HomeStandard Blog Whole Post (Page 115)

Dokładnie 54 lata temu, 20 grudnia 1968 roku, płyta długogrająca Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat” jako pierwsze polskie wydawnictwo muzyczne otrzymała status Złotej Płyty za sprzedaż 160 tys. egzemplarzy.

Longplay został nagrany i wydany 1967 roku – wtedy też, 25 czerwca, Niemen odniósł ogromny sukces na festiwalu w Opolu, występując właśnie z tytułową piosenką. Nagrody i uznanie z pewnością przyczyniły się do tak dużej sprzedaży płyty. Największy jednak udział w powodzeniu albumu miał tekst tytułowej pieśni. Szybko stała się ona najbardziej rozpoznawalnym i najczęściej odtwarzanym polskim protest songiem, swoistym hymnem końca lat 60.

By uzyskać status Złotej Płyty trzeba spełnić określone warunki sprzedaży danego wydawnictwa. Inne są dla płyt długogrających, a inne dla singli. Pierwszy raz tego typu nagrody pojawiły się w Stanach Zjednoczonych i najpierw brały pod uwagę wolumin sprzedaży. Pierwszy raz miało to miejsce w 1942 roku w przypadku singla i w 1957 roku za album długogrający. W następnych latach, w związku z rozrastaniem się rynku muzycznego, wprowadzono tytuły płyty platynowej i diamentowej – za odpowiednio większą sprzedaż.

W Polsce, jak w wielu innych krajach Europy, tytuł ten został wprowadzony nieco później. Kryteria też były nieco inne jeśli chodzi o liczbę sprzedanych płyt. Wszystko zależało od populacji danego kraju – bo niemożliwe wydaje się być sprzedanie w Polsce ponad 500 tysięcy egzemplarzy – a tyle było wymagane w USA.

Niemen i Akwarele sprzedali swoją płytę w liczbie 160 tysięcy. Pierwszy tytuł został przyznany przez wytwórnie płytową Polskie Nagrania „Muza”. Od 1995 roku Złote Płyty w Polsce przyznaje stowarzyszenie Związek Producentów Audio-Video (ZPAV). Określone są też jasne kryteria w liczbach sprzedanych egzemplarzy w repertuarze krajowym i w zagranicznym. Obecnie Złota Płyta przysługuje za sprzedanie 15 tysięcy egzemplarzy repertuaru krajowego, platynowa 30 tysięcy, a diamentowa 150 tysięcy egzemplarzy.

Jak widać, obecnie Niemen otrzymałby Diamentową Płytę. Jego sukces z 1968 roku jest nie do powtórzenia współcześnie. Wpływ na to mają choćby: ogromne bogactwo rynku muzycznego, polskiego i światowego, nieskrępowany dostęp do utworów i płyt w formie elektronicznej, różnorodność form zapisu i odtwarzania… kiedyś trudno było sobie wyobrazić stworzenie „pirata” z płyty winylowej. Po pojawieniu się łatwo dostępnych magnetofonów kasetowych sytuacja ta zaczęła się zmieniać, a liczba sprzedanych płyt spadać.

A Niemen? Nikt w Polsce na pewno nie zadaje sobie tego pytania – „kto to taki?”. Urodzony na kresach wschodnich (W Starych Wasiliszkach – obecnie na Białorusi) w 1939 roku, trafił do Polski wraz z ostatnią falą przesiedleń w 1958 roku. Rodzina zdecydowała się na repatriację głównie po to, by młody Czesław Wydrzycki nie trafił do Armii Radzieckiej. Zamieszkali na Pomorzu.

Młody Czesław już od najwcześniejszych lat przejawiał nieprzeciętny talent muzyczny, zarówno jako instrumentalista i wykonawca – wokalista. Za namową przyjaciół do nazwiska, trudne w wymowie, szczególnie dla obcokrajowców, dorzucił „Niemen” – od nazwy rzeki, która płynęła niedaleko jego rodzinnego domu z dzieciństwa. Inaczej jednak odmieniał swój pseudonim. Z czasem pozostał już tylko sam Niemen razem z imieniem. Niemen grał dosłownie wszystko i na wszystkim i trzeba dodać, że grał „wszędzie” – w klubach, na koncertach, festiwalach, w pięknych i znanych salach estradowych (choćby paryska Olimpia), grał w Polsce i w całej Europie. Występował też przed takimi gwiazdami jak Marlena Dietrich (warszawska Sala Kongresowa, 1964), która w tym samym roku nagrała własną wersję jego przeboju „Czy mnie jeszcze pamiętasz”.

Wrażliwość poetycka Niemena pozwalała mu na wspaniałe muzyczne interpretacje znanych wierszy. Wrażliwość ta pozwalała mu tworzyć niepowtarzalne teksty, komponować kapitalną muzykę, trafiać do ludzi młodych w języku polskim… A „Dziwny jest ten świat”? – wystarczy posłuchać, by zrozumieć dlaczego…

Znadniemna.pl za polskieradio.pl

Dokładnie 54 lata temu, 20 grudnia 1968 roku, płyta długogrająca Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat” jako pierwsze polskie wydawnictwo muzyczne otrzymała status Złotej Płyty za sprzedaż 160 tys. egzemplarzy. Longplay został nagrany i wydany 1967 roku – wtedy też, 25 czerwca, Niemen odniósł ogromny sukces

W minioną sobotę w Japonii w wieku 70 lat zmarł Kazuyasu Kimura – wnuk Bronisława Piłsudskiego, wybitnego etnografa, badacza ludów Dalekiego Wschodu i starszego brata marszałka Józefa Piłsudskiego. Kimura utrzymywał kontakty z Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, którego zbiory tworzył jego dziadek.

O śmierci Kazuyasu Kimury poinformowało Muzeum Tatrzańskie, którego wielokrotnym gościem był japoński wnuk Piłsudskiego.

Kazuyasu Kimura dbał o pamięć po swoim dziadku Bronisławie Piłsudskim. Kiedy odwiedzał Zakopane, wędrował na jego symboliczny grób na Pęksowym Brzyzku. Utrzymywał stałe relacje z Muzeum Tatrzańskim – skierował do nas list okolicznościowy na 100-lecie istnienia placówki – powiedziała szefowa działu etnografii Muzeum Tatrzańskiego Anna Kozak.

Losy brata marszałka

Bronisław Piłsudski urodził się 2 listopada 1866 roku w Zułowie na Litwie, zmarł 17 maja 1918 roku w Paryżu. Był o rok starszy od Józefa Piłsudskiego.

Brat marszałka w 1887 roku za udział w spisku mającym na celu zamach na cara Aleksandra III został skazany na 15 lat ciężkich prac i trafił na Sachalin. Tam zetknął się z ludem Ajnów, a po 10 latach zesłania kara została zamieniona na nakaz osiedlenia się na Dalekim Wschodzie. Bronisław Piłsudski zajął się badaniami nad tamtejszymi ludami, dzięki czemu ocalała ich kultura. Dokonał m.in. w 1903 r. nagrań mowy Ajnów na woskowych wałkach Edisona.

Bronisław Piłsudski ożenił się z krewną wodza Ajnów Shinhinchou, z którą miał dwoje dzieci: syna o imieniu Sukezo i córkę Kyou.

W 1906 roku brat marszałka uciekając przed wcieleniem do armii rosyjskiej po wybuchu wojny japońsko-rosyjskiej uciekł za granicę – podróżując przez Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią dotarł do Krakowa, tam zamieszkał. Później przeprowadził się do Zakopanego i w latach 1906-1914 pracował nad zbiorami etnograficznymi dla Muzeum Tatrzańskiego.

Bronisław Piłsudski po wybuchu I wojny światowej wyjechał do Szwajcarii, a pod koniec 1917 wyjechał do Paryża. W 1918 r. popełnił samobójstwo.

Brat marszałka jest w Japonii wysoko cenionym uczonym. W 2013 r. w muzeum Ajnów w japońskim mieście Shiraoi na wyspie Hokkaido odsłonięto jego pomnik.

Kim był Kazuyasu Kimura?

Kazuyasu Kimura dowiedział się o swoim dziadku dopiero w latach 80., dziesięć lat przed śmiercią swojego ojca Sukezo. Kimura odwiedził Zakopane kilka razy. Pod Giewontem był obecny m.in. na otwarciu wystawy w Muzeum Tatrzańskim w 2016 r., poświęconej jego dziadkowi Bronisławowi. Na ekspozycji można było wówczas oglądać Piłsudskiego wśród Ajnów.

Ostatni raz Kimura gościł w Zakopanem cztery lata temu. Był m.in. na Kasprowym Wierchu.

Znadniemna.pl za PAP/rmf24.pl, na zdjęciu: Kazuyasu Kimura, fot.: PAP/Grzegorz Momot

W minioną sobotę w Japonii w wieku 70 lat zmarł Kazuyasu Kimura – wnuk Bronisława Piłsudskiego, wybitnego etnografa, badacza ludów Dalekiego Wschodu i starszego brata marszałka Józefa Piłsudskiego. Kimura utrzymywał kontakty z Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, którego zbiory tworzył jego dziadek. O śmierci Kazuyasu Kimury poinformowało Muzeum

Nie żyje przewodniczący Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Aleh Hułak. Zmarł w wieku 55 lat.

O śmierci Hułaka poinformował  wczoraj, 16 grudnia, Andrej Striżak, współzałożyciel Białoruskiej Fundacji Solidarności (BYSOL), pomagającej ofiarom represji na Białorusi.

Jak informuje dziennikarz Radia Swaboda Dzmitryj Hurniewicz, jeszcze tydzień temu Hułak był obecny na ceremonii wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla w Oslo. Jednym z wyróżnionych był więziony przez reżim Alaksandra Łukaszenki Aleś Bialacki, dyrektor Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Aleh Hułak działał w Białoruskim Komitecie Helsińskim od 1996 roku. W 2008 roku został przewodniczącym organizacji. Z racji zajmowanego stanowiska brał udział w setkach procesów sądowych i akcji publicznych w obronie praw ofiar naruszeń praw człowieka na Białorusi. W 2016 roku Aleh Hułak otrzymał nagrodę za obronę praw człowieka i praworządności od francuskiego i niemieckiego ministerstw spraw zagranicznych – przypomina Biełsat.

Komitet został zlikwidowany przez białoruskie władze w 2021 roku na fali represji po uznanych za sfałszowane wyborach prezydenckich. Podobny los spotkał inne organizacje społeczeństwa obywatelskiego. W związku z sytuacją polityczną na Białorusi Hułak przebywał na emigracji.

 Znadniemna.pl za TVP.INFO/Biełsat, fot.: Białoruski Komitet Helsiński

Nie żyje przewodniczący Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Aleh Hułak. Zmarł w wieku 55 lat. O śmierci Hułaka poinformował  wczoraj, 16 grudnia, Andrej Striżak, współzałożyciel Białoruskiej Fundacji Solidarności (BYSOL), pomagającej ofiarom represji na Białorusi. Jak informuje dziennikarz Radia Swaboda Dzmitryj Hurniewicz, jeszcze tydzień temu Hułak był obecny na ceremonii

Gdyby nie Kresowiacy, Wrocław nie wyglądałby tak jak dziś. To mieszkańcy polskich Kresów Wschodnich odbudowali po wojnie to miasto ze zniszczeń i można powiedzieć, że stworzyli je na nowo. Panorama Racławicka, Ossolineum czy pomnik Fredry to najbardziej znane ikony łączące Wrocław z przedwojennymi Kresami. Był taki żart: „Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa”. Prawie to samo mogłaby powiedzieć o sobie Bożena Słupska, z którą rozmawiamy o historii jej rodziny.

Rodzice Bożeny Słupskiej – Tomasz i Halina Ostrowscy

Skąd pochodzi Pani ojciec?

Mój ojciec, Tomasz Ostrowski, herbu Korczak, urodził się w Kijowie. Rodzice ojca mieli majątek Szepetówka, ale większość czasu rodzina spędzała w Kijowie, bo dzieci chodziły do polskiego gimnazjum. Dwaj starsi bracia ojca zginęli podczas wojny polsko-bolszewickiej. Ojciec też wtedy wstąpił do wojska, mimo to, że miał 16 lat. Od dziecka jeździł konno, więc zabrał konia. Jak skończyła się wojna, to uczył się w szkole kadetów we Lwowie, a potem poszedł do Państwowej Szkoły dla Leśniczych w Białowieży i został leśniczym w nadleśnictwie Czartorysk na Wołyniu, leśniczówka Zarzecze, którą sam wybudował w 1936 roku.

Tomasz Ostrowski jako leśniczy, lata 30. XX wieku

Matka Pani też pochodzi z Kresów?

Mama urodziła się w Rewlu. Jej rodzice pochodzą z Polesia, z okolic Siehniewicz koło Berezy. Mój pradziadek Michał Łukaszewicz był zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym. Babcia, Waleria Łukaszewicz (herbu Łuk), wyszła za mąż za Jana Mireckiego (herbu Szeliga), zamieszkali w posiadłości babci – Jarówce. Mieli trzech synów i córkę, moją mamę. Dziadek najpierw pracował w Pińsku, a potem w Rewlu, na fabryce salonek, takich luksusowych wagonów, tam byli do zakończenia pierwszej wojny światowej. Szkołę podstawową mama ukończyła w Kobryniu, a do gimnazjum chodziła w Prużanie.

Halina Ostrowska, lata 30. XX wieku

Dwoje kresowiaków musiało się na Kresach zapoznać?

Ojciec poznał moją mamę na balu karnawałowym w Twierdzy Brzeskiej, brat mamy Kazimierz Mirecki był tam kierownikiem szkoły dla dzieci wojskowych. Mama wspominała, że tańczył fatalnie i ciągle nadeptał na jej balowe pantofelki. Ale chyba mimo to spodobał się mamie (śmieje się). Pobrali się 15 sierpnia 1935 roku i zamieszkali w leśniczówce Zarzecze. Ojciec był miłośnikiem koni, psów, strzelb, lubił polowanie, przejazdy parostatkiem. Miał motocykl.

Tomasz Ostrowski był miłośnikiem koni i psów

Na zdjęciach mama Pani wygląda bardzo atrakcyjnie, modnie.

Ponieważ mieszkali gdzie świat zabity deskami, w lesie, ojcu zależało, żeby mama miała piękne modne ubrania, jeździli od czasu do czasu do Lwowa, do księgarni, kupowali książki, do modystki po kapelusze, do krawcowej. Czasami się jeździło do Brześcia, do Warszawy.

Uczennice gimnazjum w Prużanie

Na zdjęciach rodzice Pani są bardzo szczęśliwi.

Nasze szczęśliwe życie skończyło się w 1939 roku, kiedy Sowieci wkroczyły na tereny Polski. Ojca od razu aresztowali. Po dwóch tygodniach uciekł, ukrywał się, lecz aresztowali go ponownie i wywieźli do Charkowa. Właśnie stąd napisał do mamy list z prośbą wysłać konia na stację, bo będzie wracał na Wielkanoc. Mama tak i zrobiła. Woźnica wrócił bez ojca. Wkrótce jakiś posłaniec przyniósł mamie od ojca karteczkę z takimi słowami: „Niektórych z nas mają wysłać w dalekie lasy. Cokolwiek by się stało, pamiętaj, że masz dzieci wychować na dobrych Polaków”. Nie żalił się nad sobą, a myślał o wychowaniu dzieci.

Czy karteczka była podpisana?

Nie, nie było ani podpisu, ani adresu, to było bardzo niebezpieczne. Nie chciał narażać nas. Mama poznała charakter pisma ojca.

Widziała Pani tę karteczkę?

A skąd! Którejś nocy gajowy, który trzymał straż wokół domu nocą, zobaczył, że nadjeżdżają NKWD-ziści. Obudził mamę, podała mu przez okno mojego starszego trzyletniego brata, sama wzięła mnie, miałam wtedy roczek, i w koszuli nocnej uciekła z leśniczówki. Więcej domu nie zobaczyliśmy. Potem przez wiele lat była tułaczka, Lwów, Warszawa, na Rzeszowszczyźnie, u różnych ludzi. Jak faszyści wkroczyli na teren ZSRR, jakiś czas mieszkaliśmy u siostry ojca w Stryju pod Lwowem, w oficynie, a za szafą w tej samej oficynie ukrywała się rodzina Żydów – Braunowie, lekarze.

Ale jak się udało przechować te wszystkie unikatowe rodzinne zdjęcia?

We Lwowie był głód, i mama zdecydowała się wrócić do leśniczówki na Wołyniu, żeby zabrać trochę żywności, ukryte kosztowności – parę pierścionków. Dom był splądrowany, ale zdjęcia nie były nikomu potrzebne, nawet w albumach były, stąd mam je.

Tomasz Ostrowski, zdjęcie przedwojenne

Obok koni i psów pasją ojca Pani Bożeny była broń

Jak rodzina Pani okazała się tu, na zachodzie?

Ostatni rok wojny spędziliśmy u krewnych w Krakowie. Ja przez głód byłam bardzo słaba i często chorowałam. Mama obawiała się, że mogę mieć gruźlicę, i jakiś lekarz poradził jej pojechać na zachód, na Ziemie Odzyskane, w góry, zmienić klimat. Tak nasza rodzina okazała się w Szklarskiej Porębie.

Czy mama Pani wiedziała, że mąż nie żyje?

W czasie wojny mama szukała ojca przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, pisała do Szwajcarii, ale cały czas dostawała odpowiedź: brak wieści. Łudziła się, że mąż przebywa w łagrze. Nauczyła nas z bratem pacierza w którym były takie słowa: „Boże, spraw, żeby nasz tatuś prędzej do nas wrócił”. Odmawialiśmy z bratem ten pacierz co wieczór. Dopiero na studiach przestałam.

Bo dowiedziała się Pani, że ojciec nie żyje?

Już po śmierci Stalina mama napisała do Moskwy, też do Czerwonego Krzyża, i dostała odpowiedź, że Tomasz Ostrowski zmarł (!) w 1942 roku na terenie ZSRR, ale gdzie? Mama pracowała kierownikiem w kilku ośrodkach wczasowych na Dolnym Śląsku. W 1955-56 Fundusz Wczasów Pracowniczych oddelegował ją do Domu Wczasowego „Krokus”, w którym byli Polacy wypuszczeni z łagrów stalinowskich – kierowano ich najpierw do szpitali, a potem do domów wczasowych. Mama zorganizowała dla nich pierwszą Wigilię na ojczystej ziemi. Wszyscy płakali ze wzruszenia. Byłam tam. Do dziś pamiętam oczy tamtych ludzi.

Życie po wojnie było spokojne?

Nie zawsze. Mama dużo pracowała, lubiła swoją pracę. Ale w pewnym momencie zaproponowali jej zapisać się do partii komunistycznej. Odmówiła kategorycznie. „Jeśli Pani chce nadal pracować kierowniczką, niech Pani zapisze się przynajmniej do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej”. Powiedziała: „Najpierw oddajcie mi mojego męża, a dopiero potem możemy porozmawiać na ten temat”. Zwolnili ją. Ale mama nigdy nie żałowała. Poradziliśmy sobie.

Czy mama wspominała Polesie?

Przez całe życie mama miała wielki sentyment do Kresów. Pamiętam, jak śpiewała swoją ulubioną piosenkę – „Polesia czar”.

Odwiedzała Pani strony, w których mieszkali rodzice?

Od 2000  roku dziewięć razy byłam na Kresach – i na Ukrainie, i na Białorusi. Chciałam zobaczyć leśniczówkę, w której rodzice byli szczęśliwi, lecz dowiedziałam się, że nie ma śladu od domu wybudowanego dla nas przez ojca w 1936 roku.

Tomasz Ostrowski z kuzynkami, lata 30. XX wieku

Czasami rozmyślam nad swoim życiem. Było ono trudne, ale bardzo ciekawe. Los jak wiatr, jak wicher historii, przeniósł moją rodzinę od kresów wschodnich na kresy zachodnie. Niemowlęciem dowiedziałam się, czym jest stalinizm i faszyzm. Mogłam nie przeżyć. Spotkałam na swojej drodze cudownych ludzi. Byłam szczęśliwa działając na rzecz „Solidarności” i później, kiedy przez dwadzieścia lat zajmowałam się organizacją Festiwali Kultury Kresowej. Zawsze staram się pomagać ludziom. Bo tak nauczyła mnie moja mama, kresowianka z Polesia, Halina Ostrowska z domu Mirecka.

Rozmawiała we Wrocławiu Marta Tyszkiewicz, zdjęcia z archiwum Bożeny Słupskiej

 

 

Gdyby nie Kresowiacy, Wrocław nie wyglądałby tak jak dziś. To mieszkańcy polskich Kresów Wschodnich odbudowali po wojnie to miasto ze zniszczeń i można powiedzieć, że stworzyli je na nowo. Panorama Racławicka, Ossolineum czy pomnik Fredry to najbardziej znane ikony łączące Wrocław z przedwojennymi Kresami. Był

13 699 złotych – taką kwotę udało się uzbierać w ramach dorocznej akcji charytatywnej pt. „Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi”, którą piąty rok z rzędu prowadziło na swojej antenie Polskie Radio Białystok we współpracy z Podlaskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Pieniądze pozyskano  licytując na antenie białostockiego radia w dniach 13-15 grudnia dziewięć obrazów autorstwa malarzy  z Litwy, Izraela, Mołdawii i Białorusi zaprzyjaźnionych z Towarzystwem Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi.

Ogółem,  w ciągu czterech poprzednich edycji akcji charytatywnej, uzbierano  na prezenty dla polskich dzieci na Białorusi kwotę przewyższającą 65 tysięcy złotych.

Pod względem hojności uczestników licytacji tegoroczna edycja nie okazała się zatem rekordowa. Uzyskanej kwoty powinno jednak starczyć na obdarowanie słodkimi podarunkami bożonarodzeniowymi setek dzieci z polskich rodzin na Białorusi

Znadniemna.pl na podstawie radio.bialystok.pl

13 699 złotych – taką kwotę udało się uzbierać w ramach dorocznej akcji charytatywnej pt. „Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi”, którą piąty rok z rzędu prowadziło na swojej antenie Polskie Radio Białystok we współpracy z Podlaskim Oddziałem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Pieniądze pozyskano  licytując na antenie

Izba Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego ( niższa izba parlamentu) Białorusi uchwaliła w środę, 14 grudnia, nowelizację do ustawy o obywatelstwie, umożliwiającą pozbawianie obywatelstwa osób, skazanych za udział w organizacji ekstremistycznej lub za wyrządzenie ciężkiej szkody interesom państwa, a przebywających za granicą.

Nowe brzmienie ustawy przewiduje możliwość pozbawienia obywatelstwa Białorusi w przypadku prawomocnego wyroku za „udział w organizacji ekstremistycznej” lub wyrządzenie poważnej szkody interesom Białorusi. Dotyczy to osób przebywających za granicą.

Ustawa wprowadza także wymóg pisemnego lub elektronicznego powiadomienia władz o posiadaniu obywatelstwa innego państwa, a także prawa pobytu lub innego dokumentu, który uprawnia do ulg i przywilejów w innych państwach (m.in. Karty Polaka).

O pracach nad ustawą o obywatelstwie i możliwych ograniczeniach dla osób posiadających Kartę Polaka władze Białorusi informowały we wrześniu.

„W ramach przygotowanej ustawy trzeba jeszcze raz spojrzeć na tych, którzy wyjechali za granicę i działają na szkodę państwa i narodu, popełniając przestępstwa. (…) Czy ci ludzie są godni pozostania obywatelami Białorusi, jeśli uciekli z kraju ojczystego i faktycznie zerwali z nim więzi” – mówił Aleksandr Łukaszenka podczas narady poświęconej projektowi nowelizacji. Jak dodał „wielu deputowanych i obywateli” proponowało, by takie osoby pozbawić obywatelstwa.

Jak dodał, należy się też zająć osobami, które posiadają Kartę Polaka – to wydawany przez polskie władze dokument, który potwierdza polskie pochodzenie i gwarantuje szereg praw na terenie Polski.

„Powinniśmy wyjaśnić, czy to są obywatele Białorusi, czy oni po prostu zbłądzili, wzięli tę kartę jakby przypadkowo, czy mają inną orientację” – powiedział Łukaszenka. Nie podał jednak więcej szczegółów.

Minister spraw wewnętrznych Iwan Kubrakou oświadczył wówczas, że zmiany w ustawie mają na celu „zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego, stabilności systemu polityczno-społecznego”.

Decyzję o pozbawieniu obywatelstwa, jak podał wtedy minister, miałby podejmować Łukaszenka w oparciu o rekomendacje komisji ds. obywatelstwa. „Następnie wobec osoby pozbawionej obywatelstwa proponowana jest decyzja o zakazie wjazdu na Białoruś na okres do 30 lat” – oświadczył Kubrakou. Jak dodał, władze liczą na „profilaktyczny efekt” takiej inicjatywy ustawodawczej.

Kurbakou wskazał również, że informacje o posiadaniu obywatelstwa lub innych praw i przywilejów przyznawanych przez inne państwo będą uwzględniane podczas przyjmowania do pracy w administracji państwowej.

Media niezależne są zdania, że propozycja pozbawiania obywatelstwa dotyczy osób, które wyemigrowały z powodów politycznych. Po uznanych za sfałszowane wyborach prezydenckich w 2020 r. za granicę, w tym do Polski i na Litwę, wyemigrowały tysiące Białorusinów. Wielu z nich zrobiło to w związku z toczącymi się wobec nich procesami za udział w protestach, w tym o „poważne naruszenie porządku publicznego” i właśnie „ekstremizm”.

Na Białorusi obowiązuje już także ustawa, która umożliwia zaoczne skazywanie obywateli przebywających za granicą.

Na prowadzonej przez MSW Białorusi „liście ekstremistów” figuruje około 2000 osób. Większość z nich przebywa w więzieniu, bądź na wymuszonej emigracji politycznej.

Znadniemna.pl na podstawie PAP, fot.: TUT.BY

Izba Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego ( niższa izba parlamentu) Białorusi uchwaliła w środę, 14 grudnia, nowelizację do ustawy o obywatelstwie, umożliwiającą pozbawianie obywatelstwa osób, skazanych za udział w organizacji ekstremistycznej lub za wyrządzenie ciężkiej szkody interesom państwa, a przebywających za granicą. Nowe brzmienie ustawy przewiduje możliwość pozbawienia

W Sokołach na Podlasiu odsłonięty został 8 grudnia pomnik ofiar tzw. operacji polskiej NKWD, podczas której – w latach 1937–38 – zamordowano ponad 100 tys. Polaków w Związku Sowieckim. Uroczystości towarzyszyło spotkanie naukowe poświęcone wydarzeniom sprzed 85 lat.

Pomnik, który według pomysłodawców jest pierwszym takim w Polsce, tworzą pamiątkowe tablice o wysokości kilku metrów, na których spoczywa krzyż. „Zginęli za to, że byli Polakami. Pamięci ofiar zbrodni sowieckich 1937-1938″” – to jedna z inskrypcji na tablicach.

ak powiedział PAP wójt gminy Sokoły Józef Zajkowski, pomysł pomnika powstał dwa lata temu, a przychylna mu była rada gminy. „My mamy ofiary, które zostały wywiezione na Sybir. W ostatnim czasie, w ramach repatriacji ściągnęliśmy rodzinę z Kazachstanu, której dziadkowie byli wywiezieni właśnie w ramach akcji NKWD” – mówił.

„Jesteśmy zobowiązani wobec historii, aby o takich faktach historycznych pamiętać” – dodał. „My jesteśmy tymi, którzy uczą historii i dlatego podjęliśmy się tego, by pomnik powstał” – powiedział PAP Zajkowski.

Pomysł Fundacji Piękno Życia wsparła finansowo Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Uchwała gminy w sprawie powstania pomnika została podjęta w 2021 roku.

„Operacja antypolska NKWD należy do najtragiczniejszych kart w historii naszego narodu. (…) Pomnik ten ma upamiętnić wszystkie ofiary NKWD. To hołd w kierunku ludzi, którzy poświęcili życie służbie naszej Ojczyźnie. Wszyscy oni zasługują na miejsce w pamięci przyszłych pokoleń, dlatego Rada Gminy Sokoły wyraża zgodę na wzniesienie pomnika Ofiar Operacji Antypolskiej NKWD” – napisano w uzasadnieniu tej uchwały.

Na mocy rozkazu nr 00485 z 11 sierpnia 1937 r., wydanego przez ludowego komisarza spraw wewnętrznych ZSRS Nikołaja Jeżowa, pod rzekomym zarzutem przynależności do Polskiej Organizacji Wojskowej, prowadzącej rzekomo działalność szpiegowsko-wywrotową na rzecz Polski, represjonowano nie mniej niż 139 tys. 835 osób, z czego zamordowano – najczęściej strzałem w tył głowy – nie mniej niż 111 tys. 091.

Zbrodnia była całkowicie przemilczana w okresie PRL. Również na emigracji wiedza o masowej eksterminacji Polaków była niewielka. Dopiero w 1991 r. w Polsce ukazała się pierwsza synteza dziejów Polaków w imperium sowieckim pióra Nikołaja Iwanowa „Pierwszy naród ukarany. Polacy w Związku Radzieckim 1921-1939”.

Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku wyniki badań nad zbrodnią na Polakach opublikował „Memoriał”. Kolejnym przełomem w badaniach nad operacją polską było nawiązanie bliskiej współpracy między Instytutem Pamięci Narodowej a archiwistami z Ukrainy, gdzie zachowała się ogromna dokumentacja mordu.

W 2010 r. ukazała się wspólna publikacja IPN i Archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy „Polska i Ukraina w latach trzydziestych-czterdziestych XX wieku. Tom 8. Wielki terror. Operacja polska 1937-1938”. Od 2018 r. IPN prezentuje wystawę planszową „Rozkaz nr 00485. Antypolska operacja NKWD na sowieckiej Ukrainie 1937–1938”. Do tej pory oglądali ją widzowie w kilkudziesięciu miejscach w Polsce, Ukrainie, USA i Australii.

W 2009 r. Sejm RP przyjął uchwałę upamiętniającą ofiary zbrodni dokonanych w latach 1937–1939 na Polakach w ZSRS. „Sejm RP oddaje cześć pamięci 150 tys. Polaków zamordowanych przez NKWD w latach 1937–1939 w ramach tzw. operacji polskiej w czasie Wielkiego Terroru. Sejm wyraża wdzięczność działaczom rosyjskiego stowarzyszenia +Memoriał+ oraz tym historykom rosyjskim i ukraińskim, którzy podtrzymują pamięć o ludobójstwie dokonanym na naszych niewinnych rodakach”.

Znadniemna.pl za Sylwia Wieczeryńska, Robert Fiłończuk/PAP/Dzieje.pl, na zdjęciu: odsłonięcie w Sokołach pomnika ofiar operacji polskiej NKWD 1937–1938. Źródło: Fundacja Piękno Życia

W Sokołach na Podlasiu odsłonięty został 8 grudnia pomnik ofiar tzw. operacji polskiej NKWD, podczas której – w latach 1937–38 – zamordowano ponad 100 tys. Polaków w Związku Sowieckim. Uroczystości towarzyszyło spotkanie naukowe poświęcone wydarzeniom sprzed 85 lat. Pomnik, który według pomysłodawców jest pierwszym takim w

W środę, 14 grudnia, w Belwederze pod patronatem pary prezydenckiej Andrzeja Dudy i Agaty Kornhauser-Dudy odbyła się gala jubileuszowa rządowej Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Fundacja została założona 30 lat temu z inicjatywy ówczesnego premiera Jana Olszewskiego.

Prezydent, przypominając historię Fundacji, wskazywał, że premier Jan Olszewski pamiętał o tym, że Polacy rozsiani są po świecie.

„Pamiętał o tym, że Polska jest nie tylko w tych granicach co dzisiaj, ale że Polacy są i w wielu innych miejscach na świecie. Wiedział znakomicie, że nasza historia tak się układała, że rodacy zostali rozsiani: niektórzy przez to, że musieli emigrować, ale też dlatego, że granice się przesunęły, a niektórzy dlatego, że ich wywieziono daleko na wschód” – mówił Duda.

Wskazywał, że Olszewski wiedział też, że wszyscy Polacy poza granicami walczyli o pamięć o Polsce. „Poprzez stworzenie Fundacji +Pomoc Polakom na Wschodzie+ chciał ich jednoczyć z ojczyzną” – dodał prezydent.

„Udało się to znakomicie. Dziś ognisk polskości jest na świecie bardzo wiele” – oświadczył Duda. „Wielkim, wspaniałym obrazem tego trzydziestolecia jest to, że Fundacja żyje, to jak wiele dzieł zrealizowała, jak one bardzo się zmieniają i jak ogromna jest kreatywność tych, którzy te dzieła realizują, w jak wielu aspektach fundacja pomaga i jak bardzo szybko następuje reakcja na to, co jest potrzebne” – dodał.

Pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda oświadczyła, że trzy dekady „wytężonej, niełatwej, ale wykonywanej z ogromnym zaangażowaniem i poświęceniem pracy” sprawiły, że Fundacja zasłużyła sobie na miano wiarygodnego i sprawdzonego partnera, a także na zaufanie władz państwowych i rodaków, do których ta pomoc jest kierowana.

Podkreśliła, że na uznanie zasługuje działalność Fundacji tuż po agresji rosyjskiej na Ukrainę. Jak mówiła, udało się pomóc tysiącom ludzi na miejscu, a także uchodźcom przebywającym w Polsce.

Przewodniczący rady Fundacji Jan Dziedziczak poinformował, że na patrona Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” wybrany został Jan Olszewski.

Rządowa Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” została powołana w 1992 roku; działa pod nadzorem merytorycznym Ministra Spraw Zagranicznych. Głównym celem jej działalności jest „niesienie pomocy i wspieranie Polaków zamieszkałych w krajach byłego ZSRS i byłego bloku komunistycznego w Europie Środkowej i Wschodniej”.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: prezydent.pl

W środę, 14 grudnia, w Belwederze pod patronatem pary prezydenckiej Andrzeja Dudy i Agaty Kornhauser-Dudy odbyła się gala jubileuszowa rządowej Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie". Fundacja została założona 30 lat temu z inicjatywy ówczesnego premiera Jana Olszewskiego. Prezydent, przypominając historię Fundacji, wskazywał, że premier Jan Olszewski

Nowym ministrem spraw zagranicznych Białorusi został dotychczasowy wiceszef resortu dyplomacji Siarhiej Alejnik. Decyzją Aleksandra Łukaszenki zastąpił on na stanowisku zmarłego w listopadzie Uładzimira Makieja. Łukaszenka powołał również nowego dowódcę sił powietrznych.

Alejnik pełnił wcześniej m.in. funkcję stałego przedstawiciela Białorusi przy Biurze ONZ i organizacjach międzynarodowych w Genewie, a także ambasadora w Wielkiej Brytanii i Stolicy Apostolskiej. Od 2020 roku piastował stanowisko zastępcy, a od lutego 2022 roku pierwszego zastępcy szefa białoruskiej dyplomacji.

Media niezależne wskazują, że Alejnik jest zawodowym dyplomatą i był bliskim współpracownikiem – „prawą ręką” zmarłego szefa resortu.

Również we wtorek Łukaszenka powołał nowego dowódcę wojsk powietrznych i obrony powietrznej. Został nim dotychczasowy zastępca szefa tych formacji Andrej Łukianowicz. Poprzedni dowódca, generał Ihar Hołub, został odwołany przez Łukaszenkę w listopadzie.

Wcześniejszy wieloletni szef białoruskiej dyplomacji Uładzimir Makiej zmarł nagle 26 listopada. Ani MSZ, ani oficjalne media nie podały szczegółów na temat śmierci ministra. Rzecznik resortu Anatol Hłaz podkreślił, że „jeszcze poprzedniego dnia (polityk) omawiał robocze plany na tydzień”.

Makiej miał 64 lata. Sprawował funkcję ministra spraw zagranicznych Białorusi od 2012 roku. W latach 2008-12 stał na czele administracji prezydenta.

Znadniemna.pl za PAP

Nowym ministrem spraw zagranicznych Białorusi został dotychczasowy wiceszef resortu dyplomacji Siarhiej Alejnik. Decyzją Aleksandra Łukaszenki zastąpił on na stanowisku zmarłego w listopadzie Uładzimira Makieja. Łukaszenka powołał również nowego dowódcę sił powietrznych. Alejnik pełnił wcześniej m.in. funkcję stałego przedstawiciela Białorusi przy Biurze ONZ i organizacjach międzynarodowych w

Białoruscy katolicy dziękowali w sobotę,  11 grudnia, podczas Mszy Kościołowi w Polsce. W Eucharystii sprawowanej w warszawskim kościele św. Aleksandra, gdzie działa białoruskie duszpasterstwo, uczestniczył m.in. kardynał Kazimierz Nycz. – Modlę się za całą uciemiężoną Białoruś – powiedział metropolita warszawski na początku liturgii. W Mszy świętej uczestniczył ambasador RP w Białorusi Artur Michalski.

Msza święta w kościele św. Aleksandra w Warszawie na Placu Trzech Krzyży, gdzie działa duszpasterstwo dla Białorusinów-katolików, zgromadziła społeczność białoruską oraz kapłanów, którzy posługiwali lub nadal posługują białoruskim katolikom.

Mszy świętej przewodniczył kardynał Kazimierz Nycz, ordynariusz wiernych obrządku wschodniego w Polsce

Liturgię koncelebrował m.in. duszpasterz białoruskich grekokatolików w stolicy. Organizatorem Mszy św. z modlitwą wdzięczności dla Polaków i Kościoła w Polsce było duszpasterstwo białoruskie w Warszawie i jego kapłan ks. Wiaczesław Barok.

Kard. Nycz, który przewodniczył Mszy św. przypomniał w homilii o wielorakich związkach Polaków i Białorusinów. – Łączy nas nie tylko jeden Kościół, ale też wspólna historia, wspólne losy, kultura i słowiańskość. Zauważył, że my, Polacy, dobrze rozumiemy dążenia Białorusinów, bo także musieliśmy walczyć o wolność i niezależność, i także byliśmy uchodźcami.

Zapewnił, że jako Polacy podtrzymujemy Białorusinów w ich zmaganiach i dążeniach do niezależności. – Człowiek pragnie być gospodarzem w swoim własnym domu i sam kierować swoim własnym życiem – zauważył kardynał i przypomniał, że takie cele przyświecały także narodowi polskiemu.

Na zakończenie Mszy kardynał Nycz życzył Białorusinom, by w Polsce czuli się jak w domu, nawet jeśli jest to dom tymczasowy.

W czasie Mszy nie zabrakło modlitw za „bratni naród Ukrainy”, o pokój, zakończenie wojny i zgodę między naszymi narodami.

Po Mszy lider wspólnoty białoruskiej przypomniał pomoc, jaką odradzający się po 1991 roku Kościół na Białorusi otrzymywał od różnych organizacji w Polsce i indywidualnych darczyńców, zwłaszcza kierowaną na Białoruś przez Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie, działający przy Episkopacie Polski. Przypomniano pełną poświęcenia pracę polskich księży.

W Mszy św. uczestniczyli kapłani, którzy wcześniej posługiwali na Białorusi. Ks. Adam Wróbel ze zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny posługiwał w tym kraju kilkanaście lat. – Budowaliśmy kościół w Stołpcach, gdyż po wojnie kościół dominikanów w tym mieście został przez komunistów zburzony i wspólnota katolicka nie miała swojej świątyni. W 2018 r. byłem zmuszony opuścić Białoruś, jednak połowa serca tam została – wyznał kapłan.

W części artystycznej wystąpił m.in. dziewczęcy zespół, który zaprezentował tradycyjne pieśni ludowe i religijne, oraz chór Concordia, który na zakończenie zaśpiewał hymn religijny „Mahutny Boża” (Wszechmocny Boże), w którym tak jak w hymnie „Boże coś Polskę” są zmieniane słowa odnoszące się do braku wolności. Śpiewanie tego hymnu w białoruskich kościołach jest zabronione.

Po Mszy św. wszyscy uczestnicy zostali zaproszeni do sali parafialnej na agapę i dzielenie się opłatkiem.

W Polsce duszpasterstwa dla Białorusinów-katolików, w których regularnie jest sprawowana Msza święta, znajdują się w dużych miastach: w Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Lublinie i Wrocławiu. W listopadzie powstało duszpasterstwo białoruskie w Białymstoku.

Znadniemna.pl za ekai.pl

Białoruscy katolicy dziękowali w sobotę,  11 grudnia, podczas Mszy Kościołowi w Polsce. W Eucharystii sprawowanej w warszawskim kościele św. Aleksandra, gdzie działa białoruskie duszpasterstwo, uczestniczył m.in. kardynał Kazimierz Nycz. – Modlę się za całą uciemiężoną Białoruś – powiedział metropolita warszawski na początku liturgii. W Mszy

Skip to content