HomeStandard Blog Whole Post (Page 15)

W piątek, 25 października, w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem –  uwięzionym 43 miesiące temu dziennikarzem polskich mediów, jednym z liderów mniejszości polskiej na Białorusi, który przebywa niemal w całkowitej izolacji informacyjnej.

Akcje solidarnościowe z Poczobutem, a także innymi więźniami politycznymi przebywającymi w białoruskich więzieniach regularnie odbywają się w Białymstoku przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie ustawione są wielkoformatowe zdjęcia Poczobuta. Uczestnicy przynoszą na akcje solidarnościowe zdjęcia Poczobuta oraz innych więźniów reżimu Łukaszenki, trzymają też nieuznawane przez reżim białoruskie biało-czerwono-białe flagi.

Wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski poinformował że sytuacja Andrzeja Poczobuta w ciągu ostatniego miesiąca się nie zmieniła, dziennikarz  dalej jest w kolonii karnej, a kontakt z nim jest maksymalnie ograniczony.

Sytuacja jest ciągle skomplikowana. Andrzej znajduje się w kolonii karnej i nic nowego wokół niego się nie dzieje. Jest w całkowitej izolacji informacyjnej. Więc za dużo informacji nie mamy — powiedział Zaniewski.

Optymistycznie dodał, że – biorąc pod uwagę informacje z ubiegłego miesiąca – raczej nic gorszego Andrzejowi  się nie stało.

Andrzej Poczobut został zatrzymany w Grodnie po rewizji w jego mieszkaniu 25 marca 2021 roku, a następnie przewieziony do aresztu w Mińsku.

Od maja ubiegłego roku odbywa karę ośmiu lat więzienia w kolonii karnej w Nowopołocku, skazany za „ podżeganie do nienawiści” i „wzywanie do działań na szkodę Białorusi”.

Akcje solidarności z dziennikarzem  odbywają się w Białymstoku od czerwca 2021 r. Początkowo były to akcje wsparcia dwóch osób: Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys, wypuszczonej przez reżim Łukaszenki na wolność i oczyszczonej z zarzutów. Obecnie akcje solidarnościowe mają na celu wsparcie wszystkich więźniów politycznych na Białorusi.

Znadniemna.pl za Polskie Radio Białystok, na zdjęciu: Na akcji solidarnościowej przemawia wiceprezes ZPB Marek Zaniewski, fot.: X.com/radiobialystok

W piątek, 25 października, w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem -  uwięzionym 43 miesiące temu dziennikarzem polskich mediów, jednym z liderów mniejszości polskiej na Białorusi, który przebywa niemal w całkowitej izolacji informacyjnej. Akcje solidarnościowe z Poczobutem, a także innymi więźniami politycznymi przebywającymi

Jego największym dziełem był „Słownik Jakuckiego Języka”. Zaczął pisać go z nudów, żeby nie oszaleć na wygnaniu. Dziś imię Edwarda Piekarskiego jest lepiej rozpoznawalne w Jakucji niż w Polsce. Jakuci upamiętnili naszego krajana, stawiając mu pomnik w swojej stolicy – Jakucku i nazywając jego imieniem jedną z ulic tego miasta. Na dzisiaj przypada 166. rocznica urodzin człowieka, którego imię zna każde jakuckie dziecko.

Językoznawca, etnolog, folklorysta Edward Piekarski urodził się 25 października 1858 roku w miejscowości Pietrowicze koło Mińska (obecnie w rejonie smolewickim na Białorusi).

Gimnazjalista – rewolucjonista

Edward Piekarski

Pochodził ze zubożałej polskiej rodziny szlacheckiej. Matka Edwarda zmarła wcześnie, więc dziecko wychowywało się najpierw w rodzinie białoruskiego chłopa, następnie mieszkało u ciotki w Mińsku i dopiero potem ojciec chłopca – Karol Piekarski – oddał syna na wychowanie swojemu pradziadkowi Romualdowi Piekarskiemu, który był zarządcą majątku bogatego ziemianina na Polesiu. Po przeniesieniu się na Polesie Edward wstąpił do gimnazjum w Mozyrzu. Nauka dawała się młodemu człowiekowi tak dobrze, że wkrótce zaczął zarabiać na życie, udzielając korepetycji kolegom gimnazjalistom. W 1874 roku nasz bohater przeniósł się do gimnazjum w Taganrogu. Tam przyłączył się do ruchu rewolucyjnego, wstępując do koła uczniowskiego, którego członkowie czytali dzieła teoretyków i prekursorów rosyjskiego ruchu rewolucyjnego: Wissariona Bielińskiego, Aleksandra Hercena, Dmitrija Pisariewa oraz innych autorów literatury, zabronionej przez carskie władze.

Po kolejnej przeprowadzce, tym razem do gimnazjum w Czernihowie, Edward Piekarski nie porzucił działalności rewolucyjnej. Tutaj, w klasycznym gimnazjum w Czernigowie, młody człowiek dołączył do podziemnego kręgu młodych rewolucjonistów i zaczął prowadzić rewolucyjną propagandę wśród lokalnych rzemieślników. Kolportował przy tym rewolucyjne gazety i zakazane dzieła teoretyków rewolucji. Wiosną 1877 roku nasz bohater ukończył siódmą klasę gimnazjum w Czernihowie, a w sierpniu tegoż roku wstąpił do Instytutu Weterynaryjnego w Charkowie. Również na studiach zubożały polski szlachcic spod Mińska bierze czynny udział w pracach miejscowego koła studenckiego, które zajmowało się propagandą idei rewolucyjnych wśród studentów i ludności miejskiej.

Relegowanie z uczelni i wyrok

Aktywność ta doprowadziła do niepokojów, których konsekwencją stały się aresztowania. 18 grudnia 1878 roku Edward Piekarski został wydalony z uczelni na mocy decyzji sądu uniwersyteckiego za udział w ruchu rewolucyjnym, bez prawa wstępu na uczelnię wyższą. Udało mu się uniknąć prześladowań i konieczności ukrywania się przed władzami, które zaocznie skazały go na 5 lat zesłania w obwodzie archangielskim.

Żeby nie wpaść w ręce policji młody człowiek musiał niego skorygować swoją tożsamość. Kilka miesięcy po ogłoszeniu wyroku jako nowy powiatowy urzędnik, „szlachetny syn Iwan Kiriłłowicz Piekarski”, nasz bohater przybył do administracji wołosti (odpowiednik gminy w carskiej Rosji -red.) Kniaże-Bogorodskoje w Guberni Tambowskiej. W tamtym czasie w rejonie Tambowa było wielu takich rewolucjonistów – jedni mianowali się „urzędnikami wołosti” inni –  „ratownikami medycznymi”.

Pod koniec 1878 roku Edward Piekarski został członkiem tajnej rewolucyjnej organizacji „Ziemia i Wola”. Zaprzyjaźnił się w niej ze znanym rewolucjonistą Lwem Hartmannem, po którego ucieczce musiał ukrywać się w Tambowie pod nazwiskiem Bogolubow.

Podziemna działalność rewolucyjna Edwarda Piekarskiego, w końcu została wykryta przez carską policję. 30 sierpnia 1879 roku rewolucjonista zmuszony był wyjechać do Moskwy. W przeddzień Nowego 1880-go Roku w Moskwie nasz bohater, posiadający paszport na nazwisko „Nikołaj Iwanowicz Połunin”, został aresztowany za przynależność do Partii Socjalistyczno-Rewolucyjnej i posiadanie nielegalnej literatury.

Zesłanie na Syberię

Edward Piekarski na zesłaniu

12 stycznia 1881 roku Moskiewski Wojskowy Sąd Rejonowy skazał „przestępcę państwowego” Edwarda Piekarskiego wraz z osobami związanymi z zabójstwem agenta policyjnego N.W. Reinsteina na piętnaście lat „ciężkich robót”. Na rozkaz gubernatora Moskwy, „biorąc pod uwagę młodość, lekkomyślność i słaby stan zdrowia Piekarskiego”, skazanemu „ciężkie roboty” zastąpiono wygnaniem do osady leżącej „w odległych miejscach Syberii z pozbawieniem wszelkich praw i statusu”.

Skazany na zesłanie 23-letni rewolucjonista już 2 listopada 1881 roku przybył do Jakucka i 8 listopada osiadł na skrzyżowaniu rzek Tatta i Aldan. Na okres wielu lat miejsce to stało się miejscem zamieszkania Polaka To właśnie w tym regionie młody rewolucjonista miał żyć przez wiele lat. Początki życia Edwarda na zesłaniu były trudne. „Nie mam środków do życia” – napisał do ojca 22 lutego 1883 roku. „A gdyby nie Jakuci, umarłbym z głodu” – wyjaśnił . Wciąż jednak starał się przystosować do trudnych warunków. W krótkim czasie zaprzyjaźnił się z okolicznymi mieszkańcami, którzy pomogli mu w uprawie niewielkiej działki, na której zubożały polski szlachcic zaczął siać zboże i sadzić ziemniaki.

Wkrótce Piekarski zajmował się nie tylko ogrodnictwem, ale także hodowlą bydła, rybołówstwem i polowaniem. Musiał nauczyć się budować jurtę, zaopatrzyć się w paliwo i lód na zimę, aby stopić wodę.

Zajmując się tym wszystkim rewolucjonista-wygnaniec pomagał Jakutom sporządzać oficjalne petycje (nauczył się tego jako „urzędnik” obwodzie tambowskim), szukał w sądach rozwiązań skomplikowanych kwestii na korzyść biednych i bronił ludności jakuckiej przed tendencyjnym nastawieniem do niej ze strony carskiej administracji.

Tak więc w 1899 roku Piekarski zainicjował redystrybucję ziemi odnoszącej się do jakuckiej miejscowości, w wyniku czego biedni otrzymali działki.

Już jako początkujący badacz kultury i języka Jakutów zadebiutował w krasnojarskiej gazecie „Sibirskije Wiesti” z artykułem „Znaczenie języka jakuckiego w szkołach” i skrytykował gubernatora oraz inspektora szkół obwodu jakuckiego, sprzeciwiających się otwieraniu szkół, w których nauczanie prowadzone byłoby w języku jakuckim. W swoich artykułach Edward Piekarski mówił o trudnościach, jakich doświadcza lud Jakucji, domagał się reorganizacji postępowania sądowego w ulusach (osady jakuckie-red.), opowiadał się za koniecznością drukowania artykułów prasowych w języku jakuckim, pomagał w pozyskaniu czcionek i wyposażenia drukarni, drukującej gazetę „Kraj Jakucki”. W ten sposób przyczynił się do rozwoju kultury jakuckiej i zwrócił uwagę szerszego społeczeństwa rosyjskiego na problemy regionu.

Jak nauczyć się języka Jakutów?

Jurta Edwarda Piekarskiego odtworzona w skansenie w miejscowości Czerkioch, leżącej na wschód od Jakucka

Aby porozumieć się z Jakutami, którzy wówczas w ogóle nie znali języka rosyjskiego, Piekarski od pierwszych dni pobytu na wygnaniu musiał uczyć się ich języka i systematycznie zapisywać słowa jakuckie z tłumaczeniem na język rosyjski. Nie było to łatwe, brakowało papieru, nie było podręczników ani słowników. Jednak swoją ciężką pracą Polak osiągnął wiele. Pierwszym nauczycielem języka jakuckiego dla Edwarda Piekarskiego był ślepy starzec Ochokun. Do nauki uczeń ślepego Jakuta wykorzystywał dwa zeszyty: w jednym zapisywał słowa jakuckie z tłumaczeniem na język rosyjski, w drugim słowa rosyjskie z tłumaczeniem na język jakucki.

Zainteresowanie Piekarskiego językiem jakuckim, jego wytrwałe studia nad mową miejscowej ludności wkrótce przyciągnęły uwagę otaczających go ludzi; prywatnie zaczęły mu pomagać różne osoby.

Na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku początkujący badacz otrzymał pisane ręcznie słowniki i notatki pierwszych badaczy języka i kultury Jakucji. Znalazły się wśród nich m.in. materiały spisane przez księdza prawosławnego Wasilija Popowa, który przygotował słowniki jakucko-rosyjski i rosyjsko-jakucki. Oprócz tego nasz bohater zapisał w swoich zeszytach słowa z książek, które już zostały wydane w języku jakuckim: „Krótka gramatyka języka jakuckiego” D. Chitrowa, tłumaczenia „Ewangelii”, „Księgi godzin” i innych ksiąg kościelnych.

Początki Słownika

Wnętrze jurty Edwarda Piekarskiego

Edward Piekarski podczas pracy

Zrobiwszy to zaczął układać słowa, wypisane z ksiąg i ponownie spisane w kolejności alfabetycznej. Powstały słownik służył mu jako stały punkt odniesienia podczas rozmów i był na bieżąco uzupełniany o nowe słowa.

Edward Piekarski na zesłaniu z żoną Krystyną Slepcową i dziećmi

Około 2-3 lata później do Jakucji przybył wygnaniec polityczny Nikołaj Tiutczew. Przywiózł ze sobą egzemplarz „Słownika jakucko-niemieckiego” autorstwa akademika O. Betlingka, o pracach którego Piekarski niczego wcześniej nie słyszał. Porównując ten słownik z materiałami, które zgromadził, Polak zauważył, że Betlingk nie posiadał najczęściej używanych słów i że nie zostały przez niego pokazane wszystkie znaczenia zapisanych słów. Piekarski zaczął więc zapisywać na marginesach słownika słowa jakuckie, których u Betlingka nie było.

W 1895 roku, po 14 latach zsyłki, Edward Piekarski zyskał prawo wyboru miejsca zamieszkania, z wyjątkiem stolic i guberni stołecznych. Ponadto przez kolejne 5 lat musiał pozostawać pod dozorem policyjnym. Pomimo możliwości powrotu do europejskiej części Rosji, zdecydował się pozostać w obwodzie jakuckim, gdzie kontynuował swoje badania naukowe nad językiem jakuckim, co stało się najważniejszym dziełem całego jego życia.

Już w 1886 roku Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne zaproponowało Piekarskiemu opublikowanie słownika jakucko-rosyjskiego, nad którym pracował. Publikacja została wprawdzie opóźniona z powodu braku funduszy, jednak materiały słownikowe były stale poszerzane.

W pracy nad słownikiem brało udział wiele osób, w tym studenci wydziału literackiego i językowego oraz lokalni eksperci z zakresu języka, folkloru i etnografii. Słownik powstawał w czasach, gdy nie istniała ugruntowana tradycja pisana języka jakuckiego, co wymagało od Piekarskiego dodatkowego wysiłku.

Ile słów jest w języku jakuckim?

Słownik Jakuckiego Języka, ułożony przez Edwarda Piekarskiego w latach 1882-1897 i wydany w Jakucku w 1899 roku

Nad dziełem swojego życia – „Słownikiem języka jakuckiego” – Edward Piekarski pracował przez prawie 45 lat. W 1885 roku sądzono, że w języku jakuckim jest tylko 3 tys. słów, co zmotywowało naszego bohatera do zbierania i interpretowania większej ich liczby.

Do 1887 roku zgromadził 7 tys. jakuckich wyrazów, jedenaście lat później było ich już 20 tys., a do 1930 roku Słownik liczył aż 25 tys. słów. Drugie wydanie słownika składało się z trzech tomów i zawierało około 38 tysięcy słów.

Edward Piekarski z żoną Heleną Kugajewską

Ułożony przez Piekarskiego Słownik jest uważany za prawdziwą skarbnicę języka i kultury narodowej Jakutów. Obejmuje on różnorodne aspekty życia gospodarczego, duchowego i kulturalnego Jakutów z końca XIX i początku XX wieku. Zebrane przez autora obszerne informacje encyklopedyczne, przedstawiają kompleksowe opisy słów, ich etymologię, różne opcje wymowy, podobieństwa w językach pokrewnych oraz związane z tymi wyrazami wierzenia, obrzędy i techniki wytwarzania przedmiotów.

Wybitni naukowcy przeszłości i teraźniejszości zgodnie uznają „Słownik języka jakuckiego” autorstwa Piekarskiego za dzieło o wyjątkowej kompletności i rzetelności oraz za jedno z najważniejszych dzieł światowego językoznawstwa.

Także Piekarski napisał około dziesięciu rozpraw etnograficznych, w tym artykuły i prace na temat statusu prawnego Jakutów oraz o ich życiu i tradycjach. Polak był także zaangażowany w publikowanie dzieł ustnej sztuki ludowej, takich jak seria „Wypisy z literatury ludowej Jakutów””.

Edward Piekarski (siedzi w pierwszym rzędzie po prawej) podczas Zjazdu Przedstawicieli Ułusów Jakuckich w 1902 roku

Duma sowieckiej etnografii

Edward Piekarski (pierwszy od prawej) z kolegami – naukowcami

W 1926 roku, w związku z ukończeniem „Słownika języka jakuckiego” i 45. rocznicą pracy nad nim, Edward Piekarski został uhonorowany przez Akademię Nauk ZSRR oraz szereg instytucji naukowych. Rząd Sowieckiej Jakucji wysłał do uczonego telegram gratulacyjny, doceniając jego monumentalne dzieło, które stało się dumą nauki etnograficznej w skali całego ZSRR.

Jako naukowiec Edward Piekarski należał do kilku znaczących organizacji i stowarzyszeń. Był członkiem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, co pozwalało mu brać udział w ekspedycjach naukowych po Jakucji. W 1927 roku został członkiem-korespondentem, a w 1931 roku członkiem rzeczywistym Akademii Nauk ZSRR. Ponadto, od 1928 roku był członkiem honorowym Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego. Prowadził obszerną korespondencję po polsku z kolegami naukowcami w Polsce i publikował w polskich czasopismach naukowych. Był szczęśliwy, kiedy jego prace ukazywały się w jego ojczystym języku.

Grób Edwarda Piekarskiego na Cmentarzu Smoleńskim w Petersburgu

Zmarł wybitny rosyjski naukowiec polskiego pochodzenia 29 czerwca 1934 roku w Leningradzie. Pochowany został na Cmentarzu Smoleńskim.

Upamiętnienie Edwarda Piekarskiego

Imię Edwarda Piekarskiego zostało upamiętnione na różne sposoby. W Jakucku postawiono mu pomnik i nazwano jego imieniem ulicę. Dom, a właściwie jurta, w której mieszkał i pracował, została zrekonstruowana i znajduje się w skansenie w miejscowości Czerkioch, leżącej na wschód od Jakucka.

Piekarski jest również upamiętniony w literaturze i badaniach etnograficznych, które nadal cieszą się dużym uznaniem w świecie naukowym. Jego prace są powszechnie cytowane i studiowane przez lingwistów i etnografów na całym świecie.

Znadniemna.pl na podstawie Smaliavichy.by

Jego największym dziełem był "Słownik Jakuckiego Języka". Zaczął pisać go z nudów, żeby nie oszaleć na wygnaniu. Dziś imię Edwarda Piekarskiego jest lepiej rozpoznawalne w Jakucji niż w Polsce. Jakuci upamiętnili naszego krajana, stawiając mu pomnik w swojej stolicy – Jakucku i nazywając jego imieniem

W 2024 roku zmiana czasu z letniego na zimowy nastąpi z soboty – 26 października, na niedzielę – 27 października. To właśnie tej nocy wskazówki zegara trzeba przesunąć z godz. 3.00 na 2.00.  Z tego powodu, zimą różnica czasu między Polską i Białorusią będzie wynosić 2 godziny.

W Polsce i większości krajów Unii Europejskiej (podlega jej 70 krajów, nie ma w tym gronie m.in. Rosji, Białorusi, krajów afrykańskich), zmiana czasu odbywa się dwa razy do roku: w ostatnią niedzielę marca (na czas letni) oraz w ostatnią niedzielę października (powrót do czasu zimowego). Wiele urządzeń z dostępem do internetu (smartfon czy laptop) przeprowadzi zmianę czasu automatycznie. Odbywa się to na podstawie wydawanego co pięć lat komunikatu Komisji Europejskiej, który ujednolica datę i czas tej zmiany we wszystkich państwach członkowskich.

Prace nad odejściem od zmian czasu zostały zawieszone na szczeblu europejskim jeszcze przed pandemią.

Czas zimowy i letni – skąd ta tradycja?

System zmiany czasu pomiędzy letnim a zimowym jest stosunkowo nową koncepcją, która zyskała na popularności w XX wieku. Pierwsze próby wprowadzenia sezonowego przesunięcia czasu miały miejsce już podczas I wojny światowej. Wówczas rządy różnych państw dostrzegły potencjał oszczędności energii elektrycznej w sytuacji, gdy zwiększona ilość światła dziennego przypadała na godziny poranne i popołudniowe. Ta sama praktyka była szeroko stosowana podczas II wojny światowej, a po niej wiele krajów postanowiło kontynuować stosowanie podwójnego systemu czasu.

W Polsce obowiązek zmiany czasu powrócił w 1977 roku i jest realizowany co roku – na czas letni w ostatnią niedzielę marca, a na zimowy w ostatnią niedzielę października.

Oszczędność energii

Pierwotnym celem zmiany czasu była oszczędność energii elektrycznej, ponieważ wydłużony dostęp do światła dziennego miał zmniejszyć zapotrzebowanie na sztuczne oświetlenie. Współczesne badania pokazują jednak, że ta oszczędność jest niewielka i często niezauważalna. Rozwój technologii, nowe źródła energii, a także zróżnicowane rytmy życia współczesnych ludzi sprawiły, że różnice w zużyciu energii wynikające z przejścia na czas zimowy i letni są minimalne.

Zmiana czasu szkodzi

Zmiana czasu może mieć wyraźny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Badania wskazują, że przesunięcie zegarów, nawet o godzinę, zaburza naturalny rytm dobowy, co może prowadzić do krótkotrwałych problemów ze snem, zmęczenia, a nawet podwyższonego stresu. Co więcej, statystyki pokazują, że w pierwszym tygodniu po zmianie czasu wzrasta liczba wypadków drogowych oraz zgłoszeń w nagłych przypadkach medycznych, szczególnie w odniesieniu do ataków serca. Wprowadzenie czasu zimowego może również wpływać na nasz nastrój – krótsze dni i mniejsza ekspozycja na światło słoneczne mogą pogłębiać symptomy depresji sezonowej, popularnie znanej jako SAD (Seasonal Affective Disorder).

Aspekty społeczno – ekonomiczne

Zmiana czasu wpływa także na działalność wielu branż, od transportu, przez finanse, po handel. W sektorze transportowym wymaga to dostosowania rozkładów jazdy, co może prowadzić do opóźnień i dodatkowych kosztów organizacyjnych. W przypadku międzynarodowych połączeń lotniczych i kolejowych zmiana czasu może być szczególnie uciążliwa, ponieważ nie wszystkie kraje stosują te same zasady przejścia na czas letni i zimowy.

Znadniemna.pl

 

W 2024 roku zmiana czasu z letniego na zimowy nastąpi z soboty - 26 października, na niedzielę - 27 października. To właśnie tej nocy wskazówki zegara trzeba przesunąć z godz. 3.00 na 2.00.  Z tego powodu, zimą różnica czasu między Polską i Białorusią będzie wynosić

W ramach VII Światowego Forum Mediów Polonijnych spotkaliśmy naszego dobrego kolegę i przyjaciela – Waldemara Binieckiego, redaktora naczelnego najstarszej polskojęzycznej gazety „Kuryer Polski”.

Początki wydawanego w Milwaukee (stan Wisconsin) „Kuryera Polskiego” sięgają XIX stulecia. Redaktor naczelny tej gazety jest nie tylko znakomitym publicystą, cenionym zarówno w środowisku amerykańskiej Polonii, ale też wśród polskich dziennikarzy w Ojczyźnie. Jest także nosicielem olbrzymiej i głębokiej wiedzy z zakresu stosunków polsko-amerykańskich. Musieliśmy skorzystać z możliwości zamienienia kilku zdań z tak wybitnym przedstawicielem amerykańskiej Polonii. Poprosiliśmy więc Waldemara Binieckiego, aby podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat zbliżających się wyborów prezydenckich w USA z czytelnikami portalu Znadniemna.pl.

Waldemar Biniecki przemawia podczas panelu, inaugurującego VII Światowe Forum Mediów Polonijnych w siedzibie MSZ RP. Obok niego – Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Polski

Przypomnijmy, że wybory prezydenckie w USA odbędą się za niecałe dwa tygodnie – 5 listopada 2024 roku.

Znadniemna.pl: Wkrótce w Stanach Zjednoczonych Ameryki odbędą się wybory prezydenckie, które tradycyjnie ze wzmożoną uwagą obserwuje cały świat. Swój potencjał do wykorzystania w tych wyborach ma Polska, ale czy potrafi ten potencjał wykorzystać?

Waldemar Biniecki: Polska bardzo dużo mówi o wykorzystaniu tego potencjału już od 1989 roku. Niewiele natomiast w tej kwestii się dzieje. W wielu publicznych wystąpieniach, tu w Warszawie, mówiłem, że w tej chwili odbywają się najważniejsze wybory w skali świata. Mamy dwóch kandydatów Kamalę Harris i Donalda Trumpa, którzy zabiegają o głosy Polonii. Wszystkie amerykańskie media mówią o Polonii, prezentują ją w różnych stanach. W USA mamy do czynienia z ponad dziesięciomilionową populacją osób polskiego pochodzenia, co stanowi ponad 3 procent narodu amerykańskiego. To dużo więcej niż wynosi populacja żydowska. Ale jako Polska nie mamy na to żadnego wpływu, absolutnie żadnego.

Ale o co chodzi?

– To woła o pomstę do nieba. Mieliśmy tylu polityków od 1989 roku, ale żaden z nich nie zabrał się do konkretnej pracy, aby Polonię zjednoczyć i wykorzystać w interesie polskiej racji stanu.

Czyli historia nie zna takiego przypadku?

– Zna. Był przypadek, kiedy Polonia dała się szybko zmobilizować. Ale stał za tym bardzo ważny polityk. To był Jan Ignacy Paderewski, który przyjechał do Stanów Zjednoczonych, wygłosił ponad tysiąc przemówień, napisał drugie tyle listów, zaprzyjaźnił się z prezydentem USA Woodrowem Wilsonem i wprowadził polską agendę do światowej polityki. Czyli – można tak robić, ale należy postawić na odpowiednią osobę. W swojej publicystyce bardzo wnikliwie ten przypadek opisuję, bo nic innego już nie pozostało, jak tylko opisać ten przypadek i podać na tacy politykom w Warszawie. Proszę zwrócić uwagę, że mieliśmy już takie osiągnięcie. Ale by go powtórzyć trzeba chcieć, nie zaś tylko o tym mówić.

Kiedy po raz kolejny słyszę, że Polonia jest największym ambasadorem Polski na świecie, to się uśmiecham, choć jest to uśmiech przez łzy, ale nic innego mi nie pozostaje.

Pana publicystyka ma zatem charakter edukacyjny?

– W pewnym sensie tak. Staram się ciągle przypominać o Paderewskim, o Błękitnej Armii, o 900 tysiącach milionów dolarów, przysyłanych przez Polonię Amerykańska do Polski. Jeden z polityków powiedział, że są to pieniądze wysyłane do rodzin Polonusów. Zgoda, ale trafiają one do Polski i w Polsce są wydawane…

Kampania prezydencka w USA dobiega końca. Czy można już powiedzieć, który z kandydatów mówi o Polsce bardziej przyjaźnie?

– Nie dał bym się nabrać na żadne przyjazne gesty, czy przemówienia. Nie słowa a konkretne czyny pokazują to, w jaki sposób nas traktują. Proszę zwrócić uwagę , że w 1944 roku prezydent Roosevelt przyjął w Gabinecie Owalnym delegację Kongresu Polonii Amerykańskiej przy wielkiej mapie Polski sprzed wybuchu II wojny światowej, czyli z 1939 roku. Ale on już wtedy Polskę sprzedał i oszukał Kongres Polonii Amerykańskiej. Tego typu manipulacje miały miejsce w przeszłości, odbywają się obecnie i będą się powtarzały w przyszłości, jeśli Polonia nie zostanie zorganizowana. W historii nie było takiej dezorganizacji i podziałów w środowisku Polonii Amerykańskiej. Nawet niema komu w tej chwili wydać oświadczenie w jej imieniu.

Amerykańscy obywatele mówią o sobie, że są demokratami lub republikanami. Czy to samo dotyczy środowiska Polonii?

– Podejrzewam, że tak. Nikt już nie myśli w kategoriach korzyści, jakie przynależność do tej czy innej opcji politycznej przyniesie samej Polonii. Widziałem wywiad w Telewizji Republika, w którym redaktor zadawał pytania Trumpowi i ani w jednym z nich nie zapytał: co pan zrobi dla Polaków? Jeśli chodzi o Polonię, to powinno paść takie pytanie: Co dany kandydat zrobi dla naszej grupy? Takich pytań nie boją się zadawać inne diaspory i je zadają. Zresztą widzimy, jaka diaspora ma wyraźny wpływ na politykę zagraniczną USA. My kiedyś taki wpływ również mieliśmy, ale to niestety stare czasy…

Jak Pan myśli, kto wygra wybory?

– Nie odważę się na sformułowanie jednoznacznej prognozy. W Stanach Zjednoczonych jest zwyczaj wystawiania przez każde domostwo na trawniku haseł wyborczych oraz reklam kandydatów, startujących w wyborach. W mieście, gdzie mieszkam, tych kandydatów jest bardzo dużo, gdyż równolegle z wyborami prezydenckimi będą u nas odbywać się wybory lokalne. Wśród lokalnych kandydatów zauważalna jest spora liczba polityków, związanych z Partią Republikańską. Ale bardzo rzadko widać wśród tych reklam akcenty, wskazujące na poparcie dla Donalda Trumpa, co nie znaczy, iż zwolennicy republikanów na niego nie zagłosują. Niedawne komentarze wyraźnie wskazywały, że Donald Trump jest niedoszacowany w sondażach. Ale zobaczymy… Do początku listopada jeszcze mamy trochę czasu.

W naszej części Europy wybory w USA są przez wielu postrzegane przez pryzmat wojny na Ukrainie. Trump jest postrzegany, jako polityk skłonny dogadywać się z Putinem, lekceważąc interesy Ukraińców i wspierających Ukrainę Polaków. Czy taka reputacja Trumpa jest brana pod uwagę przez środowiska polonijne w USA i czy jest w stanie mu zaszkodzić?

– Wydaje mi się, że w światowych mediach relacje Trumpa z Putinem zostały zdemonizowane. Trump nie jest typowym politykiem, który najpierw się zastanawia, a potem mówi. Czasami postępuje zupełnie odwrotnie: najpierw mówi, a dopiero potem występuje jakaś refleksja. Wydaje mi się, że demokraci bardzo sprytnie wykorzystali ten aspekt i wciąż nadmuchują ten „balon”. Trump natomiast zachowuje się tak, jakby nie zależało mu na zbiciu tego „balonu”, albo na przebiciu go jakąś szpilką. Ostatnie jego wystąpienia, taneczne czy wokalne na scenach, są troszkę szokujące. Czekamy na gruntowną debatę programową kandydatów, ale zarówno jedna, jak i druga strona zachowuje się tak, jakby to było mniej istotne od spraw wizerunkowych.

Jesteśmy świadkami pryskania wielkich mitów o profesjonalizmie amerykańskich kampanii wyborczych.

Na jakim przekazie medialnym budują swoje sympatie polityczne przedstawiciele Polonii amerykańskiej?

– Jeśli chodzi o Polonię, to 90 procent jej przedstawicieli nie mówi po polsku. Oni nie czytają mediów z Polski, bo te do USA po prostu nie docierają. Natomiast media polonijne są za słabe, żeby mieć odpowiednie zasięgi. Polonusi są zatem skazani na przekaz, który im funduje prasa amerykańska, a są to najczęściej bajki, wykorzystywane na użytek kampanii wyborczej.

Pomimo wszystko w kilku ośrodkach polonijnych udało się zorganizować i przeprowadzić zbiórkę pieniędzy na rzecz walczącej Ukrainy. Największe akcje odbyły się w Nowym Jorku, Chicago i w stanie Wisconsin, w którym mieszkam.

Co się tyczy Ukrainy, to w ostatnim czasie w USA coraz mniej mówi się o prowadzonej tam wojnie i co raz więcej o wszechobecnej w tym kraju korupcji. Zresztą główna tuba propagandowa Trumpa, czyli Tucker Carlson (były dziennikarz telewizji Fox News, który obecnie prowadzi własny program na platformie X, znanej wcześniej jako Twitter -red.), w swoim wielkim wywiadzie z Putinem, który obejrzało kilkanaście milionów ludzi na świecie, pokazał, że nie jest przyjazny Ukraińcom. Podejrzewam, że jest w tym duże przekłamanie z jego strony. Ale jaki mamy na to wpływ? Jesteśmy za mali, żeby zmierzyć się z takim potentatem medialnym, jakim jest Tucker Carlson…

Dziękujemy za rozmowę.

Znadniemna.pl

W ramach VII Światowego Forum Mediów Polonijnych spotkaliśmy naszego dobrego kolegę i przyjaciela – Waldemara Binieckiego, redaktora naczelnego najstarszej polskojęzycznej gazety „Kuryer Polski”. Początki wydawanego w Milwaukee (stan Wisconsin) „Kuryera Polskiego” sięgają XIX stulecia. Redaktor naczelny tej gazety jest nie tylko znakomitym publicystą, cenionym zarówno

W nocy z 22 na 23 października 1909 roku dokonano kradzieży, która wstrząsnęła całym polskim społeczeństwem. Złodzieje obrabowali cudowny wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Ukradli złote korony, ofiarowane przez papieża Klemensa XI w 1717 roku, perłową sukienkę oraz liczne kosztowności i wota umieszczone obok obrazu. „Gazeta Częstochowska”, w dodatku specjalnym, informowała o tym wielkim świętokradztwie i szczegółach policyjnego dochodzenia.

Straty szacowane na milion rubli

Brat zakrystian, który o piątej rano otworzył kaplicę Matki Bożej, oniemiał z przerażenia. To, co zobaczył, wydawało się nieprawdopodobne. Zasłona cudownego obrazu była podniesiona i podparta. Obraz odarto z koron, sukienki i kosztowności. Na pogniecionym obrusie zbezczeszczonego ołtarza znać było ślady butów. U jego stóp leżała część wotów, które zbrodniarze zgubili w pośpiechu.

Cały klasztor w mgnieniu oka postawiono na nogi. Wieść o kradzieży lotem błyskawicy obiegła Częstochowę. Na Jasną Górę ruszyły tłumy, aby naocznie przekonać się, czy wiadomość o kradzieży jest prawdziwa. Policja rozpoczęła śledztwo i szacowała straty.

Złodzieje zabrali m.in.: dwie złote korony klementyńskie, sukienkę perłową, piętnaście złotych zegarków, dziesięć złotych łańcuchów, trzynaście sznurów pereł, dwadzieścia wotów ze złota oraz pięćdziesiąt pierścieni wysadzanych brylantami. Jednym z kamieni szlachetnych, który dodawał koronie maryjnej szczególnego blasku, był wspaniały żółty brylant – pamiątka rodzinna, przekazana kilka lat wcześniej przez Michała Sobańskiego (brata Kazimierza, znanego numizmatyka i kolekcjonera). Wartość tego klejnotu wynosiła 40 000 rubli. Ogółem straty oszacowano na ponad milion rubli. W owym czasie za tę kwotę można było kupić dziesięć willi z ogrodami w Alejach Ujazdowskich – najbardziej reprezentacyjnej ulicy Warszawy.

Niezwykły dar papieża Klemensa XI

Koronacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej 8 września 1717 r. miała charakter święta ogólnopaństwowego i była wypełnieniem ślubów lwowskich Jana Kazimierza, który uznał Maryję za królową Polski. Na Jasną Górę przybyło liczne grono dygnitarzy świeckich i duchownych oraz ok. 150 tyś pielgrzymów z Polski, Śląska, Węgier i Moraw. Papież Klemens XI przesłał złote korony specjalnie wykonane na tę uroczystość. Przez kilka dni klasztor był wspaniale iluminowany. Jak zanotowali kronikarze, w dniu koronacji na Jasnej Górze odprawiono 534 Msze św., albowiem nie było wówczas koncelebry i każdy kapłan odprawiał mszę indywidualnie.

Skradzione korony klementyńskie utrwalił na swych obrazach m.in. Józef Chełmoński, który w 1903 roku, na zaproszenie paulinów, namalował kilka kopii cudownego obrazu. W wydanym w tym samym roku „Przewodniku ilustrowanym po Jasnej Górze w Częstochowie” ks. Józefa Adamczyka czytamy: „Cudowny Obraz okryty jest sukienką drogocenną. Sukienek jest trzy: perłowa, wyszyta na aksamicie błękitnym, rubinowa na zielonym i brylantowa na karmazynowym; zmieniane bywają co roku w Wielki Czwartek. Sukienki te przygotowane były w 1717 r. na dzień Koronacyi Cudownego Obrazu z drogich kamieni przez wieki zebranych w skarbcu. Wyhaftował je brat zakonny Makary Sztyftowski.”

Nowe korony Piusa X

Obrabowanie cudownego obrazu było wielkim szokiem. Gdy emocje nieco opadły, od razu zaczęto myśleć o powtórnej koronacji. Swoją pomoc zadeklarował papież Pius X, który zaproponował, że ufunduje nowe korony. Myśl tę przyjęto z wdzięcznością, a same korony wykonano w Rzymie dość szybko. W ten sposób uprzedzono ewentualny gest cara Mikołaja II i nie dopuszczono do przekazania insygniów przez rosyjskiego władcę, co miałby dla Polaków wymiar polityczny i do tego hańbiący. Rekoronacja cudownego obrazu odbyła się 22 maja 1910 roku. Drugie korony papieskie były stale umieszczone na obrazie aż do 2005 roku, kiedy to Jan Paweł II poświęcił kolejne.

W roku 2017, w trzechsetną rocznicę koronacji cudownego obrazu, Narodowy Bank Polski wyemitował banknot kolekcjonerski, na którym przedstawiono korony papieża Klemensa, skradzione w 1909 roku. Autorką projektu banknotu była Justyna Kopecka.

Znadniemna.pl/wikipedia.org/skarbnicanarodowa.pl

 

W nocy z 22 na 23 października 1909 roku dokonano kradzieży, która wstrząsnęła całym polskim społeczeństwem. Złodzieje obrabowali cudowny wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Ukradli złote korony, ofiarowane przez papieża Klemensa XI w 1717 roku, perłową sukienkę oraz liczne kosztowności i wota umieszczone obok obrazu. „Gazeta

Sportsmenka reprezentowała Polskę, jako zawodniczka Sportowego Klubu Żeglarskiego Sopot. Wcześniej Anastazja starała się o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Mogła to zrobić jako sportsmenka mająca neutralny status, ale białoruskie władze sportowe nie wyraziły zgody na jej start w Olimpiadzie.

Anastazja Valkevich podczas zawodów, fot,: facebooik.com/polsailing

Anastazja, posiadająca pozwolenie na stały pobyt w Polsce, postanowiła na przyszłość zabezpieczyć się od kaprysów białoruskiej władzy i złożyła dokumenty do Kancelarii Prezydenta RP w sprawie nadania jej obywatelstwa Rzeczypospolitej Polskiej. W staraniach o polskie obywatelstwo wspiera windsurferkę Polski Związek Żeglarski, stawiający sobie za cel umożliwienie brązowej medalistce Mistrzostw Europy start w najbliższych kwalifikacjach olimpijskich jako polskiej obywatelce. Nabycie przez Anastazję polskiego obywatelstwa stanie się w pewnym sensie spełnieniem sprawiedliwości dziejowej, gdyż polskie obywatelstwo posiadała wiele dziesięcioleci temu babcia sportsmenki.

Z Białorusi, rządzonej po dyktatorsku przez Aleksandra Łukaszenkę, Anastazja wyemigrowała jeszcze w 2018 roku. Początkowo osiedliła się w Odessie. Tutaj pracowała jako trenerka i kontynuowała karierę sportową. W roku 2022 jednak, po rozpoczęciu przez Putina, przy wsparciu Łukaszenki, pełnoskalowej wojny na terenie Ukrainy musiała ewakuować się do Polski, jak zrobiły to miliony mieszkańców tego kraju. W Polsce Anastazja osiedliła się w Sopocie. Wstąpiła w szeregi miejscowego Sportowego Klubu Żeglarskiego, w którym otrzymała możliwość wznowienia treningów i brania udziału w zawodach rangi międzynarodowej.

Anastazja Valkevich na trzecim stopniu podium Mistrzostw Europy w Windsurfingu, fot.: facebook.com/polsailing

O tym, jak przebiegał udział Anastazji w Mistrzostwach Europy, na których zdobyła brąz, windsurferka opowiedziała między innymi na stronie facebookowej Polskiego Związku Żeglarskiego:

 – Zaczęłam regaty od trzech wygranych wyścigów, co od razu pozwoliło mi objąć prowadzenie. Drugi dzień okazał się jednak trudniejszy. Choć zaczął się od zwycięstwa w wyścigu przy słabym wietrze (około 6 węzłów), co nie stanowi moich ulubionych warunków, to w drugim wyścigu miałam falstart, co zaczęło mocno mnie stresować. Trzeci i czwarty dzień spędziliśmy na brzegu, czekając na wiatr. Piąty dzień okazał się dość udany — stabilne wyniki i pięć rozegranych wyścigów pozwoliły mi utrzymać się w pierwszej dziesiątce – opowiada Anastazja Valkevich, która z 8 miejsca zakwalifikowała się do serii medalowej.

Białoruski portal sportowy Tribuna.com, cytując brązową medalistkę Mistrzostw Europy, zamieszcza takie jej słowa:

– Jestem bardzo zadowolona z wyniku. Nie spodziewałam się, że zdobędę medal na swoich pierwszych Mistrzostwach Europy. Jestem bardzo wdzięczna Polskiemu Związkowi Żeglarskiemu za to, że umożliwił mi start w tych mistrzostwach pod polską flagą i pozwolił poczuć się częścią zespołu. Jestem także wdzięczna trenerom i wszystkim członkom reprezentacji za nieustające wsparcie – czytamy na Tribuna.com.

Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com/polsailing i Tribuna.com

Sportsmenka reprezentowała Polskę, jako zawodniczka Sportowego Klubu Żeglarskiego Sopot. Wcześniej Anastazja starała się o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Mogła to zrobić jako sportsmenka mająca neutralny status, ale białoruskie władze sportowe nie wyraziły zgody na jej start w Olimpiadzie. [caption id="attachment_66364" align="alignnone" width="480"] Anastazja Valkevich

W minioną niedzielę zakończyło się VII Światowe Forum Mediów Polonijnych, obradujące w dniach 17-20 października w Warszawie oraz Pułtusku. Wydarzenie zgromadziło prawie 100 dziennikarzy z 30 krajów świata, leżących na sześciu kontynentach i odbywało się pod patronatem Ministra Spraw Zagranicznych, stanowiąc wyjątkową okazję do wymiany doświadczeń i rozwijania kompetencji medialnych wśród Polonii.

Inauguracja  Forum w siedzibie MSZ

Radca Generalny Marcin Wojciechowski z Wydziału ds. programowych Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą MSZ RP wita zebranych

Forum rozpoczęło się w czwartek, 17 października, w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Uczestnicy mieli okazję spotkać się z kluczowymi postaciami życia politycznego i medialnego Polski.

Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP

,,Media polonijne są dla nas ważne. Jesteście ambasadorami polskiego słowa i polskiego języka – podkreśliła Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą”.

Gościem specjalnym spotkania inaugurującego Forum był także Tomasz Chłoń, dyrektor Departamentu Komunikacji Strategicznej i Zapobiegania Dezinformacji MSZ, który zaprezentował uczestnikom założenia działania nowo powołanej struktury w ministerstwie.

Tomasz Chłoń, dyrektor Departamentu Komunikacji Strategicznej i Zapobiegania Dezinformacji MSZ RP

Nowi uczestnicy i nowe redakcje

Jednym z najważniejszych aspektów tegorocznego Forum była rosnąca liczba nowych uczestników. Teresa Sygnarek prezes organizującego Forum Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych (ŚSMP) zaznaczyła:

Teresa Sygnarek, prezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych

,,Cieszę się, że oprócz tradycyjnych mediów polonijnych połowa tegorocznych uczestników to nowe osoby i nowe redakcje. To znak, że media polonijne żyją, mają odbiorców i są potrzebne”.

Prezes ŚSMP podkreśliła, że w Forum biorą udział przedstawiciele z sześciu kontynentów.

„Chciałoby się powiedzieć, że ze wszystkich kontynentów, ale na siódmym – w Antarktydzie – na razie niema mediów polonijnych ” – powiedziała Teresa Sygnarek.

Panel prowadzi Edward Trusewicz, przewodniczący Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych

Maria Pyż, redaktor naczelna Radia Lwów (Ukraina)

Od lewej: Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl (Białoruś), Edward Trusewicz, przewodniczący Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych (Litwa), Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP i Waldemar Biniecki, redaktor naczelny „Kuryera Polskiego” w Milwaukee, Wisconsin (USA)

Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Nowe władze ŚSMP

Uczestnicy Forum przeprowadzili w jego ramach wybory nowych władz Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych (ŚSMP), będącego współorganizatorem wydarzenia wspólnie z Europejską Unią Wspólnot Polonijnych i Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”.

Prezesem ŚSMP na kolejną czteroletnią kadencję wybrana została Teresa Sygnarek (Szwecja). W skład Zarządu organizacji weszli ponadto: Anna Traczewska (Włochy), Tomasz Wolf (Czechy), Edward Trusewicz (Litwa), Ewa Ikwanty (Irlandia), Waldemar Biniecki (USA) oraz Maria Pyż (Ukraina).

Do organów statutowych ŚSMP wybrani zostali także przedstawiciele mediów Polaków na Białorusi.

Dokumenty Forum

VII Światowe Forum Mediów Polonijnych wydało Komunikat końcowy zgromadzenia, zawierający postulaty, dotyczące rozwoju mediów polonijnych. Zostanie on przekazany do instytucji Państwa Polskiego, zajmujących się Polonią i Polakami za Granicą.

Postulaty rozwojowe dla mediów polonijnych:

  1. Media polonijne powinny stanowić zintegrowany system realizacji polskiej racji stanu, przy zachowaniu niezależnej polityki redakcyjnej tych mediów.
  2. Polskie media publiczne powinny mieć ustalony model współpracy z mediami polonijnymi.
  3. Niezbędne jest godne finansowanie pracy dziennikarzy polonijnych.
  4. Występujemy o powołanie Rady Dziennikarzy Polonijnych przy Senacie RP, której skład podaje zarząd ŚSMP.
  5. Podkreślamy konieczność finansowania projektów dotyczących szkoleń młodzieżowych struktur ŚSMP.
  6. Media polonijne powinny być uwzględnione w polskim ustawodawstwie o mediach. Powstanie nowych rozwiązań prawnych powinno odbywać się we współpracy z ŚSMP.

Do Komunikatu końcowego Forum polonijni dziennikarze załączyli ponadto trzy dokumenty:

APEL W SPRAWIE ANDRZEJA POCZOBUTA

My, uczestnicy VII Światowego Forum Mediów Polonijnych, apelujemy do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP oraz innych instytucji realizujących polską politykę zagraniczną o aktywizację działań na każdym możliwym polu w celu uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych dyktatorskiego reżimu, panującego obecnie na Białorusi!

W marcu przyszłego roku minie już cztery lata od uwięzienia przez dyktatorski reżim Aleksandra Łukaszenki naszego kolegi – Andrzeja Poczobuta, laureata wielu polskich i białoruskich nagród

dziennikarskich, między innymi – Honorowego Odznaczenia Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych „SŁOWO POLONII – ZA WOLNOŚĆ SŁOWA”, przyznanego mu przez kapitułę naszego Stowarzyszenia w 2021 roku za symbolizowanie swoją postawą podstawowej wartości, bez której niemożliwe jest istnienie prawdziwego dziennikarstwa – wolności słowa.

Z docierających do nas, niezwykle skąpych informacji na temat warunków, w jakich przebywa nasz kolega, odsiadujący niesprawiedliwy wyrok ośmiu lat pozbawienia wolności w kolonii karnej w białoruskim Nowopołocku, wynika, iż jest on celowo izolowany przez administrację kolonii, od świata zewnętrznego.

W naszym przekonaniu utrzymywanie naszego kolegi w izolacji od innych więźniów bądź w karcerze, pozbawianie go możliwości otrzymywania paczek żywnościowych oraz leków, ograniczanie możliwości korespondowania z tysiącami przyjaciół i znajomych z całego świata i przede wszystkim uniemożliwianie korzystania z prawa do widzeń z najbliższymi – żoną, dziećmi oraz z będącymi w sędziwym wieku rodzicami – jest niczym innym jak torturami i ciągłym wywieraniem na więźniu presji psychicznej.

Pomimo niehumanitarnego traktowania, Andrzej Poczobut pozostaje niezłomny w swoich przekonaniach i zachowuje wierność ideałom, nie godząc się na kompromis ze swoimi oprawcami w celu polepszenia swojej sytuacji.

Wobec niezłomnej postawy Andrzeja Poczobuta APELUJEMY do wszystkich polskich instytucji państwowych o aktywizację działań na rzecz uwolnienia naszego kolegi oraz ponad tysiąca innych politycznych oponentów reżimu Łukaszenki z białoruskich zakładów karnych.

Do rozsianych po całym świecie środowisk polonijnych, dziennikarskich i szeroko pojętych inicjatyw obywatelskich, apelujemy o wywieranie presji na rządy ich krajów, posiadające mechanizmy wpływu na reżim białoruski, w celu ratowania niewinnie cierpiących ludzi!

Członkowie VII Światowego Forum Mediów Polonijnych

Warszawa, 17 października 2024 r.

APEL W SPRAWIE DZIENNIKARZY NA UKRAINIE

Sytuacja mediów na Ukrainie jest zróżnicowana ze względu na fakt, że część z nich jest prowadzona na uchodźstwie, czyli z Polski. Pracując w mediach polskich na Ukrainie, trzeba być dziennikarzem, korespondentem wojennym, mierzyć się z brakiem prądu, Internetu, być w pełni multifunkcjonalnym, często bez pomocy w dofinansowaniu działalności.

Media polskie poza granicami kraju są rodzajem nieformalnej dyplomacji, o którą państwo polskie powinno dbać, zabezpieczając nie tylko częściowe pokrycie kosztów drukarni, eteru, wynajmu sal konferencyjnych itp., ale przede wszystkim zapewnić środki na rozwój każdej redakcji oraz w umowach międzypaństwowych podkreślać rolę mediów polskich, działających na terenie konkretnego kraju. Od lat istnieje potrzeba wypracowania stałego wspierania podmiotów medialnych, w szczególności na Ukrainie, m.in. dlatego że pomoc wojenna z Polski wciąż jest dostarczana, ale w mediach w Polsce informacja o tym nie jest szeroko podawana.

Powodem jest brak mechanizmu wielotorowego, tzn. aby mówić przez polskie media na Ukrainie wspólnie z mediami ukraińskimi i mówić przez polskie media na Ukrainie wspólnie z mediami na terenie Polski. Takie podejście ma szansę ukształtowania na lata świadomości obywateli w obydwu państwach i spowoduje, że o Polsce na Ukrainie będzie mówiło się wyłącznie pozytywnie. Kwestia opiniotwórczości jest pierwszorzędnym zadaniem mediów wywodzących się z polskiej mniejszości narodowej, aby władze kraju, w którym dana mniejszość się znajduje, musiały się z nią liczyć. Przykładem niech będzie Polskie Radio Lwów, polska redakcja korzystająca z usług rozgłośni ukraińskiej Radio Nezależnist 106,7 FM. Nadawanie jedynych programów po polsku nie może ulec zawieszeniu, ponieważ ukraińska rozgłośnia straci koncesję na nadawanie w języku polskim.

Polskie Radio Lwów to także 4 duże projekty, które łączy zarejestrowana marka handlowa: eter radiowy, portal https://radiolwow.org, kwartalnik “Antena Radiowa” oraz Studio Młodych Dziennikarzy funkcjonujące w systemie ORPEG.

Warszawa, 17 października 2024 r.

INFORMACJA NA TEMAT SYTUACJI DZIENNIKARZY POLSKICH NA BIAŁORUSI

Jak donoszą nasi koledzy, sytuacja dziennikarzy polskich na Białorusi jest niezwykle trudna i niebezpieczna. Dziennikarze polscy, podobnie jak inni niezależni dziennikarze na Białorusi, narażeni są na zatrzymania, inwigilację, zastraszanie oraz groźby pobicia lub uwięzienia.

Obecnie praca dziennikarzy przypomina działalność konspiracyjną – muszą się ukrywać i zabezpieczać swoje dane, jako że istnieje realne ryzyko aresztowania i uwięzienia za ich aktywność. Możliwości pracy są bardzo ograniczone, a działalność niezależnych mediów jest uznawana przez reżim Łukaszenki za nielegalną lub wręcz ekstremistyczną.

Otrzymujemy informacje, że liczba polskich dziennikarzy aktywnie pracujących na Białorusi jest obecnie bardzo niska, prawdopodobnie ograniczona do pojedynczych przypadków. Według nieoficjalnych źródeł, w ostatnich latach ponad 400 dziennikarzy z różnych krajów opuściło Białoruś. Polska była głównym kierunkiem ucieczki wielu polskich dziennikarzy, ale także Litwa, a nawet Ukraina.

Ze względu na obecną sytuację na Białorusi oraz zagrożenia i trudności związane z wykonywaniem pracy dziennikarskiej, większość polskich mediów relacjonuje wydarzenia spoza jej granic, głównie z Polski.

Można śmiało stwierdzić, że media na Białorusi nie mają wolności słowa, jaką zapewniają naszym mediom inne państwa.

Dlatego też apelujemy do wszystkich mediów polonijnych na świecie o wsparcie i solidarność z dziennikarzami polskimi z Białorusi, niezależnie od tego, z jakiego kraju obecnie prowadzą swoją działalność medialną.

Warszawa, 17 października 2024

Doskonalenie kompetencji w zakresie nowych technologii

W czasie czterodniowych obrad polonijni dziennikarze brali udział w warsztatach prowadzonych przez ekspertów z renomowanych uczelni. Wykładowcy poruszali zagadnienia nowoczesnych technologii, w tym z zakresu wykorzystywania sztucznej inteligencji w pracy dziennikarza.

Tegoroczne Forum skupiło się właśnie na wpływie AI na media. Sztuczna inteligencja stanowiła główny temat warsztatów, w których forumowicze mieli okazję uczestniczyć podczas pobytu w gościnnym Domu Polonii w Pułtusku.

Dr hab. Krzysztof Kowalik i mgr Krzysztof Kępa – „Wsparcie sztucznej inteligencji w pracy dziennikarskiej”

Prof. dr hab. Iwona Hofman – „Jakość i atrakcyjność – dylematy dziennikarstwa XXI wieku”

Dr Elżbieta Pawlak-Hejno – „Cyfrowy storytelling”

 

Dr hab. Maria Łoszewska-Ołowska – „Granica wolności słowa a prawo do prywatności”

Dariusz Łukawski – „Newsy na szybko, wystąpienia medialne, sytuacje kryzysowe”

Jacek Cholewiński – „Język współczesny, neologizmy i feminatywy”

Jarosław Kociszewski – „Nowe opowiadanie o Polonii – warsztaty podcastowania”

Wspólne działania na rzecz Polonii

VII Forum Mediów Polonijnych, organizowane we współpracy z Europejską Unią Wspólnot Polonijnych oraz Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”, miało na celu nie tylko rozwijanie umiejętności dziennikarskich, ale także umacnianie więzi między Polonią a Polską.

Wydarzenie dofinansowano w ramach konkursu „Wsparcie dla Polonii i Polaków za Granicą”.

Znadniemna.pl

 

W minioną niedzielę zakończyło się VII Światowe Forum Mediów Polonijnych, obradujące w dniach 17-20 października w Warszawie oraz Pułtusku. Wydarzenie zgromadziło prawie 100 dziennikarzy z 30 krajów świata, leżących na sześciu kontynentach i odbywało się pod patronatem Ministra Spraw Zagranicznych, stanowiąc wyjątkową okazję do wymiany

Kazimierz Świątek urodził się 21 października 1914 roku w mieście Valga w Estonii w rodzinie polskiej. W 1917 roku została ona zesłana na Syberię. Po zakończeniu I wojny światowej Świątkowie powrócili do Polski, osiedlając się na ówczesnych Kresach. Tam też, w Pińsku 8 września 1933 roku  przyszły hierarcha wstąpił do seminarium duchownego, po którego ukończeniu 8 kwietnia 1939 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego biskupa pińskiego Kazimierza Bukraby.

Do kwietnia 1941 roku pracował w parafii w Prużanach w swej diecezji, po czym władze sowieckie aresztowały go, osadziły w więzieniu w Brześciu, gdzie w ciągu dwóch miesięcy był nieustannie przesłuchiwany, po czym skazano go na karę śmierci. Odzyskał jednak wolność po napaści 22 czerwca 1941 roku Niemiec na ówczesny ZSRR, co spowodowało, że władze sowieckie nie zdążyły wykonać wyroku. Wrócił do pracy duszpasterskiej w swej parafii prużańskiej, ale najeźdźcy również prześladowali go, a nawet skazali na śmierć. Tym razem uratowało mu życie ponowne wkroczenie na te ziemie w 1944 roku wojsk sowieckich. Ale niebawem został znów aresztowany i po 5 miesiącach pobytu w więzieniu w Mińsku skazano go na 10 lat obozu pracy. Wyrok odbył najpierw w Marwińsku we wschodniej Syberii, a następnie w Workucie na Dalekiej Północy.

Wolność odzyskał 16 czerwca 1954 roku, po czym zaraz powrócił na Białoruś i od 1 grudnia tegoż roku był proboszczem katedry w Pińsku. Gdy pod koniec lat osiemdziesiątych w ZSRR rozpoczął się proces stopniowej demokratyzacji i przywracania wolności religijnej, 2 lutego 1988 roku Jan Paweł II mianował go prałatem Jego Świątobliwości a 11 kwietnia 1989 roku, wkrótce po jego 75. urodzinach – wikariuszem generalnym diecezji pińskiej. 13 kwietnia 1991 roku 76-letni wówczas kapłan został arcybiskupem mińsko-mohylewskim i administratorem apostolskim diecezji pińskiej. Sakry w katedrze, którą sam ponad 36 lat zarządzał, udzielił mu abp Tadeusz Kondrusiewicz z Moskwy, a jednym ze współkonsekratorów był bp Władysław Jędruszuk – administrator apostolski diecezji w Drohiczynie, czyli tej części diecezji pińskiej, która po ostatniej wojnie pozostała w granicach Polski. W lutym 1999 roku został pierwszym przewodniczącym pierwszej w dziejach Konferencji Biskupów Katolickich Białorusi. Urząd ten pełnił 7 lat.

Na konsystorzu 26 listopada 1994 roku Jan Paweł II włączył 80-letniego wówczas hierarchę w skład Kolegium Kardynalskiego jako pierwszego w historii obywatela Białorusi w tym gronie. W 10 lat później – 27 września 2004 roku papież odznaczył go nagrodą „Fidei Testis” (Świadek Wiary), przyznaną mu przez Instytut im. Pawła VI. Po dalszych dwóch latach prezydent Francji Jacques Chirac wręczył mu Legię Honorową. 14 czerwca 2006 roku kardynał ustąpił ze stanowisk arcybiskupa metropolity mińsko-mohylewskiego i przewodniczącego episkopatu swego kraju.

Odszedł do Pana w wieku 96 lat, 21 lipca 2011 roku w Pińsku i został pochowany w podziemiach tamtejszej katedry, gdzie znajduje się też grób jego poprzednika Sługi Bożego ks. bp Zygmunta Łozińskiego, także odważnego duszpasterza Polesia i Podlasia, który był dla niego wzorem i oparciem w pełnionej posłudze.

Znadniemna.pl/KAI/Na zdjęcie: Kardynał Kazimierz Świątek podczas uroczystości Bożego Ciała w Witebsku, 11 czerwca 2009 roku/fot.: Serge Serebro, Vitebsk Popular News

Kazimierz Świątek urodził się 21 października 1914 roku w mieście Valga w Estonii w rodzinie polskiej. W 1917 roku została ona zesłana na Syberię. Po zakończeniu I wojny światowej Świątkowie powrócili do Polski, osiedlając się na ówczesnych Kresach. Tam też, w Pińsku 8 września 1933

Polski rząd chce zaostrzyć zasady nabywania obywatelstwa. Jedna z najważniejszych zmian zakłada, że wróci wymóg znajomości języka polskiego. To jeden z elementów nowej strategii migracyjnej rządu Donalda Tuska – pisze „Rzeczpospolita”.

Jak pisze „Rzeczpospolita”, zmiany mają być odpowiedzią na „zgłaszane nadużycia w procesie repatriacji i przyznawania Kart Polaka, w szczególności polegające na posługiwaniu się przez wnioskodawców sfałszowanymi dokumentami na potwierdzenie pochodzenia polskiego”. Wprowadzoną w 2007 roku Kartą Polaka legitymuje się dziś ponad 206 tysięcy osób. Najwięcej takich dokumentów zostało wydanych Białorusinom i Ukraińcom.

Ustawa o Karcie Polaka wymaga, żeby osoba, która się o nią stara, wykazała pochodzenie lub obywatelstwo polskie co najmniej jednego z jej rodziców lub dziadków albo też dwojga pradziadków.

Kartę otrzymywały również osoby, które przez co najmniej trzy lata działały w organizacjach polonijnych. Ten zapis od początku budził zastrzeżenia. Wszystko dlatego, że osoby, które miały takie zaświadczenie, nie musiały wykazywać polskiego pochodzenia.

Z raportu Centrum Badań nad Migracjami z czerwca 2022 roku wynika, że na 162 tysięcy kart (to dane zebrane siedem lat temu) niecałe 7 tysięcy trafiło do osób, które nie legitymowały się polskim pochodzeniem.

Dziennik przypomina, że o przypadkach „kupowania” kart i podrabiania dokumentów poświadczających polskie pochodzenie mówił w 2016 roku w Sejmie europoseł PiS Michał Dworczyk. Teraz jednak podkreślił, że mimo jakichś nieprawidłowości ustawa ta jest potrzebna. „Zabranie działaczom polonijnym możliwości ubiegania się o kartę jest złe. Są osoby, które straciły polskie dokumenty. To wylewanie dziecka z kąpielą” – powiedział Dworczyk gazecie.

Znadniemna.pl/”Rzeczpospolita”

 

Polski rząd chce zaostrzyć zasady nabywania obywatelstwa. Jedna z najważniejszych zmian zakłada, że wróci wymóg znajomości języka polskiego. To jeden z elementów nowej strategii migracyjnej rządu Donalda Tuska - pisze "Rzeczpospolita". Jak pisze „Rzeczpospolita”, zmiany mają być odpowiedzią na „zgłaszane nadużycia w procesie repatriacji i przyznawania

Ojciec Paweł Lemech ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI), posługujący w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie, koło Witebska wyemigrował z Białorusi unikając prześladowań politycznych. Wikariusz sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie w obwodzie witebskim został aresztowany przez KGB w maju razem z proboszczem tego kościoła ks. Andrzejem Juchniewiczem.

Duchownym przedstawiono zarzuty rzekomej „działalności ekstremistycznej” w internecie, po publikacji wizerunków flagi Ukrainy oraz zakazanej przez reżim Aleksandra Łukaszenki białoruskiej narodowej biało-czerwono-białej flagi. Ojciec Andrzej Juchniewicz do tej pory przebywa w areszcie śledczym w Witebsku. Po odbyciu 10-dniowego aresztu administracyjnego ojcowi Pawłu Lemechowi groziło kolejne aresztowanie.

O. Andrzej Juchniewicz (OMI) i o. Paweł Lemech (OMI)

Ojciec Andrzej Juchniewicz, który przebywa w areszcie od 8 maja 2024 roku, w dalszym ciągu znajduje się pod silną presją łukaszenkowskich oprawców. Teraz duchownemu grożą kolejnym upokorzeniem. Chcą mu postawić fałszywe zarzuty, dotyczące „przestępstw przeciwko integralności seksualnej nieletnich”, czyli – najprościej mówiąc – pedofilii.

W ostatnich czterech latach po zdławieniu przez władze białoruskie powyborczych protestów społecznych do aresztów administracyjnych trafiło 31 księży katolickich.

Znadniemna.pl/IAR

 

Ojciec Paweł Lemech ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI), posługujący w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie, koło Witebska wyemigrował z Białorusi unikając prześladowań politycznych. Wikariusz sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie w obwodzie witebskim został aresztowany przez KGB w maju razem z

Skip to content