HomeStandard Blog Whole Post (Page 26)

Z przykrością informujemy, iż w dniu 14 maja 2025 roku odeszła do Pana nasza krajanka, urodzona lidzianka, wieloletnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Gdańsku Jadwiga Kopeć.

Pomimo pasji, związanej z miejscem swojego urodzenia, śp. Jadwiga Kopeć była znana w stolicy Pomorza jako ekspertka ds. ochrony środowiska, zrównoważonego planowania przestrzennego, gospodarki odpadami w obiegu zamkniętym.

Jako dyrektorka Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku już w latach 90-tych zainicjowała i skutecznie koordynowała przekształcenie terenów Pasa Nadmorskiego w obecny Park Reagana.

Po przejściu na emeryturę nadal angażowała się w działania na rzecz ochrony środowiska. Jadwiga Kopeć zmarła 14 maja 2025 roku w Gdańsku, w wieku 83 lat.

Uroczystości pogrzebowe Jadwigi Kopeć

Msza św. 17 maja (sobota) godz. 10:00 Juliusza Słowackiego 79, kościół rzymskokatolicki pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy

Wystawienie trumny o godz. 11:30 w Nowej Kaplicy na Cmentarzu Srebrzysko

Jadwiga Kopeć urodziła się w 1942 roku, w Lidzie, w kresowej rodzinie Stołyhwo. Jej ojciec pochodził z najdalszych Kresów Rzeczpospolitej – z okolic Połocka, które wskutek postanowień traktatu ryskiego w 1921 roku znalazły się w granicach Rosji Sowieckiej. Następnie II wojna światowa przyniosła zagładę polskiego świata na całych Kresach. Jadwiga miała zaledwie 3 latka, gdy z rodzicami została ekspatriowana do pojałtańskiej Polski. Zamieszkali w Świebodzinie.

Do Gdańska przyjechała jako niespełna 18-letnia dziewczyna, na studia. Był rok 1959, czuło się jeszcze resztki Październikowej „odwilży”. W akademickim harcerstwie poznała swojego męża, Andrzeja Kopcia – chłopaka z Olsztyna, który również przyjechał na studia do Gdańska. Oboje należeli do drużyny „Zodiak”. Jadwiga ukończyła wydział chemii na Politechnice Gdańskiej.

Przez całe dorosłe życie związana była z Wrzeszczem Górnym. Wielu gdańszczan zapamiętało ją jako kobietę z klasą, elegancką i życzliwą.

Od początku lat 90. aż do przejścia na emeryturę Jadwiga Kopeć kierowała Wydziałem Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Jej być może najważniejszym i – co najważniejsze – zrealizowanym projektem było przekształcenie terenów Pasa Nadmorskiego w obecny Park Reagana.

Po przejściu na emeryturę nadal angażowała się w ochronę środowiska, już jako ekspertka Polskiego Klubu Ekologicznego Okręg Pomorski. Uczestniczyła m.in. w przygotowaniu Społecznej Koncepcji i Inwentaryzacji Przyrodniczej Pasa Nadmorskiego na odcinku Jelitkowo-Brzeźno.

– Miała w sobie ten społecznikowski gen, mówiliśmy, że jest nadaktywna – wspomina syn Zmarłej, Wiesław Kopeć. – W kręgu naszych znajomych o Parku Reagana do dzisiaj mówi się nie inaczej jak „Park Kopciowski”.

Jadwiga Kopeć nigdy nie zapominała o swoim kresowym pochodzeniu. Angażowała się w działalność Klubu Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Warszawie, na bazie którego w 2012 roku powołano Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Gdańsku, otwarte na przyjmowanie członków, zamieszkałych w całym kraju. Urodzona lidzianka została prezesem nowo powstałej organizacji. Po objęciu funkcji prezesa TPZL w Gdańsku Jadwiga Kopeć była uczestniczką wszystkich Zjazdów Lidzian (ostatni odbył się w 2018 roku), na które przyjeżdżała na czele zawsze licznej delegacji polskich kresowian.

Nieoceniony jest wkład kierowanego przez Jadwigę Kopeć TPZL w Gdańsku w sprawę opieki nad polskimi cmentarzami zarówno w samej Lidzie, jak też w okolicach tego miasta. Pomimo sędziwego wieku w 2021 roku, po tym, jak władze Białorusi aresztowały prezes Lidzkiego Oddziału Związku Polaków na Białorusi Irenę Biernacką, Jadwiga Kopeć organizowała w Polsce pomoc dla Polaków, więzionych przez reżim Łukaszenki, a także informowała o ich sytuacji środowiska kresowe w kraju.

Oto jak na śmierć lidzianki, zasłużonej dla Gdańska i polskiego Pomorza, odreagowała na swoim profilu facebookowym Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz:

Z głębokim smutkiem żegnamy Jadwigę Kopeć – osobę wyjątkową, która dbała o to, by Miasto Gdańsk było miejscem przyjaznym mieszkańcom i środowisku. Była nie tylko wybitną ekspertką i wieloletnią dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska, ale też kimś, kto rozumiał, jak wielką odpowiedzialność niesie za sobą troska o przyszłość – naszą i kolejnych pokoleń. Pasjonował Ją zrównoważony rozwój, gospodarka obiegu zamkniętego oraz ochrona zasobów przyrody – widząc w nich nie tylko wyzwania, ale misję. Dzieliła się swoją wiedzą z pokorą i serdecznością, angażując się w życie miasta jako radna dzielnicy, specjalistka, członkini wielu gremiów krajowych i europejskich.

Rodzinie, bliskim i wszystkim, którzy mieli szczęście Ją znać – składam najszczersze kondolencje [*]

Znadniemna.pl na podstawie Gdańsk.pl

Z przykrością informujemy, iż w dniu 14 maja 2025 roku odeszła do Pana nasza krajanka, urodzona lidzianka, wieloletnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Gdańsku Jadwiga Kopeć. Pomimo pasji, związanej z miejscem swojego urodzenia, śp. Jadwiga Kopeć była znana w stolicy Pomorza jako ekspertka ds. ochrony

Na dzisiaj przypada Jubileusz 180. rocznicy urodzin wybitnego badacza Syberii Jana Czerskiego, darzonego szacunkiem nie tylko w Polsce, lecz także na wschód od Ojczyzny, którą opuścił jako zesłaniec za udział w Powstaniu Styczniowym i już nigdy do Polski nie wrócił.

Jan Czerski wielkimi literami zapisał swoje nazwisko w historii nauki. Jego osiągnięcia w zakresie geologii, paleontologii i badań Syberii miały ogromne znaczenie, zarówno dla Polski, jak i dla Rosji, gdzie spędził większość swojego życia.

Pozostawił po sobie imponujący dorobek naukowy. Jego prace w dziedzinie geologii, paleontologii i geografii Syberii są kamieniem milowym w badaniach nad tym niegościnnym regionem. Przyglądając się mapom azjatyckiej części Rosji, łatwo można zauważyć, że nazwisko polskiego badacza pojawia się na nich bardzo często.

Powstaniec i zesłaniec na Syberię

Wybitny badacz Syberii urodził się 15 maja 1845 roku w majątku Swołna w guberni witebskiej (obecnie wieś w rejonie wierchniedźwińskim obwodu witebskiego na Białorusi -red.). Pochodził z rodziny ziemiańskiej. W wieku 10 lat stracił ojca i był wychowywany przez matkę. Nauki pobierał w Wilnie. W trzeciej klasie gimnazjum przeniósł się do Instytutu Szlacheckiego. Dochodził już do matury, gdy w 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe,w którym wziął udział. Wkrótce po wybuchu zrywu został jednak ujęty, oskarżony i skazany na zesłanie na Syberię.

Karę odbywał jako żołnierz w liniowym batalionie w Omsku. Dla młodego, wątłego człowieka była to kara niemal ponad siły. W ciągu sześcioletniej służby osłabione zostało jego zdrowie, co w znacznej mierze zaważyło na dalszych jego losach.

Podopieczny rodaków i uczonych

W okresie służby wojskowej znalazł opiekę u rodaków zamieszkałych w Omsku. Byli to m.in. inżynier Marczewski i uczony W. Kwiatkowski.

Młodym zesłańcem zajął się także późniejszy uczony – samouk, Kozak Potanin. Ludzie ci dostarczali Czerskiemu książki naukowe, które ten dokładnie studiował. Była to ucieczka przed cierpieniami dnia codziennego. Podczas ćwiczeń terenowych młody żołnierz zebrał wiele okazów, z których w bardzo trudnych warunkach sporządzał preparaty anatomiczne. W 1867 roku przesłał pierwsze zbiory do Towarzystwa Przyrodników w Moskwie. Jednak członkowie Towarzystwa szybko dowiedzieli się, że mają do czynienia z zesłańcem, i zerwali z nim wszelkie kontakty.

W 1869 roku Jan Czerski został zwolniony z wojska, ale prawa powrotu do kraju nie otrzymał. Przez dwa lata jeszcze pozostał w Omsku, gdzie udzielał lekcji, aby zarobić na życie. W 1871 roku dostał zezwolenie na osiedlenie w Irkucku, gdzie spotkał Aleksandra Czekanowskiego, także zesłańca. Czekanowski, już znany badacz Syberii (Zabajkala i jeziora Bajkał), ułatwił mu odbycie studiów w zakresie geologii i paleontologii.

Praca badawcza pod kierunkiem rodaków-zesłańców

Pracę naukową rozpoczął pod kierunkiem A. Czekanowskiego i B. Dybowskiego, zoologa, lekarza i badacza jeziora Bajkał, podobnie jak i oni skazanego na zsyłkę za udział w powstaniu 1863 roku. W latach 1871-1883 Czerski odbył na polecenie Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego wiele wypraw terenowych . Prowadził badania w górach Sajan Wschodni, w dolinie rzeki Irkut i nad Dolną Tunguską, jednocześnie zajmował się w Irkucku geologicznymi i geograficznymi badaniami wschodniej Syberii, prowadzonymi z ramienia Syberyjskiego Oddziału Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego.

Jan czerski na zdjęciu, zrobionym przez Benedykta Dybowskiego, źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Najważniejsze w jego działalności było zbadanie pod względem budowy geologicznej całego wybrzeża jeziora Bajkał. Jednocześnie zbierał okazy minerałów i fauny kopalnej. Opracował mapę geologiczną wybrzeży Bajkału, za którą otrzymał nagrodę w Bolonii.

W latach 1877-1881, w czasie czterech wypraw naukowych zbadał dolinę rzeki Selengi i napisał pracę o Bajkale, wyjaśniając genezę jeziora i przedstawiając budowę geologiczną wschodniej Syberii. Za tę pracę otrzymał złoty medal Rosyjskiej Akademii Nauk. W latach 1882-1883 prowadził prace w dolinie Katungi. Dotyczyły one młodszych formacji oraz opracowań szczątków człowieka.

W Petersburgu

Wkrótce pomoc rodaka J. Zawiszy umożliwiła Janowi Czerskiemu przeniesienie się do Petersburga. W czasie podróży do Petersburga opisał trasę Irkuck-Petersburg od strony geologicznej, a w czasie pięcioletniego pobytu w Petersburgu, gdzie pracował w Akademii Nauk, opracował i wydał słynną osteologię ssaków czwartorzędowych, zebranych w czasie wyprawy na Wyspy Nowosyberyjskie (1885-1886), w której opisał 2500 kości. Dzieło to przez wielu uczonych jest uważane za klasyczne. Tu też przygotował do druku „Dziennik podróży” A. Czekanowskiego. Na polecenie Akademii Nauk opracował faunę kopalną ssaków syberyjskich, Czerski oparł się przy tym na ogromnym materiale porównawczym, zebranym ze wszystkich muzeów Petersburga i innych ognisk naukowych Rosji. Monografia ta wyszła w „Zapiskach Akademii Petersburskiej” w 1891 roku.

Zginął śmiercią uczonego

W czasie wyprawy naukowej w dorzecze Kołymy, Jany i Indygirki w latach 1891-1892 Jan Czerski spotkał swoją śmierć. Kierownictwo nad ekspedycją przejęła wtedy jego żona Marfa i doprowadziła wyprawę do Niżniekołymska, a materiały z wyprawy przesłała do Akademii Nauk, gdzie leżały aż do czasu, gdy szczególnie zaczęto interesować się Syberią.

Trasy wypraw naukowych Jana Czerskiego na mapie Syberii, Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Jan Czerski zmarł 25.czerwca1892 roku, pochowano go przy ujściu Omołonu Jukahiczy.

W uznaniu zasług jego imieniem nazwano dwa duże pasma gór na Syberii – największe w północno-wschodniej Syberii i jedno z większych w Zabajkalu oraz miasto nad Kołymą w pobliżu miejsca, w którym zmarł.

Upamiętnienie uczonego Polaka

Nazwisko Czerskiego występuje w nazwach geograficznych w azjatyckiej części Rosji i w nazwach ulic polskich, rosyjskich, białoruskich , a także ukraińskich miast.

Ma mapie Rosji:

  • Góry Czerskiego – łańcuch górski w Jakucji i obwodzie magadańskim, taka nazwa pojawiła się na mapach w roku 1924 z inicjatywy radzieckiego badacza tych gór, Siergieja Obruczewa.
  • Góry Czerskiego – pasmo górskie na Zabajkalu, w rejonie miasta Czyta.
  • Góra Czerskiego – najwyższy szczyt Gór Bajkalskich.
  • Dolina Czerskiego – dolina rzeki Kandat u stóp Sajanów.
  • Szczyt Czerskiego – jeden z najwyższych szczytów gór Chamar-Daban i jeden z najliczniej odwiedzanych przez turystów szczytów rejonu Bajkału.
  • Kamień Czerskiego – szczyt Grzbietu Nadmorskiego koło Listwianki nad źródłami Angary.
  • Stanowisko Czerskiego – tereny w pobliżu Irkucka, gdzie odkryto i zbadano osiedla pierwotnych ludzi.
  • Czerski – miasto w Rosji nad Kołymą.

Ulice miast:

  • Ulice Czerskiego są w Gliwicach, Malborku i Zielonej Górze. Ponadto istnieje ulica J. Čerskio w Wilnie, Czerskaha w Wierchniedźwińsku na Białorusi, jego imieniem nazwane są ulice w Krzywym Rogu na Ukrainie, a także w Moskwie, Irkucku, Zyriance, oraz na osiedlu Kołymskoje w obwodzie magadańskim w Rosji.

Znaczek pocztowy:

W 2002 roku Poczta Polska wydała w nakładzie 500 tys. sztuk upamiętniający Czerskiego znaczek pocztowy o nominale 2 złotych.

Oprac. Walery Kowalewski, fot.: Wikipedia

Na dzisiaj przypada Jubileusz 180. rocznicy urodzin wybitnego badacza Syberii Jana Czerskiego, darzonego szacunkiem nie tylko w Polsce, lecz także na wschód od Ojczyzny, którą opuścił jako zesłaniec za udział w Powstaniu Styczniowym i już nigdy do Polski nie wrócił. Jan Czerski wielkimi literami zapisał swoje

Senat postanowił, że rok 2026 będzie obchodzony jako Rok: Miasta Gdyni, Robotniczych Protestów Czerwca 1976, Andrzeja Wajdy, Jerzego Giedroycia, Błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej.

 100-lecie praw miejskich Gdyni

Z okazji 100-lecia nadania Gdyni praw miejskich Senat ustanowił rok 2026 Rokiem Miasta Gdyni. Senatorowie chcą w ten sposób docenić „ogromną rolę i kluczowe znaczenie miasta w rozwoju gospodarczym naszej ojczyzny oraz przemianach ustrojowych”. W uchwale przypomniano historię tego niezwykłego miasta, „symbolu dynamicznego rozwoju gospodarczego i nowoczesności w polskiej historii”, od czasu jego budowy i uzyskania praw miejskich w 1926 r., przez okres rozkwitu w latach 30. XX w., tragedię II wojny światowej, wydarzenia Grudnia ‘70, aż po współczesność. W uchwale czytamy, że po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. budowa niezależnego i nowoczesnego portu stała się jednym z priorytetów ówczesnych władz. 23 września 1922 r. Sejm Ustawodawczy II Rzeczypospolitej przyjął ustawę o budowie portu w Gdyni. Tak rozpoczęła się transformacja małej wioski rybackiej w prężnie rozwijające się miasto z jednym z najnowocześniejszych i największych portów morskich na Bałtyku i w Europie. W latach 30. XX w., nazywanych „złotą erą” Gdyni, port rocznie obsługiwał ponad 6 tys. statków, rozwijał się przemysł stoczniowy, działała Państwowa Szkoła Morska kształcąca przyszłych oficerów marynarki. W 1936 r. miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców. Dziś Gdynia liczy blisko ćwierć miliona mieszkańców i łączy w sobie historyczny urok z nowoczesnością. „Niech rok 2026 będzie czasem przypomnienia wyjątkowej historii Gdyni, która powstała w wyniku urzeczywistnienia wizjonerskich planów budowniczych II Rzeczypospolitej wybudowania nowego miasta nad morzem, czasem przybliżenia losów Kaszubów, którym przyszło współdzielić ziemie ojców z rodakami napływającymi z różnych zakątków kraju, oraz czasem tworzenia impulsu do dalszego kreatywnego rozwoju, z poszanowaniem dotychczasowych osiągnięć i tradycji” – napisali senatorowie.

50-lecie Robotniczych Protestów Czerwca 1976

Senatorowie zdecydowali, że w 50. rocznicę wydarzeń z 25 czerwca 1976 r. w Radomiu, Ursusie i Płocku, rok 2026 będzie obchodzony jako Rok Robotniczych Protestów Czerwca 1976. Przypominając tamte wydarzenia, podkreślili, że największym dramatem, przy brutalnym spacyfikowaniu manifestujących, nie było użycie milicyjnych pałek, petard gazowych, czy armatek wodnych, a fakt, że „brat wystąpił przeciwko bratu”. Represje najmocniej dotknęły Radom, który do dziś musi mierzyć się z konsekwencjami decyzji podjętych w 1976 r. Po protestach zatrzymano ponad 900 osób. Większość z nich straciła pracę, doświadczyła tortur, w tym osławionych „ścieżek zdrowia”, a także była więziona. „Naszym obowiązkiem jest przekazanie kolejnym pokoleniom prawdy historycznej o tamtych wydarzeniach. Totalitarna władza przez lata czyniła wszystko, aby umniejszyć ich znaczenie, a bohaterów przedstawić jako bandytów i chuliganów” – zaznaczyli senatorowie. Według nich uchwała Senatu ma szczególne znaczenie w przywracaniu należnego miejsca wydarzeniom Czerwca 1976, a jednocześnie zauważa „piękno tamtych dni, które podkreśla rodząca się wtedy solidarność pomiędzy różnymi grupami społecznymi w dążeniu do ludzkiej godności i pełni wolności”. Senatorowie przypomnieli, że po wydarzeniach czerwcowych powstał Komitet Obrony Robotników, a w 1977 r. – Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W uchwale Senat składa hołd wszystkim ofiarom represji, ich rodzinom oraz każdemu kto z odwagą i wiarą w niepodległą Polskę brał udział w manifestacjach w całym kraju. „Wyrażamy wdzięczność wszystkim, którzy nieśli pomoc ludziom skrzywdzonym. Nauka płynąca z ofiary poniesionej przez polskich robotników protestujących w czerwcu 1976 r. nakazuje nam zachowanie szczególnej troski o sprawiedliwość społeczną, naukę patriotyzmu i umiłowanie wolności” – czytamy w uchwale.

Patronami roku 2026 będą: Andrzej Wajda, Jerzy Giedroyć i bł. Matka Elżbieta Róża Czacka

Senat ustanowił rok 2026 Rokiem Andrzeja Wajdy w uznaniu twórczości i dokonań jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów, współtwórcy polskiej szkoły filmowej oraz kina moralnego niepokoju, które zdefiniowały polską pamięć historyczną i współczesną tożsamość kulturową, artysty zajmującego się też reżyserią teatralną, szczególnie związanego z krakowskim Teatrem Starym i warszawskim Teatrem Powszechnym. Jak podkreślono, dzieła autora „Popiołu i diamentu” skalą artystycznych dokonań i jakością obywatelskiej postawy plasują go wśród najwybitniejszych twórców kultury polskiej XX i początków XXI w. Swą twórczością zbudował pomost pomiędzy „polskim czasem przeszłym” a teraźniejszością i przyszłością. Zarówno osobiście, jak i przez swoje dzieła Andrzej Wajda stał się ambasadorem Polski i polskiej kultury w świecie. Jego filmy weszły do kanonu arcydzieł światowego kina i stanowią bezcenny polski depozyt w archiwach dziesiątej muzy. Jako mistrz i mentor uformował całe generacje ludzi, którzy z jego praktyki artystycznej i postawy wobec świata czerpali wzorce i twórcze inspiracje. Przypomniano też inne dokonania Andrzeja Wajdy, jak na przykład powstanie Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. Podkreślono również, że jako senator I kadencji w działaniach społecznych, politycznych i obywatelskich przekuwał w praktykę to, co postulował swoją sztuką – odpowiedzialność za Polskę, za miejsce i czas, w których żył.

Ustanawiając rok 2026 Rokiem Jerzego Giedroycia, Senat oddaje hołd jednemu z najważniejszych myślicieli politycznych XX w. Senatorowie są przekonani, że obchody Roku będą okazją do przypomnienia tego, że Giedroyć całe swoje życie poświęcił sprawie niepodległości Polski – Polski tolerancyjnej i nowoczesnej, ale też szanującej własne tradycje narodowe. „Dziedzictwo Jerzego Giedroycia trwa w pamięci kolejnych pokoleń, a idee promowane przez niego są nadal inspiracją dla współczesnych intelektualistów i twórców” – czytamy w uchwale. Senatorowie podkreślają, że jako założyciel i redaktor naczelny paryskiej „Kultury” oraz wieloletni współpracownik wielu polskich i międzynarodowych instytucji Giedroyć przyczynił się do kształtowania polskiej myśli politycznej oraz promowania idei wolnościowych i demokratycznych w kraju i na świecie. Jak przypomnieli, w 2026 r. przypada 80. rocznica założenia przez niego wydawnictwa „Instytut Literacki” w Rzymie, które było ważnym ośrodkiem życia intelektualnego i kulturalnego Polonii oraz miejscem publikacji wielu istotnych dzieł literackich i naukowych. Z kolei 20 czerwca 1947 r. ukazał się pierwszy numer „Kultury”, jednego z najważniejszych czasopism polskiej emigracji, którego założycielem też był Giedroyć. Celem „Kultury” było nie tylko dokumentowanie rzeczywistości politycznej, lecz także kształtowanie opinii publicznej oraz promowanie pluralizmu i tolerancji. Jerzy Giedroyć i jego współpracownicy propagowali koncepcję „Polski w Europie”, podkreślając znaczenie współpracy z sąsiadami, w tym z wolnymi Ukrainą, Litwą i Białorusią. W ten sposób „Kultura” stawała się głosem w sprawie przyszłości Polski i jej miejsca w Europie.

uchwale w sprawie ustanowienia roku 2026 Rokiem Błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej – prekursorki polskiej tyflologii przypomniano dokonania tej niewidomej Matki niewidomych. Była m.in. założycielką Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, powołanych do służby osobom ociemniałym i do wynagradzania Bogu za duchową ślepotę ludzi, oraz krzewicielką polskiej tyflologii – nauki o niewidomych. Jest błogosławioną Kościoła katolickiego, beatyfikowaną 12 września 2021 r. „Całe życie Matki Czackiej to służba” – podkreślili senatorowie. W 1910 r. z własnych funduszy założyła schronisko dla niewidomych w Warszawie, przekształcone następnie w Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Jako pierwsza w Polsce rozpoczęła opracowywanie i wprowadzanie zakrojonej na szeroką skalę systemowej opieki nad niewidomymi. Założyła szkołę powszechną, ochronkę, bibliotekę i dom opieki dla starszych ociemniałych kobiet. Prowadziła też warsztaty umożliwiające osobom ociemniałym zdobywanie praktycznych umiejętności, w tym warsztaty zawodowe dla ociemniałych mężczyzn. W podwarszawskich Laskach stworzyła ośrodek pomocy ociemniałym. W uznaniu wybitnych zasług dla osób niewidomych prezydent Stanisław Wojciechowski odznaczył Matkę Czacką Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, prezydent Ignacy Mościcki wręczył jej Złoty Krzyż Zasługi, a prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

 Znadniemna.pl za Senat.gov.pl

Senat postanowił, że rok 2026 będzie obchodzony jako Rok: Miasta Gdyni, Robotniczych Protestów Czerwca 1976, Andrzeja Wajdy, Jerzego Giedroycia, Błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej.  100-lecie praw miejskich Gdyni Z okazji 100-lecia nadania Gdyni praw miejskich Senat ustanowił rok 2026 Rokiem Miasta Gdyni. Senatorowie chcą w ten sposób docenić

Minęły dwa tygodnie od skazania katolickiego duchownego, ojca Andrzeja Juchniewicza OMI, proboszcza Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie, na 13 lat kolonii karnej. Ani na stronie internetowej sądu, ani w innych oficjalnych źródłach wciąż nie pojawiły się jednak informacje o ogłoszonym przez sąd wyroku.

W ten sposób ani sąd, ani prokuratura nie przedstawiły opinii publicznej żadnych dowodów winy księdza Andrzeja, skazanego za rzekome przestępstwa na tle seksualnym. Żadnych dowodów winy organa państwowe nie przedstawiły także w przypadku innego skazanego duchownego – księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii pw. Św. Józefa w podmińskim Wołożynie. Wydany na niego wyrok 11 lat pozbawienia wolności za rzekomą „zdradę stanu” już się uprawomocnił, ale nie opublikowano na ten temat żadnych oficjalnych informacji.

Tymczasem wierni z Szumilina dowiedzieli się, jak wydany na niego wyrok przyjął ksiądz Andrzej.

Podobnie jak w czasie całego procesu, ojciec Andrzej Juchniewicz zachowuje spokój i uważa dzień ogłoszenia wyroku za „błogosławiony dzień Boży”.

„Jako człowiek niewinnie skazany, przyjął niesprawiedliwy wyrok w sposób chrześcijański, czyli – jako błogosławieństwo Boże” – mówią parafianie.

Wiadomo, że ksiądz nie traci pogody ducha, wręcz przeciwnie, stara się wspierać modlitwą tych, którzy się o niego martwią.

Wierni dowiedzieli się, że ksiądz Andrzej nadal podejmuje próby udowodnienia swojej niewinności i obecnie czeka na rozpatrzenie apelacji od skazującego go wyroku sądowego.

Oczekiwanie na rozprawę apelacyjną może potrwać nawet kilka miesięcy. W tym czasie ksiądz będzie przebywał w areszcie śledczym w Witebsku, do którego można do niego napisać list na adres:

Юхневичу Анджею Марьяновичу

210026, ул. Гагарина 2, СИЗО-2, Витебск

Jak wynika z wiedzy parafian księdza Andrzeja, materiały sprawy oraz fakty posiadane przez adwokatów duchownego, mogą wskazywać na to, że sprawa przeciwko kapłanowi została sfabrykowana. Potwierdzające niewinność kapłana fakty nie mogą jednak zostać ujawnione publicznie, dotyczą bowiem sprawy, która była rozpatrywana za zamkniętymi drzwiami, a biorący udział w procesie prawnicy musieli podpisać zobowiązanie o zachowaniu dyskrecji.

Nadal nie ma żadnych wiadomości o domniemanych ofiarach księdza Andrzeja, które oskarżyły go po upływie wielu lat od rzekomego popełnienia przestępstw.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Minęły dwa tygodnie od skazania katolickiego duchownego, ojca Andrzeja Juchniewicza OMI, proboszcza Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie, na 13 lat kolonii karnej. Ani na stronie internetowej sądu, ani w innych oficjalnych źródłach wciąż nie pojawiły się jednak informacje o ogłoszonym przez sąd wyroku. W ten

Z ogromnym bólem informujemy, że 13 maja 2025 roku odeszła nasza krajanka, urodzona pińczanka – Pani Janina Łucja Leszczyńska, nestorka tańca ludowego, choreograf, tancerka, instruktorka i kostiumolog. Zmarła była żoną śp. Kazimierza Stanisława Leszczyńskiego – założyciela, dyrektora, kierownika artystycznego oraz choreografa Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie.

Janina Łucja Leszczyńska, z domu – Kaczmarek, urodziła się 27 listopada 1930 roku w Pińsku. Przed II wojną światową mieszkała w Brześciu nad Bugiem. Po aresztowaniu w 1939 roku ojca, podoficera i pracownika Sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu (DOK 9) została wraz z matką i bratem wywieziona przez Sowietów do Kazachstanu, gdzie przebywała przez sześć lat (1940-1946). Ojciec pani Janiny zginął w Katyniu.

Po repatriacji do Polski, jako uczennica Liceum Pedagogicznego w Jeleniej Górze, była drużynową Związku Harcerstwa Polskiego. Ukończyła Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Przez 42 lata pracowała w zawodzie nauczycielskim w szkołach różnego typu: Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli i III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej w Lublinie oraz jako starszy wykładowca w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej.

Przez 20 lat prowadziła zajęcia w Lubelskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Była instruktorem tańca I kategorii.

Od 1953 roku, dzięki małżeństwu z Kazimierzem Stanisławem Leszczyńskim, założycielem i wieloletnim dyrektorem Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie, była związana z tym kolektywem, którego była tancerką, instruktorem i kostiumologiem. Uczyła także tańców narodowych i regionalnych słuchaczy Studium Folklorystycznego dla Instruktorów Zespołów Polonijnych w Lublinie.

Była członkinią lubelskiego oddziału Związku Sybiraków i lubelskiej Rodziny Katyńskiej. Wspólnie z mężem publikowała prace o tematyce związanej z folklorem: „Polski folklor obrzędowy i taneczny” (Polonijne Centrum Kulturalno-Oświatowe UMCS, Lublin 1983), „Opis polskich strojów ludowych w Poradniku choreografa i tancerza” (Wydawnictwo Polonia, Lublin 1986), „Folklor zawsze żywy” (Fundacja Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. Tadeusza Goniewicza, Lublin 1996), a także artykuły w periodykach dla nauczycieli szkół polonijnych (m.in. „Wisełka” i „Rota”).

Wyróżniona wieloma honorowymi odznakami, m.in. „Zasłużony Działacz Kultury”, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Lublina”, Honorową Odznaką „Za Zasługi dla Lubelszczyzny”, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Akademickiego Związku Sportowego”, dyplomem za wybitne osiągnięcia w dziele więzi patriotycznej Polonii z Macierzą, Odznaką Honorową Towarzystwa „Polonia”, a także Odznaką Honorową Sybiraka.

Janina Łucja Leszczyńska była autorką książki biograficznej pt. „Moje stracone dzieciństwo”, będącej wspomnieniem życia w przedwojennym Pińsku i Brześciu, dramatycznego pobytu w Kazachstanie oraz powrotów do miejsca zesłania po sześćdziesięciu latach.

Jej życzliwość, mądrość i serdeczność były nieocenione, a jej obecność dodawała otuchy i inspirowała do działania. Choć nie ma Jej już z nami, duch i dziedzictwo Pani Janiny pozostają – w tańcu, we wspomnieniach, w opowieściach i w wartościach, które nam przekazała.

„Każdy wyjazd był ciekawy, ważny i dobrze odbierany” – wspominała Janina Leszczyńska, nestorka Zespołu Tańca Ludowego UMCS, w jednym z wywiadów.

W piątek, 16 maja, odbędzie się jej pogrzeb. Pani Janina Łucja Leszczyńska zostanie pochowana w Lublinie na cmentarzu na Majdanku.

Znadniemna.pl/Fot.: Facebook.com

Z ogromnym bólem informujemy, że 13 maja 2025 roku odeszła nasza krajanka, urodzona pińczanka - Pani Janina Łucja Leszczyńska, nestorka tańca ludowego, choreograf, tancerka, instruktorka i kostiumolog. Zmarła była żoną śp. Kazimierza Stanisława Leszczyńskiego - założyciela, dyrektora, kierownika artystycznego oraz choreografa Zespołu Tańca Ludowego UMCS

Dzisiaj opowiemy Państwu o wybitnym Polaku – patriocie, przedstawicielu rosyjskiej szkoły malarskiej, uznawanym za swojego przez Rosjan, Białorusinów, a nawet – Ukraińców.  Chodzi o Stanisława Żukowskiego, który dzisiaj obchodziłby swoje 152. urodziny.

Stanisław Żukowski

Stanisław Żukowski urodził się 13 maja 1873 roku w majątku Starowola, niedaleko wsi Jędrychowce w guberni grodzieńskiej, która wówczas należała do Imperium Rosyjskiego na terenie dzisiejszej Białorusi.

Dom rodzinny Stanisława Żukowskiego – dwór Żukowskich w Starowoli

Ojciec artysty, Julian Żukowski, pochodził z polskiej szlachty, ale został pozbawiony praw klasowych i majątku za udział w powstaniu styczniowym 1863 roku. Rodzina Żukowskich zamieszkała w odosobnieniu w Starowoli. Matka Stanisława Żukowskiego, Maria Wierzbicka, kształciła się we Francji. Poświęciła się wychowaniu dzieci: uczyła je języków obcych, muzyki i rysunku.

Nasz bohater uczył się w realnej szkole w Białymstoku. Jego mentorem był młody nauczyciel Siergiej Jużanin, absolwent Szkoły Stroganowa, który nauczył Żukowskiego rysunku, a później poradził mu rozwijać zdolności plastyczne i kontynuować naukę w dziedzinie sztuki. Ojciec Żukowskiego był temu kategorycznie przeciwny: uważał, że zawód artysty nie przystoi arystokracie.

Uczeń Lewitana

W roku 1892 wbrew woli ojca, zrywając z nim kontakty, Stanisław wyjechał do Moskwy, gdzie rozpoczął naukę malarstwa w Szkole Malarstwa, Rzeźby i Architektury. Najpierw młody człowiek uczył się u Leonida Pasternaka, następnie w klasie rysunku z natury u Abrama Archipowa i u malarza pejzażysty Konstantego Sawickiego.

Kiedy do szkoły przybył najwybitniejszy pejzażysta rosyjski XIX wieku Isaak Lewitan, Żukowski podjął naukę u niego. Nauczyciel uważnie przyjrzał się pracy ucznia i ocenił ją pozytywnie. Dzięki kontaktom z profesorem młody artysta znalazł się w kręgu oddziaływań jednego z najbardziej postępowych i innowacyjnych ugrupowań tamtego czasu, a mianowicie Towarzystwa Objazdowych Wystaw Artystycznych zwanego potocznie Pieriedwiżnikami. Twórcy skupieni w tym środowisku obrali sobie niezwykle ambitny cel popularyzacji sztuki ojczystej, która dodatkowo miała spełniać funkcje dydaktyczne. Kluczową rolę w szeregach stowarzyszenia odgrywać miało zatem malarstwo historyczne, rodzajowe, jak również rodzimy pejzaż.

Stanisław Żukowski znakomicie wpasował się w koncepcję grupy. Był on bowiem wybitnym pejzażystą. Z niezrównaną sobie doskonałością przedstawiał świat i naturę z jej odwiecznym cyklem czterech pór roku. Malował zarówno zimowe zaspy, jak i wiosenne roztopy. Odtwarzał ukwiecone, letnie łąki oraz przebarwiające się jesienią korony drzew. Nie sposób nie wspomnieć o równie istotnych w jego twórczości wnętrzach dworków i pałaców uchwyconych w niby przypadkowych kadrach pulsujących w blasku lamp naftowych i płonących tu i ówdzie świec. Światło, zarówno sztuczne, jak i to naturalne, odgrywa w kompozycjach malarza rolę kluczową. W pejzażach Żukowskiego bez wątpienia wyczuwalne są silne wpływy impresjonizmu. Artysta ukazywał subtelną grę świateł i cieni, które rozkładają się na powierzchni wody, śniegu czy pośród liści drzew.

W 1895 roku Żukowski stworzył obraz „Las. Paprocie. Zachód słońca”. Liryczny nastrój tego obrazu pod wieloma względami nawiązuje do krajobrazów Lewitana.

Obraz „Las. Paprocie. Zachód słońca”

Nasz bohater studiował w Moskwie 10 lat. Mimo że tam też pracował i mieszkał, podróżował do Petersburga oraz Wilna, a podczas tych podróży bardzo lubił malować Niemen.

Popularny pejzażysta

Aleksandra Żukowska, żona artysty

Już pierwsze prace Stanisława Żukowskiego odniosły sukces na wystawie w placówce edukacyjnej, w której się uczył. Zaczął więc brać udział w konkursach, a także wystawiać swoje płótna na wystawach poza murami szkoły, m.in. na wernisażach Pieriedwiżnikow. Publiczność i krytycy sztuki pozytywnie odnieśli się do jego obrazów.

Stanisław i Aleksandra Żukowscy

W 1900 roku Żukowski zaprezentował na wystawie Pieriedwiżnikow swój obraz pt. „Księżycowa noc”. W zimowym krajobrazie artysta przedstawił stary dom oświetlony jasnym światłem księżyca. Za ten obraz został nagrodzony dużym srebrnym medalem w Szkole Malarstwa. Galeria Tretiakowska nabyła „Księżycową noc” do swojej kolekcji.

Obraz pt. „Księżycowa noc”

Jego obraz „Wieczór wiosenny” został dostrzeżony i zakupiony przez kolekcjonera Pawła Tretiakowa również na innej wystawie.

Obraz „Wieczór wiosenny”

Po ukończeniu uczelni Stanisław Żukowski był już popularnym artystą. Jego obrazy kupowano po wysokich cenach. Pracował ciężko i pisał szybo. Dzięki dochodom ze sprzedaży obrazów otworzył w Moskwie w 1906 roku pracownię malarstwa i rysunku. Studio to zyskało popularność i miało wielu studentów, wśród nich m.in. poeta Włodzimierz Majakowski.

Obraz „Bezsenna noc. Świt”

Styl Żukowskiego jako malarza pejzażysty został ukształtowany pod wpływem impresjonizmu, kierunku w sztuce trwającego od końca XIX do początku XX wieku. Artyści impresjoniści starali się uchwycić w swoich obrazach świat w jego zmieniającym się stanie i przekazać ulotne wrażenia z tego, co widzieli. W swoich obrazach Żukowski stosował techniki malarstwa plenerowego; malował wiele z natury. Jednym z głównych tematów jego pejzaży była wiosna, pierwsze promienie ciepłego słońca, pierwsze kwiaty.

Obraz „Dworek”

Obraz „Wiosna”

Artysta często brał udział w wystawach zarówno w Rosji, jak i za granicą – w Monachium, Wenecji, Rzymie. Malarz był członkiem następujących stowarzyszeń artystycznych: Związku Artystów Rosyjskich i Towarzystwa Wędrujących Wystaw Artystycznych. W 1910 roku odbył podróż po Europie, odwiedzając Szwajcarię, Niemcy, Francję i Włochy. Ze swojej podróży Stanisław Żukowski przywiózł wiele szkiców, które prezentował na licznych wystawach.

Obraz „Biblioteka”

Tęsknota za starymi majątkami

W tym czasie w twórczości Żukowskiego pojawił się nowy temat: wnętrza starych majątków. Artysta podróżował po centralnej Rosji i odwiedzał majątki szlacheckie. Malował dworki o przestronnych pokojach i bogatych dekoracjach, a także otaczające je ogrody i parki. Z tego okresu pochodzą także obrazy: „Wnętrze biblioteki we dworze”, „Poezja starego gniazda szlacheckiego” i wiele innych.

Obraz „Posiadłość w Brasowie”

Obraz „Posiadłość w Brasowie”

W 1916 roku artysta mieszkał w Brasowie, w majątku wielkiego księcia Michała Romanowa, młodszego brata cesarza Rosji Mikołaja II. Majątek położony był w malowniczym miejscu w obwodzie briańskim. Żukowski został zaproszony przez żonę księcia Natalię do uwiecznienia wnętrz domu. Wówczas namalował serię dzieł, w tym „Salon w posiadłości Brasowie”, „Pokój w posiadłości w Brasowie”, „Posiadłość w Brasowie” i wiele innych.

Obraz „Salon w posiadłości Brasowo”

Obraz „Pokój w posiadłości Brasowo”

Stanisław Żukowski często odwiedzał i pracował także w guberni twerskiej. Przez kilka lat wynajmował dom w majątku Ostrowki, gdzie spędzał czas od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Oprócz malowania wnętrz kontynuował malowanie pejzaży. Artysta kontynuował tradycje pejzażu lirycznego, zapoczątkowane przez mistrza Aleksieja Sawrasowa, a kontynuowane przez nauczyciela Żukowskiego – Izaaka Lewitana.

Rewolucja i powrót do Polski

Po rewolucji 1917 roku Żukowski mieszkał na terenie sowieckiej Rosji do roku 1923. Wrócił do Polski po traktacie ryskim. Wcześniej nie mógł tego zrobić, ze względu na toczącą się wojnę. Gdy tylko na nowo otworzono konsulaty, zgłosił się do konsula i potwierdził swoje polskie obywatelstwo. Przyjechał do Warszawy.

Nasz bohater przeżył rewolucję w Rosji. Widział jej rezultaty. Przeżył  tam I wojnę światową. Miał przeczucie katastrofy, która przyjdzie i zniszczy kulturę ziemiańską. To była dla niego Arkadia, siedlisko kultury szlacheckiej. Chciał ją utrwalać. Bardzo lubił malować biblioteki.

W Krakowie znajduje się piękny interior Żukowskiego, przedstawiający starą bibliotekę. Nasz bohater wyszedł z takiego dworu w Starowoli. Tam jego rodzina miała majątek. Wspominał, że matka grała na fortepianie, znał dzięki temu utwory Chopina, Schumanna, Schuberta itd. Wisiały tam portrety przodków, była wielka biblioteka. Wyrastał w tej kulturze. To było jego życie. I czuł, że zostanie ono zniszczone. Dlatego malował dwory i pałace. Jego obrazy trafiły do polskich muzeów: Muzeum Narodowego w Warszawie, Galerii Sztuki w Krakowie i wielu innych.

Od połowy lat 20. był członkiem krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych „Pro Arte”. W połowie dwudziestolecia międzywojennego jego obrazy wystawiano w Paryżu, Kopenhadze i Warszawie. Żukowski utrzymywał kontakty z rosyjskimi artystami w Europie: Konstantym Korowinem, Nikołajem Bogdanowem-Belskim i innymi. Kontynuował nauczanie i otworzył prywatną szkołę malarstwa.

Nostalgia za rodzinnymi krajobrazami

Obraz „Puszcza Świsłocka”

Nastrojowy krajobraz z 1934 roku w wykonaniu Żukowskiego to niemal sielankowa wizja natury, która zawładnęła całą przestrzenią, odtwarzaną przez artystę na płótnie. Widoczny tu fragment Puszczy Świsłockiej, leżącej niegdyś w granicach Puszczy Wołkowyskiej, a później przyłączonej do Białowieży, to świadectwo potęgi i piękna rodzimej przyrody. Ukazany tutaj przez mistrza wycinek tej pradawnej ostoi oddziałuje na widza swoim rozmachem. W tafli wody odbijają się porastające owe tereny drzewa liściaste oraz iglaki. Ponad nimi rozciąga się błękitne niebo, na powierzchni którego, tu i ówdzie, dostrzec można białe obłoki. Soczystość barw i impastowa faktura zastosowana w niektórych partiach obrazu budują ekspresyjną kompozycję, która jednocześnie tchnie nastrojowością i niezmąconym niczym spokojem.

Pomoc powstańcom i śmierć w obozie

II wojna światowa zastała Stanisława Żukowskiego w Warszawie. Miał możliwość wyjechać, ale postanowił zostać. Mając pieniądze mógł wyjechać nawet do Stanów Zjednoczonych, bo był tam znany i ceniony. Jego obraz pt. „Okno” reprezentował nawet Polskę na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 roku. Ciekawostką jest, że ten obraz został w USA i dziś można go oglądać w Chicago.

Obraz „Okno z fiołkami”

Nie uciekł z Warszawy w 1939 roku. A mógł wyjechać także później – w 1944 roku. Przeżył powstanie warszawskie, pomagając powstańcom. Został  za to aresztowany i wysłany do obozu koncentracyjnego w Pruszkowie pod Warszawą. Był chory i zmarł w obozie na początku października. Pochowany został w Pruszkowie, w mogile zbiorowej. Tak skończył swoje życie Polak – patriota, którego wielu uważa za przedstawiciela rosyjskiej szkoły malarskiej.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

 

Dzisiaj opowiemy Państwu o wybitnym Polaku – patriocie, przedstawicielu rosyjskiej szkoły malarskiej, uznawanym za swojego przez Rosjan, Białorusinów, a nawet – Ukraińców.  Chodzi o Stanisława Żukowskiego, który dzisiaj obchodziłby swoje 152. urodziny. [caption id="attachment_68445" align="alignnone" width="212"] Stanisław Żukowski[/caption] Stanisław Żukowski urodził się 13 maja 1873 roku w

Urodzony 185 lat temu Tytus Dalewski, przeżył krótkie życie, ale swoją patriotyczną postawą i ofiarą złożoną w imię wolności Ojczyzny, zaskarbił serca potomnych.

Historyk Łukasz Starowieyski uważa, że trudno byłoby znaleźć na Litwie w XIX stuleciu „drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe”, jak rodzina z której pochodził dzisiejszy solenizant.

Tytus Jakub Dalewski herbu Krucini (pseud. Józef Parafianowicz) urodził się 13 maja 1840 roku w Kunkułce (powiat lidzki) w rodzinie drobnego szlachcica Dominika Antoniego Dalewskiego. Przybrana siostra Tytusa, córka jego ojca z pierwszego małżeństwa – Apolonia Dalewska wyszła za mąż za Zygmunta Sierakowskiego,  dowódcę Powstania Styczniowego na Żmudzi.

Uczył się Tytus w gimnazjum w Wilnie, a po jego ukończeniu studiował prawo w Moskwie. W 1861 roku stanął na czele „ogółu” – tajnej organizacji 355 polskich studentów Uniwersytetu Moskiewskiego.

Po wybuchu Powstania Styczniowego nasz bohater jeździł do Petersburga w celu uzgodnienia działań organizacji studenckich w ruchu zbrojnym. W maju 1863 roku przyjechał do Wilna i zaangażował się w pracę  powstańczego Wydziału Zarządzającego Prowincjami Litwy. Stał się najbliższym współpracownikiem przywódcy Powstania na Litwie – Konstantego Kalinowskiego. Po aresztowaniu  Kalinowskiego i rozgromieniu Wydziału, jesienią 1863 roku Tytus Dalewski dźwigał niemal cały ciężar cywilnego rządu centralnego na Litwie.

Po ujęciu i straceniu jego szwagra, Zygmunta Sierakowskiego ukrywał się z siostrami i matką w Wilnie. Został aresztowany 20 grudnia 1863 roku.

Zachował niezłomną postawę w śledztwie. Decyzją Michaiła Murawjowa z 24 grudnia 1863 roku został rozstrzelany na placu Łukiskim w Wilnie.

Oto jak o rodzinie dzisiejszego Jubilata  i jego  tragicznej śmierci pisał na stronie 160. Rocznicy Powstania Styczniowego historyk Łukasz Starowieyski:

Nie było drugiej takiej rodziny. Rozstrzelanie Tytusa Dalewskiego

Trudno znaleźć na Litwie w owych czasach drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe! Dwaj bracia Tytusa już wcześniej skazani zostali na wieloletnią katorgę na Syberii za działalność konspiracyjną i założenie „Związku Bratniego”. Siostra wyszła potajemnie za Zygmunta Sierakowskiego, jednego z najważniejszych konspiratorów, a później dowódcę powstania na Litwie. Inny brat, Konstanty, poszedł do powstania. Tytus zaangażował się w pracę Wydziału Zarządzającego Prowincjami Litwy. Był bliskim współpracownikiem szefa wydziału Jakuba Gieysztora, który tak o nim pisał: „Był przy mnie, miałem w nim gorliwego i rozumnego pomocnika. Przy najgorętszym patriotyzmie miał on zdrowe pojęcie rzeczy i nie tylko, że należał do rodziny mi bliskiej, lecz to był jeden z moich prawdziwych ulubieńców”. Później został bliskim współpracownikiem Konstantego Kalinowskiego, komisarza powstańczego rządu. Od tego czasu, a także po straceniu Sierakowskiego, Dalewski z siostrami i matką ukrywał się w Wilnie. Tytus wpadł na skutek denuncjacji jednego ze współpracowników, aresztowanego wcześniej. Policja zatrzymała go w mieszkaniu Pauliny Kondratowiczowej, wdowy po znanym poecie Władysławie Syrokomli. Za ukrywanie poszukiwanego kobieta trafiła do więzienia na kilka lat. Mimo tortur Dalewski nikogo nie wydał. „Na śmierć poprowadziło Tytusa zachowanie koniecznej tajemnicy o osobie Kalinowskiego, o którego najwięcej im szło i nienawiść Murawjowa do rodziny Dalewskich. Tytus najzacniej też postępował. Inaczej być nie mogło, była to piękna i bohaterska dusza. Coś w dni dziesięć po jego śmierci aresztowano Kalinowskiego. Gdyby trochę pierwiej, Tytus by żył” – pisał Gieysztor. Siostry Tytusa zostały zesłane na Sybir, brat Konstanty ciężko ranny przedostał się do Galicji i emigrował najpierw do Szwajcarii, a później do Francji, został rozstrzelany podczas Komuny Paryskiej. Tytus został skazany na śmierć 24 grudnia, wyrok wykonano 18 dni później. Miał 23 lata.

 Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.org, Powstanie1863-64.pl, fot.: Wikipedia

Urodzony 185 lat temu Tytus Dalewski, przeżył krótkie życie, ale swoją patriotyczną postawą i ofiarą złożoną w imię wolności Ojczyzny, zaskarbił serca potomnych. Historyk Łukasz Starowieyski uważa, że trudno byłoby znaleźć na Litwie w XIX stuleciu „drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe”, jak rodzina

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która ma na celu wyeliminowanie nieprawidłowości w systemie wizowym. Ustawa reguluje m.in. kwestie wydawania wiz dla studentów zagranicznych.

Pod koniec kwietnia ustawa została przyjęta przez Senat. Wcześniej uchwaliła ją bez poprawek niższa izba polskiego parlamentu. Projekt  ustawy powstał w MSZ. Jej celem było uszczelnienie systemu wydawania wiz, tak by np. maksymalnie ograniczyć zjawisko wydawania wiz studenckich cudzoziemcom, którzy następnie nie podejmują w Polsce edukacji, a wizę wykorzystują np. do podjęcia pracy lub dalszej podróży do innych krajów strefy Schengen.

Znajomość języka będzie konieczna

Ustawa reformuje system wydawania wizy krajowej dla studentów oraz system wydawania zezwolenia na pobyt czasowy w celu kształcenia się na studiach. Zgodnie z regulacją, każdy cudzoziemiec – obywatel państwa trzeciego, który chce rozpocząć studia w Polsce – będzie musiał podczas rekrutacji przedstawić dokument poświadczający znajomość języka, w którym odbywa się kształcenie, co najmniej na poziomie B2. Ponadto, rektor uczelni lub kierownik jednostki prowadzącej studia będzie musiał niezwłocznie zawiadomić pisemnie konsula, który wydał cudzoziemcowi wizę krajową w celu odbycia studiów, o niepodjęciu studiów przez tego cudzoziemca.

Zostanie wprowadzony limit cudzoziemców kształcących się na studiach na danej uczelni. Liczba cudzoziemców kształcących się na studiach w danym roku akademickim w danej uczelni nie może być większa niż 50 proc. ogólnej liczby studentów tej uczelni. Uczelnia, w której liczba cudzoziemców jest większa niż 50 proc. ogólnej liczby studentów w tej uczelni, nie będzie mogła prowadzić przyjęć cudzoziemców na studia do czasu, gdy liczba ta zmaleje do 50 proc. ogólnej liczby studentów.

Będzie wykaz cudzoziemców

Stworzony zostanie wykaz cudzoziemców przyjętych na studia i do szkół doktorskich. Ma on obejmować: imiona i nazwisko, numer PESEL, a w przypadku jego braku – numer dokumentu potwierdzającego tożsamość oraz nazwę państwa, które go wydało, obywatelstwo, nazwę państwa urodzenia, informacje o przyjęciu na studia lub do szkoły doktorskiej (tj. datę wpisania na listę studentów lub listę doktorantów, datę złożenia ślubowania oraz datę skreślenia z listy studentów lub listy doktorantów), informacje o posiadaniu Karty Polaka (tj. datę ważności oraz numer), rok urodzenia oraz płeć.

Ustawa przyznaje także ministrowi spraw zagranicznych i konsulom uprawnienia, analogiczne m.in. do szefa Urzędu ds. Cudzoziemców i wojewodów, do pozyskania informacji niezbędnych do przeprowadzenia postępowania w sprawie wydania, cofnięcia lub unieważnienia wizy.

Nowe przepisy ograniczają też dostęp do możliwości ubiegania się o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy i pracę. Chodzi o posiadaczy wiz i dokumentów pobytowych wydanych przez inne państwo członkowskie albo polskich wiz wydanych np. w celu tranzytu, udziału w imprezach kulturalnych i sportowych, studiów itp.

 Znadniemna.pl na podstawie Prawo.pl/PAP, fot.: Adobe Stock

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która ma na celu wyeliminowanie nieprawidłowości w systemie wizowym. Ustawa reguluje m.in. kwestie wydawania wiz dla studentów zagranicznych. Pod koniec kwietnia ustawa została przyjęta przez Senat. Wcześniej uchwaliła ją bez poprawek niższa izba polskiego parlamentu. Projekt  ustawy powstał w MSZ. Jej

12 maja 1935 roku zmarł Józef Piłsudski. Był jednym z ojców polskiej niepodległości. Zostawił po sobie dobrą i złą legendę: zwolennicy przypisywali mu wyłącznie zalety. Przeciwnicy zarzucali zaś zdławienie demokracji.

Piłsudski stał się legendą już za życia. Carski zesłaniec, założyciel i przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej, ale też współpracownik austro-węgierskiego wywiadu. W chwili wybuchu I wojny światowej uznał, że warto postawić na Niemcy oraz Austro-Węgry i razem z nimi walczyć z Rosją, bo może uda się w ten sposób odbudować Polskę. Gdy się zorientował, że doraźnym sojusznikom zależy tylko na polskich rekrutach odmówił dalszej współpracy. Przypłacił to internowaniem w Magdeburgu, ale instynkt go nie zawiódł. W listopadzie 1918 roku władze ogarniętych rewolucją Niemiec nie tylko go wypuściły, ale podstawiły pociąg, którym dojechał do Warszawy. Podporządkowały mu się oddziały wojskowe oraz większość – z wyjątkiem endecji – ugrupowań politycznych. Z takim poparciem objął władzę jako Naczelnik Państwa i sprawował ją aż do przyjęcia konstytucji marcowej, a w praktyce jeszcze nieco dłużej. Wchodził w kompetencje rządu i Sejmu, a w 1922 roku wbrew sejmowej większości nie zaakceptował wybrania na nowego premiera Wojciecha Korfantego.

Na kilka lat odsunął się od polityki, ale nie stracił na nią wpływu. Zaś w 1926 roku dokonał zbrojnego zamachu stanu i zaprowadził dyktatorskie rządy, choć z wyjątkiem krótkiego okresu gdy był premierem nie zajmował w państwie kierowniczych stanowisk. Władzę sprawował za pośrednictwem uległych mu polityków – wojskowych i cywilnych. O kwalifikacjach większości z nich nie miał dobrego zdania. „Jesteście jak dzieci” – mawiał do nich, gdy składali mu meldunki w Belwederze.

O generale Stanisławie Szeptyckim napisał, że nawet swojemu osobistemu wrogowi by go nie doradzał. Dosadne i krytyczne opinie wystawił też Józefowi Hallerowi, Tadeuszowi Rozwadowskiemu, a miażdżącą Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu: „Nie dałby sobie rady w obecnym czasie z rozkapryszonymi i przerośniętymi ambicjami generałów, nie jestem pewien jego zdolności operacyjnych w zakresie prac Naczelnego Wodza i umiejętności mierzenia sił nie czysto wojskowych, lecz całego państwa swego i nieprzyjacielskiego” – napisał.

To jednak Rydz-Śmigły został następcą Piłsudskiego – dostał po nim buławę marszałkowską i stanowisko Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, które wiązało się z całkowitą władzą nad armią.

System stworzony przez Piłsudskiego po zamachu majowym przetrwał do wybuchu II wojny światowej. Następcy Piłsudskiego zostali obwinieni przez nowy polski rząd (na emigracji) o to, że nie przygotowali militarnie i dyplomatycznie kraju do wojny. Jednak legenda samego Piłsudskiego w Polsce przetrwała i została wzmocniona w PRL-u przez niechęć dużej części społeczeństwa do nowego, narzuconego z Moskwy ustroju.

Częścią legendy Piłsudskiego stały się prawdziwe i tylko przypisywane mu wypowiedzi.

Do tych najczęściej przywoływanych należały te o historii: „kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości” i walce („być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska”.

Osoby krytycznie nastawione do Piłsudskiego przypominają jednak obraźliwe, a nawet wulgarne opinie o Sejmie, posłach opozycji i konstytucji. „Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Ten system nałamywania Konstytucji do różnych potrzeb czynić musi z Konstytucji zwyczajną dziewkę – i tego dopuszczać nie wolno” – mówił w sierpniu w 1930 roku w prasowym wywiadzie. Zaledwie kilka dni później, już po rozwiązaniu Sejmu, nakazał osadzić w wojskowym więzieniu w Brześciu czołowych polityków opozycji. Protesty wobec tej decyzji skomentował równie ostro: „Gdy Sejm jest rozwiązany, to posłów nie ma – nie istnieją – każdemu wolno sądzić, że o ile chcą zatrzymać swe uprawniania, to muszą być uważani za zwyczajne ścierwo, które musi zatruwać swoim istnieniem powietrze”.

Z drugiej jednak strony Piłsudski wykreślił z listy osób, które miały trafić do Brześcia swojego dawnego towarzysza z PPS, ale w 1930 roku ostrego krytyka Kazimierza Pużaka: „Co by o mnie powiedziano, gdybym więźnia Szlisselburga zamknął w twierdzy?” – wyjaśnił.

Już za życia Piłsudskiego gorąco spierano się o różne jego wypowiedzi, przypisując im czasami zupełnie różny sens. Tak było np. ze zdaniem, w którym porównał Polskę do obwarzanka, w którym wszystko co najlepsze jest na zewnątrz. Jedni uznali to za pochwałę kresów, inni – za obrazę centralnej Polski.

Na Śląsku pamiętano Piłsudskiemu zaś słowa, które rzucił latem 1919 roku do delegatów proszących go o wsparcie powstańców. „Co mnie obchodzi Śląsk? To stara pruska kolonia” – usłyszeli podobno w odpowiedzi. Jednak zaraz potem, na przekór takiej deklaracji, z Warszawy popłynęły potajemnie pieniądze i uzbrojenie, w dodatku razem z kilkoma tysiącami oficerów. Ta pomoc nie byłaby możliwa, gdyby nie zgodził się na nią Piłsudski, ale oficjalnie Polska do niczego się nie przyznawała.

Z wyjątkiem wąskiego grona podwładnych mało kto wiedział o pogarszającym się stanie zdrowia Piłsudskiego. Coraz częściej gorączkował, bardzo źle sypiał, pojawiła się również opuchlizna nóg. Od stycznia 1935 roku występowały silne ataki bólów. Adiutant Piłsudskiego Mieczysław Lepecki wspominał: „Później zaczęły zjawiać się wymioty. Wszystkie te objawy Marszałek przypisywał niedyspozycjom przewodu pokarmowego i począł stosować dietę. A więc najpierw zrezygnował z potraw ciężkostrawnych, potem zaczął ograniczać porcje, aż wreszcie rozpoczął głodówkę leczniczą”.

Pomimo nalegań opiekującego się nim dr. Marcina Woyczyńskiego, aby przerwał głodówkę, Piłsudski nadal ją prowadził. „Metoda ta – wspominał Lepecki – odnosiła początkowo pewne sukcesy. Mdłości pokazywały się rzadko, bóle również. Wciąż tylko rosło osłabienie. Marszałek począł stopniowo redukować wszelkie wysiłki fizyczne. Ograniczył, a potem zupełnie zniósł spacery po swoim gabinecie, coraz rzadziej zaglądał do mego pokoju, pasjanse nawet wolał, aby mu układać, nie chcąc męczyć się samemu”.

Zdaniem prof. Andrzeja Garlickiego, autora biografii marszałka: „Kuracja głodowa, którą zaaplikował sobie Piłsudski, mogła być symptomem kolejnego stadium choroby. Po prostu utraty apetytu w rezultacie odrzucania przez organizm pokarmów. Ale w owym czasie bardzo modne było oczyszczanie organizmu przez odpowiednią dietę, a właściwie głodówkę. (…) Gwałtowna utrata wagi, o której wspominają wszyscy, którzy stykali się z Piłsudskim w tych ostatnich miesiącach, była zapewne rezultatem nie owej głodówki, a rozwijającej się już szybko choroby nowotworowej. Nie sposób ustalić, jak długo choroba ta trwała. Odmienności indywidualne procesu chorobowego są bowiem w chorobach nowotworowych bardzo duże”.

21 kwietnia Piłsudski, po długich namowach, zgodził się wreszcie na przybycie z Wiednia prof. Karla Wenckebacha, znanego specjalisty od chorób nowotworowych. Cztery dni później przeprowadzono badania.

Diagnoza nie pozostawiała nadziei: nowotwór złośliwy wątroby nie nadający się do operowania. Informację tę przekazano gen. Składkowskiemu, który o wyniku badań poinformował prezydenta i premiera.

W następnych dniach marszałek Piłsudski spisał swoją ostatnią wolę:

„Nie wiem czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie gdzie leżą moi żołnierze co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili. Na kamieniu czy nagrobku wyryć motto wybrane przeze mnie dla życia »Gdy mogąc wybrać, wybrał zamiast domu/ Gniazdo na skałach orła, niech umie/ Spać, gdy źrenice czerwone od gromu/ I słychać jęk szatanów w sosen zadumie/ Tak żyłem«. A zaklinam wszystkich co mnie kochali sprowadzić zwłoki mojej matki z Sugint Wiłkomirskiego powiatu do Wilna i pochować matkę największego rycerza Polski nade mną. Niech dumne serce u stóp dumnej matki spoczywa. Matkę pochować z wojskowymi honorami ciało na lawecie i niech wszystkie armaty zagrzmią salwą pożegnalną i powitalną tak by szyby w Wilnie się trzęsły. Matka mnie do tej roli jaka mnie wypadła chowała. Na kamieniu czy nagrobku Mamy wyryć wiersz z »Wacława« Słowackiego zaczynający się od słów »Dumni nieszczęściem nie mogą«. Przed śmiercią Mama mi kazała to po kilka razy dla niej czytać”.

Testament Józefa Piłsudskiego. Fot.: wikipedia.org

4 maja marszałek Piłsudski przewieziony został do Belwederu. Tydzień później nastąpił krwotok z ust. Ostatnie chwile życia Piłsudskiego 12 maja tak opisywał w swoim diariuszu adiutant marszałka w Belwederze rotmistrz Aleksander Hrynkiewicz: „Ksiądz zaczyna modlitwy, podają oleje święte, którymi namaszczono rytuałem przewidziane miejsca, na głowie Komendanta. Otoczenie klęczy i modli się. Rodzina wpatrzona w oblicze Komendanta z niemym bólem, niezupełnie jeszcze świadoma tragedii nadchodzącej chwili. Zbliża się kres życia Komendanta, to widzi się i czuje bez słów i wyjaśnień. (…) Komendant szklistym i nieruchomym wzrokiem patrzy w przestrzeń jakby czynił przegląd obrazu swego bohaterskiego i tragicznego życia. Jakieś myśli, jakąś wolę objaśnia słabym ruchem rąk, które za życia i w czasie choroby były zawsze tak czynne i ruchliwe. (…) Minuty ciągną się jedna za drugą długie jak minione dziesiątki lat brzemienne historią. Odwracam głowę, na tarczy zegara 8.45, koniec epoki związanej z życiem Wielkiego Człowieka”.

Warta honorowa przy trumnie Józefa Piłsudskiego w Belwederze. Nad głową Marszałka umieszczono trzy przybrane kirem sztandary Wojska Polskiego – z 1831 r., z 1863 r. oraz legionowy. W dłonie zmarłego wetknięto wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Warszawa, 13–14 maja 1935 r. Fot. NAC

Tuż po śmierci marszałka, salon Pałacu Belwederskiego, w którym nastąpił zgon, zamieniono na kaplicę żałobną, gdzie na katafalku spoczywało jego ciało. Przy zmarłym zaciągnięto wartę honorową, którą pełnili czterej oficerowie, dwóch podoficerów i dwóch szeregowych. Wykonana ze srebra trumna z ciałem Piłsudskiego wystawiona była w Belwederze 13 i 14 maja. Katafalk przybrany był w purpurowe sukno z godłem Rzeczypospolitej.

Tłumy ludzi przed Belwederem żegnające zmarłego Marszałka. Warszawa, 13–14 maja 1935 r. Fot. NAC

Zwłoki marszałka ubrane były w mundur, przepasany wielką wstęgą orderu Virtuti Militari i z bojowymi orderami na piersiach. W rękach Piłsudski trzymał obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Nad głową zmarłego umieszczono przybrane kirem sztandary wojska polskiego z 1831 i 1863 roku oraz sztandary legionowe. Obok stała kryształowa urna z sercem marszałka, przy niej położono czapkę maciejówkę, buławę marszałkowską oraz szablę.

15 maja trumnę z ciałem Piłsudskiego przewieziono na lawecie zaprzężonej w sześć koni do katedry św. Jana. Ustawiono ją w nawie głównej świątyni. Tam marszałka żegnały tłumy. Wydarzenia te tak wspominał Stanisław Cat-Mackiewicz:

„Ciało Marszałka Piłsudskiego wniesiono do katedry św. Jana, pozostawiono na noc pod sklepieniem. I tłum warszawski od rana zaczął płynąć jak rzeka. Było tysiące, dziesiątki, setki tysięcy ludu – ludzie stali jedenaście godzin czekając swojej kolei, aby na chwilę przejść prędko koło trumny, aby rzucić choć okiem na jej zamknięte wieko”.

To Cat-Mackiewicz jest też autorem jednego z najtrafniejszych podsumowań spuścizny Piłsudskiego. Pisał tak: „Piłsudski miał fanatycznych wielbicieli, którzy go kochali więcej niż własnych rodziców, niż własne dzieci, ale było wielu ludzi, którzy go nienawidzili, miał całe warstwy ludności, całe dzielnice Polski przeciwko sobie, potężną nieufność do siebie. I oto nie znać było tego w dniu pogrzebu. Przeciwnie, można stwierdzić jako fakt i prawdę, że w dniach jego pogrzebu, że na wieść o jego śmierci, strach i zalęknienie, co stanie się teraz z Polską, kiedy Jego zabrakło, przeleciał od Bałtyku poprzez Poznańskie i Śląsk i od Karpat do Dźwiny. Po całej wielkiej ojczyźnie, którąśmy cztery lata po jego śmierci stracili”.

Ostatni akt pożegnania Józefa Piłsudskiego w stolicy, uroczystość na Polu Mokotowskim (obecnie park noszący imię Marszałka). Na zdjęciu generałowie Wojska Polskiego ciągnący platformę z trumną po torach przygotowanych specjalnie na tę okazję, prowadzących do stacji kolejowej. Warszawa, 17 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Przedstawiciele Wojska Polskiego i uczelni krakowskich oraz mieszkańcy miasta i przybyli goście oczekujący na placu Kolejowym (obecnie plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego) na przejście konduktu pogrzebowego Józefa Piłsudskiego. Kraków, 18 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Kondukt pogrzebowy Józefa Piłsudskiego mijający krakowski Barbakan. Bezpośrednio za trumną widoczne żona i córki zmarłego, w żałobnych welonach. 18 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Tłumy ludzi na wzgórzu wawelskim żegnające Marszałka tuż przed miejscem wiecznego spoczynku. Na pierwszym planie żołnierze WP, ustawieni wzdłuż trasy konduktu pogrzebowego. 18 maja 1935 r. Fot. z zasobu IPN

Generałowie znoszą trumnę do krypty św. Leonarda. Z przodu Edward Śmigły-Rydz i Kazimierz Sosnkowski. Fot.: wikipedia.org

Uroczystości pogrzebowe serca Józefa Piłsudskiego w kościele św. Teresy w Wilnie, gdzie początkowo spoczęło jego serce (na zdjęciu – w srebrnej urnie, przed trumną z ciałem matki Marszałka, Marii z Billewiczów Piłsudskiej). Drugi z prawej widoczny gen. Kazimierz Sosnkowski, przewodniczący komitetu pogrzebowego Józefa Piłsudskiego. 18 maja 1935 r. Fot. Leonard Siemaszko. Fot. z zasobu IPN

Weterani powstania styczniowego 1863 r. w kondukcie żałobnym podczas uroczystości złożenia urny z sercem Józefa Piłsudskiego na cmentarzu na Rossie. Wilno, 12 maja 1936 r. Fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej (Polona)

Znadniemna.pl/PAP

12 maja 1935 roku zmarł Józef Piłsudski. Był jednym z ojców polskiej niepodległości. Zostawił po sobie dobrą i złą legendę: zwolennicy przypisywali mu wyłącznie zalety. Przeciwnicy zarzucali zaś zdławienie demokracji. Piłsudski stał się legendą już za życia. Carski zesłaniec, założyciel i przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej, ale

Na białoruskiej platformie sprzedażowej Kufar pojawiły się ogłoszenia o sprzedaży gotowych botów, pomagających w znajdowaniu i zajmowaniu wolnych miejsc w systemie rejestracji terminów do składania dokumentów na uzyskanie polskiej wizy.

Lokalizacja obydwu ogłoszeń to Grodno i obwód grodzieński. Bot, rezerwujący wolny termin, będzie kosztował nabywcę 900 rubli – pisze Hrodna.life.

Ogłoszenia o powyższej treści w dziale „gotowe oferty” zamieścił na platformie Kufar użytkownik o imieniu Valery. Ofiarowany przez niego produkt to „kod do bota”. W marcu gotowy do użytku bot kosztował 800 rubli, a teraz – w maju – jego cena wzrosła do 900 rubli. Obie reklamy skierowane są do odbiorców z Grodna i obwodu grodzieńskiego.

Podobne ogłoszenia można znaleźć na innej białoruskiej platformie internetowej – Onliner.by. Tutaj użytkownik, posługujący się pseudonimem Valera2901, próbował sprzedać gotowego bota w listopadzie 2024 roku. Zachwalał ofertę w taki oto sposób:

„Okres zwrotu zainwestowanej kwoty wynosi 3-4 miesiące, praca zdalna — wystarczy laptop, możliwa współpraca. Wsparcie programisty bez dodatkowych opłat, możliwość wynajmu bota” — pisał Valera2901.

Biorąc pod uwagę, że Białorusini są teraz skłonni zapłacić pośrednikom za pomoc w rejestracji wizowej nawet 400 rubli (470 złotych), nabywca bota mógłby teoretycznie zwrócić inwestycję już od pierwszych dwóch klientów.

Jakie sposoby Białorusini stosują aby otrzymać polską wizę?

Ze względu na duże zapotrzebowanie i brak możliwości samodzielnej rejestracji w centrach wizowych, Białorusini wymyślają różne sposoby, aby uprościć sobie proces składania dokumentów wizowych.

We wrześniu 2024 roku pojawiła się informacja, że mieszkańcy innych regionów zmieniali sobie zameldowanie na Grodno. W tym celu znajdowali pośredników, którzy byli gotowi zameldować ich w swoim mieszkaniu. Usługa ta kosztowała nawet 300 rubli (350 złotych). W 2024 roku bowiem wizę pracowniczą łatwiej było otrzymać w polskim konsulacie w Grodnie niż w placówkach Mińska czy Brześcia.

Otrzymanie wizy polskiej staje się coraz trudniejsze

Proces uzyskania wizy polskiej dla Białorusinów co raz bardziej się komplikuje. W ciągu ostatnich czterech lat znacznie zmniejszyła się liczba pracowników konsularnych w Mińsku, Brześciu oraz w Grodnie. Równolegle znacząco spadła liczba przyjmowanych wniosków wizowych.

Od stycznia 2024 roku polski rząd zakończył program wizowy „Polska. Business Harbor”, skierowany do biznesmenów, autorów startupów i pracowników branży IT.

Obecnie, nawet mając zaproszenie od krewnych, przyjaciół lub pracodawcy, praktycznie niemożliwe jest samodzielne złożenie dokumentów na wizę. Firmy pośredniczące w uzyskaniu polskiej wizy pobierają za swoje usługi opłatę w wysokości od 400 do 1000 rubli białoruskich (od 470 do 1170 złotych) od osoby, w zależności od rodzaju wizy.

Znadniemna.pl za Hrodna.life

Na białoruskiej platformie sprzedażowej Kufar pojawiły się ogłoszenia o sprzedaży gotowych botów, pomagających w znajdowaniu i zajmowaniu wolnych miejsc w systemie rejestracji terminów do składania dokumentów na uzyskanie polskiej wizy. Lokalizacja obydwu ogłoszeń to Grodno i obwód grodzieński. Bot, rezerwujący wolny termin, będzie kosztował nabywcę 900

Przejdź do treści