HomeStandard Blog Whole Post (Page 74)

Białoruscy milicjanci zatrzymali kolejnego katolickiego duchownego. Jak informuje Telegram kanał „Crześcijańska Wizja”, tym razem na celowniku reżimu Łukaszenki znalazł się proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Lidzie, ksiądz Andrej Znoska. Dziennikarze Biełsatu dowiedzieli się natomiast o pobiciu w miniony weekend księży w głównej katolickiej świątyni Mińska.

Ksiądz Znoska jest konsultantem Konferencji Katolickich Biskupów Białorusi w kwestiach prawnych, a także ekspertem w prawie kanonicznym.

Do jego zatrzymania miało dojść 19 lipca. Nie wiadomo, jaki był powód ujęcia duchownego i gdzie został osadzony.

Wierni i znajomi księdza obawiają się, że  mundurowi mogą użyć wobec niego przemoc.

Obawy te nie są bezpodstawne, zwłaszcza w świetle nowych informacji, dotyczących niedawnej rewizji w mińskiej Archikatedrze Imienia Najświętszej Maryi Panny.

Jak dowiedziała się Telewizja Biełsat, w trakcie przeszukania pomieszczeń mieszkalnych na plebanii archikatedry, niektórzy obecni podczas rewizji księża zostali mocno pobici przez mundurowych.

Zwierzchnicy Kościoła Katolickiego na Białorusi czują się do takiego stopnia zastraszeni przez białoruskie organa przemocy państwowej, że woleli nie ujawniać faktów pobicia księży z archikatedry  przed opinią publiczną, żeby nie prowokować mundurowych do kolejnych działań, nieprzyjaznych katolikom.

Znadniemna.pl na podstawie  T.me/s/christianvision, Belsat.eu, na zdjęciu: ks. Andrej Znoska, fot.: T.me/s/christianvision

Białoruscy milicjanci zatrzymali kolejnego katolickiego duchownego. Jak informuje Telegram kanał „Crześcijańska Wizja”, tym razem na celowniku reżimu Łukaszenki znalazł się proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Lidzie, ksiądz Andrej Znoska. Dziennikarze Biełsatu dowiedzieli się natomiast o pobiciu w miniony weekend księży w głównej katolickiej świątyni Mińska. Ksiądz

Na dzisiaj, 21 lipca, przypada 80. rocznica urodzin jednego z najwybitniejszych działaczy kulturalnych polskiej społeczności na Białorusi po rozpadzie ZSRR, nieodżałowanej pamięci Stanisława Kiczko, współzałożyciela Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi.

Wybitny badacz dziejów Polaków na ziemiach dawnych Kresów prof. Zdzisław Julian Winnicki w publikowanym na naszym portalu artykule pt. „Życie dla Piękna”  nazwał dzisiejszego Jubilata jednym z „Trzech Wspaniałych Muszkieterów Pędzla”, wokół których kiełkowało twórcze życie Polaków Grodna i okolic jeszcze na początku lat 90. minionego stulecia.

Stanisław Kiczko podczas obchodów 20-lecia Towarzystwa Plastyków Polskich

Trudno powiedzieć komu w zastosowanej przez prof. Winnickiego metaforze, przypada rola którego z bohaterów Aleksandra Dumasa. Wiadomo tylko, że w trójce „muszkieterów pędzla” (obok śp. Wacława Danowskiego i śp. Ryszarda Dalkiewicza – red.) nasz dzisiejszy Jubilat odgrywał rolę kluczową i bez jego udziału nie byłaby możliwa realizacja żadnego z większych przedsięwzięć, zrealizowanych przez serdecznych przyjaciół. Dzisiaj, z okazji Jubileuszu grodzieńskiego, nazwimy go, „d’Artagniana pędzla i palety” pragniemy przypomnieć Państwu twórczy dorobek wybitnego artysty i opublikować fotografie prac Stanisława Kiczki, których większość w dniu dzisiejszym znajduje się w prywatnych zbiorach i nie jest dostępna do podziwiania przez szerokie kręgi miłośników sztuki malarskiej.

Przy okazji Jubileuszu Urodzin nieodżałowanej pamięci Mistrza przypomnijmy pokrótce jego biografię:

Stanisław Kiczko urodził się 21 lipca 1943 roku we wsi Świrydy na Grodzieńszczyźnie. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Witebsku na wydział „malarstwo i grafika”. Po ukończeniu studiów tamże w Witebsku w 1968 roku odbyła się pierwsza wystawa młodego malarza. Realia sowieckie nie sprzyjały robieniu przez artystów szybkiej kariery, więc Stanisław Kiczko musiał się utrzymywać z pracy nauczyciela plastyki, którą podjął w jednej ze szkół średnich Grodna. Pracując w szkole artysta regularnie wystawiał swoje prace. Można było je zobaczyć w galeriach Grodna, Mińska, Moskwy, Leningradu oraz innych miast ZSRR.

W 1987 roku, czyli w czasach Pieriestrojki, jako doświadczony artysta o znacznym dorobku, Stanisław Kiczko został przyjęty do Związku Plastyków ZSRR. W tym samym okresie na Białorusi zaczął kiełkować białoruski, ale też polski ruch odrodzeniowy. Stanisław Kiczko w porozumieniu z przyjaciółmi malarzami o polskich korzeniach – Wacławem Danowskim, Ryszardem Dalkiewiczem oraz innymi – postanowił zjednoczyć artystów plastyków polskiego pochodzenia w jednej organizacji. Takie były początki Towarzystwa Plastyków Polskich, które w 1991 roku po upadku ZSRR zaczęło działać jako struktura założonego właśnie Związku Polaków na Białorusi. Stanisław Kiczko był pierwszym i niezmiennym do samej śmierci prezesem Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB. Oto jak wspominał po latach wkład kolegi w sprawę powstania Towarzystwa Plastyków Polskich jeden z „trzech muszkieterów pędzla” Ryszard Dalkiewicz: „Stasiowi nigdy nie zależało na własnej promocji. Cały czas i energię poświęcał dobru naszej malarskiej wspólnoty i gdyby nie on, to nigdy byśmy się nie zorganizowali w żadne towarzystwo” – mówił współzałożyciel organizacji polskich malarzy na Białorusi.

Twórczość Stanisława Kiczki była przesiąknięta tematyką sakralną. Nawet ostatnia, pośmiertna wystawa artysty nosiła tytuł „Pod opieką ”. Jego prace można zobaczyć w zbiorach Państwowego Muzeum Religii, a także w Muzeum Historyczno-Archeologicznym w Grodnie, w zbiorach państwowych i kolekcjach prywatnych zarówno na Białorusi, jak i w Polsce, Niemczech, Austrii, Holandii, Belgii, USA oraz w Watykanie.

Stanisław Kiczko jest współautorem i bezpośrednim wykonawcą koncepcji muzeów Grodna, odtwarzał wnętrza domu Adama Mickiewicza w Nowogródku. W 2005 roku został odznaczony medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

Znadniemna.pl

Na dzisiaj, 21 lipca, przypada 80. rocznica urodzin jednego z najwybitniejszych działaczy kulturalnych polskiej społeczności na Białorusi po rozpadzie ZSRR, nieodżałowanej pamięci Stanisława Kiczko, współzałożyciela Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi. Wybitny badacz dziejów Polaków na ziemiach dawnych Kresów prof. Zdzisław Julian Winnicki w

W najbliższą sobotę, 22 lipca, wyruszy z Warszawy do Kodnia pielgrzymka Białorusinów mieszkających w Polsce. Organizuje ją po raz drugi katolickie duszpasterstwo białoruskie, działające od dwóch lat w Warszawie. Hasło tegorocznej pielgrzymki brzmi: „Z Bogiem na Białoruś”.

– Zmierzamy w kierunku Białorusi w wymiarze geograficznym, ale także duchowym. Pielgrzymujemy do sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej Królowej Podlasia, które leży nad Bugiem, przy granicy z Białorusią. W sensie duchowym, dzięki modlitwie i rozważaniu Ewangelii chcemy budować naszą Ojczyznę na fundamentach słowa Bożego, prawdy i sprawiedliwości – mówi duszpasterz Białorusinów w Warszawie ks. Wiaczesław Barok, który poprowadzi pątników.

Kapłan podkreśla, że w tym roku zapisało się 40 osób, czyli dwa razy więcej osób niż w roku ubiegłym, kiedy to zorganizowano ją po raz pierwszy. Wezmą w niej udział Białorusini z całej Polski. Do przejścia będą mieli ok. 210 km.

W drodze poza tradycyjnymi nabożeństwami, takimi jak poranne Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny, różaniec (z refleksjami kard. Kazimierza Świątka) czy koronka do Miłosierdzia Bożego, pielgrzymi wysłuchają rozważań nad słowem Bożym przygotowanych przez kapłana, ale też i wiernych. Ks. Wiaczesław Barok przygotował także cykl katechez poświęconych katolickiej nauce społecznej Kościoła. Nie zabraknie codziennej modlitwy Matki Bożej Budsławskiej, Patronki Białorusi; zaplanowano też w ciągu dnia dwa razy tzw. Godzinę ciszy.

Do Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej Królowej Podlasia pielgrzymi dotrą po siedmiu dniach, w piątek, 28 lipca. Następnego dnia nawiedzą Sanktuarium Unitów Podlaskich w Kostomłotach.

***

Duszpasterstwo dla Białorusinów katolików w Warszawie powstało we wrześniu 2021 roku przy kościele św. Aleksandra na Pl. Trzech Krzyży. Od samego początku prowadzi je ks. Wiaczesław Barok. Msze w języku białoruskim są sprawowane w niedzielę i dni świąteczne w dolnym kościele o godz. 11.30 i 18.00. 

Znadniemna.pl/KAI/Fot.: Duszpasterstwo Białoruskie w Warszawie

 

W najbliższą sobotę, 22 lipca, wyruszy z Warszawy do Kodnia pielgrzymka Białorusinów mieszkających w Polsce. Organizuje ją po raz drugi katolickie duszpasterstwo białoruskie, działające od dwóch lat w Warszawie. Hasło tegorocznej pielgrzymki brzmi: „Z Bogiem na Białoruś”. – Zmierzamy w kierunku Białorusi w wymiarze geograficznym, ale

O zniknięciu wykonanej z dębu rzeźby z napisem „1863”, umieszczonej pod kutym metalicznym daszkiem, zwieńczonym krzyżem litewskim z półksiężycem u nasady – poinformowali grodzieńscy niezależni dziennikarze na Telegramie.

Według nich zniknięcie upamiętnienia powstańców styczniowych, które było miejscem rocznicowych obchodów zrywu narodowego, zwanego na Białorusi Powstaniem Kalinowskiego (od nazwiska  Konstantego Kalinowskiego, przywódcy powstania styczniowego na Litwie – red.), może się wiązać z aktywnością znanej w Grodnie apologetki „ruskiego miru” Olgi Bondariewej. Jest to kobieta aktywnie uprawiająca donosicielstwo (które ona sama charakteryzuje mianem „infokazaczestwa”- red.) na przejawy białoruskiego oraz polskiego patriotyzmu mieszkańców Grodzieńszczyzny.

O wersji, wskazującej na udział apologetów „ruskiego miru” oraz sowieckiej spuścizny w zacieraniu pamięci o powstańcach styczniowych, którzy wciąż inspirują Białorusinów do stawiania oporu rosyjskiemu imperializmowi, świadczy fakt, że w miejscu upamiętnienia powstańców Kalinowskiego pojawiła się tablica poświęcona sowieckim partyzantom z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, którzy mieli działać na stacji Grodno w latach 1941-1944.

Usunięte z dworca kolejowego w Grodnie upamiętnienie powstańców styczniowych było dziełem znanego grodzieńskiego rzeźbiarza Władimira Pantelejewa. Jego rzeźba przypominała grodnianom oraz przyjezdnym o tym, jak po wybuchu na Litwie powstania 1863 roku, grodzieńscy kolejarze, będący w większości poddanymi Francji, a także uczestnikami, bądź potomkami powstańców listopadowych z lat 1830-1831, wystąpili przeciwko Rosjanom, proponując nowym insurgentom wykorzystanie kolei żelaznej do transportu powstańczych oddziałów.

Styczeń 2015 roku. Ówczesny konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz oddaje hołd powstańcom styczniowym przy upamiętnieniu na ich cześć na dworcu kolejowym w Grodnie

Dedykacja powstańcom styczniowym na usuniętym upamiętnieniu informuje o tym, że insurgenci stoczyli na stacji bój z carskim wojskiem

Wieczorem 14 marca przy dworcu kolejowym w Grodnie odbył się wiec z udziałem mieszkańców pragnących wesprzeć powstanie. Uczestnicy manifestacji nawet podjęli zbrojną (staczając bój z wojskową ochroną dworca) próbę porwania pociągu, który miał sprowadzić posiłki powstańcze z pobliskiego Porzecza, gdzie stacjonował oddział Ludwika Narbuta. Celem akcji miało być opanowanie Grodna i przejęcie przez powstańców władzy w mieście. Spontaniczny zamysł ostatecznie się nie powiódł, gdyż w zamieszaniu w kierunku Porzecza ze stacji wyruszyła jedynie lokomotywa, pozostawiając na peronie skład wagonowy z siedzącymi w przedziałach uzbrojonymi grodnianami.

Po nieudanej akcji z pociągiem carska policja aresztowała 73 niedoszłych porywaczy. Pół roku później, z woli generał-gubernatora wileńskiego Michaiła Murawiowa „Wieszatiela”, 25-ciu z aresztowanych w marcu porywaczy pociągu wysłano na Syberię.

Próba opanowania Grodna przez powstańców z wykorzystaniem kolei nie zakończyła się całkowitym fiaskiem. Do Porzecza dotarł wówczas zawiadowca stacji Grodno Leon Kulczycki z kilkoma towarzyszami. Uciekinierzy zdołali zabrać ze sobą z kasy stacyjnej 10 tysięcy rubli, które zasiliły kasę powstańczą.

Oto jak akcja Leona Kulczyckiego została opisana w książce „Bitwy i potyczki 1863-1864” autorstwa S. Zielińskiego:

Dnia 14.3.1863 wieczorem Leon Kulczycki, b.kapitan moskiewski, później zawiadowca stacji w Grodnie, na czele kilkudziesięciu młodzieży grodzieńskiej zajął gotowy do wyjazdu pociąg na stacji grodzieńskiej, celem odjazdu do oddziału Narbuta, i wyruszył rzeczywiście w kierunku Porzecza, lecz tylko z jednym towarzyszem na lokomotywie, którą maszynista podstępnie odczepił od reszty wagonów. Rota stojąca na dworcu uderzyła na pozostałą młodzież, która straciwszy dwóch rannych i dwóch wziętych do niewoli na miejscu: Samulińskeigo i Tołłoczkę, rozpierzchła się po mieście i w ciągu nocy została prawie w komplecie wychwytana.

 Znadniemna.pl na podstawie T.me/hrodna1127, na zdjęciu: po lewej – usunięte upamiętnienie powstańców styczniowych, po prawej – wiszący obecnie szyld, upamiętniający sowieckich partyzantów, fot.: T.me/hrodna1127

O zniknięciu wykonanej z dębu rzeźby z napisem „1863”, umieszczonej pod kutym metalicznym daszkiem, zwieńczonym krzyżem litewskim z półksiężycem u nasady - poinformowali grodzieńscy niezależni dziennikarze na Telegramie. Według nich zniknięcie upamiętnienia powstańców styczniowych, które było miejscem rocznicowych obchodów zrywu narodowego, zwanego na Białorusi Powstaniem Kalinowskiego

Instytut Pamięci Narodowej po raz piąty przyznaje Nagrody „Semper Fidelis”. Wyróżnienie to corocznie otrzymują osoby, instytucje i organizacje społeczne za szczególnie aktywny udział w upamiętnianiu dziedzictwa Kresów Wschodnich na terenie Rzeczypospolitej Polskiej oraz poza jej granicami. Wśród laureatów poprzednich edycji są również Polacy z Białorusi – płk Weronika Sebastianowicz (2019) i małżeństwo dziennikarzy z Grodna Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik (2020).

Laureatów wyłania Kapituła Nagrody, której przewodniczącym jest Prezes IPN. Nagroda ma charakter honorowy. Jedna z przyznawanych nagród może zostać nadana pośmiertnie. W czasie uroczystości wręczenia nagród laureat otrzymuje pamiątkową statuetkę oraz dyplom.

Wśród laureatów nagrody znajdują się działacze społeczni, badacze i ludzie kultury zabiegający o ocalenie pomników polskiej kultury, które w wyniku rozbiorów i II wojny światowej znalazły się poza granicami Rzeczypospolitej. Nagradzamy organizacje i osoby pielęgnujące i promujące historię i kulturę kresów w kraju, jak i te działające na rzecz Polaków wciąż mieszkających na Wschodzie. Rokrocznie Kapituła przyznać może do pięciu nagród w tym jedną pośmiertną.

W ubiegłym roku nagrodzeni zostali: wileńska dziennikarka, publicystka, tłumaczka Alwida Antonina Bajor, Jarosław Górecki, Wiesław Kapel, Mirosław Rowicki (pośmiertnie) i Stowarzyszenie Rodzina Ponarska. Wyróżnienie Prezesa IPN otrzymał prof. Włodzimierz Bolecki.

Kandydatów można zgłaszać do 16 sierpnia 2023 r., wysyłając wniosek za pomocą formularza elektronicznego:

WNIOSEK O PRZYZNANIE NAGRODY „SEMPER FIDELIS”

„Uhonorowanie tych, którzy poświęcają swe życie ratowaniu polskich śladów i pielęgnowaniu pamięci o historii Kresów Wschodnich jest naszym obowiązkiem i wyrazem wdzięczności za ich trud i wierność ideałom Rzeczypospolitej” – podkreśla IPN.

Dodatkowych informacji udziela:

Mateusz Niegowski
22 544 57 37
e-mail: [email protected]

Znadniemna.pl za ipn.gov.pl

Instytut Pamięci Narodowej po raz piąty przyznaje Nagrody „Semper Fidelis”. Wyróżnienie to corocznie otrzymują osoby, instytucje i organizacje społeczne za szczególnie aktywny udział w upamiętnianiu dziedzictwa Kresów Wschodnich na terenie Rzeczypospolitej Polskiej oraz poza jej granicami. Wśród laureatów poprzednich edycji są również Polacy z Białorusi

Jana Szostak, 30-letnia Polka z Grodna, artystka intermedialna, znana z aktywizmu na rzecz pomagania ofiarom dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki, zapowiedziała swój udział w jesiennych wyborach do Sejmu RP. W polskim parlamencie kresowianka chce się zajmować polityką migracyjną oraz integracyjną, a także być głosem uchodźców z Białorusi.

Swój start w wyborach do polskiego parlamentu Jana zapowiedziała w miniony weekend podczas Festiwalu Przebudzonych Białorusinów „Tutaka”, który odbył się w uroczysku Boryk koło podlaskiego Gródka, gdzie w latach 1990-2019 odbywał się kultowy Festiwal Muzyki Młodej Białorusi „Basowiszcza”.

Polka z Kresów będzie kandydowała do Sejmu RP z list opozycyjnej Koalicji Obywatelskiej. Jest rekomendowana przez jednego z koalicjantów – partię Zieloni – na podlaską listę KO. – Chciałabym w Sejmie zajmować się polityką migracyjną i integracyjną – cytuje opozycyjną aktywistkę „Gazeta Wyborcza”.

Jana Szostak, jest Polką, urodzona w 1993 roku w Grodnie na Białorusi. Od 17 roku życia, kiedy zdała maturę w działającej wówczas przy Związku Polaków na Białorusi Polskiej Szkole Społecznej, mieszka w Polsce i ma polskie obywatelstwo.

Jest polsko-białoruska aktywistką, artystką intermedialną. Mieszka i pracuje w Warszawie. W swojej praktyce artystycznej skupia się na działaniach aktywizujących/hakujących społeczności poza obrębem świata sztuki.

Jej najbardziej znana akcja to „Krzyk dla Białorusi”. Polegała na tym, że artystka codziennie o godz. 18:00 przychodziła pod przedstawicielstwo Unii Europejskiej przy ul. Jasnej w Warszawie i krzyczała, zwracając tym samym uwagę na łamanie praw człowieka w kraju z którego pochodzi.

Za aktywizm na rzecz pomocy ofiarom reżimu Łukaszenki Jana Szostak została laureatką prestiżowej polskiej nagrody kulturalnej – Paszportu „Polityki”.

Jana Szostak w sukni z tkaniny zdobionej podobiznami więźniów politycznych na Białorusi podczas Gali Paszportów Polityki 2021, fot.: Leszek Zych/Polityka

— Chcę angażować się w politykę integracyjną i migracyjną w Polsce, być głosem przyjezdnych. Żeby ktoś mógł bronić ich praw, a najlepiej to robić z poziomu Sejmu – tłumaczyła aktywistka portalowi Mostmedia.io. Zapewniła, że doskonale wie, „jakie problemy mają obcokrajowcy w Polsce”, zwłaszcza Białorusini, którzy znaleźli nad Wisłą schronienie, uciekając przed dyktaturą, bądź przed wojną, toczącą się na Ukrainie, będącej dla wielu Białorusinów pierwszym krajem, w którym się schronili po wyborach prezydenckich 2020 roku i rozpętanych przez reżim Łukaszenki masowych represjach przeciwko niezadowolonych dyktatorskimi rządami. – Chcę być głosem mniejszości białoruskiej, a także białoruskich uchodźców z Białorusi, Ukrainy i innych krajów – powiedziała portalowi mostmedia.io Jana Szostak.

Znadniemna.pl na podstawie Mostmedia.io, Wyborcza.pl

Jana Szostak, 30-letnia Polka z Grodna, artystka intermedialna, znana z aktywizmu na rzecz pomagania ofiarom dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki, zapowiedziała swój udział w jesiennych wyborach do Sejmu RP. W polskim parlamencie kresowianka chce się zajmować polityką migracyjną oraz integracyjną, a także być głosem uchodźców z

Już pisaliśmy o VI edycji Polonijnego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. W przerwach między występami udało nam się porozmawiać z laureatką Festiwalu Bożeną Worono z Lidy.

Przed rozmową młoda artystka serdecznie podziękowała Czytelnikom Znadniemna.pl za wsparcie podczas jej udziału w popularnym telewizyjnym talent show „Szansa na sukces”, a potem poprosiła o zadanie pierwszego pytania:

Bożena Worono śpiewa piosenkę „Listopady”. Akompaniuje Michał Krywonosow

To był już szósty Polonijny Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu, a który on był dla Pani?

-Trzeci.

Czym tegoroczna edycja różniła się od poprzednich?

– Dla mnie na pewno różniła się tym, że w tym roku przyjechałam do Opola nie sama, tylko z moim klawiszowcem Michałem Krywonosowem.

To właśnie autor utworu „Listopady”, który Pani wykonywała podczas koncertu laureatów w Filharmonii Opolskiej i z którym wygrała nagrodę Marszałka Województwa Opolskiego?

– Tak,  jest autorem muzyki do utworu na wiersz Władysława Broniewskiego.

Skąd pochodzi Michał Krywonosow?

– Z Mińska. Jego matka Łarysa Krywonosowa była przez kilka lat dyrektorką Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Mińsku. Michał przez dwadzieścia lat śpiewał w chórach („Archanioł” i „Głos Duszy”, przy kościele św. Szymona i Heleny w Mińsku – aut.), skończył szkołę muzyczną w Mińsku, dlatego klawisze są dla niego powiedzmy instrumentem od dzieciństwa. Teraz Michał mieszka w Warszawie. Druga piosenka, z którą wystartowaliśmy w konkursie, „Dwie świece w mroku nocy” (piosenką pochodzi z musicalu „List z Warszawy”, którego autorami są Gary Guthman, światowej sławy muzyk jazzowy, trębacz, i Doman Nowakowski, polski scenarzysta, reżyser i dziennikarz – red.). Piosenka jest na tyle ciężka, pod względem emocjonalnym, bo to jest taki  hymn o Holokauście: kobieta śpiewa o stracie rodziny, i te dwie świece symbolizują jej rodziców i wszystkich, którzy zginęli. To była dla mnie najcięższa piosenka, którą w ogóle kiedykolwiek śpiewałam, jest ciężka muzycznie, psychologicznie też, bo żeby ją zaśpiewać, przeżyć coś takiego, trzeba mieć emocjonalną dojrzałość.

Bożena Worono i Michaił Krywonosow

Pamiętam Pani występ w II edycji organizowanego przez Związek Polaków na Białorusi Konkursu Piosenek Agnieszki Osieckiej w Mińsku. Wtedy zdobyła Pani Grand Prix i były to zupełnie inne piosenki i inne emocje. Wtedy wykonanie takiej trudnej piosenki byłoby chyba niemożliwe.

– Teraz udało się dzięki Michałowi, który mnie bardzo wspierał muzycznie, tak naprawdę współgramy z nim, on czuje, kiedy trzeba ściszyć, kiedy nagłośnić, to skarb dla artystki – taki partner na scenie.

A kto wybierał piosenki?

– Wybór piosenek był mój. Najpierw planowałam przyjechać tu sama, ale tak się szczęśliwie ułożyło, że przyjechaliśmy razem.

Według regulaminu musiała Pani nagrać trzy piosenki. Jaka była trzecia?

– To piosenka na słowa mojej ulubionej Agnieszki Osieckiej „Siedzieliśmy jak w kinie”, to piosenka rozrywkowa, ale nie chciałam w tym roku w to iść, bo wszyscy mnie kojarzą z zeszłego roku i dwa lata temu z piosenką też na słowa Agnieszki Osieckiej „Mówiłam żartem”, zaśpiewałam ją w Opolu w pierwszym dniu festiwalowym podczas koncertu powitalnego 06 lipca w koncertowej sali Państwowej Muzycznej Szkoły im F.Chopina. Z tą piosenką kilka lat temu wygrałam konkurs w Wiedniu i zostałam zaproszona po raz pierwszy na Polonijny Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Wszyscy myśleli, że w tym roku też będzie repertuar rozrywkowy.

A  Pani kardynalnie zmieniła repertuar.

– Tak. I nawet „Listopady” na słowa Władysława Broniewskiego, który kojarzy się raczej z poezją patriotyczną, to piosenka refleksyjna, filozoficzna, bardzo blisko mi leży, i ta melodia Michała, sprzyja temu, że to, co siedzi wewnątrz, wychodzi: „Przelatują, wieją przeze mnie listopady chwil, których nie ma…”

Pani dziś, na scenie Filharmonii Opolskiej, występowała boso, jak Leszek Możdżer. A skąd taki ciekawy pomysł?

– Wczoraj podczas koncertu konkursowego w Miejskim Domu Kultury w Korfantowie piosenka „Dwie świece w mroku nocy” też była śpiewana na boso. Dziś przed koncertem czułam taką lekkość, miałam kapelusz i nie czułam, że ta scena pasuje do butów na obcasie, i też udało się zatańczyć.

I powstał cudowny mini-spektakl. Słyszałam, że w tym roku prowadzono warsztaty dla uczestników.

– Tak, byłam na tych warsztatach, świetny pomysł, ale niestety przez to, że musiałam otwierać koncert powitalny, nie mogłam być na nich do końca.

Czy jest coś jeszcze, co wyróżnia tegoroczny festiwal?

– Widzę, że środowisko jest trochę inne, trochę inaczej spędzamy czas wolny, ale i tak trudno jest nam się rozstać, zbieramy się i śpiewamy do białego rana. Niestety nie czuję, że jest młodzież, i ubolewam, że nie przyjeżdżają młodzi artyści, brakuje ich. Zachęcam wszystkich do składania formularzy i przyjazdu tutaj, bo to jest świetna możliwość poznać Polaków z całego świata. Dzięki festiwalowi poznałam cudownych ludzi, do dziś mam z nimi kontakt, byłam w Belgii, Austrii u uczestników festiwalu, wszyscy zapraszają, bardzo rodzinnie. Nawet Michał, który jest tu po raz pierwszy, zauważył, że wszyscy mówią do mnie „kochana”, jak w rodzinie, taka polonijna rodzina w Opolu.

Czy zamierza Pani w przyszłości przyjeżdżać do Opola?

Mam nadzieję, że będzie taka możliwość i że będę tutaj gościć. Cieszę się, bo to są wspólne chwile, które nigdy się nie powtórzą, a życie przemyka się szybko, wydaje się, że dopiero wczoraj żegnałam się z niektórymi i płakaliśmy nawzajem, a tu rok już minął. Później tylko wspomnienia nam zostaną.

Pani jest studentką. Na którym roku?

– Ostatni rok studiów magisterskich kryminalistyki, już zdałam wszystkie egzaminy, pozostało tylko obronić pracę magisterską, albo w październiku, albo w grudniu. Ale nie zamierzam rezygnować z muzyki i sceny, może coś z Michałem wymyślimy i może usłyszycie nas gdzieś w Polsce. To będzie taki duet ze wschodu.

Mam nadzieję że się uda. Życzę dużo powodzenia!

***

Jeszcze jedną reprezentantką Białorusi na VI. Polonijnym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu była Katarzyna Mikhal. Zdobyła ona nagrodę jako solistka, wykonując bardzo trudny utwór z repertuaru Łucji Prus – „Walc szczęścia”, oraz piosenki patriotyczne „Rozkwitały pąki białych róż” i śląską „A drugiego maja rano”.  Zespół „Liber Cante”, którego pani Katarzyna kierownikiem, występował gościnnie, jako laureat poprzedniej edycji Festiwalu, ale z nowym ambitnym repertuarem w opracowaniach i aranżacjach Katarzyny Mikhał. Wykonał śląską piosenkę patriotyczną „Znam ja jeden śliczny zamek”, „Biały krzyż” z repertuaru „Czerwonych gitar” oraz piosenkę z filmu „Czterej pancerni i pies”. Żeby trafić na scenę w Opolu zespół musiał pokonać wiele trudności, spędzić ponad dobę w drodze. Wszyscy ocenili poziom artystyczny zespołu jako bardzo wysoki. Polscy artyści z Białorusi udowodnili, że dobrze znają piosenki będące kanwą polskiego dziedzictwa muzyczno-wokalnego.

Katarzyna Mikhał, laureatka Festiwalu i kierownik zespołu „Liber Cante”

Polonijny Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu to nie tylko morze muzyki i dobrego nastroju, to także ciekawe wycieczki do ważnych dla Polaków miejsc. W tym roku w ostatnim dniu festiwalu uczestnicy i goście odwiedzili Zamek-Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu, a potem odbył się koncert Polonijna Plejada Gwiazd w Brzeskiem Centrum Kultury.

Śpiewa zespół „Liber Cante”

VI  edycja  muzycznego forum polonijnego pokazała, że Polonijny Festiwal Polskiej Piosenki organizowany przez Opolski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i jego pani prezes Halinę Nabrdalik ma przyszłość. Ponownie zintegrował wykonawców polonijnych, działających w ogromnym rozproszeniu. Komitet organizacyjny festiwalu dba także o pamięć – liczne relacje z Festiwalu można obejrzeć na portalach społecznościowych.

Skończyć wspomnienie o Festiwalu chciałabym cytując Janusza Wójcika, Burmistrza miasta Korfantowa, w którym odbywał się konkurs: „Patriotyzm uczestników zachwyca. Czuje się w nich tęsknota za Polską, która powoduje, że wysławiają to w formie śpiewanej piosenki, poezji. Nasi mieszkańcy są pod wrażeniem, jak pięknie ci ludzie mówią po polsku i śpiewają po polsku. To prawdziwa nauka patriotyzmu.”

Marta Tyszkiewicz z Opola, zdjęcia autorki

 

Już pisaliśmy o VI edycji Polonijnego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. W przerwach między występami udało nam się porozmawiać z laureatką Festiwalu Bożeną Worono z Lidy. Przed rozmową młoda artystka serdecznie podziękowała Czytelnikom Znadniemna.pl za wsparcie podczas jej udziału w popularnym telewizyjnym talent show „Szansa

O rewizji, którą białoruskie służby przeprowadziły w głównej katolickiej świątyni Mińska, poinformowała  społeczna inicjatywa chrześcijan Białorusi „Chrześcijańska Wizja” .

Według białoruskich chrześcijańskich aktywistów funkcjonariusze służb 13 i 14 lipca przeszukiwali archikatedralną plebanię. Informacja o przeszukaniach dotarła do „Chrześcijańskiej Wizji” z różnych źródeł. Wciąż nie jest wiadomo w ramach jakiego postępowania odbywały się czynności śledcze i jakie miały one następstwa.

Tymczasem wokół Archikatedry Imienia Najświętszej Marii Panny w Mińsku ostatnio odbywały się niepokojące wydarzenia.

Pracujący w kościele nauczyciel katechezy Władysław Bieładzied w czerwcu i lipcu spędził 45 dni w areszcie za rzekome rozpowszechnianie materiałów „ekstremistycznych”. Na początku lipca natomiast na mocy decyzji metropolity mińsko-mohylewskiego, arcybiskupa Józefa Staniewskiego proboszczem archikatedry przestał być ksiądz Antoni Klimantowicz, którego ostatnio białoruskie media propagandowe oskarżali o sympatyzowanie z oponentami reżimu Łukaszenki.

Księża katoliccy znajdują się pod szczególną obserwacją białoruskich służb. Dosłownie dzisiaj, 18 lipca, organ prasowy władz rejonu nowogródzkiego gazeta „Nowe życie” poinformowała o tym, że miejscowy ksiądz katolicki Jerzy Żegaryn został ukarany przez sąd w Nowogródku  wysoką grzywną za to, że w 2021 roku w mediach społecznościowych postawił „lajka” pod wpisem, pochodzącym ze źródła, uznawanego przez panujący na Białorusi reżim za „ekstremistyczne”, a następnie udostępnił wspomniany wpis na swoim profilu.

 Znadniemna.pl na podstawie T.me/christianvision, na zdjęciu: Archikatedra Imienia Najświętszej Marii Panny w Mińsku, fot.: Wikipedia.org

O rewizji, którą białoruskie służby przeprowadziły w głównej katolickiej świątyni Mińska, poinformowała  społeczna inicjatywa chrześcijan Białorusi „Chrześcijańska Wizja” . Według białoruskich chrześcijańskich aktywistów funkcjonariusze służb 13 i 14 lipca przeszukiwali archikatedralną plebanię. Informacja o przeszukaniach dotarła do „Chrześcijańskiej Wizji” z różnych źródeł. Wciąż nie jest wiadomo

18 lipca 1920 roku przyszedł na świat bardzo zasłużony i powszechnie znany aktor  Ludwik „Ben” Benoit. Porównywano go z francuskim komikiem Fernandelem, nazywano „mistrzem drugiego planu”. Widzowie pamiętają go z filmowych klasyków, komedii „Jak rozpętałem II wojnę światową”, „Ewa chce spać”, z filmu „Rękopis znaleziony w Saragossie”. Był  także ojcem braci Kaczyńskich – czyli Jacka i Placka w kultowym filmie dziecięcym „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Ludwik Benoit wystąpił w wielu serialach, m.in. w „Kapitan Sowa na tropie”, „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa”, „Przygody pana Michała”. Dzieci znały go również jako głos słonia Dominika z historyjki „Proszę słonia”.

Ludwik Benoit urodził się w Wołkowysku koło Grodna. Rodzina od strony ojca aktora miała francuskie korzenie. Podobno jego dziadek pochodził spod samego Paryża. Natomiast rodzina matki wywodziła się z okolic Łowicza. Tutaj mały Ludwik  spędził dzieciństwo, tutaj ukończył Państwowe Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego. Maturę zdał w 1938 roku.

Od razu po ukończeniu gimnazjum Ludwik podjął studia w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie. Nauka została przerwana przez wybuch wojny. Podczas okupacji nasz bohater walczył w Armii Krajowej. Po zakończeniu wojny współorganizował Teatr Ziemi Łowickiej. Później znalazł się w Łodzi i został aktorem Teatru Kukiełkowego działającego przy łódzkim Centralnym Domu Kultury. Grał tam krótko, bo wyjechał na Wybrzeże. W 1946 roku ukończył Studio Aktorskie Iwo Galla w Gdańsku. W tym samym roku zdał eksternistyczny egzamin aktorski. Potem grał w teatrach Gdyni, Poznania, Wrocławia i Szczecina. Między 1955, a 1957 rokiem był dyrektorem i kierownikiem artystycznym Państwowych Teatrów Dramatycznych w Szczecinie.

W 1957 roku Ludwik Benoit pożegnał Szczecin i przyjechał do Łodzi. Rozpoczął się łódzki rozdział jego życia. Przez dwa sezony grał w Teatrze im. Stefana Jaracza, a w 1959 roku związał się z łódzkim Teatrem Nowym, któremu pozostał wierny do śmierci.

Niezapomniany „Ben”

Ceniony przez publiczność, lubiany za koleżeńskość przez brać aktorską, która ochrzciła go „Benem”. Jego twarz nie pozwalała mu grać pięknych amantów, ale za to miał na niej wymalowaną całą gamę uczuć i jeszcze ten ciepły, czasem jakby zaspany głos. Pamiętamy go z tak nieśmiertelnych filmów, jak „Ewa chce spać”, „Przygody Pana Michała” czy „Fucha”. Świetne kreacje stworzył w dwóch telewizyjnych filmach Andrzeja Kondratiuka: „Big Bang” obok Zofii Merle, a w „Mlecznej drodze” z Igą Cembrzyńską. Widzowie pamiętają go z ról w takich filmach jak: „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”, „Siekierezada”, „Pierścień i róża” czy „Pan Samochodzik i praskie tajemnice”.

Aktor zagrał w prawie 100 produkcjach filmowych. Natomiast w teatrze i Teatrze Telewizji zaliczył ponad 160 ról. Ludwik Benoit dał się też słyszeć w radiowych słuchowiskach, nie stronił od dubbingu. Wcielał się w role przestępców i ofiar, chłopów, drwali, robotników i artystów. Grywał też przedstawicieli władzy – dyrektora, sędziego, komisarza, księdza, a nawet kata. Do tego jeszcze trzeba dorzucić kilkanaście prac reżyserskich w teatrze. Wyreżyserował m.in. sztuki: „Maria Stuart”,”Szelmostwa Skapena”, „Śmierć komiwojażera” czy „Damy i huzary”.

Prawdziwie Wielki Aktor swoich czasów i wielokrotnie nagradzany. Był między innymi kawalerem Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

Rodzina

Ludwik Binoit. Fot.: screenshot  YouTube

Jego pierwszą żoną była Maria Zbyszewska, którą wszyscy pamiętają jako małżonkę Pawlaka w trylogii o Pawlaku i Kargulu. Maria poznała Ludwika dzięki teatrowi. Tak jak on uczyła się w Studio Dramatycznym Igo Galla. W 1947 roku wzięli ślub. Po trzech latach na świat przyszedł ich syn Mariusz. Poszedł w ślady rodziców i tak jak oni został aktorem. Na ekranie zadebiutował jako 11-latek. Zagrał w filmie Wadima Berezowskiego „Bitwa o Kozi Dwór”. Rok później wystąpił w niewielkiej roli u boku Jarosława i Lecha Kaczyńskich w „O dwóch takich co ukradli księżyc”. W filmie tym jego tata Ludwik zagrał ojca Jacka i Placka. Aktorskie geny sprawiły, że Mariusz Benoit został studentem Łódzkiej Szkoły Filmowej. Ukończył ją w 1974 roku.

Małżeństwo Marii Zbyszewskiej i Ludwika Benoit nie przetrwało. Para rozwiodła się. W 1970 roku Ludwik Benoit poślubił Jadwigę Jędrzejczak. Z tego małżeństwa aktor ma córkę Annę Benoit-Kołosko, która jest dziennikarką radiową.

Na początku lat dziewięćdziesiątych aktor zachorował na nowotwór. Przez rok walczył z chorobą. Walkę przegrał. Zmarł 4 listopada 1992 roku. Został pochowany w Alei Zasłużonych na cmentarzu Doły w Łodzi. Ma w tym mieście swoją ulicę, a w ukochanej nadmorskiej Kuźnicy tablicę pamiątkową na domu, w którym mieszkał podczas wakacji.

Zdjęcia: screenshoty z filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, w którym Ludwik Binoit zagrał Wojciecha – ojca Jacka i Placka, zagranych przez braci Kaczyńskich

Znadniemna.pl/wikipedia.org/PAP/naszahistoria.pl

18 lipca 1920 roku przyszedł na świat bardzo zasłużony i powszechnie znany aktor  Ludwik "Ben" Benoit. Porównywano go z francuskim komikiem Fernandelem, nazywano "mistrzem drugiego planu". Widzowie pamiętają go z filmowych klasyków, komedii "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Ewa chce spać", z filmu "Rękopis znaleziony

Białoruski Kościół Prawosławny – Egzarchat Białoruski (BKP-EB), będący częścią Patriarchatu Moskiewskiego, zażądał od papieskiego wysłannika kardynała nominata Claudio Gugerottiego, aby Watykan ograniczył działalność grekokatolików na Białorusi.

67-letni prefekt Dykasterii Kościołów Wschodnich, który w latach 2011-15 był nuncjuszem apostolskim w tym kraju, a swe obecne stanowisko piastuje od 21 listopada 2022, przebywał w Mińsku na przełomie czerwca i lipca br. 30 czerwca spotkał się z patriarszym egzarchą białoruskim, metropolitą mińskim i zasławskim Beniaminem.

Po tym spotkaniu, w którym uczestniczył także m.in. obecny nuncjusz apostolski na Białorusi abp Ante Jozić, ogłoszono dość ogólnikowy komunikat. Odnotowano w nim „bliskość stanowisk Kościoła katolickiego i Białoruskiego Kościoła Prawosławnego wobec najważniejszych wyzwań naszych czasów, łącznie z głębokim kryzysem duchowości, który prowadzi do zatracenia człowieczeństwa”. Strony potwierdziły również „konieczność poszanowania praw Kościołów oraz niedopuszczalność ingerencji w ich działalność instytucji świeckich, co jest sprzeczne z zasadą wolności wyznania i wolności sumienia”.

Później jednak Kościół białoruski ujawnił, iż głównym tematem rozmów gościa z Watykanu i metropolity była obecność grekokatolików na Białorusi  i ustanowienie przez papieża 30 marca administratury apostolskiej dla nich. Wyjaśnienie to nastąpiło – jak podano – po serii oświadczeń, które napłynęły do siedziby egzarchatu od „wiernych i wspólnot prawosławnych proszących o bardziej szczegółowe informacje na temat wyników rozmów”.

Dokument Kościoła białoruskiego stwierdza, iż decyzja papieża Franciszka „wywołała zdziwienie prawosławnej ludności Republiki Białorusi, gdyż nie sprzyja ona utrwaleniu pokoju na ziemi białoruskiej, ale przeciwnie, może wnieść napięcie w stosunki międzyreligijne” w tym kraju. I o tym BKP-EB powiadomił oficjalnie przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego – głosi oświadczenie.

Przytoczono następnie wyjaśnienie abp. Gugerottiego, wedle którego „ustanowienie administratury apostolskiej wiązało się bezpośrednio z wydarzeniami zachodzącymi obecnie na Ukrainie”. Jeszcze do niedawna grekokatolicy białoruscy, którzy chcieli zostać księżmi, kształcili się w placówkach duchowych głównie w tym kraju i tamtejsi biskupi wyświęcali ich potem na kapłanów i diakonów dla potrzeb wspólnot na Białorusi. A ponieważ od lutego ub.r. bezpośrednie kontakty między grekokatolikami ukraińskimi i białoruskimi stały się niemożliwe, papież postanowił nadać tym drugim szczególny status kanoniczny, który uniezależnia ich od eparchii (diecezji) na Ukrainie, w postaci administratury apostolskiej.

Przedstawiciele Egzarchatu Białoruskiego oznajmili, iż w czasie spotkanie 30 czerwca abp Gugerotti przypomniał, że dzisiejsze wspólnoty greckokatolickie na Białorusi powstały na początku lat dziewięćdziesiątych i nie są one dziedzicami Kościoła unickiego, który pojawił się na tych ziemiach w następstwie Unii Brzeskiej z 1596 roku.

Według BKP-EB, „białoruskie wspólnoty greckokatolickie w praktyce nie mają potencjału na rozwój w Republice”. Podkreślono ponadto, iż nowo mianowany administrator apostolski o. Sergiusz Gajek jest Polakiem, został ochrzczony w obrządku łacińskim i należy do zgromadzenia marianów, nie ma więc wiele wspólnego ani z Białorusią, ani z grekokatolikami.

Z oświadczenia prawosławnego wynika również, iż wysłannik papieski zapewnił metropolitę Beniamina, że Watykan nie planuje obdarzać o. Gajka ani jego następcy godnością biskupią. Uzgodniono też, że nowych kapłanów lub diakonów dla białoruskich wspólnot greckokatolickich będą święcić biskupi łacińscy z Białorusi lub nuncjusz apostolski w tym kraju.

Znadniemna.pl za KAI/Na zdjęciu: Zwierzchnik Cerkwi prawosławnej na Białorusi metropolita Beniamin/Fot.:Belta.by

Białoruski Kościół Prawosławny – Egzarchat Białoruski (BKP-EB), będący częścią Patriarchatu Moskiewskiego, zażądał od papieskiego wysłannika kardynała nominata Claudio Gugerottiego, aby Watykan ograniczył działalność grekokatolików na Białorusi. 67-letni prefekt Dykasterii Kościołów Wschodnich, który w latach 2011-15 był nuncjuszem apostolskim w tym kraju, a swe obecne stanowisko

Skip to content