HomeStandard Blog Whole Post (Page 3)

Karol Wojtyła urodził się 18 maja 1920 roku. Mogło się to nie zdarzyć, bo jego matce doradzano aborcję z powodu komplikacji ciążowych. „Teraz to jest twoja Matka” – usłyszał mały Karol kilka lat później w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdy Emilia Wojtyłowa już nie żyła.

Emilia i Karol Wojtyłowie – fotografia ślubna

Gdy urodził się mały Karol, Emilia z Kaczorowskich i Karol senior mieli już 14-letniego syna Edmunda. Ich córka Olga przeżyła jedynie 16 godzin. Karol Józef nazywany przez matkę Lolusiem, a potem Lolkiem został ochrzczony 33 dni po narodzinach.

Karol Wojtyła w pierwszym roku życia

Urodziła mimo zagrożenia życia

„Emilia urodziła go mimo komplikacji ciążowych zagrażających jej życiu

– pisała Milena Kindziuk w biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej nr 6/2017.

– Lekarz proponował aborcję, tłumacząc, że aby ratować siebie, powinna usunąć poczęte już dziecko.

Jasno określony system wartości sprawił jednak, że zdecydowanie odmówiła zabicia dziecka. Jak się później okazało, urodziła je w niezwykłych okolicznościach: przy – dobiegającym przez otwarte okno pokoju – biciu kościelnego dzwonu i śpiewie Litanii loretańskiej ku czci Najświętszej Maryi Panny (mieszkańcy Wadowic uczestniczyli akurat w nabożeństwie majowym). Jak opowiadał kard. Stanisław Dziwisz, Ojciec Święty doskonale znał tę historię. Z pewnością była to też dla niego pierwsza, odebrana w rodzinie, lekcja poszanowania ludzkiego życia od chwili poczęcia. Musiało to wywrzeć wpływ na nauczanie Jana Pawła II na temat życia dzieci nienarodzonych”

Będzie kimś wielkim

Mały Lolek z mamą Emilią

Mały Lolek stał się oczkiem w głowie Emilii Wojtyłowej.

„To dziecko będzie kimś wielkim!”

– miała mówić mama przyszłego papieża. Kobieta była jednak słabego zdrowia. Nie zachowały się żadne informacje z jaką chorobą musiała się mierzyć, ale Karol Wojtyła zachował w pamięci obraz matki cierpiącej. Opiekę nad nią sprawował mąż, który przeszedł na wojskową emeryturę, by móc zająć się żoną. We wspomnieniach sąsiadów zachowały się obrazy, gdy wynosił ją na rękach na balkon, by mogła zaczerpnąć trochę słońca. Pani Wojtyłowa zmarła, gdy Lolek miał zaledwie 9 lat.

Pamiątkowa fotografia Karola Wojtyły z Pierwszej Komunii Świętej, 1929 rok

Karol Wojtyła w I klasie gimnazjum

Ta śmierć naznaczyła przyszłość całej rodziny Wojtyłów.

To jest teraz twoja matka

„Znana jest historia, według której, po śmierci matki Karol senior Wojtyła zabrał synów do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej i powiedział Lolkowi, wskazując obraz Matki Bożej: «To jest teraz twoja matka»

– mówi Rafał Gralewski, przewodnik po sanktuarium. – Sanktuarium Matki Bożej Kalwaryjskiej już na zawsze pozostanie jednym z najważniejszych dla Wojtyły miejsc. Odwiedzał je wielokrotnie, przyjeżdżając z pobliskich Wadowic, najpierw z ojcem i bratem w trakcie uroczystości pasyjnych i maryjnych, a potem przez lata jako ksiądz i biskup, Powracał tu także jako następca św. Piotra”.

Karol z ojcem w Kalwarii Zebrzydowskiej, 1930 rok

Był tu 7 czerwca 1979 roku i 19 sierpnia 2002 roku, gdy zawierzył Matce Miłosierdzia sprawy polskiego narodu, Kościoła w Polsce i odnowił swoje osobiste oddanie.

Proszę, abyście się za mnie tu modlili

Pielgrzymi i turyści, którzy odwiedzają Sanktuarium Kalwaryjskie niemal na każdym kroku napotykają na ślady obecności Jana Pawła II. Świadczy o tym tablica, na której wyryto słowa prośby papieża:

„Zawsze tu miałem świadomość, że zanurzam się w tym rezerwuarze wiary, nadziei i miłości, które naniosły na to sanktuarium całe pokolenia Ludu Bożego ziemi, z której pochodzę i oto proszę, abyście się za mnie tu modlili za życia i po śmierci”.

Jest skrzynia z prośbami do Jana Pawła II, a przy wizerunku Matki Bożej Kalwaryjskiej podarowana przez niego róża.

„W zespole klasztornym jest także papieski pokój, w którym Jan Paweł II mieszkał podczas pobytu w Kalwarii. Stoi tu jego łóżko, pantofle, papieska sutanna, pas, piuska, buty, a także ornat, naczynia liturgiczne i  okolicznościowy mszał, których używał podczas odprawionej tu mszy św. Jest także tron Jana Pawła II użyty podczas wizyty w Kalwarii 19 sierpnia 2002 roku.” – opowiada Rafał Gralewski.

Dróżki Matki Bożej i Pana Jezusa 

Kalwaria Zebrzydowska jako zabytkowy zespół architektoniczno-krajobrazowy i pielgrzymkowy – Bazylika, Klasztor OO. Bernardynów i Dróżki od 2000 roku znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO i jest jedyną na ponad 1000 istniejących w Europie kalwarii, która znalazła się w tym prestiżowym zestawieniu. Jan Paweł II, tak jak miliony pielgrzymów, którzy przybywają tu rokrocznie, aby pogłębić swoją wiarę, także chodził tymi dróżkami i nie krył, że znalazł tu rozwiązanie wielu trapiących go spraw.

„Kalwaria ma to do siebie, że się można łatwo ukryć. Więc przychodziłem sam i wędrowałem po dróżkach Pana Jezusa i Jego Matki, rozpamiętywałem Ich najświętsze tajemnice. To jest zupełnie przedziwna rzecz – te dróżki… Mogę wam dzisiaj powiedzieć, moi drodzy, że prawie żadna z tych spraw, które czasem niepokoją serce biskupa, a w każdym razie pobudzają jego poczucie odpowiedzialności, nie dojrzała inaczej, jak tutaj, przez omodlenie jej w obliczu wielkiej tajemnicy wiary, jaką Kalwaria kryje w sobie”

– powiedział podczas wizyty w Kalwarii Zebrzydowskiej Jan Paweł II 9 czerwca 1979 roku.

Pożegnanie z Ojczyzną przed Kalwaryjską Matką

Powierzony przez ojca w 1929 roku Matce Bożej Kalwaryjskiej Karol Wojtyła to właśnie przed Jej wizerunkiem odprawił ostatnią mszę św. na polskiej ziemi. Był to ostatni dzień jego papieskiej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku.

Powiedział wówczas:

„Każdy, kto tu przychodzi, odnajduje siebie, swoje życie, swoją codzienność, swoją słabość i równocześnie moc wiary i nadziei – tę moc, która płynie z przekonania, że Matka nie opuszcza swego dziecka w niedoli, ale prowadzi je do Syna i zawierza Jego miłosierdziu”.

Wtedy też wypowiedział słowa zawierzenia:

„Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud, który od wieków pozostawał wierny Tobie i Synowi Twemu. Wejrzyj na ten naród, który zawsze pokładał nadzieję w Twojej matczynej miłości. Wejrzyj, zwróć na nas swe miłosierne oczy, wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują. Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych. Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę. Wyrzucanym na bruk pomóż znaleźć dach nad głową. Rodzinom daj miłość, która pozwala przetrwać wszelkie trudności. Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość. Dzieci otocz płaszczem swej opieki, aby nie ulegały zgorszeniu. Wspólnoty zakonne ożywiaj łaską wiary, nadziei i miłości. Kapłanów ucz naśladować Twojego Syna w oddawaniu co dnia życia za owce. Biskupom upraszaj światło Ducha Świętego, aby prowadzili ten Kościół jedną i prostą drogą do bram Królestwa Twojego Syna. (…) Tobie zawierzam losy Kościoła, Tobie polecam mój naród, Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję: Totus Tuus, Maria! Totus Tuus”.

Znadniemna.pl/KAI

Karol Wojtyła urodził się 18 maja 1920 roku. Mogło się to nie zdarzyć, bo jego matce doradzano aborcję z powodu komplikacji ciążowych. „Teraz to jest twoja Matka” – usłyszał mały Karol kilka lat później w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdy Emilia Wojtyłowa już nie żyła. [caption id="attachment_68512" align="alignnone"

Generał Józef Kopeć, znany również pod przydomkiem Kołodziński, to jedna z barwniejszych postaci końca XVIII wieku – polski oficer, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej, a zarazem zesłaniec i pionier polskiej etnografii syberyjskiej. Jego losy, rozciągające się od bitewnych pól pod Maciejowicami po mroźne pustkowia Kamczatki, stanowią niezwykłe świadectwo epoki i świadczą o sile ducha polskiego inteligenta, który nawet w niewoli potrafił prowadzić badania i dokumentować życie nieznanych ludów Kamczatki oraz substancji halucynogennych.

Józef Kopeć, choć sam w dzienniku napisał, że urodził się 15 maja 1762 roku w powiecie pińskim, według nowszych ustaleń historyków przyszedł na świat tamże, ale prawdopodobnie cztery lata wcześniej, czyli w 1758 roku.

Młodość i kariera wojskowa

Pochodził z litewsko-ruskiego rodu herbu Lubicz. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym domu. Ojciec uczył go języka polskiego, łaciny, geometrii, języków obcych. Posiadał też zdolności plastyczne, które później wykorzystał, sporządzając podczas zesłania mapy Syberii.

W roku 1774 wstąpił do wojska. Od roku 1778 służył w 2. Brygadzie Kawalerii Narodowej Wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego pod komendą Jerzego Kołłątaja, początkowo jako szeregowy, potem kolejno: podoficer, towarzysz, namiestnik, chorąży i podporucznik.

W randze porucznika dowodził szwadronem kawalerii w wojnie polsko-rosyjskiej w 1792 roku. Wziął udział w bitwie pod Dubienką. Po przystąpieniu króla do Targowicy, Kopeć wraz ze swą jednostką został zmuszony do złożenia przysięgi na wierność Katarzynie II i wcielony do armii rosyjskiej w randze majora.

Insurekcja kościuszkowska

Bitwa pod Maciejowicami pędzla Jana Bogumiła Plerscha. Kościuszko pada ranny w bitwie. Fot.: Wikimedia Commons

Wkrótce nasz bohater przystąpił do spisku, przygotowującego powstanie przeciw Rosji. Utrzymywał kontakty z działającym na Wołyniu Związkiem Dobrych Polaków. Kiedy w marcu 1794 roku wybuchła insurekcja Tadeusza Kościuszki, odziały dowodzone przez Józefa Kopcia w brawurowym i ryzykownym rajdzie przedarły się przez tereny zajęte przez Rosjan do wojsk powstańczych.  Za ten czyn 8 maja 1974 roku Kościuszko awansował Kopcia na stopień wicebrygadiera (obecnie – pułkownika). W czasie insurekcji walczył m.in. pod Dubienką, Gołkowem, w obronie Warszawy. Za swoją odwagę otrzymał od Kościuszki złoty pierścień z napisem: „Ojczyzna Obrońcy Swemu”. Wkrótce potem został mianowany brygadierem.

Józef Kopeć brał udział w wielu bitwach, m.in. pod Chełmem, w obronie Warszawy i pod Maciejowicami.

W bitwie pod Maciejowicami, 10 października 1794 roku, został ranny i dostał się do niewoli.

Zesłanie na Syberię

Naszego bohatera wraz z Sierakowskim, Kniaziewiczem i Kamińskim przewieziono do Kijowa pod eskortą generała Chruszczowa. Po pewnym czasie wszyscy oprócz Kopcia zostali uwolnieni. Stamtąd, już samego, w zamkniętej kibitce wywieziono do Smoleńska. Po kilkumiesięcznym śledztwie ukazem Katarzyny II z 20 lipca 1795 roku został skazany na zesłanie na Kamczatkę. Wywieziono go jako jednego z pierwszych. Ze Smoleńska nigdzie nie zatrzymując się na dłużej przejechał przez Moskwę, Kazań, Tobolsk po wielu dniach dotarł do Irkucka, stamtąd przetransportowany został do Ochocka. Przewożony w kibitce, jak sam wspominał, nie miał prawie żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Trasa, szczególnie w azjatyckiej części Rosji, była trudna do zniesienia. Częste zmiany klimatu, złe środki transportu i warunki sanitarne spowodowały u Józefa Kopcia duże problemy ze zdrowiem.

Ostatni odcinek podróży okazał się najbardziej groźny. Dotarcie do Niżnej Kamczatki było możliwe jedynie na statkach. Kopeć wraz z innymi pasażerami po wielu groźnych sytuacjach dopłynął do miejsca swojej zsyłki. Warunki w jakich przyszło żyć Kopciowi był skromne.

Więzień stanu i pilny obserwator

Na miejsce zesłania Józef Kopeć jechał kibitką. Droga wiodła przez Kazań, Perm, Jekatierinburg, Tobolsk, Irkuck do Ochocka, gdzie przesiadł się na statek, który przewiózł go do Niżnej Kamczatki ( dziś: Ust′ Kamczatsk ), portu na wschodnim wybrzeżu Półwyspu Kamczackiego. Ze względu na wysoką rangę wojskową traktowano go jak więźnia stanu. Jego pamiętnik, obok opisu przebiegu powstania kościuszkowskiego, daje obraz funkcjonowania machiny represji imperium carów, a także przedstawia życie ludów syberyjskich z okresu, gdy jeszcze żyły one w sposób nie skażony wpływami cywilizacji. Tło jego tułaczej odysei stanowią surowa przyroda i olbrzymie, nierozpoznane przestrzenie.

Maurycy Beniowski

Przez ponad dwa lata zesłania zajmował się m.in. kolekcjonowaniem i opisywaniem kultury ludów dalekiej północy. Spisał też zeznania naocznych świadków buntu i brawurowej ucieczki więźniów z Kamczatki Maurycego Augusta Beniowskiego. Ukazem cara Pawła I z 29 listopada 1796 roku Kopeć został zwolniony z zesłania. Nie pozwolono mu jednak na osiedlanie się w żadnym z większych miast.

W czasie pobytu na zesłaniu Kopeć prowadził obserwacje etnograficzne, interesował się życiem i obyczajami ludów syberyjskich, opisywał oglądane miasta, północną przyrodę, zbierał okazy kultury materialnej.

Powrót, rodzina i działalność społeczna

Powrócił do Wilna, skąd po trzech miesiącach został wydalony. Mieszkał jako rezydent w Puławach u Czartoryskich, następnie u Radziwiłłów w Nieświeżu i w Porycku Tadeusza Czackiego. Później przebywał w wielu domach, w których znajdował opiekę. Długo chorował, co – zdaniem samego Kopcia – było następstwem złego leczenia po odniesionych ranach oraz trudnych warunków podczas zesłania.

W końcu osiadł w rodzinnym majątku Łuszniewo na dzisiejszej Białorusi, będącym własnością rodziny Kopciów od początku XVIII wieku. Osiągnięta stabilizacja życiowa pozwoliła mu założyć rodzinę. Ożenił się z Anielą Szmyderówną, z którą miał syna Józefa. Poświęcił się prowadzeniu majątku, pisaniu dzienników i działalności społecznej, m.in. w ramach lokalnej loży masońskiej.

Około roku 1817 roku car Aleksander I oficjalnie awansował go do stopnia generała kawalerii i nadał mu Łuszniewo we władanie na 50 lat.

Rozgłos przyniósł mu Dziennik, wydany we Wrocławiu w 1837 roku. Zawarte w książce epizody z życia autora stały się przedmiotem zainteresowania literatów, którzy w swoich utworach nadawali im kształt legendy (np. Antoni Górecki „Złączenie się brygady Kopcia z Kościuszką”, 1834; Lucjan Siemieński „Wieczór u jenerała Kopcia”, 1842).

„Dziennik podróży Józefa Kopcia przez całą wzdłuż Azję, lotem od portu Ochocka przez Wyspy Kurylskie do Niższej Kamczatki, a stamtąd na powrót do tegoż portu na psach i jeleniach”
(Czytaj więcej: https://histmag.org/jozef-kopec-sladami-beniowskiego-na-kamczatce-12039) był w XIX wieku wielokrotnie wznawiany. Praca ta oddziaływała na twórczość niektórych poetów, korzystał z niej m.in. Juliusz Słowacki podczas pisania Anhellego (1838), poematu prozą, którego akcja dzieje się na Syberii wśród polskich zesłańców politycznych. Zapiski Kopcia były też tłumaczone na języki obce: na francuski (1839 – 1841), rosyjski (1896).

Generał Józef Kopeć zmarł w swym majątku Łuszniewo w roku 1833 i został pochowany w miejscowej kaplicy.

Za wydawnictwem Międzynarodowego Instytutu Innowacji Nauka – Edukacja – Rozwój w Warszawie proponujemy Państwu zapoznać się ze streszczeniem wspomnień Józefa Kopcia z syberyjskiej zsyłki:

Domek zesłańca

Dziennik Podróży Józefa Kopcia (1837), egzemplarz z Biblioteki Narodowej

Po ciepłym przyjęciu przez komendanta polski zesłaniec miał przydzielony niewielki domek do połowy wkopany w ziemię. Posiadał dwa okrągłe okna zrobione z miki (sluda). Dodatkowo źródłem światła miało być okno zrobione z lodu i śniegu. Kamienny stół, ławy oraz mały kominek stanowiły podstawowe wyposażenie domostwa. Zabrane oraz przysyłane z Polski i Ochocka drobiazgi pozwoliły żyć zesłańcowi stosunkowo dostatnio. Tytoń, suchary i inne cenne przedmioty pozwalały mu na zaopatrzenie się w żywność. Podstawowymi produktami jakie spożywano na Kamczatce były ryby, ptactwo, jagody, mleko oraz mięso jelenia. Do rarytasów zaliczano suchary oraz cukier.

Nowe hobby – gotowanie

Józef Kopeć, jak sam wspominał, cierpiał głównie z powodu braku kontaktu z osobami mówiącymi w językach europejskich oraz z niedostatku słowa pisanego. Stąd narodziło się jego nowe hobby: gotowanie.

Do najczęściej serwowanych swoim gościom dań zaliczały się herbata z mlekiem jelenia i lodowym cukrem. Szczególnie ta druga rzecz była rzadka. Występowała jedynie w postaci małych kamyczków. Podczas picia wkładano je sobie pod język i starano się wykorzystywać do kilku filiżanek. Świeże ryby stanowiły drugą potrawę serwowaną w kuchni Kopcia. Nadawały się według niego jedynie do jedzenia na zimno. Za najbardziej wartościowe pożywienie uchodziło ptactwo i jelenie. Obok nich najczęściej spożywano pewien gatunek ryby nazywaną czarwicą (czarwiczą) lub łososiem królewskim. Miała ona według Kopcia zastępować Kamczadalom chleb ponoć nieznany w tamtej części świata. Wspomniany lud odpowiadał za pilnowanie zesłańca. Tak więc to oni wyznaczali granice jego swobodnego poruszania się.

Spotkanie z Czukczami. Ilustracja z książki Dziennik Józefa Kopcia (Berlin 1863) wykonana przez autora

We swoich wspomnieniach Kopeć starał się przedstawić stosunkowo dokładny obraz naturalnego środowiska w jakim przyszło żyć na zesłaniu. W pierwszej kolejności zwrócił uwagę na ocean oraz zwierzęta żyjące nad jego brzegiem. Na pewno czymś nowym musiał być widok wilków morskich. Stanowiły one dla miejscowej ludności pewne źródło dochodu ze względu na kły, które były traktowane przez rosyjskich kupców na równi z kością słoniową. Inną rzeczą zasługującą na uwagę były występujące na plaży kości zwierzęcia nazywanego przez miejscowych momantą. Żebra miały mieć ćwierć łokcia. W tym wypadku można go określić na około 15 centymetrów. Najbardziej Kopciowi przeszkadzały ptaki. Gatunkiem najczęściej występującym był Nur. Krzyk przeraźliwy i nieustanny był, jak można się domyślić, trudny do zniesienia. Cały obszar stanowił dziki teren, na którym człowiek miał niewiele do decydowania.

Wulkan

Wulkan. Ilustracja z książki Dziennik Józefa Kopcia (Berlin 1863) wykonana przez autora

Pewnego razu Kopeć postanowił wejść razem ze swoimi strażnikami w głąb lądu. Niespodziewanie zostali zaatakowani przez niedźwiedzia. Ta przygoda skłoniła skazańca do nieodchodzenia od osiedli ludzkich. Kolejnym zjawiskiem jaki przykuł uwagę polskiego zesłańca okazał się wulkan. Znajdował się on nieopodal Niżnej Kamczatki. W czasie przebywania Kopcia na dalekim wschodzie był on aktywny. Wydobywały się z niego pył i lawa. Jednak nie doszło do żadnej większej erupcji. W nocy widoczne było światło. Przypominał tym samym latarnię morską. Wulkan miał się stać obiektem zainteresowania samej imperatorowej Katarzyny Wielkiej, która zlecała organizowanie wypraw badawczych. Ich celem było zbadanie terenu wokół wulkanu oraz wnętrza samego krateru. Ustalono, że w okolicy istniały małe wygasłe wulkany. Natomiast samego dużego krateru nie udało się zbadać. Każda wyprawa kończyła się fiaskiem. Zawsze część członków ekipy traciła wzrok. Obraz przyrody dopełnia opis trzęsienia ziemi. Zjawisko niespotykane w ojczyźnie zostało uznane za fenomen.

Kamczadale i Czukcze

Powrót do portu Ochocka. Ilustracja z książki Dziennik Józefa Kopcia (Berlin 1863) wykonana przez autora

Pory roku, nagłe zmiany w przyrodzie wyznaczały, znacznie bardziej niż w Europie, styl życia i wykonywane zajęcia. Społeczeństwo pozostawało nadal podzielone na liczne małe plemiona. Jednak zdaniem Kopcia można było wyróżnić dwie etniczne grupy Kamczadałów i Czukizów (dziś nazywanych Czukczami). Polski zesłaniec mógł jedynie przypatrzeć się bliżej pierwszej z nich. Życie tego ludu sprowadzało się na hodowli jeleni, polowania, łowienia ryb oraz zbierania niektórych roślin. Przybycie Europejczyków rozpoczęło pewne zauważalne już w tym okresie zmiany. Na przełomie XVIII i XIX wieku sprowadzały się one do rozwoju handlu. Obserwacje Kopcia koncentrowały się na charakterystycznych zachowaniach Kamczadalów dotyczących codziennego życia religii, małżeństwa, strojów, domostw, publicznych uroczystości oraz pogrzebów. Swoje życie kompletnie podporządkowali porom roku. Na wiosnę całe rodziny udawały się do lasów w celu szukania korzeni i ziemnych owoców. Obok zbieractwa Kamczadałowie zajmowali się łowieniem ryb, które wpływały z morza do rzek. W miejscowej mowie nosiły nazwę chacheleza, miały być podobne do węgorza. Drugim gatunkiem była ryba podobna do lina. Na koniec łowiono wspomnianą czerwicę. Wszystkie suszyli i przeznaczali na zapasy na najbliższą zimę. Po skończeniu połowów Kamczadale udają się na bagna w celu podbierania ptasich jaj. Także one stanowiły zapas jedzenia na cały rok. Zabezpieczano je przed zepsuciem za pomocą tłuszczu wielorybiego. Za kolejny etap należy uznać zbieranie jagód. Najprawdopodobniej w okresie lata kobiety wraz z dziećmi opuszczały domostwa w celu szukania żurawiny i brusniki (borówka brusznica, bądź czerwona – red.). W tym samym czasie mężczyźni udawali się na polowania. Ich głównym łupem stawały się dzikie jelenie. Z kości zabitych zwierząt tworzyli posążki bóstw. Koniec lata oznaczał dla Kamczadalów konieczność zebrania się letnich obozów oraz powrót do zimowych domostw. Okres ten stanowi jednocześnie możliwość dokonania ostatnich łowów na ptaki.

Jednocześnie był to najbardziej odpowiedni moment na rozpoczęcie połowów wielorybów. Ocean jesienią w tym rejonie wyrzucał kilka z nich. Stanowiły one podstawowe źródło tłuszczu, który służył do konserwowania pożywienia oraz stanowił paliwo lamp używanych w trakcie zimy. Za największy rarytas uznawano wąsy. Służyły one do związywania sanek, łyżew, do wytwarzania łuków. Jednocześnie największe kości wieloryba służyły Kamczadałom za fundament ich zimowych domów. Żywność przechowywano w głębokich na około metr i długich rowach. W nich chowano wszelkie zapasy chroniąc je dodatkowo dużą ilością intensywnie pachnącego drewna.

Religia Kamczadałów w oczach była prosta. Podstawowymi bóstwami byli słońce, księżyc i ogień. Obok nich wyznawano szereg pomniejszych bogów. Ich mnogość doprowadziła do uznania przez miejscową ludność za boga wszystkiego czego rozum i umysł nie obejmowały.

Rozbicie statku wiozącego Kopcia na wyspie Kurylskiej. Ilustracja z książki Dziennik Józefa Kopcia (Berlin 1863) wykonana przez autora

W ramach zasad religijnych funkcjonowały przyjęte reguły małżeńskie. Zdobycie żony ponoć nie było trudne. Mężczyzna wysyłał swojej wybrance pstrokatego jelenia. Panna jeśli zgadzała się na oświadczyny przystrajała zwierzę trawami i kwiatami. Sam ślub był przeprowadzany w obecności gości oraz „bab”. Prawdopodobnie kobiety z klanu panny młodej otaczały ją. Przyszła żona rozpoczynała przed przyszłym mężem niedźwiedzi taniec. Ten musiał przebić się przez grupę kobiet i zarzucić swojej wybrance futro z czarnego sobola. W społeczeństwie Kamczatki funkcjonowało wielożeństwo. Obowiązki jakie wynikały z takiego systemu częściowo zostały już przedstawione. Miejsce kobiet w hierarchii społecznej zostało ściśle określone. Największym zagrożeniem, była rywalizacja o względy męża. Problem ten rozwiązano poprzez rozdzielenie pomiędzy każdą żonę pewnej ilości jeleni. Każda z nich odpowiadała za swoją część, jednocześnie jak można przypuszczać zaspokajała elementarne potrzeby swoich dzieci. Miało to utrzymywać całość rodziny. Jednocześnie w sytuacji gdy dochodziło do zdrady małżeńskiej zdradzony mąż miał prawo zarówno żonę jak i kochanka zabić. Najczęściej realizowano zemstę za pomocą trucizny.

Uwagę polskiego zesłańca zwrócił zwyczaj grzebania zwłok. Po śmierci mężczyzny układany był stos suszonych cedrów na 3, 4 sążnie wysokości. Na szczycie umieszczano ulubione rzeczy nieboszczyka zbroja, łuki, strzały i łyżwy. Cały rytuał prowadziły plemienne szamanki. Z samego pamiętnika Kopcia nie można uzyskać więcej szczegółów. Nieznane pozostawały wyobrażenia Kamczadałów związane z wizją losów człowieka po śmierci. Mimo to należy uznać, że autor wspomnień był świadkiem minimum jednej takiej ceremonii. Całą uroczystość ceremonię kończyła szamanka. Trzymała w jednej ręce gałązkę w drugiej ogień. W pewnym momencie podbiegała z dzikim wrzaskiem do stosu i go podpalała. Inną formą spotykaną na półwyspie kamczackim było chowanie zwłok w trumnie. Po śmierci współplemieńca znajdowano dla niego grube drzewo. Po jego wydrążeniu na odpowiednią długość wkładano zwłoki. Przykrywano drugim kawałkiem drewna. Całość związywano. Trumnę przenoszono do lasu w wybrane miejsce. Najczęściej były to dwa pnie stojące odpowiednio blisko siebie.

Innym zagadnieniem poruszonym przez Kopcia była panująca na Kamczatce moda. Latem kobiety chodziły bez nakrycia głowy. Zaplatały często warkocze i ozdabiały je muszlami i kółkami. Najpierw za pomocą ości nakłuwały swoje policzki a rany nacierały farbami o różnych kolorach.

Jurty stałe domostwa Kamczadalów były długimi i szerokimi budynkami. Składały się z jednego pomieszczenia. Konstrukcja częściowo wkopywano w ziemię. W całości zbudowana była z drewna. Na środku sali znajdowało się ognisko. Dom wyposażony był tylko jeden otwór, który pełnił rolę komina, okna i drzwi. W środku mogło się zmieścić 40 – 50 osób. Całą salę dzielono pomiędzy poszczególne rodziny. Te żyły pod swoimi namiotami wyposażonymi w kamienne lampy.

Za pewną nowość należy uznać urządzanie uroczystości publicznych. Uczty i biesiady organizowane przez komendanta portu i stanowiły ważny czynnik asymilujący kulturowo ludy dalekiego wschodu z Europejczykami. Pojawiali się tam Anglicy, Hiszpanie i przede wszystkim Rosjanie. Przywozili ze sobą nie tylko egzotyczne produkty, ale także zaszczepiali nowe zwyczaje jak np. tańce.

Opr. Waleria Brażuk

Znadniemna.pl

Generał Józef Kopeć, znany również pod przydomkiem Kołodziński, to jedna z barwniejszych postaci końca XVIII wieku – polski oficer, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej, a zarazem zesłaniec i pionier polskiej etnografii syberyjskiej. Jego losy, rozciągające się od bitewnych pól pod Maciejowicami po mroźne pustkowia Kamczatki, stanowią niezwykłe

Z przykrością informujemy, iż w dniu 14 maja 2025 roku odeszła do Pana nasza krajanka, urodzona lidzianka, wieloletnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Gdańsku Jadwiga Kopeć.

Pomimo pasji, związanej z miejscem swojego urodzenia, śp. Jadwiga Kopeć była znana w stolicy Pomorza jako ekspertka ds. ochrony środowiska, zrównoważonego planowania przestrzennego, gospodarki odpadami w obiegu zamkniętym.

Jako dyrektorka Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku już w latach 90-tych zainicjowała i skutecznie koordynowała przekształcenie terenów Pasa Nadmorskiego w obecny Park Reagana.

Po przejściu na emeryturę nadal angażowała się w działania na rzecz ochrony środowiska. Jadwiga Kopeć zmarła 14 maja 2025 roku w Gdańsku, w wieku 83 lat.

Uroczystości pogrzebowe Jadwigi Kopeć

Msza św. 17 maja (sobota) godz. 10:00 Juliusza Słowackiego 79, kościół rzymskokatolicki pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy

Wystawienie trumny o godz. 11:30 w Nowej Kaplicy na Cmentarzu Srebrzysko

Jadwiga Kopeć urodziła się w 1942 roku, w Lidzie, w kresowej rodzinie Stołyhwo. Jej ojciec pochodził z najdalszych Kresów Rzeczpospolitej – z okolic Połocka, które wskutek postanowień traktatu ryskiego w 1921 roku znalazły się w granicach Rosji Sowieckiej. Następnie II wojna światowa przyniosła zagładę polskiego świata na całych Kresach. Jadwiga miała zaledwie 3 latka, gdy z rodzicami została ekspatriowana do pojałtańskiej Polski. Zamieszkali w Świebodzinie.

Do Gdańska przyjechała jako niespełna 18-letnia dziewczyna, na studia. Był rok 1959, czuło się jeszcze resztki Październikowej „odwilży”. W akademickim harcerstwie poznała swojego męża, Andrzeja Kopcia – chłopaka z Olsztyna, który również przyjechał na studia do Gdańska. Oboje należeli do drużyny „Zodiak”. Jadwiga ukończyła wydział chemii na Politechnice Gdańskiej.

Przez całe dorosłe życie związana była z Wrzeszczem Górnym. Wielu gdańszczan zapamiętało ją jako kobietę z klasą, elegancką i życzliwą.

Od początku lat 90. aż do przejścia na emeryturę Jadwiga Kopeć kierowała Wydziałem Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Jej być może najważniejszym i – co najważniejsze – zrealizowanym projektem było przekształcenie terenów Pasa Nadmorskiego w obecny Park Reagana.

Po przejściu na emeryturę nadal angażowała się w ochronę środowiska, już jako ekspertka Polskiego Klubu Ekologicznego Okręg Pomorski. Uczestniczyła m.in. w przygotowaniu Społecznej Koncepcji i Inwentaryzacji Przyrodniczej Pasa Nadmorskiego na odcinku Jelitkowo-Brzeźno.

– Miała w sobie ten społecznikowski gen, mówiliśmy, że jest nadaktywna – wspomina syn Zmarłej, Wiesław Kopeć. – W kręgu naszych znajomych o Parku Reagana do dzisiaj mówi się nie inaczej jak „Park Kopciowski”.

Jadwiga Kopeć nigdy nie zapominała o swoim kresowym pochodzeniu. Angażowała się w działalność Klubu Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Warszawie, na bazie którego w 2012 roku powołano Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Gdańsku, otwarte na przyjmowanie członków, zamieszkałych w całym kraju. Urodzona lidzianka została prezesem nowo powstałej organizacji. Po objęciu funkcji prezesa TPZL w Gdańsku Jadwiga Kopeć była uczestniczką wszystkich Zjazdów Lidzian (ostatni odbył się w 2018 roku), na które przyjeżdżała na czele zawsze licznej delegacji polskich kresowian.

Nieoceniony jest wkład kierowanego przez Jadwigę Kopeć TPZL w Gdańsku w sprawę opieki nad polskimi cmentarzami zarówno w samej Lidzie, jak też w okolicach tego miasta. Pomimo sędziwego wieku w 2021 roku, po tym, jak władze Białorusi aresztowały prezes Lidzkiego Oddziału Związku Polaków na Białorusi Irenę Biernacką, Jadwiga Kopeć organizowała w Polsce pomoc dla Polaków, więzionych przez reżim Łukaszenki, a także informowała o ich sytuacji środowiska kresowe w kraju.

Oto jak na śmierć lidzianki, zasłużonej dla Gdańska i polskiego Pomorza, odreagowała na swoim profilu facebookowym Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz:

Z głębokim smutkiem żegnamy Jadwigę Kopeć – osobę wyjątkową, która dbała o to, by Miasto Gdańsk było miejscem przyjaznym mieszkańcom i środowisku. Była nie tylko wybitną ekspertką i wieloletnią dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska, ale też kimś, kto rozumiał, jak wielką odpowiedzialność niesie za sobą troska o przyszłość – naszą i kolejnych pokoleń. Pasjonował Ją zrównoważony rozwój, gospodarka obiegu zamkniętego oraz ochrona zasobów przyrody – widząc w nich nie tylko wyzwania, ale misję. Dzieliła się swoją wiedzą z pokorą i serdecznością, angażując się w życie miasta jako radna dzielnicy, specjalistka, członkini wielu gremiów krajowych i europejskich.

Rodzinie, bliskim i wszystkim, którzy mieli szczęście Ją znać – składam najszczersze kondolencje [*]

Znadniemna.pl na podstawie Gdańsk.pl

Z przykrością informujemy, iż w dniu 14 maja 2025 roku odeszła do Pana nasza krajanka, urodzona lidzianka, wieloletnia prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Gdańsku Jadwiga Kopeć. Pomimo pasji, związanej z miejscem swojego urodzenia, śp. Jadwiga Kopeć była znana w stolicy Pomorza jako ekspertka ds. ochrony

Na dzisiaj przypada Jubileusz 180. rocznicy urodzin wybitnego badacza Syberii Jana Czerskiego, darzonego szacunkiem nie tylko w Polsce, lecz także na wschód od Ojczyzny, którą opuścił jako zesłaniec za udział w Powstaniu Styczniowym i już nigdy do Polski nie wrócił.

Jan Czerski wielkimi literami zapisał swoje nazwisko w historii nauki. Jego osiągnięcia w zakresie geologii, paleontologii i badań Syberii miały ogromne znaczenie, zarówno dla Polski, jak i dla Rosji, gdzie spędził większość swojego życia.

Pozostawił po sobie imponujący dorobek naukowy. Jego prace w dziedzinie geologii, paleontologii i geografii Syberii są kamieniem milowym w badaniach nad tym niegościnnym regionem. Przyglądając się mapom azjatyckiej części Rosji, łatwo można zauważyć, że nazwisko polskiego badacza pojawia się na nich bardzo często.

Powstaniec i zesłaniec na Syberię

Wybitny badacz Syberii urodził się 15 maja 1845 roku w majątku Swołna w guberni witebskiej (obecnie wieś w rejonie wierchniedźwińskim obwodu witebskiego na Białorusi -red.). Pochodził z rodziny ziemiańskiej. W wieku 10 lat stracił ojca i był wychowywany przez matkę. Nauki pobierał w Wilnie. W trzeciej klasie gimnazjum przeniósł się do Instytutu Szlacheckiego. Dochodził już do matury, gdy w 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe,w którym wziął udział. Wkrótce po wybuchu zrywu został jednak ujęty, oskarżony i skazany na zesłanie na Syberię.

Karę odbywał jako żołnierz w liniowym batalionie w Omsku. Dla młodego, wątłego człowieka była to kara niemal ponad siły. W ciągu sześcioletniej służby osłabione zostało jego zdrowie, co w znacznej mierze zaważyło na dalszych jego losach.

Podopieczny rodaków i uczonych

W okresie służby wojskowej znalazł opiekę u rodaków zamieszkałych w Omsku. Byli to m.in. inżynier Marczewski i uczony W. Kwiatkowski.

Młodym zesłańcem zajął się także późniejszy uczony – samouk, Kozak Potanin. Ludzie ci dostarczali Czerskiemu książki naukowe, które ten dokładnie studiował. Była to ucieczka przed cierpieniami dnia codziennego. Podczas ćwiczeń terenowych młody żołnierz zebrał wiele okazów, z których w bardzo trudnych warunkach sporządzał preparaty anatomiczne. W 1867 roku przesłał pierwsze zbiory do Towarzystwa Przyrodników w Moskwie. Jednak członkowie Towarzystwa szybko dowiedzieli się, że mają do czynienia z zesłańcem, i zerwali z nim wszelkie kontakty.

W 1869 roku Jan Czerski został zwolniony z wojska, ale prawa powrotu do kraju nie otrzymał. Przez dwa lata jeszcze pozostał w Omsku, gdzie udzielał lekcji, aby zarobić na życie. W 1871 roku dostał zezwolenie na osiedlenie w Irkucku, gdzie spotkał Aleksandra Czekanowskiego, także zesłańca. Czekanowski, już znany badacz Syberii (Zabajkala i jeziora Bajkał), ułatwił mu odbycie studiów w zakresie geologii i paleontologii.

Praca badawcza pod kierunkiem rodaków-zesłańców

Pracę naukową rozpoczął pod kierunkiem A. Czekanowskiego i B. Dybowskiego, zoologa, lekarza i badacza jeziora Bajkał, podobnie jak i oni skazanego na zsyłkę za udział w powstaniu 1863 roku. W latach 1871-1883 Czerski odbył na polecenie Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego wiele wypraw terenowych . Prowadził badania w górach Sajan Wschodni, w dolinie rzeki Irkut i nad Dolną Tunguską, jednocześnie zajmował się w Irkucku geologicznymi i geograficznymi badaniami wschodniej Syberii, prowadzonymi z ramienia Syberyjskiego Oddziału Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego.

Jan czerski na zdjęciu, zrobionym przez Benedykta Dybowskiego, źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Najważniejsze w jego działalności było zbadanie pod względem budowy geologicznej całego wybrzeża jeziora Bajkał. Jednocześnie zbierał okazy minerałów i fauny kopalnej. Opracował mapę geologiczną wybrzeży Bajkału, za którą otrzymał nagrodę w Bolonii.

W latach 1877-1881, w czasie czterech wypraw naukowych zbadał dolinę rzeki Selengi i napisał pracę o Bajkale, wyjaśniając genezę jeziora i przedstawiając budowę geologiczną wschodniej Syberii. Za tę pracę otrzymał złoty medal Rosyjskiej Akademii Nauk. W latach 1882-1883 prowadził prace w dolinie Katungi. Dotyczyły one młodszych formacji oraz opracowań szczątków człowieka.

W Petersburgu

Wkrótce pomoc rodaka J. Zawiszy umożliwiła Janowi Czerskiemu przeniesienie się do Petersburga. W czasie podróży do Petersburga opisał trasę Irkuck-Petersburg od strony geologicznej, a w czasie pięcioletniego pobytu w Petersburgu, gdzie pracował w Akademii Nauk, opracował i wydał słynną osteologię ssaków czwartorzędowych, zebranych w czasie wyprawy na Wyspy Nowosyberyjskie (1885-1886), w której opisał 2500 kości. Dzieło to przez wielu uczonych jest uważane za klasyczne. Tu też przygotował do druku „Dziennik podróży” A. Czekanowskiego. Na polecenie Akademii Nauk opracował faunę kopalną ssaków syberyjskich, Czerski oparł się przy tym na ogromnym materiale porównawczym, zebranym ze wszystkich muzeów Petersburga i innych ognisk naukowych Rosji. Monografia ta wyszła w „Zapiskach Akademii Petersburskiej” w 1891 roku.

Zginął śmiercią uczonego

W czasie wyprawy naukowej w dorzecze Kołymy, Jany i Indygirki w latach 1891-1892 Jan Czerski spotkał swoją śmierć. Kierownictwo nad ekspedycją przejęła wtedy jego żona Marfa i doprowadziła wyprawę do Niżniekołymska, a materiały z wyprawy przesłała do Akademii Nauk, gdzie leżały aż do czasu, gdy szczególnie zaczęto interesować się Syberią.

Trasy wypraw naukowych Jana Czerskiego na mapie Syberii, Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Jan Czerski zmarł 25.czerwca1892 roku, pochowano go przy ujściu Omołonu Jukahiczy.

W uznaniu zasług jego imieniem nazwano dwa duże pasma gór na Syberii – największe w północno-wschodniej Syberii i jedno z większych w Zabajkalu oraz miasto nad Kołymą w pobliżu miejsca, w którym zmarł.

Upamiętnienie uczonego Polaka

Nazwisko Czerskiego występuje w nazwach geograficznych w azjatyckiej części Rosji i w nazwach ulic polskich, rosyjskich, białoruskich , a także ukraińskich miast.

Ma mapie Rosji:

  • Góry Czerskiego – łańcuch górski w Jakucji i obwodzie magadańskim, taka nazwa pojawiła się na mapach w roku 1924 z inicjatywy radzieckiego badacza tych gór, Siergieja Obruczewa.
  • Góry Czerskiego – pasmo górskie na Zabajkalu, w rejonie miasta Czyta.
  • Góra Czerskiego – najwyższy szczyt Gór Bajkalskich.
  • Dolina Czerskiego – dolina rzeki Kandat u stóp Sajanów.
  • Szczyt Czerskiego – jeden z najwyższych szczytów gór Chamar-Daban i jeden z najliczniej odwiedzanych przez turystów szczytów rejonu Bajkału.
  • Kamień Czerskiego – szczyt Grzbietu Nadmorskiego koło Listwianki nad źródłami Angary.
  • Stanowisko Czerskiego – tereny w pobliżu Irkucka, gdzie odkryto i zbadano osiedla pierwotnych ludzi.
  • Czerski – miasto w Rosji nad Kołymą.

Ulice miast:

  • Ulice Czerskiego są w Gliwicach, Malborku i Zielonej Górze. Ponadto istnieje ulica J. Čerskio w Wilnie, Czerskaha w Wierchniedźwińsku na Białorusi, jego imieniem nazwane są ulice w Krzywym Rogu na Ukrainie, a także w Moskwie, Irkucku, Zyriance, oraz na osiedlu Kołymskoje w obwodzie magadańskim w Rosji.

Znaczek pocztowy:

W 2002 roku Poczta Polska wydała w nakładzie 500 tys. sztuk upamiętniający Czerskiego znaczek pocztowy o nominale 2 złotych.

Oprac. Walery Kowalewski, fot.: Wikipedia

Na dzisiaj przypada Jubileusz 180. rocznicy urodzin wybitnego badacza Syberii Jana Czerskiego, darzonego szacunkiem nie tylko w Polsce, lecz także na wschód od Ojczyzny, którą opuścił jako zesłaniec za udział w Powstaniu Styczniowym i już nigdy do Polski nie wrócił. Jan Czerski wielkimi literami zapisał swoje

Senat postanowił, że rok 2026 będzie obchodzony jako Rok: Miasta Gdyni, Robotniczych Protestów Czerwca 1976, Andrzeja Wajdy, Jerzego Giedroycia, Błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej.

 100-lecie praw miejskich Gdyni

Z okazji 100-lecia nadania Gdyni praw miejskich Senat ustanowił rok 2026 Rokiem Miasta Gdyni. Senatorowie chcą w ten sposób docenić „ogromną rolę i kluczowe znaczenie miasta w rozwoju gospodarczym naszej ojczyzny oraz przemianach ustrojowych”. W uchwale przypomniano historię tego niezwykłego miasta, „symbolu dynamicznego rozwoju gospodarczego i nowoczesności w polskiej historii”, od czasu jego budowy i uzyskania praw miejskich w 1926 r., przez okres rozkwitu w latach 30. XX w., tragedię II wojny światowej, wydarzenia Grudnia ‘70, aż po współczesność. W uchwale czytamy, że po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. budowa niezależnego i nowoczesnego portu stała się jednym z priorytetów ówczesnych władz. 23 września 1922 r. Sejm Ustawodawczy II Rzeczypospolitej przyjął ustawę o budowie portu w Gdyni. Tak rozpoczęła się transformacja małej wioski rybackiej w prężnie rozwijające się miasto z jednym z najnowocześniejszych i największych portów morskich na Bałtyku i w Europie. W latach 30. XX w., nazywanych „złotą erą” Gdyni, port rocznie obsługiwał ponad 6 tys. statków, rozwijał się przemysł stoczniowy, działała Państwowa Szkoła Morska kształcąca przyszłych oficerów marynarki. W 1936 r. miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców. Dziś Gdynia liczy blisko ćwierć miliona mieszkańców i łączy w sobie historyczny urok z nowoczesnością. „Niech rok 2026 będzie czasem przypomnienia wyjątkowej historii Gdyni, która powstała w wyniku urzeczywistnienia wizjonerskich planów budowniczych II Rzeczypospolitej wybudowania nowego miasta nad morzem, czasem przybliżenia losów Kaszubów, którym przyszło współdzielić ziemie ojców z rodakami napływającymi z różnych zakątków kraju, oraz czasem tworzenia impulsu do dalszego kreatywnego rozwoju, z poszanowaniem dotychczasowych osiągnięć i tradycji” – napisali senatorowie.

50-lecie Robotniczych Protestów Czerwca 1976

Senatorowie zdecydowali, że w 50. rocznicę wydarzeń z 25 czerwca 1976 r. w Radomiu, Ursusie i Płocku, rok 2026 będzie obchodzony jako Rok Robotniczych Protestów Czerwca 1976. Przypominając tamte wydarzenia, podkreślili, że największym dramatem, przy brutalnym spacyfikowaniu manifestujących, nie było użycie milicyjnych pałek, petard gazowych, czy armatek wodnych, a fakt, że „brat wystąpił przeciwko bratu”. Represje najmocniej dotknęły Radom, który do dziś musi mierzyć się z konsekwencjami decyzji podjętych w 1976 r. Po protestach zatrzymano ponad 900 osób. Większość z nich straciła pracę, doświadczyła tortur, w tym osławionych „ścieżek zdrowia”, a także była więziona. „Naszym obowiązkiem jest przekazanie kolejnym pokoleniom prawdy historycznej o tamtych wydarzeniach. Totalitarna władza przez lata czyniła wszystko, aby umniejszyć ich znaczenie, a bohaterów przedstawić jako bandytów i chuliganów” – zaznaczyli senatorowie. Według nich uchwała Senatu ma szczególne znaczenie w przywracaniu należnego miejsca wydarzeniom Czerwca 1976, a jednocześnie zauważa „piękno tamtych dni, które podkreśla rodząca się wtedy solidarność pomiędzy różnymi grupami społecznymi w dążeniu do ludzkiej godności i pełni wolności”. Senatorowie przypomnieli, że po wydarzeniach czerwcowych powstał Komitet Obrony Robotników, a w 1977 r. – Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W uchwale Senat składa hołd wszystkim ofiarom represji, ich rodzinom oraz każdemu kto z odwagą i wiarą w niepodległą Polskę brał udział w manifestacjach w całym kraju. „Wyrażamy wdzięczność wszystkim, którzy nieśli pomoc ludziom skrzywdzonym. Nauka płynąca z ofiary poniesionej przez polskich robotników protestujących w czerwcu 1976 r. nakazuje nam zachowanie szczególnej troski o sprawiedliwość społeczną, naukę patriotyzmu i umiłowanie wolności” – czytamy w uchwale.

Patronami roku 2026 będą: Andrzej Wajda, Jerzy Giedroyć i bł. Matka Elżbieta Róża Czacka

Senat ustanowił rok 2026 Rokiem Andrzeja Wajdy w uznaniu twórczości i dokonań jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów, współtwórcy polskiej szkoły filmowej oraz kina moralnego niepokoju, które zdefiniowały polską pamięć historyczną i współczesną tożsamość kulturową, artysty zajmującego się też reżyserią teatralną, szczególnie związanego z krakowskim Teatrem Starym i warszawskim Teatrem Powszechnym. Jak podkreślono, dzieła autora „Popiołu i diamentu” skalą artystycznych dokonań i jakością obywatelskiej postawy plasują go wśród najwybitniejszych twórców kultury polskiej XX i początków XXI w. Swą twórczością zbudował pomost pomiędzy „polskim czasem przeszłym” a teraźniejszością i przyszłością. Zarówno osobiście, jak i przez swoje dzieła Andrzej Wajda stał się ambasadorem Polski i polskiej kultury w świecie. Jego filmy weszły do kanonu arcydzieł światowego kina i stanowią bezcenny polski depozyt w archiwach dziesiątej muzy. Jako mistrz i mentor uformował całe generacje ludzi, którzy z jego praktyki artystycznej i postawy wobec świata czerpali wzorce i twórcze inspiracje. Przypomniano też inne dokonania Andrzeja Wajdy, jak na przykład powstanie Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. Podkreślono również, że jako senator I kadencji w działaniach społecznych, politycznych i obywatelskich przekuwał w praktykę to, co postulował swoją sztuką – odpowiedzialność za Polskę, za miejsce i czas, w których żył.

Ustanawiając rok 2026 Rokiem Jerzego Giedroycia, Senat oddaje hołd jednemu z najważniejszych myślicieli politycznych XX w. Senatorowie są przekonani, że obchody Roku będą okazją do przypomnienia tego, że Giedroyć całe swoje życie poświęcił sprawie niepodległości Polski – Polski tolerancyjnej i nowoczesnej, ale też szanującej własne tradycje narodowe. „Dziedzictwo Jerzego Giedroycia trwa w pamięci kolejnych pokoleń, a idee promowane przez niego są nadal inspiracją dla współczesnych intelektualistów i twórców” – czytamy w uchwale. Senatorowie podkreślają, że jako założyciel i redaktor naczelny paryskiej „Kultury” oraz wieloletni współpracownik wielu polskich i międzynarodowych instytucji Giedroyć przyczynił się do kształtowania polskiej myśli politycznej oraz promowania idei wolnościowych i demokratycznych w kraju i na świecie. Jak przypomnieli, w 2026 r. przypada 80. rocznica założenia przez niego wydawnictwa „Instytut Literacki” w Rzymie, które było ważnym ośrodkiem życia intelektualnego i kulturalnego Polonii oraz miejscem publikacji wielu istotnych dzieł literackich i naukowych. Z kolei 20 czerwca 1947 r. ukazał się pierwszy numer „Kultury”, jednego z najważniejszych czasopism polskiej emigracji, którego założycielem też był Giedroyć. Celem „Kultury” było nie tylko dokumentowanie rzeczywistości politycznej, lecz także kształtowanie opinii publicznej oraz promowanie pluralizmu i tolerancji. Jerzy Giedroyć i jego współpracownicy propagowali koncepcję „Polski w Europie”, podkreślając znaczenie współpracy z sąsiadami, w tym z wolnymi Ukrainą, Litwą i Białorusią. W ten sposób „Kultura” stawała się głosem w sprawie przyszłości Polski i jej miejsca w Europie.

uchwale w sprawie ustanowienia roku 2026 Rokiem Błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej – prekursorki polskiej tyflologii przypomniano dokonania tej niewidomej Matki niewidomych. Była m.in. założycielką Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, powołanych do służby osobom ociemniałym i do wynagradzania Bogu za duchową ślepotę ludzi, oraz krzewicielką polskiej tyflologii – nauki o niewidomych. Jest błogosławioną Kościoła katolickiego, beatyfikowaną 12 września 2021 r. „Całe życie Matki Czackiej to służba” – podkreślili senatorowie. W 1910 r. z własnych funduszy założyła schronisko dla niewidomych w Warszawie, przekształcone następnie w Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Jako pierwsza w Polsce rozpoczęła opracowywanie i wprowadzanie zakrojonej na szeroką skalę systemowej opieki nad niewidomymi. Założyła szkołę powszechną, ochronkę, bibliotekę i dom opieki dla starszych ociemniałych kobiet. Prowadziła też warsztaty umożliwiające osobom ociemniałym zdobywanie praktycznych umiejętności, w tym warsztaty zawodowe dla ociemniałych mężczyzn. W podwarszawskich Laskach stworzyła ośrodek pomocy ociemniałym. W uznaniu wybitnych zasług dla osób niewidomych prezydent Stanisław Wojciechowski odznaczył Matkę Czacką Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, prezydent Ignacy Mościcki wręczył jej Złoty Krzyż Zasługi, a prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

 Znadniemna.pl za Senat.gov.pl

Senat postanowił, że rok 2026 będzie obchodzony jako Rok: Miasta Gdyni, Robotniczych Protestów Czerwca 1976, Andrzeja Wajdy, Jerzego Giedroycia, Błogosławionej Matki Elżbiety Róży Czackiej.  100-lecie praw miejskich Gdyni Z okazji 100-lecia nadania Gdyni praw miejskich Senat ustanowił rok 2026 Rokiem Miasta Gdyni. Senatorowie chcą w ten sposób docenić

Minęły dwa tygodnie od skazania katolickiego duchownego, ojca Andrzeja Juchniewicza OMI, proboszcza Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie, na 13 lat kolonii karnej. Ani na stronie internetowej sądu, ani w innych oficjalnych źródłach wciąż nie pojawiły się jednak informacje o ogłoszonym przez sąd wyroku.

W ten sposób ani sąd, ani prokuratura nie przedstawiły opinii publicznej żadnych dowodów winy księdza Andrzeja, skazanego za rzekome przestępstwa na tle seksualnym. Żadnych dowodów winy organa państwowe nie przedstawiły także w przypadku innego skazanego duchownego – księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii pw. Św. Józefa w podmińskim Wołożynie. Wydany na niego wyrok 11 lat pozbawienia wolności za rzekomą „zdradę stanu” już się uprawomocnił, ale nie opublikowano na ten temat żadnych oficjalnych informacji.

Tymczasem wierni z Szumilina dowiedzieli się, jak wydany na niego wyrok przyjął ksiądz Andrzej.

Podobnie jak w czasie całego procesu, ojciec Andrzej Juchniewicz zachowuje spokój i uważa dzień ogłoszenia wyroku za „błogosławiony dzień Boży”.

„Jako człowiek niewinnie skazany, przyjął niesprawiedliwy wyrok w sposób chrześcijański, czyli – jako błogosławieństwo Boże” – mówią parafianie.

Wiadomo, że ksiądz nie traci pogody ducha, wręcz przeciwnie, stara się wspierać modlitwą tych, którzy się o niego martwią.

Wierni dowiedzieli się, że ksiądz Andrzej nadal podejmuje próby udowodnienia swojej niewinności i obecnie czeka na rozpatrzenie apelacji od skazującego go wyroku sądowego.

Oczekiwanie na rozprawę apelacyjną może potrwać nawet kilka miesięcy. W tym czasie ksiądz będzie przebywał w areszcie śledczym w Witebsku, do którego można do niego napisać list na adres:

Юхневичу Анджею Марьяновичу

210026, ул. Гагарина 2, СИЗО-2, Витебск

Jak wynika z wiedzy parafian księdza Andrzeja, materiały sprawy oraz fakty posiadane przez adwokatów duchownego, mogą wskazywać na to, że sprawa przeciwko kapłanowi została sfabrykowana. Potwierdzające niewinność kapłana fakty nie mogą jednak zostać ujawnione publicznie, dotyczą bowiem sprawy, która była rozpatrywana za zamkniętymi drzwiami, a biorący udział w procesie prawnicy musieli podpisać zobowiązanie o zachowaniu dyskrecji.

Nadal nie ma żadnych wiadomości o domniemanych ofiarach księdza Andrzeja, które oskarżyły go po upływie wielu lat od rzekomego popełnienia przestępstw.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Minęły dwa tygodnie od skazania katolickiego duchownego, ojca Andrzeja Juchniewicza OMI, proboszcza Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie, na 13 lat kolonii karnej. Ani na stronie internetowej sądu, ani w innych oficjalnych źródłach wciąż nie pojawiły się jednak informacje o ogłoszonym przez sąd wyroku. W ten

Z ogromnym bólem informujemy, że 13 maja 2025 roku odeszła nasza krajanka, urodzona pińczanka – Pani Janina Łucja Leszczyńska, nestorka tańca ludowego, choreograf, tancerka, instruktorka i kostiumolog. Zmarła była żoną śp. Kazimierza Stanisława Leszczyńskiego – założyciela, dyrektora, kierownika artystycznego oraz choreografa Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie.

Janina Łucja Leszczyńska, z domu – Kaczmarek, urodziła się 27 listopada 1930 roku w Pińsku. Przed II wojną światową mieszkała w Brześciu nad Bugiem. Po aresztowaniu w 1939 roku ojca, podoficera i pracownika Sztabu Dowództwa Okręgu Korpusu (DOK 9) została wraz z matką i bratem wywieziona przez Sowietów do Kazachstanu, gdzie przebywała przez sześć lat (1940-1946). Ojciec pani Janiny zginął w Katyniu.

Po repatriacji do Polski, jako uczennica Liceum Pedagogicznego w Jeleniej Górze, była drużynową Związku Harcerstwa Polskiego. Ukończyła Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Przez 42 lata pracowała w zawodzie nauczycielskim w szkołach różnego typu: Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli i III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej w Lublinie oraz jako starszy wykładowca w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej.

Przez 20 lat prowadziła zajęcia w Lubelskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Była instruktorem tańca I kategorii.

Od 1953 roku, dzięki małżeństwu z Kazimierzem Stanisławem Leszczyńskim, założycielem i wieloletnim dyrektorem Zespołu Tańca Ludowego UMCS w Lublinie, była związana z tym kolektywem, którego była tancerką, instruktorem i kostiumologiem. Uczyła także tańców narodowych i regionalnych słuchaczy Studium Folklorystycznego dla Instruktorów Zespołów Polonijnych w Lublinie.

Była członkinią lubelskiego oddziału Związku Sybiraków i lubelskiej Rodziny Katyńskiej. Wspólnie z mężem publikowała prace o tematyce związanej z folklorem: „Polski folklor obrzędowy i taneczny” (Polonijne Centrum Kulturalno-Oświatowe UMCS, Lublin 1983), „Opis polskich strojów ludowych w Poradniku choreografa i tancerza” (Wydawnictwo Polonia, Lublin 1986), „Folklor zawsze żywy” (Fundacja Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. Tadeusza Goniewicza, Lublin 1996), a także artykuły w periodykach dla nauczycieli szkół polonijnych (m.in. „Wisełka” i „Rota”).

Wyróżniona wieloma honorowymi odznakami, m.in. „Zasłużony Działacz Kultury”, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Lublina”, Honorową Odznaką „Za Zasługi dla Lubelszczyzny”, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Akademickiego Związku Sportowego”, dyplomem za wybitne osiągnięcia w dziele więzi patriotycznej Polonii z Macierzą, Odznaką Honorową Towarzystwa „Polonia”, a także Odznaką Honorową Sybiraka.

Janina Łucja Leszczyńska była autorką książki biograficznej pt. „Moje stracone dzieciństwo”, będącej wspomnieniem życia w przedwojennym Pińsku i Brześciu, dramatycznego pobytu w Kazachstanie oraz powrotów do miejsca zesłania po sześćdziesięciu latach.

Jej życzliwość, mądrość i serdeczność były nieocenione, a jej obecność dodawała otuchy i inspirowała do działania. Choć nie ma Jej już z nami, duch i dziedzictwo Pani Janiny pozostają – w tańcu, we wspomnieniach, w opowieściach i w wartościach, które nam przekazała.

„Każdy wyjazd był ciekawy, ważny i dobrze odbierany” – wspominała Janina Leszczyńska, nestorka Zespołu Tańca Ludowego UMCS, w jednym z wywiadów.

W piątek, 16 maja, odbędzie się jej pogrzeb. Pani Janina Łucja Leszczyńska zostanie pochowana w Lublinie na cmentarzu na Majdanku.

Znadniemna.pl/Fot.: Facebook.com

Z ogromnym bólem informujemy, że 13 maja 2025 roku odeszła nasza krajanka, urodzona pińczanka - Pani Janina Łucja Leszczyńska, nestorka tańca ludowego, choreograf, tancerka, instruktorka i kostiumolog. Zmarła była żoną śp. Kazimierza Stanisława Leszczyńskiego - założyciela, dyrektora, kierownika artystycznego oraz choreografa Zespołu Tańca Ludowego UMCS

Dzisiaj opowiemy Państwu o wybitnym Polaku – patriocie, przedstawicielu rosyjskiej szkoły malarskiej, uznawanym za swojego przez Rosjan, Białorusinów, a nawet – Ukraińców.  Chodzi o Stanisława Żukowskiego, który dzisiaj obchodziłby swoje 152. urodziny.

Stanisław Żukowski

Stanisław Żukowski urodził się 13 maja 1873 roku w majątku Starowola, niedaleko wsi Jędrychowce w guberni grodzieńskiej, która wówczas należała do Imperium Rosyjskiego na terenie dzisiejszej Białorusi.

Dom rodzinny Stanisława Żukowskiego – dwór Żukowskich w Starowoli

Ojciec artysty, Julian Żukowski, pochodził z polskiej szlachty, ale został pozbawiony praw klasowych i majątku za udział w powstaniu styczniowym 1863 roku. Rodzina Żukowskich zamieszkała w odosobnieniu w Starowoli. Matka Stanisława Żukowskiego, Maria Wierzbicka, kształciła się we Francji. Poświęciła się wychowaniu dzieci: uczyła je języków obcych, muzyki i rysunku.

Nasz bohater uczył się w realnej szkole w Białymstoku. Jego mentorem był młody nauczyciel Siergiej Jużanin, absolwent Szkoły Stroganowa, który nauczył Żukowskiego rysunku, a później poradził mu rozwijać zdolności plastyczne i kontynuować naukę w dziedzinie sztuki. Ojciec Żukowskiego był temu kategorycznie przeciwny: uważał, że zawód artysty nie przystoi arystokracie.

Uczeń Lewitana

W roku 1892 wbrew woli ojca, zrywając z nim kontakty, Stanisław wyjechał do Moskwy, gdzie rozpoczął naukę malarstwa w Szkole Malarstwa, Rzeźby i Architektury. Najpierw młody człowiek uczył się u Leonida Pasternaka, następnie w klasie rysunku z natury u Abrama Archipowa i u malarza pejzażysty Konstantego Sawickiego.

Kiedy do szkoły przybył najwybitniejszy pejzażysta rosyjski XIX wieku Isaak Lewitan, Żukowski podjął naukę u niego. Nauczyciel uważnie przyjrzał się pracy ucznia i ocenił ją pozytywnie. Dzięki kontaktom z profesorem młody artysta znalazł się w kręgu oddziaływań jednego z najbardziej postępowych i innowacyjnych ugrupowań tamtego czasu, a mianowicie Towarzystwa Objazdowych Wystaw Artystycznych zwanego potocznie Pieriedwiżnikami. Twórcy skupieni w tym środowisku obrali sobie niezwykle ambitny cel popularyzacji sztuki ojczystej, która dodatkowo miała spełniać funkcje dydaktyczne. Kluczową rolę w szeregach stowarzyszenia odgrywać miało zatem malarstwo historyczne, rodzajowe, jak również rodzimy pejzaż.

Stanisław Żukowski znakomicie wpasował się w koncepcję grupy. Był on bowiem wybitnym pejzażystą. Z niezrównaną sobie doskonałością przedstawiał świat i naturę z jej odwiecznym cyklem czterech pór roku. Malował zarówno zimowe zaspy, jak i wiosenne roztopy. Odtwarzał ukwiecone, letnie łąki oraz przebarwiające się jesienią korony drzew. Nie sposób nie wspomnieć o równie istotnych w jego twórczości wnętrzach dworków i pałaców uchwyconych w niby przypadkowych kadrach pulsujących w blasku lamp naftowych i płonących tu i ówdzie świec. Światło, zarówno sztuczne, jak i to naturalne, odgrywa w kompozycjach malarza rolę kluczową. W pejzażach Żukowskiego bez wątpienia wyczuwalne są silne wpływy impresjonizmu. Artysta ukazywał subtelną grę świateł i cieni, które rozkładają się na powierzchni wody, śniegu czy pośród liści drzew.

W 1895 roku Żukowski stworzył obraz „Las. Paprocie. Zachód słońca”. Liryczny nastrój tego obrazu pod wieloma względami nawiązuje do krajobrazów Lewitana.

Obraz „Las. Paprocie. Zachód słońca”

Nasz bohater studiował w Moskwie 10 lat. Mimo że tam też pracował i mieszkał, podróżował do Petersburga oraz Wilna, a podczas tych podróży bardzo lubił malować Niemen.

Popularny pejzażysta

Aleksandra Żukowska, żona artysty

Już pierwsze prace Stanisława Żukowskiego odniosły sukces na wystawie w placówce edukacyjnej, w której się uczył. Zaczął więc brać udział w konkursach, a także wystawiać swoje płótna na wystawach poza murami szkoły, m.in. na wernisażach Pieriedwiżnikow. Publiczność i krytycy sztuki pozytywnie odnieśli się do jego obrazów.

Stanisław i Aleksandra Żukowscy

W 1900 roku Żukowski zaprezentował na wystawie Pieriedwiżnikow swój obraz pt. „Księżycowa noc”. W zimowym krajobrazie artysta przedstawił stary dom oświetlony jasnym światłem księżyca. Za ten obraz został nagrodzony dużym srebrnym medalem w Szkole Malarstwa. Galeria Tretiakowska nabyła „Księżycową noc” do swojej kolekcji.

Obraz pt. „Księżycowa noc”

Jego obraz „Wieczór wiosenny” został dostrzeżony i zakupiony przez kolekcjonera Pawła Tretiakowa również na innej wystawie.

Obraz „Wieczór wiosenny”

Po ukończeniu uczelni Stanisław Żukowski był już popularnym artystą. Jego obrazy kupowano po wysokich cenach. Pracował ciężko i pisał szybo. Dzięki dochodom ze sprzedaży obrazów otworzył w Moskwie w 1906 roku pracownię malarstwa i rysunku. Studio to zyskało popularność i miało wielu studentów, wśród nich m.in. poeta Włodzimierz Majakowski.

Obraz „Bezsenna noc. Świt”

Styl Żukowskiego jako malarza pejzażysty został ukształtowany pod wpływem impresjonizmu, kierunku w sztuce trwającego od końca XIX do początku XX wieku. Artyści impresjoniści starali się uchwycić w swoich obrazach świat w jego zmieniającym się stanie i przekazać ulotne wrażenia z tego, co widzieli. W swoich obrazach Żukowski stosował techniki malarstwa plenerowego; malował wiele z natury. Jednym z głównych tematów jego pejzaży była wiosna, pierwsze promienie ciepłego słońca, pierwsze kwiaty.

Obraz „Dworek”

Obraz „Wiosna”

Artysta często brał udział w wystawach zarówno w Rosji, jak i za granicą – w Monachium, Wenecji, Rzymie. Malarz był członkiem następujących stowarzyszeń artystycznych: Związku Artystów Rosyjskich i Towarzystwa Wędrujących Wystaw Artystycznych. W 1910 roku odbył podróż po Europie, odwiedzając Szwajcarię, Niemcy, Francję i Włochy. Ze swojej podróży Stanisław Żukowski przywiózł wiele szkiców, które prezentował na licznych wystawach.

Obraz „Biblioteka”

Tęsknota za starymi majątkami

W tym czasie w twórczości Żukowskiego pojawił się nowy temat: wnętrza starych majątków. Artysta podróżował po centralnej Rosji i odwiedzał majątki szlacheckie. Malował dworki o przestronnych pokojach i bogatych dekoracjach, a także otaczające je ogrody i parki. Z tego okresu pochodzą także obrazy: „Wnętrze biblioteki we dworze”, „Poezja starego gniazda szlacheckiego” i wiele innych.

Obraz „Posiadłość w Brasowie”

Obraz „Posiadłość w Brasowie”

W 1916 roku artysta mieszkał w Brasowie, w majątku wielkiego księcia Michała Romanowa, młodszego brata cesarza Rosji Mikołaja II. Majątek położony był w malowniczym miejscu w obwodzie briańskim. Żukowski został zaproszony przez żonę księcia Natalię do uwiecznienia wnętrz domu. Wówczas namalował serię dzieł, w tym „Salon w posiadłości Brasowie”, „Pokój w posiadłości w Brasowie”, „Posiadłość w Brasowie” i wiele innych.

Obraz „Salon w posiadłości Brasowo”

Obraz „Pokój w posiadłości Brasowo”

Stanisław Żukowski często odwiedzał i pracował także w guberni twerskiej. Przez kilka lat wynajmował dom w majątku Ostrowki, gdzie spędzał czas od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Oprócz malowania wnętrz kontynuował malowanie pejzaży. Artysta kontynuował tradycje pejzażu lirycznego, zapoczątkowane przez mistrza Aleksieja Sawrasowa, a kontynuowane przez nauczyciela Żukowskiego – Izaaka Lewitana.

Rewolucja i powrót do Polski

Po rewolucji 1917 roku Żukowski mieszkał na terenie sowieckiej Rosji do roku 1923. Wrócił do Polski po traktacie ryskim. Wcześniej nie mógł tego zrobić, ze względu na toczącą się wojnę. Gdy tylko na nowo otworzono konsulaty, zgłosił się do konsula i potwierdził swoje polskie obywatelstwo. Przyjechał do Warszawy.

Nasz bohater przeżył rewolucję w Rosji. Widział jej rezultaty. Przeżył  tam I wojnę światową. Miał przeczucie katastrofy, która przyjdzie i zniszczy kulturę ziemiańską. To była dla niego Arkadia, siedlisko kultury szlacheckiej. Chciał ją utrwalać. Bardzo lubił malować biblioteki.

W Krakowie znajduje się piękny interior Żukowskiego, przedstawiający starą bibliotekę. Nasz bohater wyszedł z takiego dworu w Starowoli. Tam jego rodzina miała majątek. Wspominał, że matka grała na fortepianie, znał dzięki temu utwory Chopina, Schumanna, Schuberta itd. Wisiały tam portrety przodków, była wielka biblioteka. Wyrastał w tej kulturze. To było jego życie. I czuł, że zostanie ono zniszczone. Dlatego malował dwory i pałace. Jego obrazy trafiły do polskich muzeów: Muzeum Narodowego w Warszawie, Galerii Sztuki w Krakowie i wielu innych.

Od połowy lat 20. był członkiem krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych „Pro Arte”. W połowie dwudziestolecia międzywojennego jego obrazy wystawiano w Paryżu, Kopenhadze i Warszawie. Żukowski utrzymywał kontakty z rosyjskimi artystami w Europie: Konstantym Korowinem, Nikołajem Bogdanowem-Belskim i innymi. Kontynuował nauczanie i otworzył prywatną szkołę malarstwa.

Nostalgia za rodzinnymi krajobrazami

Obraz „Puszcza Świsłocka”

Nastrojowy krajobraz z 1934 roku w wykonaniu Żukowskiego to niemal sielankowa wizja natury, która zawładnęła całą przestrzenią, odtwarzaną przez artystę na płótnie. Widoczny tu fragment Puszczy Świsłockiej, leżącej niegdyś w granicach Puszczy Wołkowyskiej, a później przyłączonej do Białowieży, to świadectwo potęgi i piękna rodzimej przyrody. Ukazany tutaj przez mistrza wycinek tej pradawnej ostoi oddziałuje na widza swoim rozmachem. W tafli wody odbijają się porastające owe tereny drzewa liściaste oraz iglaki. Ponad nimi rozciąga się błękitne niebo, na powierzchni którego, tu i ówdzie, dostrzec można białe obłoki. Soczystość barw i impastowa faktura zastosowana w niektórych partiach obrazu budują ekspresyjną kompozycję, która jednocześnie tchnie nastrojowością i niezmąconym niczym spokojem.

Pomoc powstańcom i śmierć w obozie

II wojna światowa zastała Stanisława Żukowskiego w Warszawie. Miał możliwość wyjechać, ale postanowił zostać. Mając pieniądze mógł wyjechać nawet do Stanów Zjednoczonych, bo był tam znany i ceniony. Jego obraz pt. „Okno” reprezentował nawet Polskę na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 roku. Ciekawostką jest, że ten obraz został w USA i dziś można go oglądać w Chicago.

Obraz „Okno z fiołkami”

Nie uciekł z Warszawy w 1939 roku. A mógł wyjechać także później – w 1944 roku. Przeżył powstanie warszawskie, pomagając powstańcom. Został  za to aresztowany i wysłany do obozu koncentracyjnego w Pruszkowie pod Warszawą. Był chory i zmarł w obozie na początku października. Pochowany został w Pruszkowie, w mogile zbiorowej. Tak skończył swoje życie Polak – patriota, którego wielu uważa za przedstawiciela rosyjskiej szkoły malarskiej.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

 

Dzisiaj opowiemy Państwu o wybitnym Polaku – patriocie, przedstawicielu rosyjskiej szkoły malarskiej, uznawanym za swojego przez Rosjan, Białorusinów, a nawet – Ukraińców.  Chodzi o Stanisława Żukowskiego, który dzisiaj obchodziłby swoje 152. urodziny. [caption id="attachment_68445" align="alignnone" width="212"] Stanisław Żukowski[/caption] Stanisław Żukowski urodził się 13 maja 1873 roku w

Urodzony 185 lat temu Tytus Dalewski, przeżył krótkie życie, ale swoją patriotyczną postawą i ofiarą złożoną w imię wolności Ojczyzny, zaskarbił serca potomnych.

Historyk Łukasz Starowieyski uważa, że trudno byłoby znaleźć na Litwie w XIX stuleciu „drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe”, jak rodzina z której pochodził dzisiejszy solenizant.

Tytus Jakub Dalewski herbu Krucini (pseud. Józef Parafianowicz) urodził się 13 maja 1840 roku w Kunkułce (powiat lidzki) w rodzinie drobnego szlachcica Dominika Antoniego Dalewskiego. Przybrana siostra Tytusa, córka jego ojca z pierwszego małżeństwa – Apolonia Dalewska wyszła za mąż za Zygmunta Sierakowskiego,  dowódcę Powstania Styczniowego na Żmudzi.

Uczył się Tytus w gimnazjum w Wilnie, a po jego ukończeniu studiował prawo w Moskwie. W 1861 roku stanął na czele „ogółu” – tajnej organizacji 355 polskich studentów Uniwersytetu Moskiewskiego.

Po wybuchu Powstania Styczniowego nasz bohater jeździł do Petersburga w celu uzgodnienia działań organizacji studenckich w ruchu zbrojnym. W maju 1863 roku przyjechał do Wilna i zaangażował się w pracę  powstańczego Wydziału Zarządzającego Prowincjami Litwy. Stał się najbliższym współpracownikiem przywódcy Powstania na Litwie – Konstantego Kalinowskiego. Po aresztowaniu  Kalinowskiego i rozgromieniu Wydziału, jesienią 1863 roku Tytus Dalewski dźwigał niemal cały ciężar cywilnego rządu centralnego na Litwie.

Po ujęciu i straceniu jego szwagra, Zygmunta Sierakowskiego ukrywał się z siostrami i matką w Wilnie. Został aresztowany 20 grudnia 1863 roku.

Zachował niezłomną postawę w śledztwie. Decyzją Michaiła Murawjowa z 24 grudnia 1863 roku został rozstrzelany na placu Łukiskim w Wilnie.

Oto jak o rodzinie dzisiejszego Jubilata  i jego  tragicznej śmierci pisał na stronie 160. Rocznicy Powstania Styczniowego historyk Łukasz Starowieyski:

Nie było drugiej takiej rodziny. Rozstrzelanie Tytusa Dalewskiego

Trudno znaleźć na Litwie w owych czasach drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe! Dwaj bracia Tytusa już wcześniej skazani zostali na wieloletnią katorgę na Syberii za działalność konspiracyjną i założenie „Związku Bratniego”. Siostra wyszła potajemnie za Zygmunta Sierakowskiego, jednego z najważniejszych konspiratorów, a później dowódcę powstania na Litwie. Inny brat, Konstanty, poszedł do powstania. Tytus zaangażował się w pracę Wydziału Zarządzającego Prowincjami Litwy. Był bliskim współpracownikiem szefa wydziału Jakuba Gieysztora, który tak o nim pisał: „Był przy mnie, miałem w nim gorliwego i rozumnego pomocnika. Przy najgorętszym patriotyzmie miał on zdrowe pojęcie rzeczy i nie tylko, że należał do rodziny mi bliskiej, lecz to był jeden z moich prawdziwych ulubieńców”. Później został bliskim współpracownikiem Konstantego Kalinowskiego, komisarza powstańczego rządu. Od tego czasu, a także po straceniu Sierakowskiego, Dalewski z siostrami i matką ukrywał się w Wilnie. Tytus wpadł na skutek denuncjacji jednego ze współpracowników, aresztowanego wcześniej. Policja zatrzymała go w mieszkaniu Pauliny Kondratowiczowej, wdowy po znanym poecie Władysławie Syrokomli. Za ukrywanie poszukiwanego kobieta trafiła do więzienia na kilka lat. Mimo tortur Dalewski nikogo nie wydał. „Na śmierć poprowadziło Tytusa zachowanie koniecznej tajemnicy o osobie Kalinowskiego, o którego najwięcej im szło i nienawiść Murawjowa do rodziny Dalewskich. Tytus najzacniej też postępował. Inaczej być nie mogło, była to piękna i bohaterska dusza. Coś w dni dziesięć po jego śmierci aresztowano Kalinowskiego. Gdyby trochę pierwiej, Tytus by żył” – pisał Gieysztor. Siostry Tytusa zostały zesłane na Sybir, brat Konstanty ciężko ranny przedostał się do Galicji i emigrował najpierw do Szwajcarii, a później do Francji, został rozstrzelany podczas Komuny Paryskiej. Tytus został skazany na śmierć 24 grudnia, wyrok wykonano 18 dni później. Miał 23 lata.

 Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.org, Powstanie1863-64.pl, fot.: Wikipedia

Urodzony 185 lat temu Tytus Dalewski, przeżył krótkie życie, ale swoją patriotyczną postawą i ofiarą złożoną w imię wolności Ojczyzny, zaskarbił serca potomnych. Historyk Łukasz Starowieyski uważa, że trudno byłoby znaleźć na Litwie w XIX stuleciu „drugą rodzinę tak licznie zaangażowaną w sprawy narodowe”, jak rodzina

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która ma na celu wyeliminowanie nieprawidłowości w systemie wizowym. Ustawa reguluje m.in. kwestie wydawania wiz dla studentów zagranicznych.

Pod koniec kwietnia ustawa została przyjęta przez Senat. Wcześniej uchwaliła ją bez poprawek niższa izba polskiego parlamentu. Projekt  ustawy powstał w MSZ. Jej celem było uszczelnienie systemu wydawania wiz, tak by np. maksymalnie ograniczyć zjawisko wydawania wiz studenckich cudzoziemcom, którzy następnie nie podejmują w Polsce edukacji, a wizę wykorzystują np. do podjęcia pracy lub dalszej podróży do innych krajów strefy Schengen.

Znajomość języka będzie konieczna

Ustawa reformuje system wydawania wizy krajowej dla studentów oraz system wydawania zezwolenia na pobyt czasowy w celu kształcenia się na studiach. Zgodnie z regulacją, każdy cudzoziemiec – obywatel państwa trzeciego, który chce rozpocząć studia w Polsce – będzie musiał podczas rekrutacji przedstawić dokument poświadczający znajomość języka, w którym odbywa się kształcenie, co najmniej na poziomie B2. Ponadto, rektor uczelni lub kierownik jednostki prowadzącej studia będzie musiał niezwłocznie zawiadomić pisemnie konsula, który wydał cudzoziemcowi wizę krajową w celu odbycia studiów, o niepodjęciu studiów przez tego cudzoziemca.

Zostanie wprowadzony limit cudzoziemców kształcących się na studiach na danej uczelni. Liczba cudzoziemców kształcących się na studiach w danym roku akademickim w danej uczelni nie może być większa niż 50 proc. ogólnej liczby studentów tej uczelni. Uczelnia, w której liczba cudzoziemców jest większa niż 50 proc. ogólnej liczby studentów w tej uczelni, nie będzie mogła prowadzić przyjęć cudzoziemców na studia do czasu, gdy liczba ta zmaleje do 50 proc. ogólnej liczby studentów.

Będzie wykaz cudzoziemców

Stworzony zostanie wykaz cudzoziemców przyjętych na studia i do szkół doktorskich. Ma on obejmować: imiona i nazwisko, numer PESEL, a w przypadku jego braku – numer dokumentu potwierdzającego tożsamość oraz nazwę państwa, które go wydało, obywatelstwo, nazwę państwa urodzenia, informacje o przyjęciu na studia lub do szkoły doktorskiej (tj. datę wpisania na listę studentów lub listę doktorantów, datę złożenia ślubowania oraz datę skreślenia z listy studentów lub listy doktorantów), informacje o posiadaniu Karty Polaka (tj. datę ważności oraz numer), rok urodzenia oraz płeć.

Ustawa przyznaje także ministrowi spraw zagranicznych i konsulom uprawnienia, analogiczne m.in. do szefa Urzędu ds. Cudzoziemców i wojewodów, do pozyskania informacji niezbędnych do przeprowadzenia postępowania w sprawie wydania, cofnięcia lub unieważnienia wizy.

Nowe przepisy ograniczają też dostęp do możliwości ubiegania się o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy i pracę. Chodzi o posiadaczy wiz i dokumentów pobytowych wydanych przez inne państwo członkowskie albo polskich wiz wydanych np. w celu tranzytu, udziału w imprezach kulturalnych i sportowych, studiów itp.

 Znadniemna.pl na podstawie Prawo.pl/PAP, fot.: Adobe Stock

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która ma na celu wyeliminowanie nieprawidłowości w systemie wizowym. Ustawa reguluje m.in. kwestie wydawania wiz dla studentów zagranicznych. Pod koniec kwietnia ustawa została przyjęta przez Senat. Wcześniej uchwaliła ją bez poprawek niższa izba polskiego parlamentu. Projekt  ustawy powstał w MSZ. Jej

Przejdź do treści