HomeStandard Blog Whole Post (Page 19)

25 maja 1948 roku w więzieniu na Mokotowie w Warszawie strzałem w tył głowy wykonano wyrok śmierci na rotmistrzu Witoldzie Pileckim – oficerze Wojska Polskiego, dobrowolnym więźniu i organizatorze ruchu oporu w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz. Na rocznicę śmierci bohatera przypada Międzynarodowy Dzień Bohaterów Walki z Totalitaryzmem.

Dzisiaj w kilkudziesięciu miejscach w całej Polsce zapłoną znicze pamięci.

Wykaz tych miejsc można znaleźć TUTAJ.

Witold Pilecki (1901-1948) – rotmistrz Wojska Polskiego, wybitny działacz Polskiego Podziemia, zasłynął dobrowolnym pobytem w obozie Auschwitz, skąd następnie uciekł. Używał pseudonimów „Druh”, „Witold” oraz przybranych nazwisk Tomasz Serafiński i Roman Jezierski.

Urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu na terenie carskiej Rosji. Jego ojciec Julian pracował tam w charakterze rewizora leśnego. Matka, Ludwika Osiecimska, pochodziła z rodziny o silnych tradycjach niepodległościowych, której przodkowie zostali zesłani do Rosji. Warto wspomnieć, iż w 1910 roku Ludwika Pilecka przeprowadziła się do Wilna, gdzie Witold osiadł na stałe. Tam podjął się edukacji. Od 1915 roku uczył się w Szkole Handlowej. Rok wcześniej zaangażował się w działalność tajnego skautingu. Szybko dał się poznać jako działacz ambitny i wyjątkowo aktywny, który już w 1916 roku zorganizował zastęp harcerski w Orle. W 1918 roku Wileńszczyzna znalazła się na szlaku niemieckich żołnierzy. W samym mieście organizowały się silne polskie grupy, w których miejsce znalazł także Witold Pilecki, służąc pod komendą gen. Wejtki. Następnie trafił do oddziału konnego mjr Jerzego Dąbrowskiego. Jeszcze w 1919 roku został zwolniony ze służby jako uczeń. W czerwcu skończył szóstą klasę w Gimnazjum im. Lelewela, po czym przerwał ten etap edukacji. Następnie kontynuował naukę eksternistycznie i w 1921 roku zdał maturę. W międzyczasie po raz kolejny zaangażował się w działalność niepodległościową. Najpierw zorganizował 8. Wileńską Drużynę Harcerzy i wreszcie w lipcu 1920 roku zaciągnął się do Wojska Polskiego. W sierpniu awansował do stopnia starszego ułana w 211. pułku ułanów Dąbrowskiego, pod którym służył już wcześniej. W styczniu następnego roku został urlopowany. Po zakończeniu edukacji zdaniem matury na krótko rozpoczął studia na Wydziale Sztuk Pięknych na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie. Szybko zrezygnował z artystycznego kierunku i zdecydował się na obranie innej ścieżki kariery, kierując się w stronę wojskowości. Uczył się w Szkole Podoficerskiej, a w 1922 roku objął komendę nad oddziałem Związku Bezpieczeństwa Kraju w Nowych Święcianach. W 1923 roku zrezygnował z harcerstwa. W 1922 roku ponownie postanowił podjąć się studiów, tym razem na Wydziale Rolnym Uniwersytetu Poznańskiego w charakterze wolnego słuchacza (do 1924 roku). Krótko pracował w Związku Kółek Rolniczych Ziemi Wileńskiej, w 1925 roku pełnił funkcję śledczego II Okręgu w Wilnie. Wreszcie w 1926 roku podjął się zarządzania majątkiem, który nabyła rodzina Pileckich w miejscowości Sukurcze. Właściwie na tym kończy się przedwojenna historia Witolda Pileckiego.

Po rozpoczęciu działań wojennych wszedł w skład kawalerii 19. Dywizji Piechoty, a następnie walczył w charakterze dowódcy plutonu w jednym ze szwadronów 41. Dywizji Piechoty. W październiku przedostał się do Warszawy. Tam szybko rozpoczął działalność konspiracyjną, organizując chociażby Tajną Armię Polską dowodzoną przez mjr Jana Włodarkiewicza, byłego dowódcę szwadronu dywizyjnego, w którym służył Pilecki podczas kampanii wrześniowej. Warto podkreślić, iż organizacja ta dość szybko rozrosła się, sięgając kilku tysięcy członków (według różnych danych mogło to być do 8000 ludzi), zdobywając pokaźne zasoby sprzętu. Pod koniec 1941 roku nastąpiło scalenie ze Związkiem Walki Zbrojnej. Orędownikiem takiego rozwiązania był sam Pilecki, który uważał, iż w ten sposób walka z okupantem będzie bardziej wydatna i spójna. Z TAP wiążą się kolejne miesiące podziemnej działalności „Witolda”. Uzyskał on stopień podporucznika rezerwy, wykazał się umiejętnościami organizacyjnymi. Od maja 1940 roku pełnił zresztą funkcję szefa Oddziału I Organizacyjno-Mobilizacyjnego. W sierpniu został mianowany zastępcą szefa Oddziału I Sztabu Głównego. Z tym też okresem łączy się najważniejsza z akcji, w jakie zaangażował się Witold Pilecki.

Doniesienia o rozbudowie kompleksu Auschwitz dochodziły do członków Polskiego Podziemia bez niezbędnej weryfikacji. Proces eksterminacji ludności nie był zresztą prowadzony na tak wielką skalę, jak to miało miejsce w latach późniejszych. Wydawało się jednak, iż wcielany w życie barbarzyński plan hitlerowskich Niemiec powinien zostać dokładnie przebadany przez żołnierzy podziemia. Pilecki, nie zważając na zagrożenie, zaproponował, iż może zgłosić się na ochotnika jako więzień obozu koncentracyjnego, aby zbadać grunt, przekazać odpowiednie informacje na zewnątrz, skąd następnie miałyby zostać przesłane do Polskiego Rządu Emigracyjnego w Londynie. Dodatkowo chciał zorganizować ewentualną siatkę konspiracyjną wewnątrz obozu, co mogłoby w przyszłości przysłużyć się misji uwolnienia więźniów. W związku z tym spotkał się z przełożonymi i przedstawił im śmiały, można powiedzieć, szalony plan, który postanowił wcielić w życie jeszcze w tym samym roku. Po uzyskaniu zgody dowódców zdecydował się dobrowolnie dołączyć do jednego z transportów. 19 września 1940 roku wszedł w skład jednej z grup wywożonych do Auschwitz. Dwa dni później trafił do Oświęcimia, gdzie otrzymał numer 4859. Jest to prawdopodobnie jedyny taki przypadek, gdy żołnierz Polskiego Podziemia świadomie poszedł do obozu koncentracyjnego, aby tam działać w konspiracji. Za drutem kolczastym natychmiast przystąpił do organizowania obozowego podziemia, aktywizując część więźniów. Co ciekawe, wkrótce do Auschwitz zaczęli trafiać pochwyceni członkowie Tajnej Armii Polskiej, którzy niegdyś współpracowali z Pileckim. W Oświęcimiu powstała utworzona przez Pileckiego organizacja Związek Organizacji Wojskowej. Sam żołnierz nie załamał się w obliczu niemieckiego barbarzyństwa, z którym zetknął się w Auschwitz. Mimo iż trzykrotnie zachorował, za każdym razem powracał do zdrowia pod czujnym okiem dr Jana Deringa, który także angażował się w podziemną działalność. Pilecki zorganizował system „piątek”, które miały działać niezależnie od siebie, bez wiedzy o pozostałych konspiratorach. Chroniło to żołnierzy przed ewentualną wsypą. Wreszcie w 1942 roku przekształcono organizację na modłę wojskową, choć daleko było do odpowiedniego podziału na przeniesione wprost z armii sekcje militarne. Mimo wszystko siatka konspiracyjna stale się rozwijała, a w szczytowym okresie podczas pobytu Pileckiego, miała charakter militarny, formując kompanie, bataliony. W listopadzie 1941 roku Pilecki został awansowany do rangi porucznika. Nominacji dokonał ówczesny dowódca Związku Walki Zbrojnej, gen. Stefan Rowecki ps. „Grot”. Potwierdziło to ostatecznie niejasne wówczas wiadomości o dobrowolnym marszu za drut kolczasty. Świeżo mianowany porucznik co i rusz słał kolejne raporty do przełożonych, informując o trudnej sytuacji w Auschwitz. Informacje te przekazywano następnie na zachód, aby uświadamiać Rząd Emigracyjny oraz sojuszników alianckich o rozmiarach tragedii narodów ciemiężonych przez okupanta niemieckiego. Pilecki sporo ryzykował, organizując cyklicznie ucieczki z obozu, podczas których przemycano sporą ilość informacji i raportów porucznika.

Wreszcie nadszedł moment, w którym Pilecki musiał opuścić obóz. Zebrał niezbędne informacje, a siatka konspiracyjna zaczynała funkcjonować coraz lepiej. Co gorsza, groziła mu dekonspiracja, a sprawy zaczęły przybierać niekorzystny obrót. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku zbiegł z Auschwitz. Towarzyszyli mu dwaj inni więźniowie – Jan Redzej i Edward Ciesielski. Sama ucieczka nie miała w sobie wiele ze spektakularności. Więźniowie przedostali się do Wisły, stamtąd ruszyli aż do Nowego Wiśnicza. W sierpniu 1943 roku Pilecki dostał się do stolicy, tym razem jako Roman Jezierski. Został włączony w bieżącą działalność konspiracyjnąKierownictwa Dywersji „Kedyw”, gdzie rozpoczął służbę w Oddziale II Informacyjnym. Dane o przyjęciu Pileckiego do „Kameleona” budziły swego czasu pewne kontrowersje, jednak w świetle dokumentów, co stwierdza także Tomasz Strzembosz („Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy”), nie ulega wątpliwości, iż Pilecki był obecny w życiu Oddziału II Informacyjnego, przyjmując pseudonim „Druh”. Pilecki namawiał również przełożonych do zorganizowania ataku na obóz Auschwitz, jednakże plan ten zarzucono ze względu na zbyt liczne siły SS-mańskie pilnujące obiektu. 23 lutego 1943 roku uciekinier otrzymał promocję do stopnia rotmistrza ze starszeństwem z listopada 1943 roku. Po okresie służby w Kierownictwie Dywersji Pilecki wszedł w skład oddziałów walczących w Powstaniu Warszawskim. Zaciągnął się do Batalionu „Chrobry II”. Najpierw był zastępcą dowódcy, następnie objął dowodzenie 2. kompanii. Zmiany te podyktowane były brakiem rozeznania dowództwa – Pilecki zaciągnął się do walki jako szeregowy, zatajając swój prawdziwy stopień. Dopiero po ujawnieniu tej informacji otrzymał stanowisko dowódcze. Przez większą część okresu trwania Powstania Warszawskiego walczył na Śródmieściu. Po kapitulacji oddziałów powstańczych dostał się do niewoli niemieckiej w dniu 5 października 1944 roku. Został przetransportowany do Oflagu Lamsdorf, następnie przeniesiono go do Murnau, skąd został wyzwolony w maju 1945 roku. W tym czasie był już działaczem organizacji niepodległościowej NIE, którą kierował Emil Fieldorf. W czerwcu 1945 roku porozumiał się z siłami 2. Korpusu Polskiego we Włoszech i wstąpił w skład jednostki dowodzonej przez gen. Władysława Andersa. We wrześniu rozmawiał z dowódcą, który zezwolił mu na powrót do kraju, gdzie organizowano kolejne podziemie, tym razem antykomunistyczne. Pilecki otrzymał wcześniej polecenie zdobycia większej sumy pieniędzy niezbędnych do funkcjonowania tego typu organizacji. Wreszcie w październiku Pilecki przedostał się do Polski, a 8 grudnia 1945 roku po raz kolejny dotarł do Warszawy.

Na miejscu czekała go zupełnie nowa rzeczywistość – stara okupacja została zastąpiona przez inną, radziecką. Żołnierze Armii Krajowej, którzy niegdyś ofiarnie walczyli za ojczyznę, byli represjonowani przez utworzone służby bezpieczeństwa, które szybko wypowiedziały otwartą wojnę podziemiu. Pilecki po raz kolejny zaczął gromadzić informacje, które przekazywał na zachód. Wydawało się, iż jego działalność może być niezwykle niebezpieczna, co między innymi skłoniło gen. Andersa do kategorycznego nakazu wyjazdu z kraju. Pilecki zignorował polecenie. Informacje o tym, że Pilecki zagrożony jest ewentualną wsypą docierały do Włoch. Kurierka 2. Korpusu Polskiego kpt. Jadwiga Mierzejewska ps. „Danuta” zachęcała rotmistrza do opuszczenia kraju, przywożąc mu we wrześniu 1946 roku kolejną z instrukcji zza granicy. W 1947 roku władze komunistyczne ogłosiły amnestię, zachęcając żołnierzy Polskiego Podziemia do ujawniania się. Rotmistrz nie zdecydował się na podobny krok, obawiając się kolejnych represji. Chciał tez kontynuować swoją podziemną pracę konspiratora, gromadząc cenne informacje o życiu w Polsce Ludowej. Warto podkreślić, iż instrukcje przysyłane z zewnątrz nakazywały zaprzestanie części działalności podziemnej w związku ze stałym zagrożeniem dekonspiracją. Dopiero w kwietniu 1947 roku, za pośrednictwem kuriera Stanisława Kuczyńskiego, Pilecki otrzymał polecenie gromadzenia danych dotyczących aresztowań i wywózki polskich więźniów. Wreszcie 8 maja 1947 roku Pilecki został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Komunistyczne służby torturowały rotmistrza, a wraz ze znalezieniem jego skrytki do wiadomości komunistów przedostały się ściśle tajne informacje o części konspiratorów. Śledztwo prowadzone w sprawie Pileckiego mocno doświadczyło zahartowanego w boju żołnierza. Obraz jego zmaltretowanego ciała na trwałe zapisał się w pamięci świadków, którzy opisywali, iż torturujący funkcjonariusze dotarli do granic sadyzmu. Pilecki nie załamał się jednak, choć wiedział, iż grozi mu śmierć. Nie zaczął sypać, a śledczym podsuwał mylne tropy. Wreszcie rotmistrz miał stanąć przed sądem wraz z tzw. „Grupą Witolda”. Postawiono mu kilka zarzutów, które w realiach Polski Ludowej i prześladowań byłych AK-owców mogły doprowadzić do wyroku śmierci. W pierwszej kolejności oskarżono go o nielegalny pobyt w kraju i przekroczenie granicy, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, szpiegostwo na rzecz Rządu Emigracyjnego i zachodnich mocarstw, przygotowywanie zamachu. Te i inne zarzuty sprawiły, iż 3 marca 1948 roku rozpoczęto proces przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie, którego wynik był z góry przesądzony. Przewodniczącym składu sędziowskiego został ppłk Jan Hryckowian, sędzią trybunału kpt. Józef Badecki, ławnikiem został kpt. Stefan Nowacki. Oskarżeniem zajął się mjr Czesław Łapiński. Jak pisze Tadeusz M. Płużański („Dziennik Polski”, numer 9, sierpień 2006): „Wymienieni sędziowie, choć cieszyli się wyjątkowo złą sławą, byli jedynie pionkami. Godzili się na rolę figurantów, realizujących zbrodniczy plan postawionych wyżej mocodawców, którzy działali w zaciszu gabinetów – nadając ich decyzjom pozory praworządności. Nad właściwym przebiegiem śledztwa i procesu czuwał zastępca naczelnego prokuratora wojskowego do spraw szczególnych (oskarżenie Pileckiego i jego współpracowników miało charakter szczególny) ppłk Henryk Podlaski”. Obok Pileckiego na ławie oskarżonych znaleźli się Tadeusz Płużański, Maria Szelągowska, Makary Sieradzki, Ryszard Jamontt-Krzywicki, Maksymilian Kaucki, Jerzy Nowakowski, Witold Różycki. Jak można się było spodziewać, proces był jedynie mistyfikacją, a wyroki wydano już wcześniej. Linia obrony oskarżonych nie miała większego znaczenia, bowiem całość procesu, co słusznie podkreślił Tadeusz M. Płużański, opierała się na sfingowaniu wyobrażenia o demokracji. 15 marca 1948 ogłoszono pierwszy werdykt, w myśl którego Pilecki, Szelągowska i Płużański zostali skazani na karę śmierci. Obrońcy natychmiast interweniowali. 3 maja 1948 roku zapadł ostateczny wyrok, skutek apelacji złożonej przez obronę. Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał w mocy wyrok skazujący Pileckiego na karę śmierci. W ramach zmian Szelągowska otrzymała wyrok więzienia, podobnie rzecz się miała z Płużańskim, który dostał dożywocie. Wyroki reszty oskarżonych prezentowały się następująco: Makary Sieradzki – dożywotnie więzienie, Witold Różycki – 15 lat więzienia, Maksymilian Kaucki – 12 lat więzienia, Ryszard Jamontt-Krzywicki – 8 lat więzienia i Jerzy Nowakowski – 5 lat więzienia. Obrona odwołała się do Bolesława Bieruta z prośbą o ułaskawienie rotmistrza. Na niewiele się to zdało – Bierut nie skorzystał z prawa łaski, wobec czego wykonano wyrok śmierci. 25 maja 1948 roku rotmistrz Pilecki został zamordowany strzałem w tył głowy w więzieniu na Mokotowie. Ciało nie został wydane w rodzinie, a miejsce pochówku rotmistrza nie jest znane.

W kolejnym okresie Pilecki traktowany był jak zdrajca, który poniósł słuszną karę w myśl sprawiedliwości PRL-owskiej. Dopiero po upadku komunizmu rozpoczęło się rozliczenie z przeszłością. We wrześniu 1990 roku Sąd Najwyższy uniewinnił Pileckiego i współoskarżonych, rehabilitując ich w oczach narodu. W 1995 roku rotmistrz został pośmiertnie odznaczony Orderem Odrodzenia Polski. 30 lipca 2006 roku prezydent Lech Kaczyński nadał mu Order Orła Białego.

 Znadniemna.pl na podstawie Warhist.pl/Dzieje.pl, na zdjęciu: Witold Pilecki przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie, fot.: Archiwum IPN

 

25 maja 1948 roku w więzieniu na Mokotowie w Warszawie strzałem w tył głowy wykonano wyrok śmierci na rotmistrzu Witoldzie Pileckim – oficerze Wojska Polskiego, dobrowolnym więźniu i organizatorze ruchu oporu w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz. Na rocznicę śmierci bohatera przypada Międzynarodowy Dzień Bohaterów

Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, odsiadujący karę 8 lat więzienia za rzekome „sianie nienawiści i rehabilitację faszyzmu”, został wspomniany w amerykańskiej ustawie „Belarus Democracy, Human Rights and Sovereignty Act of 2025”.

Jest to m.in. efekt licznych listów Fundacji Joachima Lelewela do Kongresu Polonii Amerykańskiej (KPA). W sprawę zaangażował się osobiście pan Tomasz Kołodziej, szef KPA w Waszyngtonie, a także Tim Kuzma, wiceprezes KPA ds. amerykańskich oraz Leszek Pawlik z Koalicji Polonii Amerykańskiej i nasz kolega ze Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych Waldemar Biniecki, będący redaktorem naczelnym „Kuryera Polskiego” w Milwaukee.

Oto kluczowy fragment ustawy:

Od kwietnia 2024 r. rząd Białorusi, kierowany nielegalnie przez Aleksandra Łukaszenkę, bezprawnie przetrzymuje blisko 1300 osób jako więźniów politycznych, w tym dziesiątki dziennikarzy, pokojowych demonstrantów, liderów biznesu i działaczy na rzecz demokracji, w tym dziennikarzy Radia Wolna Europa/Radia Swoboda Ihara Łosika i Ihara Karneja, Andrzeja Poczobuta, polsko-białoruskiego dziennikarza, a także Arcioma Liabiedźkę, syna Anatola Liabiedźki, żyjącego na wygnaniu lidera opozycji demokratycznej. 

Znadniemna.pl za Fundacja  Joachima Lelewela, źródło ilustracji: Wikipedia.org

Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, odsiadujący karę 8 lat więzienia za rzekome „sianie nienawiści i rehabilitację faszyzmu”, został wspomniany w amerykańskiej ustawie „Belarus Democracy, Human Rights and Sovereignty Act of 2025”. Jest to m.in. efekt licznych listów Fundacji Joachima Lelewela do

Rodzina, przyjaciele, przedstawiciele samorządu oraz kadeci z dąbrowskiego liceum pożegnali w czwartek, 22 maja, śp. Stefana Chocieja – jednego z ostatnich obrońców Grodna z września 1939 roku.

Miałem zaszczyt poznać pana Stefana i wysłuchać jego wspomnień w kwietniu 2021 roku. Głęboko zapadły mi one w pamięć. Trudno pogodzić się z myślą, że dzieci musiały stawać w obronie Ojczyzny. Pan Stefan był jednym z takich młodych bohaterów – miał zaledwie 12 lat, gdy z butelką benzyny ruszył przeciw sowieckim czołgom – wspominał Piotr Rećko, starosta sokólski.

Starosta podkreślił także niezwykły dar zmarłego do opowiadania o rodzinnym mieście:

W dzisiejszych czasach rzadko spotyka się ludzi, którzy z takim uczuciem mówią o miejscu swojego dzieciństwa. Pan Stefan miał tę umiejętność. Kiedy opowiadał, że wróciłby do Grodna na kolanach, gdyby nie granice, i że chciałby tam umrzeć – trudno było powstrzymać łzy.

 Losy pana Stefana przez długi czas pozostawały nieznane. O jego udziale w obronie miasta przed sowiecką inwazją świat dowiedział się dopiero po latach – za czasów PRL nie wolno było mówić o takich wydarzeniach.

Nigdy nie chełpił się swoim bohaterstwem. O tym, że zniszczył sowiecki czołg, dowiedziałem się dopiero z jednego z wywiadów opublikowanych w internecie – powiedział jeden z jego znajomych.

Jerzy Białomyzy, członek Zarządu Powiatu Sokólskiego, zaznaczył, że pan Stefan odegrał ważną rolę w kształtowaniu postaw patriotycznych młodzieży z Zespołu Szkół im. gen. Nikodema Sulika w Dąbrowie Białostockiej.

Wywiady i nagrania z jego udziałem stanowią dziś niezwykle cenną lekcję historii – o obronie Grodna i o sowieckiej okupacji tych ziem – mówił Białomyzy.

Msza święta żałobna została odprawiona w kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Sokolanach przez proboszcza ks. Wojciecha Tekielaka. Po uroczystości trumna ze szczątkami Stefana Chocieja spoczęła na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Podczas ceremonii nad grobem pochylił się sztandar Zespołu Szkół im. gen. Nikodema Sulika. Oddano wojskowe honory, a na zakończenie zabrzmiała „Cisza” – melodia towarzysząca ostatniemu pożegnaniu żołnierzy Wojska Polskiego.

 Znadniemna.pl za Sokolka.tvfot.: powiat sokólski

 

Rodzina, przyjaciele, przedstawiciele samorządu oraz kadeci z dąbrowskiego liceum pożegnali w czwartek, 22 maja, śp. Stefana Chocieja – jednego z ostatnich obrońców Grodna z września 1939 roku. Miałem zaszczyt poznać pana Stefana i wysłuchać jego wspomnień w kwietniu 2021 roku. Głęboko zapadły mi one w pamięć.

Na dzisiaj przypada 272. rocznica śmierci późnobarokowej polskiej dramatopisarki z Kresów, pierwszej tłumaczki na język polski dzieł francuskiego komediopisarza Moliera ( właśc. Jean-Baptiste Poquelina) – Franciszki Urszuli Radziwiłłowej z domu Wiśniowieckiej.

Franciszka Urszula urodziła się w 1705 roku w Czartorysku na Wołyniu w rodzinie wojewody wołyńskiego Janusza Antoniego Wiśniowieckiego i Teofili z Leszczyńskich.

Była jedynaczką i dziedziczką całkiem sporej fortuny. Do jej ręki ustawiali się w kolejce liczni zalotnicy, jednak panna miała charakterek i podsuwanych jej przez ojca kandydatów odrzucała, posuwając się nawet do płaczów i omdleń. Ostatecznie w 1725 roku wyszła za Michała Kazimierza Radziwiłła, który zakochał się w niej bez pamięci i z wzajemnością. Ich przepełnione czułością listy małżeńskie stanowią przykład wyjątkowej, bo bardzo intymnej korespondencji damsko-męskiej. A są tylko skromną próbką możliwości Franciszki Urszuli.

Księżniczka Wiśniowiecka odziedziczyła talent literacki po swoich męskich przodkach. Zarówno jej ojciec, jak i wuj zajmowali się amatorsko pisaniem. Poza tym dziewczyna  odebrała staranne, zapewne domowe wykształcenie, a wytrwała praca własna i lektura niezliczonych książek wyszlifowały jej umiejętności.

Inspirację dla panienki  stanowiła literatura francuska, z dużym zaangażowaniem tłumaczyła więc tamtejszych autorów, w tym Moliera.

Niektóre dzieła dramatopisarki mogą być w istocie przekładami na polski jakichś mało znanych dziś utworów francuskich autorów. Co do wielu z dzieł, które wyszły spod pióra naszej bohaterki, nie ma jednak wątpliwości, że napisała je ona sama.

Jest to twórczość nie tylko oryginalna, ale też bardzo różnorodna: poczynając od pobożnych przestróg dla dorastających córek, poprzez moralizatorskie utwory dotyczące powinności skromnej i poddanej mężowi kobiety, skończywszy na wierszu opisującym „białogłowskie piersi” czy dowcipnych wierszowanych pouczeniach, jak mężczyźni mają dbać o zadowolenie żony w alkowie i poza nią.

Była więc Franciszka autorką o ciętym i odważnym języku. Znawca barokowego pamiętnikarstwa, polonista Alojzy Sajkowski pisał o niej, że „miewała koncepty dość grubiańskie, aż dziw bierze, jak panny z fraucymeru bez żenady wysłuchać tego mogły”.

Sporą część twórczości Radziwiłłowej stanowiły sztuki teatralne i to ta działalność przyniosła jej chyba największy rozgłos. Autorka pisane przez siebie utwory wystawiała bowiem w amatorskim teatrze, który zorganizowała w rodzinnej rezydencji Radziwiłłów w Nieświeżu. Przedstawienia, w których występowali członkowie rodziny, przyjaciele i służba, odgrywano od 1746 roku, średnio dziesięć razy do roku. Stały zespół aktorski stanowili kadeci z akademii rycerskiej w Nieświeżu, głównym reżyserem i aktorem zaś był kapitan radziwiłłowskiej milicji – J. Fryczyński. Na nieświeskim zamku powstał specjalny budynek, tak zwany komedyhaus (pol. dom komedii – red.), a przy ładnej pogodzie grano na scenie w plenerze, obok pałacyku Konsolacja. Oprawa sceniczna była przeważnie barokowa, inspirowana teatrem włoskim, a każda sztuka kończyła się baletem. Oprócz elementu aktorskiego koniecznie należało przygotować muzykę i choreografię. Muzyków rekrutowano wśród poddanych z dóbr Radziwiłłów i profesjonalnie ich szkolono. Każde przedstawienie stanowiło więc spore i wymagające przedsięwzięcie.

Aktywność Franciszki Radziwiłłowej na niwie dramaturgii doczekała się uznania ze strony Domu Habsbursko-Lotaryńskiego. W maju 1744 roku dramatopisarka z Nieświeża mianowana została damą Orderu Krzyża Gwiaździstego (do roku 1918 najwyższy order kobiecy Austrii i Austro-Węgier – red.)

Franciszka Urszula zmarła 23 maja 1753 roku w majątku Pucewicze koło Nowogródka. Rok później wydano drukiem jej sztuki, zarówno oryginalne, jak i te zaadaptowane z Moliera.

Oprac. Walery Kowalewski, na portrecie: Franciszka Urszula Radziwiłłowa z Wiśniowieckich, fot.:Wikipedia.org

Na dzisiaj przypada 272. rocznica śmierci późnobarokowej polskiej dramatopisarki z Kresów, pierwszej tłumaczki na język polski dzieł francuskiego komediopisarza Moliera ( właśc. Jean-Baptiste Poquelina) - Franciszki Urszuli Radziwiłłowej z domu Wiśniowieckiej. Franciszka Urszula urodziła się w 1705 roku w Czartorysku na Wołyniu w rodzinie wojewody wołyńskiego

W kwietniu 2025 roku Państwowy Urząd Statystyczny Białorusi – Belstat – po pięciu latach „milczenia” ujawnił oficjalną statystykę o liczbie urodzin i zgonów. Jak podaje białoruski portal Zerkalo opublikowane zostały wprawdzie tylko dane za rok 2024, a statystyki z czterech poprzednich lat zostały przez Belstat pominięte. Pozwalają one jednak konstatować, iż sytuacja demograficzna na Białorusi jest katastrofalna.

Rekordowo niska dzietność

Według danych  Belstatu w 2024 roku na Białorusi urodziło się 58 938 dzieci, wskaźnik urodzeń wynosi 6,5‰ (‰ to symbol promila – pokazuje liczbę urodzeń na tysiąc osób).

Liczba ta jest niemal identyczna z tą, którą wcześniej opublikowało Zerkalo, bazując na wewnętrznych dokumentach Ministerstwa Zdrowia, uzyskanych przy pomocy działającej na emigracji opozycyjnej organizacji BELPOL.

Jednocześnie Belstat bez tłumaczenia przyczyn „pominął” statystyki za lata 2020, 2021, 2022 i 2023 ( są one jednak znane  dzięki przeciekom z Ministerstwa Zdrowia – red.).

Poniżej za portalem Zerkalo zamieszczamy zaktualizowane wykresy, które pokazują jak zmieniała się liczba urodzonych dzieci na przestrzeni ostatnich kilku lat (dla lat „pominiętych” przez Biełstat podajemy dane z dokumentów Ministerstwa Zdrowia).

Liczba urodzeń (2012–2024)


Liczba urodzeń (1990–2024)

Przypomnijmy, że wskaźnik urodzeń na rok 2024 jest historycznym antyrekordem. Liczba dzieci urodzonych na Białorusi plasuje się na najniższym poziomie w całej historii białoruskich statystyk – od 1950 roku.

Liczba urodzeń (1950–2024)

Śmiertelność

Kolejną liczbą, która nie była publikowana od kilku lat, jest liczba zgonów. Według najnowszych danych Belstatu w 2024 r. na Białorusi zmarło 115 124 osób, a współczynnik śmiertelności wyniósł 12,6 ‰ (w przeliczeniu na promile, oznacza to liczbę zgonów na tysiąc osób-red.).

Urząd statystyczny, podobnie jak w przypadku statystyk urodzin, „pominął” dane dotyczące liczby zgonów z lat 2020–2023.

Opierając się na przeciekach danych, Zerkalo podaje następujące wartości, dotyczące  liczby zgonów na Białorusi w poszczególnych latach: w 2020 r. – 149 339, w 2021 r. – 177 825, w 2022 r. – 130 064, w 2023 r. – 119 823.

Biorąc pod uwagę te dane, sytuacja ze zgonami według lat wygląda następująco:

Liczba zgonów (2012–2024)

Liczba zgonów (1990–2024)

Liczba zgonów (1950–2024)

Belstat publikuje tymczasem wartość naturalnego przyrostu (a właściwie ubytku) ludności Białorusi w 2024 roku. „Przyrost” ten stanowi minus 56 186 osób. Liczba ta stanowi różnicę między wskaźnikami urodzeń i zgonów i nie uwzględnia procesów migracyjnych.

Według Belstatu  w roku 2024 173 dzieci zmarło na Białorusi przed ukończeniem pierwszego roku życia. W ten sposób wskaźnik śmiertelności niemowląt wynosi 2,9‰.

Co się stało z oficjalnymi statystykami?

Przypomnijmy, że informacje o wskaźnikach urodzeń i umieralności przestały być aktualizowane przez Belstat w maju 2020 r. Urząd wydał raport oparty na danych z 2019 r. a następnie regularnie aktualizował informacje o populacji Białorusi, jako całości. Nie podawał jednak liczby urodzeń i zgonów, ani danych dotyczących migracji. W związku z powyższym ciężko było ocenić w jakim stopniu na zmniejszenie liczby ludności wpływają na Białorusi procesy migracyjne, a w jakim – przewaga liczby zgonów nad liczbą urodzin.

Według statystyk ONZ, w czerwcu 2020 r. wskaźnik śmiertelności na Białorusi w pierwszym półroczu pobił pięcioletni rekord – 66,9 tys. zgonów. Po tym, jak białoruskie media zwróciły uwagę na te statystyki, baza danych ONZ również przestała  aktualizować dane, dotyczące kraju rządzonego przez reżim Łukaszenki.

 Znadniemna.pl za Zerkalo.io

 

W kwietniu 2025 roku Państwowy Urząd Statystyczny Białorusi – Belstat - po pięciu latach "milczenia" ujawnił oficjalną statystykę o liczbie urodzin i zgonów. Jak podaje białoruski portal Zerkalo opublikowane zostały wprawdzie tylko dane za rok 2024, a statystyki z czterech poprzednich lat zostały przez Belstat

Zakończyły się prace ekshumacyjne w Puźnikach – miejscu jednej z najokrutniejszych zbrodni UPA. Odnalezione szczątki Polaków zostaną wkrótce godnie pochowane.

W dniach 23 kwietnia – 10 maja 2025 r. na terytorium Ukrainy, w dawnej wsi Puźniki, zostały przeprowadzone prace ekshumacyjne. W toku prac zostały odnalezione i zabezpieczone szczątki ofiar zbrodni dokonanej w lutym 1945 roku przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Celem prac jest identyfikacja ofiar oraz organizacja ich godnego pochówku zgodnie z wolą rodzin.

W pracach koordynowanych przez Fundację „Wolność i Demokracja” wzięli udział eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, Instytutu Pamięci Narodowej oraz firmy „Wołyńskie starożytności”. Prace w całości sfinansowano z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Na miejscu pracował 32 osobowy zespół specjalistów, którego pracami kierował Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. Zespół przeprowadził prace na obszarze o powierzchni 115 m². Powierzchnia całkowita mogiły wyniosła 8,2 m². Wydobyto szczątki 42 osób. Na podstawie przeprowadzonej analizy ustalono, że wśród ekshumowanych ofiar jest co najmniej 11 osób małoletnich (poniżej 18. roku życia), 16 kobiet i 10 mężczyzn. Znaleziono także 172 przedmioty osobiste.

Obecnie prowadzone są badania genetyczne materiałów pobranych ze szczątków. Po ich zakończeniu możliwe będzie podanie dokładnej liczby ofiar. Proces identyfikacji prowadzony jest na podstawie próbek DNA uzyskanych od 50 krewnych ofiar. Analizy potrwają do końca 2025 roku.

Zakończone w Puźnikach prace są ważnym etapem na drodze do realizacji kolejnych działań poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terenie Ukrainy.

W toku pozyskiwania zgód na prace poszukiwawcze lub ekshumacyjne jest 26 wniosków złożonych przez Instytut Pamięci Narodowej oraz 3 wnioski z Ukrainy.

W sierpniu br., w porozumieniu z bliskimi, ma się odbyć uroczysty pogrzeb odnalezionych w Puźnikach ofiar zbrodni UPA.

 Znadniemna.pl na podstawie Gov.pl, na zdjęciu: miejsce prowadzenia prac ekshumacyjnych, fot.: Facebook.com/pumszczecin

 

Zakończyły się prace ekshumacyjne w Puźnikach – miejscu jednej z najokrutniejszych zbrodni UPA. Odnalezione szczątki Polaków zostaną wkrótce godnie pochowane. W dniach 23 kwietnia - 10 maja 2025 r. na terytorium Ukrainy, w dawnej wsi Puźniki, zostały przeprowadzone prace ekshumacyjne. W toku prac zostały odnalezione i

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował wczoraj, że pomnik zamordowanych polskich jeńców w Miednoje został zdewastowany. Chodzi o ofiary zbrodni katyńskiej pochowane na terenie Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje w Rosji. Z pomnika usunięto polskie krzyże Virtuti Militari i Wojny Obronnej 1939 roku.

„Niestety doszło do dewastacji naszego pomnika zamordowanych polskich więźniów wojennych w Miednoje, z pomnika nagrobnego usunięto krzyż Virtuti Militari i krzyż wojny obronnej 1939 r. Nie zrobili tego wandale, zrobiły to władze kompleksu cmentarnego na polecenie lokalnej twerskiej prokuratury, a więc na polecenie państwa rosyjskiego. Będziemy tych krzyży bronić, bo nie zgadzamy się na rosyjskie kłamstwa historyczne” – powiedział min. Sikorski na briefingu prasowym w Brukseli, gdzie uczestniczył w spotkaniu ministerialnym UE-Afryka.

Dodał, że na cmentarzu w Miednoje pochowanych jest 6300 polskich oficerów, oficerów rezerwy i członków innych służb państwowych II Rzeczpospolitej.

„Przypomnę też, że w Polsce na cmentarzach tolerujemy symbole państwa sowieckiego, tolerujemy czerwone gwiazdy, a tu zdjęto symbole państwa polskiego na polskim cmentarzu wojskowym. To jest nie do przyjęcia. Rosja w swojej argumentacji przyjmuje linię narracyjną nazistowskich Niemiec, jakoby to Polska sprowokowała II wojnę światową. Przypominam, to nie składnica na Westerplatte zaatakowała pancernik Schleswig-Holstein, tylko to on zaczął strzelać na polskie terytorium” – powiedział Sikorski.

Brak szacunku dla zmarłych i zakłamywanie prawdy historycznej

„To nie polskie lotnictwo zbombardowało Berlin, tylko Luftwaffe zbombardowała Wieluń. I to nie polskie wojska wkroczyły do Związku Radzieckiego, tylko wojska sowieckie w porozumieniu z wojskami hitlerowskimi wkroczyły do Polski, zresztą odbywając w Brześciu paradę zwycięstwa. Polska nie sprowokowała hitlerowskich Niemiec, tak samo jak hitlerowskich Niemiec nie sprowokowała Francja, nie sprowokowała Belgia, nie sprowokowała Holandia, Dania, Norwegia, Grecja, Jugosławia, Albania. Jest to niedopuszczalne ingerowanie w prawdę historyczną, w szacunek dla zmarłych” – kontynuował polski minister.

Dodał, że ma przekaz dla tych, którzy w Rosji widzą obecnie ostoję konserwatyzmu. „Czy to jest przykład szacunku dla zmarłych? Czy to jest przykład konserwatywnych wartości? I mam jeszcze zapytanie. Dlaczego o tych sprawach dowiaduję się tylko z MSZ i z Urzędu Kombatantów, a dlaczego nic w tej sprawie do tej pory wedle moich informacji nie zrobił Instytut Pamięci Narodowej? Domagam się od Instytutu Pamięci Narodowej energicznych działań w tej sprawie” – podsumował.

Toksyczna polityka historyczna Rosji

Sikorski został zapytany o kolejne kroki w sprawie dewastacji.

„Oczywiście wystosujemy odpowiednią notę, ale nie wiemy, dlaczego Rosjanie akurat teraz to zrobili, czy to jest próba ingerencji w nasze wybory, czy jest to kompletnie nieuzasadniona reakcja na zamknięcie konsulatu w Krakowie, który – przypomnę – zamykamy dlatego, że Rosjanie dokonali podpalenia, zlecili podpalenie sklepów na Marywilskiej (w Warszawie – PAP), czy też (to jest – PAP) po prostu kolejny akt tej toksycznej polityki historycznej, która zaprzecza oczywistym faktom i która próbuje odbudować stalinowską narrację historyczną” – odpowiedział.

Rzecznik MSZ Paweł Wroński, który wystąpił obok Sikorskiego na konferencji prasowej w Brukseli, pokazał zdjęcia zdewastowanego pomnika.

Dopytywany przez PAP po konferencji, kiedy przedstawiciel Rosji zostanie wezwany do MSZ, Wroński odparł, że „w odpowiednim czasie”. Nie chciał też podać szczegółów dotyczących treści noty, która zostanie przekazana stronie rosyjskiej.

Ambasador RP w Rosji Krzysztof Krajewski powiedział PAP, że z Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje usunięto elementy upamiętniające: Krzyż Virtuti Militari i Krzyż Kampanii Wrześniowej.

Polskie MSZ oświadczyło, że domaga się od Rosji natychmiastowego przywrócenia pierwotnego stanu Cmentarza Wojennego w Miednoje.

Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje

Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje istnieje od 2000 roku. Tworzy go 25 zbiorowych mogił, w których spoczywają szczątki 6,3 tys. polskich jeńców obozu specjalnego NKWD w Ostaszkowie, w tym 5 tys. policjantów, funkcjonariuszy Straży Granicznej, żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, Żandarmerii Wojskowej, Oddziału II Sztabu Głównego WP i pracowników wymiaru sprawiedliwości. Miednoje to druga, obok Polskiego Cmentarza Wojennego w Katyniu, nekropolia na terenie Rosji kryjąca szczątki ofiar zbrodni katyńskiej.

Podjęta 5 marca 1940 roku decyzja Biura Politycznego KC WKP(b) (zatwierdzona własnoręcznym podpisem przez Józefa Stalina) o rozstrzelaniu polskich jeńców, przetrzymywanych w trzech obozach: w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, uruchomiła proces ich zagłady. Trwał on przez marzec i kwiecień 1940 roku. W wyniku likwidacji tych trzech obozów rozstrzelano 14 587 polskich jeńców. Jak wynika z zeznań złożonych w 1991 roku przez Dmitrija Tokariewa, byłego szefa NKWD obwodu kalinińskiego, jeńcy obozu w Ostaszkowie zostali rozstrzelani w wewnętrznym więzieniu Zarządu NKWD w Kalininie (obecnym Twerze). Ciała zabitych przewożono do pobliskiego Miednoje, gdzie zakopywano je w wydrążonych koparkami rowach.

Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje jest częścią Zespołu Memorialnego, na którego terenie znajduje się także część rosyjska. W tej rosyjskiej części spoczywa około 5 tys. ofiar represji – obywateli ZSRR zamordowanych przez NKWD w latach 30. XX wieku.

 

Znadniemna.pl/Łukasz Osiński/PAP/ Na zdjęciu minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski (po prawej) i rzecznik prasowy MSZ Paweł Wroński (po lewej) podczas konferencji prasowej w Brukseli, na której minister poinformował o dewastacji w Miednoje pomnika zamordowanych polskich jeńców. Fot. PAP/Wiktor Dąbkowski

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował wczoraj, że pomnik zamordowanych polskich jeńców w Miednoje został zdewastowany. Chodzi o ofiary zbrodni katyńskiej pochowane na terenie Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje w Rosji. Z pomnika usunięto polskie krzyże Virtuti Militari i Wojny Obronnej 1939 roku. „Niestety doszło do

Z głębokim żalem informujemy, że 19 maja 2025 roku w Dąbrowie Białostockiej w wieku 98 lat zmarł Stefan Chociej, do wczoraj  – ostatni żyjący uczestnik heroicznej obrony Grodna we wrześniu 1939 roku.

Stefan Chociej urodził się w Grodnie w katolickiej rodzinie Wiktora Chocieja, mieszkającej przy ulicy Mostowej w 1927 roku.

W rodzinnym mieście mieszkał do 1939 roku, a potem z rodzicami zmuszony był przenieść się na wieś. Do Grodna rodzina Chociejów nigdy już nie wróciła.

„Jestem grodzieński, chociaż rodzice moi byli przyjezdni. Najpierw nasza rodzina mieszkała nad Niemnem przy ulicy Mostowej, tam też się urodziłem. Mama pracowała w fabryce tytoniowej jako kontroler, pilnujący, żeby pracownicy fabryki nie wynosili z niej papierosy. Ojciec wówczas pracował na żydowskim tartaku” – wspominał o latach dzieciństwa w Grodnie Stefan Chociej.

W 2019 roku prezes Fundacji  Joachima Lelewela Piotr Kościński opublikował film, w którym śp. Stefan Chociej dzielił się wspomnieniami sprzed 86 laty, kiedy jako nastolatek stanął do walki z Sowietami, aby bronić rodzinnego miasta:

Rodzina zmarłego opublikowała informacje o zaplanowanej na najbliższy czwartek Mszy św. pogrzebowej oraz uroczystościach, związanych z pochówkiem Bohatera:

 Cześć Jego Pamięci!

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com

Z głębokim żalem informujemy, że 19 maja 2025 roku w Dąbrowie Białostockiej w wieku 98 lat zmarł Stefan Chociej, do wczoraj  - ostatni żyjący uczestnik heroicznej obrony Grodna we wrześniu 1939 roku. Stefan Chociej urodził się w Grodnie w katolickiej rodzinie Wiktora Chocieja, mieszkającej przy ulicy

Popiersie Tadeusza Kościuszki, wykonane w 1932 roku przez rzeźbiarkę Balbinę Świtycz-Widacką, zostało zdemontowane we wsi Małe Siechnowicze (powiat żabinkowski), gdzie rodzina Kościuszko przez kilka stuleci była właścicielem majątku. O incydencie poinformował kanał „Spadczyna” na Telegramie.

Tak wyglądało popiersie Tadeusza Kościuszki przed wejściem do Żabinkowskiego Muzeum Historyczno-Krajoznawczego. Fot.: yandex.com/maps

Autorem popiersia Tadeusza Kościuszki była znana rzeźbiarka Balbina Świtycz-Widacka. Urodzona w Mohylewie na Kresach na początku XX wieku, absolwentka przedwojennej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Po studiach uczyła plastyki w gimnazjum w Kobryniu. W 1935 roku na wystawie w Pińsku otrzymała złoty medal za rzeźbę „Poleszuczka z dzieckiem”, która została kupiona od artystki i podarowana marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Wystawiała swoje prace m.in. w Brześciu i Warszawie. W 1954 roku zamieszkała w Olsztynie, gdzie spędziła resztę życia.

Popiersie Tadeusza Kościuszki, umieszczone na cokole pomnika wojny rosyjsko-francuskiej 1812 roku w Kobryniu. Zdjęcie: kobrin.ru

A w Kobryniu pozostał jeden w głównych utworów jej życia – wyrzeźbione w 1932 roku popiersie przywódcy insurekcji – Tadeusza Kościuszki. Po wojnie większość polskich pomników na Kresach Wschodnich II RP doszczętnie niszczono przez Sowietów. Popiersie Kościuszki pozostawało jednak nietknięte. Dopiero w 1951 roku popersie zdemontowano i przekazano do magazynu Muzeum Suworowa w Kobryniu. Później przeniesiono je do Muzeum Krajoznawczego Obwodu Brzeskiego. W 1988 roku popiersie generała Tadeusza Kościuszki przewieziono do wsi Małe Siechnowicze i ustawiono przed wejściem do Żabinkowskiego Muzeum Historyczno-Krajoznawczego.

Screen short strony Żabinkowskiego Muzeum Historyczno-Krajoznawczego

Fragment ekspozycji muzealnej Fot.: planetabelarus.by

Fragment ekspozycji muzealnej, poświęconej Tadeuszowi Kościuszce. Fot.: ekskursii.by

Fragment ekspozycji muzealnej, poświęconej Tadeuszowi Kościuszce. Fot.: ekskursii.by

Wystawa poświęcona sowieckim partyzantom, która zastąpiła wystawę poświęconą Tadeuszowi Kościuszce. Fot.: Żabinkowski Komitet Wykonawczy

Przez wiele lat popiersie Kościuszki w Małych Siechnowiczach było jedynym jego pomnikiem na Białorusi, aż do 12 maja 2018 roku, kiedy na terenie Muzeum Dworku Kościuszki w Mereczowszczyźnie odsłonięto pomnik bohatera ufundowanym przez społeczeństwo Białorusi z inicjatywy Gleba Łabadzienka. Pomnik Kościuszki powstał w pracowni na Ukrainie według projektu białoruskiego rzeźbiarza Hienadzia Łojki.

Pomnik Tadeusza Kościuszki w jego rodzinnej miejscowości Mereczowszczyzna koło Brześcia

W czasach Związku Radzieckiego popiersie Kościuszki zostało włączone do Kolekcji Zabytków Historycznych i Kulturalnych Białorusi, oficjalnego rejestru obiektów objętych ochroną państwową. Za rządów Aleksandra Łukaszenki powstała nowa Państwowa Lista Zabytków Historyczno-Kulturalnych, na którą popiersie, podobnie jak wiele historycznych dworów, parków, kościołów i cerkwi, nie zostało wpisane.

Obecnie, jak poinformował poświęcony białoruskim zabytkom kanał „Spadczyna” na Telegramie, na zdjęciach opublikowanych w gazecie rejonowej „Sielskaja Prawda” widać, że w miejscu pomnika znajduje się kwietnik.

Miejscowi urzędnicy stoją na skraju kwietnika, gdzie kiedyś stał pomnik z popiersiem Kościuszki. Fot.: Zhabinka.by

Z kolei ze strony internetowej Żabinkowskiego Muzeum Historyczno-Krajoznawczego, przy którym znajdowało się popiersie, usunięto wszelkie informacje o Tadeuszu Kościuszce. Choć celem powstania tej placówki było m.in. upamiętnienie na Białorusi bohatera, za którego Kościuszko jest uznawany także w Polsce, USA, na Litwie i we Francji.

W kwietniu 2024 roku z muru Nowego Zamku w Grodnie zniknęła tablica, upamiętniająca Tadeusza Kościuszkę i uczestników powstania narodowego 1794 roku, która została uroczyście odsłonięta w 1994 roku. Odbyło się to na cześć dwusetnej rocznicy Insurekcji Kościuszkowskiej, której jubileusz 230-lecia obchodziliśmy – 24 marca.

Rodowy majątek rodziny Kościuszków-Siechnowickich

Podobno Siechnowicze nadane zostały przez Kazimierza Jagiellończyka w roku 1458 Teodorowi Kościuszce, pieczętującemu się herbem Roch III. Od nazwy wsi ta gałąź rodu zaczęła używać nazwiska Kościuszków-Siechnowickich. Z braku zachowanych dokumentów, przez ponad dwa stulecia nie ma pewnych i konkretnych wiadomości o kolejnych właścicielach Siechnowicz. Pewną jest za to informacja, że na przełomie XVII i XVIII stulecia dziedzicem tej wsi był Aleksander Jan Kościuszko, który w roku 1722 ufundował tutaj kaplicę. Schedę po nim otrzymał jego wnuk, Ludwik Tadeusz, pełniący cywilny urząd brzeskiego miecznika, zaś w wojsku – w regimencie buławy polnej litewskiej – noszącym szlify pułkownikowskie. Po nim był dziedzicem w Siechnowiczach podczaszy piński, Dawid Kościuszko. W 1768 roku wieś powróciła do „pierwotnej linii” właścicieli – Dawid odsprzedał ją synom Ludwika Tadeusza, Józefowi i Tadeuszowi Kościuszkom. Wreszcie, jedynym i samodzielnym dziedzicem został tu Tadeusz Kościuszko.

Gdy wyjeżdżał do Ameryki, przekazał majątek swej siostrze Annie Barbarze, która w roku 1762 wyszła za mąż za Piotra Antoniego Estkę, co do „urzędu” – smoleńskiego stolnika, a prócz tego sąsiada Siechnowicz, dzierżawiącego położony w pobliżu i należący do Sapiehów folwark Dołholistki.

Siechnowicze, chociaż na krótko, trafiły jeszcze znowu w ręce Tadeusza. Siostra oddała mu wieś gdy powrócił z Ameryki. Kiedy jednak Tadeusz Kościuszko zdecydował się na stałe opuścić Polskę, przepisał Siechnowicze siostrze na własność. Zastrzegł tylko, by Anna Barbara Estkowa zmniejszyła włościanom pańszczyznę. Nie był to jednak ostatni akt prawny wiążący generała Kościuszkę z Siechnowiczami.

Bohater „obojga narodów”, polskiego i amerykańskiego, jeszcze raz, w roku 1817 ostatecznie sprecyzował swoją wolę. Właścicielami wsi mieli zostać dzieci Katarzyny i Tadeusza Estków (a więc wnuki Anny Barbary): Roman i Ludwika, pod warunkiem całkowitego zniesienia pańszczyzny i „uwłaszczenia” włościan. Wymagania testatora zostały wypełnione i przez kilkadziesiąt lat wieś należała do rodziny Estków. W 2. połowie XIX stulecia, wraz z ręką Katarzyny Estkówny – Siechnowicze przeszły na własność rodu Bułhaków, „panujących” tu aż do września 1939 roku.

Adolf Gorzkowski

Znadniemna.pl

Popiersie Tadeusza Kościuszki, wykonane w 1932 roku przez rzeźbiarkę Balbinę Świtycz-Widacką, zostało zdemontowane we wsi Małe Siechnowicze (powiat żabinkowski), gdzie rodzina Kościuszko przez kilka stuleci była właścicielem majątku. O incydencie poinformował kanał „Spadczyna” na Telegramie. [caption id="attachment_68570" align="alignnone" width="480"] Tak wyglądało popiersie Tadeusza Kościuszki przed wejściem

Prezydent Litwy Gitanas Nausėda powiedział, że państwa regionu mogą pomóc Litwie w apelacji do Trybunału w Hadze, mającej na celu pociągnięcie białoruskiego reżimu do odpowiedzialności za kryzys migracyjny.

– Myślę, że zawsze istnieje możliwość, aby nasi partnerzy dołączyli na późniejszym etapie. Bardzo dobrze, że wykazaliśmy się przywództwem. Pokazujemy, że to, co dzieje się w sąsiednich krajach, jest dla nas nie do przyjęcia – powiedział szef państwa.

W poniedziałek, 19 maja, Litwa pozwała Białoruś do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w związku z kryzysem migracyjnym wywołanym przez reżim Aleksandra Łukaszenki, co według Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ) narusza prawo międzynarodowe.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zauważyło, że sprawa dotyczy naruszenia zobowiązań państw wynikających z Protokołu Narodów Zjednoczonych przeciwko przemytowi migrantów drogą lądową, morską i powietrzną.

Według Nausėdy, nielegalna migracja „nie jest czymś, co mierzymy w czasie przeszłym”.

– To się dzieje ponownie, odnawia się ponownie, nieustannie powoduje napięcia na naszej granicy. Tylko osoba całkowicie naiwna prawdopodobnie nie zrozumiałaby, że to jest robione celowo, że to ma na celu celową eskalację sytuacji, destabilizację i spowodowanie dodatkowych problemów zarówno dla naszych państw, jak i dla Unii Europejskiej – powiedział prezydent.

Według Nausėdy, Unia Europejska stała się silniejsza po kryzysie migracyjnym, który wybuchł w 2021 r.

– To, co osiągnęliśmy, to zwrócenie uwagi Unii Europejskiej na bezpieczeństwo granic zewnętrznych, co znalazło już odzwierciedlenie w najnowszych dokumentach Rady Europejskiej, że w istocie kraje, które bezpośrednio graniczą z państwami agresorami – Białorusią i Rosją – muszą otrzymać dodatkową uwagę i dodatkowe środki finansowe, aby gwarantowały dobro wspólne – bezpieczeństwo granic zewnętrznych Unii Europejskiej – oznajmił prezydent.

Jak podaje Ministerstwo Spraw Zagranicznych, o udziale Mińska w organizacji kryzysu świadczy fakt, że białoruskie przedsiębiorstwa państwowe zwiększyły liczbę lotów z Bliskiego Wschodu i innych regionów, zorganizowały wydawanie wiz i zakwaterowanie dla przybywających migrantów.

Ponadto po przybyciu na Białoruś wielu migrantów było eskortowanych przez białoruskie siły bezpieczeństwa do granicy litewskiej i zmuszanych do jej nielegalnego przekroczenia, często w niebezpiecznych i zagrażających życiu warunkach.

Znadniemna.pl za LRT.lt, na zdjęciu: zapora na granicy litewsko-białoruskiej, fot: epsog.lt

Prezydent Litwy Gitanas Nausėda powiedział, że państwa regionu mogą pomóc Litwie w apelacji do Trybunału w Hadze, mającej na celu pociągnięcie białoruskiego reżimu do odpowiedzialności za kryzys migracyjny. - Myślę, że zawsze istnieje możliwość, aby nasi partnerzy dołączyli na późniejszym etapie. Bardzo dobrze, że wykazaliśmy się

Przejdź do treści