HomeStandard Blog Whole Post (Page 26)

Powiedziała o tym w rozmowie z Rzeczpospolitą. Streszczenie rozmowy publikuje dzisiaj zarówno  dziennik jak i prowadzony przez jego wydawcę portal rp.pl.

Z publikacji wynika, że szefowa nieuznawanego przez reżim Łukaszenki Związku Polaków na Białorusi de facto dezawuuje piątkową wypowiedź szefowej Kancelarii Prezydenta RP Małgorzaty Paprockiej, która na antenie TVN24 ujawniła, iż Andrzej Poczobut uzależnia swoją zgodę na wyjście z więzienia i wydania stronie polskiej od tego, czy zachowa możliwość wracania na Białoruś.

– Trzeba pamiętać, że pan Poczobut ma swoje zdanie i przede wszystkim nie chce wyjechać z Białorusi bez możliwości powrotu tam kiedykolwiek. O tym elemencie trzeba pamiętać – powiedziała w TVN24 prezydencka minister.

Rzeczpospolita cytuje z kolei Andżelikę Borys, która ujawnia, że jeszcze w kwietniu tego roku podczas rozmowy z Prezydentem RP Andrzejem Dudą relacjonowała głowie państwa przebieg swojego, dozwolonego przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę, spotkania z Andrzejem Poczobutem w kolonii karnej w Nowopołocku. Szefowa ZPB miała wówczas powiedzieć polskiemu prezydentowi, że udało się jej namówić Poczobuta do opuszczenia Białorusi, gdyby taka możliwość się pojawiła.

Borys nie ukrywa, że powodem publicznego ujawnienia uzyskania przez nią zgody Poczobuta w sprawie ewentualnego opuszczenia Białorusi, jest trwająca w Polsce dyskusja (wywołana wymianą więźniów pomiędzy Rosją a USA), a także mnożone przez polityków spekulacje, jakoby więziony działacz mniejszości polskiej „nie chciał opuszczać Białorusi”.

Słowa Borys ma według Rzeczpospolitej potwierdzać opinia żony dziennikarza Oksany Poczobut na temat spekulacji w sprawie jego zgody na opuszczenie łukaszenkowskiego łagru z biletem w jedną stronę.

„To brednie, mój mąż przebywa w całkowitej izolacji i nie ma możliwości się wypowiedzieć” – cytuje  Rzeczpospolita wpis Oksany Poczobut na profilu facebookowym, którym żona dziennikarza próbuje uciąć spekulacje na temat rzekomej niechęci Andrzeja do odzyskania wolności pod warunkiem, że na zawsze opuści Białoruś.

Dzięki Rzeczpospolitej dowiadujemy się, że imię Andrzeja Poczobuta jest wykorzystywane przez białoruską propagandę w celach dyskredytacji Polski i polskich polityków. Jurij Woskriesienski, były więzień polityczny, obecnie współpracujący z łukazenkowskimi służbami i propagandą w tematach, związanych z więźniami reżimu, miał w telewizji białoruskiej ujawnić, że Łukaszenka „w ramach gestu dobrej woli” podczas wymiany więźniów pomiędzy Rosją, a USA chciał przekazać Andrzeja Poczobuta Polsce, ale „rząd w Warszawie” odmówił.

„Nigdy strona białoruska tego nie zaproponowała w żadnej formie, ani bezpośrednio, ani w ramach wielkich wymian międzynarodowych i bilateralnych” – zaprzecza słowom Woskriesienskiego Tomasz Siemoniak, szef MSWiA, koordynator służb specjalnych.

Minister podkreśla, iż rząd „od miesięcy na wszelkie sposoby nalega, prosi i naciska w sprawie uwolnienia Andrzeja Poczobuta”.

Znadniemna.pl za RP.Pl

Powiedziała o tym w rozmowie z Rzeczpospolitą. Streszczenie rozmowy publikuje dzisiaj zarówno  dziennik jak i prowadzony przez jego wydawcę portal rp.pl. Z publikacji wynika, że szefowa nieuznawanego przez reżim Łukaszenki Związku Polaków na Białorusi de facto dezawuuje piątkową wypowiedź szefowej Kancelarii Prezydenta RP Małgorzaty Paprockiej, która

Kierowniczka Kancelarii Prezydenta RP Małgorzata Paprocka skomentowała w TVN24 sytuację wokół starań strony polskiej o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, więźnia politycznego Łukaszenki, dziennikarza polskich mediów i działacza Związku Polaków na Białorusi.

Prezydencka minister zapewniła dzisiaj w audycji „Jeden na jeden” na antenie TVN24, że prezydentowi Andrzejowi Dudzie niezwykle leży na sercu sprawa uwolnienia Polaka.

Zaznaczyła przy tym, że Poczobut nie chce wyjechać z Białorusi bez możliwości powrotu.

– Panu prezydentowi niezwykle leży na sercu sprawa uwolnienia pana Poczobuta i wszelkie wysiłki w tej sprawie są podejmowane. Trzeba pamiętać, że pan Poczobut ma swoje zdanie i przede wszystkim nie chce wyjechać z Białorusi bez możliwości powrotu tam kiedykolwiek. O tym elemencie trzeba pamiętać – powiedziała prezydencka minister.

Dodała, że „są odpowiednie kanały kontaktu z panem Poczobutem”.

Andrzej Poczobut przebywa w niewoli od 25 marca 2021 roku. 8 lutego 2023 roku został skazany na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze m.in. za artykuły o polskim podziemiu niepodległościowym na Grodzieńszczyźnie i upominanie się o prawa Polaków z Białorusi do nauki języka polskiego, a także do kultywowania przez nich polskich tradycji i znajomości historii.

Odkąd został przewieziony do kolonii w Nowopołocku, znajduje się pod ciągłą presją administracji zakładu karnego. Jego najbliższym ani razu nie pozwolono na spotkanie z nim. Nie udało się także  uzyskać zgody na rozmowę, choćby telefoniczną z żoną, dziećmi, bądź rodzicami. Andrzej został pozbawiony przesyłek i korespondencji. Nie ma prawa odbierać paczek żywnościowych, rodzina nie ma prawa przekazać mu nawet ciepłych ubrań. Jest pozbawiony absolutnie wszelkiego kontaktu ze światem. Ojciec i mama Andrzeja – Stanisław i Wanda Poczobutowie – opowiedzieli niedawno portalowi Wirtualna Polska, że otrzymali list od syna. Z treści listu wynika ich zdaniem, że  Andrzej przebywa w niemalże zupełniej izolacji informacyjnej i nie wie, co dzieje się na Białorusi i w świecie w ciągu co najmniej ostatniego półrocza.

Kolonia karna w Nowopołocku, w której odbywa niesprawiedliwą karę Andrzej Poczobut leży na odległości 500 kilometrów od jego rodzinnego Grodna. Jest to jeden z najcięższych zakładów karnych  na Białorusi.

 Znadniemna.pl na podstawie TVN24.pl, na zdjęciu: szefowa Kancelarii Prezydenta RP Małgorzata Paprocka, fot.: President.pl

Kierowniczka Kancelarii Prezydenta RP Małgorzata Paprocka skomentowała w TVN24 sytuację wokół starań strony polskiej o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, więźnia politycznego Łukaszenki, dziennikarza polskich mediów i działacza Związku Polaków na Białorusi. Prezydencka minister zapewniła dzisiaj w audycji „Jeden na jeden” na antenie TVN24, że prezydentowi Andrzejowi Dudzie

Dziś mija czwarta rocznica bezprecedensowego zrywu Białoruskiego Narodu, który 9 sierpnia 2020 r. bezkompromisowo stanął w obronie swoich przekonań oraz wizji Białorusi jako niezależnego, suwerennego i demokratycznego państwa prawa. Postawa Białorusinów, którzy nie dysponując innymi narzędziami wpływu na ośrodek decyzyjny w Mińsku zdecydowali się wyjść na ulice i zaprotestować przeciwko nieprzestrzeganiu ich podstawowych praw oraz nierealizowaniu ich fundamentalnych interesów, jest inspiracją i zasługuje na szczere uznanie.

Od samego początku kryzysu politycznego na Białorusi Polska opowiedziała się przede wszystkim za udzielaniem wsparcia zwykłym Białorusinom, którzy z uwagi na swoje przekonania polityczne i próbę wyegzekwowania praw przysługujących rozwiniętemu społeczeństwu obywatelskiemu, stali się celem systemowych prześladowań ukierunkowanych na zachowanie status quo za wszelką cenę. W Polsce setki tysięcy z nich znaleźli i wciąż znajdują schronienie oraz grunt pod swobodną działalność obywatelską, możliwość pielęgnowania własnych tradycji, kultury, języka i umacniania własnej tożsamości narodowej. Wsparcie to będzie im udzielane tak długo, jak będzie to potrzebne.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraża swoją niesłabnącą solidarność z Białoruskim Narodem, który zasługuje na bycie częścią europejskiej, demokratycznej rodziny. Niezmiennie wzywamy władze Białorusi do zwolnienia i oczyszczenia z zarzutów Andrzeja Poczobuta oraz wszystkich więźniów politycznych, a także do bezwarunkowego dialogu z własnym społeczeństwem.

Znadniemna.pl za gov.pl

Dziś mija czwarta rocznica bezprecedensowego zrywu Białoruskiego Narodu, który 9 sierpnia 2020 r. bezkompromisowo stanął w obronie swoich przekonań oraz wizji Białorusi jako niezależnego, suwerennego i demokratycznego państwa prawa. Postawa Białorusinów, którzy nie dysponując innymi narzędziami wpływu na ośrodek decyzyjny w Mińsku zdecydowali się wyjść

Grupa Białorusinów protestowała w czwartek wieczorem przed kancelarią premiera przeciwko zmianom wprowadzonym w Telewizji Biełsat. Do szefa MSZ apelowali m.in. w sprawie zmniejszenia czasu emisji w języku białoruskim po zapowiadanym przez TVP dodaniu do tego kanału języka rosyjskiego i ukraińskiego.

Według apelu protestujących skierowanego do szefa MSZ Radosława Sikorskiego, Telewizja Biełsat „ma przestać istnieć jako odrębny, niezależny kanał telewizyjny w strukturze TVP”. „Czas emisji zostanie trzykrotnie zmniejszony (…). Oznacza to de facto koniec działającej od 17 lat jedynej, niezależnej, białoruskojęzycznej telewizji” – podano w dokumencie.

Przemawiający na wiecu Zianon Paźniak, polityk białoruskiej opozycji, wyraził obawę o funkcjonowanie Biełsatu na zasadach przedstawionych przez TVP. Jego zdaniem pieniądze przeznaczone przez TVP na Biełsat nie gwarantują funkcjonowanie kanału na dotychczasowym poziomie.

Była dyrektor Telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guz, przemawiając na wiecu zaznaczyła, że „wsparcie sprawy białoruskiej jest w interesie Polski”.

„To nie był jeden z polskich kanałów Telewizji Polskiej promujących wyłącznie Polskę. To był kanał, który uznawał, że w interesie polskim jest wsparcie sprawy białoruskiej. Kiedy rozszerzaliśmy go o część rosyjską, to była taka sama idea: że wolna Rosja i Białoruś to interes Polski, ale najlepiej o to zawalczą sami Białorusini” – dodała.

Obecny na wiecu dyrektor TVP World, w której skład ma wejść Biełsat, Michał Broniatowski zaznaczył, że dopóki pełni funkcję dyrektora, nie dojdzie do odebrania Biełsatowi niezależności. „Chciałbym publicznie zagwarantować, że jeśli chodzi o niezależność Biełsatu, o którą się obawiacie, dopóki ja będę kierował TVP World, nic takiego się nie wydarzy” – powiedział protestującym.

Odnosząc się do obawy protestujących o zmniejszenie czasu emisji w języku białoruskim, Broniatowski powiedział, że mówienie o trzykrotnym zmniejszeniu czasu emisji jest „nadużyciem”. „Dopóki nie powstanie oddzielna antena rosyjskojęzyczna i ukraińskojęzyczna, będą nadawane te trzy języki na jednej antenie. Biełsat nadaje dziennie mniej więcej 12 godzin po białorusku. W sumie nadaje 17, pozostałą część wypełnia rosyjskojęzyczny Wot-tak i rządowy program z Ukrainy. Mówienie o tym, że czas nadawany w języku białoruskim się zmniejszy trzykrotnie jest nadużyciem dlatego, że Biełsat będzie miał na pewno 6, a prawdopodobnie 8 lub 9 godzin do nadawania w ciągu doby” – zaznaczył.

„Na chwilę obecną status Biełsatu się nie zmienił, pozostaje na razie oddzielną anteną w składzie Telewizji Polskiej. Niebawem jednak ma zostać częścią nowego ośrodka, łączącego redakcje nadające na zagranicę. Kiedy to się stanie i jak będzie dokładnie wyglądało, nie wiemy, gdyż tego z Biełsatem nie konsultowano” – poinformował PAP w czwartek Aleksy Dzikawicki, pełniący obowiązki szefa TV Biełsat.

Wskazał, że „Biełsat jest w zdecydowanej większości finansowany przez MSZ”. „Zawsze jednak jest tak, że dotację z ministerstwa musimy wydać do końca grudnia, a kolejną dostajemy dopiero pod koniec wiosny albo i później. W tym czasie kredytuje nas TVP, za co jesteśmy wdzięczni spółce. Właśnie tak dzieje się teraz. Środków z MSZ jeszcze nie dostaliśmy, a telewizja również boryka się z problemami finansowymi. Daje więc nam, ile może, przez to mamy niestety sporo zaległości, jeśli chodzi o opłaty dla kontrahentów, w tym producentów i korespondentów zagranicznych” – dodał.

Zaznaczył, że czwartkowa pikieta była inicjatywą środowisk białoruskich. „Rozumiem, że Białorusinów nie może nie niepokoić chociażby zatrzymanie naszych portali internetowych tydzień temu, które są źródłem informacji dla setek tysięcy odbiorców w kraju i za granicą. Nie będę wchodził w to, dlaczego tak się stało, ale pewnie właśnie to stało się bezpośrednią przyczyną organizacji pikiety” – zaznaczył.

„Warto pamiętać, że Biełsat – jedyna białoruskojęzyczna telewizja na świecie – dzięki wieloletniemu wsparciu Polski, jest nie tylko źródłem niezależnej informacji, ale i ważnym ośrodkiem narodotwórczym, skupiającym wielu wybitnych białoruskich twórców, którzy byli zmuszeni przez dyktatora do opuszczenia kraju” – podkreślił.

„Każda osobna antena w składzie TVP z zasady ma większą autonomię niż jakakolwiek redakcja czy sekcja, bo posiada własną strukturę, w tym dyrekcję. Z tego, co rozumiem, nowy ośrodek nadawania na zagranicę będzie miał wspólną dyrekcję dla co najmniej pięciu redakcji językowych. Nowa struktura ma być ujęta w regulaminie powstającego ośrodka, ale jego założeń, niestety, nie znam” – poinformował.

Telewizja Polska podała 4 lipca, że włączy obcojęzyczne kanały do jednej struktury organizacyjnej pod roboczą nazwą Ośrodek Programów dla Zagranicy. Nowa jednostka ma powstać na bazie istniejących kanałów – TVP World i Telewizji Biełsat. Pierwszy ma zmienić nazwę, a drugi zostanie podzielony na pasma nadające po 6 godzin premierowego programu na dobę – po białorusku (Biełsat), rosyjsku (Wot-tak) i ukraińsku (nazwa jest ustalana). Zmiany mają wejść w życie 1 marca 2025 roku.

 Znadniemna.pl za Dzieje.pl/PAP, na zdjęciu: pikieta w obronie Biełsatu przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów RP. Przemawia Agnieszka Romaszewska-Guzy, była dyrektorka Biełsatu i jego założycielka, fot.: Facebook.com/valerij.slepuhin

Grupa Białorusinów protestowała w czwartek wieczorem przed kancelarią premiera przeciwko zmianom wprowadzonym w Telewizji Biełsat. Do szefa MSZ apelowali m.in. w sprawie zmniejszenia czasu emisji w języku białoruskim po zapowiadanym przez TVP dodaniu do tego kanału języka rosyjskiego i ukraińskiego. Według apelu protestujących skierowanego do szefa

Josep Borrell, Wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, wydał dzisiaj, 8 sierpnia 2024 roku, oświadczenie z okazji  przypadającej na jutro czwartej rocznicy sfałszowania przez reżim Łukaszenki wyborów prezydenckich na Białorusi.

Publikujemy treść Oświadczenia:

Cztery lata temu, 9 sierpnia 2020 roku, Białorusini wyszli na ulice, aby pokojowo zaprotestować przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim i próbie odebrania im przez Łukaszenkę prawa do decydowania o swojej przyszłości. Od tego czasu, pomimo brutalnych represji, naród białoruski wielokrotnie i odważnie stawał w obronie przysługujących mu praw człowieka i demokratycznej przyszłości swojego kraju.

Reżim Łukaszenki odpowiedział masową kampanią przemocy i zastraszania wobec własnego narodu. Obecnie w areszcie przebywa około 1400 więźniów politycznych. Stanowią oni zaledwie ułamek spośród tysięcy osób, które od 2020 r. przebywały w aresztach i więzieniach z powodów politycznych i z nich wychodziły. Łukaszenka rozpoczął totalne represje wobec białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego, obrońców praw człowieka, wolnych mediów i dziennikarzy, przeciwników politycznych, niezależnych związkowców, przedstawicieli mniejszości narodowych, a ostatecznie przeciwko wszystkim zwykłym obywatelom wyrażającym swoje poglądy, zarówno w kraju, jak i poza jego granicami.

Co najmniej sześciu więźniów politycznych straciło życie w białoruskich zakładach karnych, a wielu z nich przetrzymywanych jest w odosobnieniu od ponad roku. Część więzionych znajduje się w stanie zagrażającym życiu i wymaga pilnej pomocy medycznej. Takie traktowanie więźniów i zatrzymanych stanowi naruszenie prawa międzynarodowego i własnych zobowiązań Białorusi. W swoim najnowszym raporcie Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka stwierdził, że istnieją uzasadnione podstawy, aby sądzić, że na Białorusi popełniono zbrodnię prześladowania, będąca zbrodnią przeciw ludzkości.

Wobec tego – wzywamy do natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i osób niesprawiedliwie przetrzymywanych.

Suwerenność i tożsamość Białorusi są coraz bardziej zagrożone. Oprócz zakrojonych na szeroką skalę represji wewnętrznych reżim białoruski jest współwinny nielegalnej agresywnej wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Oprócz wsparcia politycznego, wojskowego i logistycznego  reżim przyczynił się do nielegalnej deportacji ukraińskich dzieci z terytoriów Ukrainy, czasowo okupowanych przez Rosję. Od 2021 r. reżim organizuje także presję migracyjną na zewnętrzne granice UE.

Z tego powodu UE nałożyła kilka pakietów sankcji na reżim i jego zwolenników. 5 sierpnia UE przyjęła dodatkowe sankcje wobec 28 osób zamieszanych m.in. w łamanie praw człowieka, procesy o podłożu politycznym i działalność propagandową państwa.

Ogółem 261 osób oraz 37 podmiotów i organów podlega obecnie indywidualnym środkom ograniczającym UE. UE przewodzi także wysiłkom na rzecz zapewnienia odpowiedzialności osobom odpowiedzialnym za naruszenia praw człowieka na forum ONZ i na innych forach międzynarodowych oraz wspieraniu międzynarodowych inicjatyw mających na celu pociągnięcie wszystkich sprawców do odpowiedzialności.

UE pozostaje zjednoczona we wspieraniu odważnych obywateli Białorusi, białoruskiego ruchu demokratycznego i społeczeństwa obywatelskiego w ich dążeniu do wolnej, demokratycznej, suwerennej i niezależnej Białorusi jako części pragnącej pokoju Europy. Gdy Białoruś rozpocznie przemiany demokratyczne, UE zapewni temu krajowi wsparcie w celu ustabilizowania jej gospodarki i zreformowania jej instytucji, w tym za pośrednictwem kompleksowego planu wsparcia gospodarczego w wysokości do 3 miliardów euro. Będziemy w dalszym ciągu zabiegać o to, aby głosy narodu białoruskiego były słyszane.

 Znadniemna.pl za eeas.europa.eu, na zdjęciu: Josep Borrell, fot.: protothema.gr

Josep Borrell, Wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, wydał dzisiaj, 8 sierpnia 2024 roku, oświadczenie z okazji  przypadającej na jutro czwartej rocznicy sfałszowania przez reżim Łukaszenki wyborów prezydenckich na Białorusi. Publikujemy treść Oświadczenia: Cztery lata temu, 9 sierpnia 2020 roku, Białorusini wyszli na

Poseł Ziemi Nowogródzkiej na Sejm Rozbiorowy odebrał sobie życie w rodzinnej Hruszówce, po powrocie z Warszawy. Według niektórych przekazów popadł w obłęd, nie mogąc się pogodzić z uchwalonym przez sejm I rozbiorem Rzeczypospolitej , a także z upokorzeniem, jakie spotkało go ze strony innych posłów w chwili, gdy desperacko bronił Ojczyzny.

Źródła podają, że Reytan popełnił samobójstwo 8 sierpnia 1780 roku kalecząc się szkłem.

Kościół, uznający samobójstwo za grzech śmiertelny, nie zgodził się pochować patriotę na cmentarzu zgodnie z chrześcijańskim obrzędem. Jego szczątki złożono w niepoświęconej ziemi i dopiero wiele dekad po śmierci, w 1930 roku, zostały odkryte i ekshumowane w pobliżu dworu w Hruszówce w miejscu, zwanym „Pod Grabem”, na które mieszkańcy Hruszówki wskazali, jako „legendarne” miejsce pochówku słynnego posła.

Czy były to faktycznie szczątki Reytana? Na to pytanie do dzisiaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

W pamięci Polaków Tadeusz Reytan zapisał się jako symbol patriotyzmu.

W Polsce rozdzieranej przez zaborców, bardzo szybko rozpowszechnił się kult jego postaci. Portrety Reytana pojawiały się na licznych rycinach jako symbol prawdziwego patrioty. Sejm Wielki (1788-1792) uczcił pamięć Tadeusza Reytana, zawierając wspomnienie o nim w następujących słowach: „Mój król, za zgodą skonfederowanych Rzeczypospolitej stanów, w tej porze, gdzie przywróceniem sił Rządu Rzeczypospolitej (…) mamy wdzięczną czułość długiem pamięci tego szanownego Polaka”.

Najbardziej znanym upamiętnieniem patrioty z Hruszówki jest znany na całym świecie obraz Jana Matejki pt. „Rejtan – Upadek Polski”.

Obraz Jana Matejki pt.: „Rejtan – Upadek Polski”, fot.: Wikipedia.org

Artysta, uwieczniając Tadeusza Reytana na obrazie w 1866 roku, ukazał niezwykle przejmującą scenę, która rozegrała się 21 kwietnia 1773 roku w trzecim, decydującym dniu obrad sejmu rozbiorowego na zamku w Warszawie. Wówczas Prusy, Rosja i Austria dokonały podziału części ziem polskich. Centralną postacią obrazu jest poseł ziemi nowogródzkiej, Tadeusz Reytan, w geście rozpaczy próbujący zapobiec haniebnemu wydarzeniu, jakim jest rozbiór Ojczyzny. Miał on wtedy powiedzieć:

„Chyba po moim trupie”.

Słowa te okazały się samospełniającą się przepowiednią, bo po tragicznej śmierci obrońcy Ojczyzny doszło do jej kolejnych rozbiorów i ostatecznego zniknięcia Polski z mapy Europy.

Pamięć o Tadeuszu Rejtanie jest wciąż żywa wśród mieszkających na Białorusi Polaków, ale nie tylko, gdyż miejscowa gałęź rodu Reytanów dobrze zasłużyła się także Białorusinom i pozostaje w ich wdzięcznej pamięci.

Znajdująca się w Hruszówce siedziba Rejtanów ostatnio doczekała się renowacji. Napisał o tym portal Polaków na Polesiu w artykule pt. „Hruszówka – siedziba Reytanów wczoraj i dziś”.

Historia siedziby w Hruszówce

Z artykułu dowiadujemy się m.in., że siedziba w Hruszówce znana jest od XVI wieku jako majątek Radziwiłłów. Do rodziny Reytanów zaczęła ona należeć od XVII wieku, a jej pierwszym właścicielem z tego rodu był Michał Kazimierz Reytan, stojący u źródeł powstania białoruskiej gałęzi rodu Reytanów.

Dwór Reytanów na litografii autorstwa Napoleona Ordy, źródło illustracji: dworypogranicza.pl

Zarządzany przez Reytanów majątek w Hruszówce był centrum kulturalnym regionu. Gościli tu m.in. Julian Ursyn Niemcewicz, Napoleon Orda, O’Connor (odkrywca pokładów torfu na Białorusi), Eliza Orzeszkowa, Florian Bochwic, Jan Bułhak.

W tym malowniczym miejscu urodził się także wybitny obrońca honoru Rzeczypospolitej Tadeusz Reytan.

Teren dawnej posiadłości Reytanów zajmuje ok. 14 ha. Wielką zaletą jest to, że cały zespół zabudowy dworskiej zachował się niemal w komplecie, a kompozycja przestrzenna nie została naruszona. Na terenie posiadłości znajdował się dom ekonoma, oranżeria, gorzelnia, lodownia, browar, dwie stajnie. Z prawej strony od głównego budynku mieści się najbardziej cenny element całej posiadłości – jest to prawie już zrujnowana niewielka murowanka, ma ponad 300 lat i jest najstarszą zabudową. To właśnie w tej murowance spędził ostatnie 7 lat swego życia Tadeusz Reytan. Było tu archiwum, biblioteka i rzeczy osobiste Reytana.

Ostatni dziedzice Hruszówki

Ostatnimi właścicielami majątku w Hruszówce byli Józef i Alina Reyten. (Potomkowie Reytanów od końca XVIII w. używali takiej formy nazwiska).

Drewniany dwór, zbudowany pod koniec XIX wieku przez ostatniego męskiego przedstawiciela tej gałęzi rodu – Józefa Reytena, fot.: Polesie.org

Józef był filantropem i dobrym gospodarzem, a jego żonę Alinę porównywano niegdyś do Emilii Plater. Dzięki nim po I wojnie światowej Hruszówka ożyła. Prowadzili oni przytułek dla inwalidów wojennych. Stworzyli fundusz na edukację utalentowanych dzieci z Hruszówki i pobliskich wsi. Dzięki staraniom Aliny i Józefa Reytenów miejscowa młodzież studiowała w Warszawie, Wilnie i Petersburgu.

Oto wspomnienia Stanisława Słudnika, mieszkańca Hruszówki, który jako chłopiec był furmanem Aliny Reyten: „W sąsiednich wsiach wszystkich znała. Dobra była Pani. Jak tylko spyta, dlaczego koń chudy, a gospodarz jej na to, że nie ma czym karmić. – Cztery worki owsa do Pana Kozakiewicza – mówi. Porządna była Pani. Jak tylko jakaś bieda, czy koń zdechnie, czy krowa, od razu do niej wszyscy szli. Nigdy nie była obojętna…” Na tak dostojnych ludziach skończyła się linia rodu Reytanów w Hruszówce. Ale to miejsce, gdzie żyli, rodzili się, byli szczęśliwi, pozostało – pamiętają o nich stare lipy i dęby, reytanowski staw i budynki, które wbrew przeciwnościom historii przetrwały. Podczas II wojny światowej był tu niemiecki szpital wojenny, po wojnie teren przejął kołchoz w Rusinowiczach, a w dworku mieścił się klub wiejski i internat.

Los ostatnich dziedziców Hruszówki był tragiczny. Gdy wkraczały wojska radzieckie 17 września 1939 roku, hr. Henryka Grabowskiego zamordowali miejscowi chłopi. Alina Reyten, aresztowana w tym czasie przez Sowietów, została wywieziona na Sybir i tam zmarłą w 1945 roku. Syna Henryka Grabowskiego – Tadeusza, zabili natomiast Niemcy zimą 1943/1944 roku w okolicach Baranowicz.

Ani władze sowieckie, ani białoruskie przez długie lata nie były zainteresowane w renowacji rodowej siedziby ikony polskiego patriotyzmu. Dworek Reytanów przez długi czas popadał w ruinę, był dewastowany, ale pomimo wszystko i tak należał do najlepiej zachowanych chyba majątków szlacheckich na Nowogródczyźnie.

Wygląd dworu Reytanów w Hruszówce z 2013 roku, fot.: Polesie.org

Jak ratowano rodowe gniazdo Reytanów

Dzięki inicjatywie badacza Zmiciera Jurkiewicza i koła artystycznego im. Tadeusza Reytana oraz gazety „Kultura” w latach 2013-2018 w Hruszówce i w różnych miejscowościach na Białorusi odbywały się plenery, festiwale oraz imprezy tematyczne poświęcone Reytanom i  Hruszówce. Wspólnym wysiłkiem wspomnianych inicjatyw i ludzi dobrej woli udało się uzyskać dotację z Unii Europejskiej na renowację dworu. Łączna kwota inwestycji wyniosła 1 327 000 euro. Część środków na odnowienie przekazała również strona białoruska. Renowacja rozpoczęła się w 2020 roku. W ciągu ostatnich 3 lat dwór w Hruszówce został częściowo odrestaurowany.

Wygląd dworu Reytanów w Hruszówce współcześnie, po częściowej restauracji, fot.: Polesie.org

Pracy jest jeszcze dużo, ale efekty już widać. Z wydzielonych już na renowację środków wzmocniono fundamenty domu oraz wykonano ich hydroizolacje, wzmocniono strop, zmontowano nowy system rynnowy, okrycie dachu, drewniane okna i drzwi, wyremontowano elewacje budynku i wykonano rekonstrukcje zniszczonych ganków. W piwnicach dworu planowane jest stworzenie ekspozycji muzealnych, rozmieszczenie galerii sztuki oraz filii szkoły artystycznej z Lachowicz, której uczniowie będą tu przyjeżdżać na plenery. Pozostałe budynki kompleksu architektonicznego siedziby Reytanów, niestety, nadal niszczeją i grożąc popaść w ruinę.

Znadniemna.pl na podstawie Polesie.org, wikipedia.org

Poseł Ziemi Nowogródzkiej na Sejm Rozbiorowy odebrał sobie życie w rodzinnej Hruszówce, po powrocie z Warszawy. Według niektórych przekazów popadł w obłęd, nie mogąc się pogodzić z uchwalonym przez sejm I rozbiorem Rzeczypospolitej , a także z upokorzeniem, jakie spotkało go ze strony innych posłów

– Rzeczpospolita ma większy pożytek z tej operacji, niż z Pablo Gonzaleza siedzącego w polskim areszcie już 2,5 roku – podkreślił Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera w programie „Fakty po Faktach” TVN24, komentując ubiegłotygodniową wymianę więźniów.

W pierwszym dniu sierpnia w Ankarze odbyła się największa od czasów zimnej wojny wymiana więźniów, utrzymywanych w koloniach karnych Rosji i w więzieniach krajów Zachodu. Operacja objęła 24 osoby z więzień w siedmiu krajach, w tym w Polsce – chodzi o Pawła Rubcowa, oficera wywiadu wojskowego GRU, który w lutym 2022 roku, podając się za hiszpańskiego dziennikarza i używając nazwiska Pablo Gonzalez, został zatrzymany na granicy polsko–ukraińskiej.

– Wymiana w służbach ma trzy waluty: pieniądze, informacje oraz – najwyżej cenione – przysługi. Tego typu negocjacje obejmują tę trzecią walutę, ona nie musi być wymieniona natychmiast. Natomiast ona ma najwyższą wartość, w relacjach sojuszniczych również – przekazał Szef BBN.

Jak zauważył, zapytany o brak wśród uwolnionych wiezionego na Białorusi dziennikarza Andrzeja Poczobuta, Polska nie stawiała warunków wymiany stronie rosyjskiej, bo naszym partnerem w tych rozmowach były Stany Zjednoczone. – Zawsze można powiedzieć, że mogliśmy uzyskać więcej, ale Stanom Zjednoczonym również nie udało się wymienić wszystkich więźniów – dodał. – Wysiłki dotyczące wypuszczenia Andrzeja Poczobuta również są czynione. Wydaje się, że klucze do jego wolności mogą leżeć również w innych imperiach, dlatego proszę przejrzeć ostatnie wizyty zagraniczne Prezydenta Andrzeja Dudy – przekazał.

Zapewnił, że uwolnienie Andrzeja Poczobuta jest jednym z priorytetów zarówno strony rządowej, jak i Prezydenta RP. Polskie państwo o nim nie zapomniało – podkreślił.

Jak ocenił, wymiana więźniów nie dowodzi, że istnieją kanały komunikacji Zachodu z Rosją i można to uznać za wstęp do rozmów o zakończeniu wojny na Ukrainie. – Ale jeśli głos niezwykle ważnych opozycjonistów np. Władimira Kary–Murzy czy Olega Orłowa, wyjawiających, jak wygląda skazanie w Rosji, za co naprawdę zostali skazani i czemu to służy, usłyszy globalne południe, może to stanowić oręż w walce o sprawiedliwe zakończenie wojny przeciwko Ukrainie – zauważył.

Znadniemna.pl za bbn.gov.pl, na zdjęciu: Szef BBN Jacek Siewiera w studio audycji „Fakty po Faktach” w TVN24. źródło: screenshot z TVN24

– Rzeczpospolita ma większy pożytek z tej operacji, niż z Pablo Gonzaleza siedzącego w polskim areszcie już 2,5 roku – podkreślił Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera w programie „Fakty po Faktach” TVN24, komentując ubiegłotygodniową wymianę więźniów. W pierwszym dniu sierpnia w Ankarze odbyła się największa

Data otwarcia przejść granicznych z Białorusią jest uzależniona od długości kary więzienia Andrzeja Poczobuta – zadeklarował minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski w rozmowie z białoruskim portalem Zerkalo.io.

Od kiedy zaostrzył się kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej, Warszawa wprowadziła szereg restrykcji na granicy. Osobne sankcje i ograniczenia zostały wprowadzone w odpowiedzi na represje wobec mniejszości polskiej, w tym na zatrzymanie i skazanie dziennikarza oraz działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta.

Zamknięte pozostają przejścia w Kuźnicy, Bobrownikach i Połowcach na Podlasiu. Czynne są natomiast przejścia w Koroszczynie (towarowe) i Terespolu (pasażerskie) w Lubelskiem.

W maju premier Donald Tusk powiedział, że rząd rozważa otwarcie przejścia w Bobrownikach.

– To podobno odblokowałoby istotną część tego polskiego małego, średniego biznesu związanego z bezpośrednią wymianą handlową „człowiek do człowieka” między Białorusinami, a Polakami – mówił wówczas.

Sikorski: otwarcie przejść zależne od sytuacji Poczobuta

Szef MSZ Radosław Sikorski w rozmowie z białoruskim portalem Zerkalo.io podkreślił, że nowy rząd nie zamknął żadnych dodatkowych punktów granicznych.

– Przypomnę, że przejście w Bobrownikach zostało zamknięte przez poprzedni rząd w odpowiedzi na bezpodstawne aresztowanie i skazanie Andrzeja Poczobuta, który niestety nadal przebywa w więzieniu – powiedział Sikorski.

Podkreślił, że Warszawa od zawsze stara się „oddzielić reżim od społeczeństwa” i walczy o to, by sankcje nie dotykały białoruskich obywateli w ten sam sposób, co ich elity lub Rosjan.

Dodał jednak, że odblokowanie przejść zależne jest od decyzji reżimu Aleksandra Łukaszenki.

– Data otwarcia przejść granicznych uzależniona jest od okresu pozbawienia wolności Andrzeja Poczobuta – mówił.

Poczobut w więzieniu

Andrzej Poczobut to działacz zdelegalizowanego w 2005 r. Związku Polaków na Białorusi. Jest obywatelem Białorusi polskiej narodowości. Jako dziennikarz współpracował m.in. z polskimi mediami. W przeszłości za krytyczne wypowiedzi na temat rządzącego Białorusią od 1994 r. Aleksandra Łukaszenki trafiał do aresztu, a w roku 2011 był sądzony za rzekome zniesławienie dyktatora (otrzymał wówczas wyrok w zawieszeniu). Jako działacz nieuznawanego przez białoruskie władze i zdelegalizowanego w 2005 r. Związku Polaków na Białorusi Poczobut, pasjonat historii, wiele czasu poświęcał m.in. badaniu losów Polaków na terenach dzisiejszej Białorusi.

Jak informowało Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, według prokuratury „przewiny” Poczobuta miały polegać m.in. na tym, że nazwał agresją napaść ZSRR na Polskę w 1939 r., pisał artykuły o protestach na Białorusi i działaczach polskiego podziemia w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu, występował w obronie polskiej mniejszości w tym kraju. Władze umieściły Poczobuta na liście „osób zaangażowanych w działalność terrorystyczną”.

Został zatrzymany w rodzinnym Grodnie w marcu 2021 r. Od tamtego czasu stale przebywał w areszcie. Od października działacz polskiej mniejszości, uznany przez organizacje praw człowieka za więźnia politycznego, był przetrzymywany w grodzieńskim areszcie przy więzieniu nr 1. Wcześniej przebywał w aresztach.

Polacy za zaostrzeniem restrykcji na granicy

Mieszkańcy Polski popierają restrykcyjną politykę rządu  w Warszawie na granicy z Białorusią. Potwierdza to najnowsze badanie opinii publicznej, przeprowadzone przez państwowe Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS). Z lipcowego sondażu CBOS wynika, że wyraźna większość ankietowanych popierałaby całkowite zamknięcie granicy z Białorusią (72 proc.), a sprzeciwiałby się temu zaledwie co piąty respondent (21 proc.). Główną przyczyną dla której polskie społeczeństwo oczekuje bardziej restrykcyjnych działań swojego rządu na polsko-białoruskiej granicy jest kryzys migracyjny, wywołany przez reżim Łukaszenki w porozumieniu z Kremlem. Nastroje te odpowiadają intencjom wielu ludźmi zarówno w Polsce, jak i na Białorusi, pragnących uwolnienia przez reżim Łukaszenki Andrzeja Poczobuta oraz innych więźniów politycznych, w tym co najmniej trzech polskich obywateli, odsiadujących wyroki w białoruskich koloniach karnych między innymi za krytykę reżimu i obrazę białoruskiego dyktatora (Robert Tąpała, wyrok – 3 lata kolonii karnej) oraz za rzekomą „działalność agenturalną” (Tomasz Bereza, wyrok – 14 lat kolonii karnej oraz Jerzy Żywolewski, wyrok 4 lata).

Sondaż innej placówki badawczej – IBRIS, przeprowadzony na zlecenie „Rzeczypospolitej”, potwierdza dane publikowane przez CBOS. Według IBRIS 71,8 proc. Polaków zgadza się na przykład na zamknięcie przejścia kolejowego z Białorusią, postrzegając zaostrzenie restrykcji jako jedną ze skutecznych form nacisku na reżim Łukaszenki, odpowiedzialny za ataki nielegalnych migrantów na polską granicę oraz za prześladowanie  na Białorusi opozycji demokratycznej i przedstawicieli polskiej mniejszości narodowej.

Znadniemna.pl na podstawie zerkalo.io/wp.pl /rp.pl/interia.pl, na zdjęciu: szef MSZ RP Radoslaw Sikorski, fot.: dyplomacja.gov.pl

Data otwarcia przejść granicznych z Białorusią jest uzależniona od długości kary więzienia Andrzeja Poczobuta - zadeklarował minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski w rozmowie z białoruskim portalem Zerkalo.io. Od kiedy zaostrzył się kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej, Warszawa wprowadziła szereg restrykcji na granicy. Osobne sankcje i

W kwestii wymiany więźniów działaliśmy wedle prośby administracji prezydenta USA, negocjacje dot. uwolnienia Andrzeja Poczobuta toczą się innym trybem, bezpośrednio z Białorusią – powiedział wiceszef  Ministerstwa Spraw Zagranicznych Andrzej Szejna.

W czwartek w Ankarze odbyła się największa od czasów zimnej wojny wymiana więźniów z Rosji i krajów Zachodu. Operacja wymiany objęła 24 osoby, które przebywały w więzieniach w USA, Niemczech, Polsce, Słowenii, Norwegii, Rosji i Białorusi oraz dwoje dzieci. Jak poinformowały tureckie władze, 10 osób, w tym dwie osoby nieletnie, relokowano do Rosji, trzynaście do Niemiec, trzy do USA.

Polska przekazała agenta GRU Pawła Rubcowa. W przestrzeni publicznej pojawiły się pytania, czy wymiana więźniów mogła objąć m.in. więzionego na Białorusi w charakterze więźnia politycznego Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości w tym kraju. Były koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński ocenił, że Polska oddała Rosjanom ich najcenniejszego agenta nie uzyskując nic.

Szejna powiedział w Polsat News, że wymiana więźniów po pierwsze była „akcją wolnościową, której liderem były Stany Zjednoczone”, sojusznik Polski w ramach NATO. „Uwzględniliśmy, poparliśmy i działaliśmy wedle prośby administracji pana prezydenta (USA Joe) Bidena” – powiedział wiceszef MSZ.

Podkreślił, że uwolnieni zostali rosyjscy agenci, w tym morderca, ale w zamian za to wolność odzyskali „ludzie niewinni, którzy stali się zakładnikami reżimu Putina”. Wskazywał, że chodzi m.in. o żołnierzy, dziennikarzy i rosyjskich dysydentów. „I to jest działanie, które mieści się we współpracy w ramach NATO, w ramach współpracy transatlantyckiej” – powiedział Szejna.

Odnosząc się do wpisu Kamińskiego, ocenił, że były koordynator służb specjalnych „chyba bardzo mocno uderzył we własnego dobrodzieja – prezydenta Andrzeja Dudę”. „Wszyscy wiemy, że cała ta akcja była przeprowadzona przy współpracy między premierem, służbami oraz przy bardzo mocnym udziale pana prezydenta Dudy” – podkreślił wiceszef MSZ.

Doradca prezydenta RP Stanisław Żaryn powiedział, że Kamiński za czasów rządów PiS bardzo jasno postawił w rozmowie z Amerykanami polskie oczekiwania w kwestii wymiany więźniów „widząc w tym procesie szansę na walkę o Andrzeja Poczobuta i Rosjanina, który został skazany za współpracę z polskimi służbami”. „Ta sprawa od początku była w odpowiedzialności rządu (…) pan prezydent został w pewnym momencie dołączony do tej procedury” – powiedział Żaryn.

Ocenił, że „jest próba przeniesienia odpowiedzialności na prezydenta, jeśli chodzi o te warunki, które były stawiane naszym sojusznikom”.

Szejna odpowiedział, że „kwestia związana z uwolnieniem wszystkich więźniów politycznych, w tym Andrzeja Poczobuta, toczy się trochę innym trybem negocjacji, bezpośrednio z Białorusią”. Wiceszef MSZ zaznaczył, że negocjacje ws. wymiany więźniów „to były negocjacje właściwie amerykańsko-rosyjskie i Białoruś była gdzieś tam dołączona”.

Zapewnił, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski na każdym spotkaniu kierownictwa resortu podnosi sprawę więźniów politycznych.

Były wiceszef MSZ Paweł Jabłoński (PiS) – odpowiadając Szejnie – powiedział, że w wymianie więźniów Rosjanie przekazali 16 osób, obywateli trzech państwa – Rosji, USA i Niemiec. „Niemiecki obywatel Rico Krieger został skazany na karę śmierci i Niemcy byli w stanie w tej wymianie go wyciągnąć (…). Minister Szejna mówił, że to były rosyjsko-amerykańskie rozmowy, pan Krieger był na Białorusi, nie w Rosji, a został wyciągnięty w ramach tej wymiany” – zwrócił uwagę Jabłoński.

Jego zdaniem, gdyby Polska twardo postawiła sprawę, to do tej wymiany mógłby zostać włączony Poczobut lub większa grupa polskich więźniów.

W ramach przeprowadzonej w czwartek w Ankarze wymiany więźniów między Zachodem a Rosją uwolniony został m.in. Władimir Kara-Murza, rosyjski opozycjonista, który ma również obywatelstwo brytyjskie, Paul Whelan, były żołnierz amerykańskiej piechoty morskiej, który ma obywatelstwa USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Irlandii, a także dziennikarz „Wall Street Journal” Evan Gershkovich. W grupie wymienionych w czwartek więźniów był też Niemiec Rico Krieger skazany na karę śmierć pod zarzutem terroryzmu. Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka po rozmowie i na polecenie Władimira Putina niedawno ułaskawił Kriegera.

Znadniemna.pl za PAP

W kwestii wymiany więźniów działaliśmy wedle prośby administracji prezydenta USA, negocjacje dot. uwolnienia Andrzeja Poczobuta toczą się innym trybem, bezpośrednio z Białorusią - powiedział wiceszef  Ministerstwa Spraw Zagranicznych Andrzej Szejna. W czwartek w Ankarze odbyła się największa od czasów zimnej wojny wymiana więźniów z Rosji i

W sobotę, 3 sierpnia, w kościele katedralnym p.w. Najświętszego Imienia Maryi w Mińsku wikariusz generalny archidiecezji mińsko-mohylewskiej bp Jerzy Kosobucki udzielił święceń diakonatu Aleksandrowi Szymańskiemu, magistrowi teologii, absolwentowi Międzydiecezjalnego Wyższego Seminarium w Grodnie. Były to w Mińsku pierwsze święcenia diakonatu od czterech lat.

W uroczystości wzięło udział ponad dwudziestu księży, w tym sekretarz Nuncjatury Apostolskiej w Mińsku ks. prałat Krzysztof Seroka, wspólnota Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Grodnie pod przewodnictwem rektora ks. kanonika Witalija Wojciechowskiego, osoby konsekrowane i wierni, w tym krewni kandydata.

Aleksander Szymański/fot.: catholic.by

Biskup Jerzy Kosobucki witając zgromadzonych dziękował Bogu za kandydata do święceń i zachęcił obecnych do wspierania go modlitwą. Zapewnił, iż sam odprawia Mszę św. za Aleksandra, „aby był dobrym sługą Pana, dobrym diakonem, dobrym kapłanem”. W homilii hierarcha zauważył, że posługa diakona opiera się na powołaniu, które jak mówił św. Jan Paweł II jest „darem i tajemnicą”. Zachęcił kandydata do głoszenia Chrystusa, niezależnie od okoliczności zewnętrznych. Wyraził także wdzięczność Seminarium Duchownemu w Grodnie za przygotowanie Aleksandra do diakonatu, a dalej także jak ufamy do kapłaństwa. Zachęcił nowego diakona do rozwijania otrzymanego daru, przypominając o konieczności ciągłego doskonalenia się w miłości i okazywania każdemu życzliwości. Zauważył, że został on przez Pana Boga hojnie obdarzony wszystkim, co potrzebne do posługi w sakramencie święceń.

Na zakończenie Mszy św. nowy diakon wyraził wdzięczność Bogu i rodzicom za dary życia, wiary i powołania, a także biskupowi za udzielenie święceń.

Aleksander Szymański/fot.: catholic.by

Aleksander Szymański pochodzi z Mińska, ma 34 lata. W 2013 roku ukończył studia na Wydziale Historycznym Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, przez pewien czas pracował i służył w wojsku.

W 2024 roku ukończył Międzydiecezjalne Wyższe Seminarium Duchowne w Grodnie. 17 czerwca na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim obronił pracę magisterską z historii Kościoła na temat życia i działalności prawosławnego biskupa św. Jerzego z Konisskiego. Odbył praktykę duszpasterską w parafii archikatedralnej w Mińsku.

Na terenie archidiecezji mińsko-mohylewskiej mieszka około 4,5 mln osób, z czego katolicy stanowią 15 proc. Posługuje im 132 kapłanów, z czego niemal połowę stanowią zakonnicy. Na jednego kapłana przypada ponad 5 tys. wiernych.

Znadniemna.pl/catholic.by

W sobotę, 3 sierpnia, w kościele katedralnym p.w. Najświętszego Imienia Maryi w Mińsku wikariusz generalny archidiecezji mińsko-mohylewskiej bp Jerzy Kosobucki udzielił święceń diakonatu Aleksandrowi Szymańskiemu, magistrowi teologii, absolwentowi Międzydiecezjalnego Wyższego Seminarium w Grodnie. Były to w Mińsku pierwsze święcenia diakonatu od czterech lat. W uroczystości wzięło

Skip to content