HomeStandard Blog Whole Post (Page 3)

Prezydent Karol Nawrocki w środę w Białym Domu spotka się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. W związku z tą wizytą polscy i białoruscy dziennikarze wystosowali list do Karola Nawrockiego, w którym zaapelowali, by upomniał się u Donalda Trumpa o los więźniów politycznych na Białorusi – więzionego od 4 lat Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i jednego z liderów polskiej mniejszości na Białorusi, oraz 11 pracowników telewizji Biełsat.

W czerwcu reżim Łukaszenki na wniosek USA uwolnił 14 więźniów politycznych, wśród których znajdowało się 3 obywateli Polski, o których zwolnienie zabiegały władze Rzeczypospolitej.

Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce 7 maja bieżącego roku. Wówczas ułaskawiono 42 więźniów politycznych.

Publikujemy treść listu skierowanego do prezydenta RP w całości (za portalem pl.belsat.eu):

„My, niżej podpisani dziennikarze z Polski i Białorusi, zwracamy się do Pana z apelem, który uważamy za nasz moralny obowiązek. Prosimy, aby w czasie nadchodzącej rozmowy z Prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem upomniał się Pan o uwolnienie Andrzeja Poczobuta oraz jedenastu dziennikarzy telewizji Biełsat, wciąż więzionych przez reżim Alaksandra Łukaszenki.

Andrzej Poczobut – dziennikarz, działacz Związku Polaków na Białorusi, człowiek ogromnej odwagi i prawości – jest symbolem walki o wolność słowa i prawa mniejszości polskiej w naszym regionie. To również gorący patriota, oddany Polsce i swojej małej ojczyźnie – Grodzieńszczyźnie. Władze w Mińsku zamknęły go w więzieniu za to, że mówił i pisał prawdę o skomplikowanej historii polskich kresów i regionu. Oskarżono go o wzniecanie waśni narodowościowych i ekstremizm, choć zajmował się historią i pisał m.in. o losach Armii Krajowej na Grodzieńszczyźnie i o sowieckiej agresji na Polskę w 1939 r. Podobny los dotknął jedenastu naszych koleżanek i kolegów z Biełsatu, którzy za swoją uczciwą pracę dziennikarską zostali osadzeni w białoruskich więzieniach.

Biełsat, 18 lat temu założony właśnie w Polsce, od początku swojego istnienia był głosem prawdy, wolności i godności dla milionów Białorusinów, pozbawionych dostępu do niezależnych mediów w swoim kraju. Nasi uwięzieni współpracownicy nie dopuścili się żadnego przestępstwa – dokumentowali represje, pokazywali pokojowe protesty, oddawali głos tym, których władza próbowała uciszyć. Za kamerą, mikrofonem czy komputerem wykonywali tę samą pracę, którą wykonują dziennikarze na całym świecie: rzetelnie informowali. Ich jedyną „winą” było to, że nie poddali się cenzurze i kłamstwom propagandy.

Wielu z nich spędza długie miesiące w izolacji, w trudnych warunkach, bez możliwości kontaktu z rodzinami. Są pozbawieni prawa do obrony, dostępu do lekarzy i wsparcia bliskich. Każdy kolejny dzień w więzieniu to dla nich cierpienie, ale także dramat ich rodzin i środowiska dziennikarskiego.

Sytuacja ta jest nie tylko dramatem osobistym i rodzinnym uwięzionych, lecz także ciosem w fundamenty demokracji, które Polska – jako sąsiad i przyjaciel wolnej Białorusi – ma moralny obowiązek wspierać. Wspólny głos Polski i Stanów Zjednoczonych w tej sprawie mógłby stać się ważnym gestem solidarności i wsparcia, tak potrzebnym dziś białoruskiemu społeczeństwu obywatelskiemu.

Szanowny Panie Prezydencie, wierzymy, że podejmie Pan ten temat z należytą mocą i determinacją. Wierzymy również, że głos Polski – kraju, który sam tak dobrze zna cenę wolności – zabrzmi głośno i jednoznacznie w obronie uwięzionych dziennikarzy”.

List podpisali: Alina Kouszyk, redaktorka naczelna Belsat TV, Michał Kacewicz, redaktor naczelny portalu Belsat.pl, Arleta Bojke, dziennikarka Kanału Zero, Jacek Karnowski, redaktor naczelny telewizji wPolsce24, Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny „Krytyki Politycznej”, Agnieszka Romaszewska, była dyrektorka Belsat TV, Siarhei Pulsza, redaktor naczelny „Nowego czasu”, Wiktar Marczuk, redaktor naczelny portalu BGmedia, Piotr Pogorzelski, wicedyrektor Polskiego Radia dla Zagranicy, Joanna Pinkwart, dziennikarka Kanału Zero, Fiodar Pauluczenka, redaktor naczelny Reform.news, Agnieszka Lichnerowicz, dziennikarka TOK FM, Alaksandr Jaraszewicz, współzałożyciel Buro Media, Nastazja Rouda, dyrektorka portalu Nasza Niwa, Maria Stepan, dziennikarka Kanału Zero, Stanisłau Iwaszkiewicz, założyciel Belarusian Investigative Center.

 Znadniemna.pl za Wilno.tvp.pl/Belsat.eu, fot.: facebook.com

Prezydent Karol Nawrocki w środę w Białym Domu spotka się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. W związku z tą wizytą polscy i białoruscy dziennikarze wystosowali list do Karola Nawrockiego, w którym zaapelowali, by upomniał się u Donalda Trumpa o los więźniów politycznych na Białorusi – więzionego

Wprowadzone w ostatnich miesiącach zmiany w polskim prawie migracyjnym wywołały falę krytyki ze strony organizacji pozarządowych i ekspertów. Szczególnie dotknięci są migranci z Białorusi, którzy napotykają nowe bariery w legalizacji pobytu i uzyskaniu obywatelstwa.

Od 30 lipca 2025 r. urzędy wojewódzkie odmawiają przyjmowania dokumentów z Białorusi bez apostille wydanego przez tamtejsze MSZ. Dotyczy to m.in. aktów urodzenia, małżeństwa czy dyplomów. Jak zauważa Helsińska Fundacja Praw Człowieka:

„Wymóg apostille na dokumentach z Białorusi jest nieproporcjonalny i w praktyce uniemożliwia wielu osobom legalizację pobytu. Często nie mogą wrócić do kraju po pieczęć, bo grozi im represja” — mówi Anna Dąbrowska, ekspertka ds. migracji z HFPC.

Rząd zapowiedział również wydłużenie okresu pobytu wymaganego do uzyskania obywatelstwa z 3 do 10 lat. Dodatkowo, wprowadzono test z wiedzy o polskiej kulturze i normach społecznych jako nowy warunek formalny.

Znadniemna.pl na podstawie Dudkowiak.pl/Interwencjaprawna.pl, na zdjęciu: paszport obywatela Białorusi, fot.: tut.by

Wprowadzone w ostatnich miesiącach zmiany w polskim prawie migracyjnym wywołały falę krytyki ze strony organizacji pozarządowych i ekspertów. Szczególnie dotknięci są migranci z Białorusi, którzy napotykają nowe bariery w legalizacji pobytu i uzyskaniu obywatelstwa. Od 30 lipca 2025 r. urzędy wojewódzkie odmawiają przyjmowania dokumentów z Białorusi

Władze Białorusi wzmacniają ideologiczną indoktrynację młodego pokolenia Białorusinów w duchu sowieckim. Zgodnie z najnowszym dokumentem Ministerstwa Edukacji, rok szkolny 2025/2026 ma być poświęcony „pracy socjalno-edukacyjnej i ideologicznej”, której celem jest zaszczepienie patriotyzmu, lojalności wobec państwa i przywiązania do symboliki ZSRR.

Wśród zaleceń znalazły się obowiązkowe apele z podnoszeniem flagi państwowej, śpiewanie hymnu, pisanie listów do przyszłych pokoleń pionierów i komsomolców, a także celebracja kontrowersyjnych rocznic, takich jak 17 września – dzień sowieckiej agresji na Polskę – obchodzony jako „Dzień Jedności Narodowej”.

Szczególną uwagę poświęcono „edukacji patriotycznej”, w tym lekcjom poświęconym rzekomemu „ludobójstwu narodu białoruskiego” podczas II wojny światowej. Narracja ta opiera się na materiałach Prokuratury Generalnej, które za „faszystów” uznają m.in. Armię Krajową i antykomunistyczną partyzantkę. To właśnie za „gloryfikację” tych formacji na osiem lat kolonii karnej został skazany nasz kolega – dziennikarz Andrzej Poczobut.

Szkoły organizują wystawy poświęcone Komsomołowi, a uczniowie mają badać „nierozerwalne więzi komunistów, komsomolców i pionierów”. Władze promują obraz Białorusi jako państwa samowystarczalnego, w którym nie brakuje podstawowych produktów, a nawet czekolady „Prezydent Exclusive”.

Wprowadzane są także środki kontroli – uczniowie mają obowiązek oddawania smartfonów na początku dnia, a w szkołach instalowane są kamery, nawet w toaletach. Choć niektóre placówki zrezygnowały z tego pomysłu po protestach rodziców, trend pozostaje niepokojący.

Historycy i eksperci wskazują, że ideologizacja młodzieży opiera się na martwych rytuałach, które nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości. Młodzież traktuje je z dystansem, a niektórzy uczniowie planują przynieść do szkoły stare aparaty telefoniczne, jako formę protestu przeciwko odbieraniu smartfonów.

Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu, na zdjęciu: Wystawa „To młodość Twoja i moja. Komsomoł” z okazji 105. rocznicy założenia Wszechrosyjskiego Leninowskiego Komunistycznego Związku Młodzieży (Komsomołu) w szkole nr 22 w Mińsku. 13 października 2023 r. Fot.: Minsknews.by

Władze Białorusi wzmacniają ideologiczną indoktrynację młodego pokolenia Białorusinów w duchu sowieckim. Zgodnie z najnowszym dokumentem Ministerstwa Edukacji, rok szkolny 2025/2026 ma być poświęcony „pracy socjalno-edukacyjnej i ideologicznej”, której celem jest zaszczepienie patriotyzmu, lojalności wobec państwa i przywiązania do symboliki ZSRR. Wśród zaleceń znalazły się obowiązkowe apele

Dziś, w 211. rocznicę śmierci Jeana Emmanuela Giliberta — francuskiego lekarza, botanika i pioniera oświecenia na ziemiach Rzeczypospolitej — przypominamy jego niezwykły grodzieński epizod. To właśnie tu, na kresach dawnej Litwy, Gilibert zasiał ziarna nowoczesnej nauki, tworząc pierwszą akademię medyczną i ogród botaniczny, które na długo odmieniły oblicze regionu.

Zaproszenie od króla i podróż w nieznane

W drugiej połowie XVIII wieku Grodno stało się sceną niezwykłego eksperymentu naukowego i edukacyjnego. Jean Emmanuel Gilibert, francuski lekarz i przyrodnik, przybył tu na zaproszenie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który marzył o stworzeniu nowoczesnej szkoły medycznej i ogrodu botanicznego. Gilibert, znany już w Europie ze swoich badań botanicznych, przyjął propozycję z entuzjazmem, widząc w niej szansę na realizację swoich naukowych ambicji.

W liście do króla pisał:

„Niech Wasza Królewska Mość pozwoli mi służyć nauce i krajowi, który pragnie rozumu bardziej niż wojny.”

To zdanie oddaje ducha oświecenia, który Gilibert wniósł na ziemie litewskie. Jego przybycie do Grodna w październiku 1775 roku było początkiem jednego z najważniejszych etapów jego życia — pełnego pracy, odkryć i głębokiego zaangażowania w rozwój nauki.

Akademia Medyczna i narodziny ogrodu botanicznego

W Grodnie Gilibert założył Akademię Medyczną, która szybko stała się centrum edukacji medycznej w regionie. Jej program nauczania opierał się na najnowszych osiągnięciach europejskiej medycyny i przyrodoznawstwa. Gilibert nie tylko wykładał historię naturalną, ale także praktykował jako lekarz, zyskując uznanie wśród lokalnej społeczności.

W swoim dziele Flora Lithuanica pisał:

„Rośliny są jak litery alfabetu natury — kto je zna, ten czyta w księdze stworzenia.”

Równolegle z działalnością akademicką stworzył ogród botaniczny, który zgromadził ponad 2000 gatunków roślin z różnych zakątków świata. Ogród był nie tylko miejscem badań, ale też przestrzenią, w której mieszkańcy Grodna mogli zetknąć się z nauką w praktyce.

Przyjaźń z królem i życie rodzinne

Relacja Giliberta z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim była wyjątkowa. Monarcha, zafascynowany ideami oświecenia, wspierał uczonego nie tylko finansowo, ale i duchowo. W jednym z listów do Giliberta pisał:

„Pańska wiedza jest światłem, którego blasku potrzebuje nasza Rzeczpospolita.”

Ich przyjaźń była tak bliska, że król został ojcem chrzestnym syna Giliberta, urodzonego w Grodnie w 1780 roku.

Gilibert założył rodzinę i prowadził życie społeczne, angażując się w lokalne inicjatywy. W swoich zapiskach wyrażał sympatię do miejscowych mieszkańców:

„Lud tutejszy jest prosty, lecz pełen godności; ich serca są jak gleba — żyzne, jeśli tylko zasieje się w nich wiedzę.”

Dziedzictwo i wpływ na naukę

Grodzieński okres życia Giliberta trwał osiem lat, ale jego wpływ na rozwój nauki w regionie był długotrwały. Akademia Medyczna, którą stworzył, stała się wzorem dla późniejszych instytucji edukacyjnych, a ogród botaniczny — źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń przyrodników.

W jednym z późniejszych listów do uczniów Francuz, który stał się jednym z najbardziej znanych i zasłużonych grodnian w dziejach, pisał:

„Niech nauka będzie waszym kompasem, a przyroda — mapą. W Grodnie nauczyłem się, że nawet na krańcach Europy można budować Ateny rozumu.”

Po opuszczeniu Grodna kontynuował działalność naukową w Wilnie, a później wrócił do Francji. Jednak to właśnie lata spędzone na kresach Rzeczypospolitej były dla niego okresem największej aktywności i twórczości.

Opr. Emilia Kuklewska, na zdjęciu: pomnik Jeana Emmanuela Giliberta w Grodnie, fot.: Wikipedia

Dziś, w 211. rocznicę śmierci Jeana Emmanuela Giliberta — francuskiego lekarza, botanika i pioniera oświecenia na ziemiach Rzeczypospolitej — przypominamy jego niezwykły grodzieński epizod. To właśnie tu, na kresach dawnej Litwy, Gilibert zasiał ziarna nowoczesnej nauki, tworząc pierwszą akademię medyczną i ogród botaniczny, które na

Podczas II Rajdu Ponary–Katyń, polscy motocykliści ze Stowarzyszenia „Kocham Polskę” zostali zatrzymani przez rosyjską policję w obwodzie twerskim po modlitwie przy cmentarzu w Miednoje i objęci pięcioletnim zakazem wjazdu do Federacji Rosyjskiej. Mimo represji, rajdowcy kontynuowali swoją misję pamięci, udając się na Białoruś, gdzie w Kuropatach – miejscu masowych egzekucji ofiar sowieckiego terroru – oddali hołd ofiarom sowieckiego terroru, zapalając znicze i modląc się w ciszy lasu.

Celem wyprawy na Wschód było uczczenie pamięci ofiar niemieckich i sowieckich zbrodni – od Ponar przez Kuropaty po Katyń i Miednoje. Trasa liczyła ponad 3 500 kilometrów i prowadziła przez Litwę, Białoruś oraz Rosję. Rajd miał charakter patriotyczny, edukacyjny i duchowy – uczestnicy brali udział w Mszach Świętych, modlitwach i uroczystościach przy polskich miejscach pamięci. Odwiedzili m.in. Ponary – miejsce masowych egzekucji Polaków i Żydów, Miednoje – cmentarz polskich oficerów zamordowanych przez NKWD, Katyń – symbol sowieckiej zbrodni na polskich oficerach, oraz Kuropaty – miejsce kaźni tysięcy niewinnych ofiar stalinowskiego reżimu.

Dekoracja ołtarza polowego na cmentarzu w Miednoje, fot.: facebook.com

Podczas wizyty w Miednoje doszło do dramatycznego incydentu. Po uroczystej Mszy Świętej i modlitwie na Polskim Cmentarzu Wojennym, rosyjska policja w obwodzie twerskim wylegitymowała wszystkich uczestników rajdu. Oficjalnym powodem tego działania było rzekome naruszenie przepisów, dotyczących wjazdu i pobytu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Władze rosyjskie oskarżyły rajdowców o brak konsultacji z lokalnymi urzędami, a rosyjska propaganda posunęła się do absurdalnych oskarżeń o prowokację. W efekcie wszystkim 39-ciu uczestnikom wyprawy zakazano wjazdu do Rosji na okres pięciu lat.

Uczestnicy rajdu na cmentarzu w Katyniu, fot.: facebook.com

Pomimo tej niesprawiedliwej decyzji, rajdowcy nie przerwali swojej misji. Po wydaleniu z Rosji udali się na Białoruś, gdzie w Kuropatach – miejscu masowych egzekucji przeprowadzanych przez NKWD – oddali hołd ofiarom sowieckiego terroru. To właśnie tam, w ciszy lasu,  polscy motocykliści złożyli wieńce, zapalili znicze i pomodlili się za tych, którzy zginęli bez grobu i bez sprawiedliwości. Ten gest był nie tylko wyrazem pamięci, ale też cichym protestem wobec prób wymazywania historii, podejmowanych przez władze Rosji i współpracującej z nią Białorusi.

Wiązanka kwiatów złożona przez rajdowców na cmentarzu w Kuropatach, fot.: facebook.com

Krzyż Straży Mogił Polskich na cmentarzu w Kuropatach, fot.: facebook.com

Strona polska wyraziła oburzenie wobec działań rosyjskich służb, podkreślając pokojowy i patriotyczny charakter rajdu. Organizatorzy zaznaczyli, że ich celem była wyłącznie pamięć o ofiarach, a nie prowokacja polityczna. Mimo trudności, rajd zakończył się sukcesem – uczestnicy wrócili do kraju z poczuciem spełnionej misji.

„Chcieliśmy pokazać, że Polacy pamiętają. I choć spotkała nas niesprawiedliwość, nie przestaniemy jeździć tam, gdzie leżą nasi bohaterowie” – powiedział jeden z uczestników wyprawy, cytowany przez portal Belsat.eu.

Znadniemna.pl na podstawie Stowarzyszenie „Kocham Polskę”/Mototour.pl/ Belsat.eu/Nashaniva.com

 

Podczas II Rajdu Ponary–Katyń, polscy motocykliści ze Stowarzyszenia „Kocham Polskę” zostali zatrzymani przez rosyjską policję w obwodzie twerskim po modlitwie przy cmentarzu w Miednoje i objęci pięcioletnim zakazem wjazdu do Federacji Rosyjskiej. Mimo represji, rajdowcy kontynuowali swoją misję pamięci, udając się na Białoruś, gdzie w

190 lat po śmierci Ludwika Michała Paca — generała Napoleona, wizjonera rolnictwa i niepokornego patrioty — jego życie wciąż inspiruje i zaskakuje. Od salonów Paryża po pola Dowspudy, od bitew w Hiszpanii po sejmowe protesty w Warszawie, Pac był postacią, która łączyła romantyzm z pragmatyzmem, tradycję z nowoczesnością. W rocznicę jego odejścia przypominamy sylwetkę człowieka, który nie tylko marzył o wolnej Polsce, ale próbował ją budować — cegła po cegle, hektar po hektarze, idea po idei.

Arystokrata z wizją

Urodzony 19 maja 1778 roku w Strasburgu, Ludwik Michał Pac był potomkiem jednej z najznamienitszych rodzin magnackich Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego — Paców herbu Gozdawa. Jego ojciec, Michał Pac, był znanym politykiem, a matka, Ludwika z Tyzenhauzów, pochodziła z wpływowego litewskiego rodu. Już od najmłodszych lat Ludwik był przygotowywany do życia w służbie publicznej i wojskowej, pobierając nauki we Francji, Anglii oraz na Uniwersytecie Wileńskim.

Po rozwodzie rodziców opiekę nad młodym Ludwikiem przejął wuj Ignacy Tyzenhauz, który zaszczepił w nim zainteresowanie rolnictwem i nowoczesnym zarządzaniem majątkiem. W 1797 roku Ludwik odziedziczył pokaźny spadek po krewnym, generale Józefie Pacu, który obejmował m.in.: dobra Dowspuda, Raczki i Mazurki na Suwalszczyźnie. To właśnie tam, w przyszłości, miał zrealizować swoje śmiałe wizje gospodarcze.

Zanim jednak oddał się rolniczym eksperymentom, Pac wyruszył w podróż po Europie, odwiedzając Paryż, Londyn, Szkocję i Irlandię. Interesował się tamtejszymi technikami uprawy i organizacją gospodarstw. Ta wiedza miała okazać się bezcenna, gdy wrócił do Polski i rozpoczął modernizację swoich majątków.

Ciekawostka: Pac był jednym z pierwszych polskich arystokratów, którzy studiowali rolnictwo nie jako obowiązek ziemianina, lecz jako naukę. Podczas podróży po Anglii i Szkocji odwiedzał farmy, analizował metody uprawy i hodowli, a nawet prowadził notatki techniczne.

„Nie wystarczy mieć ziemię — trzeba ją rozumieć. W Anglii chłop wie, co sieje i po co. U nas sieje, bo tak robił ojciec.” — pisał Ludwik Michał Pac w liście do Ignacego Tyzenhauza w 1805 roku.

Bohater bitew i dyplomata

Kariera wojskowa Ludwika Michała Paca rozpoczęła się w 1808 roku, kiedy wstąpił do pułku lekkokonnych gwardii cesarskiej w Paryżu. Szybko awansował na szefa szwadronu i ruszył na kampanię hiszpańską, gdzie został ranny pod Medina del Rio Seco. Za odwagę otrzymał Legię Honorową, co było początkiem jego błyskotliwej kariery w armii napoleońskiej.

W kolejnych latach Pac brał udział w najważniejszych kampaniach epoki: walczył pod Wagram, Borodino, Smoleńskiem, Lipskiem i Laon. W 1812 roku został adiutantem Napoleona i awansował na generała brygady, a dwa lata później — na generała dywizji. Choć często pełnił funkcje sztabowe, jego oddziały odznaczały się walecznością, zwłaszcza pod Berry-au-Bac i Craonne.

Po upadku Napoleona Pac wrócił do Anglii, gdzie znów oddał się obserwacji nowoczesnych gospodarstw. W 1815 roku, po ogłoszeniu amnestii, wrócił do Królestwa Polskiego. Jego wojenne doświadczenia i europejskie kontakty uczyniły go nie tylko bohaterem, ale też wpływowym politykiem i reformatorem.

Ciekawostka: Pac był jednym z nielicznych Polaków, którzy otrzymali tytuł Hrabiego Cesarstwa od Napoleona. W Paryżu bywał na salonach, znał osobiście Talleyranda i Murata, a jego portret namalował sam François Gérard — nadworny malarz cesarza.

„Walczyłem nie dla chwały Francji, lecz dla przyszłości Polski. Każdy krok Napoleona był dla mnie nadzieją, że wrócimy do mapy” — pisał Ludwik Michał Pac we wspomnieniach z kampanii lipskiej w 1813 roku.

Wizjoner rolnictwa

Po powrocie do Polski Ludwik Michał Pac przystąpił do rewolucyjnej modernizacji swoich majątków. W Dowspudzie stworzył coś na kształt eksperymentalnego ośrodka rolniczego, sprowadzając z Niemiec, Anglii i Szkocji rodziny farmerskie i rzemieślnicze. Osiedlili się oni w wsiach o nazwach takich jak Szkocja, Linton, New York czy Longwood — dziś brzmiących egzotycznie, ale będących świadectwem jego europejskich inspiracji.

Pac wprowadził płodozmian, popularyzował uprawę ziemniaków i hodowlę owiec oraz koni. Zrezygnował z archaicznego systemu trójpolówki, promując nowoczesne metody przechowywania plonów i organizacji pracy. Jego działania były tak nowatorskie, że Dowspuda stała się wzorem dla innych właścicieli ziemskich.

Nie poprzestał na rolnictwie — w latach 1820–1827 zbudował w Dowspudzie neogotycki pałac według projektu Henryka Marconiego. Był to jeden z najwspanialszych przykładów architektury angielskiej w Polsce, a powiedzenie „Wart Pac pałaca, a pałac Paca” przeszło do języka potocznego jako synonim przepychu i klasy.

Ciekawostka: Wsie w majątku Paca nosiły nazwy takie jak Szkocja, Linton, Longwood czy New York — co było ewenementem w ówczesnej Polsce. Pac chciał, by mieszkańcy czuli się częścią nowoczesnego świata, nie tylko poddanymi.

„Niech chłop wie, że jego praca ma wartość. Niech widzi, że świat nie kończy się na miedzy.” — przemawiał Ludwik Michał Pac do osadników w Dowspudzie w 1821 roku.

Polityk i patriota

Pac nie uczestniczył w koronacji cara Mikołaja I na króla Polski w 1829 roku, co zostało odebrane jako akt cichego protestu. Car wysłał w odwecie swego syna do Dowspudy — demonstracyjna wizyta miała pokazać, kto tu naprawdę rządzi.

Ludwik Michał Pac nie pozostał bierny wobec zaborcy podczas powstania listopadowego. W 1831 roku został senatorem-wojewodą i członkiem Rządu Tymczasowego Królestwa Polskiego. Jego doświadczenie wojskowe i polityczne okazało się nieocenione, choć powstanie zakończyło się klęską. Po jego upadku Pac udał się na emigrację, najpierw do Francji, a potem do Turcji.

Zmarł w Smyrnie (obecnie – Izmir) w Turcji 31 sierpnia 1835 roku.

Pochowany został na dziedzińcu klasztoru Św. Polikarpa; gdzie wystawiono mu marmurowy pomnik z profilem dłuta Władysława Oleszczyńskiego. Oryginalny napis na nagrobku Michała Ludwika Paca:

„D.O.M.
Ludwik Miachał hrabia Pac,
ostatni potomek starożytnej rodziny litewskiej,
pan na Dowspudzie, Różance i innych dobrach,
jenerał dywizyi i senator wojewoda, członek Rządu Tymczasowego,
vice-prezes Towarzystwa Rolniczego,
komandor orderu polskiego Virituti Militari, francuskiego Legii Honorowej,
kawaler orderu Św. Stanisława, krzyżów bawarskiego i maltańskiego,
urodził się w mieście francuskim Strasburgu 19 maja 1780 roku,
odbył wojny 1808, 1809, 1812, 1813-14 w Hiszpanii, Austrii, Rosyi i w Niemczech
pod Napoleonem;
w wojnie narodowej Polaków 1831 r. dowódca korpusu jej rezerwy;
mężny, gorliwy, szczodry, skromny, wojownik, ziemianin, sztuk pięknych i nauk protektor, patryota.
Ojczyźnie od młodości całe życie oddał, dla niej walczył,
krew w bitwach przelewał,
służył w radach, cierpiał wydarcie majątku, tułactwo,
tu na cudzej ziemi śmierć znalazł dnia 31 sierpnia 1835 roku.
Rodaku! Westchnij za duszę jego.
Cnoty Jego czcij, naśladuj”.

Dziś Ludwik Michał Pac jawi się jako postać z pogranicza epok — arystokrata z sercem rewolucjonisty, generał z duszą rolnika, polityk z wizją Europy otwartej i nowoczesnej. Jego biografia to nie tylko opowieść o jednostce, ale też o Polsce, która chciała być częścią wielkiego świata.

„Niech historia mnie osądzi. Ja wybrałem Polskę, nie kompromis.” — pisał Ludwik Michał Pac w 1835 roku w jednym ze swoich ostatnich listów ze Smyrny.

Opr. Walery Kowalewski/ Znadniemna.pl, portret Ludwika MichPolska Europała Paca z 1834 roku pochodzi  ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, źródło: turysta.pttk.pl

190 lat po śmierci Ludwika Michała Paca — generała Napoleona, wizjonera rolnictwa i niepokornego patrioty — jego życie wciąż inspiruje i zaskakuje. Od salonów Paryża po pola Dowspudy, od bitew w Hiszpanii po sejmowe protesty w Warszawie, Pac był postacią, która łączyła romantyzm z pragmatyzmem,

Julian Korsak, herbu „Lis” z przydomkiem Sawa vel Sawicz, to postać, która mimo swojej stosunkowo krótkiej kariery literackiej, pozostawiła trwały ślad w polskiej kulturze. Był poetą, tłumaczem i przedstawicielem romantyzmu krajowego, którego dzieła miały istotny wpływ na rozwój polskiej literatury tego okresu. Choć dziś mniej znany, Korsak był bliskim współpracownikiem najwybitniejszych postaci romantyzmu, takich jak Adam Mickiewicz czy Antoni Odyński, a jego tłumaczenia, zwłaszcza „Boskiej Komedii” Dantego, stanowią nieoceniony wkład w polską literaturę.

Wczesne lata i edukacja

Julian Korsak pochodził z rodziny nowogródzkiej, jego ojcem był Jan Korsak, a matką – Katarzyna Ordzianka. Chociaż nie ma jednoznacznych informacji dotyczących jego wczesnej edukacji, wiadomo, że Korsak kształcił się w podwydziałowej szkole pijarów w Szczuczynie. Później uczęszczał do szkoły bazylianów w Borunach, a od 1823 do 1826 roku studiował na Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim na Wydziale Literatury i Sztuk Wyzwolonych. W Wilnie poznał wiele późniejszych wielkich postaci polskiego romantyzmu, w tym Adama Mickiewicza, Tomasza Zana, Juliusza Słowackiego oraz Ignacego i Aleksandra Chodźków. To tam zrodziły się jego pierwsze literackie fascynacje i przyjaźnie, które miały wpływ na jego późniejszą twórczość.

Pobyt w Petersburgu

Po ukończeniu studiów Korsak aktywnie uczestniczył w życiu literackim Wilna, gdzie poznał czołowych twórców epoki. W 1829 roku Korsak wyjechał do Petersburga, gdzie stał się częścią tamtejszego kręgu literackiego, uczestnicząc w spotkaniach literackich, m.in. w salonie Marii Szymanowskiej. Spotykał się z innymi wybitnymi Polakami, takimi jak Stanisław Morawski czy Józef Oleszkiewicz. Jego obecność w Petersburgu miała istotny wpływ na jego literackie dojrzewanie, a także umożliwiła mu dalszy rozwój swoich zainteresowań przekładowych.

Powrót do Nowogródczyzny

Strzała. Dwór Korsaków. Widok od strony podjazdu. Dwór parterowy z gankiem kolumnowym; z prawej strony parterowy, drewniany budynek. Rysunek Napoleona Ordy, 19 Maja 1871. Zdjęcie: Muzeum Narodowe, Kraków. III-r.a. 4417. (Teka Grodzieńska).

Po śmierci ojca w 1830 roku, Korsak powrócił na stałe do Nowogródka, osiedlając się w majątku rodzinnym Strzała, znajdującym się około 9 km od Zdzięcioła. Tam prowadził życie ziemiańskie, zarządzając majątkiem oraz pogłębiając swoją wiedzę literacką i przekładową. Ożenił się z Józefą Mackiewiczówną, z którą nie doczekał się potomstwa.

Majątek Strzała, z pięknym dworem wybudowanym przez ojca Juliana, był miejscem, w którym Korsak rozwijał swoje pasje literackie. Dwór, który w XIX wieku był parterowym, drewnianym budynkiem z charakterystycznym gontowym dachem, został później rozbudowany, a jego wizerunek utrwalony przez Napoleona Ordę. Strzała stała się literacką oazą Korsaka, gdzie poeta mógł oddać się pracy twórczej, tłumaczeniom oraz prowadzeniu gospodarstwa.

Działalność literacka

Korsak rozpoczął swoją działalność literacką już w latach studenckich. W 1823 roku debiutował w „Dzienniku Wileńskim” wierszem „Anakreontyk”, a w kolejnych latach jego utwory, zarówno oryginalne, jak i tłumaczenia, były regularnie publikowane w różnych czasopismach, m.in. w „Dzienniku Warszawskim”, „Melitele”, „Motylu” czy „Niezapominajkach”. Jego przekłady obejmowały dzieła takich autorów jak Horacy, Wergiliusz, Schiller, Byron czy Goethe.

Korsak był także autorem poematów, takich jak „Twardowski czarnoksiężnik” czy „Kamoens w szpitalu”, które wykazywały silne wpływy Byrona. Jego przekłady, jak „Melodie irlandzkie” Moora, przez długi czas były mylone z utworami Mickiewicza. Poeta z nowogródzkiej Strzały, mimo że nie cieszył się za życia dużą popularnością, pozostawił po sobie nieoceniony wkład w rozwój polskiego romantyzmu.

Tłumaczenie „Boskiej Komedii” Dantego

Największym osiągnięciem twórczym Juliana Korsaka jest jego tłumaczenie na język polski „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri, które zostało opublikowane w 1844 roku. To pierwsze pełne tłumaczenie dzieła Dantego na język polski, a jednocześnie jedno z pierwszych dużych przedsięwzięć translatorskich w romantyzmie polskim. Praca nad tym monumentalnym dziełem zajęła Korsakowi wiele lat, a samo tłumaczenie było nie tylko aktem literackim, ale również patriotycznym.

Korsak, podejmując się przetłumaczenia „Boskiej Komedii”, nie tylko wprowadził wielką włoską literaturę do Polski, ale także dostosował jej treści do polskich realiów. Poza samym tłumaczeniem, Korsak wzbogacił dzieło Dantego o własne komentarze, które miały na celu ułatwienie odbioru i zrozumienie trudnych aspektów zarówno kulturowych, jak i historycznych zawartych w oryginale.

Zmarł Julian Korsak 30 sierpnia 1855 roku w Nowogródku, dokąd udał się na leczenie.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

Julian Korsak, herbu „Lis” z przydomkiem Sawa vel Sawicz, to postać, która mimo swojej stosunkowo krótkiej kariery literackiej, pozostawiła trwały ślad w polskiej kulturze. Był poetą, tłumaczem i przedstawicielem romantyzmu krajowego, którego dzieła miały istotny wpływ na rozwój polskiej literatury tego okresu. Choć dziś mniej

W dniach 28–31 sierpnia 2025 roku malowniczy Tykocin stał się sercem kultury kresowej, goszcząc kolejną edycję festiwalu „Kresy Bezkresy” – wydarzenia, które od lat przyciąga miłośników historii, sztuki i dialogu międzykulturowego.

Tegoroczna odsłona festiwalu odbyła się pod hasłem „Grodno i Grodzieńszczyzna – pamięć, tożsamość, dziedzictwo”, skupiając się na bogatej historii regionu, który przez wieki był tyglem narodów i kultur. W programie znalazły się pokazy filmowe, koncerty muzyki kresowej, spektakle teatralne, a także spotkania z wybitnymi twórcami i historykami.

 – Nasz festiwal był pomyślany jako impreza, której właściwie nie było po ’89 roku – powiedział białostockiemu Kurierowi Porannemu Adam Radziszewski, dyrektor festiwalu. – Owszem są różne imprezy dotyczące Kresów, jak konkursy recytatorskie, imprezy folklorystyczne, sportowe, czy polonijne. Jednak takiej, która obejmowałaby równocześnie tematykę filmową, literacką, teatralną, muzyczną i inne – nie spotkałem.

Wśród gości specjalnych tegorocznej edycji festiwalu pojawili się m.in. wybitny polski pianista i kompozytor, urodzony grodnianin Jerzy Maksymiuk, który zaprezentował autorską opowieść muzyczną o Kresach oraz scenarzysta i reżyser filmowy Radosław Piwowarski, który zaprezentował film pt. „Pani od polskiego”.

Dużo miejsca w programie festiwalu zajęły tematy związane z postaciami historycznymi związanymi z Grodnem, Grodzieńszczyzną i szeroko pojętymi ziemiami Rzeczypospolitej Obojga Narodów, leżącymi na terenie współczesnej Białorusi. Wśród takich postaci nie mogło zabraknąć króla Stefana Batorego, któremu było poświęcone osobne spotkanie i wyświetlono  fabularyzowany dokument pt. „Jan Matejko. Batory pod Pskowem” w reżyserii Marka Brodzkiego.

Tematami kolejnych prezentacji stali się: Stanisław August Poniatowski i Konstytucja Trzeciego Maja, Tadeusz Reytan, Tadeusz Kościuszko, Adam Mickiewicz, Eliza Orzeszkowa i inni.

Oprócz paneli historycznych, spotkań autorskich i projekcji filmowych w programie festiwalu znalazły się również koncerty, spektakle, debaty, prelekcje i kino nocne. Ponadto publiczność miała okazję wybrać się na spacery tematyczne po malowniczym Tykocinie.

Organizatorzy podkreślają, że festiwal „Kresy Bezkresy”, który miał już swoją IV edycję, nie tylko celebruje dziedzictwo Kresów, ale także buduje mosty pamięci między narodami, które współtworzyły dawną Rzeczpospolitą.

Wszystkie wydarzenia, które odbyły się w ramach festiwalu były bezpłatne i gromadziły liczną publiczność.

Znadniemna.pl na podstawie Bialystok.tvp.pl/Poranny.pl/Polonika.pl, na zdjęciu: Dyrektor i pomysłodawca festiwalu „Kresy Bezkresy” Adam Radziszewski, fot.: facebook.com

W dniach 28–31 sierpnia 2025 roku malowniczy Tykocin stał się sercem kultury kresowej, goszcząc kolejną edycję festiwalu „Kresy Bezkresy” – wydarzenia, które od lat przyciąga miłośników historii, sztuki i dialogu międzykulturowego. Tegoroczna odsłona festiwalu odbyła się pod hasłem „Grodno i Grodzieńszczyzna – pamięć, tożsamość, dziedzictwo”, skupiając

138 lat temu, 29 sierpnia 1887 roku, w Mohylewie nad Dnieprem urodził się Stanisław Cywiński – postać dziś niemal zapomniana, a niegdyś jeden z najbardziej wyrazistych intelektualistów II Rzeczypospolitej. Filozof, historyk literatury, publicysta, profesor uniwersytecki – ale przede wszystkim człowiek niezłomnego ducha, którego życie zakończyło się tragicznie w sowieckim łagrze. Jego historia to opowieść o tym, jak wiele można zapłacić za odwagę myślenia i niezależność sądu.

Od Mohylewa do Wilna – droga naukowa

Stanisław Cywiński urodził się 29 sierpnia 1887 roku w Mohylewie nad Dnieprem, jako syn Mariana Cywińskiego, który był lekarzem wojskowym, oraz Julii z domu Gintowt. Rodzina Cywińskich — z jednej strony związana zawodowo (ojciec jako wojskowy lekarz), a z drugiej ideowo — miała silne powiązania z Wileńszczyzną i była zaangażowana w działalność na rzecz utrzymania i rozwoju polskości w regionie. Atmosfera w domu Cywińskich charakteryzowała się silną tożsamością narodową oraz akcentem na edukację i odpowiedzialność społeczną. Tradycje patriotyczne i kultura wyniesione z rodzinnego domu pchnęły młodego Stanisława ku światu literatury, filozofii i publicystyki.

Po ukończeniu gimnazjum klasycznego w 1906 roku, nasz bohater podjął studia filozoficzne i literaturoznawcze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Już wówczas interesował się romantyzmem polskim, a szczególnie postaciami Norwida i Słowackiego.

W 1924 roku obronił doktorat poświęcony twórczości Cypriana Kamila Norwida, a w cztery lata później uzyskał habilitację za pracę o „Samuelu Zborowskim” Juliusza Słowackiego. Związał się z Uniwersytetem Stefana Batorego w Wilnie, gdzie wykładał filozofię i teorię literatury. Wśród studentów i współpracowników uchodził za człowieka niezwykle pryncypialnego – wymagającego, ale też głęboko zaangażowanego w misję uniwersytetu jako przestrzeni wolności intelektualnej.

Dziennikarz bez kompromisów

Oprócz kariery naukowej, Cywiński od wczesnych lat 30. działał jako publicysta. Był redaktorem naczelnym „Dziennika Wileńskiego” – konserwatywnego dziennika, który często występował w opozycji do dominującej linii politycznej sanacji. Współpracował również z narodowo-demokratycznym „Słowem”, pismem znanym z niepokorności i ideowego rygoru.

Cywiński nie unikał tematów trudnych ani ostrych sformułowań. Szczególnie głośnym echem odbiła się jego recenzja z 1938 roku, w której skrytykował mitologizację osoby marszałka Józefa Piłsudskiego. Odważnie zakwestionował jego słynne porównanie Polski do „obwarzanka”, sugerując, że Piłsudski nie rozumiał istoty polskiego Wschodu. Użycie słowa „kabotyn” w odniesieniu do postawy Piłsudskiego stało się zarzewiem politycznej nagonki.

Proces, więzienie i polityczna zemsta

Władze nie pozostały obojętne. Na polecenie generała Dąba-Biernackiego Cywiński został pobity przez oficerów wojska, a następnie postawiony przed sądem za „obrazę narodu polskiego i znieważenie pamięci Marszałka”. Proces rozpoczął się 9 kwietnia 1938 roku i stał się symbolem ograniczania wolności słowa w ostatnich latach II RP.

Sam Cywiński podczas rozprawy twierdził, że słowo „kabotyn” według niego wcale nie było obraźliwe. Co więcej odnosiło się nie do Piłsudskiego, ale redaktora naczelnego „Słowa” Stanisława Cata-Mackiewicza. Sąd nie dał temu wiary i 11 kwietnia skazał profesora Uniwersytetu Stefana Batorego na trzy lata bezwarunkowego więzienia. Był to najwyższy możliwy wymiar kary. Jak pisała później prasa, w uzasadnieniu wyroku podkreślano, że:

(…) wyraz kabotyn jest bezsprzecznie wyrazem obraźliwym tym bardziej o ile został użyty przez docenta polonistyki. Słowo to użyte zostało zdaniem Sądu celowo i świadomie. Uderzenie zamaskowane zostało zadane z zasadzki. Twierdzenie zaś, że inkryminowany cytat przypisywał Cywiński Catowi jest zdaniem sądu kłamliwe i wykrętne.

Skazany na trzy lata więzienia, ostatecznie odsiedział pięć miesięcy, jednak presja środowisk akademickich i opinii publicznej sprawiła, że jego sprawa stała się głośna również poza granicami kraju. Sam Cywiński nigdy nie odwołał swoich słów. Wychodząc na wolność, miał powiedzieć: „Są wyroki państw, ale są też wyroki historii.”

Sowiecka okupacja i śmierć w łagrze

Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Wilna we wrześniu 1939 roku, Cywiński – jako przedstawiciel polskiej inteligencji – został aresztowany przez NKWD (wraz z 350 przedstawicielami polskich elit). Trafił do łagru w zespole Wiatłag – w rejonie Kirowa (Wiatki), gdzie warunki bytowe były dramatyczne. W listach do znajomych, które cudem przetrwały, pisał o ciężkiej pracy, głodzie i zimnie, ale też o tym, że „jeszcze nie wyzbył się marzeń”.

Zmarł 30 marca 1941 roku – zaledwie kilka miesięcy przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, która mogła mu dać szansę na uwolnienie. Jego śmierć przeszła niemal bez echa. Po wojnie jego nazwisko było objęte milczeniem – najpierw z przyczyn politycznych, potem przez zapomnienie

W rocznicę jego urodzin przypomnijmy sobie: nie każda prawda jest wygodna, ale każda jest potrzebna.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

138 lat temu, 29 sierpnia 1887 roku, w Mohylewie nad Dnieprem urodził się Stanisław Cywiński – postać dziś niemal zapomniana, a niegdyś jeden z najbardziej wyrazistych intelektualistów II Rzeczypospolitej. Filozof, historyk literatury, publicysta, profesor uniwersytecki – ale przede wszystkim człowiek niezłomnego ducha, którego życie zakończyło

Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że trwają prace nad nowelizacją Ustawy o Karcie Polaka. Celem zmian jest ograniczenie nadużyć i przywrócenie pierwotnego charakteru dokumentu, który miał służyć osobom faktycznie związanym z polską kulturą i historią.

Impulsem do działań legislacyjnych stała się interpelacja posła Przemysława Wiplera, który zwrócił uwagę na rosnące ryzyko instrumentalnego wykorzystywania Karty Polaka. Wipler wskazał m.in. na istnienie poradników internetowych, rankingów konsulatów oraz przypadki fałszowania dokumentów, które mają ułatwiać uzyskanie Karty przez osoby bez realnych więzi z Polską.

„Karta Polaka coraz częściej staje się biletem wstępu do systemu socjalnego, a nie wyrazem tożsamości narodowej” – podkreślił Wipler w swojej interpelacji.

Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski przyznał, że problem jest realny i zapowiedział działania mające na celu „likwidację odziedziczonych patologii w polityce migracyjnej”. Resort planuje wzmocnienie kontroli konsularnej oraz weryfikacji dokumentów składanych przez kandydatów.

Zmiany w ustawie mogą mieć istotne konsekwencje dla tysięcy osób ubiegających się o Kartę Polaka, zwłaszcza w krajach takich jak Białoruś i Ukraina, gdzie dokument ten otwiera drogę do edukacji, pracy i obywatelstwa w Polsce.

Nowelizacja ustawy ma zostać przedstawiona opinii publicznej w najbliższych miesiącach. Rząd zapowiada konsultacje społeczne i współpracę z organizacjami polonijnymi.

 Znadniemna.pl na podstawie polskieradio.pl/Onet.pl/Rmf24.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że trwają prace nad nowelizacją Ustawy o Karcie Polaka. Celem zmian jest ograniczenie nadużyć i przywrócenie pierwotnego charakteru dokumentu, który miał służyć osobom faktycznie związanym z polską kulturą i historią. Impulsem do działań legislacyjnych stała się interpelacja posła Przemysława Wiplera, który zwrócił

Przejdź do treści