HomeStandard Blog Whole Post (Page 104)

Białoruskie władze potrzebowały powtórki aukcji, aby sprzedać skonfiskowaną siedzibę zlikwidowanej wcześniej organizacji oświatowej Polska Macierz Szkolna (PMS) na Białorusi. Do licytacji gmachu w historycznym centrum Grodna o powierzchni 1053,7 metrów kwadratowych z przylegającą do obiektu działką o powierzchni prawie 12 arów, zgłosił się zaledwie jeden kupiec.

Platforma aukcyjna Bankrottorg.by, licytująca nieruchomość, ufundowaną organizacji polskiej mniejszości narodowej na Białorusi przez podatników z Polski, nie ujawnia danych osobowych nabywcy skonfiskowanego miejscowym Polakom mienia. Z informacji dostępnych na stronie  sprzedawcy wynika, że kupiec zapłacił za siedzibę PMS cenę wywoławczą, która po pierwszej, nieudanej, próbie sprzedaży obiektu obniżono z ponad dwóch milionów rubli białoruskich (ok. 850 tys. dolarów USA) do 1 384 269.10 rubli (ok. pół miliona dolarów USA).

Wraz z prowizją sprzedawcy obiekt ostatecznie kosztował nieznanego nabywcę 1 453 482.56  rubli białoruskich.

W grodzieńskiej siedzibie PMS przed likwidacją organizacji mieściła się największa na świecie polska szkoła niepubliczna, zwana  Liceum Społecznym im. Elizy Orzeszkowej przy SZ „Polska Macierz Szkolna”.

Po likwidacji Polskiej Macierzy Szkolnej na Białorusi władze puściły pod młotek także należące do organizacji sprzęty szkolne oraz inne ufundowane przez Polskę obiekty nieruchomości, m.in. pomieszczenie Polskiej Szkoły Społecznej im. R. Kapuścińskiego przy PMS w Pińsku.

Znadniemna.pl na podstawie Bankrottorg.by

 

 

Białoruskie władze potrzebowały powtórki aukcji, aby sprzedać skonfiskowaną siedzibę zlikwidowanej wcześniej organizacji oświatowej Polska Macierz Szkolna (PMS) na Białorusi. Do licytacji gmachu w historycznym centrum Grodna o powierzchni 1053,7 metrów kwadratowych z przylegającą do obiektu działką o powierzchni prawie 12 arów, zgłosił się zaledwie jeden

Dopóki Andrzej Poczobut jest więzieniu, dopóty będzie zamknięte przejście w Bobrownikach – podkreślił szef MSWiA Mariusz Kamiński. Na każde kolejne działania reżimu Białorusi przeciwko Polsce, obywatelom Polski lub mniejszości polskiej będziemy stosowali twarde odpowiedzi – zapowiedział.

Polska do odwołania zawiesiła ruch na polsko-białoruskim drogowym przejściu granicznym w Bobrownikach 10 lutego, dwa dni po skazaniu przez białoruski sąd dziennikarza i działacza polskiej mniejszości na Białorusi Andrzeja Poczobuta.

Minister spraw wewnętrznych i administracji na czwartkowej konferencji prasowej podkreślił, że strona białoruska otrzymała bardzo czytelny sygnał. „Dopóki Andrzej Poczobut jest w więzieniu, dopóty zamknięte będzie przejście w Bobrownikach” – oświadczył.

„Strona białoruska ma pełną jasność co do tego. Jeżeli Andrzej Poczobut jutro zostanie zwolniony, pojutrze będzie otwarte przejście w Bobrownikach” – dodał szef MSWiA.

Kamiński zapowiedział też dalsze kroki w razie kolejnych represji. „Jeżeli będą podejmowane kolejne działania przeciwko państwu polskiemu, przeciwko obywatelom państwa polskiego czy przeciwko naszym rodakom, którzy są obywatelami Białorusi, będziemy stosowali bardzo twarde odpowiedzi wobec reżimu” – podkreślił.

W lutym, po skazaniu Poczobuta przez białoruski sąd na osiem lat więzienia, szef MSWiA polecił służbom przygotowanie wniosków o wpisanie na listę sankcyjną kolejnych osób związanych z reżimem Alaksandra Łukaszenki odpowiedzialnych za represje wobec Polaków na Białorusi.

Jak przekazał w czwartek, lista tych osób w zasadzie jest gotowa i w najbliższym czasie będzie upubliczniona. O szczegółach minister ma informować na osobnym spotkaniu z mediami.

Na prowadzoną przez MSWiA listę sankcyjną wpisywani są ci, którzy wspierają – bezpośrednio lub pośrednio – rosyjską agresję na Ukrainę, a także naruszenia praw człowieka i represje w Rosji i na Białorusi. Dotąd wpisanych na listę, a tym samym objętych sankcjami – takimi jak zamrożenie środków finansowych czy zakaz wjazdu do Polski – zostało blisko 80 osób lub firm.

Po zamknięciu przejścia w Bobrownikach, 18 lutego, reżim białoruski wprowadził ograniczenia, przez które polscy przewoźnicy nie mogą korzystać z przejść granicznych na odcinku granicy Białorusi z Litwą i Łotwą. Ich pojazdy odprawiane są tylko na przejściu granicznym Kukuryki – Kozłowicze z terminalem w Koroszczynie.

W odpowiedzi Polska ograniczyła przejazd przez przejście w Kukurykach. Ruch towarowy jest tam otwarty wyłącznie dla pojazdów zarejestrowanych w państwach członkowskich Unii Europejskiej oraz EFTA (Szwajcarii, Islandii, Norwegii i Liechtensteinie). Przewoźnicy spoza tych państw – w tym przewoźnicy białoruscy – mogą przejeżdżać z Polski na Białoruś i z Białorusi do Polski tylko przez Litwę i Łotwę.

Oprócz przejścia w Kukurykach na granicy Polski z Białorusią działa jeszcze jedno drogowe przejście w Terespolu, na którym odbywa się ruch osobowy. Tam nie wprowadzono nowych ograniczeń. Działają także przejścia kolejowe.

W czwartek wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker zaznaczył, że rząd pracuje nad pomocą dla przedsiębiorców, którzy nie mogą prowadzić działalności przez sytuację na granicy.

49-letni Andrzej Poczobut, działacz polskiej mniejszości, członek władz Związku Polaków na Białorusi i znany dziennikarz z Grodna, został zatrzymany 25 marca 2021 r. i od tamtej pory stale przebywa w areszcie. 8 lutego  sąd w Grodnie skazał go na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. Rozprawy były utajnione. Organizacje praw człowieka uznają Poczobuta za więźnia politycznego, a postępowanie wobec niego – za motywowane politycznie. Władze Polski oraz społeczność międzynarodowa apelują do władz Białorusi o uwolnienie aktywisty oraz zaprzestanie represji przedstawicieli mniejszości.

 Znadniemna.pl za PAP

Dopóki Andrzej Poczobut jest więzieniu, dopóty będzie zamknięte przejście w Bobrownikach - podkreślił szef MSWiA Mariusz Kamiński. Na każde kolejne działania reżimu Białorusi przeciwko Polsce, obywatelom Polski lub mniejszości polskiej będziemy stosowali twarde odpowiedzi - zapowiedział. Polska do odwołania zawiesiła ruch na polsko-białoruskim drogowym przejściu granicznym

Natalia Pinczuk, małżonka białoruskiego dysydenta, laureata ubiegłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego, w czwartek, 23 marca, odwiedziła siedzibę naszego wydawcy – Fundacji Wolność i Demokracja. (WiD).

Żona Alesia Bialackiego nie przypadkowo w swoim napiętym grafiku spotkań „wykroiła” czas na wizytę w Fundacji WiD. Rzecz w tym, że Fundacja WiD jest wieloletnim partnerem, prowadzonego przez Alesia Bialackiego Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” oraz sił demokratycznych na Białorusi, które wspiera w walce z opresyjnym reżimem dyktatora Aleksandra Łukaszenki.

„Wizyta pani Natalii to dla nas wyjątkowe wydarzenie. Dziś wspólnie deklarujemy jedność w nieustannej walce o przyświecające nam wartości – wolność i demokrację” – podkreśliła na facebookowym profilu Fundacji WiD jej prezes Lilia Luboniewicz.

Wizytę Natalii Pinczuk w Fundacji WiD poprzedziły spotkania z przedstawicielami najwyższych władz  Rzeczypospolitej Polskiej – premierem RP Mateuszem Morawieckim, szefem  MSZ Zbigniewem Rau, a także z Prezydentem RP Andrzejem Dudą.

Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com/Fundacja WID

Natalia Pinczuk, małżonka białoruskiego dysydenta, laureata ubiegłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego, w czwartek, 23 marca, odwiedziła siedzibę naszego wydawcy – Fundacji Wolność i Demokracja. (WiD). Żona Alesia Bialackiego nie przypadkowo w swoim napiętym grafiku spotkań „wykroiła” czas na wizytę w Fundacji WiD. Rzecz w tym,

Prezydent Polski Andrzej Duda spotkał się wczoraj, 22 marca, z Natalią Pinczuk, małżonką białoruskiego dysydenta, laureata Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego.

Natalia Pinczuk i Andrzej Duda, prezydent RP. Fot.: Przemysław Keler/KPRP

Prezydent RP przekazał wyrazy uznania i szacunku wobec niezłomnej postawy Alesia Bialackiego, który od lat walczy o prawa człowieka na Białorusi, za co został skazany w pokazowym procesie na 10 lat pozbawienia wolności w więzieniu o zaostrzonym rygorze.

Podczas spotkania. Fot.: Przemysław Keler/KPRP

Andrzej Duda zapewnił też o nieustającym wsparciu Polski dla narodu białoruskiego i jego uzasadnionych aspiracji do życia w wolnym, demokratycznym państwie.

Wcześniej Natalia Pinczuk spotkała się z premierem RP Mateuszem Morawieckim oraz szefem MSZ Zbigniewem Rau.

Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka, twórca Białoruskiego Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” i laureat ubiegłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla, został na początku marca skazany przez sąd w Mińsku na karę 10 lat kolonii karnej. Trzej inni aktywiści, współpracownicy Bialackiego, zostali skazani na kary od 7 do 9 lat więzienia. Skazani zostali już wcześniej uznani za więźniów sumienia, a sprawa karna wobec „Wiasny” – za motywowaną politycznie.

Znadniemna.pl za prezydent.pl/fot.: Przemysław Keler/KPRP

Prezydent Polski Andrzej Duda spotkał się wczoraj, 22 marca, z Natalią Pinczuk, małżonką białoruskiego dysydenta, laureata Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego. [caption id="attachment_60448" align="alignnone" width="480"] Natalia Pinczuk i Andrzej Duda, prezydent RP. Fot.: Przemysław Keler/KPRP[/caption] Prezydent RP przekazał wyrazy uznania i szacunku wobec niezłomnej postawy Alesia Bialackiego,

Na dzisiaj, 22 marca, przypada 80. rocznica zbrodni w białoruskiej wsi Chatyń. W uroczystościach upamiętniających to wydarzenie na Białorusi biorą udział najwyżsi dostojnicy państwowi, do memoriału upamiętniającego ofiary nazistowskiej zbrodni sprzed 80-ciu lat udał się także sam białoruski dyktator  Aleksander Łukaszenka.

– W ten tragiczny dzień – 22 marca – wspominamy mieszkańców wsi Chatyń, tysięcy innych wsi i miast, które zostały brutalnie zniszczone przez hitlerowców podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Ta wojna podstępnie wdarła się do naszego domu i zabrała co trzeciego Białorusina – oznajmił Łukaszenka z okazji okrągłej rocznicy tragedii. Wskazał, że „80 lat temu, w słoneczny wiosenny dzień, nazistowskie brygady karne podeszły do wioski, aby dokonać krwawej masakry niewinnych cywilów”.

Łukaszenka stwierdził, że „po latach gorycz i złość wciąż tam są”. „Szczególnie dzisiaj, gdy plaga nazizmu rozprzestrzeniła się wśród najemników, zdrajców i zbrodniarzy i zbliżyła się do naszych granic. Białorusini mogą skonfrontować ich z duchem powszechnego oporu. Jej symbolem jest człowiek niezwyciężony, który zmartwychwstał żywy z ognia, trzymając w ramionach ciało zmarłego syna, niesie w czasie przesłanie wiecznego potępienia faszyzmu” – oświadczył dyktator.

Co mówił o masakrze w Chatyniu ostatni świadek tragedii

Mężczyzną, uwiecznionym w pomniku, o którym wspomniał Łukaszenka, był kowal Józef Kamiński – jedyny dorosły mieszkaniec Chatynia, któremu udało się uniknąć śmierci.

Polski dziennikarz Marek A. Koprowski, specjalizujący się w tematyce wschodniej, opublikował świadectwo nieżyjącej już Polki ze Słonimia Leonardy Rewkowskiej, która powołując się na rozmowę ze świadkiem tragedii w Chatyniu opowiedziała:

„Ja też odwiedziłam białoruski Chatyń. Spotkałam tam ostatniego żywego świadka tragedii, która tam się rozegrała. Nazywał się Józef Kamiński i opowiadał wycieczkom, co się w nim zdarzyło. Gdy usłyszał, że mówię po polsku, podszedł do mnie i ukradkiem powiedział, że zbrodni w Chatyniu dokonali nie Niemcy, ale sowieccy partyzanci, przebrani w niemieckie mundury. Ofiary z Chatynia miały po prostu przykryć zbrodnię w Katyniu. Każdy kto miał zetknąć się ze słowem Katyń miał go kojarzyć ze zbrodnią Niemców w Chatyniu…”

Leonarda Rewkowska, która żyła wówczas na północnej Białorusi pod przybranym nazwiskiem, bo na rodzinnej Słonimszczyźnie KGB aż do 1992 roku poszukiwało ją jako wroga ludu, przez wiele lat fakt rozmowy z Józefem Kamińskim utrzymywała w największej tajemnicy. Twierdzenie, że to sowieccy partyzanci popełnili zbrodnię w Chatyniu, było bowiem takim samym przestępstwem jak sugestia, ze zbrodnię katyńską popełniło NKWD.

Masakra w Chatyniu a zbrodnia katyńska

Józef Kamiński prawdopodobnie nigdy nie odważył się ujawnić niewygodnej dla Sowietów wersji zbrodni, popełnionej w Chatyniu. Nie wie, albo udaje, że nie wie o tym także oddający hołd ofiarom masakry w okrągła rocznicę tragedii białoruski dyktator. Zarówno Łukaszenka, jak też jego nadworni historycy i komentatorzy, nawet słowem nie wspominają o tym, że tragedia spalonej białoruskiej wioski w rejonie łohojskim stała się nie tylko symbolem niemieckiego bestialstwa i zezwierzęcenia względem ludności cywilnej. Stała się też symbolem sowieckiej manipulacji, mającej na celu odciągnięcie uwagi opinii publicznej od innej, wstydliwej dla Sowietów, tragedii – zagłady polskich obywateli, głównie oficerów, których NKWD rozstrzelało na rozkaz Stalina w 1940 roku.

Podpisując ściśle tajny dokument o zagładzie Polaków wiosną 1940 roku, sowiecki zbrodniarz, wówczas przyjaciel i sojusznik innego zbrodniarza – Adolfa Hitlera, skazał na śmierć około 22 tysięcy polskich obywateli, z czego ponad połowa z nich była oficerami wojska i policji. W Katyniu, Charkowie oraz Miednoje funkcjonariusze NKWD mordowali członków polskiej elity strzałem w tył głowy. Ciała zakopywano w tajemnicy. Ponad rok później wojska niemieckie zaatakowały Związek Radziecki i w kwietniu 1943 roku, dzięki pomocy lokalnej ludności, na okupowanych terenach zostały odkryte masowe groby polskich jeńców wojennych.

Hitler wykorzystał ten fakt propagandowo i ogłosił światu potworną zbrodnię katyńską, dokonaną przez bolszewików w 1940 roku.

Chatyń po angielsku to Khatyn

Po nastąpieniu przełomu na froncie i powrocie do Smoleńska Armii Czerwonej, w okupowanej przez ZSRR Polsce zaczęła obowiązywać nowa prawda dotycząca Katynia. Według Moskwy polscy oficerowie byli ofiarami hitlerowców i zginęli dopiero w 1941 roku, kiedy zachodnie rubieże Związku Radzieckiego były już pod kontrolą Niemców. Ta wersja, znana jako kłamstwo katyńskie,  obowiązywała w bloku wschodnim aż do upadku komunizmu. Kreml to kłamstwo pielęgnował, a częścią kampanii dezinformacyjnej stało się wybudowanie w 1969 roku memoriału w miejscowości Chatyń na Białorusi. Goście z całego świata, także ci zza żelaznej kurtyny, składali tam hołd, ale nie  zamordowanym polskim oficerom, lecz białoruskim ofiarom wojennym.

Władze Związku Radzieckiego nieprzypadkowo gościom z zagranicy opowiadały o tragedii, jaka miała miejsce właśnie w Chatyniu, leżącym niecałe sto kilometrów od Mińska. Chatyń po angielsku pisze się Khatyn, co zadecydowało o tym, iż wśród tysięcy białoruskich miejscowości, zniszczonych przez nazistów, na miejsce pamięci wybrano wioskę z podobnie brzmiącą nazwą – Chatyń. „W ten sposób, chciano ludzi dosłownie otumanić, umocnić ich skojarzenie zbrodni katyńskiej z niemieckimi okupantami” – napisała rosyjska historyk Natalia Lebiediewa we wspólnej pracy Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych pt. „Białe plamy – czarne plamy” z 2010 roku.

Wpadka prezydenta Nixona

Radzieckim manipulacjom, mającym zatrzeć wiedzę oraz pamięć o zbrodni katyńskiej i zastąpić ją opowieściami o ofiarach masakry w Chatyniu, byli poddawani nie tylko masowo przywożeni do memoriału spalonej wioski turyści. Ofiarą manipulacji padł nawet prezydent USA Richard Nixon, który w lipcu 1974 roku na fali zimnowojennej odwilży odwiedził Związek Radziecki i chciał oddać hołd zamordowanym polskim oficerom. Rządzący wówczas na Kremlu Leonid Breżniew namówił amerykańskiego prezydenta, żeby ten odwiedził kompleks pamięci w miejscowości Chatyń i złożył tam kwiaty pod pomnikiem ofiar wojny.

Amerykańska delegacja spełniła tę prośbę i wzorowo odegrała spektakl wyreżyserowany przez radziecką propagandę. Światowe media opisały, jak Nixon oddał hołd ofiarom nazistowskiej okupacji. Jedynie „New York Times”, relacjonując historyczną wizytę, zauważył, że: „Nixon odwiedza Chatyń, radzieckie mauzoleum, a nie las katyński”.

 Znadniemna.pl na podstawie BiełTA/Wprost.pl/Tvn24.pl, na zdjęciu pomnik symbolizujący tragedię w Chatyniu, którego prototypem stał się jej jedyny dorosły świadek  Józef Kamiński, fot.: Wikimedia Commons

Na dzisiaj, 22 marca, przypada 80. rocznica zbrodni w białoruskiej wsi Chatyń. W uroczystościach upamiętniających to wydarzenie na Białorusi biorą udział najwyżsi dostojnicy państwowi, do memoriału upamiętniającego ofiary nazistowskiej zbrodni sprzed 80-ciu lat udał się także sam białoruski dyktator  Aleksander Łukaszenka. - W ten tragiczny dzień

Litewskie Archiwum Akt Specjalnych opublikowało na stronie internetowej „Elektroninis pavardžių archyvas” (https://lyapavardes.archyvai.lt) nazwiska osób, które w latach 1941, 1945-1953 znalazły się na liście osób, kwalifikujących się do wywózki na Syberię. Listy te są przechowywane w archiwum Centrum Informacyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Litewskiej SRR (MVD).

„Przechowywane w archiwum wykazy nie zachowały się w całości, a niektóre listy zawierają niewiele informacji. Spośród sporządzonych w 1941 roku wykazów zachowały się jedynie listy osób z Wilna i Kowna oraz z powiatów możejskiego i uciańskiego, które miały być zesłane. Niewiele można znaleźć informacji na listach sporządzonych w latach 1945-1948 według powiatów. W niektórych wykazach wpisane są tylko dane głów rodzin, które miały być zesłane, w innych podane są dane wszystkich członków rodzin, ale brakuje niektórych danych ankietowych (rok urodzenia, miejsce itp.)” – informuje Litewskie Archiwum Akt Specjalnych.

Jak podano w komunikacie, wykazów z niektórych powiatów, np. wyłkowyskiego, w ogóle nie ma. Wykazy sporządzone w 1949 roku i później zawierają znacznie więcej informacji. Listy są sporządzone według powiatów, a niektóre powiaty są podzielone na gminy. Na listach są wpisane nie tylko głowy rodzin, ale także wszyscy członkowie rodziny, którzy mieszkali razem i prowadzili wspólne gospodarstwo rolne, wskazany jest ich rok urodzenia lub wiek, miejsce zamieszkania. Wykazy z lat 1950-1953 były sporządzone według nowego podziału administracyjnego Litewskiej SRR, według okręgów i rejonów. Spisy z tego okresu zawierają niemal wszystkie informacje o składzie rodzin, które miały być deportowane, a także dane ankietowe wszystkich członków rodzin.

Litewskie Archiwum Akt Specjalnych zwraca uwagę na to, że w wykazach sporządzonych w latach 1941, 1945-1948 dzieci praktycznie nie są wymieniane. W spisach, ułożonych po 1949 roku, dzieci są już wymienione: na listach niektórych powiatów – od ok. 1. roku życia, w innych – od 3. roku życia.

„Listy osób, które miały być zesłane, są zdigitalizowane i publicznie dostępne, dlatego po odnalezieniu nazwiska osoby poszukiwanej w Elektronicznym Archiwum Nazwisk, listę, na której jest ono zapisane, można przeglądać w Czytelni Cyfrowej Elektronicznego Archiwum Informacyjnego (https://eais.archyvai.lt/repo-ext), w którym można czytać dokumenty bez ograniczeń” – informuje Litewskie Archiwum Akt Specjalnych.

Serwis „Elektroniczne Archiwum Nazwisk” („Elektroninis pavardžių archyvas”) powstał w ramach projektu współfinansowanego przez Litewską Radę Kultury.

Znadniemna.pl za l24.lt/Fot.: archyvai.lt 

Litewskie Archiwum Akt Specjalnych opublikowało na stronie internetowej „Elektroninis pavardžių archyvas” (https://lyapavardes.archyvai.lt) nazwiska osób, które w latach 1941, 1945-1953 znalazły się na liście osób, kwalifikujących się do wywózki na Syberię. Listy te są przechowywane w archiwum Centrum Informacyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Litewskiej SRR (MVD). „Przechowywane w

Premier Mateusz Morawiecki spotkał się we wtorek, 21 marca, z Natalią Pinczuk, żoną przebywającego w białoruskim więzieniu laureata Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego. Musimy nadal wspierać opozycję demokratyczną na Białorusi, tego wymaga polska racja stanu i ludzka przyzwoitość – oświadczył premier.

O spotkaniu z żoną białoruskiego opozycjonisty, szef polskiego rządu poinformował na Facebooku. „Spotkałem się dziś z Natalią Pinczuk, żoną laureata Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego, którą otrzymał za swoją długoletnią działalność na rzecz praw człowieka na Białorusi” – napisał Morawiecki.

Podkreślił, że pani Natalia to głos białoruskiej opozycji. „To niezwykle silna, charyzmatyczna kobieta, która mówi i przekazuje to, czego jej mąż nie może, bo aktualnie przebywa w białoruskim więzieniu, skazany na 10 lat w politycznym, pokazowym procesie” – dodał.

Zaznaczył, że „mimo wyzwań i trudności, jakie przynosi codziennie wojna na Ukrainie i represji Łukaszenki wobec Białorusinów, musimy nadal wspierać opozycję demokratyczną za naszą wschodnią granicą”. „Tego wymaga polska racja stanu. Tego wymaga ludzka przyzwoitość. Tego wymagają przyszłość i bezpieczeństwo Europy” – napisał premier.

We wtorek po południu – jak zapowiedziało MSZ – odbędzie się konferencja prasowa Natalii Pinczuk w siedzibie resortu dyplomacji.

Aleś Bialacki to białoruski obrońca praw człowieka, twórca Centrum praw człowieka „Wiasna” i laureat ubiegłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Na początku marca został skazany przez sąd w Mińsku na karę 10 lat kolonii karnej. Trzej inni aktywiści, współpracownicy Bialackiego, zostali skazani na kary od 7 do 9 lat więzienia. Wszyscy jeszcze przed ogłoszeniem wyroków zostali  uznani za więźniów sumienia, a sprawa karna wobec Wiasny – za prześladowanie motywowane politycznie.

Znadniemna.pl za PAP, na zdjęciu: Mateusz Morawiecki na spotkaniu z Natalią Pinczuk, fot.: Facebook/Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki spotkał się we wtorek, 21 marca, z Natalią Pinczuk, żoną przebywającego w białoruskim więzieniu laureata Pokojowej Nagrody Nobla Alesia Bialackiego. Musimy nadal wspierać opozycję demokratyczną na Białorusi, tego wymaga polska racja stanu i ludzka przyzwoitość - oświadczył premier. O spotkaniu z żoną białoruskiego

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny, przypadający  w tym roku na  21 marca, jest dniem szczególnym, gdyż symbolizuje zakończenie zimy i rozpoczęcie wiosny. Tego dnia od zarania dziejów ludzie urządzali święta ku czci nadchodzącej wiosny, która była symbolem życia. Jednocześnie żegnano zimę utożsamianą ze śmiercią. W dawnych kalendarzach dzień przesilenia wiosennego był również początkiem roku.

Narody słowiańskie  już w czasach pogańskich uwielbiały zabawy i radosne obrzędy, a koniec zimy był doskonałą okazją, by je organizować. Z czasem powstał cały cykl ludowych tradycji związanych z przepędzaniem zimy. Przywitanie wiosny (a razem z nią nowego cyklu agrarnego) poprzedzały różnorodne obrzędy. Ich inscenizacje oraz wspomnienia o nich przetrwały na pograniczu polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim po obu stronach granicy do początków XXI wieku.

Jednym z głównych magicznych obrzędów powitania wiosny było topienie kukły zwanej Marzanną lub – w zależności od regionu – Mareną, Moreną, Moraną, Morą, Śmiercią, Śmietką, Śmiercichą, czy Zimą. W słowiańskich wierzeniach pogańskich była to bogini ziemi i wód, odpowiedzialna głównie za płodność ziemi uprawnej – pól, sadów itp. Patronat nad ziemią i sianym do niej zbożem wiązał się jednocześnie z panowaniem nad światem zmarłych, więc Marzannę postrzegano jako boginię śmierci i zaświatów. W niektórych rejonach Marzannę nie topiono. Lecz palono i zakopywano. W każdym razie pozbywano się jej , jako symbolu chorób, śmierci i wszelkiego zła dręczącego ludzi, zwłaszcza w okresie zimowym. Istotą obrzędu było nie tylko niszczenie zimy, ale także magiczne przywoływanie wiosny. Zwyczaj topienia Marzanny znany jest w Polsce zachodniej, a także w niektórych regionach Litwy, Rosji, Białorusi i Ukrainy. Z czasem został przyjęty także przez Czechów, Węgrów i Bułgarów, w te narody nadały mu nieco inną formę. W czasie obrzędu dziewczęta wychodziły za wieś, na pagórek, gdzie śnieg już stopniał, rozkładały słomę na krzyż, stawały naprzeciwko siebie i „śpiewały wiosnę”. W różnych tradycjach obrzęd nazywał się „ogrzewaniem wiosny”,  bądź „paleniem wiosny”.

W święto powitania wiosny przyjęło się zawieszać na drzewach figurki ptaków oraz kolorowe wstążki, Istnieje zwyczaj pieczenia ciastek w kształcie ptaków. Ma ich być czterdzieści. Rytualne pieczywo układa się na świątecznym obrusie, który trzymają kobiety i następnie podrzucają chlebowe ptaszki do góry, co ma spowodować powrót ptaków na wiosnę z ciepłych krajów. Obrzęd wiosenny zamykają tańce. Warto dodać, że dawniej obrzęd świętowania wiosny trwał kilka tygodni. Na pograniczu Białorusi i Ukrainy istniał też obrzęd „pogrzebu strzały” (miał chronić wsie i domostwa ich mieszkańców przed  suszą i piorunami).

Gra na instrumentach miała za zadanie nie tylko bawić, ale także odpędzać znienawidzoną zimę oraz przeróżne słowiańskie demony i złe duchy, a głośny kobiecy śpiew miał właściwości magiczne – sprzyjał przebudzeniu przyrody z zimowego snu. Obowiązkowe były także rytualne wezwania do wiosny, które wykrzykiwano lub wyśpiewywano. Na Polesiu wczesną wiosną „jak tylko zejdzie śnieg” całą wioską „wypędzano zimę”: stukano przy tym kijkami o płot, wyrzucano co niepotrzebne do rzeki żeby spłynęło z wodą, hukano i śpiewano: „Idź Zimo pod piec! A ty, Wiosno, w święty kąt!”. Jeszcze dzisiaj wśród mieszkańców Polesia można spotkać ludzi twierdzących, że wiosna nie przyjdzie, jeżeli dziewczęta nie przywołają jej głośnym śpiewokrzykiem na otwartej przestrzeni, zwracając się  w ten sposób do jednego z pogańskich władców przyrody z prośbą o uwolnienie lata i wpuszczenie ciepła na ziemię.

W tym dniu nadejścia astronomicznej wiosny obchodzono też Jare Gody czyli tak zwane Jare Święto. Było ono niczym innym, jak składaniem podziękowania bogom za koniec trudnej zimy i początek nowego. Nazwa Jare Gody pochodzi z języka dawnych ludów słowiańskich. Pierwszy jego człon — Jare, oznacza imię boga Jaryło, jednego z najważniejszych bóstw w słowiańskim panteonie pogańskim. Jaryła lub Jarowita był bóstwem, symbolizującym młodość i młodzieńczą witalność. Natomiast słowo „god”, drugi człon nazwy Jare Gody, oznacza w języku starosłowiańskim rok. Jako całość nazwa ta może być odczytana jako przejście jednego roku w drugi i rozpoczęcie kolejnego cyklu życia. W niektórych regionach Polski po topieniu Marzanny do wsi przynoszono młode drzewko iglaste przystrojone kolorowymi ozdobami, nazywane Maikiem lub Gaikiem.  Przy tym często również grano na instrumentach i tańczono. Na Podlasiu i Grodzieńszczyźnie  ten obrzęd nazywano „chodzeniem z królową”. Po zakończeniu zabawy, drzewko wracało do lasu, który od tej pory przez cały rok uważany był za święty gaj.

Są też współczesne zwyczaje, związane z nadejściem wiosny. W Polsce na pierwszy dzień astronomicznej wiosny przypada Dzień Wagarowicza. Wagary w szkolnej definicji są dniem ucieczki z lekcji, czyli samowolnego uchylania się od obowiązku szkolnego przez uczniów i studentów. W języku uczniowskim natomiast, jest to dzień wolny od nauki, a przynajmniej nieco luźniejszy, gdyż nauczyciele, darzący empatią swoich wychowanków, urządzają wówczas lekcje mniej poważne i przypominające zabawę.

Marta Tyszkiewicz na podstawie Muzykapolesia.net/Naszeszlaki.pl, na zdjęciu: obrzęd topienia Marzanny, fot.: Witajwpodrozy.pl  

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny, przypadający  w tym roku na  21 marca, jest dniem szczególnym, gdyż symbolizuje zakończenie zimy i rozpoczęcie wiosny. Tego dnia od zarania dziejów ludzie urządzali święta ku czci nadchodzącej wiosny, która była symbolem życia. Jednocześnie żegnano zimę utożsamianą ze śmiercią. W dawnych

Następstwem zabójstwa cudzoziemca poprzedzonego strzelaniną i rzucaniem granatami w funkcjonariuszy KGB, do których według doniesień państwowej agencji BiełTA doszło w niedzielę, 19 marca, w Grodnie, stało się sprawdzanie samochodów wjeżdżających do grodu nad Niemnem na rogatkach miasta. KGB rewiduje też pojazdy podróżnych także na przejściu granicznym w Kozłowiczach (Kukuryki po stronie polskiej).

O wzmożeniu czujności białoruskich kagiebistów po strzelaninie ze skutkiem śmiertelnym, do której doszło w Grodnie,  informują grodzieńskie media niezależne.  O mundurowych na rogatkach miasta informuje, powołując się na relację jednej z grodnianek, redagowany w Białymstoku i związany z Grodnem portal Mostmedia.io. O kontroli samochodów na przejściu granicznym w Kozłowiczach donosi z kolei grodzieński portal Hrodna.life.

Ten ostatni uściśla, że celnicy i funkcjonariusze Straży Granicznej działają w ścisłej współpracy z przedstawicielami KGB i szczegółowo rewidują każdego, kto pojawia się na terenie przejścia granicznego. „Dokładnie sprawdzają samochody, czytają telefony, wypróżniają kieszenie” relacjonują praktyki stosowane przez kagiebistów grodzieńscy dziennikarze. Według nich funkcjonariusze nie podają przy tym na jakiej podstawie dokonują rewizji i co może być przyczyną wzmożonej czujności mundurowych.

Większość obserwatorów tłumaczy wzmożoną czujność KGB i innych służb wydarzeniami, do których doszło w Grodnie w niedzielę, 19 marca. W tym dniu w jednym z bloków przy ulicy Kurczatowa doszło do  strzelaniny z użyciem granatów bojowych między obywatelem obcego państwa L., a oddziałem komandosów z KGB, zwanym grupą „A”. W wyniku nierównego boju cudzoziemiec L. został zabity.

Z doniesień oficjalnych wynika, że cudzoziemiec L. był podejrzewany o przygotowanie się do zamachu terrorystycznego. Źródła oficjalne nie podają, co, bądź kto, miał być celem zamachu. Kilka godzin po „likwidacji” niedoszłego terrorysty L. milicjanci ze służbowymi psami i inne służby otoczyły służbową willę szefa obwodu grodzieńskiego Władimira Karanika w centrum Grodna. Spekulowano, że rezydencja mogła być zaminowana.

 Znadniemna.pl na podstawie Hrodna.life/Mostmedia.io

Na zdjęciu: po lewej – fotoparodia na widoczny po prawej obraz Wasi Łożkina pt. „Rodina słyszit” (Ojczyzna słyszy) fot.: olga1982a.livejournal.com

Następstwem zabójstwa cudzoziemca poprzedzonego strzelaniną i rzucaniem granatami w funkcjonariuszy KGB, do których według doniesień państwowej agencji BiełTA doszło w niedzielę, 19 marca, w Grodnie, stało się sprawdzanie samochodów wjeżdżających do grodu nad Niemnem na rogatkach miasta. KGB rewiduje też pojazdy podróżnych także na przejściu

Horror Białorusinów trwa. W państwie rządzonym przez Łukaszenkę nie ustają zatrzymania, rewizje, tortury w aresztach śledczych, wywierana jest presja na więźniów politycznych, materiały niezależnych mediów uznawane są za materiały ekstremistyczne. Represje stosowane są wobec tych, którzy aktywnie wyrażają swoje stanowisko ws. wojny rozpętanej przez putinowska Rosję.

Centrum Praw Człowieka „Wiasna” poinformowało, powołując się na kilka źródeł, że więzień polityczny Ihar Łosik, który odbywa karę 15 lat kolonii karnej, podjął próbę samobójczą w kolonii karnej w Nowopołocku.

Łosik od dłuższego czasu prowadził strajk głodowy w karcerze, nie wytrzymał presji i podciął sobie żyły na ręce i tętnicę szyjną. Na szczęście Ihar został uratowany i trafił do więziennego szpitala.

Jak dowiedziała się Svaboda, rodzice Ihara Łosika od miesiąca nie otrzymywali listów od syna. Nie dopuszczano do niego adwokata, ten ostatni raz miał widzenie z Iharem w połowie lutego.

Mężczyzna załamał się po tym, jak reżim skazał w styczniu 2023 jego żonę Darię Łosik na 2 lata do łagrów. Kobieta upominała się o wolność dla skazanego męża.

Daria Łosik z córeczką Paulinką. Fot.: „Наша Ніва”

Ihar i Daria Łosikowowie mają 4-letnią córkę Paulinkę , którą obecnie opiekują się dziadkowie.

Ihar Łosik został zatrzymany w czerwcu 2020 roku, jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Został skazany na 15 lat pozbawienia wolności w kolonii o zaostrzonym rygorze w tak zwanej „sprawie Tichonowskiego”.

21 marca 2023 roku mija dokładnie 1000 dni, odkąd Ihar Łosik przebywa za kratami. Od chwili aresztowania w 2020 roku Ihar tylko raz mógł zobaczyć dziecko.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/oprac.ba/Fot.: racyja.com

Horror Białorusinów trwa. W państwie rządzonym przez Łukaszenkę nie ustają zatrzymania, rewizje, tortury w aresztach śledczych, wywierana jest presja na więźniów politycznych, materiały niezależnych mediów uznawane są za materiały ekstremistyczne. Represje stosowane są wobec tych, którzy aktywnie wyrażają swoje stanowisko ws. wojny rozpętanej przez putinowska

Przejdź do treści