HomeStandard Blog Whole Post (Page 61)

Data 29 listopada kojarzy się często z jedną rocznicą – wybuchem powstania listopadowego w 1830 roku, zrywem niepodległościowym przeciwko rosyjskiemu zaborcy, które było największym wysiłkiem zbrojnym w polskich walkach wyzwoleńczych XIX wieku. Tymczasem 29 listopada 1961 roku, dokładnie 62 lata temu, w Grodnie rozegrały się wydarzenia, które wpisały się w pamięć miejscowych katolików – oddelegowana z ówczesnego Leningradu grupa saperów wysadziła w powietrze kościół NMP, zwany także Farą Witoldową.

Ruiny Fary Witoldowej po wysadzeniu

„Od razu dookoła ogień. Kościół podniósł się i zaczął powoli zapadać się do wewnątrz” – tak jeden ze świadków wspomina barbarzyński akt wysadzenia XVI-wiecznej świątyni.

To nie jedyny kościół na Grodzieńszczyźnie, który ucierpiał w wyniku antyreligijnej kampanii rozpętanej przez Nikitę Chruszczowa, jednak mimo dziesięcioleci jakie upłynęły od jej wyburzenia pamięć o gotyckiej świątyni wybudowanej na osobiste polecenie króla Stefana Batorego nie przemija.

Jak wysadzono kościół

W czasach sowieckich na terenie ZSRR zniszczono ponad 70 tys. świątyń chrześcijańskich. Szczególnie proces ten nasilił się w czasach panowania Nikity Chruszczowa, który zapowiadał, że pod jego rządami ostatnich żywych księży będzie można zobaczyć jedynie w telewizji. Oprócz zmian w prawie, szerokiej akcji propagandowej i totalnej nagonki na ludzi wierzących oraz duchownych, sowieckie władze fizycznie niszczyły cerkwie i kościoły. Ofiarą chruszczowowskiej kampanii padła również grodzieńska świątynia katolicka, którą wysadzono w nocy z 28-29 listopada 1961 roku.

W 2002 roku Natalia Makuszyna, dziennikarka gazety „Birża informacji”, zebrała wspomnienia świadków wysadzenia kościoła.

Ówczesny dowódca oddziału grodzieńskiej drogówki M. Cygielnikau wspominał:

„Nikt nie wiedział, w którą stronę runie kościół. Nawet miejscowi saperzy wojskowi nie zaryzykowali wysadzenia budynku. Dlatego kościół wysadziła dziewczyna-cudowne dziecko z Leningradu. Najwyższej klasy specjalistka w całym Związku Sowieckim. Taka maleńka, przychodziła, siadała w kucki, trzymała taki maleńki notatniczek – obliczała kąt burzenia i głębokość otworu strzelniczego. Obliczała, dawała dane brygadziście. Ten wiercił otwór, a gdy był już zrobiony prace kontynuowali żołnierze. Wezwano ich na pomoc, bo ściany miały po 4-5 metrów.

Gdy ona powiedziała, że wszystko w porządku, wyszli z brygadzistą na centrum placu Sowieckiego, my staliśmy przy wejściu na skwerek. Na wszelki wypadek założyliśmy hełmy, gdyby przyleciała jakaś cegła. Ona stała z dziadkiem-brygadzistą na środku bez żadnej czapki. Dziadek pokręcił maszynką […] Od razu dookoła ogień. Kościół podniósł się i zaczął powoli zapadać się do wewnątrz. Gdy wszystko się skończyło – to dziecko wskoczyło na szyję dziadkowi i oboje oni tańczyli po placu”.

Grodnianka Zofia Zakrzewska twierdzi z kolei, że przygotowania trwały kilka dni, a kierowała nimi kobieta-inżynier z Leningradu. Budynki znajdujące się obok, na rogu ul. Sowieckiej, wzmocniono drewnianymi konstrukcjami. Na wypadek, gdyby wskutek eksplozji fara przewróciła się na bok. Wybuch nastąpił wieczorem, a nie w nocy.

 „Jak wybuch był, to tylko kurz poszedł! A kościół osiadł do dołu. Nie przewrócił się w żadną stronę, ale tylko trochę się podniósł i osiadł. Ile tam pyłu było… I unosił się ten pył przez długi czas. Oczywiście, że ludzie byli przeciwko, ale przecież nikt niczego nie tłumaczył. Każdy bał się nawet kilku słów powiedzieć, nawet parę z ust puścić. Bo byli Sowieci: oni nas gnębili i wywozili na Sybir. Robili, co chcieli. Naprawdę tak było”

Na szczęście, nie całe wyposażenie fary uległo zniszczeniu. Jeszcze w 1942 roku, podczas okupacji niemieckiej, wiernym udało się przenieść organy z fary do kościoła naprzeciwko. Brzmią one tam do dziś. Udało się też ocalić część figur, kielichów i obrazów. A krzyż z fary jest przechowywany w kościele w Szczuczynie.

Tony czerwonej gotyckiej cegły ze zrujnowanej świątyni sowiecu zwozili do wsi Kulbaki, która dziś mieści się w granicach miasta.

– Wysadzili, a potem zaczęli wywozić – opowiada mieszkanka byłej wsi, sybiraczka Elwira Cituk. – Wywozili wielkimi samochodami, przeważnie nocą. Czasem duże fragmenty murów, nawet nie rozbite na poszczególne cegły. A tu zbudowali drogę pośrodku pola. Kruszyli, rozsypali, a z góry posypali piaskiem.

Historia Fary Witoldowej

Kościół Najświętszej Maryi Panny w Grodnie w k. XVI wieku

Fara Witoldowa (grawiura z ok. 1600 r.)

Plan przyziemia świątyni – przekrój

Fara Witoldowa czyli, kościół pw. Najświętszej Maryi Panny zwany powszechnie kościołem Matki Bożej, ufundowany został przez Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda w 1392 roku. Kościół (wówczas jeszcze architektura drewniana) wzniesiono na kształtującym się już placu rynkowym. Był on pierwszą świątynią katolicką w Grodnie i jedną z pierwszych na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego, po przyjęciu przez Litwę chrześcijaństwa i założenia w 1387 roku Biskupstwa Wileńskiego.

Tę świątynię szczególnie kochał, św. Kazimierz, królewicz. Podczas pobytów w Grodnie często się tu modlił.  Dziejopis kościoła na Litwie ksiądz J. Kurczewski tak wspomina cześć św. Kazimierza dla Domu Bożego – Witoldowej Fary „Kiedy znajdował drzwi zamknięte, kornymi usty całował próg i drzwi kościelne i modlił się przed drzwiami”.

Największą przebudowę i remont Fara przeszła w roku 1551 za panowania królowej Bony, która rozległe dobra grodzieńskie, otrzymała od męża króla Zygmunta Starego. Kiedy drewniana świątynia spłonęła, odbudował ją król Stefan Batory. Tym razem, w latach 1584 –1587 wzniesiono ją murowaną. Batory pod koniec życia wybrał Grodno na swoją stałą siedzibę i po śmierci został nawet na pół roku pochowany w Farze Witoldowej, zanim jego ciało nie trafiło na Wawel.

Fara po pierwszej przebudowie na cerkiew w XIX wieku

W późniejszych latach kościół był wielokrotnie niszczony przez wojny oraz pożary. W roku 1804 zaborcze władze carskie przekazały tę świątynię Cerkwii.

Fara po drugiej przebudowie na cerkiew

Fara po zwróceniu jej katolikom i pierwszej tymczasowej adaptacji

Fara Witoldowa w latach 30. XX wieku

Fara po lewej, lata 30. XX wieku

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Fara wróciła do Kościoła Katolickiego. Jednak nie na długo, bo w okresie sowieckim zrobiono w niej magazyn zboża. Natomiast najgorsze przyszło w nocy z 28 na 29 listopada roku 1961, kiedy to Farę Witoldową sowieckie władze Grodna wysadziły w powietrze jako „szkodliwy symbol religijny”.

Znadniemna.pl na podst. Belsat.eu

 

Data 29 listopada kojarzy się często z jedną rocznicą – wybuchem powstania listopadowego w 1830 roku, zrywem niepodległościowym przeciwko rosyjskiemu zaborcy, które było największym wysiłkiem zbrojnym w polskich walkach wyzwoleńczych XIX wieku. Tymczasem 29 listopada 1961 roku, dokładnie 62 lata temu, w Grodnie rozegrały się

Z obrońcą duchownego już została podpisana umowa o świadczeniu usług adwokackich, ale śledczy nie dopuszczają mecenasa do księdza, przebywającego w areszcie KGB w ramach sprawy karnej o rzekome popełnienie zbrodni „zdrady stanu”.

Ksiądz Henryk Okolotowicz, proboszcz parafii katolickiej w podmińskim Wołożynie został aresztowany 16 listopada i osadzony w stołecznym areszcie KGB. Ostatnio pojawiła się informacja, że w ramach sprawy księdza aresztowana została gospodyni, od 20 lat pracująca na plebanii.

Zamiast  wpuścić do zatrzymanego adwokata, któremu ufa proboszcz parafii katolickiej w Wołożynie oraz jego parafianie, KGB-iści przesłuchują duchownego w obecności dyżurnego obrońcy, wyznaczonego z urzędu i nie zainteresowanego losem aresztowanego.

Białoruskie ustawodawstwo daje śledztwu  dziesięć dni  na postawienie zatrzymanemu oficjalnych zarzutów. Termin ten minął jeszcze w poniedziałek 26 listopada, ale ksiądz do tej pory nie wyszedł z aresztu, a zarzuty wobec niego  również nie zostały sformułowane.

Ostatnia nowelizacja białoruskiego prawa karnego przewiduje wprawdzie wydłużenie do 20 dni okresu formułowania oskarżenia w sprawach, dotyczących zbrodni „zdrady stanu”, „szpiegostwa” i  „działalności terrorystycznej” .

Wszystko wskazuje więc na to, że potwierdzą się wstępne nieoficjalne informacje, iż duchownego oskarżą o popełnienie co najmniej zbrodni „zdrady stanu”. Nastąpić to powinno najpóźniej 6 grudnia, kiedy minie 20-dniowy termin od chwili zatrzymania księdza.

Tymczasem kapłan, wciąż nie mający statusu aresztowanego, przebywa w celi bez ciepłych rzeczy, które próbowali przekazać swojemu pasterzowi przedstawiciele wspólnoty parafialnej. W związku z brakiem statusu aresztowanego, administracja aresztu nie pozwoliła na przekazanie mu do celi także jedzenia. Wyjątek zrobiono tylko dla bielizny, środków higieny oraz tabletek, które powinien regularnie zażywać 64-letni kapłan, cierpiący na choroby sercowe.

Zatrzymany przez białoruskie KGB ksiądz Henryk Okołotowicz urodził się w Nowej Myszy pod Baranowiczami w 1960 roku. Od dziewiątego roku życia służył jako ministrant w kościele w Baranowiczach. W czasach sowieckiego ateizmu odczuł w sobie powołanie do służby kapłańskiej. Jako młody człowiek podjął naukę w podziemnym seminarium w Niedźwiedzicy koło Lachowicz. Odbył zasadniczą służbę wojskową w Sowieckiej Armii, zdobył wykształcenie jako kolejarz, ale wciąż bezskutecznie starał się o uzyskanie od władz prawa do podjęcia oficjalnej nauki w seminarium duchownym. W 1984 roku w tajemnicy został wyświęcony przez metropolitę kowieńskiego, arcybiskupa Vincentasa Sladkevičiusa.

Ksiądz Henryk sprawował posługę kapłańską w Brasławiu, Rakowie, Nieświeżu, Bobrujsku. Był pierwszym białoruskim kapłanem, który odwiedził Katyń i odprawił tam mszę za poległych polskich oficerów. Miało to miejsce w 1984 roku, tuż po otrzymaniu przez ks. Henryka święceń kapłańskich. Duchowny został zatrzymany wówczas przez sowieckich funkcjonariuszy i ukarany grzywną.

Ogólnie, w czasach sowieckich, Henryk Okołotowicz był karany przez władze około 30 razy. Jego młodszy brat, Leonard, również został księdzem.

 Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life, na zdjęciu: ksiądz Henryk Okołotowicz, fot.: ctv.by

 

Z obrońcą duchownego już została podpisana umowa o świadczeniu usług adwokackich, ale śledczy nie dopuszczają mecenasa do księdza, przebywającego w areszcie KGB w ramach sprawy karnej o rzekome popełnienie zbrodni „zdrady stanu”. Ksiądz Henryk Okolotowicz, proboszcz parafii katolickiej w podmińskim Wołożynie został aresztowany 16 listopada i

Centrum Praw Człowieka „Wiasna” posiada obecnie dane ponad czterech tysiącach osób skazanych w sprawach politycznych na karę więzienia lub ograniczenie wolności – powiedział Polskiej Agencji Prasowej prawnik organizacji Paweł Sapiełka. Białoruskie organy ścigania ciągle też analizują materiały z czasu protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku. Śledczy przeglądają zdjęcia i nagrania z demonstracji, analizując sieci społecznościowe.

„Jeśli miałbym wskazać liczbę osób, które od 2020 roku zostały skazane w sprawach karnych na więzienie lub ograniczenie wolności ze skierowaniem do placówki penitencjarnej typu otwartego, to mówimy o ponad 4,5 tysiącach osób” – wylicza prawnik organizacji „Wiasna” Paweł Sapiełka. Dodaje, że ustalenie całkowitej liczby osób, które stały się ofiarami represji politycznych, jest praktycznie niemożliwe.

Swoje dane zdelegalizowana i uznana za 'formację ekstremistyczną’ „Wiasna” ustala na podstawie badania różnych źródeł, w tym cząstkowych danych dostępnych publicznie oraz informacji od bliskich, (ograniczonego) monitoringu procesów. Ważnym źródłem jest tzw. lista osób „zaangażowanych w działalność ekstremistyczną” – jest na niej obecnie ponad 3,5 tys. osób. Władze nie podają pełnych statystyk, poza sporadycznymi oświadczeniami przedstawicieli struktur siłowych lub np. Sądu Najwyższego.

„Na przestrzeni czasu potwierdziło się, że w naszym monitoringu „umyka” nam ok. 20 proc. represjonowanych osób. To wynika z tego, że mamy niepełny dostęp do informacji oraz bardzo ograniczone możliwości działania na Białorusi” – dodaje.

Białoruś była w centrum zainteresowania w latach 2020-2021, jednak później uwagę świata i mediów przyciągnęły inne wydarzenia – wojna na Ukrainie, kolejne kryzysy, Bliski Wschód. Tymczasem, jak zaznacza rozmówca PAP, represje ciągle trwają. Ludzie są zatrzymywani, trwają procesy, zapadają wyroki.

Białoruskie organy ścigania ciągle analizują materiały z czasu protestów, przeglądając zdjęcia i nagrania z demonstracji, analizując sieci społecznościowe. „Ktoś mógł już dawno zapomnieć, że w 2020 roku umieścił jakiś krytyczny komentarz, a potem go skasował, ale w 2023 roku zostaje zatrzymany. Widzimy, że dochodzi do łapanek, później kontrolowane są telefony, przeszukiwane mieszkania. Sprawa karna może grozić za jakąś zalegającą w domu flagę czy ślad po naklejce. Szerzą się też donosy” – opowiada prawnik „Wiasny”.

Co miesiąc, jak wynika z danych „Wiasny”, w związku z art. karnymi lub administracyjnymi związanymi z tzw. „ekstremizmem”, dochodzi do zatrzymania kilkuset osób.

Na Białorusi nie ma już opozycyjnych partii, niezależnych organizacji społecznych, aktywistów, zlikwidowano niezależne media. Ci, którzy wciąż działają, robią to spoza kraju.

„Wiasna” wraz z innymi organizacjami praw człowieka regularnie aktualizuje listę osób uznanych za więźniów politycznych, jednak ta liczba, z przyczyn formalnych, nie obejmuje wszystkich represjonowanych. Obecnie na liście organizacji są 1453 osoby. Ogółem od 2020 r. było ich niemal dwa razy więcej, lecz ok. 1300 już wyszło z więzień lub odbyło wyroki.

 Znadniemna.pl za PAP, na zdjęciu: Sierpień 2020 roku. Protest  w Mińsku. Łukaszenkowskie służby wciąż przeglądają zdjęcia z tamtych wydarzeń, aby zidentyfikować i ukarać wszystkich niezadowolonych reżimem, fot.: Facebook Rady BRL

Centrum Praw Człowieka "Wiasna" posiada obecnie dane ponad czterech tysiącach osób skazanych w sprawach politycznych na karę więzienia lub ograniczenie wolności - powiedział Polskiej Agencji Prasowej prawnik organizacji Paweł Sapiełka. Białoruskie organy ścigania ciągle też analizują materiały z czasu protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich w

Kilka dni po aresztowaniu dwóch księży katolickich na Białorusi papieski przedstawiciel w Mińsku ks. abp Ante Jozić spotkał się w piątek wieczorem, 24 listopada, z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Siarhiejem Alejnikiem – poinformowało MSZ tego kraju.

Według komunikatu resortu podczas spotkania omówiono bieżące kwestie dwustronne i „wysiłki na rzecz rozwiązania konfliktów regionalnych”. Kościół katolicki na Białorusi nie skomentował tego spotkania.

Tymczasem 17 listopada białoruskie władze aresztowały księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza z Wołożyna w obwodzie mińskim. Według inicjatywy białoruskich chrześcijan „Chrześcijańska Wizja”, ksiądz jest oskarżany o „zdradę stanu” za co grozi mu kara od 7 do 15 lat więzienia. Rzecznik Archidiecezji Mińskiej potwierdził aresztowanie duchownego. „Okoliczności sprawy są wyjaśniane” – powiedział w piątek wieczorem.

Według „Chrześcijańskiej Wizji”, 22 listopada został aresztowany  także inny kapłan katolicki, ks. Wiaczesław Pialinak posługujący w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu. Milicja skonfiskowała jego telefon komórkowy i laptop. Powody prześladowania kapłana nie są jeszcze znane. Według nieoficjalnych źródeł księdzu zarzucono „ekstremizm”. Taki zarzut jest na Białorusi pojęciem pojemnym, oznacza wszelkie działania lub wypowiedzi publiczne czy w mediach społecznościowych, które są uważane za krytykę panującego w kraju dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki. W latach 2011-2015 ks. Pialinak był osobistym sekretarzem ówczesnego nuncjusza apostolskiego na Białorusi, arcybiskupa Claudio Gugerottiego, który obecnie jest kardynałem i prefektem Dykasterii do spraw Kościołów Wschodnich.

Znadniemna.pl za Naszdziennik.pl/KAI, na zdjęciu: szef MSZ Białorusi Siarhiej Alejnik i Nuncjusz Apostolski, ks. abp Ante Jozić, fot.: mfa.gov.by 

Kilka dni po aresztowaniu dwóch księży katolickich na Białorusi papieski przedstawiciel w Mińsku ks. abp Ante Jozić spotkał się w piątek wieczorem, 24 listopada, z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Siarhiejem Alejnikiem – poinformowało MSZ tego kraju. Według komunikatu resortu podczas spotkania omówiono bieżące kwestie dwustronne i

Wyjazd do Wilna odbył się w dniach 20-23 listopada w ramach wizyty studyjnej, zorganizowanej dla redakcji partnerskich z Ukrainy i Białorusi przez Fundację Wolność i Demokracja.

Redakcje polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie reprezentowali  podczas wyjazdu do Wilna dziennikarze z Żytomierza, Iwano-Frankiwska (w II RP – Stanisławów), Równa, Odessy i innych ukraińskich miejscowości. Białoruś natomiast była reprezentowana przez redakcję „Głosu znad Niemna na uchodźstwie” oraz przedstawicielstwo naszego portalu.

W ramach zwiedzania polskiego dziennikarskiego Wilna, które poprowadził Łukasz Czunkiewicz, specjalista ds. PR i Komunikacji TVP Wilno, odwiedziliśmy macierzystą redakcję naszego przewodnika, czyli siedzibę miejscowej redakcji Telewizji Polskiej, pracującej z myślą o Polakach, mieszkających na Litwie (mniejszość polska na Litwie liczy ok. 200 tys. osób – red.).

Łukasz Czunkiewicz, specjalista ds. PR i Komunikacji w TVP Wilno

Ewelina Borkowska, kierownik redakcji mediów interaktywnych TVP Wilno i Łukasz Czunkiewicz, specjalista ds. PR i Komunikacji TVP Wilno

Odwiedziliśmy redakcję Radia znad Wilii, w której  gościł nas Kamil Zalewski, pochodzący z polskiego Augustowa dziennikarz Radia znad Wilii oraz Polskiego Radia.

Kamil Zalewski, dziennikarz Radia znad Wilii oraz Polskiego Radia

Kamil Zalewski rozmawia z Barbarą Kasperską z Fundacji Wolność i Demokracja

Redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl opowiada o sytuacji polskich mediów na Białorusi

Wpadliśmy także do najstarszego medium polskojęzycznego na Litwie – gazety „Kurier Wileński”, gdzie odbyliśmy rozmowę z wydawcą „Kuriera” oraz mentorem polskiego środowiska dziennikarskiego Wilna Zygmuntem Klonowskim.

Zygmunt Klonowski, wydawca „Kuriera Wileńskiego”

„Kurier Wileński” jest gazetą, która powstała w 1990 roku na bazie wydawanego po polsku od 1953 roku w Wilnie dziennika „Czerwony Sztandar”. Przypomnijmy, że „Czerwony Sztandar” to gazeta, która w 1989 roku pomogła Polakom na Białorusi zorganizować wydawanie własnego tytułu prasowego – gazety „Głos znad Niemna”, ukazującej się obecnie jedynie w wersji pdf, jako Głos znad Niemna na uchodźstwie”.

Ostatnią wileńską redakcją, odwiedzoną przez polskich dziennikarzy z Ukrainy i Białorusi, była siedziba litewskiego publicznego nadawcy radiowo-telewizyjnego – LRT (lit.: Lietuvos nacionalinis radijas ir televizija). Po ogromnym gmachu LRT, mieszczącym liczne studia telewizyjne, radiowe oraz newsroomy dziennikarzy, wypełniających treściami portal LRT.lt, oprowadziła nas Ewelina Mokrzecka, publicystka polskich mediów krajowych oraz redaktor naczelna redakcji mniejszości narodowych w LRT.

Ewelina Mokrzecka, redaktor naczelna redakcji mniejszości narodowych w LRT

W czasie wizyty studyjnej polscy dziennikarze z Ukrainy i Białorusi mieli okazję poznać model funkcjonowania mediów polskich poza granicami Polski, do którego powinni dążyć redakcje mediów polskich na Ukrainie oraz na Białorusi. W pierwszym przypadku będzie to możliwe po zwycięstwie Ukrainy w wojnie z Rosją, a w drugim – po upadku na Białorusi dyktatorskiego reżimu Łukaszenki.

Wileńska Wieża Telewizyjna jest najwyższym budynkiem na Litwie i jedną z najwyższych wież telewizyjnych na świecie. Pod względem wysokości zajmuje 8. miejsce w Europie i 26. miejsce na świecie. Jej wysokość wynosi 326,5 metrów. Obrotowy taras widokowy, znajdujący się w górnym odcinku wieży, położony jest na wysokości 165 metrów, na 19 piętrze wieży (na 55 piętrze w porównaniu z budynkami wielopiętrowymi). Wieża Telewizyjna mieści także wystawę muzealną upamiętniającą krwawą noc 13 stycznia 1991 roku, dzień, w którym w pobliżu wieży zginęło 12 osób – jest to Muzeum Walki o Wolność (Laisvės kovų muziejus).

Znadniemna.pl

Wyjazd do Wilna odbył się w dniach 20-23 listopada w ramach wizyty studyjnej, zorganizowanej dla redakcji partnerskich z Ukrainy i Białorusi przez Fundację Wolność i Demokracja. Redakcje polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie reprezentowali  podczas wyjazdu do Wilna dziennikarze z Żytomierza, Iwano-Frankiwska (w II RP - Stanisławów),

Prapremiera serialu „Dewajtis”, który zyskał ogromną popularność, przyciągając średnio 2,2 miliona widzów w całej Polsce, odbyła się w stolicy Litwy w miniony poniedziałek, 20 listopada. Wypełniona po brzegi sala wileńskiego Forum Cinemas Vingis nie pomieściła wszystkich zainteresowanych spotkaniem z twórcami superprodukcji TVP. Ci, którym zabrakło miejsc do siedzenia, stali bądź siedzieli w przejściach obok rzędów z krzesłami.

Uczestnicy prapremiery obejrzeli pierwszy odcinek serialu, po którym odbyła się rozmowa z udziałem jego twórców oraz Karola Dziuby, odtwórcy roli głównego bohatera „Dewajtisa” – Marka Czertwana. Uczestnicy panelu przybliżyli widowni kulisy powstania serialu, opowiedzieli m.in., dlaczego w scenariuszu nie został uwzględniony trzeci syn Pawła Czertwana – Kazimierz, którego nieobecność w intrydze serialowej rekompensowała postać Witolda, kolaborującego przeciwko Markowi ze swoją matką, będącą macochą starszego z dziedziców spuścizny po zmarłym ojcu.

Siedmioodcinkowy serial jest ekranizacją najlepszej z powieści Marii Rodziewiczówny o tym samym tytule.

Twórczość pisarki, urodzonej koło Zelwy na Grodzieńszczyźnie, w okresie międzywojennym cieszyła się w Polsce popularnością, porównywalną do popularności noblisty Henryka Sienkiewicza. Marię Rodziewiczównę nazywano zresztą „Sienkiewiczem w spódnicy”, może nie tyle za jakość wychodzącej spod jej pióra literatury, co za wysokie tempo powstawania kolejnych dzieł literackich jej autorstwa.

Serialowy „Dewajtis”, podobnie jak powieść pokazuje losy zaściankowo-dworskiej społeczności, której życie toczy się w trakcie powstania styczniowego.

O kontekście historycznym, który wpłynął na losy bohaterów, rozmawiali po pokazie zaproszeni na prapremierę eksperci. Byli wśród nich oprócz wspomnianego serialowego Marka Czertwana, czyli Karola Dziuby, litewski historyk, prof. Uniwersytetu Wileńskiego Alfredas Bumblauskas oraz doc. dr Irena Fedorowicz z Centrum Polonistycznego Uniwersytetu Wileńskiego. Udział w dyskusji wzięła też autorka scenariusza filmowej adaptacji książkowego „Dewajtisa” Ilona Łepkowska . Scenarzystka zwróciła uwagę na to, że w filmie, podobnie jak w książce Rodziewiczówny, mamy do czynienia z wartościami, których w dzisiejszym życiu często brakuje.

Alfredas Bumblauskas, prof. Uniwersytetu Wileńskiego

Doc. dr Irena Fedorowicz z Centrum Polonistycznego Uniwersytetu Wileńskiego

Eksperci wskazywali, iż Maria Rodziewiczówna wprawdzie w swojej książce nie wspominała wprost o powstaniu styczniowym. Czytelnik rozumiał jednak kontekst historyczny, gdyż ten był obecny na stronicach powieści, dzięki tak zwanemu przekazowi „między wierszami”, którym doskonale władali literaci polscy, urodzeni w zaborze rosyjskim.

Przemawia reżyser serialu „Dewajtis” Filip Zylber

Filip Zylber

Odtwórca głównej roli Marka Czertwana – Karol Dziuba

Opiekę artystyczną nad grupą scenarzystów sprawowała Ilona Łepkowska

Akcja serialu „Dewajtis” toczy się na Żmudzi, na byłych terenach XIX-wiecznej Litwy. Stąd pomysł osobnego wyemitowania tej produkcji na antenie TVP Wilno, z myślą o mieszkańcach terenów, na których prawie dwa stulecia temu mogły się rozegrać opisane przez Marię Rodziewiczównę wydarzenia.

Wyniki oglądalności serialu w Polsce wskazują na kolosalny sukces produkcji. Każdy z odcinków obejrzało ponad 2 mln widzów.

Na antenie TVP Wilno serial „Dewajtis” będzie emitowany od 26 listopada, w każdą kolejną niedzielę o godz. 19.45.

Znadniemna.pl

Prapremiera serialu "Dewajtis", który zyskał ogromną popularność, przyciągając średnio 2,2 miliona widzów w całej Polsce, odbyła się w stolicy Litwy w miniony poniedziałek, 20 listopada. Wypełniona po brzegi sala wileńskiego Forum Cinemas Vingis nie pomieściła wszystkich zainteresowanych spotkaniem z twórcami superprodukcji TVP. Ci, którym zabrakło

Dzisiaj, 24 listopada, Białystok po raz kolejny wspominał uwięzionego na Białorusi Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych. Akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem odbywa się w stolicy Podlasia co miesiąc, pod pomnikiem błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki.

Jak co miesiąc mieszkańcy Białegostoku, mieszkający w nim Polacy z Białorusi oraz Białorusini przyszli pod pomnik kapelana „Solidarności”, by okazać solidarność z uwięzionym rodakiem i powiedzieć: Pamiętamy!

O sytuacji Andrzeja Poczobuta opowiedział podczas akcji Marek Zaniewski, jeden z jej organizatorów ze Związku Polaków na Białorusi: „Już drugi tydzień nie dochodzą do niego żadne listy, także informacji jest niestety bardzo mało. Adwokata do Andrzeja puszczają tylko raz na miesiąc. Także sytuacja jest bardzo trudna…”

Podczas akcji pod pomnikiem Popiełuszki przypomniano, że Andrzej Poczobut to dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi, który w areszcie przebywał od 25 marca 2021 roku, a 8 lutego tego roku został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po odwołaniu od wyroku, nieuwzględnionym przez Sąd Najwyższy Białorusi, Polak przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku.

Podczas wiecu jego uczestnicy mówili nie tylko o dramatycznej sytuacji Andrzeja Poczobuta. Wspominali także innych więźniów politycznych reżimu Łukaszenki. Do ich grona, jak podkreślili, dołączył ostatnio ksiądz katolicki z Wołożyna pod Mińskiem Henryk Okołotowicz. Kapłan został oskarżony o „zdradę państwa” i może mu grozić nawet 15 lat więzienia. Duchowny ma 70 lat i cierpi na chroniczne schorzenia. Obecnie przebywa w areszcie śledczym KGB w Mińsku.

– Zbieramy się tutaj, żeby powiedzieć o represjach na Białorusi, żeby powiedzieć o problemie więźniów politycznych, których jest coraz więcej. Siedzą wszyscy, siedzą Białorusini, siedzą Polacy. Reżim nie wybiera, reżim wsadza wszystkich, kto jest niezgodny – podkreślił Zaniewski.

Od momentu uwięzienia Andrzeja Poczobuta przez reżim Łukaszenki minęły już 32 miesiące. Ostatnio, już po przybyciu Polaka do kolonii karnej, został on osadzony w izolatce.

W czasie akcji solidarności podkreślano, że w więzieniach na Białorusi przebywa obecnie ok. 1,5 tys. obywateli tego kraju. Siedzą tylko za to, że odważyli się krytykować panujący na Białorusi od prawie trzydziestu lat opresyjny reżim dyktatorski.

Znadniemna.pl na podst. Bialystok.tvp.pl, PAP, na zdjęciu: akcja w Białymstoku, fot.: Facebook.com

Dzisiaj, 24 listopada, Białystok po raz kolejny wspominał uwięzionego na Białorusi Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych. Akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem odbywa się w stolicy Podlasia co miesiąc, pod pomnikiem błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Jak co miesiąc mieszkańcy Białegostoku, mieszkający w nim Polacy z Białorusi

XIX- wieczne książki w języku rosyjskim, warte miliony euro, w ciągu dwóch lat zostały skradzione z polskich, litewskich, łotewskich i estońskich bibliotek. Cenne woluminy złodzieje zastąpili podróbkami.

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego (BUW) zgłosiła zniknięcie dopiero w ubiegłym miesiącu. Wśród skradzionych woluminów znalazły się pierwsze wydania dzieł Aleksandra Puszkina i Mikołaja Gogola. Wartość skradzionych książek oszacowano na około 1 milion euro.

– To jak kradzież klejnotów koronnych – powiedział agencji AFP Hieronim Grala, były dyplomata, rosyjski ekspert polityczny i profesor Uniwersytetu Warszawskiego. – Na szczęście nie wszystko przepadło, ale brakuje kilku szmaragdów, diamentów i rubinów – powiedział Grala, który pomaga uniwersytetowi ocenić szkody.

Kradzieże w Warszawie nie są fragmentem szerszego procederu. Złodzieje zaatakowali również biblioteki w trzech krajach bałtyckich. Tam ich celem również stały się cenne wydania literatury rosyjskiej.

Eksperci uważają, że skradzione książki już trafiły do Rosji, gdzie przynajmniej część z nich została sprzedana na pospiesznie zorganizowanych aukcjach w Moskwie.

W ubiegłym roku w Łotewskiej Bibliotece Narodowej trzy cenne woluminy skradzione zostały przez obywatela Gruzji.

W tym samym czasie dwóch mężczyzn przyszło do biblioteki uniwersyteckiej w Tartu w Estonii. Zapewniali, że studiują politykę cenzury i druku w Rosji z początku XIX wieku. Do „badań” poprosili o udostępnienie książek Puszkina i Gogola, wydanych prawie 200 lat temu. Dopiero cztery miesiące później biblioteka zorientowała się, że mężczyźni zamiast oryginałów zwrócili osiem kopii tych dzieł. Straty oszacowano na 158 000 euro.

W maju Biblioteka Uniwersytetu Wileńskiego odkryła, że brakuje 17 rzadkich rosyjskich książek, większość z których została zastąpiona podróbkami. Według litewskich śledczych wartość skradzionych książek szacuje się na 440 000 euro.

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego już odkryła zniknięcie 79 książek. Wiele z nich już zostało sprzedanych na aukcjach w Moskwie.

Źródła zbliżone do śledztwa w sprawie kradzieży z warszawskiej biblioteki przedstawiły Agencji AFP zrzuty ekranu z aukcji organizowanych przez rosyjski dom aukcyjny Litfond. Są tam książki opatrzone pieczęciami i numerami katalogowymi Uniwersytetu Warszawskiego.

Agencja AFP skontaktowała się z Litfond, ale prezes firmy, Sergej Burmistrow, ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził, że doszło do złamania prawa.

– Dom Aukcyjny Litfond działa zgodnie z prawem obowiązującym w Federacji Rosyjskiej (…), nie przyjmujemy do sprzedaży ani nie sprzedajemy żadnych książek z oznakowaniem istniejących bibliotek państwowych – powiedział Burmistrow.

Znadniemna.pl/lrt.lt

 

XIX- wieczne książki w języku rosyjskim, warte miliony euro, w ciągu dwóch lat zostały skradzione z polskich, litewskich, łotewskich i estońskich bibliotek. Cenne woluminy złodzieje zastąpili podróbkami. Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego (BUW) zgłosiła zniknięcie dopiero w ubiegłym miesiącu. Wśród skradzionych woluminów znalazły się pierwsze wydania dzieł Aleksandra

W tym tygodniu, 21 listopada, we wsi Boracin w powiecie korelickim poświęcono krzyż i tablicę pamiątkową ku czci urodzonego tam sługi Bożego, biskupa Zygmunta Łozińskiego (1870-1932) – podaje portal catholic.by.

W Boracinie 5 czerwca 1870 roku urodził się przyszły pierwszy biskup diecezji pińskiej. Choć spędził tu zaledwie pierwsze dziesięć lat swojego życia, odkąd w 1880 roku rodzina Łozińskich przeprowadziła się do majątku w pobliżu Mińska Mazowieckiego, Boracin pozostał w jego sercu na zawsze. Krzyż i tablica zostały umieszczone z inicjatywy proboszcza parafii korlickiej, o. Jerzego Sakowicza, paulina, przy wsparciu lokalnych władz. W uroczystości wzięli udział duchowni z okolicznych parafii, paulini a także siostry nazaretanki z Nowogródka. Obecni byli przedstawiciele samorządu.

Podczas uroczystości o. Jerzy Sakowicz wyraził wdzięczność za słowa Sługi Bożego „Panie, jeśli dasz mi wybór, wybiorę Twój krzyż…”. W swojej modlitwie zawierzył Bogu wszystkich, którzy będą modlić się przed wzniesionym krzyżem i przybywać do Boracina z pielgrzymkami, aby uczcić sługę Bożego Zygmunta Łozińskiego i prosić o jego wstawiennictwo.

W 1957 roku z inicjatywy diecezji pińskiej (z siedzibą wówczas w Drohiczynie) rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny, który zakończył się na szczeblu diecezjalnym w 1962 roku, po czym akta procesu zostały przekazane Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. W 1990 roku Stolica Apostolska wydała tzw. Positio, a następnie 10 grudnia 1992 roku odbyło się posiedzenie konsultorów teologicznych. 9 marca 1993 roku odbyła się sesja kardynałów i biskupów, po czym 2 kwietnia 1993 roku papież Jan Paweł II wydał dekret o heroiczności cnót. Odtąd biskupowi Zygmuntowi Łozińskiemu przysługuje tytuł Czcigodnego Sługi Bożego. Następnie, 26 września 1997 roku Kongregacja wydała dekret o ważności dochodzenia diecezjalnego dotyczącego cudu, wymaganego w procesie beatyfikacyjnym.

Sługa Boży i wielki duszpasterz na Kresach Wschodnich

Biskup Zygmunt Łoziński (1870-1932)

Ks. Zygmunt Łoziński urodził się 5 czerwca 1870 roku w Boracinie k. Nowogródka w rodzinie ziemiańskiej. Szkołę średnią – męskie gimnazjum klasyczne – rozpoczął w Warszawie, a ukończył w Petersburgu, gdzie w 1889 roku wstąpił do seminarium duchownego. Dzięki doskonałym wynikom w nauce w 1891 roku został przeniesiony na studia do Akademii Duchownej.

Po jej ukończeniu ze stopniem magistra teologii i święceniach kapłańskich został mianowany wykładowcą Pisma św. i homiletyki w seminarium duchownym oraz katechetą w jednym z gimnazjów petersburskich. Za patriotyczną postawę został przez władze carskie skazany na trzy lata odosobnienia w klasztorze w Aglonie na Łotwie, a po ułaskawieniu był kolejno wikariuszem parafialnym w Smoleńsku (1900), Tule (1901) i Rydze (1902-1904).

W 1904 roku został duszpasterzem w kościele filialnym pw. Znalezienia i Podwyższenia Krzyża św. na Kalwarii w Mińsku, a następnie od 21 kwietnia 1905 roku, proboszczem katedry w tym mieście. W 1906 roku powrócił na stanowisko wykładowcy Pisma św. i języka hebrajskiego w seminarium duchownym i Akademii Duchownej w Petersburgu.

W latach 1909-1911 towarzyszył bp. Janowi Cieplakowi podczas jego wizyt pasterskich w parafiach na terenie Rosji europejskiej, Syberii, Dalekiego Wschodu i południowej, azjatyckiej części imperium carskiego. Od sierpnia 1915 do 1916 roku objeżdżał jako duszpasterz i delegat bp. Cieplaka, administratora apostolskiego archidiecezji mohylewskiej, obozy jeńców wojennych w Rosji i na Syberii, wśród których była wielka liczba Polaków.

Sakra biskupia

Papież Benedykt XV doceniając gorliwość i osiągnięcia ks. Łozińskiego w dziedzinie duszpasterskiej i naukowej, wyniósł go do godności biskupiej. Został mianowany biskupem ordynariuszem mińskim i konsekrowany w 1918 roku w Warszawie, w archikatedrze warszawskiej. W sierpniu 1918 roku przybył do Mińska, gdzie otworzył niższe i wyższe seminarium duchowne. Gdy w grudniu 1918 roku do Mińska wkroczyli bolszewicy, zagrożony aresztowaniem i uwięzieniem, ukrywał się przez pięć miesięcy w przebraniu u zaprzyjaźnionych ziemian i chłopów w lasach koło Mińska, nic przestając pełnić posług kapłańskich i kierować diecezją. Bolszewicy za jego ujęcie wyznaczyli nagrodę w wysokości 100 tys. rubli.

Bp Łoziński publicznie potępił postawę delegacji polskiej podczas rokowań pokojowych w Rydze, w wyniku których tereny Mińszczyzny, zamieszkane przez znaczną tam katolicką ludność polską, pozostały na terenie sowieckim.

W sierpniu 1919 roku, po zajęciu Mińszczyzny przez wojska polskie, powrócił do miasta. Po kolejnym zajęciu tego miasta przez bolszewików w lipcu 1920 roku pozostał na stanowisku, pomimo nalegań przyjaciół na wyjazd, i w listach pasterskich odważnie piętnował narzucaną terrorem laicyzację i niszczenie dóbr kulturalnych. Po ogłoszeniu niezależnej Sowieckiej Republiki Białoruskiej został w sierpniu 1920 roku aresztowany pod zarzutem działalności kontrrewolucyjnej. Pomimo gróźb i szantażu odrzucił propozycję podpisania deklaracji, że uznaje władzę sowiecką, lecz po 10 dniach śledztwa został uwolniony pomimo oświadczenia, że do końca życia będzie zwalczał komunizm. Do uwolnienia przyczyniła się interwencja miejscowych katolików i jak się zdaje, polskich komunistów obawiających się skandalu.

Orzeł Biały od marszałka

Bp Łoziński został ponownie aresztowany we wrześniu 1920 roku i po kilkumiesięcznym więzieniu w Mińsku został przewieziony do więzienia na Butyrkach w Moskwie, gdzie został umieszczony na specjalnym oddziale więzienia Czeka i poddawany rewizjom. Dzięki staraniom rządu polskiego został po 11 miesiącach uwolniony i przez Łotwę powrócił w lipcu 1921 roku do Polski. Za odważną postawę w najcięższych warunkach odznaczony został Orderem Orła Białego i Krzyżem Walecznych.

W sierpniu 1922 roku bezskutecznie starał się  za pośrednictwem polskiego MSZ o zgodę władz sowieckich na wyjazd do tej części diecezji mińskiej, która pozostała na obszarze sowieckim. Bp Łoziński publicznie potępił postawę delegacji polskiej podczas rokowań pokojowych w Rydze, w wyniku których tereny Mińszczyzny, zamieszkane przez znaczną tam katolicką ludność polską, pozostały na terenie sowieckim. Gdy w latach 1924-1925 władze sowieckie podjęły działania mające na celu doprowadzenie do stworzenia narodowego Kościoła „katolickiego” na Białorusi, zerwania z Rzymem i podporządkowania go sobie za pomocą podporządkowanych im księży, wspierał ich w odrzuceniu machinacji bolszewickich.

2 grudnia 1925 roku został mianowany przez papieża Piusa XI pierwszym ordynariuszem nowopowstałej diecezji pińskiej, zaś do tego czasu mieszkał w Nowogródku, tego też roku sugerował papieżowi utworzenie w Mińsku administratury apostolskiej niezależnej od biskupa w Polsce, w celu osłabienia zarzutów władz sowieckich w stosunku do księży o utrzymywanie powiązań z Polską i złagodzenia prześladowań.

Był atakowany przez zwolenników Narodowej Demokracji za to, że jako polski patriota opowiadał się, zgodnie z tradycjami dawnej, wielonarodowej Rzeczypospolitej, za używaniem niekiedy także języka białoruskiego w kościołach na Kresach Wschodnich.

Założone uprzednio seminarium duchowne w Mińsku przeniósł do Nowogródka, a następnie do Pińska. Wykładał w nim Pismo św., matematykę i nauki humanistyczne. Był człowiekiem gruntownie wy­kształconym i znał 10 języków oprócz polskiego i białoruskiego (rosyjski, francuski, niemiecki, włoski, angiel­ski, łotewski, litewski, łaciński, grecki, hebrajski i asyryjski). Odznaczał się wielką ofiarnością dla ubogich, gorli­wością duszpasterską a przy tym żył bardzo skromnie.

Zmarł w opinii świętości w Wielką Sobotę 26 marca 1932 roku w Pińsku. Został pochowany w miejscowej katedrze, gdzie spoczywa dotychczas.

2 kwietnia 1993 roku papież Jan Paweł II wydał  dekret o heroiczności cnót. Odtąd przysługuje mu tytuł Czcigodnego Sługi Bożego. 26 września 1997 roku Kongregacja wydała dekret o ważności dochodzenia diecezjalnego dotyczącego cudu, wymaganego w procesie beatyfikacyjnym.

Znadniemna.pl/catholic.by/dzieje.pl/Fot.: catholic.by

W tym tygodniu, 21 listopada, we wsi Boracin w powiecie korelickim poświęcono krzyż i tablicę pamiątkową ku czci urodzonego tam sługi Bożego, biskupa Zygmunta Łozińskiego (1870-1932) – podaje portal catholic.by. W Boracinie 5 czerwca 1870 roku urodził się przyszły pierwszy biskup diecezji pińskiej. Choć spędził tu

22 listopada został aresztowany ks. Wiaczesław Pialinak posługujący w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu. Według nieoficjalnych informacji zarzucono mu „ekstremizm”. To już drugi kapłan katolicki w ciągu tygodnia, którego dotknęły prześladowania ze strony białoruskiego reżimu. 17 listopada zatrzymano proboszcza z Wołożyna – ks. Henryka Okołotowicza.

Jak donosi portal Chrześcijańska Wizja, monitorujący prześladowania chrześcijan, do zatrzymania księdza doszło 22 listopada po porannym nabożeństwie w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu, gdzie obecnie posługuje kapłan. Według parafian, podczas zatrzymania siły bezpieczeństwa zabrały księdzu telefon i laptopa.

Ksiądz Wiaczesław Pialinak ma 48 lat, w tym 21 lat kapłaństwa. Jest proboszczem diecezji witebskiej, ale obecnie posługuje w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu w diecezji pińskiej. Kapłan był pierwszym osobistym sekretarzem nuncjusza apostolskiego na Białorusi abpa Claudio Gugerottiego (2011-2015), obecnie kardynała i prefekta watykańskiej Dykasterii do spraw Kościołów Wschodnich.

Przyczyny zatrzymania nie są znane, według nieoficjalnych źródeł księdzu zarzucono „ekstremizm”. Taki zarzut jest na Białorusi pojęciem pojemnym, oznacza wszelkie działania lub wypowiedzi publiczne czy w mediach społecznościowych, które są uważane za krytykę obecnego reżimu.

Na „liście ekstremistów” znajduje się obecnie 3520 nazwisk (stan na dzień 17 listopada 2023). Wykaz osób określanych jako ,,ekstremiści” zawiera zarówno nazwiska skazanych aktualnie odsiadujących wyroki, jak i tych, którzy już wyszli na wolność. Osoby umieszczone na „liście ekstremistów” są objęte różnymi ograniczeniami przez pięć lat po tym, jak ich rejestr karny wygaśnie. „Osoby takie nie mogą między innymi zajmować się działalnością pedagogiczną, pełnić funkcji publicznych ani odbywać służby wojskowej. Ponadto jeśli osoba znajdująca się na liście otrzyma pieniądze na konto, bank będzie zobowiązany do zgłoszenia tego faktu odpowiednim organom państwowym” – podaje Biełsat, który sam został uznany za „formację ekstremistyczną” w 2021 roku.

Ks. Wiaczesław Pialinak jest już drugim kapłanem katolickim zatrzymanym w ciągu ostatniego tygodnia. 17 listopada aresztowano ks. Henryka Okołotowicza z Wołożyna, któremu postawiono zarzut „zdrady stanu”, za który grozi kara od 7 do 15 lat więzienia.

Znadniemna.pl/Chrześcijańska Wizja

22 listopada został aresztowany ks. Wiaczesław Pialinak posługujący w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu. Według nieoficjalnych informacji zarzucono mu „ekstremizm”. To już drugi kapłan katolicki w ciągu tygodnia, którego dotknęły prześladowania ze strony białoruskiego reżimu. 17 listopada zatrzymano proboszcza z Wołożyna – ks. Henryka

Skip to content