HomeStandard Blog Whole Post (Page 11)

Na dzisiaj przypada 310. rocznica urodzin naszego krajana – Tomasza Żebrowskiego, wybitnego krzewiciela oświaty, architekta, astronoma oraz matematyka z czasów I Rzeczypospolitej.

Tomasz Żebrowski urodził się 25 listopada 1714 roku w majątku Mitropol (obecnie w rejonie zdzięciolskim, obwodzie grodzieńskim na Białorusi).

Edukacja i Kariera

Żebrowski studiował filozofię na Akademii i Uniwersytecie Wileńskim od 1735 do 1738 roku, a następnie od 1740 do 1744 roku – teologię.

Po Wilnie kontynuował naukę za granicą, studiując od 1750 do 1752 roku matematykę i astronomię na Uniwersytecie Karola w Pradze pod okiem jezuity, matematyka i astronoma z Bohemii Josepha Steplinga.

Podczas zagranicznych studiów Żebrowski opublikował dwa małe podręczniki do arytmetyki i geometrii. Niektóre źródła opisują te publikacje, jako programy egzaminacyjne z matematyki i geometrii, które przydały się naszemu bohaterowi w pracy pedagogicznej. Po studiach w Pradze Żebrowski uzyskał bowiem w 1752 roku doktorat z filozofii i sztuk wyzwolonych W tym samym roku został profesorem matematyki na Uniwersytecie Wileńskim.

Obserwatorium i osiągnięcia astronomiczne

W tym samym 1752 roku Żebrowski zaprojektował w Wilnie budynek obserwatorium, które jest uważane za czwarte wśród najstarszych w Europie i najstarsze w Europie Wschodniej. Niektóre źródła sugerują nawet, że Żebrowski zaprojektował obserwatorium 10 lat wcześniej , czyli w 1742 roku, jeszcze przed wyjazdem do Pragi. Jak by nie było, do budowy obiektu doszło po 1752 roku. Wówczas Tomasz Żebrowski założył gabinet fizyki i astronomii, nadzorując jednocześnie budowę obserwatorium. Wyposażając powstały obiekt naukowy, jego pomysłodawca i kierownik sprowadził niezbędny sprzęt astronomiczny z Anglii. Używany w obserwatorium teleskop działał do końca XVIII wieku. Obecnie, będąc najstarszym teleskopem na Litwie, jest eksponowany w Muzeum Nauki Uniwersytetu Wileńskiego w Białej Sali uniwersyteckiej biblioteki. W 2003 roku dokonano gruntownej renowacji tego urządzenia, wykonano brakujące części, a także odnowiono w teleskopie układ optyczny.

Podczas pełnienia funkcji dyrektora Obserwatorium Uniwersytetu Wileńskiego w latach 1753–1758 Żebrowski prowadził systematyczne obserwacje astronomiczne, w tym zaćmienia Jowisza. W 1756 roku to właśnie astronom rodem spod Zdzięcioła ustalił szerokość geograficzną Wilna.

Osiągnięcia architektoniczne

Oprócz osiągnięć z zakresu astronomii, Tomasz Żebrowski był również wybitnym architektem późnego baroku i jednym z najbardziej znanych przedstawicieli wileńskiej szkoły baroku i rokoka. Jego kariera architektoniczna rozpoczęła się w 1746 roku. Został wówczas wysłany z misją nadzorowania zakończenia budowy kościoła jezuitów w Bobrujsku. W latach 1748-1750 przebudował po pożarze kościół św. Ignacego w Wilnie, nadając mu cechy „nowego stylu”, czyli – rokoka. W 1755 roku Żebrowski zaprojektował i rozpoczął budowę kościoła jezuitów w mieście Iłukszta na Łotwie. Stworzył również projekt i zainicjował budowę kościoła benedyktynów w Krożach na Litwie (kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny; lata budowy – 1757-1763 – red.) oraz klasztoru jezuitów i budynku szkoły w Zasławiu na dzisiejszej Białorusi. Zrealizowano także projekt Żebrowskiego dotyczący kaplicy w kolegium jezuickim z połowy XVIII w., znajdującej się na Wielkim Dziedzińcu Uniwersytetu Wileńskiego.

Dzieło życia Tomasza Żebrowskiego – Obserwatorium Astronomiczne w Wilnie

Najsłynniejszym dziełem architektonicznym Żebrowskiego było Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Wileńskiego.

Obiekt został wzniesiony w latach 1752–1754 z fundacji Elżbiety z Ogińskich Puzyniny na szczycie dawnego trzypiętrowego północnego skrzydła budynku kolegium, które w XVIII wieku miało niezakłócony horyzont. Obserwatorium składało się z dwóch połączonych ze sobą pomieszczeń, zbudowanych jedno na drugim, tworzących czwarte i piąte piętro, a także dwóch trzypiętrowych ośmiokątnych wież. Duża sala na czwartym piętrze (obecnie Biała Sala Biblioteki Uniwersytetu Wileńskiego) mieściła instrumenty do obserwacji astronomicznych i eksperymentów fizycznych, zbiory naukowe i zajęcia edukacyjne. Rozszerzenie piątego piętra nad sklepieniem głównej sali było przeznaczone do obserwacji astronomicznych. Niezbędne do tych obserwacji instrumenty były podnoszone z głównej sali przez właz.

Wieże na rogach obserwatorium przypominały barokowe wieże wileńskich kościołów. Miały być identyczne i poprzez swoją formę architektoniczną reprezentować naukę astronomii. Zgodnie z projektem szczyt wschodniej wieży miał być ozdobiony sferą ziemską, a zachodniej – sferą niebieską. Budowa zachodniej wieży nie została jednak ukończona przed śmiercią Żebrowskiego. Wschodnia wieża, zbudowana według jego projektu, została ozdobiona chorągiewką zamiast globusa. Wybitny uczeń Żebrowskiego Marcin Poczobutt-Odlanicki twierdził później, że budynek zaprojektowany przez jego nauczyciela przewyższył Królewskie Obserwatorium Astronomiczne w Greenwich pod względem zewnętrznej okazałości. Podczas renowacji w 1825 roku Karol Podczaszyński nadał wieży neoklasycystyczny wygląd. Zachodnią wieżę zburzono w 1837 roku, a górną trzecią kondygnację wschodniej wieży rozebrano, przekształcając ją w taras widokowy.

Zmarł wybitny dla swoich czasów uczony astronom, architekt i matematyk 18 marca 1758 roku w Wilnie.

Oprac. Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl, Portret Tomasza Żebrowskiego, Źródło: Wikipedia.org 

Na dzisiaj przypada 310. rocznica urodzin naszego krajana - Tomasza Żebrowskiego, wybitnego krzewiciela oświaty, architekta, astronoma oraz matematyka z czasów I Rzeczypospolitej. Tomasz Żebrowski urodził się 25 listopada 1714 roku w majątku Mitropol (obecnie w rejonie zdzięciolskim, obwodzie grodzieńskim na Białorusi). Edukacja i Kariera Żebrowski studiował filozofię na

Na stałe lub dłużej niż rok planowało w 2024 roku zostać w Polsce 68 proc. imigrantów z Białorusi – podał Narodowy Bank Polski w opublikowanym właśnie opracowaniu. 13 proc. pracujących imigrantów związanych jest z branżą IT, a połowa białoruskiej imigracji to osoby poniżej 34 roku życia. W badanej  próbie tylko 16 procent miało status bezrobotnych.

Raport NBP przedstawia wyniki badania imigrantów z Białorusi przeprowadzonego w okresie od 15 kwietnia do 5 lipca 2024 roku. Badanie było pierwszym, pilotażowym badaniem realizowanym przez Narodowy Bank Polski wśród imigrantów z Białorusi.

Zgodnie z danymi Urzędu ds. Cudzoziemców (UdSC), według staniu na 30 czerwca 2024 roku, 133 tys. Białorusinów miało zezwolenie na pobyt w Polsce.

Jak podaje NBP, głównym czynnikiem wyzwalającym imigrację z Białorusi na większą skalę była sytuacja polityczna w tym kraju. Niemal 84 proc. ankietowych przyjechało do Polski w 2020 roku lub później. Prawie 60 proc. z nich wskazuje jako przyczynę przyjazdu sytuację polityczną na Białorusi i obawę przed represjami. Drugim czynnikiem powodującym migrację były kwestie ekonomiczne.

Wśród imigrantów z Białorusi istotną grupę stanowią osoby o korzeniach polskich. Osoby posiadające Kartę Polaka lub obywatelstwo polskie stanowią 24 proc. respondentów.

„Czynnikiem odróżniającym ich od pozostałych imigrantów z Białorusi jest przede wszystkim lepsza znajomość języka polskiego, dużo stabilniejszy status pobytowy w Polsce oraz korzystniejsza pozycja na rynku pracy w Polsce” – dodano.

Imigranci z Białorusi to osoby dobrze wykształcone

„Około 60 proc. z nich deklaruje posiadanie wykształcenia wyższego. Kobiety i mężczyźni występują w podobnych proporcjach. Osoby poniżej 34 roku życia stanowią 50 proc. respondentów. Prawie połowa respondentów przebywa w Polsce z mężem lub żoną” – podaje NBP.

Szanse imigrantów z Białorusi na dobrą prace w Polsce są różne w zależności od czasu przyjazdu i płci. W badanej próbie było ok. 16 proc. bezrobotnych respondentów. Najlepiej radziły sobie na polskim rynku pracy osoby, które przyjechały przed 2019 rokiem oraz dobrze znają język polski. W trudniejszej sytuacji były osoby, które przyjechały w latach 2020-2021 oraz przeciętnie kobiety.

Imigranci z Białorusi relatywnie często uzupełniali braki na rynku pracy w branżach z dużym udziałem zawodów „zmaskulinizowanych”. Najczęstszymi miejscami pracy respondentów były: przemysł, transport, informatyka, budownictwo.

Imigracja z Białorusi wyróżnia się wysokim odsetkiem pracowników z branży IT oraz osób otwierających własną działalność w Polsce.

„Wśród pracujących respondentów 13 proc. stanowiły osoby związane z branżą IT – większość pracowała na etacie w Polsce. Wśród wszystkich pracujących 3 proc. zarabiało zdalnie poza Polską, natomiast 10 proc. pracowało na własny rachunek w Polsce” – dodano.

Sytuacja ekonomiczna imigrantów z Białorusi jest zróżnicowana. Około 16 proc. ankietowanych wydaje prawie całe swoje wynagrodzenie na bieżące życie, a 37 proc. połowę lub mniej. Prawie 33 proc. respondentów przekazuje środki finansowe na Białoruś. Czynnikiem różnicującym sytuację ekonomiczną jest przede wszystkim płeć respondenta. Kobiety są w trudniejszej sytuacji ekonomicznej.

Imigranci z Białorusi wiążą swoją przyszłość z Polską

„Niemal 79 proc. z nich określa na poziomie bardzo dobrym lub dobrym poziom zadowolenia z życia w Polsce, a 68 proc. ankietowanych planuje zostać w Polsce na stałe lub dłużej niż rok” – podaje NBP.

Najważniejszą formą pomocy, które ułatwiłyby pobyt i pracę w Polsce imigrantów z Białorusi jest łatwiejsza legalizacja pobytu (54 proc.). Respondenci o korzeniach polskich oczekują przede wszystkim pomocy w znalezieniu pracy (37 proc.) oraz łatwiejszej legalizacji pobytu (36 proc.).

Znadniemna.pl na podstawie NBP.PL, fot.: Stringer/TASS

Na stałe lub dłużej niż rok planowało w 2024 roku zostać w Polsce 68 proc. imigrantów z Białorusi - podał Narodowy Bank Polski w opublikowanym właśnie opracowaniu. 13 proc. pracujących imigrantów związanych jest z branżą IT, a połowa białoruskiej imigracji to osoby poniżej 34 roku

Z okazji przypadającego na 2025 rok jubileuszu 100-lecia diecezji Pińskiej w katolickim wydawnictwie „Pro Christo” w Mińsku jesienią br. wydano książkę pt. «Каталіцкія святыні. Пінская дыяцэзія. Пружанскі дэканат. Пружанскі раён» (Katolickie świątynie. Diecezja Pińska. Dekanat Prużański. Rejon Prużański).

Nowa książka o katolickich świątyniach Prużańskiego dekanatu stała się, po kilkuletniej przerwie, kontynuacją cyklu „Świątynie katolickie” (poprzednie wydanie dotyczyło archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej) i jest poświęcona wszytkim istniejącym, także zniszczonym lub utraconym bezpowrotnie katolickim świątyniom w administracyjnych granicach rejonu prużańskiego, w którym znajdują się centrum historyczne aż trzech dekanatów: obecnie funkcjonującego Prużańskiego oraz dawnych Różańskiego i Szereszewskiego.

Książka o prużańskich świątyniach, fot: Polesie.org

Autorem tekstu i fotografii jest architekt Aliaksiej Jaromienka, któremu – zawdzięczając żmudnej pracy w archiwach Białorusi, Rosji, Litwy i Polski – udało się wydobyć i opracować często informację unikatową, co też podkreślił biskup Piński A. Dziemianko w przedmowie do książki:

Warto zaznaczyć, że wiele z tych pomników architektury do tej pory nie wspominano i nie badano w literaturze naukowej i krajoznawczej, i całkiem możliwe, że zostały by przez potomnych całkowicie zapomniane, bez względu na to że zarastające chaszczami ruiny poszczególnych świątyń wciąż nam przypominają o tym, że na ziemi prużańskiej w różne czasy katolickie życie zawsze tętniło”.

Prezentacja książki odbyła się w październiku br. w kościele pw. Św. Trójcy w Różanie podczas inauguracji obchodów jubileuszu 100-lecia diecezji pińskiej.

 Znadniemna.pl za Polesie.org, na zdjęciu: Aliaksiej Jaromienka podczas prezentacji książki, fot.: Polesie.org

Z okazji przypadającego na 2025 rok jubileuszu 100-lecia diecezji Pińskiej w katolickim wydawnictwie „Pro Christo” w Mińsku jesienią br. wydano książkę pt. «Каталіцкія святыні. Пінская дыяцэзія. Пружанскі дэканат. Пружанскі раён» (Katolickie świątynie. Diecezja Pińska. Dekanat Prużański. Rejon Prużański). Nowa książka o katolickich świątyniach Prużańskiego dekanatu stała

Sąd w Grodnie skazał w zaocznym procesie Jerzego Grygienczę, działacza Związku Polaków na Białorusi – informuje Centrum Praw Człowieka „Wiasna”.

Wydany 21 listopada zaoczny wyrok na Polaka to 6 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze oraz kara grzywny w wysokości 40 tysięcy rubli białoruskich (równowartość 12 tys. dolarów).

Jerzy Grygiencza został uznany za winnego podżegania do nienawiści na tle społecznym (art. 130 §1 Kodeksu Karnego), wspierania działalności ekstremistycznej (art. 361-4 §1 KK), zniesławienia Aleksandra Łukaszenki (art. 367 §2 KK) oraz obrazy Łukaszenki (art. 368 §1 KK).

Skazany jest nie tylko działaczem ZPB, lecz także znanym działaczem społeczno-politycznym związanym z białoruską opozycją. Według Centrum „Wiasna” kiedy mieszkał na Białorusi był wielokrotnie aresztowany. Potem, po przymusowej  emigracji do Polski, po wyborach 2020 roku, osiedlił się w Białymstoku, gdzie regularnie bierze udział w akcjach protestacyjnych, podczas których białostoccy Białorusini wspólnie z Polakami domagają się uwolnienia więźniów politycznych reżimu Łukaszenki, w tym jednego z liderów polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, dziennikarza Andrzeja Poczobuta.

Sprawę karną przeciwko Polakowi wszczęto w listopadzie 2023 roku. W jej ramach w  grodzieńskim mieszkaniu działacza przeprowadzono kilka rewizji, których skutkiem stała się konfiskata majątku Grygienczy i jego żony.

W ostatnich tygodniach na Białorusi nasiliły się represje wobec opozycji. Obrońcy praw człowieka donoszą, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przeprowadzono ponad 90 procesów politycznych.

Zdaniem ekspertów, eskalacja represji ma związek z kampanią wyborczą przed zaplanowanymi na 26 stycznia 2025 roku wyborami prezydenckimi (reelekcja Aleksandra Łukaszenki). Białoruski reżim próbuje zastraszyć społeczeństwo, aby nie dopuścić do powtórki masowych protestów, jakie wybuchły po sfałszowanych przez reżim wyborach w 2020 roku.

 Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Spring96.org

Sąd w Grodnie skazał w zaocznym procesie Jerzego Grygienczę, działacza Związku Polaków na Białorusi - informuje Centrum Praw Człowieka „Wiasna”. Wydany 21 listopada zaoczny wyrok na Polaka to 6 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze oraz kara grzywny w wysokości 40 tysięcy rubli białoruskich (równowartość

Rozmowa z Marią Pyż, redaktor naczelną Radia Lwów:

Maria Pyż, redaktor naczelna Radia Lwów

Od wielu lat, najpierw Twoja mama – Teresa Pakosz, a potem – Ty, prowadzicie Radio Lwów. Jak działa wasza redakcja przez okres tysiąca ostatnich dni, czyli w warunkach wojny?

– W tym roku mija 32 rok istnienia Radia Lwów, które działa od 1992 roku. Redakcja nie przerywała pracy od samego początku wojny. Wojna wybuchła 24 lutego 2022 roku. To był czwartek, a audycję zwykle mamy w sobotę. Od czwartku do soboty media wstrzymały wówczas nadawanie w całym regionie Zachodniej Ukrainy. Leciała ramówka z Kijowa. Wtedy otrzymaliśmy telefon od właścicieli rozgłośni. Poproszono nas nie wychodzić do eteru, gdyż nikt tego nie robi, a na antenie będzie leciało to co nadaje Kijów. Po zastanowieniu powiedzieliśmy jednak – nie. Weszliśmy na antenę, żeby nie prowokować paniki we Lwowie, na Ukrainie, zagranicą, a przede wszystkim w Polsce. Panika jest bowiem najgorszym wrogiem. Uważam naszą ówczesną decyzję za sukces. Dlaczego? Bo już godzinę później za naszym przykładem tak samo zachowały się inne redakcje.

Pierwsze, co zrobiliśmy – to było uruchomienie telefonów alarmowych, dzięki czemu zaczęliśmy ściągać pomoc. Na początku – jedzenie. W sklepach nie było nic oprócz makaronu przez pierwsze dwa tygodnie. Przerwany bowiem został łańcuszek dostaw. Nie można było kupić chleba. Na początku to my sprowadziliśmy tony potrzebnych produktów i towarów z Polski. Już potem objętość dostarczanej pomocy zaczęła być liczona w TIR-ach. Ludzie byli wdzięczni, kiedy mówiliśmy im, że ta pomoc płynie od Polaków z Polski. Byli bardzo wdzięczni Polakom.

Teraz mamy 2024 rok. Jak wszyscy wiemy – mamy trudną sytuację, jeśli chodzi o finansowanie mediów polskich poza granicami Polski. A tymczasem my jesteśmy tymi, kto może pomóc w wypromowaniu marki „Polska” i odegrać rolę pozytywnego lobby Polski. We Lwowie i regionie lwowskim rozwija się biznes. Największe inwestycje są dokonywane przez polskie firmy. Ponadto Polska sprowadza przez Lwów pomoc humanitarną, wojskową itd. Powinniśmy o tym informować oraz być przekaźnikiem wiadomości zarówno do mediów ukraińskich, jak i polskich, z którymi współpracujemy.

Tematem audycji Radia Lwów jest wojna i pomoc płynąca z Polski. O czym jeszcze informujecie swoich odbiorców?

– Jeżeli będziemy informować tylko o wojnie, to ludzie zwariują. Informujemy zatem także o wydarzeniach kulturalnych, głownie polsko-ukraińskich. Należy do nich, na przykład, BookForum, na które każdego roku przyjeżdża wielu autorów z Polski. Filharmonia Lwowska z kolei prezentuje Festiwal „Kontrasty”, w ramach którego prezentowana jest muzyka nie tylko z Polski i Ukrainy, ale z całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Kiedy w Polsce zdarzyła się powódź, to cała Ukraina włączyła się w pomoc powodzianom. Zbiórki prowadzono w kościołach, dary przekazywały całe gminy, zwłaszcza te, zaprzyjaźnione z gminami, które ucierpiały od żywiołu. Ludzie chcieli się odwdzięczyć Polakom za pomoc, niesioną Ukraińcom w trudnych dla ich kraju chwilach.

Kim jest typowy odbiorca Radia Lwów?

– Wyróżniam dwa typy. Nadajemy na falach Radia „Niezależność” obejmując zasięgiem region lwowski. Ale jesteśmy słuchani także przez Internet, gdzie liderami wśród odbiorców są mieszkańcy trzech krajów: USA, Wielkiej Brytanii i Polski. Jeżeli mówimy o słuchaczach z regionu lwowskiego, to są to ludzie w wieku 50+, pracujący, ale czasem też – emeryci. Słucha nas także miejscowa Polonia, czyli Polacy, którzy przyjechali do Lwowa pracować – nie tylko dyrektorzy i bankierzy, ale też inżynierowie, architekci i inni specjaliści oraz członkowie ich rodzin.

Jak często pojawiacie się na antenie?

– Nasze audycje wychodzą raz tygodniu – w sobotę, co moim zdaniem jest zdecydowanie za mało.

Regularnie słyszymy o powietrznych atakach na Lwów ze strony Rosji. W jakim stopniu ucierpiało z tego powodu polskie dziedzictwo kulturalne i historyczne Lwowa?

– Zniszczono, na przykład, kamienice z końca XIX wieku, budowane za czasów panowania Austro-Węgier. Prowadziłam reportaż z jednego z takich miejsc. Rozmawiałam z rdzennymi lwowianami -państwem Haliną i Krzysztofem Rumińskimi. Opowiedzieli mi historię mieszkańców klatki schodowej, która się zawaliła w wyniku bombardowania, po czym mieszkaniec tej kamienicy stracił żonę i trzy córki. Nagrałam też historię pani Haliny, która spała pod oknem i gdyby nie kołdra, to by nie przeżyła, gdyż zostałaby trafiona odłamkami szkła. Straty poniesione przez lwowskich Polaków też są traconym przez nas wspólnym polskim dziedzictwem, gdyż ludzie ci są jego nosicielami. Dlatego tak ważne jest rejestrowanie podobnych świadectw.

Jednym z sukcesów Radia Lwów  jest angażowanie do pracy redakcji lwowskiej młodzieży. Jak wam się to udaje?

– Moim oczkiem w głowie jest Studium Młodych Dziennikarzy, które prowadzę od 2013 roku. Są to uczniowie z dwóch polskich szkół we Lwowie, a także dzieci ukraińskie, uczące się języka polskiego. Muszę powiedzieć, że we Lwowie zapotrzebowanie na język polski, jako drugi obcy, jest bardzo wysokie. Jest on wykładany w stu trzydziestu szkołach. Do nas uczniowie tych szkół przychodzą chyba dlatego, że u nas jest ciekawie. Kształcimy młodzież pod kątem medialnym. Moi uczniowie przeprowadzają sondy uliczne, biorą udział w różnych wydarzeniach – uroczystościach kulturalno-oświatowych i patriotycznych. Dzięki temu uczą się historii, poznają swoją tożsamość i polskie dziedzictwo kulturowe, stając się patriotami miasta, w którym mieszkają. Dzięki tej aktywności nasi wychowankowie stają się rozpoznawalni przez lwowskich urzędników, a nawet przez dyplomatów, przede wszystkim – polskich. Jadą później do Polski na studia. Niektórzy zostają dziennikarzami. W czasie wakacji wielu z nich wraca do nas, aby wspierać pracę redakcji, jako wolontariusze.

Wielu Ukraińców i mieszkających na Ukrainie Polaków po wybuchu wojny wyjechało do Polski oraz innych krajów. Ty i Twoja mama tego nie zrobiłyście. Dlaczego?

– Jestem rodowitą lwowianką. Lwów jest miastem, które kocham, które daje mi energię i siłę oraz mnie inspiruje. Jest to miasto, które ma własne zapachy, ma wyjątkową energię w powietrzu. Miasto, które przyciąga. Miasto, w którym kawa smakuje lepiej i w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. Lwów to miasto polskich architektów, malarzy, pisarzy, lekarzy… Nie mówię teraz tylko o czasach odległych, lecz o teraźniejszości. Oni wszyscy żyją i pracują teraz, a moim zadaniem jest pokazywanie, czym się zajmują. Kocham to miasto!

Mawiają, że człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. Mieszkasz w kraju, w którym toczy się wojna. Jak wygląda codzienne życie obok ludzkich tragedii? Co czujesz będąc ich świadkiem?

– Czuję przede wszystkim, że muszę zachować spokój. Ta wojna trwa już trzeci rok. Lwów nie schodzi do schronów. Lwów stara się żyć normalnie. Podczas alarmu pracę przerywają tylko urzędy i banki, natomiast wszystkie restauracje, sklepy i inne miejsca świadczące usługi są pootwierane. Według rozkładów jeżdżą autobusy, trolejbusy, marszrutki, tramwaje, czyli cały transport miejski. Jeżeli zacznę panikować, to co będą robić moi odbiorcy? Zawsze mierzę się z tym pytaniem i wiem, że muszę być spokojna i powiedzieć tak, żeby oni usłyszeli i zrozumieli, może nawet zrobić to z taką lwowską satyrą. Ale powinnam robić to spokojnie, gdyż nie mam prawa do paniki i muszę zachować zimny rozum i zimną krew.

Jakie masz największe marzenie?

Wiceprezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych Anna Traczewska wręcza Certyfikat Marii Pyż

Anna Traczewska (Włochy) i Maria Pyż (Ukraina)

Anna Traczewska (Wlochy) i Teresa Pakosz, prezes Radia Lwów (Ukraina)

– Mam wiele marzeń. Największe – żeby język polski był codziennie słyszany we lwowskiej rozgłośni radiowej. Obecnie polskojęzyczne Radio Lwów jest cytowane przez największe media ukraińskie.

Czego życzyłabyś Polakom, którzy mieszkają na Białorusi?

– Przede wszystkim chciałabym zapewnić, że Polacy z Białorusi nie kojarzą nam się z agresorami. Wszyscy jesteśmy ludźmi i rozumiemy, w jakiej trudnej sytuacji rodacy na Białorusi się znaleźli. Zdajemy sobie sprawę z tego, że człowiek i rząd to są zupełnie różne byty. Wspierajmy się zatem nawzajem i tego się trzymajmy!

Dziękujemy za rozmowę.

Radio Lwów – polskojęzyczna społeczna stacja radiowa założona w 1992 we Lwowie, której celem jest utrzymywanie tożsamości narodowej i krzewienie kultury polskiej. Redakcja nawiązuje do tradycji przedwojennej rozgłośni Polskiego Radia Lwów, nadającego w latach 1930-1939. Radio Lwów nadaje sześć godzin programu tygodniowo na antenie prywatnej rozgłośni ukraińskiej Nezałeżnist na częstotliwości 106,7 FM i słychać je w promieniu 100 km od Lwowa: w Stryju, Drohobyczu, Samborze, Żółkwi, Mościskach i Jaworowie. Nadając w Internecie redakcja także korzysta ze strumienia („adresu”) radia Nezałeżnist.

Redakcja Znadniemna.pl

Rozmowa z Marią Pyż, redaktor naczelną Radia Lwów: [caption id="attachment_66653" align="alignnone" width="480"] Maria Pyż, redaktor naczelna Radia Lwów[/caption] Od wielu lat, najpierw Twoja mama – Teresa Pakosz, a potem – Ty, prowadzicie Radio Lwów. Jak działa wasza redakcja przez okres tysiąca ostatnich dni, czyli w warunkach wojny? -

Kościół Katolicki na Białorusi wprowadził cenzurę dla księży.

8 listopada Konferencja Biskupów Katolickich Białorusi uchwaliła dokument pt. „Normy wypowiedzi i obecności duchownych oraz członków Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Kościoła Katolickiego na Białorusi w mediach i przekazie społecznym”.

15 listopada tekst dokumentu pojawił się na oficjalnej stronie Kościoła Katolickiego na Białorusi Catholic.by. Analizę zawartych w piętnastu punktach wskazówek biskupów katolickich opublikowała natomiast inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”, reprezentująca białoruską wspólnotę wyznawców Chrystusa ponad podziałami, czyli bez względu na ich przynależność do prawosławia, katolicyzmu, czy protestantyzmu.

Niżej publikujemy streszczenie wspomnianej analizy:

Nowy dokument ogranicza działalność publiczną księży, zakonników, a nawet osób świeckich.

Na jego mocy osoby, podejmujące pracę lub podejmujące stałą współpracę z instytucjami Kościoła, muszą wyrazić pisemną zgodę na zastosowanie wobec nich nowych norm.

To samo dotyczy osób pobierających naukę w instytucjach religijnych.

Aby uchronić się przed „niewygodnymi stwierdzeniami”, nowy dokument stwierdza, że tylko „oświadczenia duchownych i osób zakonnych, wypowiadających się za wyraźną zgodą ordynariusza miejsca (…), można uznać za stanowisko instytucji kościelnej, w imieniu której wypowiadają się.”

Oznacza to, że wypowiedzi nie mające „wyraźnej” akceptacji biskupa nie mogą być uznawane za oficjalne stanowisko całego Kościoła, a jedynie za opinię na przykład konkretnego zakonu.

Wśród nowych norm znalazł się wyraźny zakaz wypowiadania się na tematy polityczne:

„Wypowiadając się w środkach masowego przekazu lub w środkach społecznego przekazu duchowni i osoby zakonne muszą pamiętać, że powołaniem jest głoszenie nauki Chrystusa, a nie własnych opinii i poglądów, zwłaszcza tych, które mogą wywołać zamieszanie, zgorszenie, spowodować podziały między ludźmi i żeby wypowiedź ta przyczyniała się do nienagannego zachowania prawd wiary i dobrych obyczajów (por. kan. 823 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego). Obejmuje to również powstrzymywanie się od oświadczeń i deklaracji politycznych”.

Obostrzenia dotknęły także dziennikarzy. Będzie im trudniej prowadzić wywiady i przyjmować uwagi od duchownych:

„Duchowni i osoby zakonne muszą posiadać wyraźną zgodę własnego ordynariusza lub przełożonego opata na współpracę z prasą, programem radiowym lub telewizyjnym, portalem internetowym”. Przy czym wymóg ten dotyczy także cyklicznego występowania księży i zakonników w mediach i prowadzenia przez nich własnych programów, rubryk i audycji.

Innymi słowy – każdy udział duchowieństwa w projektach medialnych musi obecnie zostać zatwierdzony przez Ordynariusza.

Biskup wyznaczy teraz także administratorów stron internetowych, tworzonych przez instytucje kościelne.

Nowe normy weszły w życie z chwilą ich opublikowania, choć tendencję masowego znikania księży katolickich z portali społecznościowych wierni zauważyli już wcześniej.

Z podobnymi do powyższych zaleceniami już zwracała się do swoich księży Białoruska Cerkiew Prawosławna.

Zdaniem „Chrześcijańskiej Wizji ”pojawienie się takich dokumentów świadczy o dalszym pogarszaniu się sytuacji w zakresie wolności słowa i wolności wyznań na Białorusi.

W przypadku Kościoła Katolickiego nie jest jasne, czy chodzi o to, że kierownictwo Kościoła stara się uchronić księży przed ryzykiem prześladowań ze strony reżimu, który ze zwiększoną uwagą śledzi projekty medialne, media społecznościowe i komunikatory duchownych.

Czy hierarchowie Kościoła w ten sposób starają się ostrzec swoich podwładnych przed negatywnymi konsekwencjami ich działalności?

Może być jednak i tak, że biskupi Kościoła Katolickiego otrzymali od odpowiednich organów państwowych rozkazy i ostrzeżenia, aby wyeliminować głoszenie przez duchownych poglądów i sądów, niewygodnych panującej władzy.

Znadniemna.pl za Chrześcijańska Wizja, źródło ilustracji: Znak.com.pl

Kościół Katolicki na Białorusi wprowadził cenzurę dla księży. 8 listopada Konferencja Biskupów Katolickich Białorusi uchwaliła dokument pt. „Normy wypowiedzi i obecności duchownych oraz członków Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Kościoła Katolickiego na Białorusi w mediach i przekazie społecznym”. 15 listopada tekst dokumentu pojawił się na

20 listopada w Kościele katolickim przypada wspomnienie św. Rafała Kalinowskiego – polskiego duchownego rzymskokatolickiego, karmelity bosego, inżyniera, absolwenta  oficera armii Imperium Rosyjskiego w stopniu porucznika, powstańca styczniowego, sybiraka, nauczyciela. Jest patronem Sybiraków.

Józef Kalinowski (Rafał to jego imię zakonne) urodził się 1 września 1835 roku w Wilnie i został ochrzczony 9 września w kościele parafialnym św. Jana. Był synem Andrzeja Kalinowskiego (1805–1878), oraz Józefy z Połońskich. Wywodził się z drobnej szlachty. W domu Kalinowskich zawsze doceniało się w życiu znaczenie trzech rzeczy: wiary, nauki i patriotyzmu.

W latach 1843-1850 pobierał naukę w Instytucie Szlacheckim w Wilnie. Potem podjął studia w Instytucie Agronomicznym w Hory-Horkach (dzisiejsze Horki w obwodzie mohylewskim na Białorusi – red.), a w latach 1853-1857 w Akademii Inżynierii Wojskowej w Petersburgu, gdzie uzyskał tytuł inżyniera i stopień porucznika. W tym czasie wstąpił też do wojska rosyjskiego. Po ukończeniu studiów został mianowany asystentem matematyki w tejże Akademii. W roku 1859 współpracował w projektowaniu linii kolejowej Kursk-Kijów-Odessa. Potem przeniósł się do Brześcia nad Bugiem, gdzie pracował jako kapitan sztabu przy rozbudowie twierdzy brzeskiej.

Czując, że zbliża się powstanie, podał się do dymisji, aby móc służyć swoją wiedzą wojskową i umiejętnościami rodakom. Został członkiem Rządu Narodowego i objął stanowisko ministra wojny w rejonie Wilna. W końcu zdecydował się na wyjazd do Warszawy, gdzie chciał podjąć leczenie.

Jednocześnie, wspierany modlitwami matki i rodzeństwa, przeżywał nawrócenie religijne, m.in. pod wpływem lektury Wyznań św. Augustyna. Wówczas nie tylko wrócił do praktyk religijnych, ale przejawiał w nich szczególną gorliwość.

Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe, mając świadomość jego daremności, ale zarazem nie chcąc stać na uboczu, gdy naród walczy, przyłączył się do zrywu. Sprzeciwiał się jednak niepotrzebnemu rozprzestrzenianiu się walk.

Po upadku powstania powrócił do Wilna, gdzie 24 marca 1864 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu. W wyniku procesu skazano go na karę śmierci. W więzieniu otaczała go atmosfera świętości. Wskutek interwencji krewnych i przyjaciół, a także z obawy, że po śmierci Polacy mogą uważać Józefa Kalinowskiego za męczennika i świętego, władze carskie zamieniły mu wyrok na dziesięcioletnią katorgę na Syberii. Przez pewien czas przebywał w Nerczyńsku, potem w Usolu, następnie w Irkucku i Smoleńsku. Podczas pobytu na Syberii oddziaływał na współtowarzyszy swoją głęboką religijnością, zadziwiał niezwykłą wprost mocą ducha, ujmował cierpliwością i delikatnością, wspierał dobrym słowem i modlitwą, czuwał przy chorych, pocieszał i podtrzymywał nadzieję. Dzielił się z potrzebującymi nie tylko skromnymi dobrami materialnymi, ale również bogactwem duchowym.  Szczególnie chętnie katechizował dzieci i młodzież.

Po ciężkich robotach Józef Kalinowski powrócił do kraju w 1874 roku Uzyskał paszport i wyjechał na Zachód jako wychowawca młodego księcia Augusta Czartoryskiego (beatyfikowanego przez św. Jana Pawła II w 2003 roku). Opiekował się nim przez trzy lata. W lipcu 1877 roku, mając już 42 lata, Józef Kalinowski wstąpił do nowicjatu karmelitów w Grazu (Austria), przybierając zakonne imię Rafał od św. Józefa. Po odbytych na Węgrzech studiach filozoficznych i teologicznych, złożył śluby zakonne i otrzymał święcenia kapłańskie 15 stycznia 1882 roku w Czernej koło Krakowa. W kilka miesięcy później został przeorem klasztoru w Czernej. Urząd ten pełnił przez 9 lat. Przyczynił się w znacznej mierze do odnowy Karmelu w Galicji. W 1884 roku został założony z jego inicjatywy klasztor karmelitanek bosych w Przemyślu, 4 lata później we Lwowie, a na przełomie 1891 i 1892 roku – klasztor ojców wraz z niższym seminarium w Wadowicach.

Wiele godzin spędzał w konfesjonale – nazywano go „ofiarą konfesjonału”. Miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia ludziom dręczonym przez lęk i niepewność. Przeżyty w młodości kryzys wiary (gdy przez ponad 10 lat żył bez sakramentów) ułatwiał mu zrozumienie błądzących i zbuntowanych przeciwko Bogu. Nikogo nie potępiał, ale starał się pomagać. Zawsze skupiony, zjednoczony z Bogiem, był człowiekiem modlitwy, posłuszny regułom zakonnym, gotowym do wyrzeczeń, postów i umartwień.

Zmarł 15 listopada 1907 roku w Wadowicach, w opinii świętości. Jego relikwie spoczywają w kościele karmelitów w Czernej. Za życia i po śmierci cieszył się wielką sławą świętości. Bez reszty oddany Bogu, umiał miłować Go w drugim człowieku. Potrafił zachować szacunek dla człowieka i jego godności nawet tam, gdzie panowała pogarda.

Beatyfikował go św. Jan Paweł II w 1983 roku, a kanonizacji dokonał w Rzymie w roku 1991.

Św. Rafał Kalinowski jest patronem oficerów i żołnierzy oraz Sybiraków, a także orędownikiem w sprawach trudnych.

Znadniemna.pl na podstawie Karmelicibosi.pl/Brewiarz.pl, źródło ilustracji: Carmelitequotes.blog 

20 listopada w Kościele katolickim przypada wspomnienie św. Rafała Kalinowskiego – polskiego duchownego rzymskokatolickiego, karmelity bosego, inżyniera, absolwenta  oficera armii Imperium Rosyjskiego w stopniu porucznika, powstańca styczniowego, sybiraka, nauczyciela. Jest patronem Sybiraków. Józef Kalinowski (Rafał to jego imię zakonne) urodził się 1 września 1835 roku w

Pochodzący z Białorusi 25-letni napastnik Klubu Hokejowego Energa Toruń Mikołaj Syty rozpoczął czwarty sezon w polskiej lidze hokejowej. Niedawno otrzymał polski paszport i jest brany pod uwagę do gry w reprezentacji Polski, a niedawno strzelił pierwszego dla Polski gola w karierze.

Białoruskie media, piszące o karierze ich krajana w polskiej lidze hokejowej podkreślają, iż po otrzymaniu obywatelstwa Polski, Syty poprosił, aby znajomi, zwracając się do niego, korzystali z polskiej formy jego imienia, czyli mówili do niego Mikołaj, a nie jak wcześniej – „Mikałaj” (po białorusku), albo „Nikołaj” (po rosyjsku).

Białoruski hokeista trafił do Torunia przed sezonem 2021/2022, czyli już po zdławieniu przez reżim Łukaszenki powyborczych protestów, które wybuchły na Białorusi jesienią 2020 roku. Od 2021 roku Mikołaj reprezentuje więc barwy „Stalowych Pierników” (potoczna nazwa drużyny KH Energa Toruń -red.). W tym czasie rozegrał 141 spotkań ligowych, zapisując na swoim koncie 40 bramek i 51 asyst. Na ławce kar spędził 68 minut.

W dopiero co rozpoczętym sezonie 2024/2025 w szesnastu rozegranych meczach Mikołaj Syty ma już  na swoim koncie 7 goli, 9 asyst i 6 minut karnych.

Starania o otrzymanie polskiego paszportu hokeista z Białorusi rozpoczął już po pierwszym sezonie gry w barwach „Stalowych Pierników”. Procedura nadania mu obywatelstwa trwała ponad dwa lata.

Od października tego roku hokeista Syty może się legitymować polskim imieniem Mikołaj i zgodnie z jego wolą tak ma być przedstawiany przez polskich i zagranicznych dziennikarzy.

W listopadzie spełniło się jedno z marzeń Mikołaja. Zagrał bowiem w barwach reprezentacji Polski w hokeju na lodzie w Memoriale Tamasa Sarkozyego, który odbył się na Węgrzech. W drugim meczu turnieju przeciwko drużynie Słowenii Polacy  wygrali ze Słoweńcami. Po remisie  1:1 w trzech tercjach i bezbramkowej dogrywce o zwycięstwie w meczu decydowały rzuty karne. Zachowując stalowe nerwy karnego na wagę zwycięstwa dla Polski strzelił akurat Mikołaj Syty.

Znadniemna.pl na podstawie Hokej.net/Hokej.torun.pl/Sport.tvp.pl/Belarushockey.com, Na zdjęciu: Mikołaj Syty, napastnik KH Energa Totuń pod numerem 89 i reprezentacji Polski pod numerem 90, fot.: Torunskihokej.pl

Pochodzący z Białorusi 25-letni napastnik Klubu Hokejowego Energa Toruń Mikołaj Syty rozpoczął czwarty sezon w polskiej lidze hokejowej. Niedawno otrzymał polski paszport i jest brany pod uwagę do gry w reprezentacji Polski, a niedawno strzelił pierwszego dla Polski gola w karierze. Białoruskie media, piszące o karierze

Na Dolnym Krużganku w Domu Polonii w Pułtusku od 16 listopada można zwiedzać wystawę malarstwa „Bezkres Kresów: Sztuka Ponad Granicami”, prezentującą prace artystów z Białorusi: Gienadija Pitsko, Iryny Miklashevich oraz Tatiany Kozik.

Otwarcie wystawy poprzedził wernisaż poprowadzony przez Krzysztofa Piekarskiego – członka Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” – organizatora wydarzenia.

Na wystawie można zobaczyć nowe prace trojga utalentowanych artystów białoruskich, o polskich korzeniach, twórców z Kresów, które zawsze inspirowały polskich malarzy, poetów i pisarzy. Wystawa będzie dostępna przez dwa tygodnie dla wszystkich zwiedzających (bezpłatnie).

Fot.: SWP

Fot.: SWP

Fot.: SWP

Fot.: SWP

Artyści, których prace są prezentowane na wystawie:

Iryna Miklashevich

Iryna Miklashevich, fot.: SWP

Urodzona w 1968 roku we wsi Kaleczyce na Grodzieńszczyźnie. W 1987 roku ukończyła Liceum Sztuk Pięknych w Bobrujsku. W 1995 roku skończyła studia na Grodzieńskim Państwowym Uniwersytecie im. Janki Kupały (wydział plastyki i grafiki).

Ma w dorobku wystawy indywidualne i zbiorowe zarówno w kraju, jak i za granicą. Prace artystki znajdują się w zbiorach prywatnych w Polsce, Niemczech, Kanadzie, na Litwie i Łotwie.

Tatiana Kozik

Tatiana Kozik, fot.: SWP

Urodzona  11 stycznia 1962 roku w miejscowości Chotimsk, w obwodzie mohylewskim na Białorusi. W 1980 roku ukończyła Republikańską Szkołę Sztuk Plastycznych i Muzyki imienia Iwana Achremczyka, a w 1988 roku – Witebski Instytut Technologiczny Przemysłu Lekkiego (katedra „Artystyczne wykańczanie i modelowanie wyrobów tekstylnych i przemysłu lekkiego”).

Pracuje w dziedzinie sztuki dekoracyjno-użytkowej, tworząc akwarele, modele i ilustracje z motywami z natury, takimi jak rośliny i zwierzęta. Jest autorką wystaw personalnych, między innymi  takich jak: „Ptasie królestwo” i „Zielone sny”.

 Genadij Pitsko

Genadij Pitsko, fot.: SWP

Urodził się w 1970 roku w Grodnie.

W 1991 roku ukończył szkołę artystyczną na wydziale ceramiki. Podczas nauki zafascynował się malarstwem i niedługo po zakończeniu uczelni miał pierwszą samodzielną wystawę plastyczną. W kolejnych latach były następne – ogólne miał siedem profesjonalnych wystaw w Grodnie i jedną w Petersburgu. Uczestniczył w wystawach zbiorowych w Rosji, Polsce, Białorusi i Francji.

Obrazy artysty znajdują się w licznych kolekcjach prywatnych na całym świecie.

Znadniemna.pl na podstawie Polonijna Agencja Informacyjna (PAI), Fot.: Kacper Piekarski/Krzysztof Piekarski/Krzysztof Łachmański/SWP

 

Na Dolnym Krużganku w Domu Polonii w Pułtusku od 16 listopada można zwiedzać wystawę malarstwa „Bezkres Kresów: Sztuka Ponad Granicami”, prezentującą prace artystów z Białorusi: Gienadija Pitsko, Iryny Miklashevich oraz Tatiany Kozik. Otwarcie wystawy poprzedził wernisaż poprowadzony przez Krzysztofa Piekarskiego - członka Rady Krajowej Stowarzyszenia "Wspólnota

Alina Koushyk, była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu, została kierowniczką redakcji Biełsatu. Zastąpiła Aleksego Dzikawickiego, który kierował redakcją po zwolnieniu Agnieszki Romaszewskiej-Guzy. Sam Biełsat, jako osobna redakcja, wejdzie w skład tworzonego przez TVP Ośrodka Mediów dla Zagranicy, nowej jednostki Telewizji Polskiej, do której należy również kanał TVP World nadawany w języku angielskim.

15 listopada w siedzibie Telewizji Polskiej zorganizowano spotkanie poświęcone Ośrodkowi Mediów dla Zagranicy — nowej jednostce TVP, do której należą kanał TVP World nadawany w języku angielskim oraz Biełsat emitowany po białorusku, rosyjsku i ukraińsku.

W czasie spotkania poinformowano, że Alina Koushyk – była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu – została kierowniczką redakcji Biełsatu (Belsat).

Dotychczasowy kierownik kanału TVP World Michał Broniatowski objął natomiast stanowisko szefa nowopowstałej struktury i został dyrektorem Ośrodka Mediów dla Zagranicy. Dotychczasowy szef Biełsatu Aleksy Dzikawicki, jak podano, pozostanie w strukturach TVP.

Kim jest Alina Koushyk?

Urodziła się w Grodnie. Ukończyła studia na Wydziale Historii Grodzieńskiego Uniwersytetu Państwowego im. Janki Kupały, uzyskując wykształcenie nauczyciela historii i języka angielskiego. Także ukończyła program magisterski Uniwersytetu Warszawskiego ze specjalnością politologia i historia, kierunek Europa Wschodnia, uzyskując wykształcenie politologa. Była doktorantką Polskiej Akademii Nauk oraz wieloletnią dziennikarką telewizji Biełsat, w której do 2022 roku pracowała jako główna prowadząca bloku informacyjnego Studyja „Biełsat” (pol. Studio Biełsat), autorka i prowadząca międzynarodowego programu PraSwiet, a także wydawczyni i producentka programów telewizyjnych.

Przed objęciem nowego stanowiska w TVP Alina Kouszyk pełniła funkcję Przedstawicielki Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego ds. Odrodzenia Narodowego Swiatłany Cichanouskiej, gdzie zajmowała się m.in. polityką informacyjną i komunikacją strategiczną. Przez ostatnie lata działała społecznie, współtworząc w Warszawie m.in. Centrum Solidarności Białoruskiej, InBelKult 2.0 oraz Klub Białoruskich Kobiet. Jest współzałożycielką Białoruskiego Centrum Strategicznych Komunikacji i Białoruskiego Instytutu Publicznej Historii.

O sobie mówi, że jest optymistką, szczęśliwą żoną i mamą. Energię czerpie z jogi i tanga argentyńskiego.

O Telewizji Biełsat

Telewizja Biełsat została uruchomiona w grudniu 2007 roku. Stacja nadaje w językach: białoruskim, rosyjskim i ukraińskim. Jest częścią Telewizji Polskiej i od momentu powstania stację finansuje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Z inicjatywą utworzenia w strukturze TVP kanału dla widzów z Białorusi wyszła Agnieszka Romaszweska-Guzy, która wkrótce stanęła na czele nowo uruchomionej stacji. Romaszewska-Guzy została odwołana z funkcji dyrektora telewizji Biełsat 12 marca br.  Kierowała Biełsatem , z krótką przerwą w 2009 roku, przez 17 lat. Decyzja o jej zwolnieniu ze stacji spotkała się z lawiną krytyki. Dyrektorem Biełsatu po zmianach został współpracownik Romaszewskiej-Guzy od początku istnienia Biełsatu Aleksy Dzikawicki.

Znadniemna.pl/PAP/Wikipedia.org

Alina Koushyk, była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu, została kierowniczką redakcji Biełsatu. Zastąpiła Aleksego Dzikawickiego, który kierował redakcją po zwolnieniu Agnieszki Romaszewskiej-Guzy. Sam Biełsat, jako osobna redakcja, wejdzie w skład tworzonego przez TVP Ośrodka Mediów dla Zagranicy, nowej jednostki Telewizji Polskiej, do której należy

Skip to content