HomeStandard Blog Whole Post (Page 9)

Dzisiaj mija 85 lat od tragicznej śmierci Romana Skirmunta –  ziemianina z Polesia, polityka, premiera, wizjonera. W czasach, gdy wielu właścicieli ziemskich patrzyło na chłopów z góry, on budował dla nich domy, szkoły i drogi, płacił uczciwie za pracę i bronił ich praw nawet w parlamencie. Jego życie zakończyło się tragicznie – zginął z rąk tych, dla dobra których przez całe życie pracował.

Roman Skirmunt

W rocznicę śmierci Romana Skirmunta przypominamy postać, która łączy w sobie sprzeczności swojej epoki – arystokratę i demokratę, przemysłowca i idealistę, człowieka czynu i ofiarę historii. W Porzeczu do dziś mówią o nim z szacunkiem: był panem, ale przede wszystkim – człowiekiem.

Od Ogińskiego do „Liverpoołu nad Jasiołdą”

Pałac Skirmuntów w Mołodowie, prawdopodobnie 1926 rok. Pocztówka ze zbiorów cyfrowych Biblioteki Narodowej/Polona.pl

Porzecze. Pałac hrabiego Romana Skirmunta. Widok zewnętrzny. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Główne majątki rodu Skirmuntów – Porzecze w rejonie pińskim i Mołodowo w rejonie kobryńskim – pradziad Romana, Szymon Skirmunt, nabył pod koniec XVIII wieku od Michała Kleofasa Ogińskiego, autora słynnego Poloneza „Pożegnanie Ojczyzny ”. Wówczas ziemie te były zadłużone i nierentowne. Sytuację odmienił dopiero syn Szymona – Aleksander Izydor, który – jak zauważają historycy – „zrozumiał ducha czasu” i postawił na przemysł.

Porzecze. Fabryka sukna. Zdjęcie wikipedia.org

W 1836 roku otworzył w Porzeczu fabrykę sukna, która wkrótce stała się jednym z największych zakładów na terenie dzisiejszej Białorusi. Aleksander nie był przypadkowym przedsiębiorcą – ukończył Uniwersytet Wileński, kształcił się w Zachodniej Europie, a nawet pracował jako robotnik w Belgii, poznając od podstaw proces produkcji tekstyliów. Dzięki temu w Porzeczu wprowadzał najnowocześniejsze technologie, a jego zakłady uchodziły za wzorcowe.

Porzecze. Widok pałacu od tyłu Jasiołdy, około 1915 rok, wikipedia.org

Budynki gospodarcze, wikipedia.org

W kolejnych latach w majątku działały również cukrownia, gorzelnia i serowarnia. Gospodarcza aktywność Skirmuntów przysporzyła Porzeczu rozgłosu – miejscowość porównywano z ośrodkami przemysłowymi Anglii, a wśród okolicznych mieszkańców żartobliwie mówiono o niej jako o „Liverpoole nad Jasiołdą”.

Polityk między Wschodem a Zachodem

Urodzony  w kwietniu 1868 roku Roman Skirmunt wychowywał się w duchu pracy, nauki i odpowiedzialności. Studiował prawo w Warszawie, potem filozofię w Wiedniu. Po studiach wrócił na Polesie jako człowiek szerokich horyzontów i praktyk gospodarczych. W wieku 20 lat zarządzał rodzinnymi dobrami, rozwijał nowoczesne rolnictwo. Był członkiem Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, które łączyło ziemian z różnych części guberni i stanowiło nie tylko platformę gospodarczą, ale i polityczną. To właśnie tam Skirmunt rozpoczął swoją działalność publiczną. W 1906 roku został posłem do I Dumy Państwowej Imperium Rosyjskiego, jako reprezentant guberni mińskiej.

W tym czasie związał się z ruchem tzw. krajowców – ideologów, którzy wierzyli, że Białorusini, Litwini i Polacy mogą współtworzyć wspólny, demokratyczny „kraj” w duchu tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego. Skirmunt chciał nawet powołać Krajową Partię Litwy i Rusi, w której trzy narody miały mieć równe prawa.

Z czasem jednak ruch ten rozpadł się na odrębne nurty narodowe. Sam Skirmunt również przeszedł ewolucję – już w 1906 roku zaczął używać nazwy Białoruś, a w rozmowie z polską gazetą narodową określił się Białorusinem, co wywołało w Warszawie prawdziwy skandal.

Dobry pan z Porzecza

W pamięci mieszkańców Polesia Roman Skirmunt zapisał się jednak nie jako polityk, lecz jako „dobry pan” – sprawiedliwy i ludzki. Był znakomitym gospodarzem, który traktował ludzi z godnością.

Jak wspominają świadkowie, w Porzeczu płacił dobrze, zatrudniał nie tylko miejscowych, ale i robotników z zagranicy. Przy fabryce wybudował cztery domy na 90 mieszkań i cztery internaty dla samotnych. Finansował wyżywienie, opiekę lekarską, a dla dzieci pracowników otworzył bezpłatną szkołę, gdzie uczono czytania, pisania i tkactwa.

„Nie zostawiał ludzi w biedzie – wspominała Maria Kuczyńska, mieszkanka Porzecza. – Pomagał pogorzelcom, dawał drewno na budowę domów, organizował jarmarki, fundował nagrody. Dla wszystkich miał czas i słowo otuchy.”

Park w Porzeczu. Zdjęcie z około 1915 roku

Park w Porzeczu. Zdjęcie z około 1915 roku

Skirmunt nie odgradzał się od ludzi. Rozmawiał z nimi po białorusku, z charakterystycznym poleskim akcentem, choć biegle władał też polskim, rosyjskim i niemieckim.

Polski senator, który myślał po białorusku

Roman Skirmunt (drugi od prawej) na przyjęciu u prezydenta Polski Ignacego Mościckiego, połowa lat 30. XX wieku, wikipedia.org

Senator Roman Skirmunt, wikipedia.org

W okresie II Rzeczypospolitej Roman Skirmunt zasiadał w Senacie II RP. Jak mówili o nim porzeczanie: „Był senatorem nie dla pieniędzy, tylko dlatego, że był mądry.” W Warszawie otwarcie sprzeciwiał się polityce asymilacji i polonizacji Białorusinów, a także walczył o prawo chłopów do posiadania ziemi. Według wspomnień mieszkańców za tę postawę był w stolicy znienawidzony – „chcieli go nawet zabić”.

Roman Skirmunt na pierwszym planie po lewej, zdjęcie zrobione przed 1935 rokiem, wikipedia.org

Mieszkańcy Porzecza opowiadali, że raz próbowano go zrzucić z balkonu za to, że chciał oddawać ziemię chłopom. I rzeczywiście – pod koniec lat trzydziestych, na kilka lat przed śmiercią, Skirmunt rozpoczął praktykę bezpłatnego przekazywania ziemi miejscowym rolnikom. Często robił to w formie ślubnego prezentu dla młodych małżeństw.

Ostatnia przysługa chłopom

Ostatni wielki gest wobec chłopów Roman Skirmunt wykonał we wrześniu 1939 roku, na kilka dni przed przyjściem władzy sowieckiej na Polesie. Gdy mieszkańcy Porzecza zobaczyli z daleka nadjeżdżający pociąg, wybiegli mu naprzeciw z czerwonymi szmatkami – myśleli, że to bolszewicy. Tymczasem w wagonach jechali polscy oficerowie, którzy otworzyli ogień do „gościnnie” witających. Kilku chłopów zostało rannych, a dowódca oddziału chciał wymierzyć zbiorową karę całej wsi, która czekała na „czerwonych”. Skirmunt wstawił się za swoimi ludźmi i zdołał przekonać Polaków, by ich nie krzywdzili. To była jego ostatnia interwencja.

Życie prywatne

Ciekawe i odkrywcze informację o życiu prywatnym Romana Skirmunta zebrał białoruski historyk, prof. Aleksander Smalańczuk, autor liczącej 692 strony monografii pod tytułem „Roman Skirmunt (1868–1939). Biografia obywatela kraju”/ Раман Скирмунт (1868–1939). Жыццяпiс грамадзянiна краю (Мiнск 2018). Profesor Smalańczuk odbył kilkanaście ekspedycji z Grodna do Porzecza, zarówno ze studentami, jak i samodzielnie. Zebrał wspomnienia mieszkańców, którzy pamiętali Skirmunta, rozmawiali z nim, a nawet pracowali dla niego.

Oto, jak badacz życia Skirmunta opisywał wyniki swojej pracy:

„Jak wiadomo, nie ożenił się i nie miał dzieci z małżeństwa. Ale miłość bez wątpienia obecna była w jego życiu. Z rozmów z mieszkańcami Porzecza wynika, że przez dłuższy czas znaczną część życia znanego polityka i działacza społecznego zajmowała Jekatierina Terieszko (Tereszenko?): „Baba była piękna. Właśnie te lata… To była tajemnicza miłość” – wspominała Maria Kuczyńska (rocznik 1919). Mąż Jekatieriny zmarł w 1915 roku.

W latach 20. wdowa mieszkała już na stałe w majątku. Ludzie opowiadali o czterech synach Jekatieriny – Aleksandrze (Alesiu), Romanie, Władysławie i Piotrze (Piatrusiu). W wiosce mówiono, że to synowie Romana Skirmunta. Nikołaj Kuczko (ur. 1911) na pytanie, dlaczego tak uważa, odpowiedział prosto: „Podobni jak portrety”.

Losy synów Jekatieriny Terieszko ułożyły się różnie. Aleś zmarł już w latach 30. Roman został aresztowany przez NKWD w 1939 roku i zginął na Syberii. Podobno przewożono go barką na Sachalin, a barkę zatopiono wraz z ludźmi – relacjonował Grigorij Terieszko. Pietruś podczas wojny służył w policji, cofnął się razem z Niemcami, potem w Polsce został aresztowany i wywieziony na Syberię. Możliwe, że pozostał mieszkać w Rosji.

Wracając do informacji pozyskanych przez Alesia Smalańczuka, warto podkreślić, że Roman Skirmunt postawił pomnik zmarłemu mężowi Jekatieriny z napisem „Najlepszemu przyjacielowi od Romana Skirmunta”. Oczywiście same wspomnienia starych mieszkańców nie stanowią twardego dowodu.

Tragiczny koniec

Porzecze. Miejsce pochówku Romana Skirmunta w parku. Zdjęcie z 2013 roku, wikipedia.org

Kilka dni po przedwczesnym  powitaniu „czerwonych”, komuniści przyszli naprawdę. Romana Skirmunta aresztowano jako „polskiego pana”. Nie próbował uciekać. – „Wiedział, że już nie jest panem. Chciał rozmawiać, pracować z ludźmi. Powtarzał: zabierzcie bogactwa, ale pracujcie uczciwie” – wspominała Maria Kuczyńska, rocznik 1919.

Nowa władza nie chciała rozmów. Komisarz Chołodow zebrał zebranie chłopów, by „zdecydować o losie pana”. Ku zaskoczeniu bolszewików większość opowiedziała się za tym, by zostawić Skirmunta w spokoju. Decyzja zapadła jednak inna – miał zginąć.

Został wyprowadzony do lasu i zmuszony do wykopania własnego grobu. Miał wtedy 71 lat. Nie błagał o życie – tylko przestrzegł swoich oprawców, by „nie brali grzechu na duszę”. Dwóch z nich uciekło, nie wytrzymując jego spokoju i godności. Trzeci oddał śmiertelny strzał i zdjął z jego ręki złoty zegarek, który potem nosił przez wiele lat.

Kamień pamiątkowy Romana Skirmunta w Porzeczu. Zdjęcie 2013 rok, wikipedia.org

Ciało porzucono w lesie. Dopiero potem mieszkańcy Porzecza zabrali je i pochowali w parku, który sam Skirmunt zasadził rzadkimi drzewami i krzewami, które rosną tam do dziś. Na jego mogile stoi dziś krzyż i kamień pamiątkowy.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

Dzisiaj mija 85 lat od tragicznej śmierci Romana Skirmunta –  ziemianina z Polesia, polityka, premiera, wizjonera. W czasach, gdy wielu właścicieli ziemskich patrzyło na chłopów z góry, on budował dla nich domy, szkoły i drogi, płacił uczciwie za pracę i bronił ich praw nawet w

Dziś, 7 października 2025 roku, przypada Jubileusz 260. rocznicy urodzin Michała Kleofasa Ogińskiego – kompozytora, dyplomaty i reformatora, którego życie i twórczość na trwałe wpisały się w historię Europy Środkowo-Wschodniej.

Choć urodził się w XVIII wieku, jego polonezy wciąż poruszają serca, a jego pałac w Zalesiu – dziś na terenie Białorusi – pozostaje żywym pomnikiem wizji kultury ponad granicami. Ogiński był nie tylko autorem „Pożegnania Ojczyzny”, lecz także człowiekiem, który próbował pogodzić tradycję Rzeczypospolitej z ideami nowoczesnej Europy.

Jego jubileusz to okazja, by przypomnieć, jak wiele łączy nas z jego epoką – i jak wiele zawdzięczamy jego dziedzictwu.

Arystokrata z duszą kompozytora

Michał Kleofas Ogiński urodził się 7 października (25 września wg kalendarza juliańskiego) w 1765 roku na Mazowszu w Guzowie – 50 kilometrów od Warszawy. Ustalenia litewskich badaczy z lutego 2025 roku wskazują  jednak, że miejscem urodzin kompozytora mógł być zupełnie inny region. Nieznany wcześniej zapis chrztu odkrył w księgach metrykalnych kościoła w litewskiej miejscowości Salanty Paulius Vaniukhinas, przewodniczący zarządu Instytutu Genealogii, Heraldyki i Weksylologii oraz dyrektor Akademii Heraldyki. Z metryki wynika, że urodzony 25 września 1764 roku w okolicach Salanty na Żmudzi (obecnie okręg kłajpedzki na zachodzie Litwy – red.) Michał Kleofas Ogiński został ochrzczony 29 września zwykłą wodą w miejscowym kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Kwestia miejsca urodzin kompozytora może wywoływać spory  – bezsporne jest natomiast, że jego serce biło w rytmie wschodnich kresów Rzeczypospolitej.

Michał Kleofas pochodził bowiem z wpływowej rodziny magnackiej, która posiadała rozległe dobra na terenach dzisiejszej Białorusi, m.in. majątek w Zalesiu koło Smorgoni. To właśnie w malowniczym Zalesiu, w otoczeniu natury i kultury, dojrzewał talent muzyczny Ogińskiego.

Choć był politykiem, dyplomatą i mecenasem sztuki, to właśnie muzyka stała się jego najtrwalszym dziedzictwem. Jego słynne „Pożegnanie Ojczyzny” – polonez, który do dziś wzrusza kolejne pokolenia – powstał w dramatycznym momencie emigracji po upadku insurekcji kościuszkowskiej. Melodia ta, pełna melancholii, była echem osobistych przeżyć kompozytora i tęsknoty za rodzinnymi stronami.

Michał Kleofas Ogiński, Polonez „Pożegnanie Ojczyzny”, Wydawnictwo J. Kaufmann i F. Hösick, Zakład Litograficzny Wł. Otto, przed 1862 r., Warszawa, fot.: polona.pl

Utwór ten, pełen melancholii i patriotycznego żalu, do dziś uznawany jest za jedno z najważniejszych dzieł muzyki polskiej. W Zalesiu Ogiński stworzył atmosferę sprzyjającą twórczości – organizował koncerty, prowadził salon artystyczny, a jego pałac był miejscem spotkań intelektualistów.

Jak pisał „Kurier Wileński”: „Za czasów M. K. Ogińskiego Zalesie słynęło jako ważny ośrodek kultury, gdzie odbywało się wiele imprez muzycznych. W Zalesiu na pierwszych skrzypcach grał M. K. Ogiński, a słynny hiszpański skrypek — na drugich skrzypcach, dyrektor imperatorskiego teatru w Petersburgu — na wiolonczeli”.

„Ogiński był Chopinem przed Chopinem” – powiedział kiedyś muzykolog Zdzisław Jachimecki, podkreślając emocjonalną głębię jego kompozycji i ich wpływ na późniejszych twórców romantyzmu. Zalesie, gdzie spędził wiele lat, stało się nie tylko jego domem, ale też centrum życia artystycznego. Dziś to miejsce, znajdujące się na terenie Białorusi, jest jednym z najważniejszych punktów na mapie powiązań kultur polskiej i białoruskiej.

Reformator z wizją

Ogiński był nie tylko muzykiem, ale też zwolennikiem reform i modernizacji państwa. W czasie Sejmu Czteroletniego opowiadał się za wzmocnieniem władzy wykonawczej i unowocześnieniem struktur państwowych. Po powrocie z emigracji wprowadzał nowoczesne metody zarządzania w swoich majątkach, wspierał edukację i rozwój lokalnej kultury.

Zalesie pod jego rządami stało się nie tylko centrum muzyki, ale też miejscem rozwoju społecznego. Organizowano tam spotkania polityczne, dyskusje o przyszłości regionu, a przy okazji – przesłuchania nowych utworów muzycznych i teatralnych. W tym czasie dorastała tam jego córka Amelia, która również została kompozytorką.

W 1811 roku Ogiński opracował projekt odtworzenia Wielkiego Księstwa Litewskiego i wręczył go carowi Aleksandrowi I. Choć projekt nie został zrealizowany, świadczył o głębokim przywiązaniu kompozytora do tradycji litewsko-białoruskiej i chęci zachowania tej tożsamości.

Klęska nadziei napoleońskich i powrót do Zalesia

Ogiński był nie tylko artystą, ale też człowiekiem czynu. Jako dyplomata służył Rzeczypospolitej, a później próbował ratować jej resztki w rozmowach z Napoleonem. Wierzył, że możliwe jest odrodzenie państwa polskiego, nawet jeśli miałoby to oznaczać trudne kompromisy. Jego misje dyplomatyczne prowadziły go przez Europę, ale w dalekich podróżach musiał wracać myślami do swoich majątków na historycznej Litwie, obejmującej tereny współczesnej Białorusi.

Po klęsce nadziei napoleońskich, Ogiński osiadł w Zalesiu, gdzie próbował stworzyć enklawę kultury i edukacji. Wierzył, że nawet w czasach politycznej stagnacji można budować przyszłość poprzez sztukę i naukę. W jego pałacu działała szkoła muzyczna, a on sam uczył młodych kompozytorów – wielu z nich pochodziło z okolicznych terenów współczesnej Białorusi.

Pałac Ogińskich w Zalesiu, rys.: Napoleon Odra, źródło: Wikipedia.org

 Śmierć na obczyźnie

W roku 1822 roku Ogiński przeniósł się na stałe do Włoch i w roku 1823 zamieszkał we Florencji, w której zmarł dziesięć lat później -15 października 1833 roku. Został pochowany w kaplicy Castellanich w Panteonie wielkich osobowości w bazylice Santa Croce (Świętego Krzyża), obok Galileusza, Michała Anioła, Rossiniego, Machiavellego i Księżnych Czartoryskich.

Na jego grobie został zbudowany pomnik z białego marmuru. Na co dzień zwiedzającym bazylikę nie pozwala się wchodzić do kaplicy Castellanich ze względu na znajdujące się tam cenne groby i freski. Dwa lata temu dla portalu Znadniemna.pl kustosze zabytku zrobili jednak wyjątek i pozwolili zrobić kilka zdjęć.

Po prawej – grób M.K. Ogińskiego w kaplicy Castellanich, w Panteonie wielkich osobowości w bazylice Santa Croce, fot.: Znadniemna.pl

Pomnik na grobie M.K. Ogińskiego w kaplicy Castellanich, w Panteonie wielkich osobowości w bazylice Santa Croce, fot.: Znadniemna.pl

Dziedzictwo na pograniczu kultur

Po śmierci Ogińskiego w 1833 roku jego spuścizna zaczęła żyć własnym życiem. Pałac w Zalesiu popadł w ruinę, ale pamięć o kompozytorze przetrwała. W XXI wieku miejsce to zostało odrestaurowane i dziś pełni funkcję muzeum – jednego z najważniejszych ośrodków kultury polsko-białoruskiej.

Współczesny wygląd siedziby Ogińskich w Zalesiu (rej. smorgoński) na Białorusi, fot.: Wikipedia

Ogiński jest dziś postacią łączącą narody. W Polsce pamiętany jako twórca narodowego poloneza, na Białorusi – jako lokalny patron kultury i edukacji. Jego życie pokazuje, że historia nie zna prostych podziałów, a tożsamość może być wielowarstwowa i otwarta.

Opr. Walery Kowalewski/Znadniemna.pl, na zdjęciu: portret Michała Kleofasa Ogińskiego, źródło: Wikipedia

Dziś, 7 października 2025 roku, przypada Jubileusz 260. rocznicy urodzin Michała Kleofasa Ogińskiego – kompozytora, dyplomaty i reformatora, którego życie i twórczość na trwałe wpisały się w historię Europy Środkowo-Wschodniej. Choć urodził się w XVIII wieku, jego polonezy wciąż poruszają serca, a jego pałac w

W najbliższą niedzielę, 12 października 2025 roku, na polskich granicach ruszy zaawansowany system Entry/Exit System (EES), rejestrujący cyfrowo obywateli państw trzecich wjeżdżających i wyjeżdzających ze strefy Schengen. Umożliwi on błyskawiczny dostęp do danych o pobycie obcokrajowca. To początek końca stempli w paszportach. System zarejestruje dane biometryczne wszystkich podróżnych spoza UE.

Polska, jako jeden z pierwszych krajów UE, jest w pełni gotowa do rozpoczęcia kontroli z użyciem tego nowoczesnego, zintegrowanego systemu kontroli europejskich granic. Entry/Exit System obejmie  w Polsce wszystkie przejścia graniczne – drogowe, kolejowe, lotnicze i morskie. Nowy system zapewni wszystkim służbom porządkowym w Unii Europejskiej szybki dostęp do danych o dacie i miejscu wjazdu cudzoziemca do strefy Schengen, a także jego statusie pobytowym – niezależnie od kraju UE, w którym się znajduje.

To narzędzie zwiększy bezpieczeństwo, usprawni zbieranie informacji o osobach przekraczających granice i ułatwi pracę naszych funkcjonariuszy. Polska jest liderem wśród krajów europejskich pod względem gotowości do uruchomienia zintegrowanego systemu EES

– powiedział minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński.

Koniec ze stemplami w paszportach 

EES to konkretne narzędzie zapewniające bezpieczeństwo granic. Dzięki systemowi EES państwo wzmacnia kontrolę nad tym, kto przebywa na naszym terytorium. Doprowadzi do wykluczenia nielegalnego przepływu osób. Rejestracja danych biometrycznych to najlepsze rozwiązanie pozwalające bezbłędnie identyfikować tożsamość cudzoziemców i znacznie ograniczyć ryzyko związane z fałszerstwem lub kradzieżą tożsamości.

Docelowo – od 10 kwietnia 2026 r. – zakończy się podbijanie stempli w paszportach cudzoziemców. Zastąpi je cyfrowy System Wjazdu/Wyjazdu, który – z pewnymi wyjątkami – będzie rejestrował dane biometryczne obywateli państw spoza UE, dane z dokumentu podróży oraz daty podróży.

Jak to działa w praktyce?

Działanie nowego systemu łatwo zobrazować na przykładzie cudzoziemca spoza UE, który wjeżdża do strefy Schengen przykładowo w Hiszpanii. Jego wjazd jest rejestrowany przez hiszpańskie służby w systemie EES, który zapisuje jego dane biometryczne i odlicza czas pobytu na wizie turystycznej. Po kilku miesiącach cudzoziemiec zostaje wylegitymowany przez Policję na terenie Polski za, na przykład, śmiecenie na terenie lokalnego parku. Cudzoziemiec przedstawia policjantom fałszywy dokument tożsamości, ale polscy funkcjonariusze od razu widzą w systemie EES, że kontrolowany cudzoziemiec wjechał do strefy Schengen kilka miesięcy temu w Hiszpanii, posługiwał się inną tożsamością i jego legalny w UE pobyt upłynął. Tym samym, polskie służby mogą niezwłocznie podjąć kroki wobec cudzoziemca, bez dodatkowych procedur wymagających pozyskiwania informacji od zagranicznych partnerów.

Wdrażanie europejskich systemów informacyjnych w Polsce odbywa się sprawnie

Polska intensywnie przygotowuje się do wdrożenia systemu EES. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji odbyło się już 17. posiedzenie Rady Zespołu do spraw Zapewnienia Współpracy Polskiej Administracji Rządowej z Wielkoskalowymi Systemami Informacyjnymi Unii Europejskiej. Tematem przewodnim spotkania były przygotowania do uruchomienia EES oraz postępów we wdrażaniu pozostałych systemów informacyjnych Unii Europejskiej – ETIAS, Eurodac oraz ECSIS-TCN.

Dzięki tym systemom Polska, będąca częścią strefy Schengen, zyskuje lepszą ochronę przed zagrożeniami takimi, jak terroryzm, przestępczość zorganizowana czy nielegalny przepływ osób.

 Znadniemna.pl za MSWiA , źródło ilustracji: Gov.pl

W najbliższą niedzielę, 12 października 2025 roku, na polskich granicach ruszy zaawansowany system Entry/Exit System (EES), rejestrujący cyfrowo obywateli państw trzecich wjeżdżających i wyjeżdzających ze strefy Schengen. Umożliwi on błyskawiczny dostęp do danych o pobycie obcokrajowca. To początek końca stempli w paszportach. System zarejestruje dane

6 października przypada rocznica śmierci Czesława Jankowskiego – poety, publicysty, tłumacza, ideologa i działacza, który przez ponad pół wieku kształtował życie kulturalne i polityczne Wilna. Czesław Jankowski  był Polakiem, który urodził się w okolicy Oszmiany, czyli w tej części Wileńszczyzny, która współcześnie leży w granicach Białorusi. Oznacza to, że historia jego życia, a także spuścizna intelektualna, literacka i publicystyczna może być inspirująca dla Polaków mieszkających współcześnie za wschodnią granicą Polski, zarówno tych będących obywatelami Litwy, jak i tych, którzy mają obywatelstwo Białorusi.

Urodzony 9 grudnia 1857 roku w majątku Polany na ziemi oszmiańskiej, Czesław Jankowski od najmłodszych lat chłonął kulturę i języki. Po studiach w Warszawie i Krakowie osiadł w Wilnie, gdzie rozpoczął działalność publicystyczną i polityczną.

Od krajowości do etnograficznej Polski

W 1905 roku objął redakcję „Kuriera Litewskiego”, który pod jego kierownictwem stał się organem krajowców – zwolenników odrębności Litwy i Białorusi od Królestwa Polskiego. Występował pod pseudonimami C. Marwicz i Ligenza, a jego teksty nadawały ton debacie publicznej. Dziennik zyskał uznanie m.in. Bolesława Prusa, który chwalił jego stronę literacką. Po konflikcie z wydawcą – biskupem Edwardem Roppem – Jankowski założył „Głos Polski”, który jednak nie przetrwał długo. Swoje doświadczenia opisał w książce „W ciągu dwóch lat…: przyczynek do dziejów prasy polskiej na Litwie” (1908), uznawanej dziś za cenne źródło do dziejów prasy polskiej na Litwie.

Jego zaangażowanie nie ograniczało się do dziennikarstwa. Był inicjatorem budowy pomnika Adama Mickiewicza w Wilnie, członkiem Rady ds. teatralnych, współtwórcą Towarzystwa Przyjaciół Nauk i redaktorem wznowionego „Kalendarza Wileńskiego”. Jako deputowany do I Dumy Państwowej Imperium Rosyjskiego sekretarzował Kołu Posłów Polaków z Litwy i Rusi, a swoje poglądy na reformę ustrojową Rosji wyraził w broszurze „Co to jest konstytucja” (1905), gdzie pisał: „Nie ustawa, lecz duch konstytucji musi przeniknąć naród, by mogła ona żyć”.

Publicysta, tłumacz, kronikarz

Po przeniesieniu się do Warszawy w 1907 roku, Jankowski współpracował z wieloma tytułami prasowymi, m.in. „Słowem”, „Światem”, „Tygodnikiem Ilustrowanym” i „Prawdą”. W tym okresie zbliżył się do środowisk białoruskich, krytykując jednocześnie litewski nacjonalizm. Wybuch I wojny światowej skłonił go do rewizji poglądów – w broszurach „Naród polski i jego ojczyzna” oraz „Polska etnograficzna” (1914) opowiedział się za porzuceniem idei jagiellońskiej i skupieniu na terytorium etnicznie polskim. W dzienniku „Z dnia na dzień” (1923) opisał pierwsze lata okupacji niemieckiej, a w broszurze „Na ostrzu sprawiedliwości” (1918) tłumaczył się ze współpracy z „Godziną Polski” (dziennik, wydawany pod patronatem niemieckich władz okupacyjnych podczas I wojny światowej – red.), co wywołało ostracyzm środowisk niepodległościowych.

Po powrocie do Wilna w 1919 roku objął stanowisko kierownika Wydziału Prasowego Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich. Przewodniczył Komitetowi Pasa Neutralnego, przygotowując dokumentację dla Ligi Narodów w sprawie Wileńszczyzny. Choć jego program polityczny był już uznawany za anachroniczny, nie zrezygnował z aktywności publicystycznej. Współtworzył „Tygodnik Wileński”, pisał dla „Naszego Kraju” i „Gazety Krajowej”, a w końcu związał się z konserwatywnym „Słowem” Stanisława Cata-Mackiewicza, gdzie prowadził dodatek kulturalny i publikował felietony „Przechadzki po Wilnie” – satyryczne, błyskotliwe, podpisywane pseudonimem Jan Kanty Skierka.

Wilno – miasto, które kochał

Jankowski był nie tylko kronikarzem Wilna, ale aktywnym uczestnikiem życia kulturalnego miasta. Zabiegał o pomniki Syrokomli i Mickiewicza, wspierał rozwój Teatru Polskiego, organizował jubileusze literackie i redagował „Almanach literacki” (1926), zawierający biogramy 45 autorów. W 1926 roku obchodzono jubileusz 50-lecia jego pracy twórczej. Uroczystości odbyły się w „Lutni” (Teatrze Polskim – red.), a ich echo dotarło do prasy ogólnopolskiej. W broszurze „Gościom Wilna ku pamięci” (1927) Jankowski pisał: „Wilno nie jest tylko miejscem – jest stanem ducha, który nie przemija”.

Nasz bohater był prezesem wileńskiego oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich i Syndykatu Dziennikarzy Wileńskich. Jego miłość do miasta nad Wilią była widoczna w każdej publikacji, w każdym felietonie, w każdej inicjatywie społecznej.

Spuścizna, która trwa

Zmarł  Czesław Jankowski 6 października 1929 roku na raka żołądka. Pochowany został na Górce Literackiej cmentarza Na Rossie. Na jego nagrobku widnieje łacińska inskrypcja: qui numquam quievit quiescit – „który nigdy nie spoczywał, ten spoczywa”. Pomnik zaprojektował Bolesław Bałzukiewicz. Za zasługi dla literatury i pracy narodowej odznaczono go Orderem Polonia Restituta (1926), a za broszurę „Wrażenia rumuńskie” – Krzyżem Komandorskim Gwiazdy Rumuńskiej i komandorią Korony Rumuńskiej.

Historyk literatury Jan Tomkowski pisał o nim: „Jankowski był nie tylko poetą i tłumaczem, ale także sumieniem Wilna – jego głosem, jego pamięcią, jego niepokojem”. Dziś, w rocznicę jego śmierci, warto przypomnieć, że to właśnie tacy ludzie, urodzeni w części Wileńszczyzny (okolice Oszmiany), która leży w granicach współczesnej Białorusi, budowali duchowy fundament polskiej kultury na Kresach.

Opr. Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl, na zdjęciu: Czesław Jankowski w 1909 roku, fot.: Wikipedia

6 października przypada rocznica śmierci Czesława Jankowskiego – poety, publicysty, tłumacza, ideologa i działacza, który przez ponad pół wieku kształtował życie kulturalne i polityczne Wilna. Czesław Jankowski  był Polakiem, który urodził się w okolicy Oszmiany, czyli w tej części Wileńszczyzny, która współcześnie leży w granicach

Urząd do Spraw Cudzoziemców (UdSC) „zamroził” terminy rozpatrywania spraw o udzielenie ochrony międzynarodowej do 4 marca 2026 r. Wnioski będą nadal przyjmowane i rozpatrywane, ale UdSC nie jest już zobowiązany do przestrzegania ustalonych terminów.

„Zamrożenie” terminów dotyczy procesu rozpatrywania wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej (statusu uchodźcy lub azylu) – spraw prowadzonych wobec obywateli Ukrainy. Inicjatywa Partyzanka, świadcząca pomoc prawną migrantom z Białorusi twierdzi jednak, że „zamrożenie” terminów dotknie także wnioskodawców będących obywatelami Białorusi.

Zmiany zostały wprowadzone nowym artykułem 100da do ustawy z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy. Przepis ten, jak uważają w inicjatywie Partyzanka, ma bezpośredni wpływ na wszystkie postępowania prowadzone przez UdSC w zakresie ochrony międzynarodowej, niezależnie od obywatelstwa wnioskodawcy.

Na mocy tego przepisu, zawieszeniu do dnia 4 marca 2026 roku ulegają terminy rozpatrywania wszystkich spraw dotyczących udzielenia ochrony międzynarodowej.

Kluczowe informacje dla oczekujących na decyzję UdSC

  • Zawieszenie terminów: Od 4 września 2025 r. do 4 marca 2026 r. wstrzymane zostaje liczenie czasu przeznaczonego na rozpatrzenie wniosków o ochronę międzynarodową. Dotyczy to zarówno spraw już prowadzonych, jak i tych nowo złożonych.
  • Status prawny wnioskodawców pozostaje bez zmian: Osoby oczekujące na decyzję zachowują swój legalny status w Polsce oraz wszystkie wynikające z niego prawa. Proces w sprawie nie jest wstrzymany, ale wydanie decyzji może zostać odłożone.
  • Brak możliwości składania skarg na przewlekłość postępowania: W okresie zawieszenia terminy nie biegną, co oznacza, że do 4 marca 2026 r. nie będzie możliwe skuteczne składanie skarg na przewlekłość postępowania lub bezczynność organu. UdSC nie będzie również zobowiązany do informowania wnioskodawców o nierozpatrzeniu sprawy w ustawowym terminie.

Wznowienie działań

Po 4 marca 2026 roku Urząd do Spraw Cudzoziemców wznowi liczenie zawieszonych terminów i kontynuowanie rozpatrywania spraw. Wnioskodawcy powinni mieć świadomość, że decyzje w ich sprawach mogą zostać wydane później ze względu na wprowadzone zmiany legislacyjne.

Znadniemna.pl za Hpravy.org, fot.: Mostmedia.io

Urząd do Spraw Cudzoziemców (UdSC) „zamroził” terminy rozpatrywania spraw o udzielenie ochrony międzynarodowej do 4 marca 2026 r. Wnioski będą nadal przyjmowane i rozpatrywane, ale UdSC nie jest już zobowiązany do przestrzegania ustalonych terminów. „Zamrożenie” terminów dotyczy procesu rozpatrywania wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej (statusu uchodźcy

Dzisiaj na Białorusi jest obchodzony Dzień Nauczyciela. Z tej okazji białoruska redakcja Radia Swaboda (Radio Wolna Europa) publikuje historię Tatiany Krapiniewicz, nauczycielki matematyki z białoruskich Lachowicz (obwód brzeski), która musiała porzucić swoją dotychczasową karierę i kraj z powodu prześladowań politycznych.

Proponujemy Państwu streszczenie tej publikacji.

Tatiana Krapiniewicz, to zwyciężczyni lachowickiego regionalnego konkursu „Nauczyciel Roku – 2023”. Została zmuszona do emigracji po tym, jak padła ofiarą nagonki ze strony proreżimowej aktywistki w związku z jej postami w mediach społecznościowych z 2020 roku, w których poparła masowe protesty Białorusinów przeciwko dyktaturze Łukaszenki .

„Marzyłam o pracy w szkole”

Tatiana opuściła Białoruś  wraz z najmłodszą córką w połowie grudnia 2024 roku. Pod koniec stycznia 2025 roku znalazła się w Warszawie, gdzie złożyła wniosek o międzynarodową ochronę. Po kilku miesiącach zdalnej pracy, we wrześniu br., zrealizowała swoje marzenie: rozpoczęła pracę w polskiej szkole.

Okazało się, że polski system edukacji, podobnie jak białoruski, zmaga się z brakiem nauczycieli, zwłaszcza matematyków. To pomogło Tatianie, która, mimo początkowych barier językowych i braku nostryfikacji dyplomu, została zatrudniona w jednej z warszawskich placówek.

„Marzyłam o pracy tutaj, ale nie sądziłam, że tak szybko trafię do polskiej szkoły. To była taka trochę awanturnicza decyzja i chyba przede wszystkim ze strony administracji szkoły” –  przyznaje pani Tatiana. Dzięki pilnej nauce polskiego i przychylności dyrekcji, udało jej się spełnić wymogi, przedstawiając notarialne tłumaczenia dyplomów oraz zaświadczenia o niekaralności.

„Uczcie mnie polskiego, a ja was  – matematyki”

Nauczycielka szybko znalazła wyjątkowy sposób na integrację z uczniami i pokonanie w komunikacji z nimi bariery językowej. Już na początku pracy zawarła z uczniami nieformalną umowę: ona uczy ich doskonale matematyki, a oni w zamian korygują jej polski.

„Od razu przyznałam, że nie znam zbyt dobrze polskiego, ale doskonale znam matematykę… Dzieci mnie poprawiają, jestem im za to wdzięczna”- relacjonuje Tatiana, podkreślając, że takie podejście buduje wzajemny szacunek i pozytywną atmosferę w klasie.

Porównując oba systemy edukacji, nauczycielka stwierdza, że polska i białoruska szkoła to „dwie różne planety” – łączy je tylko fakt, że jest to szkoła, a lekcja trwa 45 minut.

Tatiana ma pomysł, żeby założyć bloga i porównywać  w nim polski i białoruski system edukacji, ale na razie nie ma na to czasu.

„Tu nie ma zakazów – wszyscy się dogadują”

Białoruska nauczycielka przebywa pod ogromnym wrażeniem od wolności, jaką w polskiej szkole cieszą się dzieci.

„Polskie dzieci czują się swobodnie, nie boją się mówić, nie boją się popełniać błędów, nie boją się kłócić, nie boją się myśleć krytycznie. To coś, czego jeszcze u nas nie ma i prawdopodobnie jeszcze długo nie będzie. Na Białorusi cała edukacja opiera się na strachu” – zauważa ze smutkiem Tatiana.

Podaje przykład: białoruscy uczniowie protestują obecnie przeciwko zakazowi używania telefonów komórkowych. Tymczasem w Polsce również nie wolno z nich korzystać podczas lekcji.

„A dzieci nie wyjmują telefonów komórkowych z plecaków! Mają takie podejście: jak nie można, to nie można. I nie tylko na lekcjach. A nauczyciele z nich nie korzystają: komunikujemy się z dziećmi na przerwach, nikt nie gapi się na te telefony, nie ma takiej potrzeby. Nie ma tu przymusowych zakazów – wszyscy się dogadują. Nie ma kar, upokorzeń, strachu. Komfort nauczyciela, komfort dziecka ponad wszystko” – opowiada nauczycielka.

Historia Tatiany Krapiniewicz jest świadectwem determinacji i dowodem na to, że mimo trudnych doświadczeń, profesjonalizm i otwartość mogą otworzyć drzwi do nowego życia zawodowego.

W całości historię białoruskiej nauczycielki z Lachowicz znajdziecie Państwo  w języku białoruskim TUTAJ.

Znadniemna.pl za Svaboda.org, na zdjęciu: Tatiana Krapiniewicz, fot.: Facebook bohaterki

Dzisiaj na Białorusi jest obchodzony Dzień Nauczyciela. Z tej okazji białoruska redakcja Radia Swaboda (Radio Wolna Europa) publikuje historię Tatiany Krapiniewicz, nauczycielki matematyki z białoruskich Lachowicz (obwód brzeski), która musiała porzucić swoją dotychczasową karierę i kraj z powodu prześladowań politycznych. Proponujemy Państwu streszczenie tej publikacji. Tatiana Krapiniewicz,

1 października 2025 roku, podczas pielgrzymki do Rzymu delegacji diecezji pińskiej z okazji jej stulecia, biskup pomocniczy diecezji Andrzej Znosko miał okazję spotkać się z papieżem Leonem XIV po audiencji generalnej. Po krótkiej rozmowie z papieżem hierarcha z Białorusi podzielił się refleksjami na temat tego spotkania, sytuacji Kościoła katolickiego na Białorusi oraz jego roli w budowaniu pokoju i nadziei w regionie w rozmowie z Radiem Watykańskim.

Biskup Znosko przyznał, że był bardzo zdenerwowany przed rozmową z Ojcem Świętym, ale zebrał myśli i wypowiedział słowa, które – jak sam uważa – płynęły z serca: „Wasza Świątobliwość, pozwól, że zaproszę Cię na Białoruś. Nasz Kościół marzy i modli się, aby Twoja wizyta w naszym kraju stała się możliwa. Jesteśmy zmęczeni wojną między naszymi sąsiadami, a Twój przyjazd na Białoruś byłby znakiem pokoju i nadziei”. Na zakończenie spotkania gość z Białorusi życzył papieżowi Bożego błogosławieństwa.

W dalszej części wywiadu biskup podkreślił, że choć taka wizyta może wydawać się trudna do zrealizowania, to „dla Boga nie ma nic niemożliwego”. Przypomniał słowa papieża Franciszka, który apelował, by „nie zamykać drzwi”, ponieważ „przez zamknięte drzwi nie da się mówić”. Zdaniem Znoski, obecność papieża na Białorusi mogłaby stworzyć przestrzeń do dialogu, zaproszenia sąsiadów do rozmów i budowania mostów porozumienia. Taka wizyta byłaby czytelnym znakiem pokoju i nadziei dla mieszkańców regionu, niezależnie od ich przekonań.

Zapytany o to, z jakim Kościołem papież spotkałby się na Białorusi, biskup odpowiedział z przekonaniem: „Spotka się z żywym Kościołem”. W pierwszym roku swojej posługi odwiedził wiele parafii, w tym bardzo małe wspólnoty, które mimo skromnych warunków aktywnie żyją wiarą – czytają Pismo Święte, modlą się, odbudowują sanktuaria. To Kościół, który się rozwija, a spotkanie z papieżem mogłoby być dla niego inspiracją do dalszego wzrostu duchowego i organizacyjnego.

Białoruski biskup zaznaczył, że jego optymizm nie wynika z naiwności. Zapewnił, że jako prawnik z wykształcenia, potrafi kalkulować ryzyko i wyzwania, ale opiera się na doświadczeniu przeszłości. Przypomniał postać kardynała Kazimierza Świątka, którego określił jako „opokę wiary” i przykład niezłomności. Wyznał, iż wierzy, że skoro Kościół przetrwał trudne czasy, to obecne wyzwania również potrafi pokonać – pod warunkiem, że nie zabraknie wiary, determinacji i współpracy.

W rozmowie poruszono także temat przymusu ponownej rejestracji parafii i związków wyznaniowych na Białorusi, w którą biskup był bezpośrednio zaangażowany. Proces ten wymagał dostosowania statutów do nowych wymogów prawnych, jednak – jak zaznaczył – państwo uwzględniło szereg propozycji, zgłoszonych przez episkopat katolicki. Efektem tego  było uproszczenie i usprawnienie życia organizacyjnego parafii, m.in. – zmniejszenie liczby posiedzeń rad parafialnych czy uproszczenie procedur prowadzenia zajęć.

Biskup podkreślił, że choć struktury administracyjne zostały dostosowane do wymogów czasu, to wewnętrzne życie Kościoła, regulowane prawem kanonicznym, pozostało nienaruszone.

Na zakończenie hierarcha wyraził przekonanie, że Kościół na Białorusi, mimo trudności, nie traci nadziei. Łącząc głęboką wiarę w Bożą Opatrzność, marzenia o wizycie papieża i żmudną pracę nad sprawami ziemskimi, tworzy strategię opartą na realizmie i ewangelicznym optymizmie. To droga, która pozwala wspólnocie wierzących nie tylko przetrwać, ale także rozwijać się i budować przyszłość w duchu pokoju, dialogu i nadziei.

 Znadniemna.pl na podstawie Radio Watykańskiena zdjęciu: Bp Andrzej Znosko w studiu Radia Watykańskiego, fot.: Vaticannews.va

1 października 2025 roku, podczas pielgrzymki do Rzymu delegacji diecezji pińskiej z okazji jej stulecia, biskup pomocniczy diecezji Andrzej Znosko miał okazję spotkać się z papieżem Leonem XIV po audiencji generalnej. Po krótkiej rozmowie z papieżem hierarcha z Białorusi podzielił się refleksjami na temat tego

Biskup Michał Franciszek Karpowicz, którego 281. rocznica urodzin przypada na dzisiaj, to jedna z najbarwniejszych postaci epoki Oświecenia w Rzeczypospolitej. Wybitny kaznodzieja i intelektualista, przeszedł drogę od misjonarza i profesora akademickiego, przez reformatora społecznego, po uczestnika powstania kościuszkowskiego i pierwszego biskupa diecezji wigierskiej. Jego działalność charakteryzowała się głębokim zaangażowaniem w sprawy Kościoła, edukacji i oświeceniowej reformy państwa.

Intelektualna droga i kariera akademicka

Michał Franciszek Karpowicz urodził się 4 października 1744 roku w Kamieńcu (województwo brzesko-litewskie). Edukację rozpoczął w Kolegium Jezuickim w Brześciu, gdzie studiował w latach 1757–1761. W 1761 roku wstąpił do Zgromadzenia Misji (misjonarzy św. Wincentego a Paulo).

Kariera akademicka Karpowicza rozwijała się dynamicznie. Do 1766 roku pełnił posługę w warszawskim kościele Świętego Krzyża. Od 1767 roku wykładał filozofię w Seminarium Warszawskim. W 1771 roku przeniósł się do Krakowa, gdzie nauczał teologii. W latach 1772–1774 wykładał teologię i historię Kościoła w Seminarium Wileńskim. W 1774 roku opuścił zakon misjonarzy.

Kaznodzieja Oświecenia

Po odejściu z zakonu, dzięki wsparciu biskupa wileńskiego Ignacego Masalskiego, w 1775 roku został proboszczem parafii w Grażyszkach (obecnie – miasteczko na Litwie). To właśnie wtedy zdobył ogólnopolską sławę jako kaznodzieja, znany jako „Książę Kaznodziejów Polskich”. Jego mowy wygłaszane przed otwarciem Trybunału Wielkiego Księstwa Litewskiego w Grodnie (w latach 1775–1784) oraz z okazji ważnych uroczystości były szeroko komentowane.

Karpowicz zasłynął jako jeden z najwybitniejszych kaznodziejów XVIII wieku. Został doceniony przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który w 1778 roku odznaczył go medalem Merentibus, a w 1792 roku Orderem Świętego Stanisława, nazywając go „ozdobą naszego wieku”.

Zwolennik reform i działacz patriotyczny

Karpowicz szybko awansował w hierarchii kościelnej, otrzymując liczne godności: archidiakona smoleńskiego (od 1776 r.), prepozyta przemyskiego (od 1778 r.) i kanonika poznańskiego (od 1783 r.). W 1783 roku powrócił jednak do Wilna jako profesor teologii dogmatycznej w Szkole Głównej Wielkiego Księstwa Litewskiego. Był gorącym zwolennikiem Konstytucji 3 Maja z 1791 roku.

W czasie powstania kościuszkowskiego 1794 roku nasz bohater wstąpił w szeregi władzy powstańczej. Był członkiem Rady Najwyższej Litewskiej, a następnie Rady Najwyższej Narodowej jako wiceradca w wydziale instruktażowym (edukacyjnym). Po stłumieniu insurekcji zamieszkał w Warszawie, jednak został usunięty z profesury ze względu na swoją działalność.

Biskup Wigierski

W 1797 roku władze pruskie mianowały go biskupem wigierskim (diecezja wigierska istniała do 1818 roku, a w roku 2014 przywrócona  została jako biskupstwo tytularne – red.). Został pierwszym ordynariuszem tej nowo utworzonej diecezji. Sakrę przyjął w 1800 roku. Karpowicz energicznie zarządzał nową jednostką kościelną. W Wigrach (obecnie Sejny – red.) założył seminarium duchowne.

Biskup Michał Franciszek Karpowicz zmarł 5 listopada 1803 roku w Berżnikach w trakcie podróży duszpasterskiej, pozostawiając po sobie pamięć jako kaznodzieja, który słowem wspierał ideę oświeconej i wolnej Rzeczypospolitej.

Opr. Emilia Kuklewska, portret biskupa Michała Franciszka Karopwicza, źródło: Wikipedia

Biskup Michał Franciszek Karpowicz, którego 281. rocznica urodzin przypada na dzisiaj, to jedna z najbarwniejszych postaci epoki Oświecenia w Rzeczypospolitej. Wybitny kaznodzieja i intelektualista, przeszedł drogę od misjonarza i profesora akademickiego, przez reformatora społecznego, po uczestnika powstania kościuszkowskiego i pierwszego biskupa diecezji wigierskiej. Jego działalność

Dzisiaj, 4 października, mija pięć lat od śmierci Borysa Samuiłowicza Klejna – wybitnego historyka, dysydenta, orędownika polskiego oraz białoruskiego odrodzenia narodowego na Białorusi, a także dialogu polsko-białoruskiego.

Jego praca nad dokumentowaniem dziedzictwa Adama Mickiewicza na Grodzieńszczyźnie była nie tylko naukowym przedsięwzięciem, lecz także aktem odwagi wobec systemu, który próbował wymazać ślady polskości z białoruskiej ziemi. Klejn wspierał odrodzenie narodowe, budował mosty między kulturami i przywracał pamięć o wspólnych korzeniach. Dziś wspominamy go jako bohatera, którego dorobek wciąż inspiruje i zobowiązuje.

Historyk, nauczyciel, dysydent

Borys Samuiłowicz Klejn urodził się 1 listopada 1928 roku w Witebsku. Po ukończeniu studiów prawniczych w Leningradzie rozpoczął pracę jako radca prawny, a od lat 60. związał się z Grodnem, gdzie wykładał historię KPZR. Szybko stał się jedną z centralnych postaci lokalnego środowiska intelektualnego, współtworząc nieformalny klub dyskusyjny z pisarzami Wasylem Bykowem i Aleksiejem Karpiukiem.

W 1968 roku Klejn otwarcie skrytykował kurs polityczny kierownictwa KPZR, potępiając wkroczenie wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji. Jak wspominał: „21 sierpnia 1968 roku, dowiedziawszy się o inwazji sowieckich czołgów, poszliśmy z Bykowem do domu Orzeszkowej. Okazało się, że Karpiuk wstawił tam radio do okna i nadał na całą ulicę audycję BBC o tym, że wojsko okupuje Pragę. W ciągu dwóch, trzech dni na ul. Orzeszkowej zbierały się tłumy grodnian. Aleksiej i ja uczestniczyliśmy w dyskusjach ulicznych, potępiając działania władz sowieckich.” W czerwcu 1969 roku nazwisko Klejn pojawiło w liście Jurija Andropowa do KC KPZR jako jedno z „politycznie niepoprawnych” — określono go jako „zagorzałego antysowietę i syjonistę”.

W 1970 roku Borys Klejn odmówił udziału w rozpętanej przez sowieckie władze antyizraelskiej kampanii propagandowej, odmawiając przygotowania publikacji potępiającej Izrael i syjonizm: „Powiedziałem redaktorowi gazety ‘Kolas’, że nie będę oczerniał mojego narodu.”

Za swoje poglądy historyk został w 1971 roku pozbawiony stopni naukowych, pracy i możliwości publikacji. Przez kilka lat pracował poza zawodem, zanim w 1979 roku przywrócono mu prawa akademickie.

Strażnik dziedzictwa Mickiewicza

Borys Klejn zasłynął  także jako inicjator badań nad dziedzictwem Adama Mickiewicza na terenie dzisiejszej Białorusi. Prowadził badania archeologiczne dworów i majątków związanych z rodziną poety, m.in. w Zaosiu i Tuganowiczach. Współtworzył projekt „Szlakiem  Mickiewicza”, który dokumentował miejsca związane z życiem i twórczością wieszcza. Jego podejście do Mickiewicza było głęboko humanistyczne — traktował poetę jako postać łączącą kultury i narody. Wspierał również inicjatywy edukacyjne i obywatelskie, promując wielokulturową historię Grodzieńszczyzny i dialog międzykulturowy.

Emigracja i poparcie dla odrodzenia narodowego

W 1992 roku Klejn wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie kontynuował działalność naukową na Uniwersytecie Minnesoty i w Centrum Judaiki Uniwersytetu Bostońskiego. Publikował w USA, Rosji i na Białorusi, pozostając aktywnym uczestnikiem życia intelektualnego. Z głębokim przekonaniem wspierał odrodzenie narodowe zarówno Białorusinów, jak i Polaków na Białorusi, widząc w nim szansę na odbudowę tożsamości, pamięci historycznej i kulturowej niezależności wielonarodowej społeczności, zamieszkującej teren byłych Kresów Rzeczypospolitej. Współpracował ze Związkiem Polaków na Białorusi, promował wspólne dziedzictwo, sprzeciwiając się wszelkim formom nacjonalizmu i wykluczenia.

Zmarł 4 października 2020 roku w wieku 91 lat. Pozostawił po sobie dorobek, który wciąż inspiruje badaczy i działaczy na pograniczu kultur — jako historyk, który ocalił Mickiewicza dla Białorusi i Polaków.

Opr. Adolf Gorzkowski,  fot.: Hpravy.org

Dzisiaj, 4 października, mija pięć lat od śmierci Borysa Samuiłowicza Klejna – wybitnego historyka, dysydenta, orędownika polskiego oraz białoruskiego odrodzenia narodowego na Białorusi, a także dialogu polsko-białoruskiego. Jego praca nad dokumentowaniem dziedzictwa Adama Mickiewicza na Grodzieńszczyźnie była nie tylko naukowym przedsięwzięciem, lecz także aktem odwagi wobec

1 października Ojciec Święty Leon XIV podczas audiencji generalnej na Placu Świętego Piotra, spotkał się z biskupem pomocniczym diecezji pińskiej, Andrzejem Znoską.

Krótkie spotkanie było dla hierarchy z Białorusi okazją, aby osobiście zaprosić papieża do swojego kraju. Biskup Znosko zwrócił się do Ojca Świętego, mówiąc:

„Wasza Świątobliwość, pozwólcie, że zaproszę Was na Białoruś. Nasz Kościół marzy i modli się, aby Wasza wizyta w naszym kraju stała się możliwa. Wszyscy jesteśmy zmęczeni wojną między naszymi sąsiadami, a Wasz przyjazd na Białoruś będzie znakiem pokoju i nadziei. Niech Bóg błogosławi Waszą Świątobliwość!”

Spotkanie biskupa z Białorusi z papieżem Leonem XIV podkreśla pragnienie pokoju i nadziei Kościoła na Białorusi m.in. w obliczu toczącej się na Ukrainie wojny z rosyjskim agresorem.

Znadniemna.pl na podstawie Instagram.com/biskup_andrei/, fot.: screenshot z relacji Vatican Media

1 października Ojciec Święty Leon XIV podczas audiencji generalnej na Placu Świętego Piotra, spotkał się z biskupem pomocniczym diecezji pińskiej, Andrzejem Znoską. Krótkie spotkanie było dla hierarchy z Białorusi okazją, aby osobiście zaprosić papieża do swojego kraju. Biskup Znosko zwrócił się do Ojca Świętego, mówiąc: „Wasza Świątobliwość,

Przejdź do treści