HomeStandard Blog Whole Post (Page 55)

Akcja solidarnościowa z  przedstawicielem polskiej mniejszości na Białorusi Andrzejem Poczobutem, odbywającym karę w kolonii karnej w białoruskim Nowopołocku, odbyła się w czwartek, 25 stycznia, w Białymstoku. Jak podkreślali uczestnicy manifestacji, Poczobut od blisko pół roku przebywa w więziennej izolatce, kontakt z nim jest utrudniony, nie dostaje leków.

Takie akcje w Białymstoku odbywają się co miesiąc przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki, przy którym stoi wielkoformatowe zdjęcie więzionego dziennikarza i działacza mieszkającej na Białorusi polskiej mniejszości narodowej. Akcja to też solidaryzowanie się z innymi więźniami politycznymi uwiezionym przez reżim Łukaszenki i upominanie się o ich uwolnienie. Organizatorem akcji jest tradycyjnie Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i mieszkający w Białymstoku Polacy z Białorusi.

Podczas wczorajszej akcji solidarnościowej prezes podlaskiego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska wyraziła nadzieję, że Poczobutowi w lutym zmienią reżim odbywania kary. „Myślimy, że w lutym może zostać znowu przeniesiony z celi typu więziennego do pomieszczenia mieszkalnego przeznaczonego dla więźniów  kolonii karnej i będzie trochę lżej” – mówiła. Dodała, że może to brzmieć paradoksalnie, ale – jak zaznaczyła – powrót do zwyczajnego trybu odbywania kary w kolonii może się wiązać z otrzymaniem prawa do widzeń z rodziną i umożliwić przekazywanie Andrzejowi potrzebnych mu leków.

Kietlińska podkreślała, że obserwując to, co się dzieje na Białorusi z mniejszością polską, z Poczobutem, a także śledząc wydarzenia z ostatnich dwóch dni, gdy na Białorusi dokonano rewizji i zatrzymań kolejne dziesiątki osób, to – jak mówiła – „widzimy jasno, że reżim Aleksandra Łukaszenki robi wszystko, żeby zastraszyć społeczeństwo i wszystko, żeby w jakiś sposób skonfliktować środowiska białoruskie i polskie na Białorusi”.

W jej ocenie, ostatnie tygodnie dawały nadzieję, że „może coś się zmieni”. Mówiła, że niektórym osobom pozwalano przyjeżdżać do Polski, stowarzyszenie gościło dzieci polskie z Białorusi. „I nam się tak naiwnie wydawało, że to jest może jakaś postępująca, może nie normalizacja, ale coś się dzieje pozytywnego.

– Natomiast ostatnie wydarzenia (…) aresztowania, przesłuchania osób, rodzin osób represjonowanych nam tylko pokazały, że to takie „mruganie okiem”, ale reżim tak naprawdę jest w dalszym ciągu reżimem, który nie zaskakuje swoją brutalnością i nie zaskakuje tym, że tak naprawdę nie szanuje obywateli i robi wszystko, żeby obywateli utrzymać w szachu – podkreśliła Kietlińska.

Zaznaczyła, że dopóki sytuacja „wygląda tak jak wygląda” takie akcje jak czwartkowa będą odbywać się nadal. „Będziemy tutaj przychodzić, żeby powiedzieć, że to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą, to nie jest sytuacja do zaakceptowania i nie jest sytuacja normalna. My chcemy, żeby nasi rodacy, Polacy, żeby nasi przyjaciele Białorusini mieli możliwość funkcjonowania w swoim państwie w sposób godny człowieka, wolny i demokratyczny, bo tego wymaga współczesny świat” – zakończyła Kietlińska.

Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi, jest więziony przez reżim Łukaszenki od 25 marca 2021 roku.  8 lutego 2023 roku został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po odrzuconym przez Sąd Najwyższy Białorusi odwołaniu od wyroku Polak przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku.

 Znadniemna.pl na podstawie Portalsamorzadowy.pl/PAP, na zdjęciu: uczestnicy 34. miesięcznicy uwięzienia Andrzeja Poczobuta, fot.: Facebook.com

Akcja solidarnościowa z  przedstawicielem polskiej mniejszości na Białorusi Andrzejem Poczobutem, odbywającym karę w kolonii karnej w białoruskim Nowopołocku, odbyła się w czwartek, 25 stycznia, w Białymstoku. Jak podkreślali uczestnicy manifestacji, Poczobut od blisko pół roku przebywa w więziennej izolatce, kontakt z nim jest utrudniony, nie

Stanowczo potępiamy systemowe represje władz białoruskich wobec własnego społeczeństwa, w tym aresztowanie Maryny Adamowicz (żony Mikoły Statkiewicza, jednego z liderów białoruskiej opozycji – red.) – oświadczył w czwartek, 25 stycznia, polski resort dyplomacji. MSZ RP podkreślił, że nieustannie wzywa władze w Mińsku do bezwarunkowego zwolnienia wszystkich więźniów politycznych. W ostatnich dniach ofiarami obławy oprawców Łukaszenki przeciwko rodzinom opozycjonistów, zaangażowanym w niesienie pomocy więźniom reżimu, stało się blisko 160 osób.

„Prowadzone przez władze białoruskie masowe zatrzymania wśród byłych więźniów sumienia oraz rodzin więźniów politycznych wymagają zdecydowanej reakcji. Przyjęcie kolejnego pakietu sankcji przeciwko Białorusi powinno nastąpić jak najszybciej” – podkreśliło MSZ na platformie X.

W wystosowanym później komunikacie MSZ stanowczo potępiło „systemowe represje władz białoruskich wobec własnego społeczeństwa”, w tym aresztowanie Maryny Adamowicz, żony skazanego na 14 lat więzienia białoruskiego opozycjonisty Mikoły Statkiewicza.

MSZ podkreśliło, że sytuacja pod względem praw człowieka na Białorusi staje się coraz bardziej dramatyczna. „Zwiększająca się presja reżimu A. Łukaszenki na społeczeństwo obywatelskie oraz politycznych oponentów w ostatnich tygodniach ma na celu zastraszenie Białorusinów – wymuszenie milczenia bądź opuszczenie kraju” – wskazał resort dyplomacji.

Podkreślił, że od czasu sfałszowanych wyborów prezydenckich w 2020 r. do więzień trafiło wiele tysięcy osób, a obecnie wciąż pozostaje w nich co najmniej 1400 więźniów politycznych.

MSZ zaznacza, że warunki uwięzionych przeciwników reżimu urągają człowieczeństwu – opozycjoniści odbywają wyroki w przepełnionych, zimnych celach, z ograniczonym dostępem do opieki medycznej i ograniczonym kontaktem z bliskimi.

„MSZ RP nieustannie wzywa władze w Mińsku do bezwarunkowego zwolnienia wszystkich więźniów politycznych i zaprzestania represji wobec własnego społeczeństwa.

Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” powiadomiło we wtorek o trwających w całej Białorusi masowych rewizjach i zatrzymaniach. Funkcjonariusze przychodzili do rodzin więźniów oraz do byłych więźniów politycznych, którzy po wyjściu na wolność pozostali na Białorusi” – podkreślił resort dyplomacji.

Wśród zatrzymanych jest Maryna Adamowicz, żona więzionego od 2020 r. białoruskiego opozycjonisty Mikoły Statkiewicza, która została we wtorek zatrzymana przez funkcjonariuszy reżimu Alaksandra Łukaszenki – podał w środę portal Nasza Niwa.

Mikoła Statkiewicz to opozycyjny białoruski polityk i kandydat w wyborach prezydenckich w 2010 r. Został zatrzymany w 2020 r., jeszcze podczas trwania kampanii przed wyborami prezydenckimi, po których na Białorusi wybuchły masowe protesty. Statkiewicz został skazany w sprawie politycznej na 14 lat więzienia. Od lutego 2023 r. bliscy i aktywiści praw człowieka nie mieli o nim żadnych wiadomości.

Według  danych, udostępnianych przez białoruskich obrońców praw człowieka, ogólna liczba ofiar obławy z ostatnich dni sięgnęła 159 osób.

 Znadniemna.pl za Twitter.com/MSZ_RP/PAP/Spring96.org, zdjęcie: foto ilustracyjne, źródło Spring96.org

Stanowczo potępiamy systemowe represje władz białoruskich wobec własnego społeczeństwa, w tym aresztowanie Maryny Adamowicz (żony Mikoły Statkiewicza, jednego z liderów białoruskiej opozycji - red.) - oświadczył w czwartek, 25 stycznia, polski resort dyplomacji. MSZ RP podkreślił, że nieustannie wzywa władze w Mińsku do bezwarunkowego zwolnienia

17 lat temu, 23 stycznia 2007 roku zmarł nasz słynny krajan Ryszard Kapuściński, pisarz, poeta, fotograf i reportażysta o międzynarodowej sławie. Owocem jego licznych podróży były książki, między innymi: „Cesarz”, „Imperium”, „Heban”, „Podróże z Herodotem” czy „Jeszcze dzień życia”. Jego publikacje zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt języków.

Ryszard Kapuściński. Fot.: radzima.org/wikipedia.org

Autor reportaży „Szachinszach” i „Kirgiz schodzi z konia” przez wiele lat był wymieniany w gronie kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Uważano go za pisarza obdarzonego perfekcyjnym wyczuciem informacji, klimatu i wydarzeń. Dziś jest jednym z najczęściej tłumaczonych polskich autorów.

W latach 1958-1972 Ryszard Kapuściński pracował jako dziennikarz i korespondent Polskiej Agencji Prasowej. Świadek 27 rewolucji, przebywał na frontach 12 wojen, kilka razy groziło mu rozstrzelanie. Bycie reporterem uważał za rodzaj powołania. Mówił, że czuje ogromną ciekawość świata, ma wrodzoną potrzebę zadawania pytań, zrozumienia tego, co go otacza.

Do Pińska wracał. Był tu pod koniec lat 70. Był w latach 90. Chciał jeszcze napisać o swoim mieście. Nie zdążył. Ryszard Kapuściński zmarł na zawał serca, 23 stycznia 2007 roku w Warszawie. Został pochowany w Alei Zasłużonych Powązek Wojskowych.

Pińsk w okresie międzywojennym. Fot. NAC

Oto co wspominał o swoim rodzinnym Pińsku i Polesiu

Dom przy ul. Suworowa 43, w którym urodził się Ryszard Kapuściński

Ryszard Kapuściński, Lapidarium IV:

(…) Przedwczoraj (30.06.97) wróciłem z Pińska. Pińsk to dziś trzy różne miasta. A więc jest:

– stary Pińsk. Parterowe czy piętrowe domki wśród ogrodów i sadów, tu i tam drewniane ploty, cembrowane studnie, brukowane ulice, które nazywały się Bednarska, Franciszkańska, Błotna. Ten Pińsk kurczy się, ale choć burzony, dziesiątkowany ciągle istnieje, można go jeszcze zobaczyć, zachwycić się jego małomiasteczkowym romantyzmem;

– Pińsk sowiecki, chruszczowsko-breżniewowski, miasto starych lub ceglanych bloków, ciężkiej, prymitywnej, niechlujnej wielkiej płyty, zabłoconych, ponurych, nieoświetlonych osiedli;

– Pińsk lat dziewięćdziesiątych, popierestrojkowych, nowobogacki, willowy, tylko dla wybrańców, dla wygranych, raj Nowych Białorusinów, Nowych Rosjan. (…)

Ryszard Kapuściński w rozmowie z Barbarą Hołub/Czasopismo „Przekrój”, 24.09.1992 r.:

Na Polesiu nędza była straszna, wprost niewyobrażalna. I nadal jest tam nędza. Można więc rzec, że korzeniami tkwię w biedzie. Pewnie dlatego zainteresowałem się Trzecim Światem. Potrafiłem go zrozumieć oraz czuć się trochę jak u siebie w domu.

Mój dom z dzieciństwa pamiętam przez mgłę. Mam teraz jakieś wyobrażenie o nim, bo mi go pokazali, gdy w 1979 roku odwiedziłem Pińsk. Pińsk był małym miasteczkiem, w którym mieszkało niewielu Polaków, więc wszyscy znali się przynajmniej z widzenia. Polacy stanowili ledwie kilka procent mieszkańców Pińska. 10 procent – to byli Białorusini i Litwini, reszta, około 73 procent – Żydzi. Według przedwojennych statystyk Pińsk należał do najbardziej żydowskich miast polskich.

Tamtejsi Polacy stanowili przeważnie – jak byliśmy dziś powiedzieli – element napływowy, właściwie bez szans na zapuszczenie korzeni. Jeżeli ktoś zapuścił korzenie w poleskiej ziemi – to szlachta przeważnie z polskim rodowodem lub na tyle spolonizowana, że uważająca się za Polaków. Owa szlachta poleska nie była za bogata, w porównaniu z ziemiaństwem małopolskim chociażby – wręcz biedna. Bogaci byli Radziwiłłowie, którzy posiadali sporo włości na Polesiu. Ale to już zupełnie inna sfera.

Natomiast tych zwyczajnych, pińskich Polaków należałoby podzielić na trzy kategorie. Pierwszą, najliczniejszą, tworzyli wojskowi. W Pińsku stacjonował 84 pułk piechoty strzelców królewskich. Oprócz piechoty znajdowała się tu rzeczna marynarka wojenna. Gdy we wrześniu 1939 roku na te tereny wkraczała armia radziecka, marynarze wyprowadzili swoje statki na jeziora i zatopili je. Z powodu niskiego stanu wody statki zatopiły się jedynie częściowo. Długo jeszcze żałośnie sterczały ponad lustrem wody. Oprócz wojskowych, liczną grupę Polaków stanowili duchowni. W Pińsku był, oczywiście, kościół katolicki. Miasto znane było poza granicami Polski z silnego ośrodka jezuickiego, najbardziej liczącego się w Europie Wschodniej. Wreszcie trzecia kategoria, chyba najmniej liczna, to nauczyciele. Moi rodzice przynależeli do tej trzeciej kategorii. Nie byli Poleszczukami. Matka pochodziła z Krakowskiego, z Bochni, a ojciec – z Kieleckiego.

Po powstaniu II Rzeczypospolitej władze przystąpiły do repolonizacji Polesia. Młodym ludziom, którzy gdzie indziej nie mogli znaleźć zajęcia, oferowano posady na Polesiu, miedzy innymi w szkolnictwie. Mój ojciec przyjechał tam i zapisał się do Seminarium Nauczycielskiego w Prużanach. To seminarium skończy również Piotr Jaroszewicz. Ojciec pracował najpierw w Unieńcu, potem w Pińsku, przypuszczam, że pracując w Pińsku, poznał moja mamę. Żałuję, że tak mało wiem na ten temat.

Urodziłem się w 1932 roku, więc jak wybuchła wojna, miałem zaledwie 7 lat. Potem też nie za bardzo interesowałem się Pińskiem i Polesiem. (…) Więcej mogę powiedzieć o Afryce, Ameryce Półdniowej, Bliskim Wschodzie.

W mojej pamięci zachowały się z tamtych lat jakieś pojedyncze zdarzenia, fragmenty, wrażenia, kolory, alaski. I tek, na przykład, dopiero po latach dowiedziałem się o pożarze w Pińsku w 1935 roku. Pożaru nie pamiętam, ale pozostało wrażenie blasku, jakieś strasznej jakości. Wszystko to jest bardzo literackie, ulotne, lite poparte faktami, konieczną rzetelnością. Nawet nieco późniejsze zdarzenia płaczą się o gmatwają.

Znadniemna.pl na podstawie „Echa Polesia” nr 4(20) z 2008 r.

 

 

 

17 lat temu, 23 stycznia 2007 roku zmarł nasz słynny krajan Ryszard Kapuściński, pisarz, poeta, fotograf i reportażysta o międzynarodowej sławie. Owocem jego licznych podróży były książki, między innymi: „Cesarz”, „Imperium”, „Heban”, „Podróże z Herodotem” czy „Jeszcze dzień życia”. Jego publikacje zostały przetłumaczone na kilkadziesiąt

Portal Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by przypomina, że na dzisiaj, 23 stycznia, przypada wspomnienie liturgiczne Męczenników Podlaskich, czyli – wiernych unickich z podlaskiego Pratulina – którzy z narażeniem zdrowia i życia, ponosząc ofiary śmiertelne, bronili 150 lat temu swojej świątyni oraz wiary przed rosyjskimi oprawcami.

O wydarzeniach, które rozegrały się 150 lat temu, 24 stycznia 1874 roku, w Pratulinie, 6 października 1996 roku (rok jubileuszu 400-lecia Unii Brzeskiej) usłyszał cały świat. To właśnie tego dnia Ojciec Święty Jan Paweł II dokonał beatyfikacji 13. Męczenników z Pratulina.

Nowi Błogosławieni Kościoła, pochodzący z Podlasia, byli członkami katolickiego Kościoła unickiego, będącego owocem odbudowanej przez Unię Brzeską w 1596 roku jedności kościelnej.

Do tej Unii przystąpili prawosławni biskupi z terenów Rzeczypospolitej, którzy przyjęli całą naukę Kościoła katolickiego i uznali kościelne zwierzchnictwo Papieża nad swoimi diecezjami. Stali się przez to katolikami.

Byli katolikami osobliwymi, czyli – katolikami obrządku wschodniego, ponieważ pozostali przy własnej liturgii i wschodniej tradycji kościelnej. Po likwidacji w 1839 roku Unii przez władze carskiej Rosji, okupującej tereny byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, unici wycierpieli wiele prześladowań za przynależność do katolicyzmu.

Symbolem bezwzględności carskich prześladowców, a jednocześnie heroizmu i wierności unitów, zdecydowanie trwających w jedności z Białym Ojcem, jak nazywano wówczas Papieża, stał się Pratulin – mała miejscowość w Diecezji Siedleckiej, położona nad Bugiem, między Janowem Podlaskim a Terespolem.

Tutaj od XVII wieku obok siebie funkcjonowały dwie katolickie parafie: od 1676 roku – obrządku greckokatolickiego, a od 1686 roku – również obrządku łacińskiego.

Władze carskie aresztowały w Pratulinie proboszcza unickiego, który sprzeciwiał się wyrzeczeniu się wiary unickiej i próbowały „zainstalować” w parafii posłusznego sobie prawosławnego „batiuszkę”.

Temu jednak sprzeciwili się wierni pratulińskiej parafii unickiej. 23 stycznia 1874 roku ponad pięciuset z nich otoczyło swoją świątynię, żeby nie wpuścić do niej fałszywego proboszcza. Bronili wejścia do swojej cerkwi pomimo tego, że kilka dni wcześniej -17 stycznia 1874 roku – carscy kozacy brutalnie rozpędzili ich współwyznawców, broniących unijnej świątyni w pobliskim Drelowie. Pięcioro obrońców z Drelowa zmarło od ran, zadanych przez kozaków, więc  unici  w Pratulinie zdawali sprawę z ryzyka, jakie im groziło, gdy zdecydowali na otwartą konfrontację z oprawcami.

Nazajutrz, 24 stycznia 1874 roku, carscy kozacy, działając w imieniu imperatora rosyjskiego, uderzyli na bezbronny tłum pratulińskich unitów, zabijając 13 miejscowych parafian i raniąc około 180 osób. Dokonali masakry, ponieważ unici zdecydowanie bronili swojego katolicyzmu i jedności ze Stolicą Apostolską.

W Pratulinie stanęli w obronie swojej świątyni, którą usiłowano zabrać dla antyunickiego duchownego. Męczennicy pratulińscy oddali swoje życie w obronie świątyni, którą traktowali jako znak swego katolicyzmu i trwania w kościelnej jedności z Papieżem.

Ikona 13. męczenników w cerkwi św. Nikity w Kostomłotach – Sanktuarium Unitów Podlaskich, ot.: Wikipedia.org

Znamienne jest, że od czasu prześladowań unitów przez carskie władze, to katolicy obrządku łacińskiego z Podlasia przyswajali i wprost utożsamiali się z dziedzictwem wyrosłym na fundamencie heroicznej wiary unickich męczenników i umiłowania przez nich całym sercem Kościoła Katolickiego. Potwierdzeniem tego jest fakt, że to katolicy obrządku łacińskiego, w osobach biskupów i członków kolejnych, diecezjalnych Trybunałów Beatyfikacyjnych, rozpoczęli i z wielkim zaangażowaniem współpracowali w przeprowadzeniu procesu beatyfikacyjnego unickich Męczenników z Pratulina.

Znadniemna.pl na podstawie Catholic.by oraz Diecezja.siedlce.pl, na zdjęciu: reprodukcja obrazu „Męczennicy z Pratulina” pędla Walerego Eljasza-Radzikowskiego, źródło: Wikipedia org 

Portal Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by przypomina, że na dzisiaj, 23 stycznia, przypada wspomnienie liturgiczne Męczenników Podlaskich, czyli - wiernych unickich z podlaskiego Pratulina - którzy z narażeniem zdrowia i życia, ponosząc ofiary śmiertelne, bronili 150 lat temu swojej świątyni oraz wiary przed rosyjskimi oprawcami. O

W piątek, 26 stycznia do kin trafi film „Kos” o Tadeuszu Kościuszce obsypany nagrodami na festiwalu w Gdyni. Zarys fabuły jest na tyle intrygujący, że zrobiony w tarantinowskim stylu ma szansę przypaść do gustu. „Kosa” nakręconego po hollywoodzku, z wyrazistymi bohaterami i podkarpackim plenerami. 

Fabuła historycznego filmu „Kos” zaczyna się wiosną 1794 roku. Do kraju wraca generał Tadeusz „Kos” Kościuszko (w tej roli Jacek Braciak), który planuje wzniecić powstanie przeciwko Rosjanom, mobilizując do tego polską szlachtę i chłopów. Towarzyszy mu wierny przyjaciel i były niewolnik, Domingo (Jason Mitchell). Tropem Kościuszki wraz z listem gończym podąża bezlitosny rosyjski rotmistrz, Dunin (Robert Więckiewicz), który za wszelką cenę chce schwytać generała, zanim ten wywoła narodową rebelię.

– W tym samym czasie młody chłop, Ignac (Bartosz Bielenia), szlachecki bękart, marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego nieprawego rodzica, Duchnowskiego (Andrzej Seweryn), który tuż przed śmiercią uwzględnia go w testamencie. Gdy ojciec umiera, chłopak musi uciekać przed swoim przyrodnim bratem, Stanisławem (Piotr Pacek), który nie chce dopuścić do realizacji ojcowskiej woli. Ignac kradnie testament i ma tylko dwa dni, aby stawić się z nim przed sądem i udowodnić swój tytuł szlachecki. W trakcie ucieczki Ignac spotyka na swojej drodze Domingo, a między mężczyznami tworzy się silna więź porozumienia, mimo że obaj nie znają nawzajem swojego języka. Razem trafiają do dworku Pułkownikowej (Agnieszka Grochowska), gdzie Kościuszko ukrywa się, czekając na negocjacje z magnatami. Kos jest nieufny wobec Ignaca i trzyma go w areszcie, jednak w decydującym momencie to właśnie w rękach niepozornego szlacheckiego bękarta będą leżały losy powstania – czytamy w opisie.

W produkcji występują: Bartosz Bielenia, Jacek Braciak, Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Łukasz Simlat, Andrzej Seweryn, Piotr Pacek, debiutująca na dużym ekranie Matylda Giegżno oraz amerykański aktor Jason Mitchell.

– „Kos” bawi się i żongluje historią. Powiedziałabym, że to film z historią w tle. Opowiada o tym, co w Polsce działo się pod koniec XVIII wieku, sporo w nim faktów dotyczących Kościuszki, ale wszystko to jest wplecione w inną opowieść. Mimo, że ten film osadzony jest w polskich realiach, to dotyka wielu ważnych, uniwersalnych kwestii. Poruszony w nim został temat pańszczyzny i niewolnictwa. Traktuje on o podziałach społecznych, o równości i wolności. Zależało nam, by pobawić się konwencją. „Kos” to nie jest film biograficzny, tylko historyczne kino akcji – komentuje Aneta Hickinbotham, producentka „Kosa”.

Reżyserem „Kosa” jest Paweł Maślona, autor „Ataku paniki”. Film powstaje na podstawie debiutanckiego scenariusza Michała A. Zielińskiego nagrodzonego w konkursie scenariuszowym Script Pro 2020.

Znadniemna.pl/TVP

W piątek, 26 stycznia do kin trafi film „Kos” o Tadeuszu Kościuszce obsypany nagrodami na festiwalu w Gdyni. Zarys fabuły jest na tyle intrygujący, że zrobiony w tarantinowskim stylu ma szansę przypaść do gustu. „Kosa” nakręconego po hollywoodzku, z wyrazistymi bohaterami i podkarpackim plenerami.  Fabuła historycznego

12 stycznia tego roku, na dziesięć dni przed 161. rocznicą wybuchu największego w XIX stuleciu narodowowyzwoleńczego zrywu Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców przeciwko rosyjskiemu panowaniu na ziemiach byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów na ekrany polskich kin wszedł historyczny film fabularny pt. „Powstaniec 1863”.

Opowieść filmowa zaczyna się od roku 1920. Za kilka chwil obrońcy Warszawy stoczą bitwę na śmierć i życie z nacierającymi ze wschodu bolszewikami. Jeden z obecnych w koszarach polskich żołnierzy okazuje się weteranem powstania styczniowego i powraca wspomnieniami do niespokojnych czasów sprzed blisko 60 lat. Wtedy to wspólnie z księdzem Stanisławem Brzóską działał on w konspiracji przeciwko Imperium Rosyjskiemu. W obliczu „branek” do carskiego wojna i kolejnych represji ze strony zaborcy rodzi się pomysł organizacji powstania.

22 stycznia 1863 roku, w dniu wybuchu narodowego zrywu, ksiądz Brzóska staje na czele oddziału, który przeprowadza zakończony sukcesem atak na rosyjski garnizon wojskowy.

Los księdza Stanisława Brzóski, organizującego oddziały powstańcze i dowodzącego nimi w potyczkach z rosyjskim zaborcą, jest centralnym wątkiem filmu.

Główny bohater, czyli ksiądz Brzóska w wyniku splotu wydarzeń, w 1863 roku stanął na czele – jak się później okaże – najdłużej walczącego oddziału Powstania Styczniowego. Jego pierwsza akcja okazała się sukcesem, za co został mianowany oficerem i naczelnym kapelanem insurekcji. Tropiony przez carskiego oficera Maniukina, zwanego „Katem Podlasia”, kilkukrotnie umykał śmierci. Nazywany przez Rosjan, „Duchem”, przez dwa lata powstania pozostawał nieuchwytny siejąc popłoch wśród wojsk Imperium Rosyjskiego i dając polskiemu społeczeństwu nadzieję na wydostanie się spod carskiego zaboru.

Stanisław Brzóska pochodził z rodziny szlacheckiej, która ukształtowała jego poglądy. Urodził się 30 grudnia 1832 roku. W roku 1858 roku otrzymał święcenia kapłańskie i wkrótce potem zaczął posługę na podlaskich parafiach. Jeszcze przed wybuchem powstania, za swoje kazanie, trafił do więzienia w zamojskiej twierdzy. Nie powstrzymało go to i po wyjściu na wolność kontynuował działalność patriotyczną. Do powstania ruszył 23 stycznia 1863 roku. Swoją walkę kontynuował do grudnia 1864 roku, gdy rozbito dowodzony przez niego oddział. Schwytany cztery miesiące później, został publicznie stracony 23 maja 1865 roku.

„Powstaniec 1863” to pierwszy od 30 lat film fabularny opowiadający o Powstaniu Styczniowym, który premierę miał w 160. rocznicę Powstania Styczniowego. Filmowa opowieść rozpoczyna się w roku 1920, na chwilę przed bitwą warszawską. Jeden z obecnych w koszarach żołnierzy okazuje się być weteranem powstania styczniowego. Wtedy to wspólnie z księdzem Stanisławem Brzóską działał w konspiracji przeciwko Imperium Rosyjskiemu.

Wraz z weteranem widz przenosi się do niespokojnych czasów sześć dekad wcześniej. W obliczu branek do carskiego wojna i kolejnych represji ze strony zaborcy zrodził się pomysł organizacji powstania, a ksiądz Brzóska stanął na czele oddziału, który przeprowadzał ataki na rosyjski garnizon wojskowy. W historycznej scenerii XIX wieku poznajemy losy duchownego i grupy osób, które wpłynęły na jego losy.

Wyświetlany w polskich kinach od 12 stycznia tego roku film „Powstaniec 1863” to przykład kina ukazującego szerokie aspekty polskiej historii. Może on wspomóc nauczycieli w pracy dydaktycznej realizowanej podczas zajęć języka polskiego czy historii. W obrazie poza powstańczymi znalazły się także wątki walk z 1920 roku stoczonych w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Aby wykorzystać potencjał edukacyjny filmu Muzeum Historii Polski, Biuro „Niepodległa”, Portal Filmwszkole.pl i prof. Grzegorz Łęcicki współtworzyli materiały edukacyjne.

Ich zestaw, m.in. wideo i foldery edukacyjne z ćwiczeniami dla klas 7-8 szkoły podstawowej są dostępne do pobrania ze strony: kinoswiatedukacji.pl/filmy/powstaniec-1863.

Znadniemna.pl na podstawie Niepodlegla.gov.pl, zdjęcie: afisz filmu „Powstaniec 1863”, źródło: Niepodlegla.gov.pl

12 stycznia tego roku, na dziesięć dni przed 161. rocznicą wybuchu największego w XIX stuleciu narodowowyzwoleńczego zrywu Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców przeciwko rosyjskiemu panowaniu na ziemiach byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów na ekrany polskich kin wszedł historyczny film fabularny pt. „Powstaniec 1863”. Opowieść filmowa zaczyna się

O tym jak katolicy organizowali tajne nabożeństwa w kolonii karnej w Witebsku na Białorusi opowiedział redakcji Biełsatu  Sergiusz Sabaleuski, były więzień kolonii „Wićba-3”, będący wiernym Kościoła Katolickiego. Po wyjściu na wolność mężczyzna wyemigrował do Polski i zamieszkał w Warszawie.

Według byłego więźnia w „Wićbie” siedzi dużo katolików. Wszyscy są pozbawieni kontaktów z księżmi Kościoła Katolickiego, a więc – nie mogą się spowiadać, uczestniczyć w nabożeństwach oraz przystępować do Komunii Świętej.

Według rozmówcy Biełsatu szef wydziału politycznego kolonii karnej na zapytania, kierowane w tej sprawie przez uwięzionych katolików, odpowiadał im, że biskup Butkiewicz (ekscelencja Aleh Butkiewicz jest biskupem diecezjalnym witebskim i ma 51 lat – red.) zmarł (według Sabaleuskiego funkcjonariusz kolonii karnej kilka razy w ten sposób „uśmiercał” biskupa -red. ) i, że w związku z tym nikt z księży nie chce przyjeżdżać do więźniów. – To wszystko było oczywistą nieprawdą – podkreślił bohater publikacji Biełsatu.

Dodał, że administracja kolonii karnej w ten sposób uniemożliwiała wiernym przystępowanie do spowiedzi oraz przyjmowanie Komunii Świętej. Sergiusz Sobolewski opowiedział, że nuncjusz apostolski Ante Jozić wysłał do niego list, w którym pobłogosławił „odprawianie przez uwięzionych Mszy świętej bez spełnienia sakramentu pokuty i pojednania (spowiedzi) oraz bez udzielania Komunii Świętej” (chodzi prawdopodobnie o przewidzianą przez Prawo Kanoniczne rekomendację, aby pod nieobecność księdza, bądź z innego istotnego powodu uniemożliwiającego Celebrację Eucharystii, wierni brali udział w liturgii Słowa, bądź poświęcali odpowiedni czas na modlitwę –  Kan. 1248 § 2).

Praktyka ta jest znana białoruskim katolikom, którzy żyli w czasach ZSRR. Wtedy z uwagi na brak księży wierni po prostu gromadzili się razem na niedzielną modlitwę, aby w ten sposób „dzień święty święcić”.

– W święta kościelne zestawialiśmy razem stoły w baraku, zapalaliśmy świece i wszyscy razem modliliśmy się. Przychodzili do nas prawosławni. Nawet świece dla nas robili wedle naszych standardów. Tak, robili ze świec, które przynosili z cerkwi. Nie tylko prawosławni , również muzułmanie przychodzili do nas – opowiedział Biełsatowi Sergiusz Sabaleuski o praktykach religijnych katolików, więzionych w kolonii karnej „Wićba-3”.

Sergiusz Sabaleuski przez obrońców praw człowieka nie został uznany za więźnia politycznego ze względów formalnych (do definicji więźnia sumienia nie pasował artykuł, na mocy którego został skazany – red.). Podczas pobytu w więzieniu przeżył udar mózgu i zachorował na onkologię. Funkcjonariusze KGB wielokrotnie proponowali mu wyjście na wolność w zamian za zeznania, obciążające przeciwników politycznych reżimu Łukaszenki, między innymi – Siarhieja Cichanouskiego, męża liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej . Odmawiając funkcjonariuszom KGB składania fałszywych zeznań, Sergiusz Sabaleuski miał odpowiedzieć, że „ma w dupie” ich obietnice o wypuszczeniu na wolność.

Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu i Belarus2020.churchby.info, na zdjęciu: Sergiusz Sabaleuski w Warszawie, fot.: Alisa Hanczar/Belsat

 

O tym jak katolicy organizowali tajne nabożeństwa w kolonii karnej w Witebsku na Białorusi opowiedział redakcji Biełsatu  Sergiusz Sabaleuski, były więzień kolonii „Wićba-3”, będący wiernym Kościoła Katolickiego. Po wyjściu na wolność mężczyzna wyemigrował do Polski i zamieszkał w Warszawie. Według byłego więźnia w „Wićbie” siedzi dużo

Polacy, Litwini, Białorusini oraz Ukraińcy dzisiaj, 21 stycznia, świętują wigilię rocznicy największego w XIX stuleciu niepodległościowego zrywu narodów Rzeczypospolitej Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, przeciwko okupującemu je Imperium Rosyjskiemu.

Do Wilna na wspólne z litewską parą prezydencką -Gitanasem Nausedą i Dianą Nausediene – obchody 161. rocznicy Powstania Styczniowego, bo o nim mowa, przybył prezydent RP Andrzej Duda z małżonką Agatą Kornhauser–Dudą. Białorusinów na uroczystościach rocznicowych reprezentowała Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji demokratycznej, od sierpnia 2020 roku przebywająca na wymuszonej przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę, emigracji w stolicy Litwy. Ukraińców zaś – ambasador Ukrainy na Litwie Petro Bešta.

Podczas uroczystości na Cmentarzu na Rossie Andrzej Duda podkreślał, że narody polski, litewski, ukraiński i białoruski łączy pamięć o wspólnym dziedzictwie wolności, tradycji walk o samostanowienie oraz doświadczenie pokojowego współistnienia.

Prezydent mówił, że „161 lat temu na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej rozpoczęła się zbrojna insurekcja przeciwko rosyjskim okupantom”.

-Kolejny raz Litwini, Polacy, Białorusini i Ukraińcy świętują pod znakiem, którym pieczętowały swoje dokumenty powstańcze władze. To trójdzielny herb z Orłem Białym, Pogonią i świętym Michałem Archaniołem, symbolizujący zarazem jedność i odrębne tożsamości Polski, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rusi – podkreśliła głowa państwa polskiego.

W czasie uroczystości Prezydent RP złożył wieniec w Kaplicy Powstania Styczniowego.

Wieniec w imieniu wolnych Białorusinów złożyła także ich reprezentantka  – Swiatłana Cichanouska.

Swiatłana Cichanouska przemawia po złożeniu wieńców w kaplicy na Cmentarzu na Rossie, fot.: t.me/tsikhanouskaya

W swoim przemówieniu białoruska liderka nawiązała do podejmowanych przez reżim Łukaszenki prób niszczenia pamięci narodowej mieszkańców Białorusi:

-Tyrani mogą niszczyć pomniki, przepisywać podręczniki, ciemiężyć ludzi w więzieniach, ale im nigdy nie uda się zniszczyć bohaterskiego powstańczego ducha. Ten duch jest dzisiaj obecny w milionach Białorusinów. W tych, którzy wychodził na ulice w 2020 roku. W naszych nieustraszonych wojownikach, broniących Ukrainy. W naszych nieugiętych więźniach politycznych, którzy doświadczają tortur w łukaszenkowskich więzieniach. Jest on obecny w naszych partyzantach. W uczciwych nauczycielach i muzykantach. Malarzach i aktywistach. Ten duch jest obecny we wszystkich naszych narodach, kochających wolność. Naszym obowiązkiem jest zatem doprowadzenie do końca sprawy rozpoczętej przez powstańców. Wierzę, że tym razem nam się powiedzie. Tyrania poniesie klęskę – przemawiała Swiatłana Cichanouska po złożeniu wieńców w kaplicy na Cmentarzu na Rossie.

Po złożeniu wieńców przemawia Prezydent RP Andrzej Duda, fot.: Marek Borawski/ KPRP

A oto pełna treść przemówienia Andrzeja Dudy z okazji 161. rocznicy największego w XIX wieku zrywu wolnościowego Polaków, Litwinów, Białorusinów oraz Ukraińców przeciwko rosyjskim okupantom:

Ekscelencjo Panie Prezydencie Republiki Litewskiej!

Szanowna Pani Prezydentowo!

Ekscelencjo Panie Ambasadorze Ukrainy!

Wielce Szanowna Pani Swiatłano Cichanouska, reprezentująca tu patriotyczne społeczeństwo obywatelskie Białorusi!

Wszyscy Dostojni Zgromadzeni, Panie i Panowie!

161 lat temu na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej rozpoczęła się zbrojna insurekcja przeciwko rosyjskim okupantom. Obchody tej rocznicy przenika powaga, ale nasze spotkanie budzi również moją wielką radość. Oto bowiem kolejny raz Litwini, Polacy, Białorusini i Ukraińcy świętują pod znakiem, którym pieczętowały swoje dokumenty powstańcze władze. To trójdzielny herb z Orłem Białym, Pogonią i świętym Michałem Archaniołem, symbolizujący zarazem jedność i odrębne tożsamości Polski, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rusi.

Łączy nas żywa pamięć o wielkim wspólnym dziedzictwie wolności, wspaniała tradycja walk o samostanowienie oraz doświadczenie pokojowego, wielostronnie korzystnego współistnienia – po sąsiedzku lub w ramach jednego, dobrowolnie utworzonego organizmu państwowego. Ta wyjątkowa więź wspólnej, dumnej pamięci została wzmocniona szczególnie w ostatnich latach. Wielki w tym udział ma Pan Prezydent Gitanas Nausèda. Panie Prezydencie, na Pana ręce składam podziękowanie za ważne gesty, które w ostatnich latach wzbudziły wdzięczność Polaków. Dziękuję za Pana obecność i znaczące słowa podczas obchodów 610. rocznicy jednej z największych i najważniejszych batalii w dziejach średniowiecznej Europy, czyli zwycięskiej dla Polski i Litwy bitwy pod Grunwaldem. Cieszę się, że niedawny jubileusz 500–lecia koronacji ostatniego z Jagiellonów, króla Zygmunta Augusta, został godnie uczczony zarówno przez litewski Sejmas, jak i polski Sejm. Z uznaniem wspominam uroczyste uczczenie 230. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja, które miało miejsce nie tylko w Warszawie, ale również tu, w Wilnie. Z wielkim wzruszeniem i radością myślę o uroczystym posiedzeniu Sejmasu Republiki Litewskiej z okazji 230–lecia Zaręczenia Wzajemnego Obojga Narodów – podczas którego w imieniu mojego narodu powiedziałem to, co dla nas, Polaków, jest zupełnie oczywiste: że z uwagi na wspaniałą, wspólną historię, ale też obecną bliską współpracę w ramach Unii Europejskiej i NATO, Litwini i Polacy mogą i powinni nazywać się braćmi.

Wśród naszych spotkań szczególnie podniosłą atmosferą wyróżniły się wileńskie uroczystości z roku 2019, czyli pochówek odnalezionych doczesnych szczątków dowódców i żołnierzy powstania styczniowego. Ceremonię tę ozdobiły narodowe flagi i wieńce złożone w imieniu narodów litewskiego, polskiego, białoruskiego i ukraińskiego. Często wracam myślami również do ubiegłorocznych uroczystości z okazji 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, kiedy to miałem zaszczyt gościć Pana Prezydenta Nausèdę wraz z Małżonką w Warszawie.

To właśnie tam, w stolicy Polski, 22 stycznia 1863 roku, niepodległościowi konspiratorzy powiedzieli „nie” brutalnym represjom władz carskich, a także masowemu poborowi do armii okupanta – na długoletnią przymusową, wyniszczającą służbę rosyjskiemu imperializmowi. Z Warszawy popłynęło wtedy wezwanie do „Ludu Polski, Litwy i Rusi” – aby przeciwstawił się despotii, aby wziął udział w zbrojnej konfrontacji „europejskiej cywilizacji z dzikim barbarzyństwem”.

Słowa tamtego manifestu przemawiają do nas silnie również dzisiaj. Od stuleci bowiem nie ustaje pokojowy i zbrojny opór przeciwko tej samej przemocy, podbojowi, grabieży i poniżeniu – przeciwko nieludzkiemu porządkowi, znanemu jako russkij mir. Kolejnym etapem tych zmagań jest obecnie pełnoskalowa inwazja Rosji na niepodległą Ukrainę – a także zaciskająca się wokół Białorusi pętla, jaką jest zależność reżimu mińskiego od Kremla. Dlatego sprzeciwiając się neoimperialnej polityce Rosji, wolne narody Europy Środkowej i Wschodniej niosą solidarne wsparcie walczącym Ukraińcom i białoruskiej opozycji demokratycznej.

„Więc gotuj broń i kulę bij głęboko, / O ojców grób bagnetu poostrz stal!” – śpiewali powstańcy 1863 roku w słynnym Marszu strzelców. Stajemy dzisiaj na wileńskim cmentarzu na Rossie, a także przy wielu innych powstańczych mogiłach – w Estonii, Łotwie i Polsce, na Białorusi i Ukrainie. Wspominając ofiarność przodków, napełniamy nasze serca duchem ich odwagi, godności i umiłowania wolności. I raz jeszcze podejmujemy wielkie zobowiązanie, by pamiętając o wspólnej, wielkiej i dumnej historii – razem budować naszą pomyślną przyszłość.

Cześć i chwała bohaterom powstania styczniowego!

Niech żyje braterstwo wolnych narodów Europy!

***

Powstanie Styczniowe, fot.: Stopklatka/LRT

Powstanie Styczniowe – polskie powstanie przeciwko Imperium Rosyjskiemu, ogłoszone Manifestem 22 stycznia wydanym w Warszawie przez Tymczasowy Rząd Narodowy. Wybuchło 22 stycznia 1863 r. w Królestwie Polskim i 1 lutego 1863 r. na Litwie, trwało do jesieni 1864 r., zasięgiem objęło ziemie zaboru rosyjskiego, tj. Królestwo Polskie i ziemie zabrane, zyskując także szerokie poparcie wśród ludności litewskiej i częściowe pośród białoruskiej.

Było największym i najdłużej trwającym polskim powstaniem narodowym, spotkało się z poparciem międzynarodowej opinii publicznej. Miało charakter wojny partyzanckiej, w której stoczono ok. 1200 bitew i potyczek. Przez oddziały powstania styczniowego przewinęło się około 200 tys. osób, zarówno z rodzin szlacheckich, jak też w mniejszym stopniu z chłopstwa i mieszczaństwa. Na Litwie właściwej, Żmudzi i zachodniej Białorusi zryw przybrał charakter masowy, angażując nie tylko Polaków, lecz również Litwinów i część Białorusinów.

Mimo początkowych sukcesów zakończyło się przegraną powstańców, z których ok. 10-20 tys. poległo w walkach, blisko 1 tys. stracono, ok. 38 tys. skazano na katorgę lub zesłanie na Syberię, a ok. 10 tys. wyemigrowało. Wojska rosyjskie pacyfikowały powstanie z dużą determinacją i okrucieństwem. Miejscowości, które udzieliły schronienia powstańcom, były palone, zdarzały się również przypadki rzezi ludności cywilnej. Niszczono dobra kultury, np. spalono archiwum Ordynacji Zamojskiej na Zwierzyńcu. Wilno zostało spacyfikowane przez oddziały Murawjowa Wieszatiela, na Litwie zginęło 10 tys. szlachty polskiej na ogólną liczbę 40 tysięcy osób.

Zbrojny opór został ostatecznie zdławiony przez rosyjskie wojska okupacyjne jesienią 1864 roku.

Po upadku powstania Polska i Litwa pogrążyły się w żałobie narodowej. W 1867 r. zniesiono autonomię Królestwa Polskiego, jego nazwę i budżet, w 1868 r. wprowadzono nakaz prowadzenia ksiąg parafialnych w języku rosyjskim, a w 1869 r. zlikwidowano Szkołę Główną Warszawską. W latach 1869–1870 setkom miast wspierających powstanie odebrano prawa miejskie, doprowadzając je tym samym do upadku. W 1874 r. zniesiono urząd namiestnika, a w 1886 r. zlikwidowano Bank Polski. Skasowano klasztory katolickie, skonfiskowano ok. 1600 majątków ziemskich i rozpoczęto intensywną rusyfikację ziem polskich.

Powstanie Styczniowe było wielką manifestacją woli narodu polskiego do uzyskania własnego państwa. To także wielkie dziedzictwo, na którym wychowały się kolejne pokolenia Polaków. Bez czynu zbrojnego roku 1863 nie byłoby wolnej Polski w 1918 roku, gdyż Polacy mogliby utracić narodową tożsamość i wtopić się w wielonarodowy twór rosyjski. Każde nasze powstanie powstrzymywało wynaradawianie i utrwalało wśród Polaków potrzebę odzyskania wolności, gdyż nakazywało to im poczucie godności urągającej podległości jakiemukolwiek zaborcy.

Znadniemna.pl na podstawie Prezydent.pl, Telegram Swiatłany Vichanouskiej, LRT.lt

 

Polacy, Litwini, Białorusini oraz Ukraińcy dzisiaj, 21 stycznia, świętują wigilię rocznicy największego w XIX stuleciu niepodległościowego zrywu narodów Rzeczypospolitej Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, przeciwko okupującemu je Imperium Rosyjskiemu. Do Wilna na wspólne z litewską parą prezydencką -Gitanasem Nausedą i Dianą Nausediene - obchody 161. rocznicy

17 stycznia 2004 roku zmarł Czesław Niemen, właściwie Czesław Wydrzycki, jeden z najważniejszych wokalistów i muzyków polskich XX wieku.

Śpiewał, pisał teksty, komponował, grał na wielu instrumentach. „Sen o Warszawie”, „Czy mnie jeszcze pamiętasz”, „Płonie stodoła”, „Pod papugami”, „Mimozami jesień się zaczyna” to piosenki zapisane złotymi zgłoskami w powojennej historii polskiej muzyki.

Pierwszy polski protest song

Żeby zostawić trwały ślad w polskiej kulturze wystarczyłoby, gdyby Niemen napisał tylko piosenkę „Dziwny jest ten świat”.

Był to utwór, który uznaje się za pierwszy protest song w Polsce Ludowej. Mająca premierę na V Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w 1967 roku piosenka stała się hymnem protestów studenckich, które rozlały się po Polsce w 1968 roku.

Sam autor tak mówił o tym utworze w jednym z wywiadów:

– Nigdy nie zastanawiamy się nad tym, że możemy się zabijać słowami. Tu jest taki tekst „często zdarza się, że ktoś słowem złym zabija tak jak nożem”. A jednocześnie jest to manifest, wiara w ludzi. O tym mówi ostatnie zdanie „nadszedł już czas, najwyższy czas nienawiść zniszczyć w sobie” –  opowiadał o najważniejszym utworze w swojej twórczości Czesław Niemen. – Od tego się zaczyna, że ludzie między sobą zaczynają się nienawidzić, a później wojują na większą skalę. Chciałem połączyć sugestywną muzykę z mocnym tekstem i myślę, że mi się to udało – stwierdził.

31 lat później, w 1999 roku, w ostatnim wywiadzie dla Polskiego Radia Czesław Niemen zaznaczył, że teraz chciałby napisać piosenkę, która nosiłaby tytuł „Piękny jest ten świat”. Przyznawał się, że jeśli ją stworzy, to piosenka ta nie stanie się szlagierem. – Będzie to tylko określenie w sposób lapidarny, tak jak w tym dziwnym świecie napisałem, że człowiek nie odkrył świata, nie odkrył jeszcze jego piękna, dlatego bezmyślnie postępuje – tłumaczył artysta swój twórczy zamysł, któremu nie dane było się spełnić.

„Wychodzi ze mnie ta białoruskość…”

Czesław Niemen przez całe życie był związany ze swoją małą ojczyzną, która po wyjeździe rodziny w 1958 roku do Polski pozostała w granicach ZSRR.

Geniusz polskiej muzyki, stawiany przez krytyków w jednym szeregu z Moniuszką i Chopinem, urodził się 16 lutego 1939 roku w Starych Wasiliszkach koło Grodna, na dzisiejszej Białorusi. Cała jego rodzina była bardzo muzykalna. Ojciec grał w zespole muzycznym założonym przed wojną w miejscowym domu kultury, a matka z siostrami śpiewały w chórze kościelnym. Na pseudonim artystyczny „Niemen” zdecydował się dopiero w połowie lat 60., gdy trafił do paryskiej Olympii. Na jednym z plakatów pojawiło się jego nazwisko z błędem i żona znanego w Polsce Ludowej promotora młodych talentów Franciszka Walickiego przekonała Czesia Wydrzyckiego, aby przyjął pseudonim artystyczny Niemen – od rzeki Niemen, która płynęła w pobliżu jego miejsca urodzenia. Później pseudonim stał się oficjalnie nazwiskiem artysty.

W wywiadzie udzielonym Hannie Marii Gizie w 1999 roku artysta wspominał o swoim od lat dziecięcych zachwycie nad przyrodą, który pchnął go do pisania własnych wierszy oraz o swojej wrażliwości, wynikającej z przesiąknięcia kulturą, w której otoczeniu wychowywał się zanim przyjechał do Polski.

– Całe życie wychodzi ze mnie ta białoruskość, chociaż Białorusinem nie jestem. Chodzi mi o regionalizm, moją wrażliwość na dary natury, w tym na muzykę, śpiew tamtych ludzi, którzy muzykę czuli, nie musieli się jej uczyć – mówił artysta. – Dodatkowo chłonąłem poezję. Uwielbiałem Lermontowa, Puszkina, Norwida, Mickiewicza, Herberta.

Czesław Wydrzycki chodził do rosyjskiej szkoły. Polskiego, tak jak większość Polaków Grodzieńszczyzny, uczył się z książek, jakie miał w domu, a najczęściej były to modlitewniki kościelne. Dlatego Czesław swoje pierwsze kroki w muzyce stawiał, śpiewając w chórze kościelnym.

Muzyka była dla chłopca pojęciem ponad językowym i ponad kulturowym. – Śpiewałem dużo rosyjskich, białoruskich i ukraińskich piosenek – wspominał artysta w wywiadzie udzielonym Hannie Marii Gizie.  – Nawet, jak po wojnie wiedzieliśmy, że jesteśmy znowu pod okupacją, to i tak śpiewaliśmy rosyjskie piosenki, bo one są bardzo piękne – dodawał.

„Wstyd mi za tych, co nie mając wstydu…”

Rodzina Wydrzyckich wyjechała ze Związku Radzieckiego w 1958 roku. Czesiowi groził wówczas przymusowy w ZSRR pobór na dwa (w przypadku marynarki -na trzy) lata do Armii Sowieckiej. Piosenkarz wyjeżdżając do Polski miał 19 lat i podkreślał, że była to jego najważniejsza życiowa decyzja.

– Wiele jeździłem po świecie, ale nie byłem w stanie nigdzie zostać, zawsze wracałem do korzeni, do miejsca skąd pochodzę, do tej kultury – przyznawał Czesław Niemen.

W piosence pt. „Człowiek jam niewdzięczny” artysta napisał: „Wstyd mi za tych, co nie mając wstydu, zapomnieli, że u kresu groby nas zrównają”.

Zmarł Czesław Niemen 17 stycznia 2004 roku w Warszawie.

Piosenkarza żegnały tysiące osób. W godzinę rozpoczęcia pogrzebu wiele stacji radiowych w Polsce puściło „Dziwny jest ten świat”, w ten sposób oddając hołd artyście. Urnę z prochami Czesława Niemena złożono w katakumbach na warszawskich Starych Powązkach.

Znadniemna.pl na podstawie Polskieradio.pl, na zdjęciu: Czesław Niemen podczas XIII Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, czerwiec 1975 roku, fot.: Grażyna Rutowska/Narodowe Archiwum Cyfrowe

17 stycznia 2004 roku zmarł Czesław Niemen, właściwie Czesław Wydrzycki, jeden z najważniejszych wokalistów i muzyków polskich XX wieku. Śpiewał, pisał teksty, komponował, grał na wielu instrumentach. "Sen o Warszawie", "Czy mnie jeszcze pamiętasz", "Płonie stodoła", "Pod papugami", "Mimozami jesień się zaczyna" to piosenki zapisane złotymi

Instytut Pamięci Narodowej zaprasza osoby, instytucje i organizacje społeczne do zgłaszania kandydatów do Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”.

Nagroda „Kustosz Pamięci Narodowej” przyznawana jest za wybitne dokonania na polu upamiętniania historii Narodu Polskiego w latach 1939–1989 oraz za działalność zbieżną z ustawowymi celami Instytutu Pamięci Narodowej. Laureatów wyłania Kapituła Nagrody, na czele której stoi Prezes IPN. Od 2012 r. jedna z pięciu Nagród może zostać przyznana pośmiertnie. Wyróżnienie ma charakter honorowy, a jego laureaci otrzymują tytuł Kustosza Pamięci Narodowej. W roku 2024 Nagroda zostanie przyznana po raz dwudziesty trzeci.

Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do zgłaszania kandydatur poprzez wypełnienie i przesłanie formularza online.

Zgłoszenia przyjmowane będą do 25 lutego 2024 roku.

W gronie dotychczas wyróżnionych tytułem Kustosza Pamięci Narodowej znajdują się min. Tomasz Strzembosz (2002), Władysław Bartoszewski (2004), Zofia i Zbigniew Romaszewscy (2006), Zofia i Andrzej Pileccy (2015), Prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski (2019), ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski (2010), a także Komitet Katyński (2010), Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK „Wujek” w Katowicach poległych 16 grudnia 1981 r. (2011), Stowarzyszenie „Memoriał” (2012) i Polskie Muzeum w Rapperswilu (2015).

Pełna lista laureatów.

Zgłaszający jest zobowiązany przesłać razem z wnioskiem podpisane klauzule zgody na przetwarzanie danych (dokumenty dostępne są do pobrania na stronie formularza zgłoszeniowego) na adres [email protected].

Formularz zgłoszeniowy [link]

Szczegółowych informacji udzielają:

Aneta Mintzberg
Tel. (22) 581 87 28

Inga Budweil
Tel. (22) 581 89 18

e-mail [email protected]

Instytut Pamięci Narodowej zaprasza osoby, instytucje i organizacje społeczne do zgłaszania kandydatów do Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”. Nagroda „Kustosz Pamięci Narodowej” przyznawana jest za wybitne dokonania na polu upamiętniania historii Narodu Polskiego w latach 1939–1989 oraz za działalność zbieżną z ustawowymi celami Instytutu Pamięci Narodowej. Laureatów

Skip to content