HomeStandard Blog Whole Post

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, zablokowali także szefowi „GP” dostęp do tweetdecka – aplikacji do zarządzania Twitterem. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl – atak na powiązany z Telewizją Republiką serwis „Poland Daily” został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy.

Rasa Jakilaitiene, rzeczniczka litewskiego ministra spraw zagranicznych, powiedziała, że fałszywa wiadomość została umieszczona na polskiej stronie internetowej.

Fałszywe wiadomości pojawiły się na Polanddaily.com. W zamieszczonym tam artykule znalazła się uwaga ministra Linkeviciusa, w której twierdził, że na Białoruś trzeba wysłać siły pokojowe – powiedziała rzeczniczka.

Rzeczniczka litwewskiego MSZ zwróciła uwagę, że dla podniesienia wiarygodności fake newsa w artykule pojawiała się także wzmianka na temat polskiego ministra spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wydało oświadczenie zaprzeczające fałszywym informacjom. Potwierdzono, że odpowiednie służby wszczęły już w tej sprawie dochodzenie.

Jest wysoce prawdopodobne, że trwa cyberatak informacyjny, który jest obecnie badany przez władze litewskie – czytamy w komunikacie.

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” stracił dostęp do konta (zmieniono hasło), na którym wstawiono odnośnik do artykułu zamieszczonego na portalu Znadniemna.pl, który prowadzi Związek Polaków na Białorusi. Ów artykuł to także cyberprowokacja. Dowiadujemy się z niego, że „Polska i Litwa wzywają NATO do wysłania wojsk na Białoruś”.

Podrobiony artykuł na portalu „Poland Daily” nosił tytuł „Polska i Litwa naciskają na wysłanie wojsk na Białoruś”. Napisany był w języku angielskim i podobnie jak publikacja wrzucona na Znadniemna.pl, dezinformował o rzekomych naciskach Polski, Litwy i Stanów Zjednoczonych na NATO. W tekście pojawiły się też nazwiska ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Rau oraz Swiatłany Cichanouskiej. Na zdjęciu głównym umieszczono szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa.

To nie pierwszy rosyjski atak na media związane ze „Strefą Wolnego Słowa”. Przypomnijmy: w maju 2020 r. portal Niezalezna.pl dwukrotnie padł ofiarą rosyjskich hakerów, którzy zmieniali treść naszych publikacji.

Na naszą stronę (a także na portale Telewizji Republika, Radia Szczecin, olsztyn24.pl oraz stronę gminy Orzysz, gdzie znajduje się garnizon) wstawiono artykuł pt. Amerykanie „chwalą” pobyt w Drawsku. „Jedyne czym mogą strzelić to gumki od majtek”

Gdy opublikowaliśmy informację o tym ataku, Rosjanie dokonali kolejnego włamania, zmieniając ją na „newsa”, że Niezalezna.pl przyznaje się do autorstwa wcześniejszego artykułu.

To nie koniec działań Moskwy przeciwko naszym mediom. Pod koniec maja na anglojęzycznym prorosyjskim portalu „The Duran” ukazał się „wywiad”, przeprowadzony rzekomo przez Katarzynę Gójską dla „Gazety Polskiej”. Rozmówcą wicenaczelnej tygodnika miał być amerykański generał broni Christopher G. Cavoli, dowódca sił amerykańskich w Europie. Nie trzeba chyba dodawać, że rozmowa, w której Cavoli twierdzi, że Polska i kraje bałtyckie są fatalnie zorganizowane pod względem militarnym, została w całości wymyślona.

Znadniemna.pl za niezalezna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na

Administracja Donalda Trumpa prowadzi intensywne rozmowy z władzami Białorusi w sprawie uwolnienia ponad stu więźniów politycznych – poinformowała agencja Reuters, powołując się na źródła zaznajomione z negocjacjami.

Według doniesień Reutersa, rozmowy mają charakter poufny, ale ich skala wskazuje na próbę przełamania wieloletniego impasu w relacjach między Waszyngtonem a Mińskiem. Trzy niezależne źródła przekazały, że administracja Trumpa oczekuje od władz Białorusi szybkiego gestu w postaci masowego zwolnienia więźniów politycznych, co mogłoby poprawić wizerunek reżimu Aleksandra Łukaszenki na arenie międzynarodowej.

Reuters przypomina, że od początku kadencji Trumpa Białoruś wypuściła już kilkadziesiąt osób w kilku falach.

Potencjalne zwolnienie ponad stu kolejnych więźniów politycznych byłoby największym tego typu gestem Mińska od czasu masowych protestów w 2020 roku. Eksperci cytowani przez Reutersa podkreślają, że taki ruch mógłby stanowić element szerszej gry dyplomatycznej, w której Białoruś stara się balansować między bliskim sojuszem z Rosją a próbami poprawy relacji z Zachodem.

Administracja Trumpa liczy, że działania władz w Mińsku otworzą drogę do dalszych rozmów i doprowadzą do ograniczenia napięć w regionie. Jak zauważa Reuters, ewentualne porozumienie w sprawie więźniów politycznych mogłoby stać się jednym z najważniejszych wydarzeń w relacjach USA–Białoruś od wielu lat.

Znadniemna.pl na podstawie Reuters.com, zdjęcie ilustracyjne

Administracja Donalda Trumpa prowadzi intensywne rozmowy z władzami Białorusi w sprawie uwolnienia ponad stu więźniów politycznych – poinformowała agencja Reuters, powołując się na źródła zaznajomione z negocjacjami. Według doniesień Reutersa, rozmowy mają charakter poufny, ale ich skala wskazuje na próbę przełamania wieloletniego impasu w relacjach między

W rocznicę śmierci Konstantego Jelskiego, jednego z najciekawszych, choć wciąż niewystarczająco docenianych polskich przyrodników XIX wieku, powracamy do niezwykłej biografii człowieka, który z kresowej wsi Lada trafił aż do tropikalnych ostępów Ameryki Południowej. Jego życie to historia żarliwej pasji badawczej, rodzinnych tradycji, szerokich horyzontów i niegasnącej ciekawości świata.

Kresowe korzenie odkrywcy

Konstanty Roman Jelski (1837–1896), fot.:wikipedia.org

Konstanty Roman Jelski urodził się 16 lutego 1837 roku we wsi Lada koło Mińska. Był synem Konstantego Michała Jelskiego (1789-1850) – syna Amelii ks. Sapieżanki i Franciszka Jelskiego, uczestnika insurekcji kościuszkowskiej oraz Klotyldy (1801-1872) z Moniuszków, córki Stanisława i Ewy Wojniłłowiczów, ciotki wybitnego kompozytora Stanisława Moniuszki.

W licznej rodzinie Jelskich dorastało dziewięcioro dzieci: Aleksander, Leon Franciszek, Władysław, Konstanty, Adam, Ksawery oraz siostry Zofia, Maria Stanisława i Michalina Paulina.

Atmosfera kresowego domu – pielęgnującego kulturę, edukację i wrażliwość na przyrodę – już od najmłodszych lat kształtowała w chłopaku przyszłego badacza. Edukację gimnazjalną Kostek Jelski odbył w Mińsku, podobnie jak jego bracia i brat cioteczny Józef Wańkowicz. Tam również poznał dwóch późniejszych gigantów polskiej nauki – Benedykta Dybowskiego i Aleksandra Czekanowskiego. Te szkolne przyjaźnie stały się dla Jelskiego ważnym duchowym zapleczem i środowiskiem, które ukierunkowało naukowe ambicje naszego bohatera.

Studia w Moskwie i Kijowie

Droga Jelskiego ku nauce prowadziła przez dwa ważne ośrodki akademickie XIX wieku. W latach 1853–1856 studiował medycynę w Moskwie, gdzie przebywał również późniejszy lekarz i społecznik – A. Baraniecki. Wkrótce okazało się jednak, iż prawdziwą pasją Jelskiego są nauki przyrodnicze.

W 1856 roku przeniósł się do Kijowa, na Wydział Fizyko-Matematyczny tamtejszego uniwersytetu, gdzie studiował zoologię i nauki przyrodnicze. Studia ukończył 6 czerwca 1860 roku ze stopniem kandydata nauk.

Największy wpływ na rozwój młodego badacza miał wybitny zoolog prof. Karl Fiodorowicz Kessler – autorytet w dziedzinie malakologii i ekologii. Kessler widział w Jelskim swojego następcę i starał się przygotować go do roli przyszłego profesora zoologii.

W Kijowie Jelski nawiązał również bliskie przyjaźnie akademickie z Aleksandrem Karpińskim oraz Józefem Sowińskim, studentem chemii, który po latach został księdzem i po śmierci Jelskiego wydał jego popularno-przyrodnicze opowiadania z pobytu w Gujanie francuskiej i po części w Peru.

Pierwsza praca

Po uzyskaniu dyplomu Jelski związał się z pracą pedagogiczną. W latach 1860–1862 wykładał w gimnazjach w Nowogrodzie Siewierskim oraz Kijowie, kontynuując jednocześnie swoje studia. Stopień magistra nauk przyrodniczych otrzymał 3 października 1862 roku.

Wkrótce potem, po odejściu prof. Kesslera do Petersburga, został kustoszem gabinetu zoologicznego Uniwersytetu Kijowskiego. Wydawało się, że droga ku profesurze stoi przed nim otworem. Jednak wybuch powstania styczniowego oraz związane z nim represje wobec Polaków zatrzymały karierę młodego naukowca. Choć nie brał udziału w powstaniu, jako Polak został objęty nieufnością władz, co uniemożliwiło mu uzyskanie stanowiska profesora.

W maju 1863 roku Jelski opuścił Kijów – jak się okazało, na zawsze. Powodem było nie tylko zamknięcie możliwości awansu na uczelni, ale również jego własna, głęboka potrzeba poznawania nowych miejsc. Pasja badawcza i wewnętrzny pęd ku światu miały zaprowadzić go wkrótce do Ameryki Południowej.

Pięciu przyrodników w Kijowie. Od lewej strony: Konstanty Malewski, Benedykt Dybowski, Aleksander Czekanowski (zesłaniec, badacz Syberji), Konstanty Jelski (podróżnik po Ameryce płd.), Konstanty Kamiński. Fotografia z czasów pobytu B. Dybowskiego jako delegata Rządu Narodowego, rcin.org.pl

Droga ku wielkim wyprawom

Po opuszczeniu Kijowa Jelski rozpoczął najbardziej fascynujący rozdział swojego życia – wyprawy badawcze do Ameryki Południowej. Jego praca w Gujanie Francuskiej, Peru i Ekwadorze przyniosła mu międzynarodowe uznanie, a zbiory zoologiczne, które wysyłał do Europy, wzbogaciły kolekcje największych muzeów.

Współcześni mu przyrodnicy, tacy jak Władysław Taczanowski, nie kryli uznania dla jego talentu preparatorskiego i dokładności obserwacyjnej. Taczanowski pisał, że skóry ptaków przysłane przez Jelskiego były „wyborne” i „nie wymagały żadnej poprawy”.

Powrót, praca muzealna i dziedzictwo

Konstanty Jelski, 1874 rok, fot.: wikipedia.org

Po latach badań w tropikach Jelski powrócił do Europy, gdzie zajmował się porządkowaniem zbiorów, katalogowaniem kolekcji oraz popularyzacją wiedzy przyrodniczej. Jego dzienniki i wspomnienia, w tym te przygotowane do druku przez ks. Sowińskiego, stanowią dziś ważne źródło wiedzy zarówno biologicznej, jak i historycznej.

Pamięć o odkrywcy

W 1883 roku nasz bohater ożenił się z Heleną z Korsaków. Mieli czwórkę dzieci, z których dwoje zmarło wkrótce po urodzeniu. Syn Antoni (ur. 1886) i córka Konstancja (ur. 1884) jako współwłaściciele majątku Dziatkowice w powiecie Baranowicze, w województwie nowogródzkim, zostali zamordowani przez Sowietów w 1939 roku.

Konstanty Jelski zmarł 26 listopada 1896 roku w Krakowie i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim, ale jego dorobek naukowy pozostaje żywy. Gatunki zwierząt noszące jego imię, tropikalne kolekcje w muzeach, a także relacje z podróży świadczą o tym, jak wiele wniósł do światowej nauki.

W rocznicę śmierci naukowca warto przypominać o człowieku, który wyrósł z kresowej tradycji, a poprzez swoją pasją wpisał się w historię światowej eksploracji przyrodniczej – od Mińska, przez Kijów, aż po amazońskie dżungle.

Opr. Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl/Zdjęcie Konstantego Jelskiego (1837–November 26, 1896)/Library of the Museum and Institute of Zoology PAS – Archives MIZ PAS P703

W rocznicę śmierci Konstantego Jelskiego, jednego z najciekawszych, choć wciąż niewystarczająco docenianych polskich przyrodników XIX wieku, powracamy do niezwykłej biografii człowieka, który z kresowej wsi Lada trafił aż do tropikalnych ostępów Ameryki Południowej. Jego życie to historia żarliwej pasji badawczej, rodzinnych tradycji, szerokich horyzontów i

W Warszawie odbywają się dwudniowe uroczystości związane z 30. rocznicą śmierci Grażyny Lipińskiej, niezłomnej patriotki i bohaterki najnowszej historii Polski. Instytut Pamięci Narodowej przygotował wydarzenia, które mają przypomnieć jej niezwykłe losy i oddać hołd odwadze, z jaką przez całe życie walczyła o wolność ojczyzny.

Podczas obchodów złożono kwiaty i zapalono znicze w miejscach pamięci, a przedstawiciele IPN oraz środowisk kombatanckich podkreślali jej niezłomność i poświęcenie. Wspominano działalność konspiracyjną Lipińskiej, jej aresztowanie przez NKWD i dramatyczne lata spędzone w sowieckich łagrach, a także późniejszą aktywność społeczną i patriotyczną w Polsce. Szczególnie mocno wybrzmiał wątek okresu jej życia związanego z Grodnem – miastem, które ukształtowało jej postawę patriotyczną i w którym rozpoczęła swoją drogę ku służbie narodowi.

Uroczystości miały również wymiar edukacyjny. Zaprezentowano archiwalia i świadectwa, które ukazują skalę sowieckich represji wobec Polaków. Wspomniano także o grodzieńskich doświadczeniach Lipińskiej, które przypominają o dramatycznych losach mieszkańców Kresów Wschodnich i ich wkładzie w walkę o wolną Polskę. Obecność młodzieży była szczególnie ważna – dla wielu młodych ludzi historia bohaterki stała się lekcją o cenie wolności i znaczeniu pamięci narodowej.

Ważnym akcentem obchodów był list od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, skierowany do uczestników uroczystości.

„Serdecznie dziękuję inicjatorom i współtwórcom wydarzenia upamiętniającego osobę i dokonania Grażyny Lipińskiej z okazji 30. rocznicy jej śmierci. Podzielam Państwa głębokie przekonanie o potrzebie, a nawet moralnej powinności, przypominania tej wspaniałej postaci, w której losach znajdują odbicie XX‑wieczne dzieje Rzeczypospolitej” – napisał Prezydent.

Słowa te nadały uroczystości szczególną rangę i podkreśliły znaczenie pamięci o bohaterach, którzy całym swoim życiem służyli wolnej Polsce.

Organizatorzy zapowiedzieli, że obchody będą kontynuowane także jutro. W programie przewidziano kolejne spotkania, wykłady i wydarzenia edukacyjne, które pozwolą jeszcze szerzej przybliżyć postać Grażyny Lipińskiej i jej znaczenie dla historii Polski. Jutrzejszy dzień ma być okazją do dalszej refleksji nad jej życiem oraz do wspólnego budowania pamięci o tych, którzy walczyli o niepodległość – zarówno w Warszawie, jak i w Grodnie, gdzie zaczęła się jej droga ku bohaterstwu.

Znadniemna.pl na podstawie Ipn.gov.pl, Prezydent.plna zdjęciu: uczestnicy obchodów przy grobie ppłk Grażyny Lipińskiej na Cmentarzu Parafialnym na Służewie w Warszawie, fot.: Facebook.com/ipngovpl

W Warszawie odbywają się dwudniowe uroczystości związane z 30. rocznicą śmierci Grażyny Lipińskiej, niezłomnej patriotki i bohaterki najnowszej historii Polski. Instytut Pamięci Narodowej przygotował wydarzenia, które mają przypomnieć jej niezwykłe losy i oddać hołd odwadze, z jaką przez całe życie walczyła o wolność ojczyzny. Podczas obchodów

Dziś mija 220. rocznica urodzin Eustachego Januszkiewicza – pisarza, wydawcy i księgarza, który stał się jednym z filarów Wielkiej Emigracji. Jego życie było splecione z historią powstania listopadowego, a działalność w Paryżu uczyniła go jednym z najważniejszych organizatorów polskiego życia kulturalnego poza granicami kraju.

Młodość i edukacja

Eustachy Januszkiewicz urodził się 26 listopada 1805 roku na Mińszczyźnie – w folwarku Prusy, niedaleko Słucka. Studiował prawo na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie zetknął się z kręgiem młodych intelektualistów, którzy później odegrali kluczową rolę w polskim życiu narodowym.

Już w młodości Eustachy interesował się literaturą i historią, czego owocem była jego pierwsza publikacja pt. „Stan nauk i literatury we Francji za panowania Ludwika XIV-go” (1825).

Wybuch powstania listopadowego w 1830 roku skierował losy młodego człowieka ku działalności politycznej. Niebawem został emisariuszem Centralnego Wileńskiego Komitetu Powstańczego, a następnie – adiutantem generała Samuela Różyckiego. Klęska insurekcji zmusiła naszego bohatera do emigracji, która na zawsze związała jego życie z Paryżem.

Wydawca i księgarz w Paryżu

Po przybyciu do Francji Januszkiewicz założył w Paryżu Księgarnię i Drukarnię Polską – pierwszą tego typu instytucję we Francji. Dzięki księgarni i drukarni, polscy emigranci mieli dostęp do książek i czasopism w ojczystym języku. Januszkiewicz wydawał m.in. „Pielgrzyma Polskiego” i „Młodą Polskę”, które stały się ważnymi organami polskiej opinii na emigracji.

Seweryn Goszczyński pisał o Januszkiewiczu w liście z 1839 roku: „Poznałem tam znowu dwie ilustracje emigracyjne: Wrotnowskiego i Januszkiewicza. Pierwszy wymuskany, jak jego styl, drugi prosty, ale pełen energii”. Ta opinia dobrze oddaje charakter naszego bohatera – mniej efektowny w formie, lecz niezwykle skuteczny w działaniu.

Organizator życia emigracyjnego

Eustachy Januszkiewicz był współzałożycielem emigracyjnego Towarzystwa Litewskiego i Ziem Ruskich, do którego rekomendował Adama Mickiewicza. Od 1856 roku działał w Komitecie Wydawniczym Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu. Jego aktywność obejmowała także działalność charytatywną – po śmierci Adama Mickiewicza wspierał, na przykład, Fundację na rzecz osieroconych dzieci Wieszcza.

Feliks Wrotnowski w listach do Januszkiewicza podkreślał jego rolę jako organizatora i opiekuna emigrantów: „Twoja księgarnia jest dla nas jak dom, w którym odnajdujemy ojczyznę”. To świadectwo pokazuje, że działalność Januszkiewicza miała nie tylko wymiar praktyczny, ale także emocjonalny – dawała uchodźcom poczucie wspólnoty.

Śmierć i pamięć

Zmarł Eustachy Januszkiewicz – pionier polskiej sprawy wydawniczej na emigracji – 27 sierpnia 1874 roku w Paryżu. Choć najbardziej znany jest jako wydawca, pozostawił po sobie także własne dzieła literackie i pamiętniki. Opisywał w nich zarówno życie codzienne emigracji, jak też swoje refleksje nad losem Polski. Wspomnienia naszego krajana są dziś cennym źródłem dla historyków badających Wielką Emigrację.

Opr. Walery Kowalewski, portret Eustachego Januszkiewicza, źródło: X.com/ZenekKwiatkows1

Dziś mija 220. rocznica urodzin Eustachego Januszkiewicza – pisarza, wydawcy i księgarza, który stał się jednym z filarów Wielkiej Emigracji. Jego życie było splecione z historią powstania listopadowego, a działalność w Paryżu uczyniła go jednym z najważniejszych organizatorów polskiego życia kulturalnego poza granicami kraju. Młodość i

W 170. rocznicę śmierci Adama Mickiewicza Senat Rzeczypospolitej Polskiej jednogłośnie przyjął uchwałę upamiętniającą twórczość i działalność patriotyczną Wieszcza narodowego. Dokument podkreśla rolę poety w budowaniu świadomości narodowej oraz znaczenie jego dzieł literackich, które do dziś kształtują polską kulturę.

Dzisiaj, 26 listopada, Senat RP uczcił pamięć Adama Mickiewicza, jednego z najwybitniejszych poetów romantycznych i symboli walki o wolność. Uchwała została przyjęta przez aklamację, co oznacza, że wszyscy senatorowie ją poparli bez głosowania imiennego.

W dokumencie przypomniano, że Mickiewicz był nie tylko autorem „Pana Tadeusza” czy „Dziadów”, ale także działaczem politycznym, publicystą i organizatorem polskich oddziałów wojskowych w czasie Wiosny Ludów. Jego twórczość, pełna tęsknoty za ojczyzną i wezwania do jedności narodowej, inspirowała kolejne pokolenia Polaków do walki o niepodległość.

Senatorowie podkreślili również symboliczny wymiar przeniesienia szczątków poety z cmentarza w Montmorency (Francja) do Krypty Wieszczów Narodowych na Wawelu, co uczyniło go jednym z trzech Wieszczów narodowych, obok Juliusza Słowackiego i Zygmunta Krasińskiego.

Uchwała Senatu RP ma zostać ogłoszona w Monitorze Polskim i stanowi wyraz wdzięczności oraz hołdu dla Mickiewicza, którego dorobek literacki i działalność patriotyczna pozostają fundamentem polskiej kultury i tożsamości narodowej.

Znadniemna.pl na podstawie Portalsamorzadowy.pl/Senat.gov.pl, na zdjęciu: Adam Mickiewicz na foto autorstwa Jana Mieczkowskiego, źródło: Wikipedia

W 170. rocznicę śmierci Adama Mickiewicza Senat Rzeczypospolitej Polskiej jednogłośnie przyjął uchwałę upamiętniającą twórczość i działalność patriotyczną Wieszcza narodowego. Dokument podkreśla rolę poety w budowaniu świadomości narodowej oraz znaczenie jego dzieł literackich, które do dziś kształtują polską kulturę. Dzisiaj, 26 listopada, Senat RP uczcił pamięć Adama

Wieczorem 25 listopada na skwerze przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem i innymi więźniami politycznymi na Białorusi.

Choć wyjątkowo niesprzyjająca aura ograniczyła frekwencję, zgromadzeni przypomnieli o losie uwięzionego dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi. Podczas wystąpień mówiono o dramatycznych warunkach, w jakich przebywają więźniowie polityczni, oraz o nadziejach na rychłe uwolnienie nowej grupy osób za sprawą negocjacji prowadzonych z Łukaszenką przez Amerykanów, o czym coraz częściej mówi się w ostatnich tygodniach.

Uczestnicy akcji przynieśli  zdjęcia Andrzeja Poczobuta i innych represjonowanych, a także biało‑czerwono‑białe flagi, będące symbolem wolnej Białorusi. Wystąpienia miały charakter przypomnienia, że sprawa więźniów politycznych nie może zostać zapomniana. Podkreślano, że solidarność międzynarodowa jest jednym z niewielu narzędzi nacisku na reżim w Mińsku i że każde publiczne wsparcie ma znaczenie moralne.

Andrzej Poczobut został zatrzymany w Grodnie 25 marca 2021 roku i skazany na osiem lat kolonii karnej, które odsiaduje w Nowopołocku na północy Białorusi. Od dnia zatrzymania Andrzeja minęło już 1 341 dni, które spędził za kratami. W tym czasie stał się symbolem niezłomności i odwagi, a jego sprawa jest stale obecna w polskiej przestrzeni publicznej. W październiku 2025 roku został uhonorowany Nagrodą im. Andrieja Sacharowa, a w listopadzie odznaczony przez Prezydenta RP Orderem Orła Białego.

Akcje solidarności w Białymstoku odbywają się cyklicznie, co miesiąc, i są wyrazem pamięci o więźniach politycznych na Białorusi. Dzisiejsze zgromadzenie, mimo niesprzyjających warunków pogodowych, pokazało, że temat pozostaje żywy i że w Polsce nie ustaje wsparcie dla tych, którzy wciąż przebywają za kratami. Organizatorzy podkreślali, że dopóki Andrzej Poczobut i inni więźniowie polityczni nie odzyskają wolności, solidarność będzie kontynuowana.

 Znadniemna.pl, fot.: Hpravy.org

Wieczorem 25 listopada na skwerze przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się kolejna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem i innymi więźniami politycznymi na Białorusi. Choć wyjątkowo niesprzyjająca aura ograniczyła frekwencję, zgromadzeni przypomnieli o losie uwięzionego dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi. Podczas

24 listopada w Mrągowskim Centrum Kultury odbył się wyjątkowy koncert „Melodie dla Anny”, będący częścią Festiwalu „Eurydyka” — wydarzenia, które powstało w 2013 roku na Białorusi jako jeden z najważniejszych polskich konkursów wokalnych. Po przeniesieniu się do Polski po roku 2020 festiwal kontynuuje swoją misję upamiętniania twórczości Anny German oraz wspierania młodych talentów.

Mrągowskie Centrum Kultury wypełniło się tego wieczoru dźwiękami, emocjami i niezwykłym ciepłem. Publiczność od pierwszych chwil dała się porwać atmosferze wydarzenia, a oklaski, które nie cichły nawet po zakończeniu koncertu, świadczyły o ogromnym uznaniu dla artystów z Białorusi, Ukrainy i Polski.

Międzynarodowy koncert „Melodie dla Anny”, przygotowany przez Fundację Kultura Bez Granic, od lat stanowi jedno z najważniejszych wydarzeń w ramach Festiwalu „Eurydyka”. Festiwal ten narodził się w 2013 roku na Białorusi i szybko stał się jednym z najbardziej prestiżowych polskich konkursów wokalnych. Z powodów politycznych po roku 2020 został przeniesiony do Polski, gdzie z powodzeniem kontynuuje swoją misję — pielęgnuje pamięć o Annie German, odkrywa młode talenty i łączy kultury poprzez muzykę.

Tegoroczny koncert wyróżniał się autorskimi interpretacjami najbardziej znanych utworów Anny German. Solowe wystąpienia, pełne emocji duety i harmonijne kwartety uzupełnione zostały nowymi aranżacjami i wyjątkowym scenariuszem. Instrumentalne brzmienia skrzypiec i fortepianu nadawały występom elegancji i głębi.

Na scenie zaprezentowali się: Grażyna Komincz, Zoja Rolińska, Walery Zadorożny, Katarzyna Czekanowska oraz Andrzej Pluszcz. Akompaniowali im: skrzypaczka Eugenia Żukowytska oraz pianista i kierownik artystyczny festiwalu, Witali Oleszkiewicz. Koncert poprowadziła Marina Towarnicka, prezes Fundacji „Kultura Bez Granic”.

Artyści podkreślali po występie, że magia tego wieczoru była możliwa dzięki otwartości i ciepłu publiczności. W swoich podziękowaniach wyrazili wdzięczność gospodarzom — Mrągowskiemu Centrum Kultury — oraz wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji wydarzenia.

„Do zobaczenia, Mrągowo!” — tymi słowami zakończyli swoje wystąpienia, wyrażając nadzieję na kolejne spotkania w przyszłości.

Koncert „Melodie dla Anny” po raz kolejny udowodnił, że twórczość Anny German pozostaje żywa, inspiruje i daje ukojenie — tak jak pragnęła artystka, mówiąc:

„Chcę, by piosenka rodziła w sercach słuchaczy piękne uczucia…”.

Znadniemna.pl/Fot.: Facebook.com

 

24 listopada w Mrągowskim Centrum Kultury odbył się wyjątkowy koncert „Melodie dla Anny”, będący częścią Festiwalu „Eurydyka” — wydarzenia, które powstało w 2013 roku na Białorusi jako jeden z najważniejszych polskich konkursów wokalnych. Po przeniesieniu się do Polski po roku 2020 festiwal kontynuuje swoją misję

Urodzona 25 listopada 1920 roku w Bobrujsku, Karolina Borchardt była jedną z tych artystek, których życie splotło się nierozerwalnie z dramatycznymi wydarzeniami XX wieku. Dziś, w 105. rocznicę jej urodzin, przypominamy sylwetkę aktorki, żołnierki Armii Krajowej i uczestniczki Powstania Warszawskiego, której droga do sceny była równie trudna, co niezwykła.

Karolina Borchardt, z domu Straczewska, dorastała w rodzinie inteligenckiej, gdzie kultura i nauka były codziennością. Już jako nastolatka mała Karolina marzyła o teatrze, a ukończone w 1939 roku prywatne gimnazjum miało być początkiem jej artystycznej drogi. Wybuch wojny brutalnie przerwał te plany – zamiast szkoły teatralnej przyszła konspiracja i walka o wolność. Borchardt wstąpiła do Armii Krajowej, a jej młodzieńcze marzenia musiały ustąpić miejsca rzeczywistości okupacyjnej.

Podczas okupacji działała w strukturach AK, angażując się w działalność konspiracyjną. W 1944 roku wzięła udział w Powstaniu Warszawskim, które na zawsze odcisnęło piętno na jej życiu i twórczości. Po wojnie wspominała, że dramatyczne przeżycia z tamtych lat nauczyły ją odwagi i determinacji. Te cechy później przeniosła na scenę, gdzie jej role nabierały szczególnej głębi i autentyczności.

Dopiero w 1945 roku mogła rozpocząć studia aktorskie w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Ukończyła je trzy lata później, rozpoczynając karierę sceniczną i filmową.

Zagrała w kilku produkcjach filmowych, ale to teatr był jej prawdziwym domem.

Przez jeden sezon grała w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi, po czym na dwa sezony przeniosła się do Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. W sezonie 1952/1953 zagrała w powstałym wówczas Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. W 1953 przeniosła się do Warszawy i dołączyła do zespołu Teatru Domu Wojska Polskiego, dwa lata później teatr zmienił nazwę na Teatr Dramatyczny. Karolina Borchardt grała w nim do przejścia na emeryturę w 1987 roku.

Choć nie zdobyła wielkich nagród ani międzynarodowej sławy, urodzona bobrujczanka była ceniona przez środowisko i publiczność za rzetelność, pasję i autentyczność. Jej role, choć nieliczne, pozostawiły ślad w historii polskiej sceny. Za swoją wieloletnią działalność artystyczną i lata służby w Armii Krajowej została uhonorowana Krzyżem Powstańczym i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski — jednym z najważniejszych odznaczeń państwowych, przyznawanym za szczególne zasługi dla kraju.

Karolina Borchardt zmarła 4 maja 2011 roku w Konstancinie-Jeziornie. Jej prochy spoczęły na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie – miejscu, gdzie swój wieczny spoczynek znalazło wielu powstańców i ludzi teatru. Dziś pamiętamy ją nie tylko jako aktorkę, ale także jako kobietę, która w młodości chwyciła za broń, by walczyć o wolność. Jej życie jest świadectwem pokolenia, które musiało łączyć sztukę z historią, a marzenia z walką o przetrwanie.

Opr. Adolf Gorzkowski, na zdjęciu; Karolina Borchardt w filmie „Szczęściarz Antoni” (1960 r.), źródło: screenshot z Youtube.com

Urodzona 25 listopada 1920 roku w Bobrujsku, Karolina Borchardt była jedną z tych artystek, których życie splotło się nierozerwalnie z dramatycznymi wydarzeniami XX wieku. Dziś, w 105. rocznicę jej urodzin, przypominamy sylwetkę aktorki, żołnierki Armii Krajowej i uczestniczki Powstania Warszawskiego, której droga do sceny była

Dwaj białoruscy duchowni katoliccy – ks. Henryk Okołotowicz i o. Andrzej Juchniewicz OMI – po opuszczeniu 20 listopada kolonii karnej w Bobrujsku zostali przewiezieni do Nuncjatury Apostolskiej w Mińsku, a następnie skierowani do Watykanu. Od kilku dni przebywają tam bez kontaktu z mediami i wiernymi, a według nieoficjalnych informacji przechodzą badania medyczne.

Po czterech dniach od przybycia uwolnionych duchownych wciąż brak oficjalnych komunikatów na ich temat ze strony Stolicy Apostolskiej. Kapłani nie uczestniczyli w żadnych spotkaniach publicznych i do tej pory nie nawiązali kontaktu z bliskimi. Towarzyszy im metropolita mińsko-mohylewski, arcybiskup Józef Staniewski.

Wierni oczekują, że w najbliższych dniach mogą odbyć się pierwsze oficjalne spotkania, w tym audiencja u papieża Leona XIV, która możliwa jest jedynie do 27 listopada, gdyż tego dnia Ojciec Święty wyruszy w podróż apostolską do Turcji i Libanu.

Ks. Henryk Okołotowicz, proboszcz parafii św. Józefa w Wołożynie, został zatrzymany w listopadzie 2023 roku i skazany na jedenaście lat kolonii karnej pod zarzutem zdrady państwa. Był pierwszym katolickim duchownym na Białorusi od czasów stalinowskich skazanym za rzekome przestępstwa polityczne. Ks. Henryk znany jest z obrony wolności religijnej i patriotyzmu, a w 1984 roku odprawił pierwszą Mszę świętą w Katyniu.

Ojciec Andrzej Juchniewicz OMI, przełożony oblatów na Białorusi, został zatrzymany w maju 2024 roku i oskarżony o działalność wywrotową. Skazano go na trzynaście lat kolonii karnej. Był proboszczem sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie i jednym z najbardziej rozpoznawalnych kapłanów zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej. Jego uwięzienie stało się symbolem represji wobec Kościoła katolickiego na Białorusi.

Obecność uwolnionych z białoruskiego więzienia księży w Watykanie, pod opieką arcybiskupa Józefa Staniewskiego, budzi nadzieję na ich rychłe spotkanie z papieżem Leonem XIV i powrót do posługi duszpasterskiej.

Znadniemna.pl na podstawie Katolik.life, Wyzwoleni duchowni (pośrodku) w Nuncjaturze Apostolskiej w Mińsku, fot.: Catholic.by

Dwaj białoruscy duchowni katoliccy – ks. Henryk Okołotowicz i o. Andrzej Juchniewicz OMI – po opuszczeniu 20 listopada kolonii karnej w Bobrujsku zostali przewiezieni do Nuncjatury Apostolskiej w Mińsku, a następnie skierowani do Watykanu. Od kilku dni przebywają tam bez kontaktu z mediami i wiernymi,

Jeśli sytuacja na granicy litewsko-białoruskiej nie ulegnie poprawie, rząd w Wilnie podejmie decyzję o jej ponownym zamknięciu – zapowiedziała premier  Litwy Inga Ruginienė. To reakcja na nasilające się incydenty związane z naruszeniami litewskiej przestrzeni powietrznej przez balony przemytnicze oraz na utrudnienia w ruchu granicznym po stronie białoruskiej.

Premier podkreśliła, że Litwa stoi w obliczu ataku hybrydowego ze strony Mińska. W ostatnich dniach lotnisko w Wilnie dwukrotnie musiało wstrzymać działalność z powodu zagrożenia balonami, a litewskie ciężarówki były zatrzymywane po stronie białoruskiej. Ruginienė zaznaczyła, że takie działania są nielegalne i stanowią próbę destabilizacji sytuacji w regionie.

Jednocześnie w litewskim parlamencie pojawiły się głosy krytyczne wobec decyzji o przedwczesnym (20 listopada zamiast 30 listopada, jak planowano wcześniej – red.) otwarciu granicy z Białorusią. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu Remigijus Motuzas stwierdził, że rząd pospieszył się, ulegając presji przewoźników i wierząc w dobrą wolę Mińska. Podkreślił, że część towarów litewskich przewoźników oraz ich sprzęt zostały zatrzymane, a znaczne ilości towarów – skonfiskowano. Według niego konieczne jest zwołanie kolejnych spotkań międzyresortowych, współpraca z krajami Unii Europejskiej oraz wprowadzenie nowych, ostrzejszych sankcji wobec Białorusi i Rosji.

Ruginienė podkreśliła, że bezpieczeństwo państwa i obywateli pozostaje priorytetem, nawet jeśli zamknięcie granicy spowoduje niedogodności dla mieszkańców regionów przygranicznych. Sprawa ma zostać omówiona na posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa Narodowego, która przygotuje rekomendacje dotyczące dalszych działań. Tymczasem kolejne incydenty – jak zawieszenie lotów w Wilnie 23 listopada czy wykrycie na Łotwie siedmiu sond meteorologicznych z przemycanymi papierosami – pokazują, że problem ma charakter regionalny i wymaga wspólnej odpowiedzi państw bałtyckich oraz Polski

Znadniemna.pl na podstawie Delfi.lt, na zdjęciu: Premier Litwy Inga Ruginienė, fot.: BNS/TVP Wilno

Jeśli sytuacja na granicy litewsko-białoruskiej nie ulegnie poprawie, rząd w Wilnie podejmie decyzję o jej ponownym zamknięciu – zapowiedziała premier  Litwy Inga Ruginienė. To reakcja na nasilające się incydenty związane z naruszeniami litewskiej przestrzeni powietrznej przez balony przemytnicze oraz na utrudnienia w ruchu granicznym po

Przejdź do treści