HomeStandard Blog Whole Post (Page 6)

Do końca czerwca 2025 r. wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce złożyło 8,5 tys. cudzoziemców. Najliczniejsze grupy wnioskodawców (łącznie ok. 77 proc.) stanowili obywatele Ukrainy i Białorusi. Tym ostatnim najrzadziej odmawiano udzielenia azylu.

W I połowie br. najwięcej wniosków uchodźczych w Polsce złożyli obywatele:

  • Ukrainy – 5 tys. osób
  • Białorusi – 1,6 tys. osób
  • Rosji – 0,4 tys. osób.

Od 27 marca 2025 r. obowiązuje czasowe ograniczenie prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej na granicy państwowej z Republiką Białorusi. Od tego czasu osoby składające wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej w placówkach Straży Granicznej umiejscowionych nieopodal granicy z Białorusią stanowiły niewielki odsetek wnioskodawców.

Cudzoziemcowi udziela się ochrony międzynarodowej (w formie statusu uchodźcy lub ochrony uzupełniającej), jeśli w jego kraju pochodzenia grozi mu prześladowanie lub rzeczywiste ryzyko utraty życia czy zdrowia. Wobec danej osoby nie mogą przy tym występować okoliczności wskazujące, że może np. stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa.

W I połowie 2025 r. Urząd do Spraw Cudzoziemców wydał decyzje wobec 5,3 tys. osób. Warunki przyznania ochrony międzynarodowej spełniało prawie 2,8 tys. obcokrajowców. Byli to przede wszystkim obywatele:

  • Ukrainy – 1,5 tys. osób
  • Białorusi – 1 tys. osób
  • Etiopii – 60 osób.

Decyzje negatywne otrzymało 1 tys. cudzoziemców. Najliczniejsze grupy w tym zakresie stanowili obywatele:

  • Ukrainy – 0,5 tys. osób
  • Rosji – 130 osób
  • Białorusi – 70 osób.

Postępowania dotyczące prawie 1,5 tys. osób zakończyły się natomiast umorzeniem. Dotyczyło to przede wszystkim obywateli:

  • Ukrainy – 0,3 tys. osób
  • Etiopii – 0,1 tys. osób
  • Tadżykistanu – 0,1 tys. osób.

Sprawy są umarzane najczęściej w sytuacji, gdy cudzoziemiec opuścił Polskę przed wydaniem decyzji merytorycznej.

Podczas trwania procedury uchodźczej cudzoziemcy mogą korzystać z pomocy socjalnej (m.in. zakwaterowanie, wyżywienie, opieka medyczna) zapewnianej przez Urząd do Spraw Cudzoziemców oraz zajęć edukacyjnych (m.in. nauka języka polskiego). Mają oni do wyboru pobyt w ośrodku dla cudzoziemców lub samodzielne utrzymanie się poza ośrodkami przy pomocy finansowej otrzymywanej od urzędu. Według stanu na 30 czerwca 2025 r. z pomocy socjalnej korzystało 6,5 tys. cudzoziemców, z czego 765 osób przebywało w ośrodkach dla cudzoziemców.

Znadniemna.pl za Urząd do Spraw Cudzoziemców, fot.: fpiwo.pl

Do końca czerwca 2025 r. wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce złożyło 8,5 tys. cudzoziemców. Najliczniejsze grupy wnioskodawców (łącznie ok. 77 proc.) stanowili obywatele Ukrainy i Białorusi. Tym ostatnim najrzadziej odmawiano udzielenia azylu. W I połowie br. najwięcej wniosków uchodźczych w Polsce złożyli obywatele: Ukrainy

14 lipca, na aukcji elektronicznej „BUTB-Nieruchomości”, zorganizowanej przez Białoruską Uniwersalną Giełdę Towarową, sprzedano dawny majątek Mineyków we wsi Dubniki w rejonie ostrowieckim na Białorusi.

Dwór Mineyków w Dubnikach na zdjęciu z 1918 r., fot.: www.polona.pl

Sprzedany obiekt obejmuje piętrowy budynek dworski (do 2005 roku pełniący funkcję internatu dla osób starszych i niepełnosprawnych), budynek administracyjny z 1968 roku, łaźnię-pralnię, stołówkę, punkt pierwszej pomocy, garaże, magazyny i budynki gospodarcze.

Dwór Mineyków w Dubnikach, fot.: Alaksiej Drupau/Radzima.org

 

Dwór Mineyków w Dubnikach, fot.: Alaksiej Drupau/Radzima.org

Jak poinformował rzecznik prasowy BUTB, obiekt udało się sprzedać za kwotę 1058,4 rubla (ok. 1150 złotych) – o 5% więcej niż wynosiła cena wywoławcza. Nabywcą nieruchomości została firma z obwodu grodzieńskiego, zajmująca się produkcją materiałów budowlanych.

Dwór Mineyków, został zbudowany przez  polskiego ziemianina Bronisława Mineykę w 1878 roku. Posiadłość zapisała się w historii polskiej i światowej literatury tym, że w latach 80. XIX wieku przyjeżdżał do Mineyków Henryk Sienkiewicz. Przyszły noblista zamieszkał w majątku, tworząc tu koncepcję Potopu (w latach 1884–1886), a w latach 1887-1888 napisał u Mineyków  w Dubnikach „Pana Wołodyjowskiego”. Tutejsi znajomi i mieszkańcy Dubnik stali się pierwowzorami wielu bohaterów tej części Trylogii.

Znadniemna.pl na podstawie Hpravy.org/Wikipedia.org, fot.: Radzima.org

14 lipca, na aukcji elektronicznej „BUTB-Nieruchomości”, zorganizowanej przez Białoruską Uniwersalną Giełdę Towarową, sprzedano dawny majątek Mineyków we wsi Dubniki w rejonie ostrowieckim na Białorusi. [caption id="attachment_69262" align="alignnone" width="480"] Dwór Mineyków w Dubnikach na zdjęciu z 1918 r., fot.: www.polona.pl[/caption] Sprzedany obiekt obejmuje piętrowy budynek dworski (do 2005

W zakurzonych tomach staropolskiej literatury kryje się postać, która zasługuje na ponowne odkrycie. Atanazy Ludwik Kierśnicki (1678–1733) – jezuita, kaznodzieja, uczony i publicysta – przez dziesięciolecia kształtował polską kulturę duchową i akademicką, zostając symbolem oratorskiego kunsztu i moralnej odwagi.

Na dziś przypada 347. rocznica urodzin naszego krajana, urodzonego w Holszanach koło Oszmiany.

Droga z Holszan do Akademii Wileńskiej

Atanazy Ludwik Kierśnicki  urodził się w Holszanach (obecnie w rejonie oszmiańskim na Białorusi) 15 lipca 1678 roku. Wcześnie, bo jako zaledwie szesnastoletni młodzieniec, wstąpił w 1694 roku w Wilnie do zakonu jezuitów, a już w 1705 roku  w Warszawie przyjął święcenia kapłańskie.

Ksiądz zakonnik od początku łączył gorliwość duszpasterską z pasją intelektualną.

Pełnił wiele funkcji:

Był wykładowcą retoryki w szkołach jezuickich w Wilnie (1706–1707) i Warszawie (1707–1708) oraz kaznodzieją królewskim, głoszącym kazania w kolegiacie św. Jana, a także bibliotekarzem kolegium warszawskiego (1709–1721), a następnie – rektorem kolegium w Słucku (1722–1725), gdzie wystawił osobny budynek biblioteczny z cegły. W kolejnych latach pełnił funkcje prefekta kolegium w Grodnie (1727–1728) oraz superiora klasztoru jezuitów w Drohiczynie (1728–1732), gdzie budował nowe kolegium. Dwa lata przed śmiercią został profesorem prawa na Akademii Wileńskiej.

Mistrz słowa i moralny komentator epoki

Kazania o. Atanazego były czymś więcej niż wykładami moralizatorskimi. Jako kaznodzieja królewski w kolegiacie św. Jana w Warszawie przemawiał przy wielkich okazjach, takich jak koronacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w 1717 czy Kodeńskiej w 1721 roku.

Oto fragment  jego kazania, wydanego z okazji uroczystości koronacji obrazu Matki Boskiej w Częstochowie w 1717 roku:

„Lat temu dziewięćdziesiąt siedem, gdy przed osmanową potencją, do granic naszych zbliżoną we trzykroć sto tysięcy pohańców, zadrżały przedmurza tego fundamenty, gdy pod ludźmi, końmi, mułami, wielbłądami, armatami, stękała ziemia, a po zabitym hetmanie Stanisławie Żółkiewskim, po zabranych w bisurmańskie łyka najznaczniejszych wojownikach, strach powszechny w tęgie lody okował serca koronnych obywateli, na ten czas, Wawrzyniec Gębicki, arcybiskup gnieźnieński, prymas i prorex Rzeczypospolitej, ustawicznie łzami miękczył niby w diament skamieniałe gniewy niebieskie, aż też nocy jednej, w Skierniewicach przez okno pałacowe w niebo patrząc, obaczył w jasności wielkiej Najświętszą Bogarodzicę, na nowiu księżycowym stojącą i głos rzetelny usłyszał: „Nie trać serca Wawrzyńcze! Staram się ja pilnie o Polskę, imieniowi memu przychylną. Syn mój odwrócił od was te plagi, których się obawiasz”.

Styl wypowiedzi o. Atanazego cechował się konceptyzmem, literacką ornamentyką i odniesieniami do historii, mitologii oraz realiów życia szlacheckiego.

Jednocześnie za estetyką słowa kaznodziei kryła się głęboka troska o Rzeczpospolitą – jej duchowy kryzys, konfliktowość elit i upadek parlamentaryzmu. O. Atanazy nie wahał się w swych tekstach krytykować bezsilności sejmów i demoralizacji magnatów.

Podczas wspomnianego kazania, kaznodzieja królewski, nazwał Maryję Jasnogórską „Polską Monarchinią”. Przywołał prywatne objawienie swego współbrata zakonnego, w którym Matka Boża życzyła sobie, by nazywać Ją Królową Polski. Wskazał też na trwający wiele stuleci zwyczaj szukania u Jasnogórskiej Pani pomocy w trudnościach, jakie przeżywała Ojczyzna: „Tu zawsze szukały głównej rady, tak w boju, jak i pokoju sarmackie korony na głowę Ludwików, Jagiellonów, Zygmuntów, Władysławów, Kazimierzów, Michałów, Augustów, wolnych głów i głosów włożone”.

Kaznodzieja wyraził wówczas nadzieję, że pod rządami Królowej ustąpią nieszczęścia, a rodacy będą mieli więcej powodów do radości.

Twórczość, która przenika przez pokolenia

Wśród licznych dzieł o. Atanazego Kierśnickiego wyróżnia się:

  • Klucze do Skarbu Serdecznego w Słowie Bożym Utajone (1725) – zbiór refleksji nad tajemnicą Słowa Bożego
  • Wolny Głos Mów Niedzielnych (1727) – kazania o głębokim przesłaniu duchowym i społecznym
  • Monarchini polska głową swoją korony, a sercem swoim głowy koronująca (1718) – przykład kaznodziejskiej stylizacji i komentarza politycznego.

Współczesnym o. Atanazy Kierśnicki był znany jako autor tekstów, przypisywanych pisarzowi polnemu koronnemu Janowi Fryderykowi Sapieże, w których ten miał analizować kondycję duchową i narodową Rzeczypospolitej, wpisując się w nurt myśli politycznej XVIII wieku.

Dziedzictwo, które warto odkrywać na nowo

Choć o. Atanazy Ludwik Kierśnicki nie cieszy się dziś powszechnym rozgłosem, jego dzieła są świadectwem głębokiego myślenia, wyrafinowanego stylu i niezwykłej odwagi duchowej.

Kaznodzieja królewski łączył klasyczną edukację z troską o wspólnotę, pozostając wiernym zasadom zakonu, ale nie milcząc wobec kryzysów państwa.

Dla miłośników historii, religii i literatury, o. Atanazy to postać warta ponownego odkrycia – nie tylko jako jezuita, pedagog i mistrz słowa, lecz jako sumienie swojej epoki.

Oprac. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl, fot.: Masheka.by

 

W zakurzonych tomach staropolskiej literatury kryje się postać, która zasługuje na ponowne odkrycie. Atanazy Ludwik Kierśnicki (1678–1733) – jezuita, kaznodzieja, uczony i publicysta – przez dziesięciolecia kształtował polską kulturę duchową i akademicką, zostając symbolem oratorskiego kunsztu i moralnej odwagi. Na dziś przypada 347. rocznica urodzin naszego

„Wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka” – pisał o zwycięstwie Jan Długosz.

Do bitwy doszło 15 lipca 1410 roku. Krzyżacy zgromadzili około 15-20 tysięcy wojska, Jagiełło i Witold dysponowali około 30 tysiącami rycerzy i wojowników. Przewaga była po stronie polsko-litewskiej. Armia zakonna stała w upale na otwartym polu, co wykorzystał Jagiełło opóźniając starcie. Jego siły odpoczywały w lesie.

Dwa nagie miecze

Wielki Mistrz, a dokładnie heroldowie księcia szczecińskiego Kazimierza oraz króla węgierskiego Zygmunta Luksemburczyka, który dwa dni wcześniej wypowiedział oficjalnie wojnę Polsce, podarowali Jagielle i Witoldowi dwa nagie miecze. Gest ten Polacy odebrali jako arogancki, nie znali bowiem tego rycerskiego zwyczaju, który był od dawna praktykowany na Zachodzie.

Jagiełło nie wziął udziału w walce, kierował bitwą z niewielkiego wzgórza. W południe ruszyły z prawego skrzydła chorągwie litewskie, wkrótce za nimi podążyło z centrum i lewego skrzydła rycerstwo polskie. „Na prawym skrzydle wystąpił do boju książe Witold ze swym ludem, z chorągwią świętego Jerzego i z chorągwią przedniej straży. Na krótką zasię chwilę przed samym rozpoczęciem bitwy spadł lekki i ciepły deszcz, [który] zmył kurz z końskich kopyt. A na samym początku tego deszczu, działa wrogów, bo wróg miał liczne działa, dwukrotnie dały salwę kamiennymi pociskami, ale nie mogły naszym sprawić tym ostrzałem żadnej szkody” – zanotował autor „Kroniki Konfliktu Władysława Króla Polskiego z Krzyżakami w Roku Pańskim 1410”.

Walka

Po godzinie walki skrzydło litewskie rzuciło się do ucieczki i mimo potężnego krzyku Witolda nie udało się go zatrzymać. Część wojsk krzyżackich rzuciła się w pogoń, ale pozostali zagrozili walczącym oddziałom polskim. Sytuację uratowały trzy pułki smoleńskie, które pozostały na placu boju i za cenę ogromnych strat dały czas polskim chorągwiom na przegrupowanie. Wraz z Litwinami do ucieczki rzuciły się zaciężne wojska z Czech i Moraw, ale pod polskim obozem udało się opanować panikę i powróciły do walki.

Wielki Mistrz trzykrotnie ponawiał szarże swoich oddziałów. Podczas jednej z nich Krzyżacy powalili Marcina z Wrocimowic, który dzierżył sztandar chorągwi krakowskiej, uznawany za chorągiew wojska polskiego. Mimo tego, Polacy nie rzucili się do ucieczki, a najsławniejsi rycerze zmobilizowali się i gonfanon odbili. Śpiewane po zdobyciu sztandaru przez Krzyżaków „Chrystus zmartwychwstał” okazało się przedwczesne.

Król w niebezpieczeństwie

Po trzech godzinach walki, siły Zakonu uległy wyczerpaniu. Ulrich von Jungingen przegrupował swoje siły i stanął na czele 16 chorągwi, które przeprowadzić miały decydujące natarcie. Poprowadził je szerokim łukiem i zamierzał uderzyć na polskie prawe skrzydło. Natarcie przechodziło obok miejsca, w którym z niewielką ochroną stał Władysław Jagiełło, jednak Wielki Mistrz nie pozwolił na zmianę kierunku natarcia (być może nie wiedział, kogo pilnuje oddział) licząc na zaskoczenie. Z nacierającego hufca wyskoczył tylko jeden rycerz Dypold von Kockeritz i natarł na monarchę. Jagiełło zręcznie się obronił i ranił napastnika, na którego rzucił się i pokonał w walce Zbigniew Oleśnicki.

Manewr oskrzydlający nie zaskoczył Polaków, którzy zdołali się przegrupować i zmienili front. Na powstrzymane wojska zakonne uderzyły odwodowe chorągwie polskie. Krzyżacy znaleźli się w okrążeniu. Ich położenie stało sie krytyczne, kiedy na pole bitwy powróciły wojska litewskie. Polacy i Litwini bezlitosnie atakowali wyróżniających się rycerzy zakonnych. Zginął Wielki Mistrz, a z nim ponad dwustu zakonników. Po śmierci elity, reszta rzuciła się do ucieczki. Polacy zdobyli nieprzyjacielski obóz.

Zwycięstwo!

„Znaleziono zaś w wojsku krzyżackim kilka wozów wyładowanych pętami i kajdanami, które Krzyżacy… przywieźli do wiązania jeńców polskich. Znaleziono też inne wozy pełne żagwi nasączonych łojem i smołą, a także strzały wysmarowane tłuszczem i smołą, którymi zamierzali razić pokonanych i uciekających… Za słusznym jednak zrządzeniem Bożym, który starł ich pychę, Polacy zakuwali ich [Krzyżaków] w te pęta i kajdany… Kilka tysięcy wozów wrogów w ciągu kwadransa złupiły wojska królewskie tak, iż nie pozostało po nich najmniejszego śladu. Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło sie znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni – butami. Ale król polski Władysław w obawie, by jego wojsko upojone winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania… kazał zniszczyć i porozbijać beczki z winem. Gdy je na rozkaz królewski bardzo szybko rozbito, wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka” – napisał Jan Długosz.

Straty

Król i dostojnicy państwowi nie od razu zdali sobie sprawę z ogromu zwycięstwa. A było ono spektakularne. Zdobyto wszystkie nieprzyjacielskie chorągwie, zginęła niemal cała elita Zakonu i około 8 tysięcy rycerzy i innych walczących po stronie przeciwnika.

Straty polskie były nieznaczne, jedynie oddziały litewskie ucierpiały relatywnie dużo. Przez cały następny dzień zbierano rannych i grzebano poległych. Ciało Wielkiego Mistrza odesłano do Malborka. W państwie krzyżackim zapanowała panika, poszczególne miasta podnosiły bunt. Sytuację opanował komtur Henryk von Plauen, który nie brał udziału w bitwie. Ze swoim oddziałem pilnował Kujaw. Ruszył co prawda w celu połączenia się z głównymi siłami, ale na wieść o klęsce pomaszerował w kierunku Malborka.

Na Malbork

Kiedy 22 lipca pierwsze oddziały polsko-litewskie dotarły pod stolicę państwa krzyżackiego, była ona już gotowa do obrony. Rycerstwu trudno było zdobyć potężną twierdzę, brakowało pomysłu jak dalej prowadzić kampanię. We wrześniu popsuła się pogoda, zaczęła się epidemia dyzenterii, a polskie rycerstwo chciało wracać do domu. 19 września Jagiełło zakończył oblężenie, a nowy mistrz Henryk von Plauen rozpoczął kontrofensywę i przywracanie władzy Zakonu nad państwem. W październiku, król węgierski dokonał najazdu na Ziemię Sądecką, co groziło wojną na dwa fronty. Po zwycięstwie Polaków pod Koronowem, obie strony, wyczerpane walką, przystąpiły do rozmów pokojowych.

Pokój

1 lutego 1411 roku podpisano I Pokój Toruński. Litwa odzyskała Żmudź i choć oddać ją miała po śmierci Witolda, nigdy tego nie zrobiła. Polska odzyskała Ziemię Dobrzyńską. Zakon musiał zapłacić 100 tysięcy kop groszy okupu za wziętych do niewoli rycerzy zachodnich. Warunki pokoju wydawały się jednak niekorzystne zważywszy na ogrom zwycięstwa.

Bilans

Najważniejszym skutkiem wojny było to, że Zakon stopniowo tracił swoje znaczenie na arenie międzynarodowej. Olbrzymi okup, który przekraczał dwuletni dochód króla polskiego, złamał finanse i gospodarkę państwa Krzyżaków. Zakon do końca swojego istnienia tonął w długach.

Bitwa ujawniła wewnętrzny konflikt tlący się w państwie. Bunt mieszczan i rycerstwa pruskiego pokazał, że Krzyżacy nie mają dostatecznej legitymizacji władzy wśród poddanych. Odtąd te dwa stany będą zarzewiem ciągłych problemów i ostatecznie doprowadzą do zwycięstwa Polski w wojnie trzynastoletniej oraz odzyskania Pomorza przez Polskę. Bitwa potwierdziła też sens unii. Polityczny związek Polski i Litwy wyrósł na regionalne mocarstwo, które brane było pod uwagę we wszystkich poważniejszych planach i grach politycznych w Europie.

Znadniemna.pl za Polskieradio.pl, ilustracja: „Bitwa pod Grunwaldem”, obraz Jana Matejki z 1878, źródło: Wikipedia

„Wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka” – pisał o zwycięstwie Jan Długosz. Do bitwy doszło 15 lipca 1410 roku. Krzyżacy zgromadzili około 15-20

Minister Spraw Zagranicznych RP Radosław Sikorski podarował instrument z salonu swojego domu biskupowi pomocniczemu Diecezji Pińskiej Kazimierzowi Wielkosielcowi – poinformował portal białoruskich katolików Katolik.life. Dar polskiego ministra trafił do sanktuarium Matki Bożej Łohiszyńskiej, Królowej Polesia.

Nowe organy, które ubogaciły wnętrze świątyni katolickiej Łohiszyna zostały zbudowane w 2005 roku przez polskiego mistrza Bohumiła Pacholskiego.

Fot.: facebook.com/aleksandr.burdelev

Jak poinformował na swojej stronie internetowej znawca organów Aleksander Burdzialeu -autor i dyrektor artystyczny odbywającego się obecnie na Białorusi festiwalu Ars Magna Organi – instrument został podarowany przez Ministra Spraw Zagranicznych RP Radosława Sikorskiego biskupowi Kazimierzowi Wielkosielcowi jeszcze w 2018 roku.

 „Trudne okoliczności przez 7 lat nie pozwalały majstrom z Polski na instalację tego instrumentu, który przez cały ten czas leżał w Łohiszynie i dopiero w tym roku został zainstalowany przez miejscowych wiernych ” – zauważył Burdzialeu, który był konsultantem w trakcie instalacji organów.

Instrument przed trafieniem do sanktuarium maryjnego w Łohiszynie stał w salonie domu Radosława Sikorskiego, który siedem lat temu postanowił przekazać go do Diecezji Pińskiej Kościoła Katolickiego na Białorusi.

Uroczysta konsekracja organów, podarowanych Białorusi przez polskiego ministra odbędzie się 26 lipca. Od razu po uroczystości na instrumencie zostanie zagrany pierwszy koncert w ramach festiwalu organowego Ars Magna Organi.

Fot.: facebook.com/aleksandr.burdelev

W opinii Aleksandra Burdzialewa przekazany przez ministra Sikorskiego instrument jest ważnym nabytkiem kulturowym w skali kraju.

Jak dotąd liczba organów na Białorusi była szacowana na 123 sztuki.

Znadniemna.pl za Katolik.life, fot.: Facebook.com/aleksandr.burdelev

Minister Spraw Zagranicznych RP Radosław Sikorski podarował instrument z salonu swojego domu biskupowi pomocniczemu Diecezji Pińskiej Kazimierzowi Wielkosielcowi – poinformował portal białoruskich katolików Katolik.life. Dar polskiego ministra trafił do sanktuarium Matki Bożej Łohiszyńskiej, Królowej Polesia. Nowe organy, które ubogaciły wnętrze świątyni katolickiej Łohiszyna zostały zbudowane w

12 lipca 1945 r. oddziały NKWD i Smiersz rozpoczęły operację, która do historii przeszła jako obława augustowska. W jej wyniku ok. 600 mieszkańców okolic Augustowa i Suwałk zostało porwanych i prawdopodobnie zamordowanych. To największa, niewyjaśniona dotąd zbrodnia z tamtego okresu.

Zajęte na przełomie 1944 i 1945 roku przez Armię Czerwoną okolice Augustowa i Suwałk po przetoczeniu się frontu w znacznej części były kontrolowane przez polskie podziemie niepodległościowe. Do maja 1945 r. udało mu się rozbić prawie wszystkie posterunki milicji w powiecie suwalskim (17 spośród 18), a także 12 spośród 14 założonych tam siedzib władz gminnych.

Prawdopodobnie właśnie bezsilność podległych Moskwie polskich władz była jedną z przyczyn obławy augustowskiej. Aktywność polskiego zbrojnego podziemia w pobliżu nowo wyznaczonej granicy stanowiło zagrożenie dla interesów ZSRR. Według innej hipotezy obława augustowska miała „oczyścić teren z elementu wrogiego wobec ZSRR”, bo Stalin planował przyłączyć te tereny do swojego państwa.

Do siłowej rozprawy skierowano liczące aż 40 tys. żołnierzy oddziały 50. Armii 3. Frontu Białoruskiego oraz 62. Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD. Wspierały ich dwie kompanie polskiego wojska i milicja. Dowództwo nad operacją objął wiceszef Zarządu Kontrwywiadu Wojskowego (Smiersz) gen. Iwan Gorgonow (po śmierci Stalina wyrzucony ze służby i zdegradowany).

Między 10 a 25 lipca 1945 r. wysłane do akcji oddziały spacyfikowały okolice Suwałk, Augustowa, Sokółki i Dąbrowy Białostockiej. W doraźnie utworzonych obozach zatrzymały ok. 7 tys. osób i poddały brutalnym przesłuchaniom. Po pewnym czasie większości zatrzymanych pozwolono wrócić do domu, ale po niektórych ślad zaginął. Z prowadzonego przez IPN śledztwa (zostało zawieszone w 2022 r. wobec braku dostępu do rosyjskich archiwów) wynika, że taki los spotkał co najmniej 592 osoby.

Podejrzewa się, że porwanych wywieziono przez granicę w okolice Grodna (po wojnie miasto znalazło się w granicach Białorusi) i tam zamordowano.

Oprócz IPN o wyjaśnienie zbrodni od lat zabiegają Obywatelski Komitet Poszukiwań Ofiar Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 r. oraz Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, a także wielu historyków.

Szansa na poznanie przynajmniej części faktów pojawiła się w lutym 2016 r., gdy IPN odnalazł na internetowym portalu z materiałami z archiwów rosyjskiego ministerstwa obrony kilka tysięcy stron dokumentów o przebiegu obławy augustowskiej. Rosja konsekwentnie jednak odmawia polskim badaczom i śledczym pomocy w tej sprawie.

Jeszcze wcześniej pewne światło na tajemnicę obławy augustowskiej rzucił Nikita Pietrow, historyk ze stowarzyszenia „Memoriał” (zamkniętego niedawno przez rosyjskie władze od pretekstem tworzenia „fałszywego” obrazu historii ZSRR). Pietrow ujawnił szyfrogram, który 21 lipca 1945 r. jeden z organizatorów obławy augustowskiej gen. Wiktor Abakumow wysłał do komisarza spraw wewnętrznych Ławrentija Berii. Mowa w nim o tym, że poprzedniego dnia do Olecka skierowano grupę doświadczonych oficerów kontrwywiadu w celu „przeprowadzenia likwidacji bandytów aresztowanych w lasach augustowskich”. Abakumow podał m.in. dokładną liczbę zatrzymanych (7 049 osób) i wypuszczonych (5 115 osób).

„Ujawniono i aresztowano jako bandytów 844 ludzi, w tym 262 to Litwini i z tej przyczyny zostali przekazani organom NKWD-NKGB Litwy. Zatem liczba aresztowanych na 21 lipca wynosi tylko 592 ludzi, a zatrzymanych, którzy są sprawdzani 828 ludzi” – czytamy w ujawnionym przez Pietrowa szyfrogramie.

Wciąż nie wiadomo jednak, gdzie są groby ofiar. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na Białorusi – większość w okolicach miejscowości Kalety – które mogą być potencjalnie jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie.

Kilkanaście takich miejsc jest po polskiej stronie granicy. Podczas prac sondażowych znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, ale nie wiadomo, czy mają związek z obławą. Wprawdzie w 2019 r. koło miejscowości Osowy Grąd w powiecie augustowskim odnaleziono szczątki zamordowanego w trakcie obławy augustowskiej Wacława Sobolewskiego, ale poniósł on śmierć, gdy próbował uciekać z konwoju.

12 lipca jest ustanowionym w 2015 r. przez Sejm Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej z lipca 1945 r. Z tej okazji w sobotę, 12 lipca, został otwarty Dom Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, który powstał w Muzeum Pileckiego w Augustowie.

Dom Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej otwarto w tzw. Domu Turka w Augustowie. Jest to zabytkowa kamienica, gdzie od początku 1940 r. do czerwca 1941 r. znajdowała się siedziba NKWD i NKGB. W latach 1945-56 w budynku mieściło się UB. Byli tam katowani m.in. żołnierze wyklęci, którzy później zginęli w obławie, czyli największej po II wojnie światowej niewyjaśnionej zbrodnia dokonanej przez NKWD na Polakach.

Znadniemna.pl za Dzieje.pl /radio.bialystok.pl, na zdjęćiu: krzyż w Gibach poświęcony pamięci pomordowanych w obławie augustowskiej, fot.:  autorstwa Witia – Praca własna, CC BY-SA 4.0, – https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=74010420

 

12 lipca 1945 r. oddziały NKWD i Smiersz rozpoczęły operację, która do historii przeszła jako obława augustowska. W jej wyniku ok. 600 mieszkańców okolic Augustowa i Suwałk zostało porwanych i prawdopodobnie zamordowanych. To największa, niewyjaśniona dotąd zbrodnia z tamtego okresu. Zajęte na przełomie 1944 i 1945

W dniach 2-9 lipca młodzież z rodzin polskich Brześcia i Lidy uczestniczyła w wyjątkowym, trwającym przez tydzień, obozie letnim, zorganizowanym przez Motocyklowe Stowarzyszenie Pomocy Polakom za Granicą Wschód – Zachód z Grodziska Wielkopolskiego.

Program pobytu obfitował w liczne wydarzenia kulturalne, edukacyjne i integracyjne, które dostarczyły uczestnikom niezapomnianych przeżyć oraz poszerzyły ich wiedzę o historii i kulturze Polski.

Do najważniejszych wydarzeń i atrakcji programu pobytu należały:

Spotkanie integracyjne z motocyklistami przy ognisku, które odbyło już pierwszego wieczoru po przyjeździe gości ze Wschodu. Przy tej okazji zostały zorganizowane 4 zastępy harcerskie, które pokazały swoje prezentacje.

W drugim dniu kolonii, 3 lipca, młodzież wyjechała na wycieczkę do Poznania. Stolicy Wielkopolski młodzi Polacy z Białorusi spacerowali po zabytkowej części miasta poznając przy okazji historię i architekturę Poznania, a także rozwijając indywidualne zainteresowania turystyczne oraz kulturowe.

Przy okazji pobytu w Poznaniu młodzież po raz pierwszy w życiu odwiedziła miejscowe zoo, co dostarczyło wiele radości i pozwoliło na bliższe poznanie świata zwierząt.

4 lipca na obozie odbyła się Gra Harcerska, poświęcona Powstaniu Warszawskiemu i Szarym Szeregom. Interaktywna forma nauki zaangażowała młodzież w poznawanie bohaterstwa i wartości patriotycznych poprzez zabawę i współpracę. Zwycięzcami z rywalizacji w zakresie wiedzy historycznej wyszły dwa zastępy: „Białe Orły” oraz „Szare Szeregi”.

Po zmaganiach harcerskich, jeszcze tego samego dnia, młodzież z Brześcia i Lidy wyjechała na widowisko „Orzeł i Krzyż” w Murowanej Goślinie. Widowisko „Orzeł i Krzyż” to spektakularna opowieść o losach Polski i Polaków od legend i założenia Państwa Polskiego przez triumfy husarii, Potop Szwedzki, aż po odzyskanie niepodległości i Solidarność, wzbudzające dumę narodową i patriotyzm przedstawienie jest odgrywane na terenie wielkości 44.000 m kw. Przez ponad 300 aktorów, wcielających się w ponad 1500 historycznych postaci.

Sobota, 5 lipca, przebiegała dla obozowiczów pod znakiem spotkania z członkami Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Śmiglu oraz wizyty na strzelnicy bractwa. Młodzież przy tej okazji zapoznała się z tradycjami i zwyczajami tego historycznego stowarzyszenia. Bezpieczne i nadzorowane zajęcia na strzelnicy z kolei pozwoliły młodym ludziom na zdobycie nowych umiejętności i doświadczeń, związanych z odpowiedzialnym korzystaniem z broni.

W niedzielę młodzież polska z Białorusi przygotowała piękny program pieśni patriotycznych, który zabrzmiał w wyjątkowej, sakralnej atmosferze Katedry Poznańskiej. Wydarzenie nosiło nazwę „Koncert Odważnych” i stało się częścią obchodów 1000-lecia Królestwa Polskiego. Wieczorem tego dnia odbyło się również spotkanie przy ognisku, gdzie młodzi ludzie opowiadali o polskiej historii miast, z których pochodzą na Białorusi.

Na 7 lipca dla obozowiczów zaplanowane zostały udział w Dniu Pizzy w Poznaniu oraz Wieczór Wyboru Zawodów i Studiów.

Warsztaty robienia pizzy zostały przeprowadzone na najwyższym poziomie przez doświadczonych kucharzy – państwo Aldonę oraz Piotra.

Potem goście zza wschodniej granicy Polski spotkali się z zaproszonymi studentami z Poznania, harcerzami z Hufca Śmigiel oraz dyrekcją Zespołu Szkół Ponadpodstawowych im. Jana Kasprowicza z Nietążkowa, w którego internacie mieszkała grupa z Białorusi. Wieczór Wyboru Zawodów i Studiów stał się cenną okazją do rozmów o przyszłości edukacyjnej i zawodowej młodzieży. Wieczór zakończono poczęstunkiem oraz dyskoteką.

Przedostatni dzień pobytu, 8 lipca, młodzież spędziła w Termach Maltańskich w Poznaniu. Relaks i aktywny wypoczynek w nowoczesnym kompleksie basenów termalnych pozwoliły młodzieży na regenerację sił i integrację w nieformalnej atmosferze.

Na stronie internetowej Motocyklowego Stowarzyszenia Pomocy Polakom za Granicą Wschód – Zachód czytamy, że tydzień spędzony przez młodzież z Białorusi na obozie w Wielkopolsce „był czasem pełnym wrażeń, nauki i zabawy”.

Obozowicze wrócili do domów szczęśliwi, zadowoleni i bogatsi o nowe doświadczenia, przyjaźnie oraz wiedzę o historii i kulturze Polski.

„Organizatorzy z Motocyklowego Stowarzyszenia Pomocy Polakom za Granicą Wschód – Zachód z Grodziska Wielkopolskiego stworzyli wyjątkową przestrzeń do rozwoju i integracji młodzieży, która z pewnością zapadnie im w pamięć na długo” – uważają opiekunowie młodzieży, towarzyszący jej podczas niezapomnianej wyprawy.

Znadniemna.pl na podstawie wschod-zachod.org.pl

W dniach 2-9 lipca młodzież z rodzin polskich Brześcia i Lidy uczestniczyła w wyjątkowym, trwającym przez tydzień, obozie letnim, zorganizowanym przez Motocyklowe Stowarzyszenie Pomocy Polakom za Granicą Wschód – Zachód z Grodziska Wielkopolskiego. Program pobytu obfitował w liczne wydarzenia kulturalne, edukacyjne i integracyjne, które dostarczyły uczestnikom

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Minister Andrzej Dera podczas uroczystego spotkania w Belwederze wręczył nadane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej odznaczenia państwowe.

Wśród odznaczonych znalazł się Wiesław Kiewlak, były przewodniczący Związku Harcerstwa Polskiego na Białorusi (1997-2001 r.), a w latach 2001-2005 i 2005-2009 – wiceprezes Związku Polaków na Białorusi.

Wiesław Kiewlak w Belwederze, fot.: Facebook.com/wieslaw.kiewlak

Nasz kolega odebrał z rąk ministra Andrzeja Dery

Srebrny Krzyż Zasługi

fot.: Facebook.com/wieslaw.kiewlak

za zasługi w podejmowanej z pożytkiem dla kraju działalności zawodowej, związkowej
i społecznej.

 Znadniemna.pl za Prezydent.pl/Facebook.com/wieslaw.kiewlak, fot.: Łukasz Błasikiewicz/KPRP

Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Minister Andrzej Dera podczas uroczystego spotkania w Belwederze wręczył nadane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej odznaczenia państwowe. Wśród odznaczonych znalazł się Wiesław Kiewlak, były przewodniczący Związku Harcerstwa Polskiego na Białorusi (1997-2001 r.), a w latach 2001-2005 i 2005-2009 - wiceprezes Związku

Organizacja praw człowieka Forum 18 opublikowała nowy raport na temat naruszeń wolności sumienia w białoruskich więzieniach. Opiera się on na historiach czterech więźniów politycznych zwolnionych i deportowanych na Litwę 21 czerwca br., a także na monitoringu „Chrześcijańskiej Wizji”, organizacji działającej na rzecz wolności religijnej osób prześladowanych z powodów politycznych na Białorusi.

W białoruskich koloniach karnych prawo do wyznawania wiary jest w praktyce ograniczone de facto jedynie do nabożeństw prawosławnych, ale nawet prawosławni więźniowie polityczni nie zawsze mogą z nich skorzystać. „Bóg może wołać cię do kościoła, ale decyduje o tym administracja więzienna” – mówi, cytowany przez Forum 18 dziennikarz Igor Karniej. Świadkowie opowiadają o systematycznym odmawianiu prawosławnym więźniom dostępu do nabożeństw, spowiedzi i literatury religijnej. Natomiast przedstawicielom innych wyznań – katolikom, protestantom, muzułmanom – w ogóle zabrania się odwiedzania przez kapłanów, a ich prośby o dostęp do nabożeństw czy sakramentów są notorycznie ignorowane.

Wyznający prawosławie Siarhiej Cichanouski, na przykład, nie mógł spowiadać się ani przystępować do komunii świętej przez ponad pięć lat pobytu w więzieniu. W kolonii karnej w Szkłowie z kolei katolikowi zaproponowano przejście na prawosławie, aby mógł wejść do kościoła prawosławnego i uczestniczyć w nabożeństwie.

Biblię w białoruskich więzieniach można wypożyczyć tylko w bibliotece, ale więźniom wolno mieć tylko jedną książkę i to wyłącznie z wcześniej zatwierdzonej tak zwanej „prawosławnej listy” lektur. Znany jest przypadek, kiedy więzień został ukarany za to, że interesował się Koranem.

Forum 18 podkreśla, że ​​takie ograniczenia łamią nie tylko prawo białoruskie, lecz także normy międzynarodowe – w szczególności Reguły Nelsona Mandeli, oficjalnie znane jako Wzorcowe Reguły Minimalne Postępowania z Więźniami i będące dokumentem ONZ, określającym standardy postępowania z osobami pozbawionymi wolności. Kierownictwo białoruskiego systemu penitencjarnego konsekwentnie odmawia komentowania przypadków naruszania praw wierzących.

Według inicjatywy Dissidentby, na Białorusi przebywa obecnie 1287 więźniów politycznych. Wśród nich są dziesiątki osób wierzących. Wielu jest poddawanych różnego rodzaju torturom, nieludzkiemu traktowaniu, bezprawnym ograniczeniom – a przestrzeganie prawa więźniów do modlitwy i duszpasterstwa zależy tylko i wyłącznie od woli władz.

Znadniemna.pl za „Chrześcijańska Wizja”, fot.: legin.info

Organizacja praw człowieka Forum 18 opublikowała nowy raport na temat naruszeń wolności sumienia w białoruskich więzieniach. Opiera się on na historiach czterech więźniów politycznych zwolnionych i deportowanych na Litwę 21 czerwca br., a także na monitoringu „Chrześcijańskiej Wizji”, organizacji działającej na rzecz wolności religijnej osób

11 lipca 2025 roku obchodzimy w Polsce nowe święto państwowe: Narodowy Dzień Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. W ustawie z 4 czerwca 2025 roku o ustanowieniu tego święta (Dz.U. z 2025 r., poz. 891) podkreślono, że „męczeńska śmierć z powodu przynależności do narodu polskiego zasługuje na pamięć w formie dnia wyróżnianego corocznie przez państwo polskie, w którym ofiarom będzie oddawany hołd”.

W ustawie przypomniano, że „w latach 1939–1946 nacjonaliści ukraińscy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) oraz innych ukraińskich formacji nacjonalistycznych działających na ziemiach Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej (województwa wołyńskie, tarnopolskie, stanisławowskie, lwowskie, poleskie) oraz obecnych województw lubelskiego i podkarpackiego dokonali na ludności polskiej zbrodni ludobójstwa”.

„Zamordowali ponad sto tysięcy Polaków, głównie mieszkańców wsi, zniszczyli ich mienie i doprowadzili do uchodźstwa z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej setek tysięcy Polaków. Apogeum tej zbrodni przypada na lipiec 1943 roku, a symboliczną datą hekatomby Polaków z rąk ukraińskich nacjonalistów jest dzień 11 lipca 1943 roku, kiedy Polacy byli mordowani w około stu miejscowościach” – głosi ustawa.

Dotychczas, na mocy uchwały Sejmu RP z 22 lipca 2016 roku w tym dniu obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej.

W świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach 1939–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło nawet ponad 120 tys. obywateli Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej: ok. 60 tys. na Wołyniu i co najmniej 60 tys. w Małopolsce Wschodniej (woj. lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie), na Polesiu i na Lubelszczyźnie.

Polskę i Ukrainę różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-1945 dopuściła się czystki etnicznej Polaków. O ile dla Polaków była to zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Poza tym wielu Ukraińców postrzega OUN i UPA ze względu na ich powojenny opór wobec ZSRR jako organizacje antysowieckie, a nie antypolskie.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda opublikował list do uczestników dzisiejszych obchodów tragicznej rocznicy. Napisał w nim m.in.:

„Przez dziesięciolecia zbrodnię wołyńską okrywał całun milczenia. Jedynie ocaleni, krewni ofiar, ich duszpasterze oraz wyróżniający się odwagą badacze i popularyzatorzy dziejów najnowszych zabiegali o udokumentowanie i ocalenie prawdy o tamtej tragedii. Wyrażam głęboki szacunek i uznanie dla ich zasług na rzecz ochrony polskiej pamięci historycznej.”

W dalszej części odezwy głowa państwa oświadczyła:

„Nastał czas, aby najboleśniejszy rozdział historii stosunków polsko–ukraińskich został zapisany i zamknięty wspólnym wysiłkiem właściwych organów i instytucji państwa ukraińskiego i państwa polskiego – z zachowaniem dobrych praktyk i przepisów prawa międzynarodowego, z poszanowaniem podstawowych kanonów kultury chrześcijańskiej Europy. Wierzę, że uznanie prawdy o męczeństwie polskich Wołynian stanie się fundamentem pokoju i przyjaźni między narodami ukraińskim i polskim. Spoiwem tak mocnym, że nie skruszy go żadna wroga siła.”

Według Andrzeja Dudy jest „to cel realny i wart wytrwałego wysiłku – jeżeli pamiętamy, że każda, nawet najtrudniejsza droga zaczyna się od pierwszego kroku”.

„Przez minione 10 lat – w czasie, gdy pełniłem moją prezydencką służbę – kilka ważnych kroków na tej drodze już zrobiono. To chociażby obchodzone dzisiaj święto państwowe, ustanowiony przez Sejm RP Narodowy Dzień Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. To materialne upamiętnienia zbrodni wołyńskiej na Jasnej Górze i w wielu miejscowościach w Polsce i na świecie. To coraz liczniejsze zgromadzenia Polaków tu, na Skwerze Wołyńskim, u stóp przejmującego w swej formie pomnika” – napisał polski prezydent.

I przypomniał, że „wieńce od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej były składane nie tylko u stóp tego monumentu, lecz także wśród ukraińskich pól – w miejscach, gdzie niegdyś mieszkały i ginęły ofiary zbrodni wołyńskiej. O potrzebie ich godnego pochówku i upamiętnienia mówiłem wielokrotnie zarówno w Polsce, jak i w rozmowach ze stroną ukraińską.

W swojej odezwie głowa państwa nawiązała do wydarzeń z kwietnia tego roku, w które zaangażowany jest wydawca naszego portalu – Fundacja Wolność i Demokracja i osobiście wiceprezes Fundacji WiD Maciej Krzysztof Dancewicz.

Andrzej Duda napisał mianowicie:

„Dobrze się stało, że w kwietniu bieżącego roku wznowiono ekshumacje naszych zamęczonych rodaków na terenie dawnej wsi Puźniki w obwodzie tarnopolskim. Osobiście zabiegałem o jak najszybsze pozytywne rozpatrzenie złożonych władzom ukraińskim wniosków o rozpoczęcie prac poszukiwawczych w szeregu innych miejscowości”.

Według prezydenta Dudy „ważnym i podniosłym wydarzeniem była modlitwa ekumeniczna w roku obchodów 80. rocznicy rozpoczęcia wołyńskiego ludobójstwa – odprawiona w katolickiej katedrze w Łucku na Ukrainie, z udziałem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego”.

„Z nadzieją przyjąłem też wiadomość, że inicjatywa budowy Muzeum Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej oraz Centrum Prawdy i Pojednania im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Chełmie wchodzi już w fazę realizacji. Ufam, że obopólna dobra wola, poszanowanie faktów historycznych, wzajemne zrozumienie i solidarność w obliczu wspólnych zagrożeń pomogą przezwyciężyć wielki ból, żal i poczucie niesprawiedliwości, jakie pozostawiła po sobie zbrodnia wołyńska”  – wyraził nadzieję prezydent w liście do uczestników obchodów Narodowego Dnia Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa, dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej.

Oddając hołd ofiarom Zbrodni Wołyńskiej głowa państwa napisała:

Wieczna pamięć pomordowanym!

Niech dawne zło i niepamięć zastąpią prawda, przebaczenie i pokój!

 Znadniemna.pl na podstawie ipn.gov.pl/Prezydent.pl

11 lipca 2025 roku obchodzimy w Polsce nowe święto państwowe: Narodowy Dzień Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. W ustawie z 4 czerwca 2025 roku o ustanowieniu tego święta (Dz.U. z 2025 r., poz.

Przejdź do treści