HomeStandard Blog Whole Post (Page 40)

80 lat temu, 21 sierpnia 1944 roku, oddział Armii Krajowej pod dowództwem cichociemnego majora Macieja Kalenkiewicza stoczył bitwę z batalionem NKWD. Była to pierwsza bitwa Wojska Polskiego z Sowietami od czasu zdradzieckiego ataku z września 1939 roku.

Dwa lata temu – 25 sierpnia 2022 roku – reżim dyktatorski Łukaszenki, będącego duchowym spadkobiercą stalinowskich zbrodniarzy z NKWD, zemścił się na poległych Polakach i z użyciem ciężkiego sprzętu zrównał z ziemią cmentarz wojenny w Surkontach. Spoczywały na nim szczątki uczestników boju sprzed 80. lat oraz urodzonego w Pacewiczach pod Wołkowyskiem legendarnego akowskiego dowódcy majora Macieja Kalenkiewicza. Dowódcy, który nawet po śmierci podzielił los swoich podkomendnych, stając się ofiarą popełnionej przez panujący na Białorusi reżim zbrodni bezczeszczenia zwłok żołnierzy i niszczenia pamięci o polskich bohaterach II wojny światowej.

Wydarzenia sprzed 80. lat rozegrały się w okolicach Puszczy Rudnickiej, w której zebrały się oddziały Armii Krajowej. Schroniły się w niej przed wojskami sowieckimi, które rozpoczęły rozbrajanie Polaków po wspólnej walce z Niemcami w ramach operacji „Ostra Brama”.

Operacja w założeniu miała na celu odbicie Wilna z rąk niemieckich przez Armię Krajową. AK wystąpiłaby wówczas w charakterze gospodarza wobec nacierającej Armii Czerwonej. Sowieci przyłączyli się do walk o miasto i wykorzystali operację do rozpracowania i aresztowania oficerów i żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego.

Ostatni bój Kalenkiewicza

Do puszczy dotarł także oddział pod dowództwem majora Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”. Kalenkiewicz był nietuzinkową postacią. Już przed wojną wpadł na pomysł wykorzystywania w celach dywersyjnych świetnie wyszkolonych skoczków spadochronowych. Po klęsce wrześniowej walczył najpierw u boku legendarnego Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, a następnie przedostał się na Zachód, gdzie forsował utworzenie specjalnej grupy elitarnych spadochroniarzy. Potężnym entuzjastą planu okazał się Winston Churchill, który dał zielone światło planom szkolenia cichociemnych.

Sam Kalenkiewicz również przeszedł szkolenie. Skok, dzięki któremu powrócił do okupowanej ojczyzny, wykonał w grudniu 1941 roku. Początkowo trafił do Komendy Głównej AK. W marcu 1944 roku został oddelegowany na rodzinną Nowowgródczyznę.

Żołnierze Armii Krajowej, dowodzeni przez majora Macieja Kalenkiewicza, fot.: archiwum Kazimierza Krajewskiego

Wraz ze swoim oddziałem miał wziąć udział w operacji „Ostra Brama”, ale w drodze do Wilna został powstrzymany przez Niemców. W walce z wrogiem Kalenkiewicz odniósł poważne rany, które doprowadziły do amputacji prawej ręki.

W Puszczy Rudnickiej połączył się z wojskami Armii Krajowej, wycofującymi się z Wilna i objął dowództwo nad jednostkami, które postanowiły podjąć walkę z Armią Czerwoną.

– Chciał kontynuować działalność konspiracyjną. Wiedział, że sama obecność naszych partyzantów będzie istotna. Bardzo ważną rolę przykładał do działań informacyjno-propagandowych – mówił o legendarnym dowódcy dr hab. Patryk Pleskot w audycji Tadeusza Płużańskiego „Historia na dziś”.

Bitwa z NKWD

21 sierpnia 1944 roku oddział majora Macieja Kalenkiewicza spotkał pod Surkontami batalion wojsk NKWD. Sowieci otoczyli wieś, ale niespodziewanie zostali ostrzelani przez Polaków w trakcie pokonywania podmokłych terenów otaczających Surkonty. Ostrzał zmusił ich do ucieczki, przegrupowania sił i oczekiwania na nadejście posiłków.

Major „Kotwicz” pozostał we wsi z ciężko rannymi towarzyszami broni. Pozostali akowcy wycofali się na bezpieczne pozycje.

Po kilku godzinach Sowieci ponowili atak, tym razem wsparty nalotem bombowym. Szybko zdobyli wieś, którą następnie spalili i zabili pozostałych przy życiu Polaków. W bitwie zginął major Maciej Kalenkiewicz oraz 36 polskich żołnierzy i kilkunastu cywilów. Po stronie sowieckiej zginęło prawdopodobnie kilkadziesiąt osób.

Cmentarz w Surkontach

Sowieci zabronili grzebania polskich żołnierzy na miejscowym katolickim cmentarzu parafialnym. Poległych w boju pogrzebano zatem w pobliżu wsi obok bardzo zaniedbanej mogiły powstańców styczniowych, którą wskazał jeden z miejscowych mieszkańców. Mogiły potajemnie poświęcił miejscowy proboszcz, za co był potem wzywany na przesłuchania. Powstała pośrodku pól uprawnych prowizoryczna mogiła żołnierzy zachowała się dzięki uporowi miejscowej ludności, która nie dopuściła do jej zaorania na potrzeby lokalnego kołchozu. Przez dziesięciolecia panowania Sowietów nikt nie odważył się na zniszczenie nekropolii, choć propaganda próbowała rozpowszechniać zmyśloną historię o tym, spoczywający pod Surkontami polscy żołnierze polegli w boju z Niemcami.

Latem 1972 roku cmentarz, jako pierwszy Polak z zagranicy, odwiedził przyjaciel „Kotwicza”, absolwent Politechniki Lwowskiej, żołnierz Obwodu Wileńskiego AK, ofiara represji NKWD, Bolesław Krzyżanowski. W towarzystwie miejscowych obejrzał pole bitwy, w tym widoczne jeszcze leje po wybuchach, kamieniami wyznaczył miejsce cmentarza, wykonał fotografie, wykonał szkic i przewiózł cały materiał do Polski. We Wrocławiu sporządził opis terenu i przesłał rodzinie poległych (żonie „Kotwicza”, Irenie Kalenkiewiczowej oraz jego córce, Danucie Wołągiewiczowej, Helenie Nikicicz i Czesławowi Zgorzelskiemu).

W 1980, w miejscu grobu „Kotwicza”, jeden z mieszkańców wsi położył kamień, co było pierwszą formą wskrzeszenia pamięci poległych. Był to fragment pomnika z dawnego cmentarza powstańców styczniowych, znajdującego się obok wykarczowanych potem jałowców i kępy sosen. W 1981 Surkonty odwiedziła starsza córka Kalenkiewicza. Kamień ułożony rok wcześniej jeszcze wówczas leżał. Przez cmentarz pracownicy kołchozu „Prawda” w Bałtiszkach dwa razy dziennie przepędzali bydło na pastwisko. Mieszkańcy w tych czasach bali się jeszcze mówić na temat poległych Polaków.

Dopiero u schyłku istnienia ZSRR pojawiła się okazja godnego upamiętnienia poległych żołnierzy. W 1988 starania o upamiętnienie mogiły podjął historyk, Cezary Chlebowski. Pomysłem zainteresowano Konsulat Generalny RP w Mińsku, który do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białoruskiej SRR wystosował trzy noty (listopad 1988, kwiecień i wrzesień 1989). Odbywano rozmowy z ministerstwem, władzami wojewódzkimi i rejonowymi. Zgoda na upamiętnienie w końcu zapadła, ale niezgodności dotyczyły treści napisu na tablicy pamiątkowej. Rosjanie zaproponowali tekst: Polskim żołnierzom Armii Krajowej poległym w 1944 roku. Tekst taki nie był do przyjęcia dlatego, że w 1944 w okolicy przebywali okupanci niemieccy, a potem Sowieci i tablica mogła fałszować historię. Strona polska zabiegała o to, by na tablicy była zawarta dokładna data: 21 sierpnia 1944, która bezsprzecznie wskazywała przeciwnika. Po dalszych ustaleniach, a także przemianach politycznych w ZSRR nadeszła zgoda i można było przystąpić do odbudowy cmentarza. W okresie rozpoczęcia robót na cmentarzu stał już krzyż postawiony przez Kazimierza Sosnowskiego z Wilna, prezesa Fundacji Kultury Polskiej, na którym przybito tabliczkę przywiezioną przez Irenę Kalenkiewiczową.

Cmentarz w Surkontach w latach 90. minionego stulecia, fot.: Polska Zbrojna

Cmentarz, ostatecznie odbudowany staraniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na podstawie materiałów Krzyżanowskiego, został otwarty 8 września 1991 roku. W uroczystości otwarcia udział wzięli m.in. Irena Kalenkiewiczowa, wdowa po ppłk. „Kotwiczu”, a także kilku żyjących jeszcze uczestników bitwy. Obiekt powstał dzięki pomocy władz rejonu i wsi Surkonty, Bałtiszki, Pielasa, polskiej, litewskiej i białoruskiej ludności tych wsi i pracowników kołchozu „Prawda” w Bałtiszkach. Betonowe krzyże odlano w kołchozie w formach przywiezionych z Polski, przy czym konieczne było nauczenie kołchoźników odlewania betonu. Budowy kamiennego muru otaczającego nekropolię podjęła się wędrowna ekipa Tatarów. Pracami zarządzał Ryszard Bączkowski.

2018 rok. Obchody 74.rocznicy Bitwy pod Surkontami, fot.: Fundacjapolonika.pl

2017 rok. Obchody 73. rocznicy Bitwy pod Surkontami

Próby niszczenia i dewastacja cmentarza

W maju 2013 roku lokalny kołchoz rozpoczął budowę ośrodka hodowli krów w odległości około trzydziestu metrów od cmentarza. Tak bliskie sąsiedztwo obory mogło doprowadzić do przedostania się nieczystości na mogiły Polaków. Sprawę sygnalizowała prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, a zapytanie w tej sprawie do ministra spraw zagranicznych złożył prezydent RP Andrzej Duda. Ośrodek hodowli krów ostatecznie zbudowano, ale cmentarz z tego powodu nie ucierpiał.

Wygląd cmentarza wojennego w Surkontach przed zrównaniem go z ziemią przez reżim Łukaszenki, fot.: Wikipedia.org/Robert Wielgórski

Fragment nekropolii w Surkontachprzed jej zniszczeniem. Po prawej – krzyż na grobie dowódcy – Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”, fot.: Wikipedia.org/Robert Wielgórski

Do bestialskiego aktu wandalizmu i bezczeszczenia zwłok poległych Polaków doszło 25 sierpnia 2022 roku. Z samego rana tego dnia na cmentarzu w Surkonach pojawiły się buldożery i inny ciężki sprzęt budowlany za pomocą którego mogiły polskich żołnierzy zostały zrównane z ziemią.

Ciężki sprzęt budowlany, za pomocą którego reżim Łukaszenki niszczył cmentarz w Surkontach

Zrównany z ziemią cmentarz w Surkontach

Prowizoryczne krzyże, stawiane na miejscu zburzonego cmentarza wojennego w Surkontach przez miejscowych Polaków

Wówczas na Białorusi trwała  szeroko zakrojona kampania antypolska, a w jej ramach aktywnie niszczono ślady obecności Polaków na ziemiach białoruskich. Na polecenie władz w Mińsku na Białorusi zniszczono kilka większych polskich nekropolii wojennych i kilkanaście mniejszych miejsc pamięci. W reakcji na zrównanie z ziemią cmentarza w Surkontach Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych złożyło ostry protest na ręce białoruskich dyplomatów.

Znadniemna.pl na podstawie Polskieradio.pl/Wikipedia.org, na zdjęciu tytułowym: 1944rok, Maciej Kalenkiewicz(na białym koniu) wśród swoich żołnierzy, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

80 lat temu, 21 sierpnia 1944 roku, oddział Armii Krajowej pod dowództwem cichociemnego majora Macieja Kalenkiewicza stoczył bitwę z batalionem NKWD. Była to pierwsza bitwa Wojska Polskiego z Sowietami od czasu zdradzieckiego ataku z września 1939 roku. Dwa lata temu - 25 sierpnia 2022 roku –

Wczoraj, 20 sierpnia, według danych Komitetu Granicznego RB, w oczekiwaniu na wyjazd z Białorusi na przejściu granicznym w Brześciu zgromadziła się rekordowa liczba pojazdów – 90 autokarów oraz 580 samochodów osobowych.

W związku z wyjątkowo dużą kolejką na granicy przewoźnicy już zgłaszają przeniesienie przejazdów „z powrotem” w innym terminie niż planowali wcześniej. W ten sposób godziny odjazdów autokarów w wielu firmach przewozowych zostały zmienione.

Trzeba podkreślić, że przejście graniczne Brześć – Terespol, znane jako Warszawski Most, pozostaje jedynym działającym punktem kontroli pasażerskiej na granicy białorusko-polskiej.

Od 9 lipca br. do Polski mogą wjeżdżać samochodami z białoruskimi tablicami rejestracyjnymi wyłącznie ich właściciele. Jeśli właściciela samochodu nie będzie w kabinie, taki pojazd nie zostanie wpuszczony na terytorium Polski.

Natomiast na przejściu granicznym białorusko-litewskim Kamienny Łog w tym samym czasie, kiedy pod Brześciem utworzyła się rekordowa kolejka autokarów, nie było ani jednego autobusu w kolejce, a na kontrolę paszportową oczekiwało tylko 20 samochodów osobowych. Jednocześnie infolinia Państwowego Komitetu Celnego RB poinformowała, że autobusy nadal mogą swobodnie wjeżdżać na terytorium Litwy. Podobnie sytuacja wygląda na przejściu granicznym w Bieniakoniach.

Również na granicy z Łotwą nie ma kolejek autobusów i samochodów.

Problem przekraczania granicy z Unią Europejską autobusem stał się szczególnie dotkliwy po decyzji Litwy o ograniczeniu od 16 sierpnia wjazdu samochodów osobowych z białoruskimi tablicami rejestracyjnymi. Z tego powodu część ruchu przeniosła się do Brześcia.

Znadniemna.pl/officelife.media

Wczoraj, 20 sierpnia, według danych Komitetu Granicznego RB, w oczekiwaniu na wyjazd z Białorusi na przejściu granicznym w Brześciu zgromadziła się rekordowa liczba pojazdów – 90 autokarów oraz 580 samochodów osobowych. W związku z wyjątkowo dużą kolejką na granicy przewoźnicy już zgłaszają przeniesienie przejazdów „z powrotem”

Inicjatywa „Chrześcijańska Wizja” dowiedziała się o werdykcie dzisiejszego sądu nad proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Prużanie, księdzem Pawłem Jaroszewiczem. 

Sąd na Białorusi skazał duchownego na karę grzywny wysokości 1200 rubli białoruskich (równowartość ok. 1400 złotych) za subskrybowanie w Internecie witryn, uznawanych przez reżim Łukaszenki za „ekstremistyczne”. Po ogłoszeniu sądowego werdyktu ksiądz, więziony od piątku do dzisiaj w areszcie administracyjnym, wyszedł na wolność.

Tak zwane „czytanie treści ekstremistycznych” jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych pretekstów do politycznego prześladowania we współczesnej Białorusi. Taki status mają obecnie niemalże wszystkie niezależne media, których redakcje musiały wyemigrować z tego kraju w obawie przed represjami.

Nie jest wyjątkiem także  portal Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, który władze białoruskie uznawały za ekstremistyczny już kilkakrotnie, ostatnio nadając redagującemu zespołowi portalu status „formacji ekstremistycznej”.

Znadniemna.pl za Inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”, fot.: brestsity.com

 

Inicjatywa "Chrześcijańska Wizja" dowiedziała się o werdykcie dzisiejszego sądu nad proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Prużanie, księdzem Pawłem Jaroszewiczem.  Sąd na Białorusi skazał duchownego na karę grzywny wysokości 1200 rubli białoruskich (równowartość ok. 1400 złotych) za subskrybowanie w Internecie witryn, uznawanych przez reżim Łukaszenki

Na Białorusi wciąż są prześladowani katoliccy duchowni. Jak informuje na Telegramie inicjatywa „Chrześcijańska wizja”, reżim Aleksandra Łukaszenki zatrzymał kolejnego księdza katolickiego – od 16 sierpnia w areszcie przebywa ks. Paweł Jaroszewicz, proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Prużanie (obwód brzeski, Diecezja Pińska).

Według „Chrześcijańskiej Wizji ”proces ks. Pawła miał odbyć się dzisiaj, 19 sierpnia. Na ten moment brak jest jednak informacji o przebiegu posiedzenia oraz jego wynikach.

Jak Łukaszenka prześladuje chrześcijan

Ks. Paweł Jaroszewicz to kolejny duchowny zatrzymany przez reżim Łukaszenki.

Od maja w areszcie tymczasowym przebywa szef białoruskiej misji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej o. Andrzej Juchniewicz OMI. Zakonnik został pierwotnie skazany na areszt administracyjny za „opublikowanie na Facebooku zdjęcia z biało-czerwono-białą flagą narodową Białorusi”. Karę dla niego przedłużano trzykrotnie. Na początku lipca natomiast o. Juchniewicz miał usłyszeć zarzuty karne.

Od dziewięciu miesięcy przebywa w areszcie, zatrzymany przez KGB pod zarzutem popełnienia zbrodni „zdrady stanu” proboszcz z podmińskiego Wolożyna ks. Henryk Okołotowicz. Niezależne media katolickie na Białorusi informują, że we wrześniu, bądź październiku ma ruszyć proces duchownego, który odbywać się będzie za zamkniętymi drzwiami. Szczegóły sprawy ks. Okolotowicza  nie są znane, ale artykuł, z którego będzie sądzony przewiduje karę od 7 do 15 lat łagrów.

Działania reżimu Łukaszenki przeciwko opozycyjnie nastawionym kapłanom chrześcijańskim zaostrzyły się po sfałszowanych wyborach i społecznych protestach w 2020 roku. Obok zatrzymań, Mińsk utrudnia posługę wielu księżom i zmusza ich do opuszczenia kraju.

Ksiądz Dmitrij Prystupa z Baranowicz musiał na przykład opuścić kraj po wszczęciu przeciwko niemu sprawy karnej za to, że w pierwszych dniach protestów „wpadł” na maskę wozu milicyjnego. Udało mu się opuścić Białoruś. Teraz jest bezpieczny, ale do domu i do wiernych wrócić nie może.

Księża chrześcijańscy trafiają w tryby represji reżimu Łukaszenki niezależnie od tego, czy wyznają katolicyzm, prawosławie, czy protestantyzm.

Prawosławny ksiądz Sierhij Razanowicz, na przykład, usłyszał wyrok 16 lat więzienia w tzw. „sprawie Autuchowicza”. Do więzienia trafili także jego żona i syn.

Od 2020 roku z powodu prześladowań politycznych Białoruś opuściło kilkunastu księży chrześcijańskich, w tym polski ksiądz Andrzej Bulczak z parafii pod wezwaniem Jezusa Miłosiernego w Postawach, który spędził połowę swojego kapłańskiego życia na Białorusi i zbudował tam dwa kościoły. Został oskarżony przez reżim białoruski o działalność ekstremistyczną. Stanął przed wyborem: więzienie albo wyjazd z Białorusi. Wybrał ten drugi wariant.

Uciekać musieli także księża prawosławni z Grodna  – ks. Gieorgij Roj i Aleksander Kuchta, którzy ogłosili wyjście spod jurysdykcji moskiewskiej i zostali wzięci „pod skrzydła” przez Patriarchę Konstantynopola.

Potężnym ciosem dla katolików było zamknięcie w Mińsku kościoła św. Szymona i Heleny, znanego jako „Czerwony Kościół”. To symbol katolików i wizytówka Mińska. Kościół był pierwszą świątynią, jaką po latach prześladowań Kościoła w ZSRR udało się odzyskać wiernym. Pretekstem do zamknięcia był tajemniczy nocny pożar.

Reżim Łukaszenki zniszczył także kościół protestancki „Nowe Życie” w Mińsku. Sąd zlikwidował tę wspólnotę wyznaniową, a jej materiały informacyjne uznał za ekstremistyczne. Pastor „Nowego Życia” Wiaczesław Honczarenko został wezwany na przesłuchanie i na wolność już nie wyszedł.

Znadniemna.pl na podstawie doniesień inicjatywy „Chrześcijańska Wizja”, na zdjęciu: ks. Paweł Jaroszewicz, fot.: t.me/christianvision

Na Białorusi wciąż są prześladowani katoliccy duchowni. Jak informuje na Telegramie inicjatywa "Chrześcijańska wizja", reżim Aleksandra Łukaszenki zatrzymał kolejnego księdza katolickiego - od 16 sierpnia w areszcie przebywa ks. Paweł Jaroszewicz, proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Prużanie (obwód brzeski, Diecezja Pińska). Według „Chrześcijańskiej Wizji

Premier Donald Tusk oświadczył, że Polska formalnie podejmie starania o organizację Igrzysk Olimpijskich. Dodał, że realna perspektywa, o której możemy mówić, biorąc pod uwagę wstępne decyzje, zobowiązania, deklaracje MKOL, to 2040 lub 2044 rok.
16 sierpnia szef rządu podczas konferencji prasowej na boisku Orlik w Karczewie (woj. mazowieckie) zapowiedział starania Polski o organizację Igrzysk Olimpijskich.

„Realna perspektywa, biorąc pod uwagę już wstępne decyzje, zobowiązania, deklaracje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, to 2040 lub 2044 rok” – powiedział premier.
Donald Tusk podkreślił, że Polska nie ma powodu do żadnych kompleksów. Wskazał, że organizacja Euro 2012 w Polsce do dziś jest wspominana przez partnerów europejskich jako majstersztyk organizacyjny. Jak dodał, doceniany jest m.in. fakt, że „zdążyliśmy z autostradami, lotniskami, stadionami, a w wielu miejscach startowaliśmy od zera”.Minister sportu Sławomir Nitras zapewnił, że od strony organizacyjnej Polska jest w stanie przeprowadzić Olimpiadę. „Wymaga to nakładów infrastrukturalnych, ale my wiele rzeczy już mamy” – stwierdził. Zapowiedział, że w listopadzie ma zamiar przedstawić założenia nowej strategii rozwoju polskiego sportu. Dodał, że ma być to strategia do 2040 roku, z myślą o przygotowaniach do organizacji Igrzysk Olimpijskich w Polsce.

„Mam nadzieję, że zimę, wiosnę przyszłego roku spędzimy na poważnej dyskusji ze środowiskiem sportu, jak doprowadzić do tego, by igrzyska w Polsce odbyły się, były sukcesem i kołem zamachowym nie tylko dla sportu, ale całej Polski, jak to się stało z Euro 2012” – powiedział minister sportu.

Zaznaczył, że organizacja Euro 2012 w Polsce była wielkim cywilizacyjnym projektem. „Igrzyska mogą być jeszcze większym cywilizacyjnym projektem, tylko musimy się do tego dobrze przygotować” – ocenił Nitras.

Podkreślił, że Orlik w Karczewie jest jednym z pierwszych, które zostały oddane do użytku. Zauważył, że przez ostatnie dziesięć lat, „bo wcześniej nie było takiej potrzeby, a potem nie widziano takiej potrzeby”, nie było żadnych środków na modernizację tej infrastruktury. „Jesteśmy gotowi na to, aby w ciągu najbliższych dwóch lat zabezpieczyć pieniądze na modernizację wszystkich 2604 Orlików. Jesteśmy też finansowo gotowi na sfinansowanie w ciągu trzech lat budowy 1000 nowych Orlików” – oświadczył minister sportu.

Premier przypomniał, że jest współautorem programu Orlików, który zakładał budowę boiska w każdej gminie do 2012 r. Jak stwierdził szef rządu, „była to najlepsza rzecz, jaka mu się przytrafiła”.

Tusk ocenił też, że finansowanie polskiego sportu, zarówno olimpijskiego, jak i tego na niższych szczeblach, musi być przejrzyste. Odniósł się w ten sposób do wątpliwości związanych z wydawaniem pieniędzy przez związki sportowe i Polski Komitet Olimpijski.

Premier zauważył, że istnieją formalne rekomendacje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, które zobowiązują takie instytucje jak Polski Komitet Olimpijski do pełnej przejrzystości, do dostępności opinii publicznej do sprawozdań finansowychZaznaczył, że atmosfera, iż te informacje są tajne, jest dewastująca dla morale polskiego sportu.

„To musi się bezwzględnie skończyć. W przypadku sprawdzenia wszystkich potencjalnych nieprawidłowości my i tak już działamy. Krajowa Administracja Skarbowa, inne służby będą tak czy inaczej bezlitośnie rozliczały z każdej wydanej złotówki działaczy sportowych, związki sportowe i Polski Komitet Olimpijski” – zapewnił szef rządu.

Premier podziękował też ministrowi sportu za pracę nad projektem nowelizacji ustawy o sporcie, m.in. za przepisy dotyczące wzmocnienia pozycji kobiet w sporcie. Jak powiedział premier, sytuacja kobiet w polskim sporcie to „nadal coś skandalicznego”. „W ciągu najbliższych tygodni przeprowadzimy nowelizację przepisów, zgodnie z którą 30 proc. miejsc we władzach związków sportowych będzie dla kobiet; ustawa będzie miała też wymiar antyprzemocowy” – zapowiedział Tusk.

Rządowy projekt nowelizacji ustawy o sporcie, który jest w Sejmie i przeszedł pierwsze czytanie, przewiduje m.in. zmiany dotyczące zasiadania kobiet we władzach związków sportowych. Ma ich być 30 procent, jeżeli liczba członków zarządu wynosi więcej niż pięć osób. Jeśli członków jest mniej, w zarządzie ma znaleźć się przynajmniej jeden przedstawiciel każdej z płci.

Najsłabsze dla Polski Igrzyska od ponad pół wieku

Zapowiedź podjęcia przez Polskę starań o organizację Igrzysk Olimpijskich pojawiła się tydzień po zakończeniu XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Z punktu widzenia zdobyczy medalowych okazały się one najsłabszą dla Polski  Olimpiadą nie tylko w  XXI stuleciu, ale od ponad poł wieku, czyli od 68 lat.

Polacy wywalczyli w Paryżu dziesięć medali, w tym tylko jeden złoty.

Jedyny złoty krążek dla Polski na igrzyskach w Paryżu 2024 zdobyła 7 sierpnia we wspinaczce sportowej na czas Aleksandra Mirosław. W tej samej konkurencji brąz wywalczyła Aleksandra Kałucka. Z kolei drugie miejsce, poza  bokserką Julią Szeremetą, kolarką torową Darią Pikulik i siatkarzami, wywalczyła na igrzyskach Klaudia Zwolińska – w kajakarstwie slalomowym kobiet K1.

Poza Kałucką na najniższym stopniu podium stały jeszcze: Iga Świątek (w singlu kobiet w tenisie), Natalia Kaczmarek (bieg na 400 metrów), drużyna szpadzistek w składzie: Martyna Swatowska-Wenglarczyk, Alicja Klasik, Renata Knapik-Miazga i Aleksandra Jarecka, oraz wioślarska czwórka podwójna mężczyzn w składzie: Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski oraz Fabian Barański.

Reprezentacja Polski z dorobkiem 10 medali (w tym 1 złotym, 4 srebrnymi i 5 brązowymi) zajęła  w klasyfikacji medalowej XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich, dalekie 42. miejsce. Wszystko za sprawą tylko jednego krążka zdobytego przez Aleksandrę Mirosław. Więcej medali od Polski zdobyło z kolei 20 krajów, przy czym 14 z nich to kraje o liczbie ludności większej od Polski. Dla Polski Igrzyska w Paryżu to najgorsze letnie igrzyska olimpijskie od 68 lat i igrzysk w Melbourne (1-4-4). Wówczas w 1956 roku Polska ze skromnym dorobkiem dziewięciu medali (w tym jednego złotego) potrafiła zająć w klasyfikacji medalowej igrzysk 17. miejsce wśród 72. ekip narodowych. w Paryżu w tym roku rywalizowały o medale 206. ekip narodowych (54 z Afryki, 48 z Europy, 44 z Azji, 41 z obu Ameryk, 17 z Oceanii, indywidualni sportowcy neutralni – AIN, czyli sportowcy z objętych sankcjami za prowadzenie wojny z Ukrainą Białorusi i Rosji, i olimpijska reprezentacja uchodźców)

 Oto końcowa klasyfikacja medalowa XXXIII Igrzysk Olimpijskich w Paryżu:

  • 1. Stany Zjednoczone 40 złotych – 44 srebrne – 42 brązowe (126 medali)
  • 2. Chiny 40-27-24 (91)
  • 3. Japonia 20-12-13 (45)
  • 4. Australia 18-19-16 (53)
  • 5. Francja 16-26-22 (64)
  • 6. Holandia 15-7-12 (34)
  • 7. Wielka Brytania 14-22-29 (65)
  • 8. Korea Południowa 13-9-10 (32)
  • 9. Włochy 12-13-15 (40)
  • 10. Niemcy 12-13-8 (33)
  • 11. Nowa Zelandia 10-7-3 (20)
  • 12. Kanada 9-7-11 (27)
  • 13. Uzbekistan 8-2-3 (13)
  • 14. Węgry 6-7-6 (19)
  • 15. Hiszpania 5-4-9 (18)
  • 16. Szwecja 4-4-3 (11)
  • 17. Kenia 4-2-5 (11)
  • 18. Norwegia 4-1-3 (8)
  • 19. Irlandia 4-0-3 (7)
  • 20. Brazylia 3-7-10 (20)
  • 21. Iran 3-6-3 (12)
  • 22. Ukraina 3-5-4 (12)
  • 23. Rumunia 3-4-2 (9)
  • 24. Gruzja 3-3-1 (7)
  • 25. Belgia 3-1-6 (10)
  • 26. Bułgaria 3-1-3 (7)
  • 27. Serbia 3-1-1 (5)
  • 28. Czechy 3-0-2 (5)
  • 29. Dania 2-2-5 (9)
  • 30. Azerbejdżan 2-2-3 (7)
  • -. Chorwacja 2-2-3 (7)
  • 32. Kuba 2-1-6 (9)
  • 33. Bahrajn 2-1-1 (4)
  • 34. Słowenia 2-1-0 (3)
  • 35. Tajwan 2-0-5 (7)
  • 36. Austria 2-0-3 (5)
  • 37. Hong Kong 2-0-2 (4)
  • -. Filipiny 2-0-2 (4)
  • 39. Algieria 2-0-1 (3)
  • -. Indonezja 2-0-1 (4)
  • 41. Izrael 1-5-1 (7)
  • 42. Polska 1-4-5 (10)
  • 43. Kazachstan 1-3-3 (7)
  • 44. Jamajka 1-3-2 (6)
  • -. Republika Południowej Afryki 1-3-2 (6)
  • -. Tajlandia 1-3-2 (6)
  • 47. Etiopia 1-3-0 (4)
  • 48. Szwajcaria 1-2-5 (8)
  • 49. Ekwador 1-2-2 (5)
  • 50. Portugalia 1-2-1 (4)
  • 51. Grecja 1-1-6 (8)
  • 52. Argentyna 1-1-1 (3)
  • -. Egipt 1-1-1 (3)
  • -. Tunezja 1-1-1 (3)
  • 55. Botswana 1-1-0 (2)
  • -. Chile 1-1-0 (2)
  • -. Saint Lucia 1-1-0 (2)
  • -. Uganda 1-1-0 (2)
  • 59. Dominikana 1-0-2 (3)
  • 60. Gwatemala 1-0-1 (2)
  • -. Maroko 1-0-1 (2)
  • 62. Dominika 1-0-0 (1)
  • -. Pakistan 1-0-0 (1)
  • 64. Turcja 0-3-5 (8)
  • 65. Meksyk 0-3-2 (5)
  • 66. Armenia 0-3-1 (4)
  • -. Kolumbia 0-3-1 (4)
  • 68. Kirgistan 0-2-4 (6)
  • -. Korea Północna 0-2-4 (6)
  • 70. Litwa 0-2-2 (4)
  • 71. Indie 0-1-5 (6)
  • 72. Mołdawia 0-1-3 (4)
  • 73. Kosowo 0-1-1 (2)
  • 74. Fidżi 0-1-0 (1)
  • -. Cypr 0-1-0 (1)
  • -. Jordania 0-1-0 (1)
  • -. Mongolia 0-1-0 (1)
  • -. Panama 0-1-0 (1)
  • 79. Tadżykistan 0-0-3 (3)
  • 80. Albania 0-0-2 (2)
  • -. Grenada 0-0-2 (2)
  • -. Malezja 0-0-2 (2)
  • -. Portoryko 0-0-2 (2)
  • 84. Wybrzeże Kości Słoniowej 0-0-1 (1)
  • -. Republika Zielonego Przylądka 0-0-1 (1)
  • -. Peru 0-0-1 (1)
  • -. Katar 0-0-1 (1)
  • -. Singapur 0-0-1 (1)
  • -. Słowacja 0-0-1 (1)
  • -. Zambia 0-0-1 (1)
  • -. Reprezentacja uchodźców 0-0-1 (1)

Znadniemna.pl za PAP, Wikipedia.org, Twitter.com

Premier Donald Tusk oświadczył, że Polska formalnie podejmie starania o organizację Igrzysk Olimpijskich. Dodał, że realna perspektywa, o której możemy mówić, biorąc pod uwagę wstępne decyzje, zobowiązania, deklaracje MKOL, to 2040 lub 2044 rok. 16 sierpnia szef rządu podczas konferencji prasowej na boisku Orlik w

Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL) proponuje ponad 30 kierunków na studiach podyplomowych, ma także ofertę dla osób bez wyższego wykształcenia.

KUL umożliwia dokształcanie w naukach społecznych, prawniczych, teologicznych po ścisłe, jak informatyka.

– Mamy pakiet 35 różnorodnych kierunków studiów podyplomowych i 4 kursy tematyczne. Bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się choćby studiach MBA, a także prawo kanoniczne dla prawników oraz prawo podatkowe – wylicza mgr Marek Toporowski z Uniwersyteckiego Centrum Rozwijania Kompetencji KUL.  Liczba miejsc jest ograniczona, a o tym kto będzie słuchaczem decyduje kolejność zgłoszeń oraz dodatkowe wymogi przy wybranych kierunkach.

Uczelnia reaguje na sytuację na rynku pracy. Dlatego w tym roku proponujemy dla katechetów dwuletnie studia z historii i wiedzy o społeczeństwie. Umożliwi Państwu przekwalifikowanie się i zdobycie dodatkowych kompetencji.

– W tym roku zachęcamy  do podnoszenia kwalifikacji osoby, którym zależy na pozyskaniu wiedzy, ale nie mają wykształcenia wyższego. Mamy dla nich kursy, m. in. zarządzania domami parafialnymi czy zakonnymi – mówi mgr Jacek Twardzik, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Rozwijania Kompetencji KUL.

Jeśli chodzi o kursy, to dużym  zainteresowaniem cieszy się także ten dedykowany prawnikom, a poszerzający wiedzę w zakresie pisania pism procesowych w sprawach o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Jest to bardzo specjalistyczne szkolenie z obszaru prawa kanonicznego. Każda osoba z wykształceniem wyższym prawniczym może zapisać się na ten kierunek – to m.in. radcy prawni, adwokaci czy notariusze.

Jak dodaje kierownik Jacek Twardzik, znaczące zainteresowanie kursami i studiami podyplomowymi na KUL wynika nie tylko z różnorodnej i dopasowanej do potrzeb rynku oferty, ale także z doboru profesjonalnej kadry, która stanowią wykładowcy akademiccy oraz praktycy, specjaliści branżowi  z całej Polski.

Na kustudiach podyplomowych z zakresu zamówień publicznych wykłada między innymi dr nauk prawnych Beata Zięba, która obszar którym się zajmuje zna również w praktyce. Program studiów jest zaakceptowany przez Urząd Zamówień Publicznych, to dodatkowa gratyfikacja dla tego kierunku. – To bardzo ważne, bo słuchacz poza dyplomem ukończenia studiów podyplomowych otrzymuje także drugi dokument, certyfikat zaświadczający o patronacie prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. To wartość dodana naszych studiów – mówi dr Zięba.

I dodaje: – Na studia podyplomowe przychodzą ludzie świadomi zawodowo, którzy oczekują konkretnych treści i wiedzy. To najbardziej wymagająca grupa, która bardzo szybko weryfikuje poziom studiów i ich wartość merytoryczną. A taki wysoki i oczekiwany przez nich poziom mogą właśnie zaoferować studia na naszej uczelni – podkreśla.

Rekrutacja na studia podyplomowe  oraz kursy na KUL trwa do 26 września, szczegóły na stronie kandydat.kul.pl/podyplomowe.

Znadniemna.pl/KUL

Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL) proponuje ponad 30 kierunków na studiach podyplomowych, ma także ofertę dla osób bez wyższego wykształcenia. KUL umożliwia dokształcanie w naukach społecznych, prawniczych, teologicznych po ścisłe, jak informatyka. – Mamy pakiet 35 różnorodnych kierunków studiów podyplomowych i 4 kursy tematyczne. Bardzo

Jarmark św. Dominika w Gdańsku to Top 10 najfajniejszych wydarzeń w Europie, które odbywają się w 2024 roku. Ranking stworzony na podstawie opinii ekspertów ds. podróży opublikował Forbes. Jarmark św. Dominika dzieli miejsca w czołowej dziesiątce m.in. z: monachijskim Oktoberfest, Dniem Św. Patryka w Dublinie, Świętem Sanfermines w Pampelunie czy Cheese Rolling w Cooper’s Hill. Wczoraj jarmark dominikański miał swój ostatni dzień.

Forbes docenili w tym roku Jarmark św. Dominika w Gdańsku. W opisie wyboru zwrócono uwagę na bogatą historię wydarzenia, która sięga aż 1260 roku, różnorodność stoisk, jak i strefy gastronomiczne z dziesiątkami kuchni świata.
„Wraz z tradycyjnymi jarmarkami świątecznymi oraz Oktoberfest jest uważany za jedno z największych wydarzeń kulturalno-handlowych na świeżym powietrzu w Europie” – czytamy w uzasadnieniu wyboru.
„Osoby w każdym wieku znajdą coś dla siebie na straganach rozsianych po ulicach gdańskiej Starówki, gdzie odwiedzającym zapewniona jest rozrywka obejmująca koncerty, występy kostiumowe, parady, festyny, pokazy sztucznych ogni i liczne konkursy” – dodaje autorka tekstu.
W czołowej „10” najfajniejszych wydarzeń w Europie Jarmark św. Dominika znalazł się w zacnym gronie. Na równi stawiane są takie wydarzenia, jak wspomniany wcześniej monachijski Oktoberfest czy: Dzień Św. Patryka w Dublinie, Święto Sanfermines w Pampelunie, Cheese Rolling w Cooper’s Hill, Bitwa Winna w Haro, Festiwal La Tomatina w Bunol, Maraton Des Châteaux Du Médoc w Gironde, Dzień Króla w Amsterdamie i Festiwal Świateł w Zagrzebiu.

To ogromne wyróżnienie zarówno dla przepięknego Miasta Gdańsk, ale także dla wszystkich tych, którzy pracują nieustannie, by uczynić wydarzenie niezapomnianym. Takie wyróżnienie dodaje nam skrzydeł i ogromnego kopa do dalszych działań!
Jarmark św. Dominika gości na ulicach Starego Miasta w Gdańsku od 764 lat. Ten wyjątkowy, jeden z największych, plenerowych eventów w Europie stał się festiwalem pozytywnych emocji. Przez trzy tygodnie lata, na przełomie lipca i sierpnia, klimatyczne uliczki „żyją” jarmarkowym rytmem. Tu pojawiają się najlepsi polscy rzemieślnicy, twórcy i artyści.
Niepowtarzalna atmosfera jarmarku w wyjątkowej historycznej przestrzeni, przenosi odwiedzających w dawny klimat Gdańska. Czuje się go szczególnie mocno na uliczce kolekcjonerów, pełnej antyków i dzieł sztuki. Wyjątkową podróż po świecie odbędą tu również kulinarni fani, którzy mogą skosztować dań i napojów z różnych zakątków globu.
Różnorodne strefy odpoczynku, niezrównane możliwości zakupowe, kulinarne doznania i unikalny program artystyczny stanowią najmocniejszą stronę jarmarku. 764. Jarmark św. Dominika odbył się w Gdańsku w dniach 27.07-18.08.2024 roku.

Znadniemna.pl/jarmarkswdominika.pl/fot.:Dominik Paszliński/www.gdańsk.pl/facebook.com

Jarmark św. Dominika w Gdańsku to Top 10 najfajniejszych wydarzeń w Europie, które odbywają się w 2024 roku. Ranking stworzony na podstawie opinii ekspertów ds. podróży opublikował Forbes. Jarmark św. Dominika dzieli miejsca w czołowej dziesiątce m.in. z: monachijskim Oktoberfest, Dniem Św. Patryka w Dublinie,

W zestawieniu najlepszych uczelni świata znalazło się osiem polskich szkół wyższych – informuje Gazeta Wyborcza. Akademicki Ranking Uniwersytetów Świata (lista szanghajska) ma mocno wyśrubowane kryteria. Najwyżej punktowane są uczelnie, które mogą się pochwalić noblistami wśród absolwentów i pracowników oraz publikacjami w „Science” i „Nature”.

Zliczane są też cytowania badaczy oraz artykuły, które znalazły się w wybranych bazach. Tak zwana lista szanghajska należy do wielkiej rankingowej trójki – obok brytyjskich: „Times Higher Education” i „QS” organizacji Quacquarelli Symonds.

Listę tysiąca najlepszych szkół układa organizacja Shanghai Ranking Consultancy, działająca przy Uniwersytecie Jiao Tong w Szanghaju. Pod lupę bierze około dwóch i pół tysiąca uczelni.

Osiem polskich uczelni na liście szanghajskiej

W tegorocznym zestawieniu znalazło się osiem polskich szkół wyższych, jedna wypadła z listy (w 2022 roku było 11).

Liderzy pozostają od lat niezmienni. Dwa flagowe polskie uniwersytety – Jagielloński i Warszawski – po raz kolejny znalazły się w pierwszej pięćsetce (w grupie 401-500).

Nieco wspięła się Politechnika Gdańska – przemieściła się z ostatniej setki rankingu do przedziału 801-900.

Spadły za to krakowska Akademia Górniczo-Hutnicza i Wrocławski Uniwersytet Medyczny (miejsca 901-1000).

Podobnie jak przed rokiem na końcu stawki są także: Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu i Politechnika Warszawska.

W tegorocznym zestawieniu zabrakło Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Pierwszą dziesiątkę zdominowały amerykańskie uczelnie. Mocno reprezentowane są też Chiny

Pierwsze miejsce od dwudziestu dwóch lat należy niezmiennie do Uniwersytetu Harvarda.

Ale całą pierwszą dziesiątkę zdominowały amerykańskie uczelnie: Stanford (2), Massachusetts Institute of Technology (3), Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley (5), Princeton (7), Uniwersytet Columbia (8), California Institute of Technology (8) oraz Uniwersytet w Chicago (10). W całym rankingu Stany Zjednoczone mają w sumie 183 uczelnie.

Brytyjskie szkoły zajęły miejsca 4. i 6. (odpowiednio Cambridge i Oksford).

Mocno reprezentowane są też Chiny – 225 szkół. Najlepszy w kontynentalnej Europie jest Uniwersytet Paryż-Saclay – awansował w tym roku o trzy pozycje na 12. miejsce. Kolejna, na 21. miejscu, jest Politechnika Federalna w Zurychu (ETZ Zurich).

Czechy mają w zastawieniu sześć uczelni, Węgry – cztery, Litwa i Słowacja po jednej.

Znadniemna.pl/IAR

W zestawieniu najlepszych uczelni świata znalazło się osiem polskich szkół wyższych - informuje Gazeta Wyborcza. Akademicki Ranking Uniwersytetów Świata (lista szanghajska) ma mocno wyśrubowane kryteria. Najwyżej punktowane są uczelnie, które mogą się pochwalić noblistami wśród absolwentów i pracowników oraz publikacjami w „Science” i „Nature”. Zliczane są

Dzisiaj mija 111 rocznica urodzin naszego  znanego w całym świecie krajana – urodzonego w Brześciu nad Bugiem Menachema Begina, w latach 1977 – 1983 premiera Izraela, laureata Pokojowej Nagrody Nobla za rok 1978.

Dr Lawrence Weinbaum, dyrektor generalny Światowego Kongresu Żydów, mówił o nim:

„Begin był niewątpliwie najbardziej żydowskim premierem w Izraelu i jednocześnie najbardziej polskim. Był jedynym premierem izraelskim, który ukończył studia w Polsce (…) Do końca życia był pod wpływem historii walk o odrodzenie Polski i przejawów państwowości polskiej. Polska była dla niego wzorem walki o niepodległość”.

Do Izraela, któremu wiernie służył jako działacz syjonistyczny, premier oraz szef różnych resortów, Menachem Begin dotarł w mundurze polskiego żołnierza. Kiedy został wybrany na premiera jako lider syjonistycznej partii, spodziewano się zaostrzenia sytuacji na Bliskim Wschodzie, tymczasem Begin doprowadził do porozumienia pokojowego, za które dostał pokojową Nagrodę Nobla.

Lider syjonistów, walczący o powstanie Izraela

Urodzony 16 sierpnia 1913 roku Menachem Begin dorastał w okresie dwudziestolecia międzywojennego w Brześciu nad Bugiem. Od najmłodszych lat działał w organizacjach związanych z ruchem syjonistycznym – najpierw skautowym Ha-Szomer Ha-Cair, a jako młody chłopak wstąpił w szeregi nacjonalistycznego Bejtaru (żydowska syjonistyczna organizacja młodzieżowa powstała  27 grudnia 1923 roku w Rydze red.). Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1935 roku.

Dzięki charyzmie szybko zdobył przywództwo w polskim Bejtarze i w 1938 roku stanął na jego czele. Organizacja współpracowała wówczas z Wojskiem Polskim – bojówki Bejtaru były szkolone przez polskich żołnierzy do prowadzenia zbrojnej walki o niepodległość Izraela w Palestynie.

W 1938 roku został nawet delegatem Bejtaru na światowy kongres partii, zorganizowanym w Warszawie. W jej ramach pomagał w organizacji emigracji do Palestyny. Begin był przedstawicielem tzw. syjonizmu rewizjonistycznego, który postulował natychmiastowe utworzenie państwa żydowskiego w Palestynie oraz nie wykluczał użycia przemocy do zrealizowania tego celu.

Żołnierz armii Andersa

Po wybuchu II wojny światowej Begin uciekł do Wilna. Tam w sierpniu 1940 roku został aresztowany przez NKWD i poddany długiemu śledztwu, wyczerpującemu więźnia fizycznie i psychicznie:

„Po całonocnym śledztwie więzień wraca do celi, rzuca się na siennik, ale za godzinę lub dwie znowu rozlega się gwizdek. (…) Kolejność jest już znana: noc, przesłuchanie, dzień bez snu. Jedna noc, druga, trzecia… Trwa to kilka tygodni, kilka miesięcy, lub w nieskończoność. Głowa więźnia robi się dziwnie ciężka, wzrok traci ostrość, a umysł wpada w gęstą mgłę. Nogi nie mogą już utrzymać więźnia, a on sam wkracza w inny wymiar rzeczywistości”.

Ostatecznie Menachem został skazany na 8 lat łagru na Syberii. Zwolniony został na mocy układu Sikorski-Majski gdyż zgłosił chęć wstąpienia do Armii Andersa. Wraz z nią został ewakuowany do Iranu, a później przybył do Palestyny. W przeciwieństwie do wielu innych żołnierzy żydowskiego pochodzenia nie zdezerterował z wojska (co działo się za cichym przyzwoleniem polskich władz). „Armia, której mundur noszę i której składałem przysięgę wojskową, walczy ze śmiertelnym wrogiem narodu żydowskiego, faszystowskimi Niemcami. Nie można opuścić takiej armii, nawet po to, aby walczyć o wolność we własnym kraju” – powiedział.

Na prośbę organizacji żydowskich Begin otrzymał od zastępcy dowódcy armii gen. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego urlop na czas nieokreślony. Mógł zakasać rękawy i z nieco większym – niż zapowiadały swego czasu władze Bejtaru opóźnieniem – wziąć się do realizacji celu swojego życia. Wstąpił w struktury paramilitarnej organizacji „Irgun” – a niedługo później stanął na jej czele.

Bojownik, terrorysta, premier

Menachem Begin był zwolennikiem stosowania terroru w walce o stworzenie państwa Izrael. Najkrwawszymi akcjami, z którymi był związany, był zamach bombowy na zamieszkany przez Brytyjczyków Hotel King David w Jerozolimie, w którym zginęło ok. 90 osób. Begina obciąża się też odpowiedzialnością za masakrę Palestyńczyków w wiosce Dajr Jasin (zginęło ponad 100 osób, w tym kobiety i dzieci). Zlecił też egzekucję dwóch brytyjskich żołnierzy w odwecie za wyroki śmierci na członkach Irgunu.

Begin stał się jedną z najbardziej poszukiwanych osób w Mandacie (Brytyjski Mandat Palestyny – terytorium mandatowe istniejące w latach 1922–1948, utworzone z części terytoriów byłego Imperium Osmańskiego na Bliskim Wschodzie – red.). Unikał jednak aresztowania świetnie się konspirując – zmieniał mieszkania, nazwiska, wygląd, a nawet narodowości. Był m. in. studentem prawa i uciekinierem z Polski Izrealem Halperinem. Później stał się rabbim Izraelem Sassoverem, który – jak opisywał sam Begin: „mógł być nowoczesnym rabbim, lub politykiem jednej z religijnych partii, lub zwykłym skruszonym grzesznikiem”.

Sąsiedzi uważać go mieli za nieudacznika. „Szczególnie kobiety mocno współczuły mojej żonie: ‘Biedna młoda – mówili – pewnie została zmuszona do małżeństwa z tym próżniakiem, wiecznym studentem’”. Begin był też Joną Konigshofferem, niemieckim lekarzem. Tę tożsamość otrzymał przypadkowo – po znalezieniu w publicznej bibliotece paszportu na to nazwisko.

Po powstaniu państwa Izrael Begin zajął się polityką. Przez wiele lat był przywódcą prawicowej opozycji. W 1977 roku objął urząd premiera. Dwa lata później zawarł pokój z Egiptem, za co wraz z prezydentem tego państwa Anwarem Sadatem, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Wycofał się z polityki w 1983 r. Zmarł 9 lat później w wieku 78 lat.

 Znadniemna.pl na podstawie Dzieje.pl/Polskieradio.pl/Wikipedia.org, na zdjęciu: Menachem Begin w 1978 roku, fot.: Wikipedia.org

 

Dzisiaj mija 111 rocznica urodzin naszego  znanego w całym świecie krajana - urodzonego w Brześciu nad Bugiem Menachema Begina, w latach 1977 - 1983 premiera Izraela, laureata Pokojowej Nagrody Nobla za rok 1978. Dr Lawrence Weinbaum, dyrektor generalny Światowego Kongresu Żydów, mówił o nim: „Begin był niewątpliwie

Dziewięciu miesięcy potrzebował reżim Łukaszenki na fabrykowanie dowodów w sprawie karnej, wszczętej przeciwko księdzu  Henrykowi Okołotowiczowi, którego proces odbędzie się wkrótce w trybie niejawnym – informuje białoruski portal Katolik.life.

64-letni kapłan, proboszcz parafii św. Józefa w Wołożynie w obwodzie mińskim, został aresztowany 17 listopada ubiegłego roku po czym znalazł się w areszcie KGB, które oskarża go o „zdradę stanu”, za co – jak donosi Katolik.life – grozi kara od 7 do 15 lat pozbawienia wolności.

Białoruski portal katolicki zaznacza, iż przez cały okres uwięzienia duchownego do opinii publicznej nie docierały niemal żadne informacje o stanie jego  zdrowia. Wiadomo jedynie, że pomimo trudnej sytuacji, ksiądz nie traci ducha. Wciąż nie ma oficjalnych informacji na temat wytoczonych księdzu  zarzutów. Proces, który odbędzie się wkrótce, odbędzie się w trybie zamkniętym — krewni i parafianie nie będą mogli tam dotrzeć, a po rozprawie nie będzie żadnych informacji o sprawie.

Jednak – jak informuje dalej Katolik.life — według osób zaznajomionych z sytuacją duchowny jest oskarżony o rzekome przekazanie komuś tajnych wiadomości. Domniemane szkody wyrządzone państwu przez działania księdza szacowane są na bardzo dużą sumę, a władze domagają się jej zapłaty. Mowa jest o równowartości nawet 1 miliona euro. Wierni uważają, że na poczet spłacenia tej kwoty ostatecznie przepadną pieniądze, które zostały skonfiskowane proboszczowi podczas aresztowania czyli – osobiste oszczędności księdza Henryka i darowizny wpłacone na rzecz parafii.

Wiadomo, że duchowny nadal nie przyznaje się do winy.

 „Jaka zdrada, kiedy on kocha Ojczyznę bardziej, niż ci którzy go oskarżają” – podkreślają znajomi księdza Henryka.

Nie mają jednak złudzeń co do tego, że zostanie uznany za winnego i skazany, a skonfiskowane pieniądze zostaną  mu zabrane ostatecznie . Następnie proboszcz może zostać zwolniony w ramach procedury ułaskawienia, ponieważ „starszy i chory człowiek w więzieniu nie jest potrzebny” – cytuje parafian z Wołożyna Katolik.life.

Parafianie księdza Henryka mówią też, że w ostatnim czasie nie dotarły do nich żadne listy od ich proboszcza. Wśród ludzi rozchodzą się jednak wieści, że śledztwo w jego sprawie jest finalizowane, a proces sądowy może być wyznaczony na wrzesień, bądź październik bieżącego roku – podkreśla portal.

 Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life/KAI, fot.: Catholic.by

Dziewięciu miesięcy potrzebował reżim Łukaszenki na fabrykowanie dowodów w sprawie karnej, wszczętej przeciwko księdzu  Henrykowi Okołotowiczowi, którego proces odbędzie się wkrótce w trybie niejawnym – informuje białoruski portal Katolik.life. 64-letni kapłan, proboszcz parafii św. Józefa w Wołożynie w obwodzie mińskim, został aresztowany 17 listopada ubiegłego roku

Przejdź do treści