Janina Kozłowska-Studnicka (1890-1972) całe swoje życie nie licząc okresów aresztowań i zesłań, poświęciła pracy archiwalnej, w tym przez prawie dwadzieścia lat kierowała Archiwum Państwowym w Grodnie.
Urodziła się w rodzinie właściciela ziemskiego Juliana Józefa Kozłowskiego i Róży Ludwiki z Borowskich. Pierwsze 12 lat życia spędziła w rodzinnym Lublinie, potem, w latach 1902–1914, mieszkała w Petersburgu, w którego miejscowych bibliotekach spędzała wiele czasu, studiując samodzielnie (pomimo braku formalnego wykształcenia) opracowania z szeroko pojętej humanistyki, a następnie współpracując z wysłannikami Akademii Umiejętności zajmującymi się tamtejszymi polonikami. Tam też w jednym z zakładów naukowych dla panien uzyskała w 1910 roku świadectwo nauczycielki domowej z prawem nauczania języka francuskiego i historii.
Ponowna przeprowadzka (wraz z matką) w związku ze śmiercią w 1914 roku ojca, który był urzędnikiem, tym razem do Wilna, zaowocowała rozpoczęciem pracy w tamtejszym archiwum oraz małżeństwem z miejscowym archiwistą Wacławem Gizbertem-Studnickim (związek ten okazał się nietrwały – jeszcze przed ostatecznym zakończeniem I wojny światowej nastąpił jego rozkład). W 1917 roku została aresztowana przez niemieckie władze w Wilnie i spędziła kilka miesięcy w więzieniu. Okres formowania się państwa polskiego spędziła ponownie w Lublinie, pracując w latach 1918–1919 w tamtejszym archiwum.
W latach 1919-1920 czas dzieliła pomiędzy archiwa w Wilnie i Grodnie. Z jednej strony są przekazy o dojeżdżaniu przez nią do Grodna, a drugiej – w „Dzienniku Urzędowym Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich” z dnia 19 kwietnia 1920 roku ukazała się informacja o mianowaniu jej pomocnicą kustosza w Archiwum Państwowym w Wilnie. Rozbieżności istnieją też w kwestii od kiedy była kierownikiem archiwum w Grodnie – według jednych informacji została nim od 1 sierpnia 1919 roku, według innych – od 1 stycznia 1921 roku. Za drugą datą przemawia fakt, iż dopiero od grudnia 1920 roku przeniosła się do miasta nad Niemnem na stałe.
Jej ukochanym miastem było dotąd Wilno, jednak z biegiem czasu część tego uczucia przelała również na Grodno. To powiatowe miasto nad Niemnem liczyło w latach międzywojennych ok. 60 tys. mieszkańców. Istniały w nim trzy teatry, dwa muzea (historyczne i przyrodnicze), kilka księgarń, ogród botaniczny i zoologiczny, siedem kin, kilkanaście szkół, liczne ogniska kulturalne. Zofia Nałkowska założyła i prowadziła Towarzystwo Miłośników Literatury i Sztuki; działały również Towarzystwo Miłośników Przyrody i Towarzystwo Krajoznawcze. Wychodziło pięć dzienników, dwa tygodniki, dwa miesięczniki i kwartalnik naukowy.
Budynek dawnego Archiwum Państwowego w Grodnie (po prawej)
„W tym to przedziwnym mieście, w którym ludzie sprawdzali się w swoich istotnych wartościach, wypadało żyć niezwykłej kobiecie – Janinie Studnickiej” – pisał we wspomnieniach „Grodzieńska samotnica – Janina Studnicka” Antoni Patla, jej bliski znajomy i redaktor „Kuriera Nadniemeńskiego”.
Dla przeciętnego mieszkańca Grodna, p. Studnicka była więcej mitem, niż realnym człowiekiem [pisze dalej A. Patla] rzadko widywało się ją na ulicy i na tych gwarnych targowiskach życia towarzyskiego, gdzie się kulturalne Grodno spotykało.
Antoni Patla poznał Studnicką na zebraniu Kółka Rolniczego i był zaskoczony zjawieniem się na takim wcale ważnym zebraniu cichego pracownika naukowego.
Bo jakąż to wspólną płaszczyznę może mieć pracownik zamkniętej placówki naukowej, ślęczący z lupą w ręku nad pożółkłymi ze starości papierami, z członkami Kółka Rolniczego? […]. A jednak pani Studnicka znalazła do tego środowiska właściwy i dobrze dopasowany „klucz”. Mówiła pięknie i żarliwie o przeszłości tej ziemi, wywołując niemałe zaciekawienie. Na zakończenie zebrania zebrała całą gromadę słuchaczy i pomaszerowała z nimi do lokalu archiwum, gdzie zdumionym oczom okazała bogactwo swoich skarbów: pożółkłe dokumenty liczące sobie setki lat, niekiedy z podpisami królów. Skutek tych odwiedzin był taki, że wkrótce zaczęły do archiwum napływać z prowincji liczne, bezcenne dokumenty. Takich spotkań pani Studnicka na swoim koncie grodzieńskim miała wiele dziesiątków […]. Nosiła się bardzo skromnie i zdecydowanie nie modnie. Suknie nosiła zawsze długie, do kostek, ciemne, szare, dobrze wysłużone, choć czyste […]. Kto jej w Grodnie nie znał, mógł ją łatwo określić jako „zakonnicę” […]. Rzadko bywała w kinie, nie często nawet w teatrze, chyba że szła sztuka wybitna. Ale i wtedy szła do teatru nie razem ze śmietanką towarzyską – na przedstawienie premierowe, ale na spektakle późniejsze, gdy krzesła teatralne dobrze już przyświecały pustką […]. Nie widywało się jej na politycznych wiecach i okolicznościowych mitingach „ku czci” czegoś lub kogoś […]. Znajomych i przyjaciół miała niewielu. Ci zaś, których za przyjaciół miała, musieli przedstawiać wartości wybitne –intelektualne, czy charakterowe, społeczne i moralne, niezależnie od zajmowanych pozycji społecznych […]. Dlatego też to „urodzona społecznica”, zdolna do największych ofiar, czuła się w prężnej społeczności grodzieńskiej jakby wysamotniona.
Trudno ją było widzieć w jakimś konkretnym obozie politycznym. Nie mieściła się w żadnym. Będąc gorliwie praktykującą katoliczką, obcą jednak była partii chadeckiej, uzurpującej sobie ,,prawa zwierzchnie’’ do wszystkich katolików metrycznych. Religia i polityka były to dla niej sprawy bardzo różne, a nierzadko przeciwstawne. Nie mieściła się również w tzw. obozie sanacyjnym, choć wielbiła czynną walkę o Niepodległość. Obcą jej była PPS, choć bliskim był los wyzyskiwanego robotnika.
Z chwilą włączenia w lutym 1921 roku powiatu grodzieńskiego do województwa białostockiego, postanowiono, iż utworzone rozporządzeniem z 17 lutego 1920 roku Archiwum Państwowe w Białymstoku będzie miało tymczasową siedzibę w Grodnie. Ponieważ jednak nie udało się uzyskać odpowiedniego gmachu w Białymstoku i w związku z tym przeniesienie archiwum przeciągało się, ostatecznie odstąpiono od idei tworzenia archiwum grodzieńskiego. Tym samym Studnicka, choć nie zmieniła nawet biurka, formalnie została przeniesiona z jednego archiwum do drugiego.
Do idei utworzenia archiwum w Białymstoku w okresie międzywojennym już nie powrócono, poszerzano natomiast obszar działania archiwum grodzieńskiego. Latem 1922 roku zarządzono przyłączenie do niego Archiwum Państwowego w Nowogródku, a w 1925 roku – w Suwałkach. Zlikwidowanie i zapakowanie archiwum suwalskiego odbyło się w końcu sierpnia tego roku, jednak 336 worków z archiwaliami (w tym 132 worki z materiałami nieuporządkowanymi) zostało przewiezionych do Grodna dopiero w dniach 21-22 kwietnia 1926 roku. Wykonano to pod naciskiem Sądu Okręgowego w Suwałkach, który przejął lokal przy ul. Konopnickiej 16.
Archiwum grodzieńskie cały czas mieściło się w tym samym miejscu, choć zmieniał się jego adres, a dokładniej nazwa placu przy którym znajdowała się zajmowana przez mnie dawna oficyna zabudowań ekonomii królewskiej na Horodnicy. Najpierw był to Plac Teatralny 2, potem Plac Tyzenhauza 1, a w końcu Plac Wolności 1. W piętrowym budynku o powierzchni 530 m2 przechowywano – według stanu z 1926 roku – około 500 tysięcy jednostek archiwalnych, które zajmowały 2500 metrów bieżących półek. Na akta składały się:
1. archiwum zarządu administracyjnego byłej guberni grodzieńskiej – 450 tys. j.a.,
2. archiwalia zarządów skarbowych (tj. akta grodzieńskiej Izby Skarbowej i Izby Dóbr Państwowych) – 20 tys. j.a.,
3. archiwum suwalskie – 30 tys. j.a.
Miejscowy zasób archiwalny doznał znacznego uszczerbku w trakcie I wojny światowej, choć jeszcze przed rokiem 1914 kilkakrotnie doszło do przekazywania cenniejszych dokumentów do naukowych zbiorów Wilna i Petersburga. W czasie wojny najpierw Rosjanie ewakuowali część akt, potem władze okupacyjne niemieckie wywiozły do Królewca archiwum pruskie obwodu białostockiego. W 1930 roku w ramach dwóch pierwszych serii rewindykacyjnych archiwaliów ewakuowanych w głąb Rosji (Studnicka aktywnie działała w Komisji Rewindykacyjnej) otrzymano z Moskwy 250 skrzynek z aktami władz i urzędów I instancji z terenu byłej guberni grodzieńskiej. Część tych akt przekazano następnie prawowitym właścicielom – magistratom kilku miast: Brześć otrzymał 412 tomów, Białystok – 820, a Grodno – 8. Z kolei w 1935 roku Archiwum Państwowe w Wilnie zwróciło 27 tomów archiwaliów grodzieńskich z I połowy XIX wieku.
Dopływały także inne akta: zespoły zamknięte, znaleziska itp. W ten sposób zasób wzrósł do około 750 tys. tomów i było to wówczas trzecie pod względem liczby jednostek archiwalnych archiwum państwowe w kraju.
Tymczasem powierzchnia użytkowa nie powiększyła się, co powodowało utrudnienia w pracy. W dodatku obsada personalna placówki była skromna, poza kierowniczką były zatrudnione dwie siły kancelaryjne i woźny, którym przez wiele lat był Józef Strzałkowski. Sporadycznie tylko zatrudniano dietariuszy. Z jednym z nich – Tytusem Bienieckim – wiązano nawet w końcu lat trzydziestych nadzieje, że po uzupełnieniu studiów w Wilnie powróci do pracy w archiwum.
Nic więc dziwnego, że były trudności z podporządkowaniem i opracowywaniem zbiorów, a przy tym trzeba było wykonywać corocznie kilkaset kwerend na zamówienie różnych władz i osób prywatnych. Według szczegółowych danych z 1937 roku przeprowadzono wówczas 504 kwerendy, w tym 463 dotyczące spraw majątkowych, a tylko 10 0 naukowych. Zleceniodawcami były głównie władze: państwowe – w 240 przypadkach, samorządowe – 128, kościelne – 7, ponadto osoby prywatne – 126 i inne instytucje – 2.
Dochodziła do tego obsługa osób korzystających czytelni naukowej, choć tych do połowy lat trzydziestych było niewiele – po kilka rocznie, spędzających łącznie w czytelni kilkadziesiąt dni. Od 1935 roku liczba czytelników gwałtownie wzrosła, co wiązać należy z powstaniem w Grodnie oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, którego jednym z animatorów była właśnie Janina Kozłowska-Studnicka. W latach 1935-1938 z czytelni korzystało już od 25 do 39 osób, a w tym ostatnim roku trafił się nawet cudzoziemiec. Wzrosły także liczby wypożyczeni zamiejscowych oraz akt sprowadzanych z zewnątrz, choć nadal nie były one duże i wahały się w granicach od kilku do kilkunastu tomów rocznie.
Przy tak dużym zakresie zadań do wykonania, w sytuacji gdy jedynym w pełni merytorycznym – biorąc pod uwagę doświadczenie – pracownikiem była sama kierowniczka, brakowało niekiedy czasu na terminowe i szczegółowe sporządzenie sprawozdań i Dyrekcja Archiwów Państwowych słała do Grodna ponaglające pisma. Co prawda, mogła liczyć na pomoc matki – Róży z Borowskich Kozłowskiej – która mieszkała z nią w Grodnie. Matka nie tylko zastępowała ją w czasie nieobecności, ale i id czasu do czasu wyręczała w sprawach administracyjnych, a nawet pomagała w kwerendach. Blisko związana z matką bardzo przeżyła jej śmierć, która nastąpiła 4 października 1938 roku.
Janina Kozłowska-Studnicka nie ograniczała się tylko do pracy w archiwum, była bardzo aktywna na wielu polach i chciała, żeby kierowana przez nią placówka stała się ważnym ośrodkiem naukowo-kulturalnym. Szczególnie podkreślić należy jej wkład w Organizację i działalność oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego (PHT) oraz Biblioteki Historycznej. Z propozycją utworzenia w mieście Batorego oddziału zwrócił się do niej w połowie 1935 roku Zarząd Główny PTH w związku z przygotowywaniem VI Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Wilnie, którego uczestnicy zamierzali odwiedzić Grodno. Studnicka zorganizowała oddział i została jego wiceprezesem (pierwszym prezesem, zapewne za jej namową, został płk Teodor Furgalski – do niedawna szef Oddziału II Sztabu Generalnego). Uczestnicy zjazdu podczas pobytu w Grodnie (21 września 1935 roku) zwiedzili także urządzoną w Archiwum Państwowym wystawę najcenniejszych dokumentów tam przechowywanych, która była eksponowana jeszcze przez kilka tygodni. W latach następnych działalność oddziału PTH koncentrowała się w archiwum, a jego kierowniczka nadawała jej ton, organizowała – a najczęściej i sama wygłaszała – odczyty. Oto tematy jej wystąpień na zebraniach PTH w tym okresie: Polityczne i wyznaniowe dzieje Supraśla; Zadania, potrzeby i środki badań historii Grodna; W Grodnie przed stu laty; Grodno w czasie powstania styczniowego.
W 1936 roku wpadła na pomysł utworzenia w oparciu o Archiwum Państwowe Biblioteki Historycznej miasta Grodna, która w przyszłości mogłaby posłużyć dla zbudowania podstawy dla wyższych studiów. Marzył się jej jakiś Instytut Wschodni, który byłby grodzieńskim pomnikiem Marszałka Józefa Piłsudskiego. Na pewno był to ważny argument w piśmie skierowanym do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w którym prosiła ona o akceptację umieszczenia biblioteki w lokalu – przypomnijmy: mocno przepełnionym – archiwum. Dodatkowe argumenty to fakt, iż była tam już siedziba oddziału PTH, a archiwum posiadało własny księgozbiór pomocniczy oraz czytelnię i personel, co pozwalało zaoszczędzić wydatki na cele administracyjne. W tej sytuacji dyrektor Witold Suchodolski mógł jedynie wyrazić zgodę na bezpłatne umieszczenie księgozbioru oraz udostępnienie pracowni w godzinach pozasłużbowych na zebrania zarządu i posiedzenia naukowe.
Studnicka potrafiła znaleźć zawsze możnych protektorów – na czele zarządu stanął dowódca DOK III generał Franciszek Kleeberg, wiceprezes został prezydent miasta Witold Cieński. Sama zadowoliła się funkcją sekretarza. Dzięki wysoko postawionym protektorom mogła lekceważyć ataki przeciwników – z miejscowych należał do nich m.in. Józef Jodkowski, kierownik Muzeum Państwowego. Był on przeciwny tworzeniu biblioteki zapewne i dlatego, że w muzeum znajdował się księgozbiór im. Wandalina Pusłowskiego i Marty Krasińskiej, liczący około 12 tysięcy tomów. Była to więc inicjatywa konkurencyjna, która mogła prowadzić do obniżenia rangi jego placówki. Jodkowski był jednak stałym adwersarzem Studnickiej. Kiedy zaproponowała nazwanie jednej z ulic prowadzących na Kałożę imieniem Michała Bohusza Bohowitynowicza (odnowiciela zrujnowanej świątyni), zgłosił (choć anonimowo) gwałtowny sprzeciw, zarzucając mu zdradziecką działalność na rzecz Moskwy.
Z kolei ożywione i przyjazne kontakty miała w końcu lat trzydziestych z Janem Glinką – białostockim archiwistą, wówczas amatorem, Wypożyczała mu archiwalia, on z kolei przekazywał różne materiały do archiwum.
Studnicka działała także w Związku Zaścianków Polskich i była członkiem jego Rady Głównej. W 1938 roku zorganizowała dla członkiń tej organizacji dwutygodniowy kurs o tematyce historyczno-społecznej. Prowadziła również akcję odczytową w szkołach, w Uniwersytecie Powszechnym (w roku szkolnym 1936/37 wygłosiła tam 6 wykładów), na prośbę władz wojskowych wykładała na kursie podchorążych, a we współpracy z DOK III utworzyła Studium Narodowościowe. W większości wykładów prezentowała wyniki własnych badań, które koncentrowały się wokół dziejów porozbiorowych Wielkiego Księstwa Litewskiego ze szczególnym uwzględnieniem Grodna praz stosunków polsko-rosyjskich. Ich wyniki publikowała m.in. w „Przeglądzie Historycznym”, „Archeionie” i „Ateneum Wileńskim” (szerszy wykaz zawiera wspomniana notka biograficzna autorstwa Jadwigi Karwasińskiej). Uczestniczyła także w życiu naukowym poza Grodnem, np. w 1933 roku wzięła udział w VII Międzynarodowym Kongresie Historyków w Warszawie.
Co prawda, nie angażowała się bezpośrednio w działalność polityczną, ale w latach 30. Była w bardzo dobrych stosunkach z obozem rządzącym. Blisko współpracowała z władzami administracyjnymi i wojskowymi, a także działaczami Obozu Zjednoczenia Narodowego, co zapewne ułatwiało jej realizację wielu zamierzeń znacznie wykraczających poza zagadnienia archiwalne.
Poprzez swoje zaangażowanie w pracy w różnych dziedzinach dobrze zapisała się w pamięci grodnian. Tak o niej wspomina ksiądz Ludwik Sawoniewski, prefekt grodzieńskich szkół, w „Sadze o Grodnie”:
Zobaczcie więc człowieczki, co to człowiek może,
Patrzcie, czego Studnicka w Grodnie dokonała.
Na polu archiwalnym ona orze i orze,
Aż z tej orki w archiwum forteca powstała.
Nawet kiepska jakość rymów nie potrafi przesłonić podziwu z jakim pisze on o naszej bohaterce. Dalej porównuje ją nawet do Elizy Orzeszkowej, co w nadniemeńskim grodzie było szczególnie zaszczytne:
Studnicka to osoba nader wyjątkowa,
I słusznie o niej mówią – druga Orzeszkowa,
To charakter wspaniały i osobnik miły.
Po wybuchu wojny i zajęciu Grodna przez wojska sowieckie 20 września 1939 roku (20 IX 1939 roku Studnicka pozostała na stanowisku do 20 grudnia tego roku. Zamieszkała pod Grodnem we wsi Hołynka, pozostając bez środków do życia. Na początku września 1940 roku została aresztowana przez NKWD i po prokuratorskim śledztwie 20 września 1940 roku deportowana na wschód ZSRR.
Z Syberii do kraju wróciła w połowie 1946 roku i poprzez Lublin trafia do pracy w Bibliotece Kórnickiej, gdzie opracowywała archiwalia prawie do ostatnich dni swojego pracowitego życia, choć od 1951 roku była formalnie na emeryturze.
Zmarła 7 sierpnia 1972 roku w Domu Pomocy Społecznej w Śremie (tzw. klasztorku) w wieku 82 lat. Została pochowana na cmentarzu parafialnym w Kórniku.
Była odznaczona Krzyżem Niepodległości (1932), Złotym Krzyżem Zasługi (1936), Odznaką Pamiątkową Więźniów Ideowych (1931).
Na zdjęciu: Janina Kozłowska-Studnicka, fot.: Zbiory Biblioteki Kórnickiej
Przygotowała Waleria Brażuk na podstawie Jan Jerzy Milewski/Białostocczyzna 1/1998, nr 49; Adam Podsiadły/Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej z. 37, s. 145–162; wikipedia.org
Znadniemna.pl
Janina Kozłowska-Studnicka (1890-1972) całe swoje życie nie licząc okresów aresztowań i zesłań, poświęciła pracy archiwalnej, w tym przez prawie dwadzieścia lat kierowała Archiwum Państwowym w Grodnie.
Urodziła się w rodzinie właściciela ziemskiego Juliana Józefa Kozłowskiego i Róży Ludwiki z Borowskich. Pierwsze 12 lat życia spędziła w