HomeStandard Blog Whole Post (Page 6)

Rozmowa z Marią Pyż, redaktor naczelną Radia Lwów:

Maria Pyż, redaktor naczelna Radia Lwów

Od wielu lat, najpierw Twoja mama – Teresa Pakosz, a potem – Ty, prowadzicie Radio Lwów. Jak działa wasza redakcja przez okres tysiąca ostatnich dni, czyli w warunkach wojny?

– W tym roku mija 32 rok istnienia Radia Lwów, które działa od 1992 roku. Redakcja nie przerywała pracy od samego początku wojny. Wojna wybuchła 24 lutego 2022 roku. To był czwartek, a audycję zwykle mamy w sobotę. Od czwartku do soboty media wstrzymały wówczas nadawanie w całym regionie Zachodniej Ukrainy. Leciała ramówka z Kijowa. Wtedy otrzymaliśmy telefon od właścicieli rozgłośni. Poproszono nas nie wychodzić do eteru, gdyż nikt tego nie robi, a na antenie będzie leciało to co nadaje Kijów. Po zastanowieniu powiedzieliśmy jednak – nie. Weszliśmy na antenę, żeby nie prowokować paniki we Lwowie, na Ukrainie, zagranicą, a przede wszystkim w Polsce. Panika jest bowiem najgorszym wrogiem. Uważam naszą ówczesną decyzję za sukces. Dlaczego? Bo już godzinę później za naszym przykładem tak samo zachowały się inne redakcje.

Pierwsze, co zrobiliśmy – to było uruchomienie telefonów alarmowych, dzięki czemu zaczęliśmy ściągać pomoc. Na początku – jedzenie. W sklepach nie było nic oprócz makaronu przez pierwsze dwa tygodnie. Przerwany bowiem został łańcuszek dostaw. Nie można było kupić chleba. Na początku to my sprowadziliśmy tony potrzebnych produktów i towarów z Polski. Już potem objętość dostarczanej pomocy zaczęła być liczona w TIR-ach. Ludzie byli wdzięczni, kiedy mówiliśmy im, że ta pomoc płynie od Polaków z Polski. Byli bardzo wdzięczni Polakom.

Teraz mamy 2024 rok. Jak wszyscy wiemy – mamy trudną sytuację, jeśli chodzi o finansowanie mediów polskich poza granicami Polski. A tymczasem my jesteśmy tymi, kto może pomóc w wypromowaniu marki „Polska” i odegrać rolę pozytywnego lobby Polski. We Lwowie i regionie lwowskim rozwija się biznes. Największe inwestycje są dokonywane przez polskie firmy. Ponadto Polska sprowadza przez Lwów pomoc humanitarną, wojskową itd. Powinniśmy o tym informować oraz być przekaźnikiem wiadomości zarówno do mediów ukraińskich, jak i polskich, z którymi współpracujemy.

Tematem audycji Radia Lwów jest wojna i pomoc płynąca z Polski. O czym jeszcze informujecie swoich odbiorców?

– Jeżeli będziemy informować tylko o wojnie, to ludzie zwariują. Informujemy zatem także o wydarzeniach kulturalnych, głownie polsko-ukraińskich. Należy do nich, na przykład, BookForum, na które każdego roku przyjeżdża wielu autorów z Polski. Filharmonia Lwowska z kolei prezentuje Festiwal „Kontrasty”, w ramach którego prezentowana jest muzyka nie tylko z Polski i Ukrainy, ale z całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Kiedy w Polsce zdarzyła się powódź, to cała Ukraina włączyła się w pomoc powodzianom. Zbiórki prowadzono w kościołach, dary przekazywały całe gminy, zwłaszcza te, zaprzyjaźnione z gminami, które ucierpiały od żywiołu. Ludzie chcieli się odwdzięczyć Polakom za pomoc, niesioną Ukraińcom w trudnych dla ich kraju chwilach.

Kim jest typowy odbiorca Radia Lwów?

– Wyróżniam dwa typy. Nadajemy na falach Radia „Niezależność” obejmując zasięgiem region lwowski. Ale jesteśmy słuchani także przez Internet, gdzie liderami wśród odbiorców są mieszkańcy trzech krajów: USA, Wielkiej Brytanii i Polski. Jeżeli mówimy o słuchaczach z regionu lwowskiego, to są to ludzie w wieku 50+, pracujący, ale czasem też – emeryci. Słucha nas także miejscowa Polonia, czyli Polacy, którzy przyjechali do Lwowa pracować – nie tylko dyrektorzy i bankierzy, ale też inżynierowie, architekci i inni specjaliści oraz członkowie ich rodzin.

Jak często pojawiacie się na antenie?

– Nasze audycje wychodzą raz tygodniu – w sobotę, co moim zdaniem jest zdecydowanie za mało.

Regularnie słyszymy o powietrznych atakach na Lwów ze strony Rosji. W jakim stopniu ucierpiało z tego powodu polskie dziedzictwo kulturalne i historyczne Lwowa?

– Zniszczono, na przykład, kamienice z końca XIX wieku, budowane za czasów panowania Austro-Węgier. Prowadziłam reportaż z jednego z takich miejsc. Rozmawiałam z rdzennymi lwowianami -państwem Haliną i Krzysztofem Rumińskimi. Opowiedzieli mi historię mieszkańców klatki schodowej, która się zawaliła w wyniku bombardowania, po czym mieszkaniec tej kamienicy stracił żonę i trzy córki. Nagrałam też historię pani Haliny, która spała pod oknem i gdyby nie kołdra, to by nie przeżyła, gdyż zostałaby trafiona odłamkami szkła. Straty poniesione przez lwowskich Polaków też są traconym przez nas wspólnym polskim dziedzictwem, gdyż ludzie ci są jego nosicielami. Dlatego tak ważne jest rejestrowanie podobnych świadectw.

Jednym z sukcesów Radia Lwów  jest angażowanie do pracy redakcji lwowskiej młodzieży. Jak wam się to udaje?

– Moim oczkiem w głowie jest Studium Młodych Dziennikarzy, które prowadzę od 2013 roku. Są to uczniowie z dwóch polskich szkół we Lwowie, a także dzieci ukraińskie, uczące się języka polskiego. Muszę powiedzieć, że we Lwowie zapotrzebowanie na język polski, jako drugi obcy, jest bardzo wysokie. Jest on wykładany w stu trzydziestu szkołach. Do nas uczniowie tych szkół przychodzą chyba dlatego, że u nas jest ciekawie. Kształcimy młodzież pod kątem medialnym. Moi uczniowie przeprowadzają sondy uliczne, biorą udział w różnych wydarzeniach – uroczystościach kulturalno-oświatowych i patriotycznych. Dzięki temu uczą się historii, poznają swoją tożsamość i polskie dziedzictwo kulturowe, stając się patriotami miasta, w którym mieszkają. Dzięki tej aktywności nasi wychowankowie stają się rozpoznawalni przez lwowskich urzędników, a nawet przez dyplomatów, przede wszystkim – polskich. Jadą później do Polski na studia. Niektórzy zostają dziennikarzami. W czasie wakacji wielu z nich wraca do nas, aby wspierać pracę redakcji, jako wolontariusze.

Wielu Ukraińców i mieszkających na Ukrainie Polaków po wybuchu wojny wyjechało do Polski oraz innych krajów. Ty i Twoja mama tego nie zrobiłyście. Dlaczego?

– Jestem rodowitą lwowianką. Lwów jest miastem, które kocham, które daje mi energię i siłę oraz mnie inspiruje. Jest to miasto, które ma własne zapachy, ma wyjątkową energię w powietrzu. Miasto, które przyciąga. Miasto, w którym kawa smakuje lepiej i w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. Lwów to miasto polskich architektów, malarzy, pisarzy, lekarzy… Nie mówię teraz tylko o czasach odległych, lecz o teraźniejszości. Oni wszyscy żyją i pracują teraz, a moim zadaniem jest pokazywanie, czym się zajmują. Kocham to miasto!

Mawiają, że człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. Mieszkasz w kraju, w którym toczy się wojna. Jak wygląda codzienne życie obok ludzkich tragedii? Co czujesz będąc ich świadkiem?

– Czuję przede wszystkim, że muszę zachować spokój. Ta wojna trwa już trzeci rok. Lwów nie schodzi do schronów. Lwów stara się żyć normalnie. Podczas alarmu pracę przerywają tylko urzędy i banki, natomiast wszystkie restauracje, sklepy i inne miejsca świadczące usługi są pootwierane. Według rozkładów jeżdżą autobusy, trolejbusy, marszrutki, tramwaje, czyli cały transport miejski. Jeżeli zacznę panikować, to co będą robić moi odbiorcy? Zawsze mierzę się z tym pytaniem i wiem, że muszę być spokojna i powiedzieć tak, żeby oni usłyszeli i zrozumieli, może nawet zrobić to z taką lwowską satyrą. Ale powinnam robić to spokojnie, gdyż nie mam prawa do paniki i muszę zachować zimny rozum i zimną krew.

Jakie masz największe marzenie?

Wiceprezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych Anna Traczewska wręcza Certyfikat Marii Pyż

Anna Traczewska (Włochy) i Maria Pyż (Ukraina)

Anna Traczewska (Wlochy) i Teresa Pakosz, prezes Radia Lwów (Ukraina)

– Mam wiele marzeń. Największe – żeby język polski był codziennie słyszany we lwowskiej rozgłośni radiowej. Obecnie polskojęzyczne Radio Lwów jest cytowane przez największe media ukraińskie.

Czego życzyłabyś Polakom, którzy mieszkają na Białorusi?

– Przede wszystkim chciałabym zapewnić, że Polacy z Białorusi nie kojarzą nam się z agresorami. Wszyscy jesteśmy ludźmi i rozumiemy, w jakiej trudnej sytuacji rodacy na Białorusi się znaleźli. Zdajemy sobie sprawę z tego, że człowiek i rząd to są zupełnie różne byty. Wspierajmy się zatem nawzajem i tego się trzymajmy!

Dziękujemy za rozmowę.

Radio Lwów – polskojęzyczna społeczna stacja radiowa założona w 1992 we Lwowie, której celem jest utrzymywanie tożsamości narodowej i krzewienie kultury polskiej. Redakcja nawiązuje do tradycji przedwojennej rozgłośni Polskiego Radia Lwów, nadającego w latach 1930-1939. Radio Lwów nadaje sześć godzin programu tygodniowo na antenie prywatnej rozgłośni ukraińskiej Nezałeżnist na częstotliwości 106,7 FM i słychać je w promieniu 100 km od Lwowa: w Stryju, Drohobyczu, Samborze, Żółkwi, Mościskach i Jaworowie. Nadając w Internecie redakcja także korzysta ze strumienia („adresu”) radia Nezałeżnist.

Redakcja Znadniemna.pl

Rozmowa z Marią Pyż, redaktor naczelną Radia Lwów: [caption id="attachment_66653" align="alignnone" width="480"] Maria Pyż, redaktor naczelna Radia Lwów[/caption] Od wielu lat, najpierw Twoja mama – Teresa Pakosz, a potem – Ty, prowadzicie Radio Lwów. Jak działa wasza redakcja przez okres tysiąca ostatnich dni, czyli w warunkach wojny? -

Kościół Katolicki na Białorusi wprowadził cenzurę dla księży.

8 listopada Konferencja Biskupów Katolickich Białorusi uchwaliła dokument pt. „Normy wypowiedzi i obecności duchownych oraz członków Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Kościoła Katolickiego na Białorusi w mediach i przekazie społecznym”.

15 listopada tekst dokumentu pojawił się na oficjalnej stronie Kościoła Katolickiego na Białorusi Catholic.by. Analizę zawartych w piętnastu punktach wskazówek biskupów katolickich opublikowała natomiast inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”, reprezentująca białoruską wspólnotę wyznawców Chrystusa ponad podziałami, czyli bez względu na ich przynależność do prawosławia, katolicyzmu, czy protestantyzmu.

Niżej publikujemy streszczenie wspomnianej analizy:

Nowy dokument ogranicza działalność publiczną księży, zakonników, a nawet osób świeckich.

Na jego mocy osoby, podejmujące pracę lub podejmujące stałą współpracę z instytucjami Kościoła, muszą wyrazić pisemną zgodę na zastosowanie wobec nich nowych norm.

To samo dotyczy osób pobierających naukę w instytucjach religijnych.

Aby uchronić się przed „niewygodnymi stwierdzeniami”, nowy dokument stwierdza, że tylko „oświadczenia duchownych i osób zakonnych, wypowiadających się za wyraźną zgodą ordynariusza miejsca (…), można uznać za stanowisko instytucji kościelnej, w imieniu której wypowiadają się.”

Oznacza to, że wypowiedzi nie mające „wyraźnej” akceptacji biskupa nie mogą być uznawane za oficjalne stanowisko całego Kościoła, a jedynie za opinię na przykład konkretnego zakonu.

Wśród nowych norm znalazł się wyraźny zakaz wypowiadania się na tematy polityczne:

„Wypowiadając się w środkach masowego przekazu lub w środkach społecznego przekazu duchowni i osoby zakonne muszą pamiętać, że powołaniem jest głoszenie nauki Chrystusa, a nie własnych opinii i poglądów, zwłaszcza tych, które mogą wywołać zamieszanie, zgorszenie, spowodować podziały między ludźmi i żeby wypowiedź ta przyczyniała się do nienagannego zachowania prawd wiary i dobrych obyczajów (por. kan. 823 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego). Obejmuje to również powstrzymywanie się od oświadczeń i deklaracji politycznych”.

Obostrzenia dotknęły także dziennikarzy. Będzie im trudniej prowadzić wywiady i przyjmować uwagi od duchownych:

„Duchowni i osoby zakonne muszą posiadać wyraźną zgodę własnego ordynariusza lub przełożonego opata na współpracę z prasą, programem radiowym lub telewizyjnym, portalem internetowym”. Przy czym wymóg ten dotyczy także cyklicznego występowania księży i zakonników w mediach i prowadzenia przez nich własnych programów, rubryk i audycji.

Innymi słowy – każdy udział duchowieństwa w projektach medialnych musi obecnie zostać zatwierdzony przez Ordynariusza.

Biskup wyznaczy teraz także administratorów stron internetowych, tworzonych przez instytucje kościelne.

Nowe normy weszły w życie z chwilą ich opublikowania, choć tendencję masowego znikania księży katolickich z portali społecznościowych wierni zauważyli już wcześniej.

Z podobnymi do powyższych zaleceniami już zwracała się do swoich księży Białoruska Cerkiew Prawosławna.

Zdaniem „Chrześcijańskiej Wizji ”pojawienie się takich dokumentów świadczy o dalszym pogarszaniu się sytuacji w zakresie wolności słowa i wolności wyznań na Białorusi.

W przypadku Kościoła Katolickiego nie jest jasne, czy chodzi o to, że kierownictwo Kościoła stara się uchronić księży przed ryzykiem prześladowań ze strony reżimu, który ze zwiększoną uwagą śledzi projekty medialne, media społecznościowe i komunikatory duchownych.

Czy hierarchowie Kościoła w ten sposób starają się ostrzec swoich podwładnych przed negatywnymi konsekwencjami ich działalności?

Może być jednak i tak, że biskupi Kościoła Katolickiego otrzymali od odpowiednich organów państwowych rozkazy i ostrzeżenia, aby wyeliminować głoszenie przez duchownych poglądów i sądów, niewygodnych panującej władzy.

Znadniemna.pl za Chrześcijańska Wizja, źródło ilustracji: Znak.com.pl

Kościół Katolicki na Białorusi wprowadził cenzurę dla księży. 8 listopada Konferencja Biskupów Katolickich Białorusi uchwaliła dokument pt. „Normy wypowiedzi i obecności duchownych oraz członków Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Kościoła Katolickiego na Białorusi w mediach i przekazie społecznym”. 15 listopada tekst dokumentu pojawił się na

20 listopada w Kościele katolickim przypada wspomnienie św. Rafała Kalinowskiego – polskiego duchownego rzymskokatolickiego, karmelity bosego, inżyniera, absolwenta  oficera armii Imperium Rosyjskiego w stopniu porucznika, powstańca styczniowego, sybiraka, nauczyciela. Jest patronem Sybiraków.

Józef Kalinowski (Rafał to jego imię zakonne) urodził się 1 września 1835 roku w Wilnie i został ochrzczony 9 września w kościele parafialnym św. Jana. Był synem Andrzeja Kalinowskiego (1805–1878), oraz Józefy z Połońskich. Wywodził się z drobnej szlachty. W domu Kalinowskich zawsze doceniało się w życiu znaczenie trzech rzeczy: wiary, nauki i patriotyzmu.

W latach 1843-1850 pobierał naukę w Instytucie Szlacheckim w Wilnie. Potem podjął studia w Instytucie Agronomicznym w Hory-Horkach (dzisiejsze Horki w obwodzie mohylewskim na Białorusi – red.), a w latach 1853-1857 w Akademii Inżynierii Wojskowej w Petersburgu, gdzie uzyskał tytuł inżyniera i stopień porucznika. W tym czasie wstąpił też do wojska rosyjskiego. Po ukończeniu studiów został mianowany asystentem matematyki w tejże Akademii. W roku 1859 współpracował w projektowaniu linii kolejowej Kursk-Kijów-Odessa. Potem przeniósł się do Brześcia nad Bugiem, gdzie pracował jako kapitan sztabu przy rozbudowie twierdzy brzeskiej.

Czując, że zbliża się powstanie, podał się do dymisji, aby móc służyć swoją wiedzą wojskową i umiejętnościami rodakom. Został członkiem Rządu Narodowego i objął stanowisko ministra wojny w rejonie Wilna. W końcu zdecydował się na wyjazd do Warszawy, gdzie chciał podjąć leczenie.

Jednocześnie, wspierany modlitwami matki i rodzeństwa, przeżywał nawrócenie religijne, m.in. pod wpływem lektury Wyznań św. Augustyna. Wówczas nie tylko wrócił do praktyk religijnych, ale przejawiał w nich szczególną gorliwość.

Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe, mając świadomość jego daremności, ale zarazem nie chcąc stać na uboczu, gdy naród walczy, przyłączył się do zrywu. Sprzeciwiał się jednak niepotrzebnemu rozprzestrzenianiu się walk.

Po upadku powstania powrócił do Wilna, gdzie 24 marca 1864 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu. W wyniku procesu skazano go na karę śmierci. W więzieniu otaczała go atmosfera świętości. Wskutek interwencji krewnych i przyjaciół, a także z obawy, że po śmierci Polacy mogą uważać Józefa Kalinowskiego za męczennika i świętego, władze carskie zamieniły mu wyrok na dziesięcioletnią katorgę na Syberii. Przez pewien czas przebywał w Nerczyńsku, potem w Usolu, następnie w Irkucku i Smoleńsku. Podczas pobytu na Syberii oddziaływał na współtowarzyszy swoją głęboką religijnością, zadziwiał niezwykłą wprost mocą ducha, ujmował cierpliwością i delikatnością, wspierał dobrym słowem i modlitwą, czuwał przy chorych, pocieszał i podtrzymywał nadzieję. Dzielił się z potrzebującymi nie tylko skromnymi dobrami materialnymi, ale również bogactwem duchowym.  Szczególnie chętnie katechizował dzieci i młodzież.

Po ciężkich robotach Józef Kalinowski powrócił do kraju w 1874 roku Uzyskał paszport i wyjechał na Zachód jako wychowawca młodego księcia Augusta Czartoryskiego (beatyfikowanego przez św. Jana Pawła II w 2003 roku). Opiekował się nim przez trzy lata. W lipcu 1877 roku, mając już 42 lata, Józef Kalinowski wstąpił do nowicjatu karmelitów w Grazu (Austria), przybierając zakonne imię Rafał od św. Józefa. Po odbytych na Węgrzech studiach filozoficznych i teologicznych, złożył śluby zakonne i otrzymał święcenia kapłańskie 15 stycznia 1882 roku w Czernej koło Krakowa. W kilka miesięcy później został przeorem klasztoru w Czernej. Urząd ten pełnił przez 9 lat. Przyczynił się w znacznej mierze do odnowy Karmelu w Galicji. W 1884 roku został założony z jego inicjatywy klasztor karmelitanek bosych w Przemyślu, 4 lata później we Lwowie, a na przełomie 1891 i 1892 roku – klasztor ojców wraz z niższym seminarium w Wadowicach.

Wiele godzin spędzał w konfesjonale – nazywano go „ofiarą konfesjonału”. Miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia ludziom dręczonym przez lęk i niepewność. Przeżyty w młodości kryzys wiary (gdy przez ponad 10 lat żył bez sakramentów) ułatwiał mu zrozumienie błądzących i zbuntowanych przeciwko Bogu. Nikogo nie potępiał, ale starał się pomagać. Zawsze skupiony, zjednoczony z Bogiem, był człowiekiem modlitwy, posłuszny regułom zakonnym, gotowym do wyrzeczeń, postów i umartwień.

Zmarł 15 listopada 1907 roku w Wadowicach, w opinii świętości. Jego relikwie spoczywają w kościele karmelitów w Czernej. Za życia i po śmierci cieszył się wielką sławą świętości. Bez reszty oddany Bogu, umiał miłować Go w drugim człowieku. Potrafił zachować szacunek dla człowieka i jego godności nawet tam, gdzie panowała pogarda.

Beatyfikował go św. Jan Paweł II w 1983 roku, a kanonizacji dokonał w Rzymie w roku 1991.

Św. Rafał Kalinowski jest patronem oficerów i żołnierzy oraz Sybiraków, a także orędownikiem w sprawach trudnych.

Znadniemna.pl na podstawie Karmelicibosi.pl/Brewiarz.pl, źródło ilustracji: Carmelitequotes.blog 

20 listopada w Kościele katolickim przypada wspomnienie św. Rafała Kalinowskiego – polskiego duchownego rzymskokatolickiego, karmelity bosego, inżyniera, absolwenta  oficera armii Imperium Rosyjskiego w stopniu porucznika, powstańca styczniowego, sybiraka, nauczyciela. Jest patronem Sybiraków. Józef Kalinowski (Rafał to jego imię zakonne) urodził się 1 września 1835 roku w

Pochodzący z Białorusi 25-letni napastnik Klubu Hokejowego Energa Toruń Mikołaj Syty rozpoczął czwarty sezon w polskiej lidze hokejowej. Niedawno otrzymał polski paszport i jest brany pod uwagę do gry w reprezentacji Polski, a niedawno strzelił pierwszego dla Polski gola w karierze.

Białoruskie media, piszące o karierze ich krajana w polskiej lidze hokejowej podkreślają, iż po otrzymaniu obywatelstwa Polski, Syty poprosił, aby znajomi, zwracając się do niego, korzystali z polskiej formy jego imienia, czyli mówili do niego Mikołaj, a nie jak wcześniej – „Mikałaj” (po białorusku), albo „Nikołaj” (po rosyjsku).

Białoruski hokeista trafił do Torunia przed sezonem 2021/2022, czyli już po zdławieniu przez reżim Łukaszenki powyborczych protestów, które wybuchły na Białorusi jesienią 2020 roku. Od 2021 roku Mikołaj reprezentuje więc barwy „Stalowych Pierników” (potoczna nazwa drużyny KH Energa Toruń -red.). W tym czasie rozegrał 141 spotkań ligowych, zapisując na swoim koncie 40 bramek i 51 asyst. Na ławce kar spędził 68 minut.

W dopiero co rozpoczętym sezonie 2024/2025 w szesnastu rozegranych meczach Mikołaj Syty ma już  na swoim koncie 7 goli, 9 asyst i 6 minut karnych.

Starania o otrzymanie polskiego paszportu hokeista z Białorusi rozpoczął już po pierwszym sezonie gry w barwach „Stalowych Pierników”. Procedura nadania mu obywatelstwa trwała ponad dwa lata.

Od października tego roku hokeista Syty może się legitymować polskim imieniem Mikołaj i zgodnie z jego wolą tak ma być przedstawiany przez polskich i zagranicznych dziennikarzy.

W listopadzie spełniło się jedno z marzeń Mikołaja. Zagrał bowiem w barwach reprezentacji Polski w hokeju na lodzie w Memoriale Tamasa Sarkozyego, który odbył się na Węgrzech. W drugim meczu turnieju przeciwko drużynie Słowenii Polacy  wygrali ze Słoweńcami. Po remisie  1:1 w trzech tercjach i bezbramkowej dogrywce o zwycięstwie w meczu decydowały rzuty karne. Zachowując stalowe nerwy karnego na wagę zwycięstwa dla Polski strzelił akurat Mikołaj Syty.

Znadniemna.pl na podstawie Hokej.net/Hokej.torun.pl/Sport.tvp.pl/Belarushockey.com, Na zdjęciu: Mikołaj Syty, napastnik KH Energa Totuń pod numerem 89 i reprezentacji Polski pod numerem 90, fot.: Torunskihokej.pl

Pochodzący z Białorusi 25-letni napastnik Klubu Hokejowego Energa Toruń Mikołaj Syty rozpoczął czwarty sezon w polskiej lidze hokejowej. Niedawno otrzymał polski paszport i jest brany pod uwagę do gry w reprezentacji Polski, a niedawno strzelił pierwszego dla Polski gola w karierze. Białoruskie media, piszące o karierze

Na Dolnym Krużganku w Domu Polonii w Pułtusku od 16 listopada można zwiedzać wystawę malarstwa „Bezkres Kresów: Sztuka Ponad Granicami”, prezentującą prace artystów z Białorusi: Gienadija Pitsko, Iryny Miklashevich oraz Tatiany Kozik.

Otwarcie wystawy poprzedził wernisaż poprowadzony przez Krzysztofa Piekarskiego – członka Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” – organizatora wydarzenia.

Na wystawie można zobaczyć nowe prace trojga utalentowanych artystów białoruskich, o polskich korzeniach, twórców z Kresów, które zawsze inspirowały polskich malarzy, poetów i pisarzy. Wystawa będzie dostępna przez dwa tygodnie dla wszystkich zwiedzających (bezpłatnie).

Fot.: SWP

Fot.: SWP

Fot.: SWP

Fot.: SWP

Artyści, których prace są prezentowane na wystawie:

Iryna Miklashevich

Iryna Miklashevich, fot.: SWP

Urodzona w 1968 roku we wsi Kaleczyce na Grodzieńszczyźnie. W 1987 roku ukończyła Liceum Sztuk Pięknych w Bobrujsku. W 1995 roku skończyła studia na Grodzieńskim Państwowym Uniwersytecie im. Janki Kupały (wydział plastyki i grafiki).

Ma w dorobku wystawy indywidualne i zbiorowe zarówno w kraju, jak i za granicą. Prace artystki znajdują się w zbiorach prywatnych w Polsce, Niemczech, Kanadzie, na Litwie i Łotwie.

Tatiana Kozik

Tatiana Kozik, fot.: SWP

Urodzona  11 stycznia 1962 roku w miejscowości Chotimsk, w obwodzie mohylewskim na Białorusi. W 1980 roku ukończyła Republikańską Szkołę Sztuk Plastycznych i Muzyki imienia Iwana Achremczyka, a w 1988 roku – Witebski Instytut Technologiczny Przemysłu Lekkiego (katedra „Artystyczne wykańczanie i modelowanie wyrobów tekstylnych i przemysłu lekkiego”).

Pracuje w dziedzinie sztuki dekoracyjno-użytkowej, tworząc akwarele, modele i ilustracje z motywami z natury, takimi jak rośliny i zwierzęta. Jest autorką wystaw personalnych, między innymi  takich jak: „Ptasie królestwo” i „Zielone sny”.

 Genadij Pitsko

Genadij Pitsko, fot.: SWP

Urodził się w 1970 roku w Grodnie.

W 1991 roku ukończył szkołę artystyczną na wydziale ceramiki. Podczas nauki zafascynował się malarstwem i niedługo po zakończeniu uczelni miał pierwszą samodzielną wystawę plastyczną. W kolejnych latach były następne – ogólne miał siedem profesjonalnych wystaw w Grodnie i jedną w Petersburgu. Uczestniczył w wystawach zbiorowych w Rosji, Polsce, Białorusi i Francji.

Obrazy artysty znajdują się w licznych kolekcjach prywatnych na całym świecie.

Znadniemna.pl na podstawie Polonijna Agencja Informacyjna (PAI), Fot.: Kacper Piekarski/Krzysztof Piekarski/Krzysztof Łachmański/SWP

 

Na Dolnym Krużganku w Domu Polonii w Pułtusku od 16 listopada można zwiedzać wystawę malarstwa „Bezkres Kresów: Sztuka Ponad Granicami”, prezentującą prace artystów z Białorusi: Gienadija Pitsko, Iryny Miklashevich oraz Tatiany Kozik. Otwarcie wystawy poprzedził wernisaż poprowadzony przez Krzysztofa Piekarskiego - członka Rady Krajowej Stowarzyszenia "Wspólnota

Alina Koushyk, była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu, została kierowniczką redakcji Biełsatu. Zastąpiła Aleksego Dzikawickiego, który kierował redakcją po zwolnieniu Agnieszki Romaszewskiej-Guzy. Sam Biełsat, jako osobna redakcja, wejdzie w skład tworzonego przez TVP Ośrodka Mediów dla Zagranicy, nowej jednostki Telewizji Polskiej, do której należy również kanał TVP World nadawany w języku angielskim.

15 listopada w siedzibie Telewizji Polskiej zorganizowano spotkanie poświęcone Ośrodkowi Mediów dla Zagranicy — nowej jednostce TVP, do której należą kanał TVP World nadawany w języku angielskim oraz Biełsat emitowany po białorusku, rosyjsku i ukraińsku.

W czasie spotkania poinformowano, że Alina Koushyk – była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu – została kierowniczką redakcji Biełsatu (Belsat).

Dotychczasowy kierownik kanału TVP World Michał Broniatowski objął natomiast stanowisko szefa nowopowstałej struktury i został dyrektorem Ośrodka Mediów dla Zagranicy. Dotychczasowy szef Biełsatu Aleksy Dzikawicki, jak podano, pozostanie w strukturach TVP.

Kim jest Alina Koushyk?

Urodziła się w Grodnie. Ukończyła studia na Wydziale Historii Grodzieńskiego Uniwersytetu Państwowego im. Janki Kupały, uzyskując wykształcenie nauczyciela historii i języka angielskiego. Także ukończyła program magisterski Uniwersytetu Warszawskiego ze specjalnością politologia i historia, kierunek Europa Wschodnia, uzyskując wykształcenie politologa. Była doktorantką Polskiej Akademii Nauk oraz wieloletnią dziennikarką telewizji Biełsat, w której do 2022 roku pracowała jako główna prowadząca bloku informacyjnego Studyja „Biełsat” (pol. Studio Biełsat), autorka i prowadząca międzynarodowego programu PraSwiet, a także wydawczyni i producentka programów telewizyjnych.

Przed objęciem nowego stanowiska w TVP Alina Kouszyk pełniła funkcję Przedstawicielki Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego ds. Odrodzenia Narodowego Swiatłany Cichanouskiej, gdzie zajmowała się m.in. polityką informacyjną i komunikacją strategiczną. Przez ostatnie lata działała społecznie, współtworząc w Warszawie m.in. Centrum Solidarności Białoruskiej, InBelKult 2.0 oraz Klub Białoruskich Kobiet. Jest współzałożycielką Białoruskiego Centrum Strategicznych Komunikacji i Białoruskiego Instytutu Publicznej Historii.

O sobie mówi, że jest optymistką, szczęśliwą żoną i mamą. Energię czerpie z jogi i tanga argentyńskiego.

O Telewizji Biełsat

Telewizja Biełsat została uruchomiona w grudniu 2007 roku. Stacja nadaje w językach: białoruskim, rosyjskim i ukraińskim. Jest częścią Telewizji Polskiej i od momentu powstania stację finansuje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Z inicjatywą utworzenia w strukturze TVP kanału dla widzów z Białorusi wyszła Agnieszka Romaszweska-Guzy, która wkrótce stanęła na czele nowo uruchomionej stacji. Romaszewska-Guzy została odwołana z funkcji dyrektora telewizji Biełsat 12 marca br.  Kierowała Biełsatem , z krótką przerwą w 2009 roku, przez 17 lat. Decyzja o jej zwolnieniu ze stacji spotkała się z lawiną krytyki. Dyrektorem Biełsatu po zmianach został współpracownik Romaszewskiej-Guzy od początku istnienia Biełsatu Aleksy Dzikawicki.

Znadniemna.pl/PAP/Wikipedia.org

Alina Koushyk, była członkini gabinetu Swiatłany Cichanouskiej na wygnaniu, została kierowniczką redakcji Biełsatu. Zastąpiła Aleksego Dzikawickiego, który kierował redakcją po zwolnieniu Agnieszki Romaszewskiej-Guzy. Sam Biełsat, jako osobna redakcja, wejdzie w skład tworzonego przez TVP Ośrodka Mediów dla Zagranicy, nowej jednostki Telewizji Polskiej, do której należy

Rozmowa z Haliną Szczotką, prezes Federacji Mediów Polskich na Wschodzie.

Po raz pierwszy prezesem Federacji została wybrana osoba z Czech. Powiedz kilka słów o sobie i medium, które reprezentujesz.

– Urodziłam się na Zaolziu w Czechach. Jak wielu Polaków ze Wschodu – nigdzie się nie przeprowadzałam. Po prostu granica się przesuwała. Na Zaolziu żyje sporo Polaków i właśnie dla nich robimy miesięcznik „Zwrot”, którego jestem redaktorem naczelnym. Oprócz tego prowadzimy portal Zwrot.cz, który jest portalem dwujęzycznym – czeskim i polskim. Także od dwóch lat wysyłamy do naszych czytelników Newslettera, dzięki któremu stajemy się wydaniem niemalże codziennym. Newsletter jest bowiem wysyłany dwa razy w tygodniu i stanowi szybkie źródło informacji o tym, co się dzieje na Zaolziu. Piszemy także o wydarzeniach w Pradze i innych miejscowościach na terenie Czech, w których mieszkają Polacy.

Przemawia Halina Szczotka, prezes FMPnW

Jak liczna jest mniejszość polska na Zaolziu?

– Na to pytanie trudno odpowiedzieć. W Czechach wpadli bowiem na „genialny” pomysł podczas spisu ludności. Rubrykę „narodowość” w ankiecie do spisu zrobiono nieobowiązkową do wypełnienia. Z tego powodu niektórzy respondenci pozostawiali tę rubrykę niewypełnioną. Niektórzy wpisywali narodowość polską, polsko-czeską albo polsko-śląską. Mówienie o liczebności tej czy innej mniejszości od pewnego czasu jest zatem bardzo skomplikowane. Oficjalnie wg ostatniego spisu ludności narodowość polską zadeklarowało niespełna 27 tys. osób. Prawie 10 tys. wpisało narodowość polsko-czeską. Ale jak wspomniałam, to na pewno nie są dokładne liczby.

Jaki jest stosunek władz Republiki Czeskiej do mniejszości polskiej?

– Teoretycznie nie możemy narzekać. Mamy bowiem polskie szkoły, które funkcjonują w systemie szkolnictwa czeskiego. Państwo czeskie wspiera też naszą działalność kulturalną oraz wydawanie naszych mediów. Problem polega jedynie na tym, że kwota pomocy z roku na rok się obniża, a koszty wydawania mediów nieustannie rosną. Obecnie różnica między pomocą ze strony Czech, a wydatkami jest tak duża, że gdyby nie pomoc z Polski – moglibyśmy wszystko pozamykać. Taka jest, niestety, prawda.

W tym roku świętowaliście 75-lecie miesięcznika „Zwrot”. Jaka jest historia tego pisma?

– Tak, mamy już 75 lat. Nasz miesięcznik powstał w 1949 roku w wyniku przekształcenia „Szyndziołów” – comiesięcznego dodatku do „Głosu Ludu”, pisma Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Czechosłowacji. Z początku ukazywaliśmy się jako miesięcznik kulturalno-oświatowy. Obecnie zaś jesteśmy magazynem regionalnym. Kiedy przyszłam dwanaście lat temu do redakcji, to w niej pracowali: dziennikarz i redaktor naczelny. Redakcję udało nam się rozbudować. Obecnie, dzięki Internetowi, czyli pojawieniu się portalu oraz Newsletteru, nasz zespół redakcyjny liczy sześć osób i bardzo szerokie grono współpracowników. Nakład „Zwrotu” wynosi 1500 egzemplarzy, czasopismo zmienia swoje oblicze, od 2013 roku ma wersję internetową i strony w mediach społecznościowych, żeby w ten sposób trafiać do młodego czytelnika.

Jak podsumowałaby Pani działalność Federacji Mediów Polskich na Wschodzie za minione lata? Czy jako jej nowo wybrana prezes ma Pani jakieś pomysły, dotyczące zmian w dalszej działalności Federacji?

– Na pewno na moje działania będzie miało wpływ to, że jako polski redaktor w Czechach, mam inne doświadczenia od was, przedstawicieli mediów polskich za wschodnią granicą. W porównaniu z polskimi dziennikarzami z Białorusi albo Ukrainy, my w Czechach żyjemy, jak u Pana Boga za piecem.

A jakie mam plany? Zależy mi na tym, by uświadamiać nie tylko politykom, jak zasadniczą rolę w zachowaniu polskich środowisk poza granicami kraju mają media polskie. Nasze zadanie nie ogranicza się jedynie do promowania języka polskiego, kultury, nauki czy Polski jako takiej. Nie polega też tylko na tworzeniu kronik naszych środowisk. Najważniejsze jest to, że pełnimy rolę łącznika – spajamy wszystkie elementy, które budują polską tożsamość poza granicami kraju. Bez tego łącznika, jakim są polskie media, nasze społeczności się rozpadną. Brak należytego wsparcia naszych działań jest bardzo  krótkowzroczny.

Gośćmi Zjazdu Federacji Mediów Polskich na Wschodzie były przedstawicielki Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych. Jak widzisz współpracę między dwiema organizacjami?

– Współpraca jest konieczna. Mamy przecież te same cele: dobrze informować, scalać społeczność polską poza granicami kraju oraz promować Polskę. Te wszystkie cele są wspólne, ale nie zgodzę się z opinią, że nie ma różnicy pomiędzy mediami polskimi na Wschodzie i na Zachodzie i że mamy takie same potrzeby.

Być może właśnie to, że jestem z Czech, pomoże w dialogu między tymi dwoma środowiskami. Z jednej strony również my w Czechach doświadczyliśmy wpływów ideologii komunistycznej. Coraz mocniej w ostatnich latach doświadczamy wszechobecnej rosyjskiej propagandy. Podkreślić trzeba również to, że tak samo jak koledzy z państw zza wschodniej granicy, jesteśmy autochtonami, Polakami mieszkającymi poza granicami kraju, nie Polonią. Rozumiem zatem na czym może polegać specyfika problemów, z którymi borykają się środowiska polskie, działające w krajach powstałych po rozpadzie ZSRR.

Z drugiej zaś strony rozumiem sytuację mediów na Zachodzie, to, że mogą się czuć niedoceniane, czy niezauważane, słabo albo też wcale wspierane finansowo.

Moim zdaniem media na Zachodzie powinny rozumieć, że problemy, z którymi się borykają w swoich krajach, są nieporównywalne do tych, z którymi zmuszeni są radzić sobie koledzy za wschodnią granicą Polski. Natomiast dziennikarze polscy ze Wschodu powinni starać się zrozumieć położenie kolegów z Zachodu, którzy też chcą wykonywać jak najlepiej swoją pracę i być za nią odpowiednio doceniani i wynagradzani.

Czego sobie i nam wszystkim życzysz na najbliższy rok, kiedy będziesz pełniła mandat prezesa Federacji Mediów Polskich na Wschodzie?

– Życzę żeby ci, od których wiele zależy, zrozumieli wreszcie, że jeśli nie będzie nas i naszych mediów, to nie będzie także Polaków za granicą.

Dziękujemy za rozmowę.

Znadniemna.pl

Rozmowa z Haliną Szczotką, prezes Federacji Mediów Polskich na Wschodzie. Po raz pierwszy prezesem Federacji została wybrana osoba z Czech. Powiedz kilka słów o sobie i medium, które reprezentujesz. – Urodziłam się na Zaolziu w Czechach. Jak wielu Polaków ze Wschodu – nigdzie się nie przeprowadzałam.

Kościół Katolicki obchodzi dzisiaj Święto Matki Bożej Ostrobramskiej,  Matki Bożej Miłosierdzia, Królowej  Korony Polskiej. Jej odwiedzany masowo przez pielgrzymów wizerunek znajduje się w Wilnie w Ostrej Bramie na terenie dzisiejszej Litwy.

Kult Matki Miłosierdzia z Ostrej Bramy sięga drugiej połowy XVII w. Jednakże wyraźne jego wzmożenie nastąpiło w I połowie XVIII w. Szczególny rozwój czci Matki Miłosierdzia nastąpił po rozbiorach Polski. W 1993 roku modlił się w kaplicy w Ostrej Bramie św. Jan Paweł II. Ofiarował wtedy Matce Bożej Miłosierdzia złotą różę. Kult Matki Bożej Ostrobramskiej jest ciągle żywy i obecny nie tylko na terenie Litwy, ale także w sąsiednich krajach.

Oryginalny obraz jest namalowany temperą na ośmiu dębowych deskach. W późniejszych latach obraz został przemalowany farbą olejną; zmieniono także wizerunek Matki Bożej (zamalowano m.in. pukiel włosów wymykający się spod chusty i skrócono palce dłoni). Nie znamy twórcy obrazu. Namalowano go prawdopodobnie w I poł. XVII wieku na wzór obrazu Martina de Vosa – flamandzkiego artysty. Dzisiaj odrzuca się całkowicie wersję o wschodnim pochodzeniu obrazu, który miał przywieźć z wyprawy książę litewski Olgierd w XIV wieku, jak też i to, że Matka Boża ma twarz Barbary Radziwiłłówny.

Obraz przedstawia pochyloną Madonnę bez Dzieciątka. Głowę otoczoną promienną aureolą Maryja lekko pochyla w lewo, smukłą szyję zdobi szal. Jej twarz jest pociągła, półprzymknięte oczy dodają jej powagi; ręce trzyma skrzyżowane na piersiach.

Ostra Brama wiąże się również w istotny sposób z kultem Miłosierdzia Bożego. Obraz Miłosierdzia Bożego został namalowany w Wilnie i wystawiony publicznie właśnie w Ostrej Bramie (26-28 kwietnia 1935 r.). Tu też św. Faustyna miała wizję triumfu obrazu Miłosierdzia Bożego.

Znadniemna.pl za Radio Maryja/Brewiarz.pl, fot.: Marcin Białek – Praca własna,/CC BY-SA 3.0/Wikimedia

Kościół Katolicki obchodzi dzisiaj Święto Matki Bożej Ostrobramskiej,  Matki Bożej Miłosierdzia, Królowej  Korony Polskiej. Jej odwiedzany masowo przez pielgrzymów wizerunek znajduje się w Wilnie w Ostrej Bramie na terenie dzisiejszej Litwy. Kult Matki Miłosierdzia z Ostrej Bramy sięga drugiej połowy XVII w. Jednakże wyraźne jego wzmożenie

Przedstawiciele mediów polskich z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Mołdowy i czeskiego Zaolzia w dniach 13-14 listopada obradowali w Warszawie na XI Zjeździe Federacji Mediów Polskich na Wschodzie (FMPnW). Spotkanie doszło do skutku dzięki ofiarności Fundacji Wolność i Demokracja, która sfinansowała wydarzenie pomimo tego, że nie otrzymała na jego przeprowadzenie dotacji z budżetu państwa. XI Zjazd FMPnW stał się okazją do omówienia bieżących problemów zrzeszonych w Federacji mediów oraz do wyboru nowych władz organizacji.

Ustępujący prezes FMPnW Rajmund Klonowski przekazuje stery organizacji nowej prezes Halinie Szczotce

Po raz pierwszy w historii Federacji Mediów Polskich na Wschodzie delegaci Zjazdu wybrali na prezesa organizacji koleżankę z Czech Halinę Szczotkę, redaktor naczelną miesięcznika „Zwrot”, będącego czasopismem wydawanym przez Polaków, mieszkających na Zaolziu.

Lilia Luboniewicz, prezes Fundacji Wolność i Demokracja, dzięki ofiarności której odbyl się XI Zjazd Federacji Mediów Polskich na Wschodzie

W skład swojego zarządu nowa pani prezes zaprosiła: dotychczasowego prezesa FMPnW Rajmunda Klonowskiego („Kurier Wileński”), Jerzego Wójcickiego, redaktora naczelnego „Słowa Polskiego” z ukraińskiej Winnicy, redaktora portalu Polaków na Białorusi Znadniemna.pl Andrzeja Pisalnika oraz Ryszarda Stankiewicza, redaktora naczelnego czasopisma „Polak na Łotwie”.

Za jedenaście lat istnienia organizacji wszyscy członkowie obecnego zarządu kierowali Federacją przez co najmniej jedną, a nawet przed dwie roczne kadencje, w związku z czym, zgłaszając akces do bycia członkami zarządu, złożyli pod adresem nowo wybranej prezes FMPnW deklaracje wspierania własnym doświadczeniem oraz pomagania koleżance we wszystkich jej poczynaniach na nowym dla niej stanowisku.

„Mam nadzieję, że w ciągu najbliższego roku uda nam się domknąć kwestie instytucjonalne, związane z funkcjonowaniem Federacji” – oznajmiła Halina Szczotka po przejęciu sterów w FMPnW.

W ramach wymiany doświadczeń dziennikarze ze Wschodu mieli okazję podzielić się z kolegami swoim spojrzeniem na bieżącą sytuację w środowiskach polskich w krajach swojego pochodzenia.

Wobec trudnej sytuacji wielu dziennikarzy, zmuszonych do opuszczenia krajów urodzenia i podjęcia się trudu redagowania swoich mediów na uchodźstwie, Federacja Mediów Polskich na Wschodzie uchwaliła Apel, którego treść zamieszczamy:

Apel Federacji Mediów Polskich na Wschodzie w sprawie dziennikarzy polskich mediów ze Wschodu, przebywających na uchodźstwie w Polsce

Federacja Mediów Polskich na Wschodzie zwraca się do Państwa Polskiego z apelem o wsparcie dziennikarzy polskiego pochodzenia na Białorusi i Ukrainie, pracujących w niezwykle trudnych warunkach. Przeżywają oni codzienne wyzwania związane z represjami i zagrożeniem życia, co w sposób drastyczny ogranicza ich funkcjonowanie i warunki pracy. W obliczu rosnącej presji politycznej oraz rugowania wolności słowa na Białorusi, a także trudnej sytuacji wojennej na Ukrainie, dziennikarze ci potrzebują pilnej i kompleksowej pomocy, by móc trwać i funkcjonować w obliczu zagrożeń. Polscy dziennikarze z Białorusi i Ukrainy są niezastąpionymi łącznikami z Polakami w swoich krajach, szerząc polską kulturę i wartości, a także obiektywne informacje o sytuacji wewnętrznej w krajach zamieszkania.

Wierzymy, że w imię solidarności i odpowiedzialności za represjonowanych polskich dziennikarzy z Białorusi i Ukrainy możliwe jest zorganizowanie skutecznych działań, wspierających ich bezpieczeństwo i działalność. Dotyczy to zwłaszcza tych z naszych kolegów, których los zmusił do kontynuowania pracy swoich redakcji na uchodźstwie w Polsce.

Apelujemy do Państwa Polskiego o podjęcie stosownych działań ochronnych oraz wspomagających dla represjonowanych dziennikarzy polskich z Białorusi i Ukrainy, którzy funkcjonują na uchodźstwie w Polsce i często borykają się z problemami zdrowotnymi i trudną rzeczywistością, która ich spotkała po utracie dorobku życia w krajach urodzenia, które musieli opuścić.

Apelujemy o:
  • Podjęcie pilnych działań na arenie międzynarodowej w sprawie uwolnienia z więzienia naszego kolegi z Białorusi – dziennikarza Andrzeja Poczobuta, stan zdrowia którego znacznie się pogorszył w ostatnim czasie.
  • Wsparcie prawne i dyplomatyczne dla dziennikarzy polskiego pochodzenia na Białorusi i Ukrainie, aby mogli kontynuować swoją pracę bez obaw o własne bezpieczeństwo.
  • Pomoc mieszkaniową i finansową, która pozwoli naszym kolegom zabezpieczyć podstawowe potrzeby życiowe i zawodowe.
  • Wsparcie edukacyjne i szkoleniowe dla wciąż pracujących polskich redakcji z Białorusi oraz Ukrainy, by mogli kontynuować swoją misję pomimo rosnących ograniczeń.
  • Zapewnienie pomocy medycznej w potrzebnym zakresie dla polskich dziennikarzy z Białorusi i Ukrainy.

Anna Paniszewa, redaktor naczelna gazety „Harcerz Brześcia” i założycielka Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu

Romuald Mieczkowski, redaktor naczelny kwartalnika „Znad Wilii” (Litwa)

Jerzy Wójcicki, redaktor naczelny gazety „Slowo Polskie” z Winnicy (Ukraina)

Od lewej: Wiktoria Laskowska-Szczur, redaktor naczelna czasopisma „Tęcza” z Żytomierza (Ukraina) i goście honorowi Zjazdu ze Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych Anna Traczewska i Teresa Sygnarek

Rajmund Klonowski, były prezes FMPnW (Litwa)

Podczas głosowania

Halina Szczotka, nowa prezes FMPnW

Przemawia Teresa Sygnarek, prezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych

Teresa Konopielko, założycielka i wieloletnia redaktor naczelna „Gazety Petersburskiej”

 

Znadniemna.pl

Przedstawiciele mediów polskich z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Mołdowy i czeskiego Zaolzia w dniach 13-14 listopada obradowali w Warszawie na XI Zjeździe Federacji Mediów Polskich na Wschodzie (FMPnW). Spotkanie doszło do skutku dzięki ofiarności Fundacji Wolność i Demokracja, która sfinansowała wydarzenie pomimo tego, że nie otrzymała

Polakom na Białorusi organizacja, obchodząca w tym roku Jubileusz 20. Urodzin, kojarzy się przede wszystkim z jej założycielem i wieloletnim prezesem, proboszczem Parafii Św. Wojciecha w Częstochowie – księdzem Ryszardem Umańskim.

Towarzystwo Patriotyczne „Kresy” na czele z księdzem Ryszardem Umańskim niosą pomoc rodakom za wschodnią granicą Polski, organizując zbiórki na rzecz Polaków, mieszkających na Litwie, Białorusi oraz walczącej o niepodległość Ukrainie. Regularnie goszczą też w Częstochowie pielgrzymów zza wschodniej granicy Polski.

Polacy z Białorusi, którzy w ostatnich latach pielgrzymowali do Częstochowy i na Jasną Górę, musieli poznać księdza Ryszarda Umańskiego i jego parafian, którzy zawsze z otwartym sercem przyjmują w swoich mieszkaniach Kresowiaków, przybywających do duchowej stolicy Polski.

Polakom z Białorusi prezes Towarzystwa Patriotycznego „Kresy” znany jest między innymi ze swojej nieustraszonej postawy. Jako jedyny z księży katolickich odwiedzających Białoruś z misją dobroczynną, odważył się odprawić Mszę świętą w zabytkowej, odnowionej staraniami Polaków na Białorusi, kaplicy powstańców styczniowych w Stankiewiczach – polskiej wsi w rejonie lidzkim, zniszczonej przez Sowietów po zakończeniu II wojny światowej za polską postawę patriotyczną jej mieszkańców.

Między innymi za tę modlitwę w intencji powstańców styczniowych oraz rodaków, wysiedlonych przez Sowietów z własnych domów, władze Białorusi wpisali księdza z Częstochowy na listę osób, którym zabroniony jest wjazd na terytorium Republiki Białorusi.

Uznany przez białoruską dyktaturę za „persona non grata” ksiądz Ryszard Umański stara się wspierać Polaków z Białorusi, krzywdzonych przez reżim dyktatorski Łukaszenki nie tylko modlitwą, lecz także organizując akcje pomocowe oraz solidarnościowe.

W sierpniu 2021 roku, na przykład, staraniem księdza Ryszarda Umańskiego i Towarzystwa Patriotycznego „Kresy” w parafii św. Wojciecha w Częstochowie odbył się transmitowany na antenie TVP Polonia koncert solidarności z Polakami, więzionymi na Białorusi przez reżim Łukaszenki. Byli to wówczas: oczyszczona w 2022 roku przez reżim ze wszystkich zarzutów prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i odsiadujący karę ośmiu lat pozbawienia wolności dziennikarz i działacz polskiej mniejszości na Białorusi Andrzej Poczobut.

Portal Znadniemna.pl składa członkom Towarzystwa Patriotycznego „Kresy” i jego prezesowi księdzu Ryszardowi Umańskiemu najserdeczniejsze gratulacje z okazji 20-lecia organizacji i życzy Bożej Opieki nad wszystkimi inicjatywami wychodzącymi z grona przyjaciół i członków Towarzystwa Patriotycznego „Kresy” w Częstochowie.

Znadniemna.pl

Polakom na Białorusi organizacja, obchodząca w tym roku Jubileusz 20. Urodzin, kojarzy się przede wszystkim z jej założycielem i wieloletnim prezesem, proboszczem Parafii Św. Wojciecha w Częstochowie – księdzem Ryszardem Umańskim. Towarzystwo Patriotyczne „Kresy” na czele z księdzem Ryszardem Umańskim niosą pomoc rodakom za wschodnią granicą

Skip to content