HomeStandard Blog Whole Post (Page 37)

Wydział Konsularny Ambasady RP w Mińsku uprzejmie informuje, że z dniem 1 czerwca 2024 r. następuje zmiana wysokości opłaty za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej (typu D) oraz za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o ponowne rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej.

Opłata za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej (typu D) oraz za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o ponowne rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej od 1 czerwca br. będzie wynosić 135 euro.

Dla obywateli Białorusi, składających wniosek o wydanie wizy krajowej na terytorium Republiki Białorusi, opłata pozostaje na dotychczasowym poziomie (35 EUR). Zmianie ulega jedynie opłata za ponowne rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej, która będzie wynosić 135 EUR.

Bez zmian pozostaje stawka opłaty za rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy Schengen (typu C) i przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o ponowne rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy Schengen.

 Znadniemna.pl za GOV.PL , fot.: Polsha.by

Wydział Konsularny Ambasady RP w Mińsku uprzejmie informuje, że z dniem 1 czerwca 2024 r. następuje zmiana wysokości opłaty za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej (typu D) oraz za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o ponowne rozpatrzenie wniosku o wydanie wizy krajowej. Opłata za

Dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi Andrzej Poczobut, który odbywa karę w kolonii karnej, znowu przebywa w izolacji, nie wiadomo na jak długo – mówił 27 maja, podczas comiesięcznej akcji solidarnościowej z uwięzionym Polakiem, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

W Białymstoku akcje solidarnościowe z Andrzejem Poczobutem odbywają się przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Uczestnicy upominają się wówczas  także o uwolnienie innych więźniów politycznych, przebywających w białoruskich więzieniach. Akcje są organizowane przez Związek Polaków na Białorusi i Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

„Andrzej Poczobut nadal jest w więzieniu. Z ostatnich informacji, co mamy, znowu jest w karcerze, miał krótką przerwę i znowu jest karcer, nie wiadomo na jak długo. Ale sytuacja znowu staje się bardzo, bardzo niebezpieczna” – powiedział w podczas akcji Zaniewski.

Andrzej Poczobut jest więziony od 25 marca 2021 roku. Po prawie dwóch latach pobytu w areszcie śledczym 8 lutego 2023 roku został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po odrzuconym odwołaniu od wyroku przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku. Tam jest przetrzymywany w izolacji przez kilka miesięcy.

Zaniewski mówił, że sytuacja na Białorusi się pogarsza, za udział w akcjach solidarnościowych, jak ta w Białymstoku, grożą na Białorusi prześladowania, problemy mogą mieć też bliscy uczestników. „Dlatego coraz cenniejsze jest, że my tutaj przychodzimy, że my nie boimy się, zbieramy się. I to, jak my widzimy, że reżim na Białorusi to boli, a jeżeli ich to boli, to znaczy, że to ma sens, to znaczy, że trzeba jeszcze więcej takich akcji, więcej zgromadzeń, trzeba więcej i głośniej mówić o problemach więźniów politycznych na Białorusi” – powiedział działacz ZPB.

Podkreślił, że najważniejsze obecnie jest to, że ludzie na Białorusi umierają w więzieniach za wolną Białoruś. „My tutaj nie mamy moralnego prawa, żeby o nich zapomnieć i wszystko, co możemy, to solidaryzować się, podtrzymywać w każdy możliwy sposób, przychodzić tutaj nadal” – mówił Zaniewski i zapowiedział, że akcje w Białymstoku będą trwały dopóki na Białorusi będą więźniowie polityczni.

Dziękował uczestnikom, którzy przychodzą w tych coraz trudniejszych warunkach. „To jest coraz cenniejsze, to pokazuje, że jesteśmy razem, że się nie poddajemy” – podkreślił.

„Andrzej Poczobut jest człowiekiem symbolem, który łączy dwa narody polski i białoruski, jest obywatelem Białorusi narodowości polskiej” – zaznaczyła z kolei prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska.

Mówiła, że dla działaczy polskich na Białorusi Poczobut jest symbolem niezłomności, zasłużył się jako osoba walcząca o język polski, za to m.in. został skazany.

Kietlińska, wskazując na transparent przygotowany z okazji Dnia Matki ze zdjęciami uwięzionych kobiet i napisem, że w białoruskich więzieniach przebywa 1401 więźniów, z czego 35 proc. stanowią kobiety, mówiła, że podczas akcji wspominany jest Andrzej, ale to też solidarność z innymi więźniami politycznymi.

„To, że o nim mówimy, że staramy się zachowywać pamięć, że spotykamy się tutaj co miesiąc, to jest nasz taki ukłon w stronę wszystkich więźniów politycznych, wszystkich osób, które cierpią za to, że chciały mieszkać w kraju demokratycznym i bez żadnych ograniczeń realizować swoje marzenia i pewne prawa wynikające z tego, że są mniejszością polską albo chcą mieszkać w wolnej Białorusi” – podkreślała Kietlińska.

Mówiła, że obecność na tych akcjach to „upór i niezłomność” uczestników, bo to – jak dodała – „jesteśmy winni tym osobom, które nie mogą głośno krzyczeć i nie mogą głośno mówić”. Apelowała również do dziennikarzy, by mówić o sytuacji więźniów politycznych na Białorusi.

Znadniemna.pl za msn.com/PAP, fot.: Racyja.com

Dziennikarz i działacz mniejszości polskiej na Białorusi Andrzej Poczobut, który odbywa karę w kolonii karnej, znowu przebywa w izolacji, nie wiadomo na jak długo - mówił 27 maja, podczas comiesięcznej akcji solidarnościowej z uwięzionym Polakiem, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski. W Białymstoku akcje solidarnościowe

Na uroczysku Kuropaty pod Mińskiem, w miejscu kaźni tysięcy ofiar stalinowskich represji, i prawdopodobnym miejscu spoczynku polskich oficerów z tzw. „Białoruskiej Listy Katyńskiej” tak zwani  „nieznani sprawcy” ponownie dokonali aktu wandalizmu.

Jak informuje kanał w Telegramie „Biełsat”, powołując się na świadectwo swego czytelnika, wandale powalili krzyże z napisami „chłopi białoruscy”, „inteligencja białoruska” itp. Uszkodzone zostały także stawiane przez krewnych krzyże z nazwiskami ofiar, wśród których są nazwiska pisane po polsku – ujawnia kanał.

Z memoriału zniknęła także ikona Matki Bożej Kuropackiej, namalowana przez białoruskiego artystę Aleksieja Maroczkina. Święty obraz był przymocowany do dużego krzyża, wzniesionego w 1989 roku przy wjeździe na uroczysko.

Kuropaty to uroczysko pod Mińskiem, gdzie w latach 1937-41 oprawcy z  NKWD strzałem w tył głowy pozbawili życia – według różnych szacunków od 40 do 200 tysięcy niewinnych ludzi.

Zdaniem historyków na Kuropatach może spoczywać 3 872 Polaków z tzw. „białoruskiej listy katyńskiej” zamordowanych w kwietniu i maju 1940 roku. Są tu także ofiary tzw. „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów, zabici po roku 1940.

Białoruś jest jedynym krajem, w którym zbrodnie stalinowskie są przemilczane. Po roku 1994 wszyscy badania nad stalinizmem zostały  tutaj wstrzymane, młodzi ludzie na Białorusi nie wiedzą dziś czym są Kuropaty, bo w 2000 roku podręczniki do nauczania historii, zgodnie z życzeniem  panującego w kraju dyktatora zostały zmienione, a przedstawiana w nich wizja historii nie różni się od tej z czasów ZSRR.

Sam Aleksander Łukaszenka z dumą przyznawał, że na Kuropatach nie był, a krzyże, które widzi codziennie z okna samochodu jadąc do pracy, są według niego demonstracją polityczną.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/T.me/belsat, fot.: Belsat

Na uroczysku Kuropaty pod Mińskiem, w miejscu kaźni tysięcy ofiar stalinowskich represji, i prawdopodobnym miejscu spoczynku polskich oficerów z tzw. „Białoruskiej Listy Katyńskiej” tak zwani  „nieznani sprawcy” ponownie dokonali aktu wandalizmu. Jak informuje kanał w Telegramie „Biełsat”, powołując się na świadectwo swego czytelnika, wandale powalili krzyże

Na dzisiaj przypada 146. rocznica urodzin najpoczytniejszego polskiego pisarza okresu międzywojennego Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego – demaskatora mrocznych kulisów rewolucji bolszewickiej i prywatnego wroga wodza rosyjskiego proletariatu Włodzimierza Iljicza Lenina. Napisana przez Ossendowskiego biografia bolszewickiego dyktatora stała się światowym bestsellerem, ale Rosjanie mogli ją przeczytać po rosyjsku dopiero w 2006 roku, kiedy książka ta została wydana w Rosji staraniami wybitnego białorusko-rosyjskiego dziennikarza – śp. Pawła Szeremieta.

Autorem tłumaczenia „Lenina” na język rosyjski jest nasz redakcyjny kolega Andrzej Pisalnik. Oto jak wspomina on przygodę związaną z tłumaczeniem dzieła legendarnego pisarza okresu międzywojnia:

– Wiosną 2006 roku zadzwonił do mnie z Moskwy Paweł Szeremiet i powiedział, że chce wydać w Rosji książkę Ferdynanda Ossendowskiego pt. „Lenin”. Zdaniem Pawła ukazanie się „Lenina” po rosyjsku mogło wywołać szok wśród rosyjskiej opinii publicznej, której część do dzisiaj ubóstwia wodza bolszewickiej rewolucji.

Odpowiedziałem Pawłowi, że znam tę książkę, bo przeczytałem ją w czasie studiów w Warszawie i przyjąłem zlecenie tłumaczenia, traktując je jako niezwykły zaszczyt.

Tłumaczenie tomu, liczącego prawie pół tysiąca stron, zajęło mi około miesiąca. Była to praca niezwykła. Musiałem nie tylko po raz kolejny dokładnie przeczytać fascynującą, czasem mrożącą krew w żyłach, powieść. W trakcie tłumaczenia musiałem się mentalnie „zanurzać” w epoce, opisywanej przez Mistrza Ossendowskiego. Była to przygoda niezwykła, być może najciekawsza w moim życiu. W tym samym 2006 roku – roku 130-lecia urodzin Ferdynanda Ossendowskiego – jego, przetłumaczona na rosyjski powieść „Lenin”, po raz pierwszy znalazła się na półkach rosyjskich księgarni – opowiedział nam Andrzej Pisalnik.

Papierowa wersja rosyjskojęzycznego tłumaczenia „Lenina” jest obecnie niedostępna. Jej wydawca Paweł Szeremiet zginął 20 lipca 2016 roku w Kijowie, w wyniku eksplozji bomby podłożonej do samochodu, którym jechał.

Okładka rosyjskiego wydania „Lenina” w tłumaczeniu Andrzeja Pisalnika, fot.: e-reading.life

Zainteresowani mogą jednak wciąż znaleźć rosyjskojęzyczne tłumaczenie „Lenina” w Internecie. Jest dostępne, na przykład, TUTAJ.

W życiorysie Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego bardzo trudno odróżnić fikcję od prawdy. Zadbał o to zresztą sam pisarz. Jedno jest pewne:

Urodzony 27 maja 1878 roku w Lucynie koło Witebska (obecnie na terenie Republiki Łotewskiej) potomek osiadłej w Inflantach polskiej szlachty był niezwykle płodnym autorem.

Przekłady na ponad 20 języków

Swoją pierwszą powieść zatytułowaną „Chmury nad Gangesem” opublikował w 1899 roku, gdy jeszcze był studentem. Sam twierdził, że przez całe życie napisał około 130 książek. Jak podaje Przemysław Słowiński w wydanej właśnie publikacji pt. „Książę przygody. Biografia Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego”:

„Łącznie ukazało się w Polsce siedemdziesiąt siedem książek jego autorstwa, które doczekały się blisko stu pięćdziesięciu przekładów na ponad dwadzieścia języków. (…) W okresie międzywojennym czołowe wydawnictwa świata zabiegały, aby w pierwszej kolejności zakupić prawa do wydania jego rękopisów. Zdarzało się, że niektóre książki Ossendowskiego najpierw ukazywały się po angielsku, francusku, włosku czy hiszpańsku, a dopiero później trafiały do czytelnika w Polsce.”

Na Zachodzie Ossendowskiego porównywano z takimi tuzami literatury, jak Rudyard Kipling, Jack London, a także Joseph Conrad. Przy tak dużej aktywności pisarskiej twórczość Polaka prezentowała bardzo różny poziom. Nie można jednak zaprzeczyć, że żaden autor znad Wisły, tworzący w dwudziestoleciu międzywojennym, nawet nie zbliżył się do międzynarodowej popularności Ossendowskiego.

Pierwszy międzynarodowy bestseller

Rozpoznawalność na świecie zapewniła mu wydana na początku 1922 roku w Nowym Jorku książka „Beasts, Men and God”. Był to fabularyzowany „(…) zapis niesamowitych przygód, jakie spotkały pisarza, gdy w czasie rosyjskiej wojny domowej uciekał przed bolszewikami przez Azję Centralną – Syberię i Mongolię – w kierunku brytyjskich posiadłości na południu Chin i dalej, do Japonii”.

Za oceanem publikacja rozeszła się aż w 300 tysiącach egzemplarzy. Jeszcze tego samego roku wydano ją również w Londynie. Później zaś „osiągnęła rekordową liczbę dziewiętnastu tłumaczeń na języki”.

Dzięki temu Ossendowski trafił „na listę pięciu najbardziej czytanych na świecie autorów”. Również nad Wisłą książka – opublikowana pod tytułem „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” – cieszyła się ogromną popularnością, doczekując się kilku wznowień.

Książka, która zdemaskowała Lenina

Ossendowski był prawdziwym mistrzem reportażu. Ludzie zaczytywali się w jego opisach podróży po Azji i Afryce. Jego kolejnym wielkim międzynarodowym bestsellerem okazała się wydana w 1930 roku powieść biograficzna pt. „Lenin”.

W założeniu miała ona pokazywać prawdziwe oblicze czerwonego zbrodniarza współodpowiedzialnego za śmierć milionów ludzi. Jak zauważa Przemysław Słowiński:

„Polak był jeżeli nie pierwszym, to z pewnością jednym z pierwszych, którzy ośmielili się uderzyć w mit, w symbol, w legendę, w bożyszcze, w idola milionów ogłupiałych z głodu i nędzy biedaków z całego świata. Wielu ludzi na Zachodzie dawało się wówczas nabierać na serwowany przez Kreml propagandowy przekaz, w którym Lenin jawił się jako zbawca ludzkości. Polski pisarz w swojej książce zadał kłam takiemu wizerunkowi, ale nie tylko. Zdemaskował również metody, którymi posługiwali się bolszewicy, żeby oszukiwać cudzoziemców.”

Biografia przywódcy bolszewików została przetłumaczona na większość europejskich języków. Jej obszerne fragmenty drukowała prasa, a zagraniczni krytycy wypowiadali się o niej bardzo pochlebnie.

Książka wzbudziła za to prawdziwą wściekłość na Kremlu. Podobno sam Stalin miał żądać głowy autora, a po zajęciu Polski przez Sowietów w 1945 roku, grób Ossendowskiego był pilnie poszukiwany przez NKWD. „Grabarz cmentarza w Milanówku, pamiętał, jak NKWD w 1945 roku, tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej, nakazało mu wydobycie z grobu trumny, aby sprowadzony przemocą dentysta mógł stwierdzić, czy naprawdę nieboszczyk był tym, o kogo im chodziło” – czytamy w poświęconym Ossendowskiemu opracowaniu autorstwa Witolda Stanisława Michałowskiego pt. „Syberyjski Lawrence”.

Skazany na zapomnienie

Pisarz na szczęście nigdy nie wpadł w łapy siepaczy z NKWD.

Zmarł 3 stycznia 1945 roku w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim. Potem nastąpiły opisane wyżej próby identyfikacji jego zwłok.

Nagrobek F.A. Ossendowskiego na cmentarzu w Milanówku, kwatera XIV, rząd I, fot.: Wikipedia.org

Komuniści wprawdzie nie dostali w swoje ręce autora „Lenina”, ale skutecznie wymazali jego nazwisko ze świadomości Polaków. Jak czytamy w „Księciu przygody” najpierw utwory Ossendowskiego zostały ocenzurowane, a „od 1951 roku podlegały natychmiastowemu wycofaniu z bibliotek i wywiezieniu na przemiał bądź spaleniu w kotłowniach”.

Zaowocowało to tym, że dopiero po zmianie ustroju w 1989 roku można było oficjalnie wznowić wydawanie dzieł najbardziej poczytnego na świecie przedwojennego pisarza polskiego (wcześniej zdarzały się jedynie samizdaty, zagrożone karą w przypadku znalezienia). Nazwisko Antoni Ferdynand Ossendowski, przed wojną znane i popularne na całym świecie, dzisiaj, niestety, nie mówi prawie nic przeciętnemu przedstawicielowi zarówno młodego pokolenia, jak i czytelnikowi w wieku średnim.

Aż trudno uwierzyć, że wystarczyło zaledwie 45 lat rządów komunistów, aby nad Wisłą zapomniano o człowieku, którego książki rozeszły się na całym świecie w łącznym nakładzie około 80 milionów egzemplarzy.

Znadniemna.pl, fot.: Wikipedia.org

Na dzisiaj przypada 146. rocznica urodzin najpoczytniejszego polskiego pisarza okresu międzywojennego Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego - demaskatora mrocznych kulisów rewolucji bolszewickiej i prywatnego wroga wodza rosyjskiego proletariatu Włodzimierza Iljicza Lenina. Napisana przez Ossendowskiego biografia bolszewickiego dyktatora stała się światowym bestsellerem, ale Rosjanie mogli ją przeczytać po

Dokładnie 240 lat temu urodził się Leon Borowski – polski filolog, historyk literatury i teoretyk literatury polskiej, krytyk literacki, tłumacz, profesor homiletyki na Akademii Duchownej w Wilnie, profesor poezji, wymowy i wykładowca Cesarskiego Uniwersytetu Wileńskiego, nauczyciel i odkrywca talentu m.in. Adama Mickiewicza, członek Towarzystwa Szubrawców.

Leon Borowski urodził się 27 maja 1784 koło Pińska na Polesiu i prawdopodobnie był synem proboszcza unickiego. Wychowała go matka chrzestna, wojewodzina mścisławska, Zofia z Tyzenhauzów Chomińska. Po ukończeniu szkoły wydziałowej w Postawach, w wieku 17 lat przybył do Wilna z zamiarem dostania się na studia na Uniwersytecie Wileńskim.

Jego matka chrzestna wtedy już nie żyła, nie miał on zatem środków nie tylko na naukę, ale i na utrzymanie. Z pomocą młodzieńcowi przyszedł profesor Marcin Poczobut, pomagając znaleźć pracę w biurze zarządu uniwersyteckiego. W ten sposób Borowski uzyskał możliwość studiowania na Wydziale Nauk Moralnych.

W roku 1803, po trzech latach studiów na tej uczelni, uzyskał dyplom kandydata filozofii. Od roku 1807 pracował jako nauczyciel wymowy i poezji kolejno w gimnazjum w Świsłoczy, a od 1811 roku w Wilnie. Został członkiem pierwszego w Wilnie Towarzystwa Filomatów. Jego wielkim przyjacielem z tego okresu był Anglik, profesor rytownictwa i sztuk pięknych, Joseph Saunders.

W roku 1814 po śmierci Euzebiusza Słowackiego (ojca poety Juliusza Słowackiego) Borowskiemu powierzono prowadzenie wykładów na uniwersytecie (tytuł zawodowy magistra filozofii uzyskał w roku 1816).

Gdy w roku 1815 nie został rozstrzygnięty rozpisany na tę katedrę konkurs, pozostał jako adiunkt wykładowcą. W ponownym konkursie, 5 lat później, okazał się jedynym kandydatem, przedstawiając rozprawę pt. „Uwagi nad poezją i wymową pod względem ich podobieństwa i różnicy” (opublikowana m.in. w „Dzienniku Wileńskim”).

W roku 1821 objął katedrę jako profesor nadzwyczajny, a od 1823 jako profesor zwyczajny, gdzie pracował aż do zamknięcia uniwersytetu w 1832 roku. Po zamknięciu uczelni został cenzorem. Należał do masonerii, pełniąc funkcję sekretarza loży Litwin Gorliwy.

Do roku 1842 był także profesorem homiletyki w Akademii Duchownej w Wilnie.

Twórczość

W 1806 roku Leon Borowski rozpoczął działalność literacką, tłumacząc komedię Moliera pt. „Skąpiec”, a w 1826 roku  – „Kobiety filozofki” (nazwa oryg. – „Les Femmes savantes”). Tłumaczył także utwory Jacques’a Delille’a, Miltona (L’Allegro i Il Pensero, 1819), Byrona. Pisał też utwory poetyckie, tj. Spiewek, Leszek i Goworek. Działał aktywnie w Towarzystwie Szubrawców (pseud.: Pergrubius), publikując artykuły satyryczne w „Wiadomościach Brukowych” (1819-1821). Współpracował także z „Dzienniku Wileńskim” (1815-1826) i „Tygodnikiem Wileńskim” (lata: 1804 i 1815-1820)

Odkrywca talentu Mickiewicza

Leon Borowski jako jeden z pierwszych zauważył talent poetycki Adama Mickiewicza, zachęcał go do działalności literackiej. Profesor wywierał ogromny wpływ na formowanie romantycznego światopoglądu Adama, przeznaczał wiele czasu na indywidualną pracę z poetą, nie żałował mu mądrych rad, recenzował jego utwory.

Adam Mickiewicz zawsze opowiadał w późniejszych latach, kiedy już był sławnym poetą, że Borowskiemu zawdzięcza swoje przyzwyczajenie do ścisłości i jasności wyrażeń, zarówno w wierszu, jak w prozie, a swoje konferencje literackie, które, jako jeden z najzdolniejszych studentów, odbywał z Borowskim w jego mieszkaniu prywatnym, w ogóle zaliczał do swych najprzyjemniejszych wspomnień uniwersyteckich. Borowski bowiem, przewodnicząc młodzieży «doskonalącej się w sztuce pisania po polsku», miał we zwyczaju, że najlepszych uczniów, w których dostrzegał zarody literackiego talentu, zapraszał do siebie, ażeby tym sposobem skuteczniej oddziaływać na nich. Do takich, oprócz Mickiewicza, należał m.in. A. E. Odyniec, który w swych Wspomnieniach z przeszłości tak pisze o tych wizytach u Borowskiego:

„Z tej tak wybrednej surowości względem samego siebie łatwo można wnioskować, jakim krytykiem był Borowski dla drugich, a mianowicie dla uczniów, dopełniając przez to zarazem obowiązku nauczycielskiego sumienia. Nie zadawał on sobie wprawdzie tej pracy względem wszystkich zwyczajnych ćwiczeń, na katedrze w sali składanych, ale kiedy już komu kazał z niemi prywatnie przychodzić do siebie, to ten ktoś musiał mieć mocne nerwy i niezłomną do autorstwa ochotę, aby wytrzymać i nie dać się odstraszyć przez torturalne próby, czyli raczej męki, na jakie go brał zwykle profesor. Nie uniknęli ich prozaiści, ale najbiedniejszemi ofiarami byli mianowicie poeci…”

Borowski był żarliwym zwolennikiem rozwoju literatury w języku polskim. Profesor zmarł w Wilnie 4 kwietnia 1846 roku i został pochowany na cmentarzu na Zarzeczu. Zachowany do dziś napis na pomniku nagrobnym głosi:

„Pamięci uwielbianej, zasługom wiekopomnym tego, który pierwszy przeczuł w Mickiewiczu geniusza poezji narodowej, który ukształcił najznakomitszych poetów i prozaików polskich pierwszej połowy 19 w.”.

Znadniemna.pl/wikipedia.org/wilnoteka.lt

Dokładnie 240 lat temu urodził się Leon Borowski – polski filolog, historyk literatury i teoretyk literatury polskiej, krytyk literacki, tłumacz, profesor homiletyki na Akademii Duchownej w Wilnie, profesor poezji, wymowy i wykładowca Cesarskiego Uniwersytetu Wileńskiego, nauczyciel i odkrywca talentu m.in. Adama Mickiewicza, członek Towarzystwa Szubrawców. Leon

Centra wizowe w Mińsku, Homlu i Mohylewie dodały osobną rejestrację na polską wizę krajową dla uczniów i studentów uczących się w Polsce.

Novum wprowadzono po zapowiedzianym 23 maja wprowadzeniu osobnej rejestracji dla osób powyżej 60 roku życia, planujących odwiedzić Polskę na zaproszenie od dzieci i wnuków.

„Zwracamy uwagę, że do systemu rejestracji centrów wizowych w Mińsku, Homlu i Mohylewie dodano osobną podkategorię dla rejestracji na złożenie dokumentów na wizę krajową w celach edukacyjnych (uczniowie szkół średnich i studenci uczelni wyższych)” – informuje VFS Global.

Jeśli dokumenty na tę kategorię składa osoba niepełnoletnia (do 18 lat), to złożyć dokumenty razem z niepełnoletnim bez wcześniejszej rejestracji powinien jeden z rodziców lub prawnych opiekunów.

Znadniemna.pl na podstawie visa.vfsglobal.com

Centra wizowe w Mińsku, Homlu i Mohylewie dodały osobną rejestrację na polską wizę krajową dla uczniów i studentów uczących się w Polsce. Novum wprowadzono po zapowiedzianym 23 maja wprowadzeniu osobnej rejestracji dla osób powyżej 60 roku życia, planujących odwiedzić Polskę na zaproszenie od dzieci i

 -Od poniedziałku bardzo poważnie będę analizował, czy możliwe jest odblokowanie przejścia granicznego w Bobrownikach – poinformował premier Donald Tusk na spotkaniu w Białymstoku. Decyzja o otwarciu może być kluczowa dla wielu przedsiębiorstw, które utrzymywały się dzięki transgranicznej wymianie handlowej.

Od wielu miesięcy przejścia graniczne z Białorusią na terenie województwa podlaskiego pozostają zamknięte w związku z kryzysem migracyjnym. Przejście w Bobrownikach zablokowano w lutym 2023 roku. Wcześniej – w listopadzie 2021 r. – zamknięto przejście w Kuźnicy, a jeszcze wcześniej w Połowcach, w marcu 2020 roku

– Rozmawiałem przed spotkaniem z wojewodą, jak pomóc kupcom i przedsiębiorcom, którzy stracili na zamknięciu granicy – powiedział Donald Tusk w piątek na spotkaniu z wyborcami na Podlasiu. Podkreślił, że decyzja w tej sprawie zostanie podjęta po rozmowach z wojskowymi, kierownictwem Straży Granicznej oraz ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji.

„Nie podejmę tej decyzji, jeśli…”

– Od poniedziałku, i mam nadzieję w ciągu kilku dni, będę gotowy z pewnymi propozycjami, ale musimy to przeanalizować, czy możliwe jest odblokowanie jednego przejścia. Myślę tu o Bobrownikach. Ja nie podejmę tej decyzji, jeśli dowództwo wojskowe i Straży Granicznej będzie miało jednoznacznie negatywną opinię, że to może wpłynąć w sposób masywny negatywnie na nasze bezpieczeństwo – powiedział szef rządu.

Przypomnijmy – przejścia graniczne z Białorusią zostały zamknięte w związku z kryzysem migracyjnym, który rozpoczął się w sierpniu 2021 roku. Na tę chwilę działają jedynie przejścia na Lubelszczyźnie: w Koroszczynie i Terespolu, choć i tam kolejki do odprawy celnej samochodów ciężarowych sięgają okresowo nawet kilkudziesięciu kilometrów.

Tusk: Zmusić Łukaszenkę do zaprzestania haniebnego procederu

Premier zapewnił, że „jest ostatnim człowiekiem, który chciałby robić jakiekolwiek pozytywne gesty wobec Białorusi”. – Nie mówię o ludziach, mówię o Łukaszence i reżimie. Wręcz przeciwnie: my raczej szukamy sposobu, żeby zmusić Łukaszenkę do zaprzestania tego haniebnego procederu na granicy, tego organizowania nielegalnej migracji. Wiecie, ile nas to wszystkich kosztuje, jaka to tragedia – podkreślił Tusk.

 Znadniemna.pl za TVP.INFO/IAR, fot.: Facebook.com

 

 -Od poniedziałku bardzo poważnie będę analizował, czy możliwe jest odblokowanie przejścia granicznego w Bobrownikach – poinformował premier Donald Tusk na spotkaniu w Białymstoku. Decyzja o otwarciu może być kluczowa dla wielu przedsiębiorstw, które utrzymywały się dzięki transgranicznej wymianie handlowej. Od wielu miesięcy przejścia graniczne z Białorusią

W polskim Kościele katolickim będzie nowy błogosławiony. To ksiądz Stanisław Kostka Streich, zamordowany przez zamachowca-komunistę w Luboniu 27 lutego 1938 roku, gdy odprawiał mszę w kościele św. Jana Bosko. Pogrzeb cieszącego się ogromnym szacunkiem proboszcza zgromadził ok. 20 tys. ludzi i stał się okazją do manifestacji uczuć religijnych mieszkańców Wielkopolski. Wczoraj papież Franciszek zatwierdził dekret o męczeństwie kapłana.

Stanisław Kostka Streich urodził się w 1902 roku w Bydgoszczy. Święcenia kapłańskie przyjął w 1925 roku. W kolejnych latach studiował filozofię klasyczną na Uniwersytecie Poznańskim i jednocześnie był kapelanem sióstr elżbietanek, a także uczył religii. Następnie pełnił posługę w kilku parafiach.

W 1935 roku został pierwszym proboszczem parafii św. Jana Bosko w Luboniu. 27 lutego 1938 roku, gdy ksiądz Streich odprawiał mszę dla dzieci, strzały do niego oddał w kościele polski komunista Wawrzyniec Nowak, przybyły kilka lat wcześniej z Rosji. Kapłan zginął na miejscu.

Jak zauważył w biogramie księdza Streicha postulator procesu beatyfikacyjnego ksiądz Wojciech Mueller, mimo upływu lat kwestia zbrodni lubońskiej wciąż intryguje z uwagi na tło polityczne, światopoglądowe i społeczne.

W parafii pod wezwaniem św. Jana Bosko w Luboniu występowano w kolejnych latach z licznymi inicjatywami zmierzającymi do otwarcia procesu beatyfikacyjnego, który ostatecznie rozpoczął się w 2017 roku. Teraz papież Franciszek zatwierdził dekret o męczeństwie kapłana.

Papież Franciszek zatwierdził także dekret o uznaniu cudu, otwierający drogę do kanonizacji błogosławionego włoskiego licealisty Carlo Acutisa (1991-2006), który zmarł na białaczkę. Uczeń, mający także polskie korzenie, został beatyfikowany w 2020 roku.

Znadniemna.pl/PAP/IAR

W polskim Kościele katolickim będzie nowy błogosławiony. To ksiądz Stanisław Kostka Streich, zamordowany przez zamachowca-komunistę w Luboniu 27 lutego 1938 roku, gdy odprawiał mszę w kościele św. Jana Bosko. Pogrzeb cieszącego się ogromnym szacunkiem proboszcza zgromadził ok. 20 tys. ludzi i stał się okazją do

Ani o zawale, ani o zabiegu struktury kościelne nie informowały opinii publicznej, nie było też wezwania do modlitwy – zauważył portal Katolik.life

O tym, że emerytowany arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz opuścił niedawno szpital po zawale i operacji na sercu wspomniano wczoraj, 23 maja, w publikacji na oficjalnym portalu Kościoła Rzymskokatolickiego na Białorusi Catholic.by. Wzmianka o szczęśliwym wyzdrowieniu emerytowanego hierarchy znalazła się w relacji o spotkaniu duchowieństwa archidiecezji mińsko-mohylewskiej w Budsławiu.

Wcześniej oficjalne media katolickie nie informowały o hospitalizacji czcigodnego hierarchy. Nie rozpowszechniano także wezwań do wiernych o modlitwę o powrót do zdrowia emerytowanego arcybiskupa.

Pośrednim świadectwem tego, że arcybiskup Kondrusiewicz przeżywał jakiś kryzys jest fakt, że od 8 kwietnia do 15 maja w przestrzeni publicznej nie pojawiały się żadne informacje o odprawianiu przez niego Mszy świętej.

Przypomnijmy, że zasłużony hierarcha ma 78 lat. W lutym 2024 roku został przyjęty do szpitala z rozpoznaniem migotania przedsionków i przeszedł leczenie – wówczas lekarzom udało się normalizować rytm serca.

W lutym 2023 roku abp Tadeusz Kondrusiewicz przeszedł operację usunięcia guza.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life, fot.: Katolik.life

Ani o zawale, ani o zabiegu struktury kościelne nie informowały opinii publicznej, nie było też wezwania do modlitwy - zauważył portal Katolik.life O tym, że emerytowany arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz opuścił niedawno szpital po zawale i operacji na sercu wspomniano wczoraj, 23 maja, w publikacji na oficjalnym

23 maja podczas spotkania duszpasterskiego duchowieństwa archidiecezji mińsko-mohylewskiej w Budsławiu metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski powiedział, że na jego prośbę papież Franciszek nadał ks. kanonikowi Władysławowi Zawalniukowi honorowy tytuł Kapelana Jego Świątobliwości.

Emerytowany metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz odczytał dekret w języku łacińskim o nominacji na zakończenie Mszy Świętej w Sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej.

Kapelan Jego Świątobliwości, często nazywanego również prałatem, jest to tytuł honorowy nadawany przez Papieża duchownym katolickim, którzy mają ukończone 65 lat. Tytuł ten jest formą uznania za zasługi i poświęcenie w służbie Kościołowi. Oznacza to, że duchowny otrzymuje specjalne zaszczyty i przywileje, ale nie jest to związane z żadnym konkretnym stanowiskiem ani funkcją.

Nadanie honorowego tytułu prałata papieskiego jednemu z najstarszych księży archidiecezji, który 26 maja będzie obchodził 50-lecie posługi kapłańskiej, a 8 lipca – 75. urodziny, jest wyrazem uznania dla wielkie zasługi księdza Władysława dla Kościoła.

Ks. kanonik większą część swojego życia kapłańskiego poświęcił służbie Kościołowi na Białorusi, gdzie gorliwy pasterz przyczynił się do odrodzenia wiary i otwarcia wielu katolickich świątyń, zamkniętych w latach prześladowań ateistycznych.

Symbolicznym jest fakt, że nadanie księdzu Władysławowi wysokiego zaszczytu kościelnego ogłoszono właśnie w Budsławiu. Wyróżniony jest kapłanem, który najbardziej przyczynił się do rozwoju kultu Matki Bożej Budsławskiej. Dzięki jego wysiłkom Katolicki Festiwal Budsławski (Festyn Budsławski), czyli pielgrzymka i uroczystości religijne, organizowane co roku w Sanktuarium Matki Boskiej Budsławskiej na Białorusi, zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Jak dotąd jedynym księdzem w archidiecezji mińsko-mohylewskiej, posiadającym tytuł Kapelana Jego Świątobliwości, był ks. prałat Edmund Dołgilowicz-Nowicki, proboszcz parafii św. Józefa w Mołodecznie. W czasie pełnienia przez ks. Dołgiłowicza-Nowickiego posługi duszpasterskiej mołodeczański kościół św. Józefa był jedną z nielicznych otwartych świątyń na północ od Mińska. Jej proboszcz wyznaczył się także staraniami o odzyskanie przez katolików kościołów w miejscowościach Chochłowo i Wilejce.

Kapelani Jego Świątobliwości mogą być rozpoznawani po specjalnych insygniach, takich jak fioletowa sutanna, którą mogą nosić w określonych okolicznościach. Tytuł Kapelana Jego Świątobliwości jest tytułem honorowym i nie oznacza awansu hierarchicznego w strukturze kościelnej ani nie nadaje nominowanemu żadnej władzy jurysdykcyjnej.

Znadniemna.pl/Catholic.by/fot.: Catholic.by

23 maja podczas spotkania duszpasterskiego duchowieństwa archidiecezji mińsko-mohylewskiej w Budsławiu metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Józef Staniewski powiedział, że na jego prośbę papież Franciszek nadał ks. kanonikowi Władysławowi Zawalniukowi honorowy tytuł Kapelana Jego Świątobliwości. Emerytowany metropolita mińsko-mohylewski arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz odczytał dekret w języku łacińskim o nominacji na

Skip to content