HomeStandard Blog Whole Post (Page 14)

Dziś przypada 81. rocznica Powstania Warszawskiego, uważanego za największą akcję podziemia w okupowanej przez Niemców Europie.

Na mocy rozkazu dowódcy Armii Krajowej, gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” powstanie w Warszawie rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 r. o 17.00, tzw. godzinie „W”. Miało ono na celu wyzwolenie polskiej stolicy spod niemieckiej okupacji przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej. Dowództwo AK liczyło na to, że uda się w ten sposób wzmocnić międzynarodową pozycję rządu RP na uchodźstwie oraz powstrzymać realizowany przez Stalina proces wasalizacji i sowietyzacji Polski.

Do walki o stolicę przystąpiło wtedy ok. 40-50 tys. powstańców. Większość powstańców była żołnierzami AK. Do powstania dołączyli również członkowie innych niepodległościowych formacji zbrojnych, m.in. Polskiej Armii Ludowej, Narodowych Sił Zbrojnych oraz nieliczni (ukrywający się po pacyfikacji powstania w getcie warszawskim) przedstawiciele Żydowskiej Organizacji Bojowej. Na czas powstania dowództwu AK podporządkowały się ponadto Oddziały Wojskowe Korpusu Bezpieczeństwa, Oddziały Wojskowe Pogotowia Polskich Socjalistów oraz dwa bataliony Narodowej Organizacji Wojskowej. W powstaniu walczyło również blisko 1700 żołnierzy Armii Ludowej oraz wielu policjantów granatowych (polskiej policji mundurowej, działającej w Generalnym Gubernatorstwie pod niemiecką komendą), którzy już wcześniej należeli do konspiracji lub utrzymywali z nią kontakty.

Na wieść o powstaniu w Warszawie Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler wydał rozkaz, w którym stwierdzał: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”.

Po wybuchu powstania Armia Czerwona wstrzymała ofensywę na kierunku warszawskim, a Stalin konsekwentnie odmawiał udzielenia powstaniu poważniejszej pomocy.

Powstanie, planowane na kilka dni, upadło 3 października po 63 dniach walki. W jego wyniku zginęło od 16 tys. do 18 tys. żołnierzy AK. W wyniku nalotów, ostrzału artyleryjskiego, ciężkich warunków bytowych oraz masakr urządzanych przez oddziały niemieckie zginęło od 150 tys. do 200 tys. cywilnych mieszkańców stolicy.

Dzisiaj o godzinie 17:00, w symboliczną „Godzinę W”, w całym kraju zawyją syreny alarmowe. W tym momencie mieszkańcy Warszawy i wielu innych miast zatrzymają się na minutę ciszy, by oddać hołd bohaterom walki o wolność.

Uroczystości rocznicowe, marsze pamięci, wystawy, koncerty i msze święte, odbywają się dziś w całej Polsce. W Warszawie centralnym punktem obchodów jest Park Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie już w wigilię wybuchu Powstania spotkali się prezydent RP Andrzej Duda oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. W Lublinie, Skierniewicach i innych miastach również zaplanowano wydarzenia upamiętniające Powstańców oraz uczestników Akcji „Burza”.

Znadniemna.pl na podstawie Polskie Radio

 

 

 

Dziś przypada 81. rocznica Powstania Warszawskiego, uważanego za największą akcję podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. Na mocy rozkazu dowódcy Armii Krajowej, gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” powstanie w Warszawie rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 r. o 17.00, tzw. godzinie „W”. Miało ono na celu wyzwolenie polskiej stolicy

Urodzony na dalekiej Syberii, wychowany w duchu lokalnego patriotyzmu Oszmiańszczyzny, Henryk Dembiński był postacią niezwykłą – intelektualistą, publicystą, działaczem akademickim, a zarazem osobą niepokojącą dla każdego porządku, który ignorował człowieka. Jego krótka, lecz intensywna droga od katolickiego aktywizmu do radykalnego buntu przeciw niesprawiedliwości społecznej odsłania dramatyczny portret jednostki próbującej „ochrzcić komunizm”.

Kim był naprawdę, co go ukształtowało i dlaczego zginął z rąk gestapo – o tym opowiada ta biografia człowieka, który z Oszmiańszczyzny wyruszył w podróż ku ideom, za które zapłacił najwyższą cenę.

Korzenie w odległej tundrze

Henryk Dembiński, 1927 rok. Fot.: kopia zdjęcia ze zbiorów Litewskiego Centralnego Archiwum Państwowego

Henryk Dembiński urodził się 31 lipca 1908 roku w Inokientiewskoj koło Irkucka na Syberii. Był jedynym synem Józefa (pracownika kolei syberyjskiej) i Julii z domu Suroż. Już sam fakt narodzin na zesłaniu wpisał go w nurt polskiego losu XX wieku — pełnego przymusowych migracji, ideałów i dążenia do wolności. Atmosfera domu rodzinnego nasycona była pamięcią o niepodległości i tęsknotą za krajem, co wywarło wpływ na jego późniejsze wybory życiowe.

Początkowe nauki odbierał w domu, ponieważ rodzice nie chcieli oddawać go do szkoły rosyjskiej.  W 1922 roku jego rodzina wróciła do Polski i osiedliła się w Oszmianie. Młody Henryk rozpoczął naukę w miejscowym gimnazjum im. Jana Śniadeckiego. Wyróżniał się już wtedy nie tylko zdolnościami, ale i niepokojącą ambicją intelektualną, która pchała go do pytań o sprawiedliwość społeczną i rolę jednostki w państwie. W Oszmianie narodził się lider, którego świat miał poznać z zupełnie innej strony.

Oszmiańskie lata

Świadectwo dojrzałości Henryka Dembińskiego uzyskane w Państwowym Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Oszmianie. Fot.: kopia świadectwa ze zbiorów Litewskiego Centralnego Archiwum Państwowego

W gimnazjum Dembiński szybko zyskał miano erudyty i społecznika. Założył Koło Filaretów – organizację młodzieżową, której celem była nie tylko edukacja, ale także kształtowanie postaw obywatelskich. Jako przewodniczący organizacji promował idee dialogu i krytycznego myślenia, inspirując kolegów do sięgania po literaturę filozoficzną i społeczną.

Szczególnie interesowały go kwestie sprawiedliwości społecznej i krytyki kapitalizmu, które poznawał poprzez lekturę dzieł Karola Marksa, encyklik papieskich oraz analiz politycznych. Jan Bartoszewicz, kolega Dembińskiego, skarbnik organizacji i absolwent szkoły z 1929 roku wspominał: „Już wówczas szukał wiedzy, o którą można oprzeć sprawiedliwy ustrój społeczny”. Ta intelektualna żarliwość była zapowiedzią jego późniejszych, bardziej kontrowersyjnych poglądów.

Wilno – wejście na akademicką scenę

Jesienią 1927 roku rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, a wkrótce zaczął studiować również filozofię. Szybko zyskał uznanie nie tylko wśród studentów, ale i wykładowców, jako błyskotliwy mówca i organizator.

Pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie” oraz kierował Bratnią Pomocą USB.

W tym okresie zainicjował budowę Domu Akademickiego dla studentów oraz reorganizację struktur pomocowych, co znacząco wpłynęło na poprawę warunków bytowych młodzieży akademickiej. Jego działania wyrastały ponad ramy standardowego aktywizmu studenckiego i tworzyły wizję młodego społeczeństwa obywatelskiego.

Dyplom magistra praw uzyskany przez Henryka Dembińskiego na Wydziale Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, 1931 rok. Fot.: kopia dyplomu ze zbiorów Litewskiego Centralnego Archiwum Państwowego

Publicystyka Dembińskiego

Dembiński publikował swoje teksty m.in.. w konserwatywnym „Słowie” Stanisława Cata-Mackiewicza, jednak szybko zaczął dystansować się od konserwatyzmu. W artykule „Defilada umarłych Bogów” z 1931 roku pisał z rozczarowaniem o bezradności elit i potrzebie zmiany całego porządku społecznego. Jego teksty były odbiciem osobistego napięcia i dramatu ideowego, który narastał w duszy autora.

W „Podnosimy kurtynę” krytykował kapitalizm, proponując model państwa kontrolującego produkcję narodową w interesie społeczności. Tym samym dokonywał przejścia od katolickiej refleksji do ideowego buntu – nie godził się na kompromisy i półśrodki. Jego pióro stawało się narzędziem rewolucji.

Od dialogu do ideowego przełomu

W maju 1932 roku związał się z „Kurierem Wileńskim”, na łamach którego opublikował dwadzieścia pięć artykułów. Miał w tym czasie półtoraroczną przerwę w publicystyce, gdyż pełnił służbę wojskową w szkole podchorążych przy 5. Pułku Piechoty Legionów w Wilnie. Po jej ukończeniu 15 grudnia 1933 roku napisał i obronił doktorat z wynikiem celującym. Rada Wydziału Prawa i Nauk Społecznych uchwałą przyznała Dembińskiemu stopień doktora prawa, a  senat Uniwersytetu Stefana Batorego zatwierdził tę decyzję.

Jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej przebywał w celach naukowych w Wiedniu i Rzymie. W Wiedniu widział zduszenie powstania robotniczego. W Rzymie zamieszkał u ks. prof. Waleriana Meysztowicza, który pracował w ambasadzie polskiej przy Watykanie, a wcześniej sprawował opiekę duszpasterską nad wileńskim „Odrodzeniem”. Nasz bohater został wtedy też przyjęty na rozmowę przez papieża Piusa XI. Ksiądz Meysztowicz cenił Dembińskiego, pomimo zasadniczych różnic, za jego idealizm życiowy.

Po powrocie do Wilna nasz krajan wykładał prawo administracyjne w Szkole Nauk Politycznych. Rozpoczął działalność polityczną. Redagował dwa czasopisma „Poprostu” i „Karta”. Przyłączył się także do Związku Lewicy Akademickiej „Front”, organizacji o zabarwieniu komunistycznym, która współpracowała m.in. z Komunistyczną Partią Zachodniej Białorusi. Ożenił się z Zofią Westfalewiczówną.

W roku 1937 wykładowca prawa wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej, a 5 czerwca 1937 roku został aresztowany i oskarżony o próbę zmiany przemocą ustroju państwa. Sąd skazał go na cztery lata więzienia. Wyrok odbywał na wileńskich Łukiszkach. W jego obronie stawali m.in. ks. Henryk Hlebowicz i ks. Jan Zieja z diecezji pińskiej. Więzienie opuścił w marcu 1938 roku za poręczeniem ks. Władysława Korniłowicza, który interweniował w sprawie Dembińskiego u premiera gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego.

Przed wybuchem wojny nasz bohater został uniewinniony, ale prokurator złożył apelację. Rozprawa miała się odbyć w Sądzie Najwyższym jesienią 1939 roku. Do wybuchu II wojny światowej  przebywał więc w Warszawie. Dołączył do żony, która pracowała jako nauczycielka. Mieszkali w domu Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Henryk zatrudnił się w Państwowym Instytucie Kultury Wsi, współredagując miesięcznik „Życie Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej” oraz pisząc pracę habilitacyjną na temat ruchów chłopskich w Polsce XIX wieku.

Gestapo i śmierć

Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w czerwcu 1941 roku Dembiński znalazł się na terenach okupowanych przez III Rzeszę. Jako były członek Komunistycznej Partii Polski i Polskiej Partii Socjalistycznej, a także redaktor lewicowych pism takich jak „Poprostu” i „Karta”, był dla gestapo osobą szczególnie niebezpieczną. Jego wcześniejsze aresztowanie przez władze sanacyjne w 1937 roku za działalność komunistyczną oraz odważne wystąpienia w sądzie, w których mówił: „Moja rewolucyjność jest tylko nędznym, dwudziestowiecznym odbłyskiem rewolucyjności Tego, którego wizerunek na krzyżu stoi na stole sędziowskim”, świadczyły o jego bezkompromisowości i sile przekonań.

Dembiński od końca 1939 roku był dyrektorem szkoły dla dorosłych w Starej Wilejce. W sierpniu 1941 roku został zatrzymany przez gestapo w Hancewiczach na Polesiu. Nie przeprowadzono procesu, nie dano mu szansy na obronę. Został rozstrzelany 12 sierpnia 1941 roku na dworcu kolejowym — w miejscu, które dla wielu było symbolem podróży, dla niego stało się ostatnim przystankiem życia. Miał wtedy zaledwie 33 lata.

Śmierć błyskotliwego publicysty stała się ciosem dla środowisk intelektualnych i społecznych, które widziały w doktorze prawa przyszłego lidera ideowej zmiany. Dembiński nie zdążył zrealizować swojej wizji „ochrzczenia komunizmu” — próby pogodzenia rewolucyjnych idei z etyką chrześcijańską. Pozostawił po sobie nie tylko teksty, ale przede wszystkim pytania, które wciąż pozostają aktualne: czy możliwa jest sprawiedliwość bez przemocy? Czy ideologia może służyć człowiekowi, a nie zniewalać go?

Dziedzictwo – pamięć o człowieku idei

Dziś pamięć o Henryku Dembińskim to nie tylko oddawanie hołdu ofierze totalitaryzmu, ale także człowiekowi, który miał odwagę myśleć inaczej — i zapłacił za to najwyższą cenę.

Henryk Dembiński, jak pisał jego kolega Leon Brodowski, od końca 1936 roku  wyraźnie dystansował się od stalinowskich metod budowy stalinizmu, był jednak  przy tym zwolennikiem sojuszu polsko-radzieckiego, skierowanego przeciw faszystowskim Niemcom. Marzył o przesunięciu granic Polski nad Odrę oraz wspierał prawo samostanowienia państwowego Białorusinów, Ukraińców i Litwinów, włącznie z oderwaniem się tych narodów od państwowości polskiej

Dziedzictwo intelektualne Henryka Dembińskiego to nie są dogmaty, lecz nieustanny ruch umysłu ku poszukiwaniu prawdy i sprawiedliwości.

W historii Oszmiańszczyzny ten błyskotliwy intelektualista pozostaje jednym z najwybitniejszych jej  synów.

Opr. Adolf Gorzkowski

Znadniemna.pl

Urodzony na dalekiej Syberii, wychowany w duchu lokalnego patriotyzmu Oszmiańszczyzny, Henryk Dembiński był postacią niezwykłą – intelektualistą, publicystą, działaczem akademickim, a zarazem osobą niepokojącą dla każdego porządku, który ignorował człowieka. Jego krótka, lecz intensywna droga od katolickiego aktywizmu do radykalnego buntu przeciw niesprawiedliwości społecznej odsłania

Wczoraj, 30 lipca, w Sokółce odbył się uroczystości pogrzebowe śp. Krzysztofa Matczaka, które zgromadziły tłumy mieszkańców, przyjaciół, samorządowców oraz motocyklistów z całej Polski. Krzysztof Matczak był znany m.in. z tego, że aktywnie wspierał Polaków mieszkających na Białorusi, szczególnie w trudnych dla rodaków momentach prześladowań ze strony białoruskich władz. Szczególną troską otaczał mieszających na Białorusi kombatantów. Zapraszał ich do Polski na uroczystości patriotyczne i wspierał materialnie oraz duchowo.

Msza święta w kościele pw. św. Antoniego była pełna wzruszeń i wspomnień, a słowa ks. Jarosława Ciuchny poruszyły serca obecnych:

„Po bliższym poznaniu okazał się człowiekiem ciepłym i serdecznym, o bardzo dobrym sercu.”

Asysta motocyklowa była imponująca — uczestnicy Rajdów Katyńskich przybyli licznie, by pożegnać swojego przyjaciela. Jak podkreślił jeden z motocyklistów z Poznania:

„Tak dużą asystę motocykli widziałem po raz pierwszy. Krzysztof był dla nich nie tylko towarzyszem podróży, ale symbolem patriotyzmu i serdeczności”.

Starosta sokólski, Piotr Rećko, nazwał zmarłego „wielkim patriotą” i „człowiekiem o wielkim sercu”, który wspierał lokalne inicjatywy i wydarzenia historyczne. Jego działalność charytatywna była cicha, ale głęboka — pomagał, bo uważał to za swój obowiązek.

Zapraszał kombatantów z Białorusi i ich rodziny na uroczystości patriotyczne w Sokółce, traktując gości zza wschodniej granicy jak bliskich sąsiadów, a nie obywateli innego państwa. Jego działalność była cicha, ale skuteczna — nie szukał rozgłosu, lecz realnego wsparcia. Wierzył, że pamięć narodowa i wspólnota kulturowa nie kończą się na granicy, a obowiązkiem każdego patrioty jest troska o tych, którzy żyją z dala od ojczyzny, ale wciąż noszą ją w sercu. To właśnie ta postawa sprawiła, że Krzysztof Matczak był nie tylko lokalnym bohaterem, ale stał się symbolem jedności i empatii, łączącym ludzi ponad podziałami.

Krzysztof Matczak ze Stowarzyszenia Motocyklowego Jazda Ducha łamie się opłatkiem z kpt. Józefem Nowikiem, 2018 rok

Krzysztof był właścicielem kultowej lodziarni „U Matczaka”, rodzinnego biznesu założonego przez jego rodziców w 1965 roku. Przez dekady lody wytwarzane według tradycyjnych receptur stały się symbolem lokalnej jakości i smaku, przyciągając nie tylko mieszkańców, ale i turystów z całej Polski. Jak mawiał z dumą: „U nas litr lodów to kilogram, a nie jakieś 600 gramów. Gałki może mniejsze, ale konkretne i bez zbędnego powietrza.” W codziennej pracy wspierała go żona Jolanta, z którą dzielił pasję do rzemiosła lodziarskiego i troskę o jakość. Ich wspólnym celem było oferowanie lodów bez konserwantów i sztucznych dodatków.

Podczas pogrzebu wspomniano również o miłości Krzysztofa Matczaka do bluesa i hard rocka – muzyki, która rozbrzmiewała w prowadzonym przez niego pubie Blues&Rock. To miejsce było przestrzenią kultury, integracji i spotkań. Regularnie organizował koncerty bluesowe i rockowe, tworząc miejsce, w którym ludzie mogli nie tylko zjeść lody, ale też cieszyć się muzyką i sobą nawzajem.

Był członkiem Klubu Historycznego im. kpt. Franciszka Potyrały „Oracza” i aktywnie uczestniczył w organizacji Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego. Za swoją działalność został odznaczony medalem „Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej”. W ostatnich dniach życia uczestniczył w obchodach 80. rocznicy Obławy Augustowskiej, gdzie z szacunkiem odczytywał nazwiska ofiar.

Krzysztof Matczak miał 58 lat. Zmarł 23 lipca po wypadku, do którego doszło 12 lipca na drodze wojewódzkiej 673 Sokółka-Dąbrowa Białostocka. Trafił do szpitala, ale pomimo starań lekarzy nie dało się go uratować.

To pożegnanie było nie tylko ceremonią, ale świadectwem życia człowieka, który zostawił po sobie ślad w sercach wielu. Krzysztofie, dziękujemy za wszystko. Spoczywaj w pokoju.

Rodzinie, bliskim i wszystkim, którzy mieli zaszczyt go znać, składamy najszczersze wyrazy współczucia.

Znadniemna.pl/ Fot.: Damian Szarkowski/Powiat Sokólski

Wczoraj, 30 lipca, w Sokółce odbył się uroczystości pogrzebowe śp. Krzysztofa Matczaka, które zgromadziły tłumy mieszkańców, przyjaciół, samorządowców oraz motocyklistów z całej Polski. Krzysztof Matczak był znany m.in. z tego, że aktywnie wspierał Polaków mieszkających na Białorusi, szczególnie w trudnych dla rodaków momentach prześladowań ze

29 lipca w Pałacu Prezydenckim miała miejsce uroczystość wręczenia odznaczeń państwowych nadanych przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej osobom zasłużonym w służbie państwu i społeczeństwu. W imieniu prezydenta Andrzeja Dudy odznaczenia przekazał sekretarz stanu w Kancelaria Prezydenta RP Andrzej Dera.

Wśród uhonorowanych przez głowę państwa znaleźli się nasi koledzy z Fundacji Wolność i Demokracja, organizacji, będącej wydawcą portalu  Znadniemna.pl i gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie”.

Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski zostali odznaczeni prezes Fundacji WiD Lilia Luboniewicz oraz wiceprezes Maciej Dancewicz. Zostali docenieni za wybitne zasługi w dokumentowaniu i upamiętnianiu prawdy o historii Polski na Kresach Wschodnich.

Złoty Krzyż Zasługi za zasługi w dokumentowaniu i upamiętnianiu prawdy o historii Polski na Kresach Wschodnich otrzymała też nasza koleżanka z portalu Kresy24.pl Agnieszka Bućko.

Pracownicy Fundacji WiD – Julia Saweliewa i Mikołaj Sochaj – zostali wyróżnieni Srebrnym Krzyżem Zasługi za zasługi w dokumentowaniu i upamiętnianiu prawdy o historii Polski na Kresach Wschodnich.

Redakcja portalu Znadniemna.pl serdecznie gratuluje odznaczonym kolegom zasłużonych odznaczeń . Jesteśmy dumni, że w zespole Fundacji Wolność i Demokracja, będącej naszym wydawcą, pracują tak zaangażowane i zasłużone osoby.

Życzymy dalszych sukcesów na niwie dokumentowania polskości na Kresach Wschodnich i upamiętniania jej śladów!

Znadniemna.pl za wid.org.pl, na zdjęciu: pracownicy Fundacji WiD, odznaczeni przez Prezydenta RP i prezydencki minister Andrzej Dera, fot.: Łukasz Błasikiewicz/KPRP

29 lipca w Pałacu Prezydenckim miała miejsce uroczystość wręczenia odznaczeń państwowych nadanych przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej osobom zasłużonym w służbie państwu i społeczeństwu. W imieniu prezydenta Andrzeja Dudy odznaczenia przekazał sekretarz stanu w Kancelaria Prezydenta RP Andrzej Dera. Wśród uhonorowanych przez głowę państwa znaleźli się nasi

W historii Kościoła i nauki polskiej zapisane są nazwiska wybitnych postaci, które swoją pracą i pasją przyczyniły się do wzbogacenia dziedzictwa narodowego. Jedną z takich postaci był bez wątpienia nasz krajan Jan Kurczewski, kapłan, wybitny historyk i niestrudzony badacz przeszłości.

Jego życie, pełne poświęcenia i intelektualnej pracy, zasługuje na przypomnienie dzisiaj, w 109. rocznicę odejścia wybitnego duchownego intelektualisty do Domu Pana.

Droga do kapłaństwa

Urodzony 8 czerwca 1854 roku w Sołach (obecnie agromiasteczko w rejonie smorgońskim na Grodzieńszczyźnie – red.), Jan Kurczewski od najmłodszych lat wykazywał głęboką religijność i zamiłowanie do nauki. W 1874 roku podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego w Wilnie, rozpoczynając tym samym swoją duchową podróż.

Jego talent i zaangażowanie szybko zostały zauważone, co zaowocowało wysłaniem go w 1879 roku na dalsze studia do prestiżowej Akademii Duchownej rzymskokatolickiej w Petersburgu. To tam, w 1881 roku, uzyskał stopień magistra teologii, a wkrótce potem, w Kownie, przyjął święcenia kapłańskie.

Represje za polskość i powrót do Wilna

Początki jego posługi były naznaczone wyzwaniami. Jan Kurczewski rozpoczął pracę jako nauczyciel religii w II Gimnazjum w Wilnie, a także jako profesor prawa kościelnego, kaznodziejstwa i historii Kościoła w miejscowym seminarium duchownym.

Był również prefektem w wileńskim progimnazjum. Jednak jego niezłomność w obronie polskości i wiary szybko zderzyła się z represyjną polityką zaborcy. Odmowa przyjęcia książek do nabożeństwa w języku rosyjskim kosztowała go utratę pracy i zesłanie na probostwo do Kiemieliszek.

Po trzech latach tego przymusowego oddalenia od Wilna, Jan Kurczewski mógł wreszcie powrócić do miasta, które tak kochał. Objął probostwo w kościele św. Jakuba i Filipa, kontynuując swoją misję duszpasterską i naukową.

Rozkwit kariery i pasja do historii

Prawdziwy rozkwit kariery Kurczewskiego nastąpił wraz z objęciem urzędu biskupa wileńskiego przez Stefana Zwierowicza. Nowy biskup szybko dostrzegł niezwykłe zdolności i zaangażowanie Kurczewskiego, mianując go kanonikiem Katedry św. Stanisława, a następnie prałatem. Te prestiżowe stanowiska otworzyły przed nim nowe możliwości. W 1899 roku Jan Kurczewski zrezygnował z probostwa, aby w pełni poświęcić się pracy w kurii biskupiej oraz w seminarium duchownym.

Podobno był człowiekiem o niezwykłej erudycji i głębokiej wierze, a jego wykłady w seminarium były prawdziwą ucztą dla umysłu, każde kazanie zaś – inspiracją dla duszy.

To właśnie w seminarium, poza obowiązkami administracyjnymi, kanonik Kurczewski realizował swoją pasję do nauczania. Wykładał prawo kanoniczne, historię Kościoła, język polski, kaznodziejstwo i filozofię. Był cenionym kaznodzieją, którego homilie, przesycone głęboką wiedzą i elokwencją, przyciągały setki wiernych, pragnących czerpać z jego mądrości.

Jan Kurczewski nie ograniczał się jedynie do pracy duszpasterskiej i dydaktycznej. Był aktywnym współpracownikiem Podręcznej Encyklopedii Kościelnej, a jego twórczość historiograficzna rozwijała się w sprzyjającej atmosferze Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie. To właśnie tam, w otoczeniu podobnie myślących badaczy, powstawały jego cenne dzieła historyczne, dokumentujące dzieje Kościoła i regionu wileńskiego.

Niezwykły koniec

Życie Jana Kurczewskiego zakończyło się w sposób równie niezwykły, jak jego cała posługa. 30 lipca 1916 roku, podczas Mszy Świętej, na ambonie w Katedrze Wileńskiej, nagle zmarł na atak serca. Odszedł, głosząc Słowo Boże, w miejscu, które było świadkiem jego duchowych i intelektualnych triumfów.

Został pochowany na cmentarzu Na Rossie w Wilnie, w kwaterze nr 26. Fakt jego śmierci na ambonie został upamiętniony tablicą umieszczoną pod amboną Katedry, przypominającą o niezwykłym kapłanie, który poświęcił swoje życie Bogu, Kościołowi i nauce. Jan Kurczewski pozostaje w pamięci jako wzór kapłana-intelektualisty, którego spuścizna naukowa i duszpasterska wciąż inspiruje.

Spuścizna naukowo-publicystyczna

Oto lista najważniejszych dzieł Jana Kurczewskiego:

  • Kazania Świąteczne (1897)
  • Wykład Przenajświętszej Ofiary Mszy Świętej w 30 naukach niedzielnych (1898)
  • Kazania przygodne (1899)
  • Ja Matka Pięknej Miłości: nabożeństwo majowe ku pożytkowi rodzin chrześcijańskich (1899)
  • Kazania na zakończenie XIX wieku (1901)
  • Gospodarz i sługa wobec Prawa Bożego, kazania dla robotników (1901, 1906)
  • Mowa żałobna za duszę świętej pamięci Ojca Świętego Leona XIII (1903)
  • Kazanie w rocznicę poświęcenia Kościoła Katedralnego w Wilnie (1903)
  • Pamiątka uroczystego poświęcenia pomnika i statui św. Jacka w Wilnie (1906)
  • Konferencje i nauki rekolekcyjne (1906)
  • Kościół Zamkowy czyli Katedra wileńska w jej dziejowym, liturgicznym, architektonicznym i ekonomicznym rozwoju, t. 1 (1908)
  • Wiadomości o szkołach parafialnych w Diecezji Wileńskiej (1909) – rozprawa
  • Biskupstwo wileńskie od jego założenia aż do dni obecnych, zawierające dzieje i prace biskupów i duchowieństwa djecezji wileńskiej, oraz wykaz kościołów, klasztorów, szkół i zakładów dobroczynnych i społecznych (1912)
  • Święci biskupi i apostołowie Litwy i Rusi Litewskiej (1913)
  • Z dziejów Trynitarzy Polskich (1914)
  • Opowiadania o dziejach Chrześcijaństwa Litwy i Rusi. Część I od chrztu Litwy do końca XVI wieku (1914)
  • Rozmyślania o tajemnicach Różańca Świętego na każdy dzień miesiąca (1914)
  • Streszczenie aktów kapituły wileńskiej, tom III (1916)
  • Pamiątka zbudowania i poświęcenia Trzech Krzyżów w Wilnie na Górze Trzykrzyskiej w roku 1916 (1916)

Jan Kurczewski publikował ponadto również w:

  • prasie wileńskiej i grodzieńskiej
  • Encyklopedii kościelnej Nowodworskiego
  • kwartalniku „Litwa i Ruś”
  • tygodniku „Przyjaciel” (1913)
  • Rocznikach Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie.

Opr. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl, fot.: Wikipedia

W historii Kościoła i nauki polskiej zapisane są nazwiska wybitnych postaci, które swoją pracą i pasją przyczyniły się do wzbogacenia dziedzictwa narodowego. Jedną z takich postaci był bez wątpienia nasz krajan Jan Kurczewski, kapłan, wybitny historyk i niestrudzony badacz przeszłości. Jego życie, pełne poświęcenia i intelektualnej

W sercu Wielkopolski, w malowniczym pałacu w Śmiełowie, odbywają się uroczystości z okazji 50-lecia Muzeum Adama Mickiewicza — jedynego w Polsce muzeum biograficznego poświęconego wieszczowi narodowemu. Placówka, która od pół wieku pielęgnuje pamięć o twórczości i życiu autora Pana Tadeusza, przygotowała na jubileusz szereg wyjątkowych wydarzeń kulturalnych.

Z tej okazji otwarto wystawę jubileuszową pt. „50 – Śmiełów – Mickiewicz – Muzeum”, prezentującą ponad 140 unikatowych eksponatów, w tym rękopisy, pierwodruki, osobiste pamiątki po poecie oraz dokumenty sprowadzone z Wilna i Paryża. Wśród nich znalazł się m.in. dyplom ukończenia studiów przez Mickiewicza oraz jego własnoręczne pisma.

Fragment ekspozycji wystawy „50 – Śmiełów – Mickiewicz – Muzeum”, fot.: mnp.art.pl

Obchody jubileuszowe wzbogacają koncerty, wykłady, spotkania literackie i wydarzenia plenerowe. W programie znalazł się m.in. występ Artura Gotza z poetyckim repertuarem oraz koncert smyczkowy artystów z Turynu, który odbył się w historycznych wnętrzach pałacu.

Muzeum, mieszczące się w klasycystycznym pałacu z końca XVIII wieku, upamiętnia pobyt Mickiewicza w Śmiełowie w 1831 roku, kiedy to poeta zatrzymał się tu incognito, jako Adam Mühl. To właśnie ten epizod miał wpływ na powstanie niektórych fragmentów Pana Tadeusza.

Sala kultu Adama Mickiewicza w muzeum, fot.: mnp.art.pl

Położony przy granicy Prus i Rosji Śmiełów był ośrodkiem patriotycznej kontrabandy. W czasie powstania listopadowego stąd przerzucano ochotników do Królestwa Polskiego. Adam Mickiewicz miał wieźć ze sobą pisma od Legacji Polskiej w Paryżu do Rządu Narodowego. Zbliżająca się klęska powstania udaremniła te plany.

W Śmiełowie poeta nawiązał romans z siostrą właścicielki – Konstancją Łubieńską. Gdy dotarła do niego wiadomość o upadku obrony Warszawy, w śmiełowskim parku zasadził drzewko dębowe, wygłaszając jednocześnie sentencję o odrodzeniu Polski.

Inicjatorami szczególnego kultu pisarza w Wielkopolsce byli przedstawiciele rodziny Gorzeńskich, a po nich kolejni właściciele pałacu – Chełkowscy.

Gośćmi śmiełowskiego pałacu byli m.in. Henryk Sienkiewicz, Wojciech Kossak, Ignacy Jan Paderewski, prymas Edmund Dalbor, Władysław Tatarkiewicz, gen. Józef Haller czy Maria Helena Gorecka – córka Adama Mickiewicza.

W 1939 roku hitlerowcy internowali właścicieli Śmiełowa i zajęli ich majątek. Po wojnie pałac został upaństwowiony, rozgrabiono jego wyposażenie i częściowo zniszczono wnętrza. Gmach zamieniono w szkołę i mieszkania pracowników PGR-u.

Z początkiem lat 70. XX wieku zespołem pałacowo-parkowym zajęło się Muzeum Narodowe w Poznaniu. Kilkuletni remont zakończył się zainaugurowaniem 27 lipca 1975 r. działalności Muzeum Mickiewicza.

 Znadniemna.pl na podstawie Dzieje.pl/poznan.pl/mnp.art.pl

W sercu Wielkopolski, w malowniczym pałacu w Śmiełowie, odbywają się uroczystości z okazji 50-lecia Muzeum Adama Mickiewicza — jedynego w Polsce muzeum biograficznego poświęconego wieszczowi narodowemu. Placówka, która od pół wieku pielęgnuje pamięć o twórczości i życiu autora Pana Tadeusza, przygotowała na jubileusz szereg wyjątkowych

Balbina Świtycz-Widacka była nie tylko wybitną rzeźbiarką, ale i poetką, nauczycielką, patriotką oraz kobietą, której życie odzwierciedla dramatyczne losy XX wieku. Urodzona w Mohylewie, wychowana na Polesiu, przetrwała osobiste tragedie, dwie wojny, by ostatecznie odnaleźć swój artystyczny głos na Warmii i Mazurach. Pozostawiła po sobie ponad 1000 dzieł. Miała około 70 wystaw indywidualnych i zespołowych w kraju i za granicą. Jej rzeźby znajdują się m.in. w muzeach w: Warszawie, Olsztynie, Brześciu. W 53. rocznicę śmierci jej twórczość i życie przypominają, że sztuka może być świadectwem pamięci, siły i nadziei.

Dzieciństwo na Kresach i tragiczna młodość

Nasz bohaterka urodziła się 31 marca 1901 roku w Mohylewie nad Dnieprem (obecnie Białoruś), w rodzinie Nikodema i Marii Konarskiej. Tego dnia przypadają imieniny Balbiny, Joanny i Kornelii. Rodzice wybrali Balbinę. Rzeźbiarka od dziecka bardzo nie lubiła tego imienia. Być może rodzicom też przestało się podobać, bo mówili do niej Bajka, a ojciec zdrobniale – Bajeczka. Artystka nigdy nie podpisywała swoich rzeźb imieniem, tylko jego pierwszą literą B – jak Bajka. Nawet w jednej z legitymacji z czasów studiów widniało, obok imienia i nazwiska, wpisane w nawiasie imię Bajka.

Jej ojciec był lekarzem, mama wychowywała dzieci. Gdy przyszła na świat, miała już trzy siostry: Marię, Petronelę i Kunegundę.

Ojciec, lecząc pacjentów, zachorował i zaraził córki. Dziewczynki zmarły, a ojciec z powodu wielkiego stresu po stracie dzieci, dostał zawału. Matka Balbiny spodziewała się kolejnego dziecka. Zmarła przy porodzie, niemowlę (brat) też nie przeżyło. Z rodziny ocalała tylko Bajeczka, która w tym czasie była u babci w Woroneżu.

Osieroconą dziewczynką początkowo zaopiekował się wuj — ksiądz Stanisław Konarski, potem zamożni krewni: ciotka Stanisława Witkowska, nauczycielka francuskiego i rysunku ze swoim ojcem, lekarzem. Dziecko zamieszkało z Witkowskimi w Kobryniu na Polesiu.

Te wydarzenia zmieniły zupełnie jej życie. Później zawsze mówiła o sobie „Wiadomo, pechowiec”.

Edukacja i droga do sztuki

Balbina Świtycz-Widacka. Fot.: Zakład Fotograficzny Garzyński w Krakowie

Balbina rysowała i rzeźbiła od dziecka. Skończyła gimnazjum w Brześciu nad Bugiem. W 1924 roku wyjechała z Kobrynia do Krakowa na studia w Akademii Sztuk Pięknych. Z indeksu ASP z roku 1929 wynika, że była świetną studentką. Studium rzeźby — bardzo dobry, kompozycja dyplomowa — bardzo dobry, ceramika — bardzo dobry. Dodatkowo zostały wpisane trzy pochwały —  za konkurs studium aktu, za prace ceramiczne, za kompozycję.

Balbina Świtycz-Widacka z prof. Konstantym Laszczką i studentami Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie studiowała w latach 1924-1929. Fot. archiwum prywatne Jowity Solarskiej, córki naszej bohaterki

To był dobry czas dla młodej rzeźbiarki. Była studentką i asystentką świetnego rzeźbiarza prof. Konstantego Laszczki. Zdobywała nagrody, po studiach wróciła na Polesie. Zrobiła uprawnienia nauczycielskie. Już wtedy nazywano ją „Bajką” — pseudonimem, który sama sobie nadała, nie znosząc imienia Balbina.

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W pracowni prof. Konstantego Laszczki. Fot.: radioolsztyn.pl

Rzeźbiarka z Kobrynia

Po studiach wróciła na Polesie, gdzie przez 12 lat uczyła plastyki, robót ręcznych i gimnastyki w Gimnazjum Żeńskim im. Marii Rodziewiczówny w Kobryniu. Prowadziła też własną pracownię rzeźbiarską. Wystawiała swoje prace w Krakowie, Kobryniu, Pińsku i Warszawie. W 1935 roku zdobyła złoty medal na wystawie w Pińsku. Mieszkańcy Polesia zamówili u naszej bohaterki  rzeźbę, którą ofiarowali w 1935 roku marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu na imieniny. Poleszuczka z dzieckiem, ustawiona na solidnym pniu pochodzącym z drzewa z majątku Widackich, przetrwała zawieruchę wojenną. Znajduje się obecnie w magazynie Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Warszawie.

Balbina Świtycz-Widacka, 1939 rok

W 1939 roku otrzymała stypendium państwowe do Włoch, z którego nie skorzystała z powodu II wojny światowej.

Życie rodzinne i przyjaźń z Rodziewiczówną

Balbina poznała w Kobryniu inżyniera Iwona Widackiego. Był inżynierem agronomem, właścicielem pobliskiego majątku Hliniszcze. Ślub młodej pary odbył się 9 sierpnia 1932 roku w kościele parafialnym w Horodcu, a przyjęcie weselne w Hruszowej, dworze krewnej pana młodego Marii Rodziewiczówny, znanej polskiej pisarki. Małżeństwo przyjaźniło się z autorką „Dewajtisu”.

Świtycz-Widacka jest autorką jedynej rzeźby Rodziewiczówny, jednak popiersie przepadło w czasie wojny.

Popiersie Marszałkowej Aleksandry Piłsudskiej

Przed wojną dużo rzeźbiła, m.in. marszałkową Aleksandrę Piłsudską, dostała też rządowe stypendium w 1938 roku na portrety ministrów ówczesnego rządu. Niestety, te rzeźby zaginęły, zachowały się jedynie fotografie.

Wojna i pomoc Żydom

W czasie II wojny światowej pozostała w Kobryniu z dwiema małymi córkami. Jowita miała pięć lat, Karina cztery. Mąż został zmobilizowany. Balbina ukrywała Żydów z lokalnego getta, narażając życie swoje i rodziny.

Warmia i Mazury — nowy dom

Po wojnie nie chciała pozostać w ZSRR — w 1945 roku wyjechała do Polski, rozpoczynając tułaczkę przez Białą Podlaską, Wyrzysk, Brodnicę, Włocławek i Giżycko.

Balbina Świtycz-Widacka pisała w swoim życiorysie: „Po wojnie byłam przez dwa lata referentem kultury i sztuki w Wyrzysku, powiat Bydgoszcz. Miałam wystawy w Bydgoszczy (nagrody i wyróżnienia), w Brodnicy (…). Potem moim terenem była Warmia i Mazury” — tak określiła odnalezienie swojego nowego miejsca w powojennej Polsce.

W 1949 roku Balbina została wdową, jej mąż zmarł na zawał serca, mając 53 lata.

W 1954 roku osiedliła się w Olsztynie, gdzie spędziła resztę życia. Mieszkała w Kortowie, miała pracownię w piwnicy rektoratu Wyższej Szkoły Rolniczej. Zakochała się w krajobrazach Warmii, które przypominały jej rodzinne Polesie. Współtworzyła Towarzystwo Miłośników Olsztyna, działała w Związku Artystów Plastyków i prowadziła zajęcia z rysunku.

Pomnik Michała Kajki w Ełku, pozował do niego syn Adolf Kajka, odsłonięcie stało się dużym wydarzeniem we wrześniu 1958 roku, na które przyjechał m.in. pisarz Melchior Wańkowicz. Fot. Paweł Tomkiewicz

Twórczość rzeźbiarska

Balbina Świtycz-Widacka stworzyła ponad 1000 rzeźb, w tym:

Pomniki i fontanny: „Wiosna”, „Ryba z dzieckiem”, „Amor na czatach” w Parku Podzamcze w Olsztynie; „Rybactwo i Rolnictwo” w Kortowie

„Amor na czatach” w Parku Podzamcze w Olsztynie. Fot.: Facebook.com

Rzeźba „Wiosna” w Parku Podzamcze w Olsztynie. Fot.: Facebook.com

Rzeźba „Ryba z dzieckiem”. Fot.: Facebook.com

Popiersia: Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Feliksa Nowowiejskiego, Marii Zientary-Malewskiej, Władysława Gębika

Balbina Świtycz-Widacka kończy popiersie Adama Mickiewicza. Zdjęcie wykonane w jej pracowni w Kortowie w 1965 roku. Odlew z brązu stoi przed I LO w Olsztynie.

Na zdjęciu za rzeźbą stoi Stanisława Witkowska, zwana Bunieczką, która wychowała Bajkę po śmierci rodziców i była jej najlepszą przyjaciółką.

Wanda Pieniężna (1897-1967), żona ostatniego, przedwojennego redaktora i wydawcy Gazety Olsztyńskiej w Olsztynie

Popiersie ojca polskiej chemii Jędrzeja Śniadeckiego dłuta Balbiny Świtycz-Widackiej

Portrety: Elżbiety Barszczewskiej, Tadeusza Kotarbińskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Fryderyka Chopina, Ludwika Beethovena

Jej prace znajdują się w muzeach w Warszawie, Olsztynie, Brześciu, Negotyniu (Serbia), Watykanie i Brodnicy.

Poezja i słowo

Napisała ponad 1000 wierszy, aforyzmów, fraszek i erotyków, choć nigdy nie wydała własnego tomiku. Pisała głównie nocą, traktując poezję jako osobistą formę wyrazu. Jej utwory ukazywały się sporadycznie w prasie i antologiach.

Czasami jej teksty były śpiewane przez olsztyńskich artystów, m.in. „Mazurski wiatr” śpiewał w latach 90. na festiwalu country w Mrągowie Cezary Makiewicz.

Dziedzictwo i pamięć

Zmarła Balbina Świtycz-Widacka 28 lipca 1972 roku w Olsztynie. Cierpiała na rozedmę płuc, bo całe życie dużo paliła, ale miała też kłopoty z układem krążenia. Pogrzeb był sporym wydarzeniem, przybyło dużo ludzi, po nabożeństwie w olsztyńskiej katedrze spoczęła w Brodnicy, obok swego męża Iwona Widackiego, krewnego Rodziewiczówny, właściciela majątku koło Kobrynia na Polesiu.

Tak wyglądało popiersie Tadeusza Kościuszki przed wejściem do Żabinkowskiego Muzeum Historyczno-Krajoznawczego. Fot.: yandex.com/maps

Popiersie Tadeusza Kościuszki, umieszczone na cokole pomnika wojny rosyjsko-francuskiej 1812 roku w Kobryniu. Zdjęcie: kobrin.ru

Na Białorusi jej imię jest niemal zapomniane. Jej imieniem nie nazwano żadną z ulic Mohylewa, w którym się urodziła i spędziła dzieciństwo. Nie znajdziemy upamiętnień  Balbiny Świtycz-Widackiej  także w Brześciu, gdzie studiowała i pracowała, ani w Mińsku, dla którego w przededniu wojny stworzyła ikoniczne rzeźby. Artystka nie została upamiętniona  nawet w Kobryniu, gdzie spędziła swoje najbardziej owocne i być może, z ludzkiego punktu widzenia, najlepsze lata życia… Zachował się jej staromodny dom przy ulicy Czerwonoarmiejskiej, należący niegdyś do Widackich – budynek, w którym mieściła się jej pracownia. Wciąż stoi w Brześciu budynek dawnego gimnazjum Trauguta, szkoły, w której Balbina najpierw się uczyła, a potem uczyła. W kobryńskim muzeum natomiast zachowało się jedyne cudem ocalałe dzieło Balbiny Switych-Widatskiej w tym mieście – popiersie chłopca, rzeźbione z kogoś miejscowego…

Artystka jest bardziej znana i ceniona w Polsce. W Olsztynie znajduje się Galeria Rzeźby Balbiny Świtycz-Widackiej, a jej imię nosi jedna z ulic tego miasta. Na rektoracie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego widnieje tablica z napisem: „Rzeźbą swoją ukochała Warmię i Mazury”.

W latach sześćdziesiątych XX wieku artystka z Kresów została Laureatką Nagrody Ministerstwa Kultury i Sztuki PRL.

Opr. Waleria Brażuk

Znadniemna.pl/Fot.: Śladami Balbiny Świtycz-Widackiej 

 

Balbina Świtycz-Widacka była nie tylko wybitną rzeźbiarką, ale i poetką, nauczycielką, patriotką oraz kobietą, której życie odzwierciedla dramatyczne losy XX wieku. Urodzona w Mohylewie, wychowana na Polesiu, przetrwała osobiste tragedie, dwie wojny, by ostatecznie odnaleźć swój artystyczny głos na Warmii i Mazurach. Pozostawiła po sobie

Na dzisiaj przypada 433. rocznica śmierci Jana Kiszki – jednego z najbardziej wpływowych magnatów i polityków Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów XVII stulecia – starosty generalnego żmudzkiego, kasztelana wileńskiego i wojewody brzesko-litewskiego, gorliwego propagatora reformacji i ruchu braci polskich (arian) w Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Jan Kiszka herbu Dąbrowa urodził się około 1552 roku jako syn wojewody witebskiego Stanisława Kiszki i Anny z Radziwiłłów.

Matka chłopca, początkowo wyznająca kalwinizm, około roku 1563 stała się gorliwą wyznawczynią unitarianizmu ( jeden z nurtów reformacji, odrzucający dogmat Trójcy Świętej, którego wyznawcy nazywali siebie arianami, czy też braćmi polskimi – red.) i energicznie propagowała go w swoich posiadłościach, wypędzając duchownych innych wyznań i zastępując ich kaznodziejami z ruchu braci polskich.

Jan, wcześnie osierocony przez ojca, odziedziczył po nim imponujący majątek obejmujący ponad 70 miast i 400 wsi – rozciągający się od Żmudzi po Nowogródek. Młodzieniec był wychowywany przez matkę w duchu doktryny braci polskich.

Europejskie tournée edukacyjne

Na naukę wyjechał do protestanckiej Bazylei (gdzie zaprzyjaźnił się z humanistą Celio Secundo Curione), a następnie do Zurychu.

Potem odbył podróże do Włoch, Francji i Hiszpanii, po czym wrócił do Polski, gdzie zaczął zarządzać swoimi majątkami ziemskimi. Z Europy młody litewski magnat wrócił jako zwolennik reformacji, zafascynowany ideami humanizmu i tolerancji religijnej.

W służbie Rzeczypospolitej Obojga Narodów

Jako krajczy wielki litewski Jan Kiszka podpisał w 1569 roku akt Unii Lubelskiej, łączącej Polskę i Listwę w jeden organizm państwowy – Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

W czasie wojny z Rosją litewski mąż stanu dostarczył królowi Stefanowi Batoremu 500 żołnierzy. Za tę pomoc otrzymał w 1579 roku rangę senatora.

Wykorzystał tę funkcję, głosząc konieczność tolerancji religijnej w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Kolejny król Zygmunt III Waza mianował Jana Kiszkę w 1587 roku kasztelanem wileńskim, a w 1589 roku wpływowy już polityk z Litwy został wojewodą brzesko-litewskim. W marcu tegoż roku, jako wojewoda brzesko-litewski Jan Kiszka został sygnatariuszem ratyfikacji traktatu bytomsko-będzińskiego (umowa pomiędzy Rzecząpospolitą a krajami habsburskimi – przyp. red.) na sejmie pacyfikacyjnym (rodzaj sejmu walnego mającego na celu doprowadzenie do pojednania i uspokojenia w kraju – przyp. red.).

Reformator z misją

Kiszka był jednym z najważniejszych protektorów braci polskich (arian). W swoich dobrach wypędzał duchownych innych wyznań, zakładał zbory ariańskie i drukarnie – m.in. w Węgrowie i Łosku (wieś niedaleko Wołożyna – przyp.red.). Publikował traktaty teologiczne i tłumaczenia Biblii.

Pomimo nieskrywanej sympatii do wyznawców arianizmu Kiszka sprzeciwiał się jednak radykalnym poglądom braci polskich, takim jak pacyfizm chrześcijański, wspólnota dóbr i zakaz piastowania urzędów.

Był także przeciwny właściwym części arian sympatiom dla judaizmu. Z tego powodu wygnał z podległych mu ośrodków ariańskich Piotra z Goniądza i Szymona Budnego oraz ich zwolenników, a także nakazał spalenie ich pism.

Ariańska Akademia w Iwiu

W 1585 roku Jan Kiszka założył w Iwiu słynną Iwiejską Akademię Ariańską – centrum edukacyjne braci litewskich (miejscowej szlachty, nawróconej na arianizm, nazywanej braćmi litewskimi wg analogii z braćmi polskimi, zamieszkującymi ziemie koronne). Iwiejska Akademia Ariańska przyciągała młodzież szlachecką i kaznodziejów z całego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dzięki niej Iwie stało się jednym z głównych ośrodków ariańskich na ziemiach litewskich, obok Łoska, Lubczy i Kiejdan.

Kiszka organizował w Iwiu synody, w tym jeden z najważniejszych zjazdów, mający na celu złagodzić napięcia między litewskimi, a polskimi wspólnotami ariańskimi.

Bezpotomne małżeństwo i zmierzch idei

W 1575 roku Jan Kiszka poślubił Elżbietę Ostrogską, katoliczkę z rodu książąt Ostrogskich. Małżeństwo pozostało bezdzietne.

Po śmierci Jana Kiszki w 1592 roku wdowa wyszła za Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna”, który rozpoczął rekatolicyzację majątków.

Po utracie brata także Stanisław Kiszka, początkowo kalwinista, przeszedł na katolicyzm i rozpoczął rekatolicyzację należących do Kiszków posiadłości.

Do 1658 roku, kiedy Sejm nakazał wygnanie braci polskich, w Iwiu i innych dobrach Kiszków przetrwały jedynie niewielkie wspólnoty ariańskie.

Opr. Walery Kowalewski/ Znadniemna.pl

Na dzisiaj przypada 433. rocznica śmierci Jana Kiszki - jednego z najbardziej wpływowych magnatów i polityków Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów XVII stulecia - starosty generalnego żmudzkiego, kasztelana wileńskiego i wojewody brzesko-litewskiego, gorliwego propagatora reformacji i ruchu braci polskich (arian) w Rzeczypospolitej Obojga

W piątkowy wieczór, 25 lipca, na skwerze przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem – dziennikarzem i działaczem Związku Polaków na Białorusi, aresztowanym cztery lata i cztery miesiące temu przez reżim Łukaszenki i od dwóch lat przebywającym w kolonii karnej w Nowopołocku.

Wydarzenie zgromadziło kilkanaście osób, w tym przedstawicieli ZPB, Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, działaczy diaspory białoruskiej w Białymstoku oraz mieszkańców miasta. Zgromadzeni pod hasłem „Uwięziony za polskość” uczestnicy akcji wyrazili wsparcie dla Poczobuta, który został skazany przez reżim Aleksandra Łukaszenki na 8 lat pozbawienia wolności za rzekome „podżeganie do nienawiści” i „rehabilitację nazizmu” – zarzuty powszechnie uznawane za polityczne.

„Nie mamy żadnych nowych informacji o jego stanie zdrowia. Wiemy tylko, że przebywa w jednoosobowej celi i jest całkowicie izolowany” – mówił podczas akcji Marek Zaniewski, wiceprezes ZPB.

„Nie tracimy nadziei, że odzyska wolność dzięki wspólnym wysiłkom i międzynarodowej presji” – dodała Barbara Olech ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

W trakcie wydarzenia odczytano apel o uwolnienie Poczobuta oraz innych więźniów politycznych na Białorusi, których liczba według niektórych źródeł przekracza obecnie 1300 osób.

Uczestnicy podkreślali, że regularne akcje solidarności z więźniami politycznymi na Białorusi mają na celu utrzymanie powyższego faktu w świadomości społecznej oraz nacisku na reżim Łukaszenki.

Organizatorzy zapowiadają kontynuację comiesięcznych spotkań solidarności z Andrzejem Poczobutem, dopóki dziennikarz i działacz polskiej mniejszości na Białorusi nie odzyska wolności.

Znadniemna.pl na podstawie Radio.bialystok.pl, fot.: hpravy.org

W piątkowy wieczór, 25 lipca, na skwerze przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem – dziennikarzem i działaczem Związku Polaków na Białorusi, aresztowanym cztery lata i cztery miesiące temu przez reżim Łukaszenki i od dwóch lat przebywającym

Nie trzeba krzyczeć, by być słyszanym. Wystarczy mówić prawdę prostymi słowami.” 

Janka Bryl

19 lat temu w Mińsku przestało bić serce jednego z wybitnych twórców literatury białoruskiej, którego życie i twórczość były ściśle przeplecione z Polską i polską kulturą. Mowa o pisarzu Jance Brylu, człowieku, który pozostawał wierny ideałom prawdy oraz uczciwości pomimo wojny, w której walczył od chwili jej wybuchu i wbrew zmieniającym się ustrojom społeczno-politycznym.

Choć urodził się 4 sierpnia 1917 roku w Odessie, jego serce biło w rytmie zachodniobiałoruskiej wsi. W 1922 roku rodzina Brylów wróciła do rodzinnego Zagórza (obecnie wieś w rejonie korelickim obwodu grodzieńskiego), gdzie chłopiec chłonął język, kulturę i opowieści prostych ludzi. To właśnie z tych dziecinnych obserwacji wyrastała jego późniejsza twórczość — głęboko zakorzeniona w ludzkim doświadczeniu.

Janka Bryl w rodzinnym Zagórzu, lata 90. XX stulecia, fot.: narbel.bsu.by

Po osiedleniu się w Polsce chłopak ukończył siedmioletnią szkołę w leżącym niedaleko Zagórza miasteczku Turzec. W 1931 roku wstąpił do gimnazjum w Nowogródku, jednak z powodu braku pieniędzy porzucił naukę. Zamiast tego wraz ze starszymi braćmi pracował na roli, zajmował się samokształceniem i dużo czytał. Założył we wsi kółko teatralne, tłumaczył na jego potrzeby sztuki polskich i rosyjskich autorów oraz brał udział w przedstawieniach jako aktor i reżyser.

Żołnierz dwóch krajów

W 1939 roku Janka Bryl został wcielony do Wojska Polskiego. Służył na polskim Pomorzu w piechocie morskiej. Po wybuchu II wojny światowej walczył w obronie Gdyni, po czym trafił do niemieckiej niewoli. Po ucieczce z niewoli, latem 1941 roku, wrócił na okupowaną już przez Niemców Białoruś, gdzie rok później dołączył do sowieckiej partyzantki. Działając w podziemiu redagował partyzanckie pisma, walczył z hitlerowskim najeźdźcą słowem i czynem.

„Wojna nauczyła mnie, że człowiek to nie tylko ciało, ale też pamięć i sumienie” – mówił po wojnie żołnierz dwóch krajów i ustrojów politycznych.

Bezpartyjny pisarz codzienności, duszy i prawdy

Janka Bryl debiutował jako autor w 1938 roku, jeszcze jako obywatel II Rzeczypospolitej. Wówczas w wydawanym w Wilnie białoruskim czasopiśmie „Szlach Moładzi” (pol. „Szlak Młodzieży”) opublikował swoje wiersze.

Jego głos rozbrzmiał najpełniej już po wojnie i w innym państwie – w sowieckiej Białorusi. Pisał o tym, co znał: o wsi, o ludziach, o cichych ludzkich dramatach. Jego opowieści — jak chociażby przetłumaczone na polski „W Zabłociu świta” czy „Witraże” — były jak szkice duszy narodu. Autor w swojej twórczości nie szukał rozgłosu. Szukał prawdy.

Mówił: „Nie interesuje mnie bohater z pomnika. Interesuje mnie człowiek, który płacze w ciszy.”

Janka Bryl, będąc pisarzem sowieckim, nigdy nie wstąpił do KPZR (Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego). Swoją decyzję o zachowaniu statusu bezpartyjnego tłumaczył tak: „Czyż to naprawdę taki wielki, niedopuszczalny luksus, samemu decydować o tym, co jest dobre, a co złe, samemu sprawdzać słuszność swoich decyzji u najwyższych autorytetów, nie korzystając z pośrednictwa szefów, instruktorów i sekretarek?…”

Pomost między Polską a Białorusią

Nasz bohater był nie tylko pisarzem, ale też tłumaczem i ambasadorem kultury. Przełożył z polskiego na białoruski dzieła Elizy Orzeszkowej, Bolesława Prusa, Tadeusza Różewicza, Jarosława Iwaszkiewicza, Marii Konopnickiej i innych autorów. Wierzył, że literatura może budować mosty tam, gdzie polityka je niszczy.

„Polska i Białoruś to sąsiadki, które mają wspólną pamięć. Trzeba ją pielęgnować i nie zapominać o tym” – mawiał białoruski pisarz który całą swoją twórczością budował pomosty między białoruskim i polskim narodami.

Uhonorowany przez oba narody

Za swoją twórczość i działalność Janka Bryl otrzymał liczne nagrody: Order Przyjaźni Narodów, tytuł Ludowego Pisarza Białorusi, polską odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.

W 2009 roku imieniem Janki Bryla nazwano ulicę w Gdyni — mieście, którego w 1939 toku bronił jako polski żołnierz.

Widok na ulicę Janki Bryla w Gdyni, fot.: nadmorze.pl

Testament pisarza

W ocenie Janki Bryla II wojna światowa miała dla Białorusinów oznaki wojny domowej.

Po rozpadzie ZSRR pisarz podtrzymał białoruski demokratyczny ruch niepodległościowy, nazywany przez sowiecką propagandę „ruchem faszystowskim”, a w testamencie, sporządzonym w 2004 roku, poprosił, aby nie publikować niektórych jego wczesnych dzieł, przesiąkniętych ideologią sowiecką.

Zmarł Ludowy Pisarz Białorusi, obrońca Gdyni we wrześniu 1939 roku, 25 lipca 2006 roku w Mińsku. Zostawił po sobie nie tylko książki, ale też styl pisania, który nie krzyczał — a zostawał w sercu.

Grób Janki Bryla i jego żony Niny w miejscowości Kołodziszcze koło Mińska, fot.: Nasza Niwa/nn.by

Mottem twórczym Janki Bryla mogłyby być jego własne słowa:

„Pisarz nie musi być głośny. Musi być uczciwy.”

Opr. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl

„Nie trzeba krzyczeć, by być słyszanym. Wystarczy mówić prawdę prostymi słowami.”  Janka Bryl 19 lat temu w Mińsku przestało bić serce jednego z wybitnych twórców literatury białoruskiej, którego życie i twórczość były ściśle przeplecione z Polską i polską kulturą. Mowa o pisarzu Jance Brylu, człowieku, który pozostawał

Przejdź do treści