HomeStandard Blog Whole Post (Page 13)

32 lata temu zmarła Hanna Skarżanka, legendarna aktorka, w czasie II wojny światowej należała do Armii Krajowej i zbierała informacje dla polskiego wywiadu, opozycjonistka Solidarności. Symbol niezłomnej walki o marzenia, o wolne życie w wolnej Polsce. Jej biografia mogłaby posłużyć za świetny scenariusz filmowy.  „Nie ma świąt, nie ma niedzieli, nie ma wieczoru, nie ma poranków dla dziecka. Są tylko próby. To wszystko pochłania człowieka” — mówiła Hanna Skarżanka. Po jednym z przedstawień zabrało ją pogotowie.

Hanna Skarżanka przyszła na świat 8 marca 1917 roku w Mińsku, kiedy bolszewicy niszczyli stary świat Rosjan. Rodzina Skargów zbiegła z terenów imperium Romanowów do Polski. Hanna dzieciństwo spędziła w Warszawie. Ojciec Piotr Skarga był tam dyrektorem i udziałowcem Związku Ubezpieczeniowego Przemysłowców Polskich. W okresie wielkiego kryzysu jego instytucja, jak wiele innych, zbankrutowała. Wkrótce potem zmarł. Od 1928 roku Hanna kształciła się w Gimnazjum Żeńskim im. Cecylii Zyberk-Plater w Warszawie. Było to miasto drogie pod względem utrzymania się.

W 1930 roku, po przedwczesnej śmierci ojca, zamieszkała z wywodzącą się z kręgów ziemiańskich matką – Haliną z domu Świętorzecką i swoją siostrą Barbarą – w majątku ciotki w Chocieńczycach na Wileńszczyźnie (obecnie  w rejonie wilejskim na Białorusi – red.), a następnie w Wilnie. Jej siostrą była filozofka prof. Barbara Skarga, a bratem aktor Edward Skarga.

Hanna Skarżanka kształciła się w Wilnie najpierw w prywatnym Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego, które nie należało do szkół renomowanych. Drugą szkołą Skarżanki było Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. Adama Jerzego Czartoryskiego. Tam w marcu 1937 roku zdała na poziomie dostatecznym egzamin dojrzałości. We wrześniu 1937 roku Hanna Skarżanka złożyła podanie o przyjęcie do Studium Rolniczego działającego przy Uniwersytecie Stefana Batorego. Pisała: „Do wykonywania zawodu rolnika skłania mnie chęć stworzenia placówki rolniczej na 15 hektarach, które odziedziczę po matce”.

Nie wytrzymała na tych studiach długo. Zostawiła je w listopadzie 1938 roku, aby poświęcić się swojej życiowej pasji – aktorstwu. Debiutowała jeszcze przed wybuchem wojny w Teatrze na Pohulance, kierowanym wówczas przez prof. Mieczysława Szpakiewicza. Zdała też egzaminy do Państwowego Studium Teatralnego w Warszawie.

Walka przeciwko okupantom

Wybuch II wojny światowej zastał ją i jej rodzinę w Wilnie. 22-letnia Hanna Skarżanka zdecydowała się walczyć. Jeszcze przed wojną — w 1938 roku — wyszła za mąż za Stefana Czernika, przyszłego kapitana Armii Krajowej o pseudonimie „Orwat”. Małżeństwo jednak nie przetrwało, a Czernik do końca wojny był kilkukrotnie aresztowany przez Niemców, a później bolszewików. Został rozstrzelany w 1945 roku. Przez cały ten czas żołnierze obu armii często odwiedzali wileński dom Skargów.

W tym czasie przyszła aktorka zatrudniła się jako kelnerka w kasynie dla żołnierzy. Zbierała cenne informacje dla polskiego wywiadu wojskowego. Dodatkowo uczęszczała na zajęcia konspiracyjnego Studium Teatralnego kierowanego przez Mieczysława Szpakiewicza. Od 1942 roku Skarżanka została częścią Kedywu, czyli kierownictwa dywersji Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej. Nosiła pseudonimy „Niura” lub „Aktorka”. Brała też udział w akcji odbicia cichociemnego Eugeniusza „Freza” Chylińskiego z niemieckiego więzienia.

„Freza” aktorka odbijała, będąc już w zaawansowanej ciąży. Potem miała przewieźć go do bezpiecznego punktu w Wilnie. Przy każdym kolejnym puncie kontrolnym aktorka udawała bóle porodowe, wmawiając strażnikom, że spieszy się do szpitala położniczego. Akcja się udała. Jej córka Ewa, której ojcem był drugi mąż aktorki, dziennikarz radiowy Bolesław Ćwieciński, urodziła się 11 czerwca 1944 roku.

Młodsze rodzeństwo  naszej bohaterki także brało czynny udział w konspiracji. Siostra Barbara była kierowniczką łączności na Wileńszczyźnie o pseudonimie „Ewa”, a brat Edward należał do leśnego oddziału partyzantki Armii Krajowej. Barbara jesienią 1944 roku wpadła w zasadzkę bolszewików i została zesłana do syberyjskiego łagru.

Aktorstwo – to wielkie wyrzeczenia

Hanna Skarżanka. Fot.: screenshot z youtube.com

Po wojnie Hanna Skarżanka wraz z małą córeczką, matką i bratem została przesiedlona z Wilna do Torunia, a potem przenosiła się do Olsztyna, Poznania i Łodzi, aż w końcu, po latach tułaczki, osiadła w Warszawie, na Mokotowie. Od razu rzuciła się w wir pracy w teatrze, by zapewnić utrzymanie swojej rodzinie (jej małżeństwo z Ćwiecińskim przeszło do historii zaraz po wojnie). Jednocześnie próbowała dowiedzieć się, co stało się z jej siostrą, ale przez pierwsze lata po wojnie wszystkie próby kończyły się fiaskiem.

Występowała m.in. w sztukach Szekspira, Słowackiego, Żeromskiego i Dumasa. Do domu wracała późno, przez co nie spędzała czasu z córką. „Mało jej miałam dla siebie, ale taki już jest los aktorskich dzieci” — przyznawała po latach Ewa Skarżanka.

Przez lata matka i córka pisywały do siebie liściki, bo w codziennym życiu rozmijały się, a Ewę wychowywała mama aktorki. Mimo tego córka wspominała matkę jako osobę ciepłą, uczynną i troskliwą. W ich domu pomieszkiwali znajomi aktorzy bez dachu nad głową, pojawiały się kolejne przygarniane zwierzęta. Aktorka nikomu nie odmawiała pomocy.

— Nie ma świąt, nie ma niedzieli, nie ma wieczoru, nie ma poranków dla dziecka. Są tylko próby. To wszystko pochłania człowieka — wyznała Hanna Skarżanka podczas jednego z wywiadów dla Polskiego Radia. — Nie jest tak, jak niektóre dziewczynki sobie myślą, że jako aktorki będą miały piękne toalety, będą sławne i podziwiane przez wszystkich, będą miały samochód i jeździły za granicę. Nie, aktorstwo to wielkie wyrzeczenia i ogrom pracy.

Ogrom pracy i — w jej przypadku — niekiedy ogrom bólu. Podczas wystawiania „Kordiana” w Teatrze Narodowym zdecydowała się zagrać z wybitym barkiem. Grała archanioła, a na jej kostium składały się ciężkie skrzydła. Jak wspominała później jej córka, Skarżanka wzięła środki przeciwbólowe, włożyła kostium i wyszła na scenę, grając tak dobrze, jak zwykle. Zemdlała dopiero za kulisami, po zakończonym przedstawieniu. Gdy zabrało ją pogotowie, okazało się, że ma zapalenie otrzewnej i wymaga operacji.

Hanna Skarżanka jako tytułowa bohaterka „Marii Stuart” Friedricha Schillera w reżyserii Władysława Krasnowieckiego Foto: NAC/Domena publiczna

W końcu, po kilku latach od wyjazdu z Wilna, aktorka i jej matka poznały prawdę o losie Barbary. Dawnym znajomym udało się nawiązać kontakt listowny z młodszą z sióstr. „Kiedy od cioci nadszedł pierwszy list na adres Teatru Polskiego, płakały całą noc, mama i babcia” — wspominała po latach córka Hanny Skarżanki. Ta zaś próbowała pomóc siostrze wrócić do kraju, ale droga do tego była bardzo długa i żmudna. Barbara Skarga wróciła do Polski dopiero w grudniu 1955 roku. Po dekadzie spędzonej w trzech łagrach i kołchozie była zupełnie siwa.

Poza niestrudzoną i docenianą w środowisku pracą na deskach warszawskich teatrów Hanna Skarżanka śpiewała w warszawskim kabarecie „Szpak”, do którego zaangażował ją Jerzy Wasowski, zachwycony jej głosem. Wykonywała takie utwory jak „Milord”, „Que Sera, Sera” czy „Nie wierzę piosence”.

Ponadto występowała w filmie i telewizji, m.in. w „Podróży za jeden uśmiech”, „Weselu” i „Doktorze Judymie”. Gościnnie pojawiała się w komediach Stanisława Barei i podkładała głos królowej Kier w disnejowskiej animacji „Alicja w krainie czarów”.

Działalność w „Solidarności” za namową ks. Jerzego Popiełuszki

Członkowie rodziny Skargów szli w jej ślady: aktorami zostali Edward oraz jego syn Piotr. Co więcej, Hanna Skarżanka na planie „Polowania na muchy” Andrzeja Wajdy spotkała się ze swoją córką Ewą, która ukończyła szkołę teatralną w 1967 roku. W serialu „Ród Gąsieniców” z 1981 r. dołączyła do nich też córka Ewy, Katarzyna. Obecnie karierę aktorską robi prawnuczka Hanny Skarżanki, a zarazem jej imienniczka — Hanna Skarga.

Pod koniec lat 70. Hanna Skarżanka zrezygnowała z występów i skupiła się na działalności społecznej. Za namową ks. Jerzego Popiełuszki zaczęła działać w „Solidarności” i organizowała kameralne przedstawienia w kościołach oraz muzeach. Zapraszała znajomych z czasów teatralnych: Andrzeja Łapickiego, Gustawa Holoubka, Krzysztofa Kolbergera i Jerzego Zelnika. Nie mogła odmówić sobie występów i recytowała Norwida dla kilkudziesięciu zgromadzonych na widowni osób. W czasie stanu wojennego została kierowniczką artystyczną Muzeum Archidiecezji Warszawskiej.

Pod koniec lat 80. powróciła na krótko na deski Teatru Ateneum i na ekrany. Jej ostatnim występem była niewielka rola w komedii „Papierowe małżeństwo” Krzysztofa Langa z 1991 roku. Jej zdrowie pogorszyło się rok później.

Grób Hanny Skarżanki na warszawskim Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym. Fot.: wikipedia.org

Zachorowała nagle. Zmarła w 8 listopada 1992 w Warszawie. Pochowano Hannę Skarżankę na warszawskim cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym.

Opr. Emilia Kuklewska

Znadniemna.pl

32 lata temu zmarła Hanna Skarżanka, legendarna aktorka, w czasie II wojny światowej należała do Armii Krajowej i zbierała informacje dla polskiego wywiadu, opozycjonistka Solidarności. Symbol niezłomnej walki o marzenia, o wolne życie w wolnej Polsce. Jej biografia mogłaby posłużyć za świetny scenariusz filmowy.  „Nie

Wyższe Seminarium Duchowne im. św. Tomasza z Akwinu w Pińsku zawiesiło swoją działalność – donosi portal białoruskich katolików Katolik.life.

Medium zaznacza, że informacja ta nie została na razie podana oficjalnie do wiadomości publicznej, ale w kręgach duchowieństwa jest znana od pewnego już czasu.

Według Katolik.life pośrednim potwierdzeniem informacji o likwidacji Seminarium jest publikacja na oficjalnym portalu Kościoła Katolickiego na Białorusi – Catholic.by. Pisząc o rekolekcjach dla białoruskich biskupów katolickich portal nazwał „byłym” pińskie seminarium duchowne, w którym spotykali się katoliccy hierarchowie.

„Również na stronie internetowej diecezji pińskiej wskazano, że w 2024 r. seminarium duchowne zawiesiło swoją działalność” – czytamy na portalu Katolik.life

Likwidacja Wyższego Seminarium Duchownego im. św. Tomasza z Akwinu w Pińsku to prawdopodobnie pierwsze poważne następstwo zarządzonego przez władze Białorusi procesu ponownej rejestracji związków wyznaniowych. Wcześniej opinie o tym, że seminarium duchowne „nie przetrwa” ponownej rejestracji krążyły w środowisku katolickiego duchowieństwa. Na mocy obowiązujących na Białorusi przepisów organizacje, które nie mogą zostać poddane ponownej rejestracji, muszą zostać zlikwidowane.

W ostatnim czasie w Pińskim Seminarium Duchownym nie prowadzono naboru słuchaczy, a w jego pomieszczeniach odbywały się odczyty i inne spotkania, niezwiązane z procesem nauczania.

Obiektywną przyczyną zawieszenia działalności seminarium mogła być niewielka liczba osób pragnących zostać księżmi katolickimi. Choć w roku 2024 liczba powołań była znacznie większa niż w latach ubiegłych.

Reformę przygotowania do kapłaństwa na Białorusi ogłoszono w 2018 roku. Wówczas pińskie seminarium duchowne utraciło status międzydiecezjalnego.

Po reformie na Białorusi pozostało tylko jedno seminarium duchowne o podobnym statusie – Międzydiecezjalne Wyższe Seminarium Teologiczne w Grodnie.

Seminarium Duchowne w Pińsku zostało założone w 1925 roku przez Sługę Bożego Biskupa Zygmunta Łozińskiego. Funkcjonowało do 1939 roku, kiedy tereny zachodniej Białorusi znalazły się pod kontrolą państwa komunistycznego prowadzącego politykę wojującego ateizmu. Po upadku ZSRR odrodzenie i ponowne otwarcie seminarium nastąpiło w 2001 roku, dzięki staraniom kardynała Kazimierza Świątka.

Znadniemna.pl za Katolik.life, Na zdjęciu: Kompleks budynków Seminarium Duchownego w Pińsku, fot.: Planeta Belarus

Wyższe Seminarium Duchowne im. św. Tomasza z Akwinu w Pińsku zawiesiło swoją działalność – donosi portal białoruskich katolików Katolik.life. Medium zaznacza, że informacja ta nie została na razie podana oficjalnie do wiadomości publicznej, ale w kręgach duchowieństwa jest znana od pewnego już czasu. Według Katolik.life pośrednim potwierdzeniem

Państwowa agencja Biełta poinformowała, że wśród 31 ułaskawionych były dwie kobiety i 29 mężczyzn. Nie podano imion i nazwisk zwolnionych z więzień. Z komunikatu wynika, że znalazły się wśród nich osoby z niepełnosprawnością, a także cierpiące na choroby przewlekłe. Siedem osób to wielodzietni rodzice.

To już piąta grupa ułaskawionych od lipca tego roku, a w sumie na wolność wyszło dotychczas ponad 100 osób zwolnionych przez białoruskiego dyktatora. Ich nazwiska nie są podawane do wiadomości publicznej. Obrońcy praw człowieka weryfikują dane na temat uwolnionych więźniów, ale najczęściej – z troski o nich – nie ujawniają ich tożsamości.

Jednocześnie na Białorusi nie ustają represje polityczne i regularnie dochodzi do nowych zatrzymań oraz procesów za udział w protestach powyborczych w 2020 roku, działalność opozycyjną czy po prostu komentarze w internecie. Według Centrum Praw Człowieka „Wiasna” obecnie na Białorusi 1287 osób jest uznawanych za więźniów politycznych.

Na styczeń 2025 roku zapowiedziano wybory prezydenckie, w których ponownie zamierza wziąć udział nie uznawany przez Zachód Aleksander Łukaszenka, który chce pozostać u sterów władzy na siódmą z rzędu kadencję. Według analityków polityczne gesty w postaci „dozowanego” uwalniania więźniów politycznych to sygnały wobec Zachodu w nadziei na odzyskanie przynajmniej częściowej legitymacji oraz możliwą próbę normalizacji stosunków.

Znadniemna.pl/PAP/fot.: screenshot spring96.org

 

Państwowa agencja Biełta poinformowała, że wśród 31 ułaskawionych były dwie kobiety i 29 mężczyzn. Nie podano imion i nazwisk zwolnionych z więzień. Z komunikatu wynika, że znalazły się wśród nich osoby z niepełnosprawnością, a także cierpiące na choroby przewlekłe. Siedem osób to wielodzietni rodzice. To już

Aleksander Łukaszenka i jego reżim rozwijają nową metodę prześladowania narodu. To wyroki za „zdradę”, które są wymierzane w działaczy opozycji. Grozi za to nawet kara śmierci. Białoruś jest jedynym europejskim krajem, w którym orzeka i wykonuje się tę karę.

Centrum obrony praw człowieka „Wiasna” ujawniło, że do 6 listopada tego roku za „zdradę państwa” zostało skazanych co najmniej 88 osób, w tym 13 kobiet. Liczba skazanych z tego paragrafu w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy wzrosła zatem dwukrotnie.

Obecnie minimalna kara za „zdradę państwa” to 10 lat kolonii karnej, najwyższa – dożywocie, a nawet kara śmierci. Ostrzejsze przepisy zostały wprowadzone w ubiegłym roku. Sprawy są zwykle utajnianie

Na Białorusi na wieloletni pobyt w łagrze za „zdradę państwa” skazani zostali między innymi niezależni dziennikarze, wojskowi, związkowcy, ksiądz, muzyk, student, menedżer medialny, politycy, biznesmeni, informatyk, menedżer kultury, analityk, byli mundurowi. Niektórzy skazani zostali zaocznie, przebywają bowiem za granicą.

Wśród skazanych – Cichanouska

Biełsat przypomina, że za „zdradę państwa” zostali skazani zaocznie liderzy emigracyjnego gabinetu i innych struktur emigracyjnych, między innymi Swiatłana Cichanouska i Frank Wiaczorka. Wśród skazanych są też białoruscy partyzanci, dokonujący dywersji na między innymi na kolei, by utrudniać rosyjską inwazję na Ukrainę.

Dotąd wyrok 25 lat wiezienia „zdradę państwa” usłyszało 6 osób. Wśród nich jest Alaksandr Azarau, szef BYPOL, organizacji byłych białoruskich mundurowych, którzy ujawniają zbrodnie reżimu.

Niedawno aresztowany został na Białorusi Ihar Iljasz, dziennikarz i mąż uwięzionej dziennikarki Biełsatu Kaciaryny Andrejewej. Według naszych informacji jemu również grozi oskarżenie o rzekomą zdradę Białorusi.

Łącznie reżim przetrzymuje w więzieniach, aresztach i łagrach około 1500 więźniów politycznych, w tym dziennikarza Andrzeja Poczobuta, skazanego między innymi za „rehabilitację nazizmu” i „terroryzm”.

 Znadniemna.pl za TVP.INFO/PAP

Aleksander Łukaszenka i jego reżim rozwijają nową metodę prześladowania narodu. To wyroki za „zdradę”, które są wymierzane w działaczy opozycji. Grozi za to nawet kara śmierci. Białoruś jest jedynym europejskim krajem, w którym orzeka i wykonuje się tę karę. Centrum obrony praw człowieka "Wiasna" ujawniło, że

W Grodnie ponownie wystawiono na sprzedaż były pałać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Poniemuniu. Jak pisze grodzieński portal Hrodna.life cena wywoławcza obiektu została obniżona do 70,2 tys. rubli. (21 tys. dolarów) bez VAT. „Za taką cenę w Grodnie trudno znaleźć nawet starą kawalerkę” – oceniają grodnianie.

Budynek znajduje się pod adresem Progułocznaja (Spacerowa) 15/1. Jego powierzchnia całkowita wynosi 271,2 metrów kwadratowych. Dawny pałac jest sprzedawany z działką o powierzchni 0,1054 ha.

Były pałac króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Poniemuniu przez dłuższy czas stał nieużytkowany i niszczał, fot.: facebook.com

Po raz pierwszy pałac w Poniemuniu próbowano sprzedać na aukcji w  lipcu tego roku. Wówczas cena wywoławcza wynosiła 351 tys. rubli białoruskich (równowartość 111 tys. dolarów).

Powtórnie wystawiony na sprzedaż budynek ma status zabytku i kupujący będzie mógł wykorzystywać go tylko w ograniczonym zakresie, np. jako obiekt kulturalno-oświatowy.

Nieużytkowany rzez wiele lat pałac podupadł i zubożał, w dużym stopniu tracąc swój historyczny kształt. Rozpoznawalny jest wciąż dzięki temu, że zachowały się cztery charakterystyczne kolumny od strony fasady.

Losy myśliwskiej rezydencji ostatniego króla Polski

Dwór Poniemuń został zbudowany w 1771 roku, przypuszczalnie według projektu Giuseppe Sacco, jako rezydencja króla Stanisława Augusta na malowniczej skarpie nad Niemnem.

Poniemuń na rysunku Napoleona Ordy z 1870 roku. Fot.: wikipedia.org

W pierwszej połowie XIX wieku i w początkach drugiej, Poniemuń należał do Romana Lachnickiego (marszałka grodzieńskiego w latach 1854–1860). Był on synem Antoniego (1756–1819), członka Rady Najwyższej Rządowej Litewskiej Wielkiego Księstwa Litewskiego w 1794 roku i prezydenta miasta Wilna. Córka Romana Lachnickiego, Weronika, wychodząc za mąż za Jana Niemcewicza, otrzymała Poniemuń jako swój posag.

Pod koniec XIX stulecia, kupiła Poniemuń Jadwiga z ks. Druckich-Lubeckich Bychowcowa (zm. ok. 1905). 28 czerwca 1891 roku urządziła w tym pałacyku obchody 25-lecia twórczości Elizy Orzeszkowej, z którą się przyjaźniła. Na uroczystość tą goście przypłynęli z Grodna statkiem. Przeważali wśród nich literaci i artyści. Po śmierci Jadwigi Bychowcowej w 1905 roku, dobra te przejął jej brat Władysław Drucki-Lubecki, będący już właścicielem Stanisławowa i Czerlony, a mieszkający stale w Szczuczynie. Jego córka Janina, zamężna z Karolem Skórzewskim-Ogińskim, była ostatnią, do września 1939 roku, właścicielką Poniemunia.

Dwór Poniemuń w okresie I wojny światowej. Fot.: wikipedia.org

Po 1945 roku część pomieszczeń dawnego pałacyku myśliwskiego, który przetrwał działania wojenne, zaadaptowano na dom dziecka, a resztę przeznaczono na zwykłe mieszkania. W tym czasie zburzono glorietę, odpadły tynki, a część okien i drzwi zabito deskami. Tylko zachowane kolumny portyków świadczyć mogły, że był to niegdyś królewski pałacyk.

Wybudowany dla Stanisława Augusta pałacyk wyglądem swym różnił się od powstałych w tym samym czasie pałaców w Augustówku i Stanisławowie. Nie wiadomo czy było to zamierzenie projektanta, czy też został on w ciągu XIX wieku gruntownie przebudowany. Wzniesiony na wysokim, dość stromo opadającym brzegu Niemna, otrzymał rzut przypominający kształtem literę „T”. Jego korpus główny ustawiony został prostopadle do biegu rzeki, korpus zaś drugi – równolegle do niego. Oba posiadały tylko jedną, znacznej wysokości kondygnację. Na skutek spadku terenu jedna strona budynku od podjazdu nie miała podmurówki, podczas gdy druga, zwrócona w stronę Niemna, stała na wysokich, częściowo nawet mieszkalnych suterenach.

Pięcioosiowa, dłuższa elewacja reprezentacyjnego korpusu głównego, którą można określić jako frontową, zbudowana na trzech osiach środkowych, zaakcentowana została półkolistym ryzalitem, dzielonym pionowo sześcioma gładkimi pilastrami o głowicach korynckich. Cztery z nich występowały parami, dwa pozostałe pojedynczo. Boki krótsze tego skrzydła, na całej niemal jego szerokości, otrzymały identyczne portyki z czterema, w jednakowej odległości ustawionymi, także gładkimi kolumnami i kapitelami, również korynckimi. Podczas gdy kolumny portyku wejściowego opierały się na niskich bazach, ustawionych niemal na poziomie otaczającego gruntu, kolumny portyku ogrodowego stały na wysokiej podmurówce, tworzącej taras.

Partie boczne korpusu głównego kryte były niskim dachem czeterospadowym o połaciach lekko wklęsłych. Dachy jeszcze bardziej spłaszczone, „orientalizujące”, otrzymały też oba portyki. Część ryzalitową nakryto natomiast dachem w postaci zmniejszającego się ku górze bębna. Wyrastała z niego wysoka galeria złożona z czterech kolumn, nakryta kopułką, zwieńczoną żeliwną iglicą. Glorietę, przeznaczoną do podziwiania wspaniałego krajobrazu, otaczała w części dolnej drewniana balustrada, w górnej ażurowa opaska. Prostopadłe do reprezentacyjnego skrzydło tylne o trzech zaledwie szeroko rozstawionych osiach, przeznaczone na mieszkania, miało dach gładki, trójspadowy. Wszystkie elewacje pokrywały tynki gładkie, szeroko żłobkowane, bez wydatniejszych dekoracji.

Do pałacyku prowadziły dwa wejścia. Jedno znajdowało się pod lewym portykiem, drugie pośrodku skrzydła prostopadłego.

Wnętrze o układzie nieregularnym, liczące kilkanaście pokoi, nie jest dokładnie znane. W części reprezentacyjnej najciekawszy kształt miała sala wysunięta ryzalitem. Ponieważ w ciągu ostatnich dziesięcioleci pałacyk zamieszkany był prawie wyłącznie przez administratorów, nie posiadał już żadnych przedmiotów zabytkowych. Z okien pałacyku i tarasu rozpościerał się wspaniały, niczym nie przesłonięty widok na Niemen i brzeg zaniemeński.

Najpiękniejszy park krajobrazowy

Poniżej pałacyku, na sztucznie splantowanym tarasie ziemnym, stała oficyna o rzucie prostokąta, z jednej strony parterowa, z drugiej piętrowa, nakryta wysokim, gładkim dachem czterospadowym. Za czasów Lachnickich i Niemcewiczów przylegały do niej ogromne oranżerie.

Majątek Poniemuń – fotografia archiwalna, fot.: Wikipedia.org

Z racji swego naturalnego położenia park w Poniemuniu należał do najpiękniejszych na Grodzieńszczyźnie. Założony na wysokim, stromym brzegu Niemna, miał charakter wybitnie krajobrazowy. Rozciągnięty zgodnie z korytem rzeki, dzielił się na dwie części: górną, równinną, i dolną, urwistym zboczem opadającą ku rzece. Przez środek parku, niemal na krawędzi jaru, biegła szeroka droga wjazdowa, podchodząca pod oba wejścia budowli. Po obu bokach głównej drogi wjazdowej rosły grupami lub pojedynczo ogromne stare drzewa z rozłożystymi konarami, głównie liściaste, w tym lipy, klony, buki, białodrzewy, topole nadwiślańskie. Poniżej tylnego skrzydła pałacu rozciągała się w kotlinie część parku utrzymana w stanie najbardziej naturalnym, z drzewostanem mieszanym, liściasto-iglastym. Zarówno część płaską, jak założoną na skłonie wzgórza przecinały liczne ścieżki i alejki spacerowe, niejednokrotnie niemal stromo wiodące ku rzece. Z tarasu pod ogrodowym portykiem schody wiodły ku oranżeriom i dalej ku rzece.

 Znadniemna.pl

W Grodnie ponownie wystawiono na sprzedaż były pałać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Poniemuniu. Jak pisze grodzieński portal Hrodna.life cena wywoławcza obiektu została obniżona do 70,2 tys. rubli. (21 tys. dolarów) bez VAT. „Za taką cenę w Grodnie trudno znaleźć nawet starą kawalerkę” – oceniają

Według projektu nowych przepisów, cudzoziemcy studiujący na danej uczelni w określonym roku akademickim nie mogą stanowić więcej niż połowy całkowitej liczby studentów – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.

Rząd planuje wprowadzić ograniczenia dotyczące liczby obcokrajowców na studiach w Polsce. Zgodnie z informacją przekazaną przez „DGP”, Ministerstwo Spraw Zagranicznych przychyliło się do wprowadzenia do projektu ustawy zapisów sugerowanych przez ministra nauki, Dariusza Wieczorka, mających na celu eliminację nieprawidłowości w systemie wizowym.

„DGP” zauważyła, że proponowane zmiany są odpowiedzią na tzw. aferę wizową. Nowe przepisy wprowadzą obowiązek, aby wszystkie uczelnie zawodowe uzyskiwały zgodę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) na przyjmowanie cudzoziemców na studia. Jak wyjaśnia Ministerstwo Nauki, jest to związane z częstszymi przypadkami skreśleń cudzoziemców z list studentów po pierwszym roku na uczelniach zawodowych w porównaniu z akademickimi.

Dodatkowo, planuje się usunięcie wyjątku dotyczącego obowiązku zatwierdzenia, który dotychczas obejmował publiczne uczelnie zawodowe. W myśl nowych przepisów uczelnie, na których liczba zagranicznych studentów przekracza 50 proc. wszystkich studentów, będą musiały wstrzymać przyjęcia obcokrajowców do momentu, aż proporcje ulegną zmianie – pisze „DGP”.

W roku akademickim 2023/2024 na 13 polskich uczelniach liczba studentów zagranicznych przewyższała liczbę studentów posiadających polskie obywatelstwo. Nowe regulacje przewidują, że rektorzy będą na bieżąco aktualizować dane w Systemie POL-on, m.in. dotyczące daty wpisu cudzoziemców na listy studentów lub doktorantów, złożenia ślubowania oraz ewentualnego skreślenia. Co więcej, instytucja wydająca wizy studenckie będzie zobowiązana do informowania rektorów uczelni o wydaniu tych wiz – podaje „DGP”.

 Znadniemna.pl za Dziennik Gazeta Prawna, Naukawpolsce.plfot.: Perspektywy.pl

Według projektu nowych przepisów, cudzoziemcy studiujący na danej uczelni w określonym roku akademickim nie mogą stanowić więcej niż połowy całkowitej liczby studentów – informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Rząd planuje wprowadzić ograniczenia dotyczące liczby obcokrajowców na studiach w Polsce. Zgodnie z informacją przekazaną przez "DGP", Ministerstwo Spraw

Polska kontynuuje starania o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, Polaka z Grodna, więźnia politycznego Aleksandra Łukaszenki — zapewnił na antenie TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Wszyscy wiemy, co to za reżim. Próbujemy różnymi kanałami i na naszym kontynencie, i w porozumieniu z sojusznikami, wpłynąć na tę sytuację – podkreślił Sikorski.

Przypomniał, że na Białorusi i w Rosji rządzą surowe reżimy autorytarne. Polityk porównał tę sytuację do sytuacji w Polsce na początku lat 80, czyli w okresie stanu wojennego. I to porównanie nie wypadło na korzyść dzisiejszej Białorusi:

Ale pamiętajmy, że Białoruś ma w proporcji do populacji więcej więźniów politycznych niż Polska za czasów stanu wojennego. Tak jak Rosja ma więcej więźniów politycznych niż za schyłkowego Związku Radzieckiego, za Breżniewa — podkreślił minister.

Andrzej Poczobut został skazany na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za artykuły o polskim podziemiu niepodległościowym na Grodzieńszczyźnie i upominanie się o prawa Polaków z Białorusi do nauki języka polskiego, kultywowania polskich tradycji i znajomości historii.

Odkąd został przewieziony do kolonii w Nowopołocku, jego najbliższym odmawia się widzenia z Andrzejem.

Kolonia w Nowopołocku, leży 500 kilometrów od jego rodzinnego Grodna i jest uznawana za jeden z  najcięższych łagrów na Białorusi.

Znadniemna.pl za  TVN24.PL

Polska kontynuuje starania o uwolnienie Andrzeja Poczobuta, Polaka z Grodna, więźnia politycznego Aleksandra Łukaszenki — zapewnił na antenie TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Wszyscy wiemy, co to za reżim. Próbujemy różnymi kanałami i na naszym kontynencie, i w porozumieniu z sojusznikami, wpłynąć na tę sytuację

W dniu 4 listopada br. w Moskwie odszedł do wieczności o. Piotr Korneluk OFMConv.(Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych – franciszkanów), sekretarz Kustodii Rosyjskiej, znany m.in. z uzdolnień muzycznych i z tego powodu zwany przez wiernych „skrzypkiem Boga”.

Zmarły pochodził z Białorusi. Urodził się 4 lutego 1970 roku we wsi Staroje Siało niedaleko Brześcia. Jedną z największych pasji życiowych ojca Piotra, oprócz służby Bogu, była muzyka i gra na skrzypcach. Jak opowiadał w jednym z wywiadów mianowicie przez muzykę poczuł powołanie i postanowił, że zostanie księdzem.

„Wspaniały, wrażliwy zakonnik, utalentowany muzycznie” – tak ojca Piotra scharakteryzowano w krótkim wpisie kondolencyjnym w grupie „Polska Katolicka” na Facebooku. Według autorów wpisu rosyjski biskup katolicki Nikołaj Dubinin traktował ojca Piotra „niezwykle złośliwie” za posiadanie przez franciszkanina Karty Polaka.

Prawdziwość powyższej opinii niech pozostanie na sumieniu jej autorów. Z innych publikacji informujących o śmierci w moskiewskim szpitalu białoruskiego zakonnika o polskich korzeniach, dowiadujemy się, że ojciec Piotr został hospitalizowany 1 listopada i znalazł się na oddziale intensywnej terapii z podejrzeniem zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych w jednym ze szpitali rosyjskiej stolicy. Według lekarzy stan pacjenta był krytyczny i nie udało się go uratować.

Nie pomogła duchownemu także modlitwa wiernych i księży, którzy jeszcze na dzień przed odejściem ojca Piotra do wieczności modlili się o uzdrowienie franciszkanina w kościele katedralnym Moskwy podczas odprawionego w tej intencji nabożeństwa. Całodobowe modlitwy w intencji uzdrowienia księdza, walczącego o życie w moskiewskim szpitalu, organizowano wśród moskiewskich katolików, kochających ojca Piotra i darzących go ogromnym szacunkiem.

Droga ojca Piotra Korneluka do kapłaństwa prowadziła, jak wspomnieliśmy przez muzykę. Po ukończeniu ośmiu klas szkoły średniej Piotr Korneluk, jako nastolatek wstąpił do szkoły muzycznej w Brześciu, po której ukończeniu wyjechał na studia do białoruskiej stolicy. Tutaj ukończył Uniwersytet Kultury. Jeszcze w czasach szkolnych Piotr Korneluk zafascynował się muzyką sakralną, którą poznał uczęszczając do kościołów Brześcia, a fascynację rozwijał podczas studiów w Mińsku. M.in. fascynacja muzyką sakralną zaprowadziła absolwenta Uniwersytetu Kultury w Mińsku w progi Katolickiego Seminarium Teologicznego w Petersburgu.

Pomimo tego, że ojciec Piotr przez wiele lat pełnił posługę w Rosji, nigdy nie zapominał o swoim pochodzeniu. Wyróżniał się m.in. tym, że będąc urodzony na Białorusi, doskonale znał kulturę i język białoruski, w którym odprawiał nabożeństwa dla białoruskiej diaspory w Moskwie.

O śp. ojcu Piotrze Korneluku świadczy także fakt, iż podczas pikietowania moskiewskiej katedry katolickiej przez członków radykalnej rosyjskiej organizacji nacjonalistycznej NOD, to właśnie on wychodził z różańcem do pikietujących, aby ostudzić ich agresję.

Śp. ojciec Piotr Korneluk przez wielu zostanie zapamiętany, jako kapłan, grający na skrzypcach. Za fascynację muzyką i zdolności muzyczne wierni nazywali go „skrzypkiem Boga”.

O. Piotra Korneluka wielu zapamięta jako „skrzypka Boga”, fot.: Katolik.life

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com i Katolik.life

W dniu 4 listopada br. w Moskwie odszedł do wieczności o. Piotr Korneluk OFMConv.(Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych - franciszkanów), sekretarz Kustodii Rosyjskiej, znany m.in. z uzdolnień muzycznych i z tego powodu zwany przez wiernych „skrzypkiem Boga”. Zmarły pochodził z Białorusi. Urodził się 4 lutego 1970 roku

Senat Rzeczypospolitej Polskiej  ustanowił rok 2025 rokiem: ks. prof. Józefa Tischnera, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Władysława Reymonta i Wojciecha Hasa.

Senatorowie zdecydowali ponadto, że rok 2025 będzie także Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki.

Uchwałę o ustanowieniu roku 2025 Rokiem ks. prof. Józefa Tischnera Izba podjęła, mając na uwadze wybitne osiągnięcia tego jednego z najważniejszych polskich filozofów, duchownych i intelektualistów, w związku z 25. rocznicą jego śmierci. W uchwale podkreślono, że Józef Tischner był aktywnym uczestnikiem życia intelektualnego, cenionym wykładowcą filozofii na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Uważany był też za kapelana „Solidarności”. Jego etyka solidarności, kluczowa w walce z reżimem komunistycznym w Polsce, również dziś umożliwia głębsze zrozumienie moralnych fundamentów demokracji. „W swoich dziełach niejednokrotnie podkreślał potrzebę odpowiedzialności społecznej, dialogu i współpracy, akcentując konieczność budowy społeczeństwa hołdującego wartościom etycznym” – czytamy w uchwale. Podkreślono też, że przez całe życie budował mosty między różnymi środowiskami i nurtami umysłowymi. Jego działalność i dziedzictwo zachowują wartość zarówno w kontekście religijnym, jak i świeckim, a filozofia człowieka i solidarności pozostaje inspiracją w wielu współczesnych debatach. Pozostawił po sobie bogaty dorobek intelektualny, który do dziś inspiruje czytelników do refleksji nad istotą człowieczeństwa, wolności, solidarności i odpowiedzialności.

Senatorowie w uchwale o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej wyrażają przekonanie o szczególnym znaczeniu dorobku twórczego poetki. Podkreślają, że tomiki z jej wierszami nadal są wznawiane, czytane i tłumaczone m.in. na języki angielski, niemiecki, francuski, włoski, rosyjski, szwedzki, chiński, japoński i hindi, czyniąc z niej, obok Wisławy Szymborskiej, najchętniej przekładaną polską autorkę w historii. Spuścizna „polskiej Safony”, jak nazywał ją Tadeusz Boy-Żeleński, to m.in. 500 wierszy, 20 sztuk teatralnych i 10 słuchowisk radiowych. Jak napisano w uchwale, Pawlikowska-Jasnorzewska nie jest poetką zapomnianą. Jej wiersze wykonywane były jako piosenki, a po jej dramaty sięgają kolejne pokolenia reżyserów teatralnych. Według Wisławy Szymborskiej to poetka, której widzenie świata, pojmowanie miłości jest tak uniwersalne i wyprzedzające epokę, że wzrusza kolejne pokolenia czytelników.

W uchwale o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Władysława Stanisława Reymonta przypomniano, że w 2025 r. przypada 100. rocznica śmierci tego wybitnego twórcy, laureata Nagrody Nobla z 1924 r. Jak podkreślono, wychowany w wielodzietnej rodzinie nie miał szans na naukę. Stawiając wszystko na jedną kartę, porzucił w październiku 1893 r. pracę na kolei i podjął współpracę z czasopismami, publikował nowele i opowiadania, napisał także „Pielgrzymkę do Jasnej Góry” stawianą adeptom dziennikarstwa za wzór reportażu. Popularność przyniosły mu powieści „Ziemia obiecana”, „Komediantka”, „Fermenty” oraz zbiory nowel. W 1902 r. „Tygodnik Ilustrowany” rozpoczął drukowanie powieści „Chłopi”, a 2 lata później pojawiło się jej wydanie książkowe. „Ta wiejska epopeja stała się najważniejszym wydarzeniem literackim, podziwiano autora za wierne odtworzenie rytmu życia społeczności wiejskiej, za umiejętne łączenie naturalistycznych opisów, a także za niemal impresjonistyczne pokazanie przyrody. Podkreślano dbałość o szczegóły i odrzucenie młodopolskiej egzaltacji” – czytamy w uchwale.

Senat w uchwale o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Wojciecha Jerzego Hasa, w 100. rocznicę urodzin tego reżysera, oddaje mu hołd jako jednemu z najwybitniejszych twórców naszych czasów – filmowcowi, scenarzyście, rysownikowi oraz wieloletniemu wykładowcy i rektorowi Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jak napisano w uchwale, imponujący dorobek Hasa znany jest miłośnikom kina na całym świecie, a takie filmy jak „Pożegnania”, „Jak być kochaną”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Lalka” czy „Sanatorium pod klepsydrą” trwale wpisały się w historię nie tylko polskiej kinematografii. „Chyba żaden inny polski filmowiec nie jest darzony taką estymą, a pełne podziwu wypowiedzi twórców światowej sławy, takich jak Martin Scorsese, potwierdzają Jego nieprzemijające zasługi i status wybitnego ambasadora polskiej kultury” – czytamy w uchwale. Podkreślono w niej, że Wojciech Has należał do gigantów światowego modernizmu, ale zarazem tworzył filmy arcypolskie, zawsze podejmując dialog z rodzimą mitologią, kompleksami i politycznymi narracjami. Postrzegał bowiem Polskę jako tygiel wielu kultur, języków, doświadczeń historycznych i form artystycznej ekspresji.

Senat podejmując uchwałę o ustanowieniu roku 2025 Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki, chce w ten sposób włączyć się w działania zwiększające świadomość zdrowotną Polek i Polaków, promowanie badań profilaktycznych, aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania i higieny psychicznej. W uchwale senatorowie zwracają uwagę na wciąż pogarszające się statystyki dotyczące kondycji zdrowotnej społeczeństwa polskiego oraz dynamicznie rosnący odsetek zachorowalności na choroby cywilizacyjne. Równie zatrważające dane dotyczą otyłości, cukrzycy bądź innych chorób, których źródłem jest niezdrowy styl życia. Do tego dochodzi niechęć do poddawania się okresowym badaniom. Jak napisano w uchwale, dlatego niezbędna jest edukacja zdrowotna i większa dbałość o profilaktykę. „Podjęcie uchwały ustanawiającej rok 2025 Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki stanowi zarazem wyraz wsparcia dla tych, którzy aktywnie, nierzadko w ramach oddolnych inicjatyw, działają na polu propagowania wiedzy z zakresu zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego” – czytamy w uchwale. Senat wyraża w niej nadzieję, że skoordynowanie ich wysiłków z kampanią społeczną, przedsięwzięciami edukacyjnymi oraz programami profilaktycznymi realizowanymi przez instytucje odpowiedzialne za zdrowie publiczne powinno przyczynić się do zmniejszenia dystansu między naszym krajem a tymi państwami Unii Europejskiej, które notują znacząco niższe statystyki zachorowań na choroby przewlekłe.

 Znadniemna.pl za Senat.gov.pl

 

Senat Rzeczypospolitej Polskiej  ustanowił rok 2025 rokiem: ks. prof. Józefa Tischnera, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Władysława Reymonta i Wojciecha Hasa. Senatorowie zdecydowali ponadto, że rok 2025 będzie także Rokiem Edukacji Zdrowotnej i Profilaktyki. Uchwałę o ustanowieniu roku 2025 Rokiem ks. prof. Józefa Tischnera Izba podjęła, mając na uwadze wybitne

Dzisiaj, 3 listopada, Kościół Rzymskokatolicki wspomina świętego Huberta, patrona myśliwych, leśników, chorych na epilepsję, lunatyków, sportowców, a także… kresowego Grodna.

Gród nad Niemnem zawdzięcza potomkowi potężnego francuskiego rodu królewskiego Merowingów swój herb – skaczącego przez zagrodę jelenia z krzyżem między rogami, zwanego powszechnie Jeleniem Świętego Huberta. Sam Święty jest natomiast uważany za patrona kresowego miasta.

Historia kojarzenia Grodna z wizerunkiem Jelenia Świętego Huberta jako herbu miasta, sięga połowy XV stulecia, a mianowicie czasów panowania króla Kazimierza Jagiellończyka. To za panowania tego monarchy Grodnu nadane zostało rozszerzone prawo magdeburskie w związku z czym miastu należał się nowy herb, na który wyznaczono wizerunek Jelenia Świętego Huberta.

Zanim Jeleń Świętego Huberta zaczął na dobre kojarzyć się z Grodnem, herb grodu nad Niemnem wyglądał zupełnie inaczej – miał pięć pól: w pierwszym polu orzeł biały, w drugim – Pogoń, w trzecim – niedźwiedź wspięty, w czwartym – Archanioł z mieczem do góry, na środku – krzyż czerwony w polu srebrnym. Nad wielką tarczą znajdowała się korona królewska.

 

W czasach II Rzeczypospolitej, 24 maja 1938 roku, został zatwierdzony następujący opis herbu Grodna:

„W polu czerwonym jeleń z krzyżem między rogami skacze w prawo przez płot z żerdzi; przy płocie wyrastają z murawy trzy krzaki. Jeleń, krzyż i płot – złote, murawa i krzaki – zielone. Nad tarczą złota korona królewska”.

Herb Grodna w czasach II Rzeczypospolitej

Obecnie Jeleń Świętego Huberta na herbie Grodna skacze przez płot z żerdzi na niebieskim tle, a od wyrastających przy płocie krzaków, czy korony nad tarczą nie ma nawet śladu.

Współczesny wygląd herbu Grodna

Grodnianie są jednak dumni z tego, że pomimo zawirowań historycznych, zmiany ustrojów i władzy, na herbie ich miasta przetrwał główny symbol pochodzącego z Francji świętego, który, jak mówi legenda, polując w Ardenach (masyw wyżynno-górski na terenie Belgii – red.), w Wielki Piątek napotkał białego jelenia z promieniejącym krzyżem w wieńcu rogów.

Od lat 90. minionego stulecia i do momentu, aż panujący w kraju reżim zdusił wszelkie niekontrolowane przez władze inicjatywy oddolne, grodzieńscy miłośnicy historii i tradycji co roku na początku listopada organizowali w grodzie nad Niemnem Dni Świętego Huberta, upamiętniając w ten sposób patrona miasta. W tym roku Dzień Świętego migranci z Grodna zorganizowali w Białymstoku.

Oddając hołd świętemu patronowi Grodna, pragniemy przypomnieć Państwu jego życiorys:

Hubert urodził się w Gaskonii w roku 655, jako potomek królewskiego i potężnego rodu Merowingów. Był zapalonym myśliwym. Od najmłodszych lat często towarzyszył swemu ojcu właśnie na łowach. Legenda mówi, że Hubert w wieku 14 lat miał uratować życie swemu ojcu podczas polowania na niedźwiedzia w Pirenejach.

Pełnoletni już Hubert wybrał się na dwór króla Pepina z Heristal, gdzie poznał jego córkę, z którą później wziął ślub. Małżeństwo miało syna Floriberta, który był później następcą w biskupstwie Liège. Najistotniejsze w życiu Huberta były polowania, bowiem była to jego rzeczywista pasja. Przy tym źródła wcale nie milczą na temat jego prowadzenia się, są raczej dość wylewne, a to na temat jego hulaszczego trybu życia. Trwało to do pewnego przełomowego momentu, otóż pewnego dnia polował, a był to Wielki Piątek i nagle napotkał niezwykłego jelenia. Zwierzę miało promieniujący krzyż w swym wieńcu.

„Hubercie, jeśli nie zwrócisz się do Pana, i nie poprowadzisz świętego życia, szybko pójdziesz do piekła” – te słowa usłyszał św. Hubert od jelenia, na którego polował w andryjskim lesie. Od tej chwili nawrócił się i postanowił zamienić polowania na zwierzynę, na połów ludzkich serc.

Tak też Hubert uczynił. U biskupa Maastricht podjął służbę Bożą. Rozpoczął równolegle studia teologiczne oraz działalność stricte misjonarską w Brabancji i Ardenach. Efektem tej działalności, stało się namaszczenie go przez papieża Sergiusza na biskupa. Jako biskup, podróżował niosąc posługę misyjną do odległych pogańskich wsi i miast, odnosząc przy tym nadspodziewane sukcesy, budząc posłuch i konwersję na wiarę chrześcijańską. Ważny w jego biografii został rok 717, wówczas stolicę biskupstwa przeniósł Hubert do Leodium. Zmarł w Teruneren 30 maja 727 roku. Został pochowany w Liege, w kościele św. Piotra. Za doczesne zasługi w krzewieniu chrześcijaństwa ogłoszony został wkrótce świętym.

Modlitwa za wstawiennictwem św. Huberta

Święty Hubercie, Patronie myśliwych i leśników,

polecam się w szczególny sposób Twojej opiece i proszę,

abyś swoim wstawiennictwem przed Bogiem wspierał mnie we wszystkich potrzebach. Wyjednaj mi łaskę naśladowania Twoich cnót.

Kieruj moim umysłem, prowadź moje oczy i ręce,

abym wypełniał swoje zadania zgodnie z prawem Stwórcy.

Strzeż mnie od złych przygód i doprowadź do zbawienia wiecznego.

Amen

Znadniemna.pl/opr. Adolf Gorzkowski, źródło ilustracji: Wikipedia.org 

Dzisiaj, 3 listopada, Kościół Rzymskokatolicki wspomina świętego Huberta, patrona myśliwych, leśników, chorych na epilepsję, lunatyków, sportowców, a także… kresowego Grodna. Gród nad Niemnem zawdzięcza potomkowi potężnego francuskiego rodu królewskiego Merowingów swój herb – skaczącego przez zagrodę jelenia z krzyżem między rogami, zwanego powszechnie Jeleniem Świętego Huberta.

Skip to content