HomeStandard Blog Whole Post (Page 42)

Nasz znamienity krajan Jan Bułhak, zwany ojcem polskiej fotografii artystycznej, którego 148. rocznica urodzin przypada na 6 października, był jednym z bohaterów Festiwalu „Wilno w Gdańsku/ Vilnius Gdanske”, który zakończył się w grodzie nad Motławą w dniu urodzin mistrza obiektywu.

Centralnym wydarzeniem festiwalowym, związanym z imieniem Jana Bułhaka, stała się wystawa plenerowa fotografii pt. „Światłoczułe Wilno”. Złożyły się na nią prace robione w Wilnie przez samego mistrza – Jana Bułhaka, jak też przez jego licznych uczniów, związanych z Zakładem Fotografiki Artystycznej, prowadzonym na wileńskim Uniwersytecie Stefana Batorego w dwudziestoleciu międzywojennym. Wszystkie przedstawione na wystawie zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku.

Dr hab. Maciej Szymanowicz

Historię tej unikatowej w skali Polski instytucji akademickiej przybliżył uczestnikom i gościom festiwalu historyk sztuki, specjalizujący się w historii fotografii artystycznej – profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dr hab. Maciej Szymanowicz.

Obecni na wykładzie profesora Szymanowicza pt. „Jan Bułhak i jego Uniwersytecki Zakład Fotografiki Artystycznej w Wilnie”, dowiedzieli się między innymi, iż powstanie Zakładu Fotografiki Artystycznej Jan Bułhak zawdzięczał swojemu przyjacielowi Ferdynandowi Ruszczycowi, który w 1919 roku objął funkcję dziekana Wydziału Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Stefana Batorego, reaktywowanym w Wilnie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

Wybitny malarz tak wysoko cenił warsztat fotograficzny swojego przyjaciela, iż pozwolił mu stworzyć przy uniwersyteckim Wydziale Sztuk Pięknych Zakład Fotografiki Artystycznej pomimo tego, że fotograf nie posiadał nawet dyplomu o ukończeniu studiów wyższych. Wprawdzie studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale dyplomu tej, ani jakiejkolwiek innej, uczelni nigdy nie zdobył. Brak wyższego wykształcenia sprawiał, iż nestor polskiej fotografii oficjalnie pracował w stworzonym przez siebie samego uniwersyteckim Zakładzie Fotografiki Artystycznej na stanowisku „starszego asystenta”.

Pomimo tego, że piastowana oficjalnie przez Jana Bułhaka funkcja wyglądała niepozornie, w środowisku akademickim tytułowano go nie inaczej jak profesorem, którym wybitny fotografik de facto był, zważywszy zwłaszcza na setki uczniów, których mistrz wykształcił za dwadzieścia lat funkcjonowania stworzonego przez siebie Zakładu Fotografiki.

Jan Bułhak był nie tylko wybitnym fotografem, a raczej fotografikiem. Miał ogromne zasługi w zakresie utrwalania teorii rzemiosła, które w znacznej mierze dzięki niemu stało się pełnoprawną dziedziną sztuki plastycznej. Terminy „fotografik” i „fotografika”, odnoszące się do mistrzów obiektywu, zajmujących się fotografią artystyczną i traktujących proces fotografowania jako sztukę, zostały wprowadzone do obiegu naukowego i do słownictwa warsztatowego przez samego Jana Bułhaka. Na potrzeby Zakładu Fotografiki Artystycznej i swoich studentów mistrz napisał podręcznik o tym samym tytule: „FOTOGRAFIKA”.

Ambitnemu fotografikowi uczelnia nie wystarczała. Co rusz angażował się w nowe inicjatywy, sam wiele z nich wprowadził w życie. Współzakładał lub współszefował – a najczęściej jedno i drugie – następującym organizacjom: Fotoklub Wileński (1928), Fotoklub Polski (działający w latach 1929–1939), Związek Polskich Artystów Fotografów (1947, a od 1952 – Związek Polskich Artystów Fotografików). Na jego legitymacji ZPAF-u widniał symboliczny numer 1.

Do ciekawostek dotyczących naszego wybitnego krajana, odnosi się fakt, iż Jan Bułhak, chętnie pozował swoim studentom, jako model do robienia fotografii portretowych. W środowisku artystycznym upowszechniło się nawet mniemanie, że twarz Jana Bułhaka ma rysy typowego kresowego szlachcica.

Urodzony 6 października 1876 roku w Ostaszynie koło Nowogródka Jan Bułhak rzeczywiście był dzieckiem przedstawicieli kresowych rodów szlacheckich. Był synem Walerego Antoniego Stanisława Bułhaka herbu Syrokomla i Józefy Haciskiej herbu Roch.

Syn ojca polskiej fotografii Janusz Bułhak, urodzony w 1906 roku we wsi Piaresieka koło Mińska Litewskiego był kompozytorem, jak również cenionym fotografikiem.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia zdjęć z plenerowej wystawy fotograficznej pt. „Światłoczułe Wilno”, na której prezentowane są prace Jana Bułhaka i jego uczniów.

 

Znadniemna.pl, zdjęcia widoczne na planszach wystawy pt. „Światłoczułe Wilno” pochodzą ze zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku

 

Nasz znamienity krajan Jan Bułhak, zwany ojcem polskiej fotografii artystycznej, którego 148. rocznica urodzin przypada na 6 października, był jednym z bohaterów Festiwalu „Wilno w Gdańsku/ Vilnius Gdanske”, który zakończył się w grodzie nad Motławą w dniu urodzin mistrza obiektywu. Centralnym wydarzeniem festiwalowym, związanym z imieniem

619 osób z 20 krajów zakwalifikowało się w tym roku na studia w Polsce w ramach stypendium NAWA w Programie dla Polonii im. gen. Andersa – poinformowała Agencja. Najliczniejszą grupę beneficjentów stypendium NAWA, podobnie jak w poprzednich edycjach, stanowią obywatele Białorusi, Ukrainy, Litwy, Czech i Kazachstanu.

W tym roku największą popularnością wśród stypendystów cieszą się kierunki studiów takie jak: zarządzanie, informatyka, finanse, ekonomia, logistyka oraz stosunki międzynarodowe. Najchętniej wybieranymi uczelniami są: Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, Uniwersytet Warszawski, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie oraz Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie.

„Program Andres NAWA od lat przyciąga najzdolniejsze osoby o polskich korzeniach z różnych zakątków świata. Dzięki niemu młodzież polonijna mieszkająca na całym świecie ma szansę na podjęcie kształcenia akademickiego w Polsce” – podkreślili przedstawiciele Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA) w przesłanej informacji prasowej.

Program jest skierowany do przedstawicieli Polonii, mających Kartę Polaka lub polskie obywatelstwo oraz obywatelstwo innego kraju. O udział w programie mogą ubiegać się młodzi ludzie, którzy odbywali cały okres kształcenia na poziomie szkoły średniej lub studiów I stopnia poza granicami Polski.

Do tegorocznej edycji złożono 1131 wniosków, spośród których 619 uzyskało stypendium Dyrektora NAWA i będą one realizowane na uczelniach podległych Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ponadto NAWA przeprowadziła formalną weryfikację wniosków stypendystów ubiegających się o stypendium Ministra Zdrowia oraz o stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Stypendyści programu Anders NAWA będą kształcić się na wybranych przez siebie uczelniach w całej Polsce bądź na kursie przygotowawczym poprzedzającym właściwy tok studiów. NAWA oferuje comiesięczne stypendium w wysokości 1800 zł w regulaminowym okresie kształcenia oraz zwolnienie z opłat za kształcenie na kursie przygotowawczym lub w uczelniach publicznych. Ponadto w tegorocznej edycji po raz pierwszy stypendyści otrzymają dofinansowanie kosztów podróży międzynarodowej związanej z przyjazdem do Polski w celu podjęcia kształcenia.

Jak podano, od początku realizacji programu Anders (2018-2024) do NAWA wpłynęło ponad 11,5 tysiąca wniosków, spośród których stypendia przyznano ponad 4,5 tysiąca przedstawicielom Polonii z całego świata.

Pełne wyniki można zobaczyć na stronie internetowej Agencji.

Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA) to rządowa agencja podlegająca Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego, działająca od 2017 r. na rzecz umiędzynarodowienia polskiej nauki poprzez wspieranie i stymulowanie międzynarodowej współpracy badawczej i wymiany akademickiej.

 Znadniemna.pl za Naukawpolsce.pl

619 osób z 20 krajów zakwalifikowało się w tym roku na studia w Polsce w ramach stypendium NAWA w Programie dla Polonii im. gen. Andersa – poinformowała Agencja. Najliczniejszą grupę beneficjentów stypendium NAWA, podobnie jak w poprzednich edycjach, stanowią obywatele Białorusi, Ukrainy, Litwy, Czech i

Tak wynika z listy materiałów „ekstremistycznych”, którą zaktualizowało właśnie białoruskie Ministerstwo Informacji. Według resortu odpowiednią decyzję podjął 25 września Sąd Rejonu Centralnego Mińska.

Według sądu „ekstremistyczne” treści zawiera „produkt informacyjny, zamieszczany na stronie sieci społecznościowej „X” (dawny Twitter) pod nazwą „Artur Michalski”. Na platformie „X” wspomniany profil znajduje się według sądu pod adresem: „https://x.com/michalski_artur”.

Profil, o którym mowa, jest prowadzony przez Artura Michalskiego, byłego Ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Białorusi. Po zakończeniu misji w Mińsku, z którym Warszawa ma poziom stosunków dyplomatycznych obniżony do obecności przedstawicieli w randze charge d’affaires, Artur Michalski pełni funkcje pełnomocnika MSZ ds. współpracy z demokratycznymi środowiskami białoruskimi.

Na platformie „X” dyplomata poza wpisami, opisującymi jego własną aktywność i republikacją wpisów pochodzących z profilu MSZ RP, często udostępnia także wpisy białoruskiej opozycyjnej liderki Swiatłany Cichanouskiej, współpracującego z nią polityka Pawła Łatuszki, Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, a także innych białoruskich działaczy, inicjatyw oraz mediów, uznawanych przez reżim Łukaszenki za „ekstremistyczne”.

Uznanie przez reżim Łukaszenki za „ekstremistyczne” media społecznościowe polskiego dyplomaty jest kolejnym przejawem antypolskiej paranoi, która postępuje w wyobraźni białoruskich urzędników. 13 sierpnia br. łukaszenkowskie MSW na wniosek KGB Białorusi na listę organizacji „ekstremistycznych”, wpisało Fundację Wolność i Demokracja (WID), będącą wydawcą portalu Znadniemna.pl oraz gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie”. Teraz reżim próbuje przypiąć łatkę „ekstremisty” polskiemu dyplomacie, któremu portal Znadniemna.pl, uznawany przez podwładnych Łukaszenki za „formację ekstremistyczną”, jest wdzięczny za wieloletnią współpracę na rzecz polskiej społeczności na Białorusi.

Znadniemna.pl na podstawie Reform.news, fot.: Gov.pl

Tak wynika z listy materiałów „ekstremistycznych”, którą zaktualizowało właśnie białoruskie Ministerstwo Informacji. Według resortu odpowiednią decyzję podjął 25 września Sąd Rejonu Centralnego Mińska. Według sądu „ekstremistyczne” treści zawiera „produkt informacyjny, zamieszczany na stronie sieci społecznościowej „X” (dawny Twitter) pod nazwą „Artur Michalski”. Na platformie „X” wspomniany

W Parlamencie Europejskim zdecydowano o tym, kto stanie na czele delegacji PE ds. stosunków z Białorusią. Szefową zespołu została europosłanka z Polski Małgorzata Maria Gosiewska.

Polska polityk jest doskonale znana mieszkającym na Białorusi Polakom. W składzie delegacji Sejmu RP niejednokrotnie odwiedzała rodaków, mieszkających za wschodnią granicą Polski. Jest znana także działaczom białoruskiej opozycji demokratycznej. Wielu z nich, podobnie jak wielu Polaków z Białorusi, musiało w ostatnich latach ratować się przed represjami reżimu Łukaszenki, szukając schronienia w Polsce, na Litwie, bądź w innych krajach, udzielających azylu uchodźcom politycznym z Białorusi.

Jeden z nich – Anatol Labiedźka, będący doradcą przebywającej na uchodźstwie liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej – ocenił decyzję europosłów o wyborze Małgorzaty Marii Gosiewskiej na szefową Delegacji Parlamentu Europejskiego ds. stosunków z Białorusią, jako decyzję korzystną dla Białorusinów, wyznających zasady demokracji i poszanowania praw człowieka.

„Myślę, iż wspólnym wysiłkiem potrafimy trzymać temat Białorusi na porządku dziennym Parlamentu Europejskiego” – ocenił białoruski opozycjonista, cytowany przez kanał Parlamentbel na Telegramie.

Wcześniej Labiedźka wyrażał na facebooku zaniepokojenie aspiracjami, które deklarował wobec objęcia stanowiska szefa Delegacji PE ds. stosunków z Białorusią inny polityk – europoseł polskiego pochodzenia od Litwy Waldemar Tomaszewski. Zdaniem białoruskiego opozycjonisty Tomaszewskiemu do takiego stopnia zależało na objęciu stanowiska, iż posuwał się do szantażu, grożąc kolegom z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów PE, iż opuści ich szeregi, jeśli nie zostanie wybrany na szefa Delegacji.

Waldemar Tomaszewski jest znany z krytyki białoruskich sił demokratycznych, walczących z dyktaturą Łukaszenki i z usprawiedliwiania represyjnej polityki białoruskiego dyktatora. Jest zwolennikiem zniesienia sankcji i nawiązania dialogu nie tylko z Łukaszenką, lecz także z jego najbliższym sojusznikiem Władimirem Putinem, rosyjskim satrapą, prowadzącym agresywną wojnę przeciwko Ukrainie.

Wybrana przez europarlamentarzystów na szefową Delegacji PE ds. stosunków z Białorusią Małgorzata Maria Gosiewska jest z kolei znana z krytyki opresyjnych dyktatur, panujących na wschód od polskich granic.

W swoim ostatnim przemówieniu na forum Parlamentu Europejskiego z dnia 18 września br. upomniała się między innymi o więźniów politycznych na Białorusi, w tym o Andrzeja Poczobuta, którego zna osobiście oraz o więzionego przez reżim noblistę Alesia Bialackiego.

Za portalem Parlamentu Europejskiego przytaczamy tę wypowiedź Małgorzaty Marii Gosiewskiej w całości:

Szanowni Państwo, dziś stajemy wobec obowiązku wyrażenia stanowczego potępienia brutalnych działań reżimu Łukaszenki. Z tego miejsca w Parlamencie Europejskim zwracam się do wszystkich więźniów politycznych i ich rodzin w ich języku, w języku białoruskim: (mówczyni wypowiada się w języku, który nie jest językiem urzędowym).

Szczególnie bulwersujący jest przypadek Andrzeja Poczobuta, człowieka o niezłomnym charakterze, którego życie jest dziś zagrożone. Znam go osobiście i nie spocznę, dopóki nie odzyska wolności. W więzieniu znajduje się również laureat Nagrody Nobla Aleś Bialacki, ale też wielu chrześcijańskich duchownych. Sześciu białoruskich więźniów politycznych już zmarło lub zostało zamordowanych. To akt terroru wobec własnego narodu.

Wzywamy reżim do natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Jeśli tego nie zrobicie, dopilnujemy, że traficie do Hagi, że wasza władza nie będzie trwać wiecznie, a winy doczekają się kary. Żywie Biełaruś.

Znadniemna.pl na podstawie T.me/parlamentbel, Facebook.com oraz Europarl.europa.eu, na zdjęciu: europosłanka Małgorzata Maria Gosiewska przemawia na forum Parlamentu Europejskiego, fot. screenshot z transmisji posiedzenia PE

W Parlamencie Europejskim zdecydowano o tym, kto stanie na czele delegacji PE ds. stosunków z Białorusią. Szefową zespołu została europosłanka z Polski Małgorzata Maria Gosiewska. Polska polityk jest doskonale znana mieszkającym na Białorusi Polakom. W składzie delegacji Sejmu RP niejednokrotnie odwiedzała rodaków, mieszkających za wschodnią granicą

Apteka Jezuicka, Apteka Farna, Apteka Stępniewskiego, czy Apteka Adamowicza – są to nazwy jednej i tej samej grodzieńskiej instytucji farmaceutycznej. Mowa o Muzeum Farmacji w Grodnie, którego budynek wzniesiono 315 lat temu, a mieści się w nim najstarsza czynną apteką na Białorusi.

Rynek grodzieński na 19-wiecznej litografii. Literą „A” oznaczono budynek apteki

Budynek, w którym mieści się zabytkowa apteka, został wzniesiony 315 lat temu. Apteka, jako instytucja farmaceutyczna, została założona w 1687 roku przez jezuitów, sprowadzonych do Grodna stulecie wcześniej jeszcze przez króla Stefana Batorego. Początkowo znajdowała się w budynku kolegium jezuickiego. Obsługiwała wyłącznie mnichów oraz uczniów i wykładowców grodzieńskiej szkoły.

W muzealnej ekspozycji można zauważyć portret króla Stefana Batorego, fundatora kościoła pojezuickiego, przy którym powstała apteka

W roku 1709 obok kościoła jezuitów przy grodzieńskim Rynku wybudowano parter murowanego budynku, do którego przenieśli się jezuiccy farmaceuci. A w 1763 roku nad parterem zbudowano piętro. Po likwidacji zakonu jezuitów w 1773 roku, zwierzchnictwo nad apteką objęła Komisja Edukacji Narodowej.

Wejście do pomieszczenia, w którym mieści się ekspozycja muzealna

Po utworzeniu w 1775 roku w Grodnie Akademii Medycznej apteką zaczęła zarządzać nowo powstała grodzieńską uczelnia. Pomieszczenie apteki stało się wówczas jednym z ulubionych miejsc pracy francuskiego uczonego, botanika, dyrektora i wykładowcy Akademii Medycznej – Jana Emanuela Giliberta. Profesor czuł się w budynku apteki na tyle komfortowo, że w jej pomieszczeniach prowadził zajęcia ze studentami.

Znajdujące się w ekspozycji herbaria są hołdem jednemu z historycznych zarządców apteki, wybitnemu grodnianinowi – J. E. Gilibertowi, który był znakomitym uczonym botanikiem

Po III rozbiorze Polski i włączeniu Grodna w skład Rosji, apteka została sprzedana prywatnym właścicielom. Jeden z nich – Jan Adamowicz wyposażył ją m.in. w laboratorium chemiczne. Apteka pod jego kierownictwem uczestniczyła w badaniach właściwości leczniczych roślin oraz wody mineralnej w pobliskich Druskiennikach.

Od 1881 roku apteka należała do lokalnej parafii luterańskiej. W 1903 roku powstał projekt przebudowy apteki w stylu eklektycznym, który zrealizowano w latach 1905-1907. W 1906 kupił aptekę pochodzący z Kielecczyzny farmaceuta Edward Stępniewski, późniejszy prezydent Grodna. On też przebudował barokowy budynek w stylu eklektycznym wg projektu architekta Sroki. W rękach Stępniewskiego apteka pozostała do wybuchu II wojny światowej w 1939 roku.

Po włączeniu miasta w skład ZSRR w 1939 roku placówkę upaństwowiono – działała wówczas pod nazwą „Państwowa apteka nr 3 w Grodnie”. W czasie okupacji niemieckiej (1941–1944) znaczna część pracowników apteki została zamordowana przez Niemców jako „nieczysta rasowo”, z kolei syn właściciela apteki – Zbigniew Stępniewski stał się jedną z tysięcy ofiar Zbrodni Katyńskiej. NKWD rozstrzelało go jeszcze w 1940 roku w Piatichatkach koło Charkowa.

Po powrocie Grodna w 1944 roku w skład ZSRR apteka została ograbiona z kosztownych i zabytkowych mebli oraz urządzeń, a sam budynek przekształcono w magazyn aptekarski, a później w salon meblowy i dom nauczyciela.

Prace nad powołaniem działającego obecnie w aptece Muzeum Farmacji rozpoczęły się po międzynarodowej konferencji, która odbyła się u schyłku ZSRR w 1987 roku – w 300. rocznicę utworzenia apteki.

W niepodległej Białorusi państwo przekazało budynek w dzierżawę spółce „Biotest” pod warunkiem, że ta przekształci go w muzeum. W zbiorach powstałego w 1996 roku Muzeum Farmacji znajdują się dokumenty i zdjęcia przypominające o przeszłości apteki, kolekcje naczyń i sprzętu aptekarskiego z poprzednich epok, a nawet leki z ubiegłych stuleci.

 

 Znadniemna.pl

Apteka Jezuicka, Apteka Farna, Apteka Stępniewskiego, czy Apteka Adamowicza – są to nazwy jednej i tej samej grodzieńskiej instytucji farmaceutycznej. Mowa o Muzeum Farmacji w Grodnie, którego budynek wzniesiono 315 lat temu, a mieści się w nim najstarsza czynną apteką na Białorusi. [caption id="attachment_66148" align="alignnone" width="480"]

W ostatnią sobotę pierwszego miesiąca jesieni – 28 września – w miejscowości Różana w obwodzie brzeskim zainaugurowane zostały obchody 100-lecia diecezji pińskiej. Uroczystości rozpoczęły się od Mszy Świętej, w ramach której biskup piński Antoni Dziemianko dokonał konsekracji odrestaurowanej zabytkowej kaplicy św. Kazimierza.

Biskup piński Antoni Dziemianko dokonuje konsekracji zabytkowej kaplicy św. Kazimierza w Różanie, fot.: Catholic.by

W ramach jubileuszowych uroczystości w Różanie poświęcone zostały także zabytkowe organy, zdobiące wnętrza miejscowego kościoła parafialnego pw. Trójcy Świętej.

Jubileuszowe obchody powołania diecezji pińskiej rozpoczęły się na rok i miesiąc przed właściwą datą stulecia jej powstania. Diecezję pińską ustanowił bowiem papież Pius XI 28 października 1925 roku, a jej pierwszym pasterzem mianował Sługę Bożego ks. bp. Zygmunta Łozińskiego (1870-1932). Diecezja weszła w skład metropolii wileńskiej. Po II wojnie światowej większość jej terytorium weszło w skład Białoruskiej SRR. Od 1950 roku terenem diecezji pińskiej pozostającej w granicach PRL-u zarządzał administrator apostolski rezydujący w Drohiczynie na terenie Polski.

Ołtarz św. Kazimierza w kaplicy pod jego wezwaniem w Różanie, fot.: Catholic.by

Położone na pograniczu Polesia i Grodzieńszczyzny miasteczko Różana zostało wybrane na miejsce inauguracji obchodów jubileuszowych diecezji pińskiej nie przypadkowo. Przed ustanowieniem diecezji pińskiej białoruskie Polesie wchodziło w skład metropolii wileńskiej, do której należał teren współczesnej diecezji grodzieńskiej. Świętym patronem Wileńszczyzny, Litwy oraz diecezji grodzieńskiej był i nadal jest Święty Kazimierz Jagiellończyk. Obecnie wszystkie wymienione terytoria oraz leżącą w granicach diecezji pińskiej Różanę łączy kult św. Kazimierza, z którym wiążą się ważne dla tej miejscowości wydarzenia historyczne:

W 1655 roku kapituła wileńska, obawiając się najazdu wojsk moskiewskich, wywiozła trumnę ze szczątkami św. Kazimierza oraz skarbiec z Wilna do pałacu Sapiehów w Różanie. Trumnę umieszczono wówczas w największej paradnej sali pałacowej i przechowywano przez sześć lat. Na pamiątkę tego wydarzenia Sapiehowie umieścili w sali tablicę z napisem „Divo Casimiro sacrum”, a w samej miejscowości wybudowano kaplicę pod wezwaniem świętego.

Pierwotnie kaplica miała być częścią kompleksu klasztornego bazylianów.

Murowaną świątynię, pokrytą dwuspadowym dachem, wzniesiono w 1792 roku w stylu klasycystycznym na planie prostokąta. Dominantą fasady głównej był czterokolumnowy portyk dorycki, zakończony tympanonem. Elewacje boczne dekorowano pilastrami oraz gzymsem.

Kult Świętego Kazimierza od wieków łączy Rożanę z Wileńszczyzną oraz Grodzieńszczyzną, fot.: Catholic.by

Po likwidacji zakonu bazylianów w 1832 roku kaplicę przekazano parafii rzymskokatolickiej w Różanie, która funkcjonowała do 1939 roku. Po II wojnie światowej, opuszczona i zaniedbana, zaczęła popadać w ruinę. Dzięki staraniom księdza Michała Woronieckiego CM, ówczesnego proboszcza parafii w Różanie, w połowie lat 80. kaplica została zakonserwowana, co zapobiegło jej dalszej degradacji.

W 2002 roku kaplicy nadano status zabytku architektury, a renowację przeprowadzono w latach 2022–2024.

Znadniemna.pl na podstawie Catholic.by/gs.by/Ruzhany.by, fot.: Catholic.by

W ostatnią sobotę pierwszego miesiąca jesieni - 28 września - w miejscowości Różana w obwodzie brzeskim zainaugurowane zostały obchody 100-lecia diecezji pińskiej. Uroczystości rozpoczęły się od Mszy Świętej, w ramach której biskup piński Antoni Dziemianko dokonał konsekracji odrestaurowanej zabytkowej kaplicy św. Kazimierza. [caption id="attachment_66143" align="alignnone" width="480"]

Tęsknota za rodziną i przyjaciółmi sprawia, że część Białorusinów decyduje się na powrót do ojczyzny z emigracji. Okazuje jednak, że często  jest to bardzo kosztowny powrót, za który niektórzy przypłacili nawet 10-cioma latami więzienia. 

Według statystyk publikowanych przez Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, od 2023 roku, co najmniej 260 osób powracających na Białoruś z Polski z zostało zatrzymanych podczas odprawy granicznej.

Centrum Praw Człowieka „Wiasna” oszacuje, że od początku bieżącego roku zatrzymano 55 osób powracających na Białoruś z zagranicy. W ubiegłym, 2023 roku po powrocie do ojczyzny zatrzymano aż 207 Białorusinów. Większość z nich została skazana na podstawie artykułów kodeksu wykroczeń na areszty administracyjne i grzywny, ale byli też tacy, przeciwko którym wytoczone zostały sprawy karne.

Powodem prześladowania tych Białorusinów były, na przykład, znalezione w sieci zdjęcia, które potwierdzały ich udział w powyborczych protestach 2020 roku. Powodem do prześladowań mogło być także: przekazanie pomocy pieniężnej rodzinom więźniów politycznych, nawet małej kwoty równowartej 20 euro, komentarze na portalach społecznościowych, udostępnianie na profilach mediów społecznościowych artykułów z mediów, uznanych przez reżim za „ekstremistyczne”, zdjęcia z biało-czerwono-białymi symbolami, zdjęcia z akcji solidarnościowych za granicą.

Po tym, jak na fali bezprecedensowych represji z kraju rządzonego przez reżim Łukaszenki zaczęły masowo uciekać tysiące młodych, najczęściej dobrze wykształconych Białorusinów, władze uświadomiły sobie, że trudno będzie powstającą lukę kadrową wypełnić. Ogłosiły więc, że ci, wobec których państwo ma roszczenia w związku z wydarzeniami z 2020 roku, a chciałyby na Białoruś powrócić, mogą zgłaszać się online do specjalnie w tym celu powołanej rządowej tzw. „komisji powrotowej”. Według zapowiedzi, komisja ta miałaby ocenić, czy powrót do domu będzie dla emigranta bezpieczny.

Ale to pułapka! – alarmują białoruscy obrońcy praw człowieka. Podają masę przykładów tych Białorusinów, którzy mamieni obietnicą spokojnego życia w swoim kraju skusiły się na powrót na Białoruś.

Dziś odsiadują wyroki w białoruskich więzieniach.

Założyciel  inicjatywy BySol, Andrej Striżak wskazuje na nasilenie represji. Uważa, że będą one kontynuowane, i nasilą się szczególnie przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, które nie zostały jeszcze ogłoszone, ale mogą odbyć się nawet za pół roku.

Znadniemna.pl na podstawie Kresy24.pl, fot.: printscreen BT1/spring96.org

Tęsknota za rodziną i przyjaciółmi sprawia, że część Białorusinów decyduje się na powrót do ojczyzny z emigracji. Okazuje jednak, że często  jest to bardzo kosztowny powrót, za który niektórzy przypłacili nawet 10-cioma latami więzienia.  Według statystyk publikowanych przez Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, od 2023 roku, co

Dzisiaj, 30 września, Nuncjatura Apostolska w Białorusi poinformowała, że Papież Franciszek przyjął rezygnację biskupa Aleksandra Kaszkiewicza z posługi biskupa diecezjalnego diecezji grodzieńskiej, w związku z ukończeniem 75 lat.

Jego następcą na tym stanowisku będzie Jego Ekscelencja biskup koadiutor Włodzimierz Hulaj – czytamy w dokumencie podpisanym przez księdza prałata Krzysztofa Seroka, chargé d’affaires Stolicy Apostolskiej na Białorusi.

Zatem biskup Aleksander Kaszkiewicz, będący pierwszym biskupem diecezjalnym diecezji grodzieńskiej utworzonej 13 kwietnia 1991 roku zgodnie z kan. 185 Kodeksu Prawa Kanonicznego, może posługiwać się tytułem „emeryt”.

Były koadiutor diecezji grodzieńskiej Włodzimierz Hulaj, mianowany przez papieża Franciszka 5 kwietnia 2024 roku, a sakrę biskupią przyjął 25 maja, jest obecnie biskupem diecezjalnym diecezji grodzieńskiej.

Znadniemna.pl/grodnensis.by

Dzisiaj, 30 września, Nuncjatura Apostolska w Białorusi poinformowała, że Papież Franciszek przyjął rezygnację biskupa Aleksandra Kaszkiewicza z posługi biskupa diecezjalnego diecezji grodzieńskiej, w związku z ukończeniem 75 lat. Jego następcą na tym stanowisku będzie Jego Ekscelencja biskup koadiutor Włodzimierz Hulaj – czytamy w dokumencie podpisanym przez

W nocy z 26 na 27 września 1939 roku, tuż przed kapitulacją Warszawy, grupa oficerów z gen. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim, zawiązała konspiracyjną organizację Służba Zwycięstwu Polski. Tak powstał zalążek Polskiego Państwa Podziemnego, które było ewenementem w skali okupowanej Europy.

W czasie II wojny światowej tylko w Polsce powstały tak rozbudowane podziemne struktury administracyjne i wojskowe, cieszące się akceptacją większości społeczeństwa.

Reprezentacja polityczna kraju

W trudnej okupacyjnej rzeczywistości Państwo Podziemne swoją rozbudowaną strukturą przejęło wszystkie ważne funkcje. Podziemny parlament tworzyli przedstawiciele Stronnictwa Ludowego, Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Narodowego oraz Stronnictwa Pracy. W latach 1940-1943 zwany Politycznym Komitetem Porozumiewawczym, przekształcony w Krajową Radę Polityczną, a w 1944 roku w Radę Jedności Narodowej. Powołano Delegata Rządu na Kraj, który kierował zakonspirowanym aparatem administracji cywilnej na szczeblu centralnym, w województwach i powiatach. Do lipca 1944 roku powstało 18 departamentów, które organizowały zakazane przez okupantów dziedziny życia.

Tajne komplety

Wobec zamknięcia przez okupanta szkół średnich i wyższych rozwinięto sieć tajnego nauczania. Według obliczeń w 1944 roku na poziomie podstawowym uczyło się 1,5 miliona dzieci, w tajnych szkołach średnich 100 tysięcy uczniów, w na poziomie wyższym około 10 tysięcy studentów. W tajnych drukarniach wydawano prasę, literaturę i podręczniki. W czasie okupacji ukazywało się ponad 1500 tytułów prasowych. Pod koniec wojny wychodziło jednocześnie ponad 600.

Od listopada 1939 roku wydawano Biuletyn Informacyjny, redagowany przez Aleksandra Kamińskiego. Organizowano konspiracyjne koncerty, przedstawienia teatralne, wieczory autorskie i wykłady naukowe. Działalność opiekuńcza przejawiała się w organizowaniu stypendiów, zapomóg i posiłków dla potrzebujących. Korzystano z pomocy jawnie działających organizacji, takich jak Czerwony Krzyż i Rada Główna Opiekuńcza.

Z myślą o przyszłej Polsce

Departamenty Delegatury prowadziły również studia przygotowujące rozwój i rozbudowę Polski po odzyskaniu niepodległości. Opracowane zostały między innymi plany repolonizacji odzyskanych Ziem Zachodnich i Północnych, czy też reformy rolnej. Wymiarem sprawiedliwości i upowszechnianiem zasad zachowania się pod okupacją zajmowało się Kierownictwo Walki Cywilnej. Tajne rozprawy prowadzone były przez sędziów, a oskarżonemu przysługiwał obrońca. Za kolaborację z okupantem, w zależności od ciężaru gatunkowego karano bojkotem, upomnieniem, chłostą oraz w ostateczności śmiercią.

Struktury wojskowe

W 1940 roku Służba Zwycięstwu Polski przekształcona została w Związek Walki Zbrojnej, a następnie rozkazem Naczelnego Wodza z 14 lutego 1942 w Armię Krajową. Głównym zadaniem AK było przygotowanie powstania w momencie załamania się Niemiec. Podziemny przemysł zbrojeniowy produkował materiały wybuchowe, pistolety maszynowe, granaty, miny, butelki samozapalające oraz tysiące sztuk amunicji. W broń i materiały, konieczne do prowadzenia działań bojowych, Armia Krajowa była również zaopatrywana dzięki zrzutom lotniczym.

Istotnym elementem działalności AK był wywiad i kontrwywiad. Do największych sukcesów podziemia wojskowego należało między innymi zlokalizowanie produkcji niemieckich pocisków rakietowych V1.

Akcje bojowe

Do walki bieżącej powołano w 1940 roku Związek Odwetu, a poza granicami Rzeczpospolitej, na zapleczu frontu wschodniego, utworzono w 1941 roku organizację dywersyjną Wachlarz. W końcu 1942 roku z połączenia tych formacji powstało Kierownictwo Dywersji – Kedyw pod komendą płk. Augusta Emila Fieldorfa ps. Nil. W powiązaniu z AK działała podziemna organizacja Związku Harcerstwa Polskiego – Szare Szeregi, której starsi członkowie, przeszkoleni wojskowo, brali udział w akcjach bojowych Kedywu.

Do najsłynniejszych należy przeprowadzona w 1943 roku akcja pod Arsenałem. Armię Krajową wspomagali także tzw. cichociemni, wyselekcjonowani żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, z których 316 po specjalnym przeszkoleniu przerzucono drogą lotniczą do kraju. W 1944 roku Armia Krajowa liczyła około 380 tysięcy członków, z których pod broń udało się postawić 110 tysięcy. Podczas wojny w walce, więzieniach i obozach zginęło około 60 tysięcy żołnierzy AK.

Represje

Od maja 1944 do maja 1945 do obozów sowieckich wywieziono ponad 30 tys. akowców, z których niemal połowa zaginęła bez śladu. W latach 1945-55 w ramach represji komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa aresztowano ich około 40 tysięcy.

Sejm RP ustanowił dzień 27 września Dniem Polskiego Państwa Podziemnego.

Znadniemna.pl/polskieradio.pl

 

W nocy z 26 na 27 września 1939 roku, tuż przed kapitulacją Warszawy, grupa oficerów z gen. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim, zawiązała konspiracyjną organizację Służba Zwycięstwu Polski. Tak powstał zalążek Polskiego Państwa Podziemnego, które było ewenementem w skali okupowanej Europy. W czasie II wojny światowej tylko w Polsce

Dzisiaj mija 85 lat od dnia, w którym batalion 82 pułku piechoty Wojska Polskiego, dowodzony przez kapitana Wacława Radziszewskiego, opuścił Twierdzę Brzeską.

Obrona twierdzy Brześć przez polską załogę, najpierw przed Wehrmachtem (od 14 września), a po wspólnej, wieńczącej współpracę agresorów – niemiecko-sowieckiej defiladzie z dnia 22 września – także przed Armią Czerwoną, trwała aż do 26 września. Tak długo twierdzy nie bronili nawet sowieccy żołnierze w czerwcu 1941 roku, których tygodniowy opór w dniach 22 – 29 czerwca przed armią niemiecką stał się jednym z głównych, wykorzystywanych przez sowiecką propagandę, symboli sprzeciwu wobec hitlerowskiego najeźdźcy.

Biografia sprawcy nieco zapomnianego już bohaterskiego czynu sprzed 85. lat – kapitana Wacława Radziszewskiego – jest bardzo podobna do biografii wielu innych oficerów polskich, których życie tragicznie oberwało się w lesie katyńskim. Nasz bohater był dzielnym dowódcą, wzorowym mężem i ojcem oraz gorliwym patriotą.

Książeczka wojskowa kapitana Wacława Radziszewskiego, fot.: „Echa Polesia”

11 września 1939 roku do Brześcia zbliżały się oddziały niemieckie. Komendant Twierdzy Brzeskiej gen. bryg. Konstanty Plisowski musiał szybko zorganizować obronę miasta i fortecy. To było bardzo trudne zadanie, ponieważ Polacy dysponowali zbyt małymi siłami. Jednak już w dniu, 14 września, obrońcy twierdzy odparli dwa silne uderzenia piechoty wspartej czołgami, z których kilka skutecznie wyeliminowali. Po nieudanych atakach artyleria i lotnictwo niemieckie nasiliły bombardowanie obiektów fortyfikacyjnych chcąc zmniejszyć opór Polaków.

Gdy się okazało, że obrona twierdzy nie ma już znaczenia strategicznego gen. Plisowski wydał swoim żołnierzom rozkaz opuszczenia fortyfikacji. Straciwszy około 40 proc. ludzi, po odparciu siedmiu ataków, w nocy z 16 na 17 września obrońcy po rozminowaniu mostu na Bugu w zwartym szyku opuścili twierdzę, by kontynuować walkę z Niemcami, a później z bolszewikami.

W tym samym czasie, gdy oddziały polskie opuszczały Brześć, wschodnią granicę Rzeczypospolitej przekroczyli Sowieci. Kilka dni później spotkali się ze swymi niemieckimi sojusznikami w Brześciu.

Świadkowie tych wydarzeń wspominali, iż wkrótce po wspólnej defiladzie sowiecko-niemieckiej do szpitala miejskiego zaczęli napływać rosyjscy ranni, a dół stał się masowym grobem sowieckich żołnierzy. Siostry przyniosły wiadomość, że to były ofiary walk z resztkami oddziałów polskich w okolicach Brześcia.

Jak się okazało, opór Sowietom stawili żołnierze z batalionu marszowego 82 pułku piechoty рod dowództwem kpt. Wacława Radziszewskiego. Oddział Radziszewskiego miał osłaniać odwrót głównych sił polskich opuszczających twierdzę.

Do tej pory pozostaje zagadką, dlaczego batalion nie opuścił twierdzy pomimo, że otrzymał rozkaz jej opuszczenia. Być może, miał odciętą drogę odwrotu. Żołnierze mogli też postanowić bronić się do końca. Zagadką pozostaje także, w którym forcie batalion prowadził walki obronne. Według relacji świadka batalion z twierdzy udał się do fortu „Sikorskiego” (inaczej Fort Grafa Berga). Większość historyków jednak twierdzi, że oddział wycofał się do fortu V.

W ciągu kilku dramatycznych dni, ciągle ostrzeliwani i atakowani przez wojska niemieckie i sowieckie, Polacy nie złożyli broni. Dopiero wieczorem, 26 września, kpt. Radziszewski nakazał żołnierzom opuszczenie fortu i, jeśli to możliwe, kontynuowanie walki. Sam jako jeden z ostatnich opuścił potajemnie fort. Przebrany w cywilne ubranie przedostał się do Brześcia, a następnie usiłował dotrzeć do Kobrynia, gdzie odnalazł swą żonę i córkę.

Jak pisał śp. Andrzej Przewoźnik ( poległy w katastrofie pod Smoleńskiem sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – red. ) w artykule „Ostatni obrońca twierdzy Brześć”, Radziszewski został wkrótce pojmany przez skomunizowanych białoruskich chłopów i dotkliwie pobity. Później wydano go Sowietom. Do połowy października 1939 roku trzymano Radziszewskiego w więzieniu „Brygidki”. Potem wraz z kilkunastoosobową grupą jeńców polskich wywieziony został do obozu w Kozielsku. Wyruszył transportem z Kozielska prawdopodobnie 15 lub 16 kwietnia 1940 roku do Katynia.

Wacław Radziszewski nie był powiązany rodzinnie z Kresami. Urodził się 15 maja 1898 r. w Rudzie Guzowskiej w powiecie błońskim (woj. warszawskie) w rodzinie Walentego i Anny z Owczarków. Ukończył gimnazjum w Żyrardowie i Szkołę Przemysłowo-Techniczną w Warszawie. Od młodych lat brał czynny udział w polskim ruchu niepodległościowym. W 1916 roku pod pseudonimem Radwan wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). W pamiętnym listopadzie 1918 roku brał udział w rozbrajaniu Niemców w Warszawie. Potem jako ochotnik wstąpił do tworzącego się Wojska Polskiego. Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Piechoty w stopniu podporucznika wyruszył na wojnę z bolszewikami. Służył w 31 pułku strzelców kaniowskich. Wyróżnił się na froncie szczególnym męstwem, zwłaszcza podczas obrony Zamościa w sierpniu 1920 roku. We wniosku o nadanie Radziszewskiemu Krzyża Virtuti Militari 5 klasy jego przełożeni napisali: „W krytycznych dniach obrony Zamościa (31.08) ppor. Radziszewski osobistą odwagą i zimną krwią jako dowódca 2. plutonu kaemów dawał przykład swoim podwładnym”.

W 1922 roku Wacława Radziszewskiego przeniesiono do rezerwy. Jako weteran wojny polsko-bolszewickiej otrzymał folwark Worotynicze koło Kobrynia. W taki sposób zamieszkał stale na Polesiu. Ożenił się z Haliną z Tańskich, z którą miał córkę Ewę. W okresie międzywojennym brał czynny udział w życiu społecznym. Był komendantem Ochotniczej Straży Ogniowej w Horodlu, był też członkiem Powiatowego Związku Osadników Wojskowych w Kobryniu. Za ofiarną służbę i pracę został odznaczony Medalem Niepodległości oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi.

W roku 1932 Wacław Radziszewski powrócił do służby wojskowej. Został wówczas mianowany komendantem powiatowym Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego w Prużanie. Za dwa lata został awansowany na kapitana, a w roku 1936 objął stanowisko komendanta szkoły podoficerskiej, a później dowódcy kompanii w 82 pułku piechoty rozlokowanym w Twierdzy Brzeskiej. Spędził tam ostatnie przedwojenne lata.

Ówczesny dowódca pułku, ppłk. dypl. Antoni Chruściel opisywał kpt. Radziszewskiego jako wzorowego oficera, bardzo wymagającego i twardego, ale przez żołnierzy bardzo szanowanego i lubianego dzięki kryształowemu charakterowi.

W 2006 roku rzeczy osobiste i dokumenty kpt. Radziszewskiego przypadkowo odnaleziono w jego dawnym domu w Brześciu. Po opuszczeniu twierdzy pozostawił go p. Kuryszko, opiekunce swojej córki Ewy. Dokumenty i zdjęcia przekazano do Muzeum Obrony Twierdzy Brzeskiej, gdzie stanowią obecnie część ekspozycji poświęconej okresowi międzywojennemu.

W 2007 roku Wacław Radziszewski został pośmiertnie awansowany na stopień majora. Awans został ogłoszony 9 listopada w Warszawie, w trakcie uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów”.

Znadniemna.pl na podstawie kwartalnika „Echa Polesia” nr 4/1918 r., fot.: Wikipedia

Dzisiaj mija 85 lat od dnia, w którym batalion 82 pułku piechoty Wojska Polskiego, dowodzony przez kapitana Wacława Radziszewskiego, opuścił Twierdzę Brzeską. Obrona twierdzy Brześć przez polską załogę, najpierw przed Wehrmachtem (od 14 września), a po wspólnej, wieńczącej współpracę agresorów - niemiecko-sowieckiej defiladzie z dnia 22

Przejdź do treści