HomeStandard Blog Whole Post (Page 8)

W Grodnie ponownie wystawiono na sprzedaż były pałać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Poniemuniu. Jak pisze grodzieński portal Hrodna.life cena wywoławcza obiektu została obniżona do 70,2 tys. rubli. (21 tys. dolarów) bez VAT. „Za taką cenę w Grodnie trudno znaleźć nawet starą kawalerkę” – oceniają grodnianie.

Budynek znajduje się pod adresem Progułocznaja (Spacerowa) 15/1. Jego powierzchnia całkowita wynosi 271,2 metrów kwadratowych. Dawny pałac jest sprzedawany z działką o powierzchni 0,1054 ha.

Były pałac króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Poniemuniu przez dłuższy czas stał nieużytkowany i niszczał, fot.: facebook.com

Po raz pierwszy pałac w Poniemuniu próbowano sprzedać na aukcji w  lipcu tego roku. Wówczas cena wywoławcza wynosiła 351 tys. rubli białoruskich (równowartość 111 tys. dolarów).

Powtórnie wystawiony na sprzedaż budynek ma status zabytku i kupujący będzie mógł wykorzystywać go tylko w ograniczonym zakresie, np. jako obiekt kulturalno-oświatowy.

Nieużytkowany rzez wiele lat pałac podupadł i zubożał, w dużym stopniu tracąc swój historyczny kształt. Rozpoznawalny jest wciąż dzięki temu, że zachowały się cztery charakterystyczne kolumny od strony fasady.

Losy myśliwskiej rezydencji ostatniego króla Polski

Dwór Poniemuń został zbudowany w 1771 roku, przypuszczalnie według projektu Giuseppe Sacco, jako rezydencja króla Stanisława Augusta na malowniczej skarpie nad Niemnem.

Poniemuń na rysunku Napoleona Ordy z 1870 roku. Fot.: wikipedia.org

W pierwszej połowie XIX wieku i w początkach drugiej, Poniemuń należał do Romana Lachnickiego (marszałka grodzieńskiego w latach 1854–1860). Był on synem Antoniego (1756–1819), członka Rady Najwyższej Rządowej Litewskiej Wielkiego Księstwa Litewskiego w 1794 roku i prezydenta miasta Wilna. Córka Romana Lachnickiego, Weronika, wychodząc za mąż za Jana Niemcewicza, otrzymała Poniemuń jako swój posag.

Pod koniec XIX stulecia, kupiła Poniemuń Jadwiga z ks. Druckich-Lubeckich Bychowcowa (zm. ok. 1905). 28 czerwca 1891 roku urządziła w tym pałacyku obchody 25-lecia twórczości Elizy Orzeszkowej, z którą się przyjaźniła. Na uroczystość tą goście przypłynęli z Grodna statkiem. Przeważali wśród nich literaci i artyści. Po śmierci Jadwigi Bychowcowej w 1905 roku, dobra te przejął jej brat Władysław Drucki-Lubecki, będący już właścicielem Stanisławowa i Czerlony, a mieszkający stale w Szczuczynie. Jego córka Janina, zamężna z Karolem Skórzewskim-Ogińskim, była ostatnią, do września 1939 roku, właścicielką Poniemunia.

Dwór Poniemuń w okresie I wojny światowej. Fot.: wikipedia.org

Po 1945 roku część pomieszczeń dawnego pałacyku myśliwskiego, który przetrwał działania wojenne, zaadaptowano na dom dziecka, a resztę przeznaczono na zwykłe mieszkania. W tym czasie zburzono glorietę, odpadły tynki, a część okien i drzwi zabito deskami. Tylko zachowane kolumny portyków świadczyć mogły, że był to niegdyś królewski pałacyk.

Wybudowany dla Stanisława Augusta pałacyk wyglądem swym różnił się od powstałych w tym samym czasie pałaców w Augustówku i Stanisławowie. Nie wiadomo czy było to zamierzenie projektanta, czy też został on w ciągu XIX wieku gruntownie przebudowany. Wzniesiony na wysokim, dość stromo opadającym brzegu Niemna, otrzymał rzut przypominający kształtem literę „T”. Jego korpus główny ustawiony został prostopadle do biegu rzeki, korpus zaś drugi – równolegle do niego. Oba posiadały tylko jedną, znacznej wysokości kondygnację. Na skutek spadku terenu jedna strona budynku od podjazdu nie miała podmurówki, podczas gdy druga, zwrócona w stronę Niemna, stała na wysokich, częściowo nawet mieszkalnych suterenach.

Pięcioosiowa, dłuższa elewacja reprezentacyjnego korpusu głównego, którą można określić jako frontową, zbudowana na trzech osiach środkowych, zaakcentowana została półkolistym ryzalitem, dzielonym pionowo sześcioma gładkimi pilastrami o głowicach korynckich. Cztery z nich występowały parami, dwa pozostałe pojedynczo. Boki krótsze tego skrzydła, na całej niemal jego szerokości, otrzymały identyczne portyki z czterema, w jednakowej odległości ustawionymi, także gładkimi kolumnami i kapitelami, również korynckimi. Podczas gdy kolumny portyku wejściowego opierały się na niskich bazach, ustawionych niemal na poziomie otaczającego gruntu, kolumny portyku ogrodowego stały na wysokiej podmurówce, tworzącej taras.

Partie boczne korpusu głównego kryte były niskim dachem czeterospadowym o połaciach lekko wklęsłych. Dachy jeszcze bardziej spłaszczone, „orientalizujące”, otrzymały też oba portyki. Część ryzalitową nakryto natomiast dachem w postaci zmniejszającego się ku górze bębna. Wyrastała z niego wysoka galeria złożona z czterech kolumn, nakryta kopułką, zwieńczoną żeliwną iglicą. Glorietę, przeznaczoną do podziwiania wspaniałego krajobrazu, otaczała w części dolnej drewniana balustrada, w górnej ażurowa opaska. Prostopadłe do reprezentacyjnego skrzydło tylne o trzech zaledwie szeroko rozstawionych osiach, przeznaczone na mieszkania, miało dach gładki, trójspadowy. Wszystkie elewacje pokrywały tynki gładkie, szeroko żłobkowane, bez wydatniejszych dekoracji.

Do pałacyku prowadziły dwa wejścia. Jedno znajdowało się pod lewym portykiem, drugie pośrodku skrzydła prostopadłego.

Wnętrze o układzie nieregularnym, liczące kilkanaście pokoi, nie jest dokładnie znane. W części reprezentacyjnej najciekawszy kształt miała sala wysunięta ryzalitem. Ponieważ w ciągu ostatnich dziesięcioleci pałacyk zamieszkany był prawie wyłącznie przez administratorów, nie posiadał już żadnych przedmiotów zabytkowych. Z okien pałacyku i tarasu rozpościerał się wspaniały, niczym nie przesłonięty widok na Niemen i brzeg zaniemeński.

Najpiękniejszy park krajobrazowy

Poniżej pałacyku, na sztucznie splantowanym tarasie ziemnym, stała oficyna o rzucie prostokąta, z jednej strony parterowa, z drugiej piętrowa, nakryta wysokim, gładkim dachem czterospadowym. Za czasów Lachnickich i Niemcewiczów przylegały do niej ogromne oranżerie.

Majątek Poniemuń – fotografia archiwalna, fot.: Wikipedia.org

Z racji swego naturalnego położenia park w Poniemuniu należał do najpiękniejszych na Grodzieńszczyźnie. Założony na wysokim, stromym brzegu Niemna, miał charakter wybitnie krajobrazowy. Rozciągnięty zgodnie z korytem rzeki, dzielił się na dwie części: górną, równinną, i dolną, urwistym zboczem opadającą ku rzece. Przez środek parku, niemal na krawędzi jaru, biegła szeroka droga wjazdowa, podchodząca pod oba wejścia budowli. Po obu bokach głównej drogi wjazdowej rosły grupami lub pojedynczo ogromne stare drzewa z rozłożystymi konarami, głównie liściaste, w tym lipy, klony, buki, białodrzewy, topole nadwiślańskie. Poniżej tylnego skrzydła pałacu rozciągała się w kotlinie część parku utrzymana w stanie najbardziej naturalnym, z drzewostanem mieszanym, liściasto-iglastym. Zarówno część płaską, jak założoną na skłonie wzgórza przecinały liczne ścieżki i alejki spacerowe, niejednokrotnie niemal stromo wiodące ku rzece. Z tarasu pod ogrodowym portykiem schody wiodły ku oranżeriom i dalej ku rzece.

 Znadniemna.pl

W Grodnie ponownie wystawiono na sprzedaż były pałać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Poniemuniu. Jak pisze grodzieński portal Hrodna.life cena wywoławcza obiektu została obniżona do 70,2 tys. rubli. (21 tys. dolarów) bez VAT. „Za taką cenę w Grodnie trudno znaleźć nawet starą kawalerkę” – oceniają

Według projektu nowych przepisów, cudzoziemcy studiujący na danej uczelni w określonym roku akademickim nie mogą stanowić więcej niż połowy całkowitej liczby studentów – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.

Rząd planuje wprowadzić ograniczenia dotyczące liczby obcokrajowców na studiach w Polsce. Zgodnie z informacją przekazaną przez „DGP”, Ministerstwo Spraw Zagranicznych przychyliło się do wprowadzenia do projektu ustawy zapisów sugerowanych przez ministra nauki, Dariusza Wieczorka, mających na celu eliminację nieprawidłowości w systemie wizowym.

„DGP” zauważyła, że proponowane zmiany są odpowiedzią na tzw. aferę wizową. Nowe przepisy wprowadzą obowiązek, aby wszystkie uczelnie zawodowe uzyskiwały zgodę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) na przyjmowanie cudzoziemców na studia. Jak wyjaśnia Ministerstwo Nauki, jest to związane z częstszymi przypadkami skreśleń cudzoziemców z list studentów po pierwszym roku na uczelniach zawodowych w porównaniu z akademickimi.

Dodatkowo, planuje się usunięcie wyjątku dotyczącego obowiązku zatwierdzenia, który dotychczas obejmował publiczne uczelnie zawodowe. W myśl nowych przepisów uczelnie, na których liczba zagranicznych studentów przekracza 50 proc. wszystkich studentów, będą musiały wstrzymać przyjęcia obcokrajowców do momentu, aż proporcje ulegną zmianie – pisze „DGP”.

W roku akademickim 2023/2024 na 13 polskich uczelniach liczba studentów zagranicznych przewyższała liczbę studentów posiadających polskie obywatelstwo. Nowe regulacje przewidują, że rektorzy będą na bieżąco aktualizować dane w Systemie POL-on, m.in. dotyczące daty wpisu cudzoziemców na listy studentów lub doktorantów, złożenia ślubowania oraz ewentualnego skreślenia. Co więcej, instytucja wydająca wizy studenckie będzie zobowiązana do informowania rektorów uczelni o wydaniu tych wiz – podaje „DGP”.

 Znadniemna.pl za Dziennik Gazeta Prawna, Naukawpolsce.plfot.: Perspektywy.pl

Według projektu nowych przepisów, cudzoziemcy studiujący na danej uczelni w określonym roku akademickim nie mogą stanowić więcej niż połowy całkowitej liczby studentów – informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Rząd planuje wprowadzić ograniczenia dotyczące liczby obcokrajowców na studiach w Polsce. Zgodnie z informacją przekazaną przez "DGP", Ministerstwo Spraw

Polska kontynuuje starania o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, Polaka z Grodna, więźnia politycznego Aleksandra Łukaszenki — zapewnił na antenie TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Wszyscy wiemy, co to za reżim. Próbujemy różnymi kanałami i na naszym kontynencie, i w porozumieniu z sojusznikami, wpłynąć na tę sytuację – podkreślił Sikorski.

Przypomniał, że na Białorusi i w Rosji rządzą surowe reżimy autorytarne. Polityk porównał tę sytuację do sytuacji w Polsce na początku lat 80, czyli w okresie stanu wojennego. I to porównanie nie wypadło na korzyść dzisiejszej Białorusi:

Ale pamiętajmy, że Białoruś ma w proporcji do populacji więcej więźniów politycznych niż Polska za czasów stanu wojennego. Tak jak Rosja ma więcej więźniów politycznych niż za schyłkowego Związku Radzieckiego, za Breżniewa — podkreślił minister.

Andrzej Poczobut został skazany na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za artykuły o polskim podziemiu niepodległościowym na Grodzieńszczyźnie i upominanie się o prawa Polaków z Białorusi do nauki języka polskiego, kultywowania polskich tradycji i znajomości historii.

Odkąd został przewieziony do kolonii w Nowopołocku, jego najbliższym odmawia się widzenia z Andrzejem.

Kolonia w Nowopołocku, leży 500 kilometrów od jego rodzinnego Grodna i jest uznawana za jeden z  najcięższych łagrów na Białorusi.

Znadniemna.pl za  TVN24.PL

Polska kontynuuje starania o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, Polaka z Grodna, więźnia politycznego Aleksandra Łukaszenki — zapewnił na antenie TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Wszyscy wiemy, co to za reżim. Próbujemy różnymi kanałami i na naszym kontynencie, i w porozumieniu z sojusznikami, wpłynąć na tę sytuację

W dniu 4 listopada br. w Moskwie odszedł do wieczności o. Piotr Korneluk OFMConv.(Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych – franciszkanów), sekretarz Kustodii Rosyjskiej, znany m.in. z uzdolnień muzycznych i z tego powodu zwany przez wiernych „skrzypkiem Boga”.

Zmarły pochodził z Białorusi. Urodził się 4 lutego 1970 roku we wsi Staroje Siało niedaleko Brześcia. Jedną z największych pasji życiowych ojca Piotra, oprócz służby Bogu, była muzyka i gra na skrzypcach. Jak opowiadał w jednym z wywiadów mianowicie przez muzykę poczuł powołanie i postanowił, że zostanie księdzem.

„Wspaniały, wrażliwy zakonnik, utalentowany muzycznie” – tak ojca Piotra scharakteryzowano w krótkim wpisie kondolencyjnym w grupie „Polska Katolicka” na Facebooku. Według autorów wpisu rosyjski biskup katolicki Nikołaj Dubinin traktował ojca Piotra „niezwykle złośliwie” za posiadanie przez franciszkanina Karty Polaka.

Prawdziwość powyższej opinii niech pozostanie na sumieniu jej autorów. Z innych publikacji informujących o śmierci w moskiewskim szpitalu białoruskiego zakonnika o polskich korzeniach, dowiadujemy się, że ojciec Piotr został hospitalizowany 1 listopada i znalazł się na oddziale intensywnej terapii z podejrzeniem zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych w jednym ze szpitali rosyjskiej stolicy. Według lekarzy stan pacjenta był krytyczny i nie udało się go uratować.

Nie pomogła duchownemu także modlitwa wiernych i księży, którzy jeszcze na dzień przed odejściem ojca Piotra do wieczności modlili się o uzdrowienie franciszkanina w kościele katedralnym Moskwy podczas odprawionego w tej intencji nabożeństwa. Całodobowe modlitwy w intencji uzdrowienia księdza, walczącego o życie w moskiewskim szpitalu, organizowano wśród moskiewskich katolików, kochających ojca Piotra i darzących go ogromnym szacunkiem.

Droga ojca Piotra Korneluka do kapłaństwa prowadziła, jak wspomnieliśmy przez muzykę. Po ukończeniu ośmiu klas szkoły średniej Piotr Korneluk, jako nastolatek wstąpił do szkoły muzycznej w Brześciu, po której ukończeniu wyjechał na studia do białoruskiej stolicy. Tutaj ukończył Uniwersytet Kultury. Jeszcze w czasach szkolnych Piotr Korneluk zafascynował się muzyką sakralną, którą poznał uczęszczając do kościołów Brześcia, a fascynację rozwijał podczas studiów w Mińsku. M.in. fascynacja muzyką sakralną zaprowadziła absolwenta Uniwersytetu Kultury w Mińsku w progi Katolickiego Seminarium Teologicznego w Petersburgu.

Pomimo tego, że ojciec Piotr przez wiele lat pełnił posługę w Rosji, nigdy nie zapominał o swoim pochodzeniu. Wyróżniał się m.in. tym, że będąc urodzony na Białorusi, doskonale znał kulturę i język białoruski, w którym odprawiał nabożeństwa dla białoruskiej diaspory w Moskwie.

O śp. ojcu Piotrze Korneluku świadczy także fakt, iż podczas pikietowania moskiewskiej katedry katolickiej przez członków radykalnej rosyjskiej organizacji nacjonalistycznej NOD, to właśnie on wychodził z różańcem do pikietujących, aby ostudzić ich agresję.

Śp. ojciec Piotr Korneluk przez wielu zostanie zapamiętany, jako kapłan, grający na skrzypcach. Za fascynację muzyką i zdolności muzyczne wierni nazywali go „skrzypkiem Boga”.

O. Piotra Korneluka wielu zapamięta jako „skrzypka Boga”, fot.: Katolik.life

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com i Katolik.life

W dniu 4 listopada br. w Moskwie odszedł do wieczności o. Piotr Korneluk OFMConv.(Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych - franciszkanów), sekretarz Kustodii Rosyjskiej, znany m.in. z uzdolnień muzycznych i z tego powodu zwany przez wiernych „skrzypkiem Boga”. Zmarły pochodził z Białorusi. Urodził się 4 lutego 1970 roku

Senat Rzeczypospolitej Polskiej  ustanowił rok 2025 rokiem: ks. prof. Józefa Tischnera, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Władysława Reymonta i Wojciecha Hasa.

Senatorowie zdecydowali ponadto, że rok 2025 będzie także Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki.

Uchwałę o ustanowieniu roku 2025 Rokiem ks. prof. Józefa Tischnera Izba podjęła, mając na uwadze wybitne osiągnięcia tego jednego z najważniejszych polskich filozofów, duchownych i intelektualistów, w związku z 25. rocznicą jego śmierci. W uchwale podkreślono, że Józef Tischner był aktywnym uczestnikiem życia intelektualnego, cenionym wykładowcą filozofii na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Uważany był też za kapelana „Solidarności”. Jego etyka solidarności, kluczowa w walce z reżimem komunistycznym w Polsce, również dziś umożliwia głębsze zrozumienie moralnych fundamentów demokracji. „W swoich dziełach niejednokrotnie podkreślał potrzebę odpowiedzialności społecznej, dialogu i współpracy, akcentując konieczność budowy społeczeństwa hołdującego wartościom etycznym” – czytamy w uchwale. Podkreślono też, że przez całe życie budował mosty między różnymi środowiskami i nurtami umysłowymi. Jego działalność i dziedzictwo zachowują wartość zarówno w kontekście religijnym, jak i świeckim, a filozofia człowieka i solidarności pozostaje inspiracją w wielu współczesnych debatach. Pozostawił po sobie bogaty dorobek intelektualny, który do dziś inspiruje czytelników do refleksji nad istotą człowieczeństwa, wolności, solidarności i odpowiedzialności.

Senatorowie w uchwale o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej wyrażają przekonanie o szczególnym znaczeniu dorobku twórczego poetki. Podkreślają, że tomiki z jej wierszami nadal są wznawiane, czytane i tłumaczone m.in. na języki angielski, niemiecki, francuski, włoski, rosyjski, szwedzki, chiński, japoński i hindi, czyniąc z niej, obok Wisławy Szymborskiej, najchętniej przekładaną polską autorkę w historii. Spuścizna „polskiej Safony”, jak nazywał ją Tadeusz Boy-Żeleński, to m.in. 500 wierszy, 20 sztuk teatralnych i 10 słuchowisk radiowych. Jak napisano w uchwale, Pawlikowska-Jasnorzewska nie jest poetką zapomnianą. Jej wiersze wykonywane były jako piosenki, a po jej dramaty sięgają kolejne pokolenia reżyserów teatralnych. Według Wisławy Szymborskiej to poetka, której widzenie świata, pojmowanie miłości jest tak uniwersalne i wyprzedzające epokę, że wzrusza kolejne pokolenia czytelników.

W uchwale o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Władysława Stanisława Reymonta przypomniano, że w 2025 r. przypada 100. rocznica śmierci tego wybitnego twórcy, laureata Nagrody Nobla z 1924 r. Jak podkreślono, wychowany w wielodzietnej rodzinie nie miał szans na naukę. Stawiając wszystko na jedną kartę, porzucił w październiku 1893 r. pracę na kolei i podjął współpracę z czasopismami, publikował nowele i opowiadania, napisał także „Pielgrzymkę do Jasnej Góry” stawianą adeptom dziennikarstwa za wzór reportażu. Popularność przyniosły mu powieści „Ziemia obiecana”, „Komediantka”, „Fermenty” oraz zbiory nowel. W 1902 r. „Tygodnik Ilustrowany” rozpoczął drukowanie powieści „Chłopi”, a 2 lata później pojawiło się jej wydanie książkowe. „Ta wiejska epopeja stała się najważniejszym wydarzeniem literackim, podziwiano autora za wierne odtworzenie rytmu życia społeczności wiejskiej, za umiejętne łączenie naturalistycznych opisów, a także za niemal impresjonistyczne pokazanie przyrody. Podkreślano dbałość o szczegóły i odrzucenie młodopolskiej egzaltacji” – czytamy w uchwale.

Senat w uchwale o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Wojciecha Jerzego Hasa, w 100. rocznicę urodzin tego reżysera, oddaje mu hołd jako jednemu z najwybitniejszych twórców naszych czasów – filmowcowi, scenarzyście, rysownikowi oraz wieloletniemu wykładowcy i rektorowi Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jak napisano w uchwale, imponujący dorobek Hasa znany jest miłośnikom kina na całym świecie, a takie filmy jak „Pożegnania”, „Jak być kochaną”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Lalka” czy „Sanatorium pod klepsydrą” trwale wpisały się w historię nie tylko polskiej kinematografii. „Chyba żaden inny polski filmowiec nie jest darzony taką estymą, a pełne podziwu wypowiedzi twórców światowej sławy, takich jak Martin Scorsese, potwierdzają Jego nieprzemijające zasługi i status wybitnego ambasadora polskiej kultury” – czytamy w uchwale. Podkreślono w niej, że Wojciech Has należał do gigantów światowego modernizmu, ale zarazem tworzył filmy arcypolskie, zawsze podejmując dialog z rodzimą mitologią, kompleksami i politycznymi narracjami. Postrzegał bowiem Polskę jako tygiel wielu kultur, języków, doświadczeń historycznych i form artystycznej ekspresji.

Senat podejmując uchwałę o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki, chce w ten sposób włączyć się w działania zwiększające świadomość zdrowotną Polek i Polaków, promowanie badań profilaktycznych, aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania i higieny psychicznej. W uchwale senatorowie zwracają uwagę na wciąż pogarszające się statystyki dotyczące kondycji zdrowotnej społeczeństwa polskiego oraz dynamicznie rosnący odsetek zachorowalności na choroby cywilizacyjne. Równie zatrważające dane dotyczą otyłości, cukrzycy bądź innych chorób, których źródłem jest niezdrowy styl życia. Do tego dochodzi niechęć do poddawania się okresowym badaniom. Jak napisano w uchwale, dlatego niezbędna jest edukacja zdrowotna i większa dbałość o profilaktykę. „Podjęcie uchwały ustanawiającej rok 2025 Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki stanowi zarazem wyraz wsparcia dla tych, którzy aktywnie, nierzadko w ramach oddolnych inicjatyw, działają na polu propagowania wiedzy z zakresu zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego” – czytamy w uchwale. Senat wyraża w niej nadzieję, że skoordynowanie ich wysiłków z kampanią społeczną, przedsięwzięciami edukacyjnymi oraz programami profilaktycznymi realizowanymi przez instytucje odpowiedzialne za zdrowie publiczne powinno przyczynić się do zmniejszenia dystansu między naszym krajem a tymi państwami Unii Europejskiej, które notują znacząco niższe statystyki zachorowań na choroby przewlekłe.

 Znadniemna.pl za Senat.gov.pl

 

Senat Rzeczypospolitej Polskiej  ustanowił rok 2025 rokiem: ks. prof. Józefa Tischnera, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Władysława Reymonta i Wojciecha Hasa. Senatorowie zdecydowali ponadto, że rok 2025 będzie także Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki. Uchwałę o ustanowieniu roku 2025 Rokiem ks. prof. Józefa Tischnera Izba podjęła, mając na uwadze wybitne

Dzisiaj, 3 listopada, Kościół Rzymskokatolicki wspomina świętego Huberta, patrona myśliwych, leśników, chorych na epilepsję, lunatyków, sportowców, a także… kresowego Grodna.

Gród nad Niemnem zawdzięcza potomkowi potężnego francuskiego rodu królewskiego Merowingów swój herb – skaczącego przez zagrodę jelenia z krzyżem między rogami, zwanego powszechnie Jeleniem Świętego Huberta. Sam Święty jest natomiast uważany za patrona kresowego miasta.

Historia kojarzenia Grodna z wizerunkiem Jelenia Świętego Huberta jako herbu miasta, sięga połowy XV stulecia, a mianowicie czasów panowania króla Kazimierza Jagiellończyka. To za panowania tego monarchy Grodnu nadane zostało rozszerzone prawo magdeburskie w związku z czym miastu należał się nowy herb, na który wyznaczono wizerunek Jelenia Świętego Huberta.

Zanim Jeleń Świętego Huberta zaczął na dobre kojarzyć się z Grodnem, herb grodu nad Niemnem wyglądał zupełnie inaczej – miał pięć pól: w pierwszym polu orzeł biały, w drugim – Pogoń, w trzecim – niedźwiedź wspięty, w czwartym – Archanioł z mieczem do góry, na środku – krzyż czerwony w polu srebrnym. Nad wielką tarczą znajdowała się korona królewska.

 

W czasach II Rzeczypospolitej, 24 maja 1938 roku, został zatwierdzony następujący opis herbu Grodna:

„W polu czerwonym jeleń z krzyżem między rogami skacze w prawo przez płot z żerdzi; przy płocie wyrastają z murawy trzy krzaki. Jeleń, krzyż i płot – złote, murawa i krzaki – zielone. Nad tarczą złota korona królewska”.

Herb Grodna w czasach II Rzeczypospolitej

Obecnie Jeleń Świętego Huberta na herbie Grodna skacze przez płot z żerdzi na niebieskim tle, a od wyrastających przy płocie krzaków, czy korony nad tarczą nie ma nawet śladu.

Współczesny wygląd herbu Grodna

Grodnianie są jednak dumni z tego, że pomimo zawirowań historycznych, zmiany ustrojów i władzy, na herbie ich miasta przetrwał główny symbol pochodzącego z Francji świętego, który, jak mówi legenda, polując w Ardenach (masyw wyżynno-górski na terenie Belgii – red.), w Wielki Piątek napotkał białego jelenia z promieniejącym krzyżem w wieńcu rogów.

Od lat 90. minionego stulecia i do momentu, aż panujący w kraju reżim zdusił wszelkie niekontrolowane przez władze inicjatywy oddolne, grodzieńscy miłośnicy historii i tradycji co roku na początku listopada organizowali w grodzie nad Niemnem Dni Świętego Huberta, upamiętniając w ten sposób patrona miasta. W tym roku Dzień Świętego migranci z Grodna zorganizowali w Białymstoku.

Oddając hołd świętemu patronowi Grodna, pragniemy przypomnieć Państwu jego życiorys:

Hubert urodził się w Gaskonii w roku 655, jako potomek królewskiego i potężnego rodu Merowingów. Był zapalonym myśliwym. Od najmłodszych lat często towarzyszył swemu ojcu właśnie na łowach. Legenda mówi, że Hubert w wieku 14 lat miał uratować życie swemu ojcu podczas polowania na niedźwiedzia w Pirenejach.

Pełnoletni już Hubert wybrał się na dwór króla Pepina z Heristal, gdzie poznał jego córkę, z którą później wziął ślub. Małżeństwo miało syna Floriberta, który był później następcą w biskupstwie Liège. Najistotniejsze w życiu Huberta były polowania, bowiem była to jego rzeczywista pasja. Przy tym źródła wcale nie milczą na temat jego prowadzenia się, są raczej dość wylewne, a to na temat jego hulaszczego trybu życia. Trwało to do pewnego przełomowego momentu, otóż pewnego dnia polował, a był to Wielki Piątek i nagle napotkał niezwykłego jelenia. Zwierzę miało promieniujący krzyż w swym wieńcu.

„Hubercie, jeśli nie zwrócisz się do Pana, i nie poprowadzisz świętego życia, szybko pójdziesz do piekła” – te słowa usłyszał św. Hubert od jelenia, na którego polował w andryjskim lesie. Od tej chwili nawrócił się i postanowił zamienić polowania na zwierzynę, na połów ludzkich serc.

Tak też Hubert uczynił. U biskupa Maastricht podjął służbę Bożą. Rozpoczął równolegle studia teologiczne oraz działalność stricte misjonarską w Brabancji i Ardenach. Efektem tej działalności, stało się namaszczenie go przez papieża Sergiusza na biskupa. Jako biskup, podróżował niosąc posługę misyjną do odległych pogańskich wsi i miast, odnosząc przy tym nadspodziewane sukcesy, budząc posłuch i konwersję na wiarę chrześcijańską. Ważny w jego biografii został rok 717, wówczas stolicę biskupstwa przeniósł Hubert do Leodium. Zmarł w Teruneren 30 maja 727 roku. Został pochowany w Liege, w kościele św. Piotra. Za doczesne zasługi w krzewieniu chrześcijaństwa ogłoszony został wkrótce świętym.

Modlitwa za wstawiennictwem św. Huberta

Święty Hubercie, Patronie myśliwych i leśników,

polecam się w szczególny sposób Twojej opiece i proszę,

abyś swoim wstawiennictwem przed Bogiem wspierał mnie we wszystkich potrzebach. Wyjednaj mi łaskę naśladowania Twoich cnót.

Kieruj moim umysłem, prowadź moje oczy i ręce,

abym wypełniał swoje zadania zgodnie z prawem Stwórcy.

Strzeż mnie od złych przygód i doprowadź do zbawienia wiecznego.

Amen

Znadniemna.pl/opr. Adolf Gorzkowski, źródło ilustracji: Wikipedia.org 

Dzisiaj, 3 listopada, Kościół Rzymskokatolicki wspomina świętego Huberta, patrona myśliwych, leśników, chorych na epilepsję, lunatyków, sportowców, a także… kresowego Grodna. Gród nad Niemnem zawdzięcza potomkowi potężnego francuskiego rodu królewskiego Merowingów swój herb – skaczącego przez zagrodę jelenia z krzyżem między rogami, zwanego powszechnie Jeleniem Świętego Huberta.

Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego zaprasza polonijne ośrodki edukacyjne na całym świecie do wzięcia udziału we wspólnym obchodach Święta 11 listopada!

„11 listopada to wyjątkowy dzień, który łączy Polaków na całym świecie. Z tej okazji zapraszamy do wspólnego świętowania w formie nagrania krótkiego filmiku wideo!” – czytamy w ogłoszeniu Instytutu na stronie Gov.pl.

Dalej inicjatorzy polonijnej akcji świątecznej dzielą się spostrzeżeniem, iż „dzień 11 listopada to wyjątkowa okazja, by Polonia z całego świata połączyła się we wspólnym świętowaniu”.

Właśnie z tej przyczyny Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego zachęca polonijnych uczniów do nagrania krótkich filmików ze śpiewanym hymnem Polski, aby razem stworzyć wyjątkową pamiątkę z tej okazji.

Pokażmy, jak licznie i z dumą Polonia wspiera narodowe tradycje! – zachęcają organizatorzy akcji.

Jak wziąć udział?

Nagranie: Dwie zwrotki i refren hymnu w formacie poziomym – zadbajcie o dobrą jakość dźwięku i stabilność obrazu!

Termin:

Prześlijcie film do 7 listopada, do godziny 12:00 czasu polskiego.

Sposób przesyłki:

WeTransfer na adres [email protected] – w wiadomości podajcie swoje imię, nazwisko oraz nazwę szkoły.

Ważne zgody:

Do każdego nagrania dołączcie podpisane zgody RODO na przetwarzanie danych i na wykorzystanie wizerunku (patrz załączniki). Pliki mogą być wysłane w formie skanu lub zdjęcia.

Wspólnym śpiewem hymnu włączmy się w to święto – niech Polonia pokaże swoją jedność i miłość do Ojczyzny!

 Załączniki:

Zgody na wizerunek i RODO do Konkursu 11 listopada

Informacja o przetwarzaniu danych osobowych 11 listopada

Znadniemna.pl za Gov.pl

Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego zaprasza polonijne ośrodki edukacyjne na całym świecie do wzięcia udziału we wspólnym obchodach Święta 11 listopada! „11 listopada to wyjątkowy dzień, który łączy Polaków na całym świecie. Z tej okazji zapraszamy do wspólnego świętowania w formie nagrania

Dzisiaj obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych. Na szczególne wspomnienie zasługuje w tym dniu nasz znamienity i niezwykle zasłużony dla Kościoła Katolickiego krajan – błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko. Błogosławiony Kościoła Katolickiego urodził się dokładnie 136 lat temu na leżącej w zaborze rosyjskim ziemi oszmiańskiej, znajdującej się obecnie w granicach Białorusi.

Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1888 roku w folwarku Juszewszczyzna, leżącym w połowie drogi między Wilnem a Mińskiem w powiecie oszmiańskim. Folwark Juszewszczyzna należał do leżącej nieopodal Wołożyna parafii w Zabrzeziu, oddalonej o 18 kilometrów od miejsca urodzin przyszłego kapłana. Tam też, w nieistniejącym obecnie kościele Najświętszej Trójcy, Michał Sopoćko został ochrzczony.

Dom, w którym urodził się ks. Michał Sopoćko w folwarku Juszczewszczyzna, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Zabrzezie, wieś w rejonie wolożyńskim na Białorusi, w której w nieistniejącym już kościele Najświętszej Trójcy został ochrzczony Michał Sopoćko, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Przyszły kapłan urodził się w czasach niewoli narodowej i prześladowania przez rosyjskiego zaborcę  Kościoła katolickiego oraz Polaków i Litwinów, żyjących na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.

W rodzinie Sopoćków pielęgnowano przywiązanie do Kościoła katolickiego i polskości. W tej wyjątkowej atmosferze wzrastał młody Michał. Już jako kilkunastoletni chłopiec w 1907 roku uczęszczał do szkoły parafialnej w Zabrzeziu, ucząc się w niej języka polskiego, za co został ukarany karą grzywny, nałożoną przez władze carską.

Po ukończeniu szkoły parafialnej rozpoczął naukę w Gimnazjum w Oszmianie.

Michał Sopoćko jako uczeń Gimnazjum, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Pragnąc poświęcić się bezgranicznej służbie Bogu i ludziom, wstąpił do Seminarium Duchownego w Wilnie.

Michał Sopoćko jako kleryk, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

15 czerwca 1914 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa żmudzkiego – Franciszka Karewicza.

W latach 1914-1918 pracował jako wikariusz w parafii Taboryszki, w której przyczynił się do wskrzeszenia zlikwidowanych przez władze carskie parafii w Miednikach i Onżadowie.

W czasie I wojny światowej wobec trudności, stwarzanych przez okupacyjne władze niemieckie, wyjechał do Warszawy i wkrótce został kapelanem Wojska Polskiego. Rzetelnie spełniając obowiązki kapelana, odbył również studia specjalistyczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego, uzyskując tytuł doktora. W tym samym czasie ksiądz Michał ukończył także Państwowy Instytut Pedagogiczny.

Kapelan Wojska Polskiego ks. Michał Sopoćko siedzi na krześle drugi od prawej, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Od 1924 roku pracował w Wilnie jako kierownik Wileńskiego Rejonu Duszpasterstwa Wojskowego.

W 1927 roku abp Romuald Jałbrzykowski powierzył mu odpowiedzialną funkcję ojca duchownego w Wileńskim Seminarium Duchownym, a w roku następnym nasz bohater został zatrudniony na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

W roku 1932, po uzyskaniu zwolnienia z wojska oraz funkcji ojca duchownego w Seminarium, poświęcił się głównie pracy naukowej. W 1934 roku habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim w zakresie teologii pastoralnej i uzyskał stopień docenta.

Oddając się nauce ksiądz Michał nie zrezygnował z pracy duszpasterskiej. W latach 1934-1938 pełnił obowiązki rektora kościoła św. Michała. Był też spowiednikiem sióstr z kilku zgromadzeń zakonnych.

Jedną z przełomowych dat w jego życiu, stał się rok 1933, w którym został spowiednikiem i kierownikiem duchowym siostry Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Jako spowiednik dokonał odpowiedniego rozeznania przeżyć religijnych s. Faustyny, związanych z kultem Miłosierdzia Bożego. Z jego polecenia zapisała je w „Dzienniczku”, dzięki czemu stały się powszechnie dostępne i ciągle są źródłem w zgłębianiu tajemnicy oraz rozwijaniu kultu Miłosierdzia Bożego.

Kult Miłosierdzia Bożego stał się ideą wiodącą życia ks. Sopoćki. Za jego staraniem, według wskazań s. Faustyny, malarz Eugeniusz Kazimirowski namalował w Wilnie w 1934 roku pierwszy wizerunek Jezusa Miłosiernego. Ks. Sopoćko wiele pisał o Miłosierdziu Bożym, a w 1938 roku powołał Komitet Budowy kościoła Miłosierdzia Bożego na wileńskich Śnipiszkach (prawobrzeżna dzielnica administracyjna Wilna -red.).

Budowę świątyni uniemożliwił wybuch drugiej wojny światowej. Mimo wojny i okupacji ks. Sopoćko nie zaprzestał szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego. Pełen poświęcenia, spieszył z pomocą ludziom prześladowanym i eksterminowanym, m.in. Żydom. Udało mu się szczęśliwie uniknąć aresztowania i uwięzienia razem z profesorami i klerykami Seminarium Duchownego w 1942 roku. Odtąd przez dwa lata ukrywał się w okolicach Wilna, w Czarnym Borze, pracując jako drwal.

Lata 1942-1944 ks. Michał Sopoćko ukrywa się przed Niemcami w Czarnym Borze jako drwal, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Pomimo konieczności działania pod przykryciem, w czasie II wojny światowej ks. Sopoćko przyczynił się do powstania nowego zgromadzenia zakonnego. Zgodnie z objawieniami s. Faustyny miało ono odtąd służyć idei Miłosierdzia Bożego. Ks. Michał napisał dla nowego zgromadzenia konstytucje zakonne, a po wojnie czynnie uczestniczył w jego ukonstytuowaniu się w Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego.

W 1947 roku, na wezwanie abpa Jałbrzykowskiego, ks. Michał przybył do Białegostoku i został profesorem w Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym. Tu objął wykłady ze swych specjalności: pedagogiki, katechetyki, homiletyki, teologii pastoralnej, teologii ascetycznej. Poza tym kontynuował apostolstwo Miłosierdzia Bożego i czynił starania u władz kościelnych o zatwierdzenie tegoż kultu. W 1954 roku dzięki jego staraniom, Ludomir Sleńdziński namalował w Krakowie nowy obraz Jezusa Miłosiernego. Uzyskał on aprobatę Głównej Komisji Episkopatu Polski. Ksiądz Sopoćko niestrudzenie wypracowywał dalsze biblijne, teologiczne i pastoralne podstawy prawdy o Bożym Miłosierdziu i jego kulcie. Wychodzące spod pióra ks. Michała prace były tłumaczone na wiele języków m.in. łaciński, angielski, francuski, włoski, portugalski.

Ks. Michał Sopoćko w 1974 roku, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

W 1959 roku Kongregacja Świętego Oficjum (dziś Kongregacja Nauki Wiary) zakazała propagowania obrazów i pism przedstawiających kult Miłosierdzia Bożego w formach przedstawionych przez s. Faustynę. Ks. Sopoćko z pokorą podporządkował się decyzji Watykanu.

Ks. Michał Sopoćko zmarł w powszechnej opinii świętości 15 lutego 1975 r. w mieszkaniu przy ul. Poleskiej w Białymstoku.

Pochowany został na cmentarzu parafii farnej w Białymstoku. 30 listopada 1988 dokonano ekshumacji zwłok ks. Michała Sopoćki. Jego szczątki spoczywają obecnie w kościele pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Białymstoku (dzielnica Białostoczek).

Kościół pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Białymstoku, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Dokładnie trzy lata po śmierci ks. Sopoćki – 15 lutego 1978 r. – cofnięto Notyfikację zakazującą głoszenie kultu Bożego Miłosierdzia:

„Święta Kongregacja wziąwszy pod uwagę wiele oryginalnych dokumentów nieznanych w 1959 roku, rozważywszy okoliczności dogłębnie zmienione, mając na względzie opinie wielu Ordynariuszy Polskich, ogłasza, że zakazy zawarte w cytowanej Notyfikacji, już nie są wiążące”.

Ks. Michał Sopoćko, o którym Pan Jezus powiedział do św. Faustyny: „Jest to kapłan według Serca Mego”, został beatyfikowany w Białymstoku 28 września 2008 roku.

Znadniemna.pl za Zgromadzenie.faustyna.org

Dzisiaj obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych. Na szczególne wspomnienie zasługuje w tym dniu nasz znamienity i niezwykle zasłużony dla Kościoła Katolickiego krajan – błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko. Błogosławiony Kościoła Katolickiego urodził się dokładnie 136 lat temu na leżącej w zaborze rosyjskim ziemi oszmiańskiej, znajdującej się obecnie

Obecnie czas wokół Zaduszek i Święta Zmarłych kojarzy się także z zabawowym, pełnym przebierańców Halloween. Jednak coraz częściej przypominamy sobie również o prastarym zwyczaju obchodzenia święta Dziady. To do niego właśnie nawiązywał w swoim dramacie narodowym Adam Mickiewicz. Co wiemy o tym dawnym obrzędzie?

Dziady to grupa najstarszych obrzędów wywodzących się od dawnych Słowian. Polegały one na wierze w to, że żywi mogą obcować z duszami zmarłych, które w określonych okolicznościach pojawiają się w naszym świecie.

Obcowanie ludzi żywych z umarłymi i nawiązywanie fizycznych relacji z przodkami, których nazywano Dziadami, miało na celu uzyskanie wsparcia i przychylności umarłych.

Ceremonie podczas Dziadów

Dusze przodków odgrywały ważną rolę w życiu Słowian. Uważali oni, że zmarli mają wpływ na urodzaj, pogodę czy nawet na płodność żyjących krewnych. Dlatego też wkładano wiele starań w to, by dusze odwiedzające ziemię były zadowolone i szczęśliwe.

Słowiańskie święta zaduszne przypadały kilka razy w roku. Najczęściej odbywały się one w konkretnych porach i wiązały się ze zmianami w przyrodzie. W zależności od regionu zmarłych witano na wiosnę, w okolicach maja oraz jesienią na przełomie października i listopada. Dokładna data uzależniona była od faz księżyca, który wspierał i wzmacniał siłę duchową zmarłych.

Goszczenie zmarłych

Wieczerza na cześć zmarłych przodków

Według starych, słowiańskich tradycji odwiedzających ziemię zmarłych trzeba było ugościć. Dzięki temu byli oni zadowoleni i szczęśliwi, a co za tym idzie przychylni gospodarzom.

We wsiach urządzano prawdziwe przyjęcia na cześć przodków. Rozstawiano stoły w centralnej części wsi, poza nią lub bezpośrednio na cmentarzach, w zależności od regionu. Na stołach pojawiały się pieczenie, chleby, kasze, warzywa, a także owoce oraz mocne alkohole.

Dobrym zwyczajem było rozrzucać resztki jedzenia dookoła siebie tak, by ucztujące z nami dusze mogły skosztować z serwowanych na stołach dań. Po zakończeniu imprezy nigdy nie sprzątano stołów, pozostawiając resztki jedzenia i picia dla zmarłych.

Karmienie i pojenie dusz podczas Dziadów

Podczas Dziadów na cmentarzu

Na wschodzi Europy, znana była ceremonia karmienia i pojenia dusz przodków. W tym celu na grobach rozstawiano koszyki z jedzeniem i piciem. W Rosji i na Białorusi popularne było upijanie się biesiadników przy grobach zmarłych krewnych.

To podobno właśnie od tego obrzędu pochodzi zwyczaj wylewania kieliszka wódki na cześć zmarłego. W potrawach, jakie serwowano podczas takich biesiad, przeważały kasze, jaja, chleby i oczywiście wódka.

Inne zwyczaje i tradycje podczas Dziadów

W niektórych rejonach Europy, zwłaszcza wśród plemion Bałtów, funkcjonował zwyczaj kąpania dusz. Z tej okazji szykowano sauny i gorące kąpiele, które zostawiano na całą noc tak, by zmarli mogli oczyścić się i ogrzać.

Obecny był również zwyczaj palenia ognisk wokół wsi. Miały one pomóc zmarłym odnaleźć drogę do domu i pozwolić im ogrzać się przy ogniu. Płonące ogniska miały też inne zadanie. Rozpalano je na rozstajach dróg lub w miejscach przeklętych takich, jak groby samobójców, topielców czy też tam, gdzie działała zła magia.

Ogień miał uniemożliwić demonom opuszczenie piekła i wyjścia na świat. Podczas Dziadów szczególnie aktywne robiły się potwory — jak Strzyga, Topielica czy Wąpierz, czyli słowiański wampir.

Maski kraboszki, nakazy i zakazy podczas Dziadów

By odstraszyć niechcianych gości w postaci złych duchów lub demonów, część biesiadników podczas Dziadów zakładała drewniane maski kraboszki lub ustawiano je wokół domów. Kolejnego dnia po Dziadach, maski trafiały do ognia, by nie straszyły pozytywnych dusz, wciąż obecnych w okolicy.

W czasie Dziadów nie wolno było wykonywać wielu codziennych prac. Według wierzeń mogły one zaszkodzić przebywającym w pobliżu duszom. Przykładem jest zakaz głośnego śmiechu czy biegania, co mogło przestraszyć zmarłych. Nie można było również używać ostrych narzędzi czy igieł. Ostatnią rzeczą, jaką chcieli nasi przodkowie, to przyszycie duszy do skrawka materiału.

Zwyczaj obchodzenia Dziadów czy Zaduszek związany jest silnie z jeszcze starszymi wierzeniami. Mowa tu o Domownikach, duchach, które były opiekunami domów. Domownika uważano za demona, którym stawał się zmarły przodek. Pomieszkiwał on przez jakiś czas w chacie, by wspomagać bliskich.

Podczas świąt zadusznych we wsiach pojawiali się biedni chłopi, którzy w tym okresie zmieniali się w żebraków, nazywanych Dziadami. Ich rola była niezwykle ważna, gdyż uważano, że są czymś w rodzaju łącznika z zaświatami. Taki wędrowny chłop mógł w okresie Dziadów sporo zarobić, najeść się i oporządzić.

Magia i rytuały podczas Dziadów

Przedstawienie „Dziady”

O rytuałach i magii podczas zadusznych świąt, dowiadujemy się z romantycznych dzieł i dramatów takich jak, chociażby II część Dziadów Adama Mickiewicza. I choć jest to przede wszystkim fantastyka literacka, czerpie ona garściami z ludowej wyobraźni i pogańskich obrzędów.

Dzięki temu możemy poznać zaklęcia, rytuały lub klątwy i wezwania, jakich używano, by sprowadzić na świat duchy zmarłych.

Któż nie zna sentencji: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?

Wszystkie ceremonie przywołania duchów prowadził najstarszy członek społeczności, nazywany guślarzem. Miał on za zadanie sprowadzić bezpiecznie dusze przodków do domów. To również on zajmował się rozmowami z duchami. Krewni, którzy chcieli zadać pytania przodkom, robili to poprzez guślarza.

Słowianie wierzyli, że życie doczesne to jedynie przedsionek innego, doskonalszego świata. Dziś niewielu zdaje sobie sprawę, jak bardzo rozbudowany był system wierzeń naszych przodków. Ogromna ilość mitów, przekonań i niezwykłych ceremonii, mających za zadanie wyjaśnić konstrukcję wszechświata oraz roli człowieka w tym skomplikowanym, trudnym do ogarnięcia mechanizmie.

Cała ta wiedza przepadła zniszczona i wyparta przez chrześcijaństwo. To, co pozostało, funkcjonuje do dziś na granicy legend i starych podań, a część dawnych tradycji celebrujemy nieświadomie, używając innych nazw.

Odwiedzając w listopadzie groby krewnych czy przyjaciół pomyślcie o tym, jak w tym dniu zachowywali się nasi przodkowie.

Dziady – ciekawostki

Niemal cała wiedza o dziadach pochodzi z legend i przekazów ustnych.

Obrzędy stosowane podczas Dziadów w czasach przed chrześcijańskich przetrwały do dziś w formie zmienionej i zasymilowanej przez chrześcijaństwo.

Obcowanie ze zmarłymi w określonym dniu w roku nie pochodzi wyłącznie od zwyczajów słowiańskich. W innych kulturach często spotyka się podobne tradycje.

W folklorze żydowskim, w dniu zadusznym, pojawiają się duchy zmarłych zwane Dybuk. W określonych warunkach i porach mogą one zawładnąć żywymi. Taka opanowana przez Dybuka osoba przechodzi głębokie przeobrażenie. Zmieniają jej się nie tylko upodobania, ale także głos i styl bycia.

Bardzo podobne zwyczaje do słowiańskich Dziadów, obchodzone są w Japonii. Tam również żyjący krewni w dniu zadusznym spotykają się z duchami.

Na terenie Polski tradycja Dziadów niemal zupełnie zanikła, jednak na Białorusi, Ukrainie czy Rosji wciąż kultywuje się dawne zwyczaje i ceremonie.

W ostatnich czasach powstaje bardzo wiele grup i ruchów neopogańskich, które odszukują i świętują dawne obrzędy, w tym i Dziady. Warto poszukać w okolicy, być może traficie na nietuzinkowych ludzi, którzy wracają do dawnych, lepszych czasów.

Dawniej maski kraboszki spełniały podobną funkcję do skandynawskich dyń zmienianych w demoniczne twarze.

Opr. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl

Obecnie czas wokół Zaduszek i Święta Zmarłych kojarzy się także z zabawowym, pełnym przebierańców Halloween. Jednak coraz częściej przypominamy sobie również o prastarym zwyczaju obchodzenia święta Dziady. To do niego właśnie nawiązywał w swoim dramacie narodowym Adam Mickiewicz. Co wiemy o tym dawnym obrzędzie? Dziady to

Wśród setek polskich miejsc pamięci, jakie znajdują się na terytorium Białorusi, są liczne kwatery i cmentarze wojskowe z 1920 i 1939 roku, miejsca pochówku żołnierzy Armii Krajowej, a także mogiły powstańców styczniowych i osób zasłużonych dla kultury polskiej.

Co roku w okolicy dnia Wszystkich Świętych oraz Święta Niepodległości na polskie groby udają się przedstawiciele ambasady RP w Mińsku i polskich konsulatów.

„Wraz z nadchodzącym Świętem Zmarłych oraz Świętem Niepodległości, jak co roku, pracownicy polskich przedstawicielstw dyplomatycznych i konsularnych na terenie Białorusi odwiedzają cmentarze oraz polskie miejsca pamięci położone w różnych zakątkach kraju. Znaczna część z nich to cmentarze żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej” – poinformowała PAP ambasada RP w Mińsku.

W oświadczeniu dodano, że „nekropolie zbudowane jeszcze w okresie międzywojennym, w latach komunizmu popadały w zapomnienie, ale przetrwały głównie dzięki wysiłkom miejscowych społeczności i osób polskiego pochodzenia”.

„Obecnie odwiedziny pracowników misji dyplomatycznych i konsularnych RP są okazją nie tylko do upamiętnienia poległych, złożenia kwiatów i zapalenia zniczy, ale przede wszystkim do przeprowadzenia prostych prac porządkowych zmierzających do zachowania dobrego stanu miejsc pochówku” – podkreślono.

Na Białorusi znajduje się 44 skatalogowanych (w umowie dwustronnej o miejscach pamięci) polskich cmentarzy wojskowych, a także kilkaset upamiętnień, które nie mają statusu pochówków wojskowych.

Wiele grobów czy symbolicznych upamiętnień przetrwało dzięki lokalnym mieszkańcom, którzy z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie informacje o grobach. W czasach komunizmu wznoszenie upamiętnień nie było to możliwe, ale zmieniło się to wraz z upadkiem ZSRR.

Powstawały nagrobki, krzyże pamiątkowe, tablice. Nie zawsze upamiętnienia te znajdują się dokładnie w miejscu, w którym spoczywają szczątki zmarłych. Czasami odnajdywane są groby, o których wcześniej nie było wiadomo.

W czasie politycznego „odprężenia” finansowane przez państwo polskie renowacje polskich cmentarzy wojskowych z czasów wojny polsko-bolszewickiej były możliwe dzięki bardziej przychylnemu stanowisku władz Białorusi. W niektórych przypadkach władze lokalne uczestniczyły nawet we wspólnych uroczystościach w tych miejscach.

Opiekę nad polskimi miejscami pamięci sprawowały, oprócz osób prywatnych, organizacje obywatelskie; w zorganizowany sposób robił to m.in. nieuznawany przez Mińsk Związek Polaków na Białorusi. W badanie miejsc ważnych dla polskiej historii i opiekę nad nimi szczególnie zaangażowany był aktywista ZPB, polsko-białoruski dziennikarz Andrzej Poczobut. W 2023 roku został on skazany w politycznym procesie na osiem lat więzienia.

Gdy po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku na Białorusi nasiliły się represje, dotknęły również polską mniejszość i otwarta działalność związana z upamiętnieniem np. żołnierzy AK czy wojskowych, którzy w 1939 roku walczyli z ZSRR, stała się niebezpieczna. Władze uważają to za działania nieprawomyślne i nazywają „rehabilitacją nazizmu”. Żołnierze AK, zgodnie z sowiecką tradycją, znowu stali się „kolaborantami Hitlera”.

„W narracji Mińska kluczowe miejsce zajmuje gloryfikacja okresu ZSRR, a polskie podziemie oskarżane jest przez reżim Aleksandra Łukaszenki o dokonywanie zbrodni na ludności białoruskiej zarówno w trakcie II wojny światowej, jak i po jej zakończeniu” – przypomniał w 2022 r. Ośrodek Studiów Wschodnich.

W 2022 roku na Białorusi zniszczonych zostało co najmniej kilkanaście polskich cmentarzy i miejsc pamięci związanych z AK. Polskie władze potępiły te działania Mińska, nazywając je „aktami bestialstwa”, barbarzyństwem i niewytłumaczalnym podważeniem wzajemnych zobowiązań obu krajów w zakresie ochrony miejsc pamięci.

Latem tamtego roku z Mikuliszek w obwodzie grodzieńskim nadeszła informacja, że zrównana z ziemią została tamtejsza kwatera żołnierzy AK poległych w 1944 roku. Na miejscu kwatery – jak informował portal polonijny Głos znad Niemna – został pusty plac. Wcześniej stały tam rzędy krzyży i kamień, również z wkomponowanym krzyżem oraz i tablicą z napisem „Żołnierzom III i VI Brygady Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego poległym w 1944 roku”.

W odpowiedzi na protesty strony polskiej białoruski resort dyplomacji twierdził, że w danym miejscu nie ma „zarejestrowanych miejsc pochówku”.

Później pojawiły się kolejne doniesienia o aktach wandalizmu lub całkowitym zniszczeniu miejsc pochówku i upamiętnień AK, m.in. z Jodkowicz, Wołkowyska, Kaczyc, Stryjówki, Surkont, Piaskowców, Plebaniszek. Smutny bilans roku zamknęło zdewastowanie Krzyża Katyńskiego na cmentarzu wojskowym w Grodnie. „Z płyty pomnika zostały wyrwane trzy pamiątkowe tablice w językach polskim i białoruskim” – poinformował na Facebooku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

W ostatnich latach polskie MSZ kategorycznie odradza polskim obywatelom udawanie się na Białoruś, w tym z okazji dnia Wszystkich Świętych.

Znadniemna.pl/PAP

 

Wśród setek polskich miejsc pamięci, jakie znajdują się na terytorium Białorusi, są liczne kwatery i cmentarze wojskowe z 1920 i 1939 roku, miejsca pochówku żołnierzy Armii Krajowej, a także mogiły powstańców styczniowych i osób zasłużonych dla kultury polskiej. Co roku w okolicy dnia Wszystkich Świętych oraz

Skip to content