HomeStandard Blog Whole Post (Page 10)

W nocy z 22 na 23 października 1909 roku dokonano kradzieży, która wstrząsnęła całym polskim społeczeństwem. Złodzieje obrabowali cudowny wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Ukradli złote korony, ofiarowane przez papieża Klemensa XI w 1717 roku, perłową sukienkę oraz liczne kosztowności i wota umieszczone obok obrazu. „Gazeta Częstochowska”, w dodatku specjalnym, informowała o tym wielkim świętokradztwie i szczegółach policyjnego dochodzenia.

Straty szacowane na milion rubli

Brat zakrystian, który o piątej rano otworzył kaplicę Matki Bożej, oniemiał z przerażenia. To, co zobaczył, wydawało się nieprawdopodobne. Zasłona cudownego obrazu była podniesiona i podparta. Obraz odarto z koron, sukienki i kosztowności. Na pogniecionym obrusie zbezczeszczonego ołtarza znać było ślady butów. U jego stóp leżała część wotów, które zbrodniarze zgubili w pośpiechu.

Cały klasztor w mgnieniu oka postawiono na nogi. Wieść o kradzieży lotem błyskawicy obiegła Częstochowę. Na Jasną Górę ruszyły tłumy, aby naocznie przekonać się, czy wiadomość o kradzieży jest prawdziwa. Policja rozpoczęła śledztwo i szacowała straty.

Złodzieje zabrali m.in.: dwie złote korony klementyńskie, sukienkę perłową, piętnaście złotych zegarków, dziesięć złotych łańcuchów, trzynaście sznurów pereł, dwadzieścia wotów ze złota oraz pięćdziesiąt pierścieni wysadzanych brylantami. Jednym z kamieni szlachetnych, który dodawał koronie maryjnej szczególnego blasku, był wspaniały żółty brylant – pamiątka rodzinna, przekazana kilka lat wcześniej przez Michała Sobańskiego (brata Kazimierza, znanego numizmatyka i kolekcjonera). Wartość tego klejnotu wynosiła 40 000 rubli. Ogółem straty oszacowano na ponad milion rubli. W owym czasie za tę kwotę można było kupić dziesięć willi z ogrodami w Alejach Ujazdowskich – najbardziej reprezentacyjnej ulicy Warszawy.

Niezwykły dar papieża Klemensa XI

Koronacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej 8 września 1717 r. miała charakter święta ogólnopaństwowego i była wypełnieniem ślubów lwowskich Jana Kazimierza, który uznał Maryję za królową Polski. Na Jasną Górę przybyło liczne grono dygnitarzy świeckich i duchownych oraz ok. 150 tyś pielgrzymów z Polski, Śląska, Węgier i Moraw. Papież Klemens XI przesłał złote korony specjalnie wykonane na tę uroczystość. Przez kilka dni klasztor był wspaniale iluminowany. Jak zanotowali kronikarze, w dniu koronacji na Jasnej Górze odprawiono 534 Msze św., albowiem nie było wówczas koncelebry i każdy kapłan odprawiał mszę indywidualnie.

Skradzione korony klementyńskie utrwalił na swych obrazach m.in. Józef Chełmoński, który w 1903 roku, na zaproszenie paulinów, namalował kilka kopii cudownego obrazu. W wydanym w tym samym roku „Przewodniku ilustrowanym po Jasnej Górze w Częstochowie” ks. Józefa Adamczyka czytamy: „Cudowny Obraz okryty jest sukienką drogocenną. Sukienek jest trzy: perłowa, wyszyta na aksamicie błękitnym, rubinowa na zielonym i brylantowa na karmazynowym; zmieniane bywają co roku w Wielki Czwartek. Sukienki te przygotowane były w 1717 r. na dzień Koronacyi Cudownego Obrazu z drogich kamieni przez wieki zebranych w skarbcu. Wyhaftował je brat zakonny Makary Sztyftowski.”

Nowe korony Piusa X

Obrabowanie cudownego obrazu było wielkim szokiem. Gdy emocje nieco opadły, od razu zaczęto myśleć o powtórnej koronacji. Swoją pomoc zadeklarował papież Pius X, który zaproponował, że ufunduje nowe korony. Myśl tę przyjęto z wdzięcznością, a same korony wykonano w Rzymie dość szybko. W ten sposób uprzedzono ewentualny gest cara Mikołaja II i nie dopuszczono do przekazania insygniów przez rosyjskiego władcę, co miałby dla Polaków wymiar polityczny i do tego hańbiący. Rekoronacja cudownego obrazu odbyła się 22 maja 1910 roku. Drugie korony papieskie były stale umieszczone na obrazie aż do 2005 roku, kiedy to Jan Paweł II poświęcił kolejne.

W roku 2017, w trzechsetną rocznicę koronacji cudownego obrazu, Narodowy Bank Polski wyemitował banknot kolekcjonerski, na którym przedstawiono korony papieża Klemensa, skradzione w 1909 roku. Autorką projektu banknotu była Justyna Kopecka.

Znadniemna.pl/wikipedia.org/skarbnicanarodowa.pl

 

W nocy z 22 na 23 października 1909 roku dokonano kradzieży, która wstrząsnęła całym polskim społeczeństwem. Złodzieje obrabowali cudowny wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Ukradli złote korony, ofiarowane przez papieża Klemensa XI w 1717 roku, perłową sukienkę oraz liczne kosztowności i wota umieszczone obok obrazu. „Gazeta

Sportsmenka reprezentowała Polskę, jako zawodniczka Sportowego Klubu Żeglarskiego Sopot. Wcześniej Anastazja starała się o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Mogła to zrobić jako sportsmenka mająca neutralny status, ale białoruskie władze sportowe nie wyraziły zgody na jej start w Olimpiadzie.

Anastazja Valkevich podczas zawodów, fot,: facebooik.com/polsailing

Anastazja, posiadająca pozwolenie na stały pobyt w Polsce, postanowiła na przyszłość zabezpieczyć się od kaprysów białoruskiej władzy i złożyła dokumenty do Kancelarii Prezydenta RP w sprawie nadania jej obywatelstwa Rzeczypospolitej Polskiej. W staraniach o polskie obywatelstwo wspiera windsurferkę Polski Związek Żeglarski, stawiający sobie za cel umożliwienie brązowej medalistce Mistrzostw Europy start w najbliższych kwalifikacjach olimpijskich jako polskiej obywatelce. Nabycie przez Anastazję polskiego obywatelstwa stanie się w pewnym sensie spełnieniem sprawiedliwości dziejowej, gdyż polskie obywatelstwo posiadała wiele dziesięcioleci temu babcia sportsmenki.

Z Białorusi, rządzonej po dyktatorsku przez Aleksandra Łukaszenkę, Anastazja wyemigrowała jeszcze w 2018 roku. Początkowo osiedliła się w Odessie. Tutaj pracowała jako trenerka i kontynuowała karierę sportową. W roku 2022 jednak, po rozpoczęciu przez Putina, przy wsparciu Łukaszenki, pełnoskalowej wojny na terenie Ukrainy musiała ewakuować się do Polski, jak zrobiły to miliony mieszkańców tego kraju. W Polsce Anastazja osiedliła się w Sopocie. Wstąpiła w szeregi miejscowego Sportowego Klubu Żeglarskiego, w którym otrzymała możliwość wznowienia treningów i brania udziału w zawodach rangi międzynarodowej.

Anastazja Valkevich na trzecim stopniu podium Mistrzostw Europy w Windsurfingu, fot.: facebook.com/polsailing

O tym, jak przebiegał udział Anastazji w Mistrzostwach Europy, na których zdobyła brąz, windsurferka opowiedziała między innymi na stronie facebookowej Polskiego Związku Żeglarskiego:

 – Zaczęłam regaty od trzech wygranych wyścigów, co od razu pozwoliło mi objąć prowadzenie. Drugi dzień okazał się jednak trudniejszy. Choć zaczął się od zwycięstwa w wyścigu przy słabym wietrze (około 6 węzłów), co nie stanowi moich ulubionych warunków, to w drugim wyścigu miałam falstart, co zaczęło mocno mnie stresować. Trzeci i czwarty dzień spędziliśmy na brzegu, czekając na wiatr. Piąty dzień okazał się dość udany — stabilne wyniki i pięć rozegranych wyścigów pozwoliły mi utrzymać się w pierwszej dziesiątce – opowiada Anastazja Valkevich, która z 8 miejsca zakwalifikowała się do serii medalowej.

Białoruski portal sportowy Tribuna.com, cytując brązową medalistkę Mistrzostw Europy, zamieszcza takie jej słowa:

– Jestem bardzo zadowolona z wyniku. Nie spodziewałam się, że zdobędę medal na swoich pierwszych Mistrzostwach Europy. Jestem bardzo wdzięczna Polskiemu Związkowi Żeglarskiemu za to, że umożliwił mi start w tych mistrzostwach pod polską flagą i pozwolił poczuć się częścią zespołu. Jestem także wdzięczna trenerom i wszystkim członkom reprezentacji za nieustające wsparcie – czytamy na Tribuna.com.

Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com/polsailing i Tribuna.com

Sportsmenka reprezentowała Polskę, jako zawodniczka Sportowego Klubu Żeglarskiego Sopot. Wcześniej Anastazja starała się o udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Mogła to zrobić jako sportsmenka mająca neutralny status, ale białoruskie władze sportowe nie wyraziły zgody na jej start w Olimpiadzie. [caption id="attachment_66364" align="alignnone" width="480"] Anastazja Valkevich

W minioną niedzielę zakończyło się VII Światowe Forum Mediów Polonijnych, obradujące w dniach 17-20 października w Warszawie oraz Pułtusku. Wydarzenie zgromadziło prawie 100 dziennikarzy z 30 krajów świata, leżących na sześciu kontynentach i odbywało się pod patronatem Ministra Spraw Zagranicznych, stanowiąc wyjątkową okazję do wymiany doświadczeń i rozwijania kompetencji medialnych wśród Polonii.

Inauguracja  Forum w siedzibie MSZ

Radca Generalny Marcin Wojciechowski z Wydziału ds. programowych Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą MSZ RP wita zebranych

Forum rozpoczęło się w czwartek, 17 października, w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Uczestnicy mieli okazję spotkać się z kluczowymi postaciami życia politycznego i medialnego Polski.

Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP

,,Media polonijne są dla nas ważne. Jesteście ambasadorami polskiego słowa i polskiego języka – podkreśliła Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą”.

Gościem specjalnym spotkania inaugurującego Forum był także Tomasz Chłoń, dyrektor Departamentu Komunikacji Strategicznej i Zapobiegania Dezinformacji MSZ, który zaprezentował uczestnikom założenia działania nowo powołanej struktury w ministerstwie.

Tomasz Chłoń, dyrektor Departamentu Komunikacji Strategicznej i Zapobiegania Dezinformacji MSZ RP

Nowi uczestnicy i nowe redakcje

Jednym z najważniejszych aspektów tegorocznego Forum była rosnąca liczba nowych uczestników. Teresa Sygnarek prezes organizującego Forum Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych (ŚSMP) zaznaczyła:

Teresa Sygnarek, prezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych

,,Cieszę się, że oprócz tradycyjnych mediów polonijnych połowa tegorocznych uczestników to nowe osoby i nowe redakcje. To znak, że media polonijne żyją, mają odbiorców i są potrzebne”.

Prezes ŚSMP podkreśliła, że w Forum biorą udział przedstawiciele z sześciu kontynentów.

„Chciałoby się powiedzieć, że ze wszystkich kontynentów, ale na siódmym – w Antarktydzie – na razie niema mediów polonijnych ” – powiedziała Teresa Sygnarek.

Panel prowadzi Edward Trusewicz, przewodniczący Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych

Maria Pyż, redaktor naczelna Radia Lwów (Ukraina)

Od lewej: Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl (Białoruś), Edward Trusewicz, przewodniczący Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych (Litwa), Anna Sochańska, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP i Waldemar Biniecki, redaktor naczelny „Kuryera Polskiego” w Milwaukee, Wisconsin (USA)

Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl

Nowe władze ŚSMP

Uczestnicy Forum przeprowadzili w jego ramach wybory nowych władz Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych (ŚSMP), będącego współorganizatorem wydarzenia wspólnie z Europejską Unią Wspólnot Polonijnych i Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”.

Prezesem ŚSMP na kolejną czteroletnią kadencję wybrana została Teresa Sygnarek (Szwecja). W skład Zarządu organizacji weszli ponadto: Anna Traczewska (Włochy), Tomasz Wolf (Czechy), Edward Trusewicz (Litwa), Ewa Ikwanty (Irlandia), Waldemar Biniecki (USA) oraz Maria Pyż (Ukraina).

Do organów statutowych ŚSMP wybrani zostali także przedstawiciele mediów Polaków na Białorusi.

Dokumenty Forum

VII Światowe Forum Mediów Polonijnych wydało Komunikat końcowy zgromadzenia, zawierający postulaty, dotyczące rozwoju mediów polonijnych. Zostanie on przekazany do instytucji Państwa Polskiego, zajmujących się Polonią i Polakami za Granicą.

Postulaty rozwojowe dla mediów polonijnych:

  1. Media polonijne powinny stanowić zintegrowany system realizacji polskiej racji stanu, przy zachowaniu niezależnej polityki redakcyjnej tych mediów.
  2. Polskie media publiczne powinny mieć ustalony model współpracy z mediami polonijnymi.
  3. Niezbędne jest godne finansowanie pracy dziennikarzy polonijnych.
  4. Występujemy o powołanie Rady Dziennikarzy Polonijnych przy Senacie RP, której skład podaje zarząd ŚSMP.
  5. Podkreślamy konieczność finansowania projektów dotyczących szkoleń młodzieżowych struktur ŚSMP.
  6. Media polonijne powinny być uwzględnione w polskim ustawodawstwie o mediach. Powstanie nowych rozwiązań prawnych powinno odbywać się we współpracy z ŚSMP.

Do Komunikatu końcowego Forum polonijni dziennikarze załączyli ponadto trzy dokumenty:

APEL W SPRAWIE ANDRZEJA POCZOBUTA

My, uczestnicy VII Światowego Forum Mediów Polonijnych, apelujemy do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP oraz innych instytucji realizujących polską politykę zagraniczną o aktywizację działań na każdym możliwym polu w celu uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych dyktatorskiego reżimu, panującego obecnie na Białorusi!

W marcu przyszłego roku minie już cztery lata od uwięzienia przez dyktatorski reżim Aleksandra Łukaszenki naszego kolegi – Andrzeja Poczobuta, laureata wielu polskich i białoruskich nagród

dziennikarskich, między innymi – Honorowego Odznaczenia Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych „SŁOWO POLONII – ZA WOLNOŚĆ SŁOWA”, przyznanego mu przez kapitułę naszego Stowarzyszenia w 2021 roku za symbolizowanie swoją postawą podstawowej wartości, bez której niemożliwe jest istnienie prawdziwego dziennikarstwa – wolności słowa.

Z docierających do nas, niezwykle skąpych informacji na temat warunków, w jakich przebywa nasz kolega, odsiadujący niesprawiedliwy wyrok ośmiu lat pozbawienia wolności w kolonii karnej w białoruskim Nowopołocku, wynika, iż jest on celowo izolowany przez administrację kolonii, od świata zewnętrznego.

W naszym przekonaniu utrzymywanie naszego kolegi w izolacji od innych więźniów bądź w karcerze, pozbawianie go możliwości otrzymywania paczek żywnościowych oraz leków, ograniczanie możliwości korespondowania z tysiącami przyjaciół i znajomych z całego świata i przede wszystkim uniemożliwianie korzystania z prawa do widzeń z najbliższymi – żoną, dziećmi oraz z będącymi w sędziwym wieku rodzicami – jest niczym innym jak torturami i ciągłym wywieraniem na więźniu presji psychicznej.

Pomimo niehumanitarnego traktowania, Andrzej Poczobut pozostaje niezłomny w swoich przekonaniach i zachowuje wierność ideałom, nie godząc się na kompromis ze swoimi oprawcami w celu polepszenia swojej sytuacji.

Wobec niezłomnej postawy Andrzeja Poczobuta APELUJEMY do wszystkich polskich instytucji państwowych o aktywizację działań na rzecz uwolnienia naszego kolegi oraz ponad tysiąca innych politycznych oponentów reżimu Łukaszenki z białoruskich zakładów karnych.

Do rozsianych po całym świecie środowisk polonijnych, dziennikarskich i szeroko pojętych inicjatyw obywatelskich, apelujemy o wywieranie presji na rządy ich krajów, posiadające mechanizmy wpływu na reżim białoruski, w celu ratowania niewinnie cierpiących ludzi!

Członkowie VII Światowego Forum Mediów Polonijnych

Warszawa, 17 października 2024 r.

APEL W SPRAWIE DZIENNIKARZY NA UKRAINIE

Sytuacja mediów na Ukrainie jest zróżnicowana ze względu na fakt, że część z nich jest prowadzona na uchodźstwie, czyli z Polski. Pracując w mediach polskich na Ukrainie, trzeba być dziennikarzem, korespondentem wojennym, mierzyć się z brakiem prądu, Internetu, być w pełni multifunkcjonalnym, często bez pomocy w dofinansowaniu działalności.

Media polskie poza granicami kraju są rodzajem nieformalnej dyplomacji, o którą państwo polskie powinno dbać, zabezpieczając nie tylko częściowe pokrycie kosztów drukarni, eteru, wynajmu sal konferencyjnych itp., ale przede wszystkim zapewnić środki na rozwój każdej redakcji oraz w umowach międzypaństwowych podkreślać rolę mediów polskich, działających na terenie konkretnego kraju. Od lat istnieje potrzeba wypracowania stałego wspierania podmiotów medialnych, w szczególności na Ukrainie, m.in. dlatego że pomoc wojenna z Polski wciąż jest dostarczana, ale w mediach w Polsce informacja o tym nie jest szeroko podawana.

Powodem jest brak mechanizmu wielotorowego, tzn. aby mówić przez polskie media na Ukrainie wspólnie z mediami ukraińskimi i mówić przez polskie media na Ukrainie wspólnie z mediami na terenie Polski. Takie podejście ma szansę ukształtowania na lata świadomości obywateli w obydwu państwach i spowoduje, że o Polsce na Ukrainie będzie mówiło się wyłącznie pozytywnie. Kwestia opiniotwórczości jest pierwszorzędnym zadaniem mediów wywodzących się z polskiej mniejszości narodowej, aby władze kraju, w którym dana mniejszość się znajduje, musiały się z nią liczyć. Przykładem niech będzie Polskie Radio Lwów, polska redakcja korzystająca z usług rozgłośni ukraińskiej Radio Nezależnist 106,7 FM. Nadawanie jedynych programów po polsku nie może ulec zawieszeniu, ponieważ ukraińska rozgłośnia straci koncesję na nadawanie w języku polskim.

Polskie Radio Lwów to także 4 duże projekty, które łączy zarejestrowana marka handlowa: eter radiowy, portal https://radiolwow.org, kwartalnik “Antena Radiowa” oraz Studio Młodych Dziennikarzy funkcjonujące w systemie ORPEG.

Warszawa, 17 października 2024 r.

INFORMACJA NA TEMAT SYTUACJI DZIENNIKARZY POLSKICH NA BIAŁORUSI

Jak donoszą nasi koledzy, sytuacja dziennikarzy polskich na Białorusi jest niezwykle trudna i niebezpieczna. Dziennikarze polscy, podobnie jak inni niezależni dziennikarze na Białorusi, narażeni są na zatrzymania, inwigilację, zastraszanie oraz groźby pobicia lub uwięzienia.

Obecnie praca dziennikarzy przypomina działalność konspiracyjną – muszą się ukrywać i zabezpieczać swoje dane, jako że istnieje realne ryzyko aresztowania i uwięzienia za ich aktywność. Możliwości pracy są bardzo ograniczone, a działalność niezależnych mediów jest uznawana przez reżim Łukaszenki za nielegalną lub wręcz ekstremistyczną.

Otrzymujemy informacje, że liczba polskich dziennikarzy aktywnie pracujących na Białorusi jest obecnie bardzo niska, prawdopodobnie ograniczona do pojedynczych przypadków. Według nieoficjalnych źródeł, w ostatnich latach ponad 400 dziennikarzy z różnych krajów opuściło Białoruś. Polska była głównym kierunkiem ucieczki wielu polskich dziennikarzy, ale także Litwa, a nawet Ukraina.

Ze względu na obecną sytuację na Białorusi oraz zagrożenia i trudności związane z wykonywaniem pracy dziennikarskiej, większość polskich mediów relacjonuje wydarzenia spoza jej granic, głównie z Polski.

Można śmiało stwierdzić, że media na Białorusi nie mają wolności słowa, jaką zapewniają naszym mediom inne państwa.

Dlatego też apelujemy do wszystkich mediów polonijnych na świecie o wsparcie i solidarność z dziennikarzami polskimi z Białorusi, niezależnie od tego, z jakiego kraju obecnie prowadzą swoją działalność medialną.

Warszawa, 17 października 2024

Doskonalenie kompetencji w zakresie nowych technologii

W czasie czterodniowych obrad polonijni dziennikarze brali udział w warsztatach prowadzonych przez ekspertów z renomowanych uczelni. Wykładowcy poruszali zagadnienia nowoczesnych technologii, w tym z zakresu wykorzystywania sztucznej inteligencji w pracy dziennikarza.

Tegoroczne Forum skupiło się właśnie na wpływie AI na media. Sztuczna inteligencja stanowiła główny temat warsztatów, w których forumowicze mieli okazję uczestniczyć podczas pobytu w gościnnym Domu Polonii w Pułtusku.

Dr hab. Krzysztof Kowalik i mgr Krzysztof Kępa – „Wsparcie sztucznej inteligencji w pracy dziennikarskiej”

Prof. dr hab. Iwona Hofman – „Jakość i atrakcyjność – dylematy dziennikarstwa XXI wieku”

Dr Elżbieta Pawlak-Hejno – „Cyfrowy storytelling”

 

Dr hab. Maria Łoszewska-Ołowska – „Granica wolności słowa a prawo do prywatności”

Dariusz Łukawski – „Newsy na szybko, wystąpienia medialne, sytuacje kryzysowe”

Jacek Cholewiński – „Język współczesny, neologizmy i feminatywy”

Jarosław Kociszewski – „Nowe opowiadanie o Polonii – warsztaty podcastowania”

Wspólne działania na rzecz Polonii

VII Forum Mediów Polonijnych, organizowane we współpracy z Europejską Unią Wspólnot Polonijnych oraz Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska”, miało na celu nie tylko rozwijanie umiejętności dziennikarskich, ale także umacnianie więzi między Polonią a Polską.

Wydarzenie dofinansowano w ramach konkursu „Wsparcie dla Polonii i Polaków za Granicą”.

Znadniemna.pl

 

W minioną niedzielę zakończyło się VII Światowe Forum Mediów Polonijnych, obradujące w dniach 17-20 października w Warszawie oraz Pułtusku. Wydarzenie zgromadziło prawie 100 dziennikarzy z 30 krajów świata, leżących na sześciu kontynentach i odbywało się pod patronatem Ministra Spraw Zagranicznych, stanowiąc wyjątkową okazję do wymiany

Kazimierz Świątek urodził się 21 października 1914 roku w mieście Valga w Estonii w rodzinie polskiej. W 1917 roku została ona zesłana na Syberię. Po zakończeniu I wojny światowej Świątkowie powrócili do Polski, osiedlając się na ówczesnych Kresach. Tam też, w Pińsku 8 września 1933 roku  przyszły hierarcha wstąpił do seminarium duchownego, po którego ukończeniu 8 kwietnia 1939 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego biskupa pińskiego Kazimierza Bukraby.

Do kwietnia 1941 roku pracował w parafii w Prużanach w swej diecezji, po czym władze sowieckie aresztowały go, osadziły w więzieniu w Brześciu, gdzie w ciągu dwóch miesięcy był nieustannie przesłuchiwany, po czym skazano go na karę śmierci. Odzyskał jednak wolność po napaści 22 czerwca 1941 roku Niemiec na ówczesny ZSRR, co spowodowało, że władze sowieckie nie zdążyły wykonać wyroku. Wrócił do pracy duszpasterskiej w swej parafii prużańskiej, ale najeźdźcy również prześladowali go, a nawet skazali na śmierć. Tym razem uratowało mu życie ponowne wkroczenie na te ziemie w 1944 roku wojsk sowieckich. Ale niebawem został znów aresztowany i po 5 miesiącach pobytu w więzieniu w Mińsku skazano go na 10 lat obozu pracy. Wyrok odbył najpierw w Marwińsku we wschodniej Syberii, a następnie w Workucie na Dalekiej Północy.

Wolność odzyskał 16 czerwca 1954 roku, po czym zaraz powrócił na Białoruś i od 1 grudnia tegoż roku był proboszczem katedry w Pińsku. Gdy pod koniec lat osiemdziesiątych w ZSRR rozpoczął się proces stopniowej demokratyzacji i przywracania wolności religijnej, 2 lutego 1988 roku Jan Paweł II mianował go prałatem Jego Świątobliwości a 11 kwietnia 1989 roku, wkrótce po jego 75. urodzinach – wikariuszem generalnym diecezji pińskiej. 13 kwietnia 1991 roku 76-letni wówczas kapłan został arcybiskupem mińsko-mohylewskim i administratorem apostolskim diecezji pińskiej. Sakry w katedrze, którą sam ponad 36 lat zarządzał, udzielił mu abp Tadeusz Kondrusiewicz z Moskwy, a jednym ze współkonsekratorów był bp Władysław Jędruszuk – administrator apostolski diecezji w Drohiczynie, czyli tej części diecezji pińskiej, która po ostatniej wojnie pozostała w granicach Polski. W lutym 1999 roku został pierwszym przewodniczącym pierwszej w dziejach Konferencji Biskupów Katolickich Białorusi. Urząd ten pełnił 7 lat.

Na konsystorzu 26 listopada 1994 roku Jan Paweł II włączył 80-letniego wówczas hierarchę w skład Kolegium Kardynalskiego jako pierwszego w historii obywatela Białorusi w tym gronie. W 10 lat później – 27 września 2004 roku papież odznaczył go nagrodą „Fidei Testis” (Świadek Wiary), przyznaną mu przez Instytut im. Pawła VI. Po dalszych dwóch latach prezydent Francji Jacques Chirac wręczył mu Legię Honorową. 14 czerwca 2006 roku kardynał ustąpił ze stanowisk arcybiskupa metropolity mińsko-mohylewskiego i przewodniczącego episkopatu swego kraju.

Odszedł do Pana w wieku 96 lat, 21 lipca 2011 roku w Pińsku i został pochowany w podziemiach tamtejszej katedry, gdzie znajduje się też grób jego poprzednika Sługi Bożego ks. bp Zygmunta Łozińskiego, także odważnego duszpasterza Polesia i Podlasia, który był dla niego wzorem i oparciem w pełnionej posłudze.

Znadniemna.pl/KAI/Na zdjęcie: Kardynał Kazimierz Świątek podczas uroczystości Bożego Ciała w Witebsku, 11 czerwca 2009 roku/fot.: Serge Serebro, Vitebsk Popular News

Kazimierz Świątek urodził się 21 października 1914 roku w mieście Valga w Estonii w rodzinie polskiej. W 1917 roku została ona zesłana na Syberię. Po zakończeniu I wojny światowej Świątkowie powrócili do Polski, osiedlając się na ówczesnych Kresach. Tam też, w Pińsku 8 września 1933

Polski rząd chce zaostrzyć zasady nabywania obywatelstwa. Jedna z najważniejszych zmian zakłada, że wróci wymóg znajomości języka polskiego. To jeden z elementów nowej strategii migracyjnej rządu Donalda Tuska – pisze „Rzeczpospolita”.

Jak pisze „Rzeczpospolita”, zmiany mają być odpowiedzią na „zgłaszane nadużycia w procesie repatriacji i przyznawania Kart Polaka, w szczególności polegające na posługiwaniu się przez wnioskodawców sfałszowanymi dokumentami na potwierdzenie pochodzenia polskiego”. Wprowadzoną w 2007 roku Kartą Polaka legitymuje się dziś ponad 206 tysięcy osób. Najwięcej takich dokumentów zostało wydanych Białorusinom i Ukraińcom.

Ustawa o Karcie Polaka wymaga, żeby osoba, która się o nią stara, wykazała pochodzenie lub obywatelstwo polskie co najmniej jednego z jej rodziców lub dziadków albo też dwojga pradziadków.

Kartę otrzymywały również osoby, które przez co najmniej trzy lata działały w organizacjach polonijnych. Ten zapis od początku budził zastrzeżenia. Wszystko dlatego, że osoby, które miały takie zaświadczenie, nie musiały wykazywać polskiego pochodzenia.

Z raportu Centrum Badań nad Migracjami z czerwca 2022 roku wynika, że na 162 tysięcy kart (to dane zebrane siedem lat temu) niecałe 7 tysięcy trafiło do osób, które nie legitymowały się polskim pochodzeniem.

Dziennik przypomina, że o przypadkach „kupowania” kart i podrabiania dokumentów poświadczających polskie pochodzenie mówił w 2016 roku w Sejmie europoseł PiS Michał Dworczyk. Teraz jednak podkreślił, że mimo jakichś nieprawidłowości ustawa ta jest potrzebna. „Zabranie działaczom polonijnym możliwości ubiegania się o kartę jest złe. Są osoby, które straciły polskie dokumenty. To wylewanie dziecka z kąpielą” – powiedział Dworczyk gazecie.

Znadniemna.pl/”Rzeczpospolita”

 

Polski rząd chce zaostrzyć zasady nabywania obywatelstwa. Jedna z najważniejszych zmian zakłada, że wróci wymóg znajomości języka polskiego. To jeden z elementów nowej strategii migracyjnej rządu Donalda Tuska - pisze "Rzeczpospolita". Jak pisze „Rzeczpospolita”, zmiany mają być odpowiedzią na „zgłaszane nadużycia w procesie repatriacji i przyznawania

Ojciec Paweł Lemech ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI), posługujący w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie, koło Witebska wyemigrował z Białorusi unikając prześladowań politycznych. Wikariusz sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie w obwodzie witebskim został aresztowany przez KGB w maju razem z proboszczem tego kościoła ks. Andrzejem Juchniewiczem.

Duchownym przedstawiono zarzuty rzekomej „działalności ekstremistycznej” w internecie, po publikacji wizerunków flagi Ukrainy oraz zakazanej przez reżim Aleksandra Łukaszenki białoruskiej narodowej biało-czerwono-białej flagi. Ojciec Andrzej Juchniewicz do tej pory przebywa w areszcie śledczym w Witebsku. Po odbyciu 10-dniowego aresztu administracyjnego ojcowi Pawłu Lemechowi groziło kolejne aresztowanie.

O. Andrzej Juchniewicz (OMI) i o. Paweł Lemech (OMI)

Ojciec Andrzej Juchniewicz, który przebywa w areszcie od 8 maja 2024 roku, w dalszym ciągu znajduje się pod silną presją łukaszenkowskich oprawców. Teraz duchownemu grożą kolejnym upokorzeniem. Chcą mu postawić fałszywe zarzuty, dotyczące „przestępstw przeciwko integralności seksualnej nieletnich”, czyli – najprościej mówiąc – pedofilii.

W ostatnich czterech latach po zdławieniu przez władze białoruskie powyborczych protestów społecznych do aresztów administracyjnych trafiło 31 księży katolickich.

Znadniemna.pl/IAR

 

Ojciec Paweł Lemech ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI), posługujący w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie, koło Witebska wyemigrował z Białorusi unikając prześladowań politycznych. Wikariusz sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Szumilinie w obwodzie witebskim został aresztowany przez KGB w maju razem z

Odzież i obuwie polskich marek Sinsay, Reserved i House zostały uznane za niebezpieczne i objęte zakazem wwozu na Białoruś oraz sprzedaży na terenie kraju — poinformowała białoruska państwowa agencja Biełta. 

Większość produktów, które trafiły na „czarną listę” to artykuły dziecięce. Za niebezpieczne uznano m.in. swetry, kurtki, bluzki, kamizelki oraz bieliznę dziecięcą. Zakaz wwozu i handlu obejmuje także kobiece elementy garderoby, takie jak spodnie, szorty czy piżamy i męskie koszule.

Zaznaczono, że produkty dla dzieci nie spełniają wymogów technicznego regulaminu Unii Celnej „o bezpieczeństwie produktów przeznaczonych dla dzieci i młodzieży”.

„Chodzi o wskaźniki higroskopijności (zdolność wchłaniania wilgoci) lub przepuszczalności powietrza. W większości przypadków dla produktów dla dorosłych naruszone są wymagania dotyczące wskaźnika bezpieczeństwa 'przepuszczalności powietrza'” – wyjaśnia agencja Biełta.

Według informacji przekazanych przez białoruskie media, ograniczenia sprzedaży polskich produktów obowiązują od 14 października.

Wcześniej, w maju tego roku z Białorusi zniknęła takze inna polska marka – Wojas.

Znadniemna.pl/BiełTa

Odzież i obuwie polskich marek Sinsay, Reserved i House zostały uznane za niebezpieczne i objęte zakazem wwozu na Białoruś oraz sprzedaży na terenie kraju — poinformowała białoruska państwowa agencja Biełta.  Większość produktów, które trafiły na "czarną listę" to artykuły dziecięce. Za niebezpieczne uznano m.in. swetry, kurtki,

Jedna z największych mistyczek w dziejach Kościoła, „mistrzyni pięknej modlitwy”, pierwsza kobieta ogłoszona doktorem Kościoła. 15 października wspominamy św. Teresę od Jezusa (Teresę z Ávili), dziewicę. Jest patronką pisarzy hiszpańskich i cierpiących na bóle głowy.

Teresa urodziła się 28 marca 1515 roku w hiszpańskiej Ávili. Była szóstym z jedenaściorga rodzeństwa. Wychowywała się w rodzinie szlacheckiej, w której panowała atmosfera religijna. Biografowie Teresy odnotowują, że mając zaledwie 7 lat, pod wpływem lektury „Żywotów świętych”, postanowiła uciec z bratem do Afryki, aby dla Jezusa ponieść tam śmierć z rąk niewiernych (zatrzymano ich kilka kilometrów od domu).

Jako dziecko bardzo mocno przeżyła też śmierć matki. „W swoim utrapieniu – napisze po latach – udałam się przed obraz Matki Bożej i rzewnie płacząc, błagałam Ją, aby mi była matką. Prośba ta, choć uczyniona z dziecięcą prostotą, nie była daremną, bo ile razy w potrzebie polecałam się Matce Bożej, zawsze doznawałam jej pomocy”.

Dorastającą córkę ojciec oddał na wychowanie siostrom augustiankom, choć ona sama, jak powie, nie znosiła wówczas życia zakonnego. Z drugiej strony, mimo że wyrastała na wyjątkowo piękną i inteligentną kobietę, nie widziała się też w małżeństwie. Przebywając u augustianek powoli dojrzewa do życia zakonnego, czemu kategorycznie sprzeciwia się ojciec. Po raz drugi ucieka więc z domu. I tym razem pomaga jej jeden z braci (wstąpi później do dominikanów): „Mam jeszcze żywo w pamięci – czytamy w jej wspomnieniach – co działo się we mnie, gdy opuszczałam dom ojca. Doznałam wówczas takiego wewnętrznego rozdarcia, że nie sądzę, iż w godzinie śmierci mogłoby być gorsze. […] Przywiązanie do ojca i rodzeństwa, i rozstanie z nimi tak ciężką we mnie wzbudzało wewnętrzną walkę, że gdyby mi Pan nie pomógł, wbrew najlepszym chęciom, nie starczyłoby mi sił do uczynienia tego kroku”.

Z „Autobiografii” św. Teresy od Jezusa: „Dla kogo Chrystus jest przyjacielem i wielkodusznym przewodnikiem, ten wszystko potrafi znieść. Jezus sam przychodzi mu z pomocą, dodaje sił i nie opuszcza nikogo. […] Bardzo często sama tego doświadczałam. […] Czegóż więcej moglibyśmy pragnąć, niż mieć u boku tak wiernego przyjaciela, który nie opuści nas w trudnościach i utrapieniach, jak zwykli to czynić ziemscy przyjaciele. Szczęśliwy ten, kto miłuje prawdziwie i szczerze, i kto jest z Nim zawsze”.

Wstąpienie do Karmelu w Ávili nie kończyło jej wewnętrznych zmagań. Najpierw jednak musiała się zmierzyć z ciężką chorobą. Podczas jednego z ataków malarii uznano ją za zmarłą i przygotowano grób. Gdy jakimś cudem obudziła się z letargu, opowiadała, że w krytycznym momencie choroby zwróciła się do św. Józefa: „To on sprawił, że podniosłam się z łoża”. Przyjaźń Teresy ze św. Józefem była zdumiewająca. Teologowie opowiadają, że to ona właśnie wydobyła go z „zapomnienia”, z drugiego planu, gdzie dotychczas pokornie egzystował w Kościele. Największą próbę przeszła jednak wtedy, gdy postanowiła zreformować swój zakon, wracając do pierwotnej Reguły Karmelu. Projekt klasztoru, w którym siostry żyłyby z jałmużny, nie opuszczały klauzury i nie posiadały przywilejów, wzbudził gwałtowny opór nie tylko sióstr, ale także władz świeckich i duchownych. Przeciwko Teresie pisano paszkwile i skargi do Rzymu. Nie zrezygnowała jednak z reformy, znosząc dzielnie, przez długie lata, szyderstwa i szykany. W końcu dopięła swego. Do dnia śmierci udało jej się założyć 32 odnowione klasztory.

Pan Bóg doświadczał ją nieustannie: trapiły ją choroby, ale i nie mniej ciężkie cierpienia duchowe: oschłości, skrupuły, osamotnienie. Nie zamknęła się jednak w sobie i nie zgorzkniała pod wpływem tych doświadczeń. Co więcej, umiała cieszyć się życiem, tryskała radością i żartami. W czasie rekreacji potrafiła wziąć bębenek i kastaniety, by śpiewać przy nich i tańczyć. Była człowiekiem „doskonale zintegrowanym”: choć w każdej dziedzinie wyjątkowa, w żadnej nie przesadna. Mistyczka, a zarazem świetna organizatorka, poetka, a zarazem znakomita kucharka (siostry cieszyły się, gdy miała dyżur przy garnkach), ascetka, zadziwiająca umartwieniami, ale i smakosz dobrych potraw (na uwagę jednej z sióstr, że daje tym zły przykład, odpowiedziała wesoło: „Siostro, chwal życzliwość Pana i zapamiętaj: jak pokuta, to pokuta, a jak kuropatwa, to kuropatwa”!).

Na polecenie spowiedników spisała swoje przeżycia duchowe: „Autobiografię”, „Drogę do doskonałości”, „Twierdzę wewnętrzną”, pisma, które stały się podręcznikami modlitwy i życia duchowego (pod ich wpływem nawróciła się m. in. Edyta Stein). W uznaniu dla wartości ascetycznych i literackich tych dzieł, dzięki którym nazywana będzie „mistrzynią pięknej modlitwy”, papież Paweł VI ogłosił św. Teresę od Jezusa (pierwszą kobietę na świecie!), doktorem Kościoła, nadając jej tytuł „doktora mistycznego” (Doctor mysticus) 27 września 1970 roku.

Zmarła 4 października 1582 roku w Alba de Tormes w Hiszpanii w wieku 67 lat. Jej śmierć, podobnie jak całe jej życie, nie była wolna od paradoksów: 4 października 1582 roku, gdy gasło jej życie, dokonano korekty kalendarza, usuwając z niego 10 dni. W wielu biografiach – i nie jest to pomyłka – możemy więc przeczytać, że św. Teresa od Jezusa zmarła w nocy z 4 na 15 października. Na zakładce znalezionej po śmierci w jej brewiarzu, zapisane były słowa, którymi jeszcze dzisiaj modlą się młodzi ludzie, na przykład w Taizé: „Nada te turbe, nada te espante, solo Dios basta” („Niech nic cię nie smuci i nic nie przeraża; gdy wszystko przemija, Bóg jest niezmienny. Jemu zaufaj, nic ci nie grozi, Bóg sam wystarczy”). Beatyfikował ją Paweł V 24 kwietnia 1614 roku, a kanonizował Grzegorz XV 12 marca 1622 roku. Jej relikwie znajdują się w Alba de Tormes w kościele Zwiastowania NMP przy klasztorze karmelitańskim.

Ta, która pod wpływem „Żywotów świętych” chciała umrzeć za wiarę, a pod wpływem „Wyznań” Augustyna, dokonała rewizji swego życia, powiedziała kiedyś, że świętych trudno jest naśladować, ponieważ są dla nas, jakby „o jeden numer za wielcy”, stąd w ich duchowych szatach trudno nam się odnaleźć. W szatach św. Teresy z Ávili, utkanych ze szczerej i zdrowej pobożności („jak pokuta, to pokuta, a jak kuropatwa, to kuropatwa”), wszyscy chyba czulibyśmy się dobrze.

Znadniemna.pl za Vatican News

 

Jedna z największych mistyczek w dziejach Kościoła, „mistrzyni pięknej modlitwy”, pierwsza kobieta ogłoszona doktorem Kościoła. 15 października wspominamy św. Teresę od Jezusa (Teresę z Ávili), dziewicę. Jest patronką pisarzy hiszpańskich i cierpiących na bóle głowy. Teresa urodziła się 28 marca 1515 roku w hiszpańskiej Ávili. Była

Stolica współczesnej Białorusi, zwana w czasach Imperium Rosyjskiego Mińskiem Litewskim, wydała na świat wielu wybitnych uczonych, artystów, literatów i przedstawicieli innych profesji, którzy wobec groźby zajęcia miasta przez bolszewików ratowali się ucieczką na Zachód, zasilając szeregi inteligencji polskiej i swoim dorobkiem wzbogacając polską naukę, literaturę oraz sztukę.

Do grona wybitnych Polaków, urodzonych na Kresach Wschodnich jeszcze I Rzeczypospolitej należy dzisiejszy solenizant, urodzony dokładnie 119 lat temu w Mińsku Litewskim, Włodzimierz Dworzaczek.

„Włodzimierz Dworzaczek – to wielka postać polskiej genealogii. Wybitny historyk i wielki genealog – tak najkrócej można określić Jego pozycję w polskiej kulturze”  – czytamy w artykule poświęconym Włodzimierzowi Dworzaczykowi na stronie internetowej Towarzystwa Heraldyczno-Genealogicznego w Poznaniu.

Autor artykułu Leszek Krajkowski przypomina, że o wielkości Profesora świadczą chociażby „Jego nie wydane za życia wypisy źródłowe, obejmujące ponad 300 tysięcy regestów z ksiąg sądowych, ksiąg metrykalnych, gazet i innych źródeł do genealogii szlachty wielkopolskiej XV-XX wieku”.

Biograf Profesora Dworzaczka wskazuje także na paradoks, polegający na tym, że „człowiek, który skrupulatnie spisywał setki tysięcy metryk, w swoich dokumentach osobistych posiadał błędną datę urodzenia: 15 października 1906 roku”.

Tymczasem w rzeczywistości według metryki chrztu, udzielonego w rzymskokatolickim kościele katedralnym w Mińsku Litewskim dnia 30 kwietnia 1906 roku, data urodzenia ochrzczonego wówczas dziecka, które otrzymało imiona: Włodzimierz Bronisław, to – 15 października 1905 roku.

Genealogia była pasją Włodzimierza Dworzaczka już od lat szkolnych. Wychowany był w patriotycznej atmosferze polskich kresów.

Jego ojciec – też Włodzimierz Dworzaczek – był absolwentem wiedeńskich studiów handlowych, przedstawicielem firmy handlowej w Mińsku, redaktorem i wydawcą patriotycznego polskiego czasopisma „Nad Świsłoczą,” związanego z obozem politycznym Narodowej Demokracji i ukazującego się w Mińsku w latach 1912-1914. Włodzimierz Dworzaczek senior pochodził ze spolonizowanej pod koniec XVIII w. rodziny czeskiej, a jego żona – matka naszego bohatera Maria Dworzaczkowa z Zimięckich – pochodziła z polskiej kresowej rodziny ziemiańskiej.

Syn państwa Dworzaczków nigdy nie uczęszczał do szkoły rosyjskiej. Po otrzymaniu edukacji domowej wstąpił w 1915 roku do otwartego wtedy w Mińsku polskiego gimnazjum.

W lipcu 1920 roku, podczas ofensywy Tuchaczewskiego, Dworzaczkowie pospiesznie opuścili miasto, pozostawiając cały dobytek. Po rocznym pobycie w Łodzi, gdzie przyszły historyk uczęszczał do gimnazjum Stowarzyszenia Kupców, gdyż tam uczono łaciny, przenieśli się do Poznania. Pierwsze kwerendy biblioteczne i archiwalne młody Dworzaczek przeprowadzał jeszcze jako uczeń poznańskiego „Marcinka” (Gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu – red.). Podczas studiów z rekomendacji prof. Adama Skałkowskiego nawiązał kontakt z Arturem Reiskim z Drzewicy, który zapisał mu w testamencie materiały do kontynuacji „Herbarza polskiego” Adama Bonieckiego. Młody uczony pracy nad tym wydawnictwem poświęcił swój czas aż do wojny, kontynuując pracę nawet podczas okupacji w Warszawie. Materiały po Reiskim wzbogacił o około 100 tysięcy regestów z archiwów Poznania i Warszawy oraz z ponad 200 archiwów parafialnych Wielkopolski. W Archiwum Głównym Akt Dawnych sporządził wyciągi z 200 tomów wyroków Trybunału Piotrkowskiego. Wszystkie te materiały, podczas Powstania Warszawskiego przeniesione do Biblioteki Krasińskich, spłonęły wraz ze zbiorami Biblioteki. Ocalał tylko jeden tom wypisów z ksiąg 27-53, z lat 1605-1753. Dziś jest to jedyna pozostałość po spalonych księgach trybunalskich.

Po powstaniu Włodzimierz Dworzaczek wyjechał do Krakowa, gdzie rejestrował straty mienia kulturalnego w dworach małopolskich i ponownie zbierał materiały do kontynuacji herbarza. Jesienią 1945 roku powrócił do Poznania i rozpoczął pracę na uniwersytecie, najpierw jako asystent – wolontariusz w Katedrze Historii, a od 1946 roku jako adiunkt. W listopadzie 1947 roku habilitował się na podstawie rozprawy o hetmanie Janie Tarnowskim, jednak ministerstwo nie zgodziło się na jego docenturę i odmówiło mu prawa wykładu z zakresu historii nowożytnej.

Nasz bohater prowadził zatem seminarium z nauk pomocniczych historii, a potem z historii Polski nowożytnej. W 1951 roku poślubił dr Jolantę Essmanowską, pracownika naukowego w tej samej katedrze. Cztery lata później otrzymał stopień docenta, a w roku akademickim 1957/58 przeniósł się na Wydział Filologiczny, gdzie objął Katedrę (później Zakład) Historii Kultury Polskiej i otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego.

W 1968 roku został profesorem zwyczajnym. Prowadził wykłady z historii Polski dla polonistów. Odczyty te cieszyły się dużą popularnością.

Za bytność profesorem Włodzimierz Dworzaczek wypromował 12 doktorów i 215 magistrów. W 1975 roku przeszedł na emeryturę. W 1985 roku otrzymał członkostwo honorowe Polskiego Towarzystwa Historycznego, a w 1988 roku reaktywowanego Polskiego Towarzystwa Heraldycznego.

Zmarł w Poznaniu 23 września 1988 roku. Został pochowany na Cmentarzu Miłostowskim przy ul. Warszawskiej.

Pamięć o wybitnym uczonym

Włodzimierz Dworzaczek był człowiekiem niezwykle pracowitym. Pracował w poczuciu narodowej i naukowej powinności. Ponadto był uzdolniony plastycznie. Wykonywał karykatury, tablice anatomiczne, drzewa genealogiczne, herby i różnego rodzaju prace zdobnicze. W okresach braku stałego dochodu robił to także zarobkowo. Posiadał wiele zalet towarzyskich. Bywał gościem poznańskiej elity inteligenckiej i ziemiańskiej, cenionym między innymi za umiejętność interesującej rozmowy. Rok 1906, jako rok urodzenia Profesora Dworzaczka, tak się utrwalił w świadomości osób, którym Jego postać i spuścizna naukowa są bliskie, że rzeczywisty rok stulecia Jego urodzin minął bez echa. Dopiero w 2006 r. Biblioteka Kórnicka PAN zorganizowała wieczór poświęcony pamięci Profesora, połączony z promocją Jego książki o Ksawerym Działyńskim. Nasze Towarzystwo w poznańskim kościele Karmelitów Bosych na Wzgórzu św. Wojciecha zamówiło Mszę św. w Jego intencji oraz wystąpiło do Rady Miasta Poznania z inicjatywą nazwania jednej z ulic miasta imieniem Włodzimierza Dworzaczka, a do Rektora UAM zwróciło się z prośbą o upamiętnienie Jego imienia w nazwie jednej z sal uniwersyteckich. Imię Profesora otrzymała sala wykładowa w budynku Collegium Maius przy ul. A. Fredry, gdzie mieści się Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej UAM. W 2007 roku nasze Towarzystwo wespół z Archiwum Państwowym ufundowało tablicę poświęconą pamięci prof. Dworzaczka w budynku Archiwum przy ul. 23 Lutego 41/43. Jej odsłonięcie oraz otwarcie wystawy dotyczącej życia i działalności naukowej Profesora odbyło się 15 października 2007 roku. W dniu 16 października 2009 r. Polskie Towarzystwo Historyczne- Oddział w Poznaniu, zorganizowało sesję naukową na temat spuścizny tego wybitnego uczonego. W tymże 2009 roku ukazał się zbiór publikowanych wcześniej w rozproszeniu artykułów Profesora pt. „Studia nad dziejami społeczeństwa, polityki i kultury dawnej Polski w wiekach XVI – XVIII”. 10 czerwca 2014 roku Rada Miasta Poznania na wniosek Towarzystwa Genealogiczno – Heraldycznego nadała imię Włodzimierza Dworzaczka skwerowi ciągnącemu się od dawnej Bramy Wronieckiej wzdłuż murów miejskich.

Skwer Włodzimierza Dworzaczka w Poznaniu, fot.: Wikipedia

Postać Profesora, żyjąca w Jego dziełach i we wdzięcznej pamięci Jego uczniów i współpracowników oraz rzeszy genealogów, zasługuje na to, aby być znaną także w szerszych kręgach społecznych.

Znadniemna.pl na podstawie Gen-her.pl

Stolica współczesnej Białorusi, zwana w czasach Imperium Rosyjskiego Mińskiem Litewskim, wydała na świat wielu wybitnych uczonych, artystów, literatów i przedstawicieli innych profesji, którzy wobec groźby zajęcia miasta przez bolszewików ratowali się ucieczką na Zachód, zasilając szeregi inteligencji polskiej i swoim dorobkiem wzbogacając polską naukę, literaturę

251 lat temu, 14 października 1773 roku, Sejm powołał Komisję Edukacji Narodowej, obok Konstytucji 3 maja największe osiągnięcie polskiego oświecenia. KEN stworzyła program powszechnego nauczania tak rewolucyjny, że stał się podstawą podobnych systemów w całej Europie.

Jej powołanie nie było fanaberią, lecz potrzebą chwili. 21 lipca 1773 r. papież Klemens XIV rozwiązał zakon jezuitów, który prowadził aż sześćdziesiąt sześć z osiemdziesięciu pięciu działających w ówczesnej Polsce szkół niższego i średniego szczebla. Krajowi groziła więc całkiem realnie edukacyjna katastrofa, bo nawet zakładając, że pozostałe szkoły – głównie pijarskie – po reformach Stanisława Konarskiego stały na bardzo wysokim poziomie, było ich po prostu za mało. 14 października 1773 r., podczas obrad Sejmu, przyjęto opracowany przez Hugona Kołłątaja wstępny projekt „Komissyi nad edukacją młodzi szlacheckiej dozór mającej”, choć nie było to określenie precyzyjne, gdyż zakładał on również dostęp do edukacji dla zdolnych przedstawicieli pozostałych stanów.

Obywatel pożyteczny

W skład Komisji król Stanisław August Poniatowski powołał: Ignacego Massalskiego – biskupa wileńskiego, Michała Poniatowskiego – biskupa płockiego, Augusta Sułkowskiego – wojewodę gnieźnieńskiego, Joachima Chreptowicza – podkanclerzego litewskiego, Ignacego Potockiego – pisarza litewskiego, Adama Czartoryskiego – generała ziemi podolskiej, Andrzeja Zamoyskiego – byłego Kanclerza Wielkiego Koronnego i wojewodę inowrocławskiego, oraz Antoniego Ponińskiego – starostę kopanickiego. „Zaprawdę wspaniała ekipa – jak określił ten skład francuski historyk Ambroise Jobert i z pewnością nie mylił się. Jak wynika ze wspomnień, misja zreformowania systemu edukacji w nowoczesnej, zgodnej z duchem oświecenia formie, potraktowana była przez skłóconych zazwyczaj magnatów bardzo poważnie i Komisja od początku działała zgodnie, jednogłośnie i ponad indywidualnymi interesami. Ciekawy na to dowód przetrwał w liście Kołłątaja do Stanisława Małachowskiego:

„Wieleż poróżnienia w rządzie i familiach dało się widzieć, a w KE [Komisji Edukacji – przyp. red.] zawsze spokojna panuje jedność. Gdybyśmy w jakiejś innej magistraturze dostrzec mogli tyle partii, a raczej pierwszych partii szefów, jaka by tam była niezgoda, jaka nieufność? Lecz dzieło tak święte, równe zawsze wmawia we wszystkich poszanowanie. Wszyscy chcą czynić dobrze, a jeden drugiemu bez zazdrości daje się wyprzedzać. Temu raz, innego drugi szczęśliwej okoliczności sprzyjają, lecz wszyscy do jednego zmierzają celu, wszystko dobro edukacji narodowej równie zatrudnia. Czy są razem, czy się na partie dzielą, jednym zawsze rządzą się duchem, gdy o edukację publiczną, o całość jej funduszu i o doskonałość rządu idzie”.

Komisja szybko sformułowała swój podstawowy cel. Zamierzano tak zreformować nauczanie, „aby młódź nabyła na wiek dalszy potrzebne światła, które by ją kierowały w życiu prywatnym i w życiu publicznym do zupełnego wykonania, co powinien człowiek, chrześcijanin i obywatel, aby i sobie u drugim stał się pożytecznym”.

Kluczowe w tym założeniu było ustawienie na pierwszym miejscu człowieka, dopiero zaś na drugim chrześcijanina, a także podkreślenie wagi pożyteczności. Jeśli chodzi o zmniejszenie roli religii w edukacji, to wynikało ono z potrzeby odcięcia się od starego systemu jezuickiego. Kończący szkoły jezuickie nie posiadali żadnych konkretnych umiejętności poza sprawnym pisaniem i czytaniem po łacinie, a także znajomością formuł filozoficznych, w dodatku klasycznych – nowoczesne myśli oświeceniowe w ogóle nie były brane pod uwagę. Jednym z pierwszych posunięć Komisji było radykalne ograniczenie filozofii w programie szkolnym, sprowadzenie jej w zasadzie wyłącznie do logiki; wierzono, że – jak pisał historyk pedagogiki Stanisław Tync – „wraz z matematyką, a w niej algebrą, zwłaszcza zaś geometrią – da młodzieży podstawy prawdziwie naukowego myślenia. Uprzywilejowała nauki ścisłe: fizykę, chemię, historię naturalną i uczyniła je naukami stosowanymi – w rolnictwie, ogrodnictwie, kopalnictwie, rękodziele”.

Stanisław Tync wspomina o naukach stosowanych – to właśnie druga podstawowa zmiana, którą można odnaleźć w cytowanych wyżej założeniach Komisji. Wszyscy zgodnie wyszli z założenia, iż wszystkie nauczane przedmioty mają przede wszystkim mieć zastosowanie w życiu codziennym. Było to ważne do tego stopnia, że rozpoczynając zajęcia, nauczyciel zobowiązany był przedstawić konkretne przykłady możliwości wykorzystania danego tematu w praktyce i dopiero później przejść do jego wyłożenia. Po zakończeniu nauki absolwenci mieli być przede wszystkim użyteczni dla państwa. I absolwentki. Prace Komisji Edukacji Narodowej były rewolucyjne także pod tym względem, że przewidywały możliwość nauki dla dziewcząt. Było jeszcze zbyt wcześnie, by uznać je za równe pod tym względem mężczyznom, ale faktycznie to wówczas dokonał się poważny przełom mentalno-prawny. Kobiety, zdaniem członków Komisji, miały być w pierwszej kolejności dobrymi matkami, następnie żonami, ale – co stwierdzono bodaj po raz pierwszy prawnie – również obywatelkami.

Nauczyć Polaków polskiego

Członkowie KEN doskonale zdawali sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nie uda się zmienić systemu nauczania bez opracowania zupełnie nowych podręczników. Po drugie, że nawet nowe podręczniki na niewiele się zdadzą, jeśli nie stworzy się nowej kadry nauczycielskiej. Dla rozwiązania pierwszej kwestii w 1775 r. powołano Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych, którego zadaniem było „układanie, egzaminowanie i wydawanie dla szkół ksiąg elementarnych i ksiąg klasycznych”. Wywiązano się z tego zadania rewelacyjnie. Przez cały okres istnienia Towarzystwo zleciło napisanie około trzydziestu podręczników. Niemal w każdym przypadku były one tak dobre, że używano ich z powodzeniem jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Tak było m.in. z podręcznikiem Jędrzeja Śniadeckiego do chemii, braci Wincentego i Józefa Kajetana Skrzetuskich do historii, a także Onufrego Kopczyńskiego do gramatyki. Szczególnie ważny był ten ostatni, bo właśnie dzięki Komisji Edukacji Narodowej zaczęto w szkołach uczyć po raz pierwszy języka polskiego. Kopczyński zastosował, nawiasem mówiąc, ciekawy wybieg, aby wprowadzić do programu gramatykę polską. Jak pisał:

„Kazano mi pisać gramatykę dla szkół narodowych. W szkołach naszych najprzedniejszy język jest łaciński. Zrozumienie obcego języka najłatwiej zdobywa się przez porównanie go z ojczystym. Porównanie jednego języka z drugim, bez uwag gramatycznych obejść się nie może. Uwagi gramatyczne czynić się nie mogą łatwo i prawdziwie, tylko nad wiadomym językiem; dzieciom polskim żaden język nie jest znajomy, tylko ojczysty. Pisząc tedy gramatykę dla szkół narodowych, poczynam od gramatyki ojczystego języka, a postępować do łacińskiego. Pokazawszy dzieciom jaki jest język polski, łatwo nauczę łaciny pokazując, w czym jest do polszczyzny podobna, a w czym od niej różna”.

Bez większej przesady można powiedzieć, że na gramatyce Kopczyńskiego uczyli się języka polskiego najwybitniejsi pisarze XIX i początku XX stulecia. Ale też że uczyli ich m.in. tego przedmiotu nauczyciele wychowani i wyuczeni w duchu Komisji Edukacji Narodowej.

„Rzecz niewątpliwa, że jacy będą edukujący, takiej należy spodziewać się edukacji” – pisał Kołłątaj i dodawał: „Najlepsze przepisy Komisji i książki elementarne, póty będą rzeczą próżną, obrażającą powszechność narodową, póki nie będzie stanu nauczycielów, stosownie do zamiarów Komisji ustanowiony, w tych samych naukach doskonalony i zupełnie od Komisji z całym swoim losem dependujący. Chcąc takowy stan do wszystkich szkół zaprowadzić, trzeba wpierw pomyśleć o seminarium, do którego by osoby, powołanie nauczycielskie obrać chcące, przyjmowane by być mogły”.

I Kołłątaj, i pozostali członkowie Komisji wiedzieli doskonale, że nauczyciele, którzy uczyli do tej pory, to wciąż jeszcze stara kadra, odziedziczona po jezuitach – niechcąca i nieumiejąca uczyć według nowych założeń. Ich kontroli służyły nieustające wizytacje w szkołach, a ich wymianie poświęcono wiele energii. Aby to osiągnąć, wprowadzono taką strukturę szkolnictwa, w której uniwersytety – wileński i krakowski – oprócz tego, że kształciły nowych nauczycieli, były jednocześnie instytucjami, którym podlegały szkoły niższego szczebla. W efekcie tych działań wykształcono, jak szacował Tync, kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli o nowym spojrzeniu, w praktyce tworząc zupełnie nową grupę zawodową. Pomijając szczegóły i rozwój poszczególnych nauk – w wypracowanym wówczas stylu kształcono praktycznie do wybuchu II wojny światowej.

Komisja Edukacji Międzynarodowej

Komisja Edukacji Narodowej przetrwała do czasu konfederacji targowickiej, w której wyniku spora część jej członków musiała – skazana zaocznie na śmierć – emigrować. Formalnie KEN zawiesiła działalność 19 kwietnia 1792 r. Zwycięstwo sił konserwatywnych początkowo spowodowało naturalną reakcję w postaci wycofywania się z ustaleń Komisji, ale w praktyce było to już niemożliwe – blisko dwadzieścia lat nauczania w opracowanej przez nią formule odcisnęło trwały ślad na mentalności wykształconych roczników. Poza tym prace KEN były niezwykle cenione i popularne w Europie. Przykładowo: autor podręcznika logiki, francuski filozof Étienne Bonnot de Condillac, zrezygnował z honorarium autorskiego, pisząc: „Co do nagrody, jużem ją odebrał: jest nią dla mnie wezwanie prześwietnej Komisji”.

Nie przesadzał ówczesny pedagog, pijar Wojciech Szweykowski, zauważając: „Ze zdumieniem usłyszeli uczeni Europy, iż Polacy, którzy w tylu innych względach innym narodowym dali się wyścignąć, w urządzeniu jednak edukacji jednym podskokiem nagłym wszystkie wyprzedzili. Oni pierwsi w Europie otworzywszy osobną magistraturę szkolną, założyli szkoły narodowe”.

Nic też dziwnego, że kilka lat po Targowicy, przystępując do reformy szkolnictwa w Rosji, Aleksander I korzystał z pomocy Adama Czartoryskiego, Ignacego Potockiego i Hieronima Stroynowskiego – co zdecydowało, że pod wieloma względami reforma ta powielała pomysły Komisji. Również polscy uczeni stanowili trzon założonego wówczas uniwersytetu w Kijowie. Co więcej, kolejny zaborca także korzystał z dorobku Komisji.

„Nauka zmierzała do myślenia za siebie, praktycznego użycia wiadomości i sposobności wyrażenia onychże już na piśmie, już ustnie. Miejskie i wiejskie szkoły miały za cel oświecenie ludu, wykładano mu jego powinności, zatrudnienia i zabawy życia, niższych stanów uczono pisania i czytania, praktycznych wiadomości, dietetyki, krajowego gospodarstwa, sposobów leczenia bydła, dawano wyobrażenie miejskiego przemysłu, usiłowano na koniec hartować ciało, do pracowitości przyzwyczajać” – pisał z entuzjazmem referent do spraw szkolnych południowych Prus, Wilhelm Anton von Klewitz, a jego zachwyt przełożył się bezpośrednio na regulaminy szkół pruskich. Tym bardziej że jego zauroczenie polskim ustawodawstwem szkolnym podzielał też sekretarz Akademii Berlińskiej, Jan Henryk Samuel Formey. Jak pisał do jednego z akademików:

„Atoli mogę szczerze Wmć pana upewnić, że względem nauk, ich układu i porządku, nic nie widziałem doskonalszego nad obwieszczenie Komisji Edukacji o elementarnych książkach do szkół wojewódzkich. Z tego powodu udzieliłem na ostatniej sesji obwieszczenie Akademii naszej berlińskiej. Starać się jeszcze będę, aby kopie onegoż w periodycznych naszych pismach literackich były rozmnożone”.

Takimi właśnie sposobami informacje o pedagogicznym cudzie, jakiego dokonała Komisja Edukacji Narodowej, rozchodziły się po Europie i świecie, stając się podstawą do przeprowadzanych tam stopniowo reform. To właśnie dzięki temu w momencie odzyskiwania niepodległości w Polsce nie musiano odkrywać na nowo metod wypracowanych u schyłku XVIII w. – te metody były już wówczas powszechnie obowiązujące także na ziemiach polskich pod zaborami. Oprócz oczywiście nauki języka polskiego. Ale i tu sukces KEN okazuje się nie do przecenienia. Bo trudno przewidzieć, jak w ogóle przetrwałaby polszczyzna, gdyby w 1773 r. nie zaczęto powszechnie uczyć jej w szkołach.

Znadniemna.pl za Dzieje.pl, na portrecie: Hugo Kołłątaj, jeden z twórców programu Komisji Edukacji Narodowej, źródło ilustracji: domena publiczna

251 lat temu, 14 października 1773 roku, Sejm powołał Komisję Edukacji Narodowej, obok Konstytucji 3 maja największe osiągnięcie polskiego oświecenia. KEN stworzyła program powszechnego nauczania tak rewolucyjny, że stał się podstawą podobnych systemów w całej Europie. Jej powołanie nie było fanaberią, lecz potrzebą chwili. 21 lipca

Skip to content