HomeStandard Blog Whole Post (Page 9)

Podczas II Rajdu Ponary–Katyń, polscy motocykliści ze Stowarzyszenia „Kocham Polskę” zostali zatrzymani przez rosyjską policję w obwodzie twerskim po modlitwie przy cmentarzu w Miednoje i objęci pięcioletnim zakazem wjazdu do Federacji Rosyjskiej. Mimo represji, rajdowcy kontynuowali swoją misję pamięci, udając się na Białoruś, gdzie w Kuropatach – miejscu masowych egzekucji ofiar sowieckiego terroru – oddali hołd ofiarom sowieckiego terroru, zapalając znicze i modląc się w ciszy lasu.

Celem wyprawy na Wschód było uczczenie pamięci ofiar niemieckich i sowieckich zbrodni – od Ponar przez Kuropaty po Katyń i Miednoje. Trasa liczyła ponad 3 500 kilometrów i prowadziła przez Litwę, Białoruś oraz Rosję. Rajd miał charakter patriotyczny, edukacyjny i duchowy – uczestnicy brali udział w Mszach Świętych, modlitwach i uroczystościach przy polskich miejscach pamięci. Odwiedzili m.in. Ponary – miejsce masowych egzekucji Polaków i Żydów, Miednoje – cmentarz polskich oficerów zamordowanych przez NKWD, Katyń – symbol sowieckiej zbrodni na polskich oficerach, oraz Kuropaty – miejsce kaźni tysięcy niewinnych ofiar stalinowskiego reżimu.

Dekoracja ołtarza polowego na cmentarzu w Miednoje, fot.: facebook.com

Podczas wizyty w Miednoje doszło do dramatycznego incydentu. Po uroczystej Mszy Świętej i modlitwie na Polskim Cmentarzu Wojennym, rosyjska policja w obwodzie twerskim wylegitymowała wszystkich uczestników rajdu. Oficjalnym powodem tego działania było rzekome naruszenie przepisów, dotyczących wjazdu i pobytu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Władze rosyjskie oskarżyły rajdowców o brak konsultacji z lokalnymi urzędami, a rosyjska propaganda posunęła się do absurdalnych oskarżeń o prowokację. W efekcie wszystkim 39-ciu uczestnikom wyprawy zakazano wjazdu do Rosji na okres pięciu lat.

Uczestnicy rajdu na cmentarzu w Katyniu, fot.: facebook.com

Pomimo tej niesprawiedliwej decyzji, rajdowcy nie przerwali swojej misji. Po wydaleniu z Rosji udali się na Białoruś, gdzie w Kuropatach – miejscu masowych egzekucji przeprowadzanych przez NKWD – oddali hołd ofiarom sowieckiego terroru. To właśnie tam, w ciszy lasu,  polscy motocykliści złożyli wieńce, zapalili znicze i pomodlili się za tych, którzy zginęli bez grobu i bez sprawiedliwości. Ten gest był nie tylko wyrazem pamięci, ale też cichym protestem wobec prób wymazywania historii, podejmowanych przez władze Rosji i współpracującej z nią Białorusi.

Wiązanka kwiatów złożona przez rajdowców na cmentarzu w Kuropatach, fot.: facebook.com

Krzyż Straży Mogił Polskich na cmentarzu w Kuropatach, fot.: facebook.com

Strona polska wyraziła oburzenie wobec działań rosyjskich służb, podkreślając pokojowy i patriotyczny charakter rajdu. Organizatorzy zaznaczyli, że ich celem była wyłącznie pamięć o ofiarach, a nie prowokacja polityczna. Mimo trudności, rajd zakończył się sukcesem – uczestnicy wrócili do kraju z poczuciem spełnionej misji.

„Chcieliśmy pokazać, że Polacy pamiętają. I choć spotkała nas niesprawiedliwość, nie przestaniemy jeździć tam, gdzie leżą nasi bohaterowie” – powiedział jeden z uczestników wyprawy, cytowany przez portal Belsat.eu.

Znadniemna.pl na podstawie Stowarzyszenie „Kocham Polskę”/Mototour.pl/ Belsat.eu/Nashaniva.com

 

Podczas II Rajdu Ponary–Katyń, polscy motocykliści ze Stowarzyszenia „Kocham Polskę” zostali zatrzymani przez rosyjską policję w obwodzie twerskim po modlitwie przy cmentarzu w Miednoje i objęci pięcioletnim zakazem wjazdu do Federacji Rosyjskiej. Mimo represji, rajdowcy kontynuowali swoją misję pamięci, udając się na Białoruś, gdzie w

190 lat po śmierci Ludwika Michała Paca — generała Napoleona, wizjonera rolnictwa i niepokornego patrioty — jego życie wciąż inspiruje i zaskakuje. Od salonów Paryża po pola Dowspudy, od bitew w Hiszpanii po sejmowe protesty w Warszawie, Pac był postacią, która łączyła romantyzm z pragmatyzmem, tradycję z nowoczesnością. W rocznicę jego odejścia przypominamy sylwetkę człowieka, który nie tylko marzył o wolnej Polsce, ale próbował ją budować — cegła po cegle, hektar po hektarze, idea po idei.

Arystokrata z wizją

Urodzony 19 maja 1778 roku w Strasburgu, Ludwik Michał Pac był potomkiem jednej z najznamienitszych rodzin magnackich Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego — Paców herbu Gozdawa. Jego ojciec, Michał Pac, był znanym politykiem, a matka, Ludwika z Tyzenhauzów, pochodziła z wpływowego litewskiego rodu. Już od najmłodszych lat Ludwik był przygotowywany do życia w służbie publicznej i wojskowej, pobierając nauki we Francji, Anglii oraz na Uniwersytecie Wileńskim.

Po rozwodzie rodziców opiekę nad młodym Ludwikiem przejął wuj Ignacy Tyzenhauz, który zaszczepił w nim zainteresowanie rolnictwem i nowoczesnym zarządzaniem majątkiem. W 1797 roku Ludwik odziedziczył pokaźny spadek po krewnym, generale Józefie Pacu, który obejmował m.in.: dobra Dowspuda, Raczki i Mazurki na Suwalszczyźnie. To właśnie tam, w przyszłości, miał zrealizować swoje śmiałe wizje gospodarcze.

Zanim jednak oddał się rolniczym eksperymentom, Pac wyruszył w podróż po Europie, odwiedzając Paryż, Londyn, Szkocję i Irlandię. Interesował się tamtejszymi technikami uprawy i organizacją gospodarstw. Ta wiedza miała okazać się bezcenna, gdy wrócił do Polski i rozpoczął modernizację swoich majątków.

Ciekawostka: Pac był jednym z pierwszych polskich arystokratów, którzy studiowali rolnictwo nie jako obowiązek ziemianina, lecz jako naukę. Podczas podróży po Anglii i Szkocji odwiedzał farmy, analizował metody uprawy i hodowli, a nawet prowadził notatki techniczne.

„Nie wystarczy mieć ziemię — trzeba ją rozumieć. W Anglii chłop wie, co sieje i po co. U nas sieje, bo tak robił ojciec.” — pisał Ludwik Michał Pac w liście do Ignacego Tyzenhauza w 1805 roku.

Bohater bitew i dyplomata

Kariera wojskowa Ludwika Michała Paca rozpoczęła się w 1808 roku, kiedy wstąpił do pułku lekkokonnych gwardii cesarskiej w Paryżu. Szybko awansował na szefa szwadronu i ruszył na kampanię hiszpańską, gdzie został ranny pod Medina del Rio Seco. Za odwagę otrzymał Legię Honorową, co było początkiem jego błyskotliwej kariery w armii napoleońskiej.

W kolejnych latach Pac brał udział w najważniejszych kampaniach epoki: walczył pod Wagram, Borodino, Smoleńskiem, Lipskiem i Laon. W 1812 roku został adiutantem Napoleona i awansował na generała brygady, a dwa lata później — na generała dywizji. Choć często pełnił funkcje sztabowe, jego oddziały odznaczały się walecznością, zwłaszcza pod Berry-au-Bac i Craonne.

Po upadku Napoleona Pac wrócił do Anglii, gdzie znów oddał się obserwacji nowoczesnych gospodarstw. W 1815 roku, po ogłoszeniu amnestii, wrócił do Królestwa Polskiego. Jego wojenne doświadczenia i europejskie kontakty uczyniły go nie tylko bohaterem, ale też wpływowym politykiem i reformatorem.

Ciekawostka: Pac był jednym z nielicznych Polaków, którzy otrzymali tytuł Hrabiego Cesarstwa od Napoleona. W Paryżu bywał na salonach, znał osobiście Talleyranda i Murata, a jego portret namalował sam François Gérard — nadworny malarz cesarza.

„Walczyłem nie dla chwały Francji, lecz dla przyszłości Polski. Każdy krok Napoleona był dla mnie nadzieją, że wrócimy do mapy” — pisał Ludwik Michał Pac we wspomnieniach z kampanii lipskiej w 1813 roku.

Wizjoner rolnictwa

Po powrocie do Polski Ludwik Michał Pac przystąpił do rewolucyjnej modernizacji swoich majątków. W Dowspudzie stworzył coś na kształt eksperymentalnego ośrodka rolniczego, sprowadzając z Niemiec, Anglii i Szkocji rodziny farmerskie i rzemieślnicze. Osiedlili się oni w wsiach o nazwach takich jak Szkocja, Linton, New York czy Longwood — dziś brzmiących egzotycznie, ale będących świadectwem jego europejskich inspiracji.

Pac wprowadził płodozmian, popularyzował uprawę ziemniaków i hodowlę owiec oraz koni. Zrezygnował z archaicznego systemu trójpolówki, promując nowoczesne metody przechowywania plonów i organizacji pracy. Jego działania były tak nowatorskie, że Dowspuda stała się wzorem dla innych właścicieli ziemskich.

Nie poprzestał na rolnictwie — w latach 1820–1827 zbudował w Dowspudzie neogotycki pałac według projektu Henryka Marconiego. Był to jeden z najwspanialszych przykładów architektury angielskiej w Polsce, a powiedzenie „Wart Pac pałaca, a pałac Paca” przeszło do języka potocznego jako synonim przepychu i klasy.

Ciekawostka: Wsie w majątku Paca nosiły nazwy takie jak Szkocja, Linton, Longwood czy New York — co było ewenementem w ówczesnej Polsce. Pac chciał, by mieszkańcy czuli się częścią nowoczesnego świata, nie tylko poddanymi.

„Niech chłop wie, że jego praca ma wartość. Niech widzi, że świat nie kończy się na miedzy.” — przemawiał Ludwik Michał Pac do osadników w Dowspudzie w 1821 roku.

Polityk i patriota

Pac nie uczestniczył w koronacji cara Mikołaja I na króla Polski w 1829 roku, co zostało odebrane jako akt cichego protestu. Car wysłał w odwecie swego syna do Dowspudy — demonstracyjna wizyta miała pokazać, kto tu naprawdę rządzi.

Ludwik Michał Pac nie pozostał bierny wobec zaborcy podczas powstania listopadowego. W 1831 roku został senatorem-wojewodą i członkiem Rządu Tymczasowego Królestwa Polskiego. Jego doświadczenie wojskowe i polityczne okazało się nieocenione, choć powstanie zakończyło się klęską. Po jego upadku Pac udał się na emigrację, najpierw do Francji, a potem do Turcji.

Zmarł w Smyrnie (obecnie – Izmir) w Turcji 31 sierpnia 1835 roku.

Pochowany został na dziedzińcu klasztoru Św. Polikarpa; gdzie wystawiono mu marmurowy pomnik z profilem dłuta Władysława Oleszczyńskiego. Oryginalny napis na nagrobku Michała Ludwika Paca:

„D.O.M.
Ludwik Miachał hrabia Pac,
ostatni potomek starożytnej rodziny litewskiej,
pan na Dowspudzie, Różance i innych dobrach,
jenerał dywizyi i senator wojewoda, członek Rządu Tymczasowego,
vice-prezes Towarzystwa Rolniczego,
komandor orderu polskiego Virituti Militari, francuskiego Legii Honorowej,
kawaler orderu Św. Stanisława, krzyżów bawarskiego i maltańskiego,
urodził się w mieście francuskim Strasburgu 19 maja 1780 roku,
odbył wojny 1808, 1809, 1812, 1813-14 w Hiszpanii, Austrii, Rosyi i w Niemczech
pod Napoleonem;
w wojnie narodowej Polaków 1831 r. dowódca korpusu jej rezerwy;
mężny, gorliwy, szczodry, skromny, wojownik, ziemianin, sztuk pięknych i nauk protektor, patryota.
Ojczyźnie od młodości całe życie oddał, dla niej walczył,
krew w bitwach przelewał,
służył w radach, cierpiał wydarcie majątku, tułactwo,
tu na cudzej ziemi śmierć znalazł dnia 31 sierpnia 1835 roku.
Rodaku! Westchnij za duszę jego.
Cnoty Jego czcij, naśladuj”.

Dziś Ludwik Michał Pac jawi się jako postać z pogranicza epok — arystokrata z sercem rewolucjonisty, generał z duszą rolnika, polityk z wizją Europy otwartej i nowoczesnej. Jego biografia to nie tylko opowieść o jednostce, ale też o Polsce, która chciała być częścią wielkiego świata.

„Niech historia mnie osądzi. Ja wybrałem Polskę, nie kompromis.” — pisał Ludwik Michał Pac w 1835 roku w jednym ze swoich ostatnich listów ze Smyrny.

Opr. Walery Kowalewski/ Znadniemna.pl, portret Ludwika MichPolska Europała Paca z 1834 roku pochodzi  ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, źródło: turysta.pttk.pl

190 lat po śmierci Ludwika Michała Paca — generała Napoleona, wizjonera rolnictwa i niepokornego patrioty — jego życie wciąż inspiruje i zaskakuje. Od salonów Paryża po pola Dowspudy, od bitew w Hiszpanii po sejmowe protesty w Warszawie, Pac był postacią, która łączyła romantyzm z pragmatyzmem,

Julian Korsak, herbu „Lis” z przydomkiem Sawa vel Sawicz, to postać, która mimo swojej stosunkowo krótkiej kariery literackiej, pozostawiła trwały ślad w polskiej kulturze. Był poetą, tłumaczem i przedstawicielem romantyzmu krajowego, którego dzieła miały istotny wpływ na rozwój polskiej literatury tego okresu. Choć dziś mniej znany, Korsak był bliskim współpracownikiem najwybitniejszych postaci romantyzmu, takich jak Adam Mickiewicz czy Antoni Odyński, a jego tłumaczenia, zwłaszcza „Boskiej Komedii” Dantego, stanowią nieoceniony wkład w polską literaturę.

Wczesne lata i edukacja

Julian Korsak pochodził z rodziny nowogródzkiej, jego ojcem był Jan Korsak, a matką – Katarzyna Ordzianka. Chociaż nie ma jednoznacznych informacji dotyczących jego wczesnej edukacji, wiadomo, że Korsak kształcił się w podwydziałowej szkole pijarów w Szczuczynie. Później uczęszczał do szkoły bazylianów w Borunach, a od 1823 do 1826 roku studiował na Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim na Wydziale Literatury i Sztuk Wyzwolonych. W Wilnie poznał wiele późniejszych wielkich postaci polskiego romantyzmu, w tym Adama Mickiewicza, Tomasza Zana, Juliusza Słowackiego oraz Ignacego i Aleksandra Chodźków. To tam zrodziły się jego pierwsze literackie fascynacje i przyjaźnie, które miały wpływ na jego późniejszą twórczość.

Pobyt w Petersburgu

Po ukończeniu studiów Korsak aktywnie uczestniczył w życiu literackim Wilna, gdzie poznał czołowych twórców epoki. W 1829 roku Korsak wyjechał do Petersburga, gdzie stał się częścią tamtejszego kręgu literackiego, uczestnicząc w spotkaniach literackich, m.in. w salonie Marii Szymanowskiej. Spotykał się z innymi wybitnymi Polakami, takimi jak Stanisław Morawski czy Józef Oleszkiewicz. Jego obecność w Petersburgu miała istotny wpływ na jego literackie dojrzewanie, a także umożliwiła mu dalszy rozwój swoich zainteresowań przekładowych.

Powrót do Nowogródczyzny

Strzała. Dwór Korsaków. Widok od strony podjazdu. Dwór parterowy z gankiem kolumnowym; z prawej strony parterowy, drewniany budynek. Rysunek Napoleona Ordy, 19 Maja 1871. Zdjęcie: Muzeum Narodowe, Kraków. III-r.a. 4417. (Teka Grodzieńska).

Po śmierci ojca w 1830 roku, Korsak powrócił na stałe do Nowogródka, osiedlając się w majątku rodzinnym Strzała, znajdującym się około 9 km od Zdzięcioła. Tam prowadził życie ziemiańskie, zarządzając majątkiem oraz pogłębiając swoją wiedzę literacką i przekładową. Ożenił się z Józefą Mackiewiczówną, z którą nie doczekał się potomstwa.

Majątek Strzała, z pięknym dworem wybudowanym przez ojca Juliana, był miejscem, w którym Korsak rozwijał swoje pasje literackie. Dwór, który w XIX wieku był parterowym, drewnianym budynkiem z charakterystycznym gontowym dachem, został później rozbudowany, a jego wizerunek utrwalony przez Napoleona Ordę. Strzała stała się literacką oazą Korsaka, gdzie poeta mógł oddać się pracy twórczej, tłumaczeniom oraz prowadzeniu gospodarstwa.

Działalność literacka

Korsak rozpoczął swoją działalność literacką już w latach studenckich. W 1823 roku debiutował w „Dzienniku Wileńskim” wierszem „Anakreontyk”, a w kolejnych latach jego utwory, zarówno oryginalne, jak i tłumaczenia, były regularnie publikowane w różnych czasopismach, m.in. w „Dzienniku Warszawskim”, „Melitele”, „Motylu” czy „Niezapominajkach”. Jego przekłady obejmowały dzieła takich autorów jak Horacy, Wergiliusz, Schiller, Byron czy Goethe.

Korsak był także autorem poematów, takich jak „Twardowski czarnoksiężnik” czy „Kamoens w szpitalu”, które wykazywały silne wpływy Byrona. Jego przekłady, jak „Melodie irlandzkie” Moora, przez długi czas były mylone z utworami Mickiewicza. Poeta z nowogródzkiej Strzały, mimo że nie cieszył się za życia dużą popularnością, pozostawił po sobie nieoceniony wkład w rozwój polskiego romantyzmu.

Tłumaczenie „Boskiej Komedii” Dantego

Największym osiągnięciem twórczym Juliana Korsaka jest jego tłumaczenie na język polski „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri, które zostało opublikowane w 1844 roku. To pierwsze pełne tłumaczenie dzieła Dantego na język polski, a jednocześnie jedno z pierwszych dużych przedsięwzięć translatorskich w romantyzmie polskim. Praca nad tym monumentalnym dziełem zajęła Korsakowi wiele lat, a samo tłumaczenie było nie tylko aktem literackim, ale również patriotycznym.

Korsak, podejmując się przetłumaczenia „Boskiej Komedii”, nie tylko wprowadził wielką włoską literaturę do Polski, ale także dostosował jej treści do polskich realiów. Poza samym tłumaczeniem, Korsak wzbogacił dzieło Dantego o własne komentarze, które miały na celu ułatwienie odbioru i zrozumienie trudnych aspektów zarówno kulturowych, jak i historycznych zawartych w oryginale.

Zmarł Julian Korsak 30 sierpnia 1855 roku w Nowogródku, dokąd udał się na leczenie.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

Julian Korsak, herbu „Lis” z przydomkiem Sawa vel Sawicz, to postać, która mimo swojej stosunkowo krótkiej kariery literackiej, pozostawiła trwały ślad w polskiej kulturze. Był poetą, tłumaczem i przedstawicielem romantyzmu krajowego, którego dzieła miały istotny wpływ na rozwój polskiej literatury tego okresu. Choć dziś mniej

W dniach 28–31 sierpnia 2025 roku malowniczy Tykocin stał się sercem kultury kresowej, goszcząc kolejną edycję festiwalu „Kresy Bezkresy” – wydarzenia, które od lat przyciąga miłośników historii, sztuki i dialogu międzykulturowego.

Tegoroczna odsłona festiwalu odbyła się pod hasłem „Grodno i Grodzieńszczyzna – pamięć, tożsamość, dziedzictwo”, skupiając się na bogatej historii regionu, który przez wieki był tyglem narodów i kultur. W programie znalazły się pokazy filmowe, koncerty muzyki kresowej, spektakle teatralne, a także spotkania z wybitnymi twórcami i historykami.

 – Nasz festiwal był pomyślany jako impreza, której właściwie nie było po ’89 roku – powiedział białostockiemu Kurierowi Porannemu Adam Radziszewski, dyrektor festiwalu. – Owszem są różne imprezy dotyczące Kresów, jak konkursy recytatorskie, imprezy folklorystyczne, sportowe, czy polonijne. Jednak takiej, która obejmowałaby równocześnie tematykę filmową, literacką, teatralną, muzyczną i inne – nie spotkałem.

Wśród gości specjalnych tegorocznej edycji festiwalu pojawili się m.in. wybitny polski pianista i kompozytor, urodzony grodnianin Jerzy Maksymiuk, który zaprezentował autorską opowieść muzyczną o Kresach oraz scenarzysta i reżyser filmowy Radosław Piwowarski, który zaprezentował film pt. „Pani od polskiego”.

Dużo miejsca w programie festiwalu zajęły tematy związane z postaciami historycznymi związanymi z Grodnem, Grodzieńszczyzną i szeroko pojętymi ziemiami Rzeczypospolitej Obojga Narodów, leżącymi na terenie współczesnej Białorusi. Wśród takich postaci nie mogło zabraknąć króla Stefana Batorego, któremu było poświęcone osobne spotkanie i wyświetlono  fabularyzowany dokument pt. „Jan Matejko. Batory pod Pskowem” w reżyserii Marka Brodzkiego.

Tematami kolejnych prezentacji stali się: Stanisław August Poniatowski i Konstytucja Trzeciego Maja, Tadeusz Reytan, Tadeusz Kościuszko, Adam Mickiewicz, Eliza Orzeszkowa i inni.

Oprócz paneli historycznych, spotkań autorskich i projekcji filmowych w programie festiwalu znalazły się również koncerty, spektakle, debaty, prelekcje i kino nocne. Ponadto publiczność miała okazję wybrać się na spacery tematyczne po malowniczym Tykocinie.

Organizatorzy podkreślają, że festiwal „Kresy Bezkresy”, który miał już swoją IV edycję, nie tylko celebruje dziedzictwo Kresów, ale także buduje mosty pamięci między narodami, które współtworzyły dawną Rzeczpospolitą.

Wszystkie wydarzenia, które odbyły się w ramach festiwalu były bezpłatne i gromadziły liczną publiczność.

Znadniemna.pl na podstawie Bialystok.tvp.pl/Poranny.pl/Polonika.pl, na zdjęciu: Dyrektor i pomysłodawca festiwalu „Kresy Bezkresy” Adam Radziszewski, fot.: facebook.com

W dniach 28–31 sierpnia 2025 roku malowniczy Tykocin stał się sercem kultury kresowej, goszcząc kolejną edycję festiwalu „Kresy Bezkresy” – wydarzenia, które od lat przyciąga miłośników historii, sztuki i dialogu międzykulturowego. Tegoroczna odsłona festiwalu odbyła się pod hasłem „Grodno i Grodzieńszczyzna – pamięć, tożsamość, dziedzictwo”, skupiając

138 lat temu, 29 sierpnia 1887 roku, w Mohylewie nad Dnieprem urodził się Stanisław Cywiński – postać dziś niemal zapomniana, a niegdyś jeden z najbardziej wyrazistych intelektualistów II Rzeczypospolitej. Filozof, historyk literatury, publicysta, profesor uniwersytecki – ale przede wszystkim człowiek niezłomnego ducha, którego życie zakończyło się tragicznie w sowieckim łagrze. Jego historia to opowieść o tym, jak wiele można zapłacić za odwagę myślenia i niezależność sądu.

Od Mohylewa do Wilna – droga naukowa

Stanisław Cywiński urodził się 29 sierpnia 1887 roku w Mohylewie nad Dnieprem, jako syn Mariana Cywińskiego, który był lekarzem wojskowym, oraz Julii z domu Gintowt. Rodzina Cywińskich — z jednej strony związana zawodowo (ojciec jako wojskowy lekarz), a z drugiej ideowo — miała silne powiązania z Wileńszczyzną i była zaangażowana w działalność na rzecz utrzymania i rozwoju polskości w regionie. Atmosfera w domu Cywińskich charakteryzowała się silną tożsamością narodową oraz akcentem na edukację i odpowiedzialność społeczną. Tradycje patriotyczne i kultura wyniesione z rodzinnego domu pchnęły młodego Stanisława ku światu literatury, filozofii i publicystyki.

Po ukończeniu gimnazjum klasycznego w 1906 roku, nasz bohater podjął studia filozoficzne i literaturoznawcze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Już wówczas interesował się romantyzmem polskim, a szczególnie postaciami Norwida i Słowackiego.

W 1924 roku obronił doktorat poświęcony twórczości Cypriana Kamila Norwida, a w cztery lata później uzyskał habilitację za pracę o „Samuelu Zborowskim” Juliusza Słowackiego. Związał się z Uniwersytetem Stefana Batorego w Wilnie, gdzie wykładał filozofię i teorię literatury. Wśród studentów i współpracowników uchodził za człowieka niezwykle pryncypialnego – wymagającego, ale też głęboko zaangażowanego w misję uniwersytetu jako przestrzeni wolności intelektualnej.

Dziennikarz bez kompromisów

Oprócz kariery naukowej, Cywiński od wczesnych lat 30. działał jako publicysta. Był redaktorem naczelnym „Dziennika Wileńskiego” – konserwatywnego dziennika, który często występował w opozycji do dominującej linii politycznej sanacji. Współpracował również z narodowo-demokratycznym „Słowem”, pismem znanym z niepokorności i ideowego rygoru.

Cywiński nie unikał tematów trudnych ani ostrych sformułowań. Szczególnie głośnym echem odbiła się jego recenzja z 1938 roku, w której skrytykował mitologizację osoby marszałka Józefa Piłsudskiego. Odważnie zakwestionował jego słynne porównanie Polski do „obwarzanka”, sugerując, że Piłsudski nie rozumiał istoty polskiego Wschodu. Użycie słowa „kabotyn” w odniesieniu do postawy Piłsudskiego stało się zarzewiem politycznej nagonki.

Proces, więzienie i polityczna zemsta

Władze nie pozostały obojętne. Na polecenie generała Dąba-Biernackiego Cywiński został pobity przez oficerów wojska, a następnie postawiony przed sądem za „obrazę narodu polskiego i znieważenie pamięci Marszałka”. Proces rozpoczął się 9 kwietnia 1938 roku i stał się symbolem ograniczania wolności słowa w ostatnich latach II RP.

Sam Cywiński podczas rozprawy twierdził, że słowo „kabotyn” według niego wcale nie było obraźliwe. Co więcej odnosiło się nie do Piłsudskiego, ale redaktora naczelnego „Słowa” Stanisława Cata-Mackiewicza. Sąd nie dał temu wiary i 11 kwietnia skazał profesora Uniwersytetu Stefana Batorego na trzy lata bezwarunkowego więzienia. Był to najwyższy możliwy wymiar kary. Jak pisała później prasa, w uzasadnieniu wyroku podkreślano, że:

(…) wyraz kabotyn jest bezsprzecznie wyrazem obraźliwym tym bardziej o ile został użyty przez docenta polonistyki. Słowo to użyte zostało zdaniem Sądu celowo i świadomie. Uderzenie zamaskowane zostało zadane z zasadzki. Twierdzenie zaś, że inkryminowany cytat przypisywał Cywiński Catowi jest zdaniem sądu kłamliwe i wykrętne.

Skazany na trzy lata więzienia, ostatecznie odsiedział pięć miesięcy, jednak presja środowisk akademickich i opinii publicznej sprawiła, że jego sprawa stała się głośna również poza granicami kraju. Sam Cywiński nigdy nie odwołał swoich słów. Wychodząc na wolność, miał powiedzieć: „Są wyroki państw, ale są też wyroki historii.”

Sowiecka okupacja i śmierć w łagrze

Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Wilna we wrześniu 1939 roku, Cywiński – jako przedstawiciel polskiej inteligencji – został aresztowany przez NKWD (wraz z 350 przedstawicielami polskich elit). Trafił do łagru w zespole Wiatłag – w rejonie Kirowa (Wiatki), gdzie warunki bytowe były dramatyczne. W listach do znajomych, które cudem przetrwały, pisał o ciężkiej pracy, głodzie i zimnie, ale też o tym, że „jeszcze nie wyzbył się marzeń”.

Zmarł 30 marca 1941 roku – zaledwie kilka miesięcy przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, która mogła mu dać szansę na uwolnienie. Jego śmierć przeszła niemal bez echa. Po wojnie jego nazwisko było objęte milczeniem – najpierw z przyczyn politycznych, potem przez zapomnienie

W rocznicę jego urodzin przypomnijmy sobie: nie każda prawda jest wygodna, ale każda jest potrzebna.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

138 lat temu, 29 sierpnia 1887 roku, w Mohylewie nad Dnieprem urodził się Stanisław Cywiński – postać dziś niemal zapomniana, a niegdyś jeden z najbardziej wyrazistych intelektualistów II Rzeczypospolitej. Filozof, historyk literatury, publicysta, profesor uniwersytecki – ale przede wszystkim człowiek niezłomnego ducha, którego życie zakończyło

Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że trwają prace nad nowelizacją Ustawy o Karcie Polaka. Celem zmian jest ograniczenie nadużyć i przywrócenie pierwotnego charakteru dokumentu, który miał służyć osobom faktycznie związanym z polską kulturą i historią.

Impulsem do działań legislacyjnych stała się interpelacja posła Przemysława Wiplera, który zwrócił uwagę na rosnące ryzyko instrumentalnego wykorzystywania Karty Polaka. Wipler wskazał m.in. na istnienie poradników internetowych, rankingów konsulatów oraz przypadki fałszowania dokumentów, które mają ułatwiać uzyskanie Karty przez osoby bez realnych więzi z Polską.

„Karta Polaka coraz częściej staje się biletem wstępu do systemu socjalnego, a nie wyrazem tożsamości narodowej” – podkreślił Wipler w swojej interpelacji.

Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski przyznał, że problem jest realny i zapowiedział działania mające na celu „likwidację odziedziczonych patologii w polityce migracyjnej”. Resort planuje wzmocnienie kontroli konsularnej oraz weryfikacji dokumentów składanych przez kandydatów.

Zmiany w ustawie mogą mieć istotne konsekwencje dla tysięcy osób ubiegających się o Kartę Polaka, zwłaszcza w krajach takich jak Białoruś i Ukraina, gdzie dokument ten otwiera drogę do edukacji, pracy i obywatelstwa w Polsce.

Nowelizacja ustawy ma zostać przedstawiona opinii publicznej w najbliższych miesiącach. Rząd zapowiada konsultacje społeczne i współpracę z organizacjami polonijnymi.

 Znadniemna.pl na podstawie polskieradio.pl/Onet.pl/Rmf24.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że trwają prace nad nowelizacją Ustawy o Karcie Polaka. Celem zmian jest ograniczenie nadużyć i przywrócenie pierwotnego charakteru dokumentu, który miał służyć osobom faktycznie związanym z polską kulturą i historią. Impulsem do działań legislacyjnych stała się interpelacja posła Przemysława Wiplera, który zwrócił

Ojciec Andrzej Juchniewicz OMI, były proboszcz katolickiej parafii w Szumilinie, skazany na 13 lat pozbawienia wolności został osadzony w kolonii karnej w Bobrujsku. Dowiedzieli się o tym białoruscy wierni katoliccy, śledzący los prześladowanego kapłana.

Po uprawomocnieniu się wyroku, duchowny przeszedł długi i trudny proces etapowania do kolonii. Najpierw z aresztu śledczego w Witebsku trafił do aresztu  w Homlu i dopiero teraz, jak dowiedzieli się wierni, dotarł do Kolonii Karnej nr 2 w Bobrujsku (obwód mohylewski).

Oznacza to, że chętni mogą pisać listy do ojca Andrzeja (najlepiej w języku rosyjskim ze względu na znajomość tylko tego języka przez więziennego cenzora – red.) na adres:

Юхневичу Анджею Марьяновичу
ИК №2, 213800, г. Бобруйск, ул. Сикорского, 1

Ojciec Andrzej Juchniewicz OMI, były proboszcz parafii Matki Bożej Fatimskiej i św. Jozafata Kuncewicza w Szumilinie, został skazany na 13 lat pozbawienia wolności. Jego zatrzymanie miało miejsce w maju 2024 roku, po tym jak opublikował  w Internecie zdjęcie z flagą biało-czerwono-białą oraz flagą ukraińską – symbolami sprzeciwu wobec reżimu Łukaszenki i solidarności z Ukrainą, walczącą przeciwko rosyjskiej agresji, wspieranej przez białoruskiego dyktatora.

Początkowo oskarżono go o działalność dywersyjną, jednak później zarzuty zostały zmienione na rzekome przestępstwa seksualne sprzed dekady. Proces odbył się za zamkniętymi drzwiami, bez udziału mediów i obserwatorów, co wzbudziło poważne wątpliwości co do jego rzetelności. Wierni i obrońcy duchownego twierdzą, że sprawa została sfabrykowana, a ojciec Andrzej był torturowany w areszcie śledczym.

Kolonia Karna nr 2 w Bobrujsku, do której trafił o. Andrzej Juchniewicz to zakład penitencjarny o zaostrzonym rygorze, w którym przebywa również inny skazany duchowny katolicki – ksiądz Henryk Okołotowicz, były proboszcz parafii św. Józefa w Wołożynie.

Ksiądz Henryk, w chwili skazania mający 64 lata i będący w złym stanie zdrowia, został oskarżony o zdradę państwa i skazany na 11 lat pozbawienia wolności. W jego przypadku również nie przedstawiono żadnych wiarygodnych dowodów, a parafianie nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń co do jego posługi.

Obserwatorzy polityczni wskazują, że surowe wyroki wobec duchownych są elementem szerszej kampanii represji wobec Kościoła katolickiego na Białorusi. Władze traktują niezależne instytucje religijne jako potencjalne zagrożenie, zwłaszcza gdy ich przedstawiciele wyrażają solidarność z wartościami demokratycznymi lub sprzeciw wobec wojny w Ukrainie. Przypadki ojca Andrzeja i księdza Henryka są dramatycznym świadectwem tego, jak reżim Łukaszenki próbuje zdławić głosy niezależne, nawet te płynące z ambony.

 Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

 

Ojciec Andrzej Juchniewicz OMI, były proboszcz katolickiej parafii w Szumilinie, skazany na 13 lat pozbawienia wolności został osadzony w kolonii karnej w Bobrujsku. Dowiedzieli się o tym białoruscy wierni katoliccy, śledzący los prześladowanego kapłana. Po uprawomocnieniu się wyroku, duchowny przeszedł długi i trudny proces etapowania do kolonii.

W związku ze stuleciem diecezji pińskiej, papież Leon XIV mianował kardynała Claudio Gugerottiego swoim specjalnym wysłannikiem na główne uroczystości jubileuszowe, które odbędą się 18 października 2025 roku w katedrze w Pińsku.

Kardynał Gugerotti,  jest prefektem Dykasterii ds. Kościołów Wschodnich i doskonale zna realia Kościoła na Białorusi – w latach 2011–2015 pełnił w tym kraju funkcję nuncjusza apostolskiego. Jego obecność jako legata papieskiego podkreśla znaczenie Jubileuszu dla wspólnoty katolickiej oraz wyraża duchową bliskość Stolicy Apostolskiej wobec wiernych diecezji pińskiej.

Obchody jubileuszowe rozpoczęły się już 28 września 2024 roku w Różanie, gdzie konsekrowano odnowioną kaplicę św. Kazimierza. W ramach roku jubileuszowego wyznaczono sześć kościołów odpustowych, organizowane są spotkania formacyjne, wydarzenia parafialne oraz publikacje dokumentujące historię diecezji.

Kulminacją obchodów będzie uroczysta Msza św. pod przewodnictwem kard. Gugerottiego, z udziałem biskupów z całej Białorusi, duchowieństwa, wiernych oraz delegacji z Polski i Ukrainy. W programie przewidziano również koncert jubileuszowy oraz wystawę poświęconą historii diecezji.

Diecezja pińska została erygowana przez papieża Piusa XI bullą „Vixdum Poloniae unitas” 28 października 1925 r. Jej pierwszym biskupem był Sługa Boży Zygmunt Łoziński (1870–1932), wcześniej biskup miński, znany z gorliwości duszpasterskiej i wierności Kościołowi w trudnych czasach prześladowań.

Diecezja obejmowała wówczas rozległe tereny Polesia i była częścią metropolii wileńskiej. Po II wojnie światowej większość jej terytorium znalazła się w granicach Związku Sowieckiego. Represje wobec Kościoła doprowadziły do likwidacji seminariów, zamykania parafii i prześladowania duchowieństwa. Wiele lat diecezja funkcjonowała bez ordynariusza – faktycznie administrowana była przez kapłanów i biskupów rezydujących poza jej granicami.

Symbolem trwania Kościoła pińskiego w warunkach komunistycznych był kard. Kazimierz Świątek (1914–2011), więziony przez NKWD, a po upadku ZSRR mianowany arcybiskupem mińsko-mohylewskim i jednocześnie administratorem apostolskim diecezji pińskiej. To on stał się duchowym odnowicielem życia katolickiego na Białorusi w latach 90.

W 2012 r. diecezja otrzymała pierwszego ordynariusza od czasów II wojny światowej – został nim bp Antoni Dziemianko, który kieruje nią do dziś. Diecezja obejmuje obecnie obwody brzeski i homelski i jest jedną z czterech diecezji katolickich Białorusi.

 Znadniemna.pl na podstawie Vaticannews.va, fot.: Vatican Media

W związku ze stuleciem diecezji pińskiej, papież Leon XIV mianował kardynała Claudio Gugerottiego swoim specjalnym wysłannikiem na główne uroczystości jubileuszowe, które odbędą się 18 października 2025 roku w katedrze w Pińsku. Kardynał Gugerotti,  jest prefektem Dykasterii ds. Kościołów Wschodnich i doskonale zna realia Kościoła na Białorusi

W 1873 roku, dokładnie 152 lata temu, w Wilnie zmarł Eustachy Tyszkiewicz – wybitny polski archeolog, historyk, kolekcjoner i jeden z najwybitniejszych badaczy przeszłości ziem litewskich i białoruskich. Jego wkład w rozwój nauk historycznych i archeologicznych na terenie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego był nie do przecenienia. Tyszkiewicz nie tylko dokumentował i badał przeszłość tych ziem, ale też podejmował wysiłki w celu jej ochrony i popularyzacji.

Obraz Napoleona Ordy. Elewacja ogrodowa pałacu Tyszkiewiczów, widok od strony rzeki Hajny, 1860 rok

Pałac Tyszkiewiczów w Łohojsku. Fot.: Muzeum Historii w Łohojsku, 1923 rok

Fot.: Lwa Daszkiewicza, 1923 rok

Eustachy Tyszkiewicz przyszedł na świat 6 kwietnia 1814 roku w Łohojsku – w majątku rodzinnym położonym na terenie dzisiejszej Białorusi. Pochodził z możnego i zasłużonego rodu Tyszkiewiczów herbu Leliwa, od wieków zaangażowanego w życie polityczne, wojskowe i kulturalne Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Jego ojciec, Józef Tyszkiewicz, był hrabią i ziemianinem o szerokich horyzontach – mecenasem sztuki i miłośnikiem historii. Matka, Anna z Radziwiłłów, wywodziła się z jednego z najpotężniejszych rodów magnackich. Ich dom, pełen książek, pamiątek rodzinnych i zabytków, stał się dla młodego Eustachego pierwszym „muzeum” – miejscem, w którym rodziła się jego miłość do przeszłości. Wychowany w atmosferze patriotyzmu i humanistycznych ideałów, odebrał staranne wykształcenie domowe. Już jako dziecko wykazywał niezwykłą ciekawość świata, zwłaszcza jego dawnych dziejów – fascynowały go ruiny, grodziska, stare dokumenty i przedmioty wykopane z ziemi. Te dziecięce zainteresowania z czasem przerodziły się w świadomą pasję naukową.

Braterski duet naukowców

Portret Konstantego Tyszkiewicza. Źródło: Aleksander Regulski – Biblioteka Narodowa. G.6340/I

W kręgu rodziny Tyszkiewiczów istotną rolę odegrał starszy brat Eustachego – Konstanty Tyszkiewicz (1806–1868), również historyk i archeolog, z którym Eustachy przez wiele lat ściśle współpracował. Obaj bracia tworzyli niezwykle zgrany tandem badaczy. Konstanty był bardziej ekspresyjny i zaangażowany w działania terenowe, Eustachy zaś skupiał się na analizie i systematyzacji wiedzy.

Bogate materiały archeologiczne pozyskane w trakcie wykopalisk, wraz z innymi rzadkościami (kolekcje monet i herbów, starodruki i rękopisy, rycerska broń, dzieła sztuki, przedmioty pochodzenia zagranicznego i inne), pozwoliły na stworzenie pierwszego prywatnego muzeum starożytności – prototypu przyszłego Muzeum Starożytności w Wilnie, którego otwarcie miało miejsce w 1842 roku. Muzeum to stało się pierwszym publicznym muzeum na Białorusi – mógł je odwiedzić każdy, niezależnie od statusu społecznego. Bracia wspólnie prowadzili wykopaliska, katalogowali znaleziska i korespondowali z uczonymi z całej Europy. Ich działalność była nowatorska nie tylko w skali regionu, ale i całego Imperium Rosyjskiego.

Równolegle z wykopaliskami archeologicznymi Eustachy Tyszkiewicz przez dziesięć lat gromadził materiały dotyczące historii, etnografii, toponimii i twórczości ludowej rodzinnych stron. Napisał książkę „Opis powiatu borysowskiego”, która ukazała się w Wilnie w 1847 roku.

Pionier archeologii na Litwie i Białorusi

Choć nie ukończył formalnych studiów uniwersyteckich, Eustachy Tyszkiewicz był człowiekiem gruntownie wykształconym i niezwykle oczytanym. W latach 40. i 50. XIX wieku prowadził badania archeologiczne w różnych rejonach dawnych ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego – badał kurhany, grodziska, cmentarzyska i ślady dawnego osadnictwa. Stosował metody dokumentacyjne wyprzedzające swoją epokę: rysunki, opisy kontekstów, klasyfikację znalezisk. W swojej działalności łączył cechy naukowca, kolekcjonera i konserwatora. Wiedział, że bez zachowania materialnych świadectw przeszłości – dawnych monet, naczyń, ozdób czy uzbrojenia – pamięć o dziejach tych ziem zaniknie. W czasach zaborów, kiedy język, kultura i historia były rugowane z życia publicznego, jego działalność miała także wymiar głęboko patriotyczny.

Muzeum Starożytności w Wilnie 

Muzeum Starożytności w Wilnie, 1863, aut. Albert Żamett, Fot.: wikipedia.org

W 1855 roku Eustachy Tyszkiewicz zrealizował swoje największe marzenie: założył Muzeum Starożytności w Wilnie (Muzeum Starożytności Księcia Tyszkiewicza) i Wileńską Komisję Archeologiczną, której był prezesem. Była to pierwsza tego typu instytucja na ziemiach litewsko-białoruskich i jedna z najważniejszych w całym Imperium Rosyjskim.

„Do Komisji należała cała elita intelektualna Litwy, współpracowały z nią takie słynne osobistości, jak: Józef Ignacy Kraszewski, Teodor Narbutt, Adam Zawadzki, Jan Kazimierz Wilczyński, Motiejus Valančius, Władysław Syrokomla i inni. Przy Komisji w 1856 r. powstało Muzeum Starożytności. Po powstaniu styczniowym, w 1865 r. generał gubernator Murawjow znacznie »oczyścił« muzeum, a Komisję zamknął. Wszystkie cenniejsze eksponaty wywiezione zostały do Moskwy, do muzeum Rumiancewskiego. W Wilnie pozostawiono tylko albo rzeczy politycznie obojętne, albo mające świadczyć o odwiecznej »rosyjskości« Wilna i Litwy. Był to ciężki cios dla Tyszkiewicza, który odtąd przeważnie mieszkał w Birżach” – pisze Tomas Venclova.

Muzeum zostało utworzone ze środków własnych Eustachego Tyszkiewicza, a częściowo także z darowizn prywatnych. Główną część zbiorów i ekspozycji stanowiły materiały zgromadzone przez niego przez całe życie – wśród nich znajdowało się 2000 przedmiotów z wykopalisk archeologicznych oraz 3000 książek z jego prywatnej biblioteki.

Uroczystość otwarcia Muzeum Starożytności w Wilnie w 1856 r., fot. rysunku z 1857 r., autorstwa M. Januszewicza, Rysunek obecnie przechowywany w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Wilnie (numer inwentarza VUB G 0011491), ok. 1910, Biblioteka Narodowa

Spadkobiercą Muzeum Starożytności jest Litewskie Muzeum Narodowe w Wilnie

Wileńskie Muzeum Starożytności zostało uroczyście otwarte 1 stycznia 1856 roku w gmachu Uniwersytetu Wileńskiego. Muzeum miało nie tylko charakter naukowy, ale także narodowy – jego celem było ocalenie pamięci o historii Polski, Litwy i ziem białoruskich.

Muzeum od razu stało się niezwykle popularne wśród mieszkańców i gości Wilna. W 1856 roku ekspozycję obejrzało około 4 tys. osób, a już rok później – około 12 tys. Szybko też rosła liczba zbiorów – w 1857 roku podarowano muzeum ponad 3 tys. różnych przedmiotów. Gromadzono w nim zabytki archeologiczne, dzieła sztuki, dokumenty, mapy i rękopisy. Znajdowały się tam m.in. przedmioty z epoki kamienia, brązu i żelaza, rzymskie monety, średniowieczne artefakty i relikty kultury ludowej.

Niestety, po upadku powstania styczniowego (1863) sytuacja polityczna diametralnie się zmieniła. Władze carskie nasiliły rusyfikację, a instytucje kojarzone z polskością znalazły się pod szczególnym nadzorem. W 1865 roku Muzeum Starożytności zostało upaństwowione przez władze rosyjskie, a jego najcenniejsze zbiory przewieziono do Petersburga, gdzie trafiły do zbiorów Cesarskiego Muzeum.

Dla Tyszkiewicza był to osobisty i zawodowy dramat. Choć zachował tytuł kuratora, nie miał już realnego wpływu na los instytucji, którą stworzył. Pomimo tego, pozostał wierny swojej misji, kontynuując pracę naukową i edukacyjną do końca życia.

Cichy kres wielkiego uczonego

Grób Hr. Eustachego Tyszkiewicza, herbu Leliwa na wileńskiej Rossie/Fot.: Marian Paluszkiewicz

Ostatnie lata Eustachego Tyszkiewicza upłynęły w Wilnie, z dala od dawnej aktywności publicznej. Żył skromnie, bez rozgłosu, poświęcając się pracy pisarskiej i korespondencji z uczonymi. Nie założył rodziny – całe życie oddał nauce i idei ochrony dziedzictwa. Zmarł 27 sierpnia 1873 roku i został pochowany na cmentarzu Na Rossie, u boku wielu wybitnych Polaków związanych z Wilnem.

Choć jego muzeum zostało zniszczone przez carat, a część zbiorów rozproszona, dorobek Eustachego Tyszkiewicza nie poszedł w zapomnienie. Przeciwnie – dziś uznawany jest za ojca archeologii litewskiej i białoruskiej, a jego działalność muzealna stawiana jest obok dokonań takich postaci jak Izabela Czartoryska czy Joachim Lelewel.

Na Litwie, w Polsce i na Białorusi ukazują się współczesnie publikacje o jego życiu, organizowane są wystawy i konferencje naukowe. W Łohojsku działa muzeum regionalne, nawiązujące do dziedzictwa braci Tyszkiewiczów. Współcześni archeolodzy wciąż powołują się na jego katalogi i opisy znalezisk, uznając je za cenne źródło wiedzy.

Opr. Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl/Na zdjęciu: Portret hrEustachego Tyszkiewicza, Fot.: Lietuvos nacionalinis muziejus

W 1873 roku, dokładnie 152 lata temu, w Wilnie zmarł Eustachy Tyszkiewicz – wybitny polski archeolog, historyk, kolekcjoner i jeden z najwybitniejszych badaczy przeszłości ziem litewskich i białoruskich. Jego wkład w rozwój nauk historycznych i archeologicznych na terenie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego był nie do

25 sierpnia przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna comiesięczna akcja solidarności z uwięzionym działaczem mniejszości polskiej na Białorusi, Andrzejem Poczobutem.

Spotkania organizowane są nieprzerwanie od czterech lat – zawsze 25. dnia miesiąca – i mają na celu podtrzymywanie pamięci o Poczobucie oraz o wszystkich więźniach politycznych represjonowanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki.

W wydarzeniu uczestniczyło około dwudziestu osób — liczba, która utrzymuje się od dawna. – „To wyraźnie pokazuje, że my pamiętamy” — tak o znaczeniu tych spotkań mówiła Anna Kietlińska, prezes podlaskiego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Kietlińska podkreśliła, że choć brak silnego nacisku politycznego, sam fakt obecności i pamięci ma ogromne znaczenie. W pierwszym roku protestów podobne akcje odbywały się w różnych miastach, dziś regularniepowtarzane są tylko w Białymstoku.

W sierpniu 2025 roku minęło już 4,5 roku od aresztowania Andrzeja Poczobuta w Grodnie. Białoruska prokuratura oskarżyła go m.in. o „rehabilitację nazizmu”, „wzywanie do sankcji” i „działania na szkodę państwa”. Od maja 2023 roku Poczobut odbywa karę w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Nowopołocku. Oficjalne zarzuty obejmują „wzniecanie nienawiści” i „podżeganie do działań przeciwko państwu”.

Jak przekazują organizatorzy akcji, jego sytuacja więzienna pozostaje trudna i niezmienna: nadal przebywa w jednoosobowej celi, nie otrzymuje paczek żywnościowych, występują problemy z dostarczaniem leków, a spotkania z rodziną są zakazane.

Znadniemna.pl

25 sierpnia przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna comiesięczna akcja solidarności z uwięzionym działaczem mniejszości polskiej na Białorusi, Andrzejem Poczobutem. Spotkania organizowane są nieprzerwanie od czterech lat – zawsze 25. dnia miesiąca – i mają na celu podtrzymywanie pamięci o Poczobucie

Przejdź do treści