HomeStandard Blog Whole Post (Page 18)

Polskie władze wprowadziły nowe regulacje dotyczące uznawania dokumentów osobistych, wydanych na terytorium Białorusi w czasach ZSRR. Zmiana, która weszła w życie pod koniec lipca, oznacza, że akty urodzenia, małżeństwa i inne dokumenty wydane przed 1991 rokiem nie będą już akceptowane bezpośrednio przez polskie urzędy.

Co się zmieniło?

Zgodnie z nowymi wytycznymi, osoby pochodzące z Białorusi, które chcą korzystać z dokumentów wydanych w czasach radzieckich, muszą obecnie przedstawić duplikat dokumentu wydany przez właściwy organ białoruski oraz apostille — międzynarodowe poświadczenie autentyczności — uzyskane w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Białorusi.

Zmiana została formalnie potwierdzona przez dokument Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RP z dnia 28 lipca 2025 roku, który wskazuje na konieczność „weryfikacji autentyczności i aktualności dokumentów wydanych przez państwa trzecie, w szczególności w kontekście bezpieczeństwa administracyjnego”.

Kontekst polityczny

Decyzja polskich władz wpisuje się w szerszy trend zaostrzenia relacji z Mińskiem. W tle pozostają m.in. planowane na wrzesień br. manewry wojskowe „Zapad-2025”, organizowane wspólnie przez Rosję i Białoruś, które Polska i kraje NATO postrzegają jako demonstrację siły i potencjalne zagrożenie.

Eksperci ds. bezpieczeństwa wskazują, że działania administracyjne — takie jak ograniczenie uznawania dokumentów — mogą być częścią szerszej strategii kontroli przepływu osób i minimalizacji ryzyka infiltracji. Jednocześnie organizacje pomocowe ostrzegają, że nowe przepisy uderzają w zwykłych obywateli, którzy nie mają nic wspólnego z polityką.

Skutki dla migrantów

Dla wielu Białorusinów przebywających w Polsce — zwłaszcza tych, którzy uciekli przed represjami reżimu Łukaszenki — nowe wymogi są praktycznie niemożliwe do spełnienia. Uzyskanie duplikatu dokumentu i apostille wymaga osobistego stawienia się w urzędach na Białorusi, co dla wielu osób może oznaczać aresztowanie lub represje polityczne.

„To nie jest tylko kwestia papierów. To kwestia bezpieczeństwa. Powrót do Białorusi może oznaczać więzienie” — uważa przedstawiciel jednej z organizacji, wspierających uchodźców politycznych z Białorusi.

Głosy obrońców praw człowieka

Fundacje i organizacje pozarządowe, broniące praw migrantów apelują do polskich władz o wprowadzenie wyjątków dla osób, które nie mogą bezpiecznie uzyskać dokumentów w kraju pochodzenia. Wskazują, że brak okresu przejściowego oraz nagłość decyzji mogą prowadzić do masowych odmów w sprawach legalizacji pobytu, uznania małżeństw czy rejestracji dzieci.

„Proponowane rozwiązania mogą być wykorzystywane do bezprawnego wydalania z terytorium Polski cudzoziemców, którzy kwalifikują się do udzielenia im ochrony międzynarodowej” – czytamy w opinii prawnej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Fundacja podkreśla, że każda decyzja o odmowie uznania dokumentu powinna uwzględniać indywidualne ryzyko naruszenia praw człowieka, zwłaszcza w kontekście powrotu do kraju autorytarnego.

Z kolei Amnesty International Polska w najnowszym raporcie „Permanentna tymczasowość” zwraca uwagę na dramatyczną sytuację dzieci obywateli Białorusi, urodzonych w Polsce:

„Brak paszportu uniemożliwia dziecku uzyskanie karty pobytu, a tym samym legalizację pobytu w Polsce, co oznacza, że od momentu urodzenia pozostaje ono bez jakiegokolwiek dokumentu tożsamości”.

Organizacja apeluje o stworzenie specjalnej ścieżki uzyskania dokumentu tożsamości dla dzieci oraz o ustawowe uznanie dokumentu podróży za dowód tożsamości.

Znadniemna.pl na podstawie Rmf24.fm, PAP, tvp.info, zdjęcie ilustracyjne, źródło: Hpravy.org

Polskie władze wprowadziły nowe regulacje dotyczące uznawania dokumentów osobistych, wydanych na terytorium Białorusi w czasach ZSRR. Zmiana, która weszła w życie pod koniec lipca, oznacza, że akty urodzenia, małżeństwa i inne dokumenty wydane przed 1991 rokiem nie będą już akceptowane bezpośrednio przez polskie urzędy. Co się

W dniach 8–10 sierpnia 2025 roku Mrągowo po raz trzydziesty stało się stolicą kultury kresowej. Jubileuszowy Festiwal Kultury Kresowej zgromadził zespoły polonijne z Litwy, Ukrainy i Białorusi, które zaprezentowały bogactwo tradycji, muzyki i obrzędowości dawnych Kresów.

Anna Adamowicz i Dominik Kuźniewicz

Zespół wokalny „Sukces”

Z Białorusi na Festiwal przyjechały: młodzieżowy zespół piosenki estradowej „Wszystko w Porządku” z Borysowa, aktywnie uczestniczący w polonijnych wydarzeniach, zespół folklorystyczny „Wierzbica”, który od lat bierze udział w międzynarodowych festiwalach i konkursach, zespół wokalny „Wspólna Wędrówka”, prezentujący poezję śpiewaną i polską muzykę estradową, zespół wokalno-instrumentalny „Przyjaciele”, łączący polską muzykę rozrywkową z elementami folkloru, zespół Liber Cante oraz inne kolektywy artystyczne.

Młodzieżowy zespół piosenki estradowej „Wszystko w porządku” działa przy Domu Polskim w Borysowie od roku 2010 i składa się z 3 solistów w wieku od 28 do 38 lat. Kierownikiem Zespołu jest Ałła Nicijewska, akompaniatorem – Maria Hroda

Zespół ludowej piosenki „Przyjaciele” był powołany w 2001 roku wkrótce po otwarciu Domu Polskiego w Borysowie. Uczestnikami zespołu są amatorzy, mający polskie „korzenie”. Zespół składa się z wokalnej i instrumentalnej grupy. Główne miejsce w repertuarze zespołu zajmują wokalne kompozycje, jak polskie, tak i białoruskie. Szczególną popularnością cieszą się wiązanki z polskich ludowych piosenek. Założyciel i kierownik Zespołu – Swietłana Waszkiewicz

Zespół folklorystyczny WIERZBICA powstał w 1979 roku. Nazwa zespołu pochodzi od słowa Wierzba – krzewiaste drzewo, które jako pierwsze budzi się wiosną i wypuszcza swoje pąki. W repertuarze „Wierzbicy” znajdują się pieśni folklorystyczne, ludowe, pieśni obrzędowe i religijne. Oprócz piosenek, wiele tradycyjnych tańców białoruskich. „Wierzbica” aktywnie uczestniczy w różnych festiwalach, konkursach i koncertach. Kierownik Zespołu – Aliaksandr Swirski

Polski zespół „Współna Wędrówka” powstał w 2005 roku w Mińsku w ramach Polskiego chóru Polonez przy Czerwonym kościele i w 2025 roku obchodzi swój jubileusz – 20 lat razem z Polską. Zespół jest laureatem wielu międzynarodowych festiwali oraz Festiwalu Kultury Kresowej w Nowej Rudzie, Wrocławiu, Sycowie, Jarosławiu,Mrągowie. Zespól zdobył nagrody na Festiwalu piosenki patriotycznej w Legionowie i we Włocławku za autorskie piosenki. Na Festiwalu Polonijnym Polskiej piosenki w Opolu za pieśń «Kresy» ( 1 nagroda) i Na Światowym Festiwalu Marii Konopnickiej w Przedborzu (1 nagroda). W repertuarze zespołu znajdują się piosenki kresowe, patriotyczne, ludowe , autorskie oraz przedwojenne estradowe.

Kierownik Zespołu – Marina Towarnicka — prezes Towarzystwa Miłośników Kultury Polskiej w Mińsku na Białorusi i Fundacji Kultura Bez Granic we Wrocławiu. Autorka ponad 30 pieśni patriotycznych do słów polskich i białoruskich poetów. W 2020 roku została odznaczona Krzyżem Kresowym za popularyzację i obronę Polskiej kultury na Białorusi, a w 2025 roku Medalem Sejmu RP

Na mandolinie gra Daria Remizowicz z Mińska

LIBER CANTE – amatorski zespół polonijny mieszany, założony przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku w 2018 roku przez dyrygenta i kierownika artystycznego Katarzynę Michal. W repertuarze zespołu są pieśni patriotyczne i religijne oraz piosenki ludowe i biesiadne. Zespół wykonuje również utwory we własnych aranżacjach. Liber Cante bierze udział w okolicznościowych imprezach kulturalnych i religijnych na Białorusi i w Polsce

Na Festiwalu była obecna także jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci kultury kresowej z Białorusi – artystka z Mińska Helena Abramowicz, dyrygentka, nauczycielka, wokalistka, organistka, pianistka, kompozytorka z kręgu muzyki liturgicznej oraz poezji śpiewanej. Członkini Stowarzyszenia Kierownictwa Chórów Chłopięcych działającego przy Białoruskim Związku Działaczy Muzycznych. Od 1988 roku współpracuje z chórami i zespołami liturgicznymi parafii św. Szymona i św. Heleny w Mińsku oraz z chórami, zespołami i solistami Polonijnymi, z którymi ciągle organizuje różne wyjazdy z koncertami do miast i wsi Białorusi, Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Niemiec i Szwecji oraz uczestniczy w św. Mszach przeważnie w języku polskim. Najbardziej znanym utworem Heleny Abramowicz jest autorska piosenka, „Polsko Moja” rozpowszechniona wśród licznych zespołów Polonijnych, często uznawana za Hymn Polaków mieszkających poza Polską. W marcu 2016 roku Helena Abramowicz otrzymała Odznakę Honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

Helena Abramowicz i Józef Szyłejko, prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej

Spotkania z historią i pamięcią

W ramach festiwalu odbyło się spotkanie z wydawcami premierowej książki Melchiora Wańkowicza pt. „Znowu siejemy w Polsce B”, zorganizowane 9 sierpnia w Mrągowskim Centrum Kultury. To unikalny reportaż z Kresów północno-wschodnich II Rzeczypospolitej z lat 1936–1938, opracowany na podstawie maszynopisu zachowanego w Bibliotece Ossolineum oraz archiwalnych materiałów prasowych i fotograficznych. Książka stanowi hołd dla kresowych ziem i ich mieszkańców.

Wystawy, rozmowy i prezentacje towarzyszące festiwalowi przypominały o trudzie zachowania kultury kresowej w diasporze, rozsianej po różnych państwach za wschodnią granicą Polski. Organizatorzy podkreślali, że celem wydarzenia jest nie tylko prezentacja dorobku artystycznego, ale też budzenie świadomości narodowej i zainteresowanie młodych Polaków historią dawnych Kresów.

Rzemiosło, smaki i wspólnota

Jak co roku przyciągał tłumy zorganizowany w ramach Festiwalu Jarmark Kresowy. Można było skosztować na nim tradycyjnych potraw, takich jak pierogi z kaszą gryczaną, barszcz ukraiński czy ciasta drożdżowe, a także kupić rękodzieło: hafty, ceramikę, wyroby z drewna i lnu. Rzemieślnicy z Kresów dzielili się technikami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie, a dzieci uczestniczyły w warsztatach edukacyjnych.

Atmosfera wszystkich festiwalowych wydarzeń była rodzinna i pełna wzruszeń. Dla wielu uczestników i gości Festiwal stał się nie tylko okazją do spotkania z kulturą, ale też do odnalezienia własnych korzeni. Wspólne świętowanie, rozmowy i muzyka tworzyły przestrzeń, w której przeszłość i teraźniejszość splatały się w jedno.

Trzydzieści lat budowania mostów

Jubileuszowa edycja Festiwalu była okazją do podsumowania trzech dekad jego działalności. Od 1995 roku wydarzenie nieprzerwanie gromadzi Rodaków z Kresów i Macierzy, przypominając o wspólnym dziedzictwie. Organizatorzy podkreślali, że Festiwal to nie tylko koncerty, ale też wyraz wdzięczności dla tych, którzy przez lata pielęgnowali kulturę kresową w trudnych warunkach.

Kulminacją Festiwalu stał się koncert galowy, który odbył się 9 sierpnia w amfiteatrze nad jeziorem Czos. Była to muzyczna podróż przez kresowe melodie i wspomnienia, pełna wzruszeń i symbolicznych gestów. Wspólne występy artystów z różnych krajów pokazały, że kultura kresowa łączy ponad granicami.

Nazajutrz, w niedzielę, uczestnicy Festiwalu opuszczali Mrągowo z poczuciem dumy i wdzięczności. Jubileuszowe święto Kresów nie tylko przypomniało o przeszłości, ale też pokazało, że dziedzictwo Kresów wciąż inspiruje i żyje w sercach kolejnych pokoleń.

Znadniemna.pl/ Fot.: Mrągowskie Centrum Kultury/ Magdalena Waszkiewicz, Ewa Dulna i Facebook.com

W dniach 8–10 sierpnia 2025 roku Mrągowo po raz trzydziesty stało się stolicą kultury kresowej. Jubileuszowy Festiwal Kultury Kresowej zgromadził zespoły polonijne z Litwy, Ukrainy i Białorusi, które zaprezentowały bogactwo tradycji, muzyki i obrzędowości dawnych Kresów. [caption id="attachment_69668" align="alignnone" width="480"] Anna Adamowicz i Dominik Kuźniewicz[/caption] [caption id="attachment_69669"

W 127. rocznicę urodzin Tadeusza Dołęgi-Mostowicza warto przypomnieć, że był on nie tylko autorem bestsellerów – był pisarzem, który rozumiał polską duszę, jej słabości, ale i siłę. Fenomen jego twórczości polega na tym, że choć pisał o swojej epoce, jego diagnozy pozostają aktualne do dzisiaj. Jego bohaterowie, konflikty, emocje – są nadal z nami. Nasz bohater był pisarzem z ludu i dla ludu – a zarazem jednym z najbystrzejszych obserwatorów elit. Być może właśnie dlatego jego głos nadal tak wyraźnie wybrzmiewa.

W historii polskiej literatury niewielu autorów zdołało połączyć masową popularność z przenikliwą analizą społeczną tak skutecznie, jak uczynił to Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Choć jego kariera pisarska trwała zaledwie kilka lat, zdołał stworzyć dzieła, które do dziś są czytane, ekranizowane i cytowane. Fenomen Dołęgi-Mostowicza nie polegał jedynie na liczbie sprzedanych książek – jego sukces to owoc talentu do trafnego diagnozowania polskiej rzeczywistości, umiejętności opowiadania o ludziach w sposób przystępny, a jednocześnie głęboki.

Z dziennikarza w pisarza – nieoczywista droga do literatury

Tadeusz Dołęga-Mostowicz urodził się 10 sierpnia 1898 roku w folwarku Okuniewo koło Głębokiego, w szlacheckiej rodzinie. Miał zostać prawnikiem, ale pociągała go publicystyka. Pracował jako dziennikarz w Warszawie, zyskując renomę bystrego i odważnego komentatora politycznego. Krytyka rządzących, szczególnie sanacji, doprowadziła do dramatycznych wydarzeń – w 1927 roku został porwany, pobity i porzucony na granicy wschodniej. Wydarzenie to przekreśliło jego karierę dziennikarską, ale otworzyło nowy rozdział: literacki.

Dołęga-Mostowicz pisał „dla ludzi” – jego styl był lekki, ale nigdy banalny. Łączył elementy powieści psychologicznej, społecznej, sensacyjnej i obyczajowej. Trafiał do szerokiego grona odbiorców, bo potrafił mówić językiem prostym o sprawach istotnych. Nie unikał tematów trudnych: krytykował hipokryzję elit, ukazywał dramaty jednostek zagubionych w świecie konwenansów, obłudy i hierarchii społecznych.

Jego powieści poruszały temat awansu społecznego („Kariera Nikodema Dyzmy”), konfliktów klasowych („Znachor”), zderzenia prowincji z wielkim światem („Doktor Murek”), czy roli kobiet w społeczeństwie („Pamiętnik pani Hanki”). Pisał o Polsce, ale jego przesłania były i są uniwersalne.

Nikodem Dyzma – portret ponadczasowy

Nie sposób mówić o fenomenie Dołęgi-Mostowicza bez wspomnienia jego najgłośniejszego dzieła – „Kariery Nikodema Dyzmy”. Opublikowana w 1932 roku powieść, będąca satyrą na elity polityczne II RP, okazała się niepokojąco prorocza. Dyzma – postać bez kompetencji, ale z dużym szczęściem i odpowiednimi znajomościami – szybko stał się symbolem karierowicza. Jego nazwisko weszło do języka potocznego, a sama powieść była wielokrotnie ekranizowana, m.in. w niezapomnianym serialu z Romanem Wilhelmim.

„Znachor” – historia, która nie przestaje poruszać

Rok 1937 przyniósł premierę „Znachora”, jednej z najpiękniejszych opowieści o człowieczeństwie w polskiej literaturze. Dołęga-Mostowicz pokazał, że godność, dobroć i wierność swoim wartościom nie są zależne od tytułów naukowych ani pozycji społecznej. Profesor Wilczur, który jako prosty uzdrowiciel pomaga ludziom, nie wiedząc kim naprawdę jest, staje się symbolem odrodzenia i nadziei. Fenomen tej powieści trwa do dziś – jej filmowe adaptacje są niezmiennie popularne, a najnowsza z 2023 roku przyciągnęła przed ekrany miliony widzów.

Popularność, która nie przemija

Co sprawia, że twórczość Dołęgi-Mostowicza wciąż żyje? Po pierwsze – uniwersalne tematy: walka o godność, pragnienie miłości, obłuda władzy, mechanizmy społecznego awansu. Po drugie – doskonała znajomość ludzkich charakterów. I wreszcie – język, który nie starzeje się mimo upływu lat. Jego książki były pisane z myślą o zwykłym czytelniku, ale z szacunkiem dla jego inteligencji.

W czasach, gdy literatura często dzieli się na „ambitną” i „masową”, Dołęga-Mostowicz pozostaje przykładem, że można pisać i mądrze, i przystępnie.

W 1939 roku, gdy wybuchła wojna, nie uciekł za granicę, jak wielu innych twórców. Pozostał w kraju. Zginął tragicznie 20 września w miasteczku Kuty, położonym przy granicy polsko-rumuńskiej (powiat kosowski, województwo stanisławowskie, dziś na Ukrainie), prawdopodobnie zastrzelony przez żołnierzy sowieckich podczas próby obrony kolumny cywilów. Miał zaledwie 41 lat.

Emilia Kuklewska

Znadniemna.pl

W 127. rocznicę urodzin Tadeusza Dołęgi-Mostowicza warto przypomnieć, że był on nie tylko autorem bestsellerów – był pisarzem, który rozumiał polską duszę, jej słabości, ale i siłę. Fenomen jego twórczości polega na tym, że choć pisał o swojej epoce, jego diagnozy pozostają aktualne do dzisiaj.

7 sierpnia 2025 roku Prezydent RP Karol Nawrocki powołał kierownictwo Kancelarii Prezydenta RP oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Na stanowisko Podsekretarza Stanu w Kancelarii Prezydenta – Ministra ds. Polonii i Polaków za Granicą – mianowana została Agnieszka Jędrzak.

Agnieszka Jędrzak jest absolwentką Wydziału Filologii Romańskiej na Uniwersytecie Warszawskim ze specjalizacją literaturoznawstwo, literatura XX wieku. Obroniła pracę magisterską na temat związków między literaturą a malarstwem. Otrzymała w ramach wspomnianych studiów stypendium rządu francuskiego na Uniwersytecie Sorbona. Zrealizowała ponadto podyplomowe studia Zarządzania Zasobami Ludzkimi na Uniwersytecie Warszawskim oraz Lingwistyki Stosowanej na UW, a także studia MBA na Akademii Jagiellońskiej. Odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi.

Przez ostatnie 15 lat była pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej. W Instytucie pracowała w Sekcji Informacji Naukowej w Archiwum IPN. Następnie kierowała komórką zagraniczną Archiwum, gdzie prowadziła stałą współpracę i długofalowy projekt (2011‒2016) dotyczący polskiej emigracji z Towarzystwem Historyczno–Literackim – Biblioteką Polską w Paryżu. Sprawowała nadzór nad Wydziałem Informacji i Kontaktów Międzynarodowych w Biurze Prezesa i Komunikacji Społecznej, który następnie przekształciła w Biuro Współpracy Międzynarodowej. Podlegały jej także dwa interdyscyplinarne zespoły eksperckie. Nadzorowała współpracę zagraniczną IPN (Centrala i 18 jednostek terenowych); inicjowała kontakty z partnerami zagranicznymi, prowadziła projekty o charakterze międzynarodowym oraz przeznaczone dla Polonii na całym świecie, w tym flagowy międzynarodowy projekt memoratywno–edukacyjny „Szlaki Nadziei. Odyseja Wolności”, pomysłu ówczesnego Prezesa IPN dr. Karola Nawrockiego, zainicjowany w 2022 roku.  Dzięki jej staraniom ekspozycję, w blisko 30 wersjach językowych, obejrzało ok. miliona osób na pięciu kontynentach, przy czym pokazano ją w ok. stu lokalizacjach na całym świecie.

Prowadzone przez nią Biuro Współpracy Międzynarodowej odpowiadało za zagraniczny przekaz Instytutu za pośrednictwem anglojęzycznej strony internetowej i mediów społecznościowych, relacjonując bieżącą działalność IPN oraz opracowując autorskie kampanie medialne. Pod jej kierownictwem na bieżąco reagowało na pojawiające się w przestrzeni publicznej dyfamacje godzące w dobre imię Polski i Narodu Polskiego, wypełniając obowiązek nałożony przez ustawodawcę w 2016 roku. Prowadziła ścisłą współpracę z Polonią w tym zakresie.

Pani Minister biegle posługuje się językiem francuskim i angielskim. Zna także język hiszpański oraz rosyjski.

 Znadniemna.pl za Prezydent.pl, fot.: Przemysław Keler/KPRP

7 sierpnia 2025 roku Prezydent RP Karol Nawrocki powołał kierownictwo Kancelarii Prezydenta RP oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Na stanowisko Podsekretarza Stanu w Kancelarii Prezydenta – Ministra ds. Polonii i Polaków za Granicą – mianowana została Agnieszka Jędrzak. Agnieszka Jędrzak jest absolwentką Wydziału Filologii Romańskiej na Uniwersytecie

9 sierpnia Maria Żodzik, reprezentantka Polski w skoku wzwyż i nasza krajanka rodem z Baranowicz, wzięła udział w międzynarodowym mityngu skoku wzwyż w Heilbronn (Niemcy). Zawody były finałem prestiżowej serii What Gravity Tour, organizowanej przez wybitnego katarskiego skoczka Mutaza Essę Barshima.

W Heilbronn Maria Żodzik skoczyła 1,96 m, co dało jej 3. miejsce w konkursie.

Wynik naszej krajanki potwierdził, że odbudowała się po ubiegłorocznym urazie nogi i osiągnęła wysoką formę sportową na miesiąc przed Mistrzostwami Świata w Tokio, na których Maria wystąpi w roli jednej z pretendentek do medalu.

Po serii znakomitych występów — w tym rekordzie życiowym 1,98 m w hali (wynik osiągnięty po przerwie w skakaniu, spowodowanej urazem nogi – red.) oraz stabilnych wynikach 1,96 m na stadionie — forma Polki budzi respekt wśród rywalek.

Stabilność i progres

Żodzik rozpoczęła sezon halowy od mocnego uderzenia: 1,98 m w Gorzowie Wielkopolskim dało jej nie tylko światowe prowadzenie, ale też kwalifikację na mistrzostwa Europy i świata. W sezonie letnim potwierdziła klasę, skacząc 1,96 m w Dosze i Heilbronn — oba wyniki dały jej miejsca na podium w prestiżowej serii What Gravity Tour.

Maria Żodzik rozpoczęła sezon halowy od mocnego uderzenia: 1,98 m w Gorzowie Wielkopolskim, fot.: sport.tvp.pl

„Wreszcie możemy pracować jak ludzie” — mówi jej trener Paweł Wyszyński, nawiązując do zakończonych problemów zdrowotnych zawodniczki. Po kontuzjach pleców i pięty Maria wróciła do pełni sił, a jej technika i dynamika imponują coraz bardziej.

W Madrycie, podczas Drużynowych Mistrzostw Europy, Maria Żodzik pokonała liderkę światowych rankingów, rekordzistkę świata Ukrainkę Jarosławę Mahuczich na wysokości 1,97 m, udowadniając tym samym, że potrafi wytrzymać presję i rywalizować z najlepszymi. Jej psychiczna odporność, budowana przez starty w Diamentowej Lidze, może okazać się kluczowa w Tokio.

Konkurencja nie śpi

Podczas Mistzrostw Świata w Tokio w walce o medale liczyć się będą m.in.:

  • Jarosława Mahuczich (Ukraina) – liderka światowych tabel z wynikiem 2,02 m
  • Eleanor Patterson (Australia) – mistrzyni świata z Eugene, skacząca regularnie 1,98 m
  • Imke Onnen (Niemcy) – objawienie sezonu, rekord życiowy 1,98 m

Maria Żodzik z wynikiem 1,98 m znajduje się w ścisłej czołówce pretendentek do miejsca na podium. Jej celem jest pokonanie bariery 2,00 m — granicy, która może dać medal, a nawet złoto.

Przypomnijmy, że brązowy medal na Igrzyskach w Paryżu (Maria wówczas nie zakwalifikowała się do finałowego konkursu) zdobyto wynikiem 1,95 m, a Polka już teraz skacze wyżej. Wobec tego w Tokio wszystko może się zdarzyć…

Maria – jedna z najważniejszych postaci polskiej lekkoatletyki

Maria Żodzik, fot.: Facebook.com

Maria Żodzik, polska lekkoatletka specjalizująca się w skoku wzwyż, reprezentująca klub Podlasie Białystok  – urodziła się 19 czerwca 1997 roku w Baranowiczach na Białorusi. Od marca 2024 roku posiada polskie obywatelstwo, które otrzymała decyzją Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Jej dziadkowie byli Polakami, a sama Maria od 2022 roku mieszka w Polsce.

Kariera sportowa

  • W 2021 roku zdobyła srebrny medal mistrzostw Białorusi.
  • W 2024 roku została mistrzynią Polski w skoku wzwyż (Bydgoszcz).
  • Reprezentowała Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu 2024, choć odpadła w eliminacjach.

W 2025 roku osiągnęła rekord życiowy 1,98 m podczas Gorzów Jump Festiwal — to najlepszy wynik na świecie w sezonie halowym i trzeci rezultat w historii polskiej lekkoatletyki.

Droga do sukcesu

Po przyjeździe do Polski zaczynała od pracy w restauracji typu fast food. Przez pierwsze miesiące trenowała indywidualnie, zanim trafiła pod skrzydła trenera Roberta Nazarkiewicza. Ich współpraca rozpoczęła się w Białymstoku, gdzie Maria trenuje do dziś — sześć razy w tygodniu, często dwa razy dziennie.

Jej determinacja, skromność i pracowitość szybko zrobiły wrażenie na środowisku lekkoatletycznym. Trenerzy podkreślają jej wyjątkową pamięć ruchową i zdolność do szybkiego przyswajania techniki.

Maria Żodzik uznawana jest za naturalną następczynię Kamili Lićwinko — rekordzistki Polski i halowej mistrzyni świata. Jej dynamiczny rozwój, stabilna forma i coraz lepsze wyniki czynią ją jedną z najważniejszych postaci polskiej lekkoatletyki w sezonie 2025.

Adolf Gorzkowski, fot.: materiały prasowe

9 sierpnia Maria Żodzik, reprezentantka Polski w skoku wzwyż i nasza krajanka rodem z Baranowicz, wzięła udział w międzynarodowym mityngu skoku wzwyż w Heilbronn (Niemcy). Zawody były finałem prestiżowej serii What Gravity Tour, organizowanej przez wybitnego katarskiego skoczka Mutaza Essę Barshima. W Heilbronn Maria Żodzik skoczyła

Wspomnienie o wybitnej polonistce, której biografia splatała się z historią Europy Środkowo-Wschodniej.

Prof. dr hab. Swietłana Musijenko zmarła 8 sierpnia 2023 roku. Była wybitną polonistką, założycielką Katedry Polonistyki w Grodnie, niestrudzoną promotorką kultury polskiej na Białorusi.

Jej życie i działalność naukowa były głęboko zakorzenione w historii regionu, który przez dekady zmagał się z podziałami, przesunięciami granic i napięciami narodowościowymi.

Wspominamy ją jako uczoną, która budowała mosty tam, gdzie historia stawiała mury.

Katedra jako przestrzeń pamięci

Profesor Musijenko stworzyła Katedrę Polonistyki na Uniwersytecie im. Janki Kupały w Grodnie — mieście, które przez wieki znajdowało się na styku kultur, języków i wpływów politycznych. W czasach, gdy język polski był marginalizowany, jej inicjatywa miała wymiar nie tylko akademicki, ale i symboliczny: była aktem zachowania pamięci i tożsamości.

Wejście do Muzeum Zofii Nałkowskiej na Uniwersytecie im. Janki Kupały w Grodnie, fot.: mojepodrozeliterackie.blogspot.com

W ramach katedry powstała ekspozycja muzealna poświęcona Zofii Nałkowskiej — pisarce, której twórczość Profesor badała z pasją. To miejsce stało się nie tylko przestrzenią dydaktyczną, ale też świadectwem ciągłości kulturowej w regionie, który wielokrotnie doświadczał prób wymazania swojej przeszłości.

Ekspozycja Muzeum Zofii Nałkowskiej na Uniwersytecie im. Janki Kupały w Grodnie, fot.: mojepodrozeliterackie.blogspot.com

Biografia pogranicza

Swietłana Musijenko mówiła o sobie, że jest „dzieckiem czterech ojczyzn”: urodziła się na Ukrainie, dorastała w Doniecku, studiowała w Moskwie i Mińsku, a zawodowo związała się z Grodnem i Polską. Jej życiorys to historia kobiety, która dorastała w cieniu Związku Radzieckiego, a potem z oddaniem pracowała na rzecz porozumienia między narodami.

Jej życie było odbiciem losów milionów ludzi, których tożsamość kształtowała się na styku imperiów, ideologii i języków. W czasach, gdy granice zmieniały się szybciej niż mapy, Musijenko potrafiła zachować wewnętrzną spójność i przekuć ją w misję edukacyjną. Jej biografia pokazuje, że pogranicze nie musi być miejscem konfliktu — może być przestrzenią twórczą, jeśli znajdzie się ktoś, kto potrafi je zrozumieć.

Jak pisała Wisława Szymborska w „Psalmie”: „O jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!” — Swietłana Musijenko żyła właśnie w tych „nieszczelnościach”, w przestrzeni między, gdzie rodzi się prawdziwe porozumienie. Jej życie było afirmacją wartości wspólnoty, dialogu i wzajemnego szacunku.

Głosy pamięci

Wspomnienia współpracowników i uczniów Musijenko ukazują nie tylko jej dorobek naukowy, ale też głęboki wpływ, jaki wywierała na ludzi. Jej styl pracy — pełen empatii, cierpliwości i szacunku — był rzadkością w świecie akademickim. Potrafiła słuchać, rozumieć i inspirować. Dla wielu była nie tylko profesorem, ale też przewodniczką duchową w świecie literatury i historii.

„Swoją biografią i naukową aktywnością dowiodła, jak wielką wartość ma współpraca ponad podziałami.” — wspominała koleżankę z Grodna prof. Grażyna B. Tomaszewska z Uniwersytetu Gdańskiego.

.

„Była niekwestionowanym autorytetem naukowym, ale też niezwykle prawym, życzliwym, ciepłym człowiekiem. Zawsze w Grodnie czuliśmy się, jak w domu.” — pisała o zmarłej dwa lata temu dr Barbara Olech z Uniwersytetu w Białymstoku.

Z okazji drugiej rocznicy odejścia śp. Swietłany Musijenko dr Barbara Olech napisała na Facebooku:

„Trudno ciągle uwierzyć, że nie ma już Jej z nami… Jej ogromna wiedza, życzliwość, radość życia, poczucie humoru i przyjaźń towarzyszyły mi przez lata… Wdzięczna Jej jestem za to każdego dnia. Obdarowywała nas Sobą – polskich, białoruskich, ukraińskich, litewskich i rosyjskich humanistów. Budowała mosty przyjaźni i życzliwości… Tak bardzo chciała świata pełnego pokoju i miłości… Spoczywa w dalekim Mińsku, choć całe zawodowe życie związana była z Grodnem – miastem Orzeszkowej. Pojawiała się ze współpracownikami z kierowanej przez Nią Katedry Polonistyki Uniwersytetu Grodzieńskiego na wszystkich polskich wydarzeniach. Dyktanda, Olimpiady Literatury i Języka Polskiego, Narodowe Czytania, wykłady… Organizowała konferencje, odczyty… Znało Ją całe Grodno… Współpracowała z Polską Macierzą Szkolną, ze Związkiem Polaków na Białorusi, z konsulatem RP… Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Nieprawda! Ona była i jest niezastąpiona… I tak smutno, taki ból, że w obecnej sytuacji politycznej wyjazd do Mińska na Jej grób jest niemożliwy… Proszę, pamiętajcie o Niej!”

Dziedzictwo ponad granicami

W 2019 roku Swietłana Musijenko została uhonorowana Nagrodą Polonicum za wybitne osiągnięcia w krzewieniu języka polskiego oraz wiedzy o polskiej historii i kulturze. Jej dorobek naukowy obejmuje liczne publikacje, konferencje i projekty, które na trwałe wpisały się w historię polonistyki.

Rok 2019, Uniwersytet Gdański. Swietłana Musijenko z nagrodą Polonicum, fot.: fil.ug.edu.pl

Jej praca miała wymiar nie tylko akademicki, ale też polityczny — w najlepszym sensie tego słowa. W czasach, gdy relacje polsko-białoruskie były napięte, Musijenko potrafiła budować przestrzeń współpracy i wzajemnego szacunku. Jej dziedzictwo to nie tylko książki i artykuły, ale też sieć relacji, instytucji i inicjatyw, które przetrwały dzięki jej determinacji.

Cześć Jej pamięci… Niech jej życie i dorobek pozostaną dla nas inspiracją, by nie ustawać w poszukiwaniu prawdy, piękna i dobra…

Znadniemna.pl, fot.: Biuletynpolonistyczny.pl

Wspomnienie o wybitnej polonistce, której biografia splatała się z historią Europy Środkowo-Wschodniej. Prof. dr hab. Swietłana Musijenko zmarła 8 sierpnia 2023 roku. Była wybitną polonistką, założycielką Katedry Polonistyki w Grodnie, niestrudzoną promotorką kultury polskiej na Białorusi. Jej życie i działalność naukowa były głęboko zakorzenione w historii regionu,

8 sierpnia 2025 roku mija dokładnie 245 lat od śmierci Tadeusza Rejtana, jednej z najbardziej symbolicznych postaci polskiej historii XVIII wieku. Choć żył zaledwie 36 lat, jego dramatyczny protest przeciwko I rozbiorowi Polski w 1773 roku uczynił z niego ikonę niezłomności, patriotyzmu i sprzeciwu wobec zdrady narodowej. W czasach, gdy państwo upadało pod naporem obcych interesów i wewnętrznego rozkładu, Rejtan stanął samotnie na drodze haniebnej decyzji. Dziś, w rocznicę jego śmierci, warto przypomnieć sobie jego postać i przesłanie, jakie nam pozostawił.

Szlachcic z Hruszówki

Tadeusz Rejtan urodził się w 1742 roku w rodzinie szlacheckiej herbu Rejtan (czasem zapisywanego jako „Reytan”), w majątku Hruszówka w województwie nowogródzkim (obecnie na terenie Białorusi). Był synem Dominika Reytana (zm. 1769) podkomorzego nowogródzkiego, posła na sejmy 1733 i 1738,  który z żoną Teresą z Wołodkiewiczów (zm. 1760) miał trzy córki i pięciu synów.

Tadeusz otrzymał staranne wykształcenie, m.in. w Kolegium Jezuitów w Nieświeżu, a następnie w Collegium Nobilium w Warszawie, gdzie kształcono elity Rzeczypospolitej. Mimo że nie piastował żadnych najwyższych urzędów w państwie, jego życie dowiodło, że także „zwykły” poseł może na zawsze wpisać się w dzieje ojczyzny.

W młodości zaangażował się w działania konfederacji barskiej (1768–1772) – zbrojnego zrywu szlachty, mającego na celu obronę suwerenności Rzeczypospolitej i wiary katolickiej przed rosyjskim wpływem oraz władzą króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, uważanego przez wielu za narzędzie rosyjskiego imperium.

Wraz z ojcem i czterema braćmi należał do stronnictwa Radziwiłłowskiego. W 1773 roku został wybrany posłem na sejm.

Protest Reytana – moment symboliczny

Najważniejszym momentem w życiu Rejtana był Sejm Rozbiorowy, zwołany w Warszawie w 1773 roku, tuż po podpisaniu aktu I rozbioru Polski przez Rosję, Prusy i Austrię. Sejm miał zatwierdzić rozbiór i formalnie oddać części ziem Rzeczypospolitej zaborcom.

Rejtan, jako poseł nowogródzki, był jednym z nielicznych, którzy w ogóle odważyli się protestować. W dramatycznym geście rzucił się na próg sali obrad i błagał innych posłów, by nie dopuścili do zatwierdzenia zdrady narodowej. Według relacji świadków, Rejtan krzyczał:

„Zabijcie mnie, nie Polskę!”

Scena ta została później uwieczniona przez Jana Matejkę na obrazie „Rejtan – Upadek Polski” (1866), który do dziś wstrząsa widzami i stanowi jedną z najsłynniejszych alegorii rozkładu moralnego elit I Rzeczypospolitej.

Samotność i śmierć

„Murowanka” Tadeusza Reytana, gdzie spędził ostatnie 5 lat zycia

Po dramatycznych wydarzeniach Sejmu Rejtan załamał się psychicznie. Wycofał się z życia publicznego i powrócił do Hruszówki. Ale nie zamieszkał we dworze, lecz w jednej z dwóch oficyn, zwanej „Murowanką”. Tu popadł w ciężką depresję. W dwóch pokoikach „Murowanki” przebywał przez 5 lat, pisząc książkę zatytułowaną „O moim posłowaniu na sejm”. Te pamiętniki oglądał i z nich korzystał Julian Ursyn Niemcewicz, pisząc biografię Tadeusza Rejtana. Niestety, pamiętniki te nie przetrwały do naszych czasów.

8 sierpnia 1780 roku, mającego zaledwie 36 lat, Tadeusza Rejtana po samobójczej śmierci pochowano w pobliżu parku dworskiego, w miejscu zwanym „Pod Grabem” (ok. 300 m na zachód od dworskiego parku, przy drodze do Lachowicz). W tym miejscu w latach 30-tych XX wieku odkryto obmurowany grób, w którym pochowano Tadeusza Reytana. Obecnie znajduje sie tam cmentarzykżołnierzy radzieckich, poległych podczas II wojny światowej . Około 1 km na zachód od dworu, na skraju lasu znajduje się neogotycka kaplica grobowa Reytanów, ufundowana w 1910 roku przez hr. Henryka Grabowskiego.

Kaplica grobowa Reytanów

W kaplicy pochowano Józefa Reytena, jego siostrę  hr. Marię Grabowska, a takze sprowadzone z Lachowicz prochy jego rodziców Stefana Reytena i Marii z Niesiołowskich. Kaplica jest jednym z piękniejszych zabytków neogotyku na Białorusi. Jej wystrój był wzorowany na elementach wystroju koscioła św. Katarzyny w Krakowie. W dewastowanym wnętrzu ocalały fragmenty żebrowanych sklepień. Znajdowałą się tu niezachowana tablica ku czci Tadeusza Reytana z płaskorzeźbionym popiersiem. Zniszczona podłoga odsłania płytki nagrobne Józefa Reytena i jego siostry. Trumny z pochówkami zniszczyli w 1941 roku „poszukiwacze skarbów”, a ocalałe szczątki zakopano gdzieś w pobliżu kaplicy.

Kamień z tablicą pamiątkową przy kaplicy

Przed kaplicą nie ma  dziś  oczywiście, popiersia Tadeusza Reytana, ustawionego tam w 1939 roku przez Henryka hr. Grabowskiego. W miejscu tym dzięki staraniom Związku Polaków w Baranowiczach umieszczono w 1993 roku narzutowy głaz, na którym znajduje się metalowa tablica, ufundowana przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, z napisem w języku białoruskim i polskim: TADEUSZ REJTAN / Syn tej ziemi / Urodził się 20.08.1742 r. w Hruszówce i tu zmarł 8.08.1780 r.

Honor Narodu

Tadeusz Rejtan nie powstrzymał I rozbioru Polski, ale jego postawa sprawiła, że zapamiętano go jako symbol moralnego oporu, człowieka, który nie sprzedał swojej ojczyzny. W epoce rozkładu i korupcji był głosem sumienia.

Dziś, po 245 latach od jego śmierci, jego imię noszą szkoły, ulice, instytucje. Do 2022 roku w Baranowiczach funkcjowała najstarsza na Białorusi Społeczna Szkoła Polska im. Tadeusza Reytana – przejęta przez władze białoruskie.

Na Zamku Królewskim w Warszawie wisi wspomniany już obraz Matejki „Rejtan – Upadek Polski”, a sam Rejtan stał się inspiracją dla pokoleń Polaków – także tych walczących w późniejszych powstaniach, a nawet w XX wieku. Współczesne badania historyczne wskazują, że choć Rejtan nie był politykiem formatu Konstytucji 3 Maja czy wodzem jak Kościuszko, to jego rola symboliczna jest absolutnie wyjątkowa.

W czasach, gdy wiele narodów traci pamięć historyczną, a wartości bywają relatywizowane, Rejtan przypomina, że są granice, których przekraczać nie wolno. Że są sytuacje, w których trzeba stanąć po stronie dobra, nawet jeśli oznacza to samotność, klęskę czy szyderstwo.

Jego protest nie zatrzymał historii, ale uratował honor narodu. To lekcja, której potrzebujemy również dziś – 245 lat po śmierci Bohatera.

Walery Kowalewski/Znadniemna.pl

8 sierpnia 2025 roku mija dokładnie 245 lat od śmierci Tadeusza Rejtana, jednej z najbardziej symbolicznych postaci polskiej historii XVIII wieku. Choć żył zaledwie 36 lat, jego dramatyczny protest przeciwko I rozbiorowi Polski w 1773 roku uczynił z niego ikonę niezłomności, patriotyzmu i sprzeciwu wobec

Pozbawiony możliwości odprawiania Mszy Świętej ks. Henryk Okołotowicz objął współwięźniów opieką duszpasterską. Niektórych z nich spowiada i stara się przygotować do sakramentów.

Przypomnijmy, że ksiądz Okołotowicz, skazany na 11 lat pozbawienia wolności, przebywa w kolonii karnej w Bobrujsku.

Z przecieków docierających z kolonii wynika, że wielu osadzonych tam więźniów zwraca się do księdza Henryka o pomoc duchową. Wśród nich są nie tylko katolicy, ale także prawosławni, a nawet muzułmanie, bądź osoby nie identyfikujące się z żadnym wyznaniem religijnym.

Kaplan spowiada niektórych z nich i stara się przygotować do sakramentów – to samo czynił więziony w stalinowskich łagrach śp. Kazimierz Świątek, późniejszy kardynał.

Ksiądz Henryk tłumaczy, że czuje to samo, co kardynał Świątek opisał w swoich wspomnieniach i jest mu wdzięczny za przygotowanie do próby, którą przechodzi obecnie.

Jednocześnie ksiądz zauważa, że w miejscu takim jakim jest więzienie diabeł toczy wojnę z Bogiem, próbując odebrać Mu duszę człowieka, ludzie tutaj praktycznie nie mają pomocy duchowej i religijnej.

Znane są przykłady, kiedy skazani na wieloletnie kary więźniowie katoliccy przez wiele lat nie mogli się wyspowiadać u katolickiego kapłana. Teraz stało się to możliwe dzięki temu, że do kolonii karnej trafił ksiądz Henryk.

Należy powiedzieć, że w kolonii bobrujskiej znajduje się cerkiew prawosławna, w której „dopuszczeni oficjalnie do pełnienia posługi” księża regularnie odprawiają nabożeństwa i spowiadają chętnych.

Ksiądz Okołotowicz nadal nie ma możliwości odprawiania Mszy Świętej w kolonii.

Wiadomo tymczasem, że nie tylko katolicy, ale także prawosławni i przedstawiciele innych wyznań starają się wspierać księdza Henryka. Duchowny wyraża wdzięczność za wszystkie docierające do niego listy oraz pocztówki i przypomina, że w ten sposób spełniają się słowa przypowieści Chrystusa z Ewangelii , które, parafrazując je, mogłyby brzmieć: „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie…”.

Listy do ks. Okołotowicza można wysyłać na adres kolonii karnej (koperta ma być podpisana w języku rosyjskim – jak poniżej. Tak samo, po rosyjsku, należy napisać i sam list, który, zanim zapadnie decyzja o przekazaniu go adresatowi, będzie czytany przez cenzora, który może nie władać innymi językami poza rosyjskim):

Околотовичу Геннадию Владиславовичу

ИК №2, отряд №4

213807 ул. Сикорского 1, Бобруйск

Беларусь

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Pozbawiony możliwości odprawiania Mszy Świętej ks. Henryk Okołotowicz objął współwięźniów opieką duszpasterską. Niektórych z nich spowiada i stara się przygotować do sakramentów. Przypomnijmy, że ksiądz Okołotowicz, skazany na 11 lat pozbawienia wolności, przebywa w kolonii karnej w Bobrujsku. Z przecieków docierających z kolonii wynika, że wielu osadzonych

Polscy strażnicy graniczni zatrzymują Białorusinów, którzy korzystali z „fałszywego tranzytu”, i pozywają ich do sądu, który zdecyduje, czy będą czekać na rozpatrzenie ich wniosku o ochronę międzynarodową w zamkniętym obozie dla uchodźców – powiedział portalowi Pozirk.online białoruski obrońca praw człowieka Roman Kislak.

„Praktyka polskich służb granicznych zmieniła się od końca czerwca” – uważa informator. „Białorusini, którzy nie posiadali wizy, korzystali z tzw. „fałszywego tranzytu”: lecieli z jednego kraju bezwizowego do drugiego, a w trakcie tranzytowego lądowania ubiegali się o azyl w Polsce. Z reguły dotyczy to lotów z Gruzji”.

– Najczęściej opisane sytuacje dotyczą Białorusinów, których paszporty traciły ważność i którzy nie mogli uzyskać wizy – wyjaśnił Kislak. Wcześniej w Polsce tacy obywatele Białorusi byli przyjmowani do rozpatrzenia wniosków o azyl i z reguły nie byli zatrzymywani.

– Teraz wszyscy są zatrzymywani i stawiani przed sądem, który decyduje, czy osadzić zatrzymanego w zamkniętym obozie dla migrantów, czy też wypuścić, aby osoba taka czekała na decyzję w swojej sprawie na wolności – zauważa Kislak, podkreślając, że kilka osób już na mocy decyzji sądowej przebywa w obozie.

Kislak posiada wiedzę o czterech przypadkach rozpatrzenia przez sąd spraw tzw. „tranzytowych uchodźców”, których zatrzymano po 24 czerwca. Dwóch Białorusinów przebywa obecnie w zamkniętym obozie dla migrantów, a jeszcze dwóch na podstawie decyzji sądu przebywa na wolności.

– Straż graniczna twierdzi, że Białorusini instrumentalnie wykorzystują prawo do azylu – podkreśla rozmówca Pozirk.online.

Znadniemna.pl za Pozirk.online, na zdjęciu: polskie strażniczki graniczne fot.: Strazgraniczna.pl

Polscy strażnicy graniczni zatrzymują Białorusinów, którzy korzystali z „fałszywego tranzytu”, i pozywają ich do sądu, który zdecyduje, czy będą czekać na rozpatrzenie ich wniosku o ochronę międzynarodową w zamkniętym obozie dla uchodźców – powiedział portalowi Pozirk.online białoruski obrońca praw człowieka Roman Kislak. „Praktyka polskich służb granicznych

Wspólnota katolicka w Łyskowie, która obecnie spotyka się w kapliczce na cmentarzu, miała kiedyś własny, duży kościół, po którym pozostały jedynie ruiny. 3 sierpnia do Łyskowa zawitał wikariusz generalny diecezji pińskiej, biskup Andrzej Znosko.

W cmentarnej kaplicy hierarchę przywitała grupa wiernych, pozbawiona możliwości gromadzenia się w dużym kościele, zabytku architektury, którego ruiny niszczeją w centrum miasteczka.

O świątyni tej biskup Andrzej Znosko napisał na swoim profilu na Instagramie:

„Zniszczony kościół w Łyskowie wciąż stoi jako «żywy» pomnik krzywd, jakie komunistyczny rząd i jego bezbożne państwo wyrządziły Kościołowi Katolickiemu. Katolicy z Łyskowa, którzy obecnie spotykają się w kaplicy na cmentarzu, są potomkami dawnej, licznej i chlubnej parafii”.


Wikariusz generalny diecezji pińskiej zauważył, że „sowiecki reżim ateistyczny pozbawił wiernych ich świątyni, niszcząc ją, a dawny klasztor misjonarzy do dziś nie został zwrócony Kościołowi”.

W pobliżu ruin kościoła hierarcha odwiedził grób znanego polskiego poety Franciszka Karpińskiego, autora licznych pieśni religijnych m. in.: „Kiedy ranne wstają zorze”; „Wszystkie nasze dzienne sprawy” i perły w kanonie polskich kolęd – „Bóg się rodzi – moc truchleje”.

Również w Łyskowie biskup Andrzej sprawował Eucharystię w intencji śp. księdza Michała Woronieckiego, ostatniego proboszcza w Łyskowie, aresztowanego tu w 1949 roku i skazanego na sowiecką katorgę w Dżezkazganie, skąd duchowny został zwolniony dopiero w 1956 roku. Czterdzieści lat później, w 1996 roku, decyzją ówczesnego ordynariusza diecezji grodzieńskiej, biskupa Aleksandra Kaszkiewicza ks. Woroniecki został nominowany na wikariusza generalnego diecezji grodzieńskiej.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Wspólnota katolicka w Łyskowie, która obecnie spotyka się w kapliczce na cmentarzu, miała kiedyś własny, duży kościół, po którym pozostały jedynie ruiny. 3 sierpnia do Łyskowa zawitał wikariusz generalny diecezji pińskiej, biskup Andrzej Znosko. W cmentarnej kaplicy hierarchę przywitała grupa wiernych, pozbawiona możliwości gromadzenia się w

Przejdź do treści