HomeStandard Blog Whole Post (Page 46)

O śmierci swojego byłego działacza Ihara Lednika poinformowała dzisiaj, 20 lutego, Białoruska Socjał-Demokratyczna Partia – Hramada (BSDP – Hramada). Mężczyzna miał 63 lata i odsiadywał wyrok 3 lat pozbawienia wolności za rzekome „zniesławienie” białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Zmarły był uznany przez obrońców praw człowieka za więźnia politycznego.

Wyrok 3 lat więzienia za „zniesławienie” Łukaszenki zapadł jesienią 2022 roku. W materiałach sprawy, jako dowód winy mężczyzny, figurowała publikacja autorstwa Ihara Lednika w czasopiśmie „Pozycja”, wydawanym przez BSDP – Hramada. Był to artykuł, krytykujący białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę.

Już wówczas, gdy Ihar Lednik przebywał w areszcie śledczym, jego profil na Facebooku został uznany przez władze za „materiały ekstremistyczne”.

Mężczyźnie jeszcze w czasie śledztwa zrobiono operację na przewodzie pokarmowym, po czym stan jego zdrowia konsekwentnie się pogarszał. Mimo tego sąd apelacyjny pozostawił bez zmian wydany na niego przez sąd pierwszej instancji wyrok 3 lat kolonii karnej, który Ihar Lednik odbywał w kolonii karnej nr 2 w Bobrujsku.

Przyczyną śmierci więźnia Łukaszenki był zawał serca. Zgon stwierdzono w Mińskim Szpitalu Rejonowym, do którego więźnia przywieziono na planowe badania z bobrujskiej kolonii karnej.

Ihar Lednik jest już piątą śmiertelną ofiarą wśród więźniów Łukaszenki. Przed nim w niewoli reżimu zginęli: Witold Aszurak, Mikałaj Klimowicz, Aleś Puszkin oraz Wadim Chraśko.

Znadniemna.pl na podstawie komunikatu BSDP – Hramada, fot.: Telegram

O śmierci swojego byłego działacza Ihara Lednika poinformowała dzisiaj, 20 lutego, Białoruska Socjał-Demokratyczna Partia - Hramada (BSDP - Hramada). Mężczyzna miał 63 lata i odsiadywał wyrok 3 lat pozbawienia wolności za rzekome „zniesławienie” białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Zmarły był uznany przez obrońców praw człowieka za

Rada Ministrów Spraw Zagranicznych państw członkowskich Unii Europejskiej przyjęła 19 lutego specjalne oświadczenie w sprawie sytuacji na Białorusi.

Potwierdza się w nim niezachwiane poparcie UE dla dążeń narodu białoruskiego do wolnej, demokratycznej, suwerennej i niepodległej Białorusi, będącej częścią pokojowej i dostatniej Europy.

Komentując to oświadczenie, Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josep Borrell powiedział:

„Białoruś nadal zajmuje ważne miejsce w agendzie UE. Potępiamy łamanie praw człowieka przez reżim Łukaszenki i bezprecedensowy poziom represji w przededniu nadchodzących wyborów. Winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Solidaryzujemy się z narodem białoruskim i nadal jesteśmy zdeterminowani zmobilizować wszystkie instrumenty w celu wsparcia jego dążeń do pokoju i demokracji”.

W swoim oświadczeniu Rada szefów spraw zagranicznych państw UE wyraża głębokie zaniepokojenie pogorszeniem się sytuacji praw człowieka na Białorusi. Zdecydowanie potępia trwającą kampanię prześladowań i zastraszania wobec wszystkich warstw białoruskiego społeczeństwa, bezprecedensowy poziom represji i ograniczeń w udziale w życiu politycznym, które podważają potencjał zapewnienia uczciwości i legitymizacji wyborów parlamentarnych i lokalnych zaplanowanych na 25 lutego 2024 roku.

Rada wyraża także głębokie zaniepokojenie działaniami reżimu Łukaszenki, które wpływają na tożsamość narodową Białorusi, i potwierdza swoje zaangażowanie we wspieranie i promocję języka i kultury białoruskiej.

Ponadto Rada zdecydowanie potępia wsparcie, jakiego reżim na Białorusi w dalszym ciągu zapewnia Rosji w wojnie z Ukrainą, i wzywa Białoruś, aby powstrzymała się od takich działań i wypełniła swoje zobowiązania międzynarodowe.

Rada przypomina Unii Europejskiej o jej zobowiązaniu do przekazania 3 miliardów euro przyszłej demokratycznej Białorusi w ramach kompleksowego planu wsparcia gospodarczego (przyjęty w maju 2021 roku – red.).

„Przyszła demokratyczna Białoruś ma swoje miejsce w europejskiej rodzinie” – podkreślono w oświadczeniu.

W imieniu  kilku krajów wystąpił podczas oficjalnego spotkania w Brukseli szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Minister porównał sytuację za naszą wschodnią granicą, odgrodzoną zaporą, z sytuacją w Polsce sprzed 40 lat.

„W imieniu kilku krajów zabrałem głos w sprawie Białorusi, gdzie też mają mieć miejsce fejkowe wybory. Wszyscy pamiętamy, że ostatnie wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Wszyscy pamiętamy, że fala represji w Białorusi nie opada. To są, w proporcji do ludności, gorsze represje niż u nas za stanu wojennego. Przypominam, dzisiaj jest i w Rosji i w Białorusi więcej więźniów politycznych, niż za Leonida Breżniewa w Związku Radzieckim” – podkreślił Radosław Sikorski.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową minister przypomniał, że na Białorusi  mają się odbyć wybory, i również będą one sfałszowane, tak jak poprzednie w 2020 roku.

Sikorski zwrócił uwagę, że w kraju rządzonym przez Łukaszenkę wciąż nie opada fala represji (po wyborach), a ich skala jest tak duża, że „w proporcji do ludności” są one na skalę większą, niż w Polsce w czasie   stanu wojennego.

„Przypominam, dzisiaj i w Rosji i w Białorusi jest więcej więźniów politycznych, niż za Leonida Breżniewa w Związku Radzieckim – zauważył Radosław Sikorski.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/PAP/Svaboda.org, fot.: Gov.pl

Rada Ministrów Spraw Zagranicznych państw członkowskich Unii Europejskiej przyjęła 19 lutego specjalne oświadczenie w sprawie sytuacji na Białorusi. Potwierdza się w nim niezachwiane poparcie UE dla dążeń narodu białoruskiego do wolnej, demokratycznej, suwerennej i niepodległej Białorusi, będącej częścią pokojowej i dostatniej Europy. Komentując to oświadczenie, Wysoki Przedstawiciel

Z głębokim smutkiem i żalem informujemy, że dzisiaj, 20 lutego 2024 roku, na Niebieską Ucztę do Pana Boga odszedł ksiądz Jan Gawecki, żarliwy Patriota dwóch ojczyzn – Polski i Białorusi, w ostatnich latach – proboszcz parafii Matki Bożej Szkaplernej w Przewałce, posługujący w niej po wielu latach pracy w charakterze proboszcza w parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Iwiu, gdzie też sprawował obowiązki dziekana miejscowego dekanatu.

Ksiądz Jan Gawecki urodził się 28 marca 1962 roku w Grodnie, w polskiej patriotycznej rodzinie, działającej w czasie II wojny w polskim podziemiu zbrojnym, a po wojnie w konspiracji antysowieckiej.

Ksiądz Jan wspominał, że o kapłaństwie  zaczął myśleć już w wieku 15 lat. Jako nastolatek został ministrantem w kościele Pobernardyńskim w Grodnie, pomagając w odprawianiu nabożeństw legendarnemu grodzieńskiemu księdzu infułatowi Michałowi Aronowiczowi.  W swoim parafialnym kościele Franciszkańskim  Jan Gawecki nie mógł być ministrantem, gdyż groziłoby to karą tamtejszemu proboszczowi.

„Potem poszedłem do wojska. Tak się złożyło, że służyłem obok kościoła, do którego chodziłem, przystępowałem do spowiedzi i uczestniczyłem we Mszy świętej, a w miesiącu maju chodziłem tam prawie codziennie zamiast iść na kolację. Miejscowy ksiądz patrzył na mnie z początku ze zdziwieniem i podejrzeniem, ponieważ w tamtych  czasach było nie do pomyślenia, żeby będąc w wojsku radzieckim, w którym panowała atmosfera wojującego ateizmu, żołnierz podczas zwolnienia nie włóczył się po mieście, lecz szedł do kościoła, aby się modlić. Wkrótce ksiądz upewnił się, że jestem „w porządku” i już nie podchodził do mnie z dystansem. Po służbie w wojsku wróciłem do Grodna, znalazłem pracę. Lecz przyzwyczajenie codziennego chodzenia na Mszę świętą u mnie pozostało. Lubiłem czytać czytanie i śpiewać psalm. Pamiętam, że czasami prosiłem kolegów, którzy mnie zmieniali w pracy, żeby przyszli wcześniej, i wtedy biegłem, żeby zdążyć na Mszę Świętą” – wspominał ksiądz Jan lata swojej młodości, która przypadła na ostatnie lata istnienia ZSRR.

Po otrzymaniu święceń kapłańskich ks. Jan Gawecki krótko posługiwał jako wikariusz w parafii św. Jana Chrzciciela we wsi Szaki na Litwie. Z Litwy został przeniesiony na Białoruś do Trab, gdzie w latach 1991- 1996 sprawował funkcję proboszcza. W tej roli ks. Jan wykazał się nietuzinkowymi zdolnościami w zakresie uzdrawiania z choroby alkoholowej i resocjalizacji miejscowej ludności.

W roku 1996 ks. Jan został skierowany do parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Iwiu. Tutaj pełnił posługę proboszcza przez dwadzieścia pięć kolejnych lat, tworząc przy okazji najpiękniejsze dzieło swojego kapłańskiego żywota – doroczny Dekanalny Festiwal Kolęd i Pastorałek „Gloria in Excelsis Deo”, który stał się jednym z najważniejszych cyklicznych wydarzeń kulturalno-religijnych w Grodzieńskiej Diecezji. Ksiądz Jan wkładał wiele wysiłku i całą duszę w podtrzymanie dzieła swojego życia na najwyższym poziomie. Po zakończeniu kolejnej edycji festiwalu nazajutrz przystępował do przygotowania jego kolejnej odsłony. W celu zapewniania festiwalowi jak najlepszej scenografii, jego uczestnikom najdoskonalszych kreacji oraz warunków do śpiewania kolęd i pastorałek , a także w celu obdarowania laureatów wartościowymi nagrodami ksiądz Jan wykorzystywał swoje rozległe, często rodzinne, kontakty w Polsce. Tutaj zawsze zbierał także pomoc dla potrzebujących parafian z Iwia i całego dekanatu, którego był dziekanem.

Po inspirowanym przez władze łukaszenkowskie przeniesieniu w 2021 roku ks. Jana z Iwia do parafii w Przewałce kapłan podupadł na zdrowiu. Oderwany od swojej trzody, pasterz zaczął mieć problemy z sercem. Na kilka miesięcy przed operacją na serce wybrał się jeszcze do ukochanej Polski, aby odwiedzić tutaj znajomych i przyjaciół którymi się opiekował, sprawując na Białorusi posługę kapłańską.

Ksiądz Jan nie byłby sobą, gdyby będąc w Polsce nie myślał o swoich wiernych, chwilowo pozostawionych na Białorusi. Wszędzie, dokąd przyjeżdżał, załatwiał dla nich pomoc.

Oto jak pobyt u księdza Jana jeszcze w czasach, kiedy posługiwał jako proboszcz w Iwiu, wspominała jego dobra znajoma Justyna Janicka z Dusznik Zdroju (woj. dolnośląskie), nawołująca znajomych na Facebooku do włączenia się w zbiórkę darów dla reprezentowanych przez ks. Jana rodaków na Białorusi:

„Kochani, byłam tam i ta zbiórka naprawdę przyda się mieszkańcom Iwia. Ksiądz Jan, któremu zostaną przekazane zebrane przedmioty, to złoty człowiek, rodem z polskiej wojennej konspiracji, który wszystkich zna i wie, co w jego parafialnej trawie piszczy, załatwia milion spraw na minutę, żyje w zgodzie z trzema innymi wyznaniami i władzami w Iwiu. A wszystko to dla tamtejszych mieszkańców, ludzi tak spragnionych wszystkiego, co polskie, że śpiewając tam z chórem mieliśmy poczucie spijania, każdego wyśpiewanego przez nas polskiego słowa. Serdeczni, zapomnianą już u nas serdecznością (nie żebym narzekała, ale to filmowe sytuacje były – serio). Wdzięczność i ciepła myśl dla darczyńców – zapewniona. Gdyby ktoś z Dusznik chciał się włączyć – chętne przekażę dary)”.

Jak już wspomnieliśmy, po „zesłaniu” do Przewałki ks. Jan zaczął mieć problemy z sercem. Na początku tego roku przeżył obszerny zawał, po którym został zoperowany w szpitalu w Grodnie. Pooperacyjne leczenie 62-letniego kapłana niestety nie przebiegało bez powikłań i 20 lutego 2024 roku Pan Bóg wezwał księdza Jana do Siebie.

Łączymy się w bólu i smutku z setkami ludzi, dla których śp. ks. Jan Gawecki był wzorem Chrześcijanina i Dobrego Pasterza.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie. A światłość wiekuista niechaj Mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen!

Znadniemna.pl

Z głębokim smutkiem i żalem informujemy, że dzisiaj, 20 lutego 2024 roku, na Niebieską Ucztę do Pana Boga odszedł ksiądz Jan Gawecki, żarliwy Patriota dwóch ojczyzn - Polski i Białorusi, w ostatnich latach - proboszcz parafii Matki Bożej Szkaplernej w Przewałce, posługujący w niej po

Fundacja Wolność i Demokracja serdecznie zaprasza wszystkich zainteresowanych do rejestracji na Państwowy egzamin certyfikatowy z języka polskiego jako obcego na poziomie B1 oraz C1.

Egzamin odbędzie się w Warszawie terminach: 20-21 kwietnia 2024 r. (sobota – niedziela).

Formularz rejestracyjny oraz dodatkowe informacje na temat egzaminu znajdują się na naszej stronie internetowej:
https://wid.org.pl/…/wszystkie…/egzaminy-certyfikatowe/

𝗟𝗶𝗰𝘇𝗯𝗮 𝗺𝗶𝗲𝗷𝘀𝗰 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗼𝗴𝗿𝗮𝗻𝗶𝗰𝘇𝗼𝗻𝗮, decyduje kolejność zgłoszeń❗️

W razie dodatkowych pytań zapraszamy do kontaktu mailowego:

📧 𝗰𝗲𝗿𝘁𝘆𝗳𝗶𝗸𝗮𝘁@𝘄𝗶𝗱.𝗼𝗿𝗴.𝗽𝗹
lub telefonicznego:
☎️ + 𝟰𝟴 𝟳𝟴𝟵 𝟴𝟬𝟵 𝟲𝟮𝟵

Certyfikat otrzymany po zdaniu egzaminu jest dokumentem państwowym, potwierdzającym znajomość języka polskiego jako obcego na poszczególnym poziomie zaawansowania. Dokument ten często jest niezbędny dla tych, którzy m.in.: planują otrzymać polskie obywatelstwo, chcieliby otrzymać kartę rezydenta UE, lub zamierzają ubiegać się o pracę w Polsce.

Serdecznie zapraszamy!!!

Znadniemna.pl

Fundacja Wolność i Demokracja serdecznie zaprasza wszystkich zainteresowanych do rejestracji na Państwowy egzamin certyfikatowy z języka polskiego jako obcego na poziomie B1 oraz C1. Egzamin odbędzie się w Warszawie terminach: 20-21 kwietnia 2024 r. (sobota – niedziela). Formularz rejestracyjny oraz dodatkowe informacje na temat egzaminu znajdują się

Na dzisiaj – 19 lutego – przypada Dzień Nauki Polskiej. Jest obchodzony w dniu urodzin Mikołaja Kopernika, którego odkrycia naukowe  są powszechnie znane i stanowią powód do dumy dla każdego Polaka niezależnie od tego, w którym punkcie globu mieszka.

Z najnowszych danych wynika, że w Polsce działa w sumie 578 uczelni i instytucji naukowych. Polska ma  ponad 1,2 mln studentów, ponad 24 tys. doktorantów i nieco ponad 82 tys. etatowych nauczycieli akademickich.

W tym roku Dzień Nauki Polskiej jest obchodzony po raz piąty. Jako datę tego święta wyznaczono dzień urodzin Mikołaja Kopernika w uznaniu jego wybitnych zasług – nie tylko w dziedzinie astronomii. Dzień Nauki Polskiej ma stanowić inspirację do pójścia w ślady polskich badaczy i wzmocnienia zainteresowania nauką.

Według ostatnich danych umieszczonych na portalu RAD-on (prowadzonym przez Ośrodek Przetwarzania Informacji – OPI) w naszym kraju działa 135 uczelni publicznych, 212 niepublicznych i 17 uczelni kościelnych.

Poza tym istnieje 211 instytucji naukowych, w tym m.in. 70 instytutów badawczych, 68 instytutów naukowych PAN, 22 instytutów Sieci Badawczej Łukasiewicz, 1 instytut międzynarodowy.

W 2022 r. w Polsce studiowało ponad 1,2 mln osób, z czego 58 proc. to kobiety. Doktorantów było w sumie 24 125, z czego 8 828 na studiach doktoranckich, a 15 297 w szkołach doktorskich. Tych ostatnich było 158.

W 2022 r. odnotowano 82,34 tys. etatów nauczycieli akademickich, z czego mężczyźni stanowili ponad połowę (51,5 proc.). Podobne proporcje można było zaobserwować na uczelniach publicznych i niepublicznych. Większa dysproporcja płci charakteryzowała uczelnie kościelne, gdzie udział mężczyzn wśród nauczycieli akademickich wynosił 57 proc.

Święto Nauki Polskiej jest obchodzone w dniu urodzin Mikołaja Kopernika (1473-1543), jednego z najwybitniejszych polskich badaczy. W tym roku, w dniu 19 lutego obchodzimy 551. rocznicę jego urodzin. Dzieło wybitnego astronoma „O obrotach sfer niebieskich”, które było wykładnią teorii heliocentrycznej, zrewolucjonizowało światową naukę. Kopernik zapisał się w historii także innych dziedzin, w tym m.in. ekonomii, prawa, medycyny czy kartografii.

Ustanowienie święta państwowego – jak podano w uzasadnieniu ustawy z 9 stycznia 2020 roku – było „wyrazem najwyższego uznania dla dokonań rodzimych naukowców w ponad 1000-letniej historii naszego narodu i państwa”. Projektodawcy zaznaczyli, że przez stulecia nauka stanowiła kluczowy impuls do rozwoju intelektualnego, społecznego i gospodarczego.

Wśród najwybitniejszych rodzimych naukowców, oprócz Mikołaja Kopernika, wskazano również Jana Heweliusza, Ignacego Łukasiewicza, Karola Olszewskiego, Zygmunta Wróblewskiego, Marię Skłodowską-Curie, Henryka Arctowskiego, Ludwika Hirszfelda, Jana Czochralskiego i Stefana Banacha.

„Teoria heliocentryczna, lampa naftowa czy odkrycie radu i polonu to tylko kilka przykładów licznych osiągnięć Polek i Polaków będących najlepszą wizytówką naszego kraju” – czytamy w uzasadnieniu ustawy.

Ustawę o ustanowieniu Dnia Nauki Polskiej Prezydent Andrzej Duda podpisał 3 lutego 2020 roku.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: Gov.pl

Na dzisiaj - 19 lutego - przypada Dzień Nauki Polskiej. Jest obchodzony w dniu urodzin Mikołaja Kopernika, którego odkrycia naukowe  są powszechnie znane i stanowią powód do dumy dla każdego Polaka niezależnie od tego, w którym punkcie globu mieszka. Z najnowszych danych wynika, że w

Kryscina Cimanowska, uciekinierka z Białorusi, a od zeszłego roku – oficjalna reprezentantka Polski w lekkoatletycznym sprincie, zdobyła srebro  w biegu na 60 metrów podczas Halowych Mistrzostw Polski, które odbyły się w miniony weekend w Toruniu.

Najkrótszy z lekkoatletycznych dystansów polska reprezentantka rodem z Białorusi pokonała z wynikiem 7,25 sekundy, ustępując palmę pierwszeństwa jedynie ośmiokrotnej mistrzyni kraju i rekordzistce Polski na tym dystansie Ewie Swobodzie (wynik – 7,05 sek.).

Dla Krysciny był to już drugi występ na lekkoatletycznych mistrzostwach Polski w hali.  Na poprzednich  mistrzostwach w 2023 roku, lekkoatletka również zdobyła „srebro” w biegu na 60 metrów, ustępując tegorocznej triumfatorce.

Wyniki Krysciny Cimanowskiej, stabilnie plasujące ją w światowej czołówce lekkoatletycznego  sprintu kobiet, świadczą  o tym, że biegaczka bardzo dobrze zaadaptowała się w Polsce po wymuszonej ucieczce, wywołanej incydentem z władzami sportowymi Białorusi, które bezprawnie odsunęły ją w 2021 roku od startów w trakcie Olimpiady w Tokio i chciały niezwłocznie wysłać do domu, po tym jak atletka pozwoliła sobie na krytykę przełożonych w mediach społecznościowych .

Według samej Krysciny,  gdyby wówczas się poddała i wróciła na Białoruś, to w kraju groziłoby jej przymusowe leczenie psychiatryczne oraz wymuszano by na niej publiczne przeprosiny za niesubordynację oraz wyznanie poparcia dla panującej w kraju dyktatury Aleksandra Łukaszenki.

Na szczęście, dzięki wysiłkom polskiego MSZ i Ambasady RP w Tokio, lekkoatletka, jeszcze przed zakończeniem Olimpiady otrzymała polską wizę humanitarną i została ewakuowana z Tokio do Warszawy, gdzie została ciepło powitana przez polskie władze sportowe i z empatią przyjęta przez środowisko lekkoatletyczne.  Sprawiło to, iż Kryscina Cimanowska bardzo szybko zaczęła odzyskiwać szczytową formę sportową, po roku pobytu w Polsce otrzymała obywatelstwo RP, a od połowy ubiegłego roku ma prawo reprezentowania Polski w międzynarodowych turniejach lekkoatletycznych.

Najlepszym osiągnięciem Krysciny Cimanowskiej jako polskiej lekkoatletki jest ubiegłoroczne piąte miejsce Lekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Budapeszcie,  które Białorusinka wywalczyła w składzie  polskiej sztafety na dystansie  4×100 metrów.

Znadniemna.pl na podstawie Telegram inicjatywy Karta ’97,  na zdjęciu: Kryscina Cimanowska ze srebrnym medalem tegorocznych Halowych Mistrzostw Polski w Toruniu,  fot.: t.me/charter97_org/

Kryscina Cimanowska, uciekinierka z Białorusi, a od zeszłego roku - oficjalna reprezentantka Polski w lekkoatletycznym sprincie, zdobyła srebro  w biegu na 60 metrów podczas Halowych Mistrzostw Polski, które odbyły się w miniony weekend w Toruniu. Najkrótszy z lekkoatletycznych dystansów polska reprezentantka rodem z Białorusi pokonała z

Instytut Pamięci Narodowej zachęca do zgłaszania kandydatów do 23. edycji Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”. Kandydatów do nagrody mogą wysuwać instytucje, organizacje społeczne i naukowe oraz osoby fizyczne. Wyróżnienie „Kustosz Pamięci Narodowej” jest przyznawane za osiągnięcia na polu upamiętniania historii narodu polskiego w latach 1939-1989 oraz działania zgodne z celami Instytutu Pamięci Narodowej.

Laureatów wyłania Kapituła Nagrody, na której czele stoi prezes IPN. Nagroda ma przywrócić szacunek dla narodowej przeszłości, chronić wartości, dzięki którym Polska przetrwała przez lata zniewolenia. Wicedyrektor Biura Prezesa IPN, Adam Stefan Lewandowski, zachęca do nadsyłania zgłoszeń. Wskazuje, że wyróżnienie ma charakter honorowy.

 Nagroda trafia do osób, które upamiętniają najnowszą historię Polski, działając indywidualnie, ale też w organizacjach. Te podmioty i organizacje pozarządowe również otrzymują nagrodę. Wśród ponad stu laureatów znajdziemy takie organizacje społeczne i kombatanckie, jak Związek Sybiraków, ale również takie osoby jak Wojciech Ziębiński czy gen. Elżbieta Zawacka ps. „Zo”. To są osoby, które zapisały się wielkimi zgłoskami w najnowszej historii Polski, ale także takie, które działały na rzecz upamiętnienia najnowszej Polski – wyjaśnia Adam Stefan Lewandowski.

Kandydatury można zgłaszać do 25 lutego drogą elektroniczną poprzez formularz dostępny na stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej.

Znadniemna.pl za IPN

Instytut Pamięci Narodowej zachęca do zgłaszania kandydatów do 23. edycji Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”. Kandydatów do nagrody mogą wysuwać instytucje, organizacje społeczne i naukowe oraz osoby fizyczne. Wyróżnienie „Kustosz Pamięci Narodowej” jest przyznawane za osiągnięcia na polu upamiętniania historii narodu polskiego w latach 1939-1989 oraz

Minęły trzy miesiące od momentu aresztowania przez białoruski KGB katolickiego księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii pw. św. Józefa w podmińskim Wołożynie.

Miesiąc temu za mediami katolickimi na Białorusi prosiliśmy Państwa o pisanie listów do uwięzionego przez białoruską bezpiekę kapłana.

Przypomnijmy, że KGB wciąż oficjalnie nie poinformował, jakie zarzuty zostały postawione katolickiemu duchownemu. Niewiele wiemy też o jego stanie zdrowia, chociaż wiadomo, że już na wolności ksiądz Henryk cierpiał na chore serce.

Dzisiaj, w trzecią miesięcznicę aresztowania ks. Henryka Okolotowicza, ponawiamy apel pisania do niego listów.

Przy tej okazji przypominamy, że w paszporcie białoruskim imię księdza Okołotowicza jest zapisane cyrylicą, jako Геннадий Околотович. Właśnie tak należy napisać na kopercie imię i nazwisko adresata korespondencji, a sam list należy skierować pod napisany cyrylicą adres:

СИЗО КГБ 220050, г. Минск, Главпочтамт, а/я 8.

Pisząc do księdza Henryka Okołotowicza należy pamiętać, że pierwszym czytelnikiem listu nie będzie jego adresat, lecz więzienny cenzor, który ma prawo zablokować dostarczenie listu, jeśli uzna, że zawiera nieodpowiednią treść.

Pragnąc przybliżyć Państwu postać księdza od trzech miesięcy więzionego przez KGB Białorusi, przypominamy, że jest on pierwszym katolickim duchownym, który jeszcze w 1984 roku modlił się wśród grobów polskich oficerów, poległych z rąk NKWD w Katyniu w 1940 roku.

W kwietniu 2022 roku fragmenty wspomnień ks. Henryka Okołotowicza o jego historycznej  wizycie w Katyniu opublikowała w Biuletynu IPN siostra Renata Zielińska OP, autorka książki „Polscy duchowni na Wschodzie” (2019).

Za Biuletynem IPN zamieszczamy na naszej stronie wspomnienia księdza Henryka Okolotowicza,  stanowiące świadectwo jego głębokiej wiary, szczerego patriotyzmu i wierności kapłańskiemu obowiązkowi modlitewnego ukojenia dusz niewinnie zamordowanych.

Wspomnienie ks. Henryka Okolotowicza

Jeszcze w dzieciństwie, kiedy odmawialiśmy w rodzinie pacierz poranny i wieczorny, babunia Franciszka lub mama Teresa dodawały dodatkowe modlitwy za:

„polskich męczenników, których Stalin rozstrzelał w Katyniu”.

Później, gdy uczyłem się w seminarium, babunia zawsze mi mówiła: „Gdy Pan Bóg da i zostaniesz kapłanem, to obowiązkowo pojedź do naszych męczenników w Katyniu i pomódl się tam wśród nich…”.

W czerwcu 1984 roku otrzymałem święcenia kapłańskie i dekret na proboszcza w parafii Brasław i w pierwszej połowie listopada tego roku pojechałem pożyczonym samochodem do Katynia. Około godziny 1.00 w nocy przejechałem znak drogowy „Smolenskaja obłast´”. Na drodze nie ma żadnego samochodu. Jadę dalej w kierunku Smoleńska i nagle po prawej stronie pojawia się jakaś ściana. 3, 5, 10 kilometrów przejechałem, ściana się ciągnie; samochodowe światła wyświetliły jakąś przerwę w ścianie. Zatrzymałem się, zjechałem z szosy. Gdy podszedłem, zobaczyłem, że tą ścianą jest płot o wysokości ponad 4 m, a ja stoję przed otwartą bramą. Było koło godziny 2.00, ciemno, głęboka noc i tylko szumi las. Pojechałem dalej w kierunku Smoleńska i dojechałem do stacji kolejowej Kozie Góry. Zatrzymałem się i do godziny 6.00 przesiedziałem w samochodzie. Kiedy zaczęło świtać, pojechałem z powrotem do tej bramy w lesie. Od szosy przez tę bramę w głąb lasu szła droga. Zjechałem z szosy i postawiłem samochód na uboczu. Jak się później okazało, bardzo dobrze, że nie pojechałem samochodem w głąb lasu. Po szosie jechał traktor. Zatrzymałem go i zapytałem traktorzysty: „Gdzie jest Katyń i dlaczego las jest ogrodzony takim wysokim płotem?”.

Traktorzysta odpowiedział: „Ta ziemia i las należą do miejscowego kołchozu, a w tym lesie ogrodzonym wysokim płotem znajdują się mogiły Polaków”.

Wziąłem walizkę z rzeczami liturgicznymi i poszedłem przez bramę w głąb lasu. Na bramie, na drzewach były poprzybijane znaki i napisy: „wjazd zabroniony”, „przechadzki zabronione”, „zbieranie jagód, grzybów zabronione”, „fotografowanie zabronione”. Za nieprzestrzeganie tych znaków grozi mandat i kara administracyjna. Gdzieś 200 metrów od bramy, po prawej stronie w krzakach widzę mogiłę i niewielki pomnik z gwiazdą. Pomyślałem sobie: nie może być, żeby to była taka mogiłka i pomnik po Polakach, no i po co tu sowiecka gwiazda? Idę dalej drogą w głąb lasu i po jakichś 250 m z prawej strony widzę wielką polanę otoczoną betonowym pierścieniem, na którym jest napis po polsku i po rosyjsku: „Tu są pochowani Polacy, zamordowani przez hitlerowców w 1941 roku”, a na ziemi, wewnątrz tego pierścienia leży 6 czy 7 masywnych betonowych płyt.

Na jednej z tych płyt urządziłem ołtarz i odprawiłem Mszę św. za wszystkich pomordowanych tu w katyńskim lesie. Następnie odprawiłem „Nabożeństwo poświęcenia cmentarza (5 stacji) z Dnia Zadusznych”, odmówiłem Brewiarz, wziąłem do worka nieco tej ziemi. Miałem ze sobą kilka obrazków Matki Bożej Częstochowskiej i flagę Polski. Obrazy położyłem na płytach i zamocowałem kamieniami, a flagę Polski umocowałem na betonowym pierścieniu. Obok zatrzymał się samochód, który jechał w głąb lasu, podbiegł do mnie człowiek w wojskowym mundurze z krzykiem:

„Kto wy, co wy tu robicie?! Nie wolno wam się tu znajdować, zaraz wezwę oficera dyżurnego i aresztuję was! Zabierzcie te ikony i obcą flagę. To jest terytorium Związku Sowieckiego, na którym nie może być obcych flag. Zamknąłem bramę, wychodźcie stąd”.

Ja mu odpowiedziałem: „Panie… (on mi przerwał, mówiąc: »Ja nie pan, ja towarzysz«). Dobrze, towarzyszu, kto tu w tym lesie był rozstrzelany i pochowany? Przeczytaj na tym betonowym pierścieniu napis – »Rozstrzelani Polacy«. A wiesz, czyją flagę przywiązałem do tego betonowego pierścienia? To jest flaga Polski i ci zamordowani tu w tym katyńskim lesie, gdyby zobaczyli swoją flagę, byliby bardzo szczęśliwi, że żywi rodacy i Ojczyzna o nich pamiętają”.

Rozmawialiśmy w języku rosyjskim. Później on pojechał dalej w głąb lasu, a ja wziąłem walizkę i pożegnawszy się ze spoczywającymi w tym lesie, poszedłem z powrotem do samochodu. Nawiasem mówiąc, gdy wiosną 1985 roku znowu przyjechałem do Lasu Katyńskiego, to obrazy Matki Bożej Częstochowskiej i flaga Polski były tam, gdzie je zamocowałem, choć poniszczone deszczami, śniegiem i wiatrami. Ale teraz byłem mądrzejszy i zamocowałem nową flagę Polski i obrazki zafoliowane.

Brama rzeczywiście była zamknięta, ale czy to jest przeszkoda dla 25-letniego człowieka? Gdy wlazłem na płot, to zobaczyłem, że mój samochód zablokowały dwa inne samochody. Z przodu stoi samochód milicyjny, a z tyłu czarna wołga, wokół stoją ludzie: dwóch milicjantów i trzech cywilów, i wszyscy patrzą na mnie.

Wybiegając naprzód, gdy w 1989 roku pierwszy raz opowiadałem papieżowi o tej wizycie w Katyniu, Jan Paweł II bardzo uważnie słuchał, ale w tym miejscu przerwał mi i powiedział:

„Na pewno w tej chwili Pan Bóg mocno śmiał się, gdy zobaczył taki widok: ksiądz w sutannie siedzi na 4-metrowym płocie, a milicjanci i KGB-owcy z dołu patrzą na ciebie i rękami pokazują, by iść do nich”.

Pierwsza moja myśl była taka, że mogą zabrać samochód i cóż ja powiem właścicielom, od których go pożyczyłem. Milicjanci zażądali ode mnie dokumentów samochodu i mojego paszportu, który od razu przekazali jednemu z cywilów, i zaczęli wyliczać, jakie przepisy drogowe złamałem. Okazuje się, że od początku tego ogrodzenia, którym był ogrodzony Las Katyński, do zakończenia ogrodzenia (łącznie 8 kilometrów) wszędzie przy trasie stały znaki drogowe mówiące, że kategorycznie zabrania się zatrzymywania.

Następnie milicjanci powiedzieli: „Pojedźmy do Smoleńska do GAI” (czyli do inspekcji samochodowej).

Pierwszy jedzie samochód milicyjny, następnie ja, a za mną wołga. Obok mnie usiadł jeden z cywilów. W Smoleńsku podjechali do dużej 7–8-metrowej żelaznej bramy, która otworzyła się automatycznie. Samochód milicyjny nie wjechał do bramy, pojechał w prawo. I ja chciałem jechać za nim, ale cywil, który siedział przy mnie, powiedział, żebym wjeżdżał w bramę na podwórko. Wjechałem, za mną wołga i brama się zamknęła. Wjechaliśmy do bramy około godziny 9.00 rano, a zwolnili mnie i wyjechałem stamtąd o godzinie 2.30 w nocy.

W gabinecie cywile przedstawili się jako oficerowie KGB miasta Smoleńsk i smoleńskiej obłasti i zaproponowali zdjąć sutannę. Ja odmówiłem, mówiąc: „Sutanna jest moim codziennym ubraniem”. Główne oskarżenia były następujące:

„Ty jesteś szpiegiem Watykanu i Warszawy. Kto ciebie posłał na zamknięty, strategiczny obiekt Związku Sowieckiego i w jakim celu? Jeśli nie przyznasz się, że przysłały cię Warszawa i Watykan, to nie wrócisz do domu, a stąd wywieziemy cię na Syberię. Napisz, że ciebie tu do Katynia przysłała Warszawa, to od razu cię zwolnimy i wrócisz do domu”.

Ja obstawałem przy swoim i mówiłem, że do Katynia przyprowadził mnie mój obowiązek duchowy, aby modlić się za zmarłych i ofiary terroru, i aby poświęcić mogiły moich rodaków, którzy leżą tu, w Lesie Katyńskim. W czasie mego zatrzymania w budynku smoleńskiego KGB zmieniło się 7 lub 8 oficerów, którzy mnie przesłuchiwali. Gdy mnie zwolnili, zwrócili mi dokumenty, zegarek i wypisali mandat. Kiedy zwrócili mój zegarek, pokazywał 2.30 w nocy, ale jeszcze jakiś czas ja i dwóch oficerów staliśmy na podwórku. Gdy brama się otworzyła, stał przed nią samochód milicji drogowej (GAI). Jeden z milicjantów wsiadł do mojego samochodu i powiedział, abym jechał za samochodem milicji. Po drodze zapytałem milicjanta: „Za co mnie zatrzymali i tak długo przesłuchiwali?”.

Milicjant odpowiedział: „Weszliście na teren KGB, ten Las Katyński ogrodzony płotem jest zamkniętym terenem KGB, nawet milicja nie ma prawa tam wjeżdżać. Podziękujcie, że was wypuścili”.

Jechaliśmy około 40 minut, było ciemno, gdy wyjechaliśmy ze Smoleńska, nie spotkaliśmy żadnego samochodu. Zatrzymaliśmy się, gdy przy drodze pojawił się drogowskaz „Mińsk”.

Dwa lub trzy tygodnie później zostałem wezwany do Mińska, do pełnomocnika ds. religii (ministra do spraw wyznań Białorusi), pana Andrieja Zalesskiego. Powtórzył te same oskarżenia co w KGB w Smoleńsku i był bardzo oburzony, że bez jego zezwolenia pojechałem do innej republiki i odprawiałem tam nabożeństwo religijne. W tamtych czasach każdy ksiądz, oprócz dekretu kompetentnej władzy kościelnej, miał jeszcze tzw. sprawkę, czyli zezwolenie na pracę w konkretnej parafii i jeżeli władza świecka odbierała ją księdzu, to taki ksiądz nie mógł spełniać w kościele i w parafii swoich duchownych obowiązków. Mnie trzydzieści razy zabierali „sprawkę” za urządzanie I komunii św., za uczestniczenie dzieci w procesji, za dopuszczanie dzieci do ministrantury, za postawienie krzyża (postawiliśmy 25 krzyży w rejonie brasławskim), za odprawienie Mszy św. poza kościołem, na cmentarzach, w domach chorych… Odpowiedziałem panu ministrowi Zalesskiemu:

„Jeśli wam się tak podoba nazywać mnie szpiegiem Watykanu i Warszawy, to proszę zapisać w protokole, że jestem szpiegiem Bożym, bo to Bóg i moja wiara posyła mnie do Polaków, których Stalin rozstrzelał w Lesie Katyńskim. Teraz już znam drogę i dalej będę jeździć do Katynia, aby odprawiać Msze święte na miejscu sowieckiej zbrodni na bezbronnych Polakach, i na to mnie, panie ministrze, waszego zezwolenia nie potrzeba”.

Później przyszło przez pocztę powiadomienie, że urząd do spraw wyznań dał mi mandat finansowy za odprawienie Mszy św. w Lesie Katyńskim. Kilka lat później, gdy o tym wszystkim opowiadałem Ojcu Świętemu, Jan Paweł II bardzo uważnie słuchał, później zadawał pytania i powiedział: „Ty jesteś pierwszym księdzem, który od wojny, przez wiele dziesięcioleci, odprawił Mszę św. i nabożeństwo Dnia Zadusznego na miejscu zbrodni katyńskiej. Ciebie trzeba skontaktować z księdzem [Zdzisławem] Peszkowabunskim…”, do czego później doszło.

W 1988 roku kard. Józef Glemp, prymas Polski, zaprosił mnie do Warszawy do swojej rezydencji na Miodowej i poprosił, abym spotkał się z białoruskim prawosławnym metropolitą Filaretem i przekazał mu list od prymasa Polski i pewne przesłanie ustne… Nawiasem mówiąc, to polecenie księdza Prymasa wykonałem pomyślnie.

Co do drugiej sprawy, to ksiądz prymas Glemp powiedział do mnie: „Ty jesteś obywatelem Związku Sowieckiego, wykonujesz bardzo ważną i jednocześnie bardzo ryzykowną posługę, jeżdżąc do Katynia i celebrując Mszę św. za zamordowanych tam Polaków. Ty znasz te tereny… My teraz otrzymaliśmy od kierownictwa ZSRS oficjalne zezwolenie na postawienie krzyża w Katyniu. Przyjedzie ekipa ludzi z Polski i ja ciebie proszę, abyś towarzyszył tej ekipie, przyjął ich na nocleg w swojej parafii i towarzyszył im na Białorusi i w Katyniu. Czy możesz to zrobić?”.

Odpowiedziałem: „Oczywiście, nie ma problemu”.

W Katyniu człowiek sowiecki, gdy zobaczył, że ekipa przywiozła z Polski wszystko, nawet piasek do mieszania betonu, powiedział: „Towarzysze Polaki, po co wy z Polski wieźliście piasek? Zobaczcie, jak dużo ziemi u nas w Związku Sowieckim, na wszystko starczy”.

A gdy ja go zapytałem, kto zamordował Polaków tu, w Katyniu, szeptem odpowiedział: „Stalin, tylko jeszcze nie przyszedł czas, aby głośno o tym mówić”.

Gdy kopaliśmy dół pod krzyż, to każde wiadro ziemi, które dostawaliśmy z dołu, oficerowie KGB, po cywilu, przesiewali rękami…

 Tekst pochodzi z Biuletynu IPN nr 4 (197), kwiecień 2022 roku

 Znadniemna.pl na podstawie IPN.GOV.PL, Na zdjęciu: ksiądz Henryk Okołotowicz, fot.: Catholic.by

Minęły trzy miesiące od momentu aresztowania przez białoruski KGB katolickiego księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii pw. św. Józefa w podmińskim Wołożynie. Miesiąc temu za mediami katolickimi na Białorusi prosiliśmy Państwa o pisanie listów do uwięzionego przez białoruską bezpiekę kapłana. Przypomnijmy, że KGB wciąż oficjalnie nie poinformował, jakie

Strona internetowa Glosznadniemna.pl, redagowana przez przedstawicieli polskiej mniejszości na Białorusi, została uznana za „treści ekstremistyczne”. „To już drugi raz” – powiedział w czwartek, 15 lutego, PAP redaktor strony Andrzej Pisalnik.

O umieszczeniu portalu Glosznadniemna.pl na liście materiałów ekstremistycznych poinformowało w czwartek Centrum Praw Człowieka „Wiasna”. Z informacji red. Andrzeja Pisalnika, który przebywa na emigracji wymuszonej przez sytuację polityczną, wynika, że portal trafił na listę 13 lutego.

Screenshot z Republikańskiej Listy Materiałów Ekstremistycznych, którą publikuje Ministerstwo Informacji Republiki Białorusi

„Pierwszy raz nasz portal, wówczas jeszcze będący stroną internetową Związku Polaków na Białorusi (ZPB), został uznany za ekstremistyczny w styczniu 2022 roku. Później został uznany za organizację ekstremistyczną. Teraz mamy informację o kolejnym wpisaniu na listę treści ekstremistycznych. Może to być związane ze zmianą nazwy portalu (po jego zablokowaniu przez władze) lub z tym, że zmienił się jego format. Wcześniej byliśmy stroną ZPB. Teraz jest to po prostu portal Polaków na Białorusi” – powiedział Pisalnik.

Jak informuje Wiasna, w nowej aktualizacji na listę materiałów ekstremistycznych, sporządzaną przez ministerstwo informacji, trafił szereg stron internetowych, kanałów w Youtube i sieciach społecznościowych.

W przypadku treści uznanych za „ekstremistyczne” osobom korzystającym z nich grozi co najmniej odpowiedzialność administracyjna, czyli grzywna lub kara aresztu. Z kolei korzystanie z treści publikowanych przez „formację ekstremistyczną” może grozić odpowiedzialnością karną.

Umieszczenie portalu Polaków na Białorusi na liście treści ekstremistycznych zbiegło się z ujawnieniem przez rosyjskie media tego, że Pisalnik – wieloletni działacz Związku Polaków na Białorusi i redaktor polskojęzycznych mediów w tym kraju – jest poszukiwany listem gończym przez rosyjskie organy ścigania.

Będący obywatelem Białorusi Pisalnik znalazł się na obszernej liście obcokrajowców ściganych przez Rosjan. Jak mówi, nie wie, co mogło stać się pretekstem do zainteresowania rosyjskich służb.

Znadniemna.pl za WNP.pl/PAP

 

Strona internetowa Glosznadniemna.pl, redagowana przez przedstawicieli polskiej mniejszości na Białorusi, została uznana za „treści ekstremistyczne”. „To już drugi raz” – powiedział w czwartek, 15 lutego, PAP redaktor strony Andrzej Pisalnik. O umieszczeniu portalu Glosznadniemna.pl na liście materiałów ekstremistycznych poinformowało w czwartek Centrum Praw Człowieka "Wiasna". Z

Na aukcji BUTB-Property pojawiła się rzadka nieruchomość – dawna posiadłość Zawiszów z XIX wieku w Kuchcicach (obecnie wieś Pierwomajski) około 5 km na zachód od Uzdy nad rzeką Ussą w obwodzie mińskim. Cena wywoławcza tej perły architektury zaledwie wynosi 15 660 rubli, czyli niecałe 5 tys. dolarów.

Zespół pałacowo-parkowy Zawiszów w Kuchcicach uwieczniony przez Napoleona Ordę

Historia pałacu Zawiszów w Kuchcicach odsyła nas do roku 1891. Właścicielem ziem był żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku Kazimierz Zawisza, szambelan Jego Królewskiej Mości, generał wojsk koronnych, który zbudował tam obszerną rezydencję. Pałac (niestety nie zachował się do dziś) składał się z trzech członów mieszkalnych: głównej, centralnej części i ustawionych do niej równolegle po obu stronach oficyn.

Вwór Zawiszów w dawnych Kuchcicach. Fot.: butb.by

Oprócz wyjątkowego pałacu, na terenie zespołu dworsko – parkowego znajdują się budynki gospodarcze oraz park z kaplicą – grobowcem książąt Zawiszy z XIX wieku.

Do dziś zachowały się jedynie dwie oficyny, częściowo park krajobrazowy, młyn wodny, stajnia i inne budynki gospodarcze.

Ostatnią właścicielką majątku w Kuchcicach była prawnuczka Kazimierz Zawiszy Maria Magdalena. Według informacji dostępnych w źródłach jawnych w 1919 roku utraciła prawo pobytu i własność ziemi, po czym wyjechała do Szwajcarii do klasztoru dominikanów.

W wyniku II rozbioru Polski wieś znalazła się w 1793 roku w Imperium Rosyjskim. W latach 1919–1920 pod polskim zarządem (Zarządem Cywilnym Ziem Wschodnich). Ostatecznie znalazła się w ZSRR, a od 1991 roku – na Białorusi.

W Kuchcicach pozostały ruiny zboru kalwińskiego (w XVI wieku niektóre linie Zawiszów przeszły na protestantyzm.

Ruiny zboru kalwińskiego. Fot.: strada.by

Ruiny zboru kalwińskiego. Fot.: strada.by

Ruiny zboru kalwińskiego. Fot.: strada.by

Cały kompleks jest historyczno-kulturalnym zabytkiem Białorusi o numerze w rejestrze 612Г000628. Przysiółek, w którym się znajduje, nazywa się obecnie Pierszomajski.

Jak podaje portal onliner.by, każdy może stać się właścicielem tej niezwykłej posiadłości i tchnąć w nią nowe życie.

Aukcja odbędzie się 4 marca w formie aukcji internetowej.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl/onliner.by/wikipedia.org

Na aukcji BUTB-Property pojawiła się rzadka nieruchomość – dawna posiadłość Zawiszów z XIX wieku w Kuchcicach (obecnie wieś Pierwomajski) około 5 km na zachód od Uzdy nad rzeką Ussą w obwodzie mińskim. Cena wywoławcza tej perły architektury zaledwie wynosi 15 660 rubli, czyli niecałe 5

Skip to content