HomeStandard Blog Whole Post (Page 165)

Białoruska i polska laureatki Nagrody Nobla w dziedzinie literatury Swiatłana  Aleksijewicz i Olga Tokarczuk spotkały się w dniu 15 lipca w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.  Panie rozmawiały o literaturze i jej roli we współczesnym świecie, a także o sytuacji politycznej zarówno na Białorusi, jak też w Polsce, szczególny nacisk kładąc na roli, jaką w życiu publicznym mogą i powinny odgrywać kobiety.

Spotkanie noblistek, które odbywało się pod tytułem „Protest/Pratest” poprowadziły: znana polska feministka, prof. Magdalena Środa i nie mniej znana dziennikarka Monika Olejnik.

Bohaterki wieczoru oraz półtoratysięczną publiczność na początku spotkania przywitał prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Przyznał on, że cieszył się z powodu ogromnych kolejek do kas Narodowego Forum Muzyki po darmowe wejściówki – w kolejce trzeba było wystać nawet trzy godziny.

Odpowiadając na pytanie Moniki Olejnik, o roli kobiet w białoruskim proteście przeciwko reżimowi Łukaszenki, Swiatłana Aleksijewicz odwołała się do tytułu jednej ze swoich książek „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Rewolucja na Białorusi według białoruskiej noblistki okazała się być zdominowana przez kobiety. Aleksijewicz przekonywała także, że „gdyby na czele naszej rewolucji było więcej mężczyzn, to doszłoby do rozlewu krwi”. To właśnie kobiety zapobiegły jej zdaniem eskalacji przemocy, wychodząc na ulice w białych szatach i z kwiatami.

Rodzaj osobistych przeżyć okazała się mieć w związku z rewolucją na Białorusi także polska noblistka. Olga Tokarczuk opowiedziała historię białoruskiej blogerki, która od 19 maja tego roku przebywa w mińskim więzieniu (została uznana za więźnia politycznego – red.) i nazywa się tak samo jak polska noblistka. Ta zbieżność imion i nazwiska wstrząsnęła Olgą Tokarczuk, kiedy ujrzała w internecie nagłówki „Olga Tokarczuk siedzi w więzieniu”.

„Zdałam sobie wówczas sprawę, że protesty na Białorusi dotyczą nas wszystkich” – powiedziała, konkludując, że każdy z obecnych, gdyby znalazł się na Białorusi – mógłby trafić do więzienia.

Podczas wieczoru noblistki poruszały też inne tematy, mówiły m.in. o zmęczeniu ludzi, którzy przez długi czas żyją w pandemii. Dużo czasu panie poświęciły też tematom literackim, m.in. zagadnieniu tak zwanej „literatury kobiecej”.

Na spotkanie noblistek pt. „Protest/Pratest” we Włocławiu przybyła spora grupa obywateli Białorusi, uciekających przed prześladowaniami ze strony władz.

Organizatorami wydarzenia, uznanego przez prezydenta Wrocławia za „najbardziej masowe spotkanie literackie w maseczkach” były: Urząd Miasta Wrocławia, Wrocławski Dom Literatury, a także społecznoścui i inicjatywy: Wrocław Miasto Literatury UNESCO, Bruno Schulz. Festiwal, Fundacja Olgi Tokarczuk i Narodowe Forum Muzyki.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, fot.: facebook.com

Białoruska i polska laureatki Nagrody Nobla w dziedzinie literatury Swiatłana  Aleksijewicz i Olga Tokarczuk spotkały się w dniu 15 lipca w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.  Panie rozmawiały o literaturze i jej roli we współczesnym świecie, a także o sytuacji politycznej zarówno na Białorusi, jak

25 lipca mijają cztery miesiące od momentu uwięzienia przez białoruski reżim prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta w ramach tzw. „sprawy Polaków”.

Nasi koledzy usłyszeli absurdalne zarzuty „podżegania do nienawiści na tle narodowościowym i religijnym” oraz „rehabilitacji nazizmu” tylko dlatego, że są Polakami i od wielu lat działają na rzecz pielęgnowania w środowisku polskiej mniejszości narodowej na Białorusi polskich tradycji, kultury oraz języka. „Zbrodnią”, popełnioną przez naszych kolegów według dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki jest także to, że Andżelika i Andrzej pielęgnowali pamięć o Polakach, którzy w różnych okresach dziejowych działali i walczyli o dobro swojego narodu i na terenach leżących obecnie w granicach Republiki Białorusi.

Pielęgnowanie pamięci o przodkach, modlitwa za nich jest działalnością, która w każdym narodzie i kulturze postrzegana jest w kategoriach cnoty oraz obowiązku potomnych wobec przodków – w każdym narodzie i w każdej kulturze, z wyjątkiem mentalnych spadkobierców kultury i zwyczajów, właściwych stalinowskim zbrodniarzom. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że Andżelice Borys i Andrzejowi Poczobutowi za działalność kulturalno-światową połączoną z pielęgnowaniem pamięci o historii ziemi, na której żyje i działa na Białorusi polska mniejszość narodowa, grozi kara od 5 do 12 lat pozbawienia wolności?

Zarząd Główny Związku Polaków na Białorusi postanowił w czwartą miesięcznicę uwięzienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta zorganizować akcje protestacyjne w różnych miastach Polski, w których w wyniku represji ze strony reżimu Łukaszenki znaleźli się działacze ZPB, albo inni prześladowani przez reżim Łukaszenki obywatele Białorusi.

Akcje w formie pikietowania z żądaniem uwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta odbędą się  25 lipca w Warszawie, Białymstoku oraz w Trójmieście (Sopot) Początek akcii – godzina 14:00.

Każdy, kto chciałby dołączyć do tych akcji może wydrukować sobie plakat z podobizną Andrzeja, bądź Andżeliki z poniższych ilustracji, przygotowanych przy pomocy Białoruskiego Domu w Warszawie:

Zachęcamy też Polaków z Białorusi oraz sympatyków ZPB we wszystkich miejscach Polski do organizowania spontanicznych akcji, informujących o niesprawiedliwym uwięzieniu przez reżim Łukaszenki liderów polskiej mniejszości na Białorusi:

Prezes ZPB Andżeliki Borys oraz członka Zarządu Głównego ZPB, znanego dziennikarza Andrzeja Poczobuta!

Znadniemna.pl

25 lipca mijają cztery miesiące od momentu uwięzienia przez białoruski reżim prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i członka Zarządu Głównego ZPB Andrzeja Poczobuta w ramach tzw. „sprawy Polaków”. Nasi koledzy usłyszeli absurdalne zarzuty „podżegania do nienawiści na tle narodowościowym i religijnym” oraz „rehabilitacji nazizmu”

 Naumowiczach koło Grodna na zachodniej Białorusi upamiętniono męczeńską śmierć Marianny Biernackiej. Pochodząca z Lipska nad Biebrzą polska błogosławiona została rozstrzelana przez Niemców 13 lipca 1943 roku wraz z grupą innych mieszkańców jej miejscowości.

Na terenie byłych fortów za wsią Naumowicze, gdzie Mariannę Biernacką zabito, nabożeństwo celebrował ksiądz Józef Staniewski.

Biskup pomocniczy diecezji grodzieńskiej powiedział Polskiemu Radiu, że Marianna Biernacka zginęła oddając swe życie za synową i jej nienarodzone dziecko. – Takiej miłości potrzebuje dzisiejszy człowiek – miłości ofiarnej. Przychodzimy tu aby raz jeszcze dotknąć tamtej atmosfery gdy człowiek zabijał człowieka – powiedział biskup Staniewski.
Kwiaty pod symbolicznym krzyżem upamiętniającym pomordowanych złożył Andrzej Raczkowski – polski konsul generalny w Grodnie. – Przyjechaliśmy tutaj aby wspominać ofiary żołnierzy niemieckich. I symbolem tych wydarzeń jest błogosławiona Marianna Biernacka. Modlimy się za tych którzy zginęli w 1943 roku – powiedział konsul Raczkowski.
Na uroczystość przybyli pielgrzymi z okolicznych miejscowości – głownie z pobliskiego Grodna. W tym roku ze względu na różne ograniczenia w przekraczaniu granicy na uroczystość nie mogli przyjechać mieszkańcy Lipska położonego po polskiej stronie granicy.
 Znadniemna.pl za polskieradio24.pl

 Naumowiczach koło Grodna na zachodniej Białorusi upamiętniono męczeńską śmierć Marianny Biernackiej. Pochodząca z Lipska nad Biebrzą polska błogosławiona została rozstrzelana przez Niemców 13 lipca 1943 roku wraz z grupą innych mieszkańców jej miejscowości. Na terenie byłych fortów za wsią Naumowicze, gdzie Mariannę Biernacką zabito, nabożeństwo celebrował

Z księdzem Ryszardem Umańskim, proboszczem parafii pw. św. Wojciecha w Częstochowie, gorliwym patriotą, kapelanem NSZZ „Solidarność” i środowisk patriotyczno-niepodległościowych w Częstochowie, a także wieloletnim przyjacielem Związku Polaków na Białorusi i osobiście prezes ZPB Andżeliki Borys, spotkaliśmy się we Władysławowie. Kapłan zorganizował w tym nadmorskim miasteczku obóz wakacyjny dla dzieci ze swojej parafii w Częstochowie, na który zaprosił Polaków z Białorusi, uciekających przed represjami dyktatorskiego reżimu Aleksandra Łukaszenki.

W latach poprzednich, dzięki przyjaźni księdza ze Związkiem Polaków na Białorusi i naszą prezes Andżeliką Borys, działacze ZPB, a także uczniowie szkół społecznych, działających przy organizacji, często wyjeżdżali do Polski na zaproszenie księdza Ryszarda Umańskiego. Sam ksiądz starał się także odwiedzać swoich przyjaciół z Białorusi w ich kraju. W roku 2018, niestety, władze Białorusi stwierdziły, że podróżowanie na Białoruś księdza Ryszarda Umańskiego z Częstochowy, zagraża bezpieczeństwu państwa białoruskiego i wydały zakaz wpuszczania kapłana na teren Białorusi. Od tamtego momentu kontakty ZPB z księdzem Ryszardem Umańskim były intensywne, ale nie były to kontakty bezpośrednie. Kiedy jednak na Białorusi pogorszyła się sytuacja polskiej mniejszości narodowej, a Andżelika Borys i jej koledzy z ZPB znaleźli się w więzieniu pod absurdalnymi zarzutami, ksiądz Umański zaczął szukać kontaktu z Polakami, uciekającymi przed grożącym im na Białorusi niebezpieczeństwem. Kiedy udało mu się skontaktować z Polakami z Białorusi, to bez zastanawiania się zaprosił ich do Władysławowa, organizując dla nich świetny, niespodziewany wypoczynek nad polskim Bałtykiem. Wykorzystaliśmy tę możliwość, żeby wspólnie z księdzem Ryszardem powspominać o Andżelice Borys, więzionej obecnie przez reżim Łukaszenki, o współpracy księdza ze Związkiem Polaków na Białorusi oraz o tym, jaka powinna być reakcja społeczeństwa, w tym Kościoła, na ewidentną krzywdę, wyrządzaną niewinnym ludziom przez reżim dyktatorski.

Redaktor portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik rozmawia z ks. Ryszardem Umańskim

Znadniemna.pl: Księże Ryszardzie, jest ksiądz wieloletnim przyjacielem ZPB i Andżeliki Borys. Doskonale zna ksiądz, na czym polega działalność ZPB i jego kierowniczki. Czy ksiądz dostrzega logiczną więź między tą działalnością, a zarzutami, które usłyszeli działacze ZPB?

Ks. Ryszard Umański: Jestem ogromnie zaskoczony tym, że w XXI wieku w Europie można kogoś aresztować tylko dlatego, że należy do jakiejś narodowości, że do więzienia można wsadzić kogoś tylko dlatego, że się modlił. Szokiem jest dla mnie to, w jakich warunkach przebywają uwięzione osoby. Co się tyczy Andżeliki Borys, to dziękuję Panu Bogu za przyjaźń z nią, która trwa już chyba ponad dziesięć lat. Już nie pamiętam, w jakich okolicznościach poznaliśmy się, ale nasza przyjaźń była bardzo intensywna. Obserwowałem, jaka Andżelika była aktywna, jak wykorzystywała każdą okazję do tego, żeby w Polsce o Polakach na Białorusi było słychać, żeby ich problemy były dostrzegane i żeby potrzebujący otrzymywali odpowiednią pomoc.

Nie pamięta ksiądz okoliczności zapoznania się z Andżeliką Borys, ale na pewno może ksiądz powiedzieć, od czego zaczęła się współpraca z panią prezes i ze Związkiem Polaków na Białorusi.

– Zaczęliśmy współpracować przy okazji organizowanych przeze mnie wyjazdów dzieci zza wschodniej granicy Polski do Częstochowy. Andżelika zawsze przypominała mi, iż warto, aby w grupie dzieci z Kresów, która u mnie gości, znalazły się polskie dzieci z Białorusi. Z czasem razem zdecydowaliśmy, że będziemy organizować wyjazdy do Częstochowy także dla osób dorosłych. Na jesieni staraliśmy się zorganizować przyjazd działaczy ZPB kilkoma autokarami. Ten zachwyt Polską, Jasną Górą, Częstochową, był zawsze niezwykle autentyczny, bo dla Polaków na całym świecie, a dla Kresowian szczególnie, odwiedzenie Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze było przeżyciem niezwykłym, dla niektórych – największym przeżyciem duchowym w ich życiu.  Pamiętam, jak te osoby dorosłe, niektóre już w sędziwym wieku, cieszyły się, że mogą być w Polsce, że mogą uczestniczyć w jasnogórskich nabożeństwach, że mogą się nasycić otaczającą ich polskością. Andżelika starała się każdego roku organizować dla Polaków na Białorusi takie wyjazdy. Organizowaliśmy z nią różnego rodzaju wydarzenia o charakterze charytatywnym, na przykład bale charytatywne, na które Andżelika przyjeżdżała, aby wesprzeć zbiórkę środków na wyjazdy kolonijne dla dzieci z Białorusi, albo na wyjazdy pielgrzymów z Białorusi na Jasną Górę. Wielokrotnie miałem okazję także przyjeżdżać na zaproszenie Andżeliki na Białoruś. Pamiętam m.in. poświęcenie kaplicy w Stankiewiczach, którą poświęciłem, jako ksiądz z Polski, bo księża katoliccy na Białorusi za poświęcenie tej kaplicy bez zgody władz państwowych mogliby zostać ukarani.

Była to kaplica powstańców styczniowych, która pozostała jedyną pamiątką po nieistniejącej już wsi Stankiewicze, która została zniszczona, bo jej mieszkańcy sprzyjali powstańcom.

– Dla mnie takie historie są niezwykle ważne. Ogromnym przeżyciem była dla mnie możliwość odprawienia Mszy świętej w kaplicy powstańczej po tylu dziesięcioleciach, a właściwie po ponad półtora wieku. Przyjaźń z Andżeliką sprawiała, że podczas wizyt na Białorusi ja, podobnie jak inni rodacy z Polski, od was – Polaków z Kresów – mogliśmy się uczyć autentycznego patriotyzmu.

To, co się stało dzisiaj z Andżeliką Borys, że znalazła się ona w tym strasznym więzieniu, w którym pogorszył się jej stan zdrowia. Wszystko to w głowie mi się nie układa. Bo Andżelika – tak znana osoba, która poświęcała się dla innych – nie miała prawa znaleźć się w więzieniu, bo nikt na świecie nie miał prawa jej do więzienia wsadzić.

Nie możemy tego wiedzieć od samej Andżeliki, ale przedostaje się informacja, że nie chciała się ona zgodzić na wyjazd do Polski pod warunkiem, że nie wróci na Białoruś. Jak ksiądz ocenia taką jej decyzję?

– Myślę, że jeśli jeszcze jest taka możliwość, to powinna podjąć decyzję o wyjeździe do Polski, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której chodzi o ratowanie zdrowia i życia. Wobec takiego zagrożenia powinna się zgodzić na ten wyjazd. Inną sprawą jest, że my, jako społeczeństwo, wciąż za mało mówimy o sytuacji, w jakiej znalazła się Andżelika Borys. Jest to przecież osoba znana powszechnie, osoba, która spotyka się z prezydentem, z premierem, z ministrami, z prezydentami miast! Jest przecież osobą tak mocno działającą! Niepokoi mnie, że znowu jest cisza w związku z tą sytuacją, a presja medialna i społeczna powinna być, jak mi się wydaje, mocniejsza. Musimy ciągle, nieustająco żądać jej uwolnienia. Zakładam, że jeśli przyjedzie do Polski, to będzie musiała spędzić jakiś czas w szpitalu, aby dojść do siebie. Jestem bardzo zaniepokojony jej sytuacją i ciągle zastanawiam się – jak można jej pomóc. Na pewno każdy, kto jest patriotą i czuje Kresy zadaje dzisiaj sobie pytanie: co jeszcze można zrobić dla prześladowanych na Białorusi Polaków?

No właśnie – co?

– Mnie udało się was zaprosić tutaj do Władysławowa, gdzie możemy porozmawiać, coś wymyślić… Ale nie może być tak, że ciągle o tym mówimy, ale nie działamy. Przyjaźń, która wiąże mnie z Andżeliką Borys sprawia, że mam wciąż wyrzuty sumienia, że robimy niewystarczająco w sprawie jej uwolnienia. Dobrze, że wy, jako dziennikarze mediów Związku Polaków, że Irena Biernacka, Maria Tiszkowska, inni działacze ZPB – znaleźliście się teraz w Polsce. Bo to dzięki wam i waszym głosom, dzięki świadectwom Ireny i Marii, które doświadczyły, czym jest więzienie, w którym przebywają Andżelika Borys, Andrzej Poczobut i setki innych niewinnych ludzi. Dzięki wam temat prześladowań Polaków na Białorusi, ale także prześladowań Białorusinów, może być wciąż obecny w przestrzeni publicznej. Przecież wy nie jesteście z nieznanej krainy, jesteście zza wschodniej granicy Polski, za którą w XXI wieku dzieje się coś niewyobrażalnego – ludzie cierpią w więzieniach tylko za to, że mają poglądy odmienne od władzy.

Czy w sytuacji, kiedy ludzie są krzywdzeni, jak dzieje się to na Białorusi, czy Kościół może pozostawać obojętny na niesprawiedliwość, czy też powinien reagować i jak stanowcza ma być to reakcja?

– Nie chciałbym oceniać zachowań konkretnych biskupów, czy księży. Ale naszym zadaniem, jako Kościoła, jest stawanie w obronie krzywdzonego. Obojętnie, kto to jest. Musimy stawać w obronie człowieka krzywdzonego. Pamiętam czasy Solidarności, kiedy Kościół głośno mówił o internowanych, kiedy zbieraliśmy paczki dla uwięzionych. Mówiliśmy, że Kościół zawsze powinien stać za człowiekiem pokrzywdzonym. Myślę, że Kościół na Białorusi też to robi, ale to działanie, może komuś wydawać się niewystarczające, a głos Kościoła może wydawać się za cichy. Wtedy warto zrobić tak, aby głos Kościoła stał się bardziej słyszany. Nikt nie powinien zastanawiać się, jakie za to poniesie konsekwencje. Przecież naszą misją, jaką nam polecił Chrystus, jest bronienie człowieka słabszego, takiego, któremu się dzieje krzywda! Jakie za to mogą być konsekwencje? Nikt tego nie wie. Chrystus robił to pomimo tego, że cierpiał i umarł za to na krzyżu. Obrona słabszego i krzywdzonego jest misją Kościoła. To nie podlega żadnej dyskusji. Dyskusyjne mogą być jedynie sposoby stawania w obronie ludzi krzywdzonych.

Irena Biernacka, która doświadczyła przeżyć więziennych, mówi, że w więzieniu, obserwując więźniów kryminalnych, cierpiących często w wyniku tego, że otoczenie okazało się obojętne na ich potrzeby i popchnęło do popełnienia zbrodni, zobaczyła Boga żywego, Boga, który patrzy z wyrzutem na nas wszystkich za to, że nie pomogliśmy tym Jego owieczkom, które zbłądziły i ponosimy współwinę za ludzi karanych za popełnienie zbrodni pospolitych.

– Dziękujmy Panu Bogu za tak piękne doświadczenie religijne pani Ireny. Każdy z nas widzi, albo powinien widzieć w drugim człowieku Pana Boga. Przecież my, jako katolicy, nie odrzucamy żadnego człowieka. Nawet zbrodniarza otaczamy opieką duszpasterską i modlimy się o jego zbawienie. Stąd istnienie w Kościele instytucji kapelanów więziennych. To, że pani Irena tak mocno to odczuła i przeżyła świadczy o tym, że miała piękne doświadczenie religijne. Ważne jest także to, że daje ona świadectwo tego, co w więzieniu przeżyła i zobaczyła. Dostrzec w zbrodniarzu dobro nie jest łatwo, a osądzić się na dodatek, że popełnienie przez niego zbrodni to nasza wina – tym bardziej. To, że pani Irenie zdarzyła się taka refleksja – możemy za to dziękować Panu Bogu.

Wiemy, że z Kościołem jest bardzo związana także Andżelika Borys i, uwzględniając jej wieloletnią przyjaźń z księdzem, wyobraźmy sobie, że może ksiądz do niej, przebywającej w ciężkim więzieniu w Żodzino, coś powiedzieć. Jakie by to były słowa?

– Powiedziałbym, że Pan Bóg jest z nią. Pan Bóg daje jej krzyż do dźwigania. Czasami – bardzo ciężki krzyż do dźwigania. Czasami wydaje nam się, że ten krzyż jest za ciężki na nasze możliwości fizyczne i psychiczne. Pan Bóg nigdy jednak nie daje człowiekowi krzyża, którego by człowiek nie udźwignął. Jeśli daje krzyż dosyć ciężki, lub bardzo ciężki, to również daje siły i łaski. Andżelika Borys nigdy nie wstydziła się Pana Boga i swojej wiary. Zawsze, gdy przyjeżdżała – pytała się o Mszę świętą, chętnie uczestniczyła w nabożeństwach, modliła się, czyli wiary swojej i religijności się nie wstydziła. Myślę, że powinno jej to pomagać znosić trudy więzienia. A gdybym mógł jej teraz coś powiedzieć, to bym powiedział: Bóg jest z tobą. Udźwigniesz ten krzyż, który wydaje ci się bardzo ciężki.

Jeśli człowiek jest mocno wierzący, to przyjmuje wolę Boga, nawet, jeśli wymaga to wielu wyrzeczeń. Myślę, że Andżelika Borys jest człowiekiem bardzo silnej wiary. Skoro tyle dni już w tych nieludzkich warunkach przeżyła, to jednym z czynników, który sprawia, że się trzyma na pewno jest wiara w Pana Boga.

Ksiądz dużo się zajmuje Kresami Wschodnimi. Czy dlatego, że jest ksiądz związany z Kresami jakoś rodzinnie?

– Często mi to pytanie zadają. Ale żadnych udowodnionych powiązań rodzinnych z Kresami nie mam, chociaż na Łyczakowie próbują mi jakichś przodków odnaleźć. Bo w Powstaniu Styczniowym byli jacyś Umańscy i to nazwisko w kontekście Powstania często występuje. Ale z tego, co wiem od swoich rodziców – nie pochodzą oni z Kresów. Miłość do Kresów jest w moim przypadku po prostu miłością od pierwszego spotkania. Pokochałem w Kresach patriotyzm, który ściśle się wiąże z wiarą w Boga i taka wersja patriotyzmu mnie po prostu urzekła. Ciągle staram się połączyć patriotyzm i religijność wśród ludzi w Polsce. Różnie mi to wychodzi. Kiedyś pomyślałem, że najlepszą lekcją historii i patriotyzmu dla Polaków w Polsce jest pokazywanie im rodaków, mieszkających na Kresach, bądź stamtąd pochodzących pod warunkiem, że zachowali swoją kresową autentyczność. Kiedy pracowałem w radiu, zacząłem organizować wycieczki i pielgrzymki na Białoruś, na Wileńszczyznę, na Ukrainę. Efekt tego był często taki, że ludzie, których nie posądzałem o jakiś większy patriotyzm mówili do mnie: księże, w te trzy-cztery dni tutaj usłyszeliśmy więcej o Polsce i miłości do niej, niż przez całe życie, przeżyte w ojczyźnie. Bardzo mocno motywowały mnie tego typu spostrzeżenia i chciałem wywozić na Kresy jak najwięcej ludzi. Dzięki temu, że pracowałem w radiu, miałem dotarcie do wielu ludzi i bardzo wielu mieszkańców Częstochowy zapoznałem z Kresami. Zacząłem nauczycieli i dyrektorów szkół wywozić na Kresy. Później założyliśmy Towarzystwo Patriotyczne „Kresy”, w którym zaczęliśmy działać już, jako grupa pasjonatów Kresów.

Ma ksiądz zakaz wjazdu na Białoruś. Za co?

– To było lato 2018 roku. Jechałem z wielką radością na zaproszenie Andżeliki Borys na obchody 30-lecia Związku Polaków na Białorusi. Byłem zaszczycony faktem, że zostałem zaproszony na uroczystość, tak ważną dla polskiej społeczności na Białorusi. Jechałem niedługo po tym, jak wróciłem z Białorusi z grupą dzieci, które woziłem na Kresy. Stało się dla mnie ogromnym zaskoczeniem, kiedy na granicy mnie de facto zatrzymano, wręcz aresztowano. Jechałem wówczas razem z przewodniczącym „Solidarności” w Częstochowie. Jemu powiedziano, że może sobie jechać, a mnie nie chciano przepuścić bez żadnego tłumaczenia, chociaż miałem ważną wizę białoruską. Pierwszy telefon, który wykonałem wówczas, to był telefon do Andżeliki Borys. Ona próbowała interweniować w ministerstwie, gdzieś jeszcze. Niestety, nie pomogło, a ja usłyszałem, że jestem kryminalistą, który zagraża demokracji na Białorusi. Podobno takich jak ja, mających pieczątki, zakazujące wjazdu na Białoruś jest niewielu. Dlaczego znalazłem się w tak ekskluzywnym gronie? Tego nigdy mi nikt nie wytłumaczył. Andżelika Borys jeszcze próbowała to wyjaśniać, żebym mógł jeździć na Białoruś, ale ja nie naciskałem, aby nie narażać z tym problemem niektórych ludzi. Z jednej strony brakuje mi bardzo tych wyjazdów na Białoruś, ale z drugiej strony ten zakaz zmobilizował mnie do pomagania Polakom z Białorusi oraz innym ludziom z Białorusi tutaj w Polsce.

Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiali Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik

Zapraszamy do obejrzenia wspólnych zdjęć przedsięwzięć z udziałem księdza Ryszarda Umańskiego i działaczy ZPB na czele z Andżeliką Borys:

24 stycznia 2015 roku proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, ksiądz Ryszard Umański z Częstochowy celebrował pierwszą po wielu dziesięcioleciach Mszę Świętą w zabytkowej, odnowionej staraniami Związku Polaków na Białorusi, kaplicy w Stankiewiczach – wsi polskiej, zniszczonej przez Sowietów po zakończeniu drugiej wojny światowej za polską postawę patriotyczną jej mieszkańców.

Wawiórka. Kwatera Żołnierzy VII Batalionu 77 PP mjr Jana Piwnika „Ponurego”

Dom-Muzeum Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach

24 listopada 2014 roku został zorganizowany przez proboszcza parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej ks. Ryszarda Umańskiego doroczny charytatywny bal dla dorosłych w Częstochowie. Zebrane podczas zabawy fundusze – z biletów i licytacji ofiarowanych przez donatorów darów zostały przeznaczone na organizację pobytu w Częstochowie dzieci z polskich rodzin z Białorusi.

10 lutego 2018 roku Msza św. w grodzieńskiej katedrze w intencji ofiar masowych deportacji polskich obywateli w głąb Związku Sowieckiego zainaugurowała  78. rocznicę pierwszej wywózki Polaków na Syberię i do Kazachstanu – grodzieńskie obchody tej tragicznej rocznicy, zorganizowane przez Związek Polaków na Białorusi.

W dniach 2-3 grudnia 2017 roku 46-osobowa grupa działaczy Związku Polaków na Białorusi z oddziałów w Żołudku, Nowogródku, Porozowie, Repli, Indurze i innych miejscowości  odbyła wycieczkę do duchowej stolicy Polski – Częstochowy.

W dniach 26-27 listopada 2016 roku 46-osobowa grupa Polaków z Białorusi – działaczy ZPB oraz nauczycieli języka polskiego z Grodzieńszczyzny i Mińska – gościła  w Częstochowie na zaproszenie proboszcza miejscowej parafii Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, księdza Ryszarda Umańskiego.

Z księdzem Ryszardem Umańskim, proboszczem parafii pw. św. Wojciecha w Częstochowie, gorliwym patriotą, kapelanem NSZZ „Solidarność” i środowisk patriotyczno-niepodległościowych w Częstochowie, a także wieloletnim przyjacielem Związku Polaków na Białorusi i osobiście prezes ZPB Andżeliki Borys, spotkaliśmy się we Władysławowie. Kapłan zorganizował w tym nadmorskim miasteczku obóz wakacyjny

Tytuł honorowego obywatela Dolnego Śląska CIVI HONORARIO otrzymała Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi. Kierowanej przez nią organizacji przyznano z kolei dolnośląską nagrodę kulturalną SILESIA.

W czwartek, 15 lipca, podczas sesji sejmiku województwa dolnośląskiego radni przyznali tytuł honorowego obywatela Dolnego Śląska CIVI HONORARIO Andżelice Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi. Kierowanej przez nią organizacji przyznano z kolei dolnośląską nagrodę kulturalną SILESIA.

Jak napisano w uzasadnieniu decyzji radnych i kapituły tej nagrody, Andżelika Borys od kilkudziesięciu lat nie tylko umacnia, ale niejednokrotnie odbudowuje polską tożsamość na Białorusi. Jest prezesem Związku Polaków na Białorusi, nauczycielką języka polskiego i krzewicielką polskiego patriotyzmu oraz kultury.

– Mimo licznych i niezwykle dotkliwych szykan, represji i prześladowań niezłomnie walczy o przestrzeganie praw mniejszości polskiej na Białorusi. Pod koniec marca pozbawiono ją wolności, stawiając absurdalne zarzuty.

Wykazując się niecodzienną odwagą i niezłomnością, odmówiła opuszczenia terenu Białorusi w zamian za zwrócenie wolności. Pani Andżelika Borys stała się symbolem niezłomnego trwania w obronie polskich wartości, symbolem mądrej, pokojowej postawy – napisano w uzasadnieniu przyznania tytułu.

Z kolei Związek Polaków na Białorusi otrzymał dolnośląską nagrodę kulturalną SILESIA za całokształt działalności na rzecz Polaków mieszkających na Białorusi. Nagroda wynosi 100 tysięcy złotych.

W uzasadnieniu przypomniano, że organizacja wspiera nauczanie języka polskiego w 116 ośrodkach, powołała 16 domów polskich i przyczyniła się do powstania wielu stowarzyszeń, m.in. Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, Stowarzyszenia Armii Krajowej, Stowarzyszenia Sybiraków. Wydaje też gazety w języku polskim, np. „Głos znad Niemna”, „Magazyn Polski” oraz portal Znadniemna.pl. Opiekuje się też grobami polskich żołnierzy.

Znadniemna.pl za wroclaw.tvp.pl

Tytuł honorowego obywatela Dolnego Śląska CIVI HONORARIO otrzymała Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi. Kierowanej przez nią organizacji przyznano z kolei dolnośląską nagrodę kulturalną SILESIA. W czwartek, 15 lipca, podczas sesji sejmiku województwa dolnośląskiego radni przyznali tytuł honorowego obywatela Dolnego Śląska CIVI HONORARIO Andżelice Borys,

Ministerstwo Sprawiedliwości Białorusi zainicjowało procedurę likwidacji ruchu społecznego „Za Wolność”. Organizacje tę 15 lat temu założył Aleksander Milinkiewicz, ówczesny były opozycyjny kandydat na prezydenta Białorusi, będący także honorowym członkiem Związku Polaków na Białorusi.

Obecny przewodniczący ruchu „Za Wolność” Juraś Hubarewicz poinformował media, że pierwsze posiedzenie Sądu Najwyższego Białorusi w sprawie likwidacji organizacji ma odbyć się 19 lipca.

Rewizje i zatrzymania

W środę funkcjonariusze białoruskich służb przeprowadzili rewizję w siedzibie ruchu „Za Wolność” oraz 22 innych organizacji społecznych i partii politycznych.

Zatrzymanych zostało kilkanaście osób, wśród nich co najmniej 7 przedstawicieli kierownictwa i aktywistów Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Reakcja UE i USA

Rewizje i zatrzymania przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego Białorusi skrytykowała Unia Europejska i Stany Zjednoczone.

Ukraińskie organizacje zajmujące się obroną praw człowieka wezwały władze w Kijowie do zaprzestania kontaktów z – jak napisano w apelu – „przedstawicielami nieprawomocnego i antydemokratycznego reżimu Aleksandra Łukaszenki”.

Znadniemna.pl za polskieradio24.pl

Ministerstwo Sprawiedliwości Białorusi zainicjowało procedurę likwidacji ruchu społecznego "Za Wolność". Organizacje tę 15 lat temu założył Aleksander Milinkiewicz, ówczesny były opozycyjny kandydat na prezydenta Białorusi, będący także honorowym członkiem Związku Polaków na Białorusi. Obecny przewodniczący ruchu "Za Wolność" Juraś Hubarewicz poinformował media, że pierwsze posiedzenie Sądu

Przez tydzień, w dniach od 7 do 14 lipca, odpoczywały we Władysławowie nad Bałtykiem, polskie rodziny z Białorusi, zmuszone do opuszczenia swojego kraju wobec groźby prześladowań przez dyktatorski reżim Aleksandra Łukaszenki.

Organizatorem nadmorskich wakacji dla wypędzonych z Białorusi Polaków był ksiądz Ryszard Umański, proboszcz parafii pw. św. Wojciecha w Częstochowie, wspaniały patriota, kapelan NSZZ „Solidarność” i środowisk patriotyczno-niepodległościowych w Częstochowie, a także wieloletni przyjaciel Związku Polaków na Białorusi i osobiście prezes organizacji Andżeliki Borys, przebywającej obecnie w białoruskim więzieniu w miejscowości Żodzino pod absurdalnym zarzutem podżegania do nienawiści na tle narodowościowym i rehabilitacji nazizmu.

Ksiądz Ryszard Umański każdego roku organizuje wakacje we Władysławowie dla dzieci i młodzieży szkolnej ze swojej parafii w Częstochowie. W tym roku, wiedząc, że wielu Polaków zza wschodniej granicy, w tym działaczy ZPB, musiało szukać schronienia w Polsce, uciekając przed antypolskim reżimem dyktatorskim Łukaszenki, ksiądz Ryszard Umański skontaktował się z redaktorami mediów ZPB i zaproponował, aby dziennikarze zgłosili do wypoczynku we Władysławowie przebywające w Polsce polskie rodziny z Białorusi.  Z dobrodziejstwa księdza Ryszarda Umańskiego skorzystały rodziny polskie z Grodna, Lidy oraz Wołkowyska.

Wśród reprezentujących ZPB działaczy, w inicjatywie kapłana z Częstochowy udział wzięły m.in. deportowane z białoruskiego więzienia do Polski członkinie Zarządu Głównego ZPB Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. Obecność wśród odpoczywających we Władysławowie Polek, które doświadczyły, czym jest białoruskie więzienie, pozwoliła księdzu Umańskiemu na zorganizowanie spotkania prześladowanych na Białorusi Polaków z dziećmi z Częstochowy, które na własne oczy przekonały się, że za wschodnią granicą Polski mieszkają ich rodacy, prześladowani w swoim kraju tylko za to, że są Polakami.

Korzystający z dobrodziejstwa księdza Ryszarda Umańskiego Polacy z Białorusi serdecznie dziękują kapłanowi z Częstochowy za wyjątkowy i niezapomniany odpoczynek nad polskim Bałtykiem w upalne licowe dni 2021 roku.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wakacji we Władysławowie:

Znadniemna.pl

Przez tydzień, w dniach od 7 do 14 lipca, odpoczywały we Władysławowie nad Bałtykiem, polskie rodziny z Białorusi, zmuszone do opuszczenia swojego kraju wobec groźby prześladowań przez dyktatorski reżim Aleksandra Łukaszenki. Organizatorem nadmorskich wakacji dla wypędzonych z Białorusi Polaków był ksiądz Ryszard Umański, proboszcz parafii pw.

Unia Europejska zareaguje za podsycanie przez Białoruś kryzysu migracyjnego – zapowiedział minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau w rozmowie z Polskim Radiem. Przyznał, że są możliwe kolejne sankcje wobec reżimu w Mińsku. Był to jeden z tematów wczorajszej narady w Brukseli szefów dyplomacji unijnych krajów. Chodzi o ułatwianie przez białoruskie władze przerzutu nielegalnych migrantów na teren Unii.

Minister Zbigniew Rau powiedział, że pod największą presją jest Litwa. Polska ma również problemy, choć w dużo mniejszej skali. – Trudno, żeby ten atak na integralność granic Unii Europejskiej został bez europejskiej odpowiedzi. Nikt nie podawał w wątpliwość zasadności takiego rozwiązania w przyszłości – podkreślił minister Rau.

Szef polskiego MSZ-u powiedział, że akcja przerzutu nielegalnych migrantów na teren Unii jest precyzyjnie zorganizowana i wspierana przez państwo białoruskie. – To wygląda jak dobrze zorganizowane przedsięwzięcie turystyczne. W różnych miastach świata ci cudzoziemcy wpłacają określone sumy pieniędzy. Później są zakwaterowani gdzieś w okolicach Mińska i następnie na zasadzie dobrych usług przedstawiciele władz białoruskich wręcz eskortują do granicy tych komercyjnych turystów, wskazując im granicę, najczęściej litewską, także informując, jak najskuteczniej ją przekroczyć – powiedział Polskiemu Radiu minister Zbigniew Rau.

Litewska minister spraw wewnętrznych mówiła wczoraj w Parlamencie Europejskim, że migracja jest elementem wojny hybrydowej prowadzonej przez reżim w Mińsku. Pokazywała dowody zorganizowanej akcji i dokumenty dotyczące przylotów wydawane przez jedną z białoruskich agencji związaną z Aleksandrem Łukaszenką. Mówiła o regularnych lotach między innymi z Turcji i Iraku do Mińska z setkami migrantów na pokładach z biletami w jedną stronę. Unijna komisarz do spraw wewnętrznych Ylva Johansson powiedziała, że według Europolu nielegalni migranci płacą za przelot i przerzut przez granicę 15 tysięcy euro.

Znadniemna.pl za polskieradio.pl

 

Unia Europejska zareaguje za podsycanie przez Białoruś kryzysu migracyjnego - zapowiedział minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau w rozmowie z Polskim Radiem. Przyznał, że są możliwe kolejne sankcje wobec reżimu w Mińsku. Był to jeden z tematów wczorajszej narady w Brukseli szefów dyplomacji unijnych krajów. Chodzi

76 lat temu, 12 lipca 1945 r., oddziały NKWD i SMIERSZ rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Operacja zwana Obławą Augustowską jest największą niewyjaśnioną zbrodnią popełnioną na Polakach po II wojnie światowej.

W lipcu 1945 r. na terenie Polski północno-wschodniej (powiaty: suwalski, augustowski i północna część sokólskiego), a także na przyległych do granicy obszarach republik litewskiej i białoruskiej przeprowadzono największą akcję przeciwpartyzancką, nieporównywalną z działaniami podejmowanymi zarówno w latach II wojny światowej, jak i po 1945 r.

W tym czasie dokonywano różnych akcji pacyfikacyjnych, skierowanych przeciwko partyzantce poakowskiej i osobom związanym z konspiracją niepodległościową, ale w odniesieniu do jednej lub kilku miejscowości. Ta obława, nazwana augustowską, bo objęła głównie Puszczę Augustowską i tereny przyległe, dotyczyła obszaru kilku tysięcy km kw., a to, co ją szczególnie różniło od innych, to fakt, że z osób ostatecznie aresztowanych po dokonaniu filtracji, nikt nie powrócił.

Przepadli jak kamień w wodzie. Na podjęcie decyzji o jej przeprowadzeniu wpłynęło szereg różnych czynników. Wiosną 1945 r., po przesunięciu się formacji sowieckich na zachód, nastąpiła niebywała aktywizacja polskiego podziemia, głównie jako reakcja na zachowanie się czerwonoarmistów, którzy dopuszczali się rabunków, gwałtów i morderstw oraz działań władz komunistycznych. Wicewojewoda białostocki Wacław Białkowski w piśmie do ministra spraw zagranicznych, zwracając uwagę na te fakty, podkreślał dalej, że taki stan podkopuje zaufanie do rządu i budzi nienawiść do Armii Czerwonej.

Z pisma wicewojewody Wacława Białkowskiego «Powołując się na poprzednie swoje meldunki o grabieżach, niszczeniu mienia, gwałtach i zabójstwach, dokonywanych przez żołnierzy i całe oddziały Czerwonej Armii na obywatelach polskich, komunikuję, że niedopuszczalne te wybryki ze strony Czerwonej Armii przybrały charakter masowy, przechodzący niejednokrotnie – i coraz częściej – w pogromy i niszczenie równe akcji frontowej w stosunku do nieprzyjaciela».

Uczestnicy obchodów rocznicowych podążają do Krzyża, upamiętniającego ofiary «małego Katynia». Giby. 2010 r
Przez woj. białostockie przebiegały szlaki komunikacyjne, którymi transportowano różne zdobycze z obszaru Niemiec (głównie Prus Wschodnich) na wschód, w tym pędzono stada bydła. Kolumny ze zdobyczami stawały się niekiedy obiektem ataków polskiej partyzantki. Ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRR Ławrentij Beria meldował 29 maja 1945 r. Józefowi Stalinowi o działaniach, podjętych w celu zapewnienia bezpieczeństwa konwojom stad bydła: zorganizowano specjalne trasy i wzmocniono ich ochronę, pomiędzy posterunkami i placówkami zorganizowano całodobowe patrole, w rejonach niebezpiecznych ze względu na «bandytyzm», na każde 10-15 kilometrów ustawiono placówki w sile do plutonu strzelców

Ławrentij Beria do Józefa Stalina

«W związku z napaściami band akowskich na Grajewo i w rejonie Augustowa na kołchoźników, konwojujących stada bydła na Białoruś, a także w związku z innymi przejawami bandytyzmu, doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego Polski tow. Sieliwanowski, wspólnie z organami bezpieczeństwa publicznego Polski podjął kilka działań w zakresie likwidacji band akowskich w województwie białostockim. W celu wzmożenia walki z bandami akowskimi do dyspozycji tow. Sieliwanowskiego skierowano dodatkowo dwa pułki wojsk NKWD, do posiadanych siedmiu pułków wojsk NKWD i samodzielnego pułku strzelców zmotoryzowanych».

Ponadto miano podjąć inne niezbędne kroki w celu wzmożenia walki przez organy, podległe polskiemu Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, z «bandami» na trasie przepędzania bydła z wykorzystaniem, o ile to konieczne, wojsk NKWD. Równocześnie władze sowieckie uzyska- ły nieprawdziwe, zawyżone dane na temat liczebności oddziałów Armii Krajowej w Puszczy Augustowskiej, które jakoby miały liczyć około ośmiu tysięcy osób i być wyposażone w artylerię oraz 10 czołgów.

W celu rozbicia tych oddziałów i zatrzymania wszystkich współpracowników podziemia niepodległościowego postanowiono przeprowadzić akcję «przeczesania lasów augustowskich». Została ona wykonana głównie siłami 50. armii 3. Frontu Białoruskiego – razem było to 11 dywizji strzeleckich wraz z dywizyjnymi pułkami artylerii, korpus pancerny i inne mniejsze jednostki. Tak więc łącznie mogło to być około 40 tys. żołnierzy, którą to liczbę podważałem w swoich wcześniejszych publikacjach. Niedowierzanie wynikało z faktu, że tych wojsk jeszcze na początku lipca w rejonie Puszczy Augustowskiej nie było.

Zostały one przerzucone z Prus Wschodnich tuż przed rozpoczęciem operacji – większość z nich w ciągu kilku dni dokonała około 200-kilometrowego przemarszu. W operacji uczestniczyły też dwie kompanie wojska polskiego z 1. praskiego pułku piechoty, które zostały wykorzystane marginalnie. Za to bardzo daleko idącą pomoc wykazali funkcjonariusze Urzę- dów Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej – była to pomoc głównie o charakterze logistycznym: sporządzanie list osób związanych z konspiracją, wskazywanie ich miejsca zamieszkania, pełnienie roli przewodników, czasami także aresztowanie.

12 lipca rozpoczęła się wielka operacja – jak ostatnio udało się ustalić – na północy od linii Zielonka – Wiejsieje – Szadziuny – Lejpuny – Druskienniki (Litewska SRR), skąd działał w kierunku południowo-zachodnim 2. gwardyjski korpus pancerny. Na wschodzie 271. samodzielny specjalny batalion zmotoryzowany zorganizował blokadę na prawym brzegu Niemna na linii: Druskienniki – Przewałka – Łukawica (Białoruska SRR). Na południu linia blokady biegła od Niemnowa wzdłuż Kanału Augustowskiego, przez Brzozówkę, południowo-wschodni brzeg rzeki Wołkuszanka, Lipsk i rzekę Biebrza.

Do 20 lipca zatrzymano, według szyfrogramu szefa «Smiersza» gen. Wiktora Abakumowa, ponad 7 tys. osób, z których po przesłuchaniach aresztowano 592 jako związane z polskim podziemiem, 828 osób nie było jeszcze przesłuchiwanych i jeśli «wydajność» funkcjonariuszy sowieckich była na poziomie wcześniejszym, to powinno być z nich aresztowanych około 10 proc. tj. 80 osób. Wśród zatrzymanych było 1685 Litwinów (w strefie działania 2. gwardyjskiego korpusu pancernego), z których aresztowano 252. Aresztowani Litwini i grupa jeszcze nieprzesłuchanych (262) zostali przekazani do dyspozycji organów NKWD – NKGB Litwy, a resztę zwolniono do domów.

Po 19 lipca była druga fala przeczesywania lasów i aresztowań, będących głównie konsekwencją informacji uzyskanych podczas brutalnych przesłuchań osób wcześniej zatrzymanych – w dniach 20-28 lipca aresztowano dalsze co najmniej 80 osób, które zaginęły. Spośród Polaków zostało zamordowanych zatem około 750 osób. Zbrodnia ta czasami porównywana jest z Katyniem – używane jest nawet określenie «mały Katyń» – ale tak naprawdę była ona mniejsza tylko pod względem ilości ofiar.

Z innych względów była bardziej dramatyczna, bo miała miejsce w kilka tygodni po zakończeniu wojny w Europie, a jej ofiarami były głównie osoby cywilne, w tym co najmniej 27 kobiet i około 15 osób młodocianych (poniżej 18 lat). Szczególnie boleśnie tragedia ta dotknęła niektóre rodziny: zaginęło czterech braci Mieczkowskich z Gruszek, po trzech braci Bobrukiewiczów z Karolina (lat: 22, 24 i 26), Myszczyńskich z Dworczyska, Wasilewskich z Osowych Grądów i Kasperowiczów z Kalet, trzy Łazarskie z Nowinki (matka i dwie córki), trzy osoby z rodziny Wysockich z Białej Wody (ojciec i dwie córki w wieku 22 i 17 lat).

Niektórzy z aresztowanych i zaginionych ledwie wrócili z niewoli niemieckiej lub robót przymusowych, inni – nie zdążyli spotkać się z rodzinami, deportowanymi w czasie okupacji sowieckiej na Syberię, które powróciły dopiero w 1946 r. Nikomu jednak wówczas, w 1945 r., a także w kilku następnych latach, nie przychodziło do głowy, że wszystkie osoby zaginione mogły zostać zamordowane.

Po doświadczeniach ze Zbrodnią Katyńską wydawało się wręcz nieprawdopodobne, że władze sowieckie zdecydują się, kilka tygodni po zakończeniu wojny w Europie, na zgładzenie kilkuset aresztowanych członków polskiego podziemia i osób w jakiś sposób z nim związanych. Rozmawiałem kilkanaście lat temu na ten temat z prof. Natalią Lebiediewą – nie wierzy- ła, że taka zbrodnia mogłaby być dokonana. Nie wydawała się ona realna także Nikicie Pietrowowi – historykowi, związanemu ze Stowarzyszeniem «Memoriał», który w pierwszej połowie lat 90. pracował w powołanej przez prezydenta Borysa Jelcyna komisji, badającej zbrodnie komunistyczne.

To wówczas sporządził on notatki z odnalezionego w archiwum FSB w 1992 r. szyfrogramu gen. Abakumowa do Ławrentija Berii z 21 lipca 1945 r., proszącego o akceptację «zlikwidowania» 592 osób. Sporzą- dzając notatkę, nie przypuszczał, że kilkaset osób, o których pisano w szyfrogramie, faktycznie zostało zgładzonych. Przekonał się o tym dopiero po kilkunastu latach, kiedy dowiedział się od Aleksandra Gurjanowa o polskich badaniach, dotyczących obławy augustowskiej.

Dokumenty, opublikowane przez Pietrowa w ostatnich latach, pokazują z jaką starannością przygotowywano się do popełnienia tej zbrodni. Zgodnie z zaleceniami gen. Abakumowa, w tym celu wydzielono grupę operacyjną i batalion wojsk Zarządu «Smiersza» 3. Frontu Białoruskiego («sprawdzonych w praktyce podczas szeregu akcji kontrwywiadowczych»), a do kierowania akcją wyznaczono dwóch generałów (naczelnika Wydziału I Głównego Zarządu «Smiersza» gen. Iwana Gorgonowa i szefa Zarządu Kontrwywiadu 3. Frontu Białoruskiego gen. Pawła Zielenina).

Pracownicy operacyjni i żołnierze batalionu otrzymali precyzyjne instrukcje, co do trybu likwidacji «bandytów». W trakcie operacji podjęto niezbędne działania, aby nie dopuścić do ucieczki którejkolwiek z aresztowanych osób. W tym celu oprócz przeprowadzenia dokładnego instruktażu dla pracowników operacyjnych i żoł- nierzy, rejony lasu, gdzie została przeprowadzona operacja, zostały okrążone, a następnie przeczesane.

Okrążenie nie mogło jednak trwać wiecznie, dlatego miejsce egzekucji tak było wybrane, żeby także później ludność cywilna nie miała do niego dostępu. Ponieważ takich miejsc nie było w rejonie operacji po polskiej stronie, od dawna wśród historyków panuje przekonanie, że zbrodnia została dokonana po białoruskiej stronie granicy i w bezpośredniej bliskości. Dawniej wskazywano na Naumowicze, ostatnio zaczyna dominować teza, że stało się to w strefie granicznej na wysokości Kalet, w pobliżu leśniczówki Giedź.

Potwierdzają to pośrednio zarówno relacje świadków, jak i badania teledetekcyjne. Ponieważ do tej pory nie udało się odnaleźć jakiegokolwiek śladu ofiar, można stwierdzić, że to swego rodzaju zbrodnia doskonała. Doskonała głównie dlatego, że spadkobiercy państwa, które ją popełniło, nadal ukrywają prawdę. Poszukiwania zaginionych już od pierwszych dni, przy wsparciu lokalnych władz samorządowych, rozpoczęły ich rodziny. Potem pisano do Polskiego Czerwonego Krzyża, Bolesława Bieruta, a nawet Józefa Stalina i ONZ.

Wkrótce jednak przypominanie komunistycznym władzom sprawy zaginionych stało się dla członków rodzin niebezpieczne. Sytuacja zmieniła się dopiero latem 1987 r. od ekshumacji nieznanych szczątków ludzkich w uroczysku pod Gibami, o których myślano, że są to szczątki ofiar obławy, a okazało się, że to kości żołnierzy niemieckich, choć mało kto w to wtedy wierzył. W konsekwencji tego wydarzenia działacze nielegalnej wówczas «Solidarności» utworzyli Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 roku. Doprowadził on w 1989 r., w zmienionej sytuacji politycznej, do powtórnej ekshumacji, która jednak potwierdziła wyniki pierwszej.

Podczas powtórnej ekshumacji grobu w uroczysku Wielki Bór pod Gibami (sierpień 1989 r.), wyłożona była swego rodzaju «Księga pamiątkowa» («Notes pamiątkowy odwiedzających»). Emocje, towarzyszące tej ekshumacji, oddaje treść wpisów. Oto dwa z nich: «Ja, żona Puczyłowskiego Tadeusza przyjechałam zobaczyć tak straszne miejsce z nadzieją zobaczenia szczątków mojego męża zabranego dnia 18 lipca 1945 r., Puczyłowska St.»; «Pamięci ojca Albina i stryja Dominika Wnukowskich, których mogił wciąż szukam. Stanisław Wnukowski».

W ciągu ostatniego ponad ćwierćwiecza było jednak kilka okazji, żeby sprawę obławy podnieść w relacjach polsko-rosyjskich. Pierwsza była na początku lat 90., kiedy to prezydentowi Jelcynowi zależało na ujawnianiu zbrodni komunistycznych. Strona rosyjska przekazała wtedy Polsce część materiałów dotyczących Zbrodni Katyńskiej oraz ujawniła miejsce pochówku polskich oficerów i funkcjonariuszy różnych służb z obozów w Ostaszkowie i Starobielsku.

W Polsce panowało jednak wówczas nieprawdziwe przekonanie, że zbrodnia zostanie wyja- śniona, kiedy tylko «przyciśnie się» dawnych funkcjonariuszy urzędów bezpieczeństwa. Co prawda wystąpiono w tej sprawie na początku 1992 r. o pomoc prawną do Rosji, ale ze względu na brak odpowiedzi bardzo szybko śledztwo zawieszono. Nie wyciągnięto żadnych wniosków nawet z odpowiedzi Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 4 stycznia 1995 r., w której informowano, że w wyniku obławy 592 obywateli polskich zostało aresztowanych przez organy «Smiersz» 3. Frontu Białoruskiego».

Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej stwierdzała dalej: «Wymienionym obywatelom polskim nie przedstawiono zarzutów, sprawy karne nie zostały przekazane do sądów, a dalsze losy aresztowanych nie są znane». Władze rosyjskie przyzna- ły więc, że 592 ofiary obławy augustowskiej znalazły się w rękach organów sowieckich, choć nie zdecydowały się, na ujawnienie do końca mechanizmu zbrodni.

Dodam, że był to okres, kiedy jeszcze panował klimat sprzyjający jej wyjaśnieniu – zupełnie niedawno prezydent Rosji Borys Jelcyn klękał przed Krzyżem Katyńskim na Powązkach. Także w latach następnych nie wykorzystano faktu, iż sama Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej potwierdziła fakt, aresztowania kilkuset obywateli polskich, którzy następnie «zaginęli». W minionej dekadzie wielkie nadzieje na wyjaśnienie tajemnicy obławy augustowskiej wiązano z działalnością Polsko-Rosyjskiej Komisji do Spraw Trudnych, niestety w ciągu kilku lat swojej działalności, w zasadzie nie podjęła ona tej sprawy.

Wynika z tego, że polscy członkowie komisji nie zdawali sobie sprawy z kalibru tej zbrodni. Podobnie było z politykami. Od kilkunastu lat przedstawiciele kolejnych prezydentów i premierów z różnych opcji politycznych uczestniczą na początku drugiej połowy lipca w rocznicowych uroczystościach w Gibach: wygłaszają przemówienia, odczytują listy od swoich mocodawców, w których są zapewnienia o pamięci, pomocy i wsparciu.

Na najwyższym szczeblu nie podjęto jednak żadnych działań, poza uznaniem 12 lipca za «Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej». W ostatnich latach, dzięki współpracy IPN ze Stowarzyszeniem «Memoriał», nastąpił istotny przełom jeśli chodzi o upowszechnienie wiedzy o tej zbrodni – wymienia się ją teraz tuż po Zbrodni Katyńskiej. Poznali- śmy jej wymiar i przebieg od strony wojskowej.

Ale nadal niewiele wiemy o działaniach formacji specjalnych «Smiersza» i NKWD, któ- re odegrały kluczową rolę w realizacji zbrodni. Rodziny ciągle mają nadzieję, że będą mogły zapalić znicz i odmówić modlitwę na miejscu wiecznego spoczynku swoich bliskich. W tym także rodziny zaginionych z terenu obecnej Republiki Białorusi: z Kalet (pisałem o braciach Kasperowiczach), ze wsi Czortek pod Soniczami (aresztowano tamtejszego mieszkańca Kmitę, który ukrywał się w zaroślach 200 m od domu) i innych miejscowości.

 Znadniemna.pl za Jan Jerzy Milewski/Magazyn Polski/Kresy24.pl, na zdjęciu: Giby, 17 września 2018, fot.: ipn.gov.pl

76 lat temu, 12 lipca 1945 r., oddziały NKWD i SMIERSZ rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Operacja zwana Obławą Augustowską jest największą niewyjaśnioną zbrodnią popełnioną na Polakach po II wojnie światowej. W lipcu 1945 r. na terenie Polski północno-wschodniej (powiaty:

Instytut im. Generała Władysława Andersa zaprasza rodaków z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy oraz członków organizacji pozarządowych z województwa lubelskiego do wzięcia udziału w IV edycji  „Aktywnych dla Polski” – Programu Stypendialnego im. Prezydenta RP na Uchodźstwie Stanisława Ostrowskiego.

Program ma na celu wsparcie młodych osób aktywnie uczestniczących w życiu społeczności lokalnej, poprzez udział w szeregu niezwykle wartościowych spotkań, szkoleń i wizyt studyjnych. Poprzez Program Stypendialny chcemy budować więzi pomiędzy młodym pokoleniem Polaków w kraju i na Wschodzie, dlatego do uczestnictwa i wspólnego podnoszenia kompetencji oraz lepszego poznania polskiej historii i kultury zapraszamy aktywne osoby z Polski, Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy.

Program ma formę 10 dniowego kursu dla 22 osób, zakładającego różne formy zajęć podnoszących kompetencje w zakresu kierowania organizacją pozarządową (w tym polonijną), wycieczki i wizyty w instytucjach publicznych i kulturalnych, dyskusje, debaty i spotkania integracyjne odbywające się w Lublinie.

Planowany termin realizacji projektu to 14-23 września 2021 roku. W związku z możliwymi obostrzeniami epidemicznymi termin realizacji może ulec zmianie. Dla osób nie mogących z przyczyn epidemicznych przyjechać do Lublina planujemy realizację programu w wersji hybrydowej.

Dla uczestników spoza Lublina (w szczególności spoza Polski) zapewniamy nocleg i pełne wyżywienie.

Organizatorem Programu Stypendialnego im. Prezydenta RP na Uchodźstwie dra Stanisława Ostrowskiego – „Aktywni dla Polski” jest
Instytut im. Generała Władysława Andersa przy partnerstwie Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Lublinie.

Dokładne zasady przystąpienia do programu dostępne są pod poniższymi linkami:
Aktywni dla Polski 2021 – oferta dla obywateli Litwy, Łotwy, Ukrainy i Białorusi
Aktywni dla Polski 2021 – oferta dla organizacji pozarządowych z woj. lubelskiego

Zachęcamy również do zapoznania się z relacjami z poprzednich edycji programu:
III edycja,
II edycja.

Znadniemna.pl za instytutandersa.org.pl

Instytut im. Generała Władysława Andersa zaprasza rodaków z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy oraz członków organizacji pozarządowych z województwa lubelskiego do wzięcia udziału w IV edycji  „Aktywnych dla Polski” – Programu Stypendialnego im. Prezydenta RP na Uchodźstwie Stanisława Ostrowskiego. Program ma na celu wsparcie młodych osób aktywnie

Skip to content