HomeStandard Blog Whole Post (Page 104)

W sobotę, 17 czerwca, na Starym Zamku w Grodnie otwarto dla zwiedzających Salę Alabastrową. W ten sposób oficjalnie zakończono pierwszy etap rekonstrukcji zabytku, do którego odbudowy przystąpiono w 2017 roku.

Po raz pierwszy Sala Alabastrowa została wymieniona w inwentarzu zamkowym, datowanym 1650 roku. Jest  to najstarsza znaną naukowcom wzmianka o pomieszczeniu, w którym lubił odpoczywać  często przebywający w Grodnie monarcha Stefan Batory.

Wnętrze Sali Alabastrowej reprezentuje styl renesansowy – bardzo popularny w latach 80-tych XVI wieku, gdy Stefan Batory przebudowywał zamek.

To, co od razu rzuca się w oczy podczas wizyty w odrestaurowanym pomieszczeniu, to kominek z wielopostaciową kompozycją i elementami heraldycznymi.

Sufit zwraca  na siebie uwagę bogatą dekoracją reliefową, a wzdłuż ścian zwiedzających „witają” kariatydy i popiersia starożytnych postaci.

Duże wrażenie na zwiedzających robi też to, że na tym tle, na każdej ze ścian, z okien Sali Alabastrowej prezentowana jest szykowna panorama XVI-wiecznego Grodna.

Otwarcie Sali Alabastrowej zakończyło pierwszy etap odbudowy Starego Zamku.

Na etapie drugim odrestaurowany zostanie królewski pałac i oficyna.

Potem rozpocznie się trzeci etap, czyli budowa wieży narożnej, budynków gospodarczych i konserwacja Dolnego Kościoła.

 Znadniemna.pl na podstawie Grodnonews.by

W sobotę, 17 czerwca, na Starym Zamku w Grodnie otwarto dla zwiedzających Salę Alabastrową. W ten sposób oficjalnie zakończono pierwszy etap rekonstrukcji zabytku, do którego odbudowy przystąpiono w 2017 roku. Po raz pierwszy Sala Alabastrowa została wymieniona w inwentarzu zamkowym, datowanym 1650 roku. Jest  to najstarsza

Już po raz dziewiąty odbył się w Polsce cykl koncertów, w których wzięli udział laureaci i przyjaciele Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, który do roku 2020 był odbywał się w stolicy Białorusi – Mińsku i uważany był za jeden z najbardziej prestiżowych konkursów wokalnych w tym kraju.

Festiwal „Eurydyka” przybliżał postać i twórczość wybitnej polskiej piosenkarki Anny German, a także promował młodych, utalentowanych muzycznie, ludzi, wywodzących się ze środowisk polskich na Białorusi. Dla wielu zdobycie tytułu laureata Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, stało się odskocznią w rozpoczęciu kariery piosenkarskiej. W skład Jury konkursu w różnych latach wchodzili: wybitny polski kompozytor i pianista, urodzony lidzianin Jerzy Derfel, znany aktor Stanisław Górka, znakomity polski piosenkarz Marek Ravski, gwiazda białoruskiej opery Natalia Akinina (obecnie – Kalada) oraz inni wybitni przedstawiciele świata kultury z Polski i Białorusi

Tradycją Festiwalu „Eurydyka” stało się, że jego laureaci każdej kolejnej jego edycji wyruszali w trasę koncertową po miastach Polski.

„Solidarni z Ukrainą”

Tradycja ta przetrwała samo istnienie festiwalu na Białorusi i związani z nim artyści wyruszyli w tym roku w kolejną trasę koncertową, z programem zatytułowanym „Planeta Anna”. Koncerty odbyły się: we Wrocławiu, Legnicy, Mińsku Mazowieckim, Szczawnie-Zdroju, Zielonej Górze, Malczycach i innych miastach. Na repertuar koncertów złożyły się występy laureatów festiwalu z różnych lat i jego przyjaciół, reprezentujących różne kraje. Ze względu na wojnę, która już drugi rok toczy się na Ukrainie, wszystkie koncerty odbywały się pod hasłem „Solidarni z Ukrainą”.

We Wrocławiu jednym z głównym organizatorów koncertów wystąpił Klub Muzyki i Literatury, który zawsze wspierał polskich artystów z Białorusi. Podczas koncertu w Klubie jego dyrektor Ryszard Sławczyński – animator kultury, publicysta, podróżnik, popularyzator kultury Kresów Wschodnich, który zwrócił się do publiczności ze słowami:

– Ten koncert jest dedykowany walczącej Ukrainie. To jest walka wolności z imperialną polityką Rosji. Wiele osób na tej sali przyjechało do Polski, bo kochają wolność. Niektórzy wyjechali ze swojej ojczyzny, aby szukać dla siebie nową ojczyznę tutaj, w Polsce. Mam nadzieję, że wielu już przekonało się, że Polacy są narodem bardzo gościnnym. Skoro mówimy o Białorusi, nie mogę nie powiedzieć o trwających tam represjach wobec Polaków, o zniszczonym w zeszłym roku przez władze białoruskie polskim cmentarzu wojennym w Surkontach. Pamiętajmy, że już pierwszej nocy po zniszczeniu nekropolii ktoś postawił na miejscu zrównanych z ziemią grobów brzozowy krzyż – był to znak, symbolizujący szacunek do Polski i Polaków, który mimo represji zachowała miejscowa ludność.

Podczas koncertu w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu

Podczas koncertu w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu przemawia dyrektor klubu Ryszard Sławczyński

Autorskie interpretacje piosenek Anny German

W koncertach odbywających się pod wspólną nazwą „Planeta Anna” brali udział: Grażyna Komincz, utalentowana piosenkarka z Lidy, obecnie mieszkająca we Wrocławiu; Paweł Kozicz, mieszkający w Poznaniu zdobywca I miejsca w Konkursie VI Festiwalu Piosenki Anny German «Eurydyka», który odbywał się jeszcze w Mińsku. Paweł Kozich zdobył ostatnio wiele prestiżowych polskich nagród piosenkarskich, m.in.:  – Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Tarnowo Podgórne 2022, II miejsce w II Konkursie wokalnym im. Zbigniewa Wodeckiego „Sobą być”, II miejsce w XIII Konkursie Piosenki „Agnieszka i inni”, a także wyróżnienie w konkursie telewizyjnym „Szansa na sukces. Opole 2023”; Natalia Kalada, mieszkająca w Warszawie była solistka Teatru Opery i Baletu w Mińsku, ciesząca się opinią posiadaczki najlepszego mezzo-sopranu Białorusi.

Natalia Kalada, śpiewaczka operowa z Mińska (Białoruś)

Do artystów z Białorusi, promujących dziedzictwo artystyczne Anny German, dołączyli ich koledzy z innych krajów, podzielający idee upamiętnienia wybitnej polskiej artystki poprzez popularyzowanie jej twórczości. Znalazły się wśród nich m.in.: Katarzyna Czekanowska, znakomita śpiewaczka operowa z Tarnopola (Ukraina), będąca laureatką I nagrody międzynarodowego konkursu Cambridge 2023; Paulina Raczkowska(USA), zdobywczyni nagrody Prezydenta Miasta Opola na III Polonijnym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu oraz wyróżnienia za piosenkę autorską w IV Polonijnym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, a także laureatka II festiwalu Ireny Jarockiej w Gdańsku (2022).

Śpiewaczka operowa z Tarnopola (Ukraina) Katarzyna Czekanowska

Akompaniował artystom założony we Wrocławiu przez profesjonalnych muzyków-wirtuozów z Mińska zespół Alba Music Trio oraz znakomity akompaniator-pianista Witali Oleszkiewicz, będący laureatem międzynarodowych festiwali oraz dyrektorem artystycznym Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”.

Alba Music Trio

Grażynie Komincz i Pawłowi Koziczowi akompaniuje Witali Oleszkiewicz

Pomysłodawcą Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” scenarzystą i reżyserem koncertów, zarówno tych, odbywających się kiedyś na Białorusi, jak i tych, organizowanych współcześnie Polsce, jest laureatka międzynarodowych festiwali muzycznych Marina Towarnicka. Może się ona poszczycić tym, że bywała w domu Anny German, zna osobiście jej męża i syna, o czym chętnie opowiada podczas organizowanych przez siebie wydarzeń poświęconych wybitnej piosenkarce.

Koncerty, odbywające się pod wspólnym tytułem „Planeta Anna”, stały się pokazem autorskiej interpretacji oraz aranżacji utworów z repertuaru Anny German. Występom artystów towarzyszyła niesamowita atmosfera, a wykonanie utworów zostało bardzo wysoko ocenione przez publiczność.

Na wszystkich trzynastu koncertach z cyklu „Planeta Anna” sale były wypełnione po brzegi. We wrocławskim Klubie Muzyki i Literatury nawet zabrakło miejsc dla wszystkich chętnych i część publiczności musiała słuchać występów w holu oraz w innej sali przed ekranem transmitującym wydarzenie na żywo.

Na wszystkich trzynastu koncertach z cyklu „Planeta Anna”, sale były wypełnione po brzegi

Oprócz powszechnie znanych piosenek Anny German, takich, jak „Tańczące Eurydyki” czy „Człowieczy los”, podczas koncertów zabrzmiały już prawie zapomniane utwory, takie jak: „Wspomnienia, więcej nic”, „Wiosenna humoreska”, „Podwarszawskie sosny”, „Czekasz na mnie, mamo”, czy „Andaluzyjski romans”.

Nazwa koncertów – „Planeta Anna” – nawiązywała do odkrytej 2 listopada 1975 roku i nazwanej na cześć „białego anioła polskiej piosenki” planetoidy oraz poświęconej Annie German piosenki Krzysztofa Cwynara, która brzmiała podczas koncertów.

Większość spotkań z twórczością Anny German w wykonaniu międzynarodowego składu artystów, nieprzypadkowo odbywała się na Dolnym Śląsku. Patronka wydarzenia po repatriacji z ZSRR mieszkała w dolnośląskiej Nowej Rudzie, a potem we Wrocławiu. Tu ukończyła Instytut Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego. Debiutowała w 1959 r. w Studenckim Teatrze Kalambur.

Na domu przy ul. Trzebnickiej 5, w którym Anna German mieszkała w latach 1949–1967, w lutym 2012 r. umieszczono tablicę pamiątkową. Legenda polskiej piosenki ma też we Wrocławiu na placu św. Macieja swoje drzewo – magnolię – oraz tablicę pamiątkową.

Gwiazda Anny German na Alei Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu.

W tym roku o Annie German wspominano podczas 60-lecia Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, w którego drugiej edycji w 1964 roku repatriantka z ZSRR zdobyła II nagrodę za piosenkę „Tańczące Eurydyki”. W późniejszych latach jeszcze kilka razy zdobywała nagrody tego festiwalu, aż w 2013 roku upamiętniono ją gwiazdą na Alei Gwiazd Polskiej Piosenki w Opolu.

Anna German a Białoruś

W swojej obfitej pod względem geograficznym karierze artystycznej Anna German zaśpiewała kilka koncertów w Mińsku na Białorusi. Dla mnie, autorki tego artykułu ,najbardziej wzruszającym był koncert z dnia 7 sierpnia 1975 roku, który odbył się w pomieszczeniu mińskiego cyrku. Na ten koncert zabrał mnie ojciec i ja, siedmioletnia wówczas dziewczynka, zapamiętałam go na cale życie.

W latach sowieckich w Brześciu mieszkała siostra matki Anny German Irmy Martens. To ją zawsze odwiedzała Anna, kiedy miała koncerty w Związku Radzieckim.

Na koncertach, upamiętniających Annę German w Mińsku już w XXI stuleciu, kilkakrotnie pojawił się wdowiec po wybitnej piosenkarce Zbigniew Tucholski.

Marta Tyszkiewicz, zdjęcia autorki, na zdjęciu pod nagłówkiem: Anna German w ekspozycji  Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu

Już po raz dziewiąty odbył się w Polsce cykl koncertów, w których wzięli udział laureaci i przyjaciele Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, który do roku 2020 był odbywał się w stolicy Białorusi – Mińsku i uważany był za jeden z najbardziej prestiżowych konkursów wokalnych w

W piątek, 16 czerwca, władze cofnęły licencję adwokacką Aleksandrowi Birilowowi, grodzieńskiemu mecenasowi, który zasłynął z tego, że jako jeden z niewielu, brał się za obronę oponentów reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Aleksander Birilow bronił między innymi dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, skazanego na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Szykował się także do procesu dziennikarza i działacza społecznego Pawła Mażejki, oczekującego obecnie na rozprawę w areszcie śledczym Grodna.

W ciągu 26-letniej praktyki adwokackiej obrońca grodzieńskich opozycjonistów zdobył bogate doświadczenie reprezentowania krytyków reżimu Łukaszenki w sądzie. Jeszcze w latach 2001-2002 był obrońcą dziennikarzy najstarszej niezależnej grodzieńskiej gazety „Pahonia” Mikoły Markiewicza i Pawła Mażejki. W 2004 roku Biriłow bronił ówczesnego więźnia politycznego i szefa komitetu strajkowego grodzieńskich przedsiębiorców Walerego Lewoniewskiego, którego sądzono za rzekome publiczne znieważenie białoruskiego dyktatora. Nasz kolega Andrzej Poczobut był klientem Aleksandra Biriłowa podczas procesu o znieważenie Łukaszenki w 2011 roku. A w 2021 roku mecenas był obrońcą Igora Bancera, grodzieńskiego muzyka rockowego i byłego redaktora mediów Związku Polaków na Białorusi.

Formalnym powodem odebrania Aleksandrowi Birilowowi prawa do uprawiania zawodu adwokata stały się „niewystarczające kwalifikacje zawodowe” prawnika, uprawiającego czynnie zawód od ponad ćwierćwiecza. „Niewystarczające kwalifikacje zawodowe” zarzuciła mecenasowi Birilowowi państwowa, tak zwana „komisja atestacyjną” (rodzaj komisji weryfikacyjnej, rzekomo sprawdzającej poziom posiadanych kwalifikacji – red.).

Wskutek działalności na Białorusi „komisji atestacyjnej” w ciągu ostatnich trzech lat liczba adwokatów w tym kraju skurczyła się o 550 osób, co stanowi 25 procent składu osobowego białoruskiej adwokatury. Komisja najczęściej pozbawia licencji adwokackich mecenasów, broniących w sądach oponentów białoruskiego dyktatora i jego reżimu.

Znadniemna.pl na podstawie Svaboda.org, na zdjęciu: Aleksander Biriłow, fot.: facebook.com/albirilov

W piątek, 16 czerwca, władze cofnęły licencję adwokacką Aleksandrowi Birilowowi, grodzieńskiemu mecenasowi, który zasłynął z tego, że jako jeden z niewielu, brał się za obronę oponentów reżimu Aleksandra Łukaszenki. Aleksander Birilow bronił między innymi dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, skazanego na 8

Sejm grodzieński obradował w dniach 17 czerwca – 23 listopada 1793 roku w Grodnie. Był to ostatni sejm Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zatwierdzono na nim drugi rozbiór Polski. Dwa lata później, w 1795 roku Polska jako państwo przestała istnieć.

Posłowie obradowali w Grodnie pod nadzorem wojsk rosyjskich. Wśród zgromadzonych na sejmie pierwsze skrzypce grali zdrajcy, którzy na życzenie i pod patronatem cesarzowej Rosji Katarzyny II  w 1792 roku zawarli spisek, zwany Konfederacją targowicką. Było to porozumienie, mające zniwelować postanowienia Sejmu Czteroletniego, przede wszystkim unieważnić pierwszą w Europie Konstytucję 3 Maja.

Mimo dominacji targowiczan nie brakowało na sejmie w Grodnie także gorliwych patriotów. Ich, niestety, jednak umiejętnie  eliminowano i „wyciszano” przy pomocy stacjonującego wówczas  licznie w grodzie nad Niemnem  rosyjskiego wojska.

Targowiczanie dyktują warunki i korumpują szlachtę

Sejm grodzieński poprzedziło wydarzenie ze stycznia 1793 roku, kiedy to Prusy i Rosja zawarły tajne porozumienie w sprawie podziału ziem Rzeczpospolitej. 25 marca król pruski Fryderyk Wilhelm II ogłosił zaś drugi rozbiór Polski. Zarówno Prusy, jak Rosja zaczęły domagać się zwołania sejmu, który  zatwierdzi ten akt.

Pełnomocni przedstawiciele swoich władców w Rzeczpospolitej: pruski Ludwig Heinrich Buchholtz oraz rosyjski Jakob Sievers wymusili na królu Stanisławie Auguście Poniatowskim zwołanie  nadzwyczajnego sejmu. Dokument, akceptujący drugi rozbiór Polski, miał zostać podpisany w symboliczny dzień – 3 maja 1793 roku, czyli w drugą rocznicę uchwalenia przez Sejm Czteroletni Konstytucji 3 Maja.

W czasie sejmu grodzieńskiego pierwsze skrzypce odgrywali członkowie konfederacji targowickiej. Domagali się oni wykluczenia z obrad wszystkich posłów, popierających postanowienia Sejmu Czteroletniego, albo takich którzy nie przyłączyli się do targowickiego spisku. Niektórzy posłowie, zachowujący postawę patriotyczną, zostali usunięci z miejsca obrad siłą. Odwożono ich do domów, gdzie byli pilnowani przez wojsko rosyjskie.

Sygnatariuszom porozumień targowickich udało się przekupić najbiedniejszych posłów na Sejm, czyli ubogich szlachciców,  którzy po tym, jak pozwolili się skorumpować, głosowali dokładnie tak, jak chcieli tego zaborcy. Rosyjski ambasador Jakob Sievers pisał do carycy Katarzyny II, że sejm grodzieński jest pełnym dla Rosji sukcesem, a wszystkie plany Petersburga zostały zrealizowane. Obrady sejmu grodzieńskiego trwały z przerwami kilka miesięcy. Liczne głosowania przerywane były bowiem wielkimi ucztami, których uczestnicy pili zdrowie carycy Katarzyny II i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pod koniec lipca 1793 roku Grodno przez osiem dni świętowało imieniny rosyjskiego ambasadora. Na jednym z przyjęć wydawanych z tej okazji pojawił się  nawet podświetlany transparent, głoszący: „Vivat Jakób Sievers, co przyniósł spokojność i rząd, a wolność narodowi polskiemu”.

Podpisanie haniebnych traktatów i drugi rozbiór

Rosji zależało na jak najszybszym podpisaniu przez Rzeczpospolitą traktatu cesyjnego, który oddawał Rosji część polskich ziem. 12 lipca 1793 król Stanisław August Poniatowski powołał 31 osób, które miały negocjować z Rosją przekazanie polskiego terytorium. Żadne negocjacje oczywiście  się nie odbyły. Sievers zagroził bowiem, że jakikolwiek sprzeciw poskutkuje zajęciem ziem posła, który ośmielił się mieć zdanie, niż oczekiwali zaborcy.

Pomimo takich gróźb nie wszyscy godzili się bezwolnie na rosyjski dyktat. Posłowie, tacy jak Wincenty Gałęzowski, Antoni Karski, Dionizy Mikorski i Józef Kimbar, ostro atakowali sprawę rozbioru polskich ziem oraz posłów, którzy bez namysłu godzili się na haniebne rosyjskie warunki.

Niestety, mimo ich starań, 22 lipca 1793 roku traktat cesyjny podpisano.

Po załatwieniu sprawy przez Rosjan, swoje roszczenia wysunęły wobec Polski Prusy. Domagały się one podpisania przez posłów traktatu, identycznego  do tego, co został zawarty z Rosją. W przypadku roszczeń Prus posłowie protestowali jednak dużo żywiej. Rozpętała się awantura. Pomysł ten nie spotkał się już z tak powszechną akceptacją, lecz wszystkie sprawy zaszły już za daleko i nie sposób było się już wycofać z podjętych wcześniej decyzji.

Jacob Sievers, na wieść o tym, że Polacy buntują się w sprawie traktatu z Prusami, przybył z wojskiem pod zamek w Grodnie. Miejsce obrad zostało otoczone, a pełnomocnik rosyjskiej carycy kazał poinformować posłów, że nikt  z nich nie opuści sejmu dopóki porozumienie z Prusami nie zostanie podpisane.

17 sierpnia traktat rozbiorowy został ratyfikowany. Na jego mocy Polska zrzekała się części swoich ziem na rzecz Rosji i Prus. 15 września zawiązano konfederację grodzieńską, która miała zająć się przeprowadzeniem rozbiorów. Posłowie, którzy dotąd najgłośniej protestowali przeciwko układom z Rosją i Prusami i byli strzeżeni w swoich domach, kilka dni później zostali siłą doprowadzeni do sali, gdzie obradował sejm. Pod zamkiem i na zamku w Grodnie pełno było rosyjskiego wojska, a wszyscy polscy posłowie byli już albo przekupieni, albo zastraszeni.

Sejm grodzieński zakończył obrady 23 listopada 1793 roku, a dwa lata później Polska zniknęła z mapy Europy.

Znadniemna.pl na podstawie Historia.dorzeczy.pl oraz Wikipedia.org i Muzhp.pl, ilustracja: Nowy Zamek Królewski w Grodnie – miejsce obrad sejmu grodzieńskiego, źródło: Wikipedia.org

Sejm grodzieński obradował w dniach 17 czerwca – 23 listopada 1793 roku w Grodnie. Był to ostatni sejm Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zatwierdzono na nim drugi rozbiór Polski. Dwa lata później, w 1795 roku Polska jako państwo przestała istnieć. Posłowie obradowali w Grodnie pod nadzorem wojsk rosyjskich.

Konferencja Katolickich Biskupów na Białorusi zgłosiła pretensje do projektu nowelizacji Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych”. Uwagi katolickich hierarchów zostały zgłoszone w ramach społecznej debaty nad projektem zmian w prawie, regulującym funkcjonowanie na Białorusi zarówno kościołów chrześcijańskich, jak też innych związków wyznaniowych oraz wspólnot religijnych.

Szczegółowe uwagi katolickich biskupów zostały opublikowane w języku, którym posługuje się białoruski ustawodawca, czyli języku rosyjskim, na portalu Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by i są dostępne pod niniejszym LINKIEM.

Czytelnikom, mającym problemy z czytaniem i rozumieniem tekstów po rosyjsku, proponujemy skrót niektórych uwag krytycznych, zgłoszonych przez katolickich hierarchów po polsku:

Hierarchowie zwracają w swoim piśmie uwagę na nieścisłości w terminologii, używanej przez ustawodawcę, a także wskazują na szereg sprzeczności w tekście projektu Ustawy.

Oprócz tego biskupi zauważyli w nowej redakcji Ustawy szereg wymogów, znacznie ograniczających możliwości funkcjonowania organizacji religijnych. Są to między innymi:

  • Żądanie obowiązkowego udostępniania organom państwowym szczegółowych danych personalnych rodziców uczniów szkól sobotnio-niedzielnych ze wskazaniem, do jakiego związku wyznaniowego rodzic należy.

Powyższe żądanie zdaniem biskupów w sposób rażący narusza prawo wierzących do zachowania anonimowości.

  • Nowa redakcja Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych” zakłada obowiązek prowadzenia nauki religii w jednym z języków państwowych Republiki Białorusi, czyli w językach rosyjskim bądź białoruskim.

Taka norma prawna rażąco narusza prawo do wykorzystywania w nauczaniu religii języków mniejszości narodowych. W przypadku katolików chodzi między innymi o mniejszość polską, czy litewską. Zupełnie niemożliwe staje się w świetle powyższego wymogu nauczanie Judaizmu wśród mniejszości żydowskiej oraz Islamu wśród białoruskich Tatarów oraz innych wyznawców proroka Mahometa.

  • Nowe prawo przewiduje prowadzenie wzmożonej kontroli za działalnością związków wyznaniowych.

Ma być to kontrola o wiele surowsza, niż kontrola organizacji, działających w dziedzinach kultury, sportu oraz innych zainteresowań.

Projekt nowego prawa tego nie reguluje, ale biskupi katoliccy proponują uzupełnić projekt Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych” normą, która by zwalniała osoby duchowne z obowiązkowego poboru na służbę wojskową.

Znadniemna.pl na podstawie Catholic.by

Konferencja Katolickich Biskupów na Białorusi zgłosiła pretensje do projektu nowelizacji Ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych”. Uwagi katolickich hierarchów zostały zgłoszone w ramach społecznej debaty nad projektem zmian w prawie, regulującym funkcjonowanie na Białorusi zarówno kościołów chrześcijańskich, jak też innych związków wyznaniowych oraz wspólnot

Na dzisiaj przypada 79. rocznica ostatniej  walki  pułkownika Jana Piwnika „Ponurego”, cichociemnego, legendarnego jeszcze za życia dowódcy Armii Krajowej na Ziemi Świętokrzyskiej oraz Nowogródczyźnie.

Oficer poległ podczas akcji VII batalionu 77. Pułku Piechoty AK na umocnioną niemiecką strażnicę graniczną we wsi Bohdany koło Jewłaszy (obecnie w rejonie szczuczyńskim na Grodzieńszczyźnie).

Cichociemny i legendarny dowódca AK w Górach Świętokrzyskich

Jan Piwnik urodził się 31 sierpnia 1912 roku w miejscowości Janowice (obecnie w województwie świętokrzyskim, w powiecie ostrowieckim, w gminie Waśniów). Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim został funkcjonariuszem policji. Dowodził między innymi posterunkiem w Kisielinie w powiecie horochowskim oraz kompanią szkolną policji w Golędzinowie. Na tym stanowisku zastał go wybuch II wojny światowej. Jako dowódca kompanii szkolnej policji przyszły legendarny partyzant podjął walkę z niemieckim najeźdźcą. Kampanię wrześniową zakończył, udając się do Węgier, gdzie trafił do obozu internowanych. Oficerowi policji  udało się uciec z obozu i przedostać się do Wielkiej Brytanii. Tam  Jan Piwnik ukończył kurs spadochronowy oraz szkolenie dla przyszłych cichociemnych. Po tym jak Hitler zaatakował swojego sojusznika Stalina przeszkolony cichociemny, posługujący się pseudonimami  „Donat”, „Ponury” oraz „Jaś” nocą z 7 na 8 listopada 1941 roku został zrzucony ze spadochronem do Polski.

Początkowo otrzymał przydział do komórki V Oddziału Komendy Głównej Armii Krajowej, zajmującej się odbiorem zrzutów lotniczych. Wiosną 1942 roku został przeniesiony do wydzielonej organizacji dywersyjnej „Wachlarz”, która wykonywała zadania wywiadowcze i dywersyjne za wschodnią granicą II RP.  W „Wachlarzu” Jan Piwnik objął dowodzenie II odcinkiem w Równem (Ukraina).

Najsłynniejszą akcją, jaką dowodził  Jan Piwnik w tym czasie, było odbicie 18 stycznia 1943 roku z więzienia w Pińsku trzech żołnierzy AK, w tym cichociemnego Alfreda Paczkowskiego ps. „Wania”. Akcja  ta została uznana za wzorcową. Jej plan był wykładany na szkoleniach dywersyjnych, a autor został odznaczony przez dowództwo Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari.

W czasie wojny oficer zasłynął przede wszystkim służbą na rodzinnej ziemi świętokrzyskiej. Za zgodą dowództwa Armii Krajowej zorganizował w Górach Świętokrzyskich oddziały nazwane Zgrupowaniami Partyzanckimi AK „Ponury” i latem 1943 roku stanął na ich czele. Był też komendantem Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK.

W szczytowym okresie Zgrupowania Partyzanckie „Ponurego” liczyły prawie 400 żołnierzy. Ich bazą wypadową było uroczysko Wykus, w Puszczy Jodłowej w Górach Świętokrzyskich. Zgrupowania „Ponurego” były wówczas największym zwartym oddziałem AK, a ich dowódca stał się symbolem walki z okupantem w Górach Świętokrzyskich.

Okręg Nowogródzki i atak na niemiecką strażnicę

W lutym 1944 roku „Ponury” został skierowany  przez dowództwo Armii Krajowej do Okręgu Nowogródzkiego AK. Tutaj, jako doświadczony dowódca partyzancki objął dowodzenie VII Batalionem 77. Pułku Piechoty AK.

Przysięga żołnierzy 2 kompanii 7 batalionu 77 Pułku Piechoty (Okręg Nowogródek Armii Krajowej). Na fotografii widoczni są oficerowie i stół z krucyfiksem. Stoją od lewej: drugi (w głębi) ppor. Bojomir Tworzyański ps. „Ostoja”, trzeci ppłk Jan Szulc vel Janusz Szlaski ps. „Prawdzic”, piaty (z mapnikiem) por. Jan Piwnik ps. „Ponury”, fot.: Wikipedia.org

W czerwcu tegoż roku przyszedł rozkaz rozpoczęcia operacji „Burza”, która na tym terenie miała kryptonim „Ostra Brama”, gdyż celem działających tutaj oddziałów AK było wyzwolenie Wilna. Pierwsze uderzenia  w ramach przygotowań do marszu na Wilno skierowano na tzw. stützpunkty, czyli umocnione niemieckie strażnice graniczne położone między ziemiami włączonymi do III Rzeszy a Komisariatem Rzeszy Wschód.

Jako pierwszy zdobyto 8 czerwca bez strat stützpunkt w Jachnowiczach. Kolejną akcję wyznaczono na 16 czerwca, a jej celem miała być strażnica w Bohdanach, której załoga liczyła około 50 żołnierzy Wermachtu.

Rankiem podczas odprawy „Ponury” postawił zadania. Uderzenie miała wykonać 2. kompania, dowodzona przez ppor. Eugeniusza Klimowicza „Okonia”. 1. Kompania tymczasem ubezpieczała akcję od strony Szczuczyna, a 3 kompania – od strony Ostryny. Akcja miała się rozpocząć o 16.30 podczas posiłku załogi niemieckiej strażnicy. „Ponury” liczył na efekt zaskoczenia i przełamanie obrony jednym silnym uderzeniem.

Niestety, kiedy szykowano się do ataku, padły strzały od strony pobliskiej wioski. Niemiecki żołnierz natknął się tam na partyzancki patrol i został zastrzelony. Wystrzał zaalarmował załogę strażnicy i atakująca kompania znalazła się pod silnym ogniem niemieckiej broni maszynowej.

„Okoń” wydał rozkaz do ataku. W tym czasie kilku partyzantów podczołgało się do zasieków otaczających strażnicę i przecięło druty. „Na oczach zdumionych żołnierzy zza rogu stodoły wybiegł jak szalony strzelec „Pług” – Bronek Pantel ze Szczuczyna i, padając tuż przed bunkrem celnym, strzałem z karabinu trafił prosto w głowę niemieckiego cekaemistę” – tak wspominał ten moment Stanisław Szyszko „Jeleń”, żołnierz 2. kompanii VII Batalionu w artykule Bojomira Tworzyańskiego „Ostoja” pt. Akcja Jewłasze – śmierć „Ponurego”, który publikowaliśmy w 73. rocznicę boju pod Jewłaszami.

Umieram jak Polak

„Ponury”, chcąc dać przykład swoim żołnierzom, osobiście wyruszył z pomocą podwładnym. Kiedy wbiegł na teren strażnicy, otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch. Do rannego płk. Piwnika dobiegł doktor Jan Kondrat „Jontek”, który usłyszał ostatnie słowa dowódcy, wypowiedziane przed śmiecią: „Powiedz żonie i rodzicom, że ich bardzo kochałem i że umieram jak Polak, i pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”.

Ofiara dowódcy nie była bezsensowna. Ostatecznie, po ciężkiej walce, strażnica niemiecka została zdobyta. Oprócz „Ponurego” poległo pięciu żołnierzy, ośmiu kolejnych zmarło od ran. Straty niemieckie wyniosły 36 zabitych oraz 14 wziętych do niewoli.

„Wieść o śmierci „Ponurego” rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy. Dopiero wtedy przekonałem się, jak Jaś „Ponury” w czasie swego krótkiego pobytu na Kresach umiał zaskarbić sobie serca miejscowej ludności. Ludzie po wsiach płakali jak po stracie kogoś najbliższego” – cytował Stanisława Szyszkę „Jelenia” w swoim artykule Bojomir Tworzyański „Ostoja”.

 

Tablica pamiątkowa na kwaterze żołnierzy Armii Krajowej w Wawiórce

Pogrzeb „Ponurego” stał się jedną z największych manifestacji patriotycznych polskiej ludności na Wschodnich Kresach II RP w czasie okupacji niemieckiej. W orszaku żałobnym, podążającym za trumną Bohatera, szły setki Polaków z okolic Jewłaszy, Bohdanów i Wawiórki. „Ponury” został pochowany  wraz ze swoimi poległymi towarzyszami broni na wiejskim cmentarzu w Wawiórce.

W 1988 roku, dzięki staraniom żołnierzy „Ponurego”, którzy przeżyli wojnę oraz na życzenie rodziny Bohatera, prochy legendarnego partyzanta zostały ekshumowane i sprowadzone do Polski, po czym spoczęły w krypcie klasztoru Cystersów w Wąchocku.

31 października 2012 roku minister obrony narodowej  Rzeczypospolitej Polskiej awansował pośmiertnie legendarnego partyzanta do stopnia pułkownika, a  dwa lata wcześniej prezydent RP pośmiertnie nadał Janowi Piwnikowi „Ponuremu” Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. 12 grudnia 2012 roku order odebrała uroczyście w Pałacu Prezydenckim siostrzenica „Ponurego”, Alicja Sokołowska.

Podczas uroczystości prekazania orderu rodzinie Bohatera, prezydent Bronisław Komorowski podkreślał, że postać „Ponurego” jest symboliczna dla całego polskiego podziemia, Państwa Podziemnego, dla całego pokolenia żołnierzy Armii Krajowej.

 Cześć i Sława Bohaterowi!

Znadniemna.pl na podstawie Polska-zbrojna.pl/Zeszytykombatanckie.pl, na zdjęciu pod nagłowkiem: Jan Piwnik „Ponury”, dowódca oddziałów Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie, fot.: domena publiczna

Na dzisiaj przypada 79. rocznica ostatniej  walki  pułkownika Jana Piwnika „Ponurego”, cichociemnego, legendarnego jeszcze za życia dowódcy Armii Krajowej na Ziemi Świętokrzyskiej oraz Nowogródczyźnie. Oficer poległ podczas akcji VII batalionu 77. Pułku Piechoty AK na umocnioną niemiecką strażnicę graniczną we wsi Bohdany koło Jewłaszy (obecnie w

Tylko w 2022 roku w Polsce znaleźli schronienie 70 tysięcy obywateli Białorusi, prześladowanych przez reżim Łukaszenki. Taką statystykę przytoczył dzisiaj w Sejmie RP wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.

Wystąpienie przedstawiciela MSWiA było poświęcone sankcjom, które Polska wprowadziła wobec Białorusi.

Maciej Wąsik przypomniał, że w ich ramach MSWiA zawiesiło ruch towarowy na polsko-białoruskiej granicy dla ciężarówek i naczep zarejestrowanych na Białorusi lub w Rosji. Jak podkreślił, trwają też „intensywne działania służb polskich wobec zarejestrowanych w Polsce białoruskich firm transportowych”.

Oprócz tego w ramach sankcji resort spraw wewnętrznych sporządził listę sankcyjną, na którą wpisywani są ci, którzy wspierają – bezpośrednio lub pośrednio – rosyjską agresję na Ukrainę, oraz przyczyniają się do łamania praw człowieka i represji w Rosji i na Białorusi.

Obecnie na polskiej liście sankcyjnej figuruje 377 przedstawicieli białoruskiego reżimu. Są na niej białoruscy parlamentarzyści i 76 sędziów. Ponadto na listę wpisani zostali prokuratorzy, sportowcy, przedstawiciele administracji oraz funkcjonariusze odpowiedzialni za sprowadzanie migrantów na granicę z Polską. W odpowiedzi na presję migracyjną – jak przypomniał  wiceminister- na granicy zbudowano zaporę wraz z systemem kamer i czujników ruchu.

Sankcje stosowane wobec wpisanych na listę sankcje to m.in.: zamrożenie środków finansowych czy zakaz wjazdu do Polski.

O skali represji stosowanych przez reżim Łukaszenki wobec własnych obywateli świadczy fakt, że Polska tylko w zeszłym roku przyjęła z tego powodu na podstawie wiz humanitarnych lub ochrony międzynarodowej 70 tysięcy obywateli kraju rządzonego przez dyktatora, współodpowiedzialnego za zbrojną agresję Rosji przeciwko Ukrainie.

 Znadniemna.pl na podstawie Money.pl, na zdjęciu: Maciej Wąsik przemawia w Sejmie RP, fot.: gov.pl

Tylko w 2022 roku w Polsce znaleźli schronienie 70 tysięcy obywateli Białorusi, prześladowanych przez reżim Łukaszenki. Taką statystykę przytoczył dzisiaj w Sejmie RP wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik. Wystąpienie przedstawiciela MSWiA było poświęcone sankcjom, które Polska wprowadziła wobec Białorusi. Maciej Wąsik przypomniał, że w ich

Swiatłana Cichanouska, demokratyczna liderka Białorusi na uchodźctwie  bezlitośnie skrytykowała międzynarodowe organizacje za ich „bezsilność” w sprawie pomocy dla więźniów politycznych. Jej słowa padły podczas wydarzenia zorganizowanego w Warszawie przez białoruskie środowiska demokratyczne, donosi na Telegramie „Pozirk”.

Podczas swojego wystąpienia emigracyjna liderka nie wahała się wyrazić swojego rozczarowania działaniami organizacji, które nie były w stanie skutecznie interweniować w obronie osób represjonowanych przez reżim Łukaszenki. Jej mocne słowa odkrywają brutalną prawdę o impotencji tych instytucji, które miały chronić prawa człowieka i promować demokrację.

Tymczasem nie mogą nic;

„Czerwony Krzyż – ile razy się spotkaliśmy: „Idźcie i żądajcie dostępu do więźniów politycznych. Mamy listę humanitarną” – powiedziała Swietłana Tichanowska.

Według niej organizacja odpowiedziała, że ​​„nie mają dostępu, nie mogą”.

Cichanouska zwróciła uwagę na kontakty dyplomatyczne Szwajcarii i UE z oficjalnym Mińskiem, ale „nic nie mogą zrobić”, bo władze „nie respektują żadnych zobowiązań międzynarodowych”.

„Więc, co możesz tutaj robić? — powiedziała polityk. „Reżim nie odpowiada na takie wezwania: „Puśćcie przynajmniej ludzi chorych na raka, chorych na cukrzycę… Nie, oni czerpią przyjemność z posiadania władzy”. ”

Jedyną skuteczną strategią, jaką wskazuje była kandydatka na prezydenta, to kontynuacja nacisku na oficjalny Mińsk. Wezwała do pomocy więźniom politycznym, uznając niewystarczającą instytucjonalną pomoc.

Według Centrum Praw Człowieka „Wiasna” na dzień 14 czerwca na Białorusi przebywa 1492 więźniów politycznych. Działacze wskazują, że to tylko część skazanych w sprawach politycznych, nie wszystkie ofiary reżimu zgłaszają się do organizacji w obawie przed eskalacją represji.

 Znadniemna.pl za Kresy24.pl za t.me/pozirkonline, Na zdjęciu: Swiatłana Cichanouska, fot.: t.me/pozirkonline 

Swiatłana Cichanouska, demokratyczna liderka Białorusi na uchodźctwie  bezlitośnie skrytykowała międzynarodowe organizacje za ich „bezsilność” w sprawie pomocy dla więźniów politycznych. Jej słowa padły podczas wydarzenia zorganizowanego w Warszawie przez białoruskie środowiska demokratyczne, donosi na Telegramie „Pozirk”. Podczas swojego wystąpienia emigracyjna liderka nie wahała się wyrazić swojego

Aleksander Łukaszenka skutecznie wypędza z Białorusi nie tylko oponentów politycznych. Niekomfortowo  w rządzonym przez dyktatora kraju czują się także biznesmeni. Jak pisze Dziennik Gazeta Prawna  w tym roku  wśród największych zagranicznych inwestorów w Polsce okazały się firmy z Białorusi. Pod względem środków zainwestowanych w Polsce Białorusini wyprzedzili nawet największą gospodarkę w Europie, czyli Niemcy.

Dziennik Gazeta Prawna podaje sensacyjną informację o intensywności inwestycji zza wschodniej granicy, powołując się na dane Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.

 Białoruskie inwestycje dają więcej miejsc pracy

Dane te wskazują, że tylko w tym roku Białorusini zrealizowali w Polsce 12 inwestycji. Dla porównania drugi pod tym względem kraj, czyli Niemcy, może się pochwalić zaledwie pięcioma projektami.

Według gazety, opisującej niecodzienne zjawisko na rynku inwestycyjnym, biznesmeni z Białorusi planują w Polsce zrealizować kolejne przedsięwzięcia, których wartość ogólna może sięgnąć niemal 48 mln euro. Większe plany inwestycyjne związane z Polską mają tylko Amerykanie (35 projektów o łącznej wartości przekraczającej 3,4 mld euro).

Ogromną wartością białoruskich inwestycji w Polsce jest to, że zakładają one powstanie dużej liczby miejsc pracy. Dane Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu wskazują, że białoruskie firmy wzbogacą polski rynek pracy o dodatkowe 9433 etatów. Tymczasem inwestycje niemieckie zakładają, że będzie ich dodatkowo 8980.  Więcej, bo ponad 11,6 tys. miejsc pracy powstanie za sprawą  uruchamianych w Polsce projektów amerykańskich.

Miejsca pracy uciekają przed reżimem

Co jest powodem białoruskiego bumu inwestycyjnego w Polsce? Prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu Paweł Kurtasz tłumaczy w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną, że to efekt programu Poland Business Harbour, który powstał jako odpowiedź na szeroko zakrojone represje, stosowane przez reżim Łukaszenki wobec własnych obywateli. Białoruscy przedsiębiorcy, zaniepokojeni bezprecedensową w historii niepodległej Białorusi falą prześladowań, zaczęli szukać możliwości relokacji dla swoich specjalistów z Białorusi w bardziej bezpieczne miejsce. Zaowocowało to napływem do Polski firm przede wszystkim z sektora IT czy startupów. Nie są to projekty o wysokich nakładach, ale za to  dają wiele nowych miejsc pracy (wspomniane 9433 etatów). Program Poland Business Harbour, obecnie obejmujący cały świat, początkowo był skierowany jedynie do firm i specjalistów nowych technologii z Białorusi.

– Z tego też względu najwięcej rekomendacji wciąż jest wydawanych białoruskim firmom – podkreśla prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, sugerując, że należy się spodziewać kolejnych inwestorów białoruskich w Polsce.

Znadniemna.pl na podstawie Gazetaprawna.pl , źródło ilustracji: portal.pti.org.pl

Aleksander Łukaszenka skutecznie wypędza z Białorusi nie tylko oponentów politycznych. Niekomfortowo  w rządzonym przez dyktatora kraju czują się także biznesmeni. Jak pisze Dziennik Gazeta Prawna  w tym roku  wśród największych zagranicznych inwestorów w Polsce okazały się firmy z Białorusi. Pod względem środków zainwestowanych w Polsce

W połowie maja dobiegł końca pierwszy etap renowacji kompleksu pałacowo-parkowego w Świacku. Docelowo obiekt ma służyć jako wielofunkcyjny kompleks uzdrowiskowy, posiadający m.in. pokoje hotelowe oraz centrum świadczące szeroką ofertę usług SPA. Ponadto w zabytkowym pałacu będzie działał własny browar oraz restauracja. Po tym, jak pałac przestał być własnością Wołłowiczów, jego los był często niepewny, a przetrwanie kresowej perły architektonicznej końca XVIII stulecia – zagrożone.

Pałac Wołłowiczów w Świacku koło Grodna. Zdjęcie z 1933 roku. Zbiory NAC on-line

Wiedza uczonych o historii budowy pałacu w Świacku jest dosyć skąpa. Uważa się, że budowę rozpoczęto około roku 1779, gdy Antoni Wołłowicz otrzymał Świack w spadku po śmierci swojego ojca – Józefa Wołłowicza.

Dzieło królewskiego architekta

Pałac został zaprojektowany przez królewskiego architekta Giuseppe (Józefa) Sacco oraz zbudowany pod jego kierownictwem. Sacco śledził los pałacu aż do swojej śmierci w 1798 roku, na przykład zaprojektował nigdy niezbudowaną bramę wejściową. Wiadomo, że autorem fresków zdobiących wnętrza pałacu był znany artysta Antoni Smuglewicz.

O cechach architektonicznych pałacu napisano sporo. Obiekt połączył style architektoniczne z trzech epok: sam pałac jest barokowy, jednak w jego architekturze wyczuwa się już silny wpływ klasycyzmu. Co do dekoracji wnętrz, to tematyka np. fresków jest typowa dla wczesnego romantyzmu.

Pałac był wielokrotnie przebudowywany. W połowie XIX wieku powstały oficyny połączone z nim kolumnadą. Mniej więcej w tym samym czasie został rozplanowany park.

Po śmierci Antoniego Wołłowicza pałac należał kolejno do jego syna Józefa i wnuka Michała. Pod koniec XIX wieku właścicielką pałacu była mieszkająca w nim córka Michała – Jadwiga Mączyńska. Majątek Jadwigi Mączyńskiej liczył 1750 morgów ziemi uprawnej, 38 koni i 138 sztuk różnego bydła.

Zmiana właścicieli i odbudowa pałacu

Wiadomo, że już w 1909 roku majątek Świack Wołłowiczów posiadał na własność Abram Merecki, który jednak w pałacu nie mieszkał. W przededniu I wojny światowej majątek stał się własnością Humnickich, szlacheckiej rodziny z Lubelszczyzny. Nie wiadomo, jakie plany Humniccy mieli co do pałacu. Pewne jest, że w ich realizacji przeszkodził wybuch wojny. Po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości sytuacja własnościowa byłego mienia Wołłowiczów nie uległa zmianie. Wiadomo, że na początku 1926 roku Świack i około 200 hektarów gruntów były w posiadaniu Ignacego Humnickiego. Już w 1928 roku majątek został rozparcelowany, a pałac został sprzedany Departamentowi Zdrowia Rządu Polskiego i stał się własnością państwa.

Pałac w Świacku. Zdjęcie z 1933 roku. Narodowe Archiwum Cyfrowe. Sygn. 1-C-610-3

Eksperci od polskiej architektury, którzy podjęli się odbudowy pałacu, początkowo nie mieli pewności co do tego, że obiekt w ogóle może być uratowany. Prace jednak rozpoczęto i prowadzono w latach 1930-1933.

Pałac w Świacku. Zdjęcie z 1933 roku. Narodowe Archiwum Cyfrowe. Sygn. 1-C-610-2

Od wiosny 1930 do wiosny 1931 na odbudowę pałacu wydano 460 tys. złotych. Sprawozdania z tamtego okresu, dotyczące odbudowy zabytków dziedzictwa historycznego i kulturowego, charakteryzują odnowienie Świacka jako «jedną z najważniejszych prac konserwatorskich» w Polsce. Podczas pierwszego roku w pałacu pracowali murarze, zostały otynkowane oficyny, zamieniono okna i drzwi.

W lecie 1931 roku budowniczowie byli zaangażowani w prace drenażowe, otwory okienne zostały wzmocnione żelazem. Jednocześnie konserwator sztuki Feliks Konecki dokładnie zbadał freski w pałacu i stwierdził, że freski trzeba odnowić tak szybko jak to możliwe.

Pałac w Świacku w pocz. XX w. Fot.: wikipedia.org

W roku 1932 pałac został już gruntownie odremontowany. Odnowiony został m.in. utracony w XIX wieku dach mansardowy, oszklono galerie w kolumnadzie. Prace konserwatorskie prowadzili tutaj najlepsi polscy specjaliści z Instytutu Architektury Polskiej Politechniki Warszawskiej, a nadzór nad ogółem sprawował wybitny polski architekt i konserwator zabytków Oskar Sosnowski. 24 maja 1932 roku w Świacku odbył się zjazd ekspertów, którzy dokonali analizy przebiegu prac.

Główne roboty konserwatorskie w Świacku zakończyły się w pierwszym kwartale 1933 roku, ale całkowicie prace nie sfinalizowane zostały aż do wybuchu II wojny światowej. Rzecz w tym, że w 1933 roku artysta plastyk Feliks Konecki odmówił kontynuowania pracy z freskami z powodu braku funduszy.

Jeszcze w październiku 1936 roku pochodzący z Grodna historyk, archeolog i konserwator zabytków Józef Jodkowski ubiegał się o kwotę 8 tys. złotych na odnowienie polichromii w pałacu w Świacku.

Mimo niezakończonej pracy z odnowieniem pałacowych fresków w październiku 1933 roku pałac oddano do użytku. Otwarto w nim zakład dla nerwowo chorych, za których uznawano m.in. cierpiących na uzależnienia od alkoholu i narkotyków. W tamtym czasie była to jedyna placówka tego typu w Polsce. W trakcie leczenia stosowano najnowocześniejsze wówczas metody od psychoanalizy po hydroterapię, kąpiele słoneczne i leczenie psychoterapeutyczne. Pacjenci mieszkali w 1-, 2- i 3-osobowych pokojach, płacąc za nie od 5 do 10 zł dziennie.

Od czasów sowieckich do dziś

Korpus główny pałacu Wołłowiczów. Fot.: dworypogranicza.pl

Po II wojnie światowej, w czasach sowieckich, w Świacku odnowione zostały prace konserwatorskie. Zanim się to stało w pałacu otwarto sanatorium dla chorych na gruźlicę. Niestety, w tych latach zostały utracone prawie wszystkie malowidła wnętrz pałacu.

Arkady łączące korpus główny z oficyną. Fot.: dworypogranicza.pl

Elewacja ogrodowa. Fot.: dworypogranicza.pl

Po upadku ZSRR w niepodległej Białorusi pałac pozostawał instytucją medyczną aż do 2005 roku. Potem władze Białorusi długo nie mieli pomysłu na to, jak zagospodarować perłę architektury z końca XVIII stulecia, więc pałac w Świacku po prostu stał i niszczał szybko popadając w ruinę. W roku 2009 władze podjęły kilka prób sprzedania byłej rezydencji magnackiej w drodze przetargu. Cena wywoławcza oscylowała wokół kwoty równej milionowi dolarów. Ostatecznie udało się przekazać obiekt na bilans podgrodzieńskiego sanatorium „Jeziorny”, którego właścicielem jest Narodowy Bank Białorusi. Nie oznaczało to jednak rozpoczęcia prac renowacyjnych, czy przeprowadzenia nawet najprostszego remontu. W służącym jako sanatorium pałacu remontu nie było przez prawie połowę stulecia.

Fot.: grodnovisafree.by

Fot.: grodnovisafree.by

Dopiero w 2017 roku powstał poprzedzony badaniami naukowymi projekt renowacji pałacu w Świacku, a sam obiekt został objęty programem rozwoju działalności turystycznej w Republice Białorusi. Projekt restauracji pałacu, której pierwszy etap właśnie został ukończony opracowała państwowa białoruska spółka „Biełrestauracja”.

Pałac w Świacku. Fot.: Leanid Szczaglou/Belta.by

Pałac w Świacku. Fot.: Leanid Szczaglou/Belta.by

Pałac w Świacku. Fot.: Leanid Szczaglou/Belta.by

Pałac w Świacku podczas rekonstrukcji, 9.09.2020 roku Fot.: Alaksiej Bibikau/sb.by

Pałac w Świacku podczas rekonstrukcji, 9.09.2020 roku Fot.: Alaksiej Bibikau/sb.by

Znadniemna.pl na podstawie Harodnia.com/Dworypogranicza.pl/Wikipedia.org

W połowie maja dobiegł końca pierwszy etap renowacji kompleksu pałacowo-parkowego w Świacku. Docelowo obiekt ma służyć jako wielofunkcyjny kompleks uzdrowiskowy, posiadający m.in. pokoje hotelowe oraz centrum świadczące szeroką ofertę usług SPA. Ponadto w zabytkowym pałacu będzie działał własny browar oraz restauracja. Po tym, jak pałac

Przejdź do treści