HomeStandard Blog Whole Post (Page 10)

„Czujemy, że dzieje się coś, co nas przerasta – pisali dziennikarze. – W Polsce dzieją się rzeczy szczególne. Jeszcze dobrze nie wiemy co, ale w naszym życiu pojawia się nowa jakość”. Tak dokładnie 20 lat temu wyglądała nasza rzeczywistość. Ucichła wrzawa, kłótnie, w tym czasie spadła nawet przestępczość.

„21.37” to opowieść o nieprawdopodobnych wydarzeniach, które miały miejsce w Polsce po śmierci Jana Pawła II. „To, czego doświadczyliśmy po 2 kwietnia 2005 roku, było wielkie, niepowtarzalne i mistyczne. Nigdy wcześniej nie miało miejsca i zapewne już nigdy się nie wydarzy – mówi Przemysław Wręźlewicz z Rafael Film. – Już przed pracą nad filmem wiedzieliśmy, że taki obraz musi powstać. Chcemy wszystkim przypomnieć to, jak wielką rolę św. Jan Paweł II odegrał w naszym życiu. Przy okazji pracy nad filmem wszyscy dostrzegliśmy wyjątkowy szczegół. Zdarza się nam nawet nagminnie zapominać o tym, co robiliśmy wczorajszego dnia. Jeśli chodzi o pamiętny 2 kwietnia 2005 roku wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, pamiętają dokładnie, gdzie wtedy byli i co robili. Śmierć papieża była momentem «wielkiego zatrzymania». To właśnie chcemy pokazać widzom na wielkim ekranie; pragniemy przypomnieć o tym, że kochaliśmy św. Jana Pawła II i on kochał nas. To właśnie uświadomiliśmy sobie gremialnie wtedy, kiedy odszedł” – podkreśla Wręźlewicz.

„21.37” to film, który na zawsze zapisuje w historii tamte wydarzenia. To film, po którym trudno nie zadać pytań: Kim był dla nas człowiek, którego odejście potrafiło zatrzymać nasz świat i przenieść nas na wiele dni w inny wymiar? Kim my byliśmy wtedy i co się z nami stało po 20 latach? Zatrzymał się czas, ustały kłótnie, Polacy zaczęli mówić lepszym językiem, nagle dostrzegli wokół siebie innych dobrych ludzi i dobre emocje. „Ujrzeliśmy naród w stanie świętości” – komentowano.

Przede wszystkim jednak „21.37” będzie dla widza pełnym wzruszeń i dobrych emocji doświadczeniem, wywołującym tęsknotę za pięknem tamtych dni. „Już dzisiaj zapraszamy wszystkich Państwa do kin indywidualnie i grupowo. Przeżyjmy razem tę chwilę, która nas połączyła. To też być może «ostatni dzwonek, aby przekazać młodemu pokolenie prawdę o tym, jakie miejsce w życiu całego świata miał św. Jan Paweł II. Nie chcemy, żeby «21.37» była tylko internetowym memem” – podkreśla dystrybutor.

 Znadniemna.pl za Radio Watykańskie, fot.: Rafaelfilm.pl

„Czujemy, że dzieje się coś, co nas przerasta – pisali dziennikarze. – W Polsce dzieją się rzeczy szczególne. Jeszcze dobrze nie wiemy co, ale w naszym życiu pojawia się nowa jakość”. Tak dokładnie 20 lat temu wyglądała nasza rzeczywistość. Ucichła wrzawa, kłótnie, w tym czasie

Białoruska milicja zatrzymała wikariusza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Lidzie (fara), księdza Dymitra Malca. Dzisiaj, 24 lutego, duchowny stanął przed sądem w Lidzie za subskrybowanie „niepożądanych” mediów.

O incydencie z wikariuszem lidzkiej fary poinformowała na Telegramie inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”. Według niej o księdzu było głośno w 2023 roku, kiedy pełnił on posługę kapłańską w Nowogródku, a władze, wbrew przyjętej w kraju praktyce zwalniania księży z obowiązku odbywania zasadniczej służby wojskowej, a także wbrew woli samego zainteresowanego i jego kościelnych przełożonych, chciały wcielić duchownego do wojska na miesiąc przed upływem wieku poborowego.

Wówczas w intencji młodego kapłana modlili się wierni, odprawiano msze święte i ostatecznie, władze spuściły z tonu, a pomysł z wcieleniem go do armii został odwołany.

Dzisiaj, 24 lutego, wobec księdza Dymitra Malca rozpoczął się proces sądowy na podstawie części 2 artykułu 19.11 Kodeksu wykroczeń administracyjnych z którego duchownemu grozi kara grzywny bądź aresztu.

Według „Chrześcijańskiej Wizji” od czasu nasilenia represji politycznych na Białorusi po sfałszowanych wyborach prezydenckich z 2020 roku, prześladowania dotknęły na Białorusi 31 kapłanów katolickich, 21 duchownych prawosławnych, 5 grekokatolików i 29 protestantów .

Najsurowsza kara 11 lat kolonii karnej za rzekomą „zdradę stanu” spotkała proboszcza parafii w podmińskim Wołożynie, księdza Henryka Okołotowicza. Obecnie oczekuje on na wynik apelacji w areszcie w miejscowości Żodino pod Mińskiem. Od maja 2024 roku przebywa w areszcie kolejny duchowny katolicki – przewodniczący Krajowej Konferencji Zakonów Katolickich, proboszcz sanktuarium maryjnego w Szumilinie koło Witebska – ksiądz Andrzej Juchniewicz OMI. Jego proces sądowy rozpoczął się pod koniec grudnia 2024 roku, ale z nieznanych przyczyn został przerwany, a sam duchowny wciąż przebywa w areszcie śledczym.

Znadniemna.pl na podstawie „Chrześcijańska Wizja”, na zdjęciu: ks. Dymitr Malec, fot.: Grodnensis.by

Białoruska milicja zatrzymała wikariusza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Lidzie (fara), księdza Dymitra Malca. Dzisiaj, 24 lutego, duchowny stanął przed sądem w Lidzie za subskrybowanie „niepożądanych” mediów. O incydencie z wikariuszem lidzkiej fary poinformowała na Telegramie inicjatywa „Chrześcijańska Wizja”. Według niej o księdzu było głośno w

21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W tym dniu w sposób szczególny przypominamy o konieczności troski o język ojczysty oraz języki zagrożone i ginące.

Promowaniem i upowszechnianiem języka polskiego poza granicami kraju zajmują się instytucje podległe i nadzorowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki – Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej i Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą. W sposób szczególny działania te wspiera powołany w 2022 r. Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. świętego Maksymiliana Marii Kolbego.

Dzień Języka Ojczystego został ustanowiony przez UNESCO w 1999 r., a obchodzimy go od 2000 r.  Jego celem jest ochrona języków ojczystych oraz dbanie o języki zagrożone i ginące. Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego przypomina o różnorodności językowej na świecie, a jednocześnie podkreśla wartość języka w rozwoju dziedzictwa kulturowego. Dbając o język ojczysty i chroniąc go, dbamy o własną tożsamość narodową.

Ministerstwo Edukacji i Nauki wspiera naukę języka polskiego na całym świecie

Instytucje podległe i nadzorowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki realizują szereg działań ukierunkowanych na promowanie języka polskiego wśród Polonii i Polaków za granicą.

Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą (ORPEG)

ORPREG odgrywa istotną rolę w kształtowaniu i podtrzymywaniu tożsamości narodowej wśród Polaków i Polonii żyjącej poza granicami kraju. Realizuje to m.in. przez nauczanie dzieci i młodzieży języka polskiego, historii i kultury w języku polskim, ułatwiając im tym samym ewentualny powrót do polskiego systemu edukacji.

ORPEG prowadzi 74 szkoły polskie przy placówkach dyplomatycznych RP, oferując nauczanie uzupełniające z języka polskiego i zdobywanie wiedzy o Polsce dla ponad 16 tys. uczniów.
W roku 2022/2023 instytucja skierowała do pracy za granicą 103 nauczycieli do 11 krajów. W 2022 r. wyposażyła ośrodki i placówki organizujące naukę języka polskiego w ponad 50 tys. podręczników i pomocy dydaktycznych.

Więcej informacji znajdziesz na stronie internetowej ORPEG.

Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA)

Upowszechnianie języka polskiego poza granicami Polski NAWA realizuje przez programy skierowane do osób indywidualnych i instytucji. W ramach programów oferuje cudzoziemcom studia polonistyczne w Polsce, prowadzenie polonoznawczych projektów badawczych czy uczestnictwo w intensywnych wakacyjnych kursach językowych.

NAWA współpracuje też z zagranicznymi uczelniami prowadzącymi lektoraty języka polskiego. Podejmuje działania na rzecz profesjonalizacji nauczania oraz podnoszenia rangi języka polskiego jako języka obcego. Zapewnia obsługę administracyjną i finansową systemu certyfikacji języka polskiego.

Więcej o promocji języka polskiego, realizowanej przez NAWA, przeczytasz TUTAJ.

Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego

Zadania powołanego pod koniec 2022 r. Instytutu Rozwoju Języka Polskiego im. świętego Maksymiliana Marii Kolbego obejmują m.in.:

  • wspieranie kultywowania polskiej tradycji i wartości języka polskiego jako języka ojczystego oraz promowania języka polskiego jako języka ojczystego wśród Polonii i Polaków zamieszkałych za granicą,
  • wzmacnianie współpracy między Polonią i Polakami zamieszkałymi za granicą a podmiotami działającymi w Polsce, w szczególności w dziedzinie edukacji i nauki,
  • wspieranie inicjatyw oraz projektów edukacyjnych i naukowych mających na celu pogłębianie znajomości języka polskiego,
  • upowszechnianie języka polskiego jako języka obcego.

Sprawdź na stronie Instytutu.

 Znadniemna.pl za Gov.pl

21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W tym dniu w sposób szczególny przypominamy o konieczności troski o język ojczysty oraz języki zagrożone i ginące. Promowaniem i upowszechnianiem języka polskiego poza granicami kraju zajmują się instytucje podległe i nadzorowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki – Narodowa

Wydział Historii Uniwersytetu w Białymstoku poinformował dzisiaj o tym, że w środę,  19 lutego br., w 74. roku życia zmarł dr Jan Jerzy Milewski.

Śp. Jan Jerzy Milewski był znany Polakom Grodna i Grodzieńszczyzny z udziału w konferencjach naukowych, spotkaniach okolicznościowych, czy obchodach rocznic patriotycznych, regularnie organizowanych na Białorusi przed kryzysem w stosunkach polsko-białoruskich, który został wywołany po 2020 roku przez panujący za wschodnią granicą antypolski reżim Łukaszenki.

Wydział Historii Uniwersytetu w Białymstoku opublikował biografię śp. Jana Jerzego Milewskiego. Dowiadujemy się z niej, że zmarły był absolwentem studiów historycznych I stopnia Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku i II stopnia Uniwersytetu Warszawskiego. Po magisterium w 1984 roku został zatrudniony w Instytucie Historii Filii UW w Białymstoku, przekształconej w 1997 roku w Uniwersytet w Białymstoku, w którym pracował aż do przejścia na emeryturę. Był wychowankiem prof. Andrzeja Garlickiego, pod kierunkiem którego napisał i obronił w 1983 roku rozprawę doktorską poświęconą działalności PPS w województwie białostockim w latach 1918-1939.

Jego zainteresowania badawcze koncentrowały się wokół historii najnowszej Polski i dziejów Kresów Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej, a opublikowany dorobek liczy blisko 300 pozycji ogłoszonych nie tylko w kraju, ale także na Białorusi, Litwie i w Rosji. Wiele miejsca w jego dorobku zajmuje problematyka społeczności miejskich takich jak: Grodno, Białystok, Suwałki, Lipsk; relacji polsko-żydowskich w okresie II wojny światowej oraz historia największej zbrodni po jej zakończeniu dokonana na Polakach przez Sowietów, tj. Obława Augustowska w lipcu 1945 roku. Dr Milewski był jednym z pierwszych, który zainicjował systematyczne badania nad Obławą Augustowską, a ich wyniki starał się przekazywać nie tylko w środowisku naukowym, ale także całemu społeczeństwu pisząc do gazet ogólnopolskich i regionalnych, występując w radio i telewizji. Już jako Naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji białostockiego Oddziału IPN w początkach XXI wieku rozpoczynał i kontynuował w tej sprawie współpracę z rosyjskim Stowarzyszeniem Memoriał.

Dwukrotnie był prodziekanem Wydziału Humanistycznego (1982-1985, 1996-1999), i dwukrotnie wicedyrektorem Instytutu Historii (1992-1994, 1999-2000), a także kierownikiem Studium Podyplomowego w IH FUW (1985-1991). Ponadto sprawował w latach 1983-1987 funkcję Prezesa Zarządu Środowiskowego AZS w Białymstoku.

O jego pozycji w środowisku i zaangażowaniu w dialog pomiędzy historykami Białorusi i Litwy najlepiej świadczy fakt zaproszenia jego osoby w skład polsko-białoruskiej komisji do spraw podręczników historii, w której zasiadał w pierwszej połowie lat 90. XX wieku.

W całości biografię śp. Jana Jerzego Milewskiego przeczytasz

TUTAJ.

Portal Znadniemna.pl składa wyrazy szczerego żalu i współczucia Rodzinie śp. Jana Jerzego Milewskiego…

„Niech odpoczywa w pokoju wiecznym…”

Znadniemna.pl za historia.uwb.edu.pl, fot.: facebook.com/poranny

Wydział Historii Uniwersytetu w Białymstoku poinformował dzisiaj o tym, że w środę,  19 lutego br., w 74. roku życia zmarł dr Jan Jerzy Milewski. Śp. Jan Jerzy Milewski był znany Polakom Grodna i Grodzieńszczyzny z udziału w konferencjach naukowych, spotkaniach okolicznościowych, czy obchodach rocznic patriotycznych, regularnie

Ksiądz Henryk Okołotowicz, skazany na 11 lat pozbawienia wolności pod zarzutem „zdrady stanu”, nie może odprawiać Mszy świętej ani przyjmować komunii. Jednak – jak dowiedzieli się wierzący – po wyroku, na czas apelacji, kapłan został przeniesiony z aresztu KGB do Aresztu Śledczego nr 1, w którym pozwolono mu mieć w celi mały drewniany krzyż.

W areszcie śledczym KGB, w którym ksiądz przebywał ponad rok do procesu sądowego, posiadanie krzyża było zabronione, natomiast w Areszcie Śledczym nr 1 w podmińskim Żodino, dokąd ksiądz został przeniesiony na czas apelacji od wyroku, takiego zakazu nie ma.

Wierni dowiedzieli się ponadto, że kapłan nie czuje się najlepiej: przed uwięzieniem przeszedł zawał serca i operację usunięcia żołądka z powodu raka.

Pomimo tego duchowny nie traci pogody ducha i twierdzi, że czuje się spokojnie, bo nie popełnił nic nielegalnego, a pobyt w więzieniu postrzega jako prześladowanie za wiarę w  Boga i za Kościół Katolicki.

W modlitwie prosi Boga o siłę i o to, by pomagał mu godnie kroczyć drogą męczenników , a także pozwolił pozostać wiernym Chrystusowi, Kościołowi oraz Papieżowi aż do końca jego dni.

Ksiądz Henryk doskonale zna historię prześladowań księży w czasach panowania reżimu komunistycznego, zna w szczegółach historię odsiadki Kazimierza Świątka, który był przetrzymywany w tym samym  co on więzieniu „Amerykanka” w Mińsku (areszt śledczy KGB – red.).

Ta analogia pozwoliła księdzu Okołotowiczowi dojść do wniosku, że historia się powtarza.

 Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life

Ksiądz Henryk Okołotowicz, skazany na 11 lat pozbawienia wolności pod zarzutem „zdrady stanu”, nie może odprawiać Mszy świętej ani przyjmować komunii. Jednak - jak dowiedzieli się wierzący - po wyroku, na czas apelacji, kapłan został przeniesiony z aresztu KGB do Aresztu Śledczego nr 1, w którym

Papież Franciszek już siódmą dobę przebywa w szpitalu w wyniku zapalenia oskrzeli, a następnie obustronnego zapalenia płuc. Z Watykanu od kilku dni napływały niepokojące wieści w sprawie zdrowia głowy Kościoła. Dzisiaj rano biuro prasowe przekazało bardziej optymistyczne informacje.

„Noc minęła spokojnie, papież Franciszek wstał i zjadł śniadanie w fotelu” – takie wiadomości przekazał dzisiaj rano Watykan w siódmym dniu hospitalizacji papieża.

We wtorek wieczorem w komunikacie podano, że stan kliniczny Franciszka jest stabilny, a wyniki badań krwi wskazują na lekką poprawę, zwłaszcza wskaźników infekcji.

Oczekiwane są dalsze wiadomości na temat stanu 88-letniego papieża.

Znadniemna.pl/PAP

Papież Franciszek już siódmą dobę przebywa w szpitalu w wyniku zapalenia oskrzeli, a następnie obustronnego zapalenia płuc. Z Watykanu od kilku dni napływały niepokojące wieści w sprawie zdrowia głowy Kościoła. Dzisiaj rano biuro prasowe przekazało bardziej optymistyczne informacje. „Noc minęła spokojnie, papież Franciszek wstał i zjadł

Pochodząca z Grodna, Wanda Brzyska była wybitną polską chemiczką, specjalistką z zakresu chemii koordynacyjnej, cenioną nauczycielką akademicką i wychowawczynią wielu pokoleń chemików. Całe swoje życie zawodowe związała z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej, a od 1960 roku działała w Polskim Towarzystwie Chemicznym. Do jej wielkich pasji, poza nauką, należało także lotnictwo – była aktywną spadochroniarką oraz sekretarzem Lubelskiego Klubu Seniorów Lotnictwa. Dzisiaj obchodziłaby 94. urodziny.

Mała Wanda z mamą

Wanda Brzyska (z domu Szteyn) urodziła się 19 lutego 1931 roku w Grodnie. W wieku około trzech lat wraz z rodziną przeprowadziła się do Krakowa, a w 1937 roku do Lublina, gdzie początkowo zamieszkała na ulicy Rusałka, następnie na ulicy Narutowicza 76, a po przymusowej relokacji przez Niemców na Narutowicza 47. Ojciec, po zmobilizowaniu do wojska na początku wojny, wraz z innymi oficerami znalazł się poza granicami kraj, i już nigdy nie wrócił.

Mała Wanda z bratem i rodzicami w Krakowie, 1934 rok

Nasza bohaterka, począwszy od 1937 roku, kształciła się w lubelskich szkołach, a w czasie okupacji pobierała naukę na tajnych kompletach. Ostatecznie zdała małą oraz dużą maturę i ukończyła studia chemiczne na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, gdzie została wykładowczynią.

Pani Wanda z koleżankami z uczelni

Stopień doktora nauk przyrodniczych uzyskała w 1964 roku, a stopień doktora habilitowanego w 1972 roku. W roku 1984 została mianowana na stanowisko profesora nadzwyczajnego, a w 1991 roku otrzymała tytuł profesora zwyczajnego. Była naukową spadkobierczynią prof. Włodzimierza Hubickiego oraz prof. Andrzeja Waksmundzkiego.

O przygodzie ze spadochroniarstwem

Mała Wanda od dziecka interesowała się wszystkim tym, co było w górze. Dorabiając po studiach, jako nauczycielka w szkole urszulanek, została opiekunką ligi lotniczej. W tym czasie z małą grupą uczniów udała się z wizytą na lotnisko w Radawcu (siedziba Aeroklubu Lubelskiego – red.). Tam do samolotu zaprosił ją instruktor i zapytał czy nie chciałaby się nauczyć latania. Pani Wanda do Aeroklubu Lubelskiego zapisała się w latach 50. Nie została jednak pilotem, na kurs przyjmowano bowiem osoby o wzroście co najmniej 160 cm. Pani Wandzie zabrakło 3 centymetrów. Ale… pozostało jej spadochroniarstwo.

Wanda Brzyska (druga z prawej) – ostatnie wskazówki przed zawodami

W połowie lat 50–tych ubiegłego wieku była jedną z najlepszych polskich spadochroniarek. Do ostatnich miesięcy uczestniczyła w życiu Aeroklubu. W ramach Sekcji Historycznej, na spotkaniach, popularyzujących lotnictwo, opowiadała z wielką pasją o umiłowanym przez Nią spadochroniarstwie.

Z Aeroklubem Lubelskim związana była przez blisko 70 lat.

Dorobek Pani Profesor

Prof. Wanda Brzyska była autorem wielu prac naukowych w zakresie właściwości nowych związków kompleksowych lantanowców i pierwiastków d-elektronowych, twórcą 9 patentów oraz recenzentką kilkudziesięciu książek z dziedziny chemii.

W laboratorium

Za swoją działalność dydaktyczną, naukową i organizacyjną prof. Wanda Brzyska otrzymała wiele nagród i wyróżnień, m.in.: Złoty Krzyż Zasługi (1974), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1979), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2003), Medal Komisji Edukacji Narodowej (1979) oraz Złota Odznaka Zasłużonemu dla Lublina, Medal Województwa Lubelskiego za Zasługi dla Lubelszczyzny.

Była pierwszą kobietą, która została prorektorem uczelni. Wypromowała ponad 170 magistrów, 15 doktorów i 7 doktorów habilitowanych. Prof. Brzyska była wybitnym nauczycielem akademickim i naukowcem zasłużonym dla polskiej oraz światowej chemii.

Prof. Wanda Brzyska podczas zjazdu Krajowej Rady Seniorów Lotnictwa w Lublinie

Zmarła nasza znakomita grodnianka 29 października 2020 roku. Pochowana na cmentarzu komunalnym na Majdanku w Lublinie (kwatera S1J2-1-8).

Więcej o przygodzie Wandy Brzyskiej ze spadochroniarstwem można przeczytać w artykule Krzysztof Załuskiego pt. „Moje podium – Wanda Brzyska. Pani profesor ze spadochronem” na stronie www.lubelski.pl

Opr. Waleria Brażuk

Znadniemna.pl / Fot. Archiwum prywatne Wandy Brzyskiej pobrane w formie zrzutów ekranu z YouTube.com

 

 

Pochodząca z Grodna, Wanda Brzyska była wybitną polską chemiczką, specjalistką z zakresu chemii koordynacyjnej, cenioną nauczycielką akademicką i wychowawczynią wielu pokoleń chemików. Całe swoje życie zawodowe związała z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej, a od 1960 roku działała w Polskim Towarzystwie Chemicznym. Do jej wielkich pasji, poza

Fundacja Joachima Lelewela wystosowała apel do organizacji polonijnych w USA w sprawie działań na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta. W przekonaniu władz Fundacji jeśli ktokolwiek ma wpływ na władze amerykańskie, to właśnie one.

Autor Apelu, prezes Fundacji Joachima Lelewela Piotr Kościński, przypomina, że sprawa jest niezwykle ważna, a Andrzej Poczobut więziony od prawie czterech lat (został aresztowany 25 marca 2021 r.- red.) przez reżim Łukaszenki 8 lutego 2023 roku został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Po nieuwzględnionym odwołaniu od wyroku przebywa w kolonii w Nowopołocku, uważanej za jedną z najcięższych kolonii karnych na Białorusi.

Oto treść apelu Fundacji Joachima Lelewela:

Szanowni Państwo

Pojawiły się ostatnio informacje o rozmowach USA – Białoruś i ew. złagodzeniu sankcji amerykańskich w zamian za wypuszczenie (części?) więźniów politycznych przez Aleksandra Łukaszenkę. W tej chwili na Białorusi jest około 1400 osób uwięzionych z powodów politycznych.
Fundacja Joachima Lelewela apeluje do Państwa – liderów i działaczy organizacji polonijnych w  o wywarcie nacisku na senatorów i kongresmenów, by ci naciskali Departament Stanu ws. jak najszybszego uwolnienia Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi.

Andrzej Poczobut został swoistym „zakładnikiem” Łukaszenki i trzymany jest w ciężkich warunkach w kolonii karnej. Skazano go pod absurdalnymi zarzutami „siania nienawiści” i „rehabilitacji faszyzmu” (w tym ostatnim przypadku chodzi głównie o pielęgnowanie tradycji Armii Krajowej, uważanej za „faszystowską” przez władze Białorusi).

Wasza pomoc będzie nieoceniona. Uwolnienie polskiego działacza, więzionego za polskość, jest rzeczą niesłychanie ważną.

Z poważaniem,

Piotr Kościński, Prezes Fundacji Joachima Lelewela

Znadniemna.pl za Fundacja Joachima Lelewela

Fundacja Joachima Lelewela wystosowała apel do organizacji polonijnych w USA w sprawie działań na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta. W przekonaniu władz Fundacji jeśli ktokolwiek ma wpływ na władze amerykańskie, to właśnie one. Autor Apelu, prezes Fundacji Joachima Lelewela Piotr Kościński, przypomina, że sprawa jest niezwykle

120 lat temu, 19 lutego 1905 roku, zmarł nasz znakomity krajan Jakub Jodko-Narkiewicz. Francuskie gazety końca XIX wieku przezywały go „elektrycznym człowiekiem”. A to za sprawą jego badań nad promieniowaniem elektromagnetycznym oraz odkryciom w dziedzinie fotografii wysokonapięciowej, zwaną później kirlanowską. 

Jakub Narkiewicz-Jodko był ponadto wybitnym lekarzem, badaczem elektromagnetyzmu i fotografikiem – był prekursorem fotografii elektromagnetycznej. Pracował nad „telegrafią bez drutu”, na terenie należącego do niego majątku Nadniemen założył pierwszą w Kraju Północno-Zachodnim Rosyjskiego Imperium stację meteorologiczną, a jednocześnie pasjonował się sztuką i muzyką w wieku 21 lat wykładając teorię muzyki w liceum mariańskim.

Jakub Sarmat Zygmunt Jodko-Narkiewicz urodził się we wsi Turyn (57 kilometrów na południowy wschód od stolicy Białorusi – Mińska) 8 stycznia 1848 roku w rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec Otton Jodko-Narkiewicz wywodził się ze starożytnego rodu bojarzyna lidzkiego Marcina Jodko, a matka – Aniela z Estków – była wnuczką starszej siostry samego Tadeusza Kościuszki.

Jakub zdobył doskonałe wykształcenie – znał francuski, grał na pianinie i już  jako dziecko komponował utwory muzyczne.  Odbył nawet dwuletnie tournée po Europie, w ramach którego występował na najlepszych placówkach koncertowych starego kontynentu. Równolegle młodziana interesowały go nauki ścisłe – fizyka, biologia, medycyna. Swoją wiedzę w zakresie nauk  przyszły wynalazca zgłębiał na uczelniach Paryża, Rzymu i Florencji.

Dalej, w życiu Jodko-Narkiewicza nastąpiły nieoczekiwane zmiany. Z powodu choroby ojca, rodowemu majątkowi groził upadek. Ukochana młodsza siostra Aniela zachorowała na gruźlicę i umarła.

Te wydarzenia wstrząsnęły młodym człowiekiem i zmusiły do powrotu w rodzinne strony.

Po powrocie Jakub założył rodzinę, z którą zamieszkał w malowniczym majątku Nadniemen (80 km na południe od Mińska), w którym spędził dzieciństwo. Tu zaczął  prowadzić badania w dziedzinie fizyki, biologii, meteorologii, psychologii, medycyny, rolnictwa. Założył też pierwszą w Kraju Północno-Zachodnim Imperium Rosyjskiego stację meteorologiczną i atmosferyczną. Ponadto urządził specjalistyczne laboratoria naukowe – elektrograficzne, elektrobiologiczne, astronomiczne oraz chemiczne.

Pałac Jodko-Narkiewiczów w miejscowości Nadniemen na litografii według obrazu Napoleona Ordy, fot.: Radzima.org

Jakub Jodko-Narkiewicz prowadził nowatorskie badania nad fotografią wysokonapięciową. Już 1889 roku zaprezentował elektrografie, przedstawiające liście roślin, palce dłoni, monety. W późniejszym okresie doświadczenia te próbowali powtórzyć naukowcy z Francji, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. A w 1896 roku nasz znakomity krajan zaprezentował swój kolejny wynalazek, który umożliwiał obserwowanie promieniowania elektrycznego całego ciała ludzkiego.

Pozostałości po pałacu Jodko-Narkiewiczów w miejscowości Nadniemen, fot.: Lovehike.ru

Zdjęcia elektrograficzne autorstwa Jakuba Jodko-Narkiewicza, fot.: Lovehike.ru

Niestrudzony wynalazca pracował również nad „telegrafią bez druta”. W 1898 roku Francuskie Towarzystwo Naukowe potwierdziło jego pierwszeństwo w dziedzinie radiotelegrafii,  a jednak to nie on został uznany za wynalazcę radia, gdyż nie był w stanie w dostatecznym stopniu wytłumaczyć działania swego aparatu. Słabym punktem badacza było to, że osiągając wręcz zadziwiające wyniki – nie potrafił naukowo wytłumaczyć zasad ich działania. Nie zmniejsza to wszakże znaczenia jego osiągnięć, posłużyły bowiem podstawą dla dalszych badań i odkryć, z których korzystamy do dziś.

W majątku posadził też piękny park, resztki którego zachowały się do dziś. Obok parku znajdowało się pole, gdzie badał wpływ elektryczności na zachowanie roślin.

Plansza informująca o planach odbudowy siedziby ziemiańskiej w Nadniemniu, należącej do Jakuba Jodko-Narkiewicza, fot.: Lovehike.ru

Pomimo licznych zajęć i zainteresowań, wynalazca ciągle myślał o swojej siostrze, jej chorobie i odejściu. Wywarło to na nim ogromne wrażenie i spowodowało, że coraz bardziej interesowała go medycyna oraz nowe metody leczenia.

Z myślą o siostrze założył więc w Nadniemniu sanatorium „Nad-Niemen”, w którym leczył ludzi chorych na gruźlicę oraz inne choroby płuc. Ośrodek proponował kuracjuszom wynalezione przez właściciela wodne i powietrzne „kąpiele”, gimnastykę, leczenie wodą mineralną oraz kumysem. W tym celu ziemianin sprowadził z Baszkirii rasowe konie. Miejscowym zaś chłopom dobry pan rozdawał kumys za darmo przez okienko bramy wjazdowej do sanatorium. Dla diagnozowania i leczenia chorych ośrodek wykorzystywał elektroterapię. Metoda ta została przejęta między innymi przez naukowców Instytutu Fizjoterapii w Rzymie i nazwana „systemem Jodko”.

Ceniony wynalazca nigdy nie zapomniał o swoim zamiłowaniu do muzyki. Co roku urządzał w swoim majątku „Święto Lata”. Zapraszał zespoły muzyczne, orkiestry oraz gości z całej okolicy. Podczas koncertów osobiście dyrygował orkiestrą i grał na fortepianie.

W roku 1905, wbrew zakazom lekarzy, naukowiec wybrał się w podróż do Austrii i Włoch. Tam jego stan szybko pogorszył się i Jakub Jodko-Narkiewicz zmarł. Jego ciało przewieziono do Ojczyzny, do majątku Nadniemen, w którym wybitnego uczonego pożegnały podczas pogrzebu tłumy ludzi.

Dziś Narkiewicza-Jodkę nazywają drugim Teslą, który podobnie jak nasz znakomity krajan, był niedoceniany za życia i prawie zapomniany po śmierci.

Warto zatem pamiętać, iż Jakub Jodko-Narkiewicz, był wybitnym badaczem i odkrywcą w wielu dziedzinach nauk przyrodniczych, a także zdolnym muzykiem i kompozytorem oraz ojcem pięciorga dzieci.

Oprac. Emilia Kuklewska, fot.: Wikipedia.org

120 lat temu, 19 lutego 1905 roku, zmarł nasz znakomity krajan Jakub Jodko-Narkiewicz. Francuskie gazety końca XIX wieku przezywały go „elektrycznym człowiekiem”. A to za sprawą jego badań nad promieniowaniem elektromagnetycznym oraz odkryciom w dziedzinie fotografii wysokonapięciowej, zwaną później kirlanowską.  Jakub Narkiewicz-Jodko był ponadto wybitnym lekarzem,

„Trzeba być trzy razy Polakiem i z niezwykłą mocą umieć stwierdzić swą narodowość, by za takiego zostać uznanym w statystykach”
Hipolit Korwin-Milewski, pisarz i komentator polityczny rodem z Druskienik

Jest to opowieść o tym, jak Polak z Wasiliszek zwyciężył, gdyż zachował wiarę w „Polskę Sprawiedliwą” choć utracił dziecięce złudzenia o „Polsce Marzeń”, do której miłość odziedziczył od babci, urodzonej przed wojną w II Rzeczypospolitej.

Paweł Juszkiewicz od prawie 22 lat mieszka w Polsce. Z chwilą, gdy 12 lat temu postanowił ubiegać się o polskie obywatelstwo, którego mu odmówiono, gdyż Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego RP (ABW) uznała go za potencjalne zagrożenie dla „bezpieczeństwa kraju”. Lata mijały, a Juszkiewicz zdążył skończyć studia w Toruniu, rozpocząć pracę i wykładać na uczelni. W żaden sposób nie odczuwał reperkusji z powodu nadanego przez ABW statusu.

Do czasu, aż na początku 2024 roku (po 12 latach od decyzji ABW) otrzymał informację, że ma opuścić kraj. Zaczęła się walka z czasem i walka o życie. Juszkiewicz przez lata organizował i brał udział w manifestacjach przeciwko reżimowi Łukaszenki. Deportacja na Białoruś oznaczała dla niego więzienie.

9 lipca Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł o niewinności Juszkiewicza. Co więcej ABW wycofała zarzuty postawione 12 lat temu.

Paweł Juszkiewicz urodził się 1 grudnia 1985 roku w Wasiliszkach (obwód grodzieński na Białorusi) w polskiej rodzinie. Rodzice Pawła jako pierwsi w rodzinnej wsi otrzymali Kartę Polaka w 2008 roku. Dziadkowie Pawła byli Polakami, którym tuż po wojnie nie udało się w porę wyjechać, ponieważ nie zdążyli wyrobić dokumentów, wymaganych przez procedurę repatriacyjną.

Paweł został wychowany w duchu polskim, a siłą rzeczy także białoruskim, jak również w wierze katolickiej. Od zawsze czuł się bardzo silnie związany z krajem swoich przodków, wskutek czego w 2003 roku, w wieku 17 lat, wyjechał do Polski, gdzie podjął studia i przebywał na podstawie wizy studenckiej. Następnie uzyskał zezwolenie na pobyt stały w Polsce ze względu na swoje polskie korzenie. Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu ukończył trzy kierunki studiów, zrobił doktorat, zatrudnił się w polskiej firmie, otworzył własną działalność gospodarczą, został też wykładowcą na uczelni.

W 2011 roku został uznany za najlepszego studenta zagranicznego w Polsce, a także za najlepszego studenta w województwie kujawsko-pomorskim. Został wpisany do Złotej Księgi Studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz był stypendystą Ministra Edukacji Narodowej.

Od momentu przyjazdu nie zaniedbywał spraw formalno-prawnych związanych z pobytem w Polsce. Nigdy nie miał konfliktów z prawem i nie toczyły się przeciwko niemu żadne postępowania sądowe.

W 2012 roku złożył wniosek o obywatelstwo. Spotkał się jednak z odmową ze względu na decyzję ABW, której treści nigdy nie poznał.

Dopiero po 12 latach walki Pawła o swoje dobre imię, Sąd Administracyjny w Warszawie zapoznał się z treścią tajnego dokumentu ABW i stwierdził, iż zawarte w nim podejrzenia wobec Pawła Juszkiewicza są bezpodstawne, a sama ABW wycofała stawiane wcześniej Polakowi zarzuty.

Na początku 2025 roku wojewoda kujawsko-pomorski Michał Sztybel wręczył Pawłowi decyzję o uznaniu go za obywatela polskiego.

Paweł Juszkiewicz zgodził się opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach, związanych z wieloletnią walką o swoje dobre imię i o prawo do posiadania polskiego obywatelstwa Czytelnikom portalu Znadniemna.pl.

Znadniemna.pl: Jak się czuje Polak z Białorusi, od 22 lat mieszkający w Polsce i przez 12 ostatnich lat walczący o prawo być uznanym za polskiego obywatela?

Paweł Juszkiewicz: Jest to uczucie bardzo mieszane i wielopłaszczyznowe. Myślę, że sam fakt tego, że przez 12 lat walczyłem o bycie uznanym za obywatela jest najlepszym świadectwem tego, że czuję się Polakiem. Ta batalia była nie tylko moją osobistą walką, lecz również walką o pewną sprawiedliwość dziejową i historyczną, za którą w moim przypadku przemawiały wątki rodzinne.

Czy masz żal do polskiego rządu, ustawodawcy, funkcjonariuszy służb specjalnych z powodu tak długiej drogi do polskiego obywatelstwa, które w normalnym trybie powinieneś był otrzymać kilka miesięcy po złożeniu odpowiedniego wniosku?

– Mógłbym powiedzieć, że mam żal o to, w jakiej sytuacji znalazłem się nie ze swojej winy. Mogę mieć żal o to, że to trwało przez tyle lat, choć mogło się zakończyć w kilka tygodni, czy miesięcy przy odrobienie dobrej woli ze strony urzędników, prowadzących moją sprawę. Mogę też mieć żal o to, że polski ustawodawca na gruncie prawnym nie przewidział sytuacji, kiedy o obywatelstwo występuje ktoś, kto ma urzędowo poświadczone pochodzenie polskie ze strony obojga rodziców. Chodzi mi między innymi o konieczność pokonywania wszystkich kręgów biurokratycznych, zaczynając od „polowania” na numerek w kolejce, żeby złożyć wniosek i kończąc na wykazie dokumentów, które należy przetłumaczyć i załączyć do wniosku. Myślę, że dobrym podsumowaniem epopei, związanej z uznaniem mnie za obywatela polskiego, jest wypowiedź słynnego komentatora wileńskiego początku XX wieku, Hipolita Korwin-Milewskiego: „Trzeba być trzy razy Polakiem i z niezwykłą mocą umieć stwierdzić swą narodowość, by za takiego zostać uznanym w statystykach”. Lepiej tego, co stało się ze mną, ująć chyba nie można. Jeśli zaś chodzi o funkcjonariuszy służb, chyba jak wszędzie, bardziej reprezentują oni interesy polityków i konkretnej opcji politycznej, niż interesy całego narodu. Uświadomienie faktu, że za moją krzywdą stoi jakiś funkcjonariusz, któremu coś się wydawało i który chyba był przekonany o swojej racji, było dla mnie swego rodzaju pocieszeniem. Przecież znane w narodzie powiedzenie: „Dajcie człowieka, a paragraf się znajdzie” – nie wymaga dodatkowych interpretacji.

Jesteś wykładowcą akademickim. Jak wisząca nad Tobą groźba deportacji na Białoruś odbiła się na Twoich stosunkach ze studentami oraz środowiskiem wykładowców akademickich?

– Zawód nauczyciela i wykładowcy akademickiego jest z definicji zawodem zaufania społecznego. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której na salę wchodzi prowadzący, na temat którego piszą w mediach, że jest podejrzany o to, iż stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. I taka osoba prowadzi wykład na tematy społeczno-historyczne, prowadzi ze studentami dyskusje o kulturze, o wątkach etycznych w pracy nauczycieli. Czy jego słowa brzmią wiarygodnie dla studentów? Myślę, że odpowiedź  na to pytanie wydaje się oczywista. Narażenie mojego dobrego imienia na próbę i na ocenę było przykrym doświadczeniem. Aczkolwiek, jak się okazało, głęboko myliłem się, i raczej sam sobie narzucałem myślenie o stygmatyzowaniu mnie w środowisku akademickim, niż w rzeczywistości miało to miejsce. Polscy studenci i wykładowcy mają otwarte umysły i swoje przekonania na dany temat kształtują w wyniku własnego doświadczenia, a nie doniesień medialnych, dlatego zarówno ze strony moich studentów, jak i współpracowników, otrzymałem gigantyczne wsparcie, dziesiątki wiadomości i maili, które wspierały mnie w tej nielekkiej walce.

Czy wśród Twoich studentów spotykali się tacy, którzy podobnie jak Ty urodzili się na Białorusi? Twoje problemy z państwem polskim wpływały na nich demoralizująco?

– Rzeczywiście, pracuję w środowisku międzynarodowym i prowadzę zajęcia dla studentów z wielu krajów. Aczkolwiek w tym najtrudniejszym dla mnie czasie nie trafili mi się studenci z Białorusi. Pewne jest natomiast to, że moja sytuacja miała mrożący efekt dla diaspory Białorusinów, mieszkających w moim regionie. Wiele osób na wewnętrznych grupach w mediach społecznościowych była wręcz przerażona tym, że kogoś bez podania przyczyny mogą uznać za zagrożenie dla porządku i bezpieczeństwa i wydalić z kraju. Nieraz padały porównania, że takie sytuacje są możliwe na Białorusi, ale nie w demokratycznej Polsce.

W wielu wywiadach mówiłeś, że jesteś Polakiem, a Polskę traktujesz, jak swoją Ojczyznę.  Czy wieloletnie traumatyczne doświadczenia zmieniły coś w Twoim postrzeganiu Polski i Polaków?

– Niejednokrotnie w różnych rozmowach powtarzałem, że w momencie, kiedy spotkała mnie ta przykra historia, w moich oczach umarła w pewnym sensie „Polska Marzeń”, czyli kraj, do którego przyjechałem w pełnym przeświadczeniu o swojej przynależności do narodu polskiego. Kraj, w którym chciałem żyć, pracować, tworzyć i działać na rzecz mieszkających tu ludzi. „Polska Marzeń” to kraj, który był obiektem westchnień i sentymentów mojej śp. babci. Czar prysnął kiedy zetknąłem się z brutalną rzeczywistością. W okresie ostatnich kilkunastu lat pomagało mi tylko to, że zachowywałem wiarę w „Polskę Sprawiedliwą”. Cieszę się, że ostatecznie na tym właśnie się  nie zawiodłem. Jeśli zaś chodzi o postrzeganie Polaków, byłbym chyba nieobiektywny, wydając jakikolwiek krytyczny osąd, bo dziś już posiadam polskie obywatelstwo. Miałem szczęście w swoim życiu, że napotykałem tylko dobrych, otwartych i tolerancyjnych ludzi. Obracałem się w kręgach ludzi wykształconych, może dlatego nie spotkałem się z żadnym krzywdzącym mnie komentarzem, choć wiem, że w innych środowiskach z tym bywa różnie.

Na pewno dostrzegasz, że wielu uciekinierów z Białorusi, i tych młodych i tych mających bogatszy bagaż doświadczeń, miewa problemy z adaptacją w Polsce, napotyka  trudności w załatwianiu spraw urzędowych, m.in. w zakresie legalizacji pobytu, czy potwierdzenia zdobycia na Białorusi  odpowiedniego wykształcenia i kwalifikacji. Co doradzałbyś, jako wykładowca akademicki, studentom z kraju Łukaszenki, którzy borykają się z takimi problemami?

– Największy i najtrudniejszy krok Ci ludzie mają już są sobą. Tym krokiem było opuszczenie domów i rodziny, miejsca pracy, bliskich i przyjaciół. Trudne  chwile, załamanie psychicznej i chwilowe słabości emigranta oraz biurokracja urzędnicza są niczym w porównaniu z cierpieniem i strachem o swoje życie, czego wielu doświadczyło, mieszkając na Białorusi. W tych warunkach warto nauczyć się dostrzegać małe rzeczy, celebrować małe zwycięstwa, myśleć pozytywnie i perspektywicznie. „Dłużej klasztoru niż przeora” – warto mieć tę świadomość, bo oczekiwane zmiany często przychodzą gwałtownie i niespodziewanie.

Czy wierzysz w to, iż Białorusini, którzy ukończyli polskie uczelnie wyższe, kiedyś będą stanowić kadrę kierowniczą, urzędniczą itp. w wolnej Białorusi?

– Wierzę w to, a nawet jestem o tym przekonany, bo rozmawiam z Białorusinami. Wielu z nich zdobywa wykształcenie i doświadczenie w Polsce, ale żyje nadzieją na powrót do swoich miast i domów. Są też dedykowane programy stypendialne, przygotowujące przyszłą rezerwę kadrową wolnej Białorusi. Po przemianach, które niewątpliwie nadejdą, Białoruś odczuje dotkliwe braki kadrowe i potencjał osób z doświadczeniem migracji powinien wówczas zostać  poważnie wzięty pod uwagę.

Jakie są Twoje prognozy dotyczące przyszłości kraju, z którego pochodzisz? Czy po zdławieniu przez reżim powyborczych protestów 2020 roku Białorusini wciąż mają szanse na obalenie dyktatury w swoim kraju i wybicie się Białorusi prawdziwą niepodległość, przede wszystkim od Rosji?

– Nie jestem politologiem, żeby dawać prognozy, a na to, jaka będzie dalsza przyszłość Białorusi, składa się na pewno wiele czynników. Dziś chyba tylko babcie, mieszkające w odległych wsiach, wierzą w to, że Białoruś jest w pełni niezależnym krajem. Jesteśmy świadkami pełzającej okupacji Białorusi przez Rosję. Nie wydaje mi się, że obecne władze Białorusi mają jakąkolwiek moc sprawczą jeśli chodzi o kierunek rozwoju państwa, którym nominalnie rządzą. Może jedynie w tym zakresie, na jaki dostali zgodę z Kremla. Wiele będzie zależało od wielkiej polityki i tego jak skończy się wojna rosyjsko-ukraińska. Głęboko wierzę w to, że Białoruś pozostanie Białorusią, a nie krajem północno-zachodnim Rosji.

Co chciałbyś życzyć Czytelnikom naszego portalu…

– Życzę Czytelnikom wytrwałości w każdym podjętym przez siebie działaniu. Nawet jeśli często słyszą, że coś nie ma sensu, że to nie pomoże, że to nic nie da, trzeba konsekwentnie podążać do obranego celu. Odwaga i wiara w sens podjętych działań potrafią zdziałać wiele, szczególnie wówczas, gdy wiemy, że prawo i prawda są po naszej stronie. A prawda zawsze zwycięża!

Dziękujemy za rozmowę!

Zamieszczamy zdjęcia z Akcji Solidarności z Pawłem Juszkiewiczem, które odbywały się w Toruniu i Bydgoszczy:

Pod pomnikiem Mikołaja Kopernika spotkali się bliscy i znajomi Pawła Juszkiewicza

W obronie Pawła Juszkiewicza, który ma być wydalony z Polski. Protest w Bydgoszczy

 

Znadniemna.pl

 

 

„Trzeba być trzy razy Polakiem i z niezwykłą mocą umieć stwierdzić swą narodowość, by za takiego zostać uznanym w statystykach”- Hipolit Korwin-Milewski, pisarz i komentator polityczny rodem z Druskienik Jest to opowieść o tym, jak Polak z Wasiliszek zwyciężył, gdyż zachował wiarę w "Polskę Sprawiedliwą" choć utracił

Przejdź do treści