HomeStandard Blog Whole Post (Page 38)

Już za nieco ponad tydzień – w dniach  3-5 czerwca 2024 roku – Podlaski Urząd Wojewódzki uruchomi rejestrację zgłoszeń dotyczących uzyskania Kart Polaka. Wojewoda podlaski jest organem właściwym do prowadzenia postępowań w zakresie Karty Polaka na wniosek obywateli Republiki Białorusi, Ukrainy i Federacji Rosyjskiej albo osób posiadających w tych państwach status bezpaństwowca.

  • Uruchomienie rejestracji – 03.06.2024 r. o godz. 8:00.
  • Zakończenie rejestracji – 05.06.2024 r. o godz. 22:00.

Zgłoszenia przyjmowane będą wyłącznie na adres e-mail: [email protected]

W zgłoszeniu należy podać wyłącznie i pod rygorem nieważności zgłoszenia następujące informacje:

  1. Temat wiadomości e-mail:  Zapisy KP (imię i nazwisko, 4 ostatnie cyfry numeru paszportu).

UWAGA: zgłoszenia bez właściwego tematu e-mail są ODRZUCANE AUTOMATYCZNIE!

  1. Treść e-mail:

W wiadomości należy podać wyłącznie:

  • Imię i nazwisko (pisownia zgodna z paszportem),
  • Datę urodzenia,
  • 4 ostatnie cyfry numeru paszportu,
  • Numer telefonu.

Więcej szczegółów dotyczących sposobu rejestracji oraz wyjaśnienia związane z procedurą składania zgłoszeń znajdziecie Państwo pod

LINKIEM 

Znadniemna.pl za Gov.pl

Już za nieco ponad tydzień - w dniach  3-5 czerwca 2024 roku - Podlaski Urząd Wojewódzki uruchomi rejestrację zgłoszeń dotyczących uzyskania Kart Polaka. Wojewoda podlaski jest organem właściwym do prowadzenia postępowań w zakresie Karty Polaka na wniosek obywateli Republiki Białorusi, Ukrainy i Federacji Rosyjskiej albo

Oblata z Szumilina, o. Pawła Lemiecha, nie wypuszczono na wolność po odbyciu 10-dniowego aresztu administracyjnego. Duchowny został skazany powtórnie nie opuszczając aresztu – donosi białoruski portal katolicki Katolik.life.

Wciąż nie wiadomo, co dokładnie władze białoruskie zarzucają katolickiemu misjonarzowi.

Portal Katolik.life, streszcza relacje wiernych katolickich, zaniepokojonych losem kapłana. Według nich, kiedy duchowny nie wyszedł na wolność w sobotę, 18 maja, po odbyciu dziesięciodniowego aresztu, stało się jasne, że został zatrzymany powtórnie, na podstawie nowych zarzutów i czeka go nowy proces.

Sąd najprawdopodobniej odbył się we wtorek – 21 maja. W tym właśnie dniu bowiem w areszcie administracyjnym w Witebsku, w którym od 8 maja przebywał duchowny, odpowiadano, że więzień o którego pytano „na ten moment jest nieobecny”. Odmawiano przy tym wyjaśnień powodu nieobecności. Według wiernych najwidoczniej w tym właśnie momencie odbywał się w areszcie nowy proces nad ojcem Pawłem.

Wieczorem tegoż dnia administracja aresztu znowu odmówiła udzielenia informacji, czy w areszcie przebywa ojciec Paweł – pisze, powołując się na relacje wiernych, portal Katolik.Life.

Decyzja nowego sądu nad ojcem Pawłem także pozostaje nieznana, ale sądząc po tym, że nie został on wypuszczony na wolność, należy się domyślać, że skazano go na areszt powtórnie.

Ojciec Paweł Lemiech został zatrzymany wraz z ojcem Andrzejem Juchniewiczem 8 maja tego roku. Obaj są członkami realizowanej na Białorusi Misji Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i sprawowali posługę duszpasterską w miejscowości Szumilino na Witebszczyźnie. Ojca Andrzeja w dniu 8 maja skazano na 15 dni aresztu administracyjnego, więc powinien wyjść na wolność jutro – 23 maja.

8 maja, na akcję zatrzymania duchownych milicja przyjechała do diecezjalnego Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie trzema samochodami.

Oto jak przebieg akcji wspominają miejscowi wierni: „Obejrzeli pomieszczenia i zabrali ojca Pawła. W tym samym czasie ojca Andrzeja zatrzymali w drodze, bo jechał na spotkanie”.

Tego samego dnia w Szumilinie jedna z parafianek została zatrzymana za subskrypcję „ekstremistycznej” strony w sieciach społecznościowych. Decyzją sądu została skazana na karę grzywny.

W ostatnim czasie księża katoliccy, posługujący na Białorusi oraz świeccy aktywiści katoliccy, są szczególnie narażeni na represje ze strony białoruskich władz. Najczęściej są prześladowani za subskrybowanie bądź udostępnianie „treści ekstremistycznych” w Internecie.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life, na zdjęciu: ojciec Paweł Lemiech, fot.: Katolik.life

Oblata z Szumilina, o. Pawła Lemiecha, nie wypuszczono na wolność po odbyciu 10-dniowego aresztu administracyjnego. Duchowny został skazany powtórnie nie opuszczając aresztu – donosi białoruski portal katolicki Katolik.life. Wciąż nie wiadomo, co dokładnie władze białoruskie zarzucają katolickiemu misjonarzowi. Portal Katolik.life, streszcza relacje wiernych katolickich, zaniepokojonych losem kapłana.

183 lata temu, 21 maja 1841 roku w Paryżu zmarł Julian Ursyn Niemcewicz, dramaturg, powieściopisarz, poeta, pamiętnikarz i działacz polityczny.

Do Juliana Ursyna Niemcewicza z pewnością odnieść można powiedzenie, iż doświadczeniami swojego życia mógłby obdarzyć kilka osób. Urodził się 16 lutego 1758 roku, w niezbyt zamożnej rodzinie szlacheckiej w Skokach, niedaleko Brześcia nad Bugiem. Udało mu się jednak zostać adiutantem możnego magnata, Adama Kazimierza Czartoryskiego, z którym zwiedził niemal całą Europę. Był to też początek wielu lat współpracy Niemcewicza z tą rodziną, bowiem w późniejszych latach działał też razem z Adamem Jerzym Czartoryskim, synem swojego pierwszego mecenasa. Książę Adam Jerzy napisał też jego pierwszą biografię, wydaną w 1860 roku.

Niemcewicz już jako dwudziestolatek próbował przekładać Woltera, a także stworzył zaginiony dziś poemat heroikomiczny „Wojna kobiet” (1774). Oprócz tego wstąpił do modnej wówczas masonerii oraz aktywnie działał politycznie – był posłem na Sejm Wielki i jednym z twórców Konstytucji 3 Maja. Z tym okresem związane jest jedno z najpopularniejszych dzieł Niemcewicza, komedia „Powrót posła” (1790). Formalnie utwór jest dość schematyczną opowieścią miłosno-obyczajową, jednak w gruncie rzeczy stanowi satyrę na przeciwników reform i zacofanie części szlachty. Część czytelników i widzów – bowiem kilka miesięcy później „Powrót posła” został wystawiony na deskach Teatru Narodowego – była zniechęcona wrogością Niemcewicza do tego, co uznawali za „złotą wolność”. Jednak w rozgorączkowanej atmosferze Sejmu Wielkiego, wśród emocji związanych z naprawianiem politycznych błędów przodków, utwór spotkał się z raczej dobrym przyjęciem.

Inny charakter mają wydane w 1816 roku „Śpiewy historyczne” – stanowią one cykl 34 utworów, opowiadających o doniosłych chwilach z dziejów Polski. Oprócz tego do spuścizny Niemcewicza należy wiele tomów pamiętników, obejmujących poszczególne okresy jego ponad osiemdziesięcioletniego życia. A jak wspomniano, Niemcewicz miał o czym opowiadać. Po klęsce w wojnie z Rosją (1792) udał się na emigrację, jednak powrócił w czasie powstania w 1794 roku, by objąć stanowisko sekretarza Tadeusza Kościuszki. Po upadku insurekcji został uwięziony w Petersburgu. Dwa lata później, po śmierci Katarzyny II, na tron carów wstąpił Paweł I – władca, by ująć Polaków, zwrócił wolność Kościuszce i jego współpracownikom.

Niemcewicz wyruszył do Stanów Zjednoczonych. Spędził tam kilka lat i pojął za żonę Susan Livingston Kean, córkę pierwszego z wiceprezydentów republiki. Do Polski powrócił w 1807 roku i zamieszkał w Ursynowie pod Warszawą. Przez następne dwie dekady udzielał się w Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Po wybuchu Powstania Listopadowego wstąpił do polskiej dyplomacji, a także, na zlecenie rządu, przeprowadził kontrolę dokumentów policji politycznej. W związku z tym, po zwycięstwie Rosji musiał ponownie uciekać z kraju – razem ze swoim dawnym znajomym, Adamem Jerzym Czartoryskim, jednym z przywódców powstania.

Ze stronnictwem Czartoryskiego (Hotel Lambert) Niemcewicz pozostał związany do śmierci. Zmarł w Paryżu w 1841 roku. Chociaż twórczość Niemcewicza w większości nie wytrzymała próby czasu, stanowi jednak interesujące źródło do poznania historii i mentalności ludzi końca XVIII i początku XIX wieku.

 Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.org, portret Juliana Ursyna Niemcewicza pędzla Antoniego Brodowskiego, źródło: Wikipedia.org

183 lata temu, 21 maja 1841 roku w Paryżu zmarł Julian Ursyn Niemcewicz, dramaturg, powieściopisarz, poeta, pamiętnikarz i działacz polityczny. Do Juliana Ursyna Niemcewicza z pewnością odnieść można powiedzenie, iż doświadczeniami swojego życia mógłby obdarzyć kilka osób. Urodził się 16 lutego 1758 roku, w niezbyt zamożnej

Kapłan przebywa w areszcie KGB już ponad pół roku – przypomina portal Katolik.life. Medium informuje, iż wraz z księdzem zostali aresztowani także dwoje jego parafian.

Do zatrzymania księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii św. Józefa w Wołożynie koło Mińska, doszło pół roku temu – 16 listopada, kiedy Kościół Katolicki obchodzi Święto Matki Bożej Ostrobramskiej – Matki Miłosierdzia. Przeciwko kapłanowi wszczęta została sprawa karna, a jego samego osadzili w areszcie śledczym KGB Białorusi (potocznie zwanym „amerykanką” ).

Już będąc w niewoli ksiądz Okołotowicz spotkał 64-lecie swoich urodzin. Za pół roku uwięzienia, ani KGB, ani prokuratura, ani władze odpowiedzialne za współpracę z Kościołem Katolickim, nie poinformowały opinii publicznej o zarzutach stawianych księdzu.

Parafianie księdza Okołotowicza powiedzieli portalowi Katolik.life, że śledztwo przeciwko kapłanowi jeszcze się toczy. Wierni spekulują, że ich proboszcz może zostać oskarżony o „zdradę stanu”.

Z informacji Katolik.life wynika, że wraz z księdzem Okołotowiczem aresztowanych zostało dwoje jego parafian. Jedna z nich to pracująca u księdza na plebanii gospodyni, a drugi to wojskowy emeryt – były dowódca miejscowej jednostki wojskowej oraz lokalny radny, pracujący w zakładzie rolnym i pomagający parafii św. Józefa w Wołożynie.

„Na kobietę, jak słyszeliśmy, wywierana jest presja, żeby złożyła zeznania, obciążające księdza Henryka, przeciwko któremu brak jakichkolwiek dowodów winy. Jest on kapłanem szanowanym i zasłużonym. Nieprzypadkowo aresztowali mianowicie jego. Za pomocą tej sprawy pod presją znalazł się cały Kościół Katolicki na Białorusi” – opowiadają parafianie.

Przypominają, że w ciągu dwóch ostatnich miesięcy od ich proboszcza nie otrzymali żadnego listu. Natomiast w korespondencji, która docierała wcześniej, proboszcz podkreślał, że nie uznaje stawianych mu zarzutów, czuje się niewinny i prosi o modlitwę, gdyż nadzieję na sprawiedliwość pokłada jedynie w Bogu.

Ksiądz Henryk Okołotowicz jest obywatelem Republiki Białorusi. Urodził się w Nowej Myszy pod Baranowiczami w 1960 roku. Od dziewiątego roku życia służył jako ministrant w kościele w Baranowiczach. W czasach sowieckiego ateizmu odczuł w sobie powołanie do służby kapłańskiej. Jako młody człowiek podjął naukę w podziemnym seminarium w Niedźwiedzicy koło Lachowicz. Odbył zasadniczą służbę wojskową w Sowieckiej Armii, zdobył wykształcenie jako kolejarz, ale wciąż bezskutecznie starał się o uzyskanie od władz prawa do podjęcia oficjalnej nauki w seminarium duchownym. W 1984 roku w tajemnicy został wyświęcony przez ówczesnego metropolitę kowieńskiego, arcybiskupa Vincentasa Sladkevičiusa.

Ksiądz Henryk sprawował posługę kapłańską w Brasławiu, Rakowie, Nieświeżu, Bobrujsku. Był pierwszym białoruskim kapłanem, który odwiedził Katyń i odprawił tam mszę za poległych polskich oficerów. Miało to miejsce w 1984 roku, tuż po otrzymaniu przez ks. Henryka święceń kapłańskich. Duchowny został zatrzymany wówczas przez sowieckich funkcjonariuszy i ukarany grzywną.

Ogólnie, w czasach sowieckich, Henryk Okołotowicz był karany przez władze około 30 razy.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Kapłan przebywa w areszcie KGB już ponad pół roku – przypomina portal Katolik.life. Medium informuje, iż wraz z księdzem zostali aresztowani także dwoje jego parafian. Do zatrzymania księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii św. Józefa w Wołożynie koło Mińska, doszło pół roku temu – 16 listopada, kiedy

Na Białorusi przetrzymywanych jest nadal blisko 1400 więźniów politycznych. Są poddawani torturom i maltretowaniu, łącznie z pozbawieniem niezbędnej pomocy medycznej – napisał w przededniu obchodzonego 21 maja Dnia Solidarności z Więźniami Politycznymi na Białorusi w specjalnym oświadczeniu szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.

Dyplomata przypomniał, że od śmierci Witolda Aszuraka w więzieniu w maju 2021 roku w niewoli zmarło co najmniej pięciu kolejnych więźniów politycznych: Mikałaj Klimowicz, Aleś Puszkin, Wadim Chraśko, Ihar Lednik i Aleksander Kulinicz.

„Byli niesprawiedliwie prześladowani za swoje poglądy i przekonania polityczne i nie otrzymali odpowiedniej opieki lekarskiej. Dziś na Białorusi przetrzymywanych jest nadal blisko 1400 więźniów politycznych” – podkreślił, dodając, że bardzo wielu z nich boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi, niepełnosprawnością i cierpi na zaburzenia psychiczne. „Są nielegalnie przetrzymywani, poddawani torturom i maltretowaniu, łącznie z pozbawieniem niezbędnej pomocy medycznej” – napisał szef unijnej dyplomacji.

Dodał, że reżim w coraz większym stopniu atakuje także tych, którzy uciekli z kraju. „Unia Europejska potępia ostatnią falę nalotów i konfiskat mienia działaczy politycznych, którzy na wygnaniu kontynuują swoją działalność prowolnościową” – zaznaczył Borrell.

W dniu solidarności z więźniami – jak podkreślił – UE żąda natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i wzywa władze w Mińsku do wywiązania się z międzynarodowych zobowiązań w zakresie praw człowieka, w szczególności do zapewnienia dostępu do odpowiednich usług medycznych.

„UE będzie w dalszym ciągu wspierać wszystkich, którzy odważnie opowiadają się za niepodległą i demokratyczną Białorusią” – podsumował.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: Shutterstock

Na Białorusi przetrzymywanych jest nadal blisko 1400 więźniów politycznych. Są poddawani torturom i maltretowaniu, łącznie z pozbawieniem niezbędnej pomocy medycznej – napisał w przededniu obchodzonego 21 maja Dnia Solidarności z Więźniami Politycznymi na Białorusi w specjalnym oświadczeniu szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Dyplomata przypomniał, że od

Po raz trzynasty rozdano w Gdyni Nagrody im. Macieja Płażyńskiego. Uroczystość tradycyjnie już odbyła się w Muzeum Emigracji w Gdyni, a laureatami Nagrody, jak co roku, zostali dziennikarze i media służące Polonii.

Przemawia Jakub Płażyński, przewodniczący jury Nagrody im. Macieja Płażyńskiego

W kategorii dziennikarz medium polonijnego nagrodę odebrała Maria Radożycka-Paoletti za publikację „Ad alcuni piace la poesia – „fenomen Szymborskiej”: niezwykły sukces Wisławy Szymborskiej we Włoszech” na łamach Biuletynu Informacyjnego „Polonia Włoska”.

Maria Radożycka-Paoletti

Od lewej: Małgorzata Naukowicz, członkini jury Nagrody, laureatka Maria Radożycka-Paoletti z Włoch  i Wiceprezydent Miasta Sopotu Michał Banacki

„Tę nagrodę traktuję jako uznanie dla całej mojej działalności polonijnej we Włoszech. Jej istotą jest budowanie mostów między Włochami i Polską, a także wśród włoskiej Polonii, bardzo zróżnicowanej i rozsianej po całych Włoszech” – powiedziała podczas uroczystości laureatka.

W kategorii dziennikarz zagraniczny publikujący na temat Polski, Polaków i Polonii laureatem został Martin Ehl, dziennikarz opiniotwórczego czeskiego dziennika „Hospodářské nowiny”, publikujący również na łamach „Visegrad Insight”, za regularne przybliżanie czytelnikom Polski z różnych perspektyw: politycznej, gospodarczej i społecznej.

Martin Ehl

Od lewej: Jerzy Haszczyński, członek jury Nagrody, Daniel Stenzel, rzecznik prasowy Prezydenta Miasta Gdańska i laureat Martin Ehl z Czech

W kategorii dziennikarz krajowy, publikujący na tematy polonijne, nagrodę przyznano Rusłanowi Szoszynowi za cykl tekstów o procesie Andrzeja Poczobuta oraz rozmowę z Andżeliką Borys pt. „Nie chcę uciekać ze swojej ziemi”, opublikowanych w „Rzeczpospolitej”.

Rusłan Szoszyn

Jakub Płażyński, przewodniczący jury Nagrody wręcza statuetkę laureatowi Rusłanowi Szoszynowi

Od lewej: Jakub Płażyński, przewodniczący jury Nagrody, Rusłan Szoszyn i Karolina Grabowicz-Matyjas, dyrektor Muzeum Emigracji w Gdyni

W kategorii redakcja medium polonijnego uhonorowano polską redakcję Lietuvos Radijas ir Televizija (litewskiego nadawcy publicznego) za budowanie i utrzymywanie łączności między Polską a polską społecznością na Litwie.

Anna Grigoit

Od lewej: Jarosław Gugała, członek jury Nagrody, Anna Grigoit z polskiej redakcji Lietuvos Radijas ir Televizija i Andrzej Kowalczys, radny Miasta Gdańska i reprezentant Marszałka Województwa Pomorskiego Mieczysława Struka

Nagrody w indywidualnych kategoriach dziennikarskich stanowią: statuetka oraz nagroda finansowa w wysokości 10 tysięcy złotych, nagrodą w kategorii redakcja medium polonijnego jest statuetka.

Nagroda im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii powstała z inicjatywy Press Club Polska, Jakuba Płażyńskiego, Prezydentów Gdańska, Gdyni i Sopotu oraz Marszałka Województwa Pomorskiego.

Po prawej – Elżbieta Płażyńska, wdowa po śp. Macieju Płażyńskim

Intencją jej inicjatorów jest zachowanie w pamięci Polaków osoby i dokonań patrona nagrody – Macieja Płażyńskiego – działacza opozycji antykomunistycznej, pierwszego niekomunistycznego wojewody gdańskiego, Marszałka Sejmu RP i wicemarszałka Senatu RP, prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Laureatami Nagrody im. Macieja Płażyńskiego w poprzednich latach zostawali redaktorzy portalu Znadniemna.pl – Andrzej Pisalnik (2013 rok) oraz Iness Todryk-Pisalnik (2016 rok).

Znadniemna.pl

Po raz trzynasty rozdano w Gdyni Nagrody im. Macieja Płażyńskiego. Uroczystość tradycyjnie już odbyła się w Muzeum Emigracji w Gdyni, a laureatami Nagrody, jak co roku, zostali dziennikarze i media służące Polonii. [caption id="attachment_64694" align="alignnone" width="480"] Przemawia Jakub Płażyński, przewodniczący jury Nagrody im. Macieja Płażyńskiego[/caption] W kategorii

Podczas uroczystości z okazji 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino prezydent Andrzej Duda zaapelował, by wyciągnąć lekcję z historii.– Nie ma znaczenia, jaka Rosja jest w danym monecie: carska, sowiecka czy putinowska. Rosyjski imperializm jest zawsze taki sam: zbrodniczy, okrutny i bezwzględny – powiedział.

Na polskim Cmentarzu Wojennym w uroczystościach upamiętniających 80. rocznicę bitwy o Monte Cassino stoczonej przez 2. Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa udział wzięli prezydent RP wraz z małżonką, a także prezydent Włoch Sergio Mattarella.

Monte Cassino. 80. rocznica bitwy, fot.: Marek Borawski/KPRP

Uroczystości rozpoczęły się od polowej mszy świętej w języku polskim. Po nabożeństwie modlitwę odmówili duchowni innych wyznań.

– W tamtych dniach, które dzisiaj wspominamy, w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku i przez dwa następne dni, układano słynną pieśń „Czerwone Maki” o bitwie pod Monte Cassino, o bohaterstwie polskich żołnierzy – mówił podczas przemówienia Andrzej Duda. Nawiązał do słów piosenki, przypominając, że jest w niej fragment „runęli przez ogień szaleńcy”. – Niejeden z nich dostał i padł, jak ci spod Racławic sprzed lat. Oni też tak poszli, własnymi hełmami i ciałami zatykając działa armatnie – mówił Prezydent.

Z tego miejsca polegli żołnierze wołają do Europy o odpowiedzialność. Wołają: nigdy więcej wojny, nie dopuście do niej, pomóżcie Ukraińcom zatrzymać Rosjan, nie dopuście do tego, aby rosyjski imperializm rozlał się na inne kraje Europy – podkreślił.

Prezydent ocenił, że wielu ludzi zapomniało, że zaraz po hitlerowskich Niemcach, które napadły Polskę w 1939 r., Polskę napadła sowiecka Rosja. – Jako sojusznik Niemiec rozdarła Polskę na dwie części i to właśnie z tej sowieckiej okupacji szli żołnierze, którzy tutaj zginęli – wskazał.

 – Oni przyszli z sowieckich łagrów, z zesłania, z dalekiej Syberii, z Kazachstanu, gdzie spędzili lata przy niewolniczej, katorżniczej pracy, z której zdołali się wyrwać dzięki porozumieniu z zachodnimi aliantami, bo potrzebny był żołnierz na froncie, a wielu z nich było wcześniej żołnierzami polskiej armii – mówił Andrzej Duda.

Zwrócił uwagę, że wielu żołnierzy nie mogło wrócić do domu. – Mimo, że skrwawili się na frontach II Wojny Światowej, mimo że wygrali pod Monte Casino, to ich bohaterstwo zostało pominięte przez sojuszników. Nie wzięli udziału w defiladzie zwycięstwa, odepchnięto ich, a Polskę oddano w ręce sowietów i przez 40 lat była za żelazną kurtyną – zaznaczył.

Wierzę w to, że dzisiejsza Europa odrobiła tamtą lekcję i nie pozwoli więcej rosyjskiemu imperializmowi zagarniać krajów i niewolić ludzi, tak jak działo się to w przeszłości – podkreślił.

Prezydent zaapelował, by wyciągnąć lekcję z historii. – Nie ma znaczenia, jaka Rosja jest w danym monecie – carska, sowiecka czy putinowska, rosyjski imperializm jest zawsze taki sam: zbrodniczy, okrutny i bezwzględny – stwierdził.

 – Ruski mir to nie jest żadna rosyjska kultura, to jest brutalne władanie nad drugim człowiekiem, podporządkowanie sobie innych narodów, wysysanie z nich krwi, porywanie ich dzieci na wschód. To jest rusyfikacja, brutalna siła, jaka jest stosowana wobec innych narodów, która ze współczesnymi standardami państw demokratycznych nie ma nic wspólnego – zaznaczył.

Bitwa o Monte Cassino

To jeden z najważniejszych epizodów kampanii włoskiej, rozpoczętej w lipcu 1943 roku, gdy na plażach Sycylii wylądowały wojska brytyjskie i amerykańskie wspierane przez australijskich i kanadyjskich sojuszników. Masyw Monte Cassino wraz ze znajdującym się na wzgórzu klasztorem benedyktynów był w czasie II wojny światowej kluczową niemiecką pozycją obronną na tzw. linii Gustawa, mającą uniemożliwić aliantom zdobycie Rzymu. Dopiero w maju 1944 roku po niezwykle zaciętych walkach Monte Cassino zdobył 2. Korpus Polski dowodzony przez gen. Władysława Andersa. W bitwie zginęło 923 polskich żołnierzy, 2931 zostało rannych, a 345 uznano za zaginionych.

 Znadniemna.pl za Prezydent.pl, fot.: Marek Borawski/KPRP

Podczas uroczystości z okazji 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino prezydent Andrzej Duda zaapelował, by wyciągnąć lekcję z historii.– Nie ma znaczenia, jaka Rosja jest w danym monecie: carska, sowiecka czy putinowska. Rosyjski imperializm jest zawsze taki sam: zbrodniczy, okrutny i bezwzględny – powiedział. Na polskim

18 maja 1920 roku w Wadowicach przyszedł na świat Jan Paweł II. W tym roku przypada 104. rocznica jego urodzin i jest to okazja do przypomnienia kilku faktów z historii tego wielkiego świętego, z którego dumni są Polacy, ale który stał się obywatelem świata.

Nie da się poznać człowieka, nie znając jego historii. Nie da się go zrozumieć, nie wiedząc, czego doświadczył. I choć nie da się wejść w nieswoje buty i przejść przez czyjeś życie, to można dotrzeć do miejsc, które naznaczyły życiorys Karola Wojtyły i przejść drogami, którymi chodził. Pani Wojtyłowa miała już 14-letniego syna Edmunda oraz córkę Olgę, której życiem nacieszyła się zaledwie 16 godzin, gdy na świat przyszedł Karol nazywany przez nią Lolusiem, a potem Lolkiem.

Urodziła mimo zagrożenia życia

Emilia urodziła go mimo komplikacji ciążowych, zagrażających jej życiu. Lekarz proponował aborcję, tłumacząc, że aby ratować siebie, powinna usunąć poczęte już dziecko. Zdecydowanie odmówiła zabicia dziecka. Jak się później okazało, urodziła je w niezwykłych okolicznościach: przy – dobiegającym przez otwarte okno pokoju – biciu kościelnego dzwonu i śpiewie Litanii loretańskiej ku czci Najświętszej Maryi Panny (mieszkańcy Wadowic uczestniczyli akurat w nabożeństwie majowym). Jak opowiadał kard. Stanisław Dziwisz, Ojciec Święty doskonale znał tę historię. Z pewnością była to też dla niego pierwsza, odebrana w rodzinie, lekcja poszanowania ludzkiego życia od chwili poczęcia. Musiało to wywrzeć wpływ na nauczanie Jana Pawła II na temat życia dzieci nienarodzonych – pisze Milena Kindziuk w biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej nr 6/2017.

Będzie kimś wielkim

Mały Lolek stał się oczkiem w głowie Emilii Wojtyłowej. „To dziecko będzie kimś wielkim!” – miała mówić matka przyszłego Papieża, a jej słowa okazały się prorocze. Kobieta była jednak słabego zdrowia. Nie zachowały się żadne informacje, z jaką chorobą musiała się mierzyć, ale Karol Wojtyła zachował w pamięci obraz matki cierpiącej. Opiekę nad nią sprawował mąż, który przeszedł na wojskową emeryturę, by móc zająć się żoną. We wspomnieniach sąsiadów zachowały się obrazy, gdy wynosił ją na rękach na balkon, by mogła zaczerpnąć trochę słońca. Pani Wojtyłowa zmarła, gdy Lolek miał zaledwie 9 lat. Ta śmierć naznaczyła przyszłość całej rodziny Wojtyłów.

To jest teraz twoja matka

Znana jest historia, według której, po śmierci matki Karol senior Wojtyła zabrał synów do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej i powiedział Lolkowi, wskazując obraz Matki Bożej: „To jest teraz twoja matka”. Sanktuarium Matki Bożej Kalwaryjskiej na zawsze pozostało jednym z najważniejszych dla Wojtyły miejsc. Odwiedzał je wielokrotnie, przyjeżdżając z pobliskich Wadowic, najpierw z ojcem i bratem w trakcie uroczystości pasyjnych i maryjnych, a potem przez lata jako ksiądz i biskup. Wracał tu także jako następca św. Piotra.

Proszę, abyście się za mnie tu modlili

Pielgrzymi i turyści, którzy odwiedzają Sanktuarium Kalwaryjskie, niemal na każdym kroku napotykają ślady obecności Jana Pawła II. Świadczy o tym tablica, na której wyryto słowa prośby Papieża: „Zawsze tu miałem świadomość, że zanurzam się w tym rezerwuarze wiary, nadziei i miłości, które naniosły na to sanktuarium całe pokolenia Ludu Bożego ziemi, z której pochodzę i oto proszę, abyście się za mnie tu modlili za życia i po śmierci”. W zespole klasztornym jest papieski pokój, w którym Jan Paweł II mieszkał podczas pobytu w Kalwarii. Stoi tu jego łóżko, pantofle, papieska sutanna, pas, piuska, buty, a także ornat, naczynia liturgiczne i  okolicznościowy mszał, których używał podczas odprawionej tu mszy św. Jest także tron Jana Pawła II użyty podczas wizyty w Kalwarii 19 sierpnia 2002 r. – opowiada Rafał Gralewski.

Dróżki Matki Bożej i Pana Jezusa 

Kalwaria Zebrzydowska jako zabytkowy zespół architektoniczno-krajobrazowy i pielgrzymkowy – Bazylika, Klasztor OO. Bernardynów i Dróżki od 2000 r. znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO i jest jedyną na ponad 1000 istniejących w Europie kalwarii, która znalazła się w tym prestiżowym zestawieniu. Jan Paweł II, tak jak miliony pielgrzymów, którzy przybywają tu rokrocznie, aby pogłębić swoją wiarę, także chodził tymi dróżkami i nie krył, że znalazł tu rozwiązanie wielu trapiących go spraw. „Kalwaria ma to do siebie, że się można łatwo ukryć. Więc przychodziłem sam i wędrowałem po dróżkach Pana Jezusa i Jego Matki, rozpamiętywałem Ich najświętsze tajemnice. To jest zupełnie przedziwna rzecz – te dróżki… Mogę wam dzisiaj powiedzieć, moi drodzy, że prawie żadna z tych spraw, które czasem niepokoją serce biskupa, a w każdym razie pobudzają jego poczucie odpowiedzialności, nie dojrzała inaczej, jak tutaj, przez omodlenie jej w obliczu wielkiej tajemnicy wiary, jaką Kalwaria kryje w sobie” – powiedział podczas wizyty w Kalwarii Zebrzydowskiej Jan Paweł II 9 czerwca 1979 r.

Pożegnanie z Ojczyzną przed Kalwaryjską Matką

Powierzony przez ojca w 1929 r. Matce Bożej Kalwaryjskiej Karol Wojtyła to właśnie przed Jej wizerunkiem odprawił ostatnią mszę św. na polskiej ziemi. Był to ostatni dzień jego papieskiej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 r. Powiedział wówczas: „Każdy, kto tu przychodzi, odnajduje siebie, swoje życie, swoją codzienność, swoją słabość i równocześnie moc wiary i nadziei – tę moc, która płynie z przekonania, że Matka nie opuszcza swego dziecka w niedoli, ale prowadzi je do Syna i zawierza Jego miłosierdziu”. Wtedy też wypowiedział słowa zawierzenia: „Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud, który od wieków pozostawał wierny Tobie i Synowi Twemu. Wejrzyj na ten naród, który zawsze pokładał nadzieję w Twojej matczynej miłości. Wejrzyj, zwróć na nas swe miłosierne oczy, wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują. Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych. Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę. Wyrzucanym na bruk pomóż znaleźć dach nad głową. Rodzinom daj miłość, która pozwala przetrwać wszelkie trudności. Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość. Dzieci otocz płaszczem swej opieki, aby nie ulegały zgorszeniu. Wspólnoty zakonne ożywiaj łaską wiary, nadziei i miłości. Kapłanów ucz naśladować Twojego Syna w oddawaniu co dnia życia za owce. Biskupom upraszaj światło Ducha Świętego, aby prowadzili ten Kościół jedną i prostą drogą do bram Królestwa Twojego Syna. Tobie zawierzam losy Kościoła, Tobie polecam mój naród, Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję: Totus Tuus, Maria! Totus Tuus”.

Znadniemna.pl/KAI/Fot.: PAP/W. Kryński

18 maja 1920 roku w Wadowicach przyszedł na świat Jan Paweł II. W tym roku przypada 104. rocznica jego urodzin i jest to okazja do przypomnienia kilku faktów z historii tego wielkiego świętego, z którego dumni są Polacy, ale który stał się obywatelem świata. Nie da

Tłumy gdańszczan i gości Trójmiasta przybyły 17 maja do Dworu Artusa w Gdańsku, aby spotkać się z legendą tego miasta – jednym z najbardziej oddanych badaczy dziejów grodu nad Motławą, urodzonym lidzianinem, profesorem Andrzejem Januszajtisem, który osobiście zaprezentował publiczności swoją najnowszą pracę  – album pt. „Trzeci wymiar Gdańska”.

„Trzeci wymiar Gdańska” to książka zawierająca 91 zdjęć miasta, wykonanych od 1906 roku. Część z nich pochodzi z wydawnictwa Neue Photographische Gesellschaft, które jeszcze na przełomie XIX i XX stuleci specjalizowało się na fotografii stereoskopowej.

Profesor Andrzej Januszajtis, jest krajoznawcą i historykiem Gdańska z zamiłowania. Z zawodu jest fizykiem, a więc technologią stereoskopową, jej obecnością w dziejach Gdańska oraz w dokumentowaniu historii grodu nad Motławą interesuje się zawodowo.

Między innymi miejsce fotografii stereoskopowej w dziejach Gdańska stało się tematem wykładu, wygłoszonego przez profesora  Januszajtisa dla zgromadzonych w Dworze Artusa wielbicieli jego fascynacji Gdańskiem.

Dowiedzieli się oni między innymi, że pierwsze fotografie stereoskopowe dotarły do Gdańska w 1862 roku z Paryża. W Europie druga połowa XIX wieku i początek XX stulecia to okres rozkwitu fotografii stereoskopowych i urządzeń, pozwalających na ich oglądanie – fotoplastykonów oraz stereoskopów – indywidualnych urządzeń, przypominających okulary, pozwalających na oglądanie stereofotografii. Już w XIX stuleciu Gdańsk znalazł się zatem w awangardzie europejskich miast, ogarniętych modą na stereofotografię.

Jej popularność zaczęła słabnąć z nadejściem innych fascynacji, związanych z rozwojem radia, a następnie – telewizji.

W kuluarach prezentacji albumu „Trzeci wymiar Gdańska” udało nam się porozmawiać z małżonką pana profesora – Ewą, z domu Terlecką, pianistką i nauczycielką muzyki. Według niej po wyjeździe w 1933 roku z rodzinnej Lidy do Lublina Andrzej Januszajtis nigdy w życiu nie odwiedził rodzinnego miasta. Miłością jego życia stał się Gdańsk, przed zamieszkaniem w którym pan Andrzej mieszkał w Lublinie (tutaj ukończył szkołę średnią i zdał maturę) oraz w Sopocie (mieszkał tu ponad 10 lat, zanim, jako pracownik naukowy i wykładowca Politechniki Gdańskiej otrzymał mieszkanie w Gdańsku).

Andrzej Januszajtis urodził się 18 sierpnia 1928 roku w Lidzie (obecnie miasto na zachodzie Białorusi), ale w 1933 roku jego rodzina przeprowadziła się do Lublina, gdzie spędzili okres okupacji i pierwsze lata powojenne. Po maturze Januszajtis rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Gdańskiej, które ukończył w 1953 roku Jednocześnie uczył się w szkole muzycznej w klasie fortepianu. Od 1954 roku był pracownikiem naukowym Katedry Fizyki Politechniki. Tu uzyskał doktorat, a potem tytuł docenta. Początkowo mieszkał w Sopocie, a od 1958 roku do dzisiaj w Gdańsku. Pracę zawodową łączył ze studiami nad historią Gdańska. Jego dorobek naukowy to kilkadziesiąt książek i setki artykułów. Po 1989 roku włączył się także w działalność społeczną oraz polityczną, jest też prezesem i członkiem wielu stowarzyszeń. Otrzymał wiele odznaczeń oraz nagród. Wśród których jest m.in. tytuł honorowego obywatela Gdańska, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Andrzej Januszajtis z żoną Ewą, z domu Terlecką, pianistką i nauczycielką muzyki

Więcej o naszym legendarnym krajanie Andrzeju Januszajtisie przeczytacie Państwo w publikacji, poświęconej obchodzonemu przez Pana Profesora w ubiegłym roku 95-leciu urodzin.

Znadniemna.pl/Fot.: Redakcja Znadniemna.pl

Tłumy gdańszczan i gości Trójmiasta przybyły 17 maja do Dworu Artusa w Gdańsku, aby spotkać się z legendą tego miasta – jednym z najbardziej oddanych badaczy dziejów grodu nad Motławą, urodzonym lidzianinem, profesorem Andrzejem Januszajtisem, który osobiście zaprezentował publiczności swoją najnowszą pracę  - album pt.

Akt wandalizmu  i świętokradztwa popełniono 15 maja na cmentarzu miejskim w Smorgoniach w obwodzie grodzieńskim. Nieznani sprawcy podpalili dziewiętnastowieczną katolicką kapliczkę . Zdjęcie wypalonej wnęki kapliczki opublikowała miejscowa parafia św. Michała Archanioła.

„Spłonęła starodawna kaplica na starym cmentarzu w Smorgoniach. Spłonęła ikona Jezusa i dach kaplicy. W pobliżu kaplicy ktoś podpalił pień starego drzewa – ​​być może to było przyczyną pożaru…” – informuje parafia, cytowana przez portal Katolik.life.

Według Katolik.life sprofanowany obiekt nie jest wpisany na listę dóbr kultury, ale incydent bardzo zaniepokoił miejscowych katolików. Część z nich podejrzewa, że ​​kaplica została podpalona celowo.

Nie wiadomo, czy przez miejscową milicję zostanie wszczęte dochodzenie w sprawie podpalenia. Brak jest także oficjalnej reakcji władz na dokonany akt świętokradztwa i wandalizmu.

Agresja wobec katolików nie jest czymś nowym na terenie parafii św. Michała Archanioła.  W grudniu 2023 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w kościele św. Michała Archanioła w Smorgoniach również doszło do aktu wandalizmu i świętokradztwa.

Na teren świątyni wtargnął wówczas miejscowy mieszkaniec.

O szczegółach tego incydentu, powołując się na proboszcza parafii, księdza Artura Leszniewskiego, informowała lokalna gazeta:

„Około pierwszej w nocy obudziły mnie głośne krzyki i walenie do drzwi i okien. Nieznany mężczyzna zorganizował prawdziwą bójkę z wulgarnymi obelgami i przekleństwami pod adresem księży katolickich. Zaczął uderzać ciężkim przedmiotem w samochody (księży), dotarł do świętych przedmiotów: rozbił figurę Matki Bożej Niepokalanie Poczętej, wyrwał metalowy krzyż z rąk Michała Archanioła. Wielokrotnie powtarzał, że Kościół katolicki powinien stąd „wymiatać”, bo nie ma tu dla niego miejsca”.

 Znadniemna.pl za Katolik.life, na kolażu fotograficznym: Kaplica przed podpaleniem i po pożarze, fot.: Katolik.life

Akt wandalizmu  i świętokradztwa popełniono 15 maja na cmentarzu miejskim w Smorgoniach w obwodzie grodzieńskim. Nieznani sprawcy podpalili dziewiętnastowieczną katolicką kapliczkę . Zdjęcie wypalonej wnęki kapliczki opublikowała miejscowa parafia św. Michała Archanioła. „Spłonęła starodawna kaplica na starym cmentarzu w Smorgoniach. Spłonęła ikona Jezusa i dach kaplicy.

Skip to content