HomeStandard Blog Whole Post (Page 46)

Benedykt Tadeusz Dybowski herbu Nałęcz – polski przyrodnik, podróżnik, odkrywca i lekarz, badacz Bajkału, Dalekiego Wschodu i Kamczatki, profesor Uniwersytetu Lwowskiego i Szkoły Głównej Warszawskiej, uważany za jednego z ojców polskiej limnologii.

Dzieciństwo i młodość

Benedykt Dybowski urodził się 30 kwietnia według kalendarza gregoriańskiego, czyli 12 maja według kalendarza juliańskiego, 1833 roku w Adamarynie w guberni mińskiej, jako syn Jana i Salomei z Przysieckich Dybowskich. Rodzina ta pochodziła z Wielkopolski, z Dybowa. Stamtąd pradziad naszego bohatera przesiedlił się w XVIII wieku na wschodnie tereny Rzeczypospolitej Obojga Narodów, czyli na teren współczesnej Białorusi. Rodzice Benedykta mieszkali na Mińszczyźnie w dzierżawionym folwarku Adamarynie. Chłopak miał trzy siostry: Malwinę Nargielewicz. Annę Dybowską i Kamilę Kotowicz.

W domu też, jeszcze przed pójściem do szkoły, zaznaczyły się jego przyrodnicze zamiłowania: zbierał i układał zielniki, urządzał akwaria, hodował zwierzęta. Podczas nauki w gimnazjum w Mińsku Benedykt również wyróżniał się wielkim zamiłowaniem do nauk przyrodniczych. Po ukończeniu gimnazjum nasz bohater zapisał się na wydział medyczny Uniwersytetu Dorpackiego (1853— 1857). Tam studiował jednocześnie nauki przyrodnicze, zwłaszcza zoologię. Pokłosiem tych studiów stała się praca pt.„ 0 rybach słodkowodnych Liflandji“ (1856), która została nagrodzona złotym medalem.

Początki pracy naukowej

W Dorpacie obok pracy naukowej zarysowały  się początki działalności społecznej oraz patriotycznej Dybowskiego. Właśnie na Uniwersytecie Ddorpackim, którego młodzież lubiła się bawić i nie gardziła kieliszkiem, powstało w 1853 roku kółko „Braci mlecznych” – pierwszych abstynentów w całej Polsce. Wśród siedmiu założycieli tego kółka był młody Benedykt Dybowski, który potem całe życie pozostał wierny wyznawanym przez „Braci mlecznych” zasadom i wartościom,” i gdzie by się nie znalazł – zawsze gorliwie walczył z alkoholizmem.

Obok kółka abstynenckiego w Dorpacie powstało i Towarzystwo Patriotyczne. Miało większą niż kółko abstynenckie liczbę członków,  a jego celem było oddziaływanie w duchu uszlachetniającym na całe społeczeństwo polskie, aby przez moralne odrodzenie i podniesienie się dążyć do wyzwolenia ojczyzny. Również tutaj Benedykt Dybowski należał do najaktywniejszych członków.

Po czterech latach nauki w Dorpacie, w 1857 roku,  nasz bohater wyjechał za granicę, gdzie kontynuował studia medyczne oraz zoologię najpierw we Wrocławiu, a potem w Berlinie. Słuchał wykładów całej plejady uczonych pierwszorzędnej sławy, a po zdaniu egzaminów i przedstawieniu rozprawy w 1860 roku uzyskał w Berlinie stopień doktora na wydziale lekarskim.

Rok później wrócił do Dorpatu. Aby uzyskać nostryfikację, czyli potwierdzenie zagranicznego dyplomu doktorskiego: przygotowywał się do egzaminów i równolegle zbierał materiały do nowej doktorskiej rozprawy o rybach, pracując jednocześnie z zapałem w Organizacji Narodowej Litwy, która powstała w 1860 roku i wchłonęła w siebie Towarzystwo Patriotyczne, założone przez dorpacką młodzież.

Poza pracą egzaminacyjną i działalnością patriotyczną, nasz bohater miał jeszcze szerokie osobiste projekty o charakterze naukowym. Ciągnęła go chęć poznania przyrody obcych krajów i po zdaniu egzaminów planował wybrać się do Paryża, aby uzupełnić tam swoje studia i następnie starać się o posadę rządowego lekarza na Madagaskarze. Chciał tam prowadzić badania nad mało znaną wówczas przyrodą tej wyspy. Razem z nim na Madagaskar miał jechać Władysław Taczanowski, kustosz gabinetu zoologicznego w Warszawie, znakomity ornitolog (badacz ptaków).

Marząc o tej wyprawie, Dybowski nie przypuszczał, że kilka lat później los sam zaprowadzi go na poznawanie obcej przyrody, ale w zupełnie inną stronę i w zupełnie innych warunkach.

Tymczasem nasz bohater gorliwie pracował , m.in. przygotowując rozprawę „O rybach karpiowatych Liflandji“. Bieg wypadków przerwał jednak tę pracę.

Działalność konspiracyjna

Był rok 1861, okres konspiracyjnego organizowania się, manifestacji religijno-patriotycznych, mających się przyczynić do podniesienia ducha w narodzie i do wywołania interwencji Europy na rzecz Polski. Wśród młodzieży polskiej na uniwersytetach rosyjskich wrzało.

Dorpat nie pozostał w tyle: młodzież, pochodząca głównie z Białorusi i Litwy, postanowiła poruszyć te prowincje i wysłała delegatów do Wilna, chwilowo niemającego ośrodka uniwersyteckiego. Delegaci mieli urządzić w Wilnie manifestację patriotyczną. Wśród nich znajdował się również Benedykt Dybowski.

Manifestacja z odśpiewaniem ,,Boże coś Polskę” odbyła się w dniu św. Stanisława w katedrze wileńskiej, natłoczonej publicznością. Śpiewaków aresztowano jednak już przy wyjściu z kościoła i uwięziono. Wkrótce po tym zostali uwolnieni. Dybowski wrócił do Dorpatu, dokończył rozpoczętą pracę „O rybach karpiowatych Liflandji” i uzyskał stopień doktora medycyny.

Prace Dybowskiego zostały zauważone w środowisku naukowym, więc Uniwersytet Jagielloński zaproponował mu objęcie katedry zoologii, na co jednak nie wyraziły zgody władze austriackie.

W grudniu 1862 roku Dybowski otrzymał posadę profesora-adiunkta w Szkole Głównej w Warszawie, gdzie nie licząc zajęć dydaktycznych, powiększał dotychczasowe zbiory gabinetu zoologicznego tejże uczelni.

Działalność powstańcza

Po wybuchu powstania styczniowego 1863 roku Dybowski wszedł w skład Rządu Narodowego, jeździł jako jego emisariusz na Ukrainę. Tę misję ułatwiały mu starania o objęcie katedry na Uniwersytecie Kijowskim. Pod fałszywym nazwiskiem przebywał także w Krakowie i Pradze, gdzie kontaktował się z polskimi emigrantami.

Po powrocie do Warszawy uczony brał czynny udział w działalności powstańczej. W lutym 1864 roku został jednak wydany przez współtowarzyszy, aresztowany i osadzony na Pawiaku, a później w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Poddano go kilkumiesięcznemu śledztwu. Za umożliwianie zebrań organizatorom powstania w audytorium zoologicznym w Szkole Głównej groziła Dybowskiemu kara śmierci.

Uratowało go wstawiennictwo zoologów niemieckich (w tym profesora i rektora Uniwersytetu Wrocławskiego A. Grubego, którego był uczniem i pośrednictwo Bismarcka, dzięki czemu kara śmierci przez powieszenie została zamieniona na 12 lat ciężkich robót oraz pozbawienie wszelkich praw i majątku.

Zesłanie na Syberię

Benedykt Dybowski na zesłaniu nad Bajkał (około 1866–1868)

Koleją przez Petersburg i Moskwę dowieziono jego i innych zesłańców do Niżnego Nowogrodu, a następnie kibitkami do Tobolska. Stąd na wozach, a zimą na saniach, z początkiem grudnia Dybowski dotarł do Irkucka, miasta, z którego małe grupki zesłańców transportowano do ostatecznego miejsca przeznaczenia.

Wiosną 1865 roku Dybowskiego wysłano do miejscowości Siwakowa w pobliżu Czyty. Ponieważ przymusowe roboty nie zajmowały czasu każdego dnia, wolne chwile poświęcał studiom i praktyce lekarskiej. Udało mu się przywieźć ze sobą apteczkę, trochę książek i różnych instrumentów, więc leczył bezinteresownie zarówno swoich towarzyszy, jak i okoliczną ludność.

Polacy, którzy na Syberii pracowali jako urzędnicy, pomogli mu przesiedlić się do Darasunia nad rzeką Turą, gdzie na własną rękę prowadził badania związane z przyrodą Syberii (głównie ornitologiczne). Po kolejnych dwóch latach i dzięki poparciu lokalnych władz (generała Bolesława Kukiela) w 1868 roku Dybowskiemu złagodzono warunki przebywania na zesłaniu i pozwolono mu zamieszkać we wsi Kułtuk na południowo-zachodnim krańcu Bajkału.

Badania fauny i flory nad Bajkałem

Dom Benedykta Dybowskiego w Kułtuku (1926)

Początkowo, mimo prób uzyskania wsparcia od towarzystw naukowych, Dybowski prowadził wszechstronne badania jeziora na własny koszt (zapożyczył się na nie u doktora Józefa Łagowskiego). Wraz z Wiktorem Godlewskim, także zesłańcem, rozpoczęli działalność zimą, za pomocą nadzwyczaj prostych przyrządów pomiarowych, ze względu na szczupłość środków.

Mimo siarczystego mrozu, do minus 40 stopni, ciągali sanki z instrumentami, kręcili długie liny, rąbali przeręble. Z czasem ulepszyli sprzęt, zaczęli stosować sieci, czerpaki i sondy, a nawet zbudowali sanie z ogrzewanym szałasem, w którym mogli zamieszkiwać przez kilka tygodni bez schodzenia z tafli skuwającego Bajkał lodu.

Dzięki wysiłkom obu badaczy udało się obalić panujące przekonanie o ubóstwie świata zwierzęcego w jeziorze – odkryli oni różne gatunki skorupiaków, ryb i mięczaków. A po ustąpieniu zimy, w połowie maja, poświęcili się badaniu fauny i flory lądowej. Za pracę opisującą rejon południowo-zachodniego Bajkału Dybowski z Godlewskim otrzymali w 1870 roku złoty medal Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego.

Najwięcej uwagi Dybowski poświęcał zoologii, choć interesował się także klimatologią, meteorologią i geologią. Zimy spędzał przeważnie na badaniu jeziora. Prowadził badania osadów dennych Bajkału, a w 1876 roku, jako pierwszy w świecie, dokonał seryjnych pomiarów termicznych zbiornika, dowodząc, że jest on głębszy, niż sądzono. Powszechnie uważano, że ma około 1000 metrów głębokości, podczas gdy Dybowskiemu udało się znaleźć miejsce o głębokości 1372 metrów. Wykazał także istnienie dwóch basenów wodnych rozdzielonych podwodnymi wypiętrzeniami (obecny stan wiedzy mówi o trzech basenach wodnych i 1620 metrach głębokości). Dzięki swoim badaniom stał się jednym z twórców limnologii, nauki bazującej na kompleksowym badaniu śródlądowych zbiorników wodnych.

Inne ekspedycje

Wraz z Wiktorem Godlewskim, Aleksandrem Czekanowskim i Stanisławem Wrońskim był nad jeziorem Chubsuguł w Mongolii. Badał stepy daurskie, podróżował po górach Chamar-Daban.

W 1869 roku wziął udział, podobnie jak Mikołaj Przewalski, w wyprawie generała Iwana Skokowa w dorzecze Amuru (rejs po Amurze i Ussuri).

W 1870 roku odwiedził okolice Akszy nad Ononem, a w latach 1872–1875 zorganizował samodzielną wyprawę w dorzecze Amuru i Ussuri, okolice jeziora Chanka i Morza Japońskiego. Głównym jej celem były badania zoologiczne, głównie ichtiologiczne i ornitologiczne, Dybowskiemu towarzyszyli Wiktor Godlewski i Michał Jankowski (kolekcjoner). Odkryto w jej trakcie wiele gatunków ptaków i ryb, zgromadzono bogate zbiory etnograficzne i mineralogiczne. Wiele okazów przesłano do Warszawy, do gabinetu zoologicznego, gdzie pracował Władysław Taczanowski, który na ich podstawie napisał pracę o ptakach Syberii.

Uznanie w świecie naukowym

Mimo sukcesów Dybowski nie zdołał zdobyć wsparcia rosyjskich instytucji naukowych, a pomysły nowych wypraw nie znajdowały uznania w oczach strony rządowej. Niektórych jego prac nie wydawano, ponieważ podważały wyniki wcześniejszych badań przeprowadzanych przez rosyjskich badaczy. Dopiero interwencja generała Oktawiusza Radoszkowskiego i finansowe wsparcie hrabiego Konstantego Branickiego spowodowały, że rezultaty badań Dybowskiego ukazały się drukiem w 1874 roku.

Praca ta (Beiträge zur näheren Kenntnis der In dem Baikal-See vorkommrnden niederen Krebse aus der Gruppe der Gammariden, St. Petersburg 1874) zyskała uznanie w świecie naukowym, a naciski wywierane przez wielu uczonych na władze rosyjskie sprawiły, że Dybowskiego i Godlewskiego objęła amnestia. Pozwolono im powrócić do kraju. W przypadku tego pierwszego nastąpiło to w 1877 roku. Warszawscy znajomi, głównie Władysław Taczanowski, chcieli zatrzymać Dybowskiego, znaleźli mu nawet zatrudnienie, on jednak postanowił wyprawić się ponownie do wschodniej Syberii, gdzie pchała go pasja badacza.

Kamczatka i działalność humanitarna

W latach 1879–1883 przebywał jako lekarz w Pietropawłowsku na Kamczatce. W tym czasie podróżował po Sachalinie, gromadząc bogate materiały o Ajnach. Raz do roku objeżdżał półwysep, niosąc pomoc lekarską i zbierając kolejne okazy zoologiczne. Podróż odbywał psim zaprzęgiem (zimą, czterokrotnie) lub konno (latem). Zjeździł też Wyspy Komandorskie, gdzie okazjonalnie interesował się miejscową gwarą i językami. Władze rosyjskie doceniły jego badania, obdarowując orderem św. Stanisława i tytułem radcy stanu. Podobnie jak wcześniej, zbiory przyrodnicze i etnograficzne Dybowski wysyłał do muzeów w Warszawie i Lwowie.

Marian Dubiecki, Henryk Wohl, Benedykt Dybowski, Feliks Zienkowicz i Leon Dąbrowski – zesłańcy w Irkucku, ok. 1885-1900

Okres lwowski

Proponowano mu objęcie katedry na jednym z rosyjskich uniwersytetów (w Tomsku lub Petersburgu), lecz on przystał dopiero na propozycję Uniwersytetu Lwowskiego – 24 grudnia 1883 roku, po powrocie z Dalekiego Wschodu, został mianowany profesorem zoologii i anatomii porównawczej tejże uczelni. Wracał drogą morską, przy okazji gromadząc nowe zbiory, które przekazał uniwersyteckiemu muzeum.

W kraju poświęcił się głównie pracy dydaktycznej i działalności społecznej. Należał do pionierów i popularyzatorów darwinizmu w Polsce. W latach 1895–1896 Dybowski wraz z uczniami odbyli podróż na wyspę Cres i nad jezioro Balaton. W latach 1886–1887 piastował funkcję dziekana wydziału filozoficznego. Jako profesor Uniwersytetu Lwowskiego pracował do 1906 roku, później przeszedł w stan spoczynku, jednak nie zaniedbał badań. Podczas I wojny światowej internowano go; przebywał wówczas wraz z rodziną na Nowogródczyźnie. Po powrocie do Lwowa od nowa opracował zbiory uniwersyteckiego muzeum, będące wskutek konfliktu w rozsypce. Przetrwał walki o miasto w latach 1918–1919.

Od 1891 roku był członkiem Akademii Umiejętności w Krakowie, od 1929 roku członkiem korespondentem Akademii Nauk ZSRR i wielu innych zagranicznych towarzystw naukowych.

Dorobek naukowy

Benedykt Dybowski

Dziś zbiory zebrane przez Benedykta Dybowskiego są ozdobą kilku muzeów. Muzeum Etnograficzne w Krakowie zawdzięcza mu około 150 bezcennych eksponatów, wśród nich: ubrania z futer, uprzęże, harpuny czy też modele domów, kajaków i łodzi wykonane dla Dubowskiego przez rdzenną ludność Kamczatki. Na bazie części jego zborów, w 1884 roku powstaje Muzeum Zoologiczne na Uniwersytecie Lwowskim. Dybowski również i tam przekazał szereg eksponatów zoologicznych z Kamczatki, Bajkału, wschodniej Syberii i południowej Rosji. Do najcenniejszych należy m.in. głowa morsa czy szkielet krowy morskiej – prawdopodobnie jedyny kompletny szkielet tego zwierzęcia, wytępionego do 1768 roku, który podarowali mu mieszkańcy wysp Berlinga w 1904 roku. Także zbiory przyrodnicze, antropologiczne i etnograficzne opracowane przez naszego bohatera zasiliły muzea w warszawie, Kijowie, Moskwie i w Irkucku.

Świat zawdzięcza mu opis ponad 400 gatunków zwierząt zamieszkujących Bajkał. O tym jeziorze napisał on przeszło 43 prace naukowe. Uznawany za jednego z ojców polskiej limnologii (nauka zajmująca się badaniem zbiorników śródlądowych). W sumie opublikował przeszło 350 prac (artykuły, rozprawki naukowe, antropologiczne, społeczno-polityczne i pamiętniki), wydanych w językach polskim, rosyjskim, niemieckim i francuskim.

Jednak największą sławę przyniosły mu odkryte gatunki, m.in.: 116 gatunków skorupiaków, 30 gatunków mięczaków, 18 gatunków ryb, a także nowego podgatunku jelenia, dziś nazwano jego imieniem Cervus nippon hortulorum. Na podstawie zebranych przez niego okazów jego brat biolog Władysław Dybowski opisuje kolejne 88 gatunków mięczaków i 9 gatunków gąbek. Ale i sławny ornitolog Władysław Taczanowski na podstawie okazów przesłanych przez Dybowskiego opracowuje faunę ptaków Syberii wschodniej, gdzie opisuje 434 gatunki ptaków, w tym 80 wcześniej nieznanych lub nie notowanych na Syberii. Do dziś ponad 100 gatunków zwierząt i roślin nazwano imieniem Benedykta Dybowskiego oraz stację naukową na Bajkałem, jedną z wysp Komandorskich, a także szczyt i łańcuch górski na Kamczatce.

W 1921 roku nasz bohater otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Grób Benedykta Dybowskiego na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie

Benedykt Dybowski zmarł 30 stycznia 1930 roku we Lwowie. Pochowany na „górce powstańców styczniowych” na cmentarzu Łyczakowskim. Jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera 284c wprost-2-16)

W październiku 1997 roku imieniem Benedykta Dybowskiego nazwano ulicę w Irkucku i odsłonięto tablicę pamiątkową. Na Białorusi w miejscu narodzin Dybowskiego odsłonięto tablicę pamiątkową.

Znadniemna.pl/wikipedia.org/iderepublica.pl/fot.: wikipedia.org

Benedykt Tadeusz Dybowski herbu Nałęcz – polski przyrodnik, podróżnik, odkrywca i lekarz, badacz Bajkału, Dalekiego Wschodu i Kamczatki, profesor Uniwersytetu Lwowskiego i Szkoły Głównej Warszawskiej, uważany za jednego z ojców polskiej limnologii. Dzieciństwo i młodość Benedykt Dybowski urodził się 30 kwietnia według kalendarza gregoriańskiego, czyli 12 maja

163 lata temu, 30 kwietnia 1861 roku według kalendarza juliańskiego i 12 maja tegoż roku według gregoriańskiego, urodził się Marian Zdziechowski, wybitny polski slawista i filozof przełomu XIX-XX stuleci.

Przyszły rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i niedoszły kandydat na Prezydenta RP, typowany na to stanowisko przez Józefa Piłsudskiego, przyszedł na świat w polskiej rodzinie ziemiańskiej Edmunda i Heleny z Pułjanowskich w Nowosiółkach pod Mińskiem (obecnie – Białoruś).

Edukację rozpoczął w rosyjskim gimnazjum w Mińsku. Po jego ukończeniu podjął studia uniwersyteckie w Petersburgu, a ukończył na Uniwersytecie Dorpackim (obecnie – Uniwersytet w Tartu, Estonia). Później studiował w Zagrzebiu, Grazu i Genewie.

Działalność naukową i wydawniczą rozpoczął już podczas studiów w Dorpacie.

Oto, jak uczony wspominał po latach swój pobyt na Uniwersytecie Dorpackim: „Spędziłem tam, jako student, tylko dwa lata (1880-1882). Później, w latach 1884-1886 dojeżdżałem tam i przebywałem po kilka miesięcy, przygotowując do druku pierwszą moją książkę „Mesjaniści i Słowianofile” – i właśnie te lata ostatnie najmilej mi się wraziły w pamięć (…). Przybyłem do Dorpatu z daleko sięgającymi aspiracjami: szły one równolegle, a blisko siebie, zmierzając ku jednemu wszystkim nam młodym wspólnemu celowi, którym oczywiście było wyzwolenie, odrodzenie, odbudowanie Polski”.

W Dorpacie w roku 1883 otrzymał tytuł naukowy „kandydata języka rosyjskiego w szczególności i językoznawstwa słowiańskiego w ogólności”. Stał się wówczas członkiem korporacji akademickiej Konwent Polonia.

Później Zdziechowski uczył się także w Zagrzebiu, Grazu i Genewie. Po studiach współpracował z petersburskimi czasopismami, m.in. „Siewiernym Wiestnikiem” i „Krajem”, wydawanym przez Włodzimierza Spasowicza, prawnika i publicysty, którego rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski określał mianem „króla adwokatów”.

Działalność naukową nasz bohater rozpoczął w 1882 roku, drukując wówczas swoje pierwsze studia i szkice. Potem, przez pół wieku z górą swoje prace Zdziechowski ogłaszał w wydawnictwach osobnych, czasopismach krajowych i zagranicznych, w różnych językach, pod imieniem własnym oraz (ze względów cenzuralnych) pod pseudonimami: M.Ursyna i Karowskiego.

W 1887 roku uczony poślubił Marię z Kotwiczów, z którą byli szczęśliwym małżeństwem przez prawie 50 lat.

W 1888 roku doskonale zapowiadający się naukowiec przeniósł się do Krakowa, gdzie doktoryzował się wkrótce na Uniwersytecie Jagiellońskim na podstawie pracy pt. „Mesjaniści i Słowianofile” napisanej pod kierunkiem prof. Stanisława Tarnowskiego. Porównywał w niej polską filozofię mesjanizmu i rosyjską myśl słowianofilską. W latach 1899–1919 – profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Krakowie dał się poznać jako utalentowany, natchniony i popularny wykładowca. W czasie jego wykładów największa sala UJ zapełniała się w całości studentami i gośćmi z miasta.

W 1901 roku był współzałożycielem w Krakowie „Klubu Słowiańskiego” oraz czasopisma „Świat Słowiański”. Od 1902 roku – członek Akademii Umiejętności. W roku 1914 wykładowca uniwersytecki nie otrzymał przedłużenia wizy w Austro-Węgrzech, co uniemożliwiło mu dalszą pracę w Krakowie.

Po wybuchu I wojny światowej przebywał głównie w Rosji: w rodzinnym majątku pod Mińskiem, w Moskwie i Petersburgu.

W 1917 roku został zaproszony do objęcia ufundowanej przez Aleksandra Lednickiego katedry na Uniwersytecie Londyńskim. Zaproszenia jednak nie przyjął. W roku 1919 – oburzony zajęciem przez wojska czechosłowackie Śląska Cieszyńskiego – odmówił przyjęcia proponowanego mu stanowiska ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Pradze.

Kiedy w lipcu 1920 roku prezydent Czechosłowacji Masaryk zdecydowanie odmówił ewentualnego przepuszczenia wojsk węgierskich, śpieszących na pomoc zagrożonej przez bolszewików Warszawie i zablokował transport amunicji wyprodukowanej w węgierskiej fabryce Csepel przez terytoria Czechosłowacji, a także oficjalnie odradził państwom Ententy udzielanie walczącej Polsce jakiegokolwiek wsparcia – Zdziechowski zerwał z nim, wcześniej bliskie, stosunki towarzyskie.

W latach 1919–1932 Zdziechowski pracował jako profesor na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie objął katedrę literatur europejskich. W latach 1925–1927 pełnił na tej uczelni obowiązki rektora. W Wilnie był również profesorem w Szkole Nauk Politycznych przy Towarzystwie dla Badań Europy Wschodniej oraz prezesem Związku Zawodowego Literatów Polskich (ZZLP).

W ostatnich latach życia kierował także Towarzystwem Przyjaciół Nauk w Wilnie. Należał jednocześnie do założycieli wileńskiego dziennika „Słowo”.

W maju 1926 roku, obok Artura Śliwińskiego i Zdzisława Lubomirskiego, Zdziechowski był jednym z kandydatów Marszałka Piłsudskiego na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Kandydatura wybranego wtedy ostatecznie Mościckiego pojawiła się dopiero po odrzuceniu trzech wcześniejszych kandydatur. W 1926 roku Piłsudski specjalnie przyjeżdżał do Wilna, by zaproponować Zdziechowskiemu objęcie urzędu prezydenta, ten jednakże uzależnił zgodę od spełnienia przez Piłsudskiego jego etyczno-politycznych postulatów, wśród których było zwolnienie z więzień niektórych więźniów politycznych.

Mimo tego, że sam był sympatykiem Piłsudskiego, po przewrocie majowym Zdziechowski stanął w obronie generałów, uwięzionych i przetrzymywanych bez przedstawienia zarzutów w III Wojskowym Więzieniu Śledczym na Antokolu w Wilnie. Wśród uwięzionych byli m.in. gen. Tadeusz Rozwadowski i gen. Włodzimierz Zagórski. Zdziechowski apelował o ich uwolnienie w napisanej przez siebie broszurze pt. „Sprawa sumienia polskiego” (tę pracę ukończył w kwietniu 1927, jednak broszura ukazała się dopiero po zwolnieniu osadzonych i tajemniczym zniknięciu gen. Zagórskiego w sierpniu 1927roku).

W Wilnie Marian Zdziechowski mieszkał przy ulicy Antokolskiej 42 (obecnie Antakalnio gatvė 36). W podwileńskiej Suderwie nabył na letnisko dworek. Zmarł po ciężkiej chorobie w Wilnie 5 października 1938 roku. Został pochowany na wojskowym cmentarzu Antokolskim u boku swej żony. Jego syn Ksawery najprawdopodobniej zmarł w transporcie do łagru lub w samym łagrze w rejonie północnego Uralu w grudniu 1941roku. Drugi syn popełnił samobójstwo w okresie I wojny światowej.

Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia, fot.: Wikipedia

163 lata temu, 30 kwietnia 1861 roku według kalendarza juliańskiego i 12 maja tegoż roku według gregoriańskiego, urodził się Marian Zdziechowski, wybitny polski slawista i filozof przełomu XIX-XX stuleci. Przyszły rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i niedoszły kandydat na Prezydenta RP, typowany na to stanowisko

Wydarzenie odbyło się w sobotę – 27 kwietnia – i zbiegło się z obchodami przypadającego na ten rok 400-lecia nowogródzkiego kościoła św. Michała Archanioła, w którym mieści się krypta im. św. Dominika i biskupa Wita. Uroczystości przewodniczył biskup nominat diecezji grodzieńskiej Włodzimierz Hulaj.

W homilii, wygłoszonej w trakcie poprzedzającego uroczystość nabożeństwa, biskup nominat zachęcał licznie przybyłych mieszkańców Nowogródka oraz gości z różnych zakątków Białorusi, do refleksji nad doświadczeniem wiary i jej stosunku do Bożej obecności w życiu człowieka.

Biskup nominat Włodzimierz Hulaj odprawia Mszę świętą w kościele św. Michała Archanioła w Nowogródku, fot.: Grodnensis.by

„Jeśli wierzysz, że Jezus jest obecny w tobie, twoim sercu i duszy, wtedy trzeba przyznawać, że w tobie jest obecny także Bóg Ojciec – zaznaczył nominat. – Jesteś zaproszony do tego aby, robić się podobnym do Ojca, zostać takim, jak Ojciec: miłosiernym, delikatnym, wymagającym, ale z miłością”.

Według kaznodziei Bóg objawia się w „uczynkach wybaczenia, ofiarności, dobroci, miłości”.

Po Mszy świętej zgromadzeni udali się do krypty-kaplicy, w której zostali przywitani śpiewem chóru parafialnego. Przewodzący uroczystości biskup nominat poświęcił odrestaurowaną kryptę, dziękując księdzu proboszczowi i parafianom za wysiłek i gruntownie wykonaną pracę.

W ceremonii wzięli udział przedstawiciele miejscowej władzy, a zakończyła się uroczystość przekazaniem w dar kościołowi pw. św. Michała Archanioła mapy-rekonstrukcji Nowogródka z różnych epok, którą wykonał artysta-grafik Paweł Tatarnikow.

Krypta-kaplica im. św. Dominika i biskupa Wita mieści się w najstarszej części kościoła, który w tym roku obchodzi swoje 400-lecie. W krypcie znajdują się pochówki braci dominikanów oraz fundatorów świątyni – rodziny Krzysztofa Chodkiewicza, w 17 stuleciu – m.in. posła powiatu nowogródzkiego na Sejm i wojewody wileńskiego.

Odrestaurowana Krypta-kaplica, fot.: Grodnensis.by

W jednej z wnęk krypty, która została właśnie uroczyście otwarta dla zwiedzających, rozmieszczono kopię znanego artefaktu – kielichu św. Jadwigi, a także liczne pamiątki historyczne ze zbiorów nowogródzkiej parafii św. Michała Archanioła.

Sprowadzeni do Nowogródka przez Krzysztofa Chodkiewicza ojcowie dominikanie nie tylko wznieśli w mieście sakralne budowle, do dzisiaj stanowiące bezcenne materialne dziedzictwo historyczne i kulturowe. Przyczynili się także do rozwoju szkolnictwa i oświaty.

Biskup nominat Włodzimierz Hulaj modli się w otwartej dla zwiedzających krypcie, fot.: Grodnensis.by

Biskup Wit, patronujący otwartej krypcie obok św. Dominika, zapisał się w historii Wielkiego Księstwa Litewskiego, jako pierwszy biskup na tych ziemiach. Został zapamiętany, jako obrońca wszystkich, którzy z wiarą proszą o wstawiennictwo przed Bogiem. Według historyków biskup Wit w połowie XIII stulecia ochrzcił księcia Mendoga i rozpoczął chrystianizację terenów Wielkiego Księstwa Litewskiego. To on miał założyć w Lubczy na ziemi nowogródzkiej pierwsze biskupstwo, a także dominikańskie kościół i klasztor.

Znadniemna.pl na podstawie Grodnensis.by, fot.: Grodnensis.by

Wydarzenie odbyło się w sobotę - 27 kwietnia - i zbiegło się z obchodami przypadającego na ten rok 400-lecia nowogródzkiego kościoła św. Michała Archanioła, w którym mieści się krypta im. św. Dominika i biskupa Wita. Uroczystości przewodniczył biskup nominat diecezji grodzieńskiej Włodzimierz Hulaj. W homilii, wygłoszonej

Wczoraj, 28 kwietnia, w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu zakończyło się XXVI Forum Polonijne. Przyświecało mu hasło: „Ważne, by czuć się Polakiem, mieć świadomość polskich korzeni”.

Wydarzenie trwało od piątku do niedzieli. Podczas spotkania odbyło się kilka paneli dyskusyjnych dotyczących promowania polskiej tożsamości. Wśród prelegentów znaleźli się m.in. poseł PiS – Jan Dziedziczak, wiceprezes IPN – dr hab. Karol Polejowski oraz działacze polonijni z całego świata.

Rektor i profesor AKSiM, o. dr Zdzisław Klafka CSsR, zwrócił uwagę, że wypowiedzi przedstawicieli Polonii pokazują, jak ważnym nośnikiem patriotyzmu jest wiara.

– Są to osoby, które przede wszystkim wiedzą, że podstawą dawania świadectwa o Polsce jest dawanie świadectwa o swojej wierze, ponieważ patriotyzm zawsze ściśle zbudowany jest na wierze ojców, na tej wierze, którą otrzymali od swoich rodziców i dzielą się nią poza granicami. Nie ma polskości bez Kościoła. Przekonujemy się o tym poprzez świadectwa tak cudownych, wspaniałych ludzi żyjących poza granicami naszej Ojczyzny. To oni udowadniają, że tak naprawdę Polak to ktoś, kto wierzy, ktoś, kto tęskni za Ojczyzną, ponieważ w tej Ojczyźnie zdobył coś najpiękniejszego – mówił o. dr Zdzisław Klafka CSsR.

Forum Polonijne zostało zorganizowane przez Akademię Kultury Społecznej i Medialnej oraz Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej w Toruniu.

Patronat medialny nad wydarzeniem objęły m.in. Radio Maryja i TV Trwam.

Znadniemna.pl za RIRM

Wczoraj, 28 kwietnia, w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu zakończyło się XXVI Forum Polonijne. Przyświecało mu hasło: „Ważne, by czuć się Polakiem, mieć świadomość polskich korzeni”. Wydarzenie trwało od piątku do niedzieli. Podczas spotkania odbyło się kilka paneli dyskusyjnych dotyczących promowania polskiej tożsamości. Wśród

Oksana Juczkowicz, była dziennikarka oficjalnego portalu Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by, którą aresztowano 23 stycznia w ramach obławy na białoruskich opozycjonistów, dzisiaj 26 kwietnia została skazana przez sąd w Mińsku na trzy lata aresztu domowego.

Przestępstwo, za które katolicka aktywistka została skazana, polegało na rzekomej „organizacji i przygotowaniu działań, rażąco naruszających ład społeczny”.

Jak donosi inicjatywa „Czrześcijańska Wizja” przed aresztowaniem Oksana Juczkowicz pracowała w Chrześcijańskim Społecznym Centrum “Dobroczynna Misja Dobrego Samarytanina pod opieką świętej Urszuli Ledóchowskiej” w Mińsku.

Jest znana ponadto z licznych publikacji na tematy chrześcijańskie, wśród których znaczne miejsce zajmowała chrześcijańska poezja dziecięca jej autorstwa. Jest ona między innymi autorką tomiku wierszy pt. „Zawitaj do nas Święty Mikołaju” oraz twórczyni audycji wideo dla dzieci o nazwie „Aniołki z Tęczy”.

Wśród wielu aktywności Oksany Juczkowicz, znający ją ludzie wskazują: badania naukowe w dziedzinie filologii białoruskiej oraz wykładanie języka polskiego.

Społeczności katolickiej Mińska była dziennikarka Catholic.by dała się poznać z kolei jako organizatorka wielu przedsięwzięć, które miały miejsce w stołecznej archikatedrze katolickiej. Oprócz tego kobieta śpiewała w kościelnym chórze „Gloria”. Oksana Juczkowicz działała także w białoruskim katolickim skautingu (ma rangę zastępowej) i wykładała język polski alumnom białoruskich seminariów duchownych.

Znadniemna.pl na podstawie Baj.media, fot.: www.dina-photo.by

 

 

Oksana Juczkowicz, była dziennikarka oficjalnego portalu Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by, którą aresztowano 23 stycznia w ramach obławy na białoruskich opozycjonistów, dzisiaj 26 kwietnia została skazana przez sąd w Mińsku na trzy lata aresztu domowego. Przestępstwo, za które katolicka aktywistka została skazana, polegało na rzekomej „organizacji

Na 26 kwietnia 2024 roku przypada 38. rocznica wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Była to największa katastrofa w dziejach energetyki jądrowej. Do dziś nie jest znana dokładna liczba jej ofiar.

W nocy z 26 kwietnia 1986 roku o godzinie 01:23 na czwartym bloku energetycznym elektrowni jądrowej w Czarnobylu doszło do potężnej eksplozji chemicznej, która spowodowała zniszczenie części bloku reaktora i maszynowni.

W wyniku eksplozji wybuchł pożar, który objął dach trzeciego bloku energetycznego. Pożar ugaszono do godziny 5 rano. Jednak w połowie czwartego bloku udało się go zlikwidować dopiero 10 maja, kiedy spaliła się większość grafitu.

Po wybuchu i pożarze powstała radioaktywna chmura, która objęła nie tylko terytoria współczesnej Ukrainy, Białorusi i Rosji… Jej wpływ promieniotwórczy na sytuację ekologiczną w regionie został zauważony w wielu krajach europejskich: Szwecji, Austrii, Norwegii, Niemiec, Finlandii, Grecji, Rumunii, Polsce, Słowenii, Litwie, Łotwie. Według Międzynarodowej Skali Zdarzeń Jądrowych (INES) awaria ta została sklasyfikowana na najwyższym – siódmym stopniu zagrożenia.

Moskwa i kierownictwo Ukraińskiej SRR od samego początku ukrywały doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia, ukrywano i bagatelizowano też skutki wywołanej przez awarię katastrofy ekologicznej. Jako pierwsza wzrost poziomu promieniowania zgłosiła Szwecja. W ZSRR pierwsze oficjalne powiadomienie o awarii w elektrowni pojawiło się dopiero dwa dni po wybuchu – 28 kwietnia.

Wybuch w Czarnobylu okazał się wydarzeniem, na które nikt nie był przygotowany. Według niektórych badań w wyniku katastrofy czarnobylskiej na podwyższoną dawkę promieniowania narażonych zostało około 600 tys. ludzi na całym świecie. Substancje radioaktywne dotarły nawet nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu – do Grecji i Włoch.

W strefie wokół Czarnobyla wciąż obowiązuje zakaz osiedlania się.

Znadniemna.pl

Na 26 kwietnia 2024 roku przypada 38. rocznica wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie. Była to największa katastrofa w dziejach energetyki jądrowej. Do dziś nie jest znana dokładna liczba jej ofiar. W nocy z 26 kwietnia 1986 roku o godzinie 01:23 na czwartym bloku energetycznym

Sytuacja przebywającego w białoruskim więzieniu działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta nie poprawia się, choć w ostatnim czasie prezes tej organizacji Andżelice Borys udało się odwiedzić Poczobuta w więzieniu – poinformowano  podczas comiesięcznej akcji solidarności z Poczobutem która miała miejsce 25 kwietnia w Białymstoku.

W marcu minęły trzy lata od aresztowania dziennikarza, który przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku na północy Białorusi.

W lutym 2023 r. w procesie politycznym Andrzej Poczobut został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za „wzniecanie, podżeganie do nienawiści”, „wzywanie do działań na szkodę Białorusi”.

Białoruska prokuratura oskarżała go o „rehabilitację nazizmu”, a potem także o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. W październiku 2022 r. Poczobut został przez białoruski reżim wpisany na białoruską listę „osób zaangażowanych w działalność terrorystyczną”. Obrońcy praw człowieka podkreślają od początku, że zarzuty wobec Andrzeja Poczobuta są absurdalne i nieuzasadnione, a jego sprawa ma charakter polityczny, Poczobut zaś jest symbolem bezprecedensowych represji za walkę o prawa do kultywowania polskich tradycji, nauki języka ojczystego i ochrony miejsc pamięci narodowej.

O Andrzeju Poczobucie przypominają co miesiąc osoby, które przychodzą pod pomnik ks. bł. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku. Są wśród nich osoby, które musiały uciekać z Białorusi przed prześladowaniami. Przynoszą wizerunki Poczobuta, polskie flagi, flagi niepodległej Białorusi, domagają się wypuszczenia na wolność wszystkich więźniów politycznych, którzy siedzą w więzieniach na Białorusi. W czwartek skandowano: „Niech żyje Polska”, „Żywie Biełaruś”.

 Znadniemna.pl za Niezalezna.pl/PAP, fot.: Racyja.com

Sytuacja przebywającego w białoruskim więzieniu działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta nie poprawia się, choć w ostatnim czasie prezes tej organizacji Andżelice Borys udało się odwiedzić Poczobuta w więzieniu – poinformowano  podczas comiesięcznej akcji solidarności z Poczobutem która miała miejsce 25 kwietnia w Białymstoku. W

Staraniami Fundacji Pomorskich Kresowian 24 kwietnia w Klubie Marynarki Wojennej w Gdyni odbyła się promocja książki Michała J. Chromińskiego „Żołnierze żelaznych szlaków w walce o Kresy Północno-Wschodnie w latach 1919–1920”.

Autor specjalnie na tę okazję założył replikę munduru kolejarskiego wzoru 31 w wersji noszonej w latach 1934-1939 przez kolejarza, będącego m.in. członkiem: Kolejowego Przysposobienia Wojskowego (KPW), Kolejowego Koła Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Kolejowego Koła Ligi Morskiej i Kolonialnej oraz Rodziny Kolejowej.

Zgromadzonych na prezentacji powitał prezes Fundacji Pomorskich Kresowian Michał Rzepiak (po prawej)

Michał J. Chromiński, autor książki „Żołnierze żelaznych szlaków w walce o Kresy Północno-Wschodnie w latach 1919–1920” w mundurze przedwojennego kolejarza

Michał J. Chromiński opowiada o odznaczeniach, prezentowanych przez niego na mundurze przedwojennego kolejarza

Na rękawie munduru, w którym prezentował się przed zgromadzonymi Michał J. Chromiński, widniała oryginalna przedwojenna naszywka instruktora KPW. Do munduru przypięte zostały oryginalne odznaki, m.in.: Państwowa Odznaka Sportowa, Odznaka Strzelecka, odznaka pamiątkowa Wojskowej Straży Kolejowej, Srebrna Odznaka Zasługi KPW, odznaka Rodziny Kolejowej oraz odznaka instruktorska III kl. LOPP. Ponadto nad kieszenią znajdowały się baretki odznaczeń: Krzyża Zasługi, Medalu Pamiątkowego Za Wojnę 1918-1921, Medalu Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości i Medalu Za Długoletnią Służbę. Na patkach kołnierzowych dostrzec można było oznakę VIII grupy zaszeregowania.

Książka „Żołnierze żelaznych szlaków w walce o Kresy Północno-Wschodnie w latach 1919–1920” jest pierwszą próbą opisania narodzin polskiego kolejnictwa wojskowego i cywilnego na Ziemiach Wileńskiej, Grodzieńskiej, Mińskiej, Nowogródzkiej i Poleskiej oraz roli polskiego kolejnictwa w toczącej się wojnie polsko-bolszewickiej, która zdecydowała o kształt wschodniej granicy II Rzeczypospolitej. W publikacji możemy znaleźć świadectwa nietuzinkowego bohaterstwa i polskiego patriotyzmu kresowych kolejarzy m.in. z Lidy, Grodna, Smorgoń, Baranowicz, czy Brześcia Litewskiego. W trosce o stan i wyposażenie rodzących się w bojach polskich linii kolejowych, patrioci zapobiegali próbom zagrabiania bądź niszczenia majątku oraz infrastruktury kolejowej, tropili w swoich szeregach bolszewickich zdrajców i sabotażystów, organizując straż kolejową, współpracującą z policją i wojskiem.

Ciekawostką, ujawnioną przez autora publikacji podczas spotkania w Gdyni, było ujawnienie, iż zwierzchnictwo Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej do budowy pociągów pancernych – broni niezwykle skutecznej w okresie wojny polsko-bolszewickiej – wykorzystywało doświadczenie inżynierskie oficerów Marynarki Wojennej, związane z budową okrętów.

Ogólnie rzecz biorąc publikację autorstwa Michała J. Chromińskiego traktować należy jako hołd oddany tysiącom kolejarzy-żołnierzy i żołnierzy-kolejarzy, którzy z ogromnym zaangażowaniem i poświęceniem, narażając się na utratę życia, uczestniczyli w obronie dopiero co odrodzonej Polski na jej północno-wschodnich rubieżach.

Niewątpliwym walorem publikacji jest obfitość wykorzystanego w niej materiału fotograficznego. Na publikowanych, często po raz pierwszy, zdjęciach możemy zobaczyć między innymi, jak wyglądał, nieistniejący już dworzec kolejowy w Grodnie, Smorgoniach, czy stacja w Bieniakoniach. Możemy zobaczyć, jak na dworcu w Grodnie witano Naczelnika Państwa – Marszałka Piłsudskiego, zatrzymującego się w różnych kresowych miejscowościach podczas wyprawy wileńskiej 1919 roku.

Grodzieńscy dygnitarze i kompania honorowa oczekują na peronie dworca w Grodnie na przybycie Naczelnika Państwa – marszałka Józefa Piłsudskiego, fot.: Wojskowe Biuro Historyczne

Naczelnik Państwa, marszałek Józef Piłsudski, witany na dworcu w Grodnie, fot.: Wojskowe Biuro Historyczne

Dworzec na stacji kolejowej w Smorgoniach, 1919 rok, fot.: Wojskowe Biuro Historyczne

Dworzec kolejowy w Bieniakoniach – 1926 rok, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Michał J. Chromiński po prezentacji książki zgodził się zostawić na jej egzemplarzu, nabytym przez redakcję, autograf dedykowany Czytelnikom portalu Znadniemna.pl (na zdjęciu).

Autor zostawia dedykację dla Czytelników portalu Znadniemna.pl na redakcyjnym egzemplarzu swojej książki

Dedykacja Michała J. Chromińskiego dla naszych Czytelników

Znadniemna.pl, na zdjęciu tytułowym: Michał J. Chromiński (po prawej) w mundurze przedwojennego kolejarza

Staraniami Fundacji Pomorskich Kresowian 24 kwietnia w Klubie Marynarki Wojennej w Gdyni odbyła się promocja książki Michała J. Chromińskiego "Żołnierze żelaznych szlaków w walce o Kresy Północno-Wschodnie w latach 1919–1920". Autor specjalnie na tę okazję założył replikę munduru kolejarskiego wzoru 31 w wersji noszonej w latach

25 kwietnia minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przedstawił w Sejmie informację o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2024 roku.

W centrum uwagi szefa polskiej dyplomacji znalazło się między innymi: uzależnienie władz w Mińsku  od imperialnej Rosji, dramatyczna sytuacja polskiej mniejszości narodowej, będącej zakładnikiem reżimu Łukaszenki a pośrednio także imperialnej Rosji oraz los naszego kolegi Andrzeja Poczobuta, skazanego przez reżim białoruski po sfingowanym procesie sądowym na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

„Niestety, postępująca wasalizacja Białorusi przez Rosję sprawia, że także ten kraj musimy postrzegać przede wszystkim w kategoriach zagrożenia dla bezpieczeństwa” – mówił polski minister spraw zagranicznych w swoim expose. Dodał, że trwający na Białorusi od ponad trzech lat kryzys polityczny, łamanie praw człowieka, bezprecedensowe represje, wsparcie rosyjskiej agresji na Ukrainę, oraz prowokowanie kryzysu migracyjnego na granicy z państwami Unii Europejskiej – wszystkie te elementy polityki oficjalnego Mińska „stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa całego regionu”.

„Bolejemy nad sytuacją w kraju, z którym łączą nas wieki wspólnej historii i silne więzi kulturowe” – podkreślił minister wskazując, iż w tym zakresie „szczególne zaniepokojenie budzi sytuacja polskiej mniejszości narodowej, która stała się zakładnikiem reżimu”.

„To białoruskie władze ponoszą pełną odpowiedzialność za najgorszy w historii stan relacji dwustronnych” – podkreślił Sikorski, wskazując, że w przeszłości wszystkie polskie rządy jako pierwsze dawały impuls do dialogu.

„Dziś straciliśmy nadzieję. Warunkiem jej odzyskania są zmiany po stronie białoruskiej. Jeżeli Aleksander Łukaszenka chce odzyskać przestrzeń do prowadzenia polityki pomiędzy Rosją a Zachodem, musi najpierw pokazać, że ma jakąkolwiek autonomię” – podkreślił szef polskiego MSZ. Przypomniał ponadto, że w marcu przypadła 3. rocznica aresztowania, a w lutym minął rok od skandalicznego skazania na osiem lat więzienia działacza polskiej mniejszości narodowej oraz dziennikarza polskich mediów Andrzeja Poczobuta.

„Konsekwentnie domagamy się jego uwolnienia” – podkreślił Sikorski dodając, że jego resort będzie wspierać białoruskie organizacje obywatelskie i współpracować z demokratyczną opozycją białoruską.

Mówca odniósł się także do kwestii zwalczania płynącej ze wschodu propagandy reżimów Putina i Łukaszenki. Według niego niezbędnym warunkiem skutecznej walki z propagandowym przekazem oficjalnych Moskwy i Mińska jest „dotarcie do rosyjskich oraz białoruskich obywateli i szerzej do odbiorców na całym świecie z rzetelnymi informacjami”.

Według niego narzędziem walki z dezinformacją oraz popularyzowania wiedzy o polskiej historii i kulturze mają być między innymi stacje telewizyjne, współfinansowane z publicznych środków przekazywanych przez MSZ.

Znadniemna.pl za gov.pl, fot.: Barbara Mikowska/MSZ

25 kwietnia minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przedstawił w Sejmie informację o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2024 roku. W centrum uwagi szefa polskiej dyplomacji znalazło się między innymi: uzależnienie władz w Mińsku  od imperialnej Rosji, dramatyczna sytuacja polskiej mniejszości narodowej, będącej zakładnikiem reżimu Łukaszenki a

24 kwietnia 1784 roku, a zatem dokładnie 240 lat temu, zmarł Franciszek Bohomolec, uchodzący za jedną z największych znakomitości literackich epoki polskiego Oświecenia. Został zapamiętany przede wszystkim jako wybitny komediopisarz, był jednak także poetą, publicystą, duchownym, nauczycielem, tłumaczem, redaktorem i wydawcą – choćby pism Jana Kochanowskiego.

Urodził się 29 stycznia 1720 roku w okolicach Witebska jako syn starosty dworzyckiego Pawła Józefa Bohomolca i Franciszki z Cedrowskich. Naukę pobierał w wileńskim konwikcie jezuickim, a sam wstąpił do zakonu w wieku siedemnastu lat. Studiował także filozofię na Akademii Wileńskiej, a w późniejszych latach uczył się w studium retorycznym w Rzymie. O jego życiu wiadomo tylko tyle, ile można było wywnioskować z dokumentów zakonnych, a następnie związanych z drukarnią królewską, w której w późniejszym okresie pracował.

Związek z Warszawą

Po dziesięcioletnim okresie pracy nauczycielskiej w kolegium wileńskim w 1751 roku przyjechał do Warszawy, by nauczać w nowoczesnym jak na owe czasy Collegium Zaluscianum. W Warszawie pozostał do końca życia, wyjeżdżając tylko na wakacje do pobliskiej Kobyłki. Coraz powszechniej ceniony za swoją pracę w 1761 roku objął redakcję „Kuriera Polskiego” i „Wiadomości Uprzywilejowanych Warszawskich”, a w 1762 roku – z wolu Stanisława Augusta – prefekturę drukarni warszawskiej Soc. Jesu. W konsekwencji – stał się bardzo istotną personą ówczesnego życia kulturalnego.

„Zabawki poetyckie”

Jako literat po raz pierwszy zasłynął szeroko publikując w 1758 roku „Rozmowę o języku polskim” – utwór wchodzący w skład „Zabawek poetyckich”, które wówczas pisał i publikował. „Rozmowa…” stanowiła fikcyjną rozmowę między Janem Kochanowskim, Samuelem Twardowskim oraz wymyśloną przez Bohomolca postacią – Makarońskim – która symbolizowała popularne wtedy tendencje do „ubarwiania” języka polskiego dużą liczbą słów obcego pochodzenia. Po latach tekst uznano za jeden z najważniejszych dokumentów kulturalnego programu oświeceniowego w Polsce.

Tom „Zabawek poetyckich” był jednak ważny także z innego powodu – zawierał wzory poezji klasycystycznej, która w połowie wieku XVIII zaczęła wpływać na polską świadomość literacką i znalazła licznych naśladowców. Niedościgniony wzór dla Bohomolca i innych poetów stanowiły wtedy wiersze starożytnego rzymskiego poety Horacego. Do najważniejszych wierszy, które wyszły spod pióra jezuickiego poety można zaliczyć odę „Do bizuna” oraz – już dużo lżejszą w swojej wymowie i napisaną anonimowo – pieśń biesiadną „Kurdesz nad kurdeszami”.

Komedie konwiktowe

Najtrwalej do historii polskiej literatury weszły jednak pisane przez Bohomolca komedie, bez których według wielu ekspertów nie byłoby najwybitniejszych późniejszych przejawów polskiej komedii, takich jak dzieła Aleksandra Fredry i Michała Bałuckiego. Komedie Bohomolca określano mianem komedii konwiktowych, ponieważ były to sztuki przeznaczone do odgrywania przez młodzież w szkole, często na scenie otwartej dla szerszej publiczności. Działo się tak dlatego, że teatr był w tamtym czasie ważnym środkiem oddziaływania społecznego – za jego pomocą chciano wychowywać i szerzyć odpowiednie idee wśród społeczeństwa. Co ciekawe, początkowo Bohomolec używał w tym celu tragedii, szybko jednak doszedł do przekonania, że komedia będzie skuteczniejsza. Do najważniejszych komedii jego pióra można zaliczyć takie utwory jak m.in. „Czary”, „Małżeństwo z kalendarza”, „Pijacy”, „Marnotrawca”, „Paryżanin polski” i „Staruszkiewicz”.

Do końca życia Bohomolec kierował drukarnią jezuicką, którą objął w 1762 roku. Wydawał w niej m.in. dzieła pisarzy kręgu jezuickiego, m.in. Adama Naruszewicza, Karola Wyrwicza, Jana Chrzciciela Albertrandiego i Grzegorza Piramowicza, a także gazety i czasopisma: „Wiadomości Warszawskie”, „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne”, „Gazetę Warszawską” oraz podręczniki do szkół Komisji Edukacji Narodowej, druki urzędowe, pisma publicystyczne i dzieła naukowe.

Znadniemna.pl/instytutksiazki.pl/fot.: wikipedia.org

 

24 kwietnia 1784 roku, a zatem dokładnie 240 lat temu, zmarł Franciszek Bohomolec, uchodzący za jedną z największych znakomitości literackich epoki polskiego Oświecenia. Został zapamiętany przede wszystkim jako wybitny komediopisarz, był jednak także poetą, publicystą, duchownym, nauczycielem, tłumaczem, redaktorem i wydawcą – choćby pism Jana

Przejdź do treści