HomeStandard Blog Whole Post (Page 15)

Karateczka o białoruskich korzeniach Kseniya Dronchanka, od 2023 roku posiadająca polski paszport i reprezentująca Polskę na arenie międzynarodowej, drugi rok z rzędu wywalczyła dla Polski tytuł Mistrzyni Europy w karate. 9 lutego wygrała Mistrzostwa Europy Juniorów, które odbyły się w Bielsku-Białej – informuje portal  Lodz.pl.

Kseniya pochodzi z obwodu homelskiego, który wielokrotnie reprezentowała na ogólnobiałoruskich i międzynarodowych turniejach, zdobywając pierwsze miejsca.

Po masowych protestach Białorusinów w 2020 roku, brutalnie stłumionych przez łukaszenkowskie organa przemocy, karateczka wyemigrowała do Polski.

Nigdy nie ujawniła publicznie, że główną przyczyną opuszczenia Białorusi była groźba represji. Wiadomo jednak, że w 2020 roku sportsmenka opublikowała w Internecie zdjęcie z biało-czerwono-białą (opozycyjną) flagą narodową i napisała (cytat za portalem Charter97.org – red.):

„Dziś poczułam dumę, że jestem Białorusinką, zobaczyłam pięknych, mądrych i życzliwych ludzi zjednoczonych wokół wspólnego celu, uświadomiłam sobie, czym jest duma narodowa, solidarność i jedność”.

Od momentu przeprowadzki do Polski Kseniya mieszka w Aleksandrowie Łódzkim (miasto satelickie Łodzi – red.) i uczy się w XV Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kasprowicza w Łodzi. Od niemal dwóch lat trenuje w Klubie Sportowym Olimp Łódź, w którego barwach osiągnęła bardzo dobre wyniki na arenie międzynarodowej.

Na koncie klubowych sukcesów Ksenia ma m.in. cztery medale w ramach Młodzieżowej Ligi Światowej World Karate Federation: złoty medal w kategorii junior – 53 kg – na zawodach w Wenecji w 2021 roku, srebrny medal w kategorii wagowej – 55 kg do lat 21 – w chorwackiej Poreci, a także dwa brązowe medale zdobyte w Wenecji i Limassol na Cyprze.

Jeszcze przed otrzymaniem obywatelstwa Polski i oficjalnym ubraniem się w kimono z orzełkiem na piersi Kseniya zajęła piąte miejsce w nowej kategorii wiekowej, czyli U21 w wadze – 55 kg, na Youyh League w Fujairah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i siódme miejsce w kategorii kumite kobiet w wadze – 55 kg na ostatniej lidze seniorskiej Series A w tureckiej Konya.

Ponadto zaliczyła jeszcze wiele świetnych występów, okraszonych medalami na Grand Prix Slovakia (złoty i srebrny), Budapest Open (złoty i brązowy) czy Polish Open (brązowy).

Jest indywidualną mistrzynią Polski z 2021 roku i była dwukrotnie nagradzana za międzynarodowe osiągnięcia w latach 2021 i 2022 przez Polską Unię Karate – Polski Związek Sportowy.

Dla Polski, zdobyła już dwa złote medale na ubiegłorocznych i tegorocznych Mistrzostwach Europy Juniorów.

Oprac. Emilia Kuklewska, na zdjęciu: złota medalistka Mistrzostw Europy w karate Kseniya Dronchanka i jej trener Maciej Gawłowski, fot.: facebook.com

Karateczka o białoruskich korzeniach Kseniya Dronchanka, od 2023 roku posiadająca polski paszport i reprezentująca Polskę na arenie międzynarodowej, drugi rok z rzędu wywalczyła dla Polski tytuł Mistrzyni Europy w karate. 9 lutego wygrała Mistrzostwa Europy Juniorów, które odbyły się w Bielsku-Białej – informuje portal  Lodz.pl. Kseniya

Dzisiaj 88. rocznicę urodzin obchodzi nasza krajanka – wybitna śpiewaczka operowa Anna Malewicz-Madey. Jej talent i umiejętności wokalne zostały docenione zarówno w Polsce, jak i za granicą. W porównaniu do innych śpiewaczek operowych, nasza bohaterka wyróżnia się szerokim repertuarem, obejmującym zarówno dzieła barokowe, jak i współczesne opery. Jej umiejętność adaptacji do różnych stylów muzycznych oraz głęboka empatia w interpretacji ról czynią ją wyjątkową artystką.

Anna Malewicz-Madey urodziła się 13 lutego 1937 roku w Pińsku na Polesiu. Jej rodzicami byli Stanisław (1906-1941) i Stanisława (1912-1998) Malewiczowie. Edukację muzyczną Anna rozpoczęła w wieku pięciu lat.

W 1959 roku ukończyła studia wokalne u Zofii Brégy w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie.Warsztat wokalny doskonaliła na kursach mistrzowskich pod kierunkiem Giorgio Favaretto w Accademia Musicale Chigiana w Sienie (Włochy), gdzie w 1967 roku uzyskała dyplom honorowy i nagrodę.

W 1958 roku otrzymała II nagrodę oraz nagrodę specjalną dla najmłodszego uczestnika na Ogólnopolskim Konkursie Śpiewaczym im. Stanisława Moniuszki w Warszawie, zaś w 1964 roku  – II nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Śpiewaczym w Hertogenbosch.

W czasie wieloletniej pracy w Teatrze Wielkim w Warszawie (1959-1994) Anna Malewicz-Madey zaśpiewała ponad 30 partii wokalnych w 1600 przedstawieniach o szerokim spektrum gatunkowych, poczynając od dzieł barokowych po opery współczesne. W repertuarze artystki były również: oratoria, kantaty oraz pieśni.

Nasza wybitna krajanka brała udział w prestiżowych międzynarodowych festiwalach muzycznych: Salzburger Festspiele, Steirische Herbst w Grazu, Wiener Festwochen, Maggio Musicale Fiorentino, York Festival, Festival van Vlaanderen, Luzerner Festspiele, Prazskie Jaro, Israel Festival ’90 w Jerozolimie, Taegu Youngnam International Contemporary Music Festival, La Nota Verde w Asiago.

Uczestniczyła także w Międzynarodowych Festiwalach Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”, wykonując szereg utworów muzyki współczesnej, m.in. „Requiem” G. Ligetiego. Śpiewała na estradach wszystkich polskich filharmonii i na wielu festiwalach krajowych.

Współpracowała z orkiestrami: ORF w Wiedniu, RAI w Turynie, RSI w Lugano, z wiedeńską Volksoper (Charlotta w „Wertherze” J. Masseneta). Jej talent podziwiano także w Armenii, Egipcie, Francji, Korei Płd., Luxemburgu, Niemczech, Rosji, na Litwie, Ukrainie i Węgrzech. Śpiewaczka operowa dokonała wielu nagrań dla Polskiego Radia i Telewizji, a także dla BBC, RAI, Radio Svizzera Italiana, Polskich Nagrań, Naxos (rejestracja dzieł K. Szymanowskiego – Król Roger, Tryptyk Święty Boże, Demeter), Olympia, Harmonia Mundi Le Chant du Monde.

W 1992 roku  primadonna rozpoczęła pracę pedagogiczną w Państwowej Szkole Muzycznej II Stopnia im. J. Elsnera w Warszawie. Następnie, w latach 1995-2000, prowadziła klasę wokalną na Keimyung University w Taegu (Korea Płd.), a także kursy mistrzowskie w południowokoreańskim Gyeongju.

Od 1992 roku Anna Malewicz-Madey pełni Funkcję Prezesa Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego im. Stanisława Moniuszki.

W 1990 roku uhonorowana została  Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta”. W 2019 roku Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński powołał Maestrę do Honorowego Komitetu Obchodów Roku Moniuszki. Wcześniej wybitna kresowianka została odznaczona także Złotym Krzyżem Zasługi oraz Medalem 40-lecia Polski Ludowej.

Anna Malewicz-Madey jest wdową po śp. prof. Bogusławie Madey’u, dyrygencie, kompozytorze.  Profesor Madey był wielkim propagatorem muzyki polskiej na świecie, doprowadził między innymi do wystawienia opery „Halka” Stanisława Moniuszki na Kubie i w Niemczech, a także wprowadził poematy symfoniczne Mieczysława Karłowicza do repertuaru koreańskiej opery.

Dzisiejsza solenizantka jest także matką Emiliana Madeya – kompozytora, pianisty, dyrygenta i pedagoga, wykładowcy Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.

Anna Malewicz-Madey z Medalem „Gloria Artis” i Nagrodą Specjalną Ministra, Fot.: Danuta Matloch/gov.pl

Medal „Gloria Artis”, Fot.: Danuta Matloch/gov.pl

Redakcja Znadniemna.pl życzy Pani Annie wszystkiego najlepszego w Dniu 88. Urodzin Primadoonny!

Do życzeń urodzinowych łączymy wyrazy najwyższego uznania dla Pani dokonań twórczych, które stanowią wyjątkowy wkład w rozwój polskiej kultury.

Opr. Emilia Kuklewska/Fot.: Anna Malewicz-Madey/moniuszko200.pl

Znadniemna.pl

Dzisiaj 88. rocznicę urodzin obchodzi nasza krajanka - wybitna śpiewaczka operowa Anna Malewicz-Madey. Jej talent i umiejętności wokalne zostały docenione zarówno w Polsce, jak i za granicą. W porównaniu do innych śpiewaczek operowych, nasza bohaterka wyróżnia się szerokim repertuarem, obejmującym zarówno dzieła barokowe, jak i

Na dzisiaj przypada 73. rocznica śmierci naszego krajana o. Andrzeja Cikoto, duchownego katolickiego obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, działacza religijnego i oświatowego, generała zakonu marianów, w latach 1939–1948 egzarchy apostolskiego Harbinu (Chiny), męczennika za wiarę chrześcijańską w łagrach stalinowskich, a od 2021 roku – sługi Bożego Kościoła Rzymskokatolickiego.

Andrzej Cikoto urodził się 5 grudnia 1891 r. na chutorze Pławuszka koło Żodziszek na Smorgońszczyźnie, z rodziców Michała i Rozalii z Cikotów. Został ochrzczony 15 grudnia 1891 r. Do gimnazjum uczęszczał w Oszmianie. Studia seminaryjne odbywał w Wilnie, w latach 1909-1913. Następnie zaczął studiować w Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie 13 czerwca 1914 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk abpa Wincentego Kluczyńskiego. Akademię ukończył w 1917 r. ze stopniem kandydata teologii. Przez dwa lata był proboszczem parafii w Mołodecznie. Otworzył tam trzyklasową szkołę polską. W lutym 1919 r. poprosił bpa Matulewicza o zwolnienie z parafii i pozwolenie na podróż do Mińska w celu podjęcia pracy w otwartym tam właśnie przez bpa Zygmunta Łozińskiego seminarium duchownym diecezji mińskiej. Bp Jerzy Matulewicz zgodził się i ks. Cikoto objął w Mińsku stanowisko prokuratora seminarium oraz wykładowcy teologii fundamentalnej i dogmatycznej.

Po usunięciu seminarium z Mińska przez bolszewików, ks. Cikoto znów nawiązał kontakt z bpem  Jerzym Matulewiczem. Hierarcha widział pilną potrzebę utworzenia klasztorów w diecezji wileńskiej, aby ułatwić młodzieży białoruskiej podejmowanie życia zakonnego. Na realizatorów tego zamierzenia wybrał ks. Cikotę i ks. Fabiana Abrantowicza, dawnego rektora seminarium diecezji mińskiej. Bp Matulewicz zamierzał założyć zgromadzenie żeńskie dla Białorusinek i białoruską gałąź Zgromadzenia Księży Marianów.

Sługa Boży bp Jerzy Matulewicz, biskup wileński (1918–1925), odnowiciel i generał zakonu marianów (1911–1927), fot.: Wikipedia

Ksiądz Cikoto wstąpił do nowicjatu 1 września 1920 r. i odbywał go w Mariampolu na Litwie, pod kierunkiem ks. Justyna Novickasa. Pierwsze śluby zakonne złożył 24 września 1921 r. Wówczas bp Matulewicz, jako przełożony generalny Zgromadzenia, skierował go do marianów litewskich w Stanach Zjednoczonych, aby tam prowadził rekolekcje i misje parafialne dla emigrantów litewskich, polskich i białoruskich. Ofiary zaś zebrane na misjach miały stanowić fundusz na przyszły mariański dom zakonny przewidziany szczególnie dla Białorusinów w Drui.

Pobernardyński kościół i klasztor w Drui wykorzystywane w latach 20. XX w. przez o. marianów, fot.: Wikipedia

Pobernardyński kościół i klasztor w Drui  w dniu 19 sierpnia 2016 r., fot.: Iwan Baj/Wikipedia

Po powrocie z Ameryki, w sierpniu 1923 r. ks. Cikoto przybył do Drui i został wikariuszem proboszcza, ks. Antoniego Zienkiewicza. Na polecenie bpa Matulewicza objął organizowanie Zgromadzenia Sióstr Eucharystek i rozpoczął remont pomieszczeń dla przyszłych marianów. Otworzył też kursy przygotowawcze do gimnazjum dla miejscowej młodzieży, które wkrótce przekształcił w Polskie Gimnazjum im. Króla Stefana Batorego. Po przeniesieniu ks. Zienkiewicza do Głębokiego, został mianowany proboszczem w Drui. Odremontował kościół i klasztor. 20 września 1924 r. ks. Cikoto złożył wieczyste śluby zakonne na ręce bpa Matulewicza w jego prywatnej kaplicy biskupiej w Wilnie. W 1925 r. został otwarty w Drui nowicjat. 18 maja 1925 r. o. Andrzej został przełożonym klasztoru i mistrzem nowicjatu. Pełniąc posługę, troszczył się także o rozwój cywilizacyjny i ekonomiczny miejscowej ludności. Przeprowadził elektryfikację miasteczka, otworzył kasę wzajemnej pomocy, zabezpieczył rolników przed wyzyskiem pośredników. Pracował w Drui 10 lat, od 1923 do 1933 r.

Latem 1933 r. ks. Andrzej Cikoto udał się do Rzymu na kapitułę generalną, gdzie został wybrany przełożonym generalnym. Za jego sześcioletniej kadencji dokonał się znaczny rozwój Zgromadzenia. W sposób szczególny troszczył się nadal o klasztor drujski. Nie miał jednak czasu na ukończenie przystosowania konstytucji sióstr eucharystek do Kodeksu Prawa Kanonicznego. Zrobił to dopiero w sierpniu i wrześniu 1936 r., kiedy to,  po ugryzieniu w nogę przez psa, nie mógł chodzić.

W dniach od 21 lutego do 13 marca 1937 r. przeprowadził wizytację mariańskiego domu zakonnego w Harbinie. Jej skutkiem było otwarcie 11 października 1937 r. nowicjatu wschodniego obrządku. Kiedy kadencja ks. Cikoty na urzędzie generała skończyła się, kapituła generalna w lipcu 1939 r. wybrała na to stanowisko bpa Piotra Franciszka Buczysa. Ksiądz Cikoto pozostał jeszcze w Rzymie, aby się spotkać z powracającym z Polski do Harbina dawnym przyjacielem archimandrytą Fabianem Abrantowiczem. Gdy doszła do Rzymu wiadomość, że archimandryta zaginął pod Lwowem i zapewne dostał się w ręce bolszewików, na jego miejsce nowy papież Pius XII mianował egzarchą i administratorem apostolskim dla katolików wschodniego obrządku w Mandżurii, archimandrytę Cikotę. Przeszedł on wtedy z łacińskiego obrządku na wschodni i wyjechał do Harbina, aby kontynuować prace prowadzone przez ks. Abrantowicza. Wspólnota misjonarska w Harbinie liczyła czterech kapłanów i dwóch braci mariańskich oraz dwóch księży diecezjalnych: jeden był Rosjaninem, a drugi – Francuzem. Nadal działały wszystkie trzy szkoły: marianów, franciszkanek i urszulanek. U tych ostatnich dwa razy w tygodniu ks. Cikoto sprawował liturgię eucharystyczną i wykładał apologetykę w sposób zrozumiały dla młodzieży. Był poważany i lubiany za swoją sprawiedliwość, dobroć i pokorę. Długo nie wprowadzał większych zmian, radził się innych, przygotowywał się starannie do nabożeństw. Jego przemówienia jednały marianom przyjaciół pośród prawosławnych. Do szkół misji oddawali swoje dzieci nawet generałowie Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

 

Sługa Boży, archimandryta Fabian Abrantowicz, po którym o. Andrzej Cikoto objął obowiązki przewodzenia misji katolickiej w Harbinie, fot.: Wikipedia

Dnia 22 grudnia 1948 r. o godzinie 18:00 milicja chińska otoczyła budynek misji mariańskiej. Wszystkich księży spędzono do gabinetu dyrektora ks. Cikoty i aresztowano, nie pozwalając nawet ciepło się ubrać. Aresztowano wtedy następujących księży: Andrzeja Cikotę, Józefa Hermanowicza, Tomasza Podziawę, Pawła Chaleila, Pawła Portniagina i dwóch świeckich wykładowców: Wiktora Własowa oraz Piotra Marczyszyczyna. Po nocy spędzonej w miejscowym więzieniu wszyscy zostali przewiezieni koleją do granicy radzieckiej i 25 grudnia przekazani w ręce NKWD. 27 grudnia misjonarzy umieszczono w więzieniu w mieście Czyta w południowej Syberii.

Na początku stycznia 1949 r. rozpoczęło się śledztwo. Ks. Cikoto, jak każdy z przebywających w więzieniu członków grupy harbińskiej, był przetrzymywany w osobnej celi. Na przesłuchanie brano przeważnie w dzień, ale także w nocy. Zazwyczaj trwało ono wiele godzin bez jedzenia i odpoczynku. Nie znane są szczegóły śledztwa o. Andrzeja Cikoty. Wiadomo jedynie, że śledczy odnosił się do przesłuchiwanego gwałtownie, grubiańsko i obraźliwie. Więzień musiał też walczyć, aby w protokole było notowane to, co  rzeczywiście zeznaje, a nie to, co chce napisać w nim śledczy. Walki o treść protokołu bywały często i były trudne oraz niebezpieczne. W przypadkach osób duchownych śledczy starał się doprowadzić więźnia do utraty wiary i do pisania oświadczeń przeciwko wierze. Śledztwo miało też doprowadzić księży do załamania nerwowego i psychicznego. Przez cały czas trwania śledztwa o. Andrzej był przetrzymywany w pojedynczej celi. Po dłuższym czasie śledczy w trakcie przesłuchiwania o. Andrzeja, kazał przyprowadzić innego więźnia, kapłana, załamanego psychicznie, który zaczynał mówić, że Boga nie ma, że śledczy zna jego myśli itd. Ksiądz Cikoto zwrócił się do nieszczęśnika ze słowami: „Człowieku, co ty mówisz. Opamiętaj się!”. Tamten zadrżał, pomyślał chwilę i zerwawszy się ze stołka, wyrecytował głośno wyznanie wiary. W tej chwili jego przypominająca opętanie choroba ustąpiła. Podczas innej konfrontacji więzieni z o. Andrzejem jego podwładni spostrzegli z przerażeniem, jak bardzo został on fizycznie zniszczony przez śledztwo.

Śledztwo trwało do końca maja 1949 r. Zarówno ks. Cikocie, jak i pozostałym księżom postawiono ostatecznie zarzut: zorganizowanie grupy terrorystycznej w Liceum św. Mikołaja w Harbinie, agitację przeciwko Związkowi Radzieckiemu i szpiegostwo na rzecz Watykanu. Rozprawy sądowej ani w więzieniu w Czycie, ani nigdzie indziej nie było. 28 września 1949 r. wszyscy zostali osądzeni zaocznie przez „trójkę” NKWD w Moskwie i skazani na 25 lat przymusowej pracy w łagrach. Po otrzymaniu tej wiadomości, w listopadzie 1949 r. wywieziono ich przez Irkuck do Angarłagu (sowiecki obóz niewolniczej pracy pzrymusowej – red.) O. Andrzej trafił najpierw do Tajszetu, skąd 19 stycznia 1950 r. zabrano go do łagpunktu Czuksza. Od kwietnia 1951 r. przebywał w łagpunkcie Nowo-Czunka, w okręgu irkuckim, w rejonie szitkińskim, skrzynka pocztowa 215/2-040.

Do Tajszetu powrócił w czerwcu 1951 r.

Po załamaniu fizycznym w więzieniu w Czycie ks. Cikoto nie odzyskał już zdrowia, a raczej ulegało ono ciągłemu pogorszeniu. Chorował na serce, wątrobę, reumatyzm, zapalenie korzonków nerwowych oraz na ciągłe zapalenie żył w nogach. Cierpiał bardzo i niemal stale przebywał w szpitalach obozowych. W krótkich okresach polepszenia samopoczucia wykonywał lżejsze prace na terenie łagru. Od śmierci ratowały go paczki żywnościowe, przysyłane przez matkę Apolonię Pietkun, przełożoną generalną sióstr eucharystek z Drui. Siostry te umożliwiały również o. Andrzejowi sprawowanie Mszy św., przesyłając mu opłatki lub upieczone według jego wskazówek suchary, rodzynki, a nawet pudełeczka do przechowywania Eucharystii dla innych, zwłaszcza dla chorych. Przebywając w szpitalach, nasz bohater odprawiał Mszę św. codziennie, na pewno więc rozdzielał Komunię św. chorym, uprzednio wyspowiadanym. Był „kapelanem” przysłanym przez Chrystusa. Znane są dwa szpitale, w których o. Andrzej przebywał: łagpunkt 0,11 i łagpunkt 0,38 oraz szpital „Ozierstroj”. Ropiejące wrzody, szczególnie na całych nogach, czyniły nieznośnym przebywanie obok niego. W takich okolicznościach zmarł 13 lutego 1952 r. w „Ozierstroje” i został pogrzebany na szpitalnym cmentarzu.

Upamiętnienie ofiar „Ozerlagu” w Tajszecie, fot.: Marianie.pl

Ksiądz Paweł Chaleil po swoim uwolnieniu i powrocie do Francji opublikował wspomnienia z łagrów. Napisał, że spotkał w łagrach młodego człowieka, dawniej agitatora i prowokatora komunistycznego, którego o. Cikoto nawrócił i ochrzcił. Polecił mu też, aby przekazał ks. Chaleilowi informację, że władze przysłały do o. Cikoty generała NKWD z propozycją, aby przyjął stanowisko metropolity mińskiego pod zwierzchnictwem moskiewskiego patriarchy. Ksiądz Cikoto w odpowiedzi na „propozycję” miał ich prosić, aby mu pozwolili spokojnie umrzeć. Zemścili się za odmowę tym, że pozostawili go bez żadnej opieki lekarskiej. Dopiero na skutek domagania się więźniów umieszczono księdza w szpitalu, w którym skonał. Ostatni fakt jest fragmentem opowiadania z trzeciej ręki, od nieznanego świadka tamtych wydarzeń.

Dnia 31 maja 2003 roku w Wyższym Seminarium Duchownym Maryi Królowej Apostołów w Sankt-Petersburgu w Rosji J. E. ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita Moskwy, oficjalnie otworzył proces męczenników pomordowanych przez władze komunistyczne w Związku Radzieckim. Wśród kandydatów na ołtarze znalazł się także archimandryta Andrzej Cikoto.

Watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych pismem z dnia 9 lutego 2021 r. otworzyła proces sługi Bożego Fabiana i 4 towarzyszy – jednym z których jest archimandryta Andrzej Cikoto MIC – pod oficjalnym tytułem: „Varsaviensis Beatificationis seu Declarationis Martyrii Servorum Dei Fabiani Abrantowicz et IV Sociorum, Sacerdotum Congregationis Clericorum Marianorum ab Immaculata Conceptione Beatæ Virginis Mariæ in odium Fidei, uti fertur, interfectorum”.

2020 rok. Grób Sługi Bozego o. Andrzeja Cikoto w okolicach Bratska we Wschodniej Syberii, fot.; Ks. Piotr Kieniewicz MIC/Marianie.pl

 Modlitwa do bł. archimandryty Fabiana i jego Towarzyszy Męczenników:

Boże wszechmogący i miłosierny, Ty słudze Bożemu Fabianowi i towarzyszom: Andrzejowi, Eugeniuszowi, Janisowi i Vladasowi, udzieliłeś łaski męczeństwa, czyniąc ich wiarygodnymi świadkami męki i zmartwychwstania Twojego Syna, spraw, niech zostaną wyniesieni do chwały ołtarzy, abyśmy za ich przykładem i wstawiennictwem, wiernie wypełniali otrzymane od Boga powołanie. Prosimy o to przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Oprac. Walery Kowalewski na podst. Padrimarianie.org/ Marianie.pl/Wikipedia, na zdjęciu: Sługa Boży o. Andrzej Cikoto, fot.: Padrimarianie.org

Na dzisiaj przypada 73. rocznica śmierci naszego krajana o. Andrzeja Cikoto, duchownego katolickiego obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, działacza religijnego i oświatowego, generała zakonu marianów, w latach 1939–1948 egzarchy apostolskiego Harbinu (Chiny), męczennika za wiarę chrześcijańską w łagrach stalinowskich, a od 2021 roku – sługi Bożego Kościoła Rzymskokatolickiego. Andrzej

11 lutego 1945 r. w Jałcie skończyła się konferencja wielkich mocarstw. Dla Polaków stała się symbolem zdrady, bo przypieczętowała włączenie Polski do sowieckiej strefy wpływów.

Już sam wybór miejsca konferencji był dowodem na to, że warunki dyktował Józef Stalin. Amerykanie proponowali, by do spotkania doszło np. w Kairze, ale sowiecki dyktator na to nie przystał. W rezultacie schorowany Franklin Delano Roosevelt i Winston Churchill musieli polecieć na dopiero co odbity z rąk Wehrmachtu Krym.

Obok Stalina, Roosevelta i Churchilla w rozmowach uczestniczyli również ministrowie spraw zagranicznych, szefowie sztabów oraz liczni doradcy i eksperci reprezentujący trzy największe państwa koalicji antyhitlerowskiej.

Wynik II wojny światowej – klęska III Rzeszy w Europie i Japonii na Dalekim Wschodzie – był już w tamtym momencie przesądzony, ale każdy z przywódców mocarstw miał w Jałcie coś do załatwienia. Najmocniejszymi kartami dysponował Stalin, bo dywizje Armii Czerwonej znajdowały się już kilkadziesiąt kilometrów od Berlina, po drodze zajmując całe lub większą część terytorium państw Europy Środkowej.

Wynikiem konferencji stały się ustalenia, z których aż cztery dotyczyły bezpośrednio powojennych losów Polski, walczącej w czasie II wojny światowej z niemieckim nazizmem na wszystkich możliwych frontach i płaszczyznach:

  1. Na konferencji rozstrzygnięto sprawę Niemiec: siły każdego z trzech mocarstw łącznie z Francją będą okupowały wyznaczone na konferencji 4 strefy Niemiec (jedna dla każdego państwa). Zgodnie z tym planem przewidziano utworzenie skoordynowanej administracji i kontroli za pośrednictwem Sojuszniczej Komisji Kontroli, złożonej z naczelnych dowódców trzech mocarstw.
  2. Obciążono Niemcy reparacjami wojennymi.
  3. Związek Radziecki otrzymał „zwierzchnictwo” nad Polską i jedną trzecią Niemiec (Turyngią, Saksonią, Meklemburgią, Brandenburgią i Pomorzem Przednim).
  4. Podjęto decyzje o transferze ludności pomiędzy państwami (m.in. przesiedleniu Niemców z Polski, Węgier, Czechosłowacji).
  5. Polska utraciła Kresy Wschodnie na rzecz Związku Radzieckiego.
  6. Przystąpienie ZSRR do wojny na Dalekim Wschodzie.
  7. Ustalono rekompensatę dla Polski w postaci dotychczasowych ziem niemieckich: Pomorza Zachodniego, Prus Wschodnich i Śląska.
  8. Mocarstwa zgodziły się na utworzenie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej urzędującego w Warszawie, który zobowiązany został do przeprowadzenia wolnych, nieskrępowanych wyborów na zasadzie powszechnego głosowania (wybory zostały sfałszowane).
  9. Przyjęto koncepcję powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ).

Z polskiej perspektywy najważniejsza decyzja oznaczała usankcjonowanie utraty na rzecz Związku Radzieckiego większości tego terenu, które Stalin zajął w 1939 r. na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow. Swego rodzaju rekompensatą za to miało być przyłączenie – kosztem Niemiec – części Prus Wschodnich oraz terenów aż po Odrę i Nysę Łużycką.

Kluczowe było jednak przyzwolenie, jakie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania dały Stalinowi na włączenie Polski do sowieckiej strefy wpływów. Tak powszechnie, zwłaszcza przez Polaków, została odebrana decyzja, że nowy rząd Polski zostanie oparty na tym, który z woli Stalina w lipcu 1944 r. został zainstalowany w Lublinie, a w styczniu 1945 r. przeniósł się do Warszawy.

W wyniku prowadzonych rozmów zadecydowano, że działający w Polsce pod patronatem Stalina Rząd Tymczasowy, na czele którego stał Edward Osóbka-Morawski, powinien zostać „przekształcony na szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy”. Po utworzeniu nowy rząd miał otrzymać nazwę Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej i być uznany przez Stany Zjednoczone oraz Wielką Brytanię. Przyszły rząd zobowiązano do przeprowadzenia „możliwie najprędzej wolnych i nieskrępowanych wyborów”. Udział w nich miały wziąć „wszystkie partie demokratyczne i antyrasistowskie”.

W komunikacie z Konferencji Jałtańskiej ani słowem nie wspomniano o istniejącym w Londynie Rządzie RP, który nadal jeszcze był uznawany przez USA i Wielką Brytanię. Natomiast znalazło się w nim, w części dotyczącej Polski, następujące oświadczenie Wielkiej Trójki: „Ponownie stwierdzamy nasze wspólne pragnienie ujrzenia Polski państwem silnym, wolnym, niepodległym i demokratycznym”. Jak pisał prof. Garlicki: „To z punktu widzenia Stalina były frazesy i można się było na nie zgodzić”.

Omawiając z kolei problem polskiej granicy wschodniej trzej przywódcy mocarstw ostatecznie uznali, że powinna ona przebiegać wzdłuż linii Curzona, z odchyleniami w pewnych okolicach od 5 do 8 km na korzyść Polski. Stalin, mimo postulatów Roosevelta i Churchilla, nie zgodził się, aby do Polski przyłączyć Lwów.

Odnośnie granicy zachodniej w ogłoszonym sprawozdaniu z konferencji, wbrew stanowisku Stalina, który proponował linię biegnącą od Szczecina włącznie, biegiem Odry i Nysy Łużyckiej, stwierdzono jedynie, że „Polska powinna uzyskać znaczny przyrost terytorialny na Północy i na Zachodzie”. Wobec istniejącej rozbieżności zdań ogłoszono, że we właściwym czasie na temat owego przyrostu terytorialnego wypowie się polski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, a ostateczne decyzje podjęte zostaną na konferencji pokojowej. (Przebieg zachodniej granicy Polski ustalony został zgodnie z wolą Stalina na przełomie lipca i sierpnia 1945 r. podczas konferencji w Poczdamie).

Informacje dotyczące postanowień Konferencji Jałtańskiej, które w przeciwieństwie do ustaleń zawartych w Teheranie, podano do wiadomości publicznej, wywołały protest wśród Polaków.

3 lutego 1945 r. Rząd RP na uchodźstwie wydał oświadczenie, w którym stwierdzał: „Decyzje Konferencji Trzech dotyczące Polski nie mogą być uznane przez Rząd Polski i nie mogą obowiązywać Narodu Polskiego. Oderwanie od Polski wschodniej połowy jej terytorium przez narzucenie tzw. linii Curzona jako granicy polsko-sowieckiej Naród Polski przyjmie jako nowy rozbiór Polski, tym razem dokonany przez sojuszników Polski”.

Podjęte w Jałcie ustalenia dotyczyły strategicznego współdziałania w końcowej fazie wojny oraz wyznaczały zasady funkcjonowania ładu politycznego na świecie po jej zakończeniu.

Oprac. Emilia Kuklewska, na zdjęciu: Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin w pałacowym patio w Liwadii koło Jałty, fot.: Wikipedia

 

11 lutego 1945 r. w Jałcie skończyła się konferencja wielkich mocarstw. Dla Polaków stała się symbolem zdrady, bo przypieczętowała włączenie Polski do sowieckiej strefy wpływów. Już sam wybór miejsca konferencji był dowodem na to, że warunki dyktował Józef Stalin. Amerykanie proponowali, by do spotkania doszło np.

Dzisiaj swoje 95. urodziny obchodziłby nasz krajan – śp. Janusz Rzeszewski, małoletni powstaniec warszawski i powojenny reżyser filmowy rodem z Polesia.

Janusz Rzeszewski urodził 10 lutego 1930 roku się w rodzinie Walentego Rzeszewskiego i Kazimiery z domu Majchrzak w przedwojennym poleskim miasteczku Kożangródek (obecnie – agromiasteczko w rejonie łuninieckim obwodu brzeskiego na Białorusi).

Małoletni powstaniec

Rodzina Janusza przed wybuchem wojny przeniosła się do stolicy, gdzie zamieszkała na Starych Bielanach przy ul. Schroegera 83. Tutaj przyszły reżyser uczęszczał do szkoły powszechnej przy ul. Zuga. Następnie, już w czasie wojny, kontynuował naukę w Kolegium Ojców Marianów na warszawskich Bielanach. Jako nastolatek wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego, zostając członkiem Szarych Szeregów. Małoletni konspirator brał udział w szkoleniu harcerskim, wojskowym oraz w akcjach „Małego Sabotażu”.

Przed wybuchem Powstania Warszawskiego jako ochotnik wstąpił do oddziału por. „Starży”, który rozpoczął działania w rejonie pl. Konfederacji i ul. Schroegera.

1 sierpnia 1944 roku kompania odniosła sukces zdobywając samochody wroga, zaopatrując się w broń i żywność. Jednak wobec niepowodzenia akcji powstańczej na Żoliborzu, na rozkaz płk. „Żywiciela” oddział wycofał się do Kampinosu, a część jego żołnierzy pozostała wśród ludności cywilnej.

Janusz powrócił do swojego mieszkania, z którego po pewnym czasie wraz z rodziną i sąsiadami został wywieziony do obozu przejściowego w Pruszkowie (Dulag 121).

Nauka i studia

Po wojnie Janusz Rzeszewski zamieszkał w Łodzi, gdzie ukończył szkołę średnią w XI Państwowym Gimnazjum i Liceum, po czym rozpoczął studia na Wydziale Reżyserskim Łódzkiej Szkoły Filmowej.

Studiował też Historię Sztuki na Uniwersytecie Łódzkim, którą ukończył w 1952 roku.

Ceniony reżyser

Od 1958 roku nasz bohater był związany z Telewizją Polską. W latach 1966-69 – naczelny reżyser Ośrodka TVP w Łodzi, następnie zastępca naczelnego reżysera TVP (1969-71). Naczelny redaktor Redakcji Rozrywkowej TVP (1971-73), współtwórca i kierownik artystyczny (1975-80) Music-Hallu TVP w Chorzowie. Realizator licznych programów telewizyjnych – głównie rozrywkowych, w latach 70. reżyser festiwali Piosenki Polskiej Opolu i Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.

W 1972 roku dla Teatru Telewizji napisał i wyreżyserował widowisko muzyczne pt. „Ludwik Sempoliński”.

Na ekrany kinowe trafiły jego cztery produkcje: „Halo Szpicbródka czyli ostatni występ króla kasiarzy” (1978), „Miłość ci wszystko wybaczy” (1981), „Lata dwudzieste… Lata trzydzieste…” (1983) oraz „Misja specjalna” (1987).

W 1977 roku nasz krajan został uhonorowany „Złotym Ekranem” (za „Bajki dla dorosłych w kategorii „program rozrywkowy”), w 2002 roku – statuetką „Gwiazda Telewizji Polskiej”, nadaną z okazji 50-lecia TVP (za reżyserię programów rozrywkowych i widowisk telewizyjnych), a w 2004 roku odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Za udział w Powstaniu Warszawskim Janusz Rzeszewski został odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, Medalem za Warszawę 1939-1944, Srebrnym Krzyżem Zasługi dla ZHP z Rozetą i Mieczami.

Janusz Rzeszewski był żonaty z wybitną polską kostiumograf Lidią Rzeszewską (1925 – 1989). W małżeństwie Rzeszewskich w 1956 roku urodziła się córka – Joanna Agata Rzeszewska, aktorka i lektorka filmowa.

Zmarł wybitny reżyser, uważany za „mistrza polskiej rozrywki” 2 października 2007 roku w Warszawie. Został pochowany na Cmentarzu Wawrzyszewskim w stołecznej dzielnicy Bielany.

Oprac. Adolf Gorzkowski, na zdjęciu: Janusz Rzeszewski, fot.: imdb.com

 

Dzisiaj swoje 95. urodziny obchodziłby nasz krajan – śp. Janusz Rzeszewski, małoletni powstaniec warszawski i powojenny reżyser filmowy rodem z Polesia. Janusz Rzeszewski urodził 10 lutego 1930 roku się w rodzinie Walentego Rzeszewskiego i Kazimiery z domu Majchrzak w przedwojennym poleskim miasteczku Kożangródek (obecnie – agromiasteczko

Józef Piłsudski mówił o nim, że w wielu wypadkach bije bolszewików lepiej od sztabowych generałów, nie żałuje cudzego życia  i cudzej krwi, zupełnie tak samo jak własnej. Choć jego życiorys był skomplikowany, a decyzje dowódcy  często były kwestionowane, nie ulega wątpliwości, że legendarny wojownik o niepodległość Polski i sprzymierzonej z nią  Białorusi, odegrał ważną rolę w historii Polski i Europy.

Stanisław Bułak-Bałachowicz urodził się w rodzinie szlacheckiej 10 lutego 1883 r. w Mejsztach na ziemi wileńskiej (wschodnie tereny I RP wcielone do Imperium Rosyjskiego). Jako młody człowiek studiował na uniwersytecie w Petersburgu. Posługiwał się czterema językami: polskim, rosyjskim, białoruskim i niemieckim. Pracował jako administrator majątku Horodziec-Łużki w powiecie dziśnieńskim, należącym do rodziny Zyberk-Platerów. Jak podano w artykule Kazimierza Krajewskiego, opublikowanym w biuletynie IPN, „jeśli chodzi o poglądy polityczne, to jak twierdzą jego biografowie, nastawiony krytycznie do absolutystycznej, opresyjnej monarchii carskiej, zbliżył się ideowo do ugrupowania socjalistów-rewolucjonistów (eserów)”.

W służbie Rosji

„W 1908 r. osobiście pojmał grasującego od Kaukazu do Bałtyku przywódcę bandy rzezimieszków, bandytę Ciastę. Od tamtej pory Bałachowicz zyskał sobie jeszcze drugi przydomek „Bułak” (tzn. „kto ma wiatr”), w pełni odzwierciedlający dominującą cechę jego usposobienia i charakteru. Ludzie mu podobni lgnęli do niego” – napisała Joanna Gierowska-Kałłaur z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk w tekście pt. „Stanisław Bułak-Bałachowicz. Postać, która mogła połączyć narody byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, a jednak ich nie połączyła”.

W sierpniu 1914 r. Bułak-Bałachowicz wstąpił do 2. Kurlandzkiego Pułku Lejb-Ułańskiego armii rosyjskiej. Po awansowaniu do stopnia oficera został przeniesiony do Oddziału Specjalnego Przeznaczenia przy Sztabie Głównym Frontu Północnego ppłk. Leonida Punina. Został dowódcą drugiego szwadronu. „Dokonywał ze swoimi ludźmi cudów waleczności, grasując na tyłach nieprzyjaciela i siejąc prawdziwy postrach. W sumie był pięciokrotnie ranny” – pisała Gierowska-Kałłaur. Wojnę skończył jako rotmistrz sztabowy odznaczony trzema Krzyżami Św. Jerzego, orderami Św. Stanisława, Św. Anny, Św. Włodzimierza.

Stanisław Bułak-Bułachowicz w Oddziale Specjalnego Przeznaczenia pod dowództwem ppłk. Leonida Punina, fot.: Wikipedia

Kiedy w 1917 r. wybuchła rewolucja bolszewicka, Bałachowicz chciał kontynuować bój z Niemcami. Został w wojsku, które przeszło pod władzę komunistów i stało się Robotniczo-Chłopską Armią Czerwoną. Otrzymał pozwolenie na formowanie Pułku kawalerii w Łudze, tyle że ten pułk zamiast walczyć na froncie, został użyty do tłumienia powstania chłopskiego w Piotrogrodzie. Zdaniem Krajewskiego Bałachowiczowi „udało mu się bezkrwawo opanować sytuację”. Zraził się jednak do bolszewików, a i oni podejrzewali, że mają w nim wroga. „Gdy wezwano go do Piotrogrodu, otrzymał ostrzeżenie od przyjaciół, że gdy tam się zjawi, zostanie zamordowany przez bolszewików” – pisał Krajewski.

Walka o niepodległość Estonii i współpraca z Wojskiem Polskim

Wobec tego ze swoim 1. Pułkiem Łuskim przedostał się spod Pskowa do Estonii, gdzie brał udział w wojnie estońsko-bolszewickiej po stronie Estonii. Brał udział w bitwach o odzyskanie niepodległości Estonii; m.in. wyzwolił Gdów w maju 1919 r. oraz zdobył Psków, za co został awansowany do stopnia generała majora.

Stanisław Bułak-Bałachowicz (po lewej) z dowódcą armii Estonii, fot.: Wikipedia

Oddział kawalerii Stanisława Bułaka-Bałachowicza (na koniu z lewej strony z przodu, obok jego konia – pies Wright), październik-listopad 1919. Fot.: Wikimedia Commons/domena publiczna

Po zawarciu estońsko-sowieckiego traktatu pokojowego, w lutym 1920 r., Bałachowicz w Dyneburgu podjął współpracę z Wojskiem Polskim jako Ochotnicza Sprzymierzona Armia. W kwietniu jego oddział został podporządkowany dowódcy 3. Armii, gen. Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu. W czerwcu walczył na Polesiu. Szeregi jego oddziału zasilali też dezerterzy białoruscy i rosyjscy spośród bolszewików. W sierpniu 1920 r. wzięli udział w ofensywie znad Wieprza – kontruderzeniu wojsk polskich na tyły Frontu Zachodniego Armii Czerwonej atakującej Warszawę.

Do grupy poleskiej skierowany został Kpt. Stanisław Lis-Błoński, który opisywał te wydarzenia. „Dnia 16 lipca 1920 r., z rozkazu szefa oddziału II Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich, wyjechałem do Grupy Poleskiej, do Łunińca. Moja misja w Grupie tej miała na celu zapoznanie się z organizacją, charakterem oraz warunkami działania wojska gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza, która wówczas wchodziła w skład Grupy Poleskiej, tworząc wspólnie z nią Grupę Operacyjną pod dowództwem gen. Sikorskiego”.

Swój pierwszy kontakt z podwładnymi Bułak-Bałachowicza Lis-Błoński wspominał tak: „Zobaczyłem wojsko, jakiego dotąd nie widziałem. Zupełnie inne niż nasze, inne niż rosyjskie czy niemieckie. Niepodobne do żadnego. Umundurowanie mieli odmienne niż nasze. Wprawdzie w zasadzie jednego ustalonego typu, lecz z braku odpowiedniej ilości mundurów, każdy chodził w czym miał, a wszystko to razem tworzyło barwną, egzotyczną mozaikę. Wrażenie zupełnie odrębnego wojska potęgowała jeszcze różnorodność fizycznych typów, poczynając od rasowych typów Kaukazu, poprzez azjatyckie typy Tatarów, Kałmuków i Mongołów po wielkoruskich blondynów, Białorusinów i Ukraińców, aż do naszych Jaśków i Antków, których burzliwe koleje losy zapędziły do tego dziwnego oddziału. Nie zabrakło synów Izraela”.

Samego Bałachowicza Lis-Błoński opisał jako „dzielnego żołnierza, nieustraszonego partyzanta i pełnego temperamentu i rycerskiej fantazji człowieka”. „Zrozumiałem, że mógł on działać swoją osobowością nba te typy watażków z całego świata, ludzi z bogatą przeszłością, lecz bez przyszłości i bez Ojczyzny”.

Boje o sprzymierzoną z Polską niepodległą Białoruś

Bułak-Bałachowicz ze swoimi żołnierzami postanowił kontynuować walkę o niepodległość Białorusi, kiedy na skutek ustaleń zawartych podczas negocjacji polsko-bolszewickich w Rydze Mińsk miał znaleźć się po sowieckiej stronie tymczasowej linii rozgraniczenia.

5 listopada 1920 r. kilkutysięczna armia Bułak-Bałachowicza, złożona z „białych Rosjan” i Białorusinów, przekroczyła linię rozejmu. 10 listopada zajęła Mozyrz. Tam jej dowódca ogłosił odrodzenie państwa białoruskiego. Cztery dni później w Słucku powstał rząd tymczasowy. Błyskawiczna ofensywa oddziałów sowieckich położyła jednak kres próbie budowy niepodległej Białorusi. Do końca listopada większość sił Bułak-Bałachowicza wycofała się na tereny kontrolowane przez Polaków. Starcia niewielkich oddziałów partyzanckich o niepodległość trwały co najmniej do wiosny 1921 r.

Jeszcze przed rozpoczęciem przez Bałachowicza akcji mozyrskiej Józef Piłsudski napisał o nim w liście do Karola Wędziagolskiego, jednego z emisariuszy Naczelnika do sojuszniczej armii ochotniczej:

„Nie szukajcie w nim cech sztabowego generała, a nie będziecie mieli rozczarowań. Jest to typowy warchoł i partyzant, lecz doskonały żołnierz i umiejętny raczej ataman niż dowódca w europejskim stylu… Bije bolszewików w wielu wypadkach lepiej od sztabowych generałów, bo sam jest bolszewikiem, zresztą genealogicznie od nich się wywodzi. Nie żałuje cudzego życia i cudzej krwi, zupełnie tak samo jak własnej. Dajcie mu być sobą, bo innym nie potrafi”.

Sowieci wciąż jednak uważali ideę budowy niepodległej Białorusi sprzymierzonej z Polską za niebezpieczną dla swoich interesów. Armia Bałachowicza musiała wycofać się do Polski. „Część jego podkomendnych pozostała na sowieckiej Białorusi, dołączając do luźnych antykomunistycznych oddziałów partyzanckich. Ci, którzy przeszli na terytorium Polski, zostali rozbrojeni i internowani” – pisze Kazimierz Krajewski.

Śmierć brata Józefa

Rosyjski wywiad wojskowy przystąpił do przygotowywania operacji eliminowania kluczowych przedstawicieli białoruskiej emigracji. W Polsce jej głównym ośrodkiem była Puszcza Białowieska. Tam żołnierze i oficerowie białoruscy znajdowali zatrudnienie w przemyśle drzewnym. Także Stanisław i jego brat Józef zajęli się wyrębem lasu i pomocą swoim byłym żołnierzom.

W ramach wspomnianych już działań eliminowania najważniejszych działaczy białoruskiej emigracji przez sowiecki wywiad – 11 czerwca 1923 r. Józef Bułak-Bałachowicz został zamordowany koło Hajnówki. Prawdopodobnie celem zamachowców był jego brat.

„Po zakończeniu działań wojennych gen. Bułak-Bałachowicz początkowo przebywał na terenie Litwy, […] a następnie zamieszkał w Warszawie. […] Choć miał stopień generała armii estońskiej i rosyjskiej, w niepodległej Polsce nie zweryfikowano mu go. Mimo to przez całe dwudziestolecie międzywojenne występował w mundurze wyjściowym oficera Wojska Polskiego z oznakami stopnia generała brygady” – pisze Krajewski.

Obrona podwarszawskich Czerniakowa i Wilanowa przed niemieckim agresorem

Kiedy wybuchła II wojna światowa, Bułak-Bałachowicz ze swoimi żołnierzami zgłosił się do sztabu obrony Warszawy. Wraz ze swoją grupą specjalną bronił Wilanowa i Czerniakowa.

Jako jeden wyczynów żołnierzy Bałachowicza Marek Cabanowski w artykule napisanym dla Muzeum Historii Polski wymienia zorganizowanie przeprawy przez Wisłę dla rozbitych oddziałów spieszących z praskiej strony do oblężonej Warszawy. „W okolicach Jeziora Czerniakowskiego urządzono swoisty most z … dętek samochodowych. Przebyło Wisłę przy pomocy tych prymitywnych środków technicznych ponad 200 żołnierzy”.

Grupa Bułak-Bałachowicza walczyła również na Marymoncie, gdzie odbijali Lasek Bielański i klasztor na Bielanach. Niestety akcja ta zakończyła się niepowodzeniem. Grupa weszła na pole minowe, co zakończyło ich działalność bojową.

 Bohaterska śmierć

Po zakończeniu działań obronnych gen. Bułak-Bałachowicz wraz z oddanymi mu towarzyszami walki utworzył jeszcze w 1939 r. organizację konspiracyjną. Zginął z rąk Niemców 10 maja 1940 r. w Warszawie, zastrzelony przy ul. Saskiej.

Oprac. Walery Kowalewski, fot.: Wikipedia

Józef Piłsudski mówił o nim, że w wielu wypadkach bije bolszewików lepiej od sztabowych generałów, nie żałuje cudzego życia  i cudzej krwi, zupełnie tak samo jak własnej. Choć jego życiorys był skomplikowany, a decyzje dowódcy  często były kwestionowane, nie ulega wątpliwości, że legendarny wojownik o

Postawieniem zapalonych zniczy na torach kolejowych przy Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku uczczono w niedzielę wieczorem pamięć ofiar masowych deportacji Polaków przez Sowietów na Sybir z 1940 r. Pierwsza wywózka miała miejsce 85 lat temu, w nocy z 9 na 10 lutego.
Odczytywano fragmenty relacji deportowanych z wywózki i pobytu na zsyłce.Akcja „Światło Pamięci” jest organizowana przez to muzeum od kilku lat jako jeden z elementów obchodów w Białymstoku kolejnych rocznic deportacji. Znicze ustawiono na torach, które znajdują się są bezpośrednio koło muzeum, a prowadzą w kierunku dawnego dworca Białystok Fabryczny, skąd ruszały na wschód transporty z deportowanymi na Sybir mieszkańcami Białegostoku.

Akcja „Światło Pamięci” od kilku lat jest jednym z elementów białostockich obchodów kolejnych rocznic deportacji, fot.: facebook.com/muzeumpamiecisybiru

Dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru prof. Wojciech Śleszyński powiedział, że te tory jak i budynek po dawnych magazynach wojskowych, na bazie którego powstał obiekt Muzeum Pamięci Sybiru, były świadkami tamtych wydarzeń. „Po tych torach, 10 lutego miały ruszyć (na wschód) pociągi z naszymi obywatelami” – dodał.

Historycy i badacze podają, że w pierwszej wywózce, największej z czterech, które miały miejsce w latach 1940-41, deportowano ok. 140 tys. osób. Władze Białegostoku wielokrotnie podkreślały wcześniej, że w pierwszej deportacji Sowieci wywieźli jedną piątą ówczesnych mieszkańców miasta i okolic, a prześladowaniami była dotknięta niemal każda rodzina. Prof. Śleszyński dodał, że konkretnych danych nie ma.

Bez pamięci nie możemy funkcjonować”

„Bez pamięci nie możemy funkcjonować” – podkreślił Śleszyński nawiązując także do współcześnie trudnej sytuacji geopolitycznej na wschodzie.

Przemawia dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru prof. Wojciech Śleszyński, fot.: facebook.com/muzeumpamiecisybiru

„Niech ta pamięć o tych, którzy tam pozostali i tych, co już nie żyją – bo zostało już najmłodsze pokolenie – trwa. Dziękujemy, że jeszcze ktoś o nas pamięta” – powiedziała wiceprezes Związku Sybiraków w Białymstoku Teresa Borowska, która urodziła się na zsyłce. W chwili deportacji w czerwcu 1941 r. jej mama była z nią w ciąży, miała już dwoje dzieci. Wywieziono ich na Syberię.

Od 10 lutego 1940 r. do czerwca 1941 r. sowieci okupujący wschodnie ziemie II Rzeczypospolitej sowieci zorganizowali cztery wywózki na Wschód obywateli polskich różnych narodowości. Pierwsza z nich objęła głównie rodziny urzędników państwowych, m.in. sędziów, prokuratorów, policjantów, leśników, a także wojskowych, w tym uczestników wojny polsko-bolszewickiej, właścicieli ziemskich. Wywożeni trafiali do północnych regionów ZSRS, w okolice Archangielska oraz do Irkucka, Kraju Krasnojarskiego i Republiki Komi. Deportowano ich, bo sowiecka władza uważała, że stanowią dla niej potencjalne zagrożenie.

Nie wiadomo dokładnie ile osób zostało deportowanych. Historycy IPN, m.in. na podstawie źródeł archiwalnych NKWD, szacują tę liczbę na kilkaset tysięcy obywateli polskich – głównie Polaków, ale wśród wywożonych byli też Żydzi, Ukraińcy, Białorusini i Litwini. Badacz tematyki prof. Albin Głowacki podaje, że łącznie w czterech wywózkach deportowano ok. 330 tys. ludzi. Związek Sybiraków mówi o 1,3 mln osób, z których zginęła co trzecia.

„Skala tej formy represji jest porażająca. Chodziło o pozbycie się ludzi (z ich rodzinami), którzy wydawali się niebezpieczni dla reżimu stalinowskiego, którzy potencjalnie mogli tworzyć bazę dla ruchu oporu i realną przeszkodę w instalowaniu systemu bolszewickiego na zaanektowanych obszarach II Rzeczypospolitej” – podaje prof. Głowacki w wydanej w 2023 r. przez Muzeum Pamięci Sybiru książce o deportacjach pt. „W tajdze i w stepie”.

Cała akcja deportacyjna była przez sowietów zaplanowana logistycznie, była tajna. „Znamienne było to, że oprawcy działali z zaskoczenia. Po swoje ofiary przychodzili o świcie” – napisał prof. Głowacki. Do wywózek używano kolei. Zesłańców wywożono do odległych miejsc, słabo zaludnionych, musieli przymusowo pracować, aby mieć jakiekolwiek środki do życia. Cierpieli z głodu i zimna, wielu zmarło.

W sobotę w ramach obchodów odbył się w Białymstoku VII Bieg Pamięci Sybiru. Główne uroczystości w Białymstoku zaplanowano w poniedziałek w południe przy Pomniku Grobie Nieznanego Sybiraka.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: Facebook.com/muzeumpamiecisybiru

Postawieniem zapalonych zniczy na torach kolejowych przy Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku uczczono w niedzielę wieczorem pamięć ofiar masowych deportacji Polaków przez Sowietów na Sybir z 1940 r. Pierwsza wywózka miała miejsce 85 lat temu, w nocy z 9 na 10 lutego. Znicze zapalili Sybiracy, wiceprezydenci

Marcin Wojciechowski przez osiem lat pracował w polskiej ambasadzie w Mińsku. W 2020 roku, kiedy ambasador Artur Michalski za wspieranie demokratycznych przemian na Białorusi został zmuszony przez reżim Łukaszenki do opuszczenia kraju, Wojciechowski został charge d’affaires, czyli szefem polskiej misji dyplomatycznej na Białorusi. Niedawno opublikował książkę „Europejski wybór Białorusi. Stracona szansa?”.

W książce dyplomata wspomina między innymi o tym, jak brał udział w wyzwoleniu z łukaszenkowskiego więzienia działaczy polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

Szczególnie mocno w pamięci autora książki utkwiło spotkanie z Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem w siedzibie Komitetu Śledczego w Mińsku.

Oto jak Marcin Wojciechowski wspomina te chwile:

„Andżelika wyglądała bardzo źle, jej stan zdrowia był krytyczny. (…) Straszne było widzieć na jej przykładzie, co reżim potrafi zrobić ludziom w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy. Oświadczyła, że jest gotowa opuścić kraj, jeśli zostanie zwolniona. Andrzej był w lepszej formie psychicznej i fizycznej. (…) Powiedział, że wiedział, iż zostanie surowo ukarany i wysłany do kolonii karnej, więc musiał być silny. Wyraził wdzięczność za zainteresowanie, jakim się nim wykazaliśmy, i za działania na rzecz jego uwolnienia, ale powiedział, że nie pójdzie na żadne kompromisy.

W końcu zdecydowałem się na blef: «Andrzej, za kilka miesięcy w regionie może wybuchnąć wojna» (miałem na myśli wojnę między Rosją a Ukrainą, o której już wówczas rozmawiano). «Nie wiadomo, jak Mińsk zareaguje w tej sytuacji. Jeśli przyłączy się do wojny, być może będziemy musieli zamknąć [misję dyplomatyczną] i wtedy nie będzie możliwości, aby ci pomóc. Pomyśl o tym, bo to może być ostatnia okazja, żeby coś zrobić w sprawie. Spojrzał na mnie uważnie, przytulił mnie i powiedział: „Marcin, rozumiem, dziękuję, że próbujesz, ale nie mogę tego zrobić — z myślą o żołnierzach Armii Krajowej, z myślą o tych, którzy tu zginęli i byli w więzieniu”».

Książkę Marcina Wojciechowskiego pt. „Europejski wybór Białorusi. Stracona szansa?” można nabyć w eksięgarni PISM.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/Nashaniva.com

Marcin Wojciechowski przez osiem lat pracował w polskiej ambasadzie w Mińsku. W 2020 roku, kiedy ambasador Artur Michalski za wspieranie demokratycznych przemian na Białorusi został zmuszony przez reżim Łukaszenki do opuszczenia kraju, Wojciechowski został charge d’affaires, czyli szefem polskiej misji dyplomatycznej na Białorusi. Niedawno opublikował

Wystawa pt. „Grodno na dawnych mapach i planach” została otwarta 7 lutego 2025 roku w Sali Owalnej  Nowego Zamku w Grodnie. O wydarzeniu poinformował na stronie facebookowej Grodzieńskiego Państwowego Muzeum Historyczno-Archeologicznego Andrej Waszkiewicz, kierownik wydziału historii nowożytnej placówki.

Prezentowane na wystawie mapy i plany miasta Grodna obejmują okres od początku XVIII wieku do połowy XX wieku. Najstarszy plan, to tzw. „Plan sztokholmski” z 1706 r., został sporządzony przez szwedzkich kartografów wojskowych i przedstawia rosyjskie fortyfikacje wojskowe Grodna z czasów Wielkiej Wojny Północnej (1700-1721).

Eksponatem najmłodszym, wśród prezentowanych na wystawie, jest niemiecki plan Grodna z 1940 r. Sowieccy funkcjonariusze ruchu oporu zaznaczyli na nim lokalizację jednostek wojskowych niemieckich okupantów.

Na wystawie zaprezentowano  także plany Grodna z lat 1783 i 1795, pochodzące ze zbiorów Rosyjskiego Wojskowo-Historycznego Archiwum. Jeden z nich – plan z 1783 roku – został sporządzony przez grodzieńskiego geodetę Józefa Markiewicza. Jest on unikatowy i bardzo ważny dla badaczy – przedstawia bowiem właścicieli wszystkich domów w Grodnie sprzed prawie dwóch i pół wieku.

Plan Grodna z XVIII stulecia, fot.: Hrodna.life

Na planie z 1882 r., odrestaurowanym przez konserwatorów muzealnych można zobaczyć Grodno, którego nigdy nie było. Jest to bowiem pierwszy ogólny plan rozwoju Grodna, który ostatecznie nie został zrealizowany z powodu strasznego pożaru który zniszczył znaczą część zabudowy miasta w 1885 roku.

Wiele eksponowanych na wystawie planów powstało dzięki rosyjskiemu wojsku, które od ponad stu lat zamierzało przekształcić gród nad Niemnem w twierdzę nie do zdobycia. Na wystawie można zatem zobaczyć dwa plany budowy twierdzy Grodno – z 1810 i 1914 roku.

Jeden z planów Twierdzy Grodno, fot.: Hrodna.life

Na uwagę zasługuje  także tzw. „plan geodezyjny Augustinki” z 1931 r. Jest to  pierwszy dokładny plan Grodna, z którego służby miejskie korzystały do końca lat 50. XX wieku.

Plany z Rosyjskiego Wojskowo-Historycznego Archiwum i innych zagranicznych zbiorów archiwalnych, przedstawiono na wystawie w postaci kopii, natomiast plany ze zbiorów Grodzieńskiego Państwowego Muzeum Historyczno-Archeologicznego są oryginałami.

W ekspozycji mapy zostały uzupełnione eksponatami z epoki – starymi pocztówkami, fotografiami, książkami i przedmiotami, związane z miejscem widocznym na mapie.

Łącznie na wystawie prezentowanych jest ponad dwadzieścia map oraz planów Grodna, a także poszczególnych fragmentów grodu nad Niemnem.

Wystawa pt. „Grodno na dawnych mapach i planach”  w Sali Owalnej Nowego Zamku w Grodnie jest czynna codziennie (oprócz poniedziałków) od godz. 10:00 do 18:00.

 Znadniemna.pl za Facebook.com, fot.: Hrodna.life

Wystawa pt. „Grodno na dawnych mapach i planach” została otwarta 7 lutego 2025 roku w Sali Owalnej  Nowego Zamku w Grodnie. O wydarzeniu poinformował na stronie facebookowej Grodzieńskiego Państwowego Muzeum Historyczno-Archeologicznego Andrej Waszkiewicz, kierownik wydziału historii nowożytnej placówki. Prezentowane na wystawie mapy i plany miasta Grodna

W dniu 6 lutego w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość podpisania przez Prezydenta RP ustawy z dnia 9 stycznia 2025 roku o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej.

Podpisany akt prawny ma na celu ustanowienie nowego święta państwowego – Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej, które będzie obchodzone 14 lutego.

Prezydent RP Andrzej Duda składa podpis pod ustawą, ustanawiającą nowe święto państwowe, fot.: Grzegorz Jakubowski/KPRP

– To będzie dzień tych, którzy tutaj na terenie Polski, w konspiracji, pod okupacją niemiecką, walczyli o wolną, suwerenną Polskę – powiedział Prezydent.

Przeczytaj całą wypowiedź Perzydenta RP 

To krótka, a jakże istotna ustawa, ustanawiająca święto dla nas wszystkich, dla Rzeczypospolitej Polskiej, które powinno istnieć od dawna. Jestem dumny i szczęśliwy, że mogłem ją podpisać – podkreślił.

Andrzej Duda przypomniał, że 27 września 1939 roku została powołana Służba Zwycięstwu Polsce, która w 1940 roku została zamieniona w Związek Walki Zbrojnej po to, żeby 14 lutego 1942 roku rozkazem gen. Władysława Sikorskiego zostać przekształcona ostatecznie w Armię Krajową. – To dlatego ten dzień został ustanowiony 14 lutego i każdego roku wtedy będzie obchodzony – powiedział Prezydent.

Podkreślił, że Armia Krajowa była największą podziemną formacją zbrojną okupowanej przez Niemców Europy, która przeciwko Niemcom walczyła, „ale była też prawdopodobnie największą podziemną formacją zbrojną w dziejach świata”. – Na początku było to 100 tysięcy żołnierzy, ale w 1944 roku – 480 tysięcy, z których około 100 tysięcy zostało w czasie II wojny światowej zabitych i zamordowanych – przypomniał.

Andrzej Duda podziękował posłom i senatorom za jednogłośne uchwalenie ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej.

– Dziękuję kombatantom, weteranom za przybycie na tę uroczystość. Cieszę się, że to święto upamiętniające bohaterów zostaje ustanowione jeszcze w ich obecności – powiedział Prezydent.

Dziękuję za Waszą służbę dla ojczyzny nie tylko w tamtych czarnych czasach, kiedy Polski nie było na mapie, kiedy walczyliście ryzykując życiem, ale także później, kiedy dawaliście świadectwo, pokazując swoją postawą, co to znaczy być prawdziwym Polakiem, patriotą, co to znaczy kochać ojczyznę. Mówicie o tym młodzieży, która jest najważniejsza dla trwania Rzeczypospolitej, dla jej przyszłości – akcentował.

W uroczystości wzięli udział: Pierwsza Dama Agata Kornhauser–Duda, Szef KPRP Małgorzata Paprocka, Szef BBN Dariusz Łukowski i Minister KPRP Katarzyna Pawlak–Mucha.

 Znadniemna.pl za Prezydent.pl, fot.: Grzegorz Jakubowski/ KPRP

 

W dniu 6 lutego w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość podpisania przez Prezydenta RP ustawy z dnia 9 stycznia 2025 roku o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej. Podpisany akt prawny ma na celu ustanowienie nowego święta państwowego – Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej,

Przejdź do treści