HomeStandard Blog Whole Post

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, zablokowali także szefowi „GP” dostęp do tweetdecka – aplikacji do zarządzania Twitterem. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl – atak na powiązany z Telewizją Republiką serwis „Poland Daily” został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy.

Rasa Jakilaitiene, rzeczniczka litewskiego ministra spraw zagranicznych, powiedziała, że fałszywa wiadomość została umieszczona na polskiej stronie internetowej.

Fałszywe wiadomości pojawiły się na Polanddaily.com. W zamieszczonym tam artykule znalazła się uwaga ministra Linkeviciusa, w której twierdził, że na Białoruś trzeba wysłać siły pokojowe – powiedziała rzeczniczka.

Rzeczniczka litwewskiego MSZ zwróciła uwagę, że dla podniesienia wiarygodności fake newsa w artykule pojawiała się także wzmianka na temat polskiego ministra spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wydało oświadczenie zaprzeczające fałszywym informacjom. Potwierdzono, że odpowiednie służby wszczęły już w tej sprawie dochodzenie.

Jest wysoce prawdopodobne, że trwa cyberatak informacyjny, który jest obecnie badany przez władze litewskie – czytamy w komunikacie.

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” stracił dostęp do konta (zmieniono hasło), na którym wstawiono odnośnik do artykułu zamieszczonego na portalu Znadniemna.pl, który prowadzi Związek Polaków na Białorusi. Ów artykuł to także cyberprowokacja. Dowiadujemy się z niego, że „Polska i Litwa wzywają NATO do wysłania wojsk na Białoruś”.

Podrobiony artykuł na portalu „Poland Daily” nosił tytuł „Polska i Litwa naciskają na wysłanie wojsk na Białoruś”. Napisany był w języku angielskim i podobnie jak publikacja wrzucona na Znadniemna.pl, dezinformował o rzekomych naciskach Polski, Litwy i Stanów Zjednoczonych na NATO. W tekście pojawiły się też nazwiska ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Rau oraz Swiatłany Cichanouskiej. Na zdjęciu głównym umieszczono szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa.

To nie pierwszy rosyjski atak na media związane ze „Strefą Wolnego Słowa”. Przypomnijmy: w maju 2020 r. portal Niezalezna.pl dwukrotnie padł ofiarą rosyjskich hakerów, którzy zmieniali treść naszych publikacji.

Na naszą stronę (a także na portale Telewizji Republika, Radia Szczecin, olsztyn24.pl oraz stronę gminy Orzysz, gdzie znajduje się garnizon) wstawiono artykuł pt. Amerykanie „chwalą” pobyt w Drawsku. „Jedyne czym mogą strzelić to gumki od majtek”

Gdy opublikowaliśmy informację o tym ataku, Rosjanie dokonali kolejnego włamania, zmieniając ją na „newsa”, że Niezalezna.pl przyznaje się do autorstwa wcześniejszego artykułu.

To nie koniec działań Moskwy przeciwko naszym mediom. Pod koniec maja na anglojęzycznym prorosyjskim portalu „The Duran” ukazał się „wywiad”, przeprowadzony rzekomo przez Katarzynę Gójską dla „Gazety Polskiej”. Rozmówcą wicenaczelnej tygodnika miał być amerykański generał broni Christopher G. Cavoli, dowódca sił amerykańskich w Europie. Nie trzeba chyba dodawać, że rozmowa, w której Cavoli twierdzi, że Polska i kraje bałtyckie są fatalnie zorganizowane pod względem militarnym, została w całości wymyślona.

Znadniemna.pl za niezalezna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na

Podczas wizyty w Paryżu prezydent Karol Nawrocki ogłosił powstanie Rady ds. Polonii i Polaków za granicą – nowego organu doradczego, który ma wzmocnić więzi między Polską a rodakami mieszkającymi poza jej granicami. W rozmowie z mediami nie wykluczył także poparcia dla idei reprezentacji Polonii w polskim parlamencie.

Prezydent RP Karol Nawrocki zapowiedział utworzenie Rady ds. Polonii i Polaków za granicą – inicjatywy, która ma na celu pogłębienie relacji państwa z Polonią i stworzenie przestrzeni do dialogu o jej roli w życiu publicznym. Ogłoszenie miało miejsce podczas konferencji prasowej w Ambasadzie RP w Paryżu.

W odpowiedzi na pytanie dziennikarzy o możliwość zapewnienia Polonii reprezentacji parlamentarnej, prezydent określił pomysł jako „bardzo ciekawy” i zaznaczył, że nie jest jego przeciwnikiem. – Jeśli będą przygotowane rozsądne rozwiązania legislacyjne w tej kwestii, to nie będę z całą pewnością ich przeciwnikiem – podkreślił Nawrocki.

Nowa Rada ma pełnić funkcję doradczą i wspierać inicjatywy integrujące Polaków mieszkających za granicą z życiem politycznym i społecznym kraju. Prezydent przypomniał, że w jego kancelarii działa już minister ds. Polonii i Polaków za granicą – Agnieszka Jędrzak – która będzie odpowiedzialna za koordynację działań w tym obszarze.

Podczas wizyty w Paryżu prezydent poruszył również temat sytuacji Polonii w Niemczech. W rozmowie z kanclerzem Friedrichem Merzem omawiano m.in. potrzebę wyrównania szans Polaków mieszkających za Odrą. Nawrocki zaznaczył, że sprawy Polonii są obecne w jego kontaktach międzynarodowych i stanowią istotny element polityki zagranicznej Polski.

Nowa inicjatywa prezydenta może okazać się przełomem w budowaniu trwałych relacji z Polonią i wzmocnieniu jej głosu w sprawach dotyczących kraju.

 Znadniemna.pl na podstawie Polskie Radio/PAP, fot.: Mikołaj Bujak/KPRP

Podczas wizyty w Paryżu prezydent Karol Nawrocki ogłosił powstanie Rady ds. Polonii i Polaków za granicą – nowego organu doradczego, który ma wzmocnić więzi między Polską a rodakami mieszkającymi poza jej granicami. W rozmowie z mediami nie wykluczył także poparcia dla idei reprezentacji Polonii w

17 września to data, która w Polsce przywołuje bolesne wspomnienia o zdradzie, agresji i utracie niepodległości. Tymczasem na Białorusi, pod rządami Aleksandra Łukaszenki, ten sam dzień obchodzony jest jako święto państwowe – „Dzień Jedności Narodowej”. Dla jednych to dzień żałoby, dla innych triumfu. Ta sprzeczność pokazuje, jak historia może być wykorzystywana do budowania politycznych narracji i wzmacniania podziałów.

Historyczna rana, która nie goi się łatwo

17 września 1939 roku Armia Czerwona wkroczyła na wschodnie tereny II Rzeczypospolitej, realizując tajne ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow. Polska, już zaatakowana przez Niemcy z zachodu, została zdradzona przez drugiego sąsiada. W wyniku sowieckiej agresji setki tysięcy obywateli zostało deportowanych, a tysiące Polaków zamordowano – w tym ofiary zbrodni katyńskiej.

Dla Polaków ta data symbolizuje dramat utraty suwerenności i początek długiej nocy totalitaryzmu. Co roku w Polsce oraz w ośrodkach polonijnych poza granicami kraju odbywają się uroczystości upamiętniające ofiary sowieckiej napaści, a w szkołach przypomina się o znaczeniu tej daty dla narodowej tożsamości. To dzień refleksji nad historią, która wciąż rezonuje w świadomości społecznej.

Białoruś: święto zbudowane na propagandzie

Od 2021 roku 17 września jest na Białorusi obchodzony jako „Dzień Jedności Narodowej”. W oficjalnej narracji reżimu Łukaszenki to moment „zjednoczenia ziem zachodniej Białorusi z Białoruską SRR” – rzekomo zakończenie „polskiej okupacji” i przywrócenie sprawiedliwości dziejowej. W rzeczywistości to święto służy jako narzędzie propagandowe, mające wzmacniać tożsamość narodową w opozycji do Zachodu, a zwłaszcza do Polski.

W państwowych mediach pojawiają się materiały oskarżające Polskę o imperializm, a władze organizują marsze, akademie i wystąpienia, które mają budować obraz Polski jako historycznego agresora.

17 września 2025 roku Łukaszenka, podczas obchodów Dnia Jedności Narodowej, wygłosił przemówienie, w którym ostro skrytykował historyczne relacje polsko-białoruskie. Oskarżył Polskę o brutalne traktowanie Białorusinów w okresie międzywojennym, twierdząc, że polskie panowanie pozostawiło „ciężki ślad” na zachodnich ziemiach Białorusi. Według Łukaszenki, Białorusini byli rabowani, żyli w ubóstwie, a ich kultura, język i religia były systematycznie tłumione. Podkreślił, że polskie więzienia były przepełnione białoruskimi patriotami, a naród był niszczony duchowo i fizycznie.

Dyktator Białorusi nakazał, by ta wersja historii została wprowadzona do podręczników szkolnych, muzeów i mediów. Szczególny nacisk położył na edukację dzieci, zaznaczając, że jeśli uda się „wpoić” im odpowiednią narrację już od najmłodszych lat, będą odporne na inne interpretacje. Łukaszenka wezwał do przeanalizowania kluczowych momentów historii Białorusi, wskazania bohaterów i wrogów oraz przedstawienia ceny, jaką zapłacił naród za zjednoczenie w jeden organizm państwowy. Jego przemówienie wpisuje się w szerszą narrację ideologiczną, mającą na celu budowanie tożsamości narodowej przeciwstawnej wobec Zachodu, zwłaszcza Polski, i zacieśnianie więzi z Rosją.

W ten sposób Łukaszenko wykorzystuje historię do wzniecania nastrojów antypolskich i legitymizowania własnej władzy.

Polityka pamięci jako broń

Zderzenie dwóch narracji – polskiej i białoruskiej – pokazuje, jak historia może być używana w charakterze narzędzia politycznego. Podczas gdy Polska przypomina o sowieckiej agresji i ofiarach totalitaryzmu, Białoruś celebruje ten sam moment jako narodowy sukces. To nie tylko różnica interpretacji, ale świadome budowanie tożsamości w oparciu o wybiórczą pamięć.

Warto zaznaczyć, że wielu Białorusinów – zwłaszcza związanych z opozycją i ruchem demokratycznym – nie akceptuje tej łukaszenkowskiej wersji historii. Dla nich 17 września to dzień smutku, nie triumfu. W środowiskach niezależnych przypomina się o represjach, sowietyzacji i utracie wolności. To głosy, które próbują przebić się przez mur oficjalnej propagandy.

Adolf Gorzkowski/Znadniemna.pl, na zdjęciu: 20 września 1939 roku. Oficerowie Wehrmachtu i Armii Czerwonej na linii demarkacyjnej. Zdjęcie zrobione przez nieznanego korespondenta wojennego TASS, opublikowane w piśmie „Krasnaja Zwiezda”. Źródło: en.wikipedia.

17 września to data, która w Polsce przywołuje bolesne wspomnienia o zdradzie, agresji i utracie niepodległości. Tymczasem na Białorusi, pod rządami Aleksandra Łukaszenki, ten sam dzień obchodzony jest jako święto państwowe – „Dzień Jedności Narodowej”. Dla jednych to dzień żałoby, dla innych triumfu. Ta sprzeczność

W tym roku Lida obchodzi 435. rocznicę uzyskania praw miejskich. 17 września 1590 roku król Zygmunt III Waza nadał temu ważnemu ośrodkowi na pograniczu Litwy i Rusi prawo magdeburskie oraz herb przedstawiający lwa z kluczami. Był to symboliczny moment, który podniósł Lidę do rangi jednego z najważniejszych miast Wielkiego Księstwa Litewskiego. Rocznica ta to nie tylko ważna data historyczna, ale i okazja do refleksji nad dziedzictwem, jakie przez wieki tworzyli mieszkańcy miasta.

Od osady po miasto

Lida nad rzeką Lidzieją, 1887 rok, Napoleon Orda

Lida wyrosła na miejscu dawnych osad litewskich – jej nazwa pochodzi od słowa „lida”, oznaczającego trzebież, czyli teren po wyrąbanym lesie. Już w 1323 roku książę Giedymin wybudował tu zamek murowany na miejscu dawnej warowni drewnianej, strzegącej traktem prowadzącym z Wilna do Grodna. Zamek stał się centrum obronnym i administracyjnym regionu, a Lida przekształciła się w grodzkie miasto Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Lidzki Zamek niedawno w całości został odrestaurowany. Ale jakość konserwacji wywołuje pewne pytania. Sprawa w tym, że przy przywróceniu zamka aktywnie były wykorzystywane takie materiały budowlane jak: cegła, płyty zamknięcia, schodów przeloty i inne. Naturalnie wszyscy te rozwiązania architektoniczne nawet nie przypominają to, czym był Lidzki Zamek w epoce swojego kwitnięcia. Na przykład, jego ściany zostały wykonane z kamienia naturalnego.

Zamek był świadkiem wielu historycznych wydarzeń. W 1384 roku zdobyli go Krzyżacy, a później mieścił wygnanych chanów tatarskich, takich jak Tochtamysz i Hadżi Girej. W Lidzie bywał również wielki książę Witold, który w 1405 roku uwięził żonę i dzieci księcia smoleńskiego Jurija Światosławowicza, a także brał udział w zmaganiach z Krzyżakami i Świdrygiełłą.

Wesele Jagiełły – legenda lidzkiego zamku

Władysław II Jagiełło. Żródło: wikipedia.org

Władysław Jagiełło i Sonia Holszańska na XIX-wiecznych portretach. Źródło: Wikimedia Commons

Jednym z najbardziej barwnych wydarzeń w historii Lidy było wesele króla Władysława Jagiełły z Sonią Holszańską w 1422 roku. Choć ślub odbył się w Nowogródku, uroczystości weselne król z małżonką kontynuowali w Lidzie, w Zamku Giedymina. Biesiady trwały miesiącami, a Lida była jednym z przystanków na drodze królewskiego orszaku.

W Zamku Lidzkim można obejrzeć sławne „Wesele Jagiełły” — historyczną rekonstrukcję weselnej uczty 70-letniego króla Jagiełły z 16-letnią Sonią Holszańską

Dziś „Wesele Jagiełły” jest odtwarzane przez lokalne grupy rekonstrukcyjne. Widzowie mogą uczestniczyć w toastach, pojedynkach rycerskich, tańcach, a nawet w symbolicznej scenie uwalniania skazańca z dybów – dokładnie tak, jak mogło wyglądać w XIV wieku. Widowisko odbywa się przy świecach, przy muzyce stylizowanej na średniowieczną, a zakończenie uświetnia tradycyjny poczęstunek: chleb ze słoniną, kwas chlebowy i okowita.

Prawo magdeburskie

Herb Lidy

17 września 1590 roku król Zygmunt III Waza nadał Lidzie prawo magdeburskie i herb przedstawiający lwa z dwoma kluczami nad głową. Był to moment przełomowy – od tej chwili miasto mogło wybierać własne władze, samodzielnie prowadzić sądownictwo, organizować życie gospodarcze i rozwijać się jako niezależny ośrodek miejski. Herb z lwem – symbolem siły i niezłomności – oraz kluczami, oznaczającymi władzę i samorządność, stał się znakiem tożsamości mieszkańców Lidy.

Przywileje królewskie były stopniowo rozwijane i potwierdzane

  • W 1611 roku potwierdzono istniejące od dawna w Lidzie dni targowe, co miało ogromne znaczenie dla lokalnej gospodarki. Targi i jarmarki przyciągały kupców z całego regionu, czyniąc z Lidy centrum handlu i wymiany kulturowej.
  • W 1638 roku podjęto decyzję o budowie magazynu przy ścianie zamku lidzkiego, który miał służyć przechowywaniu dokumentów lidzkiego sądu ziemskiego i archiwów. Było to dowodem na rosnące znaczenie miasta jako ośrodka administracyjnego i sądowego.
  • 20 kwietnia 1640 roku w Warszawie król Władysław IV ponownie zatwierdził przyznane Lidzie prawo magdeburskie, nie wprowadzając żadnych zmian. Potwierdzenie to stanowiło jasny sygnał, że miasto utrzymywało swoją pozycję i znaczenie w strukturze Rzeczypospolitej.

Zniszczenia i odrodzenia

Losy Lidy naznaczone były wieloma tragediami. Najazdy krzyżackie, tatarskie i moskiewskie, a także pożary i epidemie wielokrotnie niszczyły miasto. Szczególnie ciężkie były lata „potopu” i wojen XVII wieku. Mimo to Lida zawsze się odradzała. W XVIII wieku dzięki przywilejom królewskim odzyskała część dawnych praw, a w XIX wieku rozwinęła się wraz z budową linii kolejowej, stając się ważnym ośrodkiem przemysłowym i handlowym.

Dziedzictwo wielokulturowe

Kościół Wzniesienia Świętego Krzyża, rozlokowany tuż obok ze słynnym Lidzkim Zamkiem. Kościół Wzniesienia Świętego Krzyża w mieście Lida nazywają także «farny», to znaczy głównym wśród Lidzkich kościołów. Dana świątynia wykonana w stylu baroku. Budowa kościoła została zakończona w 1770 roku. Los świątyni jak rzadko szczęśliwy. Dany kościół w mieście Lida nigdy nie zamykał się, nie przechodził z jednej konfesji do innej i bez strat przeżył dwie wojny światowe. I tylko w czasie pożaru 1821 roku zostały stracone dwie nieduże wieżyczki, ozdabiające główna fasada świątyni. W 1794 roku w ogrodzeniu kościoła w mieście Lida byli pogrzebani powstańcy Kościuszki, które zginęli tu w potyczce z rosyjską kawalerią

Największym skarbem tego kościoła jest, jeden z najstarszych na Grodzieńszczyźnie, obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem przywieziony przez franciszkanów. Wewnątrz znajdują się także różne pamiątkowe tablice. M.in. na jednym z filarów wmurowana w 1933 roku, a upamiętniająca 250-rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej Jana III Sobieskiego

Lida przez stulecia była miejscem spotkania wielu narodów i religii – Litwinów, Polaków, Żydów, Białorusinów, a także prawosławnych, katolików i protestantów. W mieście działały kościoły, cerkwie, synagogi, szkoły i teatry. Do dziś widać w krajobrazie ślady tej różnorodności, która stanowi o bogactwie dziedzictwa Lidy.

Dawny kościół pijarów, powstały w XVIII wieku, przeżywał burzliwe losy – od pożarów i przekształcenia w cerkiew prawosławną, po planetarium i muzeum w czasach komunistycznych. W 1995 roku świątynię przekazano prawosławnym

Obchodzona w tym roku 435. rocznica nadania praw miejskich jest okazją, by spojrzeć na Lidę jako na miasto-symbol – świadectwo historii Wielkiego Księstwa Litewskiego i dawnej Rzeczypospolitej. Zamek lidzki, odrestaurowany i pełniący funkcję kulturalną, przypomina o średniowiecznych początkach. Ulice i place, na których odbywają się festyny i jarmarki, kontynuują tradycję, zapoczątkowaną jeszcze w XVI wieku.

Dziś Lida jest nie tylko ważnym ośrodkiem administracyjnym i przemysłowym Białorusi, ale także miejscem pamięci historycznej, łączącym dziedzictwo przeszłości z nowoczesnością.

Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

W tym roku Lida obchodzi 435. rocznicę uzyskania praw miejskich. 17 września 1590 roku król Zygmunt III Waza nadał temu ważnemu ośrodkowi na pograniczu Litwy i Rusi prawo magdeburskie oraz herb przedstawiający lwa z kluczami. Był to symboliczny moment, który podniósł Lidę do rangi jednego

Dzień 16 września 2025 roku zapisze się złotymi zgłoskami w historii Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Tego dnia, w warszawskiej świątyni Hagia Sophia – Mądrości Bożej, odbyły się uroczystości kanonizacyjne Męczenników Katyńskich oraz wszystkich, którzy oddali życie za wiarę i Święte Prawosławie w XX wieku – w łagrach sowieckich i niemieckich, obozach koncentracyjnych, podczas Powstania Warszawskiego, przymusowych deportacjach i bieżeństwie.

Wydarzenie miało wyjątkowy charakter – połączone było z obchodami 100-lecia autokefalii Cerkwi w Polsce.

Duchowni, którzy zginęli z wiarą w sercu

Do grona świętych oficjalnie dołączyli trzej prawosławni kapelani Wojska Polskiego:

  • ks. Szymon Fedorońko,
  • ks. Wiktor Romanowski,
  • ks. Włodzimierz Ochab.

Zostali zamordowani przez sowieckie NKWD w Katyniu i Twerze w 1940 roku. Cerkiew uznała ich śmierć za męczeństwo – oddali życie nie tylko za Ojczyznę, ale i za wiarę.

Wraz z nimi do grona świętych dołączyli wszyscy, którzy zginęli w obronie wiary – w Katyniu, Miednoje, Oświęcimiu, Majdanku, Treblince, w czasie Powstania Warszawskiego oraz w dramatycznych wydarzeniach bieżeństwa z 1915 roku. Akt ten, połączony z obchodami stulecia autokefalii Cerkwi w Polsce, nabrał szczególnej doniosłości – zarówno dla wspólnoty wiernych, jak i dla narodowej pamięci.

Uroczystość pełna symboli

Uroczystości rozpoczęła procesja z ikoną nowych męczenników. Metropolita Sawa odczytał uchwałę Świętego Soboru Biskupów PAKP z 18 marca 2025 roku, podkreślając duchowy wymiar świątyni Hagia Sophia, wzniesionej na ziemi przesiąkniętej krwią polskich męczenników. W swoim kazaniu hierarcha przypomniał, że krew męczenników zawsze była źródłem duchowego odrodzenia Kościoła, a ich wpisanie do dyptychu świętych stanowi uroczyste świadectwo ich wiary, siły ducha i niezłomnej służby Matce Cerkwi.

Metropolita Sawa przywołał także postać metropolity Dionizego, który we wrześniu 1939 roku wzywał wiernych do obrony Ojczyzny. Na ten apel odpowiedzieli duchowni i świeccy, którzy złożyli najwyższe świadectwo wierności – od Katynia po Monte Cassino. Ogłoszenie ich świętości to nie tylko akt liturgiczny, ale także duchowe przekazanie nowych orędowników u tronu Wszechmogącego.

„Ich śmierć to nie klęska, lecz zwycięstwo wiary i miłości” – mówił w kazaniu ihumen Pantelejmon.

Podczas uroczystości kanonizacyjnych po raz pierwszy zabrzmiały specjalne hymny liturgiczne poświęcone nowym świętym. Uroczystość zakończyła się procesją wokół cerkwi z ikoną męczenników.

Goście i wspólna modlitwa

W liturgii uczestniczyli duchowni z całej Polski, przedstawiciele władz państwowych, Kościoła rzymskokatolickiego oraz Polskiej Rady Ekumenicznej. Obecne były także wnuczki św. ks. Szymona Fedorońki. Śpiewy liturgiczne uświetniły chóry z Warszawy i Hajnówki.

Metropolita Sawa podkreślił, że kanonizacja to nie tylko akt religijny, ale także wyraz narodowej pamięci i duchowego dziedzictwa. Wybór daty i miejsca – 100 lat po ogłoszeniu autokefalii – miał głęboki, symboliczny wymiar.

Święci na trudne czasy

Kanonizacja Męczenników Katyńskich to wydarzenie o wymiarze historycznym i teologicznym. Ich męczeństwo – będące oddaniem życia Bogu i Ojczyźnie – staje się duchowym testamentem dla kolejnych pokoleń. W czasach niepokoju i podziałów nowi święci przypominają, że prawda, wiara i miłość są silniejsze niż śmierć.

Znadniemna.pl na podstawie Cerkiew.pl, na zdjęciu: Metropolita Sawa z ikoną nowych świętych – Męczenników Katyńskich, fot.: Cerkiew.pl

Dzień 16 września 2025 roku zapisze się złotymi zgłoskami w historii Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Tego dnia, w warszawskiej świątyni Hagia Sophia – Mądrości Bożej, odbyły się uroczystości kanonizacyjne Męczenników Katyńskich oraz wszystkich, którzy oddali życie za wiarę i Święte Prawosławie w XX wieku – w łagrach

Rosja i Białoruś zakończyły manewry wojskowe „Zapad-2025”. Ćwiczenia, w których uczestniczyło ok. 13 tys. żołnierzy, odbywały się tuż przy granicy Polski i Litwy. Mimo formalnego końca operacji granica polsko-białoruska pozostaje zamknięta.

– Manewry tego typu nie są tylko szkoleniem, ale także demonstracją siły – podkreśla dr Marek Kozub, ekspert ds. bezpieczeństwa.

MSWiA zapowiada, że decyzja o otwarciu przejść granicznych zapadnie dopiero wtedy, gdy wszystkie służby potwierdzą bezpieczeństwo.

– Po takich ćwiczeniach część wojsk nierzadko pozostaje na miejscu. To element gry strategicznej Kremla – tłumaczy gen. Tomasz Wójcik, były dowódca w strukturach NATO.

Scenariusz manewrów miał charakter ofensywny, a ćwiczone działania były wymierzone w „fikcyjnego przeciwnika”, którego obserwatorzy utożsamiają z państwami NATO.

To narzędzie wojny psychologicznej – Moskwa wysyła sygnał: jesteśmy gotowi – ocenia dr Anna Górska, politolożka specjalizująca się w sprawach rosyjskich.

Otwarcie granicy nastąpi dopiero wtedy, gdy służby państwowe potwierdzą, że zagrożenie zostało wyeliminowane. Polska wciąż monitoruje sytuację na Białorusi, a NATO analizuje skutki ćwiczeń „Zapad-2025”.

– To test cierpliwości i konsekwencji. Każdy pochopny ruch mógłby zostać odebrany przez Rosję jako słabość. Dlatego Polska zachowuje twarde stanowisko” – podkreśla gen. Wójcik.

Choć oficjalnie manewry „Zapad-2025” się zakończyły, nie oznacza to końca napięć w regionie. Polska pozostaje ostrożna, granica z Białorusią jest zamknięta, a eksperci są zgodni – decyzja ta to element odpowiedzialnej polityki bezpieczeństwa w obliczu nieprzewidywalnych działań Moskwy i Mińska.

Znadniemna.pl/Fot.: superbiz.se.pl

Rosja i Białoruś zakończyły manewry wojskowe „Zapad-2025”. Ćwiczenia, w których uczestniczyło ok. 13 tys. żołnierzy, odbywały się tuż przy granicy Polski i Litwy. Mimo formalnego końca operacji granica polsko-białoruska pozostaje zamknięta. – Manewry tego typu nie są tylko szkoleniem, ale także demonstracją siły – podkreśla dr Marek

16 września 1825 roku w niewielkiej Chorowszczyźnie koło Wołkowyska zmarł Franciszek Karpiński – poeta, którego twórczość towarzyszy Polakom od ponad dwóch stuleci. Autor kolęd, pieśni religijnych i lirycznych sielanek, adwokat z wykształcenia, a nade wszystko człowiek, którego wrażliwość ukształtowała całe pokolenia.

Od Pokucia do Lwowa

Karpiński urodził się 4 października 1741 roku w Hołoskowie na Pokuciu w rodzinie drobnej szlachty. Po nauce w kolegium jezuickim w Stanisławowie rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim, gdzie uzyskał doktorat filozofii i stopień bakałarza teologii. Przez pewien czas pracował nawet jako adwokat – z dużym powodzeniem, choć szybko porzucił tę profesję dla literatury. Spędził też ok. półtora roku w Wiedniu, doskonaląc języki obce oraz uczestnicząc w wykładach przyrodniczych.

Poeta serca i sentymentalista

Debiutował w 1782 roku zbiorem Zabawki wierszem i prozą. Jego twórczość – pełna prostoty, uczuć i bliskości natury – szybko przyniosła mu miano „poety serca”. Pisał elegie, dramaty i sielanki, z których najsłynniejsza to Laura i Filon.

Największą popularność zdobyły jednak jego pieśni religijne i kolędy, które do dziś zna każdy Polak: „Bóg się rodzi, moc truchleje”, „Kiedy ranne wstają zorze”, „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. To utwory, które stały się częścią codziennej i świątecznej tradycji – niezależnie od epoki.

Związki z Białymstokiem

Białystok odegrał kluczową rolę w życiu i twórczości Karpińskiego. W latach 80. XVIII wieku poeta mieszkał tam na zaproszenie Izabeli z Poniatowskich Branickiej, wdowy po hetmanie wielkim koronnym Janie Klemensie Branickim. Pałac Branickich, zwany „Wersalem Podlaskim”, był centrum życia kulturalnego regionu i dawał Karpińskiemu spokój niezbędny do twórczości.

To właśnie w tym mieście powstały lub zostały dopracowane niektóre jego najbardziej znane pieśni religijne i kolędy. Pierwsze publiczne wykonania miały miejsce w kościele farnym w Białymstoku, a w bocznej nawie zachowała się marmurowa tablica upamiętniająca poetę. Pierwsze wydania jego kolęd drukowano w klasztornej drukarni bazylianów w Supraślu, co pozwoliło utworom Karpińskiego przejść od formy prywatnej do publicznej.

Pobyt w Białymstoku był dla Karpińskiego czasem twórczej dojrzałości i refleksji. To właśnie tam poeta mógł łączyć życie duchowe z literackim, z dala od dworskiego zgiełku Warszawy.

Ostatnie lata i grób-poemat

Pod koniec życia Karpiński osiadł w Chorowszczyźnie. Zmarł 16 września 1825 roku, pozostając do końca wierny prostocie i skromności. Spoczął na cmentarzu w Łyskowie, w symbolicznym grobie w kształcie wiejskiej chaty, z napisem: „Oto mój dom ubogi, Franciszek Karpiński, poeta.”

Choć epoka, w której żył, dawno przeminęła, twórczość Karpińskiego pozostała żywa. Jego pieśni śpiewamy podczas świąt, modlitw i codziennych chwil. To najlepszy dowód, że poezja zakorzeniona w uczuciach potrafi przetrwać pokolenia. W rocznicę śmierci Franciszka Karpińskiego warto wspomnieć nie tylko jego biografię, lecz przede wszystkim wsłuchać się w słowa jego pieśni – bo w nich bije serce poety, którego dzieło nigdy nie odeszło wraz z nim.

Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl

16 września 1825 roku w niewielkiej Chorowszczyźnie koło Wołkowyska zmarł Franciszek Karpiński – poeta, którego twórczość towarzyszy Polakom od ponad dwóch stuleci. Autor kolęd, pieśni religijnych i lirycznych sielanek, adwokat z wykształcenia, a nade wszystko człowiek, którego wrażliwość ukształtowała całe pokolenia. Od Pokucia do Lwowa Karpiński urodził

Wśród uwolnionych 11 września 2025 roku więźniów politycznych reżimu Łukaszenki znalazł się Andriej Kryłow – białoruski działacz opozycyjny, skazany na pięć lat więzienia za rzekome „organizowanie masowych zamieszek”. Od końca 2023 roku opozycjonista odbywał karę w Kolonii Karnej nr 2 w Bobrujsku, gdzie przetrzymywani są dwaj katoliccy duchowni – ks. Henryk Okołotowicz i ks. Andrzej Juchniewicz, uznani przez obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.

Na konferencji prasowej w Wilnie, zorganizowanej dzień po uwolnieniu zakładników białoruskiego reżimu, Kryłow zaapelował do opinii publicznej i mediów o pilne działania na rzecz uwolnienia katolickich duchownych. W rozmowie z inicjatywą „Chrześcijańska Wizja”  były więzień kolonii w Bobrujsku szczegółowo opisał warunki uwięzienia księży oraz metody nacisku stosowane wobec nich przez KGB.

Szczególną uwagę rozmówca „Chrześcijańskiej Wizji” poświęcił sprawie ks. Henryka Okołotowicza, który – według relacji Kryłowa – został aresztowany po tym, jak zwabiono go na cmentarz w pobliżu Wołożyna pod pretekstem odprawienia pogrzebu. Na miejscu czekała na księdza grupa agentów KGB, którzy zatrzymali duchownego i wywieźli w nieznanym kierunku.

Ksiądz Henryk Okołotowicz, przebywający w Kolonii Karnej w Bobrujsku, fot.: Katolik.life

Zarzuty wobec ks. Okołotowicza okazały się poważne – oskarżono go o „zdradę państwa”, co według białoruskiego prawa mogło skutkować karą do 15 lat łagru. Duchowny nie przyznał się do winy, a  jego proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Kryłow ujawnił, że KGB próbowało zmusić księdza do podpisania dokumentów, mających go obciążyć. W zamian  oferowano mu pieniądze i wolność. Władze miały twierdzić m.in., że duchowny otrzymał milion euro za rzekome przekazanie informacji wojskowych, co miało uderzać w  bezpieczeństwo białoruskiego państwa.

Pomimo dramatycznych okoliczności, ks. Okołotowicz nie zaprzestał swojej duchowej misji. Jak relacjonuje Kryłow, duchowny stara się nieść wsparcie religijne innym osadzonym, odprawiając modlitwy, prowadząc rozmowy duchowe i udzielając sakramentów w miarę możliwości. Jego obecność była dla wielu więźniów źródłem nadziei i siły w codziennym zmaganiu z brutalną rzeczywistością kolonii karnej. „Henryk był jak latarnia w ciemności – nie tylko dla wierzących, ale dla każdego, kto potrzebował pocieszenia” – mówi Kryłow.

Drugi z przetrzymywanych w Bobrujsku duchownych – ks. Andrzej Juchniewicz, został oskarżony na podstawie artykułów, dotyczących przemocy seksualnej wobec nieletnich. Kryłow zaznaczył, że nie miał możliwości rozmowy z nim ze względu na jego „niski status” w więziennej hierarchii, co skutkowało izolacją i stygmatyzacją księdza. Rozmówca „Chrześcijańskiej Wizji” podkreślił jednak, że w kolonii nie dochodziło do przemocy seksualnej, a oskarżenia wobec ojca Juchniewicza mogą być elementem politycznej prowokacji.

Ksiądz Andrzej Juchniewicz OMI, przetrzymywany w Kolonii Karnej w Bobrujsku, fot.: Katolik.life

Sprawa obu duchownych wpisuje się w szerszy kontekst represji wobec Kościoła katolickiego na Białorusi. Reżim Aleksandra Łukaszenki od lat prowadzi politykę depolonizacji Kościoła, utożsamiając katolickich duchownych z interesami Polski. W ostatnich latach liczba posługujących na Białorusi księży z Polski drastycznie spadła, a wielu z nich musiało opuścić kraj w obawie przed aresztowaniem. W 2023 roku zatrzymano co najmniej dziesięciu duchownych, co plasuje Białoruś na drugim miejscu na świecie pod względem liczby represjonowanych księży.

Andriej Kryłow zakończył konferencję dramatycznym apelem: „Proszę, ratujcie księży!”. Słowa te skierował do międzynarodowej społeczności, zwierzchnictwa Kościoła Rzymskokatolickiego i organizacji praw człowieka, prosząc, by nie zapominać o duchownych, którzy – jak sami mówią – „siedzą tam z powodu wiary w Boga”.

Znadniemna.pl na podstawie „Chrześcijańska Wizja”, na zdjęciu: Andriej Kryłow, były więzień polityczny przemawia podczas  konferencji prasowej w Wilnie, fot.: screenshot z Youtube.com

Wśród uwolnionych 11 września 2025 roku więźniów politycznych reżimu Łukaszenki znalazł się Andriej Kryłow – białoruski działacz opozycyjny, skazany na pięć lat więzienia za rzekome „organizowanie masowych zamieszek”. Od końca 2023 roku opozycjonista odbywał karę w Kolonii Karnej nr 2 w Bobrujsku, gdzie przetrzymywani są

14 września przypada rocznica urodzin o. Fabiana Abrantowicza (1884–1946) – kapłana, pedagoga, zakonnika i misjonarza, którego życie było świadectwem niezłomnej wiary i oddania Kościołowi. Jego postać wciąż inspiruje i skłania do refleksji, a proces beatyfikacyjny, prowadzony przez Zgromadzenie Księży Marianów, przypomina, że wierność wartościom ma wymiar ponadczasowy.

Dzieciństwo na Nowogródczyźnie

Fabian przyszedł na świat w skromnej wsi Wereszkowszczyzna na Nowogródczyźnie. Jego ojciec Jan prowadził niewielkie gospodarstwo. Nasz bohater dorastał w środowisku, gdzie liczyły się proste, ale fundamentalne wartości: praca, wierność, religijność. Rodzina kształtowała go do życia w prawdzie i w służbie innym.

Od najmłodszych lat wyróżniał się pilnością w nauce i głębokim uczuciem religijnym. Nie był typowym chłopcem ze wsi – marzył o studiach, o pogłębianiu wiedzy, o życiu dla Boga.

„W domu nauczyłem się, że prawda ma większą wartość niż wszystko inne” – wspominał później.

Ku dojrzałości intelektualnej

W 1900 roku wstąpił do seminarium duchownego archidiecezji mohylewskiej w Petersburgu, które ukończył w 1906 roku, a następnie kontynuował naukę w Akademii Duchownej. Święcenia kapłańskie przyjął 9 listopada 1908 roku, a w 1910 roku uzyskał tytuł magistra teologii. Był młodym księdzem, ale już wtedy odznaczał się powagą i dojrzałością.

Nie poprzestał na podstawowym wykształceniu. Wyjechał do Belgii, do Leuven, gdzie uzyskał doktorat z filozofii. Jego praca doktorska była porównaniem tomizmu z nurtami współczesnej filozofii – świadectwo, że nie bał się mierzyć z najtrudniejszymi pytaniami intelektualnymi.

Nauczyciel i rektor

Ojciec Fabian Abrantowicz

Po powrocie do kraju rozpoczął pracę jako pedagog i wykładowca. W obliczu zamknięcia seminariów przez bolszewików, w 1918 roku bp Zygmunt Łoziński powołał go na rektora seminarium w Mińsku. Był wymagający, ale jednocześnie ciepły i serdeczny. Dbał o język białoruski w liturgii i nauczaniu, co w tamtych czasach miało ogromne znaczenie dla tożsamości narodowej i religijnej.

Rozpoczynając działalność w dawnym klasztorze dominikańskim, Abrantowicz organizował życie akademickie i duchowe młodych księży w dramatycznym czasie rewolucji i wojny. Kilka lat później seminarium ewakuowano do Włocławka i Kielc, a ks. Abrantowicz kontynuował pracę pedagogiczną i administracyjną.

W Pińsku pełnił funkcje ojca duchownego, profesora, prokuratora, a także cenzora książek.

„Wychowanie to nie tylko przekaz wiedzy, ale przede wszystkim kształtowanie serca i sumienia.” – powtarzał klerykom.

Jego działalność wychowawcza zyskała mu opinię człowieka, który patrzył szerzej niż tylko na tu i teraz. Myślał o przyszłości Kościoła i narodu.

 „Kapłan nie jest tylko nauczycielem – ma być ojcem, który prowadzi swoich synów i córki ku prawdzie.”

Misja w Mandżurii

Mimo wielkich osiągnięć, w 1926 roku podjął nową decyzję – wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Był już dojrzałym kapłanem, ale pragnął życia bardziej oddanego modlitwie i wspólnocie zakonnej.

Rok później w Drui złożył pierwsze śluby i szybko stał się jednym z filarów życia zakonnego. To tam rozwijało się centrum duchowe i intelektualne Marianów, które miało promieniować na całą Europę Wschodnią.

W 1928 roku papież Pius XI mianował go egzarchą apostolskim dla katolików obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Mandżurii. Wyjechał do Harbina – miasta, w którym krzyżowały się wpływy rosyjskie, chińskie i zachodnie.

Sytuacja była dramatyczna: brakowało świątyń, księży, szkół, a tysiące ludzi żyło w biedzie. O. Fabian zabrał się do pracy od podstaw. Zakładał szkoły, sierocińce, internaty, organizował życie religijne i społeczne. Dbał o to, by Ewangelia była nie tylko głoszona, ale i wcielana w codzienność.

„Kościół jest tam, gdzie człowiek potrzebuje nadziei – nawet na krańcu świata.” – mówił o swojej misji.

W 1937 roku otwarto nowicjat mariański. Misja wydawała też miesięcznik „Katoliczeskij Wiestnik”. Wychowankowie pochodzili z terenów pogranicznych, w większości byli prawosławni.

Więzień sumienia

Po latach spędzonych na misjach wrócił do Polski w 1939 roku. Próby przekroczenia sowiecko-niemieckiej granicy skończyły się dla ojca Fabiana niepowodzeniem i doprowadziły do jego aresztowania 25 października 1939 roku na przejściu granicznym Rawa Ruska. Kilka miesięcy archimandryta przebywał we lwowskim więzieniu, gdzie był przesłuchiwany przez NKWD. Główne zarzuty, które mu postawiono, dotyczyły: wrogiego nastawienia do ruchu rewolucyjnego, do budowy społeczeństwa komunistycznego i władzy sowieckiej, szpiegostwa na rzecz Rzymu, przyczyniania się do łączności między papieżem a ruchami nacjonalistycznymi na Białorusi, Ukrainie i w Chinach w celu doprowadzenia do rozpadu ZSRR oraz próby nielegalnego przekroczenia granicy.

Ze słów świadków, którzy w tym czasie znajdowali się razem z nim we lwowskim więzieniu dowiadujemy się o niezwykle okrutnych przesłuchaniach i torturach, którym poddawano o. Fabiana:

Na początku kwietnia 1940 roku razem z o. F. Abrantowiczem przebywałem w zamarstynowskim więzieniu, w celi nr 80. Byliśmy razem tylko trzy dni. Pewnego razu  widziałem go po przesłuchaniach całego pobitego, zeszpeconego, ociekającego krwią: kiedy leżał na ziemi, postawiono na nim krzesło i wchodzono na nie, potem znowu kopano go do krwi. Oskarżano go o szpiegostwo na rzecz Polski. (Kapelan wojskowy o. Wojtas)

Abrantowicz, wskutek ciężkiego pobicia w czasie przesłuchań, prawie cały czas był nieprzytomny, a kiedy trochę dochodził do siebie, to zawsze zaczynał się modlić, a razem z nim wszyscy w celi […] O. Abrantowicz prawie nic nie jadł. W dzień nie dawano mu spać, a każdej nocy przesłuchiwano go – od 9 wieczór do 5 rano. Ojciec Abrantowicz wracał z tych przesłuchań (a właściwie przynoszono go i rzucano na ziemię jak worek) zawsze ciężko pobity. (Józef Bielański)

 Po trzech miesiącach przesłuchań na oddziale śledczym lwowskiego UNKWD, decyzją z 11 stycznia 1940 roku ojciec Abrantowicz został przewieziony do Moskwy na dalsze śledztwo w sprawie stawianych mu zarzutów. Przejmując akta śledztwa nr 512 ze Lwowa do Czwartego Oddziału Zarządu NKWD ZSRR miasta Moskwy w sprawie oskarżenia o antysowiecką działalność zleconą przez Watykan postawiono wyraźny cel: ujawnić jego antysowiecką działalność za granicą, całkowicie zdemaskować znaną mu antysowiecką klikę wśród grona katolików i wykryć metody działania Watykanu przeciwko ZSRR.

W toku śledztwa, w lipcu 1942 roku, ojciec Fabian wniósł apelację do sądu w sprawie nieuznawania siebie za winnego przedstawionych mu zarzutów. Zaprzeczał też jakiejkolwiek działalności politycznej, chociaż podkreślał odrzucenie sowieckiego światopoglądu jako takiego i swoje otwarte wystąpienia przeciwko bezbożności i ateizmowi. We wspomnianej apelacji ojciec Fabian starał się wykazać niezgodność oskarżenia z artykułem kodeksu karnego, mówiącym o walce politycznej przeciw władzy sowieckiej, zgodnie z którym prowadzono śledztwo. W post scriptum pisał:

Nie miałem kontaktów z żadną burżuazją, w rozumieniu art. 58 ust. 4 KK, ani nie należałem do żadnej antysowieckiej organizacji (KK art. 58 ust.11), dlatego też bezzasadne jest przypisywanie aspektów politycznych do moich „przestępstw”, jakimi są mój teizm i wiara w Boga, chociaż nawet nie jestem o to oskarżony.

Akt oskarżenia, zamykający śledztwo w sprawie archimandryty Fabiana, został wydany 15 sierpnia 1942 roku. W zarzutach, które zajmowały 6 stron maszynopisu, przedstawiono najwybitniejsze osiągnięcia całego jego życia jako ciężkie przestępstwa przeciwko władzy, państwu i narodowi. Wnioskowano dla oskarżonego karę pozbawienia wolności na okres 15 lat, a akta śledztwa w celu ostatecznego rozpatrzenia i ustalenia wyroku przekazano do Kolegium Specjalnego przy Narodowym Komisarzu Spraw Wewnętrznych  ZSRR. W podsumowaniu śledztwa znalazł się dopisek, że oskarżony nie przyznaje się do zarzutów.

23 września 1942 roku o. Fabian Abrantowicz został uznany za winnego prowadzenia walki kontrrewolucyjnej i nielegalnego przekroczenia granicy i skazany na 10 lat obozu poprawczego z zaliczeniem okresu od 22 października 1939 roku.

Jednak o. Fabian pozostał w Moskwie. W czasie pobytu w więzieniu ojciec Fabian zdążył jeszcze napisać niewielki traktat o historii katolicyzmu w Rosji. Nadmierne więzienne wycieńczenie, przesłuchania i tortury do reszty zrujnowały jego zdrowie. Zmarł 2 stycznia 1946 roku.

Rehabilitacja i beatyfikacja

Dopiero, w roku 1992, w toku rewizji spraw sądowych celem rehabilitacji byłych więźniów politycznych na mocy decyzji z 24 grudnia wydanej przez Kolegium Orzekające w Sprawach Karnych Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej, z powodu braku oznak przestępstwa w działalności Abrantowicza Fabiana, postanowienie NKWD ZSRR z dnia 23 września 1942 roku zostało uchylone, a sprawa zamknięta.

Kościół natomiast wszczął jego proces beatyfikacyjny, który obejmuje także innych Marianów – męczenników sowieckiego totalitaryzmu.

W modlitwie watykańskiej czytamy: „Boże wszechmogący i miłosierny, Ty słudze Bożemu Fabianowi i towarzyszom udzieliłeś łaski męczeństwa…”

Postać Fabiana Abrantowicza żyje w pamięci wiernych i wspólnoty zakonnej. Jest symbolem odwagi, wierności i konsekwencji. Przypomina, że kapłan to nie tylko nauczyciel czy duszpasterz, ale świadek – czasem aż po męczeństwo.

„Nie szukam wielkości – szukam prawdy. A prawda prowadzi mnie do Boga.” – te słowa mogą być podsumowaniem jego życia.

Dziś, w rocznicę jego urodzin, wspominamy nie tylko fakty biograficzne, ale także przesłanie niezłomnego kapłana. Fabian Abrantowicz uczy, że wierność nie jest anachronizmem, a odwaga w obronie wartości pozostaje aktualna w każdym pokoleniu.

Jego życie to wezwanie: by nie rezygnować z prawdy, nawet gdy świat proponuje łatwe kompromisy. To świadectwo, że prawdziwa wielkość rodzi się z pokory i ofiary.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

14 września przypada rocznica urodzin o. Fabiana Abrantowicza (1884–1946) – kapłana, pedagoga, zakonnika i misjonarza, którego życie było świadectwem niezłomnej wiary i oddania Kościołowi. Jego postać wciąż inspiruje i skłania do refleksji, a proces beatyfikacyjny, prowadzony przez Zgromadzenie Księży Marianów, przypomina, że wierność wartościom ma

Dzisiaj, 14 września 2025 roku, mija dokładnie ćwierć wieku od śmierci Jerzego Giedroycia – twórcy paryskiej „Kultury”, redaktora, który z emigracyjnego Maisons-Laffitte kształtował myślenie o Polsce nowoczesnej, suwerennej i odpowiedzialnej. W epoce, gdy kraj był rozdarty między jałtańskim porządkiem a marzeniem o niepodległości, Giedroyc stworzył intelektualne centrum, które wyprzedzało politykę, przewidywało konflikty i proponowało rozwiązania. Jego doktryna – rezygnacja z imperialnych resentymentów i budowanie partnerstwa z Litwą, Ukrainą i Białorusią – stała się po 1989 roku fundamentem polskiej polityki wschodniej.

Dziś jego dziedzictwo to nie tylko archiwum listów i książek, ale przede wszystkim moralna mapa, z której wciąż warto czytać.

Kresowy arystokrata z misją

Jerzy Giedroyc urodził się 27 lipca 1906 roku w Mińsku Litewskim, w rodzinie szlacheckiej herbu własnego. Jego pochodzenie – litewsko-rusko-polskie – miało kluczowe znaczenie dla jego późniejszej wizji geopolitycznej. Wychowany w duchu odpowiedzialności za wspólnotę, od najmłodszych lat interesował się historią, kulturą i polityką.

Po przeprowadzce do Warszawy rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1929 roku. W tym samym roku rozpoczął pracę w Ministerstwie Rolnictwa jako referent prasowy i parlamentarny, a od 1935 roku objął stanowisko naczelnika wydziału prezydialnego w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Choć nie był formalnym doradcą ministra spraw zagranicznych, jego kontakty z dyplomacją były intensywne i znaczące.

Po wybuchu II wojny światowej, w 1939 roku, Giedroyc został ewakuowany do Bukaresztu, gdzie pełnił funkcję sekretarza osobistego ambasadora RP w Rumunii Rogera Raczyńskiego. Po likwidacji ambasady objął kierownictwo Wydziału Polskiego przy Poselstwie Chilijskim, współpracując z placówkami brytyjskimi i francuskimi. Jego kresowe dziedzictwo i doświadczenie administracyjne ukształtowały jego przekonanie, że Polska nie może być wielka bez wolnych sąsiadów.

Paryska „Kultura” –  ambasada wolnej Polski

W 1946 roku, z inicjatywy gen. Władysława Andersa, Jerzy Giedroyc założył w Rzymie Instytut Literacki – wydawnictwo skierowane do polskich instytucji cywilnych i wojskowych na emigracji. Rok później przeniósł jego siedzibę do Maisons-Laffitte pod Paryżem, gdzie rozpoczął wydawanie miesięcznika „Kultura”. Pierwszy numer ukazał się w 1947 roku i zapoczątkował ponad pięćdziesięcioletnią działalność, która przekształciła skromne wydawnictwo w najważniejszy ośrodek polskiej myśli politycznej i kulturalnej poza granicami kraju.

„Kultura” była czymś więcej niż czasopismem – była duchową ambasadą wolnej Polski. Giedroyc, wspierany przez Józefa Czapskiego, Zofię i Zbigniewa Hertzów oraz Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, stworzył przestrzeń, w której publikowano utwory objęte cenzurą w PRL, promowano niezależnych myślicieli i prowadzono debatę o przyszłości Polski. Na łamach pisma ukazywały się teksty Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza, Jerzego Stempowskiego czy Juliusza Mieroszewskiego. W ramach Biblioteki „Kultury” wydano 637 numerów miesięcznika oraz ponad 500 książek, w tym 132 „Zeszyty Historyczne” poświęcone refleksji nad historią Polski i Europy Środkowej.

Giedroyc nie pisał wiele, ale jego redaktorska ręka była wszechobecna. Kierował się zasadą, że słowo drukowane ma moc kształtowania świadomości narodowej. Jak mówił w rozmowie z „Więzią” w 1989 roku:

„Nie wierzyłem w żadne formy organizacyjne na emigracji […] natomiast istotną rzeczą dla mnie, i rozumiałem to już wtedy, jest kwestia słowa. Słowa, słowa drukowanego. To jest jedyna rzecz, która może na dłuższą metę odegrać jakąś rolę”.

Wizja polityczna „Kultury” była rewolucyjna: Giedroyc postulował wyrzeczenie się roszczeń terytorialnych wobec Litwy, Ukrainy i Białorusi oraz budowanie dobrych relacji z tymi narodami. Już w 1949 roku, wspólnie z Juliuszem Mieroszewskim, zarysował doktrynę ULB – koncepcję pojednania i wspierania niepodległości wschodnich sąsiadów Polski. W wywiadzie z 1989 roku podkreślał:

„Za największy sukces „Kultury” uważam to, że po raz pierwszy intelektualiści i opozycjoniści rosyjscy zaakceptowali koncepcję niezależnej Ukrainy. (…) Od Sołżenicyna do Sacharowa zaszła ogromna ewolucja”.

Dla Giedroycia „Kultura” była nie tylko projektem wydawniczym, ale sposobem istnienia. Jak mówił jego współpracownik Krzysztof Pomian:

„Praca była dla niego sposobem istnienia i działania, postawą wobec Polski i świata”.

Po 1989 roku Giedroyc nie odwiedził Polski, krytykując III RP za partyjne konflikty i brak wizji. Odmówił przyjęcia Orderu Orła Białego, trzymając się zasady nieprzyjmowania odznaczeń państwowych. W ostatnich miesiącach życia powiedział:

„Tak się składa, że praca dla Polski, której ostatecznie poświęciłem swoje życie, jest pracą niewdzięczną”.

„Polska jako pojęcie moralne”

Jerzy Giedroyc zmarł 14 września 2000 roku, ale jego idee nie odeszły wraz z nim. Wręcz przeciwnie — po upadku komunizmu w Polsce, myśl „Kultury” zaczęła przenikać do głównego nurtu debaty publicznej. Doktryna Giedroycia, sformułowana wspólnie z Juliuszem Mieroszewskim, stała się fundamentem polskiej polityki wschodniej: uznanie niepodległości Litwy, Ukrainy i Białorusi, rezygnacja z roszczeń terytorialnych oraz wspieranie demokratycznych przemian w regionie.

W 2002 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał Giedroyciowi pośmiertnie Order Orła Białego, mimo że sam Redaktor odrzucał wszelkie odznaczenia za życia. W tym samym roku powstało Centrum Kultury i Dialogu im. Jerzego Giedroycia w Lublinie, a w kolejnych latach jego imię nadano ulicom, szkołom i instytutom badawczym. W 2006 roku, w setną rocznicę urodzin, Sejm RP uczcił jego pamięć specjalną uchwałą, podkreślając, że „pozostawił po sobie testament polityczny, który wciąż inspiruje”.

Dziedzictwo „Kultury” to także spuścizna intelektualna: archiwum Instytutu Literackiego, przekazane Bibliotece Narodowej, zawiera tysiące listów, maszynopisów i dokumentów, które stanowią bezcenny zapis życia polskiej emigracji. Korespondencja Giedroycia z Miłoszem, Czapskim, Herlingiem-Grudzińskim czy Mieroszewskim to nie tylko świadectwo epoki, ale też mapa ideowa Polski, która dopiero miała się narodzić. Jak pisał Giedroyc w liście do Miłosza w 1952 roku:

„Nie interesuje mnie Polska jako pojęcie geograficzne. Interesuje mnie Polska jako pojęcie moralne.”

Opr. Walery Kowalewski/Znadniemna.pl, Jerzy Giedroyc, na zdjęciu: założyciel „Kultury”, najważniejszego polskiego emigracyjnego ośrodka kultury i myśli politycznej, fot.: Biblioteka Narodowa/bn.org.pl

Dzisiaj, 14 września 2025 roku, mija dokładnie ćwierć wieku od śmierci Jerzego Giedroycia – twórcy paryskiej „Kultury”, redaktora, który z emigracyjnego Maisons-Laffitte kształtował myślenie o Polsce nowoczesnej, suwerennej i odpowiedzialnej. W epoce, gdy kraj był rozdarty między jałtańskim porządkiem a marzeniem o niepodległości, Giedroyc stworzył

Robert Francis Prevost, którego znamy jako papieża Leona XIV, urodził się 14 września 1955 roku w Chicago.

W dniu urodzin Leon XIV spotkał się z wiernymi w Watykanie na modlitwie Anioł Pański. Po modlitwie solenizant podziękował wszystkim wiernym za życzenia urodzinowe i modlitwy w jego intencji, jakie do niego docierają.  „Składam dzięki Panu Bogu i moim rodzicom” – powiedział także Ojciec Święty.

Z okazji jubileuszu Ojca Świętego „Radio Watykańskie” przypomniało ważne wydarzenia z pierwszych miesięcy jego posługi Piotrowej, które podkreślają zaangażowanie Papieża na rzecz pokoju, jego duchowość i bliskość z wiernymi:

Pokój wam!

8 maja, zaraz po wyborze, Papież Leon XIV pozdrowił wiernych z Logii Błogosławieństw Bazyliki św. Piotra słowami: „Niech pokój będzie z wami wszystkimi, najdrożsi bracia i siostry”. Podkreślił, że to pozdrowienie Chrystusa zmartwychwstałego ma dotrzeć do serc, rodzin i całej ziemi. Pochodzący z Chicago, choć mający też peruwiańskie obywatelstwo kard. Robert Francis Prevost został wybrany na Stolicę Piotrową dokładnie w 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie.

Pierwszy wyjazd z Rzymu

Trzeciego dnia pontyfikatu Papież po raz pierwszy opuścił Rzym. Leon XIV odwiedził sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Genazzano. Powiedział wówczas: „Bardzo pragnąłem przybyć tutaj w tych pierwszych dniach nowej posługi, którą powierzył mi Kościół, aby kontynuować tę misję jako następca Piotra”. Przypominając wizytę, którą odbył po wyborze na przeora generalnego Zakonu Świętego Augustyna, oraz decyzję o ofiarowaniu życia Kościołowi, Papież podkreślił swoją ufność we wstawiennictwo Matki Dobrej Rady.

Inauguracja pontyfikatu

18 maja 2025, podczas inauguracji pontyfikatu, Leon XIV przyjął paliusz i Pierścień Rybaka. Otrzymując insygnia posługi Piotrowej Biskupa Rzymu, Papież nie krył wzruszenia. W homilii mówił: „Zostałem wybrany nie mając żadnych zasług. Z bojaźnią i drżeniem przychodzę do Was jako brat, który pragnie stać się sługą waszej wiary i waszej radości, podążając z wami drogą miłości Boga, który pragnie, abyśmy wszyscy byli zjednoczeni w jedną rodzinę”.

Wołanie o pokój

W pierwszych miesiącach pontyfikatu Leon XIV wielokrotnie wyrażał gotowość przyjęcia w Watykanie przedstawicieli Rosji i Ukrainy. Takie zapewnienie padło między innymi 9 lipca, podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Wcześniej, o gotowości do goszczenia rozmów w sprawie pokoju Papież Leon XIV mówił premier Włoch Giorgii Meloni. Ponadto, Ojciec Święty nieustannie apeluje o powstrzymanie okrucieństw wojny – zarówno na Ukrainie, jak i na Bliskim Wschodzie czy w krajach afrykańskich.

Powrót do Castel Gandolfo

6 lipca Leon XIV wyjechał do Castel Gandolfo na odpoczynek. Był to powrót do papieskiej rezydencji – po raz pierwszy od 13 lat Ojciec Święty przebywał w tym miejscu, by spędzić urlop. To powrót do tradycji: mieszkanie w Pałacu Barberinich, sprawowanie Mszy Świętych w lokalnych kościołach, modlitwa Anioł Pański na Piazza della Libertà – wszystko w ramach wakacji „roboczych”, bo Papież nadal realizował część obowiązków duszpasterskich i międzynarodowych. To właśnie w Castel Gandolfo Leon XIV rozmawiał z Wołodymyrem Zełenskim i ukraińską delegacją.

Spotkanie z młodymi na Jubileuszu

Jubileusz Młodzieży w Rzymie zgromadził ponad milion młodych ludzi z całego świata. Na Tor Vergata Leon XIV prowadził czuwanie modlitewne, w którym zachęcał młodych, by oparli swoje życie na Jezusie: mówił m.in., że „życie zaczyna się od więzi”. Papież wzywał młodych, by zobaczyli w innych i w sobie nawzajem Chrystusa. „Przyjaźń to zmienianie świata. Przyjaźń to jest droga do pokoju” – podkreślał. Po Mszy Świętej i modlitwie Anioł Pański, Papież jeszcze raz niespodziewanie zwrócił się do młodzieży jako do „soli ziemi i światła świata”, mocno podkreślając misję, otrzymaną przez młodych.

Obiad z ubogimi

17 sierpnia Leon XIV zaprosił na obiad do ogrodów Borgo laudato Si’ w Castel Gandolfo około 100 ludzi ubogich oraz ich opiekunów z diecezji Albano. Był to ewangeliczny gest, inspirowany Ostatnią Wieczerzą, kiedy Jezus nie tylko ustanowił Eucharystię, ale także umył nogi swoim uczniom, dodając: „Czyńcie i wy, jak Ja wam uczyniłem”. W ten sposób Papież przedłużył liturgię ołtarza w konkretnym geście służby i przypomniał światu, że Eucharystia zawsze prowadzi nas ku najuboższym. Było to także kontynuowanie pragnienia papieża Franciszka, by to ubodzy byli najważniejsi w Kościele.

Odwiedziny sanktuarium na Mentorelli

W czasie drugiego urlopu, we wtorek 19 sierpnia, Papież odbył prywatną wizytę do Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Mentorelli – miejsca szczególnie bliskiego świętemu Janowi Pawłowi II. Tam modlił się o pokój na świecie, zapalił świecę u stóp patronki Sanktuarium, spotkał się z polskimi ojcami Zmartwychwstańcami, którzy opiekują się tym miejscem.

Droga wyznaczona na starcie

Pierwsze miesiące pontyfikatu Leona XIV zapisały się serią gestów i wydarzeń, które ukazują zarówno jego duchowość, jak i styl posługi Piotrowej. Od pierwszych słów o pokoju, przez inaugurację, modlitwy w maryjnych sanktuariach i spotkania z młodymi, aż po apele o dialog i mediację – Papież konsekwentnie ukazuje się jako pasterz bliski ludziom i uważny na znaki czasu. W 70. rocznicę jego urodzin te momenty przypominają, w jakim kierunku prowadzi Kościół i na jakie kwestie kładzie akcent na początku swej drogi jako Biskup Rzymu.

Znadniemna.pl na podst. „Nasz Dziennik”, PAP, Vaticannews.va, na zdjęciu: papież Leon XIV dziękuje wiernym za pamięć o jego 70. urodzinach, fot.: @VATICAN MEDIA

Robert Francis Prevost, którego znamy jako papieża Leona XIV, urodził się 14 września 1955 roku w Chicago. W dniu urodzin Leon XIV spotkał się z wiernymi w Watykanie na modlitwie Anioł Pański. Po modlitwie solenizant podziękował wszystkim wiernym za życzenia urodzinowe i modlitwy w jego intencji,

Przejdź do treści