HomeStandard Blog Whole Post (Page 21)

12 września 1964 roku, czyli dokładnie 60 lat temu, na emigracji zmarł nasz krajan – pisarz Sergiusz Piasecki. Jego życie mogłoby posłużyć za scenariusz awanturniczego filmu przygodowego. Autor „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” i „Zapisków oficera Armii Czerwonej” był m.in. agentem wywiadu, przemytnikiem, więźniem komunistów i żołnierzem Armii Krajowej. To wszystko można odnaleźć w jego powieściach.

Sergiusz Piasecki – urodził się w Lachowiczach  niedaleko Baranowicz w 1901 roku (sam twierdził iż urodził się w roku 1899).

Nie miał łatwego dzieciństwa –  był wychowywany przez konkubinę ojca, która znęcała się nad nim fizycznie, jak i psychicznie. Po raz pierwszy trafił do więzienia za bójkę w latach szkolnych. Po ucieczce z więzienia trafił do Moskwy, gdzie stał się świadkiem wydarzeń rewolucyjnych, podczas których zginęło wielu jego przyjaciół. Miało to wielki wpływ na zapatrywania polityczne przyszłego pisarza, znienawidził bowiem ideologię bolszewicką.

Pozbawiony środków do życia i perspektyw na lepsze jutro, Piasecki imał się różnych zajęć – najczęściej mających charakter kryminalny. Zajmował się między innymi szulerką, fałszerstwami, a nawet uczestniczył w produkcjach pornograficznych.

Z czasem nawiązał współpracę z polskim wywiadem. W tej roli Piasecki sprawdzał się znakomicie między innymi z powodu swojej odwagi i sprytu nabytego podczas przebywania wśród złodziei.  Nie był on jednak zadowolony z wynagrodzenia za swoją pracę, zaczął się wiec zajmować przemytem, który przynosił mu spore dochody. Z powodu  swych narkotykowych „przygód” i awanturniczego usposobienia został jednak wydalony ze służby.

Po raz wtóry został zatem bez pracy i środków do życia. W 1926 roku skazany na karę śmierci za wielokrotne napady z bronią w ręku. Trafił do Ciężkiego Więzienia na Świętym Krzyżu niedaleko Kielc.

Pozbawienie wolności miało decydujący wpływ na dalsze losy Piaseckiego. W więzieniu powstały trzy jego książki, lecz z powodu cenzury tylko jedna „wyszła” poza więzienne mury. Była to najbardziej znana powieść Sergiusza Piaseckiego pt. „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy ”. Książka ta zdobyła wielką popularność i została przetłumaczona na wiele języków.

Akcja „Kochanka…” odbywa się na polsko-radzieckim pograniczu na terenie współczesnej Białorusi. W centrum opisywanych wydarzeń jest miasteczko Raków, leżące przy samej granicy – „33 wiorsty od Mińska” (Litewskiego).

Narratorem powieści, która autor pisał w oparciu o wątki autobiograficzne, gdyż sam zajmował się handlem na pograniczu,  jest Władek Łabrowicz. Z wojewódzkiego Wilna, gdzie nie mógł znaleźć pracy, przyjeżdża on do Rakowa za namową dawnego kolegi z wojska, obecnie „maszynisty” (przewodnika przemytników) Józefa Trofidy, i dostaje u niego miejsce do zamieszkania oraz możliwość zarobku przy przemycie, czym głównie trudniono w Rakowie i okolicy.

Bohater przeżywa przy tym zajęciu szereg przygód: złapanie i uwięzienie przez Sowietów, ucieczkę z pociągu wiozącego go na zesłanie, fałszywe oskarżenie, aresztowanie przez polską policję, ucieczkę z jej konwoju, ukrywanie się, stopniową utratę przyjaciół aż do kompletnej alienacji. Wciąż jednak trwa blisko granicy, której zakamarki zna na pamięć.

Sergiusz Piasecki w 1935 roku przesłał brulion z rękopisem „Kochanka…” do znanego wydawnictwa „Rój”. Tam przeczytał go współwłaściciel wydawnictwa Melchior Wańkowicz, krajan Piaseckiego rodem z Białorusi, będący wówczas jednym z najwybitniejszych literatów i publicystów w Polsce.

Wańkowicz zachwycił się powieścią swojego krajana. Pojechał na Święty Krzyż i uzyskał widzenie z Piaseckim. Rozmowa z nim utwierdziła go w przekonaniu, że ma do czynienia z osobą nietuzinkową. Podjął więc starania o ułaskawienie byłego przemytnika. W międzyczasie „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” ukazał się drukiem i zrobił furorę. Zachwycali się nim krytycy, pisarze i zwykli czytelnicy. O zwolnienie Piaseckiego apelowali m.in. Stanisław Mackiewicz, Juliusz Kaden-Bandrowski i Paweł Hulka-Laskowski. W 1937 r. wydawnictwo Rój opublikowało dwa wydania „Kochanka…”, a rok później popyt na książkę sprawił, iż ukazało się trzecie wydanie. Powieść oddano do przekładu na 15 języków.

Starania Wańkowicza w ministerstwie sprawiedliwości wreszcie przyniosły skutek – Piasecki został ułaskawiony latem 1937 r. przez prezydenta Ignacego Mościckiego i po 11 latach opuścił więzienie.

Do Wańkowicza wysłał wówczas telegram o treści:

„Za zdjęcie z Krzyża dziękuję, dziękuję, dziękuję”.

Wybuch wojny zastał Sergiusza Piaseckiego na Wileńszczyźnie, gdzie pisarz od razu włączył się do walki konspiracyjnej. Był członkiem oddziału specjalnego do wykonywania wyroków śmierci, wydanych przez podziemne sądy. Wspomnienia z tego okresu znalazły się w jego późniejszych powieściach.

W 1944 roku, po wkroczeniu do Polski armii radzieckiej, Piasecki się ukrywał, gdyż był poszukiwany przez  sowiecki Urząd Bezpieczeństwa. Po kilku miesiącach zdecydował się na wyjazd na Zachód. Razem z konwojem UNRRA (ang. – United Nations Relief and Rehabilitation Administration, pol. – Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy) posługując się fałszywymi dokumentami, wiosną 1946 roku wyjechał przez Cieszyn, Czechosłowację, Niemcy i dotarł do Włoch. Tam został przyjęty do II Korpusu Polskiego, z którym ewakuował się do Wielkiej Brytanii. W sierpniu 1947 roku pisarz został zdemobilizowany i osiadł w Londynie.

Od 1953 roku mieszkał w Hastings, w małym wynajętym mieszkaniu. Żył skromnie, często dorabiał na utrzymanie pracą fizyczną. Dużo pisał, z tego okresu pochodzi m.in. trylogia złodziejska: „Jabłuszko”, „Spojrzę ja w okno”  i „Nikt nie da nam zbawienia” oraz powieści „Siedem pigułek Lucyfera”, „Zapiski oficera Armii Czerwonej”, „Strzęp legendy”, „Człowiek przemieniony w wilka”, „Dla honoru Organizacji”, „Adam i Ewa”, a także „Wieża Babel”.

W swoich powojennych publikacjach Piasecki wspominał lata wojny i bardzo surowo oceniał ustrój komunistyczny oraz jego współpracowników. Napiętnował także, jego zdaniem – zbyt łagodną, politykę państw zachodnich wobec ZSRR.

Biograf, Sergiusza Piaseckiego Ryszard Demel, tak scharakteryzował jego osobę w tamtym czasie: „Żył cnotliwie i uczynnie, ciągle jednak z pewną nieufnością do otaczającego go świata. Był szanowany przez władze i członków Armii Krajowej na obczyźnie za odwagę i działalność w podziemiu, szczególnie pod okupacją niemiecką. Odzyskał przyznane mu odznaczenia wojskowe, a zarząd Związku Pisarzy na Obczyźnie uznał jego pozycję pisarską”.

Wycieńczony długoletnim więzieniem, latami okupacji i biednym życiem na emigracji, Piasecki  zachorował na raka płuc. Mimo podjętego leczenia zmarł 12 września 1964 roku w Polskim Szpitalu Wojskowym w Penley w Walii. Został pochowany na Borough Cemetery w Hastings.

Grób Sergiusza Piaseckiego Borough Cemetery w Hastings, fot.: Wikipedia.org

Znadniemna.pl na podstawie Biografia24.pl, PCh24.pl, Gazetakrakowska.pl, fot.: Thefamouspeople.com

12 września 1964 roku, czyli dokładnie 60 lat temu, na emigracji zmarł nasz krajan - pisarz Sergiusz Piasecki. Jego życie mogłoby posłużyć za scenariusz awanturniczego filmu przygodowego. Autor „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” i „Zapisków oficera Armii Czerwonej” był m.in. agentem wywiadu, przemytnikiem, więźniem komunistów i żołnierzem

Unia Europejska zapowiada, że 10 listopada na zewnętrznych granicach strefy Schengen uruchomiony zostanie system automatycznej rejestracji wjazdów i wyjazdów (Entry-Exit System, w skrócie – EES).  Oznacza to, że paszporty podczas przekraczania granicy UE nie będą już stemplowane.

Nowy system kontroli wjazdu/wyjazdu ma zacząć działać na wszystkich granicach zewnętrznych UE  jednocześnie. Jego realizacja wprawdzie była już kilkukrotnie przekładana, a rozporządzanie Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej, które reguluje nowe zasady przekraczania granic UE, zatwierdzono jeszcze 30 listopada 2017 roku.

Jak wyjaśnia białoruski portal Nasza Niwa, Entry-Exit System to zautomatyzowany system rejestracji obywateli krajów spoza UE, przybywających  do strefy Schengen na wizyty krótkoterminowe.

System ma zastąpić tradycyjne stemplowanie paszportów.

W praktyce oznacza t, iż przy każdym przekraczaniu zewnętrznej granicy strefy Schengen podróżny będzie musiał zeskanować paszport w specjalnym elektronicznym terminalu samoobsługowym. Oprócz paszportu terminal zeskanuje twarz i odciski palców danej osoby.

System zarejestruje także datę i miejsce wjazdu/wyjazdu, nazwisko, imię podróżnego oraz  zachowa jego dane biometryczne. Dane będą przechowywane  w systemie przez okres trzech lat od daty ostatniego przejazdu.
Nowe zasady nie będą dotyczyły posiadaczy zezwolenia na pobyt stały w jednym z krajów Unii Europejskiej, a także posiadaczy wiz długoterminowych (wizy typu D).

EES będzie obowiązywać we wszystkich krajach UE z wyjątkiem Cypru i Irlandii. System będzie działał także w czterech krajach niebędących członkami Unii Europejskiej, ale wchodzących w skład strefy Schengen: Islandii, Liechtensteinie, Norwegii oraz Szwajcarii.

Nowe przepisy mają na celu wzmocnienie bezpieczeństwa granic Unii Europejskiej. Oczekuje się, że system automatycznie wykryje także osoby, które przebywały w strefie Schengen dłużej niż 90 lub 180 dni (wcześniej kontrolować to musieli strażnicy graniczni).

Znadniemna.pl za Nashaniva.com/eur-lex.europa.eu, na zdjęciu: tak mogą wyglądać terminale Entry-Exit System na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej, fot.: blog.hidglobal.com

Unia Europejska zapowiada, że 10 listopada na zewnętrznych granicach strefy Schengen uruchomiony zostanie system automatycznej rejestracji wjazdów i wyjazdów (Entry-Exit System, w skrócie - EES).  Oznacza to, że paszporty podczas przekraczania granicy UE nie będą już stemplowane. Nowy system kontroli wjazdu/wyjazdu ma zacząć działać na wszystkich

W poniedziałek, 16 września, do obiegu zostanie wprowadzony znaczek pocztowy „Cudowny Obraz Matki Bożej Studenckiej w Grodnie”. Jego emisja jest wspólnym projektem Republiki Białorusi i Państwa Watykańskiego – informuje witryna internetowa Białoruskiej Poczty.

Na zlecenie Watykanu znaczek o nominale 1,30 euro został wydrukowany we francuskiej drukarni Cantor w nakładzie 99 tys. egzemplarzy. Jego kasowanie specjalnie wyprodukowanym na tę okazję stemplem z wizerunkiem Matki Bożej odbędzie się w dniach 16 i 17 września w watykańskim urzędzie pocztowym Arco delle Campane.

Na Białorusi znaczek z wizerunkiem Matki Boskiej Studenckiej z Grodna, o nominale równym taryfie za wysyłanie międzynarodowej zwykłej korespondencji pisemnej o wadze do 20 g, został wydrukowany w  drukarni w Bobrujsku w nakładzie 42 tysięcy. Jego uroczyste stemplowanie  specjalnym stemplem na specjalnej kopercie o nazwie „Pierwszy dzień” z wizerunkiem grodzieńskiej bazyliki pw. św. Franciszka Ksawerego, odbędzie się 16 września w Oddziale Pocztowym nr 25 miasta Grodna.

Tak będzie stemplowana specjalna koperta z nowym znaczkiem 16 września 2024 roku w Grodnie, fot.: belpost.by

Ikona Matki Bożej Studenckiej z kościoła katedralnego św. Franciszka Ksawerego w Grodnie jest kopią wizerunku Matki Bożej Śnieżnej z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore. Obraz został przywieziony z Rzymu   w 1664 roku w darze dla grodzieńskich jezuitów przez księcia Albrychta Radziwiłła i wniesiony do drewnianego kościoła jezuickiego Piotra i Pawła w Grodnie. Wkrótce po pojawieniu się w Grodnie obraz  zasłynął cudami. Docelowo cudowny wizerunek miał znaleźć się w budowanej wówczas  w grodzie nad Niemnem murowanej świątyni. Jej budowę przerwały jednak wojny prowadzone przez Polskę jednocześnie ze Szwecją oraz z Rosją. W czasie tych konfliktów Grodno, w tym zabudowania jezuickie, ucierpiały kilkakrotnie.

Wieść o cudownych właściwościach obrazu Matki Boskiej zwanej Kongregacką lub Studencką przyczyniła się do przyspieszenia podjęcia decyzji o budowie nowej świątyni. Prace rozpoczęły się w 1674 roku, a 30 maja 1700 roku  w nowym kościele została odprawiona pierwsza Msza święta, choć prace wykończeniowe w świątyni nadal trwały. 6 grudnia 1705 roku biskup chełmiński Teodor Potocki dokonał konsekracji nowego kościoła, który otrzymał wezwanie św. Franciszka Ksawerego. Uroczystość odbyła się w obecności króla Polski Augusta II Mocnego i cara Rosji Piotra I Wielkiego.

Emisja znaczka z wizerunkiem Matki Bożej Studenckiej z Grodna przypada w 360. rocznicę przybycia tego cudownego obrazu do grodu nad Niemnem.

Znadniemna.pl na podstawie Belpost.by , na zdjęciu tytułowym: nowy znaczek i stempel, którym  znaczek będzie kasowany w watykańskim urzędzie pocztowym Arco delle Campane, fot.: ilpostalista.it

W poniedziałek, 16 września, do obiegu zostanie wprowadzony znaczek pocztowy „Cudowny Obraz Matki Bożej Studenckiej w Grodnie”. Jego emisja jest wspólnym projektem Republiki Białorusi i Państwa Watykańskiego – informuje witryna internetowa Białoruskiej Poczty. Na zlecenie Watykanu znaczek o nominale 1,30 euro został wydrukowany we francuskiej drukarni

Muzeum Adama Mickiewicza Uniwersytetu Wileńskiego (UW) zostało zamknięte z powodu remontu, który potrwa do końca przyszłego roku – poinformował uniwersytet.

Infrastruktura pomieszczeń muzealnych zostanie przeprojektowana i unowocześniona, zapewnione zostaną warunki do właściwej ekspozycji walorów muzealnych oraz obsługi zwiedzających.

Jak informuje uczelnia, po zamknięciu muzeum jego zwykła działalność jest kontynuowana w innych przestrzeniach uniwersyteckich.

– Cieszymy się, że po remoncie będziemy mogli powitać zwiedzających w odnowionym muzeum. Muzeum, które istnieje od ponad wieku, stało się ważną przestrzenią kulturową, która nadaje sens spuściźnie poety Adama Mickiewicza i jego środowiska oraz opowiada historię wielokulturowego Wilna – powiedziała Monika Ramonaitė, dyrektor Muzeum Uniwersytetu Wileńskiego.

– Naszym celem jest stworzenie muzeum, które będzie nie tylko miejscem spotkań z kulturą, historią i literaturą, ale także przykładem współpracy międzykulturowej. Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni Rzeczypospolitej Polskiej za zaufanie i wkład w projekt – powiedziała.

Renowacja jest finansowana przez Uniwersytet Wileński i Rzeczpospolitą Polską. Znaczna część środków została przekazana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP za pośrednictwem Fundacji Jana Olszewskiego „Pomoc Polakom na Wschodzie”.

Do końca renowacji odwiedzający mogą nadal brać udział w Środach Literackich, które stały się tradycją, oraz w wycieczkach organizowanych przez muzeum, które opowiadają o Adamie Mickiewiczu i jego otoczeniu, a także poznać Wilno i jego życie kulturalne i literackie w pierwszej połowie XIX wieku.

Jesienią w kościele św. Janów planowane jest otwarcie wystawy czasowej poświęconej temu poecie.

Adam Mickiewicz (1798–1855) – polski poeta, działacz społeczny, najsłynniejszy przedstawiciel polskiego romantyzmu, jego życie i twórczość związane były z Litwą, pochowany jest na Wawelu w Krakowie.

Założone w 1911 roku Muzeum Adama Mickiewicza działa do dziś w tym samym miejscu – w Wilnie, przy ul. Bernardyńskiej 11. Założył je Jan Konrad Obst, wybitny działacz kultury i historyk ówczesnego Wilna. Muzeum powstało w mieszkaniu, w którym Mickiewicz przebywał przygotowując dla prasy swój słynny poemat historyczny „Grażyna”. W tym domu mieszkali słynni przyjaciele Mickiewicza: filolog Józef Jeżowski, geolog Ignacy Domeyko, poeta i tłumacz Antoni Edward Odyniec.

Dziś muzeum jest przestrzenią, w której pielęgnuje się polsko-litewską działalność międzykulturową, podtrzymywane są stare i nowe tradycje: odbywają się różne imprezy kulturalne i edukacyjne, prowadzone są wycieczki, prowadzone są badania nad historią i kulturą XIX-wiecznego Wilna, gromadzone są skarby muzealne związane z Adamem Mickiewiczem i jego otoczeniem.

Muzeum zgromadziło bogatą kolekcję skarbów muzealnych pochodzących z czasów Adama Mickiewicza i jego otoczenia, a także życia kulturalnego Wilna w XIX wieku. Remont zapewni odpowiednie warunki do eksponowania tych wartości, tworzenia nowoczesnych i atrakcyjnych dla zwiedzających wystaw, współpracy z innymi muzeami oraz sprowadzania z zagranicy unikatowych eksponatów związanych z życiem poety.

Znadniemna.pl/lrt.lt

Muzeum Adama Mickiewicza Uniwersytetu Wileńskiego (UW) zostało zamknięte z powodu remontu, który potrwa do końca przyszłego roku - poinformował uniwersytet. Infrastruktura pomieszczeń muzealnych zostanie przeprojektowana i unowocześniona, zapewnione zostaną warunki do właściwej ekspozycji walorów muzealnych oraz obsługi zwiedzających. Jak informuje uczelnia, po zamknięciu muzeum jego zwykła działalność

Bohater dzisiejszej publikacji Mieczysław Pimpicki był wybitnym lekarzem, chirurgiem, pionierem medycyny sportowej, oficerem Armii Krajowej, a od 1995 roku – trzecim honorowym obywatelem Olsztyna, dzisiaj – jednym z kilkudziesięciu, obok między innymi św. Jana Pawła II, któremu tę godność nadano w 2004 roku.

Dzisiaj Mieczysław Pimpicki, czyj los był ściśle związany z Białorusią i Ziemią Oszmiańską, obchodziłby 111. urodziny.

Pragnąc oddać hołd tej nietuzinkowej postaci, przedstawiamy Państwu artykuł Tomasza Klejdo – potomka Kresowian, pochodzących z Ziemi Oszmiańskiej, który biogram  dzisiejszego bohatera opublikował na portalu Kresowy Serwis Informacyjny, jako wotum wdzięczności dla chirurga Mieczysława Pimpickiego, który skutecznie zoperował dziadka autora – Józefa Klejdo, polskiego powojennego ekspatrianta z Oszmianszczyzny do Olsztyna.

Postać Mieczysława Pimpickiego związana była z Oszmiańszczyzną przez praktycznie cały okres II wojny światowej. Niósł pomoc jej mieszkańcom jako lekarz. O niepodległą Polskę walczył w wileńskiej Armii Krajowej. „Nagrodą” były sowieckie łagry w Kałudze i wyrąb podmoskiewskich lasów. Ten znakomity sportowiec przedwojennego wileńskiego AZS-u przetrwał zesłanie i pomagał przeżyć innym. Po wojnie osiadł w Olsztynie, a wdzięczni mieszkańcy za jego służbę nadali mu tytuł honorowego obywatela miasta. Również jedną z ulic nazwali jego imieniem.

Urodził się 10 września 1913 roku w Wilnie. Był synem Stefana i Michaliny z Rymszów. Miał ośmioro rodzeństwa, ale kilkoro zmarło w dzieciństwie. Ojciec był właścicielem piekarni przy ulicy Ponarskiej 30, która funkcjonowała w piwnicy budynku mieszkalnego. Śmierć Stefana Pimpickiego w 1923 roku spowodowała, że zakład przejęła jego żona Michalina. Wspomagana przez dzieci kilka lat prowadziła działalność. Młody Mieczysław nauki początkowe pobierał w domu, a następnie uczył się w renomowanym gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Wilnie. Świadectwo dojrzałości uzyskał 16 czerwca 1933 roku. Jego marzeniem była służba wojskowa. Zamierzał wstąpić do szkoły podchorążych kawalerii w Grudziądzu. Nie został jednak przyjęty ze względu na niesubordynację jego klasy gimnazjalnej na zajęciach przysposobienia wojskowego. Jesienią rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. W utrzymaniu oraz edukacji wspomagała go starsza siostra Genowefa, doktor medycyny, absolwentka USB, która po wyjściu za mąż za Jerzego Matusewicza zamieszkała w 1935 roku w miasteczku Hancewicze na Polesiu.

W trakcie kształcenia należał do stowarzyszenia Bratnia Pomoc oraz Koła Medyków Polskiej Młodzieży Akademickiej USB.

W wileńskim AZS

Okres nauki gimnazjalnej oraz studiów wiązał się również z intensywną rywalizacją sportową. Mieczysław Pimpicki uprawiał przede wszystkim dwie dyscypliny: pływanie i narciarstwo. Już jako piętnastolatek zajął trzecie miejsce w pływackich mistrzostwach szkolnych rozgrywanych na dystansie pięciuset metrów w Trokach. W mistrzostwach szkolnych w biegu narciarskim dla początkujących, rozgrywanych na Belmoncie w 1931 roku, zdobył trzecie miejsce na stu trzech startujących. Rok później był już mistrzem szkół średnich Wilna. Po podjęciu studiów trafił do wileńskiego AZS-u, w którym notował sukcesy w pływaniu, przede wszystkim w stylu klasycznym. Największy ogólnopolski uzyskał na Długodystansowych Mistrzostwach Polski rozgrywanych w Trokach w roku 1935. Na dystansie sześciu kilometrów przypadł mu wówczas tytuł wicemistrza. Dwa lata później w Bydgoszczy zdobył ósme miejsce. Największy sukces narciarski zanotował w Worochcie w Akademickich Mistrzostwach Polski. Uzyskał tytuł wicemistrza w zjeździe. Kilkukrotnie brał także udział w biegu patrolowym Zułów–Wilno rozgrywanym od 1936 roku. Zawody rozpoczynały się w miejscu narodzin Józefa Piłsudskiego, kończyły na wileńskiej Rossie, gdzie spoczywa serce marszałka. Zawodnicy wileńskiego AZS-u zajmowali najczęściej drugą pozycję. Już w trakcie wojny w styczniu 1940 roku został zmuszony przez Sowietów do udziału w narciarskich mistrzostwach Białorusi. Zawody rozgrywano w okolicach Mińska. W biegu na dwadzieścia kilometrów znalazł się w siódmej dziesiątce, ale w zjeździe był już najlepszy, zdobywając tytuł mistrza Białorusi. Warto dodać, że w tym okresie zajmowała go przede wszystkim praca lekarska, bardzo często nocne dyżury. Nie trenował, a nawet nie posiadał własnych nart. Znalazł się w kronice filmowej, którą oglądano m.in. w Oszmianie.

Doktor w Oszmianie, Holszanach, żołnierz Armii Krajowej ps. „Biały”

Dyplom lekarski uzyskał 20 czerwca 1939 roku. 1 lipca rozpoczął staż w Szpitalu Wojskowym na Antokolu. Po wybuchu wojny został oddelegowany do kliniki chirurgicznej USB. 4 września do Wilna przywieziono rannych żołnierzy z Bydgoszczy. Wszystkie oddziały szpitala i kliniki przeznaczono dla wojska. Po napaści Związku Sowieckiego na Polskę pozostał w mieście jako asystent prof. Kornela Michejdy. Po zakończeniu stażu 30 września zgłosił się do lekarza wojewódzkiego. Ten zaproponował skierowanie do pracy w szpitalu oszmiańskim, na co Pimpicki, biorąc pod uwagę niedużą odległość od Wilna, przystał. Oszmiana była mu znana, ponieważ przed wojną prowadził tam kursy narciarskie. 1 października pojawił się u dyrektora placówki dr. Bronisława Polionisa, którego po kilku dniach Sowieci aresztowali. W tej sytuacji Pimpickiemu przypadł oddział chirurgiczny. Po pracy w szpitalu wojskowym i klinice chirurgicznej był dość dobrze zapoznany ze złamaniami i małą chirurgią ropną. W przypadkach ciężkich operacji korzystał z rad doświadczonego chirurga dr. Augusta Legera, który cierpiał na rentgenowskie oparzenie rąk. Doświadczony lekarz w coraz większym stopniu posługiwał się w czasie operacji młodszym kolegą. W trakcie pobytu w Oszmianie Mieczysław miał na swoim utrzymaniu siostrę Marię z synem Tadeuszem i córką Danutą, którzy uratowali się ucieczką z Postaw przed zesłaniem do Kazachstanu.

W okresie pierwszej okupacji sowieckiej przebywał dwa miesiące w Ostrowcu. Pięcioosobowa komisja, w której był jedynym Polakiem, przeprowadzała przegląd roczników pod względem przydatności do wojska. Wówczas nauczył się posługiwać biegle językiem rosyjskim. W kwietniu 1941 roku trafił z kolei do obozu więźniów pod Smorgoniami, gdzie budowano lotnisko. Tam zastał go wybuch wojny niemiecko-radzieckiej. Po kilku dniach powrócił do Oszmiany. Współpracownicy obdarzyli go funkcją dyrektora szpitala. Jednak trudna sytuacja materialna powodowała, że nie było czym karmić pacjentów, brakowało leków i środków opatrunkowych. Próbował je pozyskać u nowo tworzących się władz i różnych organizacji. Niekiedy udawało się zdobyć żywność, ale rzeczywistość dla młodego lekarza stawała się nieakceptowalna. W placówce przebywało około stu pacjentów i przeszło czterdzieści osób personelu.

Wobec śmierci w Holszanach lekarza Antoniego Aleksandrowicza Mieczysław Pimpicki zdecydował o rezygnacji ze stanowiska dyrektorskiego w Oszmianie i objął z końcem sierpnia 1941 roku posadę po zmarłym doktorze. Ośrodek zdrowia w Holszanach znajdował się w pobliżu kościoła. Budynek miał kilka skrzydeł. W jednym z nich od frontu funkcjonowało ambulatorium i poczekalnia. Korytarz oddzielał część mieszkalną z kilkoma pokojami.

W okresie holszańskim zamieszkała z nim także matka Michalina, siostra Genowefa z dwójką dzieci, którzy ewakuowali się z Polesia, oraz brat Kazimierz z żoną i córką. Siostra Genowefa pomagała bratu prowadzić ośrodek zdrowia. Zajmowali się wszelkimi formami leczenia. W soboty Mieczysław dojeżdżał na operacje do Oszmiany. Ponad dwudziestokilometrową trasę pokonywał rowerem.

Do konspiracji wstąpił w 1942 roku. Przyjął pseudonim „Biały”. Przysięgę składał na ręce oszmiańskiego lekarza powiatowego Józefa Noniewicza. Od tej pory ośrodek stał się miejscem kontaktu, do którego przybywały łączniczki oraz łącznicy podróżujący z Wilna do Mołodeczna i Mińska. Zaopatrywał oddziały partyzanckie w leki i środki opatrunkowe.

W marcu 1944 roku do ambulatorium trafił postrzelony w podudzie partyzant Oktawiusz Dawidowicz. Doktor umieścił rannego w swoim mieszkaniu i udzielił troskliwej opieki. Niestety u żołnierza wystąpiła martwica stopy i większości podudzia. Po uzyskaniu zgody pacjenta dokonał amputacji kończyny w towarzystwie dr. Michała Holaka „Bonifacy”. Dawidowicz trafił następnie do Oszmiany. Wojnę przeżył.

Znane są także przypadki, gdy doktor wystawiał zaświadczenia lekarskie mieszkańcom Holszan i okolicy, które ratowały od przymusowych prac na rzecz niemieckiego okupanta.

Latem 1944 roku objął stanowisko Szefa Czołówki Sanitarnej nr 3 przy Zgrupowaniu nr 3 mjr. Czesława Dębickiego „Jarema”. Było to zabezpieczenie dla poszkodowanych żołnierzy Armii Krajowej walczących w ramach akcji „Ostra Brama”. Brał udział w walkach o Wilno, a następnie znalazł się w miejscowości Szwajcary, gdzie pracowała czołówka chirurgiczna.

Kaługa

17 lipca akowcy ulokowali się w Puszczy Rudnickiej. Początkowo Pimpicki zgłosił chęć towarzyszenia Czesławowi Dębickiemu w przebijaniu się do Warszawy, ale tego samego dnia wraz z grupą żołnierzy został otoczony przez Sowietów i trafił do niewoli. Razem z tysiącami wileńskich żołnierzy znalazł się w Miednikach. Po kilku dniach Sowieci zachęcali Polaków do wstępowania w szeregi armii Berlinga. Wobec ich gremialnej odmowy już z końcem lipca zapakowali do pociągu na stacji kolejowej Kiena i skierowali na Wschód. W wagonach, w których umieszczono po sześćdziesiąt osób, panowały straszny zaduch i ciasnota. Dopiero w Mińsku otrzymali chleb i słoną rybę. Czasem na mniejszych stacjach uzyskiwali od miejscowych kobiet wrzątek (kipiatok). Droga transportu wiodła przez Smoleńsk. Po tygodniu dotarli do Kaługi. Ze stacji końcowej, po uformowaniu kolumny, przemaszerowali do koszar przylegających do rzeki Oki. Zamieszkali w barakach. Sowiecki oficer poinformował Polaków, że od tej pory będą traktowani jak radzieckie wojsko. Wcielono ich do 361. zapasowego pułku piechoty Armii Czerwonej. Otrzymali mundury i broń, po czym rozpoczęły się ćwiczenia. Mieczysław Pimpicki wraz z grupą lekarzy i studentów medycyny stanowili służbę zdrowia.

Gdy śnieg przykrył ziemię grubą warstwą, dowódca pułku zaproponował, aby jednostka wzięła udział w zawodach narciarskich. Koledzy wysunęli Mieczysława do organizacji przygotowań. Prowadził treningi wybranych do drużyny zawodników. W trakcie samej rywalizacji Pimpicki zajął drugie miejsce. Koledzy liczyli na jego zwycięstwo, ale Sowieci byli lepiej odżywieni.

Przed Bożym Narodzeniem 1944 roku pułk solidarnie odmówił złożenia przysięgi na wierność ZSRR. Polacy opuścili plac ze śpiewem „Marsz, marsz, Polonia”. Odebrano im broń, mundury i ubrano w stare łachmany. Ponownie znaleźli się w bydlęcych wagonach, które ruszyły w nieznane. Zatrzymały się w podmoskiewskich lasach. Zamieszkali w ziemiankach, które sami musieli przygotować. Podzielono ich na cztery bataliony. Pimpicki został lekarzem czwartego. Pracowali przy wyrębie lasów, transportowali i ładowali drzewo do wagonów. Musieli wykonać wysokie narzucone normy. Temperatury spadały nawet poniżej minus trzydziestu stopni, a racje żywnościowe otrzymywali bardzo skąpe.

W każdym batalionie zdarzały się bóle zębów. Z obrzękniętą często szczęką trudno było wypełnić przydziały pracy. Lekarze powiadomili dowódców, że jest na to sposób. W rezultacie doktor Pimpicki, właściciel skrzynki z kleszczami do wyrywania zębów, przemieszczał się na nartach na comiesięczną kontrolę pomiędzy batalionami. Usuwał je bez znieczulenia. Jednocześnie przekazywał wówczas wiadomości z frontu i świata. „Naczalstwo” leśnictwa, na terenie którego pracował czwarty batalion, posiadało radio. Uległo jednak awarii. Wśród polskich zesłańców znalazł się specjalista, który reperował je w taki sposób, aby psuło się częściej. Znał języki obce i podczas majsterkowania słuchał stacji zagranicznych.

Zesłaniec doktor Tadeusz Ginko tak opisał po latach postać byłego zawodnika wileńskiego AZS: „Wspaniałą postacią i nieocenionym w każdych warunkach kolegą był dr Mietek Pimpicki. Tryskał siłą i zarażał optymizmem. Nie tracił nadziei i podtrzymywał ją u innych, jego bronią były: kpina, żart i rubaszny śmiech – bezcenne w tamtych trudnych dniach. Zawsze można było na niego liczyć” (Tadeusz Ginko, Wspomnienia z Kaługi, Biblioteka Wileńskich Rozmaitości, TMWiZW Bydgoszcz 1993, s. 22-23).

Honorowy obywatel Olsztyna

W grudniu 1945 roku Polacy otrzymali wiadomość, że zostają zwolnieni. Znów podjechał, jakże tym razem wyczekiwany, transport. Trasa wiodła przez Moskwę do Kirowa. W tym ostatnim mieście nastąpiła czterotygodniowa przerwa w podróży. Otrzymali angielskie mundury, buty, płaszcze wojskowe i znacznie lepsze wyżywienie. Z Brześcia nad Bugiem dojechali do Białej Podlaskiej. Był styczeń 1946 roku. Urząd Bezpieczeństwa sporządził ewidencję zwolnionych z Kaługi i wydał zaświadczenia umożliwiające powrót do rodzin.

Mieczysław Pimpicki wraz z dr. Janem Rymianem udali się do Fordonu koło Bydgoszczy, dokąd ekspatriowała się z Wilna rodzina pierwszego z nich. Stamtąd, szukając zatrudnienia, pojechali do Gdańska. Na Akademii Lekarskiej, gdzie pracowali prof. Kornel Michejda i Zdzisław Kieturakis, etatu jednak nie otrzymali. Kieturakis poinformował ich, że w Olsztynie jest kolejny z przedwojennych wileńskich lekarzy – dr Jan Janowicz – który otwiera oddział chirurgiczny i brak mu obsady. Ruszyli więc na Warmię. Z końcem stycznia obydwaj podpisali umowy.

Doktor Mieczysław Pimpicki rozpoczął pracę w połowie lutego 1946 roku w Szpitalu Mariańskim (późniejszy Szpital Miejski) jako starszy asystent dr. Janowicza. Następnie był jego zastępcą, specjalistą chirurgiem, zaś w 1948 roku objął po Janowiczu ordynaturę oddziału. Między innymi wprowadził oryginalną metodę leczenia wieloodłamowych złamań kości przy pomocy tzw. gwoździa „L”. W 1946 roku zorganizował w Olsztynie pierwszą w Polsce poradnię sportową. Podobną stworzył w lecznictwie kolejowym. W latach 1947-1948 był lekarzem na obozie polskich sportowców przygotowujących się do igrzysk olimpijskich w Londynie. Przez pierwsze lata mieszkał w szpitalu.

Znany jest przypadek, gdy w drugiej połowie lat 40. przeprowadził operację rannego sowieckiego oficera, którego adiutant przywiózł do doktora Pimpickiego. Ordynans celując broń w stronę lekarza, groził śmiercią. Ten, znając mentalność Sowietów, odpowiedział: „Jak jesteś taki mądry, to sam operuj. Won z oddziału”.

W roku 1949 ożenił się z pielęgniarką oddziału chirurgicznego Janiną Ciunelis, pochodzącą z Nowych Święcian. Ślubu udzielił im w Pieckach ks. Józef Chomski, były proboszcz parafii Holszany. Rok później na świat przyszedł ich jedyny syn Sławomir.

Od 1954 roku przez 33 lata sprawował opiekę medyczną nad studentami olsztyńskiego seminarium duchownego „Hosianum”.

Przez całe życie doktorowi towarzyszył sport. Aktywny był również na emeryturze, na którą przeszedł w 1978 roku. Pływał latem, zimą jeździł na nartach, cały rok na rowerze. Działał w Kolejowym Klubie Sportowym Warmia Olsztyn. Należał do wielu towarzystw i organizacji zawodowych m.in. Polskiego Towarzystwa Lekarskiego oraz Towarzystwa Ortopedycznego i Traumatologicznego. W 1985 roku Towarzystwo Chirurgów Polskich nadało mu godność Członka Honorowego, z czego był niezwykle dumny. W 1989 roku otrzymał order papieski „Pro Ecclesia et Pontifice”. Za działalność w czasie wojny i wieloletnią pracę posiadał także Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyż Armii Krajowej. W 1995 roku Rada Miasta przyznała mu tytuł honorowego obywatela Olsztyna. Wyszkolił wielu olsztyńskich lekarzy.

Miał świadomość, że należy utrwalać historię narodu i własną. Jego wspomnienia dotyczące rywalizacji sportowej Mój wileński AZS ukazały się w książce Ryszarda Wryka Sport akademicki w relacjach i wspomnieniach w roku 2009. Relacja doktora z okresu wojny, działalność w Oszmianie i Holszanach opublikowana została w 1997 roku w książce Wiktora Snastina Inspektorat F. Kilkunastostronicowy maszynopis Wspomnienia o lekarzach i służbie zdrowia w Kałudze przygotował w 2001 roku i przekazał do Ośrodka Karta w Warszawie. Jeden z rozdziałów książki Tadeusza Matulewicza Wileńskie Rodowody wydanej w 2005 roku poświęcony został również Mieczysławowi Pimpickiemu. Podobnie w publikacji Jana Zygmunta Trusewicza Wileńskie tradycje olsztyńskiej chirurgii z 2020 roku. Jest także bohaterem krótkiego filmu przygotowanego przez młodzież Zespołu Szkół w Dobrym Mieście w ramach konkursu „Żołnierze w służbie historii”. Utrzymywał kontakty ze środowiskiem lekarskim wilnian, środowiskami żołnierzy wileńskiej Armii Krajowej. Powracał do miejsca swojego narodzenia i młodości. Podróżował regularnie do grobu ojca na Rossie w ukochanym Wilnie. Kiedy po powrocie z Kaługi dowiedział się, że dr August Leger przebywa w Kamieniu Pomorskim praktycznie bez środków do życia, zorganizował jego przeprowadzkę do Lidzbarka Warmińskiego. Nestor oszmiańskich lekarzy został wówczas zatrudniony w charakterze konsultanta i resztę życia spędził w otoczeniu bliskich mu osób.

W roku 2010 Rada Miasta Olsztyna nadała nazwę jednej z ulic imienia Mieczysława Pimpickiego. W 2023 roku Blokowi Operacyjnemu Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie przy ul. Niepodległości 44 także nadano imię dr. Mieczysława Pimpickiego.

Zmarł 11 marca 2008 roku. Pochowany został na olsztyńskim cmentarzu przy ulicy Poprzecznej, gdzie spoczywa wraz z żoną Janiną oraz matką Michaliną.

Grób rodzinny Pimpickich na cmentarzu w Olsztynie, fot.: screenshot z filmu pt. „Biały – porucznik Mieczysław Pimpicki” na Youtube.com

 Znadniemna.pl za Tomasz Klejdo/Kresowy Serwis Informacyjny, na zdjęciu: Mieczysław Pimpicki, jako student Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, październik 1933 rok, Źródło: kopia ze zbiorów Litewskiego Centralnego Archiwum Państwowego

Bohater dzisiejszej publikacji Mieczysław Pimpicki był wybitnym lekarzem, chirurgiem, pionierem medycyny sportowej, oficerem Armii Krajowej, a od 1995 roku - trzecim honorowym obywatelem Olsztyna, dzisiaj - jednym z kilkudziesięciu, obok między innymi św. Jana Pawła II, któremu tę godność nadano w 2004 roku. Dzisiaj Mieczysław Pimpicki,

The Voice of Polonia – konkurs dla tych, którzy kochają śpiewanie i mieszkają za granicą. Poniżej przekazujemy komunikat organizatorów dotyczący naboru. Termin zgłoszeń upływa 22 września.

Czujesz, że urodziłeś się z mikrofonem w ręce, a nie miałeś jeszcze okazji tego udowodnić? A może przeciwnie, masz już pierwsze sukcesy za sobą i szukasz kolejnych doświadczeń? Zakochałeś się w polskiej piosence na wakacjach? A może-gdy ogarnie Cię nostalgia-wyciągasz z półki swoją ulubioną płytę z czasów młodości, z którą związanych jest tyle wspomnień? Mówisz dobrze po polsku chociaż w Polsce nie mieszkasz? A może tylko fascynuje Cię ten „szeleszczący” język?

Jeśli chociaż na jedno z tych pytań Twoja odpowiedź brzmi „tak”  konkurs wokalny „The Voice of Polonia” www.thevoiceofpolonia.eu jest dla Ciebie. W tym roku ogłaszamy czwartą edycją międzynarodowego konkursu polskiej piosenki.

Do 22 września nadeślij swoje dwa nagrania i wypełnij formularz zgłoszeniowy na naszej stronie https://www.thevoiceofpolonia.eu/karta-zgloszeniowa/ .

Spośród zgłoszonych kandydatur profesjonalne jury wybierze 32 uczestników, którzy zostaną zaproszeni do drugiego etapu konkursu czyli przesłuchań na żywo w Brukseli 13 października. Spośród tych wokalistów jury wyselekcjonuje szczęśliwą ósemkę, która weźmie udział w wielkim finale w Brukseli. W poprzednich edycjach Konkursu w skład jury wchodzili Anna Maria Jopek, Marek Piekarczyk, Maria Sadowska oraz Janusz Radek.

Konkurs wspiera również Stowarzyszenie Artystów Wykonawców SAWP, które funduje osobną nagrodę w wysokości 1000 €. Jest więc o co walczyć. A zatem do usłyszenia…

Znadniemna.pl/gov.pl

 

The Voice of Polonia - konkurs dla tych, którzy kochają śpiewanie i mieszkają za granicą. Poniżej przekazujemy komunikat organizatorów dotyczący naboru. Termin zgłoszeń upływa 22 września. Czujesz, że urodziłeś się z mikrofonem w ręce, a nie miałeś jeszcze okazji tego udowodnić? A może przeciwnie, masz już

10 września br. przypada 50. rocznica śmierci Melchiora Wańkowicza – pisarza z Kresów, publicysty, uznawanego za jednego z najwybitniejszych polskich dziennikarzy w historii, często nazywanego „ojcem polskiego reportażu”. Żył i tworzył w wieku kataklizmów, jakich doświadczyła Polska, ale i w epoce odzyskanej państwowości. Dotykał najważniejszych dla narodu wydarzeń, dawał świadectwo, relacjonował losy narodu.

„Mnie interesuje prawda syntetyczna, a nie dokumentalna, z każdego losu biorę, co w nim jest szczególnego, to wyjątkowe, gęste, mocne inaczej byłoby to szare, nijakie – powiedział w wywiadzie-rzeka pt. „Wańkowicz krzepi” wydanym w 1973 roku.

Był mistrzem szlacheckiej gawędy, klasykiem reportażu oraz autorem takich książek jak chociażby „Na tropach Smętka”, „Bitwa o Monte Cassino”, „Hubalczycy” i „Ziele na kraterze”.

Życie przed literaturą

Urodził się 10 stycznia 1892 roku w rodzinnym majątku Kałużyce, nieopodal Mińska. Uczęszczał do gimnazjum w Warszawie. Do 1905 roku uczył się w języku rosyjskim, dopiero po rewolucji i strajku szkolnym zaborca dopuścił możliwość nauczania w języku polskim. Po zdaniu matury rozpoczął studia w Szkole Nauk Politycznych oraz Uniwersytecie Jagiellońskim (wydział prawa).

Aktywny w konspiracji studenckiej, wstąpił do Polskiego Związku Strzeleckiego, w którym był podoficerem, a potem należał do Organizacji Młodzieży Narodowej „Wolny Strzelec”.

– Sześć razy siedziałem w karcerze za rozmowę po polsku na przerwach – wspominał Wańkowicz na antenie Polskiego Radia w 1972 roku.

W 1916 wziął ślub z Zofią z Małagowskich herbu Nałęcz. Mieli dwie córki, urodzoną w 1919 roku Krystynę i dwa lata młodszą Martę.

Po wybuchu I wojny światowej został zwolniony z rosyjskiego wojska na podstawie sfałszowanego świadectwa zdrowia. Zajmował się pomocą Polakom przebywającym w Rosji, a w 1917 roku wstąpił do I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego.

W 1920 roku walczył w wojnie z bolszewikami i za zasługi w walce został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Okres międzywojenny w życiu Wańkowicza to m. in. czas pracy dziennikarskiej i literackiej, a także w administracji rządowej. Założył i kierował wydawnictwem „Rój” (aż do 1939 r.), publikował m.in. innymi w „Kurierze Warszawskim”, „Wiadomościach Literackich” i „Kurierze Porannym”

Działalność reporterska

Pierwsze reportaże opublikował w okresie międzywojennym. W 1926 roku wydał zbiór „W kościołach Meksyku”, które powstał na podstawie trzymiesięcznej podróży po Meksyku. Wydał również tom wspomnień z młodości zatytułowany „Szczenięce lata”.

W 1936 roku wydał swój najważniejszy reportaż napisany podczas dwudziestolecia międzywojennego: „Na tropach Smętka”. Był zapisem podróży po Mazurach, którą odbył latem poprzedniego roku. Wańkowicz opisał w nim trudny los polskiej ludności w Prusach Wschodnich.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej wydał „Sztafetę”, która dokumentowała sukcesy niepodległej II Rzeczpospolitej na przykładzie inwestycji w Centralnym Okręgu Przemysłowym.

Był mistrzem opowieści reportażowej, łączącej relację o faktach z fikcją literacką i gawędą. Stworzył także znane do dziś slogany reklamowe: „Cukier krzepi” i „LOT-em bliżej”.

Po wybuchu II wojny światowej wyjechał do Rumunii, następnie przedostał się na południe Europy. Przebywał na Cyprze, potem w Palestynie. Od 1943 roku był korespondentem wojennym przy II Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa. Dwa tygodnie bitwy pod Monte Cassino spędził na pierwszej linii frontu, chcąc osobiście uczestniczyć w przeżyciach walczących żołnierzy. Wydarzenia z maja 1944 roku opisał w swojej najbardziej znanej książce „Bitwa o Monte Cassino”.

Zaraz po wojnie nie wrócił do Polski. Mieszkał w 17 krajach. W czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych Melchior Wańkowicz wraz z żoną Zofią odbyli wiele podróży, przemierzając właściwie cały kontynent. Reminiscencje tych wypraw opublikowane zostały w trzech cyklach reportaży: „Atlantyk-Pacyfik”, „Królik i oceany” i „W pępku Ameryki”. Z emigracji wrócił dopiero po 20 latach, w 1958 roku. Na pierwszy odczyt pisarza w Sali Kongresowej w Warszawie zabrakło biletów.

W Polsce Ludowej

W 1964 roku Wańkowicz podpisał „List 34”, adresowany do ówczesnych władz PRL i zawierający protest przeciwko polityce kulturalnej państwa. Po tym zdarzeniu władze rozpoczęły nagonkę na pisarza. Oskarżono go o to, że przekazuje za granicę materiały godzące w Polskę i współpracuje z Radiem Wolna Europa.

– Aresztowanie Melchiora Wańkowicza miało zdyscyplinować pisarzy. Bo jeśli się aresztowało i przetrzymywało w więzieniu pisarza o takim nazwisku, w takim wieku, no to właściwie można powiedzieć, że wszyscy, którzy podjęliby działania podobne, powinni liczyć się z identycznymi reakcjami – mówił historyk prof. Rafał Habielski.

Aresztowanie i proces

W procesie przeciwko pisarzowi zeznawał Kazimierz Koźniewski, niegdyś narzeczony córki Wańkowicza, wieloletni przyjaciel domu i, jak się okazało, współpracownik UB. Pisarz przebywał w areszcie do finału rozprawy (pięć tygodni), która zakończyła się 10 listopada 1964 wyrokiem trzech lat więzienia. Na mocy amnestii kara została zmniejszona o połowę, ale w praktyce, ze względu na wiek i stan zdrowia, Wańkowicz został zwolniony do domu tuż po procesie.

– Nie bardzo było wiadomo, jaki miał być skutek tego procesu, o co właściwie chodziło – mówi prof. Habielski. – To znaczy czy władze rzeczywiście chcą posadzić 73-letniego pisarza do więzienia, zaordynować karę i ją wyegzekwować, czy to ma być ostrzeżenie dla innych młodszych pisarzy, niemających tyle odwagi co Wańkowicz?

Przeciwko akcji UB protestowało wiele osób w kraju i za granicą. Sam pisarz przyjął wyrok, o czym poinformował nawet I sekretarza PZPR Władysława Gomułkę, z którym spotkał się 8 stycznia 1965. Wobec reakcji społeczeństwa władze odstąpiły od wykonania kary, jednak pełna rehabilitacja nastąpiła dużo później. Dopiero w 1990 roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok i pośmiertnie uniewinnił pisarza.

„Ojciec polskiego reportażu”

Nazywany „ojcem polskiego reportażu”, pozostawił po sobie bogatą spuściznę literacką, na którą składa się ponad 40 pozycji – powieści, reportaży, wspomnień i szkiców z teorii publicystyki. Jego najbardziej znanym dziełem jest „Bitwa o Monte Cassino”, trzytomowa monografia poświęcona żołnierzom generała Andersa. Inne książki to m.in. „Tworzywo”, „Na tropach Smętka”, „Ziele na kraterze”, „Hubalczycy”, „Westerplatte” i „Karafka La Fontaine’a”. Melchior Wańkowicz doskonale operował wywodzącym się z dawnej polskiej kultury szlacheckiej stylem opowieści mówionej, gawędą. Jego proza zawiera liczne dygresje i anegdoty. Przez całe życie pozostał pisarzem związanym z Kresami.

Jesień życia

Po śmierci Wańkowicza władze komunistyczne zaproponowały jego córce – Marcie Erdman pochowanie ojca na koszt państwa. Ta jednak odmówiła, zgodnie z wolą pisarza, który przed śmiercią powiedział: „Nie życzę sobie, by oni fotografowali się nad moją trumną”. Pisarz został pochowany na Powązkach.

W uznaniu dla jego zasług Sejm ustanowił rok 2024 Rokiem Melchiora Wańkowicza. „W 50. rocznicę od jego odejścia Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia rok 2024 Rokiem Melchiora Wańkowicza — niepokornego, odważnego, wnikliwego dziennikarza, pisarza i reportażysty, będącego wzorem i symbolem polskiego dziennikarstwa” – podkreślili posłowie.

Znadniemna.pl/Polskie Radio/gov.pl

10 września br. przypada 50. rocznica śmierci Melchiora Wańkowicza – pisarza z Kresów, publicysty, uznawanego za jednego z najwybitniejszych polskich dziennikarzy w historii, często nazywanego „ojcem polskiego reportażu”. Żył i tworzył w wieku kataklizmów, jakich doświadczyła Polska, ale i w epoce odzyskanej państwowości. Dotykał najważniejszych

Białorusini, którzy ukończyli już sześćdziesiąty rok życia i chcący przyjechać na zaproszenie swoich dzieci i wnuków, będą mogli złożyć dokumenty na polską wizę w Centrach Wizowych bez wcześniejszej rejestracji. 

Nowe zasady będą obowiązywać już od 9 września br. – podała firma VFS Global, obsługująca Polskie Centra Wizowe na Białorusi.

„Informujemy, że od dnia 9 września 2024 roku o wizę mogą ubiegać się osoby powyżej 60 lat, na zaproszenie dzieci i wnuków poświadczonych w województwie, bez konieczności wcześniejszej rejestracji we wszystkich polskich centrach wizowych” – czytamy w komunikacie VFS Global.

Firma podkreśliła, że dokumenty należy składać w Centrum Wizowym właściwym dla miejsca zameldowania wnioskodawcy na Białorusi.

Znadniemna.pl/visa.vfsglobal.com

Białorusini, którzy ukończyli już sześćdziesiąty rok życia i chcący przyjechać na zaproszenie swoich dzieci i wnuków, będą mogli złożyć dokumenty na polską wizę w Centrach Wizowych bez wcześniejszej rejestracji.  Nowe zasady będą obowiązywać już od 9 września br. – podała firma VFS Global, obsługująca Polskie Centra

9 września 1944 roku Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) powołany pod nadzorem Moskwy przez polskich komunistów, jako organ władzy wykonawczej przyszłej Polskiej Republiki Ludowej, zawarł z rządami sowieckiej Ukrainy i Białorusi układy, dotyczące ewakuacji obywateli polskich z terytorium USRR i BSRR.

Układy były następstwem „Porozumienia między PKWN, a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy”. Porozumienie to zostało podpisane 27 lipca 1944 roku w Moskwie przez szefa PKWN Edwarda Osóbkę-Morawskiego i szefa sowieckiej dyplomacji Wiaczesława Mołotowa.

Na mocy podpisanych porozumień z terenów Litwy oraz Zachodnich Białorusi i Ukrainy na tak zwane Ziemie Odzyskane, czyli odebrane Niemcom i przyznane Polsce na mocy powojennych porozumień alianckich, przesiedlano ludność polską, a w granice Socjalistycznych Republik Sowieckich Litwy, Białorusi oraz Ukrainy przesiedlano odpowiednio ludność litewską, ukraińską i białoruską. Przy czym nowe granice Polski, określone w porozumieniu między PKWN, a rządem ZSRR i potwierdzone przez przywódców koalicji antyhitlerowskiej na Konferencji Jałtańskiej nie obejmowały już części Wileńszczyzny, Zachodnią Białoruś i Zachodnią Ukrainę, czyli terenów przedwojennej II RP, które nazywamy Kresami Wschodnimi.

Propagandę komunistycznych władz Polski i ZSRR, proceder wysiedlenia ludności polskiej z Kresów Wschodnich nazywała fałszywie „repatriacją” De facto jednak była to ekspatriacja Polaków z obszarów, zamieszkiwanych przez nich od wielu pokoleń

Ekspatriacja Polaków z Litewskiej SRR

Z terenu Litewskiej SRR w ramach tak zwanej „repatriacji” w latach 1944–1946 wysiedlono 148 tys. Polaków spośród blisko 375 600 zarejestrowanych do wyjazdu. Około 2 tys. naszych rodaków wyjechało wówczas do Polski Ludowej z terenów tzw. Litwy Kowieńskiej. Większość przesiedleńców z Litwy osiadła w woj. na Warmii i Pomorzu, a mniejsze grupki na Dolnym Śląsku.

Ekspatriacja z Ukraińskiej SRR

W okresie pierwszej masowej akcji wysiedleńczej, której kulminacja przypadła na drugą połowę 1945 i pierwsze półrocze 1946, z zachodnich terenów Ukraińskiej SRR (przed wojną południowo-wschodnich terenów II RP) przesiedlono od 778 do 792,7 tys. osób, w tym 752,1 tys. Polaków, 30,3 tys. Żydów i 10,3 tys. przede wszystkim Ukraińców (będących członkami rodzin Polaków zarejestrowanych do wyjazdu) oraz Romów.

Z byłej Galicji Wschodniej przesiedlonych zostało 652 tys. osób, w tym ok. 618,2 tys. Polaków, 24,5 tys. Żydów i ponad 9,2 tys. Ukraińców, z czego z samego Lwowa – wyjechało 104 446 osób, w tym 98 865 Polaków, 3349 Żydów i 2232 przedstawicieli innych narodowości.

Łącznie z przedwojennego województwa stanisławowskiego wyjechało 97 300 Polaków, z woj. lwowskiego 269 500 i z woj. tarnopolskiego 251 500 Polaków. Z województwa wołyńskiego z kolei przesiedlono 140 700 osób, liczba ta obejmuje nie więcej niż 133 900 Polaków, ponad 5,8 tys. Żydów i blisko 1 tys. przedstawicieli innych narodowości. Ponadto z odebranej Rumunii Bukowiny wyjechało do Polski ok. 6 tys. Polaków.

Ludność Polska z terenów Sowieckiej Ukrainy osiadła głównie na zachodzie województwa śląskiego oraz na Dolnym Śląsku.

Ekspatriacja z Białoruskiej SRR

Z Białoruskiej SRR wysiedlono w latach 1944–1946 – 226 300 Polaków spośród 529 200 zarejestrowanych. Wysiedleńcy osiedlali się głównie na Dolnym Śląsku i w zachodniej części Wielkopolski, a także w województwie zachodniopomorskim oraz na Pomorzu.

Wysiedlenia z głębi ZSRR

Na terenie ZSRS, w głębi tego kraju przebywała masa zesłańców, łagierników oraz uchodźców polskich. W czerwcu 1945 roku rozpoczęła się ich ewakuacja. Do czasu planowanego terminu zakończenia akcji przesiedlania polskiej ludności (na koniec 1945 roku), którego nie dotrzymano, do kraju powróciło zaledwie 10 proc. zarejestrowanych  w Sowieckiej Rosji Polaków, czyli 22 tys. osób. Akcja przesiedleńcza znacznie przyspieszyła się w kwietniu i maju 1946 roku – do końca sierpnia przybyło na polskie tereny 248,2 tys. ludzi, z czego 125 tys. to byli Polacy. Przesiedleńcy przybywali także w następnych latach – w 1947 roku  było ich prawie 8 tys. osób, w 1948 roku – 7251 osób, a w 1949 roku do PRL przyjechało 2614 osób. Ponadto, w latach 1951-1952 sowieckie władze ZSRS wyraziły zgodę na to, aby 787 polskich dzieci opuściło sowieckie domy dziecka i trafiły do PRL.

Prawie dwa miliony polskich przesiedleńców

W wyniku powojennych wysiedleń, z byłych polskich Kresów Wschodnich oraz z głębi ZSRR do PRL trafiły prawie 2 mln osób, czyli, wedle różnych szacunków, od 1,77 do 1,84 miliona ludzi.

Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.org, źródło infografiki: Polityka.pl

9 września 1944 roku Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) powołany pod nadzorem Moskwy przez polskich komunistów, jako organ władzy wykonawczej przyszłej Polskiej Republiki Ludowej, zawarł z rządami sowieckiej Ukrainy i Białorusi układy, dotyczące ewakuacji obywateli polskich z terytorium USRR i BSRR. Układy były następstwem „Porozumienia między

7 września o godz. 11.00 w Ogrodzie Saskim w Warszawie Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda wraz z Małżonką Agatą Kornhauser-Dudą w ramach wydarzenia Narodowe Czytanie 2024 wzięli udział w odczycie Kordiana Juliusza Słowackiego.

Prezydent podkreślił, że „Kordian” jest dramatem czynu niepodległościowego.

„Słowacki wzywa niejako Polaków, by aktywnie walczyli o wolność. To już nie jest mesjanizm. Wzywa do walki czynnej, nie tyle poświęcenia, co do tego, by walczyć do samego końca, do zwycięstwa, by dla odbudowania Rzeczpospolitej poświęcić wszystko” – powiedział Andrzej Duda.

Agata Kornhauser–Duda wskazała, że „Kordian” został napisany i opublikowany na emigracji, ale

„jest to utwór arcypolski, przesiąknięty ideą wolnej Polski i duchem patriotyzmu. Jest to poruszająca opowieść o polskim losie”. – Słowacki pisał Kordiana, gdy Polska była pod zaborami. Towarzyszy mu duch wolności i narodowej niezawisłości. O takiej Polsce marzył i taką przepowiadał – dodała.

Prezydent podkreślił, że dramat Słowackiego od pokoleń czytają młodzi Polacy i od pokoleń wywiera wpływ na ich postawy. – Widać to chociażby na przykładzie powstańców warszawskich, którzy wychowali się na „Kordianie”, którzy walczyli o wolną Polskę do samego końca – powiedział.

Dziś, kiedy patrzymy, że za naszą granicą taka walka o wolność się toczy, w sposób realny można spojrzeć na problemy, które Słowacki opisał w „Kordianie”– dodał.

Pierwsza Dama przypomniała, że to już 13. edycja Narodowego Czytania, które odbywa się w ponad pięciu tysiącach miejsc w Polsce i na całym świecie. – Z informacji, które napływają do Kancelarii Prezydenta wynika, że wielu organizatorów już od kilku tygodni przygotowuje się do Narodowego Czytania. Kreatywność organizatorów wzbogaca to wspólne czytanie i udowadnia, że klasyka jest wciąż żywa i tak samo nas porusza – powiedziała Agata Kornhauser–Duda.

Wspólnie z Parą Prezydencką dzieło Słowackiego czytali znakomici aktorzy: Przemysław Wyszyński, Jędrzej Hycnar, Krzysztof Kwiatkowski, Lidia Sadowa, Jarosław Gajewski, Vanessa Aleksander, Szymon Kuśmider, Tomasz Borkowski, Wiesław Komasa, Marcin Przybylski i Andrzej Ferenc.

W tym roku tradycyjnie można było otrzymać pamiątkowy stempel na przyniesionym do Ogrodu Saskiego egzemplarzu „Kordiana”.

„Usłyszeliśmy wspaniałe interpretacje, które jeszcze bardziej wzmocniły przekaz dzieła Słowackiego, a to dzięki aktorom, aktorkom i muzykom” – powiedziała Agata Kornhauser–Duda.

Jak podkreśliła, Narodowe Czytanie ma niezwykły walor międzypokoleniowy. – Nawet ten trudny utwór nie odstraszył przedszkolaków. W tym roku do akcji zgłosiło się ponad 200 przedszkoli i ponad 2 tysiące szkół – wskazała Pierwsza Dama. Dodała, że bardzo wiele kół gospodyń wiejskich i klubów seniora zorganizowało Narodowe Czytanie. Akcja w tym roku odbywa się w 60 krajach, niemal na wszystkich kontynentach.

Andrzej Duda podziękował za wspólnych dziesięć edycji Narodowego Czytania. Zapowiedział, że lekturą przyszłorocznej 14. edycji będzie poezja Jana Kochanowskiego – jego pieśni, fraszki i treny.

Parze Prezydenckiej towarzyszył Minister Wojciech Kolarski.

Juliusz Słowacki napisał „Kordiana” w Szwajcarii. W zamyśle „Kordian” miał być trylogią dotyczącą wydarzeń narodowych z lat 1825–1831. Poeta ukończył jednak tylko pierwszą część – „Spisek koronacyjny”, a dalsze dwie części nigdy nie powstały. Utwór został opublikowany anonimowo w 1834 roku w Paryżu. Autor ukazał w nim obraz epoki i romantyczną wizję losów pokolenia polskich konspiratorów, punktem wyjścia czyniąc spisek podchorążych, związany z przygotowaniami do zamachu na cara Mikołaja I. Główny temat odnosi się jednak wprost do powstania listopadowego, m.in. poprzez analizę przyczyn i skutków klęski wolnościowego zrywu. „Kordian” uważany jest za jedno z najważniejszych i najbardziej znanych dzieł poety.

Znadniemna.pl/prezydent.pl/fot.: Marek Borawski/KPRP

7 września o godz. 11.00 w Ogrodzie Saskim w Warszawie Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda wraz z Małżonką Agatą Kornhauser-Dudą w ramach wydarzenia Narodowe Czytanie 2024 wzięli udział w odczycie Kordiana Juliusza Słowackiego. Prezydent podkreślił, że „Kordian” jest dramatem czynu niepodległościowego. „Słowacki wzywa niejako Polaków, by aktywnie

Skip to content