HomeStandard Blog Whole Post (Page 40)

W obwodzie witebskim zatrzymano dwóch katolickich duchownych – ojców Andrzeja Juchniewicza i Pawła Lemeсha, należących do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej – OMI. Powody zatrzymania na razie nie są znane – donosi na Telegramie Inicjatywa “Chrześcijańska Wizja”.

Duchowni zostali zatrzymani 8 maja po spotkaniu księży i osób konsekrowanych diecezji witebskiej w miejscowości Szumilino, w której jeden z zatrzymanych – o. Andrzej Juchniewicz OMI – jest proboszczem i kustoszem sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej.

Ojciec Andrzej Juchniewicz  jest ponadto nowo wybranym (wybory odbyły się 5 maja br. – red.) przewodniczącym Rady Grupy Koordynacyjnej Wyższych Przełożonych, Delegatów i Przedstawicieli Męskich i Żeńskich Instytutów oraz Stowarzyszeń Życia Apostolskiego na Białorusi. Jest to organ ustanowiony przez Stolicę Apostolską. Jego przewodniczący odpowiada za koordynację współpracę między wspólnotami zakonnymi, a także reprezentuje je przed Watykanem oraz przed Konferencją Katolickich Biskupów Białorusi.

Znadniemna.pl za Inicjatywa „Chrześcijańska Wizja” , na zdjęciu: ojcowie Andrzej Juchniewicz OMI i Paweł Lemech OMI, fot.: Catholicnews.by

W obwodzie witebskim zatrzymano dwóch katolickich duchownych – ojców Andrzeja Juchniewicza i Pawła Lemeсha, należących do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - OMI. Powody zatrzymania na razie nie są znane - donosi na Telegramie Inicjatywa “Chrześcijańska Wizja”. Duchowni zostali zatrzymani 8 maja po spotkaniu księży i

W Senacie Rzeczypospolitej Polskiej  8 maja otwarto wystawę, poświęconą białoruskiemu obrońcy praw człowieka Alesiowi Bialackiemu, laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla z 2022 roku, a także założycielowi i przewodniczącemu Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Aleś Bialacki odsiaduje wyrok 10-ciu lat więzienia w kolonii nr 9 w Horkach w obwodzie mohylewskim. Jest jednym z 1375 osób uznanych aktualnie na Białorusi za więźniów politycznych.

Wystawa opowiada o życiu i działalności społecznej Bialackiego od lat 80. XX wieku, a także o powstaniu w 1996 roku Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”, do którego przyczynił się bohater wydarzenia.

– Wystawa ta opisuje trudną, ale konsekwentną walkę białoruskiego obrońcy praw człowieka o wartości demokratyczne – od udziału w ruchu studenckim po Pokojową Nagrodę Nobla – czytamy w opisie wystawy.

Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska nazwała bohatera wystawy „bohaterem całej Europy, a nawet całego świata”.

– To nie tylko bohater Białorusi, to bohater całej Europy, czy można powiedzieć, całego świata, bo swoim życiem pokazuje, jak ważne mogą być wartości, o które się walczy – powiedziała pani Marszałek, przemawiając na wernisażu wystawy.

Przypomniała, że ​​Aleś Bialacki wcześniej osobiście odwiedzał Senat RP, w którym odebrał nagrodę Rzecznika Praw Obywatelskich i medal Senatu.

Przemawia marszałek Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska, fot.: Tomasz Paczos/Senat RP

 

– Teraz, niestety, można go poznać jedynie dzięki zdjęciom znajdującym się na wystawie – zauważyła, dodając, że Aleś Bialacki został skazany za to, że chciał wolnej, demokratycznej Białorusi.

– Dla niego zawsze najważniejsze były prawa ludzi, godność człowieka. Nigdy nie zabiegał o żadne ważne funkcje. Chciał po prostu, aby jego kraj był krajem, gdzie każdy może czuć się bezpiecznie, gdzie każdy może się realizować. Chciał, aby Białorusini mogli być bezpieczni w swojej ojczyźnie – przypomniała Małgorzata Kidawa-Błońska.

– Mimo nagrody Nobla reżim Łukaszenki wtrącił go do więzienia, nie licząc się z żadnymi konsekwencjami. Mam wrażenie, że Białoruś stała się teraz więzieniem dla Białorusinów, a jednocześnie – azylem dla rosyjskich agentów – mówiła marszałek, przypominając, że Polacy ciągle odczuwają zagrożenie dla wolności i demokracji ze strony wschodnich dyktatur. – Czujemy to coraz bardziej, szczególnie w obliczu wojny na Ukrainie  – dodała, po czym,parafrazując, wyniesione w nazwę wstawy słowa Alesia Bialackiego, oznajmiła:

– My się nie boimy – niech oni się boją!

Małgorzata Kidawa-Błońska apelowała do Polaków i Białorusinów, aby dbali o to, żeby być zjednoczonymi, silnie osadzonymi w Europie, bo wtedy można walczyć ze złem i czuć się bezpiecznie.

– Pamiętam jego głos i pamiętam jego determinację. Jest symbolem wolnej Białorusi. Jest tęsknotą za wolnością, przyzwoitością. Nigdy nie zajmował się tak naprawdę polityką. Zawsze był po stronie słabszych. Zawsze pomagał represjonowanym. Walczył o prawa obywatelskie, o prawa człowieka, o zwyczajną ludzką przyzwoitość, o wolność, o to, co najważniejsze – powiedział o Alesiu Bialackim – senator Grzegorz Schetyna, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych i inicjator otwarcia wystawy w Senacie.

Przemawia senator Grzegorz Schetyna, fot. Tomasz Paczos/ Senat RP

Senator zapewnił, że „zawsze będziemy o tym mówić, zawsze będziemy wspierać opozycję na Białorusi, zawsze będziemy wspierać tych, którzy walczą o prawa obywatelskie, o prawa człowieka”. Dodał, że jest to wystawa „o naszych czasach”, o pokoleniu, które w latach 80. właśnie tak jak Aleś Białacki walczyło o podobne wartości.

– Nie było nas wtedy wielu, ale walczyliśmy o to, co najważniejsze, dlatego nam się udało i dzisiaj w wolnym Senacie, w wolnej Polsce, możemy mówić o wolności i możemy jej doświadczać. To nie jest dane Białorusinom i Białorusi. Dlatego wspierając tych wszystkich, którzy są tutaj dzisiaj z nami, tych, którzy pamiętają, którzy dają wsparcie, którzy ciągle są odważni i walczą o to, co najważniejsze, chcemy powiedzieć: zawsze będziemy z wami i zawsze będziemy o tym głośno mówić – oświadczył senator.

W otwarciu wystawy uczestniczyli także wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat, senatorowie i posłowie na Sejm RP, wiceszef Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego Białorusi będący też szefem Ludowego Biura Antykryzysowego Paweł Łatuszka, szef Domu Białoruskiego w Warszawie Aleś Zarembiuk, przywódca ruchu „Wolna Białoruś” Zianon Paźniak, a także specjalny przedstawiciel Ministra Spraw Zagranicznych RP ds. współpracy z siłami demokratycznymi Białorusi Artur Michalski oraz akredytowani w Polsce dyplomaci krajów europejskich.

Uczestnicy wernisażu wystawy, fot.: Tomasz Paczos/Senat RP

Szef Domu Białoruskiego w Warszawie Aleś Zarembiuk, przemawiając do zgromadzonych – serdecznie podziękował polskiemu rządowi i wszystkim Polakom za zorganizowanie wystawy i okazanie wsparcia tysiącom Białorusinów, którzy dzięki znaleźli schronienie w Polsce i dzięki temu uniknęli więzień oraz tortur.

Przemawia szef Domu Białoruskiego w Warszawie Aleś Zarembiuk, fot.: Tomasz Paczos/Senat RP

– To Aleś Bialacki jest osobą, która nas jednoczy – zaznaczył w swoim przemówieniu Zarembiuk.

Więzienie za obronę praw człowieka

Bialacki trafił do więzienia już kolejny raz. Przedtem w latach 2011-2014 dosiadywał wyrok za rzekome ukrywanie dochodów, które były zagranicznymi grantami, przeznaczanymi na działalność na rzecz praw człowieka na Białorusi. Założone przez Bialackiego Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” zostało zdelegalizowane przez władze jeszcze w 2012 roku i od tego czasu nie mogło legalnie otrzymywać środków zza granicy.

Obrońca praw człowieka został zatrzymany 14 lipca 2021 roku na fali represji po sfałszowanych przez reżim wyborach prezydenckich i masowych protestach Białorusinów. Władze białoruskie uznały go m.in. za winnego finansowania „działań grupowych, rażąco naruszających porządek publiczny”. Tymczasem Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” zapewniało pomoc prawną osobom represjonowanym oraz ofiarom przemocy stosowanej przez białoruskie władze. Od momentu zatrzymania Aleś Bialacki Bialacki przebywa za kratami. Po sfingowanym procesie i niesprawiedliwym wyroku odsiaduje karę 10-ciu lat pozbawienia wolności w kolonii karnej nr 9 w Horkach w obwodzie mohylewskim.

Znadniemna.pl za Belsat.eu, fot.: Facebook.com/SenatRP

W Senacie Rzeczypospolitej Polskiej  8 maja otwarto wystawę, poświęconą białoruskiemu obrońcy praw człowieka Alesiowi Bialackiemu, laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla z 2022 roku, a także założycielowi i przewodniczącemu Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Aleś Bialacki odsiaduje wyrok 10-ciu lat więzienia w kolonii nr 9 w Horkach

Podczas 91. Nadzwyczajnej Sesji Plenarnej Konferencji Biskupów Katolickich Białorusi, która odbyła się 7 maja w Mińsku, nowym przewodniczącym episkopatu został wybrany metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski – poinformował portal catholic.by.

W związku z wygaśnięciem kadencji dotychczasowego przewodniczącego, biskupa witebskiego Olega Butkiewicza nowym przewodniczącym Konferencji Biskupów Katolickich  Białorusi został wybrany metropolita mińsko-mohylewski abp Józef Staniewski. Natomiast wiceprzewodniczącym — biskup witebski Oleg Butkiewicz. Sekretarzem Generalnym jest biskup Jerzy Kosobucki. Od dziesięciu lat jest on biskupem pomocniczym archidiecezji mińsko-mohylewskiej.

Podczas spotkania poruszono także inne aktualne kwestie z życia Kościoła na Białorusi. Spotkanie zakończyło się wspólną modlitwą – czytamy w komunikacie opublikowanym w Mińsku.

Józef Staniewski urodził się 4 kwietnia 1969 roku we wsi Zaniewicze pod Grodnem w polskiej rodzinie Romualda i Heleny Staniewskich. W 1986 roku poszedł do szkoły wojskowo-technicznej, w latach 1987-1989 służył w armii.

W 1990 roku został jednym z pierwszych kleryków katolickiego seminarium duchownego w Grodnie. Święcenia diakońskie przyjął 8 grudnia 1994 roku, a prezbiterskie 17 czerwca 1995 roku z rąk biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza. Został skierowany do pracy duszpasterskiej w parafii św. Wacława w Wołkowysku, gdzie w latach 1995-1996 był wikarym.

Od 1996 do 1999 roku ks. Józef Staniewski studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie zdobył tytuł magistra prawa kanonicznego. W 1999 roku został prefektem i wykładowcą Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie. W 2000 roku został sędzią sądu biskupiego w Grodnie, a w kwietniu 2005 roku wiceoficjałem tegoż sądu.

W 2001 roku duchowny został członkiem Rady Kapłańskiej diecezji grodzieńskiej. W czerwcu 2005 roku objął kierownictwo Wyższym Seminarium Duchownym w Grodnie. W latach 2007-2013 był odpowiedzialny za przysposobienie duszpasterskie młodych kapłanów na Grodzieńszczyźnie. 12 marca 2012 roku papież Benedykt XVI podniósł go do rangi prałata.

29 listopada 2013 roku papież Franciszek wybrał księdza prałata Józefa Staniewskiego na biskupa pomocniczego diecezji grodzieńskiej i biskupa tytularnego Tabaikary. Święcenia biskupie przyjął 1 lutego 2014 roku. 3 czerwca 2015 roku Konferencja Katolickich Biskupów Białorusi wybrała go na swojego sekretarza generalnego.

14 września 2021 roku papież Franciszek wybrał biskupa Józefa Staniewskiego na arcybiskupa, metropolitę mińsko-mohylewskiego.

Znadniemna.pl/catholic.by/fot.: catholic.by

Podczas 91. Nadzwyczajnej Sesji Plenarnej Konferencji Biskupów Katolickich Białorusi, która odbyła się 7 maja w Mińsku, nowym przewodniczącym episkopatu został wybrany metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski – poinformował portal catholic.by. W związku z wygaśnięciem kadencji dotychczasowego przewodniczącego, biskupa witebskiego Olega Butkiewicza nowym przewodniczącym Konferencji Biskupów Katolickich 

8 maja obchodzimy 79. rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie i Dzień Zwycięstwa. Święto to zostało ustanowione w 2015 r. dla upamiętnienia zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Jednocześnie zostało zniesione Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności, nazywane Dniem Zwycięstwa. Obchodzone było 9 maja zgodnie z dekretem komunistycznych władz z 1945 r.

II wojna światowa zakończyła się  w Europie podpisaniem aktu bezwarunkowej kapitulacji Niemiec 8 maja 1945 r. o 22:43 czasu środkowo-europejskiego w dzielnicy Karlshorst w Berlinie. Akt wszedł w życie o 23:01 i wtedy nastąpiło przerwanie działań wojennych. Dzień wcześniej, 7 maja 1945 r., w kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych gen. Dwighta Eisenhowera w Reims we Francji, podpisano pierwszą kapitulację nazwaną później wstępnym protokołem kapitulacyjnym.

Kapitulacja III Rzeszy oznaczała oficjalny koniec wojny w Europie, nadal toczyły się jednak walki z Japonią. Dopiero jej kapitulacja 2 września 1945 r. zakończyła ostatecznie II wojnę światową. Uczestniczyły w niej 72 państwa, w ciągu 6 lat zginęło, według niektórych szacunków, ponad 75 mln osób. Polska straciła ponad 6 mln obywateli, w tym około 3 mln pochodzenia żydowskiego. Polskie Siły Zbrojne uczestniczyły w większości kampanii wojennych i bitew II wojny światowej: w zachodniej i południowej Europie, Afryce Północnej, a od końca 1943 r. również na froncie wschodnim.

W lipcu i sierpniu 1945 r. w Poczdamie przywódcy Stanów Zjednoczonych, ZSSR i Wielkiej Brytanii ustalili zasady polityki wobec Niemiec. Kapitulacja położyła kres rządom niemieckiej narodowo-socjalistycznej ideologii. W wyniku ustaleń poczdamskich Polska znalazła się w sowieckiej strefie wpływów, a na odzyskanie niepodległości musiała czekać aż do 1989 r.

Senat dwukrotnie podejmował uchwały upamiętniające zakończenie II wojny światowej, składając w ten sposób hołd „żołnierzom wszystkich armii alianckich i Polakom – żołnierzom, uczestnikom ruchu oporu, członkom Polskiego Państwa Podziemnego, ludności cywilnej – ofiarom II wojny światowej”.

Senatorowie podkreślali, że wojna ta przyniosła nie tylko śmierć i zniszczenie, ale także spustoszenie duchowe, zwątpienie w człowieczeństwo i jego podstawowe wartości. W uchwale z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej senatorowie podkreślili jednak, że „tych blisko sześć tragicznych lat było także wielką i zwycięską próbą ludzi i ich charakterów w walce o wolność, godność, solidarność, o wierność zasadom i o narodowy honor”.

W uchwałach przypominano, że Polska była jedynym krajem okupowanym przez III Rzeszę, w którym nie utworzono kolaboracyjnych struktur władz państwowych, politycznych i wojskowych, istniał zaś największy i najsilniejszy ruch oporu w Europie, z ewenementem na skalę światową – Polskim Państwem Podziemnym i jego konspiracyjnymi siłami zbrojnymi – Armią Krajową. Polska była też jednym z nielicznych krajów okupowanej Europy, w którym za pomoc Żydom groziła kara śmierci, a pomimo tego to Polaków jest najwięcej wśród osób, którym przyznano odznaczenie „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za ratowanie Żydów.

W ocenie Senatu podjęty w tych niezwykle trudnych warunkach wojenny wysiłek żołnierza i społeczeństwa polskiego w znaczący sposób przyczynił się do pokonania III Rzeszy. Rozgromienie Niemiec nie zwróciło jednak Polakom wolności. „Jałtańska umowa wielkich mocarstw pozostawiła Polskę w sowieckiej strefie wpływów i odebrała Polakom prawo suwerennego decydowania o własnym losie. Polacy nie poddali się i wywalczyli rzeczywistą niepodległość po 1989 r.” – czytamy w uchwale z 2020 r.

 Znadniemna.pl za Senat.gov.pl

8 maja obchodzimy 79. rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie i Dzień Zwycięstwa. Święto to zostało ustanowione w 2015 r. dla upamiętnienia zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Jednocześnie zostało zniesione Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności, nazywane Dniem Zwycięstwa. Obchodzone było 9 maja zgodnie z dekretem

Minęła 97. rocznica urodzin wybitnego grodnianina Feliksa Zandmana, znakomitego fizyka i wynalazcy, założyciela i współwłaściciela Vishay Intertechnology, jednego z największych światowych producentów podzespołów elektronicznych.

Feliks Zandman urodził się 7 maja 1927 roku w rodzinie Aarona Zandmana i Gieni z Freidowiczów w Grodnie. Jego ojciec, absolwent Uniwersytetu Wiedeńskiego, był doktorem  nauk ścisłych i socjalistycznym syjonistą, wyznającym idee sprawiedliwości społecznej. Feliksa wysłano zdobywać wykształcenie do żydowskiego gimnazjum Tarbut, w którym podstawowe przedmioty wykładano w języku hebrajskim, aby wpoić gimnazjalistom idee syjonizmu.

W wieku 14 lat, po napaści Niemiec na ZSRR, w październiku 1941 roku, Feliks wraz z rodzicami, siostrami, dziadkami i innymi bliskimi trafił do getta w Grodnie. Rok późnej  rodzinę przeniesiono do obozu przejściowego w podgrodzieńskiej wsi Kielbasino. Stąd istniała tylko jedna droga – do obozu zagłady, w którym czekała gwarantowana śmierć. Wszyscy krewni Feliksa rzeczywiście później zginęli w Holokauście. On sam natomiast kilkakrotnie podejmował próby ucieczki z getta. Któregoś dnia mu się to udało i chłopiec opuścił miasto.

Po pomoc zwracał się do wielu znanych mu Polaków, ale ci najczęściej nawet nie wpuszczali go na próg. Przeżył dzięki Annie i Janowi Puchalskim, polskiemu katolickiemu małżeństwu, mieszkającemu z pięciorgiem dzieci we wsi Wielka Łososna na obrzeżach Grodna. Anna Puchalska przed wojną pracowała jako dozorczyni na daczy rodziny Freidowiczów, z których pochodziła matka Feliksa. Jedną ze swoich córek Anna urodziła w szpitalu żydowskim, pobyt w którym na własny koszt zapewniła jej   babcia Feliksa – Tema Freidowicz. W lutym 1943 roku, ryzykując życiem, Anna spełniła dług wdzięczności wobec babci Feliksa – Temy. Ukryła go w jej wiejskim domu, w którym mieszkała sama z rodziną. Anna wpuściła chłopca do domu ze słowami: „Będę cię ukrywała, dopóki będzie trwać wojna. To mój obowiązek wobec twojej babci. Była dla mnie bardzo dobra i pomogła mi w kłopotach. Zostałeś mi zesłany przez Boga, gdyż mam okazję odwdzięczyć się twojej babci”.

Puchalscy byli gorliwymi katolikami, ale nie ufali miejscowemu wikariuszowi. Przez cały okres okupacji niemieckiej, udzielali schronienia Żydom, regularnie łamiąc obowiązek szczerej spowiedzi i milcząc na temat ratowanych przez siebie Żydów.

„Ona jest aniołem – wspominał swoją zbawczynię Annę Puchalską Zandman. „Ludzie tak się nie zachowują” – dodawał. Oprócz Feliksa Puchalscy uratowali bowiem jego wuja Sendera Freidowicza i trzech innych Żydów.

 Pięcioro w dole o powierzchni dwa metry kwadratowe

Miejscem, w którym ukrywani spędzili 17 miesięcy, a dokładnie 500 dni, był dół, wykopany wedle projektu wujka Sendera, będącego inżynierem. Był to schron o długości 170 cm, szerokości 150 cm i głębokości 120 cm, czyli zajmujący  powierzchnię nieco ponad 2 metry kwadratowe pod sypialnią gospodarzy. „Mieściliśmy się tam (kiedy było nas pięciu) w sposób następujący – troje leżało na podłodze po tej samej stronie, jeden kucał, i jeszcze jeden schylony siedział na wiadrze. Co dwie godziny zmienialiśmy pozycje. Raz dziennie Anna przynosiła nam jedzenie i wynosiła wiadro ze wydalinami” – wspominał w jednym z wywiadów Feliks Zandman. Chowający się w schronie jak szprotki w puszce ludzie mogli oddychać  w nim powietrzem dzięki zaprojektowanej przez wuja Sendera i wyprowadzonej na zewnątrz rurze.

Pomimo trudnych warunków  – siedemnastu miesięcy w ciemności, wilgoci i bez ruchu, stosując się do wprowadzonych przez wuja Sendera rygorystycznych zasad, ocaleni potrafili utrzymać ze sobą dobry kontakt, wyszli z dołu pozostając przyjaciółmi i zachowując przyjazne relację do końca życia.

Feliks wspominał ,że siedząc w dole, ciągle odtwarzał w myślach wiersze  – m.in. Puszkina i Lermontowa. Wujek Sender z kolei odtwarzał z pamięci podręczniki z nauk ścisłych.  W ten sposób nauczył Feliksa algebry, geometrii, trygonometrii i fizyki. Dla ćwiczącego pamięć chłopca nauka w ciemnościach nie sprawiała na szczęście szczególnych trudności. Wszystkiego uczył się bowiem na pamięć. Już wtedy wujek Sender zrozumiał, że ma do czynienia ze zdolnym uczniem. Matematyka, fizyka – wszystko dawało się chłopcu łatwo. Pozwoliło to Feliksowi po wojnie w ciągu trzech lat zaliczyć po trzy klasy średniej szkoły i ukończyć 10-letnią szkołę w Gdańsku. Jak później wspominał  sam Feliks, wszystkie jego patenty, odkrycia i pomysły na napisanie przyszłych podręczników zaczęły się w dole pod sypialnią państwa Puchalskich

W połowie 1944 roku armia radziecka przepędziła z Polski Niemców. Feliks wraz z wujem przeniósł się na polskie Pomorze – do Gdańska. Tutaj Feliks zdał maturę. Obawiając się wciąż zdarzających się w Polsce antysemickich pogromów, Feliks wraz z wujem wyemigrowali do Francji.

Pierwsze sukcesy we Francji

Feliks Zandman, nie znający przed emigracją języka francuskiego, wstąpił i znakomicie ukończył Uniwersytet w Nancy, jeden z najstarszych uniwersytetów we Francji. W 1949 roku, uhonorowano go tytułem „studenta stulecia” i wypuszczono z uczelni z dyplomem z fizyki i technologii oraz dyplomem z Inżynierii mechanicznej.

W tym samym czasie żydowski młodzian rodem z Grodna studiował na Politechnice Grande école d’ingénieurs, a  w 1953 roku obronił  doktorat z fizyki na Uniwersytecie w Sorbonie z zakresu „deformacyjnych zachowań tworzyw sztucznych” i opracował „nową metodę oraz unikalną technologię pomiaru naprężeń w metalowych konstrukcjach.

Był to początek etapu wynalazczości w karierze zdolnego uczonego. Feliks wpadł na błyskotliwy pomysł wykorzystywania fotosprężystości do pomiaru naprężeń w konstrukcjach mechanicznych. Pomysł polegał na przyklejeniu do metalu przezroczystego plastiku albo pokrycia nim metalowej konstrukcji. Cienka powłoka z tworzywa sztucznego rozciąga się, kurczy lub zgina się w taki sam sposób jak metal, do którego została przymocowana. Zwija się również w sposób identyczny do tego jak robi to powierzchnia metalu, umożliwiając tym samym fiksację zmian w  samym metalu.

Część tych badań została już opisana w obronionej przez Feliksa  rozprawie doktorskiej. Ponieważ nie mógł znaleźć materiałów plastikowych, dokładnie spełniających jego wymagania, zaczął je przyrządzać samodzielnie. Ponadto musiał opracować odpowiednie przyrządy pomiarowe i podstawę matematyczną swojego systemu. Z biegiem czasu Feliks zauważył, że tak naprawdę opracowuje nie jeden wynalazek, lecz zupełnie niespotykaną dotąd technologię, dla której wymyślił nazwę handlową PhotoStress.

Kiedy amerykańskie firmy zaczęły przechodzić na aluminiowe bloki w silnikach, przez dwa lata nic im nie wychodziło. Bloki te rozpadły się na autostradach i po testach w laboratoriach. Amerykanie nie dawali sobie rady z tym problemem przez dwa lata. Zandman rozwiązał go w dwa dni. Jego nazwisko stawało się sławne. Został uhonorowany najwyższym odznaczeniem Francji, stając się Kawalerem Legii Hoym norowej. Ale jego główne odkrycie było dopiero przed nim.

W latach 1950-1953 Zandman piastuje stanowisko sekretarza ds. badań we francuskim Narodowym Centrum Badań Naukowych (CNRS). W latach 1953-1955 – kieruje Laboratorium Analiz Naprężeń i jest kierownikiem Działu Badań w SNECMA (fabryka silników odrzutowych).

W latach 1954-1957 nasz bohater wykładał we francuskiej szkole inżynierii lotniczej Ecole de l’Air, a następnie przez kilka lat pracował we francuskim przemyśle lotniczym. Stał się odnoszącym sukcesy badaczem, cieszącym się zasłużonym autorytetem wśród naukowców i inżynierów.

 Oferta zatrudnienia w USA

W 1956 roku, będąc u szczytu swoich sukcesów we Francji, młody naukowiec przyjął ofertę wyjazdu do Stanów Zjednoczonych w celu podjęcia pracy. Propozycja ta otwierała przed nim o wiele większe możliwości, niż te, które miał we Francji. Feliks Zandman  zrealizował swoje „amerykańskie marzenie” w pełni. Jego sukces w USA okazał się kilkadziesiąt razy większy niż osiągnięcia, których dokonał we Francji. W USA Zandman otrzymał stanowisko Dyrektora Badań Podstawowych w Tatnall Measuring Systems Co., będącej oddziałem koncernu Budd, w którym Zandman opracował swoją metodę „fotostresu” i wpadł na pomysł stworzenia miniaturowych i wytrzymałych rezystorów (czyli – wymyślił, jak można zwiększyć wartość rezystancji bez zwiększania rozmiaru).

Feliks, jak wielu geniuszy, swój genialny pomysł dotyczący zwiększenia oporu, spisał na serwetce, a teraz serwetka ta stała się eksponatem i jest przechowywana pod szkłem w muzeum Smithsonian Institution w Nowym Jorku. Jej wartość szacuje się na 350 milionów dolarów. Świadczy to o tym, jak wysoko branża doceniła wynalazek Zandmana.

Jednak koncern Budd nie uważał tego biznesu za obiecujący. Po opracowaniu całkowicie nowej konstrukcji precyzyjnych rezystorów Zandman zwrócił się do szefa koncernu z propozycją uruchomienia ich produkcji. Pan Budd, zauważył jednak, że najpierw trzeba zbadać, czy będzie na rynku popyt na te produkty i przydzielił do tego dwóch specjalistów ds. marketingu, którzy szybko doszli do wniosku, że na rezystory Zandmana rynku brak. Zandman próbował jeszcze udowadniać, że należy stworzyć dla nich rynek, że jakość tych produktów z nawiązką pokryje ich wyższą cenę. Ale pan Budd odmówił finansowania tego projektu.

W tej sytuacji Zandmanowi  nie pozostawało nic innego, jak tylko stworzyć niezależną od Budda firmę i samemu zostać biznesmenem.

Pracując nad stworzeniem firmy, w latach 1958-1966 Zandman wykładał analizę stresu na różnych uniwersytetach (MIT, UCLA, Wayne State University).

 Własna firma

22 lutego 1962 roku Feliksowi  Zandmanowi wreszcie się udało – stworzył własną firmę Vishay Intertechnology (Malvern, Pensylwania, USA), która zaczęła produkować jego rewolucyjny wynalazek w dziedzinie elektroniki – ultraprecyzyjny rezystor cienkowarstwowy.

Na początku lat 70. Vishay zbudowała swoją pierwszą fabrykę w Izraelu, a w połowie lat 80-tych stała się jednym z największych na świecie dostawców precyzyjnych dyskretnych urządzeń półprzewodnikowych i pasywnych komponentów elektronicznych. Jednocześnie firma rozpoczęła przejmowanie powiązanych przedsiębiorstw w celu rozszerzenia produkcji w swojej branży i wejścia w powiązane nisze rynkowe. Wśród nich znalazły się tak duże firmy, jak Dale Electronics (USA), Draloric (Niemcy) i Sfernice (Francja).

W wyniku tych przejęć pod koniec lat 80. Vishay przejął kontrolę nad jedną trzecią amerykańskiego i około 40procent europejskiego rynku rezystorów. W 1993 roku firma Vishay znalazła się na sporządzanej przez magazyn Fortune liście 500 największych firm w Stanach Zjednoczonych, pod względem przychodów. Później nastąpiło przejęcie działalności w zakresie produkcji półprzewodników od firmy Temic (kontrolującej Telefunken i większość Siliconix).  W 2001 roku przejęcie biznesu IK-optoelektroniki od Infineon oraz produkcji dyskretnych półprzewodników od General Semiconductor umożliwiło firmie Vishay wejść na rynek dyskretnych półprzewodników, przełączników analogowych oraz rynek optoelektroniki.

W październiku 2009 roku firma Vishay ogłosiła utworzenie spółki zależnej Vishay Precision Group, specjalizującej się w technologii produkcji i zastosowaniu precyzyjnych komponentów cienkowarstwowych w takich obszarach, jak mikropomiary, czujniki, proces ważenia i inne.

 Zemsta za Holokaust

Za zwieńczenie swojej błyskotliwej kariery Zandman uważał zakup przedsiębiorstwa, będącego symbolem hitlerowskich Niemiec i potęgi technicznej III Rzeszy – firmy Telefunken, która w czasie wojny zapewniała łączność dla całej niemieckiej machiny wojenej.

Zakup Telefunkena stał się dla żydowskiego chłopaka rodem z Grodna symbolem zemsty.

On, który z winy Niemców stracił całą rodzinę, teraz dawał pracę ich potomkom, od jego woli zależało ich chleb powszedni. Feliks wraz ze swoim kompanem – kuzynem Alfredem P. Slanerem, nazwali firmę Vishay na pamiątkę babci Feliksa, która urodziła się w małym miasteczku Veisiejai na Litwie (mówiący w jidysz Żydzi nazywali Veisiejai na swój sposób – Visha) i zmarła tragicznie wraz z innymi bliskimi Feliksa i Alfreda w Holokauście.

Pod kierunkiem Zandmana firma Vishay stała się globalną korporacją, zatrudniającą ponad 29 000 pracowników i posiadającą zakłady produkcyjne w 23 krajach świata – w obu Amerykach, Azji, Europie i Izraelu, a także mająca autoryzowane biura sprzedaży na całym świecie.

Dr Zandman był dyrektorem generalnym firmy od chwili jej powstania do 2004 roku, a w latach  1962-1998  piastował  w niej funkcję prezesa zarządu.

 Udoskonalenie Merkavy

Feliks Zandman na prośbę Israela Tala, głównego projektanta izraelskiego czołgu Merkava, bezpłatnie zmodernizował działo czołgu, co radykalnie zwiększyło jego celność strzelania i sprawiło, iż ta  maszyna bojowa stała się jednym z najlepszych czołgów świata. Wieża działa Merkavy wygina się pod wpływem różnicy temperatur pomiędzy jej górną i dolną częścią. Zandman wpadł na pomysł rękawa termicznego, który przenosi ciepło z góry lufy działa na jego dół. To świetny przykład nieszablonowego myślenia: zamiast izolować wieżę, wykorzystuje się  ją jako przewodnika ciepła. Wieża wyposażona jest w tuleję termiczną, która umożliwia rozprowadzenie ciepła słonecznego po całej jej powierzchni, co znacznie zmniejsza ugięcie wieży i zwiększa jej celność.  Swój wynalazek Zandman podarował państwu Izrael.

Dr Zandman posiadał 71 patentów – amerykańskich i w innych krajach – na wynalazki z zakresu fotoelastyczności, rezystorów naprężeniowych, rezystorów, potencjometrów i półprzewodników. Opublikował liczne prace naukowe, trzy podręczniki i autobiografię  pt. „Nigdy nie byłem. Ostatnia podróż”.

Jego podręczniki do fizyki są używane na wielu uniwersytetach i nawet zostały przetłumaczone na język chiński.

W oparciu o pomysły Zandmana stworzono precyzyjny rezystor cienkowarstwowy i miniaturowe kondensatory, bez których nie sposób dziś wyobrazić sobie działanie telefonów komórkowych, komputerów personalnych oraz systemów elektronicznych, w które wyposażone są samoloty i rakiety…

Każdy współczesny telefon komórkowy zawiera części, stworzone w fabrykach Zandmana lub przy wykorzystaniu wynalezionej przez niego technologii.

Feliks Zandman był nie tylko genialnym inżynierem i wynalazcą. Był także poliglotą – mówił biegle sześcioma językami: jidysz, hebrajskim, polskim, francuskim, angielskim i rosyjskim. W 1994 roku będąc obywatelem Stanów Zjednoczonych (a wcześniej – Polski i Francji) przyjął obywatelstwo Izraela.

W nowej ojczyźnie przyjął między innymi stanowisko członka Rady Opiekuńczej Uniwersytetu w Tel Awiwie.  A w 2004 roku na uniwersytecie otwarto Zandman-Slaner School of Graduate Studies in Engineering, w której postawiono pomnik Holokaustu, autorstwa rzeźbiarki Vardy Göran, podarowany uniwersytetowi przez małżeństwo Zandmanów – Rutę i Feliksa.

 Nauki babci Temy

Feliks, jako biznesmen, starał się przestrzegać rodzinne tradycje w zakresie działalności charytatywnej, dobroczynności i sprawiedliwości społecznej.  W jego firmie wyznawano między innymi zasadę, że ludzie nie powinni kłamać. Każde naruszenie tej zasady karane było zwolnieniem. Wielką wagę przywiązywał Feliks Zandman do działalności charytatywnej. W tej kwestii trzymał się lekcji swojej babci: „Jedyne, co do nas należy, to to, co daliśmy innym. I to wszystko, co posiadamy” – mówiła. „Jeśli pomogłeś komuś, jeśli zrobiłeś to z serca, jest to coś, czego nikt nie może ci odebrać”.

To właśnie Feliks razem z żoną Rutą sfinansowali renowację synagogi w Grodnie. Urodzony nad Niemnem w grodzie nad Niemnem żydowski chłopak stał się jednym z tych naukowców, którzy wnieśli nieoceniony wkład w nowoczesną technologię, inżynierię i fizykę teoretyczną.

Już będąc odnoszącym sukcesy biznesmenem  ze łzami w oczach wspominał swoje dzieciństwo, zmarłych rodziców, okropności wojny, strach, że wraz z kuzynami i wujkiem zostaną odkryci przez nazistów; studiowanie matematyki w zamknięciu ciemnej otchłani, a po wojnie – pasję do fizyki i wynalazków z zakresu elektroniki.

Feliks Zandman zmarł 4 czerwca 2011 roku w Filadelfii w wieku 83 lat.

Pochowany został w Izraelu. Za osiągnięcia naukowo-techniczne został odznaczony Orderem Zasługi w Dziedzinie Badań i Wynalazczości (Francja, 1960), a w roku 1962 – Medalem Edwarda Longstretha (Instytut Franklina) za opracowanie metody analizy fotosprężystej;

Ponadto był honorowany licznymi nagrodami i tytułami środowiska naukowe oraz branżowe

Pani Ruta Zandman, żona zmarłego doktora Feliksa Zandmana, pracowała dla firmy Vishay jako specjalista ds. public relations od 1993 roku do maja 2011 roku i stale towarzyszyła doktorowi Zandmanowi jako przedstawiciel firmy Vishay.

Ruta Zandman jest prywatnym udziałowcem i dyrektorem spółki od 2001 roku. Syn śp. doktora Felixa Zandmana, Mark Zandman, jest prezesem wykonawczym rady dyrektorów, dyrektorem ds. rozwoju biznesu i prezesem Vishay Israel Ltd., a także dyrektorem ds. rozwoju biznesu w Vishay Intertechnology Inc.

26 czerwca  1986 roku zbawiciele Feliksa Zandmana z Holokaustu  – Anna i Jan Puchalski – zostali uznani za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, a 19 października 1987 roku za sprawiedliwe zostały uznane ich córki: Irena, Krystyna i Sabina. Syn państwa Puchalskich przez wiele lat pracował na stanowisku wiceprezesa Vishay Corporation.

Znadniemna.pl na podstawie Białoruska Biblioteka Naukowo-Techniczna, na zdjęciu: wspomnienie o założycielu i mentorze, opublikowane w 10 rocznicę śmierci Feliksa Zandmana na Twitterze Vishay Precision Group, firmy założonej przez bohatera publikacji, fot.: Vishay Precision Group

 

Minęła 97. rocznica urodzin wybitnego grodnianina Feliksa Zandmana, znakomitego fizyka i wynalazcy, założyciela i współwłaściciela Vishay Intertechnology, jednego z największych światowych producentów podzespołów elektronicznych. Feliks Zandman urodził się 7 maja 1927 roku w rodzinie Aarona Zandmana i Gieni z Freidowiczów w Grodnie. Jego ojciec, absolwent Uniwersytetu

Na początku maja katolicy, pielgrzymujący do Sanktuarium Matki Bożej w Budsławiu nawiedzili kościół pw. Jana Chrzciciela, znajdujący się we wsi Wołkołata w rejonie dokszyckim obwodu witebskiego na Białorusi. Tutaj modlili się przed odrestaurowanym niedawno szkicem znanego w całym świecie i prezentowanego w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Wilnie obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego – donosi portal Catholic.by.

Chodzi o obraz, namalowany przez artystę na podstawie polecenia samego Zbawcy, który objawił się siostrze Faustynie Kowalskiej – świętej Kościoła Katolickiego, kanonizowanej w Rzymie przez papieża Jana Pawła II w 2000 roku.

Wierni katoliccy modlą się przed odrestaurowanym szkicem odrazu Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, fot.: Catholic.by

Zbliżenie na wizerunek zbawcy na odrestaurowanym obrazie, fot.: Catholic.by

Zbliżenie na twarz Jezusa na odrestaurowanym obrazie, fot.: Catholic.by

Restauracja pierwowzoru wileńskiego obrazu odbyła się między innymi za środki, zebrane podczas zbiórki pieniężnej, którą jesienią zeszłego roku zainicjował w Internecie ksiądz Andrzej Bulczak. Jest to kapłan, który podczas pełnienia posługi na Białorusi był prześladowany przez władze. Pod groźbą pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za działalność ekstremistyczną duchowny został dwa lata temu zmuszony przez KGB do wyjazdu z Białorusi oraz opuszczenia parafii Jezusa Miłosiernego w Postawach, w której posługiwał jako proboszcz przez 14 lat.

Ksiądz Andrzej Bulczak, inicjator zbiórki na restaurację wołkołackiego szkicu obrazu Jezusa Miłosiernego, fot: Katolik.life

Uzasadniając potrzebę odrestaurowania szkicu, namalowanego na podstawie świadectwa św. Faustyny, ksiądz Bulczak pisał, że jest to obraz unikalny, ale jego zniszczony stan wywołuje ogromny niepokój.

Stan wołkołackiego szkicu przed renowacją, fot.: Facebook.com/KPozarski

Zbliżenie na wizerunek Zbawcy na szkicu przed renowacją, fot.: Facebook.com/KPozarski

Szkic powszechnie znanego obrazu Jezusa Miłosiernego z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Wilnie, znajduje się na Białorusi od końca lat trzydziestych minionego stulecia i cudownie przetrwał czasy komunizmu, wojującego z kościołem i wiarą chrześcijańską.

Oto jak historię zapoznania się z cudownym obrazem, przechowywanym w białoruskiej Wołkołacie, opisał rok temu w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną (KAI), ksiądz Krzysztof Pożarski – kapłan, pracujący przez wiele lat na wschodzie jeszcze w czasach Związku Sowieckiego:

W wypowiedzi dla KAI ksiądz Pożarski wyznał, że o istnieniu w Wołkołacie obrazów z wizerunkiem Jezusa dowiedział się od arcybiskupa-seniora mińsko-mohylewskiego Tadeusza Kondrusiewicza, gdy w pierwszą sobotę lipca 2022 jechał z nim do sanktuarium maryjnego w Budsławiu. Arcybiskup powiedział, że w Wołkołacie w rejonie dokszyckim znajduje się pierwszy szkic Jezusa Miłosiernego, wykonany przez Kazimirowskiego, ale namalowane na nim oblicze Pana Jezusa, jak wiemy z Dzienniczka siostry Faustyny, nie spodobało się jej, gdyż nie oddawało piękna jej wizji. Kapłan był „wręcz oszołomiony” tą po raz pierwszy usłyszaną historią. Zdziwił się, że – oprócz małej grupki miejscowych mieszkańców – nic o niej nie wiedzą czciciele Miłosierdzia Bożego na całym świecie. On również nie znał jej, choć w latach 1990-92 pracował w parafii w Duniłowiczach 20 kilometrów od Wołkołaty, a od ponad 40 lat jest wiernym czcicielem i propagatorem tego kultu.

Ks. Krzysztof Pożarski. W tle jeszcze nieodrestaurowany, wołkołacki obraz Jezusa Miłosiernego, fot.: Facebook.com/KPozarski

Obraz, który nie spodobał się siostrze Faustynie

Duchowny postanowił więc jak najszybciej pojechać do kościoła św. Jana Chrzciciela w Wołkolacie, aby na miejscu zbadać tę sprawę, ale udało mu się to zrobić dopiero 8 maja 2023 roku. Pod nieobecność proboszcza, ale za jego zgodą świątynię otworzyła księdzu Pożarskiemu jedna z parafianek. Zaraz po wejściu zobaczył na słupie z lewej strony obraz Jezusa Miłosiernego, podobny do tego, jaki jest w Wilnie, ale znacznie mniejszy, i znany mu wcześniej ze zdjęcia znalezionego w internecie.

Okazało się jednak, że nie jest to ten obraz, który nie spodobał się siostrze Faustynie i po prawej stronie ołtarza głównego na galerii wisiał właściwy wizerunek. Kapłan próbował poznać dzieje obu obrazów, ale ani jego przewodniczka, ani druga parafianka, którą ona zawołała, niewiele mogły mu powiedzieć. Dowiedział się tylko rzeczy powszechnie znanej w tej parafii, iż obraz, który nie spodobał się siostrze Faustynie, przywiózł tam ks. Romuald Dronicz, który był proboszczem w Wołkołacie w latach 1938-1942. Niektóre starsze osoby pamiętały z dzieciństwa tamtą chwilę, nie potrafiły jednak powiedzieć, w którym roku to nastąpiło. A o drugim obrazie, wiszącym obecnie z lewej strony na słupie kościoła, obie kobiety w ogóle nic nie wiedziały.

Obrazy wymagają renowacji

Ksiądz Pożarski po drabinie wszedł na galerię, sfotografował tam i wymierzył pierwszy obraz w drewnianej ramie – ma on wymiary: 1650 na 900 mm, z czego szerokość samej ramy wynosi 100 mm. Wymaga on natychmiastowej odnowy, gdyż widać na nim różne plamy i zanieczyszczenia po ptakach. Drugi obraz – o wymiarach 1390 na 740 mm, w tym szerokość drewnianej ramy 60 mm – jest w znacznie lepszym stanie, ale też wymaga gruntownej renowacji. Jest to zapewne drugi obraz pędzla Kazimirowskiego. Gdy siostrze Faustynie nie spodobała się twarz Jezusa na pierwszym obrazie, namalował on drugi wizerunek ze zmienionym Jego obliczem i brodą, nieco innym niż na płótnie wileńskim.

Powszechnie wiadomo, że aby namalować duży obraz, potrzebna jest jego mniejsza kopia – szkic, aby zamawiający mógł odnieść się do propozycji artysty. Można więc przyjąć, że na słupie w kościele w Wołkołacie wisi drugi obraz Jezusa Miłosiernego, na którego podstawie powstał duży wizerunek, znajdujący się obecnie w kościele Świętej Trójcy w Wilnie – w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego.

Według rozmówcy KAI oba obrazy Jezusa Miłosiernego przywiózł z Wilna do parafii w Wołkołacie jej nowy proboszcz parafii wspomniany ks. Romuald Dronicz. Mógł to być rok 1938 lub 1939, gdyż później nastała okupacja sowiecka, a po niej niemiecka i niebezpiecznie było podróżować do Wilna oddalonego o ok. 160 km. Księdza Dronicza rozstrzelali Niemcy w więzieniu w Berezweczu k. Głębokiego na Białorusi (razem z czterema innymi kapłanami) 4 lipca 1942 roku.

Kapłan ten był bardzo ciekawą osobowością, gdyż był szperaczem i zbieraczem, m.in. miał ciekawy zbiór starych i cennych druków. To jemu jako swemu przyjacielowi ks. Michał Sopoćko podarował dwa pierwsze obrazy-szkice Jezusa Miłosiernego, namalowane przez Kazimirskiego. Uczynił tak zapewne dlatego, że chciał, aby został tylko jeden wizerunek miłosiernego Zbawcy. Jednocześnie nie chciał zniszczyć dwóch pierwszych obrazów, dlatego przekazał je do kościoła, położonego na skraju archidiecezji wileńskiej, niejako w głuszy, z dala od głównych dróg.

Wiadomo również, że bł. Michał Sopoćko postarał się później o namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego w setkach kopii, nigdy jednak nie wspominał o tych płótnach, które wysłał do Wołkołaty. – Jest to przedziwna tajemnica Opatrzności Bożej, która dopiero dzisiaj się odkrywa, dzięki czemu trzeba będzie trochę uzupełnić historię kultu Miłosierdzia Bożego – uważa ksiądz Pożarski.

Znadniemna.pl na podstawie Catholic.by/Vk.com/Katolicka Agencja Informacyjna

Na początku maja katolicy, pielgrzymujący do Sanktuarium Matki Bożej w Budsławiu nawiedzili kościół pw. Jana Chrzciciela, znajdujący się we wsi Wołkołata w rejonie dokszyckim obwodu witebskiego na Białorusi. Tutaj modlili się przed odrestaurowanym niedawno szkicem znanego w całym świecie i prezentowanego w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia

Kryscina Cimanowska, uciekinierka z Białorusi, a od ubiegłego roku – oficjalna reprezentantka Polski w lekkoatletycznym sprincie, pomogła polskiej lekkoatletycznej sztafecie pań 4×100 metrów wywalczyć kwalifikację olimpijską.

Przepustki olimpijskie rozegrano 5 maja w ramach lekkoatletycznych zawodów World Athletics Relays na Bahamach.

Sprinterce rodem z Białorusi trenerzy powierzyli niezwykle odpowiedzialną misję rozpoczęcia sztafetowego biegu. Nasza krajanka pobiegła na pierwszej zmianie i zrobiła to w doskonałym stylu, przekazując pałeczkę jako jedna z pierwszych i pozwalając koleżankom z reprezentacji na zwycięstwo, zameldowanie się w finale zawodów i zdobycie przepustki na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu.

Polki zostawiły w pokonanym polu między innymi sztafetę Jamajki, wygrywając bieg z czasem 42.81 (wynik o 0.2 sekundy gorszy od rekordu Polski).

Biało-Czerwone, wywalczyły dla Polski kwalifikację olimpijską w składzie: Kryscina Cimanowska, Monika Romaszko, Magdalena Stefanowicz i Ewa Swoboda.

Nie gorsze od sprinterek okazały się także lekkoatletki, ścigające się na dystansie 4 x 400 metrów. Przepustkę na Olimpiadę w Paryżu wywalczyli również polscy reprezentanci w biegu 4 x 400 MIX (sztafeta składająca się z dwóch kobiet i dwóch mężczyzn -red.).

Znadniemna.pl na podstawie TVP.SPORT.PL, Kronika24.pl, na zdjęciu (od lewej do prawej): Magdalena Stefanowicz, Ewa Swoboda, Kryscina Cimanowska i Monika Romaszko

Kryscina Cimanowska, uciekinierka z Białorusi, a od ubiegłego roku – oficjalna reprezentantka Polski w lekkoatletycznym sprincie, pomogła polskiej lekkoatletycznej sztafecie pań 4x100 metrów wywalczyć kwalifikację olimpijską. Przepustki olimpijskie rozegrano 5 maja w ramach lekkoatletycznych zawodów World Athletics Relays na Bahamach. Sprinterce rodem z Białorusi trenerzy powierzyli niezwykle

205 lat temu urodził się Stanisław Moniuszko, kompozytor, dyrygent, pedagog muzyczny; twórca polskiej opery narodowej, autor m.in. „Strasznego dworu” i „Halki” oraz 268 pieśni.

Stanisław przyszedł na świat 5 maja 1819 roku w majątku Ubiel niedaleko Mińska Litewskiego w rodzinie ziemiańskiej, o silnych  patriotycznych tradycjach. Jego ojciec Czesław Moniuszko, był uczestnikiem kampanii napoleońskiej 1812 roku i utalentowanym rysownikiem – do dziś zachowało się wiele jego prac uwieczniających rodzinę i dorastającego syna.

Rodzina

Moniuszko senior przejawiał również aspiracje literackie. Nie tylko prowadził rodzinną kronikę, lecz napisał również poemat pt. „Rok 1812”,będący wierszowaną opowieścią o kampanii napoleońskiej. Matka Stanisława, Elżbieta z Madżarskich, grała ponoć na klawikordzie i ładnie śpiewała.

Edukacja

Sam Moniuszko junior swoje pierwsze kroki w edukacji muzycznej stawiał w domu, gdzie gry na fortepianie uczyła go matka. Gdy miał 8 lat rodzina przeniosła się do Warszawy, w której młody człowiek miał lepsze możliwości w zakresie otrzymywania dalszej edukacji. Uczył się gry u organisty Augustyna Freyera, pracującego w warszawskim kościele Świętej Trójcy.

Trzy lata później uzdolniony muzycznie nastolatek zamieszkał w Mińsku, gdzie grał pod okiem Dominika Stefanowicza, pianisty i dyrygenta.

W 1837 roku Moniuszko wyjechał do Berlina, aby kształcić się muzycznie u Carla Friedricha Rungenhagena, u którego studia ukończył w 1840 roku. Następnie zamieszkał w Wilnie, gdzie działał jako organista, kompozytor, pedagog i organizator życia muzycznego w mieście.

W roku 1858, znowu przeniósł się wraz z rodziną do Warszawy, gdzie objął stanowisko dyrektora i organizatora opery. Jednocześnie od 1864 roku był wykładowcą w Instytucie Muzycznym w Warszawie.

Twórca opery narodowej

Stanisław Moniuszko swoje pierwsze kompozycje wydał w trakcie pobytu w Berlinie. Były to m.in. kompozycje fortepianowe, a także pieśni, fugi, czy utwory sceniczne.

Jeszcze podczas pobytu w Wilnie Moniuszko zaczął pracować nad swoją najbardziej znaną obok „Strasznego dworu” operą pt. „Halka”. Jej pierwsza premiera odbyła się w Wilnie w 1848 roku, ale sama opera miała wówczas tylko dwa akty.

Dopiero dziesięć lat później, nastąpił przełom i „Halka” rozszerzona o dwa akty miała swoją właściwą premierę w warszawskiej operze.

Entuzjastyczne przyjęcie „Halki” sprawiło, że kompozytor z dnia na dzień stał się sławny, a dzieło wystawiane na scenach całej Europy (m.in. w Pradze, Moskwie, Petersburgu).

Kilka miesięcy po warszawskiej premierze „Halki”, Moniuszko udał się w podróż do Pragi, Niemiec i Paryża. Po drodze zatrzymał się na kilka dni w Krakowie, gdzie poznał Ambrożego Grabowskiego, Józefa Kremera i Lucjana Siemieńskiego.

Pobyt w Krakowie, a zwłaszcza wizyta na Wawelu, gdzie kompozytor zwiedził katedrę i oglądał groby królewskie, zaowocował stworzeniem projektu nowej, nigdy niedokończonej opery „Rokiczana”, pisanej do słów libretta Józefa Korzeniowskiego.

Miała to być opera historyczna o królu Kazimierzu Wielkim, który zresztą miał się pojawić na scenie tylko raz, w końcowej części przedstawienia.

W 1865 roku w Warszawie miał premierę kolejny utwór Moniuszki o znaczeniu przełomowym w historii polskiej muzyki – opera „Straszny dwór”. Patriotyczny wydźwięk tego utworu i jego popularność spowodowały zdjęcie go z afisza już po trzech przedstawieniach.

Inne powstałe w tym okresie kompozycje to np. muzyka do Sonetów krymskich Mickiewicza, utwory fortepianowe (polki, mazury, polonezy, walce, nokturny), muzyka sakralna: msze, psalmy, hymny czy pieśni.

Życie prywatne

Swoją późniejszą żonę, Aleksandrę Mullerównę, Stanisław poznał  jeszcze w latach 30., w trakcie pobytu w Wilnie. Zaręczył się z wówczas 17-letnią dziewczyną, jednak sam ślub odbył się dopiero w 1840 roku, kiedy Moniuszko wrócił z Berlina. Posag wniesiony przez żonę pomógł w utrzymywaniu stabilności finansowej, gdyż jak kompozytor sam często wspominał w listach, praca muzyka i kompozytora nie była dobrze płatna. Małżeństwo doczekało się 10 dzieci.

Śmierć

Kompozytor zmarł nagle 4 czerwca 1872 roku w Warszawie, z powodu ataku serca. W jego pogrzebie uczestniczyło 80 tysięcy mieszkańców stolicy, co stało się jedną z największych wówczas manifestacji o charakterze patriotycznym. Pochowano Stanisława Moniuszkę na Warszawskich Powązkach.

Najważniejsze dzieła

Jeśli chodzi o ilość napisanych dzieł to przeważają pieśni, których Moniuszko skomponował 268 (zebranych w 12 tomów Śpiewników domowych). Są to m.in.:

„Prząśniczka”,

„Krakowiaczek”,

„Świtezianka”,

„Ojcze z niebios, Boże Panie”.

Opery:

„Halka” (1848/1858),

„Hrabina” (1859),

„Verbum nobile” (1861),

„Straszny dwór” (1865).

Utwory wokalne:

„Sonety krymskie” – kantata do tekstu Adama Mickiewicza(1867),

„Widma” – kantata do „Części II Dziadów” Adama Mickiewicza) ok. 1852,

Msza łacińska na cztery głosy z towarzyszeniem organów, Des-dur (1870),

Msza żałobna na cztery głosy z towarzyszeniem organów, g-moll (1871).

Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.org, portret Stanisława Moniuszki autorstwa Tytusa Maleszewskiego, źródło: Wikipedia.org 

205 lat temu urodził się Stanisław Moniuszko, kompozytor, dyrygent, pedagog muzyczny; twórca polskiej opery narodowej, autor m.in. „Strasznego dworu” i „Halki” oraz 268 pieśni. Stanisław przyszedł na świat 5 maja 1819 roku w majątku Ubiel niedaleko Mińska Litewskiego w rodzinie ziemiańskiej, o silnych  patriotycznych tradycjach. Jego

Konstytucja 3 Maja, czyli Ustawa Rządowa z dnia 3 maja 1791 roku, albo Ustawa Zasadnicza, regulująca ustrój prawny monarchii dziedzicznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, była przygotowywana przez 32 miesiące i obowiązywała przez niecały rok – czyli do II rozbioru Polski.

Jednak pamięć o pierwszej w dziejach Europy i drugiej w historii świata Konstytucji przetrwała stulecia i pozostanie na zawsze w pamięci kolejnych pokoleń. Aby tak się stało, upamiętnienie tego wydarzenia rozpoczęło się tuż po uchwaleniu przełomowego w dziejach Polski i Europy dokumentu.

Tradycja stawiania kolumn, upamiętniających ważne wydarzenia w dziejach państwa i narodu zapoczątkowana została długo przed wzniesieniem najbardziej znanej Polakom Kolumny Zygmunta III Wazy w Warszawie.

Uchwalenie Konstytucji 3 Maja w 1791 roku było wydarzeniem tak wzniosłym i ważnym dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów, iż jego upamiętnienie wydawało się rzeczą oczywistą.

Zaledwie kilka tygodni po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja słynny architekt Jan Chrystian Kamsetzer otrzymał od jej twórcy – króla Stanisława Augusta Poniatowskiego – niezwykle odpowiedzialne zadanie. Miał stworzyć w Warszawie pomnik tak wzniosły, jak wzniosła była sama idea uchwalonej Ustawy Rządowej. Pomnik miał być wykonany w kształcie kolumny, zwieńczonej figurą trębacza, ogłaszającego zebranym tłumom dobrą nowinę.

Nie wiadomo czy pomnik Kamsetzera w Warszawie w ogóle powstał, ale w całym kraju staraniami miejscowej szlachty zaczęto wznosić Kolumny Sławy ku czci Konstytucji 3 maja. Miały one różną formę i kształt, ale wszystkie miały być deklaracją ideowo-patriotyczną ich fundatorów.

Szacuje się, iż ogółem na terenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów pod koniec XVIII wieku wzniesiono około 300 takich obiektów.

Kolumny powstawały głównie na terenie posiadłości, których właściciele byli zwolennikami idei uchwalenia Konstytucji 3 Maja i popierali zawarte w niej regulacje.

Kolumny stawiano najczęściej przy traktach, brodach lub na wzgórzach. Niekiedy kolumnami upamiętniano także miejsca bitew i potyczek toczonych z zaborcami po I oraz II rozbiorze Polski, czyli w czasie insurekcji pod przewodnictwem Tadeusza Kościuszki.

Ziemie współczesnej Białorusi, leżące w XVIII wieku w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, nie były wyjątkiem , jeśli chodzi o upamiętnienie Konstytucji 3 Maja.

W 2018 roku Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Mińsku wydała katalog pt. „Kolumny Sławy ku czci Konstytucji 3 Maja”, opracowany przez ówczesną pracowniczkę Ambasady – Elżbietę Iniewską.

Praca ta opisuje kilkanaście kolumn, które w różnym, często nie najlepszym, stanie przetrwały na ziemi białoruskiej do dnia dzisiejszego.

Oto miejsca, w których na Białorusi wciąż można spotkać upamiętnienia ku czci Konstytucji 3 Maja, wzniesione ponad 200 lat temu:

ANTOPOL, rej. drohiczyński, obwód brzeski.

Kolumna otynkowana, stoi w bezpośrednim sąsiedztwie cerkwi. W okolicy znajdował się majątek rodziny Brewernów z rozległym parkiem i zabudowaniami.

BENICA, rej. mołodeczański, obwód miński

Kolumna została zniszczona w wyniku zbrojnej agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku i nigdy później nie podjęto starań mających na celu odnowienie tego pomnika historii. Zachowała się jedynie przedwojenna fotografia benickiej Kolumny Trzeciomajowej.

BEZDZIEŻ, rej. drohiczyński, obwód brzeski

Kolumna w 2009 roku

Kolumna po renowacji – stan z 2013 roku

Kolumna w 2009 roku była w stanie dewastacji. Obecnie została odnowiona, otynkowana i ogrodzona.

DZIATŁOWO, rej. dziatłowski, obwód grodzieński

Wieńczący kolumnę w Dziatłowie krzyż

Kolumna ustanowiona na przełomie XVIII i XIX wieku w okolicy majątku Radziwiłłów oraz siedziby Ignacego Domeyko „Żybortowszczyna”. Najprawdopodobniej w celu ochrony przed zniszczeniem, został założony w miejscu ustanowienia kolumny cmentarz katolicki, na którym zachowały się nagrobki w języku polskim. Zwieńczenie kolumny obecnie stanowi metalowy krzyż.

FASZCZEWKA, rej. szkłowski, obwód mohylewski

Wrak drewnianego posągu, wieńczącego kolumnę w Faszczewce

Kolumna znajduje się na skraju cmentarza. Nie ma informacji czy wieńcząca kolumnę figura z drewna została ustanowiona w chwili postawienia pomnika, czy dodano ją później. Historia ustanowienia kolumny w Faszczewce jest tragiczna. Została ufundowana przez jezuitów, których za ten polski wyczyn patriotyczny rosyjska administracja wsadziła do aresztu i poddała okrutnym torturom.

GŁĘBOKIE, rej. głębocki, obwód witebski

Kolumna znajduje się na cmentarzu, została kilka lat temu odnowiona (nałożono nowy tynk), niestety ze względu na znajdujące się na jej szczycie gniazdo bocianie nie jest w najlepszym stanie. Usytuowana jest na prawym wzgórzu cmentarza, na lewym znajduje się zamknięta w 2000 roku zabytkowa kaplica.

LEONPOL, rej. miorski, obwód witebski

Kolumna w Leonpolu – 1936 rok

Kolumna w Leonpolu – stan współczesny

Kolumna w Leonpolu została upamiętniona na obrazie malarza A. Aniskowicza pt.” Za Dzwiną inne państwo”

Kolumna powstała ok. 1792 roku w majątku Jana Nikodema Łopacińskiego, posła na Sejm I Rzeczypospolitej z powiatu mścisławskiego, założyciela manufaktury tkackiej w Leonpolu, mecenasa sztuki i kolekcjonera. Jest to najbardziej ozdobna kolumna i jedna z najwyższych. Ma ponad 11 m wysokości, a jej zwieńczeniem był orzeł, patrzący ponad Dźwiną.

MOGILEWCE, rej. prużański, obwód brzeski

Kolumna z czerwonej cegły, jedna z dwóch w promieniu 15 km (druga, o identycznym kształcie, znajduje się w Połońsku). Stan zachowania: widać ślady tynkowania, jednak konstrukcja ceglana kolumny jest całkiem odsłonięta.

NOWOJELNIA, rej. dziatłowski, obwód grodzieński

Stan kolumny w Nowojelni z 2009 roku

Kolumna w Nowojelni w trakcie renowacji – 2022 rok

 

Kolumna w Nowojelni – 2023 rok

Kolumna znajduje się 300 metrów na zachód od cerkwi pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, niedaleko mostu przez rzekę Mołczadź. Została gruntownie odnowiona przez władze rejonu dziatłowskiego w latach 20 bieżącego stulecia. Jest chroniona, jako pomnik historii i architektury przełomu XVIII i XIX stuleci.

PIASKI, rej. mostowski, obwód grodzieński

Zwieńczenie kolumny w Piaskach

Kolumna znajduje się na miejscowym cmentarzu katolickim. Ufundowana została przez księcia Aleksandra Sapiehę, który pragnął upamiętnić w ten sposób swojego kuzyna księcia Kazimierza Nestora Sapiehę, jednego z twórców i sygnatariuszy Konstytucji 3 Maja.

PETRIKÓW, rej. petrikowski, obwód homelski

Dwie kolumny w Pietrikowie symbolizowały Rzeczypospolitą Obojga Narodów – wspólnotę państwową Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony Polskiej

Ocalała kolumna w Pietrikowie

Na cmentarzu katolickim stoją dwie kolumny – jedna zachowana całkowicie, druga jedynie w połowie w dolnej części. Kolumny symbolizowały Rzeczpospolitą Obojga Narodów – Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony Polskiej. Jedna z kolumn została częściowo zniszczona przez wkraczające do miasta rosyjskie wojsko.

POŁOŃSK, rej. prużański, obwód brzeski

Kolumna w Połońsku – stan z 2005 roku

Kolumna w Połońsku – 2016 rok

Kolumna z cegły, jedna z dwóch kolumn w promieniu 15 km (druga w Mogilewcach). Według niepotwierdzonych informacji obie kolumny – mające zresztą identyczne kształty – zostały przez miejscową ludność nazwane „kolumnami powstańców styczniowych” i przez długie lata funkcjonowały w świadomości lokalnej jako polskie miejsca pamięci, związane z oddziałem kobryńskim Romualda Traugutta.

SKOKI, rej. brzeski, obwód brzeski

Tablica z kolumny w Skokach, tłumacząca dlaczego nazywana jest przez miejscowych kolumną św. Rafała Archanioła

Kolumna znajduje się na odległości jednego kilometra od wsi Skoki, nazywana była przez miejscową ludność Kolumną św. Rafała Archanioła. Niedaleko znajduje się majątek, w którym urodzili się m.in. pisarz Julian Ursyn Niemcewicz oraz Jan Ursyn Niemcewicz. Pierwszy w czasach II Rzeczypospolitej był prezydentem Brześcia Litewskiego.

SZNIPKI, rej. szczuczyński, obwód grodzieński

Kolumna w Sznipkach – stan z 2005 roku

Kolumna w Sznipkach – rok 2017

Kolumna z czerwonej cegły w złym stanie zachowania. Właściwie nie wiadomo, jak wyglądała tuż po wybudowaniu. Ma ubytki i jest obciążona gniazdem ptasim. Nie ma otynkowania.

WISTYCZE, rej. brzeski, obwód brzeski

Kolumna w Wistyczach – 2006 rok

Kolumna w Wistyczach – rok 2009

Kolumna znajduje się na terenie dawnego majątku Pawła Jagmina, od 1794 roku marszałka szlachty kobryńskiej, jednego z administratorów dóbr królewskich Ekonomii Brzeskiej w latach 1785–1795. Kolumnę wzniesiono ok. 1795 roku na cześć Konstytucji 3 maja i była to ze strony Jagmina jawna deklaracja polityczna, gdyż Wistycze, wcześniej należące do województwa brzesko-litewskiego Rzeczypospolitej, na skutek rozbioru znalazły się na terenie guberni mińskiej Imperium Rosyjskiego.

ŻURMUNY, rej. lidzki, obwód grodzieński

Kolumna znajduje się w dawnym majątku Radziwiłłów, zwana przez miejscowych Kolumną Jana Chrzciciela. Ma znaczne ubytki i nie ma zwieńczenia.

Znadniemna.pl, fot.:  Globustut.by

Konstytucja 3 Maja, czyli Ustawa Rządowa z dnia 3 maja 1791 roku, albo Ustawa Zasadnicza, regulująca ustrój prawny monarchii dziedzicznej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, była przygotowywana przez 32 miesiące i obowiązywała przez niecały rok – czyli do II rozbioru Polski. Jednak pamięć o pierwszej w dziejach Europy

Bożena Worono, Polka urodzona w Lidzie na Białorusi, finalistka Konkursu Miss Polonia 2024, uświetniła śpiewem tegoroczne uroczystości Dnia Polonii i Polaków za Granicą w Węgrowie na Mazowszu.

Anastazja Żołnierzak i Bożena Worono

Nasza krajanka wraz z młodą miejscową śpiewaczką Anastazją Żołnierzak, zaśpiewała koncert pt. „Pod polskim niebem”.

Przemawia Marek Sobisz, dyrektor Centrum Dialogu Kultur w Węgrowie

Bożena Worono i poseł na Sejm RP Maria Koc

Obie Panie niezwykle pięknie i z patosem zaprezentowały piosenki i poezję polskich autorów, które tematyką nawiązywały do obchodzonego święta. Zgromadzona publiczność wysłuchała w skupieniu piosenek „Powrócisz tu…” Ireny Santor , „Do Ciebie Mamo” Wioletty Villas, pieśni „Prząśniczka” Stanisława Moniuszki, „Mury” Jacka Kaczmarskiego czy „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. Piosenkę „Jest takie miejsce, taki kraj” przybyli goście zaśpiewali razem z artystkami.

Śpiewa Bożena Worono

Bożena Worono to Polka, urodzoną w Lidzie na Białorusi. Jest córką Swietłany i Wiktora Worono, nauczycieli języka polskiego. Jej rodzina jest mocno związana z Polską. Rodzice kresowej piękności, która w tym roku zakwalifikowała się do finału Konkursu Miss Polonia, kultywując w domu polskie tradycje, zaszczepili córce miłość do ojczystego kraju. Teraz Bożena przy każdej okazji podkreśla swoje związki z Polską. Czyni to w sposób piękny – śpiewem, wierszem, pielęgnowaniem polskości.

Bożena Worono i Anastazja Żołnierzak

„Ciepło i niezwykła wrażliwość bije od Pani Bożeny, gdy wypowiada się o Polsce i Polakach” – czytamy na stronie Centrum Dialogu Kultur w Węgrowie, organizatora świątecznego koncertu z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą.

Znadniemna.pl za Facebook.com/cdkwegrow

Bożena Worono, Polka urodzona w Lidzie na Białorusi, finalistka Konkursu Miss Polonia 2024, uświetniła śpiewem tegoroczne uroczystości Dnia Polonii i Polaków za Granicą w Węgrowie na Mazowszu. [caption id="attachment_64462" align="alignnone" width="480"] Anastazja Żołnierzak i Bożena Worono[/caption] Nasza krajanka wraz z młodą miejscową śpiewaczką Anastazją Żołnierzak, zaśpiewała koncert

Skip to content