konkretnie o Józefie i Wincentym, synach Franciszka Nosowicza i Józefy z Malewskich. Oto treść listu, który trafił do redakcji: Dzień dobry, Szukam potomków Józefa i Wincentego Nosowiczów, synów Franciszka i Józefy z

Na dzisiaj przypada 78. rocznica męczeńskiej śmierci polskiego bohatera ppor. Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza”, dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej, dowodzonym przez legendarnego akowskiego dowódcę ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”.

Pamięć o bohaterze starają się wymazać z pamięci potomków, łukaszenkowscy barbarzyńcy. W tym celu ocenzurowali oni treść inskrypcji na płycie nagrobnej bohatera na Cmentarzu Lotników w Lidzie. Zatarli mianowicie fragment inskrypcji informujący o przynależności Jerzego Bokłażca do Armii Krajowej oraz o tym,  że 2 lutego 1945 roku został powieszony przez oprawców z NKWD.

Polski patriota, syn Ziemi Lidzkiej, Jerzy Bokłażec jako młody człowiek po wybuchu II wojny światowej przystąpił do polskiej konspiracji, aby zostać żołnierzem Armii Krajowej. Przyjął pseudonim „Pazurkiewicz” i wraz z legendarnym ppor. Czesławem Zajączkowskim „Ragnerem” organizował w okolicach Lidy oddział partyzancki, który latem 1944 roku, przed wymarszem na Wilno, w ramach operacji „Ostra Brama”, osiągnął siłę batalionu i stał się mocną jednostką, podległą dowództwu 77. Pułku Piechoty AK.

Dowodzonemu przez „Ragnera” IV Batalionowi 77. Pułku Piechoty AK, w którym Jerzy Bokłażec dowodził jedną z kompanii, nie było pisane dotrzeć do Wilna. W czasie marszu jednostka została rozproszona przez przeważające wojska  sowieckie, intensywnie zajmujące tereny Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej, wobec czego „Ragner” z „Pazurkiewiczem” postanowili wracać do lidzkich lasów, aby podjąć walkę zbrojną z nowym okupantem.

W walce tej chodziło głównie o obronę sterroryzowanych przez Sowietów mieszkańców polskich wsi. Nękana przez polskich partyzantów nowa władza okupacyjna nie miała spokoju ani w dzień ani w nocy, co powodowało ciągłe obławy i zasadzki rozstawiane na akowców przez speców z NKWD, SMIERSZ-a i innych sowieckich formacji zbrojnych, powołanych do walki z ludnością sprzeciwiającą się instalowaniu  sowieckiej władzy na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną.

W grudniu 1944 roku w okolicach chutoru Jeremicze pod Niecieczą został osaczony i poległ  w boju dowódca IV Batalionu, ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner”. W tym samym czasie NKWD wpadło na ślad „Pazurkiewicza”. Został okrążony w domu teściów. Usiłował bronić się, ale ze względu na bezpieczeństwo rodziny (u teściów gościła jego żona wraz z dzieckiem) zaniechał tego i się poddał.

Osadzony został w więzieniu w Lidzie, aby 2 lutego 1945 roku zostać straconym poprzez powieszenie na oczach spędzonych przez Sowietów mieszkańców Lidy, którzy oglądając śmierć swojego obrońcy mieli się przekonać, iż sprzeciw wobec nowej władzy jest bezsensowny.

Miejsce pochówku polskiego bohatera zostało przez Sowietów zatajone. Pamięć o nim przetrwała jednak czasy sowieckie i w niepodległej Białorusi Polacy Lidy postanowili upamiętnić akowskiego oficera, fundując mu symboliczny grób na lidzkim Cmentarzu Lotników. Symboliczna mogiła ppor. Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza” jest odwiedzana przez polskich patriotów Lidy również po zbezczeszczeniu jej przez łukaszenkowskich wandali. Potwierdza to m.in. fakt zapalenia znicza na grobie bohatera podczas ubiegłorocznego Święta Zmarłych.

Znicz na symbolicznym grobie ppor. Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza”, postawiony w Święto Zmarłych 2022, już po wizycie łukaszenkowskich wandali

Znadniemna.pl

Na dzisiaj przypada 78. rocznica męczeńskiej śmierci polskiego bohatera ppor. Jerzego Bokłażca „Pazurkiewicza”, dowódcy kompanii w IV batalionie 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej, dowodzonym przez legendarnego akowskiego dowódcę ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”. Pamięć o bohaterze starają się wymazać z pamięci potomków, łukaszenkowscy barbarzyńcy. W tym celu

Na dzisiaj przypada 185 rocznica urodzin bohatera narodowego Polski, Litwy i Białorusi, powstańca styczniowego Wincentego Konstantego Kalinowskiego – komisarza powstańczego Rządu Narodowego na Litwę i Białoruś.

Wincenty Konstanty Kalinowski urodził się 2 lutego 1838 r. w wiosce Mostowlany – dziś w województwie podlaskim na terytorium Polski. Ukończył prawo w Petersburgu, a po powrocie na Białoruś w 1861 r. założył w Grodnie organizację rewolucyjną, która zaczęła wydawać „Mużycką Prawdę”, gazetę przygotowującą grunt pod powstanie wśród chłopstwa. Organizacja wkrótce przeobraziła się w Prowincjonalny Komitet Litewski, który zaczął szykować zryw na Białorusi i Litwie.

„Kiedy wybuchło powstanie w Warszawie 22 stycznia, jego przywódcy nie uprzedzili litewsko-białoruskiego kierownictwa. Kalinowski przez jakiś czas wahał się, czy je poprzeć, był bowiem świadom, że powstanie na Białorusi jest nieprzygotowane. Ale 1 lutego wydaje manifest i Białoruś oraz Litwa dołączają do powstania” – twierdzi  historyk z Grodna Aleksander Smalanczuk.

Kalinowski był jednym z czołowych przedstawicieli partii „czerwonych”, którzy dążyli do nadania powstaniu w większym stopniu charakteru społecznego i przyciągnięcia do udziału w nim mas chłopskich. „Cel był taki sam w przypadku „białych” i „czerwonych”: odrodzenie Rzeczypospolitej oraz przywrócenie wolności i niezależności. Wybrali tylko inne drogi” – podkreśla Smalanczuk.

Kalinowski stoi na czele powstania na Białorusi i Litwie do swojej śmierci, choć już na początku lata 1863 r. staje się jasne, że na Białorusi zryw skończy się niepowodzeniem, gdyż wystąpiła przeciw niemu większość chłopstwa. W styczniu 1864 r. zostaje aresztowany, a 10 marca publicznie powieszony w Wilnie.

Środowiska niezależne na Białorusi uznają Kalinowskiego za bohatera narodowego, wskazując, że walczył o niepodległość i o język białoruski. Wydawane przez niego pismo „Mużyckaja Prawda” ukazywało się bowiem po białorusku, choć pisane było nie cyrylicą, ale w alfabecie łacińskim.

„Kalinowski to bohater, który jest ważny dla naszej historii, bo walczył o to, o co trzeba walczyć także dzisiaj: o wolność i niepodległość” – uważa opozycyjny kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach 2006 roku Aleksander Milinkiewicz. Opozycjonista szczyci się tym, że jego pradziadek i prapradziadek uczestniczyli w powstaniu styczniowym i uważa, że właśnie ten zryw narodowy nauczył Białorusinów, „że nikt za nas nie będzie walczyć o prawo do bycia narodem i samodzielnego istnienia, że sami musimy to robić”.

Smalanczuk przyznaje, że Kalinowski starał się wykazać, że Białoruś i Litwa różnią się od Polski i dlatego powinny cieszyć się pewną niezależnością czy autonomią. Zastrzega jednak: „Kiedy dziś mówi się na Białorusi, że występował za niezależnością Białorusi, jest to pewne wyolbrzymienie.(…) Idea niezależności wykształciła się dopiero na początku XX w. i nie mogła być w żaden sposób związana bezpośrednio z Kalinowskim, bo powstanie było już wówczas sprawą przeszłości”.

Reżim Łukaszenki ignoruje temat Kalinowskiego. Środowiska niezależne z kolei wybierają go na patrona najbardziej zauważalnych inicjatyw patriotycznych. Na Ukrainie, na przykład, walczy z rosyjskim imperializmem pułk białoruskich ochotników, noszący imię Konstantego Kalinowskiego, co bardzo  drażni białoruskiego dyktatora, obawiającego się, że ten walczący w składzie Ukraińskich Sił Zbrojnych oddział po zwycięstwie Ukrainy nad Rosją przekształci się w zbrojne ramię białoruskiej opozycji i wyruszy z wyzwoleńczym marszem na Mińsk.

„Żadna władza nie lubi rewolucjonistów, tym bardziej tak autorytarna jak nasza – tłumaczy  niechęć do Kalinowskiego ze strony reżimu Łukaszenki Aleksander Milinkiewicz. – Po drugie, próbuje się nas znów powiązać wyłącznie z rosyjską historią.(…) Ciągle nam się wmawia, że Kalinowski to Polak, który chciał spolonizować Białorusinów i dołączyć do starej Rzeczypospolitej”.

Milinkiewicz podkreśla, że w białoruskich szkołach jest bardzo mało informacji o Kalinowskim. Około 10-cu lat temu Radio Swaboda przeprowadziło małą sondę wśród uczniów 4. klasy szkoły im. Kalinowskiego w Świsłoczy. Żaden z uczniów nie potrafił powiedzieć, kim był bohater narodowy, a jeden odparł, że był bajkopisarzem.

Znadniemna.pl na podstawie PAP

Na dzisiaj przypada 185 rocznica urodzin bohatera narodowego Polski, Litwy i Białorusi, powstańca styczniowego Wincentego Konstantego Kalinowskiego - komisarza powstańczego Rządu Narodowego na Litwę i Białoruś. Wincenty Konstanty Kalinowski urodził się 2 lutego 1838 r. w wiosce Mostowlany – dziś w województwie podlaskim na terytorium Polski.

Kraje bałtyckie i Polska we wtorek poparły wniosek Ukrainy o całkowite wykluczenie wszystkich rosyjskich i białoruskich sportowców z igrzysk olimpijskich 2024 w Paryżu, uznając plan MKOL o ich dopuszczeniu pod neutralną flagą za niemoralny i błędny.

„Decyzja o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do udziału w następnych igrzyskach jest niemoralna i błędna” – napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Edgars Rinkevics na marginesie spotkania ze swoimi polskimi, estońskimi i litewskimi odpowiednikami.

Łotewski Komitet Olimpijski już zagroził bojkotem igrzysk: „Łotwa nie weźmie udziału w igrzyskach razem z krajem agresorem”, oświadczył. Łotwa przyłączyła się do stanowiska Kijowa, który stanowczo zaprotestował, gdy MKOl (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) zaproponował w ubiegłą środę plan mający na celu plan powrotu sportowców z Rosji i Białorusi pod neutralną flagą pod warunkiem, że nie będą oni „aktywnie wspierali wojny w Ukrainie”, napisała francuska Agence France-Presse (AFP).

Front odmowy Rosji i Białorusi w ostatnich dniach oficjalnie się poszerzył, pisze AFP, trzy państwa bałtyckie (Łotwa, Litwa, Estonia, wcielone siłą do ZSRR w 1944 r. i niepodległe dopiero po jego rozpadzie w 1990 r.) oraz Polska (podlegająca reżimowi komunistycznemu Moskwy do 1989 r.) opowiadają się przeciwko obecności Rosjan i Białorusinów na Igrzyskach Olimpijskich.

W ubiegłym tygodniu polski minister sportu Kamil Bortniczuk powiedział, że „nie wyobraża sobie” możliwości udziału Rosjan i Białorusinów w igrzyskach olimpijskich, przypomina AFP.

W Estonii premier Kaja Kallas powiedziała w poniedziałek, że dopuszczenie Rosjan do rywalizacji „byłoby kpiną z Ukraińców i dziesiątek tysięcy z nich, którzy stracili życie w największej europejskiej zbrodni przeciwko ludzkości od czasów drugiej wojny światowej”.

Litewska minister edukacji, która ma spotkać się ze swoimi łotewskimi i estońskimi odpowiednikami ds. sportu, zasygnalizowała, że będzie nakłaniać ich do złożenia wniosku o wyłączenie Rosjan i Białorusinów z Igrzysk Olimpijskich.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: sport-olimpijski.pl

Kraje bałtyckie i Polska we wtorek poparły wniosek Ukrainy o całkowite wykluczenie wszystkich rosyjskich i białoruskich sportowców z igrzysk olimpijskich 2024 w Paryżu, uznając plan MKOL o ich dopuszczeniu pod neutralną flagą za niemoralny i błędny. "Decyzja o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do udziału w następnych

31 stycznia Kościół Katolicki wspomina św. Jana Bosko, twórcę Towarzystwa Świętego Franciszka Salezego, czyli salezjanów.

Jan Bosko, wł. Giovanni Melchiorre Bosco urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Becchi. W wieku dwóch lat i pięciu miesięcy stracił ojca i od tej pory wychowywała go tylko matka. Miał dwóch starszych braci: Józefa i Antoniego.

Na przełomie roku 1824/1825 rozpoczął naukę – początkowo u mieszkańców wsi, później u księdza. 26 marca 1826 roku przyjął Pierwszą Komunię Świętą w kościele parafialnym w Castelnuovo. W lutym 1827 roku musiał opuścić dom, gdyż jego brat Antoni wywoływał awantury ze względu na jego naukę – uważał, że nie była ona Jankowi potrzebna. Znalazł zatrudnienie jako chłopiec stajenny u rodziny Moglia. W listopadzie 1829 roku wrócił do domu. Od tej pory uczył się u księdza Calosso, który mieszkał w Morialdo. W listopadzie 1830 roku ksiądz zmarł. Jan ponownie podjął naukę w grudniu 1831 roku w szkole powszechnej księcia Emanuela Virano w Castelnuovo. Zmiana nauczyciela, na dobrze znanego księdza Moglia, spowodowała, że Jan Bosko postanowił pójść w listopadzie 1831 roku do szkoły w Chieri. Nauczył się szyć, robić likiery, był szewcem oraz sprzedawał w kawiarni.

18 kwietnia 1834 roku Jan Bosko spełniał wszystkie warunki i mógł zostać przyjęty do zakonu franciszkańskiego. Był na to zdecydowany, jednak pewien sen zmienił jego zdanie na ten temat. Poradził się księdza Cafasso, który zasugerował mu, by został klerykiem. W seminarium spotkał Alojzego Comollo, którego uznał za wzorowego kleryka. Umówili się, że ten, który umrze pierwszy, przyjdzie w nocy do drugiego i powie czy jest zbawiony. Pierwszy umarł, po chorobie, Alojzy, który odwiedził seminarium i powiedział Jankowi, że jest w Królestwie Niebieskim. Sytuacja ta jest bardzo często wspominana. Św. Jan Bosko posługę kapłańską rozpoczyna 5 czerwca 1841 roku.

Swoją posługę kapłańską wykonywał przede wszystkim wśród więźniów i chorych. Dzień 8 grudnia 1841 roku (Święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny) uznaje się za początek jego apostolstwa wśród młodzieży i Oratorium. Pomagał chłopcom znajdować pracę, a także zabierał ich na wycieczki i organizował zabawy. Odprawiał dla nich Msze św. i nabożeństwa oraz spowiadał. 12 października 1844 r. ksiądz Bosko otworzył swoje pierwsze oratorium dla młodzieży, które znajdowało się na Valdocco, na przedmieściach Turynu. Było to miejsce zabawy i nauki, które z czasem zostało rozbudowywane. Siedziba oratorium była wielokrotnie przenoszona, aż 5 kwietnia 1846 roku wreszcie znaleziono stałe miejsce w małej szopie należącej do Franciszka Pinardiego, od którego odkupiono później cały dom (19 lutego 1851 roku). Kolejne oratorium otwarto 8 grudnia 1847 roku. W 1852 roku Bosko zbudował kościół dla swoich podopiecznych, a rok później rozbudowano oratorium. Później otworzył dla swoich wychowanków zakłady pracy, a całe dzieło rozrastało się w szybkim tempie przez następne lata.

W dniu 26 stycznia 1854 roku ksiądz Bosko zapowiedział utworzenie Towarzystwa Świętego Franciszka Salezego. Nazwa została wzięta od św. Franciszka Salezego – biskupa i doktora Kościoła, którego kult polecił Janowi Bosko ks. Cafasso. Rok później 25 marca zostało ono oficjalnie założone, a pierwszym salezjaninem został Michał Rua, późniejszy następca Jana Bosko. 11 listopada 1872 roku Bosko założył Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych. Dwa lata później Zgromadzenie wysłało pierwszych misjonarzy do Ameryki. W międzyczasie w całej Europie powstawały kolejne domy salezjańskie. Jan Bosko był też twórcą Rodziny Salezjańskiej. Rodzina Salezjańska św. Jana Bosko jest zjednoczeniem wspólnot, instytutów zakonnych i świeckich oraz grup apostolskich, które żyją tym samym duchem salezjańskim i pełnią podobną funkcję ewangelizacji i pracy z młodzieżą.

Ks. Jan Bosko umarł 31 stycznia 1888 roku o świcie. Umierając, ks. Jan Bosko zostawił zakon umocniony i posiadający 65 domów. Pierwszym następcą św. Jana Bosko został Michał Rua. Na misjach kardynałem został ks. Jan Cagliero. Do Polski salezjanie przybyli 10 lat po śmierci założyciela, a salezjanki – 24 lata później.

Św. Jan Bosko odnowił kult Maryi Wspomożycielki Wiernych. Na Valdocco wybudowano też dla uczniów ks. Bosko kościół pod Jej wezwaniem. Ten kult rozszerzał się później, czego przykładem są salezjanki – Córki Maryi Wspomożycielki Wiernych. Dzisiaj liczne parafie salezjańskie mają wezwanie MB Wspomożenia Wiernych. W niektórych miejscach mają też miejsca cuda za wstawiennictwem Maryi Wspomożycielki np. w Rumi, gdzie obraz w tamtejszej parafii został ukoronowany koronami biskupimi, której to koronacji dokonał ks. abp Sławoj Leszek Głódź – metropolita gdański.

Jan Bosko wprowadził w swoich domach system prewencyjny. Opiera się on w całości na rozumie, religii i miłości wychowawczej; natomiast zakazuje wszelkiego rodzaju kar cielesnych. Wprowadza zasadę, że wychowawca stara się być dla wychowanka przyjacielem, a nie osobą, która go nadzoruje i wymierza odpowiednie kary.

Jest patronem m.in. młodzieży, uczniów i studentów. W dniu 15 sierpnia 2013 św. Jan Bosko został patronem miasta Oświęcim.

W ikonografii święty przedstawiany jest przy łóżku chorego w szpitalu lub prowadzący dwóch uśmiechniętych, patrzących na niego chłopców.

Kościoły pod wezwaniem św. Jana Bosko obecne są na całym świecie, w tym na Białorusi. Spotkać je można przede wszystkim na terenach pracy salezjanów, salezjanek, grup Rodziny Salezjańskiej.

Święty Jan Bosko został beatyfikowany 2 czerwca 1929 r. i kanonizowany 1 kwietnia 1934 r. przez Piusa XI. Kanonizowany został w dzień Wielkanocy, który to dzień sprawił, że „Rzym był naprawdę salezjański”.

Znadniemna.pl/l24.lt

31 stycznia Kościół Katolicki wspomina św. Jana Bosko, twórcę Towarzystwa Świętego Franciszka Salezego, czyli salezjanów. Jan Bosko, wł. Giovanni Melchiorre Bosco urodził się 16 sierpnia 1815 roku w Becchi. W wieku dwóch lat i pięciu miesięcy stracił ojca i od tej pory wychowywała go tylko matka.

W tym tygodniu wznowiły się rozprawy w procesie działacza polskiej mniejszości na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Dzisiejsza, poniedziałkowa, rozprawa rozpoczęła się o godzinie 9:15 czasu białoruskiego, kolejna jest planowana na wtorek, a ostatnie w tym tygodniu posiedzenie sądu w sprawie Polaka planowane jest na środę 1 lutego.

„Planowane są rozprawy dzisiaj, jutro i w środę. Dalsze plany będą znane później” – powiedziano PAP telefonicznie w grodzieńskim sądzie. Proces toczy się przed sądem obwodowym, jednak posiedzenia sądu odbywają się w sądzie dzielnicy Oktiabrskiej ze względu, jak wyjaśniono, na brak wolnych sal w budynku. W ubiegłym tygodniu rozprawy odbyły się w środę, czwartek i piątek – taką informację podała kancelaria sądu.

Władze Białorusi utajniły proces

Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, co oznacza, że ani bliscy, ani media, nie mogą mu się przyglądać. Adwokaci  z kolei nie mogą udzielać informacji na temat przebiegu postępowania. Według danych z minionego piątku proces ma się odbywać codziennie w dni robocze. Potwierdziła to również rodzina. Żona Poczobuta, Oksana, otrzymała od męża list, napisany w przerwie pierwszego dnia procesu – 16 stycznia. Poczobut napisał w nim, że rozprawy będą się najpewniej odbywać w różnych sądach, a on sam nie będzie miał możliwości wysyłania listów, ponieważ w ciągu dnia będzie przebywać poza celą. Innych informacji oprócz terminów rozpraw i ich miejsca sąd nie udziela.

Decyzją sędziego Dzmitryja Bubienczyka proces został utajniony podczas pierwszego posiedzenia 16 stycznia. Wnioskował o to prokurator. Poczobut – członek zarządu zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi i znany dziennikarz, współpracujący m.in. z Gazetą Wyborczą i TVP Polonia, od 25 marca 2021 r., przebywa w białoruskim areszcie. Jest oskarżony z dwóch artykułów kodeksu karnego Białorusi o „wzniecanie nienawiści” oraz wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Absurdalne oskarżenia białoruskiego reżimu

W październiku działacz polskiej mniejszości został przewieziony do grodzieńskiego aresztu przy więzieniu nr 1. Wcześniej Poczobut przebywał w aresztach w Żodzinie i w Mińsku. Działacz Związku Polaków na Białorusi został początkowo oskarżony o „podżeganie do nienawiści”, w tym „rehabilitację nazizmu”, a potem także o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. W październiku 2022 r. został przez władze wpisany na białoruską listę „osób zaangażowanych w działalność terrorystyczną”. Jak pisze centrum praw człowieka Wiasna, według prokuratury „przewiny” Poczobuta miały polegać na tym, że nazwał agresją napaść ZSRR na Polskę w 1939 r., pisał artykuły o protestach na Białorusi i działaczach polskiego podziemia w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu, występował w obronie polskiej mniejszości w tym kraju.

MSZ interweniuje

Proces Poczobuta był dwukrotnie przenoszony. Początkowo miał się rozpocząć 28 listopada, potem – 9 stycznia, ostatecznie ruszył 16 stycznia. Po rozpoczęciu procesu polskie MSZ po raz kolejny zaapelowało o uwolnienie Poczobuta i powtórzyło, że jest on niewinny, a prowadzone przeciwko niemu postępowanie jest motywowane polityczne. „Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem w dniu 16 stycznia br. Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od marca 2021 r., a zarzuty formułowane wobec niego są nieprawdziwe i motywowane politycznie” – podano w komunikacie MSZ.

Portal Znadniemna.pl apeluje do wszystkich nieobojętnych wobec losu Andrzeja Poczobuta o szerokie rozpowszechnianie informacji o niesprawiedliwym prześladowaniu naszego kolegi, a także pobieranie i udostępnianie wystawy pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ!”

Wystawa w pliku PDF, gotowa między innymi do wydruku, jest dostępna TUTAJ.

Znadniemna.pl na podstawie PAP/IAR, fot.: BELTA.BY

W tym tygodniu wznowiły się rozprawy w procesie działacza polskiej mniejszości na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Dzisiejsza, poniedziałkowa, rozprawa rozpoczęła się o godzinie 9:15 czasu białoruskiego, kolejna jest planowana na wtorek, a ostatnie w tym tygodniu posiedzenie sądu w sprawie Polaka planowane jest na

Władze Grodna wystawiły na sprzedaż budynek przy ul. Zamkowej 5 znany jako kamienica Massalskich. Kamienica jest pomnikiem chronionym przez państwo, a jej cena wywoławcza na aukcji wyniesie zaledwie 2 mln. 41 tys. 561 rubli, co w przeliczeniu na złotówki stanowi kwotę, wynoszącą prawie 3,5 miliona złotych.

Kamienica Massalskich – widok od podwórza, fot.: s13.ru

Dawni właściciele kamienicy to książęcy ród Massalskich, wywodzący się od czernichowskiej gałęzi dynastii Rurykowiczów. Część rodu, która osiadła na Litwie, w okolicach Grodna, z czasem rozszczepiła się na kilka gałęzi. Do największego znaczenia doszła linia „na Olekszycach”, której wybitnym przedstawicielem był Fiedor, marszałek dworu książęcego w 1582 r. W XVIII wieku linia ta wydała kilka wybitnych postaci, które zasłużyły się w dziejach kraju, a wśród nich, Michała Józefa Massalskiego (zm. w 1768), hetmana wielkiego litewskiego, kasztelana wileńskiego i hetmana polnego litewskiego od 1744 roku, marszałka Trybunału Wielkiego Księstwa Litewskiego w 1741 roku, marszałka sejmu konwokacyjnego 1733 roku w Warszawie, starosty radoszkowickiego i grodzieńskiego, pułkownika powiatu grodzieńskiego w 1733 roku.

Drugi znany przedstawiciel tego rodu książę Antoni Stanisław Massalski (ur. 1821 w latach 40. XIX w. był sekretarzem gubernialnym w Grodnie. Za udział w Powstaniu Styczniowym Antoni Stanisław został pozbawiony majątku Masalany i zesłany do Chełmogór w obwodzie archangielskim. Żona Helena wraz z dziećmi podążyła za nim. Książę Antoni Stanisław Massalski spędził na zesłaniu 30 lat, wrócił do Polski dopiero w 1893 roku. Po powrocie, jeszcze na kilka miesięcy, w kajdanach zesłańczych osadzono go w Cytadeli. Umarł dwa lata po zwolnieniu.

Antoni Stanisław Massalski, fot.: ngp.westsidegroup.pl

Massalscy mieli w mieście dwa pałace oznaczone na planie Grodna z 1753 roku.

Od lat 70. w kamienicy mieścił się akademik Uniwersytetu Medycznego aż do 2020 roku, kiedy lokatorzy opuścili budynek z powodu jego złego stanu. Karta obiektu zawiera informację o tym, że kamienica została wybudowana w 1882 roku, lecz prawdopodobnie to jest data jednej z przebudów. Niektórzy historycy uważają, że kamienica Massalskich mogła powstać obok pałacu Massalskich w pierwszej połowie XVIII w., a może i wcześniej – w 1643 roku.

Aukcja odbędzie się 16 lutego. To będzie już trzecia aukcja w ciągu ostatniego półtora roku. W porównaniu z poprzednią aukcją cena jest niższa o 30%. Kamienica Massalskich znajduje się pod ochroną państwa, więc właściciel ma obowiązek w ciągu dwóch lat uchwalić projekt rekonstrukcji, która ma się skończyć cztery lata po kupnie kamienicy.

Marta Tyszkiewicz

Władze Grodna wystawiły na sprzedaż budynek przy ul. Zamkowej 5 znany jako kamienica Massalskich. Kamienica jest pomnikiem chronionym przez państwo, a jej cena wywoławcza na aukcji wyniesie zaledwie 2 mln. 41 tys. 561 rubli, co w przeliczeniu na złotówki stanowi kwotę, wynoszącą prawie 3,5 miliona

„Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ” – to tytuł wystawy, którą od wczoraj można oglądać w Sejmie. Ekspozycja została przygotowana przez redaktorów gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzeja Pisalnika we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja.

Przemawia Lilia Luboniewicz, prezes Fundacji Wolność i Demokracja

Organizator wydarzenia, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Maria Gosiewska (PiS) w swoim wystąpieniu podkreśliła, że wystawa przypomina o działaniach polskiego  dziennikarza, działacza Związku Polaków na Białorusi oraz opozycyjnego i wiernego Strażnika Pamięci.

Przemawia wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Maria Gosiewska

– Ta wystawa stanowi przede wszystkim wyraz naszego poparcia i naszej solidarności z głównym jej Bohaterem – Andrzejem, którego reżim białoruski od prawie dwóch lat bezpodstawnie więzi, zarzucając mu „podżeganie do nienawiści”, „rehabilitację nazizmu” oraz „działalność terrorystyczną” – zaznaczyła wicemarszałek Gosiewska.

Według niej w ten sposób należy zdefiniować złe warunki, w jakich przebywa dziennikarz oraz brak możliwości kontaktów z otoczeniem, m.in. rodziną, co negatywnie wpływa na zdrowie Andrzeja Poczobuta.

– To współczesny Żołnierz Niezłomny, którego my wszyscy, a zwłaszcza młode pokolenie powinno naśladować – oświadczyła wicemarszałek Gosiewska, apelując o utworzenie tzw. „Listy Poczobuta”, która będzie dokumentować oprawców i prześladowców naszego rodaka oraz wszystkich, którzy walczą z prorosyjskim reżimem Aleksandra Łukaszenki.

Wystawa „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ” obrazuje działalność dziennikarza

Małgorzata Gosiewska poinformowała, że ekspozycja składa się ze zdjęć, które przypominają jego działalność i zaangażowanie bohatera wystawy w odkrywanie historii Polski oraz w walkę o prawdę historyczną i zachowanie miejsc pamięci.

Wystawę „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ” można obejrzeć także online.

W wernisażu wystawy „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ” udział wzięli przedstawiciele kręgów demokratycznych Białorusi na czele z liderką opozycji demokratycznej tego kraju Swiatłaną Cichanouską, która nazwala Andrzeja Poczobuta „wspólnym bohaterem Polaków i Białorusinów, jakich było wielu w historii obu narodów”.

Przemawia Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji demokratycznej

Obecni byli także polscy politycy reprezentujący różne obozy polityczne. Obok inicjatorki wydarzenia wicemarszałek Sejmu RP Małgorzaty Gosiewskiej, wystawę otwierali:  minister-członek Rady Ministrów Michał Dworczyk, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą Jan Dziedziczak, poseł na Sejm RP od Platformy Obywatelskiej Robert Tyszkiewicz i inni politycy oraz działacze społeczni.

Przemawia minister Rady Ministrów Michał Dworczyk

Przemawia Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą

Przemawia Robert Tyszkiewicz, przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą

Współautor wystawy Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Ceremonię otwarcia wystawy poprowadziła Lilia Luboniewicz, prezes Fundacji „Wolność i Demokracja” w ramach działalności której wystawa powstała.

 

W Warszawie wernisaż wystawy, w Grodnie – kolejny dzień procesu bohatera

W dniu otwarcia wystawy o Andrzeju Poczobucie w Sejmie RP, w Grodnie rozpoczęła się kolejna rozprawa sądowa w sprawie dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi. Według doniesień prasowych sąd w Grodnie przystąpił do przesłuchiwania tzw. świadków  w sprawie. Niestety nie wiadomo, kto został przesłuchany, gdyż kompromitujący władze białoruskie proces został utajniony i toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Decyzję o utajnieniu procesu podjął sędzia podczas pierwszego posiedzenia, 16 stycznia; wnioskował o to prokurator. W związku z tym na salę ani do sądu nie mogą wchodzić osoby, które nie uczestniczą w procesie, a więc ani bliscy Poczobuta, ani media. Adwokat pod groźbą utraty prawa do uprawiania zawodu nie może wypowiadać się na temat toczącej się rozprawy.

Proces Andrzeja Poczobuta rozpoczął się 16 stycznia i – jak wynika z informacji PAP – środowa rozprawa jest drugą z kolei. Poczobut – członek zarządu zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi (ZPB) i znany dziennikarz współpracujący m.in. z „Gazetą Wyborczą” i TVP Polonia – przebywa od 25 marca 2021 roku w białoruskim areszcie.

Jest oskarżony z dwóch artykułów kodeksu karnego Białorusi o „wzniecanie nienawiści” oraz wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności. W październiku 2022 roku został przez władze wpisany na białoruską listę „osób zaangażowanych w działalność terrorystyczną”.

Proces Poczobuta był dwukrotnie przenoszony. Początkowo miał się rozpocząć 28 listopada, potem – 9 stycznia, a w końcu wyznaczono jego datę na 16 stycznia.

Po rozpoczęciu procesu polskie MSZ po raz kolejny zaapelowało o uwolnienie Poczobuta i powtórzyło, że jest on niewinny, a prowadzone przeciwko niemu postępowanie jest motywowane politycznie.

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem w dniu 16 stycznia br. Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od marca 2021 roku, a zarzuty formułowane wobec niego są nieprawdziwe i motywowane politycznie” – podano w komunikacie MSZ.

Znadniemna.pl

"Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ" - to tytuł wystawy, którą od wczoraj można oglądać w Sejmie. Ekspozycja została przygotowana przez redaktorów gazety "Głos znad Niemna na uchodźstwie" Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzeja Pisalnika we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja. [caption id="attachment_59646" align="alignnone" width="480"] Przemawia

Skip to content