HomeStandard Blog Whole Post (Page 89)

Napoleon Orda był człowiekiem renesansu. Muzyk i kompozytor, w którego dorobku są nie tylko kompozycje fortepianowe, lecz także ważne opracowania poświęcone teorii muzyki. Prawdziwą pasją Napoleona Ordy, która przyniosła mu najszerszą – przede wszystkim pośmiertną – sławę było jednak rysownictwo. To dzięki niemu pozostawił po sobie ponad tysiąc rysunków i akwarel, stanowiących bezcenne świadectwo obecności polskiej kultury i dziedzictwa na  terenie wszystkich trzech zaborów.

Artysta z dokładnością niemalże fotograficzną utrwalał na rysunkach wygląd nieistniejących już w większości zamków, dworów, pałaców, kościołów i innych miejsc, które odnajdywał na terenie trzech zaborów. Były one materialnym świadectwem obecności kultury polskiej, na terenach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, rozdartej przez chciwych i pazernych sąsiadów ze Wschodu, Zachodu i Południa.

Wedle niektórych źródeł ród Napoleona Ordy wywodził się od samego założyciela Imperium Mongolskiego – Czyngis-chana, jednego z największych wodzów i wojowników wszechczasów. Daleki potomek mongolskiego wodza nie był już jednak  ani żądny  władzy, ani zaborczy. Przyjaźnił się ze współczesnymi sobie geniuszami muzyki, literatury i sztuki, m.in. Chopinem, Lisztem, Moniuszką i Mickiewiczem, starając się, jeśli nie dorównać im w twórczych osiągnięciach, to przynajmniej nie uchodzić za ignoranta.

Twórczość plastyczna Napoleona Ordy wyróżnia tym, że artysta nie stosował się do obowiązującego wówczas kanonu piękna, wymagającego upiększania utrwalanej natury.  Wręcz przeciwnie, koncentrował się na malarskiej prawdzie i nie pomijał żadnych detali szpecących architekturę, przenoszoną na płótno bądź papier.

Utrwalając ten czy inny zakątek Rzeczypospolitej, rysownik zwracał uwagę nie tylko na malowniczość portretowanych miejsc, ale przede wszystkim na znaczenie malowanych motywów, stąd w jego dorobku jest wiele widoków miejsc ważnych dla Polaków ze względów historycznych lub patriotycznych.

Napoleon Orda, który żył i tworzył w okresie, kiedy Polski nie było na mapie Europy, należy do grona najciekawszych indywidualności polskiej sztuki XIX wieku. Artysta pozostawił ogromny dorobek – ponad 1000 rysunków i akwarel ukazujących widoki miejsc, które w latach 1840–1880 odwiedził podczas artystycznych podróży, najpierw po Francji, Nadrenii, Hiszpanii i Portugalii, potem po guberni grodzieńskiej, wołyńskiej, mińskiej, kowieńskiej, witebskiej, wileńskiej i mohylewskiej, a także Wielkim Księstwie Poznańskim, Prusach Zachodnich i Galicji. Dwieście sześćdziesiąt z tych prac ukazało się w Albumie widoków historycznych Polski wydanym w ośmiu seriach w latach 1873–1883.

Prace Napoleona Ordy wciąż są (często jedynym) źródłem inspiracji dla renowatorów zabytków, stanowiących polskie dziedzictwo architektoniczne i kulturowe, należące współcześnie do krajów powstałych na terenach dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów: Ukrainy, Białorusi oraz Litwy. Nie przypadkowo narody wszystkich tych państw pielęgnują pamięć o wybitnym rysowniku i korzystają z każdej okazji, aby podkreślić jego związki a nawet przynależność do swojej narodowej wspólnoty.

Napoleon Orda zmarł 26 kwietnia 1883 roku w Warszawie. Ale jego szczątki spoczęły na terenie współczesnej Białorusi – na rodzinnym dla artysty Polesiu. Został pochowany w Janowie koło Kobrynia. W miejscowym kościele znajduje się własnoręcznie wykonany przez Ordę krzyż. Został on odnaleziony w 1995 roku w podziemiach katedry pińskiej.

Cmentarz w Janowie, będący miejscem ostatniego spoczynku artysty, został doszczętnie zniszczony po 1980 roku podczas budowy miejscowej szkoły. O miejscu pochówku jednego z najwybitniejszych synów tej ziemi  przypomina  współcześnie jedynie stara morwa. Górna połowa zniszczonej przez  sowieckich budowniczych  płyty nagrobnej jest obecnie przechowywana w Muzeum Polesia w Pińsku. Wybitnego  syna ziemi poleskiej upamiętniono, stawiając w 1997 roku na rynku w Janowie pomnik artysty autorstwa Igora Gołubiewa. Rzeźba przedstawia Naopleona Ordę, siedzącego na pniu drzewa ze szkicownikiem. Ponadto na rozstaju dróg do rodzinnych dla Ordy Worocewicz stanął kamień z płaskorzeźbioną lirą i paletą.

Znadniemna.pl, portret Napoleona Ordy, źródło: pl.wikiquote.org

Napoleon Orda był człowiekiem renesansu. Muzyk i kompozytor, w którego dorobku są nie tylko kompozycje fortepianowe, lecz także ważne opracowania poświęcone teorii muzyki. Prawdziwą pasją Napoleona Ordy, która przyniosła mu najszerszą - przede wszystkim pośmiertną – sławę było jednak rysownictwo. To dzięki niemu pozostawił po

Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym krajem,  jako przybrana ojczyzna, dla uchodźców ze wschodu. Statystykę nadania polskiego obywatelstwa obcokrajowcom przytacza dziennik „Rzeczpospolita”. Według gazety w ciągu ostatnich pięciu lat rekordowy pod względem wzrostu naturalizowanych obcokrajowców okazał się rok 2022.

W ubiegłym roku polski paszport otrzymało blisko 10 tysięcy osób, z czego Ukraińcy, masowo osiedlający się nad Wisłą z powodu działań wojennych w ich kraju, stanowią największą grupę – 5200  nowych polskich obywateli. Na drugim miejscu, w liczbie 2985 osób, plasują się Białorusini, również szukający w Polsce schronienie,  ale już przed represjami reżimu Łukaszenki.

405 nowych obywateli pozyskała Rzeczpospolita Polska dzięki Rosjanom, którym przestał się podobać Putin i  narzucany przez jego reżim „ruski mir”.

W stosunku do poprzednich lat przyrost naturalizowanych przez Polskę sąsiadów ze wschodu wygląda następująco: w roku  2021 polskie paszporty wręczono 7,5 tys. osobom, w 2020 r. – 7 tys., w 2019 r. – 6,6 tys., a w 2018 r. – 5,1 tys. osób. W ciągu ostatnich pięciu lat polski paszport otrzymało  łącznie ok. 37 tys. cudzoziemców. Są to przede wszystkim uchodźcy z Ukrainy i Białorusi.

W ostatnich latach Polska złagodziła przepisy dotyczące przyznawania obywatelstwa cudzoziemcom.  Nie jest wymagany egzamin z historii czy systemów politycznych, jak żądają tego na przykład Niemcy czy Wielka Brytania. Jedynym obowiązkiem  osoby starającej się o polski paszport jest znajomość  języka polskiego na poziomie B1. W ubiegłym roku rząd dodatkowo rozszerzył listę szkół, które mogą wydać certyfikat językowy.

Polska może stać się jeszcze atrakcyjniejsza dla  naturalizacji obcokrajowców z  bliskich kulturowo Polakom Ukrainy i Białorusi. W niedalekiej przyszłości oczekuje się bowiem wprowadzenie dla nich  przywilejów społecznymi i politycznymi, z których korzysta w Polsce, na przykład, mniejszość niemiecka.

Mniejszości narodowe mają bowiem prawo do nauki swojego języka w szkołach i mogą mieć swoich reprezentantów w parlamencie.  Tak się stanie, jeśli rosnące w liczbie mniejszości ukraińska oraz białoruska zaczną tworzyć swoje komitety wyborcze, które, podobnie jak w przypadku mniejszości niemieckiej, zostaną zwolnione z konieczności przekroczenia 5-proc. progu wyborczego w skali całego kraju.

Mniejszość niemiecka korzystająca z tego przywileju, liczy w Polsce (według ostatniego spisu powszechnego) 133 tys. osób, ale liczba jej przedstawicieli stale się kurczy. Liczba obywateli, deklarujących niemieckie pochodzenie, zmniejszyła się w Polsce w stosunku do roku 2011 o około 13 tysięcy. Wtedy liczebność niemieckiej diaspory,  posiadająca polski paszport, wynosiła  około146 tysięcy osób.

Znadniemna.pl na podstawie rp.pl, fot.: feform.by

Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym krajem,  jako przybrana ojczyzna, dla uchodźców ze wschodu. Statystykę nadania polskiego obywatelstwa obcokrajowcom przytacza dziennik „Rzeczpospolita”. Według gazety w ciągu ostatnich pięciu lat rekordowy pod względem wzrostu naturalizowanych obcokrajowców okazał się rok 2022. W ubiegłym roku polski paszport otrzymało blisko

Jerzy Żywalewski, obywatel Polski z Białegostoku, został skazany przez sąd w Grodnie na cztery lata kolonii karnej z artykułu Kodeksu Karnego, przewidującego odpowiedzialność za prowadzenie działalności agenturalnej.

O wyroku poinformowało białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Według obrońców praw człowieka proces Polaka, który pochodzi z Białegostoku, ale ma żonę, będącą obywatelką Białorusi, prowadził grodzieński sędzia Anatol Zajac.

Wszelkie informacje o postępowaniu sądowym wobec Jerzego Żywalewskiego zostały utajnione. Nie wiadomo na razie także, czy skazany odwołał się od wyroku.

Znadniemna.pl na podstawie hpravy.org

Jerzy Żywalewski, obywatel Polski z Białegostoku, został skazany przez sąd w Grodnie na cztery lata kolonii karnej z artykułu Kodeksu Karnego, przewidującego odpowiedzialność za prowadzenie działalności agenturalnej. O wyroku poinformowało białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Грамадзяніна Польшчы асудзілі ў Беларусі за «агентурную дзейнасць» 27 лютага ў Гродненскім

Pierwsza – wileńska – wersja czczonego na całym świecie obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, została wystawiona publicznie w Ostrej Bramie 25 kwietnia 1935 roku.

Był to obraz namalowany wedle wskazówek św. Faustyny. Zbawiciel objawił się jej cztery lata wcześniej i nakazał namalowanie obrazu, na którym miał być utrwalony w takiej postaci, w jakiej się objawił. W cudownym objawieniu Jezus obiecał przyszłej świętej, że dusza, która będzie czcić ten obraz, nie zginie. Obiecał też duże postępy na drodze chrześcijańskiej doskonałości, łaskę szczęśliwej śmierci oraz wszelkie inne łaski i doczesne dobrodziejstwa.

Na podstawie opracowań, publikowanych na portalach opoka.org.pl, Wikipedia.org  i innych, przygotowaliśmy dla Państwa zarys niezwykłych „przygód” pierwszego wizerunku Jezusa Miłosiernego. W historii „tułaczki” płótna ważne miejsce zajmuje okres, związany z  Ziemią Grodzieńską, a powrót obrazu do Wilna, wiąże się z udziałem miłościwie posługującego grodnianom biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza.

Ksiądz Michał Sopoćko zostawia obraz w Wilnie

Wileńska wersja obrazu Jezusa Miłosiernego szczęśliwie przetrwała II wojnę światową i okupację niemiecką. Po wojnie, w związku ze zmianą granic i przyjściem bezbożnej władzy komunistycznej los świętego wizerunku był niepewny. W roku 1947 ks. Michał Sopoćko, spowiednik św. Faustyny i jeden z inicjatorów powstania obrazu Jezusa Miłosiernego, został wezwany do Białegostoku przez arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. Hierarcha powierzył wileńskiemu księdzu misję wykładowcy na Seminarium Duchownym w Białymstoku. K. Michał pierwotnie chciał przewieźć obraz Jezusa Miłosiernego z Wilna do Polski. Po modlitwie uznał jednak, że wolą Bożą jest pozostawienie obrazu w mieście, w którym został namalowany.

Tymczasem w Wilnie instalował się ustrój, zakładający powszechną ateizację, zamykanie kościołów i zamienianie ich na magazyny oraz inne obiekty, służące socjalistycznej gospodarce. Wyposażenie zamykanych i zamienianych na magazyny świątyń ulegało zniszczeniu, a co cenniejsze dzieła sztuki były wywożone. Taki sam los mógł spotkać pierwszy wizerunek Miłosierdzia Bożego, utrwalony na obrazie autorstwa Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek św. Faustyny.

Obraz był znany i czczony wśród mieszkańców Wilna. W niektórych wileńskich kościołach przetrwał też zwyczaj głośnego odmawiania koronki i nowenny do Miłosierdzia Bożego. Jedną z gorliwych apostołek kultu Miłosierdzia Bożego była wówczas Janina Rodziewicz, sodaliska, znająca bardzo dobrze historię obrazu, rozpalona kultem Miłosierdzia Bożego przez samego ks. Michała Sopoćkę.

Polka i Litwinka ratują obraz przed komunistami

Od 27 lutego 1951 roku  Janina Rodziewicz pracowała w sanatoryjnym przedszkolu przy ul. Antokol, gdzie poznała Litwinkę Bronisławę Miniotaite, ogromnie zainteresowaną kultem Bożego Miłosierdzia. Obie panie przyczyniły się do ocalenia obrazu Jezusa Miłosiernego. Według relacji Janiny Rodziewicz, przechodząc latem 1951 roku obok kościoła św. Michała, zauważyły uchylone drzwi. Zaintrygowane tym zajrzały do środka świątyni. Kościół był całkowicie pusty: nie było w nim ławek, ołtarzy, obrazów — oprócz jednego — obrazu Miłosierdzia Bożego.

Wierne poczuły się odpowiedzialne za los świętego wizerunku. Bronisława Miniotaite wszczęła rozmowę z pracującym we wnętrzu robotnikiem. Zapytała, czy mogłaby zabrać obraz, gdyż stanowi on dla niej cenną pamiątkę po krewnym, który go namalował. W wyniku pertraktacji mężczyzna zgodził się oddać obraz, naturalnie odpłatnie. Obie panie zrobiły wśród swoich znajomych błyskawiczną składkę, przyniosły żądaną kwotę i w zamian otrzymały płótno, które przeniosły do mieszkania Janiny Rodziewicz. Ta jednak spodziewając się aresztowania, które rzeczywiście nastąpiło w nocy z 25 sierpnia na 26 sierpnia 1951 roku, z pomocą Bronisławy Miniotaite ukryła obraz za belką na strychu u znajomych Litwinki. Wyrokiem sądowym Janina Rozdziewicz została skazana na 10 lat zsyłki na Syberię. W czasie śledztwa zarzucono jej przede wszystkim przynależność do Sodalicji Mariańskiej (kobieta zastępowała aresztowaną wcześniej prezeskę Sodalicji – Kazimierę Werkowską) oraz przewodniczenie publicznej modlitwie do Miłosierdzia Bożego. Wyrok wydano 14 listopada 1951 roku, pobyt na Syberii skróciła amnestia, w związku z czym dnia 18 października 1954 roku Janinę Rozdziewicz zwolniono.

Jej powrót do Wilna oznaczał także rozpoczęcie nowych starań o obraz Jezusa Miłosiernego. Z obawy przed nowymi oskarżeniami Janina Rodziewicz dopiero po pewnym czasie wydobyła obraz z ukrycia. Wciśnięty pod belkę stropową i narażony na szkodliwe działania atmosferyczne był tak zniszczony, że należało go oddać do renowacji.

Boża interwencja i renowacja obrazu

Koleżanka Janiny Rodziewicz – Bronisława Miniotaite – miała znajomą, która pracowała jako konserwator zabytków i posiadała wysokie kwalifikacje zawodowe. Była nią Helena Szmigielska. Studiowała w Instytucie Sztuk Pięknych w Kownie, a w latach 1948-1954 odbyła w Moskwie studia, otrzymując tytuł konserwatora zabytków.

Helena Szmigielska była osobą wierzącą o szlachetnym charakterze, a jednocześnie – profesjonalistka w swoim zawodzie. Wzbudziła zaufanie kobiet, starających się uratować obraz Jezusa Miłosiernego. W 1955 roku lub na początku 1956 Helena Szmigielska zgodziła się, oczywiście nielegalnie, przyjąć obraz do swojej pracowni. Bożej interwencji przypisywała konserwatorka fakt, że mimo wnikliwości komisji nie zauważono obrazu Jezusa Miłosiernego. W czasie pracy nad obrazem artystka wykonała małą kopię oryginału, która do dziś znajduje się w kaplicy Sióstr Jezusa Miłosiernego w Wilnie przy ul. Rasu 6.

Obraz opuszcza Wilno i trafia na Białoruś do Nowej Rudy

2 listopada 1956 roku Janina Rodziewicz wyjechała do Polski. Niedługo przed wyjazdem przekazała odnowiony obraz  swojemu spowiednikowi, proboszczowi kościoła pw. Świętego Ducha — ks. Elertowi. Kaplan ten z obojętnością traktował kult Miłosierdzia Bożego, a więc nie przywiązywał wielkiej wagi do tej darowizny. Obraz pozostał w prywatnym mieszkaniu księdza.

Tam zobaczył go ks. Józef Grasewicz, który szukał jakiegoś obrazu do kościoła w Nowej Rudzie, gdzie był proboszczem. Proboszcz z Nowej Rudy znał wcześniej ks. Sopoćkę i wiedział o niezwykłym pochodzeniu obrazu. Ksiądz Elert łatwo zgodził się oddać obraz.

W ten sposób obraz Jezusa Miłosiernego po raz pierwszy opuścił Wilno, a nawet Litwę, zmieniając  miejsce swojego pobytu na wiejski kościółek w Nowej Rudzie w pobliżu Grodna na Białorusi. Po otrzymaniu obrazu ksiądz Grasewicz powiadomił ks. Sopoćkę o nabytku, ale dla innych zainteresowanych losem obrazu, miejsce jego przechowywania pozostawało tajemnicą.

W Polsce  tymczasem rozpowszechniano reprodukcję obrazów Jezusa Miłosiernego, namalowane przez innych artystów. Najczęściej nie opierały się one na pierwowzorze. W Nowej Rudzie obraz zawieszono wysoko na ścianie oddzielającej prezbiterium od nawy głównej. Wizerunku Jezusa Miłosiernego zaczęto odmawiać znaną na tych terenach koronkę i nowennę do Miłosierdzia Bożego. W grudniu 1957 roku ks. Józef Grasewicz został odwołany z funkcji proboszcza w Nowej Rudzie i skierowany do parafii w Krzemienicy. Przez jakiś w parafii w Nowej Rudzie posługiwał proboszcz z pobliskiego Porzecza, który jednak za odmówienie pogrzebania samobójcy wkrótce został odesłany do Odelska. Pozbawieni opieki duszpasterskiej parafianie przychodzili do kościoła i modlili się przed obrazem Jezusa Miłosiernego.

Tajna zamiana oryginału na kopię i trafienie oryginału pod opiekę księdza Kaszkiewicza

Około roku 1970 władze postanowiły zamienić kościół w Nowej Rudzie na magazyn. Mimo bohaterskiej postawy miejscowej ludności cały inwentarz wywieziony został do kościoła w Porzeczu.  W likwidowanej świątyni pozostał jedynie obraz Jezusa Miłosiernego. Był zawieszony bardzo wysoko i jego zdjęcie przysparzało dużych trudności robotnikom, dostosowującym wnętrze na potrzeby magazynu. Zatroskany o los obrazu ksiądz Grasewicz poprosił malarkę z Grodna – Marię Gawrosz, aby zrobiła kopię świętego wizerunku. Przedsięwzięcie było trudne, gdyż nie można było wzbudzić podejrzeń mieszkańców Nowej Rudy, którzy żadną miarą nie zgodziliby się oddać oryginalnego obrazu. Maria Gawrosz podjęła się wykonania kopii obrazu wielkości oryginału. Pod osłoną nocy, jesienią 1985 roku dokonano zamiany obrazów i oryginalny wizerunek Jezusa Miłosiernego przewieziono do remontowanego w tym czasie kościoła pw. Świętego Ducha w Wilnie.

Ówczesny proboszcz tej parafii ks. Aleksander Kaszkiewicz — obecnie biskup grodzieński — na prośbę ks. Grasewicza zgodził się przyjąć obraz. Bał się jednak zrobić to oficjalnie. Kazał więc zostawić płótno przy konfesjonale i dopiero po zamknięciu kościoła przeniósł je do zakrystii. Obraz zawieszono w świątyni, bez afiszowania tego faktu, w czasie remontu. Znalazł się na bocznym filarze dopasowany do wielkości miejsca. Na prośbę proboszcza na obrazie umieszczono napis: „Jezu, ufam Tobie!”

Przez dłuższy czas obraz pozostawał w kościele pw. Świętego Ducha prawie nieznany. Dopiero ostatnie czasy przyniosły wzrost zainteresowania jego historią i nim samym.

W czasie swojej pielgrzymki na Litwę 5 września 1993 roku modlił się przed obrazem Pana Jezusa Miłosiernego Papież Jan Paweł II. W swoim przemówieniu do zgromadzonych Polaków nazwał ten obraz świętym wizerunkiem. Obecnie obraz znajduje się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego (dawnym kościele Świętej Trójcy).

Obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego jest pierwszym, ale nie jedynym i nie najpopularniejszym wizerunkiem Zbawiciela, namalowanym wedle wskazówek św. Faustyny. Najbardziej znaną wersję wizji siostry Faustyny Kowalskiej wykonał w 1944 roku Adolf Hyła. Zrobił to dla Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach.

Obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły 1944r., fot.: faustyna.pl

Kopie obrazu pędzla Hyły, podobnie jak pierwowzór wileński, opatrywane są słowami „Jezu ufam Tobie” w wielu różnorodnych językach i są szeroko rozpowszechnione na całym świecie. Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego pędzla tego malarza powstał w 1943 roku.

Znadniemna.pl na podstawie Opoka.org.pl/Wikipedia.org, Na zdjęciu: wileński obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego  fot.: Wikipedia org

Pierwsza – wileńska - wersja czczonego na całym świecie obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, została wystawiona publicznie w Ostrej Bramie 25 kwietnia 1935 roku. Był to obraz namalowany wedle wskazówek św. Faustyny. Zbawiciel objawił się jej cztery lata wcześniej i nakazał namalowanie obrazu, na którym

Dzisiaj mija 239. rocznica śmierci Franciszka Bohomolca, jezuity znanego z licznych wierszy, komedii i prac dydaktycznych, dla których zawsze wymyślał arcyciekawe pseudonimy jako twórca.

Franciszek Bohomolec pierwsze lata swojego życia spędził w województwie witebskim, gdzie urodził się i wychowywał w rodzinie starosty dworzyckiego, Pawła Józefa Bohomolca, i Franciszki z Cedrowskich. Miał 6 braci, w tym Piotra Tadeusza (posła na sejmy) i Jana (jezuitę, matematyka i filozofa). Nasz bohater pobierał naukę w wileńskiej szkole jezuickiej. W wieku 17 lat wstąpił w szeregi Towarzystwa Jezusowego, a następnie rozpoczął studia filozoficzne na Akademii Wileńskiej, po których odbył praktykę nauczycielską w Wilnie i w Warszawie.

W roku 1747 został wysłany do Rzymu na 2 letnie studium retoryczne. Po powrocie do kraju osiadł w Warszawie, gdzie już na stałe pracował jako nauczyciel. Był bardzo popularny wśród ówczesnych, ceniono go bardzo szczególnie za kultywowanie ojczystego dorobku kulturalnego i owocną działalność oświatową.

Podczas inauguracji roku szkolnego w warszawskim kolegium jezuickim w 1751 roku wygłosił mowę w obronie języka polskiego, którą zatytułował „Pro ingeniis Polonorum”. Odniósł się w niej do zjawiska snobizmu językowego, który przejawiał się manierycznym stosowaniem zapożyczeń i zbędnym wykorzystywaniem obcych wyrazów. Swoją myśl rozwinął później w „Rozmowie o języku polskim”, którą wydał w roku 1758, a w której w sposób humorystyczny przedstawił potrzebę dbania o czystość języka ojczystego, a także troskę o naukę i kulturę narodową.

W roku 1752 Franciszek Bohomolec objął stanowisko profesora wymowy i poezji w jezuickim Collegium Nobilium, uczelni nowego typu, zwanej także Akademią Szlachecką. Bohomolcowi powierzono także naukowe kierownictwo konkurencyjnej względem księży pijarów szkoły.

Jako nauczyciel zwracał szczególną uwagę na zaszczepienie idei patriotycznych wśród uczniów. To właśnie w mowie ojczystej dostrzegał zalążek polskości, a miłość do Ojczyzny przejawiała się właśnie w podobnym stosunku do należytego używania języka polskiego. Tworzył liczne pomoce dydaktyczne, w których za cel postawiał sobie odpowiednie wychowanie uczniów poprzez uderzanie w nuty patriotyczne. Jego pomoce dydaktyczne „Zabawki poetyckie” i „Zabawki oratorskie” napisane w tym duchu służyły kolejnym pokoleniom uczniów.

W 1765 roku znalazł się w gronie bliskich współpracowników nowego króla, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Stał się członkiem redakcji „Monitora”. Jego sztuki teatralne, m.in. „Małżeństwo z kalendarza”, „Staruszkiewicz”, „Marnotrawca”, „Staruszka młoda” itp. miały wymiar dydaktyczny nawiązujący do programu królewskiego obozu reform.

Sprawował też pieczę nad teatrem szkolnym w Collegium Nobilium, dla którego napisał 25 sztuk. Jego komedie stanowiły nie tylko repertuar szkolny, lecz także były propozycją dla stworzenia ogólnonarodowego programu komedii dydaktycznych.

Franciszek Bohomolec zajmował się także biblioteką Kolegium Jezuickiego, która wówczas liczyła 15 tysięcy woluminów, oraz drukarnią jezuicką w Warszawie. Był wydawcą „Kuriera Warszawskiego” i „Wiadomości Uprzywilejowanych Warszawskich”, które zmodernizował na wzór europejskich czasopism. Pisał o wydarzeniach z całego świata, oddzielał informacje zagraniczne od krajowych, unikał opisywania ciekawostek obyczajowych.

Nasz bohater zmarł 24 kwietnia 1784 roku, mając 64 lata i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim. Cały swój majątek w postaci 3000 dukatów zapisał w testamencie ubogim mieszkańcom Warszawy.

Znadniemna.pl/wikipedia.org/Na zdjęciu Franciszek Bohomolec, fot.: wikipedia.org 

Dzisiaj mija 239. rocznica śmierci Franciszka Bohomolca, jezuity znanego z licznych wierszy, komedii i prac dydaktycznych, dla których zawsze wymyślał arcyciekawe pseudonimy jako twórca. Franciszek Bohomolec pierwsze lata swojego życia spędził w województwie witebskim, gdzie urodził się i wychowywał w rodzinie starosty dworzyckiego, Pawła Józefa Bohomolca,

Dwoje obywateli Białorusi, którym grozi prześladowanie karne w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki, zostali wpuszczeni przez Straż Graniczną na teren Polski. Nastąpiło to wczoraj za drugim podejściem i po interwencji prawnika, który przekonał pograniczników, że powinni wpuścić uciekinierów, aby mogli złożyć w Polsce formalne wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej. Historię uciekinierów opowiada portal Telewizji Biełsat.

Powodem, dla którego Białorusini zdecydowali się na ucieczkę ze swojego kraju stały się wpłaty na białoruski opozycyjny fundusz solidarnościowy „BySol” , wspierający Białorusinów, prześladowanych przez reżim Łukaszenki.

Uciekinierzy, a są to chłopak i dziewczyna, będą musieli teraz zwrócić się oficjalnie o ochronę międzynarodową. Do czasu rozpatrzenia wniosku nie mogą być deportowani.

Biełsatowi udało się porozmawiać z uciekinierami. Opowiedzieli oni, że decyzję o ucieczce poprzedziło wezwanie ich do białoruskiego Departamentu Dochodzeń Finansowych. Oboje podejrzewają, że oznacza to wszczęcie przeciwko nim postępowania karnego za datki przekazywane na fundusz „BySol” pomagający białoruskim więźniom politycznym i osobom represjonowanym.

Historia młodych ludzi to nie pierwszy przypadek prześladowania obywateli Białorusi za wpłaty na białoruskie opozycyjne fundusze solidarnościowe. Służby podejrzewający osobnika o taką działalność używają szantażu. Ma on polegać na tym, że darczyńcom każe się wpłacać „tam, gdzie zostanie im powiedziane” dziesięciokrotnie wyższą kwotę niż wynosiła suma ich darowizny „na opozycję”. W przypadku odmowy grozi się im wszczęciem postępowania karnego.

KGB może pozyskiwać informacje o wpłatach na Fundusz Solidarności od białoruskich i rosyjskich banków, w których darczyńcy posiadają konta. Dla służb bezpieczeństwa dowodem pośrednim są przelewy na Facebooka, mimo że ten portal społecznościowy nie informuje, dokąd konkretnie trafiają pieniądze.

Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu, fot.: Biełsat

Dwoje obywateli Białorusi, którym grozi prześladowanie karne w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki, zostali wpuszczeni przez Straż Graniczną na teren Polski. Nastąpiło to wczoraj za drugim podejściem i po interwencji prawnika, który przekonał pograniczników, że powinni wpuścić uciekinierów, aby mogli złożyć w Polsce formalne wnioski

Rozpoczęły się zapisy na VI edycję Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych, który w dniach od 15 do 17 września zorganizuje  w Gdańsku Polonijna Rada Rodziny przy Delegacie Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Wydarzenie odbędzie się pod hasłem „Zainwestuj w małżeństwo. Zainwestuj w rodzinę”.

Uczestnicy Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych będą mieli okazję posłuchać i porozmawiać z ekspertami oraz specjalistami, którzy na co dzień towarzyszą rodzinom, zarówno w wymiarze praktycznym, jak też naukowym. W gronie prelegentów znaleźli się m.in. ks. dr Jarosław Szymczak, prezes Fundacji „Pomoc Rodzinie”, ks. dr Jan Uchwat, duszpasterz Rodziców po Stracie Dziecka z Gdańska, dr Magdalena Rokicka, biolog molekularny i bioetyk, Marta Wierzbicka-Kuczaj i Henryk Kuczaj, konsultorzy Rady ds. Rodziny KEP, Rafał Porzeziński, dziennikarz i trener terapii uzależnień.

Zachęcając do udziału w wydarzeniu bp Piotr Turzyński, delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej podkreślił, że rodziny żyjące poza granicami Ojczyzny dbają, aby zachować wiarę, chrześcijański styl życia i polskość.

„Stają przed wieloma wyzwaniami, potrzebują pomocy i formacji, aby zachować swoją tożsamość. Dlatego podczas Kongresu, poprzez wykłady, warsztaty podejmiemy zagadnienia budowania relacji małżeńskich i rodzinnych, duchowości małżeńskiej, wychowania dzieci i przezwyciężania kryzysów małżeńskich. Mam nadzieję, że będzie to wielkie i ważne wydarzenie promujące chrześcijańską wizję małżeństwa i rodziny” – twierdzi bp Turzyński, zapraszając na Kongres do Gdańska.

Delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej zauważa, iż doroczne spotkanie sprzyja także integracji środowisk polonijnych. „Pragnieniem moim i Polonijnej Rady Rodziny jest, aby w Kongresie uczestniczyli przedstawiciele Polonii ze wszystkich krajów gdzie są nasi rodacy. Jesteśmy przekonani, że od rodziny zależy szczęście i przyszłość cywilizacji. Rodzina więc jest tak ważna dla poszczególnych osób i całych społeczeństw, że trzeba w nią zainwestować bardziej niż w inne sprawy tego świata” – napisał bp Turzyński w Zaproszeniu na Kongres.

Szczegółowe informację o wydarzeniu znajdują się na  stronie Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych. Tam też można zarejestrować się do udziału w forum, wykupując odpowiedni Pakiet Uczestnika.

Znadniemna.pl na podstawie kongresrodzinpolonijnych.pl

Rozpoczęły się zapisy na VI edycję Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych, który w dniach od 15 do 17 września zorganizuje  w Gdańsku Polonijna Rada Rodziny przy Delegacie Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Wydarzenie odbędzie się pod hasłem „Zainwestuj w małżeństwo. Zainwestuj w rodzinę”. Uczestnicy

W nocy na 22 kwietnia odszedł do Pana arcybiskup Artiemij, były zwierzchnik prawosławnej cerkwi Diecezji Grodzieńskiej, który w sierpniu 2020 roku jako jedyny prawosławny hierarcha na Białorusi potępił przemoc, stosowaną przez dyktatorski reżim Aleksandra Łukaszenki wobec demonstrantów, protestujących przeciwko fałszerstwom wyborczym.

Za chrześcijańska postawę, potępiającą stosowanie przemocy wobec bezbronnych ludzi, reżim Łukaszenki zainspirował odsunięcie hierarchy od kierowania Diecezją Grodzieńską. A posłuszny reżimowi zwierzchnik białoruskiego prawosławia Metropolita Beniamin wysłał arcybiskupa na przedwczesną emeryturę.

Władyka Artiemij zostanie zapamiętany jako duchowny chrześcijański, cieszący się autorytetem nie tylko wśród prawosławnych. Jego odejście do domu Ojca jest ogromną utratą także dla mieszkających na Białorusi katolików oraz przedstawicieli działających na Białorusi kościołów protestanckich.

Posługując w Grodnie, mieście zamieszkałym w znacznej mierze przez polską mniejszość narodową i katolików, hierarcha dostrzegał w ludziach przede wszystkim stworzenia Boże i błogosławił ich na dobre uczynki bez względu na to, czy chodzili do cerkwi, czy do kościoła.

Działacze zdelegalizowanego przez władze w 2005 roku Związku Polaków na Białorusi pamiętają, jak arcybiskup Artiemij osobiście pobłogosławił delegację mistrzów rękodzieła z ZPB, wybierających się na Festiwal Haftu, Koronki i Rękodzieła w Łodzi. Wówczas Polacy zabrali ze sobą na imprezę prawosławną mistrzynię haftu, która z błogosławieństwa arcybiskupa Artiemija tworzyła obrazy o tematyce chrześcijańskiej.

Władyka Artiemij zdawał sobie sprawę z tego, że obcowanie z działaczami walczącego o prawa Polaków ZPB może zostać przez władze odebrane jako karygodne. Tym niemniej, osobiście pobłogosławił na drogę swoją podopieczną – prawosławną mistrzynię haftu – a potem również całą delegację. Obecnym w busie Polakom, których władze zmusiły do działalności w podziemiu, arcybiskup wyznał, że modli się o nich.

Kolejnym uczynkiem prawosławnego hierarchy, świadczącym o tym, że w swojej miłości do bliźniego , konkretnymi postępowaniami łamał stereotyp postrzegania prawosławnych duchownych, jako przeciwników katolicyzmu i innych wyznań chrześcijańskich.

W 2006 roku, kiedy grodzieńscy katolicy prowadzili strajk głodowy, domagając się od władz Grodna pozwolenia na budowę kościoła na grodzieńskim Augustówku, to właśnie arcybiskup Artiemij na znak solidarności ze strajkującymi, jako pierwszy dostarczył im wodę pitną, wspierając tym samym w walce o słuszną sprawę.

Łącząc się w bólu z naszymi prawosławnymi braćmi z powodu tak wielkiej utraty, prosimy naszych Czytelników o odmówienie modlitwy Anioł Pański za duszę świętej pamięci Jego Ekscelencji Władyki Artiemija.

Niech dobry Bóg przyjmie Go do swojego Królestwa…

Znadniemna.pl, na zdjęciu: śp. Władyka Artiemij,  fot.: Church.by

W nocy na 22 kwietnia odszedł do Pana arcybiskup Artiemij, były zwierzchnik prawosławnej cerkwi Diecezji Grodzieńskiej, który w sierpniu 2020 roku jako jedyny prawosławny hierarcha na Białorusi potępił przemoc, stosowaną przez dyktatorski reżim Aleksandra Łukaszenki wobec demonstrantów, protestujących przeciwko fałszerstwom wyborczym. Za chrześcijańska postawę, potępiającą stosowanie

Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej II RP, szerzej znana pod nazwą Flotylla Pińska, powstała w dniach 19-21 kwietnia 1919 roku.  Formacja ta odegrała istotną rolę, między innymi w okresie walk o granice odrodzonej Rzeczypospolitej. Brała  też udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku i wojnie obronnej 1939 roku.

W czerwcu 2022 roku o legendarnej formacji wojskowej  i śladach, które  do dzisiaj przypominają o jej  dokonaniach ku chwale Polski, opowiedział  w artykule „Miejsca pamięci i smutku Flotylli Pińskiej” zaprzyjaźniony kwartalnik Polaków na Polesiu „Echa Polesia”.

W rocznicę powstania Flotylli Pińskiej pragniemy przypomnieć Państwu tamtą publikację:

Miejsca pamięci i smutku Flotylli Pińskiej

(„Echa Polesia” nr 2(74)2022)

Swoją historię Pińska Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej liczy od kwietnia 1919 roku, kiedy to w Pińsku, pod dowództwem kapitana Giedrojcia, został uformowany oddział z czterech uzbrojonych kutrów. Już w dniu 3 lipca 1919 roku, oddział ten odbył swój pierwszy chrzest bojowy, odnosząc zwycięstwo nad bolszewikami na jeziorze Horodyskim. W dalszym ciągu formowanie i rozwój Flotylli Pińskiej odbywał się zgodnie z planami wojskowego dowództwa Rzeczypospolitej. W różnych okresach skład osobowy Flotylli liczył ponad 2000 marynarzy.

Życie każdego człowieka ma swój początek i koniec, i jak wiadomo, może skończyć się nawet nagle, w dowolnym momencie. Szczególnie  aktualne to jest i dotyczy życia wojskowych, którzy są narażeni na różne niebezpieczeństwa, wynikające ze specyfiki służby. Naturalnie, że i Flotylla Pińska pod tym względem nie stała się wykluczeniem – marynarze jej też umierały, także w czasie pokoju, na skutek chorób i nieszczęśliwych wypadków na służbie. Grzebano ich w wojskowym sektorze na miejskim cmentarze przy ulicy Spokojnej w Pińsku.

Na dzień dzisiejszy, niestety, zachowało się tylko dwa nagrobki pińskich marynarzy: starszego marynarza z ORP „Admirał Dikman” Bronisława Aleksandrowicza i kapitana Marynarki Wojennej Wojciecha Neumana (groby te są włączone  do Katalogu M.P.N. obwodu brzeskiego – red. „Ech Polesia”).

Grób kapitana Marynarki Wojennej Wojciecha Neumana, fot.: Polesie.org

Grób st. marynarza ORP „Admirał Dikman” Bronisława Aleksandrowicza, fot.: Polesie.org

W ciągu dwudziestu lat stacjonowania Flotylli w Pińsku – to nie są tylko pojedyncze przypadki strat składu osobowego wśród marynarzy. Zachowały się na przykład, także fotografię z pogrzebów marynarzy Bizowskiego i Młynarczyka z 1929 roku, którzy utonęli w Prypeci.

Pogrzeb marynarzy Bizowskiego i Młynarczyka. 1929 rok, fot.: Polesie.org

Niestety, ich nagrobki nie przetrwały do naszych czasów. W jednej rodzinie w Polsce przechowuje się fotografię  grupy marynarzy, wśród których znajduje się także Bizowski, lecz niestety, wśród tej grupy jego oblicza nie można ustalić.

Ludwik Paszek, fot.: Polesie.org

W pierwszym okresie istnienia Flotylli Pińskiej pobór do służby w niej odbywał się generalnie z centralnej i zachodniej Polski. Wielu z tych marynarzy podczas służby zapoznawało się z miejscowymi dziewczętami, zakładało rodziny i po służbie zostawało w Pińsku. Taki wybór zrobił Ludwik Paszek, który po służbie ożenił się z pinczuczką Eugenią Maksymczuk i został w Pińsku. Pracował mechanikiem w warsztatach portowych w Pińsku.

 

W 1943 roku po akcji odbicia jeńców z Pińskiego więzienia przez Jana Piwnika, został aresztowany przez gestapo i razem z trzydziestoma innymi zakładnikami rozstrzelany w Janowie Poleskim (Iwanowie). Wśród tych zakładników było jeszcze dwa innych byłych marynarzy Flotylli – kapitan Antoni Boroń i kapitan Zygmunt Sułkowski. Oddać hołd ich pamięci można w kościele pw.W.N.M.P. w Pińsku i na miejscu kaźni w Janowie. (zbiorowa mogiła rozstrzelanych przez gestapo zakładników jest włączona do Katalogu M.P.N. obwodu brzeskiego – red. „Ech Polesia”)

Poświęcona rozstrzelanym zakładnikom tablica pamiątkowa w kościele pw. W.N.M.P. w Pińsku, fot.: Polesie.org

Zbiorowa mogiła rozstrzelanych zakładników w Janowie Poleskim, fot.: Polesie.org

Urodzony w 1908 roku we wsi Śniadka w województwie Kieleckim Semion Kolbus do służby w Flotylli Pińskiej został powołany w 1929 roku. W 1932 roku ożenił się z pińczuczką Marią Jefimową. Po służbie też pozostał w Pińsku, mieszkał z rodziną przy ulicy Rzemieślniczej, pracował mechanikiem w porcie. Po przez groźbę aresztu w 1947 roku był zmuszony wyjechać z Pińska do Donbasu. Do rodziny powrócił w 1958 roku, pracował technikiem w porcie lotniczym i mechanikiem w porcie rzecznym. Zmarł w 1978 roku, pochowany w Paseniczach w okolicach Pińska.

Grób Semiona Kolbusa, fot.: Polesie.org

Józef Kosmowski urodził się w 1907 roku w Wilnie. Do służby w Flotylli Pińskiej został powołany w 1928 roku, służył na monitorze „Warszawa”. Ożenił się z Zinaidą Jefimową, siostrą Marii Jefimowej. Mieszkał z rodziną także przy ul. Rzemieślniczej. Po wojnie pracował na kolei maszynistą lokomotywy parowej. Zmarł w 1981 roku, pochowany w Paseniczach.

Grób Józefa Kosmowskiego, fot.: Polesie.org

Od środka lat 30-ch do służby w Flotylli Pińskiej zaczynają rekrutować także mieszkańców z wschodnich województw Polski. Urodzony w 1916 roku we wsi Zakalje w pobliżu Janowa Grigorij Jurkowski do służby w Flotylli został powołany w 1937 roku. Po służbie powrócił na ojcowiznę. W 1944 roku za pomoc partyzantom został rozstrzelany przez hitlerowców. Miejsce pochówku nie jest znane, natomiast jego imię uwiecznione w ojczystej wsi na pomniku rodakom-ofiarom wojny.

Ignacy Lipski, fot.: Polesie.org

Ignacy Lipski urodził się w 1917 roku we wsi Olpień w okolicach Stolina. W Pińskiej Flotylli służył od 1938 roku. W 1939 roku trafił do sowieckiej niewoli, później został wcielony do armii radzieckiej. W 1941 roku znowu trafił do niewoli – tym razem niemieckiej, skąd zdążył uciec. W 1944 roku został powołany do służby w polskiej Marynarce Wojennej. W 1945 roku powrócił do swojej wsi. Zmarł w 1989 roku, pochowany na wiejskim cmentarzu.

20-21 września 2019 roku odbył się zorganizowany przez Juliana Bielskiego „Poleski rejs pamięci”, poświęcony 100-leciu  powstania Pińskiej Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej Rzeczypospolitej Polskiej i 80-lecia jej udziału w Kampanii Wrześniowej 1939 roku (https://polesie.org/8371/poleski-rejs-pamieci/).  W imprezie udział wzięli m.in. polskie, ukraińskie i białoruskie badacze historii Flotylli Pińskiej.

Od Autora: Spodziewam się, że z czasem zostaną ustalone też następne miejsca pamięci, związane z historią Flotylli Pińskiej. Będę wdzięczny za każdą pomoc szanownych Czytelników. Informację proszę kierować na adres: [email protected]

Znadniemna.pl za Eugeniusz Gurewski, Pińsk/Tłum. Eugeniusz Lickiewicz/Polesie. org

 

Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej II RP, szerzej znana pod nazwą Flotylla Pińska, powstała w dniach 19-21 kwietnia 1919 roku.  Formacja ta odegrała istotną rolę, między innymi w okresie walk o granice odrodzonej Rzeczypospolitej. Brała  też udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku i wojnie obronnej 1939

19 kwietnia 1773 roku, na żądanie zaborców powołano w Warszawie Sejm Rozbiorowy. Miał on zatwierdzić utratę ziem Rzeczypospolitej zabranych przez Rosję, Prusy i Austrię w trakcie I rozbioru Polski (1772).

Zgromadzenie trwało prawie dwa lata i zakończyło się 11 kwietnia 1775 roku.

Najbardziej znana scena z obrad sejmowych została uwieczniona na obrazie Jana Matejki. Miała miejsce już dwa dni po zwołaniu Sejmu – 21 kwietnia, a jej sprawcą i głównym bohaterem był nasz krajan, poseł na Sejm z województwa nowogródzkiego Tadeusz Reytan.

Jan Matejko, uwieczniając na płótnie posła ziemi nowogródzkiej, usytuował go leżącego przed drzwiami wyjściowymi z sali obrad i niewypuszczającego z niej nikogo na znak protestu przeciwko łamaniu zasady wolnego Sejmu, a mianowicie zasady liberum veto, która, gdyby była honorowana przez zaborców, mogła nie dopuścić do zatwierdzenia rozbioru Rzeczypospolitej, gdyż Reytan właśnie zgłosił sprzeciw wobec wymuszanej na posłach decyzji.

Obraz Jana Matejki pt. „Rejtan – upadek Polski”, fot.: Wikipedia.org

Protest Tadeusza Reytana i jego bohaterski opór wobec niszczenia Ojczyzny jest uznawany za jedną z ostatnich pozytywnych prób zastosowania liberum veto – zasady, która najczęściej szkodziła stanowieniu prawa w Rzeczypospolitej, gdyż dawała prawo każdemu z posłów, biorących udział w obradach Sejmu, do zerwania go i unieważnienia podjętych na nim uchwał.

Po 36 godzinach bez jedzenia i picia, wyczerpany nerwowo i fizycznie poseł ziemi nowogródzkiej miał opuścić salę obrad, które potoczyły się zgodnie z założeniami zaborców i zakończyły się ratyfikacją przez Sejm I rozbioru Polski, która nastąpiła 30 września 1773 roku.

XIX-wieczny polski historyk, publicysta i poeta Józef Szujski w opracowaniu „Tadeusz Rejtan na Sejmie 1773 roku” takimi słowami ocenił wyczyn naszego krajana na Sejmie Rozbiorowym:

„Są postacie w historii, które się w pamięci i wyobraźni ludzkiej połączyły z głośnymi, smutnej lub chwalebnej treści wypadkami, że pozostawiają w cieniu poza sobą wszystkich innych w owych wypadkach działaczy. Taką postacią, na tle ponurym dziejów pierwszego rozbioru, jest Tadeusz Rejtan. Nie ma serca polskiego, dla którego ta postać drogą by nie była; z świata historii przeszła ona w dziedzinę legendy, tradycji, w złotą księgę przykładów patriotyzmu i cnoty narodowej”.

Tadeusz Reytan, herbu Rejtan, urodził się 20 sierpnia 1742 roku w Hruszówce – obecnie wieś w rejonie lachowickim obwodu brzeskiego Białorusi. Był synem zamożnego ziemianina Dominika Reytana, podkomorzego nowogródzkiego i Teresy z Wołodkowiczów, stolnikówny mińskiej.

Dwór Reytanów w Hruszówce uwieczniony na akwareli autorstwa Napoleona Ordy, źródło: Wikipedia.org

W 1773 roku  Tadeusz Reytan został wybrany posłem województwa nowogródzkiego na Sejm Rozbiorowy w Warszawie.

Na pierwszej sesji sejmowej 19 kwietnia 1773 roku wraz z Samuelem Korsakiem i Stanisławem Bohuszewiczem sprzeciwiał się zawiązaniu na sejmie konfederacji umożliwiającej zatwierdzenie traktatu I rozbioru Polski. Po jego dokonaniu miał uniemożliwić wyjście sygnatariuszom rozbioru, wołając do nich: „Chyba po moim trupie!”. Stanowisko jego zgodne było z instrukcją, jaką otrzymał przy wyborze na posła na swoim sejmiku w Nowogródku: bronić całości Polski z narażeniem życia i mienia. Oparł się na tym, że uniwersały królewskie zwołały sejm wolny, a alternata laski przypadała wówczas na prowincję litewską. Przestrzegał zasad ścisłego legalizmu, nie dążąc do zerwania obrad, wysuwał jako jedyne żądanie wybór marszałka. W obliczu nieprzyjęcia przez Reytana pozwu sąd konfederacji skazał go wyrokiem zaocznym (kondemnatą) jako burzyciela pokoju powszechnego i buntownika przeciw ojczyźnie na kary kryminalne i konfiskatę dóbr.

Po Sejmie Rozbiorowym Reytan wyjechał do swojej rodzinnej Hruszówki, gdzie 8 sierpnia 1780 roku popełnił samobójstwo.

Wkrótce po śmierci rozpowszechnił się w Polsce kult jego postaci.

Portrety Rejtana pojawiały się na licznych rycinach jako symbol prawdziwego patrioty. Sejm Czteroletni uczcił pamięć Tadeusza Reytana, zawierając to w następujących słowach:

„Mój król, za zgodą skonfederowanych Rzeczypospolitej stanów, w tej porze, gdzie przywróceniem sił Rządu Rzeczypospolitej (…) mamy wdzięczną czułość długiem pamięci tego szanownego Polaka”.

Jacek Kaczmarski poświęcił Reytanowi swoją piosenkę pt. „Rejtan, czyli raport ambasadora”, wydaną na albumie Muzeum w 1981 roku.

Imię kresowego patrioty nosi założone w 1905 VI Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Reytana w Warszawie. Jego imię nosiła też działająca do 2021 roku przy Oddziale ZPB w Baranowiczach najstarsza na Białorusi Polska Szkoła Społeczna.

Marta Tyszkiewicz na podstawie pbc.biaman.pl(Podlaska Biblioteka Cyfrowa)/Wikipedia.org/Polskieradio.pl. Ilustracja: screenshot fragmentu filmu z serii „Ożywione obrazy”, opowiadającego o obrazie Jana Matejki pt. „Rejtan – upadek Polski”

 

19 kwietnia 1773 roku, na żądanie zaborców powołano w Warszawie Sejm Rozbiorowy. Miał on zatwierdzić utratę ziem Rzeczypospolitej zabranych przez Rosję, Prusy i Austrię w trakcie I rozbioru Polski (1772). Zgromadzenie trwało prawie dwa lata i zakończyło się 11 kwietnia 1775 roku. Najbardziej znana scena z

Skip to content