HomeStandard Blog Whole Post (Page 14)

Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego zaprasza polonijne ośrodki edukacyjne na całym świecie do wzięcia udziału we wspólnym obchodach Święta 11 listopada!

„11 listopada to wyjątkowy dzień, który łączy Polaków na całym świecie. Z tej okazji zapraszamy do wspólnego świętowania w formie nagrania krótkiego filmiku wideo!” – czytamy w ogłoszeniu Instytutu na stronie Gov.pl.

Dalej inicjatorzy polonijnej akcji świątecznej dzielą się spostrzeżeniem, iż „dzień 11 listopada to wyjątkowa okazja, by Polonia z całego świata połączyła się we wspólnym świętowaniu”.

Właśnie z tej przyczyny Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego zachęca polonijnych uczniów do nagrania krótkich filmików ze śpiewanym hymnem Polski, aby razem stworzyć wyjątkową pamiątkę z tej okazji.

Pokażmy, jak licznie i z dumą Polonia wspiera narodowe tradycje! – zachęcają organizatorzy akcji.

Jak wziąć udział?

Nagranie: Dwie zwrotki i refren hymnu w formacie poziomym – zadbajcie o dobrą jakość dźwięku i stabilność obrazu!

Termin:

Prześlijcie film do 7 listopada, do godziny 12:00 czasu polskiego.

Sposób przesyłki:

WeTransfer na adres [email protected] – w wiadomości podajcie swoje imię, nazwisko oraz nazwę szkoły.

Ważne zgody:

Do każdego nagrania dołączcie podpisane zgody RODO na przetwarzanie danych i na wykorzystanie wizerunku (patrz załączniki). Pliki mogą być wysłane w formie skanu lub zdjęcia.

Wspólnym śpiewem hymnu włączmy się w to święto – niech Polonia pokaże swoją jedność i miłość do Ojczyzny!

 Załączniki:

Zgody na wizerunek i RODO do Konkursu 11 listopada

Informacja o przetwarzaniu danych osobowych 11 listopada

Znadniemna.pl za Gov.pl

Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego zaprasza polonijne ośrodki edukacyjne na całym świecie do wzięcia udziału we wspólnym obchodach Święta 11 listopada! „11 listopada to wyjątkowy dzień, który łączy Polaków na całym świecie. Z tej okazji zapraszamy do wspólnego świętowania w formie nagrania

Dzisiaj obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych. Na szczególne wspomnienie zasługuje w tym dniu nasz znamienity i niezwykle zasłużony dla Kościoła Katolickiego krajan – błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko. Błogosławiony Kościoła Katolickiego urodził się dokładnie 136 lat temu na leżącej w zaborze rosyjskim ziemi oszmiańskiej, znajdującej się obecnie w granicach Białorusi.

Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1888 roku w folwarku Juszewszczyzna, leżącym w połowie drogi między Wilnem a Mińskiem w powiecie oszmiańskim. Folwark Juszewszczyzna należał do leżącej nieopodal Wołożyna parafii w Zabrzeziu, oddalonej o 18 kilometrów od miejsca urodzin przyszłego kapłana. Tam też, w nieistniejącym obecnie kościele Najświętszej Trójcy, Michał Sopoćko został ochrzczony.

Dom, w którym urodził się ks. Michał Sopoćko w folwarku Juszczewszczyzna, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Zabrzezie, wieś w rejonie wolożyńskim na Białorusi, w której w nieistniejącym już kościele Najświętszej Trójcy został ochrzczony Michał Sopoćko, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Przyszły kapłan urodził się w czasach niewoli narodowej i prześladowania przez rosyjskiego zaborcę  Kościoła katolickiego oraz Polaków i Litwinów, żyjących na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.

W rodzinie Sopoćków pielęgnowano przywiązanie do Kościoła katolickiego i polskości. W tej wyjątkowej atmosferze wzrastał młody Michał. Już jako kilkunastoletni chłopiec w 1907 roku uczęszczał do szkoły parafialnej w Zabrzeziu, ucząc się w niej języka polskiego, za co został ukarany karą grzywny, nałożoną przez władze carską.

Po ukończeniu szkoły parafialnej rozpoczął naukę w Gimnazjum w Oszmianie.

Michał Sopoćko jako uczeń Gimnazjum, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Pragnąc poświęcić się bezgranicznej służbie Bogu i ludziom, wstąpił do Seminarium Duchownego w Wilnie.

Michał Sopoćko jako kleryk, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

15 czerwca 1914 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa żmudzkiego – Franciszka Karewicza.

W latach 1914-1918 pracował jako wikariusz w parafii Taboryszki, w której przyczynił się do wskrzeszenia zlikwidowanych przez władze carskie parafii w Miednikach i Onżadowie.

W czasie I wojny światowej wobec trudności, stwarzanych przez okupacyjne władze niemieckie, wyjechał do Warszawy i wkrótce został kapelanem Wojska Polskiego. Rzetelnie spełniając obowiązki kapelana, odbył również studia specjalistyczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego, uzyskując tytuł doktora. W tym samym czasie ksiądz Michał ukończył także Państwowy Instytut Pedagogiczny.

Kapelan Wojska Polskiego ks. Michał Sopoćko siedzi na krześle drugi od prawej, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Od 1924 roku pracował w Wilnie jako kierownik Wileńskiego Rejonu Duszpasterstwa Wojskowego.

W 1927 roku abp Romuald Jałbrzykowski powierzył mu odpowiedzialną funkcję ojca duchownego w Wileńskim Seminarium Duchownym, a w roku następnym nasz bohater został zatrudniony na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

W roku 1932, po uzyskaniu zwolnienia z wojska oraz funkcji ojca duchownego w Seminarium, poświęcił się głównie pracy naukowej. W 1934 roku habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim w zakresie teologii pastoralnej i uzyskał stopień docenta.

Oddając się nauce ksiądz Michał nie zrezygnował z pracy duszpasterskiej. W latach 1934-1938 pełnił obowiązki rektora kościoła św. Michała. Był też spowiednikiem sióstr z kilku zgromadzeń zakonnych.

Jedną z przełomowych dat w jego życiu, stał się rok 1933, w którym został spowiednikiem i kierownikiem duchowym siostry Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Jako spowiednik dokonał odpowiedniego rozeznania przeżyć religijnych s. Faustyny, związanych z kultem Miłosierdzia Bożego. Z jego polecenia zapisała je w „Dzienniczku”, dzięki czemu stały się powszechnie dostępne i ciągle są źródłem w zgłębianiu tajemnicy oraz rozwijaniu kultu Miłosierdzia Bożego.

Kult Miłosierdzia Bożego stał się ideą wiodącą życia ks. Sopoćki. Za jego staraniem, według wskazań s. Faustyny, malarz Eugeniusz Kazimirowski namalował w Wilnie w 1934 roku pierwszy wizerunek Jezusa Miłosiernego. Ks. Sopoćko wiele pisał o Miłosierdziu Bożym, a w 1938 roku powołał Komitet Budowy kościoła Miłosierdzia Bożego na wileńskich Śnipiszkach (prawobrzeżna dzielnica administracyjna Wilna -red.).

Budowę świątyni uniemożliwił wybuch drugiej wojny światowej. Mimo wojny i okupacji ks. Sopoćko nie zaprzestał szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego. Pełen poświęcenia, spieszył z pomocą ludziom prześladowanym i eksterminowanym, m.in. Żydom. Udało mu się szczęśliwie uniknąć aresztowania i uwięzienia razem z profesorami i klerykami Seminarium Duchownego w 1942 roku. Odtąd przez dwa lata ukrywał się w okolicach Wilna, w Czarnym Borze, pracując jako drwal.

Lata 1942-1944 ks. Michał Sopoćko ukrywa się przed Niemcami w Czarnym Borze jako drwal, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Pomimo konieczności działania pod przykryciem, w czasie II wojny światowej ks. Sopoćko przyczynił się do powstania nowego zgromadzenia zakonnego. Zgodnie z objawieniami s. Faustyny miało ono odtąd służyć idei Miłosierdzia Bożego. Ks. Michał napisał dla nowego zgromadzenia konstytucje zakonne, a po wojnie czynnie uczestniczył w jego ukonstytuowaniu się w Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego.

W 1947 roku, na wezwanie abpa Jałbrzykowskiego, ks. Michał przybył do Białegostoku i został profesorem w Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym. Tu objął wykłady ze swych specjalności: pedagogiki, katechetyki, homiletyki, teologii pastoralnej, teologii ascetycznej. Poza tym kontynuował apostolstwo Miłosierdzia Bożego i czynił starania u władz kościelnych o zatwierdzenie tegoż kultu. W 1954 roku dzięki jego staraniom, Ludomir Sleńdziński namalował w Krakowie nowy obraz Jezusa Miłosiernego. Uzyskał on aprobatę Głównej Komisji Episkopatu Polski. Ksiądz Sopoćko niestrudzenie wypracowywał dalsze biblijne, teologiczne i pastoralne podstawy prawdy o Bożym Miłosierdziu i jego kulcie. Wychodzące spod pióra ks. Michała prace były tłumaczone na wiele języków m.in. łaciński, angielski, francuski, włoski, portugalski.

Ks. Michał Sopoćko w 1974 roku, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

W 1959 roku Kongregacja Świętego Oficjum (dziś Kongregacja Nauki Wiary) zakazała propagowania obrazów i pism przedstawiających kult Miłosierdzia Bożego w formach przedstawionych przez s. Faustynę. Ks. Sopoćko z pokorą podporządkował się decyzji Watykanu.

Ks. Michał Sopoćko zmarł w powszechnej opinii świętości 15 lutego 1975 r. w mieszkaniu przy ul. Poleskiej w Białymstoku.

Pochowany został na cmentarzu parafii farnej w Białymstoku. 30 listopada 1988 dokonano ekshumacji zwłok ks. Michała Sopoćki. Jego szczątki spoczywają obecnie w kościele pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Białymstoku (dzielnica Białostoczek).

Kościół pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w Białymstoku, fot.: zgromadzenie.faustyna.org

Dokładnie trzy lata po śmierci ks. Sopoćki – 15 lutego 1978 r. – cofnięto Notyfikację zakazującą głoszenie kultu Bożego Miłosierdzia:

„Święta Kongregacja wziąwszy pod uwagę wiele oryginalnych dokumentów nieznanych w 1959 roku, rozważywszy okoliczności dogłębnie zmienione, mając na względzie opinie wielu Ordynariuszy Polskich, ogłasza, że zakazy zawarte w cytowanej Notyfikacji, już nie są wiążące”.

Ks. Michał Sopoćko, o którym Pan Jezus powiedział do św. Faustyny: „Jest to kapłan według Serca Mego”, został beatyfikowany w Białymstoku 28 września 2008 roku.

Znadniemna.pl za Zgromadzenie.faustyna.org

Dzisiaj obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych. Na szczególne wspomnienie zasługuje w tym dniu nasz znamienity i niezwykle zasłużony dla Kościoła Katolickiego krajan – błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko. Błogosławiony Kościoła Katolickiego urodził się dokładnie 136 lat temu na leżącej w zaborze rosyjskim ziemi oszmiańskiej, znajdującej się obecnie

Obecnie czas wokół Zaduszek i Święta Zmarłych kojarzy się także z zabawowym, pełnym przebierańców Halloween. Jednak coraz częściej przypominamy sobie również o prastarym zwyczaju obchodzenia święta Dziady. To do niego właśnie nawiązywał w swoim dramacie narodowym Adam Mickiewicz. Co wiemy o tym dawnym obrzędzie?

Dziady to grupa najstarszych obrzędów wywodzących się od dawnych Słowian. Polegały one na wierze w to, że żywi mogą obcować z duszami zmarłych, które w określonych okolicznościach pojawiają się w naszym świecie.

Obcowanie ludzi żywych z umarłymi i nawiązywanie fizycznych relacji z przodkami, których nazywano Dziadami, miało na celu uzyskanie wsparcia i przychylności umarłych.

Ceremonie podczas Dziadów

Dusze przodków odgrywały ważną rolę w życiu Słowian. Uważali oni, że zmarli mają wpływ na urodzaj, pogodę czy nawet na płodność żyjących krewnych. Dlatego też wkładano wiele starań w to, by dusze odwiedzające ziemię były zadowolone i szczęśliwe.

Słowiańskie święta zaduszne przypadały kilka razy w roku. Najczęściej odbywały się one w konkretnych porach i wiązały się ze zmianami w przyrodzie. W zależności od regionu zmarłych witano na wiosnę, w okolicach maja oraz jesienią na przełomie października i listopada. Dokładna data uzależniona była od faz księżyca, który wspierał i wzmacniał siłę duchową zmarłych.

Goszczenie zmarłych

Wieczerza na cześć zmarłych przodków

Według starych, słowiańskich tradycji odwiedzających ziemię zmarłych trzeba było ugościć. Dzięki temu byli oni zadowoleni i szczęśliwi, a co za tym idzie przychylni gospodarzom.

We wsiach urządzano prawdziwe przyjęcia na cześć przodków. Rozstawiano stoły w centralnej części wsi, poza nią lub bezpośrednio na cmentarzach, w zależności od regionu. Na stołach pojawiały się pieczenie, chleby, kasze, warzywa, a także owoce oraz mocne alkohole.

Dobrym zwyczajem było rozrzucać resztki jedzenia dookoła siebie tak, by ucztujące z nami dusze mogły skosztować z serwowanych na stołach dań. Po zakończeniu imprezy nigdy nie sprzątano stołów, pozostawiając resztki jedzenia i picia dla zmarłych.

Karmienie i pojenie dusz podczas Dziadów

Podczas Dziadów na cmentarzu

Na wschodzi Europy, znana była ceremonia karmienia i pojenia dusz przodków. W tym celu na grobach rozstawiano koszyki z jedzeniem i piciem. W Rosji i na Białorusi popularne było upijanie się biesiadników przy grobach zmarłych krewnych.

To podobno właśnie od tego obrzędu pochodzi zwyczaj wylewania kieliszka wódki na cześć zmarłego. W potrawach, jakie serwowano podczas takich biesiad, przeważały kasze, jaja, chleby i oczywiście wódka.

Inne zwyczaje i tradycje podczas Dziadów

W niektórych rejonach Europy, zwłaszcza wśród plemion Bałtów, funkcjonował zwyczaj kąpania dusz. Z tej okazji szykowano sauny i gorące kąpiele, które zostawiano na całą noc tak, by zmarli mogli oczyścić się i ogrzać.

Obecny był również zwyczaj palenia ognisk wokół wsi. Miały one pomóc zmarłym odnaleźć drogę do domu i pozwolić im ogrzać się przy ogniu. Płonące ogniska miały też inne zadanie. Rozpalano je na rozstajach dróg lub w miejscach przeklętych takich, jak groby samobójców, topielców czy też tam, gdzie działała zła magia.

Ogień miał uniemożliwić demonom opuszczenie piekła i wyjścia na świat. Podczas Dziadów szczególnie aktywne robiły się potwory — jak Strzyga, Topielica czy Wąpierz, czyli słowiański wampir.

Maski kraboszki, nakazy i zakazy podczas Dziadów

By odstraszyć niechcianych gości w postaci złych duchów lub demonów, część biesiadników podczas Dziadów zakładała drewniane maski kraboszki lub ustawiano je wokół domów. Kolejnego dnia po Dziadach, maski trafiały do ognia, by nie straszyły pozytywnych dusz, wciąż obecnych w okolicy.

W czasie Dziadów nie wolno było wykonywać wielu codziennych prac. Według wierzeń mogły one zaszkodzić przebywającym w pobliżu duszom. Przykładem jest zakaz głośnego śmiechu czy biegania, co mogło przestraszyć zmarłych. Nie można było również używać ostrych narzędzi czy igieł. Ostatnią rzeczą, jaką chcieli nasi przodkowie, to przyszycie duszy do skrawka materiału.

Zwyczaj obchodzenia Dziadów czy Zaduszek związany jest silnie z jeszcze starszymi wierzeniami. Mowa tu o Domownikach, duchach, które były opiekunami domów. Domownika uważano za demona, którym stawał się zmarły przodek. Pomieszkiwał on przez jakiś czas w chacie, by wspomagać bliskich.

Podczas świąt zadusznych we wsiach pojawiali się biedni chłopi, którzy w tym okresie zmieniali się w żebraków, nazywanych Dziadami. Ich rola była niezwykle ważna, gdyż uważano, że są czymś w rodzaju łącznika z zaświatami. Taki wędrowny chłop mógł w okresie Dziadów sporo zarobić, najeść się i oporządzić.

Magia i rytuały podczas Dziadów

Przedstawienie „Dziady”

O rytuałach i magii podczas zadusznych świąt, dowiadujemy się z romantycznych dzieł i dramatów takich jak, chociażby II część Dziadów Adama Mickiewicza. I choć jest to przede wszystkim fantastyka literacka, czerpie ona garściami z ludowej wyobraźni i pogańskich obrzędów.

Dzięki temu możemy poznać zaklęcia, rytuały lub klątwy i wezwania, jakich używano, by sprowadzić na świat duchy zmarłych.

Któż nie zna sentencji: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?

Wszystkie ceremonie przywołania duchów prowadził najstarszy członek społeczności, nazywany guślarzem. Miał on za zadanie sprowadzić bezpiecznie dusze przodków do domów. To również on zajmował się rozmowami z duchami. Krewni, którzy chcieli zadać pytania przodkom, robili to poprzez guślarza.

Słowianie wierzyli, że życie doczesne to jedynie przedsionek innego, doskonalszego świata. Dziś niewielu zdaje sobie sprawę, jak bardzo rozbudowany był system wierzeń naszych przodków. Ogromna ilość mitów, przekonań i niezwykłych ceremonii, mających za zadanie wyjaśnić konstrukcję wszechświata oraz roli człowieka w tym skomplikowanym, trudnym do ogarnięcia mechanizmie.

Cała ta wiedza przepadła zniszczona i wyparta przez chrześcijaństwo. To, co pozostało, funkcjonuje do dziś na granicy legend i starych podań, a część dawnych tradycji celebrujemy nieświadomie, używając innych nazw.

Odwiedzając w listopadzie groby krewnych czy przyjaciół pomyślcie o tym, jak w tym dniu zachowywali się nasi przodkowie.

Dziady – ciekawostki

Niemal cała wiedza o dziadach pochodzi z legend i przekazów ustnych.

Obrzędy stosowane podczas Dziadów w czasach przed chrześcijańskich przetrwały do dziś w formie zmienionej i zasymilowanej przez chrześcijaństwo.

Obcowanie ze zmarłymi w określonym dniu w roku nie pochodzi wyłącznie od zwyczajów słowiańskich. W innych kulturach często spotyka się podobne tradycje.

W folklorze żydowskim, w dniu zadusznym, pojawiają się duchy zmarłych zwane Dybuk. W określonych warunkach i porach mogą one zawładnąć żywymi. Taka opanowana przez Dybuka osoba przechodzi głębokie przeobrażenie. Zmieniają jej się nie tylko upodobania, ale także głos i styl bycia.

Bardzo podobne zwyczaje do słowiańskich Dziadów, obchodzone są w Japonii. Tam również żyjący krewni w dniu zadusznym spotykają się z duchami.

Na terenie Polski tradycja Dziadów niemal zupełnie zanikła, jednak na Białorusi, Ukrainie czy Rosji wciąż kultywuje się dawne zwyczaje i ceremonie.

W ostatnich czasach powstaje bardzo wiele grup i ruchów neopogańskich, które odszukują i świętują dawne obrzędy, w tym i Dziady. Warto poszukać w okolicy, być może traficie na nietuzinkowych ludzi, którzy wracają do dawnych, lepszych czasów.

Dawniej maski kraboszki spełniały podobną funkcję do skandynawskich dyń zmienianych w demoniczne twarze.

Opr. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl

Obecnie czas wokół Zaduszek i Święta Zmarłych kojarzy się także z zabawowym, pełnym przebierańców Halloween. Jednak coraz częściej przypominamy sobie również o prastarym zwyczaju obchodzenia święta Dziady. To do niego właśnie nawiązywał w swoim dramacie narodowym Adam Mickiewicz. Co wiemy o tym dawnym obrzędzie? Dziady to

Wśród setek polskich miejsc pamięci, jakie znajdują się na terytorium Białorusi, są liczne kwatery i cmentarze wojskowe z 1920 i 1939 roku, miejsca pochówku żołnierzy Armii Krajowej, a także mogiły powstańców styczniowych i osób zasłużonych dla kultury polskiej.

Co roku w okolicy dnia Wszystkich Świętych oraz Święta Niepodległości na polskie groby udają się przedstawiciele ambasady RP w Mińsku i polskich konsulatów.

„Wraz z nadchodzącym Świętem Zmarłych oraz Świętem Niepodległości, jak co roku, pracownicy polskich przedstawicielstw dyplomatycznych i konsularnych na terenie Białorusi odwiedzają cmentarze oraz polskie miejsca pamięci położone w różnych zakątkach kraju. Znaczna część z nich to cmentarze żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej” – poinformowała PAP ambasada RP w Mińsku.

W oświadczeniu dodano, że „nekropolie zbudowane jeszcze w okresie międzywojennym, w latach komunizmu popadały w zapomnienie, ale przetrwały głównie dzięki wysiłkom miejscowych społeczności i osób polskiego pochodzenia”.

„Obecnie odwiedziny pracowników misji dyplomatycznych i konsularnych RP są okazją nie tylko do upamiętnienia poległych, złożenia kwiatów i zapalenia zniczy, ale przede wszystkim do przeprowadzenia prostych prac porządkowych zmierzających do zachowania dobrego stanu miejsc pochówku” – podkreślono.

Na Białorusi znajduje się 44 skatalogowanych (w umowie dwustronnej o miejscach pamięci) polskich cmentarzy wojskowych, a także kilkaset upamiętnień, które nie mają statusu pochówków wojskowych.

Wiele grobów czy symbolicznych upamiętnień przetrwało dzięki lokalnym mieszkańcom, którzy z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie informacje o grobach. W czasach komunizmu wznoszenie upamiętnień nie było to możliwe, ale zmieniło się to wraz z upadkiem ZSRR.

Powstawały nagrobki, krzyże pamiątkowe, tablice. Nie zawsze upamiętnienia te znajdują się dokładnie w miejscu, w którym spoczywają szczątki zmarłych. Czasami odnajdywane są groby, o których wcześniej nie było wiadomo.

W czasie politycznego „odprężenia” finansowane przez państwo polskie renowacje polskich cmentarzy wojskowych z czasów wojny polsko-bolszewickiej były możliwe dzięki bardziej przychylnemu stanowisku władz Białorusi. W niektórych przypadkach władze lokalne uczestniczyły nawet we wspólnych uroczystościach w tych miejscach.

Opiekę nad polskimi miejscami pamięci sprawowały, oprócz osób prywatnych, organizacje obywatelskie; w zorganizowany sposób robił to m.in. nieuznawany przez Mińsk Związek Polaków na Białorusi. W badanie miejsc ważnych dla polskiej historii i opiekę nad nimi szczególnie zaangażowany był aktywista ZPB, polsko-białoruski dziennikarz Andrzej Poczobut. W 2023 roku został on skazany w politycznym procesie na osiem lat więzienia.

Gdy po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku na Białorusi nasiliły się represje, dotknęły również polską mniejszość i otwarta działalność związana z upamiętnieniem np. żołnierzy AK czy wojskowych, którzy w 1939 roku walczyli z ZSRR, stała się niebezpieczna. Władze uważają to za działania nieprawomyślne i nazywają „rehabilitacją nazizmu”. Żołnierze AK, zgodnie z sowiecką tradycją, znowu stali się „kolaborantami Hitlera”.

„W narracji Mińska kluczowe miejsce zajmuje gloryfikacja okresu ZSRR, a polskie podziemie oskarżane jest przez reżim Aleksandra Łukaszenki o dokonywanie zbrodni na ludności białoruskiej zarówno w trakcie II wojny światowej, jak i po jej zakończeniu” – przypomniał w 2022 r. Ośrodek Studiów Wschodnich.

W 2022 roku na Białorusi zniszczonych zostało co najmniej kilkanaście polskich cmentarzy i miejsc pamięci związanych z AK. Polskie władze potępiły te działania Mińska, nazywając je „aktami bestialstwa”, barbarzyństwem i niewytłumaczalnym podważeniem wzajemnych zobowiązań obu krajów w zakresie ochrony miejsc pamięci.

Latem tamtego roku z Mikuliszek w obwodzie grodzieńskim nadeszła informacja, że zrównana z ziemią została tamtejsza kwatera żołnierzy AK poległych w 1944 roku. Na miejscu kwatery – jak informował portal polonijny Głos znad Niemna – został pusty plac. Wcześniej stały tam rzędy krzyży i kamień, również z wkomponowanym krzyżem oraz i tablicą z napisem „Żołnierzom III i VI Brygady Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego poległym w 1944 roku”.

W odpowiedzi na protesty strony polskiej białoruski resort dyplomacji twierdził, że w danym miejscu nie ma „zarejestrowanych miejsc pochówku”.

Później pojawiły się kolejne doniesienia o aktach wandalizmu lub całkowitym zniszczeniu miejsc pochówku i upamiętnień AK, m.in. z Jodkowicz, Wołkowyska, Kaczyc, Stryjówki, Surkont, Piaskowców, Plebaniszek. Smutny bilans roku zamknęło zdewastowanie Krzyża Katyńskiego na cmentarzu wojskowym w Grodnie. „Z płyty pomnika zostały wyrwane trzy pamiątkowe tablice w językach polskim i białoruskim” – poinformował na Facebooku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

W ostatnich latach polskie MSZ kategorycznie odradza polskim obywatelom udawanie się na Białoruś, w tym z okazji dnia Wszystkich Świętych.

Znadniemna.pl/PAP

 

Wśród setek polskich miejsc pamięci, jakie znajdują się na terytorium Białorusi, są liczne kwatery i cmentarze wojskowe z 1920 i 1939 roku, miejsca pochówku żołnierzy Armii Krajowej, a także mogiły powstańców styczniowych i osób zasłużonych dla kultury polskiej. Co roku w okolicy dnia Wszystkich Świętych oraz

Ferdynand Ruszczyc to wyjątkowa postać, człowiek wielu talentów, wszechstronny artysta, niezwykły młodopolski malarz, grafik, scenograf, pedagog, a przede wszystkim wybitny Polak. Właśnie mija 88. rocznica jego śmierci. O wyjątkowości osobowości artysty świadczy fakt, iż rocznica jego 150. urodzin objęta została patronatem UNESCO. Dowodzi to także tego, jak ważną postacią Ferdynand Ruszczyc był i pozostaje nie tylko dla polskiego, ale i także dla światowego dziedzictwa.

Ferdynand Ruszczyc herbu Lis przeżył 66 lat i był kresowym Polakiem. Urodził się 10 grudnia 1870 roku, a zmarł 30 października 1936 w rodzinnym majątku Bohdanów, parafii Wiszniewskiej w dawnym powiecie oszmiańskim.

Dzieciństwo

Ojciec przyszłego artysty – Edward – był oficerem armii carskiej, matka Alwina była Dunką. Zgodnie z przyjętym na dworach szlacheckich zwyczajem, młody Ferdynand Ruszczyc do trzynastego roku życia uczył się w domu. Później posłano go do gimnazjum w Mińsku, które ukończył z wyróżnieniem w 1890 roku. W tym samym roku podjął studia prawnicze w Petersburgu, które po dwóch latach przerwał i zdał egzamin do petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie w latach 1892–1897 studiował malarstwo. Decyzja ta określiła jego dalsze życie. Już podczas studiów poznał świat, odwiedzając Krym, Francję, Niemcy, Włochy i Szwecję, a później m.in. Monachium, Berlin, Drezno, Paryż i Wenecję.

Czasy wileńskie

W roku 1897 debiutował na wystawie prac dyplomowych Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Pierwsza indywidualna wystawa obrazów Ruszczyca miała miejsce w Wilnie w 1899 roku. Z miastem tym związał się malarz na dłużej, tu współpracował m.in. z teatrem wileńskim. Od 1900 roku był członkiem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka” i w tymże roku wziął udział w wystawie zorganizowanej z okazji 500-lecia krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1903 roku sam zorganizował w Wilnie wystawę pod nazwą „Ars”. W 1904 roku został profesorem warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, a trzy lata później objął katedrę pejzażu na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

W 1912 roku zainicjował powstanie Miejskiego Archiwum Fotograficznego, które miało przeprowadzić inwentaryzację zabytków wileńskich, a Jana Bułhaka namawiał, by przeniósł się na stałe do Wilna i objął kierownictwo tej jednostki. Tak właśnie zaczęła się kariera fotograficzna Bułhaka, od roku 1919 kierownika Zakładu Fotografii Artystycznej na Wydziale Sztuk Pięknych, czołowej postaci w polskiej fotografice, którego kolekcja fotografii, licząca przeszło 10 tys. pozycji, spłonęła w Wilnie w 1944 roku.

Po odrodzeniu państwa polskiego brał czynny udział w walkach o Wileńszczyznę. Współorganizował następnie Wydział Sztuk Pięknych wileńskiego uniwersytetu i był jego wieloletnim dziekanem.

W 1935 roku otrzymał tytuł profesora honorowego Uniwersytetu Stefana Batorego. Niestety zapadał już na zdrowiu, trzy lata wcześniej został nawet częściowo sparaliżowany.

W 1935 roku opuścił więc Wilno i przeniósł się do Bohdanowa, gdzie rok później zmarł. Tam też spoczywa na zachowanym dotąd cmentarzu. Odznaczono go wieloma orderami i medalami nie tylko polskimi, także francuskimi, portugalskim i hiszpańskim. Pamięć o nim jest żywa do dziś także w społeczności białoruskiej, w rodzinnym Bogdanowie powstało muzeum jemu poświęcone, tutaj odbywały się konferencje naukowe, powstawały monografie, szkoły jego imienia, także jego wizerunek pojawiał się na białoruskich znaczkach pocztowych.

Mistrz pejzażu

W swojej działalności malarskiej, która zajmowała jedynie część jego dorosłego życia Ruszczyc od początku koncentrował się na pejzażu. Opanował do mistrzostwa sztukę tworzenia ekspresyjnych, pełnych emocji krajobrazów z użyciem minimalnych środków wyrazu. Pejzaż niepodzielnie dominował w jego twórczości.

We wczesnych, utrzymanych w realistycznej konwencji pracach ujawniła się fascynacja artysty morzem, którego zmienność wnikliwie obserwował podczas pobytów na Krymie, Rugii i Bornholmie. Uwagę skupiał wówczas na małym wycinku pejzażu, by w wąskim kadrze zderzyć ruchliwość spienionych fal z twardą materią skalistego wybrzeża jak w obrazie „Krym – brzeg morza”, 1895.

Dojrzałe obrazy Ruszczyca, wyróżniające się stężoną ekspresją, nasyconą kolorystyką i bogatą fakturą, należą do najbardziej oryginalnych dokonań polskiego modernizmu (np. „Stare jabłonie”, 1900). W widokach rodzimego krajobrazu artysta oddał potęgę sił natury poddanych cyklicznym przemianom, wydobył moc żywiołów, które zdeterminowały ludzką egzystencję.

W 1898 Ruszczyc namalował słynny obraz „Ziemia”, w którym dał wyraz swemu twórczemu credo opartemu na swoistym pojmowaniu świata. Dramatyczny teatr nieba skonfrontował tu ze skrawkiem surowej, nagiej ziemi, a nabrzmiałymi deszczem chmurami przytłoczył drobną sylwetkę oracza. Istota ludzka, jej doczesny byt i heroiczne próby okiełznania żywiołów podporządkowane są całkowicie artystycznej wizji Ruszczyca. „Ziemia” sprawia wrażenie dzieła dojrzałego mistrza. Nic bardziej mylnego. Obraz był nieomal debiutanckim płótnem zaledwie 28 -letniego Ruszczyca. Dzieło było swoistym biletem wizytowym Ferdynanda Ruszczyca, dzięki któremu artysta niemal zaraz po debiucie znalazł się w czołówce młodej sztuki Petersburga i Warszawy (wystawa indywidualna w Zachęcie odbyła się w grudniu 1898 roku).

Uczyniła go także gwiazdą pierwszej wielkości w oczach warszawskiej krytyki: artystycznej i literackiej, mimo iż pozbawiony narracji i symbolicznych ozdobników obraz, oddziałuje wyłącznie środkami malarskimi. A przecież mało które płótno młodopolskie było tak wielokrotnie interpretowane. Mało które też tak dobrze przyjmowano w różnorodnych kręgach.

Podobnie przyjęto wiele innych obrazów Ruszczyca, jak np. „Młyn”, „Obłok”, „W świat” czy „Stary dom”. W obrazie „Obłok” manierę malarza widać szczególnie dobrze. Choć złożony z niewielu elementów obraz Ruszczyca jest pełen ekspresji i siły, można uznać, że tematem tego płótna jest potęga sił natury, moc przyrody, w której człowiek nie pełni znaczącej roli, wręcz nie jest potrzebny.

Także obrazy, które możemy podziwiać w naszych regionalnych zbiorach muzealnych dowodzą, że głównym tematem swoich prac uczynił krajobraz w swej czystej, niezakłóconej dokonaniami człowieka postaci. Niestety nie mamy jednak szczęścia do Ruszczyca, w zbiorach bydgoskiego Muzeum Okręgowego znajduje się tylko jeden jego obraz „Pejzaż ze stogami” z 1897 roku, siedem jest w Muzeum Okręgowym w Toruniu, w tym m.in. pejzaż przedstawiający jego rodzinne strony, okolice Bohdanowa z pochodzący z 1900 roku i piękny zimowy krajobraz znad Wilejki, rzeki z jego rodzinnych stron…

Pamięć o nim nie zamarła

Ruszczyc przestał malować w 1908 roku, kiedy był jeszcze w pełni sił twórczych. Trudno dociec, jakie były faktyczne przyczyny tej decyzji. Nie pozostał jednak bierny, obok pracy pedagogicznej na Uniwersytecie w Wilnie zajmował się również grafiką, projektowaniem scenografii i kostiumów teatralnych, działalnością społeczną, tworzył afisze, plakaty i druki okolicznościowe, ilustrował książki, wygłaszał odczyty i pisał artykuły o Wilnie.

Do dzisiaj jest jednym z najbardziej cenionych twórców tamtej epoki, nie dziwi wiec że pamięć o nim nie zamarła, a jego dzieła ciągle jest cenione – dowodem choćby to, że patronem 150. rocznicy jego urodzin zostało UNESCO – wówczas rok 2020 ogłoszono Rokiem Ferdynanda Ruszczyca.

Warto też przywołać wiele mówiący o artyście, jeden z cytatów z dawnej, wileńskiej prasy, który trafnie podsumował jego twórczość: „Ferdynand Ruszczyc, człowiek który piękno rozmnożył cudownie”.

Opr. Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl

Ferdynand Ruszczyc to wyjątkowa postać, człowiek wielu talentów, wszechstronny artysta, niezwykły młodopolski malarz, grafik, scenograf, pedagog, a przede wszystkim wybitny Polak. Właśnie mija 88. rocznica jego śmierci. O wyjątkowości osobowości artysty świadczy fakt, iż rocznica jego 150. urodzin objęta została patronatem UNESCO. Dowodzi to także

– Rozmaitymi kanałami zabiegamy o uwolnienie naszych rodaków więzionych przez reżim Łukaszenki, przede wszystkim Andrzeja Poczobuta, skazanego w sfingowanym procesie na osiem lat kolonii karnej – powiedział w Senacie szef MSZ Radosław Sikorski. Dodał również, że jest zaniepokojony sytuacją Polaków na Wschodzie.

W środę, 30 października, szef polskiej dyplomacji przedstawił Senatowi RP informację na temat współpracy Rządu RP z Polonią i Polakami mieszkającymi poza granicami kraju.

Zapewnił między innymi, że jego resort nieustannie podejmuje zabiegi w sprawie uwolnienia z łukaszenkowskiej niewoli Andrzeja Poczobuta i innych Polaków, więzionych przez reżim białoruskiego dyktatora.

Radosław Sikorski przyznał ponadto, że sytuacja rodaków za wschodnią granicą Polski bardzo go niepokoi.

– Mówiąc w pewnym uproszczeniu, o ile na Zachodzie mamy do czynienia z migrantami, którzy wyjechali z Polski, o tyle na Wschodzie z Polakami, którym odjechała Polska. Ze względu na zmiany granic, zsyłki, wywózki wielu Polaków wbrew własnej woli znalazło się poza ojczyzną – ocenił.

Dodał przy tym, że niepokoi go stan finansów organizacji polonijnych na Wschodzie.

– Wsparcie finansowe, jakie organizacje polonijne działające na Wschodzie otrzymują ze strony polskich władz, jest często jedynym źródłem ich utrzymania – wskazał.

Wobec tego zadeklarował, że działania o charakterze humanitarnym, takie jak dofinansowanie leczenia i rehabilitacji osób starszych lub pomoc żywnościowa, będą rozbudowywane, a na znaczeniu zyskają te projekty i inicjatywy, które ułatwią takim osobom dostęp do świadczeń trudno dostępnych lokalnie, w tym form aktywizacji seniorów.

Według szefa MSZ rolą tego resortu pozostaną polityczne zabiegi o to, „aby nasi Rodacy, zwłaszcza ci mieszkający w Rosji i na Białorusi, mieli możliwość zachowania polskiej tożsamości mimo utrudnień stwarzanych przez autorytarne władze tych państw – w tym przez zastraszanie i zatrzymania”.

Znadniemna.pl na podstawie Gov.pl

- Rozmaitymi kanałami zabiegamy o uwolnienie naszych rodaków więzionych przez reżim Łukaszenki, przede wszystkim Andrzeja Poczobuta, skazanego w sfingowanym procesie na osiem lat kolonii karnej – powiedział w Senacie szef MSZ Radosław Sikorski. Dodał również, że jest zaniepokojony sytuacją Polaków na Wschodzie. W środę, 30 października,

Nieznany walc Fryderyka Chopina został najprawdopodobniej znaleziony w jednym z muzeów w Nowym Jorku – poinformował dziennik „New York Times”. Na stronie dziennika można posłuchać wykonania nieznanego dotąd utworu.

Według dziennika znaleziska dokonał kurator Morgan Library & Museum na Manhattanie Robinson McClellan, gdy przeszukiwał pamiątki po znanych twórcach, takie jak pocztówki podpisane przez Pabla Picassa czy listy Johannesa Brahmsa i Piotra Czajkowskiego.

„Kiedy McClellan natrafił na przedmiot nr 147, zamarł. Był to podniszczony zapis nutowy wielkości karty z katalogu z drobną notatką i wyraźnie widocznym nazwiskiem” – podał dziennik. Adnotacja brzmiała „Valse”, zaś u góry widniało nazwisko Chopina.

Kurator, który sam jest kompozytorem, zagrał utwór w domu, ale miał wątpliwości, gdyż był on „nietypowo gorączkowy”. Wysłał więc zdjęcie zapisu nutowego czołowemu znawcy muzyki Chopina na Uniwersytecie Pensylwanii Jeffreyowi Kallbergowi.

„Szczęka mi opadła – powiedział Kallberg. – Byłem pewien, że nigdy tego nie widziałem.”

Po przeanalizowaniu papieru i atramentu, a także charakteru pisma i stylu muzycznego rękopisu, oraz po konsultacjach z zewnętrznymi ekspertami Morgan Library & Museum doszło do wniosku, że jest to prawdopodobnie nieznany walc Chopina.

Natrafianie na nieznane utwory Chopina zdarza się rzadko, gdyż był on mniej płodny niż inni kompozytorzy – podkreślił „NYT”.

Chociaż znaleziony utwór w tonacji A-moll stanowi pełną całość, jest on krótszy niż inne walce Chopina – trwa zaledwie około 80 sekund.

Morgan Library & Museum jest jednak pewne, że to autentyczny utwór Chopina. Papier i atrament odpowiadają tym, jakich używał Chopin, typowy dla niego jest też sposób zapisu klucza basowego.

„Jesteśmy całkowicie pewni naszych konkluzji – powiedział McClellan. – Teraz nadszedł czas, by pokazać to światu, aby mógł wyrobić sobie własne zdanie”.

Wybitny pianista Lang Lang, w którego wykonaniu można posłuchać walca na stronie „NYT”, powiedział, że brzmi on dla niego jak utwór Chopina. „Nie jest to najbardziej skomplikowana muzyka Chopina, ale pod względem stylu wydaje się tak autentyczna, jak tylko można sobie wyobrazić” – oznajmił.

Znadniemna.pl/PAP/Zdjęcie: amerykański dziennik „The New York Times”

Nieznany walc Fryderyka Chopina został najprawdopodobniej znaleziony w jednym z muzeów w Nowym Jorku – poinformował dziennik „New York Times”. Na stronie dziennika można posłuchać wykonania nieznanego dotąd utworu. Według dziennika znaleziska dokonał kurator Morgan Library & Museum na Manhattanie Robinson McClellan, gdy przeszukiwał pamiątki po

Książka polskiego autora Igora Sokolowskiego pt. „Sekrety Białorusi” ukazała się nakładem łódzkiego Domu Wydawniczego „Książęcy Młyn” i przypomina o postaciach oraz faktach raczej znanych większości Polaków, lecz nie zawsze kojarzonych przez nich z krajem, leżącym na wschód od polskiej granicy. Portal Znadniemna.pl jest patronem medialnym tej nowości wydawniczej.

W sporządzonym przez wydawcę opisie książki czytamy, że podążając za jej autorem:

„Przekroczymy graniczny Bug i podejrzymy Piotra Klimuka startującego z kosmodromu Bajkonur – pierwszego Białorusina lecącego w kosmos. Kosmonautkę Walentinę Tiereszkową spotkamy w Daczy Chruszczowa w Wiskulach. Rozgościmy się tam w sali kinowej, a potem zrelaksujemy w drewnianej bani. We wsi Milkowszczyzna niedaleko Grodna odwiedzimy Elizę Orzeszkową, a Witebsk zobaczymy oczami polskich piosenkarzy i Marca Chagalla. Będziemy świadkami historycznych zawirowań w hucie szkła „Niemen” i uroczystego otwarcia Biblioteki Narodowej Białorusi. Razem z Melchiorem Wańkowiczem zajrzymy do więzienia, gdzie Sergiusz Piasecki tworzy Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy. W pierwszym białoruskim GUM-ie w Mińsku kupimy lodówkę, bo radzieckie lodówki są uniwersalne! W lecie grzeją, a w zimę chłodzą! Odnajdziemy ślady Marszałka Piłsudskiego i odkryjemy, kto zabił Johna Kennedy’ego! Na koniec odpoczniemy w domu Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach”.

„Sekrety Białorusi czekają na odkrycie. Nie zwlekaj!” – zachęca wydawca.

Autor książki „Sekrety Białorusi” – Igor Sokolowski – jest dziennikarzem i podróżnikiem, który interesuje się terenami szeroko pojętych Kresów Rzeczypospolitej, a mianowicie: Białorusią, Rosją oraz Ukrainą.

Igor Sokołowski, autor książki „Sekrety Białorusi”, fot.: facebook.com

Zainteresowanie Kresami sprawiło, że autor ukończył Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.

Jest już autorem książek: „Białoruś dla początkujących” i „Spokojnie. To tylko Rosja”.

Portal Znadniemna.pl sprawuje patronat medialny nad najnowszą publikacją Igora Sokołowskiego i zachęca swoich Czytelników do sięgnięcia po lekturę, która stanowi swoiste kompendium wiedzy o postaciach i wydarzeniach ze wspólnej historii Polski i Białorusi, stanowiących powód do dumy zarówno dla Białorusinów, jak też Polaków.

Książkę „Sekrety Białorusi” można nabyć nie tylko w tradycyjnych księgarniach, lecz również na stronie internetowej Domu Wydawniczego „Książęcy Młyn” pod LINKIEM.

Znadniemna.pl

Książka polskiego autora Igora Sokolowskiego pt. „Sekrety Białorusi” ukazała się nakładem łódzkiego Domu Wydawniczego „Książęcy Młyn” i przypomina o postaciach oraz faktach raczej znanych większości Polaków, lecz nie zawsze kojarzonych przez nich z krajem, leżącym na wschód od polskiej granicy. Portal Znadniemna.pl jest patronem medialnym

Noc z 29 na 30 października 1937 roku jest uważana za jedną z najczarniejszych w historii Białorusi. W ramach stalinowskiej czystki funkcjonariusze NKWD zamordowali wtedy około 130 osób: literatów, poetów, dziennikarzy, nauczycieli, naukowców i działaczy kultury.

Od różnorodności narodowej do unifikacji sowieckiej

W latach 20 XX wieku młode państwo sowieckie prowadziło stosunkowo tolerancyjną politykę wobec narodów zamieszkujących obszar Związku Sowieckiego. Wspierano rozwój kultur narodowych, dotyczyło to również Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej (BSRS). Wprowadzono na szeroką skalę szkolnictwo białoruskie, stworzono Białoruską Akademię Nauk, wspierano rozwój literatury i innych dziedzin działalności artystycznej, dzięki czemu w tym okresie kultura białoruska rozwijała się tam niesłychanie prężnie.

Na przełomie lat 20. i 30. XX w. względna liberalizacja w dziedzinie polityki narodowościowej dobiegła końca, ponieważ zwyciężyła stalinowska koncepcja unifikacji społeczeństwa sowieckiego. Rozpoczął się masowy terror, który przybrał formę przymusowej kolektywizacji, czystek w partii i administracji państwowej, walki z religią, zwalczania inteligencji narodów zamieszkujących Związek Sowiecki. Komunistyczny aparat represji stał się bronią w walce z przeciwnikami politycznymi. Prześladowaniom politycznym poddawane były różne grupy społeczne – od byłych członków partii z doświadczeniem przedrewolucyjnym po pojedynczych chłopów sprzeciwiających się kolektywizacji. Związek Sowiecki, pod wodzą Stalina, obrał kurs na centralizację – na likwidację niezależności narodów i na szerzenie rosyjskiego nacjonalizmu, który miał być spoiwem łączącym różne grupy etniczne i narodowe państwa sowieckiego. Działacze białoruscy, reprezentanci elit, byli usuwani ze stanowisk, często zamykani w więzieniach oraz stawiani przed sądem.

Czarna Noc

Kulminacją stalinowskich represji były lata 1937-1938, nazywane Wielkim Terrorem. Egzekucje w nocy z 29 na 30 października 1937 roku były najtragiczniejszym momentem potężnej fali represji przeciwko białoruskiej inteligencji. W piwnicach gmachu NKWD (obecnie to siedziba KGB) i na zamku Piszczałowskim rozstrzelano tej nocy ponad 130 osób: naukowców i działaczy kultury, dziennikarzy, nauczycieli, poetów i literatów. Część z ofiar należała do partii komunistycznej BSRS, co nie uratowało ich przed śmiercią. Tak masowego, jednorazowego morderstwa na przedstawicielach białoruskiej elity narodowej nigdy wcześniej nie było.

Te tragiczne wydarzenia nazwano „Czarną nocą” lub „Nocą straconych poetów”, ponieważ wśród rozstrzelanych było 22 białoruskich pisarzy, m.in. Michaś Czarot, Płaton Hałowacz, Wasyl Kowal czy Teodor Klasztorny. Jak pokazuje przykład Czarota, zdolnego poety, redaktora „Sowieckiej Białorusi”, nawet tak oddany idei październikowej rewolucji działacz stał się dla sowieckiego aparatu bezpieczeństwa kontrrewolucjonistą, wrogiem ludu i agentem polskiego wywiadu. Wyrokiem trójki NKWD został rozstrzelany tej feralnej nocy. Jego ciało i ciała innych ofiar czystek potajemnie pogrzebano w dołach śmierci na północny wschód od miasta w Kuropatach.

Tej nocy nie tylko zamordowano poetów i literatów, ale także zniszczono ich artystyczny dorobek. W aktach osobowych straconych pisarzy znajdują się informacje, że dowody ich winy w postaci listów, zdjęć, notatek i rękopisów zniszczono po egzekucji twórców.

Doły śmierci w Kuropatach

Kuropaty to uroczysko na obrzeżach Mińska, które jest symbolem zbrodni stalinowskich na Białorusi. Tam Sowieci w latach 1937–1941 rozstrzelali według różnych szacunków od 100 tys. do 250 tys. osób. Zabijano tam również Polaków – ofiary operacji polskiej NKWD oraz zbrodni katyńskiej. Najpewniej spoczywają tu polscy oficerowie z tzw. „Białoruskiej Listy Katyńskiej”.

Na terenie więzienia w Mińsku zamordowano prawdopodobnie 3870 Polaków, a ich ciała zostały pochowane w pobliskich Kuropatach. Za podstawę tej tezy uważa się dwa dokumenty szefa NKWD Ławrientija Berii z 21 i 22 marca 1940 roku. Pierwszy z nich został skierowany do ludowego komisarza komunikacji ZSRS Łazara Kaganowicza w sprawie przygotowania wagonów do przetransportowania więźniów. Drugi nakazywał oddziałom NKWD „rozładowanie” więzień zachodnich obwodów dwóch socjalistycznych republik sowieckich – ukraińskiej i białoruskiej, a aresztowanych przewieźć z więzień zachodnich obwodów Białoruskiej SRS do Więzienia Mińskiego.

W 1988 roku w prasie w  języku białoruskim ukazał się artykuł autorstwa Zianona Paźniaka i Jeuhiena Szmygaloua „Kuropaty – droga śmierci”, w którym po raz pierwszy poruszono historię masowych grobów na Białorusi. Tekst złamał zmowę milczenia wokół tego tematu – informacja o Kuropatach poszła w świat. Mimo stosunkowo niskiego nakładu pisma (8 tys. egz.) artykuł stał się znany nie tylko w BSRS ale cytowały go zagraniczne agencje prasowe, w tym PAP.

Mimo upływu lat zbrodnia w Kuropatach nadal czeka na rzetelne opracowanie naukowe – wciąż nie przeprowadzono badań archeologicznych, a dokumentacja aktowa pozostaje zamknięta w archiwach służb bezpieczeństwa Białorusi i Rosji.

Znadniemna.pl/ipn.gov.pl

Noc z 29 na 30 października 1937 roku jest uważana za jedną z najczarniejszych w historii Białorusi. W ramach stalinowskiej czystki funkcjonariusze NKWD zamordowali wtedy około 130 osób: literatów, poetów, dziennikarzy, nauczycieli, naukowców i działaczy kultury. Od różnorodności narodowej do unifikacji sowieckiej W latach 20 XX wieku

Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) Łotwy posiada informacje o 26 mieszkańcach tego kraju, których  aresztowano na terytorium Białorusi – przekazała agencji LETA rzeczniczka MSZ Diana Eglite.

Podkreśliła, że ​​łotewska misja dyplomatyczna w Witebsku zapewnia im niezbędną i możliwą pomoc konsularną, jednak pomoc taka jest utrudniona ze względu na brak praworządności w kraju, rządzonym przez Łukaszenkę, a także z uwagi na  minimalizację współpracy z Białorusią w obszarze wymiaru sprawiedliwości i inne obszary po rozpoczętej przez Rosję pełnoskalowej agresji na Ukrainę.

Eglite zauważyła, że ​​na Białorusi nie jest przestrzegana zasada niezawisłości sądów, co znacznie zwiększa ryzyko wszczęcia fikcyjnych spraw przeciwko obywatelom UE.

W związku z tym i innymi zagrożeniami bezpieczeństwa obywateli UE na Białorusi, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Łotwy stanowczo zaleca obywatelom swojego kraju aby ci nie podróżowali do kraju, rządzonego przez prorosyjskiego dyktatora.

Znadniemna.pl za DELFI, fot.: Rs.gov.lv

Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) Łotwy posiada informacje o 26 mieszkańcach tego kraju, których  aresztowano na terytorium Białorusi – przekazała agencji LETA rzeczniczka MSZ Diana Eglite. Podkreśliła, że ​​łotewska misja dyplomatyczna w Witebsku zapewnia im niezbędną i możliwą pomoc konsularną, jednak pomoc taka jest utrudniona ze względu

Skip to content